• Wstęp Błogosławieni miłosierni
3
Duchowość w białych rękawiczkach
4
• Z Biblią w dzień i w nocy Życie rodzi się... z miłosierdzia
8
• Duchowa tradycja Karmelu Subtelność miłosierdzia
11
W służbie Bożego Miłosierdzia
14
Matka Zagłębia
16
• Szkoła modlitwy Modlitwa - życie z Bogiem
18
• Kultura ducha Ecce homo: Edi
20
• Poradnik św. Teresy Więcej niż humanizm
21
• Spotkanie Lepsza winda niż schody
22
• Lektura Dni, które zmieniły jej życie
27
• Życie liturgiczne Kościoła Wielość modlitw eucharystycznych
28
• Karmel i młodzi Modlitwa w sercu młodego człowieka
30
• Ikony Pneumatofora
32
• Misje Celebrowanie odejścia
35
• W sercu Kościoła Siewca Bożej miłości
38
R edakcja: Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Bartłomiej Kolankiewicz OCD Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Artur Rychta OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD W spółpracują: Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Albert Wach OCD Marian Zawada OCD Krzysztof Żywczyński OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków tel. kom: 667 658 780 www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Chucherko tel. 12 416 85 00, 12 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl Konto: Bank PEKAO S.A. nr 38 1240 2294 1111 0010 1138 4521 K orekta: Katarzyna Dudek, Monika Marcinowska, s. Szymona Panicz KDzJ
• Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone Pięć kamyków Dawida
Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 3 (33) Maj – Czerwiec 2010 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz.
43
O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz D ruk: Belcaro – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji. Fot. na okładce: Grzegorz Hensel OFM
GŁOS KARMELU 03 2 0 1 0
2
Błogosławieni
CC
miłosierni
zytając to błogosławieństwo, można odnieść wrażenie, że swoim miłosierdziem możemy zapracować na Bożą miłość. Tymczasem Bóg mówi: „Ja wyświadczam łaskę, komu chcę” (Wj 33, 19) i nie pozostawia złudzeń: człowiek może obdarzać do brem tylko wówczas, gdy sam został nim wcześniej przez Boga ob darowany. Kluczem do zrozumienia tej zależności między Bożą mi łością do nas a naszą zdolnością do miłosiernego spojrzenia jest przypowieść o dwóch sługach, którą znajdujemy w Ewangelii wg św. Mateusza (18, 23n). Pan jako pierwszy i bez żadnych warunków daruje ogromny, wręcz niewyobrażalny dług swemu słudze. Liczy, iż obdarowany w ten sposób sługa będzie potrafił z podobną hoj nością darować współsłudze jego dług – o wiele mniejszy niż ten, który został mu darowany. Błędem byłoby w sobie samym szukać siły do ofiarowywania in nym miłości. Bóg jest Tym, który cieszy się okazywaniem miłosier dzia i doskonale wie, że obdarowując nim człowieka, otwiera jego serce, by dzieliło się tym darem, zupełnie niezasłużonym. Może nam czasem grozić postawa starszego syna z przypowieści o synu marnotrawnym. Zawsze był on przy ojcu i wiernie mu służył, a jednak nie znał go kompletnie i zgorszył się jego miłością do swo jego młodszego brata. Okazuje się, że przez całe życie prowadził rachunkowość zasług: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczy łem twojego zakazu” (Łk 15, 29) – dlatego też uznał, że na miłość można zapracować. Ostatecznie starszy syn zagubił się bardziej od brata, bowiem nigdy nie odkrył miłości ojca. Był bardzo obowiąz kowy, sumienny, ale nie zrozumiał, że jego największym obowiąz kiem i przywilejem jest kochać ojca i brata. Młodszy syn uwolnił się od swojego „ja”, starszy trwał w skupieniu na sobie. Ważne, byśmy zrozumieli, że w relacji do Boga jesteśmy tym młodszym synem, byśmy uznali swą słabość i przyjęli sercem prawdę, że „być doskonałym” nie oznacza wcale „być idealnym”. Gdy zdobędziemy się na wypowiedzenie owego „Ojcze, zgrzeszy łem” – z akcentem na „Ojcze” – dostrzeżemy, że na nasz widok Ojciec wzrusza się głęboko i nie czyniąc nam wymówek na nowo ubiera nas w synowską szatę. A wówczas doświadczenie przygar nięcia przez Bożą miłość zrodzi pragnienie podzielenia się tym do świadczeniem.
