Zatrzymaj się na chwilę... Rozważania o wierze

Page 1



CZESŁAW GIL OCD

Zatrzymaj się na chwilę... rozważania o wierze

Wydawnictwo Karmelitów Bosych – Kraków 2014


© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2014 Korekta Jadwiga Zięba Okładka & design Paweł Matyjewicz Fot. na okładce © Zoya Fedorova | Dreamstime.com Imprimi potest Tadeusz Florek OCD, prowincjał Kraków, dnia 4 lipca 2014 r. nr 318/2014 Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 tel.: 12-416-85-00, 12-416-85-01 fax: 12-416-85-02 www.wkb-krakow.pl www.karmel.pl e-mail: wydawnictwo@wkb.krakow.pl

ISBN 978-83-7604-318-0 Druk i oprawa: TOTEM – Inowrocław


Wstęp

Zamieszczone tutaj rozważania z lat 2004–2008 były drukowane w parafialnym tygodniku „Carolus”, wydawanym w Radoczy, a przeznaczonym dla parafii obu dekanatów wadowickich. Teksty pisałem z tygodnia na tydzień, niekiedy były przerwy kilkutygodniowe, w zasadzie bez jakiegoś planu tematycznego. O wyborze tematu kolejnego rozważania decydowały aktualna lektura, niekiedy także dawniejsze lektury, okres roku liturgicznego, jakieś wydarzenie w życiu kościelnym, a także tematy prowadzonych aktualnie badań z zakresu historii zakonu karmelitańskiego na ziemiach polskich… Stąd tematy kolejnych rozważań na ogół nie łączą się z sobą, a czytanie książki można rozpocząć w dowolnym miejscu. Chętnie korzystam w niej z cytatów jako świadectwa wiary, niekiedy bardzo przejmującego, a także z myśli innych autorów, nie zawsze to zaznaczając. Dlatego chociaż podpisuję ją swoim nazwiskiem, uważam się raczej za jej redaktora niż autora. Za tego, który zrywał kwiaty z cudzej łąki i – jak umiał – starał się ułożyć z nich wiązankę ku chwale Ojca. Jeżeli ponadto pozwoli komuś odkryć trochę piękna w stworzonym przez Boga świecie, a zwłaszcza w ludziach – mój trud nie będzie daremny.



Dar Matki W czasie drugiej wojny światowej w obozie koncentracyjnym w Flossenbürgu w Bawarii znalazł się młody Polak z lubelskiego. Przed aresztowaniem matka zawiesiła mu na szyi medalik Matki Bożej, przywieziony z Niepokalanowa. Medalik ten towarzyszył mu w najcięższych chwilach życia – w czasie przesłuchania w gestapo, w więzieniu w Warszawie, przemycił go również do obozu. Tutaj podczas zbiórki do dezynfekcji zauważył go na jego szyi esesman. Podszedł do chłopca, z wściekłością pociągnął za lnianą nitkę raz i drugi, zerwał medalik, rzucił go na ziemię i podeptał. – Po co ci to, krzyczał. Wasza czarna Matka Boska nie uratuje cię. – Mam to od mamy, szepnął wystraszony więzień. Esesman wezwał sztubowego, kazał mu przynieść porcję chleba, następnie pokazując więźniowi chleb i medalik, zapytał: – Co wolisz? Znając panujący w obozie głód, był pewny, że więzień wybierze chleb. – Medalik! zawołał bez zastanowienia chłopiec, a po chwili dodał prawie z płaczem: – Mama… Młody Niemiec nie był przygotowany na taką odpowiedź. Mienił się na twarzy, coś przeżywał. On również miał matkę. Wziął chleb i medalik, rzucił je w polskiego więźnia, następnie odwrócił się na pięcie i odszedł (S. Podlaski, Piekło na raty, 1979, s. 113–114). Wielu z nas otrzymało przy różnych okazjach medalik czy szkaplerz. Cośmy zrobili z tym znakiem Matki? Jeżeli go jeszcze nosimy na szyi, czy nam przypomina o Jej miłości, o Jej matczynej trosce, byśmy nie utracili szaty łaski Bożej? W czasie wizyty w Chile Ojciec Święty Jan Paweł II modlił się: „Najświętsza Dziewico z Karmelu! […] Osłoń swoim szkaplerzem jak tarczą opieki miasta i wsie, łańcuchy gór i morze, mężczyzn i kobiety, młodzież i dzieci, starców i chorych, sieroty i cierpiących, wiernych synów Kościoła i zbłąkane owce”.


