GŁOS KARMELU NR 22 - Słowo jest Prawdą (22) 4/2008

Page 1

• Wstęp Słowo jest Prawdą

3

Wydarzenie

4

• Z Biblią w dzień i w nocy O Tym, który jest Prawdą

6

Bóg w ludzkim ciele… ale dlaczego i po co? 8

• Duchowa tradycja Karmelu „Między nicością a pełnią Boskiego życia” 11 Poznanie siebie w Bożym świetle

12

Dlaczego mistyk śpiewa

16

Szatan, czyli historia zniekształcania prawdy

18

• Kultura Ducha Filmowa opowieść o dziesięciu najważniejszych zdaniach świata

15

• Spotkanie Słowo miecz obosieczny

22

• Szkoła modlitwy Przyjaźń

25

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie

26

• Lektura O mądrości i pięknie twórczego życia

27

Ewangelia bez kompromisu

27

• Życie liturgiczne Kościoła Wyznanie wiary

28

• Ikony Umilenije

30

• Karmel i młodzi Plebejski uciekinier, czyli rozważania pod kominkiem

32

Prawda was wyzwoli

33

Jak czytamy pismo święte? Lectio divina dla młodych

33

• Misje Gdzie się ukrywasz umiłowana Prawdo

R edakcja: Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Bartłomiej Kolankiewicz OCD Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Albert Wach OCD Jerzy Zieliński OCD Krzysztof Żywczyński OCD W spółpracują: Piotr Hensel OCD Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Marian Zawada OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Glogera 5 31-222 Kraków tel. kom: 667 658 780 www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Chucherko tel. (012) 416 85 00 email: prenumerata@gloskarmelu.pl

34

K orekta: Krzysztof Żywczyński OCD

36

O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz

• Królowa Karmelu Spoglądająca z obrazów

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 4 (22) Lipiec-Sierpień 2008 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz.

• W sercu Kościoła Kundusia, do której sam Pan kierował swe słowa

39

Ojciec i fundator

39

D ruk: Colonel – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych

• Reportatus, czyli dotyk boskiego czasu O bezpańskich psach, dezerterach i rozwiązłości słów

GŁOS KARMELU 04 2 0 0 8

2

43

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji.


Słowo jest

Prawdą!

Prawdopodobnie każdy zgadza się z twierdzeniem, że prawda to wartość, bez której życie staje się skomplikowane, zagmatwane i w konsekwencji tragiczne. Zdania mogą się jednak podzielić, gdy zadamy piłatowe pytanie: „Cóż to jest prawda?”. Okazuje się, że dla jednych prawda to własne zdanie, racja, dla innych normy przegłosowane przez większość; jedni umieszczają prawdę w psychologii, inni w socjologii. I choć nieraz padają wielkie definicje, a za nimi idą całe systemy filozoficzne próbujące rozwikłać problem prawdy, to często ma się wrażenie, że odpowiedzi, które słyszymy, z poszukiwań przeradzają się w ucieczkę od prawdy, w wygodne umywanie rąk na wzór Piłata. Bo czyż łatwo uwierzyć, że Prawda ma swoje imię, a imię to brzmi – Jezus? W to głęboko wierzymy, i to pragniemy na łamach niniejszego numeru głośno zamanifestować, „gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12). Prawda nie jest abstrakcją, martwą ideą, ani wymyśloną teorią – przekonuje nas o. Albert. Jest żywa i osobowa, wreszcie jest Wydarzeniem miłości. Między prawdą a miłością nie ma żadnej sprzeczności, jedna prowadzi ku drugiej; to dlatego w życiu duchowym tak ważne jest poznanie siebie w Bożym świetle – ten temat możemy zgłębić w artykule o. Jerzego. Najważniejsze jednak, by ta lektura przekładała się na nasze życie, gdyż Ten, który o sobie powiedział, że jest Prawdą, na jednym oddechu dodał jeszcze kolejne swoje imiona: „Ja jestem Drogą i Prawdą, i Życiem” (J 14, 6). Jak słusznie zauważa pani Danuta Piekarz: „Droga nie jest po to by ją podziwiać, tylko po to, by nią podążać”. A zatem w drogę! Redakcja

