GŁOS KARMELU NR 31 - Błogosławieni (31) 1/2010

Page 1

• Wstęp Błogosławieni

3

Błogosławieństwa, życzenia szczęścia

4

• Z Biblią w dzień i w nocy Królestwo dla szczęśliwych

7

• Duchowa tradycja Karmelu Szczęście oczami świętych

10

Wszystko jest łaską

12

W służbie Królestwa

14

• Poradnik św. Teresy Nie bój się strachu

16

Ubóstwo

16

• Kultura Ducha Przerażająca bieda

18

• Spotkanie Od pizzerii do kontemplacji

20

• Szkoła modlitwy Jak być wiernym Bogu

24

• Życie liturgiczne Kościoła Modlitwa eucharystyczna. Modlitwy wstawiennicze i doksologia

26

• Lektura Ubóstwo

28

Wyznania zakonnicy

29

• Karmel i młodzi Powołanie – twoja ziemia obiecana

30

• Ikony

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 1 (31) Styczeń – Luty 2009 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz. R edakcja: Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Bartłomiej Kolankiewicz OCD Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Artur Rychta OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD W spółpracują: Piotr Hensel OCD Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Albert Wach OCD Marian Zawada OCD Krzysztof Żywczyński OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków tel. kom: 667 658 780 www.gloskarmelu.pl

36

P renumerata: Barbara Chucherko tel. 12 416 85 00, 12 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl Konto: Bank PEKAO S.A. nr 38 1240 2294 1111 0010 1138 4521

Judasz, nasz brat

38

K orekta: Katarzyna Dudek, Szymona Panicz KDzJ

Pod opieką Rodziców

40

Przemienienie Pańskie

32

• Misje Płuca świata

• W sercu Kościoła

• Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone Nieskrytość, czyli duchowa nagość

43

O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz D ruk: Colonel – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji.

GŁOS KARMELU 01 2 0 1 0

2

Fot. na okładce: G. Bernardi


Błogosławieni P P

ismo święte – jak mawiał św. Grzegorz Wielki – rośnie wraz z tymi, którzy je czytają, objawia ciągle nowe zastosowania i coraz bogatszą treść, w zależności od wyzwań i pytań, z jakimi się je czyta. Podobnie jest z błogosławieństwami, które Jezus wygłosił, a których adresatami są nie tylko Galilejczycy żyjący w czasach Jezusa, ale i my, także zaproszeni do spotkania z żyjącym Jezusem. W rozpoczynającym się roku wczytamy się zatem wspólnie w osiem życzeń szczęścia, które Jezus wypowiadał i wypowiada do swoich uczniów. Będziemy stawiali pytania i mierzyli się z wyzwaniami, jakie stawiają przed nami błogosławieństwa. Na górze w czasie wypowiadania tych niezwykłych słów dokonało się coś niesamowitego. Nastąpiło całkowite odwrócenie wartości. Nowe radości, a raczej nowość radości została przeciwstawiona marnym wartościom ziemskim, wśród których człowiek chętnie rozbija namiot i z zadowoleniem żyje pośród tego, co łatwiejsze, przyjemniejsze i lżejsze, nie dostrzegając, że dawno zamienił pragnienia na zachcianki, a to co nazywa szczęściem nie ma nic wspólnego z prawdziwą radością. Ubodzy, cisi, sprawiedliwi, miłosierni, łagodni to ci, którzy dotykają radości autentycznej. „Te radości – powiada włoski pisarz Erri De Luca – parzą jak rozżarzone węgle. Nigdy wcześniej oficjalne porządki i zasady nie zostały tak poruszone, bez rewolucji, ale przez radość, która jest obca władcom... Nowość tej radości nie znalazła jeszcze miejsca na ziemi”. A to przecież owi radośni zdobywając się na życie błogosławieństwami staną się dziedzicami królestwa niebieskiego. Królestwa, które przecież już jest na tym świecie, może niezbyt dostrzegalnie, może nie tak jak byśmy sobie tego po ludzku życzyli, ale przez to nie mniej realnie. Zapraszamy do wspólnego wsłuchiwania się w błogosławieństwa i poszukiwania królestwa Bożego, które jest w nas i pośród nas. Sprawmy, by nowość błogosławieństw znalazła miejsce na ziemi.

