GŁOS KARMELU NR 34 - Błogosławieni (34) 4/2010

Page 1

• Wstęp Błogosławieni czystego serca

3

Serce odbija w sobie całego człowieka

4

• Z Biblią w dzień i w nocy Zobaczyć Boga… i nie umrzeć

7

• Duchowa tradycja Karmelu Oblicze Pana

10

Przejrzystość życia

12

Serce – mieszkanie Boga

14

I wśród rondli i garnków…

25

• Poradnik św. Teresy Kto z kim przestaje, takim się staje

18

• Szkoła modlitwy Obecność

20

• Spotkanie Duchowa przejrzystość

22

• Kultura ducha Bóg niewidzialny a sztuka chrześcijańska

26

• Lektura Prezentacja wartościowych pozycji książkowych

28

• Życie liturgiczne Kościoła Ojcze nasz

30

• Karmel i młodzi By było pięknie

32

Zaproszenie na Spotkanie Młodych

33

• Ikony Eliasz – prorok jak ogień

34

• Misje Miłość nie może umrzeć

W spółpracują: Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Albert Wach OCD Marian Zawada OCD Krzysztof Żywczyński OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Chucherko tel. 12 416 85 00, 12 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl Konto: Bank PEKAO S.A. nr 38 1240 2294 1111 0010 1138 4521 K orekta: Katarzyna Dudek, s. Szymona Panicz KDzJ

39

O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz

• Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone Duchowość dziczki, czyli czystość ufającego serca

R edakcja: Andrzej Cekiera OCD Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Artur Rychta OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD

36

• W sercu Kościoła Oglądaliśmy Jego chwałę

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 4 (34) Lipiec – Sierpień 2010 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz.

D ruk: Belcaro – Kraków 43

W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji. Fot. na okładce: Jerzy Gogola OCD

GŁOS KARMELU 04 2 0 1 0

2


Błogosławieni

czystego serca

S S

erce jest niczym tajemniczy ogród. Wiele w nim piękna, wiele harmonii, a co najważniejsze – przechadza się po nim sam Bóg. Każdy jednak ogród, nawet najpiękniej utrzymany doświadcza niebezpieczeństwa pojawiania się chwastów, które tu i ówdzie nieustannie próbują zdominować piękno serca. By móc cieszyć się wewnętrzną przejrzystością, trzeba pielęgnować swój wewnętrzny ogród i mieć szczególną uwagę na miejsca szczególnie delikatne, narażone na dominację pasożytów. Gdy czytamy Jezusowe błogosławieństwo o czystości serca, na myśl zazwyczaj przychodzi szczególnie sfera seksualna. Jednak słowo czystość nie występuje w Nowym Testamencie jako określenie ukazujące powstrzymanie się od grzechów cielesnych. Raczej przejrzystość życia i brak hipokryzji to składniki czystego serca. Jezus wielokrotnie obnażał zachowania faryzejskie. Czynienie teatru z własnej pobożności i przywiązanie do praktyk, które mają raczej zbudować poczucie wielkości u osoby praktykującej, niż szczerą relację z Bogiem to zaprzeczenie prostoty serca, będącej warunkiem oglądania Boga. Intencja to czynnik decydujący o przejrzystości wnętrza człowieka. Nie chodzi zatem jedynie o czyn, który wykonujemy, ale o intencję z jaką go wykonujemy. Jeśli poprzez twoje życie, czujne i odważne – mówi św. Grzegorz z Nyssy – obmyjesz brud, który nagromadził się w twoim sercu, rozbłyśnie w tobie boskie piękno... Kontemplując siebie samego, dostrzeżesz w sobie Tego, który jest pragnieniem twego serca i będziesz błogosławiony. Wyruszmy zatem do naszego wewnętrznego ogrodu na spotkanie z Panem.

fot. G. Hensel OFM

Redakcja


Serce – to zaledwie jedno słowo. Skrywa jednak w sobie całą tajemnicę konkretnego człowieka. Zauważył to już biblijny mędrzec, który – zgłębiając mądrość swoich czasów – zapisał: „Tak jak woda odbija w sobie ludzką twarz, tak serce odbija w sobie całego człowieka” (Prz 26, 19).