8

Zatrzymaj się na chwilę

A z okazji koronacji obrazu Matki Bożej Szkaplerznej wspominał swój „pierwszy szkaplerz”, otrzymany w Wadowicach na Górce, „któremu pozostałem wierny i który jest moją siłą”.

Przypowieść o ojczyźnie Prawie codziennie prasa, radio i telewizja donoszą o ludziach, którzy opuszczają swoją ojczyznę, aby gdzie indziej szukać pracy i lepszych warunków do życia. Nie jest to zjawisko nowe. Ono było przyczyną wielkich wędrówek ludów, emigranci zaludnili terytoria obu Ameryk i Australii (często z krzywdą ludności tubylczej). Niektórzy z emigrantów, nie mogąc sobie poradzić z nostalgią za ojczyzną, wracają wcześniej, niż to uprzednio planowali. Człowiek nie znosi samotności. Bóg również nie znosi samotności. Jest Miłością, a miłość z natury swojej jest skierowana ku drugiej osobie. Kazał nazywać się Ojcem, czyli uznał człowieka za swoje dziecko, za przedmiot swojej ojcowskiej miłości. Potrzebuje bliskości człowieka, jak ojciec czy matka potrzebują bliskości swojego dziecka. Pięknie napisał o tym poeta Roman Brandstaetter w krótkim wierszu Przypowieść o ojczyźnie: Człowiek pewien, który był ojczyzną Boga, Skazał Go na wygnanie. Bóg, pochyliwszy smutnie głowę, Odszedł bez słowa, Ale zawsze tęsknił za powrotem Do człowieka, który był Jego ojczyzną. Czy nie o tej tęsknocie Ojca mówił Jezus w przypowieści o synu marnotrawnym? I o wielkiej radości, jaka nastała, kiedy spotkały się tęsknota Ojca za synem i tęsknota syna za Ojcem; kiedy znowu mieli wspólny dom!


Ja jestem drogą…

9

Ja jestem drogą… W średniowieczu jednym ze sposobów życia wyłącznie dla Chrystusa było pielgrzymowanie. Niewiele ono miało wspólnego z dzisiejszymi pielgrzymkami, nawet pieszymi. Współczesny pielgrzym idzie utartymi szlakami, ma zapewnione noclegi i utrzymanie, a nawet opiekę lekarską. Jedynym wyposażeniem średniowiecznego pielgrzyma był kij podróżny i torba na jałmużnę. Wyszedłszy z ziemi ojczystej, szedł przez obce kraje, nie znając języka, bez żadnej opieki prawnej, zdany wyłącznie na jałmużnę. W ten sposób pragnął wyrazić swoją wolę doskonałego naśladowania Chrystusa, który zapytany, gdzie mieszka, odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Łk 9, 58). Chrystus od początku swojego życia był w drodze. Narodził się w drodze do Betlejem, potem był wygnańcem do Egiptu, wielokrotnie był w drodze do świątyni w Jerozolimie, kiedy opuścił Nazaret i rozpoczął działalność publiczną, ciągle był w drodze, aż do ostatniej drogi na Kalwarię z krzyżem na ramionach. Każdego ze swoich uczniów zapraszał: chodź za mną, chociaż nie mam domu. Na koniec posłał uczniów na drogi całego świata, by głosili Ewangelię, a On obiecał, że będzie światłem na ich drogach. Nie pozwolił im zbudować trzech namiotów na górze Tabor, aby im w nich było dobrze. Nie przysiada się bowiem wygodnie na poboczu drogi, jeżeli chce się wykonać powierzone sobie zadanie. Jego uczniom nigdy tu na ziemi nie będzie dobrze. Nie może im być dobrze, bo dzieciom nie jest dobrze poza własnym domem, poza domem Ojca. Muszą w drodze czuć się źle, aby nie zapomniały o domu. To właśnie jest łaską. Ksiądz Józef Tischner pisał: „W ewangelicznej drodze ważne jest, aby człowiek wiedział, że to, co przeżywa, ktoś już przeżył. Że droga, którą idzie, przeszedł kiedyś Chrystus. Nie umiera pierwszy, nie kocha pierwszy. Ma przed sobą Mistrza”.


