GŁOS KARMELU NR 48 Kto szuka prawdy, szuka Boga. Święta Teresa Benedykta od Krzyża OCD (Edyta Stein)

Page 1

• Wstęp Kto szuka prawdy, szuka Boga

3

• Temat numeru Pasjonująca biografia Kalendarium życia Edyty Stein

4 6

• Z Biblią w dzień i w nocy „A gdy spotkają się ze sobą wierność i łaska…”

7

Czy Bóg jest dobrym przewodnikiem? (Rz 9–11)

11

• Duchowa tradycja Karmelu Edyta Stein męczennicą za wiarę?

14

„Szlachectwo Krzyża” zobowiązuje

17

Odkrycie macierzyństwa według myśli Edyty Stein

19

Teresa Benedykta od Krzyża – o formacji wnętrza

22

• Szkoła modlitwy Nie tylko dla orłów

24

• Spotkanie Przyjaźń z Edytą Stein

27

• Życie liturgiczne Kościoła Recepta Edyty Stein na eucharystyczne życie…

30

• Kultura ducha Kto szuka prawdy…

32

• Misje Lekcje z klasztoru

34

• W sercu Kościoła Uzdrowienie Teresy Benedykty McCarthy 38 Edyta Stein w trzech polskich miastach

40

R edakcja: Andrzej Cekiera OCD Piotr Hensel OCD (red. nacz.) Krzysztof Kosiec Bartłomiej Kucharski OCD Danuta Piekarz Damian Sochacki OCD Dorota Zabrzeska Jerzy Zieliński OCD W spółpracują: Katarzyna Domańska Paweł Hańczak OCD Krzysztof Górski OCD Paweł Porwit OCD Artur Rychta OCD Szczepan T. Praśkiewicz OCD Bogusława Stanowska-Cichoń Marian Zawada OCD A dres: „Głos Karmelu” Wydawnictwo Karmelitów Bosych ul. Z. Glogera 5 31-222 Kraków www.gloskarmelu.pl P renumerata: Barbara Godyń tel. 12 416 85 00, 12 416 85 12 email: prenumerata@gloskarmelu.pl Konto: Bank PEKAO S.A. nr 38 1240 2294 1111 0010 1138 4521 K orekta: Aleksandra Dawiec

• Marginalia, czyli z małą łyżeczką w wielki świat ducha Przewrót kopernikański ducha, czyli rzecz o nawróceniu

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu Nr 6 (48) Listopad – Grudzień 2012 Za zezwoleniem władzy kościelnej Nakład: 3 100 egz.

43

O pracowanie graficzne, dtp, prepress: Paweł Matyjewicz D ruk: Zakład graficzny COLONEL S.A. – Kraków W ydawca: Wydawnictwo Karmelitów Bosych

Jesteśmy na www.facebook.com/GlosKarmelu

GŁOS KARMELU 06 2 0 1 2

2

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów, zmiany tytułów. Nie zwraca artykułów niezamówionych. Zdjęcia niepodpisane pochodzą z archiwum redakcji. Na okładce: Edyta Stein – mal. Teresa Buczyńska


