GŁOS KARMELU NR 29 - Sól ziemi (29) 5/2009

Page 1

• Wstęp Sól ziemi

3

Moc słabości

4

Udaję się do was

6

• Z Biblią w dzień i w nocy Wierność, która boli

8

• Duchowa tradycja Karmelu Nadzwyczajna codzienność

11

Masz być zwierciadłem Jezusa dla drugich

14

Jan od Krzyża przewodnikiem duchowym 16

• Kultura Ducha O innych, lepszych rejonach naszego życia

18

• Spotkanie Spotkanie przemienia

20

• Lektura Dzieła zebrane Jana Pawła II

23

Kościół w świecie współczesnym

35

• Szkoła modlitwy Niebiańskie szaleństwo

24

• Życie liturgiczne Kościoła Modlitwa Eucharystyczna. Słowa ustanowienia Eucharystii

26

• Karmel i młodzi Młodość jest darem

28

• Misje Abantu basanzwe – zwykli ludzie

30

• Ikony Przejrzystość przesłania

32

• Królowa Karmelu

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 5 (29) Wrzesień – Październik 2009 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz. R edakcja: Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Bartłomiej Kolankiewicz OCD Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Artur Rychta OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD W spółpracują: Piotr Hensel OCD Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Albert Wach OCD Marian Zawada OCD Krzysztof Żywczyński OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków tel. kom: 667 658 780 www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Chucherko tel. (012) 416 85 00, (012) 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl

36

K orekta: Katarzyna Dudek, s. Szymona Panicz KDzJ

Szkoda tej szansy

38

O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz

Święty Rycerz

40

Zwierciadło Boga w. Teresy Benedykty od Krzyża

• W sercu Kościoła

• Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone Glosa diamentowa

D ruk: Colonel – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych

43 Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji.

GŁOS KARMELU 05 2 0 0 9

2

Fot. na okładce: photos.com©/montaż P. Matyjewicz


Sólziemi J J

edną z zasadniczych funkcji soli jest oczywiście przyprawianie pożywienia, dodawanie mu smaku. Ma to nam przypominać, że przez chrzest cała nasza istota została głęboko przemieniona, ponieważ została „przyprawiona” nowym życiem pochodzącym od Chrystusa. Święty Paweł w Liście do Rzymian zachęca, by człowiek wierzący swój sposób myślenia opierał na Bożym myśleniu: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe” (Rz 12, 2). Chrześcijanin to człowiek, który myśli myślami Jezusa i wybiera w codzienności to co Jezusowe odrzucając to, co z Jezusem nie ma nic wspólnego. Często słychać, także z kościelnych ambon, że być solą to znaczy dawać dobry przykład. Rzeczywiście jest to niezwykle ważny moment życia chrześcijanina. Świadectwo własnego życia, szczególnie gdy się jest rodzicem lub gdy się jest kimś „na świeczniku” jest bardzo ważne. Niesie jednak w sobie niebezpieczeństwo postępowania na pokaz, można wręcz popisywać się swoją dobrocią. Tymczasem metafora soli sprowadza nas głębiej, do naszego serca. Co to znaczy być solą? To najpierw znaczy być wiernym Jezusowi w sercu, nawet jeśli ludzie nie zauważą spektakularnych zachować i nie wywołamy swoim życiem zachwytów. Jeżeli jesteśmy wierni Temu, który nadaje smaku naszemu życiu, coś naprawdę się zmienia wśród ludzi gdzie my żyjemy. Naprawdę i głęboko coś się zmienia. Dzięki tej pokornej i niezauważalnej gołym okiem wierności pojawia się świeży powiew Ewangelii, który ożywia także nasze otoczenie. Wówczas nie przez zewnętrzne zachowanie, ale gdzieś na głębszym poziomie ludzie stają się uczestnikami Bożego życia, które czerpią z naszej wierności, z naszego życia w Bogu. Będziesz błogosławieństwem dla narodów, w tobie będą błogosławione narody – takie było przeznaczenie Izraela. Skoro my jesteśmy duchowym Izraelem, to to samo odnosi się do życia Kościoła i konkretnie do mojego życia. Już czas, abyśmy to co jest zwietrzałe w naszym życiu, odświeżyli u stóp Jezusa, abyśmy żyli tożsamością Jezusa, który jest w nas.

fot. stock.xchng

Redakcja


P P

o prostu w zwyczajnej codzienności, stając się Kimś, kto jako Bóg jednoczy się z każdym mieszkańcem świata w jakimkolwiek okresie historii. Podczas publicznej działalności nauczał, że Jego uczniowie mają być solą ziemi. Jak możemy zinterpretować to Chrystusowe wezwanie?