W W

głębię ludzkiego serca zagląda nieustannie Chrystus, bo tam znajduje to, czego szuka: prawdę. On nie potrzebuje czyjegokolwiek świadectwa, bo sam wie, co się kryje w człowieku – zaświadczają Ewangeliści. Widzimy to choćby w przypadku ubogiej wdowy, która wrzuciła do świątynnej skarbony dwa małe pieniążki, czyli całe swe dzienne utrzymanie. Gdyby nie Jezus, który może przenikać intencje ludzkich serc, nigdy nie dowiedzielibyśmy się, jak wielką szlachetność skrywała w sobie uboga wdowa. Tak spodobała się Nauczycielowi, że postanowił, by jej uczynek opowiadano wraz z Dobrą Nowiną aż do końca świata. Serce jest sekretną księgą, która do ostatniej strony zostanie otwarta po śmierci, w spotkaniu z Chrystusem. Stając z Nim twarzą w twarz, wolna od uwarunkowań czasu, materii i pozostałego na ziemi ciała, dusza uzyskuje możliwość ujrzenia całego minionego życia w prawdzie. Jezus udziela jej szczególnego światła, by w jednej chwili mogła zobaczyć całość swego istnienia i pojąć jego sens – sens wydarzeń, cierpień, prób; by zobaczyła i pojęła nieustanną i wierną miłość, którą była przez Niego kochana, bezsens i zło każdego grzechu, każdej złości; by przeniknęła tajemnicę relacji z innymi ludźmi – tego, jak wiele w ich życiu od niej zależało i jak jej własne życie zależało od obecności innych, znanych jej i nieznanych. Zostają odkryte i ukazane wszystkie tajemnice serca. Jest to po prostu totalne, całkowite odsłonięcie doczesnej i wiecznej historii osoby wraz z jej najdalszymi konsekwencjami. Zostaje ukazana prawda o człowieku.

GŁOS KARMELU 04 2 0 1 0

4

Serce

odbija w sobie całego człowieka Odpowiedzialność za stopień dojrzałości własnego serca, za sposób przeżywania godzin i minut doczesnego życia jest ogromnym wyzwaniem, bo żyjemy nie dla doczesności, lecz dla wieczności. W swoim nauczaniu Chrystus ukazał serce jako centrum życia, ośrodek działania i przestrzeń kształtowania charakteru człowieka. W jednym z błogosławieństw wypowiedzianych na górze dar oglądania Boga i stopień szczęścia z tym związany wyraźnie uzależnił On od stopnia jego czystości: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Czyste serce jest więc największym wyzwaniem, przed jakim staje uczeń Chrystusa. Nie jest to zadanie łatwe. Zdobywanie czystego serca jest podjęciem walki toczącej się w głębiach człowieka, bo i przeciwnik, który staje do tej walki, nie ma natury ludzkiej, lecz anielską – wprawdzie upadłą, ale jednak anielską. Szatan nie toczy z nami walki o rzeczy materialne. Ma do swej dyspozycji cały świat. Swoje złowrogie działanie koncentruje wokół ludzkich serc. To one są celem wszelkich jego zabiegów. Pełne zwycięstwo nad człowiekiem odnosi dopiero

wówczas, gdy ten odda mu serce. Szatan chce z ludzkiego serca uczynić miejsce swego wywyższenia. Wie, że nic tak nie zrani Boskiego Serca, jak widok człowieka, który – stworzony jako świątynia Boga – uczynił z sanktuarium swego wnętrza dom dla potępionego na wieczność anioła. Święty Paweł przypomina nam, że serce każdego człowieka jest świątynią Boga: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? [...] Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1 Kor 3, 16–17). Ta duchowa świątynia ma swoje filary, na których się wspiera. Symbolizują one istotne dla jakości i mocy duchowego życia postawy: troskę o pokorę, cierpliwość, mądre używanie mowy, ewangeliczne przeżywanie cierpienia... Szatan wie o ich istnieniu i podejmuje z każdym człowiekiem walkę. Chce poruszyć filary świątyni serca i doprowadzić ją do ruiny. Czyste serce, które pragnie widzieć w nas Chrystus, obejmuje każdy wymiar ludzkiego życia: duchowy, moralny, psychiczny, fizyczny. Innymi słowy, określenie to odnosi się do oczu, uszu, języka i rąk, bo ich działania mają swoje korzenie w głę-


