GŁOS KARMELU NR 44 - Ojcze nasz: święci się Imię Twoje przyjdź królestwo Twoje (44) 2/2012

Page 1

• Wstęp Święć się Imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje

3

• Temat numeru Prosić z Chrystusem

4

• Z Biblią w dzień i w nocy Imię otoczone chwałą w Królestwie

7

Jego Imię jest święte (Łk 1, 49)

8

• Duchowa tradycja Karmelu Aby Imię Boże było znane i kochane!

10

Z miłości ku uwielbieniu

12

Jak służyć Królestwu Niebieskiemu?

15

• Szkoła modlitwy Z Bogiem na „Ty”

18

• Poradnik św. Teresy Święta wojna

20

• Spotkanie Świat wciągnięty w Bożą orbitę

23

• Kultura ducha Wyciągam ręce ku łasce

26

• Życie liturgiczne Kościoła Czuwanie w nocy wiary

28

• Lektura Komentarz do rozważań o Modlitwie Pańskiej św. Tomasza z Akwinu

29

• Ikony Blask Piękna na ziemi

30

• Misje Żyjąc w komunii z Bogiem

34

• W sercu Kościoła Bo czyż się kocha Ojca?

37

• Karmel i młodzi Jaką łaskę Bóg mi okazał, zapoznając duszę z modlitwą terezjańską

40

• Marginalia, czyli z małą łyżeczką w wielki świat ducha Jestem światłością świata (J 9, 5)

43

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 2 (44) Marzec – Kwiecień 2012 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 500 egz. R edakcja: Andrzej Cekiera OCD Piotr Hensel OCD (red. nacz.) Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Damian Sochacki OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD W spółpracują: Paweł Hańczak OCD Krzysztof Górski OCD Paweł Porwit OCD Artur Rychta OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Marian Zawada OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Chucherko tel. 12 416 85 00, 12 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl Konto: Bank PEKAO S.A. nr 38 1240 2294 1111 0010 1138 4521 K orekta: Aleksandra Dawiec O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz D ruk: Zakład graficzny COLONEL S.A. – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych

Jesteśmy na www.facebook.com/GlosKarmelu

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów nie zamówionych. Zdjęcia nie podpisane pochodzą z archiwum redakcji. Fot. na okładce: Blueensyim | Dreamstime

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 2

2


Ojcze nasz święć się Imię Twoje przyjdź królestwo Twoje

G G

dy piszę ten wstęp, jadę pociągiem (opóźnionym zresztą), a za mną pięcioletni brzdąc wykrzykuje imię Jezus, bynajmniej nie w kontekście modlitwy, lecz jako zawołanie pełne zawodu i zniecierpliwienia. Trudno winić dziecko, trudno winić rodziców, raczej trzeba uczynić osobisty rachunek sumienia – do czego zachęca nas p. Danuta Piekarz w swoim artykule – i faktycznie zapytać się, czy Imiona Święte nie pełnią i w naszym życiu roli przerywników. Najtrudniej zmienić złe przyzwyczajenia, ale właśnie dlatego potrzebujemy nieustannego wzajemnego uwrażliwiania siebie, a nawet braterskiego napominania. Sądzę, że w tej materii warto przyjąć napomnienie od naszych starszych braci w wierze. Ich szacunek do Tory, a zwłaszcza do Imienia Bożego, może stać się zaproszeniem do swoistej ekologii słów, które wypływają z naszych ust. Ale prośba Modlitwy Pańskiej, nad którą pochylamy się w tym numerze „Głosu Karmelu”, to nie tylko sprawa naszych ust, to sprawa o wiele poważniejsza, bo sięgająca naszych serc. Ba, to „atak na serce Boga, który kończy się nieomylnym sukcesem”, o czym możemy przeczytać w artykule o. Alberta Wacha. Robi się poważnie – prawda? I dobrze, bo dzieło uświęcania Imienia Bożego i wołania o przyjście Jego królestwa jest dziełem śmiertelnie poważnym, dziełem wpisującym się w nasze zbawienie. „Ojciec, który jest święty, stanowi rozwiązanie dla każdego człowieka, rozwiązanie dla dziejów ludzkości”, pisze kardynał Charles Journet, a skoro tak to wraz z naszym gościem tego numeru – ks. prof. Jerzym Szymikiem – z przekonaniem prośmy: „spraw Boże, by w moim życiu zawsze chodziło o Ciebie”!