fot. Muwo


Wydarzenie Wydarzenie Wydarzenie Miłości

fot. P. Matyjewicz

Jeśli mielibyśmy dać krótką odpowiedź na pytanie, czym jest chrześcijaństwo, to moglibyśmy to uczynić jednym słowem: Jest wydarzeniem! Oczywiście, nie jednym z wielu wydarzeń, o jakich codziennie informują nas środki społecznego przekazu lub przypadkowo spotkani ludzie, lecz wydarzeniem jedynym w swoim rodzaju. Wszystkie inne wydarzenia – obojętnie jak ekscytujące – są banalnymi, suchymi faktami, które wcześniej czy później idą w zapomnienie. Rzadko tylko angażują nas osobiście i posiadają trwałe znaczenie. To wydarzenie natomiast ma swoją wagę, i to dla każdego człowieka – niezależnie, czy jest tego świadomy, czy też nie. Co to za wydarzenie? W istocie jest to wydarzenie Miłości, która się nam objawia w Jezusie Chrystusie. Bóg Ojciec nie tylko mówi, że nas kocha, ale rzeczywiście okazuje nam bezgraniczną miłość w swoim Synu, którego wydaje za nas. To już nie są same piękne słowa, mądre nauki i wzniosłe deklaracje założycieli innych religii i wielkich mistrzów moralności, jakich miała ludzkość w swej historii. Tu jest coś więcej. Gdy nasz Ojciec wypowiada Słowo, to jest to Słowo miłości, czyli Słowo, które jednocześnie jest czynem. Jego Słowo ma pokrycie w rzeczywistości. Za Jego Słowem stoi On sam. On osobiście płaci za to, co mówi. On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał (Rz 8, 32), wypowiada takie Słowo, które zawsze się spełnia, gdyż samo spełnia to, co mówi. Jeżeli bowiem Ono mówi, że nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13), to najpierw samo czyni to, co innym daje jako normę prawdziwej miłości. Słowo, które stało się ciałem, rzeczywiście oddaje swoje życie. Ono naprawdę nas kocha. Wobec wydarzenia takiej miłości nie tylko św. Paweł, ale każdy wierzący, może w zachwycie wykrzyczeć: Umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Gal 2, 20).

GŁOS KARMELU 04 2 0 0 8

4

Wydarzenie egzystencjalne Trudno sobie wyobrazić nasze życie, i życie całej ludzkości, bez wydarzenia miłości. Bardzo konkretnie mówią o tym współcześni papieże. Jan Paweł II, w swojej pierwszej encyklice, „Redemptor hominis”, wskazuje na egzystencjalny charakter Bożej miłości i na fakt, że objawiona przez Jezusa miłość Ojca posiada dla każdego z nas pierwszorzędne znaczenie. W encyklice tej napisał pamiętne słowa: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”. Podobnie wypowiada się obecny papież, Benedykt XVI, w encyklice „Deus caritas est”. On również mówi o Bożej miłości w odniesieniu do naszego życia. Wyraźnie podkreśla, że chrześcijaństwo nie jest przede wszystkim jakąś górnolotną doktryną, zarezerwowaną dla nielicznych intelektualistów, którą trzeba z mozołem studiować (logos), ani też jakąś wzniosłą etyką, możliwą do zachowania jedynie dzięki nadludzkiemu wysiłkowi woli, ale właśnie jest wydarzeniem. I to takim wydarzeniem, które ma charakter spotkania osobowego. We wspomnianej encyklice napisał: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”.