Przejrzystość

życia

N

fot. J. Gogola OCD

iespełna czterysta lat temu progi klasztoru karmelitanek bosych w Krakowie przestąpiła młoda dziewczyna, która od dziecka pragnęła służyć Bogu w zakonnej wspólnocie. Dziś czytamy jej Autobiografię tak, jak czytamy Księgę życia św. Teresy z Awili. I znajdujemy w niej wspaniały przykład czystości serca, wierności i całkowitego oddania Bogu. Marianna Marchocka już od dziecka przejawiała skłonność do życia zakonnego. Nie pociągały jej zbytki szlacheckiego świata, często szukała schronienia w samotności, oddając się pod opiekę Najświętszej Panny i chętnie zwracając myśli ku Bogu. Jeszcze przed wstąpieniem do zakonu otrzymała łaskę modlitwy kontemplacyjnej, którą potem stopniowo rozwijała i doskonaliła. Kiedy w 1620 roku siedemnastoletnia Marianna stała przed wyborem powołania, karmelitanki bose były w Polsce stosunkowo mało znane. Niewiele o nich wiedziano w środowisku szlacheckim, krążyły jedynie mocno przesadzone pogłoski o surowości ich reguły. Mimo sprzeciwu rodziców wybór panny padł na zakon karmelitański. Znalazła w nim wszystko, czego dotąd bezskutecznie szukała w innych zgromadzeniach – odosobnienie, prostotę i ascezę. Jednak po okresie początkowej euforii zaczęły się trudności. Oschłości i utrapienia cielesne uprzykrzały nowicjuszce modlitwę; co jakiś czas nachodziła ją pokusa ucieczki z klasztoru. Dzielnie stawiała czoła wszystkim perturbacjom i po roku nowicjatu złożyła śluby wieczyste, przyjmując imię Teresy od Jezusa. Odtąd niemal całe jej życie zakonne upłynie pod znakiem zmagania ze słabością ciała i niedoskonałościami ducha. W autobiograficznych zapiskach sporządzanych na polecenie spowiednika matka Marchocka poświęca bardzo wiele uwagi modlitwie. Nic w tym dziwnego, skoro historia życia karmelitanki była tak naprawdę historią spotkania z Bogiem, budowania intymnej, osobowej relacji między Stwórcą i Jego służebnicą. Każda modlitwa była rozmową. Czasem prowadziły ją dwa głosy,

GŁOS KARMELU 04 2 0 1 0

12


| Poradnik św. Teresy

Osiem błogosławieństw – droga naśladowania Chrystusa

Kto z kim przestaje, takim się staje Błogosławieni czystego serca

C C

zyste serce to serce wolne od przywiązań, a jednocześnie znajdujące się w głębokiej komunii z Bogiem. Człowiek o takim sercu płonie miłością do Boga, która bierze górę nad wszelkimi innymi, mniejszymi miłościami. Taki człowiek realizuje podstawowe przykazanie, które słyszymy w Biblii: aby kochać „z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił swoich” (Pwt 6, 5). Tego błogosławieństwa nie należy zatem ograniczać jedynie do czystości moralnej albo czystości w sferze pożądania erotycznego. Człowiek o czystym sercu ma czyste całe wnętrze, czyli uczucia, myśli, wolę i pamięć. Jak do takiej czystości wychowywała św. Teresa od Jezusa? Jakich wskazówek udzieli tym, którzy chcą żyć błogosławieństwem czystego serca?

