GŁOS KARMELU NR 38 Duch Święty - dar rady (38) 2/2011

Page 1

• Wstęp Dar rady

3

Dano mi zrozumienie

4

• Z Biblią w dzień i w nocy Ci, których Duch Boży prowadzi

7

• Duchowa tradycja Karmelu Kierownictwo duchowe

10

Upomnienie braterskie

14

Niech siostrzycka pamięta, żeby sama do nieba nie poszła

16

• Poradnik św. Teresy Poczucie humoru w życiu duchowym

18

List do Świętej Teresy

19

• Spotkanie Złapać wiatr w żagle

20

• Szkoła modlitwy Jałmużna – dar serca – dar z siebie

24

Ustawiam figury na szachownicy, nim rozpocznę grę...

25

• Życie liturgiczne Kościoła Przyjmowanie Jezusa

26

• Lektura Ogień Ducha Świętego

28

Jedyna prawdziwą tragedią w życiu jest nie być świętym

28

• Kultura Ducha Dusza Kościoła

30

• Karmel i młodzi Dni dla skupienia Milczenie

32 32

• Ikony Matka odnowionego Karmelu

A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Chucherko tel. 12 416 85 00, 12 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl Konto: Bank PEKAO S.A. nr 38 1240 2294 1111 0010 1138 4521

36

O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz

39

D ruk: Belcaro – Kraków

• Raptularz mistyczny, czyli okruchy ocalone Jestem Bramą

W spółpracują: Rafał Myszkowski OCD Paweł Porwit OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Albert Wach OCD Marian Zawada OCD Krzysztof Żywczyński OCD

K orekta: Aleksandra Bobrowska, Szymona Panicz KDzJ

• W sercu Kościoła Czy Kościół może radzić państwu?

R edakcja: Andrzej Cekiera OCD Krzysztof Górski OCD (red. nacz.) Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Artur Rychta OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD

34

• Misje Burundi – sól w oku smoka

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 2 (38) Marzec – Kwiecień 2011 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz.

43

W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji. Fot. na okładce: © Starblue | Dreamstime

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 1

2


Darrady N N

iemal każdego dnia spotykają się ważni tego świata, głowy państw, szefowie sztabów wojskowych, ekonomiści, bankowcy, różnego rodzaju autorytety. Wszyscy oni nad czymś radzą. A tymczasem świat coraz bardziej pogrąża się w chaosie, staje się coraz mniej stabilny. Człowiek nie potrafi już chyba wyrwać się z kręgu własnego egoistycznego, kierującego się ambicją „ja”, które stanowi fundament wielu udzielanych rad i rozwiązań opartych na zbytnim zaufaniu do ludzkiego rozumu, do logiki opartej na nieomylnym „mi się wydaje”. Autorytety coraz głośniej się przekrzykują, tak że coraz gorzej słychać je w hałasie ich własnych słów. Ludzka rada ma również tę właściwość, że nawet jeśli ukierunkowuje, nie daje siły do podążania w danym kierunku. Tymczasem Duch Święty, Boży Doradca, wewnętrzny Głos naszego serca, szepcze dyskretnie. Działając od wewnątrz budzi także wolność tych, którzy się w Niego wsłuchują. Oni – jak mówi św. Paweł w Liście do Rzymian – prowadzeni przez Ducha stają się synami Bożymi. Zatem bycie kierowanym nie wyklucza prawdziwej wolności. Święty Jan od Krzyża mówi, że „środkiem duszy jest Bóg” (ŻPM 1, 12). Nikt więc nie żyje bardziej sobą, nikt nie żyje bardziej prawdziwie i autentycznie, niż ten, kto pozwala się prowadzić temu dyskretnemu Głosowi w naszej duszy. W jaki sposób radzi? Jak nas prowadzi? Przecież nie jesteśmy w stanie zobaczyć Go oczami lub usłyszeć uszami. Najczęściej mówi przez Pismo Święte i naszą głęboką wolę poszukiwania prawdy. W naszym życiu istnieje wiele powierzchownych „woli” wynikających z ludzkich zachcianek zagłuszających tę jedną, głęboką wolę. Nie można tego pomylić. Bóg mówi także poprzez wydarzenia, okoliczności, ludzi. Wiele z tego, co się dzieje, zawiera w sobie zaszyfrowane orędzie Boga. Gdy przeprowadzamy wieczorny rachunek sumienia, przyglądamy się naszym grzechom. Tymczasem najpierw powinniśmy chyba zadać sobie pytanie: „czego Bóg chciał mnie dzisiaj nauczyć?”. Bo chyba największym naszym grzechem jest to, że nie rozszyfrujemy nieustannie nam posyłanego Bożego orędzia i nie rozpoznajemy w naszej codzienności Tego, który przechadza się po naszym wewnętrznym ogrodzie. Redakcja


Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł na mnie duch Mądrości. (Mdr 7, 7)

D D

Dano mi zrozumienie

Nikt z ludzi nie rodzi się doskonały i wszystkowiedzący. Życiowej mądrości uczymy się pytając innych, bardziej doświadczonych od nas, a także przechodząc różne życiowe trudności. Z biegiem czasu sami stajemy się tymi, których pytają, u których się radzą. By mądrze prowadzić życie, a następnie mądrze doradzać innym, sam ludzki rozum nie wystarczy. Potrzebujemy szczególnej Bożej pomocy, a ta jest nam dana właśnie poprzez dar rady. GŁOS KARMELU 02 2 0 1 1

4

ar rady, podobnie jak dar rozumu i mądrości, odgrywa w naszym życiu ważną rolę ze względu na aspekty praktyczne. Dary te dają nam wiedzę i umiejętność, każdy w sobie właściwy sposób. Można powiedzieć, że przez dary rozumu i mądrości Duch Święty udziela nam rozumienia i znajomości rzeczy; daje nam jakby teoretyczną wiedzę, teoretyczne pojmowanie. Poprzez dar rady umożliwia praktyczne zastosowanie tego, co dane było nam poznać. Ogólnie mówiąc, dar ten oświeca naszą roztropność, by wskazać nam, jaką decyzję podjąć w poszczególnych, konkretnych przypadkach, jakimi środkami się posłużyć, jak zrealizować postawy, które powinniśmy przyjąć, jak wypowiedzieć przekonania, które w sobie nosimy. Daje światło szczególnie na te chwile, które są dla nas trudne, a musimy podjąć jakąś decyzję. Pomaga w praktycznym rozeznaniu, która z dwóch rzeczy dobrych jest lepsza i ważniejsza w planach Bożych. To właśnie ze względu na dar rady Duch Święty nazywany bywa „Nauczycielem stosownej chwili”, a Jezus w Ewangelii św. Jana ukazuje Go jako „pamięć”: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14, 26). Nikt z ludzi nie rodzi się doskonały i wszystkowiedzący. Życiowej mądrości uczymy się pytając innych, bardziej doświadczonych od nas, a także przechodząc różne życiowe trudności. Z biegiem czasu sami stajemy się tymi, których pytają, u których się radzą. By mądrze prowadzić życie, a następnie mądrze doradzać innym, sam ludzki rozum nie wystarczy. Potrzebujemy szczególnej Bożej pomocy, a ta jest nam dana właśnie poprzez dar rady. Biograf św. Jana Vianney’a, proboszcza z Ars, podaje, że pewnego razu przybył do Świętego pewien kapłan, by ten pomógł mu rozstrzygnąć trudny moralny kazus. Św. Jan powiedział mu tylko jedno słowo, a kapłan ten otrzymał wówczas tyle światła, że kazus przestał istnieć. Tej


Na czym zatem polega ten trudny obowiązek ucznia Chrystusa?