10

Zatrzymaj się na chwilę

Boża wszechmoc Michał Anioł miał ten niezwykły dar, że intuicyjnie odkrywał, czy dany blok marmuru nadaje się na rzeźbę, albo raczej, czy można z niego wydobyć ukryte kształty. Podobno posąg Dawida wyrzeźbił w bloku uznanym przez innych artystów za niezdatny do niczego. Może i był niezdatny, ale wielki artysta potrafił z niego uczynić arcydzieło. Czasem uważamy, że z jakiegoś człowieka już nic dobrego nie da się zrobić. Stoczył się na dno, jest szmatą. Bóg, największy artysta, z takiej właśnie szmaty, odrzuconej przez ludzi, potrafi uczynić arcydzieło – swoje dziecko. Jak w przypowieści o synu marnotrawnym. Miłosierdzie czyni takie cuda. O takich cudach Bożego miłosierdzia niejednokrotnie opowiadał o. Rudolf Warzecha, karmelita bosy, który ostatnie lata życia spędził w Wadowicach jako spowiednik, zwłaszcza chorych w miejscowym szpitalu. Kiedyś, wychodząc z konfesjonału spotkał przy drzwiach kościoła klęczącą i zapłakaną kobietę. Zatrzymał się przy niej i zapytał, czy czeka na spowiedź? Odpowiedziała, że nie, ale w szpitalu umiera jej ojciec i nie chce się spowiadać. Poprosił, aby go do niego zaprowadziła. Uczyniła to bez przekonania. Ciężko chory bez żadnej trudności skorzystał z sakramentu pokuty. Innym razem, po powrocie ze szpitala, powiedział: „Jestem pod wrażeniem wielkiego miłosierdzia Bożego. Na sali leżał chory w ciężkim stanie, już niemówiący. Gdy tam wszedłem, inni chorzy, którzy go dobrze znali (pochodzili z tej samej wioski), mówili: Proszę księdza, on nie. Od lat nie przystępował do sakramentów świętych, nie chodził do kościoła, uważał się za niewierzącego”. Ojciec Rudolf podszedł jednak do niego, wyciągnął krzyż i powiedział: może pan ucałuje krzyż? Chory chwycił krzyż i kilkakrotnie ucałował. Wtedy o. Rudolf udzielił mu sakramentu chorych ku zaskoczeniu, a nawet zgorszeniu niektórych pacjentów z sali. Po raz kolejny człowiek, w ostatniej chwili swego życia, jak ten zabójca ukrzyżowany razem z Chrystusem, w Krzyżu odnajdywał ocalenie.


Któryś za nas cierpiał rany…

11

Któryś za nas cierpiał rany… Pewnego dnia św. Teresa od Jezusa weszła do kaplicy w klasztorze w Awili. Tam oczy jej padły na obraz Chrystusa Ecce Homo (Oto Człowiek). „Obraz ten przedstawiał Chrystusa, całego okrytego ranami, tak wiernie oddanego, że na Jego widok dusza moja wstrząsnęła się do głębi, oglądając Pana w takim stanie, bo obraz ten żywo przedstawiał, co Chrystus Pan dla nas wycierpiał. Tak wielki ogarnął mię żal na myśl, jak źle odwdzięczyłam się za te rany, że zdawało mi się, iż serce we mnie pęka; rzucając się przed nim na kolana, z wielkim wylaniem łez błagałam Pana, by mię już raz przecie umocnił, abym Go nie obrażała” (Księga życia, 9, 1). Wydarzenie to w sposób istotny wpłynęło na rozwój życia wewnętrznego Świętej. Co by się stało, gdyby Teresa stanęła przed obrazem i zaczęła się zastanawiać nad jego wartością artystyczną, nad okrucieństwem artysty, który w taki sposób przedstawił ubiczowanego Chrystusa? Gdyby postąpiła, jak to czynią niektórzy z widzów, a zwłaszcza recenzentów filmu Gibsona Pasja? Zastanawiają się nad tym, kto był bardziej okrutnym dla Chrystusa: Żydzi czy Rzymianie? A przecież chrześcijanin nie może zapomnieć podstawowej prawdy wiary, że Chrystus dla naszego zbawienia stał się człowiekiem, dla naszego zbawienia cierpiał i został ukrzyżowany, potem zmartwychwstał i odszedł do Ojca, aby nam przygotować mieszkanie. Tak więc za cenę krwi Chrystusa zostaliśmy zbawieni. Śmiercią na krzyżu Chrystus potwierdził swoje słowa: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Przypomina nam o tym każda Msza święta, kiedy nad chlebem kapłan wymawia słowa Chrystusa: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje za was wydane”, czyli to jestem Ja, który oddałem za was swoje życie, a teraz oddaję się wam jako chleb, abyście mogli żyć ze Mną.