fot. photos.com

Redakcja


fot. G. Hensel OFM

Błogosławieństwa życzenia szczęścia

Trwający Rok Kapłański i bezpośrednie przygotowanie do beatyfikacji Sługi Bożego Jana Pawła II każą nam pytać o źródła naszego zbawienia i drogi osiągania pełni człowieczego szczęścia. Idziemy przed ołtarze, pochylamy się nad Pismem Świętym, przypominamy postacie świętych pasterzy Kościoła. Nauczył nas tego szczęśliwy kapłan i duchowy karmelita, ojciec i przyjaciel, mędrzec i przewodnik.

Z

anim powitamy go na ołtarzach naszych kościołów, powróćmy do jego nauk i zachęt, jakie zostawił nam na drogach papieskiego pielgrzymowania na ojczystej ziemi. Niechaj posłuży nam tu za pomoc wspomnienie pamiętnej pielgrzymki z 1999 r., w czasie której większość homilii nawiązywała do Błogosławieństw Jezusowych z Kazania na Górze. Gaude Mater Polonia – raduj się, Polsko-Ojczyzno – bo syn twój przybył i pocieszył nas w imię Boże, w imię Ojca mądrego, świętego i miłosiernego. I przeprowadził nas przez progi Tysiąclecia, zanurzył w Słowie Zbawcy i przywołał Ducha: Odnowiciela, Jednoczyciela, Obrońcę Prawdy. I poprowadził dalej, w stronę domu Ojca... Po upływie dwudziestu lat od

GŁOS KARMELU 01 2 0 1 0

4

tamtej „wyzwalającej pielgrzymki” (1979) przybył on do nas w Roku Ojca (1999), trzecim roku przygotowań do Wielkiego Jubileuszu. Z całym Kościołem modlił się wtedy o naszą wolność, solidność i o jedność, czyli solidarność: „Ojcze najłaskawszy, rozpal w Roku Świętym żarliwą miłość do Ciebie i do ludzi: uczniowie Chrystusa niech szerzą sprawiedliwość i pokój, głoszą ubogim Dobrą Nowinę, a maluczkich i odepchniętych niech Matka Kościół ogarnie swą szczególną miłością”. Wspominamy tamtą siódmą, najdłuższą pielgrzymkę do Polski (5–17 czerwca 1999 r.) i z tęsknotą wracamy do papieskich słów otwierających nas na Jezusowe Błogosławieństwa. Nie może jednak zostać z tej pielgrzymki tylko „kremówkowy”

uśmiech z Wadowic i smak owych pomaturalnych łakoci. One są po ludzku ważne, ale przecież ważniejsze są Błogosławieństwa, które Ojciec Święty przyniósł dla Polski. Jak Galilejczyk nad pogodnym jeziorem ogłosił panowanie Nieba, to znaczy obecność Boga i Ojca w sercach pośród swoich dzieci, tak na naszych górach – od tatrzańskiego Giewontu po nadmorską Górę Chełmską, na tej Jasnej częstochowskiej i na królewskim Wawelu – i na wysokich naszych równinach Piotr z Polski ogłaszał bliskość Nieba. To znaczą bowiem ewangelijne Błogosławieństwa. Mówił do nas: „Ojczyzno moja, ukochana ziemio, bądź błogosławiona! Kończąc pielgrzymkę do rodzinnego kraju, z głębi serca wypowiadam to życzenie Bożego błogosławieństwa i kieruję je do całej Polski i wszystkich jej mieszkańców. Pragnę w nim zawrzeć uczucia, myśli i modlitwy, jakie towarzyszyły mi w każdym dniu pielgrzymiego wędrowania. Jakże bowiem inaczej wyrazić miłość do tej ziemi i tego ludu, jeśli nie poprzez gorące błaganie, by Bóg, który jest miłością, obficie wszystkim błogosławił?”.