Przedziwne jest działanie Boga w historii świata. Przychodząc na ziemię jako człowiek, ogołocił siebie ze splendoru własnej, niepojętej Boskości. Zamieszkał między nami w niewielkim mieście na rubieżach ówczesnego rzymskiego imperium. Żył pod jednym dachem z ubogimi robotnikami – bo kim byli Maryja i Józef, jeśli nie pracownikami fizycznymi? Pod koniec życia wystąpił z orędziem Ewangelii, wychodząc z cienia ukrycia, ale większość egzystencji na ziemi spędził w skrytości i milczeniu.

Moc słabości Chrześcijanie – ambasadorzy pokoju Myślę, że głównym wątkiem pozwalającym właściwie odczytać sens zaproszenia do bycia „solą ziemi” jest uznanie przez nas samych faktu, iż jesteśmy ludem ukrytym, żyjącym jak Jezus w Nazarecie zwyczajnym, prostym, codziennym życiem. Jednocześnie to zwyczajne życie ma być czymś niezwykłym i wyjątkowym. Jako chrześcijanie mamy bowiem wnosić w życie świata nadzieję poprzez ciszę modlitwy, uczynki miłosierdzia, solidarność z najuboższymi, codzienną, zwykłą świętość „małej drogi” dzieci Bożych. Naszą prawdziwą wielkością ma być słabość środków, jakimi posługujemy się, pragnąc ratować świat przed unicestwieniem. Żyjemy bowiem w świecie, który wbrew optymistycznym opiniom po wydarzeniach 1989 roku wciąż jest naznaczony – o czym z kolei przypomniał Sobór Watykański II – napięciem, rozdarciem i trwogą o przyszłość. Pokój na ziemi jest nieustannie zagrożony. Nie ma też na niej jedności. Ludzie wzajemnie tworzą między sobą bariery niezrozumienia, wrogości i nienawiści. Dlatego obowiązkiem ucznia Chrystusa jest to, by poprzez swoją osobistą świętość wnosić w ten podzielony i skonfliktowany świat pokój i miłosierdzie. Jesteśmy być może

GŁOS KARMELU 05 2 0 0 9

4

Głównym wątkiem pozwalającym właściwie odczytać sens zaproszenia do bycia „solą ziemi” jest uznanie przez nas samych faktu, iż jesteśmy ludem ukrytym, żyjącym jak Jezus w Nazarecie zwyczajnym, prostym, codziennym życiem. Jednocześnie to zwyczajne życie ma być czymś niezwykłym i wyjątkowym. Jako chrześcijanie mamy bowiem wnosić w życie świata nadzieję poprzez ciszę modlitwy, uczynki miłosierdzia, solidarność z najuboższymi, codzienną, zwykłą świętość „małej drogi” dzieci Bożych.


Duchowa tradycja Karmelu | 

Nadzwyczajna

codzienność Błogosławieni państwo Martin

Odkrywanie powołania Ludwik i Zelia –­ bohaterowie naszego spotkania –­ jako młodzi ludzie i zwyczajni chrześcijanie przeżywają, każdy na swój sposób, trudny proces szczerej konfrontacji osobistych pragnień z wolą Bożą. Odkrywają własne pragnienia i chcą je realizować. Nic bardziej zwyczajnego. A jednak… Nie pragnienie jest wykładnią w odkryciu powołania, ale wolna odpowiedź w pragnieniu na wolę Bożą. Młodzieniec uwielbiający podróże i poznawanie nieznanego odkrywa klasz-

Realizowanie powołania to nie tyle realizowanie swoich pragnień, ile pójście za odkrytą w wolności wolą Bożą.

fot. P. Hensel OCD

Pewna siostra zakonna do prostej kobiety, która właśnie urodziła dziewiąte dziecko, zwróciła się z nieukrywanym poczuciem wyższości: „Ach, ty to tylko rodzisz i rodzisz”. Burundyjska analfabetka odparowała: „A ty nie znasz tej rozkoszy”. Kobieta znała godność i rozkosz swego macierzyńskiego powołania i nie dała się zwieść. Siostra zaś nie potrafiła dostrzec w tym, co wydawałoby się takie zwyczajne, rozkoszy nadzwyczajności.

