GŁOS KARMELU NR 21 - Słowo stało się ciałem (21) 3/2008

Page 1

Wstęp Słowo stało się Ciałem

3

Kiedy Bóg mówi...

4

• Z Biblią w dzień i w nocy Bóg ma twarz

7

• Duchowa tradycja Człowieczeństwo

Karmelu

Chrystusa

9

Misterium Wcielenia

13

„Małe nic" i Jezus

16

„Dodatkowe

człowieczeństwo"

dla słuchanego Słowa

18

• Kultura Ducha 0 Pięknie, które zbawia świat

20

• Spotkanie Odnaleźć

podobieństwo

22

• Szkoła modlitwy

Obecność

25

Świadectwo

26

Lektura Prezentacja

• Życie liturgiczne

27

Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Piotr Hensel OCD Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Paweł Porwit OCD (zastępca, red.) Albert Wach OCD Jerzy Zieliński OCD Krzysztof Żywczyński OCD Barbara Chucherko Rafał Myszkowski OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD

Kościoła

Homilia

Oedakcja:

Współpracują:

wartościowych

pozycji z zakresu życia duchowego

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 3 (21) Maj-Czerwiec 2008 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 200 egz.

28

Bogusława Stanowska-Cichoń Marian Zawada OCD

• Ikony Jezus Chrystus - Pantokrator

30

• Karmel i młodzi

Ciało to piękny dar

32

A miłości bym nie mial, byłbym niczym...

33

Świadectwo

33

Misje Słowo z Czarnego Lqdu

34

0dres: „Głos Karmelu" Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Glogera 5, 31-222 Kraków tel. (012) 416 85 12 tel. kom: 667 658 780 email: prenumerata@gloskarmelu.pl.pl www.gloskarmelu.pl 0orekta: Agnieszka Stankiewicz

• Królowa

Karmelu

Niewiasta z herbu

36

39

UJruk: Eurodruk, Kraków

• Reportatus, czyli dotyk boskiego czasu

W y d a w c a : Wydawnictwo Karmelitów Bosych

0 nieudolnym garncarzu słów i wstążkach lez wplecionych w warkocze

Wydawnictwo DEHON: Klemens Knap, ul. Saska 2, 30-715 Kraków

• W sercu Kościoła Eucharystia - dar żywej i krzepiącej miłości

Spracowanie graficzne, skład i łamanie:

43 Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji.

GŁOS KARMELU 03 2 0 0 8

2


Sło wofi M? się ta cm

TT ||

mis, Czy potrafię być człowiekiem?

Sic mim t-t,

Patrząc na Jana Pawła II, na świętą Teresę z Kalkuty, czy Małą Teresę z Lisiuex zachwycamy się nimi, widzimy w nich piękne ikony Bożej miłości.

^ ucus qui credit

ut om,1,8, im 17

Fiłiu ,

^

r n a m

mundura, ut Biltum in eum ' ™ c u m , n o n pereat,

U 8alVŁtUr fcl ¿ u s per i p s u m . kd.catur; q u , a u t e m — n o n credit i a m ¿.i nomen U n i g e n i t i F i l i i Dei. Hoc e * m m u n d u m , et U i l e x e r u n t h o m m e s rr f n , m e o r u m mala opera. Omuis n o n venit a d lucern, u t n o n ar | p t veritatem, venit ad lucern, u ' e o sunt facta.

A jednak, mimo nieustannego przekonywania, nie dopuszczamy do siebie myśli, iż także mamy stać się „naczyniami pełnymi Boga", odczuwamy zdumienie i co najmniej niedowierzanie. Ja? Z moją nędzą, słabością, brakiem wiary? Ja mam być mieszkaniem Boga?

|nit I e s u s e t d i s c i p u l i e i u s i n c u m e i s e t b a p t i z a b a t . 43 E t "" l u x t a S a l i m , q u i a a q u a e ÜPtizabantur ; 2 1 n o n d u m e n i m

Tymczasem nie „na górze" i nie w świątyni zbudowanej ludzkimi rękoma Bóg pragnie spotkania z człowiekiem. Miejscem spotkania jest moje człowieczeństwo. I znów lekkie niedowierzanie: moje ciało mieszkaniem Boga, miejscem spotkania? Ojcowie Kościoła idą dalej: „Bóg stał się człowiekiem, by człowiek stał się Bogiem". Brat Luciano, który udzielił nam wywiadu do obecnego numeru „Głosu Karmelu", dodaje: „Bóg stał się człowiekiem, by człowiek stał się w pełni człowiekiem, człowiekiem takim, jakiego chciał Bóg, takim jakiego ukazał nam Chrystus".