W służbie Z

Dziejów Apostolskich dowiadujemy się, że Jezus po swoim zmartwychwstaniu ukazywał się wybranym uczniom przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym. A tuż przed swym wniebowstąpieniem podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca. „Słyszeliście o niej ode Mnie – [mówił] – Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 1, 4–5). Wypowiedzią tą wskazywał Jezus na kluczową rolę Osoby Ducha Świętego w realizacji królestwa Bożego na ziemi. Apostołowie jednakże niewiele z tego rozumieli, zapytywali Go bowiem: „«Panie, czy w tym czasie przywrócisz Królestwo Izraela?». Odpowiedział im: «Nie wasza to rzecz znać czas i chwilę, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi»” (Dz 1, 6–8). Czy ta odpowiedź usatysfakcjonowała uczniów? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, że rzeczywiście stali się świadkami Zmartwychwstałego, a z ich trudu apostolskiego i niejednokrotnie z ich krwi zrodziła się wiara Kościoła.

Królestwa

Równocześnie z głoszeniem Dobrej Nowiny o królestwie Bożym rozwinęła się refleksja teologiczna na temat jego istoty. Św. Paweł w Liście do Rzymian wyjaśniał: „królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14, 17). Królestwo Boże zatem to nie taki czy inny ustrój polityczno-­gospodarczy, stwarzający warunki do optymalnego zaspokajania naszych ludzkich potrzeb, ale – jak można powiedzieć, używając współczesnej terminologii – to układ relacji międzyosobowych między Osobami Trójcy Przenajświętszej a ludźmi, relacji opartych na logice daru z siebie, na logice miłości. To właśnie Bóg Ojciec, kierując się tą logiką w Jezusie Chrystusie, „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla Siebie, jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli” (Ef 1, 4–5), gdyż dla Boga człowiek nie jest nigdy środkiem, lecz – jak to trafnie ujął Paul Evdokimov – „Osoba ludzka jest dla Boga absolutną wartością, jest Jego «innym», od którego oczekuje On miłości”. Bóg, powołując człowieka po imieniu w akcie stworzenia,

W świecie ludzkim pojawiło się królestwo Boże: panowanie Boga oparte na pierwszeństwie w miłości, i to miłości bez granic. Grzech jednak zburzył tę harmonię raju, a logika egoizmu na stałe zagościła w świecie ludzi. Przestali oni żyć dla Boga i dla innych ludzi, zaczęli żyć dla siebie – choć pragnienie bycia kochanym pozostało w ich sercach. Niespełnienie stało się ich udziałem.

GŁOS KARMELU 01 2 0 1 0

14

nawiązał z nim niepowtarzalną więź międzyosobową, a człowiek, afirmując siebie jako stworzenie Boże, odpowiedział Bogu „tak” na to wezwanie-zaproszenie do królestwa Bożej miłości. W tej wertykalnej relacji miłości Bóg – człowiek mają swoje fundamenty, właściwe również dla królestwa Bożego, horyzontalne relacje międzyosobowe, relacje typu człowiek – człowiek. Sam Bóg przecież zauważa: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2, 18) – i stwarza niewiastę. Ale to dopiero Adam, przyjmując w swojej wolności ten dar Stwórcy, nawiązuje relację międzyosobową z kobietą, zauważając w zachwycie: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie nosiła imię Ewa, bo ta z mężczyzny została wzięta” (Rdz 2, 23). W ten sposób powstała pierwotna Struktura Miłości, relacji międzyosobowych wertykalno-horyzontalnych: relacji między Bogiem i człowiekiem oraz relacji międzyludzkich zapośredniczonych przez więzi Boga i człowieka. W świecie ludzkim pojawiło się królestwo Boże: panowanie Boga oparte na pierwszeństwie w miłości, i to miłości bez granic. Grzech jednak