tor, chyba najpiękniej położony w Europie, gdzie pragnie wstąpić i oddać życie Bogu. Klasztor Kanoników św. Augustyna na przełęczy św. Bernarda: na południe widok słynnej włoskiej doliny Aosty, po stronie szwajcarskiej równie znany kanton Valais, natomiast strona francuska to najwyższe partie Alp. Wydawałoby się może, że to tylko romantyczne zauroczenie miłośnika przyrody i przygód – ale chyba jednak coś więcej. Po rozmowie wstępnej z przeorem owego klasztoru młodzieniec dowiaduje się, że jego poziom znajomości łaciny nie wystarcza do rozpoczęcia formacji. Po powrocie do domu w północnej Francji Ludwik angażuje się z całego serca w realizację pragnienia. Opłaca drogie, jak na jego warunki finansowe, korepetycje z łaciny. Ślady faktur zachowały się w dokumentacji archiwalnej; były to znaczące sumy. Realizację swego pragnienia przypłaca nawet zdrowiem. Przeciwności naturalne, w których Ludwik odkrywa wolę Bożą, kierują go inną drogą. Angażuje się więc w doskonalenie swojej profesji i staje się ekspertem w swoim zegarmistrzowskim fachu. Śladem pragnienia życia w samotności i ukryciu będzie później tzw. pawilon (dziś nazwalibyśmy go domkiem działkowym), gdzie Ludwik jako ojciec wielodzietnej rodziny lubi się od czasu do czasu ukryć i modlić w samotności. Również młodziutka Zelia odkrywa pragnienie pójścia za głosem powołania zakonnego. Odpowiedzią jest tajemnicza odmowa ze strony przełożonej bez podania argumentów. Z pewnością nie chodziło o posag, bo na to rodzina była już przygotowana. Po prostu usłyszała, że „nie jest to droga dla niej”. Pokornie przyjmuje to w duchu wiary. Nie buntuje się, ale ze

11


Jan od Krzyża

przewodnikiem duchowym

GŁOS KARMELU 05 2 0 0 9

16

Kierownictwo duchowe w tradycji karmelitańskiej

Tak jak sakramenty, czytanie Pisma Świętego, modlitwa i nasze uczestnictwo w liturgii Kościoła są pomocne czy wręcz niezbędne w zjednoczeniu duszy z Bogiem, tak kierownictwo (czytaj: towarzyszenie) duchowe jest piękną praktyką powszechnie uznawaną już we wczesnej tradycji Kościoła. Kierownikiem duchowym był i jest Jezus Chrystus. Prowadził apostołów, uczniów i wielu innych. I nikt nie wie tak jak On, co oznacza odpowiedzialność i waga tego, że jest się dla duszy Światłem, że jest się jej towarzyszem, czyli kimś, kto pomaga, kto jest wyrozumiały, na którego pomoc i wsparcie zawsze można liczyć.

fot. J. Nawojowski OCD

Temat kierownictwa duchowego zdaje się być tematem poruszanym tylko w kręgu osób znajdujących się „blisko Kościoła”. Jest to jednak duchowe i formacyjne nieporozumienie. W rozwoju życia duchowego czymś istotnym jest „posiadanie” kierownika – kogoś, kto będzie prowadził naszą duszę. Tak samo ma się rzecz w formacji: kierownictwo pomoże dobrze wykorzystać jej bogactwo i pozwoli uniknąć niepotrzebnych błędów.

Jezus Chrystus kierownikiem duchowym

O kierownictwo duchowe bardzo troszczyła się Teresa z Awili. Szukała w tej dziedzinie nie tyle ludzi pobożnych, co mądrych. Wiedziała, że diabeł jest przebiegły, dlatego mądrość jest ogromnie ważna. Ideałem był dla niej kapłan i mądry, i pobożny. Jan od Krzyża jest przez wielu autorów określany mianem przewodnika i mistrza. Są to jak najbardziej słuszne tytuły. Mistrz duchowy to ten, kto jest zanurzony w Bogu, kto sam daje się prowadzić natchnieniom Ducha Świętego. Poznał tajemnice Bożych dróg i jest zdolny prowadzić nimi innych tak, by spotkali Jezusa w swoim życiu. Jan był mistrzem dla wielu. Istnieje kilka szkół co do sposobu kierowania duszami. Zapewne metodami najbardziej obecnymi w posłudze ojca Jana i w jego misji nauczycielskiej było mówienie i pisanie. Jako doskonały pedagog wiedział, że bardziej owocna jest metoda mówiona żywym głosem. Można wówczas nawiązać z człowiekiem osobową więź, spotkać się. W czasie spotkania można wsłuchać się w głos drugiej osoby i dotrzeć do tego, co w niej najgłębiej ukryte. Różnorodność osób korzystających z jego posługi była ogromna: zakonnice i zakonnicy, ludzie prości, profesorowie uniwersyteccy, studenci, kapłani. Biorąc pod uwagę fakt, że każdy z wymienionych stanów posiada odrębną specyfikę, świadczy to o niesamowitym darze Bożym i wyczuciu, jakie charakteryzowały ojca Jana. Jako doświadczony mistrz wiedział, jakimi sposobami prowadzić człoFot. Kaplica w Duruelo (Hiszpania), pierwszego klasztoru Karmelitów Bosych, założonego przez św. Jana od Krzyża


