• Wstęp Jestem córką Kościoła
3
Szukająca i odnajdująca Boga
4
Kalendarium życia
7
• Z Biblią w dzień i w nocy Paweł i Teresa. Promieniowanie człowieczeństwa Kalendarium życia c.d.
8 11
• Duchowa tradycja Karmelu Dar dla Kościoła
12
Święta twardo chodząca po ziemi
15
Trudne wypowiedzi Teresy
16
Piękno kontemplacji
18
• Spotkanie Droga do diamentowej twierdzy duszy
22
• Szkoła modlitwy Nauka dla pysznych
26
• Kultura Ducha Przebite serce
28
• Życie liturgiczne Kościoła Modlitwa eucharystyczna. Aklamacja, anamneza i złożenie ofiary
30
• Karmel i młodzi Zakochać się w Bogu na nowo... Miłość ponad wszystko!
32
• Misje Doświadczyłam Kościoła
34
40
O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz
• Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone Początek przerażenia, czyli Boże Narodzenie
A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków tel. kom: 667 658 780 www.gloskarmelu.pl
K orekta: Katarzyna Dudek, Szymona Panicz KDzJ
• W sercu Kościoła Z kościelnej ławki
W spółpracują: Piotr Hensel OCD Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Albert Wach OCD Marian Zawada OCD Krzysztof Żywczyński OCD
38
36
• Królowa Karmelu Święta Teresa od Jezusa o Matce Bożej
R edakcja: Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Bartłomiej Kolankiewicz OCD Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Artur Rychta OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD
P renumerata: Barbara Chucherko tel. 12 416 85 00, 12 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl Konto: Bank PEKAO S.A. nr 38 1240 2294 1111 0010 1138 4521
• Ikony Mistrzyni modlitwy
Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 6 (30) Listopad – Grudzień 2009 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz.
43
D ruk: Colonel – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji.
GŁOS KARMELU 06 2 0 0 9
2
Fot. na okładce: obraz św. Teresy od Jezusa z kaplicy sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Czernej
jestem córką
Kościoła
M M
iłość do Kościoła przenika zarówno modlitwy, jak i czyny św. Teresy od Jezusa. Pouczenia, które przekazała swoim duchowym córkom, aby modliły się i ofiarowywały za Kościół, nie tylko ukazują kościelny cel podjętej przez nią reformy, ale także stanowią w pewien sposób znak szczególny Karmelu; oznaczają wolę działania ze wszystkich sił po to, aby Kościół z dnia na dzień bardziej ukazywał się jako Oblubienica bez skazy czy zmarszczki. Teresa odczuwała męczeństwo podzielonego i sprofanowanego Ciała Chrystusa i rozumiała doskonale, że miłość Boga powinna przynaglać do wielkodusznej pracy dla Kościoła. Oto jej słowa: „Miłość nie polega na odczuciach duchowych, lecz na tym, byśmy coraz usilniej pragnęli we wszystkim podobać się Bogu i z największą, na jaką nas stać, uwagą starali się Go nie obrażać; byśmy Go też gorąco prosili o wzrost chwały i czci Jego Jednorodzonego Syna oraz o rozszerzanie się granic Kościoła katolickiego”. Z tego też powodu w Księdze Życia, po słowach poświęconych osobom rzeczywiście służącym Kościołowi, woła: „Szczęśliwe życie tych, którzy oddają się temu dziełu”. Z całą pewnością kontemplować Chrystusa znaczy dla niej kontemplować Kościół, który istniejąc w czasie, w swoim życiu wyraża Jego czyny i Jego misterium (...). Kiedy więc ktoś się modli, kiedy żyje modlitwą, kiedy w modlitwie doświadcza Boga żywego i Jemu się powierza, jednocześnie odczuwa coraz głębiej ducha Kościoła, w którym Chrystus jest nieustannie obecny przez ukryte działanie łaski. Gdy modlitwa, pobudzana przez miłość Boga, świadczy o ścisłej przyjaźni z Bogiem i w niej się doskonali – tak, by stała się spotkaniem zjednoczeniem miłości, w którym stworzenie powierza zupełnie swoją wolę Boskiemu Przyjacielowi – wtedy przyjaźń ta staje się zaczynem apostolstwa, źródłem radości dla Kościoła i ludzi, jakby potężnym głosem przenikającym do Serca Bożego i wyzwalającym obfitość dóbr dla całego Ludu.
