GŁOS KARMELU NR 26 - Świętość i grzeszność Kościoła (26) 2/2009

Page 1

• Wstęp Świętość i grzeszność Kościoła Wierzę w Kościół Święty

3 4

• Z Biblią w dzień i w nocy Nie wiem, co z wami począć (Ga 4,20)

7

• Duchowa tradycja Karmelu A pustynia zakwitła…

10

Nadzieja dla ludzkiej nędzy

14

Światło jedności

16

• Kultura Ducha Błogosławiona wina

18

• Spotkanie Rozmowa o Kościele

21

• Szkoła modlitwy Pierwsze kroki w modlitwie…

24

• Życie liturgiczne Kościoła Dziękczynienie i uświęcenie

26

• Ikony Ofiarne zwierzę

28

• Lektura Antologia mistyki polskiej Greckie spotkania ze św. Pawłem

13 30

• Karmel i młodzi Kiedy mówię „Wierzę w Boga”, wierzę w Kościół (1)

32

• Misje Święty i grzeszny Kościół w Burundi

34

• Królowa Karmelu Dziewica zjednoczona z Bogiem św. Jana od Krzyża

36

• W sercu Kościoła Jej świętość dojrzała…

38

Strażnicy wiary w godzinie próby

40

R edakcja: Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Bartłomiej Kolankiewicz OCD Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Albert Wach OCD Jerzy Zieliński OCD Krzysztof Żywczyński OCD W spółpracują: Piotr Hensel OCD Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Marian Zawada OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków tel. kom: 667 658 780 www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Chucherko tel. (012) 416 85 00, (012) 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl K orekta: Agnieszka Stankiewicz, Katarzyna Dudek O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz

• Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone Teoria potrzasku

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 2 (26) Marzec-Kwiecień 2009 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz.

43

D ruk: Colonel – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji.

GŁOS KARMELU 02 2 0 0 9

2

Fot. na okładce: K. Haase


Świętość i grzeszność

Kościoła

K K

ościół posiada obecnie wielu doradców. Autorytety, media wszelakiej maści i ci, którzy nazywają się „katolikami, ale”, starają się wskazać odpowiedni kierunek, przekonują o skostnieniu i konieczności dostosowania się do ducha czasu. Nie można oczywiście odmówić przynajmniej niektórym szczerych i dobrych intencji. „Problem” Kościoła polega jednak na tym, że musi dostosować się do nie do ducha czasów, lecz do Ducha Świętego, bo – jak mówi św. Augustyn – „czym dusza w naszym ciele, tym Duch Święty w ciele Chrystusowym, czyli Kościele”. Faktem jest oczywiście, iż Kościół możemy nazwać grzesznym, musimy jednak pamiętać, że byłby „bez skazy i zmarszczki” pod jednym tylko warunkiem: gdyby nie było nas. Erazm z Rotterdamu upomniał Lutra słowami: „Znoszę zatem Kościół, mając nadzieję, że stanie się lepszy, albowiem także on musi znosić mnie, mając nadzieję, że ja stanę się lepszy”. Obecny numer naszego pisma postanowiliśmy zatytułować „Świętość i grzeszność Kościoła” nie po to, by stanąć w kolejce doradców, lecz by zapytać o naszą miłość do Kościoła, zapytać, czy potrafimy kochać Kościół, który Chrystus ukochał. Czy potrafimy go kochać takim, jaki jest – pięknym świętością Boga i ułomnym moją ułomnością? Czy potrafimy utożsamić się z Kościołem, zaufać temu, który niczym okręt pośród burz zmierza cierpliwie i spokojnie do portu? Pytania te wydadzą się zbyt proste i naiwne jedynie dla tych, którzy Kościół traktują jak instytucję kształtującą moralność wiernych. Jest to rzeczywistość o wiele głębsza. Szukanie Kościoła w książkach, na bazie intelektualnych wywodów i administracyjnych reform może być ryzykowne. Kościoła trzeba szukać w duszach, gdyż dopiero tam mamy szansę odkryć jego prawdziwą tajemnicę. „Kiedy ludzie pytają mnie – wspomina Chesterton – «Czemu został pan członkiem Kościoła rzymsko-katolickiego?», pierwszą zasadniczą, choć niepełną odpowiedzią jest: Po to, żeby się pozbyć moich grzechów. Katolicyzm to jedyna religia, która ośmieliła się zejść ze mną w otchłanie mnie samego”. Chrystus umiłował Kościół. A ty? Redakcja