12

Zatrzymaj się na chwilę

Nie boję się? W pięknym Psalmie 24 autor wyznaje, że w każdej sytuacji swojego życia ufa Bogu, który – jak dobry pasterz – troszczy się o niego: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Do tego psalmu nawiązuje piosenka dziecięcego zespołu Arka Noego, która przed laty zdobyła sobie ogromną popularność: „Nie boję się, choć ciemno jest, Ojciec za rękę prowadzi mnie”. Czy naprawdę jesteśmy tacy odważni? Czy naprawdę w każdej sytuacji czujemy rękę Ojca w swoich dłoniach? Czy także wówczas, kiedy nie potrafimy zapanować nad lękiem, ufamy Bogu, że jest z nami, że idzie z nami przez „ciemną dolinę?”. Czy nie zdarzyło się nam z wyrzutem pytać Boga, gdzie byłeś w czasie mojej choroby, gdzie byłeś, gdy dotknęło mnie nieszczęście? Na tego rodzaju pytania rabbi Baalszem odpowiedział: „Kiedy ojciec uczy swego małego synka chodzenia, stawia go najpierw przed sobą, a chcąc go uchronić przed upadkiem, rozpościera blisko niego obie ręce i w ten sposób chłopczyk idzie ku ojcu między jego rękami. Ale kiedy już jest blisko, ojciec odsuwa go troszkę od siebie i szerzej rozpościera ręce, a robi to tak długo, póki dziecko nie nauczy się chodzić” (M. Buber, Opowieści chasydów, 1986, s. 101). W podobny sposób Chrystus przygotowywał apostołów do swojej męki i śmierci. Jedną z takich lekcji była burza na jeziorze. Kiedy płynęli ze swoim Mistrzem w łodzi, nagle zerwał się gwałtowny wiatr. Fale uderzały w łódź i napełniały ją wodą. „On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?»” (Mk 4, 38). Jezus uciszył wprawdzie burzę, ale skarcił swoich uczniów za brak wiary. Jeszcze tym razem ulitował się nad nimi. Przyjdzie jednak chwila, że będą musieli przejść próbę swojej wiary do końca. Tą próbą była Jego męka i śmierć. Wiemy, jak trudny to był dla nich egzamin. Jezus także wiedział, jednak nie zrezygnował


Dziękuję Ci, Matko!

13

z niego. Wymagał od nich, aby i oni, podobnie jak On, w pełni zaufali Ojcu. Także wtedy, gdy Ojciec zostawia nas samych. „Bo nie jest uczeń nad mistrza”. – Przez całe życie uczymy się chodzić i szukamy ramion Ojca. Tak dojrzewa nasza wiara, nasze zawierzenie Bogu, tylko Bogu.

Dziękuję Ci, Matko! Dziękuję Ci, Matko, za to, że jesteś. – Nie tylko za to, że byłaś, jak nasze matki ziemskie, które są i pewnego dnia odchodzą. Ty byłaś, jak one, ale równocześnie jesteś i będziesz zawsze – w Bogu, bo jesteś z Nim i przez Niego. Dlatego możesz być z nami. Dziękuję Ci, Matko, za Twoje fiat – „Niech mi się stanie”, za to, że nie odmówiłaś Bogu stać się Matką Jego Syna. Dziękuję za odwiedziny Elżbiety, za to, że podzieliłaś się z nią swoją radością. Dziękuję za Betlejem, za Twoje zdumienie, kiedy wpatrywałaś się w twarz Twojego Dziecka, o którym anioł powiedział, że będzie Synem Najwyższego. I Ty uwierzyłaś. Dziękuję za trzydzieści lat życia w Nazarecie; za trzydzieści lat pytań i trzydzieści lat codziennej pracy dla Jezusa i w obecności Jezusa. Dziękuję za cud w Kanie. Nie tylko za przemianę wody w wino, ale także za wiarę Apostołów i za uświęcenie radości rodzinnej. Szczególnie dziękuję za drogę krzyżową, za wierność do końca. Bo tam zostałaś moją Matką. Naszą Matką. Dziękuję za modlitwę z Apostołami w Wieczerniku o dar Ducha Pocieszyciela dla Kościoła – dla nas. Że możemy Cię nazywać Matką i Królową i tyloma innymi imionami litanii, które są wyrazem naszej nieudolności, nieudolności naszego języka, który inaczej nie może nazwać wszystkich Twoich darów i przywilejów.