Redakcja
fot. G. Hensel OFM
Kochani! W maju tradycyjnie odbędą się w Czernej dni skupie nia dla czytelników Głosu Karmelu. W roku kapłańskim pragniemy zwrócić uwagę na jeden z wymiarów kapłaństwa: na powołanie do kapłaństwa powszechnego, do którego został zaproszony każdy z nas. Dni skupienia pt. Kapłaństwo we wspólnocie serc poprowa dzi o. Marian Zawada. Więcej informacji na str. 41. Serdecznie za praszamy.
Duchowość w białych rękawiczkach czyli o braku miłosierdzia względem samego siebie Obietnicę dostąpienia Bożego miłosierdzia rozumiemy najczęściej jako owoc dzieł miłosierdzia i postaw miłosiernych okazywanych żyjącym wokół nas ludziom. Rzadko kiedy przychodzi nam na myśl, żeby w ich gronie umieścić siebie. Boże przykazanie, by miłować bliźniego jak siebie samego, powinno prowadzić także do przemyśleń, że i dzieła miłosierdzia czynione względem bliźnich powinno poprzedzać umiejętne czynienie miłosierdzia sobie samemu.
A A
gdzie najczęściej brakuje nam miło siernego spojrzenia na siebie? W ży ciu duchowym. Stanowi ono przestrzeń, w której – przez sposób myślenia i podej mowane działania – potrafimy być dla sie bie prawdziwymi tyranami. Przyjrzyjmy się zatem, kiedy i jak nie okazujemy własnej osobie postawy miłosiernej. Każdy, kto decyduje się należeć do Chrystusa, niezależnie od otrzymanego powołania, w którymś momencie swego życia mówi Mu: „Oddaję Ci moją miłość, a także moje serce, byś Ty mógł w nim za wsze przebywać”. Rozeznawanie, jak prze żywać deklarowaną miłość i co to znaczy pracować wytrwale nad własną doskona łością musi jednak dokonywać się przy sta łej pomocy roztropności. Gdy braknie tej królewskiej cnoty, wysiłki podjęte w prze strzeni duchowej formacji zostaną ode rwane od realiów życia i wypaczone. Czło wiek pozbawiony właściwego spojrzenia na samego siebie zaczyna kierować się za sadą: „Należę do Chrystusa, muszę zatem być doskonale czysty, muszę odseparować
GŁOS KARMELU 03 2 0 1 0
4
się definitywnie od tego, co w moim ży ciu jest małe, słabe i grzeszne, nie wolno mi doświadczyć upadków”. Nazwijmy ten sposób myślenia duchowością w białych rękawiczkach. Spotykamy ją najczęściej u neofitów: nowo nawróconych, u któ rych żar miłości do Chrystusa przysłania prawdę o kondycji, w jakiej – po grzechu pierworodnym – znajduje się ludzka na tura. Niedostrzeganie tej prawdy rodzi liczne grzechy przeciw przykazaniu „bądź miłosierny”. Duchowość w białych rękawiczkach, pełna czystych ideałów, niemal ste rylna, dążąca do odseparowania się od ludzkiej nędzy, wyraża pragnienie, by raz na zawsze wyrwać się z oków tego, co nie doskonałe, i zawsze stawać przed Bogiem jako stworzenie piękne i czyste. Dosko nałość rozumie jako stan, który w okre ślonym czasie trzeba zdobyć i utrzymać. W konsekwencji wymaga ofiarowania Chrystusowi perfekcji i nieustannych zwy cięstw, przypisując Mu takie właśnie ocze kiwania.
Paradoksalnie, po jakimś czasie tak kształtowana duchowość zaczyna być świadkiem postępującej w szybkim tem pie rezygnacji z podjętych zobowiązań. Jak to się dzieje, że realizacja pięknego ideału czystego serca może prostą drogą prowa dzić do zniechęcenia?