Jan Paweł II, List do Przełożonego Generalnego Karmelitów Bosych z okazji Jubileuszu Czterechsetlecia śmierci św. Teresy z Awili
Życzymy owocnej lektury. Redakcja
W życiu świętej Teresy od Jezusa ważnych momentów było bardzo wiele: można powiedzieć, że wszystkie były ważne, bo wszystkie, nawet te najmniejsze, zbliżały ją do Boga i prowadziły do zjednoczenia z Nim. Niektóre z nich wywarły na nią szczególny wpływ. Ramy tego rozważania wymagały od piszącego dokonania wyboru wydarzeń, które on uważał za najważniejsze, to znaczy takich, które bezsprzecznie kształtowały jej świętość.
Szukająca i odnajdująca
Boga
T T
eresa była Hiszpanką i żyła w kraju o głębokiej wierze katolickiej oraz pośród licznych świętych i wielkich teologów. Wystarczy tu wyliczyć jedynie tych, którzy żyli obok niej; z pomocy niektórych korzystała: święty Ignacy Loyola, święty Franciszek Borgiasz, święty Franciszek Ksawery, święty Jan Boży, święty Piotr z Alkantary, święty Jan z Awili, święty Jan od Krzyża. Nie byłoby pozbawione prawdy uznanie tych wyjątkowych warunków, w jakich żyła, za jeden z bardzo ważnych warunków jej duchowości.
GŁOS KARMELU 06 2 0 0 9
4
Korzenie wiary Na pewno pierwszym najważniejszym okresem jej życia było przyjście na świat i życie w rodzinie, którą ją Pan Bóg obdarzył. Święta Teresa od Jezusa urodziła się 28 marca 1515 roku w Hiszpanii, w rodzinie głęboko katolickiej. Ojciec, don Alonso Sanchez de Cepeda, był rozmiłowany w dobrych książkach. Znajdowały się wśród nich: Zarys życia Jezusa, Traktat o Mszy świętej, O siedmiu grzechach głównych, Księga Ewangelii, Księgi moralne Grzegorza Wielkiego, żywoty świętych.
Matka, doña Beatriz de Ahumada, czytała dzieciom te pobożne książki i przyuczała ich do modlitwy oraz czci do Najświętszej Maryi Panny, a w szczególności do modlitwy na Różańcu (Ż 1, 1–2. 6). Zaowocowało to dwoma wydarzeniami. Pierwsze z nich, które zaszło niewątpliwie pod wpływem czytania wraz z bratem Rodrigiem żywotów świętych męczenników oraz wspólnych modlitw, to wyprawa do Maurów, by jak święci ponieść śmierć męczeńską i tak szybko dostać się do nieba. Święta miała siedem lat, brat był od niej o rok starszy. Wyprawa nie udała się, gdyż niedługo po ucieczce spotkał ich stryjek i odprowadził do domu. Teresa szukała nowego sposobu przebywania z Bogiem, urządzając razem z bratem pustelnie w ogrodzie. Kiedy po czterdziestu latach opisuje to wydarzenie, jest pełna wzruszenia, że Bóg tak wcześnie dawał jej takie łaski (Ż 1, 4–5). Drugie warte wspomnienia wydarzenie z tego okresu to śmierć matki w czternastym roku życia Teresy. Pełna utrapienia po tej stracie poszła do katedry i przed figurą Matki Bożej Miłosierdzia prosiła Maryję, by odtąd Ona była jej Matką; wyznaje też, że zawsze w sposób widoczny doznawała Jej pomocy (Ż 1, 7). Taki wybór Matki Bożej był na pewno owocem zaszczepionego w niej przez matkę nabożeństwa do Maryi.