14

Zatrzymaj się na chwilę

Dziękujemy, że dałaś nam w ojczyźnie tyle miejsc łaskami słynących: za Świętą Lipkę na Warmii, za Kalwarię tuż za górką, za Gietrzwałd, za Licheń, za obecną w tylu miejscach Nieustającą Pomoc, za szkaplerzną w Czernej, za polską Kanę na Jasnej Górze, gdzie od pokoleń uczysz wiary… Za to, że wszędzie jesteś Ty – Madonna z Nazaretu. Dziękujemy za maj rozśpiewany litanią, za październik utkany z różańcowych Zdrowasiek, za słoneczne soboty, za dźwięk dzwonu na Anioł Pański, za kapliczki przydrożne… Matko, Ty najlepiej wiesz, jak uboga jest wdzięczność dziecka, które najpierw nie umie dziękować, a kiedy już się nauczyło i chciałoby, jest za późno, bo nie ma już matki – ale Ty jesteś zawsze i spraw to, Matko łaski Bożej, by nasza wdzięczność była prawdą, by wyraziła się życiem.

Trudna modlitwa Przed laty znana polska pisarka Maria Kuncewiczowa podczas obiadu w prywatnych apartamentach papieskich, ku zdziwieniu innych gości, zwróciła się do Jana Pawła II z pytaniem: „Ojcze Święty, czy Ojcze nasz jest trudną modlitwą”. Papież spoważniał i patrząc jej mocno w oczy, odpowiedział: „Tak, Ojcze nasz jest bardzo trudną modlitwą”. Stwierdzenie to może szokować. A przecież już Jezus Chrystus, który również w swoich modlitwach nazywał Boga Ojcem, który przekonywał Apostołów, że Jego pokarmem jest pełnienie woli Ojca, w ostatnich chwilach swego życia prosił Ojca, aby oddalił od Niego kielich męki… „jeśli to możliwe”. Przeważyło jednak „Bądź wola Twoja”. I owocem tej decyzji była zbawcza męka na krzyżu i chwalebne zmartwychwstanie Chrystusa, i obietnica naszego zmartwychwstania.


Trudna modlitwa

15

W lutym 1996 roku odbyło się w Warszawie spotkanie wicepostulatorów, czyli tych, którzy kierowali procesami beatyfikacyjnymi polskich męczenników II wojny światowej, beatyfikowanych trzy lata później przez Jana Pawła II w Warszawie. W czasie spotkania wspomnieniami obozowymi podzielił się z nami jeden z lubelskich kapucynów. Kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej otrzymał święcenia kapłańskie. Aresztowany razem z kilkunastoma innymi współbraćmi tego samego klasztoru, był więziony w obozach w Sachsenhausen i Dachau. Od momentu aresztowania byli traktowani jak najgorsi przestępcy. Przy każdej okazji spadały na nich razy pałek, kopniaków i grad obelżywych słów. Przeżył tak ogromny szok, że przez pierwsze dni zapomniał kim jest, nie odmawiał nawet codziennego pacierza. Dopiero po trzech dniach uświadomił sobie, że tak dalej być nie może, przecież jest księdzem, zakonnikiem. I zaczął odmawiać Ojcze nasz. Mówić pacierz, którego nauczył się na kolanach matki. Dochodził do słów: „I odpuść nasz nasze winy”, ale słowa: „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” nie mogły mu przejść przez gardło. Przez kilka dni w tym miejscu kończył modlitwę. Czuł się niezdolny do przebaczenia swoim oprawcom. Uważał, że przebaczenie byłoby formą przyzwolenia, usprawiedliwieniem tego wszystkiego, co z nim i innymi więźniami czynili strażnicy obozowi. Sumienie nie dawało mu jednak spokoju. Dopiero gdy na nowo przemyślał, że przecież jest chrześcijaninem, że Chrystus z wysokości krzyża przebaczył swoim oprawcom, on również zdobył się na odmówienie słów przebaczenia. Ojcze nasz jest trudną modlitwą, ale jest modlitwą – prośbą o to, by się w nas dokonały wprawdzie trudne, ale istotne dla nas rzeczy. Abyśmy umieli przyjąć i wypełnić wolę Ojca, aby w naszym sercu zapanowało Jego królestwo, abyśmy umieli przebaczać, jak On nam przebaczył… Spotkałem się ze zdaniem, że chrześcijaństwo jest żywe i ma przyszłość, ponieważ ciągle są ludzie gotowi oddać życie za Chrystusa. I, jak Chrystus, przebaczają swoim katom. W wieku XX było ich więcej niż kiedykolwiek. Także na polskiej ziemi.


