Głos Karmelu (67) 1/2016

Page 1

głos karmelu nr 1 (67) styczeń – luty 2016 ISSN 1733-8808 INDEKS 409278 cena 8 zł (w tym 5% VAT)

www.gloskarmelu.pl

Dwumiesięcznik poświęcony życiu duchowemu i kulturze chrześcijańskiej

¿Adonde te escondiste, Amado? S E R I A

2 0 1 6

P O Ś W I Ę C O N A

Ś W .

J A N O W I

O D

K R Z Y Ż A


Listy Kolejny tom zawiera wszystkie listy św. Teresy od Dzieciątka Jezus – „cenny skarb, uzupełniający jej Rękopisy autobiograficzne” jak napisał jej duchowy brat ks. Belliére. Na tych stronach zapisany jest „bieg olbrzyma”: dwadzieścia lat zaledwie oddziela niezgrabny list małej dziewczynki od listów pełnych całkowitego zaufania i przeżyć duchowych, które opisuje aż do śmierci. Szukamy nieraz bardzo daleko przewodników i nauczycieli duchowych. Oto przewodnik i nauczyciel – pokorny i odważny, delikatny i silny, kochający i natrętny, prawdziwy i braterski. Przewodnik.

Żółty zeszyt I INNE PISMA Matka Agnieszka od Jezusa (Paulina Martin) przed śmiercią św. Teresy od Dzieciątka Jezus zapisywała dokładnie wszystkie jej słowa i wspomnienia na kartkach starego kalendarza. Dopiero pod koniec 1924 roku przepisała wszystko do jednego zeszytu z charakterystyczną żółtą okładką. W roku beatyfikacji swojej rodzonej siostry (1925) uległa naciskom i dokonała wyboru ze swojego zeszytu, lekko poprawiając oryginalne brzmienie. Ten zbiór ukazał się pod tytułem Novisssima Verba (Ostatnie Słowa). Cenzura matki Agnieszki podyktowana była obawą przed krytyką samej Tereni oraz ujawnieniem zbyt intymnych szczegółów rodziny Martin. Matka Agnieszka do końca życia nosiła przy sobie żółty zeszyt. Dopiero na rok przed śmiercią w 1950 pozwoliła na pośmiertną publikację. W ten sposób w 1971 roku ukazał się oryginalny Żółty zeszyt, którego nowe tłumaczenie oddajemy do rąk naszych czytelników jako kolejny tom złotej serii klasyki karmelitańskiej.

św. Teresa

od Dzieciątka Jezus


słowo k a r m e l i ta ń s k a dale ko

R

ok 2015 upłynął we wspólnotach Karmelu Terezjańskiego w atmosferze wyjątkowego jubileuszu 500-lecia urodzin św. Teresy. W „Głosie Karmelu” dedykowaliśmy jej nie tylko numer specjalny, ale również seryjne artykuły, w których autorzy opowiadali o szerokim kontekście życia i dzieła świętej „włóczęgi”, jak ironicznie nazwał ją nuncjusz Filip Sega. W nowej serii 2016 chcemy zwrócić uwagę na drugiego ojca Reformy, niezwykłego nauczyciela i humanistę, poetę i teologa, mistyka i doktora Kościoła, św. Jana od Krzyża. Nadesłane do redakcji ankiety pomogły nam usłyszeć głos czytelników, dlatego oprócz cyklicznych tekstów na temat życia i pism świętego z Fontiveros, poszerzamy dział Biblii o nowych autorów, przybliżymy mniej znane postaci z historii karmelitańskiej szkoły duchowości oraz na nowo zaprosimy Maryję, Panią Góry Karmel, aby nam stale towarzyszyła. Matutinum było pierwszą godziną starego układu liturgii, którą zmawiał św. Jan. We wspólnotach odprawiano matutinum najczęściej w ostatnich godzinach nocy, rzadziej przesuwano na popołudnie dnia poprzedniego. Rozpoczynało się zachętą do uwielbienia Boga i naśladowania Jezusa. Matutinum było medytacyjnym wstępem do dnia, który powoli się budził. W ten sam sposób pierwszy numer w tym roku jest wstępem do naszych janowych tematów. Przez cały rok o „więźniu z Toledo” będą opowiadali: Jerzy Gogola OCD, Andrzej Ruszała OCD, Dominik Wider OCD i Grzegorz Tyma OCD. Usłyszmy słowa świadectwa Secundina Castro OCD, pisarza i specjalisty, autora naszego bestsellera Naśladowanie Chrystusa, z którym spotkaliśmy się w Polsce. Do rozważania słowa Bożego zapraszają nas: Danuta Piekarz, Piotr Krupa OCD i Piotr Nyk OCD. Po karmelitańskiej szkole duchowości oprowadzą nas: Arkadiusz Smagacz OCD, Bartłomiej Kucharski OCD, Paweł Hańczak OCD, Marian Zawada OCD i Jerzy Zieliński OCD. Z dalekich misji stałe relacje przyniosą: Paweł Porwit OCD i Maciej Jaworski OCD. Nie zabraknie również artystycznej prozy, historycznych fotografii, głosu promotora powołań oraz słodkiego akcentu na deser. Dnia 5 stycznia 2016 roku wypada 170-rocznica urodzin św. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego (Małej Arabki), życzę wszystkim czytelnikom, aby lektura jej pism i jej niebieskie wstawiennictwo pomogło każdemu odkryć niepozornie objawiającego się Boga.