fot. photos.com

o. Piotr Hensel OCD redaktor naczelny


| Temat numeru

fot. OCD Częstochowa

Prosić z Chrystusem

O

„O

jcze nasz, któryś jest w niebie” – to wstęp, Boże wprowadzenie do próśb Modlitwy Pańskiej. O co będziemy prosić Boga? Zawsze zatrzymujemy się, kiedy poruszamy taki temat. Mamy prosić Boga o dziwne rzeczy: aby przyszło Jego królestwo! Przecież to On może tego dokonać! Mam Go prosić, aby spełniał swoją wolę! Ci, którzy twierdzą, że istnieje tylko jeden pośrednik między Bogiem a ludźmi – Jezus Chrystus – nie uświadomili sobie, że On chce, abyśmy prosili o przyjście Jego królestwa w sercach innych ludzi; chce, abym był pośrednikiem dla innych, abym prosił o spełnienie się Jego woli nie tylko we mnie, ale również w świecie, na całej ziemi, i to ja mam prosić, aby wysłał robotników na swoje żniwo! – Ależ Panie, domagasz się spełnienia Twojego zadania! To przecież Ty wiesz wszystko. A kto przygotuje tych robotników? Są sprawy, które Bóg przeprowadza, nie czekając na nasze prośby; są i takie, których nie zrealizuje, jeśli Go nie popro-

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 2

4

simy! Dokonuje ich, zarówno we mnie samym, jak i w innych, na miarę i według intensywności naszej prośby. Gdyby św. Monika nie prosiła w taki sposób, w jaki prosiła, św. Augustyn nigdy by się nie nawrócił. Jak wielka byłaby to strata! Dzięki niemu pojmujemy całą doktrynę łaski objawioną u św. Jana i św. Pawła. Bez niego stalibyśmy przed nią jak ludzie, którzy są prawie ślepi w obliczu światła.

śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5, 7–8). Skoro Jezus prosił w tych wszystkich intencjach, czy to nie wystarczy? My nie mamy o to prosić. Tak nam mówią. Jezus jednak powiedział co innego! Nie tylko mówi mi, że mam prosić o coś dla siebie, ale i dla Niego! Nie traktuje mnie jak

Kiedy w pewnych momentach modlitwa Kościoła staje się intensywniejsza, w świecie wzrasta królestwo Boże. Dowodem na prawdziwość tego, o czym mówię, jest fakt, że Kościół wysyła najwięcej misjonarzy do wszystkich zakątków ziemi wtedy, gdy klasztory kontemplacyjne są pełne. Jezus modlił się, aby przyszło królestwo Boże, aby Imię Boga było święcone, aby Jego wola się spełniała. Modlił się duszą i swoim przebitym ciałem. „Z głośnym wołaniem i płaczem za swych dni doczesnych zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od

obcą osobę. „Skoro nauczyłem cię mówić Ojcze nasz, Ja, który jestem twoim Ojcem, oznacza, że to, co chcę ci uczynić, jest dla mnie drogie i ty masz mnie o to prosić”. Zatem moc, z jaką imię Boga będzie chwalone, z jaką nadejdzie Jego królestwo, Jego wola będzie się spełniać,


