PŁASZCZ ELIASZA - Danuta Mastalska

Page 1

Danuta Mastalska

Pล ASZCZ ELIASZA

Wydawnictwo Karmelitรณw Bosych Krakรณw 2006


© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych

Kraków 2006 PROJEKT OKŁADKI Iwona Pawłowska ZDJĘCIA Bogusław Czaja

IMPRIMI POTEST O. Albert Wach OCD, prowincjał Kraków, 05.01.2006 r. Nr 15/06

Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 tel. 012-416-85-00, 012-416-85-01 fax 012-416-85-02 ZAPRASZAMY DO KSIĘGARNI INTERNETOWEJ www.wkb.krakow.pl www.karmel.pl e-mail: wydawnictwo@wkb.krakow.pl wydawnictwo @ karmel.pl

ISBN 83-7305-189-9


PROLOG Kto wie, czy zdołam dziś zaorać całe pole - powoli mi idzie, jak rzadko. Jakoś powietrze wyjątkowo ciężkie i duszne. Czuję się zmęczony, choć to dopiero południe, a i moje woły z oporem się wloką. Tak, to pewnie śmieszne, by w dzisiejszych czasach orać wołami. Nie mam jednak konia, a moje woły bez trudu idą w zaprzęgu. Nie przemęczam ich, mam ich bowiem aż dwanaście par. Wszystkie zaprzęgam, żeby wszystkie mieć na oku. Inaczej te, które by się pasły w czasie, gdy ja będę orał, rozpierzchłyby się. Tymczasem wtedy są ze mną i daję im tyle odpoczynku, co i sobie. Dbam również, by nie były głodne. Lubię tę moją codzienną pracę i staranie o plon i o woły. Mam też obok na łące, na jej skraju, niewielki budynek gospodarczy z wszelkimi niezbędnymi narzędziami - lubię mieć wszystko na swoim miejscu. A już powodem do specjalnej dumy jest bieżąca woda, którą sam doprowadziłem ze strumienia. Niewielki ten mój areał, choć niewiele brakuje, bym mógł liczyć na dopłatę z funduszy unijnych. Wystarcza go jednak, by dać mi minimum pewności, bez obawy o jutro. W gruncie rzeczy jest to majątek mojego ojca, ale to ja nim zarządzam. Żaden z moich braci (jest nas wszystkich dwunastu) nie chce zajmować się gospodarstwem. Znajdują zawsze jakąś pracę w naszym miasteczku i wciąż liczą na lepszą - choć i ta, którą mają, to nic pewnego. Ja zaś wolę twardy grunt pod nogami. Dlatego nie zrażam się kpinami

5


mych braci na temat tego, co robię i jak z tego powodu wyglądam... Szkoda jednak rozmyślać nad tym, zwłaszcza że właśnie wygląda na zbliżającą się burzę. Powinienem był wcześniej wyprzęgać i odprowadzić woły do obory. Teraz już nawet sam nie zdążę dobiec do szopy i schronić się przed zmoknięciem. Istotnie - takiej nawałnicy się nie spodziewałem. Zdawało się, że zbliża się sądny dzień. Zrobiło się ciemno, a wiatr i deszcz uderzyły nagle z takim impetem, że omal nie powaliły mnie na ziemię. Te, mimo południa, niemal nocne ciemności były raz po raz rozrywane błyskawicami, którym towarzyszyło trzaskanie piorunów tak bliskie, że woły zaczęły wyrywać się z zaprzęgu, każde w inną stronę. Usiłowałem je powstrzymać, sam trzęsąc się ze strachu i zimna, zbity gęstym deszczem i bombardującym mnie wraz z nim grochem gradu. Po chwili, niesamowity łoskot pioruna i jednocześnie oślepiający ogień uderzyły w leżące na łące grabie, zupełnie jakby nie było w pobliżu lasu, a więc wyżej położonego punktu do wyboru. Zaskoczony i przerażony, padłem na ziemię. Woły omal nie porozrywały zaprzęgu. Czułem się bezradny - nie mogłem przecież opanować ani żywiołu, ani panicznego popłochu moich wołów, ani własnego strachu. Nie mogłem ich też zostawić, lecz mimo wszystko próbowałem je okiełznać. Wiatr wraz z burzą zawodził coraz mocniej i zdawało mi się, że gdzieś z głębi, jakby z dna jego wycia dobywa się dźwięk nawołującego mnie głosu. Przysiągłbym, że najzupełniej wyraźnie słyszę wywoływane moje imię: „Elizeuszu, Elizeuszu..." Czyżby mój ojciec spieszył mi z pomocą? Nie, to jest absolutnie niemożliwe. Nie chodzi przecież za mną jak za małym dzieckiem i słusznie oczekuje ode mnie roztropnego