5 Święty Jan od Krzyża w świetle Pisma Świętego Jerzy Wiesław Gogola OCD 10 „Pustynia” w życiu duchowym na podstawie nauki św. Jana od Krzyża Andrzej Ruszała OCD 12 Miłość przemienia i jednoczy Dominik Wider OCD 14 Święty Jan od Krzyża mistrzem modlitwy. Formacja do modlitwy Grzegorz Tyma OCD 17 Logoterapia cz. 1 Roman Solecki Damian Sochacki OCD 22 Czy przez was przechodził, powiedzcie mi ziela? Pieśń Duchowa pierwsza redakcja (A), 1–12 Damian Sochacki OCD 25 Mój Bóg, ja i mój grzech Danuta Piekarz 27 Kain i Abel Piotr Krupa OCD 29 Księga Rut – tchnienie pierwotnej religijności Piotr Nyk OCD 33 Najstarszy zakon świata Arkadiusz Smagacz OCD 37 Święta żona i matka – Zelia Martin Bartłomiej Józef Kucharski OCD 39 Bł. Anna od św. Bartłomieja. Wierna towarzyszka św. Teresy od Jezusa Paweł Hańczak OCD 43 Ogrodzenie neftar – czyli o przygotowaniu do czegoś najważniejszego Marian Zawada OCD 44 Ślubowana czystość. Na zakończenie Roku Życia Konsekrowanego Anna Noworol 46 Oblicza Maryi Jerzy Zieliński OCD 49 Przedsmak wiary. Obecność Przodka Maciej Jaworski OCD 52 Współrzędne geograficzne wiary Paweł Porwit OCD 53 Naśladowanie Chrystusa Wywiad z Secundino Castro OCD 56 Fotoplastikon. Wychowywanie przez sztukę Jerzy Zieliński OCD 58 Nie przegapić momentu – kilka słów o powołaniu Bartłomiej Kolankiewicz OCD 60 Medytacja nad oceanem Jakub Malik 63 Tort podwójnie orzechowy Monika Grela

K U LT U R A

Ad Matutinum

Jan od Krzyża

styczeń / luty 2016

|3


Fot. J. Gogola OCD

4 | Głos Karmelu 1 2016

św. Jan od Krzyża


Jan

Święty Jan od Krzyża w świetle Pisma Świętego ­Jerzy Wiesław Gogola OCD ­prof. dr hab. teologii duchowości