Kto szuka prawdy,

szuka Boga W W

o. Piotr Hensel OCD redaktor naczelny

fot. Yuri Arcurs | Dreamstime

sierpniu tego roku obchodziliśmy 70. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Teresy Benedykty od Krzyża (Edyty Stein). Dziś oddajemy do Waszych rąk numer „Głosu Karmelu” poświęcony w całości świętej patronce Europy. Bogaty to numer w treści, ale również i w obraz, bo dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Multimedialnego Archiwum Filozofii możemy również obejrzeć film dokumentalny o Edycie Stein. Tyle moich słów, pozwólcie że dalsze popłyną z ust świadka Jej świętości opata Rafała Walzera – przed którym nasza Święta odkryła tak głęboko swoje wnętrze: „Rzadko spotykałem dusze, które skupiałyby w sobie tak liczne i wzniosłe przymioty. A przy tym była ona uosobieniem prostoty i naturalności. Pozostała w pełni kobietą o subtelnej, owszem macierzyńskiej wrażliwości, nie chcąc jednak stać się niczyją matką. Obdarowana mistycznie w prawdziwym tego słowa znaczeniu, nie miała w sobie nawet pozorów sztuczności czy wyniosłości. Była prosta z prostymi a uczona z uczonymi bez jakiejkolwiek wyższości; szukająca z szukającymi, a chciałoby się niemal dodać: grzeszna z grzesznymi. (…) Słowa o niej prędzej mogą wypaczyć niż ukazać charakter. Pierwsza śmiałaby się z pobożnej przesady swych wielbicieli. Godzinami trwała na modlitwie, wchłonięta przez Boga, ale rzadko czuła potrzebę wracać do otrzymanych łask, czy mówić o nich choćby ze swoim kierownikiem duchowym. Po matce odziedziczyła siłę woli i charakteru. Od młodości była przyzwyczajona do praktyk żydowskich, dlatego nie przyszło jej trudno poddanie się ascezie chrześcijańskiej. Asceza była dla niej sama przez się zrozumiała i nie wymagała żadnego nadzwyczajnego wysiłku. Na długo przed wstąpieniem do Karmelu była oderwana od wszystkiego i całkiem zatopiona w Bogu. Na zewnątrz nic nie zdradzało głębi jej duchowego życia – chyba tylko doskonała równowaga między przymiotami serca a przymiotami umysłu, powaga wobec problemów czasu, żywe współczucie okazywane innym. Ale tym, co w niej dominowało, była cisza i spokój. Stała po tamtej stronie rzeczy. Z przyjemnością odnoszę do niej słowa, którymi brewiarz zakonny podkreśla spokój jakiejś świętej duszy: fuit et quietus. Tak, i ona była cicha”. Święta Tereso Benedykto od Krzyża – módl się za nami!


| Temat numeru

Pasjonująca biografia

Z Z

agłębienie się w osobowość Edyty Stein, w jej przesłanie do dzisiejszego człowieka nie jest tematem łatwym. Wielowymiarowego kolorytu uwidaczniającego się w jej życiu nie da się wyjaśnić jedną tylko barwą, choć pociągnięcia pędzla kierują nasz wzrok ku temu, co wysoko. Spróbujmy zatem wydobyć na światło dzienne główne rysy tego pasjonującego dzieła sztuki, jakim jest życiorys Edyty Stein. Gdy w 1983 r. niemiecka poczta wydała znaczek z Edytą Stein, uzasadniono to następującymi słowami: „Edyta Stein jest jedną z najważniejszych Niemek naszego stulecia. Ludzie różnego powołania, różnych wyznań i z wszystkich kontynentów widzieli w Edycie Stein – jako żydówce i chrześcijance, jako uczonej

GŁOS KARMELU 06 2 0 1 2

4

i kobiecie pracującej, oraz jako ofierze przemocy – Naśladowczynię Chrystusa. Jej cel stanowiła pomoc ludziom uznającym się za chrześcijan w budowaniu swego życia. Szczególną troskę przykładała do uświadamiania kobietom, w ich «walce» o równość praw, ich zadań w społeczeństwie i Kościele”. Edyta Stein kroczyła w swym życiu drogą „Naśladowczyni Chrystusa”, którego to pojęcia stała się świadoma w chwili swojego nawrócenia. Jednak uczennicą była również wcześniej, jako ateistka i agnostyczka. „Moją jedyną modlitwą było poszukiwanie Prawdy”. Takimi słowami opisywała lata poprzedzające jej nawrócenie. Dla Edyty Stein człowiekiem autentycznym jest „poszukiwacz Prawdy”