Nie bój się swojej zmysłowości! Co do poruszeń zmysłowych, Święta z Awili radziła zachowywać spokój i cierpliwość. Nie demonizowała poruszeń naszej cielesnej natury. Na list swego rodzonego brata Wawrzyńca, zaniepokojonego w kwestii „poruszeń zmysłowych”, Teresa odpowiedziała w ten sposób: „Co do nieprzyzwoitości, o jakich mi wasza miłość opowiadasz, nie zwracaj na nie żadnej uwagi. [...] Z łaski Bożej powoli się uspokoi, skoro nie będziesz na to zwracał uwagi” (L 177, 7). A po dwóch tygodniach w kolejnym liście do brata znów napisze: „Co zaś się tyczy owych poruszeń zmysło-

GŁOS KARMELU 04 2 0 1 0

18

wych, żeby wszystkiego doświadczyć, jak już ci powiedziałam, widzę dobrze, że nie jest to sprawa, na którą należałoby zwracać uwagę, i dlatego nie należy do nich przywiązywać wagi. Opowiedział mi kiedyś uczony teolog, iż przyszedł do niego pewien bardzo przygnębiony człowiek z tego powodu, że ilekroć przyjmował Komunię św., doznawał tak wielkiej lubieżności (o wiele większej niż twoja), tak że polecono mu, żeby przyjmował Komunię św. tylko raz w roku, ze względu na obowiązek. I tenże uczony teolog, jakkolwiek nie był człowiekiem uduchowionym, zrozumiał jego słabość i powiedział mu, żeby nie zwracał na nią uwagi i przyjmował Komunię św. co osiem dni. Skoro zaś pozbył się lęku, pozbył się również i tych poruszeń. Dlatego też i wasza miłość niech nie zwraca na nie uwagi” (L 182, 5). Teresa chce, aby człowiek zaprzyjaźnił się ze swoją cielesnością, poznał prawa nią rządzące i nie lękał się tego, co wypływa z natury. Ostatnią poradą, jakiej Teresa udzieliła Wawrzyńcowi, tak bardzo zmartwionemu niemocą wobec swojej zmysłowości cielesnej, było odesłanie go do zaufanego kapłana i zachęta, aby w razie niepokojów rozmawiał z nim o tych sprawach.

Wspólnota czystych serc Wejście w zażyłą relację z Bogiem wymaga troski o czystość serca, bo to właśnie „z serca pochodzą” te wszystkie rzeczy, które „czynią człowieka nieczystym” (Mt 15, 19–20) i nie podobają się Bogu.

W dążeniu do czystego serca konieczna jest konsekwencja w odrzuceniu wszystkiego, co nie jest Bogiem. Bez tej poważnej pracy nad oczyszczeniem serca nie jest możliwe życie w głębokiej komunii z Bogiem. Św. Teresa była tego świadoma, kiedy w Drodze doskonałości udzielała młodej wspólnocie z klasztoru św. Józefa wielu wskazówek, wśród których na czoło wysuwa się właśnie ideał „czystej miłości” lub „czystej miłości duchowej”. Według Świętej czysta miłość to przede wszystkim miłość bezinteresowna, wolna od egoizmu, praktykowana w uczynkach, a nie dotycząca jedynie uczuć. To miłość ofiarna, na wzór tej, jaką miał Jezus, prawdziwy „kapitan miłości” (D 6, 9). To miłość przeżywana w komunii, dzieląca smutki i radości z innymi (D 7, 6–7). To miłość bazująca nie na odczuciach piękna czy sympatii, ale na istotnych wartościach trwających wiecznie (D 6, 3). Osoby, które kochają w sposób prawdziwy i czysty, opisuje w takich słowach: „Nie zadowolą się one miłością takiej nędznej rzeczy, jaką jest to ciało, jakkolwiek by było piękne i odznaczało się wdziękiem. Piękność tych rzeczy będzie ich pobudką do chwalenia Tego, który je