W

ielu pragnących zbliżyć się do Karmelitańskiego Mistyka rozbija się o mur różnego rodzaju trudności. Proponowane tu i w kolejnych rozważaniach ujęcie pozwala w dużej mierze pokonać wiele z nich. Nie chodzi nam o gruntowne przestudiowanie relacji: doktryna św. Jana od Krzyża – Pismo Święte, ale o pokazanie właściwego punktu widzenia i przykładowe odniesienia do tego, co w Objawieniu najważniejsze. Dwa biblijne przykazania reprezentują dwa oblicza całego procesu zjednoczenia z Bogiem i uświęcenia: „Będziesz miłował…” oraz „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Na nich właśnie się skupimy po uwagach wstępnych. Właściwy punkt widzenia Punktem wyjścia w studium pism św. Jana od Krzyża jest powszechne powołanie do świętości, której źródłem jest zjednoczenie z Bogiem jedynie Świętym. Sedno sprawy tkwi właśnie w odpowiednim podejściu do zagadnienia. Zwykle autorzy starają się tłumaczyć Karmelitańskiego Mistyka, wtłaczając niejako czytelnika w średniowieczne ramy, zmuszając go do poznania tamtej, dziwnej już dla nas, terminologii i sposobu myślenia. Odpowiednie podejście do zagadnienia, moim zdaniem, polega na ustawieniu w centrum każdego z nas z powołaniem do pełni zjednoczenia z Bogiem, do jakiego Bóg wzywa wszystkich, co było celem Objawienia (por. KO 2). To

od

Krzyża

nie Jan od Krzyża jest najważniejszy, ale współczesny wierzący, każdy z nas. Jeżeli sięgamy do jego pism, to nie dla próżnej erudycji, ale dlatego, że potrzebujemy go jako pewnego i sprawdzonego mistrza dla naszej duchowej drogi. Jemu chodzi dokładnie o to samo: pomóc innym iść ich własną drogą do świętości, tj. do pełnego zjednoczenia z Bogiem, bo wielu ludzi dobrej woli nie potrafi wyrwać się z początkowych trudności z powodu braku przewodnika (DGK, prolog 3), chociaż oczywiście nie zajmuje się rzeczami zupełnie elementarnymi, lecz zwraca się do tych, którzy początki mają już poza sobą (por. tamże). Ustawiamy się zatem w perspektywie Janowej: z jego punktu widzenia najważniejszy jest wierzący podejmujący trud odpowiedzi na powołanie do zjednoczenia z Bogiem. Jemu chce pomóc Karmelitański Doktor Kościoła. Zatem my, jako ci wierzący, dla których on chce być przewodnikiem, jesteśmy najważniejsi. Metoda studiowania Dzieła św. Jana od Krzyża trzeba czytać z podobnym nastawieniem jak czyta się Pismo Święte. Pisma Świętego także nie rozumie się łatwo i w całości, a jednak nie robimy z tego problemu: wykorzystujemy to, co do nas dotrze, dla własnej duchowej korzyści, a reszta czeka na odkrycie w czasie późniejszym. Mijają wieki, pojawiają się setki nowych biblistów i ciągle zderzają się z Misterium, którego nie są w stanie ogarnąć. O Słowie Bożym wiemy coraz więcej, potrafimy naukowo rozszyfrować tworzenie się tekstu i jego różne rodzaje, znaczenia, sensy, ale to ciągle mało. I tak pozostanie do końca. Nawet jeżeli wszystkie księgi Pisma Świętego zostaną naukowo rozpracowane, nadal pozostanie kwestia osobistego wejścia w Misterium zjednoczenia z Bogiem, do którego zaprasza nas Słowo. Jeżeli teraz rozumiemy, że Jan od Krzyża wyjaśnia realizację tego samego niezgłębionego Misterium, nie powinniśmy się dziwić, że po ponad 400 latach jego pisma

kryją w sobie Boską Otchłań Misterium. Dziwne, a jednocześnie odkrywcze jest to, że rzadko próbuje się czytać pisma Doktora Mistycznego metodą sensus plenior, powszechnie stosowaną do interpretacji Pisma Świętego. Polega ona na tym, że poszczególne księgi i szczegółowe zagadnienia rozpatruje się w szerokim kontekście Bożego planu zbawienia. Jeżeli przykładowo wiemy, że według tego planu Bóg dla każdego człowieka pragnie szczęścia, to wszelkie wyrażenia, które stwarzają możliwość innej interpretacji, należy tłumaczyć na korzyść objawionej już wcześniej Bożej woli mającej za cel dobro człowieka. Tak w Piśmie Świętym, jak i u św. Jana od Krzyża znajdziemy wiele tekstów, twierdzeń, wymogów trudnych do zrozumienia i do przyjęcia, gdy się je chce przyjąć tak, jak brzmią. Tymczasem Bóg sobie nie przeczy, więc u podstaw interpretacji musi być pozytywna wola Boża, a następnie kontekst historyczny i cel, jak Autor natchniony chciał osiągnąć, stosując daną argumentację czy porównanie. Chcąc zrozumieć całość pism Jana od Krzyża, bez zgody na stopniowe zgłębianie misterium uświęcenia, możemy pozostać z niczym. Pod symbolem ziarnka gorczycy w Ewangelii Jezus ukazuje skromny początek wielkiego przedsięwzięcia. Zaczyna się od rzeczy małych, a dąży do coraz większych. W każdej dziedzinie ludzkiej działalności mamy do czynienia z przechodzeniem od niedoskonałości ku coraz większej doskonałości. „Będziesz miłował…” Dziesięć przykazań Bożych to rozwinięcie jedynego, najważniejszego przykazania tak Starego, jak i Nowego Przymierza, przykazania miłości: „Będziesz miłował Pana Boga twego z całego swego serca…” (Pwt 6, 5). Mniej ważny jest tu sposób sformułowania tego nakazu: czy od strony pozytywnej, tj. konkretnych nakazów miłości, czy negatywnej, czyli zakazu czynienia tego, co sprzeciwia się miłości. W Biblii |5