(Wahrheitssucher). Prawdy, która znajduje się w centrum wszystkich ludzkich wysiłków, i która odpowiada głębokiej duchowej intymności człowieka. Jest to prawda prowadząca w sposób konieczny do Prawdy pisanej wielką literą: Boga, który jest jej, Prawdy Żywej, uosobieniem, obliczem i imieniem. W Wiedzy krzyża Edyta pisze: „Kto idzie za prawdą, ten żyje przede wszystkim owym wewnętrznym centrum, gdzie umysł realizuje swoją aktywność badawczą; jeżeli naprawdę stara się szukać prawdy, a nie tylko kolekcjonować odrębne pojęcia, zbliża się do Boga bardziej, niż sam zdaje sobie z tego sprawę, ponieważ to Bóg jest samą prawdą”. Aby nie zagubić się w czysto teoretycznych refleksjach, winniśmy skoncentrować się bezpośrednio na podstawowych etapach wyznaczających drogę jej życia, starając się odkryć przesłanie i postawy, które daje nam jej przykład. Nie należy jednak zapominać, że fundamentalną postawą ożywiającą jej istnienie, nadając mu jedność i spójność, jest właśnie owo szczere poszukiwanie prawdy. Przyglądając się jej dzieciństwu, odkrywamy dziewczynę żyjącą zgodnie z tradycjami, którymi żył jej dom, mianowicie pobożnym judaizmem. Osiągając wiek młodzieńczy – etap kryzysu, niekończących się pytań, poszukiwania poczucia własnego ja – świadomie porzuca praktyki religijne, uznając je za pozbawione sensu dziedzictwo tradycji. Ta jakże powszechna wśród młodzieży postawa może być „pozytywna”, o ile będzie pierwszym krokiem na drodze poszukiwań i zadawania pytań, ponieważ podstawą religii, podstawą wiary nie może być jedynie zachowanie uwarunkowane kulturowo, ale osobiste przekonanie, które winno stać się żywym doświadczeniem misterium. Gdy Edyta idzie na uniwersytet, jako kierunek studiów wybierając psychologię, filozofię i historię, czyni to z motywacji osobistej połączonej z pragnieniem odnalezienia sensu ludzkiej egzystencji. Odkrywając fenomenologię Husserla, zdaje sobie sprawę, że samo poszukiwanie nie wystarczy. Aby poszukiwanie to było skuteczne i przyniosło pozytywne rezultaty, winny mu towarzyszyć pewne zasadnicze


się też dla pogan. Ale przecież Bóg nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa; ta wielka bosko-ludzka historia zbawienia trwa nadal. Pewien komentator słusznie zauważył, że myślenie, iż już nic nie może się zmienić w sytuacji Żydów, „byłoby «mumifikowaniem» żywej jeszcze, toczącej się historii. Gdyby Izrael został wymazany z historii zbawienia, zostałby wymazany jedyny w swoim rodzaju świadek wierności Boga”. Tak, Bóg doprowadzi swój plan do końca. To wcale nie musi oznaczać, że pewnego dnia nagle wszyscy Żydzi ogłoszą pragnienie przyjęcia chrztu. Kto wie, może to dokona się tak cicho, jak widzimy to w tylu znanych (i nieznanych) przypadkach: Alfonsa Ratisbonne’a, Romana Brandstaettera... Jedni długo szukali prawdy, inni nagle zostali „olśnieni blaskiem Ewangelii chwały Chrystusa” (2 Kor 4, 4). Dotychczasowa znajomość Starego Testamentu okazała się dla nich skarbem ułatwiającym zrozumienie Ewangelii. O takich ludziach Pan Jezus mówił, że „każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare” (Mt 13, 52).

Ziarno pszeniczne życia Edyty zostało wrzucone w ziemię. Nie wiemy, jak wielki jest jego plon...

Pamiętajmy też o dość licznej grupie tzw. Żydów mesjańskich, którzy co prawda nie weszli do Kościoła, ale wierzą w Jezusa jako Mesjasza. Bóg – Przewodnik ciągle szuka tych, którzy się rozproszyli, by ich zgromadzić w jedno i prowadzić do celu – do wiecznej Ojczyzny. On nie przestaje pukać do ludzkich serc, ale też szanuje ludzką wolność. I jest bardzo cierpliwy, potrafi długo czekać... tak jak długo czekał na Edytę. Edyta Stein jest właśnie wspaniałym dowodem umiejętności Boga – Przewodnika, który odnalazł ją na ścieżkach filozofii i doprowadził do znaku Krzyża. Ona nie wzgardziła tym Znakiem, zachwyciła się nim i pozostała mu wierna... do końca. Gałązka oliwna rozkwitła, czerpiąc z Tego, w którym spełniły się najpiękniejsze obietnice dane jej praojcu Abrahamowi. Rozkwitła, nie odwracając się bynajmniej od swoich korzeni, rodaków, co więcej, współczując z nimi, modląc się za nich, pragnąc, by i oni, jak ona, odnaleźli Jezusa. Ziarno pszeniczne życia Edyty zostało wrzucone w ziemię. Nie wiemy, jak wielki jest jego plon... Danuta Piekarz

