GŁOS KARMELU NR 06 - Dar wspólnoty 6/2005

Page 1

• Wstęp Dar wspólnoty Dom i szkoła komunii

• Z Biblią w dzień i w nocy Światło

wspólnoty

GłOSKarmelu

• Duchowa tradycja Karmelu Kim jesteś? Sztuka życia we wspólnocie

12

Nr 6 Listopad-Grudzień 2005 Za zezwoleniem władzy kościelnej

• Kultura Ducha W trosce o eucharystyczną

kulturę życia

Pragnienie jedności

14

Nakład: 5 000 egz.

16

Ejedakcja:

Spotkanie Dla mnie Kościół jest

Oblubienicą

19

Życie liturgiczne Kościoła Czas się wypełnił...

22

• Lektura Dar spotkania z naszą

przeszłością

23

Szerzyć miłość dla najwyższej

Miłości

26

0dres:

30

„Głos Karmelu" Klasztor Karmelitów Bosych Czerna 79, 32-063 Krzeszowice 3 tel. (012) 282-00-65, tel. kom: 600-420-904 email: glos@post.pl

sobotnia

w tajemnicy oczyszczenia

• Misje Myśląc Afryka

• W sercu Kościoła Spotkanie Młodych ze świętymi Karmelu Jak święci reformują

0orekta:

świat

Agnieszka Stankiewicz

• Geografia Karmelu

^pracowanie graficzne, skład i łamanie:

Wilno - Ostrobramska

Wydawnictwo DEHON: Klemens Knap,

Matka Miłosierdzia

38

Nowogard

40

ul. Saska 2, 30-715 Kraków Bruk: Eurodruk, Kraków

• Reportatus, czyli dotyk boskiego czasu nieporozumień

- czyli kuluary drogi niedoskonałości

Elspółpracują:

24

Szkaplerz Szkaplerzna obietnica

Paweł Ferko 0CD Piotr Hensel OCD (red. nacz.) Bartłomiej Kucharski OCD Michał Nowak OCD (zastępca red.) Piotr Nyk OCD Albert Wach OCD Jerzy Zieliński OCD Barbara Chucherko Kazimierz Franczak OCD Krzysztof Górski OCD Maciej Jaworski OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Marian Zawada OCD

• Rodzina Karmelu

Salon świętych

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu

43

J5J]ydawca: Klasztor Karmelitów Bosych w Czernej Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów niezamówlonych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji.

GŁOS KARMELU 06 2 0 0 5

2


Słowa tego wstępu piszę w czasie, gdy w Kościołach gromadzimy się na odmawianiu różańca. Dzieci i dorośli, prości ludzie i ci bardziej wykształceni, osoby duchowne i świeccy - wszyscy tworzymy wspólnotę podobną do tej, o której mowa na początku Dziejów Apostolskich: oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, z Maryję, Matkę Jezusa, i z braćmi Jego (Dz 1, 14). Moi Drodzy! Nie tylko jesteśmy podobni do tej wspólnoty, my właśnie jesteśmy tą wspólnotą - Kościołem Świętym. Pochylając się nad tematem świętości, trzeba wyraźnie powiedzieć, że do Boga nie idzie się w pojedynkę, że świętości nie zdobywa się samotnie. Ojcowie Kościoła, pragnąc wyrazić tę prawdę, mawiali dobitnie: unus christianus, nuh lus christianus - „jeden chrześcijanin to żaden chrześcijanin". Równie mocne słowa możemy odnaleźć na łamach obecnego „Głosu Karmelu": „Chrystus nie istnieje bez Kościoła" - woła nasz Ojciec Prowincjał, i dodaje: ,,(...)dla mnie Kościół nie jest czymś, ale kimś. Jest Oblubienicą". Dołączmy do tego głosu i my, dołączmy do grona świętych, którzy jak bł. Franciszek Palau z pasją miłości pytają się „Kim jesteś, Kościele?". Jeżeli wytrwale będziemy pytać i nasłuchiwać odpowiedzi, rychło zrozumiemy, że jest naszą Matką, która w bólach nas zrodziła, że jest naszym domem, w którym wzrastamy w dojrzałości, i wreszcie, że jest naszą Umiłowaną, która pragnie, byśmy ozdobili ją klejnotami naszych cnót. A zatem nie przeceniajmy samych siebie - jak przestrzega o. Piotr Nyk - potrzebujemy wspólnoty, potrzebujemy tej konkretnej wspólnoty Kościoła - naszej Matki, „na jej kolanach wszystkiego się uczymy" (P Claudel). o. Piotr M. Hensel O C D