Niezrozumienie wydarzenia Problem polega na tym, że dzisiaj wielu chrześcijan utraciło świadomość natury tego wydarzenia. Jezus Chrystus stał się dla nich jedną z odległych postaci historycznych, o których dowiadujemy się z książek; wybitnym przywódcą duchowym i znamienitym nauczycielem moralności, ważnym wyłącznie dla minionych


Duchowa tradycja Karmelu

„Między nicością a pełnią Boskiego życia”

T

„Tęsknota za prawdą była jedyną modlitwą” dwudziestokilkuletniej Edyty Stein. Do momentu, gdy treścią jej życia stały się słowa: „moja niewiara się załamała, judaizm zbladł, a Chrystus zajaśniał: Chrystus w tajemnicy Krzyża”. Stało się to w 1917 roku pod wpływem spotkania z Anne Reinach, której mąż Adolf poległ na froncie. Był on filozofem z kręgu Husserla, a dla Edyty wyjątkowym autorytetem. Stąd też konfrontacja własnej rozpaczy z mężną wiarą Anne odsłoniła przed nią rzeczywistość, którą zapragnęła zrozumieć. W tym okazała się wyjątkowo wierna Husserlowi, który wychowywał swych studentów „do bezwzględnej rzeczowości i rzetelności, do radykalnej intelektualnej uczciwości”. W 1918 roku już nie pracowała u Husserla jako jego asystentka, ale nadal utrzymywała z nim kontakt. Kiedyś podczas spaceru rozmawiali o filozofii religii i książce Rudolfa Otto „Świętość”, wnikającej poprzez świadectwa mistyków (także hiszpańskich) w pierwotny wymiar religijny życia ludzkiego. Gdy latem 1921 roku Edyta Stein na pamiątkę wybrała z biblioteki Reinachów „Księgę życia” św. Teresy od Jezusa, sięgnęła więc w swym poszukiwaniu prawdy po tekst źródłowy.

„Byt i nicość należą do siebie” We wspomnianej rozmowie o filozofii religii uczestniczył Martin Heidegger. W 1927 roku Edyta Stein napisała komentarz do jego książki „Bycie i czas”, ukazując zawarte w niej egzystencjalne wątki. Heidegger uznaje bowiem, że „sam byt jest w istocie skończony i objawia się tylko w transcendencji bytu ludzkiego, wystawionego ku nicości”. W symbolu Prometeusza przedstawił ludzkie istnienie jako zmierzające do śmierci, do unicestwienia. Przyczyn współczesnego nihilizmu upatrywał w braku kontaktu człowieka z prawdą o byciu. A zatem człowiek powinien podjąć „myślenie o byciu”, które „otwiera rzeczywistość”. Wówczas jednak odkrywa z trwogą, że „nicość osacza byt ludzki”. Dla Edyty Stein to swoiste „objawienie się nicości w naszym skończonym, marnym bycie oznacza jednocześnie przedarcie się do bytu nieskończonego, czystego, wiecznego”. Konsekwencją różnic w metafizycznym opisie rzeczywistości jest także odmienne rozumienie prawdy: Heidegger sprowadzał ją zasadniczo do prawdziwości sądu, a dla niej prawda była podstawą istnienia.

Moja niewiara się załamała, judaizm zbladł, a Chrystus zajaśniał: Chrystus w tajemnicy Krzyża.

11


w Bożym świetle Mistrzowie duchowi od wieków pouczali o konieczności poznania siebie jako istotnym warunku duchowego postępu. O poznaniu siebie pisze też św. Teresa z Avila. Taki wymóg nie wydaje się zbyt oczywisty bez bardziej szczegółowego uzasadnienia.

N

Najwybitniejsze swoje dzieło mistyczne, „Twierdzę wewnętrzną”, św. Teresa pisze na temat pogłębiającego się zjednoczenia z Chrystusem, które dokonuje się w głębi duszy. W tej wewnętrznej wędrówce wyróżnia niejako siedem etapów, które nazwie siedmioma mieszkaniami. Nie wymyśla jakiejś fantastycznej powieści, ale zamierza przedstawić historię własnego zjednoczenia z Bogiem, opisaną już dwanaście lat wcześniej w „Księdze życia”, do której akurat nie ma dostępu. Jezus pouczał w Ewangelii, że w domu Ojca Niebieskiego jest wiele mieszkań. Kiedy Teresa pisze inne swoje dzieło z zakresu wychowania do modlitwy, „Drogę doskonałości”, komentując Modlitwę Pańską, będzie zastanawiać się, gdzie jest niebo? Odkryje wówczas, że niebo jest tam, gdzie jest Bóg. Bóg natomiast przebywa w duszy ludzkiej na różne sposoby. „Dusza sprawiedliwego