Gdzie najczęściej brakuje nam miłosiernego spojrzenia na siebie? W życiu duchowym. Szukając odpowiedzi na to pytanie, warto zatrzymać się na słowach świę tego Ojca Pio, które można odnaleźć w jednym z jego listów: „Przekonajmy się do tej wielkiej i straszliwej prawdy i po gódźmy się z nią – miłość własna nigdy nie umiera wcześniej od nas. Trzeba się z tym pogodzić i mieć cierpliwość wobec samych siebie, a w cierpliwości, mówi Bo ski Nauczyciel, posiądziemy naszą duszę.
Duchowa tradycja Karmelu |
„Czy wiesz, dlaczego ludzie kochają Boga? – Bo jest MIŁOSIERNY!”
Subtelność Miłosierdzia
B B
yć może odpowiedź ta nie wyczerpuje tematu, jednak zapamiętałam te słowa dlatego, że usłyszałam je z ust mojego ojca w czasach, kiedy nie rozmawialiśmy o Bogu. Przypomniałam je sobie niedawno, kiedy w telewizji obejrzałam fragment filmu: na oddziale noworodków w klinice położni czej płacz jednego noworodka wywołuje „lawinę” – za chwilę wszystkie dzieci pła czą. Wykonano doświadczenie: nagrywano i odtwarzano dzieciom ich własny płacz – nie reagowały. Wywnioskowano więc, że rodzimy się wyposażeni w zdolność współ czucia. Dla mnie była to dobra nowina: Bóg, stwarzając nas, wyposażył nas w swoją zdolność do miłosierdzia! Rodzimy się z tym Bożym podobieństwem! Doświad czenia życiowe nieco je przysłaniają, ale i tak łatwiej nam współczuć ludziom niż… Bogu. W obecnym świecie niezbyt liczni zatrzymują się, poruszeni Jego cierpieniem, Jego tęsknotą za miłością człowieka… W 1896 r. we wsi Stryszawa w Beski dzie Żywieckim, w nowym kościele p.w. św. Anny odbyły się z okazji powstania samodzielnej parafii pierwsze misje pa rafialne. Kazań ojca redemptorysty, Sługi Bożego Bernarda Łubieńskiego, słuchała wtedy cała Stryszawa wraz z przysiółkami. Była tam również 20-letnia dziewczyna z Siwcówki – Kunegunda Siwiec. Serce jej musiało zostać poruszone do głębi, skoro po tych rekolekcjach radykalnie odmie niła swoje życie. Postanowiła poświęcić je Bogu, żyjąc wśród swoich krewnych i są siadów, w domu, w którym się urodziła. Najpierw zerwała zaręczyny, oświadczając, że ona „wydawać się nie będzie, że będzie Bogu służyć”. I nie okazało się to jej kapry sem, ale wstępem do realizacji odkrytego w sobie powołania. Z czasem to poczucie wykrystalizo wało w wyraźną życiową misję: zbawiać ludzi cierpieniem i modlitwą. Lecz do reali zacji tej misji musiała zostać przez samego Jezusa wychowana. Jak pisze ks. Bronisław Bartkowski, spo wiednik i kierownik duchowy Kundusi, we wstępie do sprawozdań z jej nadprzyro dzonych oświeceń pt. Miejsce mojego miłosierdzia i odpoczynku: […] w życiu Kundusi nie było nic z nad zwyczajności, bo nawet ów głos wewnętrzny (o którym na następnych stronach)
11
Modlitwa – życie z Bogiem Dalszy opis dialogu Boga z człowie kiem pokazuje ludzką pamięć o swym Panu. Człowiek przyjął od Stwórcy to, co sam wybrał i według Jego wskazówek pro wadził życie. Wiele na ten temat mówią słowa Ewy wypowiedziane po urodzeniu Kaina. Rzekła ona: „Urodziłam mężczyznę z pomocą Boga” (Rdz 4, 1). Bóg więc jest obecny w życiu człowieka. Dwaj jej syno wie, Kain - rolnik i Abel – pasterz, przejęli od rodziców więź z Bogiem. Jej wyrazem jest składanie przez nich ofiary Panu Bogu z pierwocin tego, co wypracowali: Kain – ze zboża, Abel – z trzody. Stwórca nie przyjął jednak ofiary Kaina, lecz „wejrzał na Abla i na jego ofiarę”. Musiał Kain nie być w zgodzie z Panem Bogiem, o czym mówi ciąg dalszy. Smucił się z odrzucenia jego daru, a w końcu - zabił Alba. I tu ponownie objawia się wierność Boga. Podejmuje On