| Duchowa tradycja Karmelu

(„Jehowa”) brzmi imię Boga. Tymczasem jest to wielkie nieporozumienie. Otóż gdy w późniejszych czasach Żydzi postanowili ułatwić lekturę świętych ksiąg poprzez dodanie samogłosek w formie systemu kropek pod spółgłoskami, zatroszczyli się o to, by przypomnieć czytelnikowi o świętości imienia Bożego, którego się nie wymawia, dlatego pod spółgłoskami JHWH umieścili samogłoski słowa „Adonai”. Jeśli więc czytalibyśmy po kolei zapisane w ten sposób spółgłoski i samogłoski, uzyskalibyśmy faktycznie „Jehowa”, ale, jak wiemy, nikt tak nie czytał tego Imienia, bo jest to zapis dwóch różnych słów („Jahwe” zapisane spółgłoskami i „Adonai” – samogłoskami)! Zdawać by się mogło, że to wszystko, o czym mówiliśmy dotąd, to tylko ciekawostki historyczno-teologiczne, dotyczące kultury Izraela, a nie naszej dzisiejszej rzeczywistości. Jestem jednak przekonana, że to, co powiedzieliśmy o szacunku Izraela dla imienia Bożego, może być dla nas dzisiaj dobrym materiałem do... rachunku sumienia. Bowiem jakże często te Imiona, o których mówimy, że są dla nas najświętsze, stają się w naszych ustach zwykłymi przerywnikami, wykrzyknikami, niekiedy nawet w gniewie czy irytacji! Nie chodzi mi o to, byśmy popadali w skrajności, w przesadne zakazy, ale byśmy zastanowili się nad naszym podejściem do Bożych spraw. Ileż razy to, co uważamy za święte, zostaje zbanalizowane, „spłaszczone”, ukazane w kiczowatej, żałosnej formie! Mam tu na myśli nie tylko malarstwo, rzeźbę itp., ale też pewien sposób mówienia o Bogu, bo przecież językiem też tworzymy obrazy! Co pomyśli sobie człowiek niewierzący o mojej relacji do Boga, gdy usłyszy, w jaki sposób i w jakich okolicznościach wypowiadam Jego Imię? Jak reaguję, gdy Bóg jest wyśmiewany, wyszydzany? Jaki obraz Boga wyłania się z mojego sposobu mówienia o Nim, a przede wszystkim z mojego życia jako ucznia Chrystusa? Może i do nas trzeba czasem odnieść te gorzkie słowa Pisma: „Z waszej to bowiem przyczyny poganie bluźnią imieniu Boga” (por. Rz 2, 24)?

Aby Imię Boże było znane i kochane! Zrozumiałam, że bez miłości niczym są wszystkie dzieła, są tylko nicością, nawet te najwspanialsze, jak wskrzeszanie umarłych. (Rkp A 81v)

C

Danuta Piekarz

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 2

10

C

o może zrobić chrześcijanin, który pragnie, by jego życie upływało w zgodzie z tym, czego oczekuje Bóg? Czego właściwie Bóg ode mnie chce? Święty Ireneusz z Lyonu zwykł mawiać, że chwałą Boga jest człowiek żyjący. Ale co to znaczy żyć? Przecież intuicyjnie wyczuwamy, że nie chodzi o bierną, byle jaką wegetację, niczym bezrozumne zwierzęta. Co to znaczy żyć pełnią życia, tak by Imię Boże było uwielbione moim życiem? Czy trzeba czekać na specjalne okazje, jakieś wyjątkowe momenty, tą jedną jedyną chwilę, kiedy się wykażę i udowodnię moją świętość? Mistrzynią dobrze wykorzystanych chwil była św. Teresa od Dzieciątka Jezus, choć przecież oczywiście nie urodziła się taką. Wartościowe rzeczy wymagają wysiłku, pracy nad sobą i współpracy z łaską, a nade wszystko modlitwy o serce gotowe do stawienia czoła codzienności. Stąd pewnie ta poezja-modlitwa Teresy: „Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką, co ciągle ucieka i ginie. By kochać Cię Panie tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie”. (Moja pieśń na dzień dzisiejszy, strofa 1, 1 czerwca 1894) Nie ma innej drogi do uwielbienia Ojca jak „bycie miłością”, czyli proste stawanie się każdego dnia niczym sam Bóg. Miłość to Jego Imię, to Jego tożsamość, którą objawia nam w Jezusie (por. 1 J 4, 14–16). W „szaleństwie miłości” Chrystus postanowił dać swoje życie za czło-