Wierzę

w Kościół Święty

Długo musiał człowiek czekać na wejście Słowa i wraz z Nim Kościoła Świętego w dzieje ludzkości. Dopiero od dwóch tysięcy lat cieszymy się obecnością Ciała Mistycznego w historii człowieka. Tymczasem fenomen religii zaistniał na globie ziemskim wraz z człowiekiem. Zapytajmy na wstępie, czy w takim razie Kościół Święty jest religią i czy religię głosi?

GŁOS KARMELU 02 2 0 0 9

4

M M

ożna zbudować hipotezę powstania życia. Nie posiadamy jednak do dziś hipotezy, która odpowiadałaby zadowalająco na pytanie, w jaki sposób w toku rozwoju życia pojawiła się świadomość. Skok dialektyczny, tak bardzo modny w marksizmie, nie tłumaczy pojawienia się świadomości. Rzetelny człowiek nauki tej hipotezy nie przyjmuje, trzeba bowiem zapytać, na jakiej to zasadzie na pewnym etapie rozwojowym ilość przechodzi w jakość. Fakt pojawienia się świadomości dokonał się tylko raz i nie powtórzył się dotychczas w żadnym gatunku. Ogromne nakłady finansowe wyłożone na badania, mające prowadzić do tego, aby małpa przemówiła, opanowała język twierdzeń, co więcej – aby stała się świadoma sensu swego istnienia i sięgnęła poza doświadczenia zmysłowe, nie przyniosły żadnego efektu. Analogicznie ma się sprawa z religijnością. Nie potrafimy wskazać historycznego momentu pojawienia się religijnych fenomenów na globie ziemskim. Stwierdzamy, że nie występują one w środowisku ssaków. To, że człowiek paleolitu był religijny, nie podlega dziś żadnej dyskusji. Najbardziej racjonalna odpowiedź to stwierdzenie, że religia pojawiła się na globie ziemskim wraz ze świadomością, a to oznacza: wraz z bytem, który jest świadom swego istnienia; takim zaś bytem jest tylko człowiek. Człowiek nie widział racji swego istnienia ani w sobie samym, ani w środowisku przyrody. Zarówno świadomość, jak i religijność należą do istotnych czynników ludzkiej natury, stanowią jej istotę. Tylko człowiek, dzięki zdolności do symbolizowania, zamienia środowisko przyrody w świat kultury. Człowiek jest nieosiągalny inaczej jak tylko poprzez kulturę, aczkolwiek nie kulturze zawdzięcza swoje człowieczeństwo. Homo naturalis nie istnieje. Nauka takiego człowieka nie zna. Kultura bez religii nie istnieje, ale i religia bez kultury nie ma racji bytu i dlatego Homo a-religiosus nie istnieje. Trzeba się dziwić teologom, którzy swoimi koncepcjami wyprodukowanymi przy zielonym biurku polemizują z tezami empirycznie udowodnionymi. Ponieważ człowiek jest z natury swej religijny, innymi słowy: posiada religijną naturę, dlatego czuje się źle, zamknięty w środowisku wewnętrznym


| Duchowa tradycja Karmelu

A pustynia zakwitła… C Wszyscy znamy na pamięć stwierdzenie ostatniego Soboru ekumenicznego o powszechnym powołaniu do świętości. Jednak czterdzieści lat po zakończeniu soborowych obrad apel, przypomnienie Kościoła, nie ma chyba znaczącego wpływu na styl myślenia większości chrześcijan.