| Kultura Ducha

Bóg niewidzialny a sztuka chrześcijańska

K K

westia możności czy niemożności oglądania Boga dotyka głęboko podstaw sztuki chrześcijańskiej. Wiemy, że w Starym Testamencie istniał zakaz wykonywania obrazów Boga (por. Pwt 27, 15), ale istniał też zakaz wypowiadania Jego imienia nadaremno (por. Wj 20, 7; Pwt 5, 11). Chodzi tu o zakaz, który miał strzec tajemnicy Boga. Obraz i słowo były tak samo nieodpowiednie dla poznania Boga, gdyż żaden ludzki wysiłek nie może doprowadzić do posiadania tego, co transcendentne. Jest jednak rzeczą interesującą, że właśnie w tym kontekście braku obrazów wzrastała wielka tęsknota za Obliczem: „Wznieś ponad nami, Panie, światłość Twojego oblicza” (Ps 4, 7); „Rozjaśnij swe oblicze, abyśmy doznali zbawienia” (Ps 80, 4. 8. 20). Ponad sto razy w Starym Testamencie użyte jest słowo oblicze (panim) w odniesieniu do Boga – jakby właśnie to oczyszczenie z wszelkiego bałwochwalstwa, z wszelkiego wizerunku Boga, poprzez który chciałoby się zamknąć bóstwo w ramach tego świata, jeszcze bardziej uwypukliło świadomość, że Bóg jest osobą, że ma oblicze...

GŁOS KARMELU 04 2 0 1 0

26

Konsekwencje starotestamentalnego zakazu wykonywania obrazów Boga znajdują swe odzwierciedlenie we wrogości niektórych autorów chrześcijańskich z pierwszych wieków, a także późniejszych, wobec wszelkiej sztuki figuratywnej, zwłaszcza wobec rzeźb, z obawy przed bałwochwalstwem. Jednak wraz z rozwojem Credo chrześcijanie musieli wziąć pod uwagę nowość Chrystusa, Boga wcielonego. Sztuka chrześcijańska rozwija się równocześnie z wielkimi soborami i staje się coraz bardziej jasne, że z racji wcielenia Syna Bożego nie można całkowicie wykluczyć wizerunków Boga. Wcześniej zakaz wykonywania obrazów Boga i wypowiadania Jego imienia nadaremno był konieczny, aby strzec Bożej transcendencji; teraz to objawienie samego Boga, dokonane przez wcielenie Syna Bożego, umożliwia poznanie Boga i relację z Nim. Bóg przemówił do świata przede wszystkim poprzez wcielenie swojego Syna (por. Hbr 1, 1–2), w którym Słowo stało się ciałem, Obrazem. Z racji wcielenia Słowo Boże, Logos, ma zasadniczo charakter widzialny: „co

ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy [...], oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli” (1 J 1, 1–3); „On jest obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1, 15). Wcielenie jest więc jedyną podstawą, w oparciu o którą można malować Boga niewidzialnego. Kościół uznał ten fundament teologiczny przede wszystkim w okresie walk związanych z ikonoklazmem. Jak wiemy, w VIII i IX w. kwestia „tak” czy „nie” wobec obrazów przerodziła się praktycznie w wojnę, zwłaszcza na Wschodzie chrześcijańskim; na Zachodzie ta problematyka nie doprowadziła nigdy do przelewu krwi. Nie wchodząc w kwestię tła historycznego tych walk obrazoburczych, streścimy tylko niektóre myśli Jana Damasceńskiego i Teodora Studyty, które wraz z nauką Soboru Nicejskiego II (787 r.) formują tradycję Kościoła w kwestii teologii obrazu i ikonografii. Dla Jana Damasceńskiego (676– –749) wcielenie jest decydujące. Przed wcieleniem Chrystusa przypisuje się Bogu atrybuty wyrażone w formie przeczącej