16

Zatrzymaj się na chwilę

Opowieść o Jacku i plutonowym Nie będzie to opowiadanie o świętym Jacku Odrowążu, który karmił biednych pierogami, ale o Jacku Puszecie, rzeźbiarzu (zm. 1977). Zanotował ją malarz Józef Czapski (1896–1993), w mądrej książce Na nieludzkiej ziemi, w której opisuje tragiczne losy Polaków pod okupacją sowiecką w czasie II wojny światowej. Jacek był jego młodszym kolegą w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jacek od dzieciństwa „gorszył, drażnił i wzruszał. Nie znałem nikogo – pisze Czapski – który by był bardziej obojętny na opinię ludzką, wprost nie przychodziło mu na myśl, żeby można było się z nią liczyć, chodził oberwany i brudny, rzeźbił miesiącami jedną i tę samą rzeźbę, w tym czasie nosił ciężary, budował znajomkom piece, co tylko było do zrobienia, robił, z tym samym przejęciem i dziwnym równocześnie oderwaniem”. Rodzina, mimo ciężkich warunków materialnych, aby zapewnić synowi dalsze kształcenie, wynajęła mu pracownię w Paryżu. Jacek miał warunki do pracy. Nie minęło jednak wiele czasu, a znalazł pod mostem starego Polaka w zniszczonym letnim palcie. Zaprosił go do siebie na mieszkanie. Na drugiego zaprosił chilijskiego poetę, żyjącego w nędzy, a na trzeciego dużego psa przybłędę. Kiedy w zimie odwiedziła go matka, kupiła mu zimowy płaszcz. Po kilku dniach płaszcz oddał biednemu, a sam znowu szczękał zębami. Tym sposobem postępowania bardzo gorszyła się dozorczyni kamienicy, w której mieszkał. Była stara, mieszkała w ciemnej klitce. Po jej śmierci w nędznym sienniku znaleziono sporą sumę pieniędzy. Kiedyś obaj malarze spacerowali krakowskimi Plantami. Ich ścieżki wypełniał tłum studentów, urzędników, Żydów w chałatach, nianiek z wózkami, emerytów drzemiących na ławkach. Czapski, patrząc na ten tłum, przywołał znaną strofę z wiersza Słowackiego, który obiecywał sobie, że kiedyś takich właśnie zwykłych zjadaczy chleba przerobi w anioły. „Jakże naiwny był ten Słowacki” – powiedział do kolegi. Ten zamyślił się i odpowiedział:


Owoce wiary

17

„Wiesz, żeby jeden tylko się w anioła przerobił, tobyśmy się wszyscy stali trochę inni”. W tej samej książce, nieco wcześniej, autor opowiada o swoim koledze, plutonowym Świątkowskim, który przed wojną był bardzo blisko związany z zakładem dla ociemniałych w Laskach pod Warszawą. Zakład ten był ośrodkiem odnowy życia katolickiego w Polsce przedwojennej. Plutonowy w warunkach skrajnej obozowej nędzy, „brał na siebie każdą najniewdzięczniejszą pracę, ganiał ciągle po punkcie zbornym, przyprowadzał najbardziej osłabionych, wyziębniętych i zawszonych do naszej budki, szukał dla nich jakiegoś okrycia; przy wielkiej dobroci charakteru, nawet miękkości, był w takich wypadkach uporczywy i nieustępliwy, umiał docierać wszędzie, by jakiemuś cierpieniu ludzkiemu ulżyć. Tylko nad ranem stale ginął z budki, biegł 4 km do improwizowanej kapliczki na Mszę, skąd powracał z zapasem siły, prawdziwej słodyczy, do pracy”. W chwilach zniechęcenia do świata i ludzi warto pamiętać, że każde spełnione dobro czyni świat lepszym; że nie przekształcimy w anioła drugiego człowieka, ale możemy popracować nad tym, by w nas było choć trochę z anioła, a wtedy również świat stanie się trochę lepszy. I wreszcie warto pamiętać, gdzie czeka na nas Chleb Życia.