GŁOS KARMELU 02 2 0 0 9 fot. C. Reza

10

hociaż zdecydowanie twierdzimy, że odeszliśmy od epoki, w której świętość była domeną klasztornych krużganków, to jednak nadal świadome dążenie do niej nie weszło na stałe pod nasze katolickie strzechy. Jeśli zaszła jakaś zmiana, to jedynie taka, że w międzyczasie owo dążenie z wielką kulturą zostało wyproszone także z klasztornych murów. Problem tego stanu rzeczy z całą pewnością tkwi w niepełnym rozumieniu istoty powołania do świętości. Wielu z nas, mimo że ochrzczonych, z jakimś dziwnym uporem dąży do doskonałości rodem z epoki pogańskiej, ignorując całkowicie nowość Ewangelii i Chrystusowego przesłania. W konsekwencji, budując gmach świętości na swoich wyczynach, w opar-

ciu o swoje własne dokonania w dziedzinie postów, modlitwy, czuwań, milczenia itp., do niczego nie doprowadzamy. Zabrakło w tym wszystkim zaczynu Ewangelii – miłości trynitarnej, agape, przyniesionej na ziemię przez Jezusa Chrystusa. Dążenie do doskonałości bardziej pogańskiej aniżeli chrześcijańskiej wynika między innymi z naszego dualistycznego pojmowania świata: zły – dobry, chrześcijanin – żyd, TVN-owiec – moherowy beret, wróg – przyjaciel. W wyniku takiego pojmowania rzeczywistości drugi człowiek staje się poważnym zagrożeniem dla mojej świętości, burzy mój spokój, moją modlitwę, mój precyzyjnie ułożony program dnia. Dopiero przejście do optyki trynitarnej sprawia, że drugi człowiek staje się


| Kultura Ducha

fot. dystrybucja filmu

Błogosławiona wina Paweł Łungin, reżyser filmu Wyspa (2006), zadebiutował obrazem Taxi blues zapewniając sobie miejsce wśród najbardziej popularnych reżyserów rosyjskich. Tak jak w swoich innych filmach (poza Taxi blues i Wyspą jest autorem także takich obrazów jak Luna Park, Linia życia, Ślub po rosyjsku czy Oligarcha), tak i tutaj daje on wyraz swoim wschodnim korzeniom.

P

rzyzwyczajony do efektów specjalnych widz może poczuć się rozczarowany. Oszczędne są tu dialogi. Nie znajdzie on też w Wyspie ani wyrazistych aktorów, ani też dramatycznych zwrotów akcji. Może dlatego właśnie film Pawła Łungina – podejmujący niepopularny filmowo temat – nigdy nie trafił do polskich kin, gdzie obrazy o tematyce religijnej, a zwłaszcza pokazujące religijność niekatolicką, nie cieszą się popularnością. A przecież Wyspa podbiła serca publiczności i w Rosji i na Zachodzie. Stało się tak, ponieważ jest to naprawdę piękne i dobre kino. Głównego bohatera filmu – wówczas kilkunastoletniego – poznajemy podczas II wojny światowej, dokładnie w roku 1942. Jest on palaczem na statku transportującym węgiel. Anatolij to młodzieniec o słabowitym zdrowiu. Jak się okaże niemoc dotyka jednak nie tylko jego ciała. W obliczu groźby śmierci Anatolij daje wyraz ludzkiej małości. Bohater błaga, wręcz skomle o litość, chętnie wydaje swojego przełożonego, a w końcu – popychany zapewnieniem Niemców o możliwości uratowania w ten sposób swego życia – strzela do dowódcy. Dla widza nie