Panorama Awila. fot. J. Nawojowski OCD
Trudne
wypowiedzi Teresy
Czujesz się gorszy od innych? W pismach świętej Teresy od Jezusa znajdujemy wyrażenia, które mogą dziwić czytelnika. Niektóre wypowiedzi Świętej, jej konkretne rady, przy pierwszej lekturze wydają się sprzeczne z dzisiejszą wizją człowieka i współczesnym rozumieniem miłości. A jeżeli już przyjmiemy autorytet Świętej, bo jej nauka została potwierdzona tytułem doktora Kościoła, to powstaje wątpliwość, czy aby te wskazania nie straciły na aktualności. Kiedy uczyła swoje siostry, jak się modlić, mówiła do konkretnej grupy osób, w konkretnych, historycznych warunkach. Czy nic się nie zmieniło od tamtych czasów w pojmowaniu modlitwy, a zwłaszcza w jej praktykowaniu? Swoje pouczenia kierowała do kar-
melitanek; w ten sposób powstał swoisty „katechizm modlitwy” – Droga doskonałości. Czy rady i wskazania w nim zawarte mogą być inspirujące dla kogoś, kto nie jest chroniony murami klauzury, a na co dzień musi z dużym wysiłkiem wygospodarować czas na modlitwę, nie zaniedbując obowiązków zawodowych czy rodzinnych? Z takimi lub podobnymi pytaniami musi się zmierzyć każdy, kto chce z pożytkiem praktykować to, co poleca święta Teresa. Przyjrzyjmy się bliżej niektórym jej stwierdzeniom. Gdy tak wielu zabiega o pomnożenie dóbr materialnych, Teresa mówi: „proś Boga o łaskę podeptania wszystkiego” (por. DD 1, 5).
fot. P. Hensel OCD
Nie, siostry moje, nie o sprawy tego świata troszczyć się mamy. Uśmiech politowania, ale i smutek mnie ogarnia, gdy widzę, jakie to interesy ludzie nam polecają, byśmy o nie prosiły Boga: o powodzenie w rzeczach doczesnych, o pomyślne zakończenie procesu, o nabycie czy zachowanie majątku, kiedy wolałabym raczej, by prosili Boga o łaskę podeptania tego wszystkiego
GŁOS KARMELU 06 2 0 0 9
16
Nieraz sobie myślę, że wszelkie pragnienie tego, aby nas kochano, jest w gruncie dowodem wielkiego zaślepienia. (DD 6, 5)
Po tym pozna każda z was, córki, czy postąpiła w cnocie, jeśli ma siebie za gorszą od drugich. (DD 18, 7)
Starajmy się o to, by każdą z nas uważano za najgorszą ze wszystkich. (T III, 2, 8)
Szczególnie wtedy, gdy mówi o miłości, wypowiada słowa, które można by streścić następująco: nie szukaj akceptacji, a w relacjach z innymi uważaj się za gorszego od wszystkich. Miłość przede wszystkim – każdy o nią zabiega – a święta Teresa stawia za wzór „dusze, które mało się troszczą o to, by je kto miłował” (por. DD 6,5). W kulturze, która na piedestał stawia osobę, jej wartość i prawa, stwierdzenie, że „postąpił w cnocie ten, kto ma siebie za gorszego od drugich” (por. DD 18, 7) oraz rada, „aby się starać o to, by nas uważano za najgorszych ze wszystkich” (por. T III, 2, 8) mogą być podejrzane. Pokusa odrzucenia takiej nauki nie należy do rzadkości. Ale to nie jest jedyna pokusa. Można przyjąć postawę zgoła odmienną: nie wnikając w istotę problemu, usilnie praktykować te wskazania, nie zważając na prawdę o swojej sytuacji życiowej. Co może pomóc właściwie zrozumieć intencje Autorki? Myślę, że w pierwszej kolejności kontekst wypowiedzi. Święta Teresa poleca swoim siostrom: „Nie, siostry moje, nie o sprawy tego świata troszczyć się mamy. Uśmiech politowania, ale i smutek mnie ogarnia, gdy widzę, jakie to interesy ludzie nam polecają, byśmy o nie prosiły Boga: o powodzenie w rzeczach doczesnych, o pomyślne zakończenie procesu, o nabycie czy zachowanie majątku, kiedy wolałabym raczej, by prosili Boga o łaskę podeptania tego wszystkiego”.