Owoce wiary Przed laty w kościele akademickim pw. św. Anny w Warszawie, w czasie Mszy świętej dla studentów, miał miejsce chrzest studenta. Poruszenie było duże, ponieważ w Polsce rzadko udziela się chrztu dorosłym. Po skończonej uroczystości liczni studenci, związani z duszpasterstwem akademickim, zebrali się w swojej sali. Jeden z nich zwrócił się do nowo ochrzczonego: „Dzień dzisiejszy jest dla ciebie tak szczególny, że na pewno masz nam coś szczególnego do powiedzenia”. Pytanie dotknęło bolejące miejsce


18

Zatrzymaj się na chwilę

nowo ochrzczonego, dlatego odpowiedział bez chwili zastanowienia: „Owszem, przede wszystkim chciałbym wyrazić moje ogromne zdziwienie. Nie spodziewałem się, że zobaczę tu tylu moich kolegów i znajomych, których nigdy bym nie podejrzewał o to, że są katolikami. Jak wy to robicie, że potraficie się ze swoją wiarą tak dokładnie ukryć?” („Znak”, 449, s. 11). Święty Jakub, apostoł, z wielką mocą podkreśla, że wiara bez uczynków jest martwa sama w sobie. Nie znaczy to, że możemy sobie „zapracować” na zbawienie. Zbawienie jest bowiem darem miłosiernego Boga, udzielonym nam ze względu na zbawczą mękę Chrystusa. Wiara jest postawą zaufania i oddania się bez reszty Bogu, kiedy człowiek przestaje stawiać na własne zrozumienie i własne siły, żeby oddać się całkowicie słowu i mocy Tego, w którego wierzy, któremu wierzy. Z takiego zaufania rodzi się miłość ku Bogu i chęć uczynienia wszystkiego, aby być blisko Niego w każdej chwili swego życia: w modlitwie i pracy, w chwilach radości i smutku… Mogę być z Nim, ponieważ wiem, że On zawsze jest ze mną. Także wtedy, kiedy się potykam, kiedy upadam, kiedy przechodzę przez swoją „ciemną dolinę” i wydaje mi się, że Bóg o mnie zapomniał. Siostra Teresa Landy, franciszkanka z Zakładu dla Ociemniałych w Laskach pod Warszawą, chętnie wspominała pewne zdarzenie ze swojej młodości. Pochodziła z żydowskiej rodziny inteligenckiej, nie wyznającej żadnej religii, i sama jako młoda dziewczyna była ateistką. Gdy w klasie maturalnej koleżanki rozpoczęły pewnego razu dyskusję, czy Bóg jest, czy Go nie ma, ona w pewnym momencie zabrała głos i powiedziała: „No, bo jeżeli Bóg jest, to ja idę do klasztoru”. To, oczywiście, nie znaczy, że każdy człowiek wierzący musi iść do klasztoru. Znaczy to jednak, że z wiary musi wynikać cała jego postawa, bo inaczej nie ma co mówić o wierze (A. Świderkówna, Błogosławiona, któraś uwierzyła, „Więź”, 571/2002, s. 125).