6


zachowania także w trudnych okolicznościach. Miałem czas, by uniknąć burzy... Dlaczego się aż tak zagapiłem... Nagle spostrzegłem zupełnie nieoczekiwane zjawisko: błyskawica oświetliła cały horyzont i jakby zawisła w powietrzu - nie towarzyszył jej żaden grzmot. Ze zdumieniem i niedowierzaniem stwierdziłem, że nie ma śladu burzy ani nocy. Jarząca tarcza słońca tkwiła znów na rozpogodzonym niebie. Natomiast ja nie zdołałem się jeszcze rozgrzać i nadal, przemoczony do suchej nitki, trząsłem się z zimna. A więc jednak to, co działo się przed chwilą, nie było tylko snem czy przywidzeniem. Również moje woły stały znieruchomiałe i ogłupiałe. Wtem poczułem na moich zziębniętych, zbitych plecach przyjazną miękkość otulającego mnie płaszcza. Odwróciłem się w kierunku nakładających go na mnie dłoni. Ujrzałem mężczyznę o twarzy pogodniejszej niż ta obecnie wyciszona wokół przyroda. - Kim jesteś? - spytałem. - Na imię mi Eliasz - odparł przybysz. - Obserwowałem cię od rana z pobliskiej groty. Muszę przyznać, że nie boisz się pracy i dużo w tobie determinacji. Popełniasz jednak błąd, trzymając się ostatniej pary wołów. - Jak to? - żachnąłem się. - Przecież nimi powożę! - Powiedziałbym raczej - uśmiechnął się przyjaźnie że to one cię prowadzą. Jeśli chcesz im przewodzić, powinieneś iść w pierwszym rzędzie. - Ale kto wtedy będzie orał? - wciągnąłem się w tę bezsensowną rozmowę. - Znajdziesz pomocnika. Nie chciej sam wszystkiego dokonać - znów uśmiechnął się tajemniczo. - Pomocnik to najprostsze rozwiązanie, ale skąd wezmę środki, by go opłacić? - marudziłem niezadowolony z niewydarzonego pomysłu.

7


Podziękowałem, mówiąc że poradzę sobie sam. Gdy mimo to nalegał, przerwałem zdecydowaną odmową i pożegnawszy się serdecznie z wszystkimi, udałem się do mojego pokoju na górę.


II. WIECZÓR I PORANEK -DZIEŃ DRUGI Wieczór No i tak to jest. Ledwo zbliżysz się do braci, już by cię zaraz chcieli oskubać. Franciszek upiera się przy swoim, jakby mu nie starczyło raz powiedzieć, że chcę pracować sam. Przyznaję, że źle robiłem, wynosząc się nad nich, ale nie mogę teraz sam we wszystkim się im podporządkować ani dać się ze wszystkiego ograbić. Swoją drogą, nie spodziewałem się, że któryś z nich mógłby się zdecydować na pracę na roli i w ogóle w gospodarstwie. Wcale nie jestem pewien, czy mu ten niedojrzały pomysł wkrótce nie wywietrzeje z głowy. Po co więc zawraca mi moją. W końcu to żółtodziób, najmłodszy z nas. A tymczasem dowie się o moich tajemnicach. Mam do nich prawo, mimo braterskiej równości. Każdy z nas musi przecież ochraniać własne dobro. A trochę się tego dobra uzbierało... To dzięki mojej zapobiegliwości i oszczędności. Jak wiadomo, ojciec całkowicie powierzył mi troskę 0 gospodarstwo. Choć nie jest ono największe, lecz przynosi niezłe plony. Mamy o wiele więcej zboża, warzyw, mleka, jaj 1 drobiu, niż jesteśmy w stanie przejeść - musielibyśmy mieć koński apetyt i żołądki. Ojciec wie, że sprzedaję nadwyżki, które przeznaczam na utrzymanie domu i rodziny (choć nie w całości, gdyż bracia oddają mi stosowną część wypłaty na wspólne wydatki) - ale mnie nigdy nie kontroluje. Nie muszę się przed nikim 29