| Misje
Doświadczyłam
W
Kościoła
W
ubiegłym roku, dzięki pomocy ojców karmelitów bosych posługujących w Rwandzie, od 18 września do 17 października przebywałam wraz z moim przyjacielem Jackiem w Rwandzie i Burundi. Niedługo minie rok od tego pięknego czasu i niezwykłego doświadczenia. Odczuwam tęsknotę i zastanawiam się, do czego, za czym tęsknię... Historia tej wyprawy jest długa, od początku jednak miałam jeden cel: być przez ten czas z Kościołem w Afryce, w tej jej części. Współodczuwać z Kościołami lokalnymi, jednocześnie doświadczając tego, co wyznaję w każdym Credo: Wierzę w jeden święty, powszechny i apostolski Kościół. Pragnęłam wsłuchać się w modlitwę Rwandyjczyków i Burundyjczyków, modlić się z nimi, za nich, licząc na ich modlitwę za mnie, zwłaszcza w czasie Eucharystii. Miesiąc naszej pielgrzymki był dla mnie właśnie czasem przebywania „z” i „pośród” Kościoła, także w Rwandzie i Burundi. Nie jestem misjonarką, mam jednak świadomość, że mocą sakramentu chrztu świę-
GŁOS KARMELU 06 2 0 0 9
34
tego mam udział w urzędzie prorockim, kapłańskim i królewskim Chrystusa, jestem więc wezwana także do głoszenia Ewangelii. Moimi środkami były modlitwa, uśmiech i – oby – świadectwo. Chrześcijanami bowiem jesteśmy przez cały czas, na drodze, w autobusie... wszędzie. Odwiedziliśmy w czasie naszej wyprawy 34 polskich misjonarzy i misjonarki z różnych zgromadzeń, doświadczając niezwykłej gościnności, za którą nie byliśmy w stanie żadną miarą się odwdzięczyć. Dzielili się z nami także historią swojego powołania, doświadczaniem prowadzenia na misyjnych drogach przez Ducha Świętego i przemożnej opieki Bożej Opatrzności. Moją drugą intencją było „przydać się” – i na niektórych placówkach było to możliwe. Zdecydowanie jednak więcej otrzymałam niż dałam. Wróciłam ubogacona tak bardzo, że do dziś czerpię z doświadczeń i spotkań tamtego czasu. Tęsknię za prostotą i ubóstwem. Wiąże się z tym pewne wydarzenie. Siostra karmelitanka Dzieciątka Jezus, której towa-
rzyszyliśmy, miała obowiązki w mieście Gitega. Umówiliśmy się, że zostawi nas przy katedrze, a zabierze w drodze powrotnej za jakieś dwie godziny. Gitega to centrum jednej z diecezji w Burundii; przy katedrze mieściła się siedziba biskupa. Spodziewaliśmy się, że w czasie nieobecności siostry między innymi zwiedzimy katedrę. Myśleliśmy bowiem po europejsku... Katedry w Europie są zazwyczaj perełkami wśród zabytków, a my na chwilę zapomnieliśmy, jak młody jest Kościół w Rwandzie. Katedra w Gitedze była przede wszystkim domem Bożym, w oczy rzucało się tabernakulum i krzyż w głównym, jedynym ołtarzu. Dzięki temu, że nie było czego zwiedzać, nasza uwaga łatwiej skierowała się od razu ku Jezusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie. Wiadomo było, że tu przychodzi się do Boga, na modlitwę, by z Nim obcować... a nie po to, by zwiedzać, podziwiać dzieła sztuki czy słuchać pięknej muzyki organowej. Organy to również jeszcze rzadkość. W kościołach Rwandy i Burundi najczęściej używanymi instrumentami są różnego rodzaju bębny, na których odpowiedzialni wybijają rytm śpiewanych pieśni. Podobne w skromności i prostocie do wystroju wspomnianej katedry jest sanktuarium maryjne w Kibeho, które powstało na miejscu, gdzie Maryja objawiła się trzem dziewczynkom pod koniec XX wieku. Dodatkowo kościół jest wzbogacony o niewielką figurkę przedstawiającą Maryję według opisu widzących. Tęsknię za widokiem kapłanów i sióstr zakonnych rozmawiających z parafianami po Mszy świętej. Rozmawiających, gdy przechodzą drogą, gdy dokądś idą lub skądś wracają, otoczonych gromadką dzieci. Różnie – raz w skupieniu, raz ze śmiechem. Pamiętam siostrę kanoniczkę Ducha Świętego, która w Bużumburze, stolicy Burundi, po nabożeństwie różańcowym, wspólnie z tubylcami odprawionym w kapliczce na dworze, uczyła dzieci piosenki Dziesięciu Murzynków w spodenkach na szelkach. Pamiętam siostrę pallotynkę, którą zagadywały spotkane po drodze osoby, gdy nas odprowadzała – była po prostu jedną z nich. Ten kontakt z wiernymi zupełnie nie przeszkadzał w regularnej modlitwie. Była ona, jak mogłam zaobserwować, fundamentem późniejszego apostolstwa.