Spis treści

Wstęp ............................................................................. Dar Matki ...................................................................... Przypowieśc o ojczyźnie ................................................ Ja jestem drogą… ........................................................... Boża wszechmoc ............................................................ Któryś za nas cierpiał rany… ......................................... Nie boję się? .................................................................. Dziękuję Ci, Matko! ....................................................... Trudna modlitwa ........................................................... Opowieść o Jacku i plutonowym ................................... Owoce wiary .................................................................. Potęga modlitwy różańcowej ......................................... Sprzyjające okoliczności ................................................ Samarytanin na syberyjskim szlaku ............................... Potęga pieśni .................................................................. Posterunku się nie opuszcza ........................................... Worek Bożej Opatrzności ............................................... Kościół – wspólnotą modlącą się ................................... Ukrzyżowany Król ......................................................... Przygotowanie darów .................................................... Stół słowa ...................................................................... Pokój ludziom ................................................................ Betlejem i ołtarz ............................................................. W Eucharystii cała moja siła ......................................... Prześladowanie Kościoła ................................................ Skarb za własnym piecem ..............................................

5 7 8 9 10 11 12 13 14 16 17 19 20 22 23 25 26 28 30 31 32 34 36 38 39 40


166

Spis treści

Ojca Rudolfa droga do kapłaństwa ................................ Sztuka umierania ........................................................... Życie jak w przypowieści ............................................... Patron niezawodny ........................................................ Nie lękajcie się! .............................................................. A myśmy się spodziewali… ........................................... Pielgrzymowanie do świata ........................................... Teresa i Rafał ................................................................. Matka z Nazaretu ........................................................... Nasza wiara i niewiara ................................................... Ja także mam Chrystusa ................................................ Dlaczego kochamy św. Jana Pawła II? ............................ Dar modlitwy ................................................................ Zwykła dobroć jest więcej warta ................................... Bądźcie miłosierni… ...................................................... Matka Kościoła .............................................................. Rozważania nad ujściem rzeki do morza ....................... Łamał… ......................................................................... Bóg zależny od człowieka? ............................................ Wadzenie się z Bogiem ................................................... Wierzyć, to znaczy zaufać .............................................. Jasne promienie w obozie .............................................. Bohaterskie matki .......................................................... Boży czynsz .................................................................... Powody naszej radości ................................................... Być w sercu Kościoła ...................................................... Kilka myśli o starości ..................................................... Nie zadowalaj się małym ............................................... Ty jesteś Piotr ................................................................ Sen o rodzinnym stole ................................................... Zaproszenie do Kany w Galilei ...................................... Być świadkiem królestwa ...............................................

41 43 44 46 48 49 51 54 56 58 60 62 63 65 66 68 70 72 73 74 76 78 79 80 82 83 85 87 88 90 91 93


Spis treści

Modlitwa mnicha Mirona ............................................. Pytania Jezusa ................................................................ Cena wdzięczności ......................................................... Dawać świadectwo ........................................................ Ojcze nasz… .................................................................. Portret Ojca .................................................................... Ojcze „nasz” .................................................................. Bóg bliski, czy daleki? .................................................... Przyjdź królestwo Twoje ................................................ Budowanie królestwa ..................................................... Bądź wola Twoja ........................................................... Tato, jestem głodny ........................................................ „Odpuść nam nasze winy…” ......................................... Matka ............................................................................ Bóg mocny ..................................................................... Jestem z wami… ............................................................ Spotkać Boga ................................................................. Czy cnota popłaca? ........................................................ Dobre pytanie ................................................................ Moja i twoja wiara ......................................................... Świadectwo i milczenie Ojca ......................................... Spokojny i przygotowany .............................................. Łamać i rozdawać .......................................................... Nasze postrzeganie świata .............................................. Zazdrość i inne cnoty ..................................................... Za mały Jezus ................................................................. Oczyszczanie intencji ..................................................... Dobry pasterz nie straszy ............................................... Oto Matka twoja ........................................................... Kiedy człowiek staje się smokiem? ................................ W poszukiwaniu drogowskazów .................................... Pomogę Ci, Boże ............................................................

167 95 96 98 100 102 103 106 107 109 110 113 115 117 118 120 122 123 124 126 128 130 131 132 133 135 137 138 139 141 142 143 145


168

Spis treści

Najlepsze okazy ............................................................. Syn królewski ................................................................. Daj mi jeść! .................................................................... Jezus powiedział wam wszystko .................................... Zupa i pokusy ................................................................ Oto wszystko, co mam .................................................. Kochać Kościół .............................................................. Zawiedzeni przez Boga .................................................. Wielkanocny paradoks .................................................. Czas próby trwa ............................................................. Znak błogosławieństwa ................................................. Bóg szukający człowieka ................................................

146 147 148 149 150 152 153 155 157 158 160 161




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.