fot. Andreas Krappweis | sxc.hu

wszystkiego ku dobru? Św. Paweł użyje nawet bardzo odważnego porównania: jak niegdyś, w czasach wyjścia Izraela z Egiptu, zatwardziałość faraona stała się „okazją” do ukazania Bożej mocy, tak i teraz, gdy część Żydów okazała zatwardziałość, Bóg okazuje moc, przyjmując pogan do ludu Bożego. Nie oznacza to jednak bynajmniej definitywnego odtrącenia tamtych, o których Paweł mówi: „Co prawda – gdy chodzi o Ewangelię – są oni nieprzyjaciółmi ze względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni – ze względu na praojców – umiłowani. Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. Podobnie bowiem jak wy [tzn. wierni pochodzący z pogaństwa] niegdyś byliście nieposłuszni Bogu, teraz zaś z powodu ich nieposłuszeństwa dostąpiliście miłosierdzia, tak i oni [tzn. Żydzi, którzy nie przyjęli Chrystusa], stali się teraz nieposłuszni z powodu okazanego wam miłosierdzia, aby i sami w czasie obecnym mogli dostąpić miłosierdzia”. Oto fundamentalne stwierdzenie: Boże wezwanie jest nieodwołalne. Izrael, który odrzucił Chrystusa, nie przestał być narodem wybranym, natomiast stracił wyłączność na wybranie: można by powiedzieć, że bramy ludu Bożego otwarły

13


ubiór, na prezencję, nie pozwala kobiecie zaniedbać się. Kobieta według Stein ma przede wszystkim wypromieniowywać z siebie istotę kobiecości, to że kocha, że jest opiekuńcza, pełna miłości, troski. Miłość dla Edyty zawsze miała ogromne znaczenie. Nie można zapominać, że Edyta była kobietą „z krwi i kości”, nie tyle lubiła romansować, co chciała być kochana i kochać. I była zakochana, chciała wyjść za mąż, ale została wybrana – jak pisze – do innego dzieła, nie do bycia żoną, matką. Współczesne kobiety: te, które chcą robić karierę zawodową, naukową, i te, które chcą być matkami czy poświęcić się Bogu; naprawdę wszystkie mogą czerpać garściami z tego, co napisała i zaświadczyła swoim życiem Edyta Stein. „W końcu kobieta musi być panią siebie i swego ciała” i „mieć serce otwarte na wszelki cudzy ból i potrzeby” – oto ideał kobiety według niej. Pani Profesor, chciałabym wrócić do początku Pani przyjaźni z Edytą Stein. Jak narodziła się znajomość? Czy przyjaźń z Edytą wpłynęła na Pani życie osobiste? Edyta Stein – jeśli iść tropem tego, czemu patronuje – jest także patronką pięknej i mądrej przyjaźni, a moja z nią trwa ponad 20 lat. Swego czasu przeszłam przez kryzys, dogłębny, egzystencjalny, a Edyta pomogła mi go pokonać w sposób niemalże bezpośredni. Najpierw trafiłam do s. Immakulaty Adamskiej (pierwszej tłumaczki dzieł Edyty Stein), do której skierował mnie pewien karmelita. Siostra Immakulata miała ze mną pełne ręce roboty, czasami wręcz traciła cierpliwość… Chcąc nieco uformować mnie, przypominającą raczej „egzystencjalną galaretkę”, zaczęła mi „serwować” Edytę, a ja byłam oporna i głucha na jej przesłanie. Jest także w tej historii zaprzyjaźniania się z Edytą pewna rodzinna nitka. Otóż mój ojciec uważał, że marnuję pióro, uprawiając naukę w stylu czysto metodologicznym związanym ze szkołą poznańską, że raczej powinnam poświęcić się czemuś innemu. Mówił: „Wzięłabyś taką Edytę Stein i jej poświęciła uwagę”. Ja odpowiadałam – pamiętam jak dziś – „Niech mi ojciec przestanie mówić o Stein, to nie jest dla mnie