j ° ^uaestio t venerum r a n s

°

U

'

s l

" t - m , c u i t u testim« vemunt ad eum! ».

m i h i

" "

e x discipulis l o ad loannem et

l o r d a

omnes

Jezus, ikona Ojca przyjął ciało, byśmy stali się Jego ikonami. Wielki Papież, Święta z Kalkuty i nasza Mała Siostra z Lisieux nie są zatem wyjątkami, lecz przykładami. Przykładami, których nie mamy wymieniać i podziwiać, lecz naśladować. Życzymy Bożego światła w wędrówce poprzez własne człowieczeństwo. Redakcja

dilcKit 15.-,,

u.n u

"

Missus j ^

W Ct

, p o r U t

:

!

s ! , l s u m

!

t c r r a v

,

»iii u m

pcrh.b

sum

a n t e ,11

st; amicus autem »ponsi, qui « :

'

qu. I

»vUt

«

"m

P '

:

H i \ e r y o »a nu- a u t e m

supra

omîtes

m e

î ^ u i t u r . Q u i d c cacU, .1 u d » V i r h,H- t,-v. , >*» u u v i t s t a t u t , r i

*Nu


Nate nic" i Jezus Może warto rozpocząć tę refleksję od przytoczenia bardzo prostego faktu. Bt. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego miała szczęście iść tymi samymi drogami co jej Umiłowany Mistrz, niejako odtwarzać Jego „geografię zbawienia". Przyszła na świat po usilnych modlitwach rodziców w Betlejemskiej Grocie. Jak Jezus przeżywała dużą część życia w Galilei. Jak On doświadczyła wędrówki do Egiptu. Jak On doznała ubóstwa, upokorzenia, ogołocenia. Jak On przemierzała Ziemię Świętą, dotykała jej własnymi stopami, żyła na niej i na niej umarła. Co to znaczy widzieć ludzkimi oczyma te same krajobrazy, te same lilie, te same ptaki na niebie i tak samo dziękować za nie Ojcu? Jak to jest: jeść chleb pieczony od wieków według tej samej receptury, pić z podobnie wypalanego naczynia wodę, oddychać tym samym powietrzem, siadać przy studni w skwarze południa? Tak naprawdę tego nie wiemy. Ale możemy przypuszczać, że to ziemskie, cielesne itinerarium łączy Mariam z człowieczeństwem Jezusa, pozostawiając w niej pieczęć swoistego podobieństwa. Nie sposób nie dotknąć na początku jeszcze jednej sprawy. Na Soborze Chalcedońskim (451 r) orzeczono, że Jezus Chrystus jest „doskonały w bóstwie" (wykluczono w ten sposób wszelkie hellenistyczne widzenie w Nim jakiegoś półboga) i „doskonały w człowieczeństwie". To drugie oznacza, że człowieczeństwo Jezusowe nie jest brakiem, lecz ma także właściwą ludzkiej naturze doskonałość. Jednego i tego samego Chrystusa należy zatem wyznawać bez zmieszania (Sobór zabrania w ten sposób ograniczania człowieczeństwa Jezusa) i bez zmiany (Chrystus nie przestaje być Bogiem, gdy zaczyna być człowiekiem). Jest on vere Deus, vere homo - „prawdziwie Bogiem, prawdziwie człowiekiem". Ten podstawowy