GŁOS KARMELU 04 2 0 0 8

14

– pisze – nie jest niczym innym jak prawdziwym rajem, w którym, jak Pan mówi, z radością przebywa” (T I, 1, 1). Szukając dalej, otrzymuje inspirację w postaci metafory: „Przedstawiła mi się dusza nasza jako twierdza cała z jednego diamentu albo na wskroś przejrzystego kryształu, podzielona na wiele rozmaitych komnat, podobnie jak i w niebie mieszkań jest wiele” (tamże). Po zakończeniu dzieła jeszcze dorzuca jakiś szczegół co do wewnętrznej struktury zamku: „Chociaż w opisie tej twierdzy mówiłam o siedmiu tylko mieszkaniach, każde z nich jednak składa się z wielu komnat, na górze i na dole, i po bokach, z wdzięcznymi ogrodami, wodotryskami, klombami, gajami i takim mnóstwem wszelkiego rodzaju rzeczy rozkosznych, że na widok ich chciałybyście rozpłynąć się w uwielbieniach tego Boga wielkiego, który te cuda stworzył na wyobrażenie i podobieństwo swoje” (T, zak., 3). Zamiarem wielkiej Mistrzyni życia duchowego jest prowadzić czytelnika przez poszczególne mieszkania wewnętrznej twierdzy aż do komnaty centralnej, w której przebywa Oblubieniec. Na samym początku tej przygody skupia się ona na potrzebie poznania siebie: „Objaśnia… jak wiele na tym zależy, byśmy znali tę godność naszą i umieli cenić łaski, jakie otrzymujemy od Boga” (T I, 1, tytuł). Mieszkanie pierwsze księgi „Twierdzy” stanowią

dwa rozdziały: jeden mówi o wspaniałości duszy w stanie łaski uświęcającej, drugi o jej brzydocie w stanie grzechu śmiertelnego. Ten zabieg pedagogiczny wydaje się bardzo trafny, nie mówiąc już o jego sugestywności. Z jednej strony wierzący może uzmysłowić sobie wspaniałości własnego serca; z drugiej pokazana mu jest brzydota grzechu. W tej sytuacji powinien zatęsknić za zbliżeniem się do tego piękna, pozwolić się zaprosić do własnego wnętrza i wyruszyć w tę „szczęśliwą przygodę”, jak ją nazywa św. Jan od Krzyża. Światło bijące od komnaty centralnej dosięga już pierwszego mieszkania, chociaż w nim jeszcze jest słabe. Za to wejście do niego wydaje się rzeczą najprostszą pod słońcem. Oto wielka Mistrzyni modlitwy wskazuje na klucz do zamku. Ma do niego dostęp każdy chrześcijanin dobrej woli. Tym kluczem jest modlitwa. Tyle. Nie mówi, jak wzniosła, jaki jej rodzaj i długość. Po prostu modlitwa. Zaczynając modlić się, z natury rzeczy przekraczamy bramę twierdzy własnej duszy. Naprawdę trzeba użyć wszelkich możliwych sposobów, by człowieka zachęcić do tej wędrówki, bo na początku droga świętości jawi się jako usłana samymi trudnościami, a nie wydaje się przy tym zbyt interesująca. Inaczej wygląda z perspektywy tego, kto dotarł do jej kresu. Bardzo są nam dzisiaj potrzebni wielcy mistrzo-


Słowo

miecz obosieczny

Chciałbym abyśmy zatrzymali się nad „słowem”. Słowo tak różnie jest przeżywane, interpretowane, przez jednych przyjmowane, przez innych nieprzyjmowane (odrzucane i przez wielu niezrozumiane). Z jakimi postawami spotykasz się wobec słowa, słowa, które jest przecież podstawowym narzędziem twojej pracy? Muszę powiedzieć, że słowo jest nie tylko narzędziem mojej pracy, więcej – sam jestem słowem, jak i ty, i każdy inny. Wszystko jest słowem, które mówi... Co to znaczy, że wszystko jest słowem? To znaczy, że przemawiasz całym sobą. Mówi twoja twarz, oczy, mimika, mówią ręce, mówi cała osoba wraz z jej gestami. Słowem staje się również ubranie, które dobierasz według kryteriów i upodobań wewnętrznych. Nie pójdziesz w pierwszym lepszym łachmanie, w jednym bucie brązowym a drugim białym, lecz w czymś, co będzie pasować do ciebie i do danej okoliczności. Dlaczego? Bo chcesz przemówić, chcesz tworzyć harmonię. To człowiek wybiera, co chce powiedzieć i w jaki sposób chce powiedzieć. W przypadku kobiety krótka, delikatna sukienka to nie to samo co długi i gruby habit zakonny. Jedno i drugie będzie coś komunikować, odpychać, przyciągać, prowokować...