Wydarzenie bolesne

fot. J. Zieliński OCD

Upomnienie braterskie

U

Trudny obowiązek

U

pomnienie braterskie jest jednym z najtrudniejszych zadań ucznia Chrystusa. Być może nawet – jeśli wierzyć świętym – jest zadaniem najtrudniejszym. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała wprost: „Co mnie najwięcej kosztuje, to zwracanie uwagi na błędy […]. Wolałabym sama być tysiąc razy upomniana, niż upominać innych” (Rps C, 23r). I nie była w tym gołosłowna. Jej własne doświadczenie mistrzyni nowicjuszek pokazuje, że robiła wszystko, by w życiu wspólnotowym unikać upominania: „Dawniej, gdy coś nie podobało mi się w postępowaniu którejś z sióstr i wydawało mi się przeciwne regule, mówiłam sobie: O! gdybym mogła jej powiedzieć, co o tym myślę, wykazać jej, że błądzi, jakąż by mi to przyniosło ulgę. Odkąd stało się to poniekąd moim zawodem, zapewniam Cię, moja Matko, że zupełnie zmieniłam zdanie. Teraz, kiedy zobaczę, że któraś z sióstr czyni coś, co wydaje mi się niedoskonałym, mówię sobie z uczuciem ulgi: Co za szczęście, że to nie nowicjuszka; nie mam obowiązku jej upominać. I staram się natychmiast wytłumaczyć siostrę przypisując jej dobrą intencję, którą niewątpliwie miała!” (Rps C, 27v). „Wytłumaczenie siostry” było, jak się okazuje, jej zwyczajnym sposobem rozwiązywania trudnych problemów w relacjach wspólnotowych i jednocześnie metodą na

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 1

14

zdobywanie wewnętrznej wolności. Upomnienie natomiast było ostatecznością. Stosowała je jedynie „z obowiązku”. Warto podkreślić to ostatnie słowo, gdyż stanowi ono praktyczne kryterium rozeznania, kiedy możemy stosować upomnienie, a kiedy lepiej go zaniechać, jakiemu upomnieniu możemy zaufać, a jakiemu nie. Dzięki niemu wiemy na przykład, że bardzo wątpliwe i niepewne jest to upomnienie, które pochodzi z naszej natury zranionej grzechem, i które często nosi znamiona zwykłego wyładowania się i znalezienia ujścia dla swoich zawikłanych stanów emocjonalnych. Bywa wszakże, że zbyt lekko zabieramy się do upominania i nawet próbujemy je tłumaczyć wzniosłymi celami, np.: „To dla twojego dobra”, podczas gdy w rzeczywistości mamy do czynienia ze zwykłą chęcią ulżenia sobie. Św. Teresa była w tym względzie jednoznaczna: „Kiedy działa się pod wpływem natury, jest rzeczą niemożliwą, by dusza, której błędy się odkrywa, zrozumiała swój brak słuszności” (Rps C, 23r). Upomnienie braterskie nie polega zatem na folgowaniu swojej naturze przez bezduszne wytykanie cudzych wad i wyciąganie ich na światło dzienne. A już żadną miarą nie można mówić o upomnieniu braterskim wówczas, kiedy wprost pojawia się chęć górowania, dominowania, „odgrywania”, upokarzania lub zawładnięcia drugim.

Nim odpowiemy na postawione wyżej pytanie, musimy zadać jeszcze jedno, mianowicie − czy jesteśmy gotowi cierpieć? Jest to wprawdzie pytanie retoryczne, ale w rzeczywistości chodzi o kwestię bardzo praktyczną. Jeżeli bowiem upomnienie jest obowiązkiem trudnym, to musimy mieć pełną świadomość, ile nas ono kosztuje. A cena jego, w moim przekonaniu, jest wyższa niż innych środków, przy pomocy których docieramy do brata. Jest wyższa niż, na przykład, cena rady lub pociechy, które także stanowią nasze chrześcijańskie zadanie i budują wspólnotę („obowiązek”, to znaczy „związek obu” stron relacji braterskiej). W przypadku upomnienia płacimy bowiem całym naszym życiem. Stajemy tutaj przecież w samym ogniu walki ze złem. Ono zagląda nam niejako w oczy. Nie ma tu czasu ani na spokojną refleksję, jaką przeprowadzamy przy udzielaniu rady, ani na wielką czułość, do której odwołujemy się przy pocieszaniu. I nie ma też miejsca na wyreżyserowanie czegokolwiek, gdyż przestrzeń wolności jest znacznie bardziej ograniczona niż w przypadku rady i pociechy. Tutaj trzeba być gotowym na przyjęcie każdego ciosu, nawet śmiertelnego. Bój bowiem jest otwarty. Jest to bój nie przeciw jakiemuś abstrakcyjnemu złu, ale przeciw temu, które zadomowiło się w sercu brata i zaczyna zżerać go od środka. Wypowiedzenie mu walki, nawet przy zachowaniu z naszej strony największej ostrożności, prowadzi niechybnie do konfliktu i napięcia również w relacjach z bratem, który ze złem zdążył się już zżyć „na dobre”. A ponieważ w wypełnieniu naszego obowiązku zmierzamy do oderwania go od niego i ponownego związania z nami, upomnienie braterskie staje się wydarzeniem bolesnym. Zrozumiałe jest też, że ruszenie zła w tak delikatnym punkcie, jakim jest serce ludzkie, uruchamia natychmiast cały szereg mechanizmów obronnych, które jedynie wzmagają walkę. One są obecne nie tylko w bracie, ale też i we mnie. Brat próbuje za wszelką cenę nie dopuścić do zniszczenia wytworzonego przez siebie