M l


Z Biblią w dzień i w nocy

Kościół pierwotny wobec decyzji Każdy z nas zmuszony jest do podejmowania ważnych decyzji. Duża część z nich posiada wielkie znaczenie i rzutuje na nasze przyszłe życie. Tego rodzaju decyzje poprzedza zwykle ogromny wysiłek wewnętrzny, okupiony niejednokrotnie czasem długich wahań lub kryzysów. Nie bez przypadku pojęcie „kryzysu" wywodzi się z greckiego krinein, używanego dla wyrażenia „osądzania" oraz „podejmowania decyzji". W przenośnym sensie można zaryzykować stwierdzenie, że Pan Jezus poprzez swoje słowa i czyny pragnął uczniów doprowadzić do swoistego „kryzysu", czyli do sytuacji granicznej, która stawiała ich przed radykalnym wyborem. Ewangeliczna postać bogatego młodzieńca (Mt 19, 16-22), który odchodzi zasmucony z powodu niemożności sprostania radykalnemu wezwaniu Pana, ilustruje słabość i samotność człowieka wobec tego typu

wyborów. Radykalnie odmienny przykład decyzji znajdujemy w postawie dwóch uczniów zdążających do Emaus w Ewangelii św. Łukasza (24, 13-35). Jak doszło do tego, że ich decyzja powrotu do Jerozolimy, którą opuścili pełni trwogi i smutku, została podjęta z tak wielką radością i ochotą? Było to możliwe dzięki mocy płynącej ze wspólnoty osób, do której zaprosili oni Pana Jezusa. Możemy tylko przypuszczać, że była to wspólnota modlitwy eucharystycznej, gdyż św. Łukasz ewangelista wyraźnie zaznacza, że Pan Jezus wziąwszy chleb, odmówił nad nim błogosławieństwo, a następnie łamał go i dawał uczniom. Na powyższych dwóch przykładach spotkań z Panem Jezusem zauważamy różnicę, jaka istnieje pomiędzy podejmowaniem życiowych decyzji samotnie, a ich podejmowaniem we wspólnocie modlitwy. To właśnie atmosfera wzajemnego

zaufania do Boga i otwarcia się na drugiego człowieka ze swymi lękami i słabościami, która jest warunkiem każdej modlitwy we wspólnocie, może sprawić, że otwierają się nam oczy na to, co dotychczas było niedostrzegalne. Owo otwarcie oczu na Boga i drugiego człowieka czyni nas ludźmi, którzy z radością potrafią ofiarować się Bogu. Św. Paweł wyraził tę prawdę w zdaniu: Radosnego dawcę miłuje Bóg (2

Kor 9,7). Poza radością przy podejmowaniu decyzji we wspólnocie należy zauważyć jeszcze jedną pozytywną rzeczywistość. Wspólnota słuchająca ubogaca się dzięki wyznaniu człowieka poszukującego pomocy i rozeznania. Uzyskując światło Boże we wspólnocie, sam wyznający staje się światłem dla wspólnoty. Tego typu wyznan ie-świadectwo, które składane jest wobec wspólnoty kościelnej i które utwierdza świadka tegoż wyznania w podjętej decyzji, jest z powodzeniem wykorzystywane we współczesnym przepowiadaniu. Świadectwo o przeżyciu trudnej sytuacji życiowej, w której człowiek zmaga się z opowiedzeniem się po stronie Boga, i po której w końcu doświadcza wyzwolenia dzięki spotkaniu z Chrystusem, przyczynia się do budowania wspólnoty Kościoła jako wspólnoty wiary. Składanie świadectwa wobec wspólnoty o doznanej łasce ma swoje korzenie w bardzo dawnych biblijnych wzorcach. Wyrosło ono z doświadczenia wspólnoty wierzących jako miejsca objawienia się mocy Bożej, skłaniającej zebranych do najbardziej podstawowego aktu wiary, którym jest uwielbienie łaskawego Boga. Jużwczasach poprzedzających przyjście Pana Jezusa, czyli w starotestamentalnym Izraelu, znajdziemy przykłady budowania wspólnoty wiary poprzez składane świadectwo. W Psalmie 118, napisanym prawdopodobnie po niewoli babilońskiej, mamy przykład liturgii dziękczynnej, do której jako istotny element przynależało świadectwo składane wobec zgromadzonej na modlitwie wspólnoty. Zwykle składane było ono na wstępie liturgii jeszcze przed wejściem do bram świątyni, przez tego, który wobec zgromadzonych pragnął opowiedzieć o swoim zmaganiu wiary, z jakiego wyprowadził go Bóg. Dla zgromadzonej wspólnoty stanowiło ono warunek wejścia do bram świątyni. Zanim można