Fot. Freeimages

Słowo Boże dniem i nocą

24 | Głos Karmelu 1 2016


s ł o w o

b o ż e

Mój Bóg,

ja i mój grzech Danuta Piekarz dr teologii, italianistka, tłumaczka i pisarka, popularyzatorka Pisma Świętego

D

obrze wiem, że powyższy tytuł jest paradoksalny, że łączy pojęcia bardziej różne niż woda i ogień, czerń i biel. Bóg to sama świętość, miłość, miłosierdzie; mój grzech natomiast to przejaw mojego egoizmu, głupoty, lęku przed rezygnacją z tego, co przyjemne i wygodne. A pośrodku jestem ja. Mój Bóg ma zadziwiającą zdolność odróżniania mnie od mojego grzechu, tę zdolność, której tak często mi brakuje, gdy patrzę na błądzących ludzi. Ja natomiast niekiedy chowam się za mój grzech jak za parawan, licząc, że Bóg mnie nie dostrzeże za nim, zamiast biec z płaczem i ufnością w Jego ramiona. Taki właśnie błąd popełnili po grzechu nasi pierwsi rodzice. Myśleli, że grzech pozwoli im zdobyć moc równą Bogu, tymczasem jedynym odkryciem była... własna nagość, słabość i bezbronność. Za pomocą przepasek z liści figowych zasłonili się przed sobą nawzajem, natomiast ze wstydu przed Bogiem ukryli się wśród drzew. To nie oni pierwsi wołali do Boga o przebaczenie, to Bóg „szukał” swoich zagubionych stworzeń: „Adamie, gdzie jesteś?”. Niełatwo było Adamowi przyjąć odpowiedzialność za własne zło: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc...” Winna jest niewiasta, a w pewnym sensie winien jest nawet Bóg, bo gdyby jej nie stworzył... Jeszcze mocniej bronił się przed prawdą pierwszy morderca, Kain, który nawet nie zamierzał ukrywać się przed Stwórcą. Bóg nie musiał „szukać” Kaina, ale „szukał” jego brata: „Gdzie jest Abel, twój brat?”. „Czyż jestem stróżem brata swego?” Słusznie zauważył pewien komentator, że tym zdaniem Kain po raz drugi „zabił” Abla, bo jeszcze raz przyznał, że nie poczuwa się do żadnej więzi z nim. Jedyny problem dla Kaina, jedyny temat, o którym potrafi rozmawiać z Bogiem, to troska o własne życie, by nikt go nie zabił za to, co zrobił. Ale Bóg daje szansę Kainowi, chroni go przed ludzką zemstą. Nie wiemy, jak Kain wykorzystał tę szansę...