W sercu Kościoła | 

N N

ieraz zadaję sobie pytanie, co myśleli trzej apostołowie (Piotr, Jakub i Jan), gdy Jezus zabrał ich na wędrówkę na wysoką górę (nawiasem mówiąc, żaden Ewangelista nie pisze nam, że był to Tabor: tę informację podaje nam Tradycja, zresztą bardzo prawdopodobna). Może tak wyobrażali sobie następne godziny: „On pewnie będzie modlił się przez całą noc, a my przynajmniej trochę zdrzemniemy się spokojnie, daleko od tłumu... Ale po co wychodzić tak wysoko, czy On nie może modlić się na jakimś małym pagórku?”. W każdym razie nie przypuszczam, by trzej uczniowie spodziewali się tego dnia jakichś szczególnych przeżyć; kto wie, może było bardzo gorąco i nieszczególnie uśmiechała im się górska wspinaczka? Może trochę żałowali, że są tą „trójką wybranych do zadań specjalnych”? Bycie wybranym nie zawsze łączy się od razu z korzyściami, wygodami (chyba najlepszym przykładem są dzieje narodu wybranego...). Bo Bóg, gdy wybiera, oddziela od innych ludzi i prowadzi w górę, nie mówiąc od razu, czemu ma służyć ta dziwna wędrówka. Dlaczego właśnie ci trzej mieli być świadkami trzech wyjątkowych chwil w życiu Mistrza (poza omawianą tu sceną towarzyszyli Mu przy wskrzeszeniu córki Jaira i podczas konania w Ogrójcu)? Możemy próbować odpowiedzieć na to pytanie: Piotr – Skała, na której został wzniesiony Kościół; Jan – uczeń umiłowany, wreszcie Jakub – pierwszy męczennik spośród apostołów. A może lepiej nie odgadywać, szanując tajemnicę wyborów Tego, który – gdy wybiera – nie musi tłumaczyć się nam ze swoich decyzji. Początkowo nic nie zapowiadało, że ten dzień miałby odcisnąć się w ich pamięci, wszystko działo się zgodnie z przewidywaniami: On pogrążył się w modlitwie, oni – w błogim śnie. Tak samo będzie w tę straszną noc w Ogrodzie Oliwnym, ale wtedy to smutek i przerażenie przed nieznaną przyszłością każą im schronić się za zasłoną snu. Tak już jest na tym świecie: człowiek śpi, a Syn Boży modli się za człowieka, by nie przespał tego, co najważniejsze. Oni jeszcze wtedy nie rozumieli, co czeka ich w Jerozolimie, do której zmierzał ich Mistrz. Nie rozumieli, choć On na różne sposoby zapowiadał im nadchodzące straszne chwile. Wiedział, że dla

Oglądaliśmy Jego chwałę nich będzie to szok. Wiedział, że widok Ukrzyżowanego zburzy ich oczekiwania związane z Jego osobą: kto to widział, żeby Mesjasz umierał haniebną śmiercią niewolnika! Czyż w Prawie nie było jasno napisane: „Zawieszony na drzewie jest przeklęty przez Boga” (Pwt 21, 23)? Oni byli synami Izraela, oczekującymi na Mesjasza – Króla, który zaprowadzi sprawiedliwość; na Mesjasza, który będzie wspaniale królował, wspierany Bożą mocą, a nie umrze skazany na śmierć za bluźnierstwo! Jak można przygotować człowieka na to, że w gruzach legnie jego dotychczasowy świat i rządzące nim prawa? Właśnie dlatego On przyprowadził ich na górę, by przynajmniej tych trzech jeszcze mocniej pociągnąć do siebie, zachwycając ich blaskiem Bożej chwały i przekonując ich argumentem, który przynajmniej dla nich, religijnych Żydów, musiał być wymowny – jeśli nie od razu, to przynajmniej później. A oni spali... aż obudziły ich odgłosy rozmowy. Ich Mistrz z kimś rozmawiał,

ale jakże niezwykle wyglądał: twarz jaśniała jak słońce, odzienie lśniło niezwykłą bielą (warto zauważyć, że śnieżnobiałe szaty w Nowym Testamencie wiążą się ze zmartwychwstaniem: w Ewangeliach noszą je aniołowie ogłaszający niewiastom zmartwychwstanie, a w Apokalipsie, poza aniołami – zwycięski Chrystus i ci, którzy do Niego należą). Ten Mistrz, którego twarz była tak często utrudzona, opalona słońcem, teraz jaśniał Bożym blaskiem świętości i zwycięstwa i rozmawiał z dwiema wyjątkowymi postaciami sprzed wieków: Mojżeszem i Eliaszem. Skąd uczniowie wiedzieli, że to właśnie oni? Nie sądzę, by mieli przy sobie „typowe rekwizyty”, jak widzimy to w dziełach sztuki: Mojżesz z tablicą Dekalogu, Eliasz w prorockim płaszczu. Poznali tożsamość towarzyszy Jezusa raczej słuchając ich rozmowy. O czym rozmawiali? Tylko św. Łukasz poda nam pewną informację: „mówili o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem” (Łk 9, 31).

39


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.