Spotkanie

Ula misie Spotkanie z o. Albertem Wachem OCD - Prowincjałem Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosyeh Ojcze

Prowincjale,

czy można

powie-

dzieć, że bez Kościoła nie ma

zbawienia,

czyli że - tylko będąc członkiem

Kościoła -

można być świętym?

Oczywiście, że tak można, a nawet należy powiedzieć, chociaż mam świadomość, że dotykamy tu kwestii niezwykle delikatnej, która w naszych czasach domagałaby się wielu subtelnych rozróżnień i bardzo precyzyjnych wyjaśnień. Zwrócę uwagę tylko na dwie rzeczy. Po pierwsze, musimy sobie uświadomić, że Kościół, i to, co stanowi jego rdzeń świętość, są rzeczywistościami dzisiaj zupełnie niezrozumiałymi. Wyrażone w pytaniu twierdzenia mogą więc szokować swoją jednoznacznością. W uszach przeciętnego czło-

wieka mogą pobrzmiewać jako apodyktyczne roszczenie sklerykalizowanej instytucji. Kościół bowiem widziany jest głównie jako instytucja, jako jedna z wielu organizacji, która, owszem, stawia sobie wzniosłe cele, ale jak każda organizacja ludzka ma też swoje słabości i ograniczenia, dlatego nie można jej do końca zaufać, a cóż dopiero powierzać jej swoje zbawienie. Opisywany językiem socjologicznym Kościół, postrzegany jest jedynie przez pryzmat jego grzesznych członków. W konsekwencji zostaje zanegowany. Powszechnie powiela się slogan: „Chrystus tak, Kościół nie". Nie dostrzega się natomiast - i to jest druga rzecz, którą chciałbym powiedzieć - głębokiej, ukrytej dla niewtajemniczonych oczu prawdy,

że Chrystus nie istnieje bez Kościoła. Ściśle i nierozerwalnie związał On ze sobą Kościół, swoje Mistyczne Ciało, i jako taki chce dokonywać zbawienia ludzkości. Nie tylko Głowa, ale Głowa i Ciało. Cały Chrystus. A ponieważ On jest jedynym Pośrednikiem i Zbawcą, więc nie ma mowy o zbawieniu lub byciu świętym bez związku z Chrystusem, bez bycia członkiem Jego Ciała, które On nieustannie pielęgnuje, karmi i utrzymuje przy życiu, przelewając na nie pełnię swojej miłości i świętości. A co w takim razie z tymi, którzy nigdy formalnie do Kościoła nie należeli, np. z So-

kratesem czy Buddę? Ojcowie Kościoła, ci wielcy nauczyciele Bożej prawdy z pierwszych wieków chrześcijaństwa, chociaż stanowczo utrzymywali, że „poza Kościołem nie ma zbawienia", nie wahali się jednocześnie mówić o „świętych ukrytych" (św. Augustyn) między poganami. Zdawali oni sobie sprawę z możliwości zbawienia także niechrześcijan. Łaska bowiem, w wiadomy jedynie dla Boga sposób, zostaje ofiarowana każdemu człowiekowi i każdy człowiek dobrej woli może ją rozpoznać i przyjąć. Promieniowanie tej łaski poza Kościół nie dokonuje się jednak bez udziału Kościoła. Jan Paweł II w książce Przekroczyć próg nadziei

przytacza soborowe rozróżnienie na tych, którzy przynależą do Kościoła (chrześcijanie) i tych, którzy w jakiś sposób są do niego przyporządkowani (wierzący w Boga niechrześcijanie). I kończy swoją wypowiedź: „obszarem zbawienia może być nie tylko formalna przynależność, ale też i owe formy przyporządkowania". Nie jest to nauka nowa. Już starożytni ojcowie mówili przecież o Kościele pochodzącym od Abla (Ecclesia ab Abel). Jego członkami są więc nie tylko święci Pierwszego Przymierza, ale też postacie spoza Izraela. Wspomnijmy Melchizedeka, Cyrusa czy Hioba - najbardziej znanych, o których mówi już sama Biblia. Czym w takim razie dla Ojca jest Kościół/' Jak opisałby Ojciec tę

rzeczywistość?