Często zdarza się bowiem, że winowajca wielokrotnie powtarza swoje winy, jak Izrael wędrujący przez pustynię – szemranie, niedowiarstwo, bunt przeciw Bogu i wybranemu przez Niego Mojżeszowi... Na początku Bóg znosił cierpliwie narzekania wędrowców. Odkąd jednak u stóp Synaju lud zobowiązał się spełniać wolę Boga, którą poznał za pośrednictwem Mojżesza, w razie występków czekała go kara. Nie była to bynajmniej jakaś „zemsta rozgniewanego Boga”, lecz Boża pedagogia pozwalająca ludowi doświadczyć powagi własnych decyzji. Warto tu przypomnieć karę wymierzoną – tym razem przez Mojżesza – tym, którzy postanowili utworzyć złotego cielca: musieli oni pić wodę, do której Mojżesz starł ich złote dzieło, by winni doświadczyli, że ich zło stało się jakby ich własną częścią, że nie tak łatwo usunąć jego konsekwencje. Sam Mojżesz natomiast ukazał nam piękny wzór postawy przewodnika grzesznego ludu. Choć on sam nie należał do twórców złotego cielca, wstawiał się przed Bogiem takimi słowami: „Jest to wprawdzie lud o twardym karku, ale przebaczysz nasze winy i nasze grzechy, a uczynisz nas swoim dziedzictwem”. On sam nie zgrzeszył, ale czuł się częścią tych, których prowadził. To Mojżesz (niekiedy razem z Aaronem) stawał przed Bogiem w imieniu grzesznego ludu, czasem na wyraźną prośbę winowajców. On nie uciekał ani od problemu, ani od ludu, ani od Boga, biorąc na siebie całe brzemię orędownictwa i błagania o przebaczenie. A lud znał wartość swojego przewodnika, dlatego prosił, by to on wstawiał się za winnymi. Ta postawa Mojżesza może dać wiele do myślenia dzisiejszym wychowawcom, formatorom, przewodnikom – czy stają przed Bogiem jako orędownicy wobec słabości swoich podopiecznych? Czy potrafią nazwać ich przewinienia „naszym grzechem”? Tak łatwo zamknąć się w kryształowej wieży własnej niewinności, zostawiając słabym braciom znoszenie konsekwencji ich czynów, których powagi może dotąd nie rozumieją i nie szukają drogi nawrócenia. Ta droga nie zawsze jednak bywa podjęta w sposób do końca szczery i konsekwentny. Wydaje się, że właśnie o takim powierzchownym nawróceniu mówi prorok Ozeasz, wkładając w usta ludu słowa, które mogłyby wydawać się prawdziwym wołaniem nawróconych serc: „Chodźcie, powróćmy do Pana! | 25


Karmelitańska szkoła duchowości 32 | Głos Karmelu 1 2016


k a r m e lita ń s k a

Najstarszy zakon świata

Arkadiusz Smagacz OCD dr teologii, specjalista historii Kościoła

Z

akon karmelitów bosych jest dziwnym zakonem. Każde pytanie o jego początek wzbudza ożywioną dyskusję. Wydaje się, iż inne zakony znajdują się w bardziej klarownej sytuacji. Nikt nie podaje w wątpliwość, że benedyktyni wywodzą się od św. Benedykta z Nursji (choć można spotkać się z historykami twierdzącymi, że ojciec zachodniego monastycyzmu nie istniał i jest jedynie fikcją literacką stworzoną przez Grzegorza Wielkiego), franciszkanie od św. Franciszka z Asyżu, dominikanie od św. Dominika Guzmana, jezuici od św. Ignacego Loyoli, a o wiele późniejsi salezjanie od św. Jana Bosko... A karmelici, zwłaszcza ci bosi, od kogo się wywodzą? Od proroka Eliasza? Od tajemniczego B., o którym mówi w prologu Reguła karmelitańska, a może od Alberta Avogadro, patriarchy jerozolimskiego, który na początku XIII wieku tę regułę nadał mnichom mieszkającym na górze Karmel? A czy dla karmelitów bosych wszystko nie zaczęło się w XVI wieku wraz z dziełem św. Teresy od Jezusa i św. Jana od Krzyża? Ale jakie to dzieło było? Reformatorskie czy założycielskie? Kto odegrał ważniejszą rolę w początkach historii Karmelu bosego – Teresa czy Jan? Jednak jako reformatorzy czy współzałożyciele? A może tylko w Teresie Wielkiej należy upatrywać jedynej założycielki bosych? Lecz czy przed nią nic nie było? Zaczynała od podstaw tworzenie nowego zakonu? Pytanie o początki zakonu jest pytaniem o jego tożsamość, charyzmat oraz specyficzną misję w Kościele i świecie. Ostatnia kapituła generalna karmelitów bosych, obradująca w maju 2015 roku w Ávili, zachęciła rodzinę karmelitańską, by – nawiązując do słów św. Teresy od Jezusa – wyruszyła w drogę: Es tiempo de caminar. Zazwyczaj myśląc o wyruszeniu w drogę, myślimy o podróży ku przyszłości. W rozpoczętym cyklu artykułów zapraszam do podróży w przeszłość, ku początkom karmelitańskiej historii i tożsamości. Nie można wyruszyć ku przyszłym wyzwaniom bez świadomości własnego bogatego dziedzictwa duchowego i historycznego. Nasze rozważania pragnę rozpocząć od przyjrzenia się arcyciekawemu dziełku literatury karmelitańskiej, jakim jest De institutione primorum