wieka. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15, 13–14). Do tej prawdy Teresa dorastała w szkole Karmelu. Komuś z zewnątrz mogłoby się wydawać, że w małej wspólnocie, w oderwaniu od świata życie musi być sielanką, czymś banalnie prostym. A jednak baczniejsze spojrzenie na jej życie opisane w autobiografii pt. Dzieje duszy często pozwala dotrzeć do, patrząc po ludzku, szarej, naznaczonej doświadczeniem krzyża rzeczywistości. I w takiej właśnie rzeczywistości Bóg chce działać i być uwielbiony w życiu człowieka. Jakże inaczej spojrzeć na wybór Teresy? Jej „tu i teraz” w dziewiętnastowiecznej wspólnocie karmelitańskiej z Lisieux było naznaczone świadomym nasycaniem wzajemnych relacji ze współsiostrami prostą i konkretną miłością – w prostych, najczęściej niezauważalnych gestach. Czy inaczej dokonuje się to uwielbienie Imienia Bożego w życiu każdego z nas? Zazwyczaj nie są to jakieś niezwykłe, heroiczne czyny, lecz codzienne zmaganie się z własnym egoizmem i wygodnictwem w sytuacjach i środowiskach, w których codziennie Bóg mnie stawia. To przełamywanie skłonności do grzechu i przeciętności. To ów codzienny krzyż zapowiedziany przez Jezusa każdemu, kto chce iść za Nim. „By żyć miłością nie w Taboru chwale Stawiać nam trzeba przybytki na ziemi, lecz za Jezusem mężnie i wytrwale Wciąż postępować śladami krwawymi. W niebie spoczynek czeka na mnie błogi – Tu, krzyż jedyną moją szczęśliwością, Patrząc na niego, jako na skarb drogi, Żyję miłością! Ach żyć miłością – to dawać bez miary, Bo kto miłuje, w liczbach się nie gubi, I nic za swoje nie żąda ofiary,


nadzieję. Św. Teresa Benedykta przypomina bowiem, że „ostateczna decyzja jest możliwa dopiero wówczas, gdy się stoi przed Bogiem oko w oko”. Nawrócenie może zatem dokonać po tamtej stronie, poza zasłoną śmierci, gdzie my nie sięgamy już swoją wiedzą.

Wielu ludzi żyjących z dala od Boga, „ukrytych” przed nami z powodu braku naszej wiedzy o nich, można „odnaleźć” tylko przez modlitwę.

fot. Jozef Sednay | Dreamstime

co przydarzyło się pewnemu chłopcu. Wbiegł on do domu z płaczem – opowiada B. Ferrero. Dziadek objął go czule i tulił w ramionach. Chłopiec nie przestaje zanosić się płaczem i dalej szlocha. Dziadek pieści go i stara się uspokoić. – Ktoś cię zbił? – pyta. Chłopiec zaprzecza, kiwając głową. Zabrali ci coś? – Nie – zanosi się płaczem chłopiec. – Więc co się stało? – wypytuje zafrasowany dziadek. Chłopiec pociąga nosem i zaczyna opowiadać. – Bawiliśmy się w chowanego i ja się schowałem za szafę. Stałem tam i czekałem, ale nikt nie przychodził… Wreszcie wyszedłem z kryjówki… i zobaczyłem, że zabawa była już skończona, wszyscy poszli do domu i nikt nie przyszedł, aby mnie odnaleźć. – Łkanie poruszało jego ma-

leńką pierś. – Rozumiesz? Nikt nie przyszedł, aby mnie szukać i odnaleźć. Wielu ludzi żyjących z dala od Boga, „ukrytych” przed nami z powodu braku naszej wiedzy o nich, można „odnaleźć” tylko przez modlitwę. Uczeń Chrystusa nie musi znać ich z imienia i nazwiska. Ważne, by w swych modlitwach zechciał ich szukać, a Boski Majestat, poruszony jego naleganiem, odnajdzie zagubione owce i przyprowadzi do swej owczarni. Nawet wówczas, gdy ich znamy, a nie widzimy nawrócenia za życia, należy mieć

„Każdy jest odpowiedzialny za swoje własne zbawienie – pisze Święta. – Każdy jest równocześnie odpowiedzialny za zbawienie innych, jeśli tylko ma możność upraszania przez modlitwę łaski dla drugiego człowieka. Przez modlitwę, która jest jego wolnym czynem”.

Służyć darem cierpienia „Pomoc Ducha Świętego potrzebna jest nie tylko w pracy, lecz również w przezwyciężaniu różnych trudności.