Jest to bardzo ważne pytanie dla każdego katolika. Szczególnie w naszych czasach, gdy w imię modnego pluralizmu tak łatwo wielu ludziom przychodzi głosić nie do końca przemyślane hasła relatywistyczne: „każdy ma swoją religię", „wszystkie wspólnoty religijne są jednakowo wartościowe, byleby szczerze je wyznawać", a ostatecznie: „wystarczy być

19


Szkapłerz

Szkapllerzna Uiip^flG^OGE^ilHMIia Karmel ¡ta ńska tradycja wiąże życie człowieka

z Maryją. Jej

dyskretne

i delikatne drogi przebiegają pośród ludzkich dramatów i radości, wprowadzając

w

przestrzeń

spotkania,

gdyż sama została powołana do życia jako Ta, w której to, co Boskie i ludzkie doskonale się spotyka. Geniusz spotkania udziela się całemu Kościołowi, a pośród przeróżnych regionalnych i osobistych dziejów, prowadzi do tego ostatecznego - w Przyszłym

niecierpliwym, miłującym, szalonym, miłosiernym... To przedziwne, ale w czyśćcu w jakimś sensie oczyszcza się dla człowieka Oblicze Boga, może on poznać prawdziwą Jego Twarz: Szerokość, Głębokość i Wysokość bezkresnej Miłości. Nowy obywatel Kościoła w oczyszczeniu, oszołomiony dorasta do prawdziwego spotkania, traci ziemskie punkty odniesienia, miary i proporcje, odsłania nowe, boskie. Nowy świat odsłaniający się w oczyszczeniu, kierujący się swoimi prawami, głoszo-

nymi w Ewangelii, pojawia się niejako w zasięgu ręki. Lecz zbudowany jest on z ognia Boskiej miłości. To domaga się charakteru, zwartej obecności na kształt Boskiego Jestem (JHWH). To, co rozproszone, rozmyte, niejasne i bezkształtne, ogarnia zdrowa, czysta, płomienna Miłość. Czyściec to wielka praca Boga nad kształtem człowieczym, droga wydobywania boskiego piękna. Bóg razem z człowiekiem wychodzi w tę ostatnią drogę łaski. Tam pełnia stworzenia wydobywa się na drodze do Stwórcy. Jest to jak cudowny wschód kolejnego stworzonego słońca. Pełnia dzieła Bożego w człowieku zostaje odsłonięta i ujawniona. Czyściec jest akademią nieumiejętności. Dostają się tam wszyscy, którzy noszą w sobie małe lub wielkie „nie" dla Boga. W tej akademii dokonuje się całkowite

Świecie. To spotkanie dokonuje się w

śmierci,

a tej przynależy

imię:

ostatni wróg (1 Kor 15, 26). Człowiek poddany śmierci jednocześnie w Chrystusie zwycięża. Śmierć zostaje zwyciężona przez to, że sama ostatecznie kładzie kres temu, co wrogie. Dlatego śmierć nie może być źródłem przerażenia, lecz nadzieją i chwałą odnoszących ostatecznie zwycięstwo. Powinna być zwana raczej zwycięskim przejściem i bramą Nowego.

Niecierpliwy Bóg czekający w bramach śmierci Maryja w tajemnicy szkaplerza otacza szczególnie śmiertelny transitus, i swoją miłością ogarnia konanie. Można by stwierdzić, że jest przy śmierci wyraźniej, przychodzi jako Brama niebios, udrażniając ostatni odcinek drogi. Śmierć nabiera kształtu wydobycia, oddzielenia od doczesności, a konkretnie - jest utratą widzialnej postaci. Zbawieni, otwarci na niebo, muszą jednak być poddani w swym małym eschatonie - małym końcu własnego, doczesnego świata - uformowaniu. Owo nabywanie nowej formy, to, co potocznie nazywamy czyśćcem, jest jedną z największych tajemnic Boga oczekującego na człowieka. W pierwszym wymiarze jest to niezwykły boski adwent. Czyściec jest Bogiem oczekującym: stęsknionym,

GŁOS KARMELU 06 2 0 0 5

26

Człowiek poddany śmierci jednocześnie w Chrystusie zwycięża. Śmierć zostaje zwyciężona przez to, że sama ostatecznie kładzie kres temu, co wrogie.