| Szkoła modlitwy

Jak być wiernym Bogu

D „D

ajcie mi kwadrans osobistej modlitwy w ciągu dnia, a obiecuję wam wieczność!” Taką niesamowitą obietnicę miała złożyć św. Teresa od Jezusa. Oczywiście nie można do tego podejść dosłownie, jak do słów wyroczni. W tym zdaniu zawarta jest jednak głęboka prawda, że ten, kto będzie wierny codziennej, szczerej modlitwie wewnętrznej, na pewno zbliży się do Boga i będzie przez Niego zbawiony. Niniejszy artykuł będzie poświęcony jednej jasnej myśli: jak być wiernym Bogu. Dla świętych było to oczywiste: wytrwałość w modlitwie to klucz do autentycznego zbliżenia się do Jezusa. Bez tego klucza będziemy błąkać się po omacku wokół wielkich tajemnic Boga. Dlaczego potrzeba czasu, a przez to właśnie wytrwałości w modlitwie? Dlaczego Bóg nie da poznać siebie natychmiast, raz a dogłębnie? Dlaczego w jednej chwili nas nie zmieni, nie uzdrowi, nie sprawi, byśmy już byli dobrzy? Wierność modlitwie – czyli wierność spotkaniu z Bogiem – jest konieczna, ponieważ różnica między wszechmogącym Bogiem a zwykłym człowiekiem jest prze-

GŁOS KARMELU 01 2 0 1 0

24

ogromna. Na modlitwie spotykają się dwie całkowicie różne natury. Z jednej strony Bóg – Ten, który stworzył cały wszechświat; Ten, którego nie obejmują ani czas, ani przestrzeń; Ten, którego mądrość jest dla nas niezgłębiona; Ten, który jest wszechmogący, transcendentny Duch pełen majestatu. Z drugiej strony my – ludzie. O umyśle ograniczonym, choćbyśmy byli geniuszami; z pamięcią zawodną i ulotną, ze zmiennymi nastrojami, jakby włożeni w ten świat tylko na kilkadziesiąt lat, bez majestatu, a za to z realnym doświadczeniem zła. Potrzeba czasu, aby to, co Boże, a więc czyste i święte, nie z tego świata, zaczęło przenikać do ludzkiego serca i umysłu. Bóg w Trójcy Jedyny objawił nam, że pragnie bliskości z nami, ale różnica między Stwórcą a stworzeniem jest kolosalna i jej zmniejszanie wymaga czasu. Wierność modlitwie wewnętrznej jest konieczna, ponieważ Jezus nie od razu odsłania swoje tajemnice. On pragnie bliskości z nami, ale wie, że jako ludzie jesteśmy niestali i potrafimy wzgardzić Jego miłością. Jezus najpierw wypróbowuje człowieka – czy może mu powierzyć swoje tajemnice

i sprawy – a na to potrzeba przede wszystkim czasu. Wierność modlitwie jest konieczna, ponieważ dopiero w perspektywie dłuższego okresu można zobaczyć, czy konkretnej osobie naprawdę zależy na poznaniu Boga i zbliżeniu się do Niego. To bardzo ważne, by człowiek poddany próbie czasu także sam poznał, na czym mu w rzeczywistości zależy. Czy nie jest to tylko słomiany zapał (por. Mt 13, 20–21)? Czy te wielkie pragnienia Boga, bycia świętym, po dwóch tygodniach nie wystygną i nie ulecą z pamięci, jakby ich nigdy nie było? Aby dojść do bliskości z Bogiem, do zjednoczenia z Jezusem, same dobre chęci nie wystarczą! Modlitwa, czyli spotkanie z Bogiem, rozwija się w stronę osobowego spotkania, a to nie dzieje się natychmiast. Wierność modlitwie jest konieczna, ponieważ, jak mówiła św. Teresa, „cierpliwością osiągniesz wszystko”. Wiedzą o tym rodzice – że dziecko, zanim stanie się dorosłym i samodzielnym człowiekiem, potrzebuje wielu lat. Wiedzą o tym nauczyciele – że dziecko ma swoje ograniczone możliwości pojmowania, ale także, że z roku


Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone | 

O O

znaczeniu i ważności spraw przekonujemy się bądź na podstawie przyjacielskich zapewnień, bądź przy okazji zabiegów wrogów, którzy chcą nas zniszczyć. I tak swoistym terenem walki od początku była nagość. Mężczyzna i kobieta zostali stworzeni jako nadzy, a dokładnie nieokryci (Rdz 2, 25). Owa nieokrytość to sposób istnienia. Jako nieokryty człowiek żył, spotykał się z Bogiem i ludźmi. Jako nieskryty przechadzał się po boskich ogrodach. Nieokrytość – czyli całkowite odsłonięcie – była po prostu życiem w prawdzie, a nagość niczym innym, jak jej świętowaniem. Człowiek, który nie znał jeszcze tajemnicy dobra i zła, a więc nie był istotą moralną, miał nade wszystko w swej niewinności swobodę prawdy, jej łatwość i dostępność. Nieskrytość była pięknem, dziewiczością istnienia, bezpośrednim dostępem do wszystkiego. Wydaje się, że jeszcze bardziej była doskonałą jawnością serca, klarownością przekazu i przyjmowania. Był to uroczysty sposób istnienia w posiadanym i jawiącym się pięknie. Człowiek nie tylko nie miał nic do ukrycia, ale objawiał piękno skierowane ku Bogu. Nie sposób było zatrzymać się na takim pięknie, nie wielbiąc Stwórcy. W tym znaczeniu

była to nagość niepohamowana. Żywiołowa, mocna, zwarta. Jeszcze jedno: człowiek był szczerze jednoznaczny. W jego nagości objawiała się niezwykła prostota i wyrazistość. Ta nagość-nieskrytość została zaatakowana przez węża. Grzech, który z natury uderza w prawdę, najbardziej uderza w bezpośrednią prostotę piękna – nagość. Zatruta nagość już nie błyszczała prawdą, lecz kłamstwem, stała się eksponowaniem haniebności. Człowiek nie może już odtąd istnieć jako otwarty; jego naturą jest skrywanie. Nagość uwikłana w grzech przestaje być dumą, staje się krępowaniem, wstydem, nakładaniem zasłon. Pierwszym dramatem było to, że człowiek potrzebował zasłonięcia, okrycia. Nie mógł już żyć jako nagi – szczerze prawdziwy. Potrzeba zasłonięcia wynika z faktu, że człowiek poznał doświadczenie zdrady. Człowieczeństwo zostało zdradzone, wystawione na szyderstwo wieków, czas stał się nieznośny. Człowiek po grzechu nagość przeżywa jako nagość upadłą, uwikłaną w grzech, kłamliwą. W nagości wydaje się mówić: nie jestem tym, kogo widzisz. Widzisz mnie zasłoniętego kłamstwem: widzisz tylko tyle, ile widzisz. Jestem zasłonięty.

Nieskrytość,

czyli duchowa nagość

Adamowe „jestem nagi” wyraża przerażenie sobą, przerażające odkrycie, że jestem bez kształtu, bez piękna, jestem niejako pierwotną, chaotyczną masą. Nagość dana jest jako rodzaj uwięzienia w nędzy: istnienie ogołocone, obnażone, bez chwały; istnienie, które należy koniecznie zasłonić wstydem. Wskazuje ono na rodzaj bezkształtnej obecności, obecności okradzionej, zdradzonej, zranionej. Bezkształtność rodzi przerażający typ wolności – bezkarność, która rozdziera powiązania. Człowiek ulega rozdarciu, bo grzech bezkarnie oddziela zewnętrzne od wewnętrznego. Nagość odsłania owo potarganie wnętrza. Nagość, odsłonięcie, demonicznie objawia niemożliwość powiązań, okrutną samotność. Samotność jest okrutna w tym znaczeniu, że pojawia się jako nieprzystawalność do rzeczywistości. Jeżeli Chrystus czyni błogosławionym ubóstwo ducha, dotyka i ogarnia tę najbardziej obolałą część człowieczeństwa, duchową nagość. Kiedy człowiek odnajduje się w niej i tam spotyka się z Bogiem, wtedy moc łaski obejmuje to, co najbardziej upokorzone. Kiedy odnajduje siebie jako duchowego bankruta, który utracił wszystko i nie ma się czym przyodziać, uruchamia się misterium łaski, która wypełnia wszystko. Tajemnica ubóstwa duchowego jest intrygująca: im „mniej” człowieka, im człowieczeństwo bardziej ogołocone, tym „więcej” Boga. Spójrz na zhańbionego w człowieczeństwie i bóstwie Chrystusa: ogołoconego, umierającego, opuszczonego przez Ojca. Wtedy dał światu największą moc. o. Marian Zawada OCD

fot. photos.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.