| Poradnik św. Teresy

Poczucie humoru w życiu duchowym

C C

zytając hagiografię, możemy odnieść wrażenie, że święci to w zdecydowanej większości poważni ludzie. Zbyt poważni, żeby zaprosić ich (gdyby było to możliwe) na kawę i lody, porozmawiać i pośmiać się z życia. Bo czy wyobrażałeś sobie kiedyś św. Piotra, Augustyna czy królową Jadwigę płaczących ze śmiechu? Albo czy widziałeś kiedyś obraz św. Benedykta, Katarzyny Sieneńskiej czy Jana od Krzyża łapiących się za brzuch przy wybuchu radości w gronie przyjaciół? Czy my rzeczywiście wierzymy w to, co śpiewamy z Arką Noego – że „każdy święty chodzi uśmiechnięty”? Posłuchajmy, jakiej porady na temat poczucia humoru chrześcijanina udzieli nam św. Teresa od Jezusa, ta, która zwykła mówić: „Niech Bóg mnie uwolni od smutnych świętych”.

Nie bierz wszystkiego zbyt serio W naszym codziennym życiu ważne jest, by nauczyć się pewnego dystansu do wydarzeń, osób i rzeczy. Wiemy, co się dzieje, kiedy ktoś zbyt serio bierze swoje życie, zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Z pomocą przychodzi nam pewien dar Boży dla ludzi, który nazwaliśmy poczuciem humoru. Święta Teresa z Awili jest tego przykładem. Potrafi śmiać się z wydarzeń i osób. Robi to w odpowiednim tonie, bez sarkazmu czy wyśmiewania. Jest zdolna wyłapać z życia i podkreślić komiczne sytuacje i osobowości. O pewnej damie, która zostawiła wszystko, żeby zostać biedną nowicjuszką w klasztorze w Sorii, wspomina tak: „Przypomniałam sobie pewną świętą, którą poznałam w Awili. Jej życie, jak widać, było naprawdę święte. Wszystko, co miała, oddała Bogu, tak że został jej tylko koc, którym się przykrywała. Ale i ten koc oddała. Wkrótce Bóg dopuścił

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 1

18

na nią okres bardzo ciężkich doświadczeń i oschłości wewnętrznych. Wtedy bardzo narzekała i mówiła: Taki to jesteś, Panie? Kiedy mnie zostawiłeś bez niczego, teraz mnie opuszczasz?” (L 449, 3). Znana też była w nadawaniu znanym jej osobom trafnych i zabawnych zarazem określeń. Wymieńmy tylko niektóre z nich: Jana od Krzyża z powodu jego niskiego wzrostu nazywała „połową brata” lub „małym Seneką”, o. Hieronima Graciana – „jaskiniowcem”, karmelitów trzewiczkowych – „kotami” lub „wilkami”, brata o. Hieronima Graciana – „papużką”, Przewodniczącego Rady Królewskiej – „powolnym”. W listach można ich znaleźć dużo, dużo więcej. Z siebie samej też potrafiła w różnych sytuacjach pożartować. Jeden z najbardziej znanych przykładów to słowa, jakimi skomentowała własny portret zaraz po ukończeniu go przez jednego z braci: „Niech ci Bóg wybaczy, bracie Janie! Namalowałeś mnie brzydką i kaprawą”.