GŁOS KARMELU 03 2 0 0 8

16

dogmat chrześcijaństwa znajduje niejako odwzorowanie w życiu Mariam. Tak oto Matka Elia, przeorysza, która przyjęła ją do Karmelu w Pau, a potem w nowicjacie była jej mistrzynią, relacjonuje jedną z rozmów ze swoją podopieczną: „Zapytałam ją, czy czuje się pociągana, czy ma specjalne nabożeństwo do jakiejś tajemnicy. Odpowiedziała: to Jezus w swym ciele i jako Bóg. - Jego Człowieczeństwo i Bóstwo, czyż nie tak moje dziecko? Tak, moja Matko - Jezus, cały Jezus i Maryja jako Matka Jezusa. Kocham wyobrażanie sobie, jak ona nosiła Jezusa w swym łonie, oto cała moja pobożność". Jezus był dla Mariam Oblubieńcem. W miłości oblubieńczej Jezusa Chrystusa sfera duchowa zawsze tajemniczo łączy się cielesną, z wpatrywaniem się w Jego twarz, z cielesnym współcierpieniem. Mariam kochała Jezusa tak, jak dziewczyna kocha oblubieńca, żarliwie, czule, rzucając się w Jego ramiona, czując często nawet zapach Jego szat. Z kim jesteś? Z moim Umiłowanym. Jakie pragnienie cię trawi? Tęsknota ku Miłości. Cóż posiadasz? Posiadam Miłość.

St

Siostro, gdzie jesteś? Jestem w Miłości.

Nie miała trzech lat, kiedy straciła rodziców i została rozdzielona z jedynym bratem. Chrystus stał się dla niej wszystkim. Dziecięce przeżycie, uwieńczone słowami: ,)/Vszystko przemija, ale jeśli oddasz mi swoje serce, pozostanę w nim na zawsze", naznaczy całe jej życie. Kiedy kilka lat później wuj zapragnie ją wydać za mąż, sprzeciwi się, ponieważ już wcześniej oddała Jezusowi swe serce. Niedługo potem wobec propozycji przejścia na islam, mężnie wyznaje wiarę i niemalże przypłaca ten akt męczeństwem. Gdy jako służąca zostaje posądzona o kradzież, a nawet osadzona w więzieniu, jest dumna (zwłaszcza że ma to miejsce w Jerozolimie), że może cierpieć tak jak jej Oblubieniec. Chrystusowego vere homo ani nie „po-

większały", ani nie umniejszały cuda-Jezus dokonywał ich swoją Boską mocą w swoim człowieczeństwie. Na bł. Marię od Jezusa Ukrzyżowanego spogląda się czasem głównie przez prymat niezwykłych, cudownych wydarzeń jej życia. Niektórzy być może tylko tym się w jej życiu interesują! Rzeczywiście, jednym tchem można wymienić łaski nadprzyrodzone, którymi się odznaczała: ekstazy, lewitacje, stygma-

U k b i l &Ł J Ł S U S

LfcUtmŁ

BftOUAŁfcU

suóoot. T^Ę/SS

W *

RfTHI.il

IB 75


Kultura

Ducha

O Pięknie, które zbawia świat Żyjemy w czasach dominacji kultury obrazu. Choć sztuka czytania jest już czymś powszechnym i oczywistym, coraz mniej osób sięga po teksty pisane, by w nich szukać inspiracji do dobrego życia. Wolimy oglądać filmy, programy telewizyjne, reklamy, komiksy... Wokół nas jest coraz więcej wizualnych propozycji, które niejednokrotnie budzą w naszej cielesnej naturze pragnienia pełne pożądliwości i namiętności. Współczesna kultura obrazkowa nie prowadzi swoich odbiorców do poznania tego, co przez wieki było celem sztuki wizualnej. Zarówno w starożytności, jak i w okresach późniejszych, obraz był dla człowieka rodzajem medium, był formą, poprzez którą oddziaływał na niego świat wartości duchowych. Najbardziej charakterystycznym tego wyrazem jest ikona. Jej znaczenie możemy zrozumieć tylko i wyłącznie w kontekście tajemnicy Wcielenia, w której kontemplujemy wydarzenie zstąpienia bezcielesnego Słowa w ludzką cielesność. Słowo staje się ciałem w Osobie Jezusa Chrystusa. Bezobrazowy, bezcielesny Duch w Chrystusie patrzy na nas ludzkimi oczami, ma człowieczą twarz. Ikona staje się sztuką kontemplowania tej Bosko-ludzkiej twarzy Wcielonego Słowa. Wpatrując się w Oblicze zapisane kolorami farb na ikonicznej przestrzeni, jesteśmy zaproszeni do wejścia w relację ze światem ducha. Ikona nie budzi w nas zmysłowej fascynacji cielesnością, ale wznosi ku naszej wyższej, duchowej naturze. Sądzę, że to właśnie sztuka wizualna inspirowana teologią ikony może stać się dla naszej współczesności lekarstwem na powszechne zbanalizowanie obrazkowej kultury medialnej, atakującej naszą wyobraźnię wszechobecnym kultem materii. Moja opinia ukształtowała się pod wpływem tego, co o sztuce ma-