| Szkoła modlitwy

R

Niebiańskie

fot. J. Zieliński OCD

azem ze św. Teresą od Jezusa chcemy przyjrzeć się drodze rozwoju duchowego. W naszym cyklu artykułów pochylamy się nad obrazem nawadniania ogrodu zaczerpniętym z Księgi życia św. Teresy. W obrazie tym ogród to dusza ludzka, rośliny i kwiaty to zalety i cnoty, które dojrzewają w duszy, ogrodnikiem i właścicielem ogrodu jest Chrystus Pan, a woda niezbędna dla życia i wzrostu kwiatów to łaska Boża. „Mówimy teraz o trzecim sposobie podlewania ogrodu za pomocą wody sprowadzonej ze strumienia” (Ż 16, 1). Tym sposobem do ogrodu sprowadza się ogromne ilości wody, a przy tym praca człowieka jest bardzo mała. W poprzednim artykule opisywaliśmy modlitwę odpocznienia. Dla tych, którzy żyją już według nauki Chrystusa i wytrwale wchodzą coraz głębiej w modlitwę, Bóg przygotowuje dary, które trudno nam sobie wyobrazić. To słodycz, której smakują święci. Początek tych darów i przygotowanie duszy do jeszcze większych to omawiana wcześniej modlitwa odpocznienia. Dla tego, kto jej doświadczył, wydawała się już wszystkim, co Bóg może dać człowiekowi – że już nic lepszego nie może go spotkać. Natomiast dla Teresy to tylko etap przejściowy do modlitwy, którą będziemy nazywać zjednoczeniem prostym. Wtedy Bóg jakby „przechodził”, a teraz staje się obecny! W pierwszym etapie zjednoczenia z Bogiem charakterystyczne jest zjednoczenie woli człowieka z wolą Boga. Zupełnie naturalne jest dla człowieka wierzącego, że gdy czegoś potrzebuje, prosi o to Boga. Na początku prosi się o to, czego samemu nie może się zdobyć. Np. gdy ktoś szuka pracy, to po kilku tygodniach prób w końcu zwraca się do Boga z prośbą. Gdy człowiek trochę w wierze i modlitwie postąpi, wie już, że dużo od Boga zależy, i od razu, zanim zacznie szukać pracy, prosi Boga o pomoc. Dopiero człowiek, który zna już trud wierności Bogu w modlitwie i doświadczył mocy Bożej, wie, że może zdać się na Boga, i będzie prosił, by znalazł pracę taką, jakiej pragnie dla niego Bóg. Jeżeli człowiek nadal będzie chciał zbliżyć się do Boga, to od momentu zjednoczenia prostego, czyli zjednoczenia woli człowieka z wolą Boga, taki człowiek już nie będzie prosił o nic innego, jak tylko o wypełnienie się woli Boga w jego życiu. Nie będzie już chciał spełniać własnej woli, ale będzie poszukiwał zamysłu Bożego, nawet jeśli miałoby to kosztować wiele wyrzeczenia i trudu. Tak radykalny zwrot nie jest zwykłym powierzeniem się Bogu, oddaniem się Jemu tak, jak to czynimy nieraz po przeczytaniu dobrej książki religijnej czy po dobrze odbytej spowiedzi i Mszy świętej. Jest to decyzja płynąca z najgłębszych