GŁOS KARMELU 04 2 0 0 8

22

Zatem każdy gest-słowo „coś” komunikuje? No właśnie, wszystko coś mówi. Kiedy ktoś do mnie przychodzi w celu głębszego poznania siebie, bacznie go obserwuję, słuchając słów i tego, co jest między słowami. Interesuje mnie wszystko, od pierwszego kontaktu do pożegnania. Patrzę, jak osoba jest ubrana, jak chodzi, co wyraża jej twarz, oczy, gesty, postawa całego ciała, czy siada blisko, czy daleko, jakich słów używa i w jakim tonie je wypowiada. Czy jest świadoma swoich zachowań, czy też nie. Wydaje mi się, że na co dzień nikogo tak dokładnie nie obserwujemy. Częściej zwracamy uwagę na słowa, po to by dać właściwą odpowiedź. Nie do końca. Mam odczucie, że właśnie bardzo uważnie obserwujemy, tylko nie zawsze robimy to świadomie, bo też nie jest to długi proces, ale wystarczy jeden krótki moment i już mamy ocenę. Podam prosty przykład osoby, z którą chcemy załatwić ważną i delikatną sprawę. Najpierw tę osobę obserwujemy, w jakim jest nastroju, czy rysuje się na jej twarzy pokój, czy też napięcie, jaki ma humor. Trudno podejmować rozmowę o ważnych i delikatnych sprawach z osobą niespokojną, napiętą, zabieganą, nawet jeśli ta osoba słowami wyrażałaby gotowość do dialogu. Będziemy skłonni ufać bardziej naszym odczuciom, niż słowom zachęty do dialogu wypowiadanym przez drugiego, który nie stwarza odpowiednich warunków. Bo chociaż słowa byłyby ciepłe, to ważniejsze jest to, co mówi nam o drugim i o jego nie-

werbalnym nastawieniu nasze serce. Moje spontaniczne odczucia są bardziej prawdziwe. Przemawiają do nas szybciej i trwają w nas znacznie dłużej niż słowa, które nie płyną prosto z serca. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o braku harmonii między tym co w sercu, a tym co na ustach? Mogę powiedzieć, że słowa, które nie rodzą się w wewnętrznym pokoju i pełnym otwarciu na drugą osobę, czy też nie wypływają z serca, są puste. Nie są nośnikiem treści, sensu i nie porywają. Nie prowadzą do spotkania, przemiany i do głębszej prawdy, a zatem do wewnętrznej wolności. W sytuacjach niejasności, czy też braku przejrzystości, osoba męczy się ze sobą i męczy słuchacza, gdyż co innego komunikuje słowami, a co innego swoją twarzą, postawą ciała. Może mówić o swoim życiu duchowym, jednakowoż odczuwamy, że czegoś nam brakuje, że nie ma tam zapału, dynamizmu, czegoś co by nas rozpalało, co kolorowałoby nasze spotkanie. W takich momentach osoba, jeśli nie jest czytelną dla siebie samej, z reguły coś tłumi, świadomie lub nieświadomie, i wtedy nie jest też czytelną dla słuchacza. I to właśnie wprowadza zamęt i potrzebę wyjaśnień. To znaczy, że ty odczuwasz dysharmonię, jaka jest między wami, czy też w rozmówcy? Naturalnie. Będę odczuwał, że w drugiej osobie jest coś nie tak, bo to będzie rodzić zamęt w moich uczuciach i wte-


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.