GŁOS KARMELU 03 2 0 0 8

20

larskiej pisał Jerzy Nowosielski - najwybitniejszy żyjący malarz polski. Urodził się w Krakowie w 1923 roku i w zasadzie większość swojego życia spędził w tym mieście. W młodości, pod wpływem pielgrzymki do Ławry Poczajowskiej na Wołyniu, zafascynował się sztuką pisania ikon. Pogłębił tę fascynację podczas częstych wizyt w Muzeum Ukraińskim we Lwowie. Świat zapisany barwami farb na ikonach stał się dla niego zaproszeniem do wkroczenia na ścieżkę poszukiwania tego, co stanowi cel życia każdego chrześcijanina. Pragnął kontemplować twarz wcielonego Boga, której blask dojrzał, wpatru-

Wpatrując się w Oblicze zapisane kolorami farb na ikonicznej przestrzeni, jesteśmy zaproszeni do wejścia w relację ze światem ducha.

jąc się w ikony wschodniogalicyjskiej szkoły ikonopisania. Wstąpił do klasztoru unickiego niedaleko Lwowa. Jednak ciężka choroba uniemożliwiła mu pozostanie tam. Po powrocie do Krakowa rozpoczął regularne studia malarskie. Jednocześnie przeżył dramatyczny moment utraty wiary w rzeczywistość metafizyczną. Stał się na kilka lat ateistą. Patrząc z perspektywy lat na ten okres, stwierdził, że był to dla niego czas nocy ciemnej ducha, po którym Bóg na nowo

powrócił do jego życia. Przez kilkadziesiąt lat było ono wypełnione pracą twórczą i pedagogiczną. Nowosielski, malując swoje świeckie i religijne obrazy, stworzył niepowtarzalny i jedyny styl. Można go nazwać realizmem eschatologicznym. Patrząc na przedmioty czy krajobrazy malowane przez Nowosielskiego ma się wrażenie, iż są to rzeczywistości istniejące w świecie idealnym. Sam artysta uważa, że to, co przekazuje w swojej twórczości, ma nam przypominać pierwsze dni stworzenia oraz czas po Paruzji. Celem malarstwa Nowosielskiego jest ukazywanie tego, jakim świat powinien być i jaki będzie po Sądzie Ostatecznym. Dla mistrza z Krakowa obecny stan świata jest naznaczony przez skutki kosmicznej katastrofy, jaką był upadek człowieka spowodowany grzechem pierworodnym. Nowosielski określa ten stan mianem obozu koncentracyjnego. Jesteśmy pogrążeni w niewyobrażalnej udręce. Cierpienie spowodowane chorobami i wzajemną nienawiścią ludzi do siebie nawzajem i do świata natury przywodzi usprawiedliwioną analogię z tym, co działo się w hitlerowskich i sowieckich obozach zagłady. Świat łagrów jest tak naprawdę zobrazowaniem tego, co stało się z ludzką naturą i kosmosem po katastrofie grzechu Adama i Ewy. Jest to bardzo pesymistyczna wizja rzeczywistości, ale dla Nowosielskiego źródłem jedynej nadziei w tym infernalnym, piekielnym stanie, w który jesteśmy zanurzeni, jest wiara w Chrystusa, który zstąpił w niego jako człowiek i go męką swoją odkupił, otwierając perspektywę nadziei poprzez Zmartwychwstanie. Drogą, poprzez którą można się wydostać z tego koszmaru, jest sztuka rozumiana jako poszukiwanie kontaktu z Miłosiernym Bogiem. Malując obrazy ukazujące przemienioną rzeczywistość, malując


Z Bogactwo Eucharystii przerasta wszelkie śmiałe myśli i szablony miłości, a jej siła przemieniania radzi sobie czasem z mocną twardością naszych serc. Aby dotrzeć do jej tajemnicy, nie wolno zatrzymać się na rzeczy - znakach i słowach, ale należy przebijać się do osoby. Żywość Eucharystii jest żywością Chrystusa, tętniącą krwią i ciałem konkretnym, a jednocześnie Boskim, miłującym i schodzącym w ludzką codzienność. Dopiero wtedy, w takiej bezpośredniości, w takiej bliskości ożywają znaki i ożywa nasze wnętrze, jak w ufnym powierzaniu siebie.