fot. photoXpress

R

szaleństwo GŁOS KARMELU 05 2 0 0 9

24


| Misje

Abantu basanzwe – zwykli ludzie

P P

ozdrawiam Was wszystkich gorąco z Rwandy, dziękując za Waszą modlitwę i każdy gest życzliwości. Szczególnie pragnę podziękować za pomoc w ostatnim projekcie rozbudowy naszego Domu Rekolekcyjnego, który realizuje się od stycznia, a o którym pisałem na łamach „Głosu Karmelu”. Robota wre między innymi dzięki Waszemu zaangażowaniu. Bóg zapłać. A oto kilka refleksji na temat, który nurtuje mnie od dłuższego czasu. Abantu basanzwe – „zwykli ludzie” – oto słowo, które od dłuższego czasu powraca w moich myślach. Z pewnością jest to echo przeżytej w ubiegłym roku pielgrzymki do Lisieux z okazji beatyfikacji rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Bardzo mocno doświadczyłem tam, czym

GŁOS KARMELU 05 2 0 0 9

30

jest zwykłość, a w niej ukryta niezwykłość. Niektórzy, szukając w wierze nadzwyczajności, nie dowierzają, że w zwykłości może ukryć się świętość – ale są też tacy, których zwyczajne życie jest tak głębokie, że aż nadzwyczajne. To właśnie rodzice Martin. Ludwik, mężczyzna z krwi i kości, i Zelia, kobieta dzielna. Zwyczajna codzienność rodzinnego życia z troskami i radościami może być przeżyta nadzwyczajnie, po prostu w sposób święty. Ta beatyfikacja była manifestacją nadzwyczajnej codzienności podniesionej do rangi świętości. Tu w Rwandzie i Burundi, gdzie teraz żyję i pracuję, prawda o głębokiej zwyczajności nie jest jeszcze jasna. To Kościół, gdzie można wciąż zauważyć wielką cześć dla osób oddanych Bogu – zakonników i księży. W autobusie zwalniane miejsce,

w kolejce przepuszczanie poza kolejnością – choć osobiście mnie to zawstydza, próbuję to zrozumieć i przyjąć, bo to gest dobrej woli. Ale jest za tą postawą i życzliwością ukryte drugie dno, które wydaje się szeptać: Jeśli chcesz być naprawdę blisko Boga, musisz iść do klasztoru albo seminarium... Być blisko Boga to nie być jak inni, zwyczajni.... Nie zapomnę wielkich oczu naszych kucharzy, dobrych chrześcijan i ojców rodzin, kiedy im powiedziałem, że ostatnio Papież ogłosił błogosławionymi zwykłych ludzi – rodziców wielodzietnej rodziny. Reakcją były szeroko otwarte czarne oczy i salwa śmiechu. Zbiło mnie to lekko z pantałyku, swoim łamanym kinyarwanda powtórzyłem: basanzwe, czyli „zwykli”. Kucharze mi nie uwierzyli, mówiąc, że to niemożliwe i że się pomyliłem. Musiałem szukać naszego dwumiesięcznika „Głos Karmelu”, by pokazać im zdjęcia. Zamilkli. Nie chcieli uwierzyć, że małżonkowie razem, we dwoje, zostali błogosławionymi. Nie chcieli przyjąć do wiadomości, że proste zajęcia dnia – praca, opieka nad dziećmi, wspólna rodzinna modlitwa – to droga świętości. Dla nich to zbyt zwykłe, by mogło być święte. Obaj kucharze to ojcowie wielodzietnych rodzin. Adrian wychowuje dziewięcioro, a Telesfor pięcioro. Mają piękne, oddane żony i pracę na misji. Adrian skończył trzy klasy podstawówki, teraz jest mistrzem kuchni „u ojców”. Telesfor ukończył dwie klasy szkoły zawodowej i też bryluje w kuchni i w warsztacie. Zna się na budowaniu, stolarce. Wybudował już niejeden katechumenat, gdzie poganie przygotowują się przez katechezy do przyjęcia chrztu. Ich żony zajmują się dziećmi, domem i polem. W ubiegłym tygodniu Adrianowi urodziło się dziewiąte dzieciątko. Tego dnia przed południem żona pracowała jeszcze w polu, ale uderzyła się motyką, co sprowokowało prawie natychmiastowy poród, niemalże na polu. Doniesiono ją do ich chatki i urodziła po południu. Podczas wieczornych modlitw słyszymy w klasztorze mocne stukanie do drzwi: to Adrian, lekko przestraszony, bo dziecko puchnie i żona słabo się czuje. Podjeżdżamy samochodem pod chatkę. Jedyne światło, jakie mogło oświetlić ścieżkę sąsiadom


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.