GŁOS KARMELU 02 04 2 0 0 9

18

ma większego znaczenia fakt, że broń wypala niemal sama. I tak czujemy do niego odrazę. Nie tłumaczy go w naszych oczach nic – ani młody wiek, ani strach przed śmiercią. Wszystko odbywa się w ciemności. Dla widza jest niemal pewnym fakt, że taka sama ciemność panuje w tym momencie w duszy bohatera. Natychmiast po dokonaniu czynu Niemcy odpływają, a statek zostaje wysadzony w powietrze, mając pochować na zawsze tchórzliwego Anatolija. Tymczasem bohater zostaje uratowany przez mieszkających w monastyrze na pobliskim brzegu prawosławnych mnichów. Następnie widz zostaje przeniesiony w czasie. Jest rok 1976. Anatolij i dziś jest palaczem. Tym razem jednak utrzymuje ogień ogrzewający monastyr braci. Wykorzystuje do tego węgiel z wraku wysadzonego przez Niemców statku, świadka swojej winy. Mozolne wydobywanie węgla, pchanie taczki i doglądanie ognia – oto jego codzienność pełna pracy i trudu. Pełna również poczucia winy i chęci pokuty. Anatolij – choć przeżył – czuje się na wpół martwy. Wypowiada słowa: „Nie umiem żyć i nie mogę umrzeć”. Bohater

nie obnosi się jednak ze swoim cierpieniem (przez braci jest wręcz nazywany żartownisiem). Ma natomiast swoją wyspę, na która się udaje i która jedyna jest świadkiem jego bólu. To tutaj rozmawia o swojej winie z Bogiem i zmarłym kapitanem. Prosi o miłosierdzie nad nim i sobą. Tutaj daje wyraz swojemu cierpieniu, które stało się jego codziennością. Przyjmuje ono niekiedy wymiar bardzo fizyczny. Bohater krzyczy i miota się. Innym razem – leży krzyżem na pokrytej śniegiem twardej ziemi, czy siedzi w milczeniu. To na wyspie – symbolizującej samotność, ale też centrum duchowe – patrzy w swoje wnętrze, dostrzegając w nim obraz dawnej i codziennej winy. I wciąż powtarza słowa Jezusowej modlitwy: „Panie, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”. Modlitwa ta towarzyszy mu zresztą nie tylko na wyspie, także podczas pracy, w każdym momencie dnia, stapiając się w końcu z jego oddechem. Samotność staje się stanem pożądanym przez bohatera. Anatolij mieszka na stercie węgla w kotłowni, konsekwentnie odrzucając propozycje przeniesienia się do domu zamieszkiwanego przez mnichów. Swoje cierpienie przeżywa w samotności, unikając wręcz swych współbraci. Niechętnie bierze nawet udział we wspólnotowej modlitwie, czym się im naraża. Jego pobożność przybiera formy, z którymi oni nie mogą się zgodzić – czasem głośno śpiewa, bywa że – zdawałoby się bez powodu – bije w dzwony. W końcu jest nawet nazwany „mruczącym bratem zakonnym”. Pobożność Anatolija wymyka się powszechnemu rozumieniu, a jego sposób bycia jest dla współbraci trudny do przyjęcia. Tymczasem wzrasta popularność Anatolija. Ludzie – przywodzeni pragnieniem cudów, czy chcący poznać sens przeszłości lub tajniki przyszłości – napływają do ojca Anatolija zewsząd, łamiąc ukochaną przez niego samotność. Uderza oschłość i gwałtowność, z jaką ten człowiek uznany za świętego traktuje osoby, które do niego przychodzą. Jest wobec nich surowy. Przybywają oni bowiem po pomoc, jednocześnie jednak jakby nie chcąc jej uzyskać, bo wiąże się to z rezygnacją z przyzwyczajeń, czasem z wysiłkiem, czy utratą dotychczasowego życia. Ich zachowanie budzi w ojcu Anatoliju gniew i nie będzie on szczędził


| Szkoła modlitwy

Pierwsze kroki w modlitwie

fot. G. Otero

czyli trud poznawania siebie i trwania pomimo przeciwności (Księga życia 11-13)