żaden filozof!”. Wręcz zatykałam uszy, gdy ponawiał tę prośbę. Ale skończyło się na tym, że pierwsze książki autorstwa Edyty Stein to były książki z biblioteki mojego ojca. A siostra Immakulata, jakże ona subtelnie mnie „wciągała” w Edytę! Najpierw wzięła mnie na ambicje wydawnicze, i to od razu związane z jej sumą Byt skończony a byt wieczny; potem powoli zaczęła podnosić poprzeczkę, przechodząc do poważniejszych duchowych kwestii, aż wreszcie rozpoczął się wspaniały dialog. Bardzo proszę zaznaczyć – bo Pani akurat w tym piśmie może – jakiego wielkiego formatu osobą była Siostra! Nosiła imię zakonne Immakulata od Ducha Świętego i ten Duch …, to jest to, co ja w przesłaniu Edyty i s. Immakulaty widzę i łączę. Nad wszelkim poznaniem jest Duch Święty; to dotknięcie Ducha Świętego dopiero wszystko scala i przy Jego współpracy i dzięki Jego tchnieniom dochodzimy do mądrości, która usensownia życie. To Duch Święty jest odpowiedzialny za to, czy nadamy mu głębszy wymiar i wartość. Do tego rozpoznania doszła Edyta Stein jako filozof poszukujący prawdy i jako człowiek przemieniający się poprzez wiarę. Ona umiała wybierać – jak często mówiła mi s. Immakulata. A czy Edyta miała wpływ także na życie zawodowe Pani Profesor? Co do oddziaływania Edyty na moją pracę naukową, jak już mówiłam, to jej refleksja filozoficzna była mi bardzo odległa. Ale gdy zaczęłam raczkować w nowym dla mnie myśleniu, to „coś” (takie „coś” istotowe w sensie fenomenologicznym) tak chwyciło, że dotychczasowa „praca” powoli zaczęła odchodzić w dal, choć racjonalistyczny warsztat naukowy pozostał. Przy metodologicznym rozstaniu z prof. Kmitą (przy pełnej jego aprobacie i jednogłośnym głosowaniu za powstaniem Centrum na Radzie Instytutu) zostałam pożegnana słowami „bym nie była głupsza od Edyty!”. Na poparcie profesora mogłam zapewne liczyć z uwagi na jego zainteresowania fenomenologią i Husserlem, którego profesor bardzo cenił. Fenomenologia jest otwarta na badanie bez uprzedzeń, sprzyja drodze doskonalenia się wewnętrznego i w kierunku świętości. Co do tej świętości, to filozof ze szkoły Husserla

Max Scheler sporządził hierarchię wartości, w której świętość i miłość umieścił najwyżej, a te wartości stały się też z czasem najważniejsze dla Edyty. Przesłaniem filozofa fenomenologa jest to, że najpierw świat trzeba kochać, a potem go badać; tak więc fenomenolog poznaje świat w miłości, z wielką względem niego życzliwością – jak mówił Scheler. Inaczej jest wtedy, gdy podchodzimy do świata z negatywnym nastawieniem, pesymistycznie. Takie nastawienie miał np. Heidegger, który analizował aspekty negatywne życia – troskę, trwogę, rozpacz, życie jako bytowanie ku śmierci. Stein badawczo interesuje wczucie, radość, duch, dobro, a nie ich czy jego brak. Tu leży wielka różnica między nimi, a zarazem diametralnie różne efekty poznawcze. Dla Edyty „stworzeni jesteśmy z miłości i dla miłości”. Stąd „poznanie miłością”, tak teraz modne w filozofii, ma swoje ugruntowanie w jej refleksji. I stąd moja przyjaźń z Edytą Stein pogłębia się w filozoficznym i egzystencjalnym wymiarze oraz przesłaniu. Ona zachęca do uprawiania filozofii z wyraźnym odniesieniem do rzeczywistości, do filozofii mądrościowej, która ma oddziaływanie praktyczne, a nie jest tylko wieżą z kości słoniowej. Ten efekt praktyczny osiąga się z wielkim wysiłkiem, np. przez ćwiczenia duchowe i wedle „wiedzy Krzyża” – najwyższej postaci wiedzy. Jak widać, bardzo trudno dorosnąć do Edyty, bo jest bardzo „na serio”, wnikliwa do bólu, poważna i wymagająca aż po Krzyż, ale jak sama mówi, trzeba Boga uchwycić za rękę i potem się idzie w cierpieniu, ale z radością i prosto. Można zatem Edytę wykorzystać jako pośredniczkę; wystarczy uchwycić ją za rękę i mieć gwarancję, że się nie pobłądzi. Ale trzeba ją trzymać mocno, ona będzie prowadziła i nawet jeśli człowiek potknie się w swojej wędrówce przez życie, to będzie umiał się podnieść. A z tych porażek zaczerpnie nie tyle radość, co twórczą naukę. Edyta przecież sama wyszła z wielu kryzysów egzystencjalnych i naukowych. To Święta, która potrafi wskazać, jak iść przez wiedzę i życie, by nie ugrzęznąć. Trzeba dać się jej prowadzić, wejść w pisma i biografię Edyty. Ona na pewno pomoże. Rozmawiała: Katarzyna Domańska