rozmowę z Kainem i nakłada na niego karę za zabójstwo brata. Wycisza jednak strach Kaina przed zabiciem go przez ludzi. Daje mu znamię, które ma go przed tym bronić. I Pismo Święte dodaje: „Po czym Kain od szedł od Boga”. Sam nie stanął przed nim, za to odszedł sam. Oto obraz troski Pana Boga o każdego człowieka, choćby był naj gorszy. Każdy jest Jego dzieckiem i każdego pragnie obdarzyć uczestnictwem w swoim życiu. Niestety, każdy też może nie podjąć próby nawiązania więzi z Bogiem. Owocem będzie wówczas zaprzestanie modlitwy. Przez całe wieki ludzie odchodzili od Boga – swego Stwórcy – i tworzyli sobie Jego na miastki, zgodnie ze swoimi upodobaniami. Nie pomagały upomnienia i kary Boże: po top, wieża Babel z pomieszaniem języków. Wtedy Pan Bóg, nadal wierny obietnicom danym człowiekowi, przechodzi do reali
zowania zapewnienia złożonego w Raju. Wybiera sobie prawego człowieka – Abra hama – i podejmuje z nim rozmowę, po lecając mu: „Wyjdź z swojej ziemi rodzin nej i z domu swego ojca, do kraju, który ci wskażę. Będę ci błogosławił”. Życiowa więź tego człowieka z Bogiem ma po dobny początek, jak w Raju. Abraham bez słowa podejmuje polecenie i idzie w nie znane. Bóg mówi do niego, a on przyjmuje każde Jego słowo i je wypełnia. Pozostaje w modlitewnej więzi z Bogiem. Nie ma tu zwyczajnego dialogu. Jest natomiast ule głe posłuszeństwo nawet wtedy, kiedy Pan poleca mu złożyć syna w ofierze. Raz je dyny dochodzi do długiej wymiany zdań, kiedy Bóg przychodzi do Abrahama w po staci trzech Aniołów. Biblijny bohater wie, że to Pan przyszedł, stąd zaprasza Go do siebie. Kiedy zaś Pan Bóg oznajmia mu narodziny obiecanego syna, w cichości przyjmuje tę radosną nowinę. Wymiana zdań zaczyna się, kiedy Pan Bóg oznajmia Abrahamowi zniszczenie grzesznej So domy i Gomory wraz z innymi miastami. Wtedy starotestamentowy bohater za czyna targi z Bogiem o ratowanie tych lu dzi. Jest to najwspanialsza wstawiennicza modlitwa człowieka. Podejmijmy próbę podsumowania. Pan Bóg jest tym, który stwarza człowieka do uczestnictwa z Sobą. On też wzywa go do żywej modlitewnej więzi. On w końcu nie ustannie wychodzi człowiekowi naprzeciw, rozpoczyna dialog, obsypując darami. On czuwa nad człowiekiem, a kiedy ten błą dzi, przynagla go do powrotu i nie prze staje się nim opiekować. Pan Bóg do końca walczy o zbawienie człowieka. Stworzył go do uczestnictwa w swoim życiu. Człowiek jednak może to wezwanie do modlitewnej więzi z Bogiem podjąć lub – niestety – je odrzucić. Ten, kto odpowie na to wezwa nie słucha tego, co Pan Bóg mówi i wypeł nia Jego wolę. Nie musi więc to być słowny dialog. Modlitwą może być również każ dego rodzaju ofiara składana Bogu: rzecz, jałmużna, post, dobre uczynki, walka z ego izmem i wiele innych dobrych rzeczy, by leby tylko ofiara ta pochodziła z serca. Najbardziej podoba się Panu Bogu służe nie bliźnim i modlitwa za innych. Jakie to wszystko proste! o. Dominik Wider OCD
19
| W sercu Kościoła
N
a jego proces beatyfikacyjny wyra ziła zgodę zarówno Konferencja Episkopatu Polski, jak i Stolica Apostol ska. Arcybiskup metropolita krakowski, ks. kard. Stanisław Dziwisz, wydał w tej sprawie edykt do diecezjan oraz miano wał komisję historyczną i teologów cenzo rów do przebadania dokumentów i pism tego świątobliwego zakonnika, aby rychło otworzyć jego proces beatyfikacyjny i ob darzyć go mianem sługi Bożego.