Chcesz się pośmiać – bądź twórczy Każdy z nas zna to uczucie, kiedy słucha po raz kolejny w swoim życiu tego samego kawału czy anegdoty. Osoba, której słuchamy, przy której niegdyś czuliśmy się rozbawieni i odpoczywaliśmy, teraz powoduje w nas znudzenie i sztuczny uśmiech. Życie św. Teresy podpowiada, że poczucie humoru powinno być twórcze, aby nie męczyło drugich. Za przykład mogą służyć trzy teksty humorystyczne naszej Świętej. Pierwszy z nich powstał we wspólnocie dopiero co ufundowanego klasztoru św. Józefa w Awili. Teresa i młode siostry postanowiły nosić habity z grubej wełny, materiału, którego używali w XVI-wiecznej Kastylii biedni wieśniacy. Kiedy w habitach zalęgły się pchły, Teresa zorganizowała razem z całą wspólnotą procesję po

klasztorze, śpiewając poemat, który sama na tę okazję ułożyła (Poezja 31, rok 1562). Rozpoczyna się w ten sposób: „Kiedy nam dałeś te wełniane szaty, O Królu chwały, Od dokuczliwych stworzeń broń na zawsze Ten ubiór cały” Dzisiaj wielu z nas skomentowałoby takie zachowanie Teresy: Po co tracić czas na takie głupoty? Po co zajmować się wszami, pisać dziecinne teksty i urządzać procesje? Teresa patrzy jednak inaczej: aby nauczyć się śmiać z sytuacji i siebie, trzeba się czasami wysilić. Bo poczucie humoru to talent, który jest nam dany, aby został pomnożony. Kolejnym utworem humorystycznym Teresy jest tzw. Odpowiedź na pojedynek.


| Misje

Burundi

sól w oku smoka

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 1

36

K K

ościół pojawił się na terenie Burundi na stałe pod sam koniec XIX wieku. Po trzech próbach podjętych przez Misjonarzy Afryki (Ojców Białych) od strony jeziora Tanganika, nieudanych ze względu na działalność arabskich łowców niewolników, kolejna grupa, która przekroczyła granicę ówczesnego Urundi (16 lipca 1896 roku) od strony lądu − świadomie zawierzając opiece Matki Bożej Szkaplerznej − zdołała zasiać w sercach tutejszego ludu płodne do dziś ziarno Ewangelii. Początkowo wschodziło ono bardzo opornie, wśród wielu przeciwności i ofiar. Jednak po 1925 roku przychodzi fala nawróceń, nazwana przez misjonarzy „Tornadem Ducha Świętego”. Sprawiła ona, że od 1951 roku liczba katolików przeważa liczbę pogan (wówczas: 914 tys. wobec 800 tys. pogan, 39 tys. protestantów, 11,5 tys. muzułmanów) i dalej wzrasta. Papież Pius XII mówił o cudzie. Dziś w liczącym 10 milionów mieszkańców Burundi 62% stanowią katolicy, 23% poganie, 10% muzułmanie, 5% protestanci. Statystycznie (i zapewne nie tylko), Burundi to najbardziej katolicki kraj kontynentu. Świadczy to o ogromie i jakości dokonanej w ubiegłym wieku pracy misyjnej, ale też o „dobrej glebie” − wszak lwia część tego dzieła ewangelizacji jest zasługą samych Burundyjczyków! Analizując powyższe dane zauważamy przeszło pięciokrotny (!) wzrost liczby ludności w okresie 60 ostatnich lat. Burundi zajmuje trzecie miejsce w świecie pod względem przyrostu naturalnego (3,56% rocznie) i jest po Rwandzie najgęściej zaludnionym krajem Afryki (359 osób/km2). Jeszcze 100 lat temu panował tu rodzaj wczesnego systemu feudalnego zapewniający wewnętrzną stabilność i integralność państwa. Mądry i dzielny król Gisabo sprawujący władzę przez 58 lat (1850−1908) potrafił skutecznie przeciwstawiać się inwazji arabskich łowców niewolników, którzy, korzystając jedynie z wybrzeży Tanganiki (w wyprawach do sąsiedniego Konga), nie zdołali przeniknąć w głąb terytorium. W 1903 roku uznał jednak zwierzchność Niemców, nie będąc w stanie oprzeć się argumentom ich karabinów. Po I wojnie światowej mandat nad Rwandą-Urundi powierzono Belgom, którzy wykorzystując istniejące tradycyjne struktury władzy stopniowo je reorganizowali,


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.