29


| Misje

Nazywam się Maya Wahrman, mam 19 lat i jestem studentką pierwszego roku na Uniwersytecie Princeton w Stanach Zjednoczonych. W roku ubiegłym uczyłam się i pracowałam jako wolontariuszka w Izraelu, mojej ojczyźnie (jestem Żydówką i stamtąd pochodzi moja rodzina). Realizowałam tam indywidualny projekt i w związku z tym spędziłam trzy dni w klasztorze karmelitańskim w Hajfie. Poza spotkaniami z siostrami zakonnymi i poznawaniem siebie poprzez inne kultury, chętnie poświęcam czas na pracę z dziećmi, czytanie i naukę, pisanie opowieści, artykułów i wierszy; lubię także śpiewać.

Często zastanawiamy się, jak postrzegają nas osoby spoza naszego kręgu kulturowego, na co zwracają uwagę, co ich zadziwia, a co może drażni. Spotkania na styku kultur ubogacają, łamią stereotypy. Taka motywacja towarzyszyła św. Edycie Stein przy pisaniu Dziejów pewnej rodziny żydowskiej; poniższe świadectwo Mai może również być dla nas ubogacające. W tym miejscu pragnę podziękować Autorce za możliwość publikacji jej tekstu.

D D

elikatna, harmonijna, wręcz niebiańska muzyka dobiegająca echem do moich uszu otoczyła mnie, kiedy czekałam na spotkanie z siostrami w klasztorze Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w Hajfie w Izraelu. Gdzie one są? Wyciągałam szyję, próbując je zobaczyć. Siedziałam między miłą panią o imieniu Marlena a zakonnicą z Madagaskaru. Obie poznałam kilka minut wcześniej. Po chwili spojrzałam w prawo i zauważyłam, że oprócz ołtarza i pięknej mozaiki, przedstawiającej Eliasza otrzymującego deszcz, który układa się w kształt Dziewicy Maryi, w kaplicy jest jeszcze jedno pomieszczenie, widoczne jedynie przez małe okienko; zobaczyłam tam wiele powstających z miejsc i śpiewających zakonnic. Właśnie rozpoczęła się msza święta,

GŁOS KARMELU 06 2 0 1 2

34

a do mnie zaczęło docierać, gdzie przyjechałam. Nie miałam jednak pojęcia, jak wiele dowiem się przez najbliższe trzy dni o znajdowaniu celu w życiu i o tolerancji wobec innych. Obecnie mam rok przerwy w studiach, który spędzam w Izraelu – jest to rok szczególny, przeznaczony na naukę, wolontariat, podróżowanie, rozwijanie niezależności i zajmowanie się judaizmem. Jeden z najważniejszych projektów tego roku nosi nazwę Lech Lecha; jest to nawiązanie do biblijnego wersetu z Księgi Rodzaju (12, 1), w którym Bóg mówi do Abrahama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę”. W praktyce projekt ten pozwala każdemu ze studentów opuścić swoje bezpieczne miejsce na trzy dni, aby po-

fot. arch. M. Wahrman

Lekcje z klasztoru

znać inny sposób życia lub doświadczyć czegoś szczególnego. Na początku tego roku zdecydowałam więc, że chciałabym poznać jakąś wspólnotę, z którą nie zaznajomiłam się jeszcze w Izraelu. Dwa miesiące przed moim Lech Lecha wybrałam grupę apolityczną, noszącą wiele znamion w naszej kulturze, o której w rzeczywistości bardzo niewiele wiedziałam, a mianowicie zakonnice. Wszyscy mamy wiele uprzedzeń wobec zakonników i zakonnic – zwłaszcza wobec tych ostatnich. Jesteśmy przekonani, że wybierają życie pełne bólu, aby w ten sposób przypominać cierpienie Jezusa; że są nietolerancyjni nie tylko wobec tych, którzy nie wierzą w Trójcę Świętą, ale również wobec ludzi niepraktykujących chrześcijaństwa – czy nawet katolicyzmu – dokładnie w taki sposób, w jaki oni to czynią; że są odpychający i poważni; że przez cały dzień jedzą nieświeżą owsiankę i kleik. Jeśli chodzi o zakonnice, przypuszczamy, że wybrały życie monastyczne, aby uciec przed ubóstwem materialnym swojej rodziny, przed niechcianą ciążą lub przed innymi nieszczęśliwymi okolicznościami oraz że żyją w bardzo szowinistycznym systemie


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.