monachorum, w przekładzie polskim Książka o założeniu pierwszych mnichów (wyd. Flos Carmeli, Poznań 2011). A wraz z tym dziełkiem cofniemy się w historii o ponad 2800 lat, czyli do wieku IX przed Chrystusem, by poznać początek zakonu karmelitańskiego i jego założyciela proroka Eliasza z Tiszbe. 2800 lat historii! Najstarszy zakon świata istniejący na dziewięć wieków przed narodzeniem Chrystusa! To brzmi dumnie! I tak właśnie miało brzmieć w momencie, w którym powstało De institutione. A był to dokładnie rok 1370. Czas ważny dla zakonu karmelitów, który z jednej strony prężnie się rozwijał, zakładając nowe klasztory w całej Europie, a z drugiej na jego horyzoncie zaczęły pojawiać się pierwsze oznaki kryzysu. W połowie wieku XIV Europę nawiedziła czarna śmierć, czyli epidemia dżumy, której ofiarą w ciągu zaledwie czterech lat padła ponad połowa mieszkańców starego kontynentu. Wyludniły się klasztory karmelitańskie. Gdy w roku 1348 zebrała się kapituła generalna zakonu w Metzu, w czasie podróży na nią, jej trwania i powrotu do prowincji zmarło 200 zakonników! Autor De institutione Filip Ribot, Katalończyk z pochodzenia, musiał być naocznym świadkiem tamtych wydarzeń. Niewiele wiemy o jego życiu. Nie znamy daty jego urodzin ani wstąpienia do Karmelu. Wiemy natomiast, że pełnił w zakonie ważne funkcje. Był wykładowcą Pisma Świętego, dwukrotnym uczestnikiem kapituł generalnych w latach 1372 i 1379 oraz prowincjałem prowincji katalońskiej. Zmarł w 1391 roku w Perelada. Czyż nie pytał się o sens tamtych zdarzeń, w których widziano powszechnie bicz Bożego gniewu? Czyż nie pragnął ukazania ocalałej z dżumy reszcie zakonu autentycznego ideału życia karmelitańskiego? Ojciec Ribot zasłynął jako kodyfikator tradycji zakonu. Dziełko De institutione stanowiło część szerszego projektu, mającego na celu „uporządkowanie” historii i nakreślenie głównych rysów duchowości Karmelu. Kataloński karmelita zarzekał się we wstępie do swojej pracy, że pragnął jedynie zebrać starsze tradycje i tylko nieznacznie je skorygować. W rzeczywistości całość dzieła wyszła spod pióra Ribota. Ma ono charakter duchowo-historyczny. O ile jednak od strony duchowej książka ta wciąż może stanowić źródło inspiracji dla duchowości Karmelu, to przywołane w niej informacje natury „historycznej” należy uznać za absolutnie niehistoryczne i legendarne. W celu nadania większej powagi swojej pracy autor powołuje się nieustannie na historię zakonu spisaną przez Jana XLIV, biskupa | 33