Żadne dzieło duchowe nie rodzi się bez cierpienia”. Cierpienie to uprzywilejowane narzędzie służby Królestwu Niebieskiemu. Stawia nas przed dziwnym paradoksem, możliwym do zrozumienia jedynie z perspektywy ewangelicznej. Człowiek cierpiący, pokonując myśl koncentrującą go na sobie, wyzwala z siebie miłość skierowaną ku innemu cierpiącemu człowiekowi. Jedno cierpienie jest lekarstwem na inne cierpienie. Zdobywanie ludzkich serc nie wymaga szczególnych warunków zdrowotnych. Wręcz przeciwnie. Im trudniejsze doświadczenia stają się czyimś udziałem, tym ma on większe możliwości pomagania innym. W takim świetle ukazał Jezus cierpienie św. Faustynie: „Wiedz, córko moja, że twoje codzienne ciche męczeństwo w zupełnym poddaniu się woli mojej wprowadza wiele dusz do nieba, a kiedy ci się zdaje, że cierpienie przechodzi siły twoje, patrz w rany moje, a wzniesiesz się ponad wzgardę i sądy ludzkie”. Wszystko, co dzieje się w twoim życiu, włącznie z doświadczeniem cierpienia, ma nieznane ci bliżej znaczenie dla innych ludzi. Ich losy nie dokonują się w izolacji, lecz w ścisłej zależności od twoich własnych dziejów.

Przepajać własne życie Bogiem „Trzeba dojść do tego, że w końcu osiągnie się jakiś cichy kącik, w którym będzie można przebywać z Bogiem, tak, jakby poza tym nic w ogóle nie istniało. I tak codziennie. Bardzo odpowiednie wydaje mi się wykorzystanie na to rannych godzin przed rozpoczęciem pracy każdego dnia... Wyjdzie to na dobre nie tylko tobie, lecz także pracy oraz tym wszystkim, z którymi się spotykasz”. Wymienione powyżej niektóre narzędzia służby Królestwu byłyby bezskuteczne, gdyby uczeń Chrystusa nie przepajał swego życia Bogiem. Dawne przysłowie mówi, że nawet Salomon z pustego nie naleje. Niebieski Ojciec jest nieskończenie bogaty i swym bogactwem pragnie się dzielić. Możesz jednak dać innym tylko tyle Boga, ile Go w sobie posiadasz. o. Jerzy Zieliński OCD

17


Wielu Świętych Karmelu posiadało intuicję, odczucie, doświadczenie zamieszkania Boga Trójjedynego w swoim wnętrzu. W swoich Ostatnich rekolekcjach błogosławiona Elżbieta zanotowała: „Cała Trójca Święta zamieszkuje w duszy, która Ją miłuje w prawdzie, to znaczy zachowując Jej słowo. A kiedy dusza zrozumie swoje bogactwo, wówczas wszystkie radości przyrodzone czy nadprzyrodzone będą ją jeszcze zachęcać do wejścia w siebie, by cieszyć się posiadaniem istotnego dobra, które nie jest niczym innym, jak samym Bogiem. (…) Mistrz mój wyraża wobec mnie to pragnienie, chcąc zamieszkać we mnie z Ojcem i Duchem miłości, abym miała z Nimi współuczestnictwo. (…) Znaczy to żyć na łonie Trójcy w pokoju, w mojej otchłani wewnętrznej, w niezdobytej twierdzy świętego skupienia, o której wspomina św. Jan od Krzyża”. Duchowość Karmelu wpisuje się w kontemplację nad ikoną świętego Andrzeja Rublowa, nie tylko genialnego ikonografa, ale też i wnikliwego teologa. Anioł siedzący w środku zwraca się do anioła siedzącego po jego prawej stronie, ten natomiast patrzy na tego, który siedzi na wprost niego. Jego lekko pochylona głowa czyni go po-