T „T

en, kto rozpoczyna, musi zdać sobie sprawę, że na ziemi bardzo jałowej, na której rośnie wiele chwastów, zaczyna zakładać ogród, po to, aby Pan się w nim rozkoszował. Jego Majestat wyrywa złe zielska i musi zasadzić dobre” (Ż 11, 6). Uświadomienie sobie pewnych spraw jest początkiem drogi modlitwy. Kiedy pragniemy na serio rozpocząć drogę modlitwy, musimy uświadomić sobie, kim jesteśmy, poznać rzeczywistość samego siebie. Jak długo ma to trwać? Tyle, ile trzeba

GŁOS KARMELU 02 2 0 0 9

24

– powie św. Teresa. To poznawanie siebie pozostanie aktualne przez całe życie, nawet kiedy osoba dochodzi do szczytów doskonałości. Rzeczywistość człowieka zawsze dotyka rzeczywistości samego Boga, dlatego nigdy dosyć tego wspaniałego ćwiczenia, jakim jest pokorne badanie własnego wnętrza i tego, co się w nim dokonuje. Kiedy posiadamy choć trochę świadomości samych siebie, możemy rozpoczynać doświadczenie modlitwy wewnętrznej.

Dlatego też Teresa mówi, że rozpoczynając tę drogę, trzeba dużo pracować i pozwolić, aby Bóg dokonywał swego dzieła: „A zatem zdajmy sobie sprawę, że to już jest zrobione, gdy dusza zdeterminuje się do praktykowania modlitwy i już zacznie to stosować. I z pomocą Boga mamy starać się, jako dobrzy ogrodnicy, aby te rośliny wzrastały i dokładać starań o dopieszczanie ich, aby się nie zmarnowały” (Ż 11, 6). Kiedy człowiek zdaje sobie sprawę ze swej rzeczywistości, z prawdy o sobie, wchodzi w głąb, aby poszukiwać Boga. Teresa posługuje się bardzo prostą pedagogią, która opisuje modlitwę jako proces, od bolesnych i trudnych początków, ze względu na trudności związane z wejściem na drogę interioryzacji i komunikacji z Bogiem, aż do radowania się Tym, który – jak powie Teresa – „nie męczy się dawaniem siebie”. Święta pragnie, abyśmy odkryli, że głównymi bohaterami tej duchowej wyprawy są: człowiek ze swoją dyspozycyjnością i otwartością oraz Bóg z darmową miłością i przyjaźnią, które zawsze Mu towarzyszą. Aby utrzymać nasz ogród (czyli życie) kwitnącym (poprzez cnoty) dla Boga, koniecznym jest podlewać go nieustannie (modlitwą). Ponieważ początki modlitwy są trudne, doświadczenie to wymaga cierpliwości, bo bywa, że nie odczuwa się nic; wydaje się, że nic nie posuwa się do przodu; przychodzi pokusa poddania się rozczarowaniu i pokusa porzucenia modlitwy. O tym tyglu oschłości Teresa mówi: TO NORMALNE! Opisuje też możliwe przeżycia na tym etapie:  „przez wiele dni nie ma tu niczego, jak tylko posucha i niesmak, i brak upodobania” (Ż 11, 10);  „taka niechęć do czerpania wody, że jeśli [człowiek] nie przypominałby sobie, że w ten sposób sprawia przyjemność Panu i służy Mu w ogrodzie [...], zostawiłby to wszystko” (Ż 11, 10);  „zdarzy się, że [człowiek] nie będzie w stanie podnieść do tego rąk, ani nie zdoła utrzymać choćby jednej dobrej myśli, albowiem to pracowanie rozumem należy rozumieć jako owo czerpanie wody ze studni” (Ż 11, 10).


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.