Współrzędne

geograficzne wiary Paweł Porwit OCD misjonarz z Afryki

S

zerokość i długość geograficzna to współrzędne, za pomocą których można zlokalizować dany punkt na powierzchni kuli ziemskiej. Służy nam do tego siatka południków i równoleżników. Niektóre szerokości geograficzne szczycą się własnymi nazwami jak np. zwrotnik Raka (23°27’N) lub zwrotnik Koziorożca (23°27’S), które są wysunięte najdalej na północ i na południe. Pilni uczniowie geografii kojarzą z pewnością także koła podbiegunowe: równoleżniki, na których co pół roku dzień i noc trwają dobę. Mało kto jednak słyszał o ryczących czterdziestkach, wyjących pięćdziesiątkach i bezludnych sześćdziesiątkach, nazwanych tak ze względu na silne wiatry i prądy morskie oraz arktyczny prąd okołobiegunowy występujące w tym pasie wód oceanicznych. Są to strefy, w których panują trudne warunki, a jednak życie tam istnieje w swojej niepowtarzalnej formie. ​Wraz z szerokością i długością geograficzną zmienia się wiele zjawisk na kuli ziemskiej: klimat, roślinność, gleba, długość dnia i nocy. Zmienia się język, mentalność, kultura i tradycja. Jedynie historia pozostaje ta sama, gdyż ostatecznie wszystkie jej nurty spotykają się w tych samych wodach dziejów ludzkości, aby tam tworzyć swój ostateczny sens zapisany w Bożym spojrzeniu. To spojrzenie ogarnia wszystko bez wyjątku także ryczące czterdziestki, wyjące pięćdziesiątki i bezludne sześćdziesiątki – rejony, w które nie zawsze mamy odwagę się wybierać. Wydaje się nam, że to przestrzeń zbyt dzika, nieokrzesana, surowa i pusta. B​ ieg historii kształtuje różne brzegi, niosąc wodę o różnym smaku i kolorze. Jej wyjątkowość nigdy się nie zatraci w rezerwuarze Bożego zamysłu. Nie zatraci się i nie wymiesza, bo do niego nie wpada, ale z Niego czerpie. Boża historia jest zawsze początkiem, bez względu na to jak tragiczna jest nasza interpretacja wydarzeń. ​Także wiara ma swoją szerokość i długość geograficzną. W zależności od swoich współrzędnych może być przekazywana w różnych językach i dialektach. Ta sama wiara znajduje właściwą sobie formę wyrazu dzięki kulturze, w której

52 | Głos Karmelu 1 2016

jest przeżywana. Ta sama wiara może mieć różnorodną faunę i florę, ale zawsze jest oznaką życia. ​Jeśli wierzę, to uczestniczę w historii, wchodzę i angażuję się w wydarzenia. Nie tylko tak, aby wspominać, co było kiedyś, lecz aby brzeg mojego świata był kształtowany przepływem bieżącego nurtu faktów. W wierze chodzi o to, aby nic nie wydarzyło się poza mną, aby Ewangelia nie była poza mną, lecz zawsze we mnie: we mnie przeżyta i doświadczona. Nawet, jeśli wydaje mi się, że jestem w okolicach ryczących czterdziestek, wyjących pięćdziesiątek lub bezludnych sześćdziesiątek, gdzie warunki są najmniej sprzyjające i, jak się wydaje, nie ma szans na przetrwanie. A jednak… ​Żywa wiara zanurza nas do tego stopnia, że przemienia osobę od wewnątrz. Ochrzczone serce zaczyna tętnić pragnieniami Jezusa. Zatem chce się bardzo, ale to bardzo przekazać sobą ulubiony fragment Ewangelii. Jest to zawsze fragment najlepiej przyswojony, nie tylko dlatego, że często się do niego powraca, ale dlatego, że się go przeżywa i doświadcza. Tak jest komunikowana wiara i tak uczymy się Kościoła, który chce dawać światu Boga. ​Pierwszego października, w święto św. Teresy z Lisieux, patronki misji, otrzymałem krzyż misyjny. Krzyż to znak, który wyznacza bezbłędnie kierunek drogi. Jest nim miłość. Ten sam Krzyż precyzyjnie określa szerokość i długość geograficzną miejsca, w którym aktualnie jestem, czyli w sercu Jezusa. Tam wszystkie historie otrzymują swój prawdziwy początek. Na dwa dni przed wylotem telefon znajomej Siostry z Łagiewnik, która obiecuje modlitwę. Rozpoczynam moją podróż misyjną 5 października, we wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej. Cieszę się Jej towarzystwem, bo mój pierwszy rok w Afryce będzie Rokiem Miłosierdzia, a tego orędzia rwandyjska ziemia bardzo potrzebuje. Mogę zabrać jedną walizkę, maksymalnie 23 kilogramy. Pomimo licznych dylematów, co spakować, stwierdzam za św. Pawłem, „że wszystko mam, i to w obfitości: jestem w całej pełni zaopatrzony…” (Flp 4, 18), bo to Kościół, do którego mówi Duch, gwarantuje skuteczność misji. Mój profesjonalizm to sprawa drugorzędna. Zatem choć zmieniam szerokość i długość geograficzną, pozostaję blisko, może nawet bliżej niż dotychczas. Bliżej łaski Chrztu i Wiary, bliżej Kościoła i bliżej Ewangelii. 