GŁOS KARMELU 02 2 0 1 2

32

dobnym do postaci siedzącej na środku. Ubrany jest w szatę koloru zielonego. W ikonografii ta barwa będąca symbolem nowego życia przypisywana jest Duchowi Świętemu. Wszystkie postaci pełne są łagodności, zamyślenia nad kielichem znajdującym się w centrum stołu. Istnieją dwie teorie dotyczące interpretacji postaci aniołów. Jedna z nich mówi, że postać znajdująca się w środku ikony odziana w szatę koloru błękitnego i kapłańską stułę to Jezus Chrystus, Pantokrator, Pan całego wszechświata. Natomiast postać po jego prawej stronie, ubrana w złotą szatę wyrażającą boskość, to Bóg Ojciec. Zgodnie z drugą teorią, reprezentowaną między innymi przez znanego Pawła Jewdokimowa, postać środkowa to Bóg Ojciec, a po Jego prawicy zasiada Syn Boży. Zwolennicy tej teorii uzasadniają swój pogląd tym, że w centralnym miejscu siedzi główna Osoba. Obie teorie są zgodne co do tego, że trzecią postacią jest Duch Święty. W ikonie wszystkie postaci wpisane są w koło, w które wpisany jest trójkąt. Obraz ten jest dynamiczny, ruch odbywa się tu wyraźnie od prawej strony do lewej. Układ postaci i położenie głowy centralnego anioła wprawia to koło w ruch. Bóg Rublowa jest tu Bogiem żywym. Dzięki temu, że głowa centralnej postaci góruje nad pozostałymi, widzimy tu także krzyż, nieuchronnie związany z Eucharystią. U nóg stołu tradycyjny kwadrat symbolizuje ziemię, gdzie dokonało się Wcielenie. Nad głową anioła siedzącego z prawej strony głównej postaci w sposób symboliczny umieszczono budynek świątyni. Jest to obraz nowego Jeruzalem niebieskiego, do którego wszyscy dążymy. Ale obrazuje on także namiot Abrahama. Natomiast alegorycznie przedstawione drzewo znajdujące się pomiędzy aniołem środkowym a siedzącą z jego lewej strony postacią obrazuje drzewo Raju, czyli początek dziejów. Widzimy tu też dąb Mamre, pod którym zasiedli trzej tajemniczy goście. Pochylając się nad tymi symbolami, zauważamy skrót całej Biblii, począwszy od Księgi Rodzaju aż do Apokalipsy.

Język symboli i barw charakterystyczny dla ikon osiągnął w tym obrazie Rublowa swą pełnię, wyrażającą piękno Boga Trójjedynego. Jest to bez wątpienia najpiękniejsza ikona Rublowa. Ale też i najpiękniejsza wśród różnych obrazów Trójcy Świętej. Panuje tu nastrój pogodny, uduchowienia oraz liryzmu. Emanuje z niej głębia pokoju Bożego, delikatności barw i równowagi pomiędzy Osobami. Całość kompozycji malarskiej jest zwarta, opiera się na harmonii delikatnych linii i jasnych barw. Rublow pragnął przybliżyć człowiekowi obraz Boga pełnego miłosierdzia i serdecznej troski o każdego. Boga, który wychodzi na spotkanie każdego człowieka, który Go zaprosi. Ta ikona przemawia do nas językiem symbolu, otwiera przed nami perspektywę nieskończoności, życia wiecznego, zaprasza do zbawienia. Święta Teresa od Jezusa urzeczona pięknem Jezusa, którego mogła zobaczyć w swych wizjach wewnętrznych, wołała: „Chcę widzieć Boga”. Jej doświadczenie mistyczne posiada zasięg uniwersalny. Na bazie swego poznania Boga Trójjedynego stała się nauczycielką modlitwy dla wszystkich w Kościele katolickim. W jej zapiskach autobiograficznych czytamy: „Przyszło na mnie zachwycenie, jakiego opisać nie zdołam. Duch mój, zdawało mi się, cały był pogrążony w Bogu i na wskroś przeniknięty owym majestatem, który już przedtem nieraz oglądałam. (…) Żadna choćby najwyższa i najprzenikliwsza wyobraźnia nie zdoła przedstawić sobie blasku tej jasności ani żadnej z tych rzeczy, które Pan mi ukazywał, ani tej przewyższającej szczęśliwości, jaką mię to widzenie napełniało; bo wszystkie zmysły doznają tam tak wysokiej i tak słodkiej rozkoszy, że żadne słowa tego nie wyrażą”. Doświadczenie majestatu Stwórcy było dla Teresy nieporównywalne z niczym na ziemi. Wobec Jego ogromu mistyk czuje się jedynie małym stworzeniem, które wyszło z rąk Boga Najwyższego. Dostrzega wtedy całą zależność stworzenia od Stwórcy. Będąc cała pogrążona w Bogu i przeniknięta Jego majestatem, Teresa doświadcza: jedności z Trójjedynym Bogiem i równocześnie swej odrębności jako stworzenie. Nie zlewa się z Nim w fuzji ani nie rozpływa


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.