Misje

Nyśląc Afryka Myśląc Afryka, każdy z nas wyobraża sobie różne rzeczy - jednym Afryka kojarzy się z egzotyką, przygodą, z safari, a innym z biedą, wojnami, niestabilnością. Ja chciałbym wam przedstawić Afrykę widzianą moimi oczyma. Moje doświadczenie Afryki jest krótkie, byłem tam tylko rok, tylko w dwóch państwach - w Burundi i Rwandzie. Jednak moje spojrzenie jest trochę inne niż spojrzenie misjonarzy - kapłanów. Byłem na misjach jako człowiek świecki, wolontariusz, mogłem więc wykonując swoją pracę przyglądać się pracy misjonarzy i misjonarek. Wyjazd do Afryki był spełnieniem moich pragnień, które nosiłem od dzieciństwa i do których realizacji dążyłem podczas moich studiów. Pragnienia się spełniły. Byłem w Afryce. Pomagałem braciom w ich posłudze misyjnej. Pracy jest tam bardzo wiele i widzę, jak bardzo trudna jest ta posługa w Burundi - wśród niepewności politycznej i biedy. Ile wyrzeczeń muszą ponieść kapłani, bracia zakonni, siostry zakonne, aby tu być... Patrzę na nich żyjących tu od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat i myślę: „Kim oni są? Skąd u nich tyle siły?". Nie umiem tego wytłumaczyć, ale tu chyba działa Ktoś... Co jako pierwsze rzuca się w oczy po przyjeździe do Burundi? Przeogromna bieda panująca dookoła. Widać tylko czasem kogoś zamożniejszego, reszta to ludzie chodzący boso, obdarci, brudni... Jeden z włoskich kapłanów mieszkający tu od ponad 40 lat powiedział mi, że takiej biedy jeszcze w Burundi nie widział - oczywiście ta sytuacja jest spowodowana trwającą od 10 lat wojną. Daje się to odczuć na każdym kroku. Ludzie nie mają pracy myślę, że w rejonie Musongati 90% ludzi żyje wyłącznie z tego, co urośnie na małych poletkach. To wystarczy, by nie umrzeć z głodu, ale nie starcza już, aby posłać dzieci do szkoły lub na inne wydatki. Burundi to biedny kraj i to widzi się zaraz po przyjeździe. Stajesz na ziemi afrykańskiej i jesteś rozdwojony. Z jednej strony pozytywnie nastraja przepiękna przyroda, która zachwyca, a z drugiej przygnębia sytuacja mieszkańców żyjących tu w biedzie i chaosie. Pierwsze mie-

GŁOS KARMELU 06 2 0 0 5

30

siące są pewnym szokiem dla nas, Europejczyków, gdy widzimy ludzi obdartych, bosych, wychudzonych. Jesteś zmęczony ciągłym proszeniem o pomoc, czujesz się bezradny wobec potrzeb tak wielkiej liczby ludzi. Proszą cię o ubranie, chleb... Możesz dać jednemu lub drugiemu, ale wszystkim nie jesteś w stanie. To rodzi duże rozdarcie na początku pobytu w Afryce. Pomoc tym ludziom jest bardzo potrzebna, ale najbardziej potrzeba im pokoju i nadziei. Pokój jest ciągle zagrożony - co prawda rebelianci złożyli broń, ale ciągle dochodzi do zabójstw na tle politycznym, więzienia są przepełnione, w większości więźniami politycznymi. Bez pokoju nigdy tu nie będzie stabilizacji, a co za tym idzie - i poprawy sytuacji ludzi biednych. Misjonarze i róż-

ne organizacje kościelne i międzynarodowe robią wiele, aby zmienić zaistniałą tu sytuację, ale jest to kropla w morzu potrzeb. C o gorsza, władze utrudniają pomoc chcąc, aby cała pomoc z instytucji charytatywnych przechodziła przez ich ręce. Czym to się kończy? Łatwo to sobie wyobrazić - większość środków trafia w ręce skorumpowanych polityków. Tak naprawdę jedyną wiarygodną instytucją zajmującą się pomocą charytatywną jest Kościół Katolicki. Często pewnie ludzie w Polsce pytają, czy ich pomoc materialna dociera do tych biednych ludzi w Afryce. Jestem świadkiem, że środki te są bardzo dobrze wykorzystywane, widziałem, jak pracują polscy misjonarze w Burundi i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że ich pra-


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.