Wyprosił cud dla błogosławionego, rozgrzeszył męczennika O. Rudolf od początkowych lat formacji zakonnej i kapłańskiej mógł poznać świąto bliwych karmelitów bosych. Już jako chło pak w Niższym Seminarium w Wadowi cach słyszał dużo o św. Rafale Kalinowskim (1835–1907), wówczas kandydacie na oł tarze. Poznał też w Wadowicach o. Józefa Prusa (zm. 1962), długoletniego prowin cjała o nienagannym życiu. Habit przyjął w Czernej z rąk bł. Alfonsa Mazurka, mę czennika drugiej wojny światowej; jego mi strzem w nowicjacie był o. Bazyli Jabłoński (zm. 1978), szanowany jako świątobliwy. Znał sługę Bożego Anzelma Gądka i sze rzył za jego przykładem kult Dzieciątka Jezus. Był świadkiem śmierci świątobli wego prowincjała, o. Franciszka Kozic kiego, zmarłego w czasie wojny na tyfus, którym się zaraził, posługując heroicznie chorym i opuszczonym. Słowem, na jego życiowej drodze Pan postawił osoby, które były sprawdzianem autentyczności karme
GŁOS KARMELU 03 2 0 1 0
38
Siewca
Bożej miłości
litańskiego charyzmatu i stylu życia. Ufając bezgranicznie Bożemu Miłosierdziu, przy czynił się w niezastąpiony sposób do kano nizacji św. Rafała Kalinowskiego, ponieważ był promotorem modlitwy o uzdrowie nie Aleksandra Romana ze śmiertelnych obrażeń doznanych w wypadku drogo wym (uzdrowienie to Stolica Apostolska uznała za cudowne, gdyż lekarze stwierdzili jego niewytłumaczalność z punktu widze nia medycyny, a teologowie wykazali zwią zek przyczynowo-skutkowy pomiędzy mo dlitwą do bł. Rafała Kalinowskiego a tym uzdrowieniem). Ponadto u progu swego kapłaństwa, 24 sierpnia 1944 r., był świad kiem męczeńskiej śmierci z rąk Niemców br. Franciszka Powiertowskiego, dziś kan dydata na ołtarze, któremu jako siewca
Bożego Miłosierdzia udzielił rozgrzesze nia, i było ono pierwszym rozgrzeszeniem jego kapłaństwa.
Ikona pogodnego oblicza Zbawiciela Przez większość swojego życia kapłań skiego o. Rudolf był wychowawcą mło dzieży zakonnej: alumnów Niższego Semi narium, nowicjuszy, kleryków. W Niższym Seminarium jako ojciec duchowny był spo wiednikiem i organizatorem życia religij nego alumnów. W nowicjacie wprowadzał młodych w życie zakonne, przede wszyst kim w życie modlitwy – zaś praca z kle rykami była jeszcze bardziej wymagająca, szczególnie kiedy oczekiwali oni pomocy
fot. Arch. Biura Postulatorskiego
Do grona osób, których życie wpisało się w optykę ewangelicznych błogosławieństw i które zasługują na bycie nazwanymi sługami lub siewcami Bożego Miłosierdzia, należy bez wątpienia o. Rudolf Warzecha, karmelita bosy, kandydat do chwały ołtarzy. Żył on w czasach niezbyt nam odległych: zmarł zaledwie 11 lat temu, 27 lutego 1999 r. w Wadowicach, gdzie spędził ostatnie 18 lat swego prawie osiemdziesięcioletniego pielgrzymowania po tej ziemi.