daleko i blisko

Naśladowanie Chrystusa

Jak wyglądała Hiszpania, kiedy ojciec był młody i chciał wstąpić do Karmelu? Świat mojej młodości był bardzo religijny i jednocześnie bardzo tradycjonalny. Pochodzę z prowincji Salamanki, nieopodal Alba de Tormes, gdzie umarła św. Teresa i gdzie znajduje się jej grób. Tam znajduje się moja niewielka wioska. Żywiłem więc nabożeństwo do św. Teresy, choć niewielkie. Miałem pewną znajomość Świętej. Moja rodzina w pewien sposób jest z nią związana, dlatego że niektóre kuzynki mojej matki wstąpiły do karmelitanek bosych. One jednak nie miały na mnie wielkiego

Fot. D. Sochacki OCD

Wywiad z Secundino Castro OCD, znawcą Pisma Świętego i duchowości karmelitańskiej, autorem książki Naśladowanie Chrystusa

wpływu. Większy wpływ wywarli na mnie dwaj zakonnicy. Jeden był dalekim krewnym mojej matki, a drugi był jej kuzynem. Przyjeżdżali regularnie do wioski na uroczystości. Wstąpiłem z ich powodu, ponieważ czułem się wezwany, powołany. Dostałem się do niższego seminarium jako mały chłopiec –­mając zaledwie jedenaście lat. Moje powołanie jest więc motywowane trochę przykładem tych zakonników, którzy przyjeżdżali i którzy w jakiś sposób przekazywali mi to, co mogłem przyjąć jako dziecko, czyli pobożność maryjną, nabożeństwo do Dziewicy Karmelu i entuzjazm, który w nich widziałem. O ostatecznym wyborze powołania zadecydował ten ich przykład. Czy wczesne wyobrażenie o życiu karmelitańskim było prawdziwe, czy też musiało później ulegać korektom? W nowicjacie odkryłem, kim są św. Jan od Krzyża i św. Teresa. Jednak to, czym jest powołanie karmelitańskie, czym jest jego głębia, odkryłem, studiując filozofię. Dwie postaci: św. Jan i św. Tereska motywowały mnie mocno do tego, co możemy nazwać życiem wewnętrznym, życiem kontemplacyjnym, życiem na głębi. Tak rozumiałem Karmel – jako głębię,

| 53


„Kobieta niespokojna, włóczęga, nieposłuszna, uparta” – takimi słowami nuncjusz Filip Sega odniósł się do Teresy od Jezusa podczas rozmowy z ojcem Janem Roca około 1578 roku. Święta wywoływała silne i spolaryzowane emocje: postawiła na nogi prawie całą współczesną sobie Hiszpanię. Jej nietypową historię opowiada Grażyna Pawlaczyk. Autorka jest iberystką i pedagogiem specjalnym. Na co dzień pracuje z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną w jednej z poznańskich szkół. Zafascynowana duchowością karmelitańską, w wolnych chwilach zgłębia dzieła Świętych Karmelu. Jej debiutancka powieść Czcigodna Matka Włóczęga została wyłoniona w konkursie literackim z okazji jubileuszu 500-lecia urodzin świętej Teresy. Czytelnik od pierwszych stron dostrzeże dbałość autorki o szczegóły, przez które przenosi nas w czasie i przestrzeni do późnorenesansowej Hiszpanii. Powieść jest wspaniałym prezentem dla tych, którzy jeszcze nie znają reformatorki i fundatorki Karmelu, a dla tych, którzy już sięgnęli po Księgę życia, Twierdzę wewnętrzną czy Drogę doskonałości – okazją do skonfrontowania jej słów z życiem. Gorąco polecam. Damian Sochacki OCD, redaktor naczelny

w w w. g l o s k a r m e l u . p l


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.