Dar z siebie

Najprzedniejszym imieniem Eucharystii jest dar z siebie. W niej Jezus, który sam „pierwszy umiłował" (1J 4,11) zaprasza do wspólnoty miłowania. Tę wspólnotę przynosi razem z Ojcem i Duchem - mocną, wierną, troiście spotęgowaną. Wypróbowana i potwierdzona w boskim ogniu, jest przestrzenią zaślubin ze stworzeniem. Osoby Trójjedynego darują się sobie nawzajem w boskiej wymianie miłowania, aż do zapomnienia o sobie. Darować się całkowicie potrafi jedynie Bóg. Całkowitym darem Syna była zgoda, by „zapomnieć" o swym niebie i ukryć się w człowieczeństwie. Zszedł, by podnieść to, co upadłe i pozbawione chwały (Rz 3, 23). Wszedł w grzech świata, wziął go na siebie (2 Kor 5, 21). W trudzie narodzin, uciekania przed gniewem i lękiem

możnych, narażając się na szyderstwo czy intrygi kapłanów i nauczycieli ludu, nie cofa się przed okrucieństwem najgorszego rodzaju śmierci. Dopełnia wszystko trudem zmartwychwstania. Wspólnota miłowania sięga jeszcze dalej: potrafi nie tylko zapomnieć o wiele więcej, zwłaszcza to, co człowiek nieustannie wnosi w kolejnym upadaniu, ale ponawia całkowity dar z siebie. Co prawda, jest on bezkrwawy, lecz nie mniej bolesny. Cierpienia dopełnia ponawiane kłamstwo człowieka, który nie chce już stawać w prawdzie i nie dopełnia szczerości żałowania, nie prosi już o wyrwanie z grzechu i przemianę życia. Rości sobie prawo łatwego przechodzenia do porządku dziennego bez pojednania i przeproszenia. Chrystus cierpi, gdy Jego słowo spada pomiędzy ławki kościołów, a nie zasiewa serc ukrytą mocą historii zbawienia: historii troski Boga o człowieka i jego wiecz nego zamieszkania w niebie. Nie jest to jednak cierpienie fizyczne, ale cierpienie miłości. Chrystus cierpi podczas ofiarowania, gdy składa siebie w darze, a ludzie zamykają swoje serca i nie chcą odpowiedzieć darem. A gdy w czasie konsekracji Duch Miłości przemienia chleb i wino w Ciało i Krew, oczekuje od wszystkich uczestników Mszy Świętej ofiarnej wiary i przyjęcia Go jako Boga żywego. Cierpi, gdy

K nie znajduje uwagi i miłości. Chrystus umiera z miłości, miłości tak często nieodwzajemnianej, porzucanej, niechcianej. Jeszcze bardziej podczas Komunii Świętej oddaje się cały i bez zastrzeżeń, szukając przyjęcia, spotkania i powierzenia. Przynajmniej oczekuje tego od swych przyjaciół, gdy podobnie jak Maryja pod Krzyżem, staje się współodkupicielką świata. Odnaleźć się pod Krzyżem to nie tyle coś zrobić, ale jak przyjaciel przy umierającym przyjacielu, czy żona przy konającym mężu - ofiarować współczującą, pełną miłości, obecność. W taki - doskonały - sposób zapewne podczas każdej Mszy Świętej asystują darującemu się Chrystusowi Ojciec, Duch Święty, Matka Boża, aniołowie i święci. To miłość skupia w Miłości n i ewy powi edziane j kolejne ofiary Syna. Oni też chcą tej wiernej i oddanej obecności uczyć wszystkich, dla których w czasie Eucharystii Jezus składa dar z siebie.

Żywa osoba Jezusa Eucharystia z natury jest zasłonięta, ukryta w małej hostii. Narastająca obecność, najpierw w słowie, następnie w konsekracji, osiąga apogeum w zjednoczeniu Komunii, gdzie zostaje się dopuszczonym do dynamicznego życia żywej Osoby Jezusa. Zaprasza On do swej historii, od Wcielenia, przez Betlejem


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.