rozliczać. Odłożyłem więc pewną kwotę... Jeśli Franciszek będzie mi towarzyszył, nie uda się tego przed nim ukryć. Tak naprawdę nie ograbiam ich z niczego. Przecież to moja ciężka praca, za którą nikt mi nie płaci. Ale nie o to przede wszystkim chodzi. Zapewne jak każdy z moich braci, również ja chcę się ożenić. Nie myślę o tym jednak, dopóki nie będę w stanie odłożyć na dom i usamodzielnić się materialnie. Gdy to będzie możliwe, oni sami na tym zyskają, gdyż umniejszy się w domu o jedną osobę i nie będę oczekiwał części gospodarstwa dla siebie. Aby to jak najszybciej mogło nastąpić, zaprowadziłem w domu skromny styl życia, zwłaszcza zaś odżywiania. Bracia mogą sobie dokupić coś za własne pieniądze, jeśli są głodni. Z kolei rodzice, oni sąjuż starsi, więc tyle nie potrzebują - zresztą od dzieciństwa są nauczeni zadowalać się czymkolwiek. Szczerze mówiąc, już teraz wystarczyłoby mi na niewielki dom ze skromnym gospodarstwem. Mogłaby je prowadzić żona i bez wątpienia zapewniłoby nam ono wyżywienie. Ja bym włączał się tylko w niezbędne, męskie prace i pomagał jej przy nasileniu robót w polu. Sam zaś poszukałbym jakiejś pracy. Gdybym nie znalazł nic lepszego, zawsze mam możliwość pracy u znajomego kuśnierza. Wciąż mnie nagabuje, kiedy do niego przyjdę. Znam się na wyprawianiu skór, a szycia też powoli mógłbym się nauczyć. Chciałbym jednak odłożyć nieco większą sumę. Widziałem bowiem, nawet w tak niewielkim miasteczku jak nasze, taki towar w sklepach, że aż gorąco się robi. Wprost nie do pojęcia, jakie dziś produkują materiały budowlane, nie mówiąc o wyposażeniu wnętrz. Nie zamierzam wprawdzie budować, lecz raczej kupię coś gotowego, ale i tam na pewno będzie sporo do udoskonalenia.

30


Nie zliczę godzin, które przesiedziałem w fotelu z ołówkiem w ręku i przeliczałem, ile kosztowałyby mnie (na niewielki dom) ocieplenia, tynki (jeśli tynki), kafelki, panele, urządzenia... (i jakie? - taki wybór!). Nieraz całą noc nie śpię, tylko oglądam magazyny, obliczam, dostosowuję - wybieram to takie, to znów inne materiały, wykończenia, udoskonalenia, dekoracje... Już czuję, jak trudno będzie mi ostatecznie się zdecydować, gdy przyjdzie co do czego. Teraz jednak wciąż inaczej urządzając w marzeniach mój przyszły dom, zauważam że brakuje mi wciąż większej kwoty. Często więc wybieram się do sklepów, także w pobliskim mieście, by sprawdzić, czy ceny nie spadają. Niestety, zazwyczaj rosną. Tyle mojego, co się naoglądam. Oczy można zapomnieć! Najchętniej kupiłbym wszystko, co tam jest. Ale kiedyś trzeba będzie, niestety, dokonać wyboru. Skrzętnie skrywałem cel moich „wycieczek" przed braćmi. Jeśli Franciszek stanie się moim cieniem, wówczas także to może się wydać. Co prawda nie mam jeszcze upatrzonej dziewczyny na żonę, ale na razie jest czas jej szukać, dopóki nie będę ze wszystkim gotowy. Wtedy też wzrosną możliwości sensownego wyboru. To nie moja wina, że bracia nie mogą nic odłożyć. Narzekają, że dużo od nich ciągnę. Powinni raczej poszukać intratniejszych zajęć, a poza tym, ja nie liczę im wypalonych papierosów i obciągniętych puszek z piwem. Sobie nie pozwalam na taką rozrzutność. Wprawdzie nie wszyscy p a l ą tym bardziej powinni mieć jakieś zaskórniaki. Franciszka też nie krzywdzę, nie dopuszczając go do spółki ze mną - on ma z nas najwięcej czasu na oszczędzanie. Chodzi zresztą nie tylko o moje „biznesowe" sekrety. Praca na roli i samo to miejsce jest dla mnie jakoś szczególnie „magiczne". Wiem, że to nie jest właściwe określenie. Chodzi

31


mi po prostu o to, że tam jestem sam na sam z sobą. Tam rodzą się moje najskrytsze i najcenniejsze przemyślenia. Przede wszystkim jednak - to tam spotkałem proroka. Nie wiem, czy Franciszek, towarzysząc mi, nie pozbawi mnie tego wszystkiego. Może będzie mnie zagadywał o byle czym (przecież to jeszcze młodzik, więc czegóż się spodziewać). Może nie da mi kontemplować tajemnej, lecz prostej mowy otaczającej mnie przyrody. Jej cudowny śpiew mogą słyszeć jedynie nieliczni, a jakże łatwo go zagłuszyć. Trudno oczekiwać, by także on słyszał tę podniebną muzykę łąki, pola, stogu siana, zachodzącego słońca... By chciał się w ogóle otworzyć na poruszające tylko wybranych subtelne piękno. Gdyby nie ono, nigdy nie nauczyłbym się słuchać tego wszystkiego, co rozbrzmiewało ponad tą muzyką; co było prawdziwym wskrzeszeniem mojego ducha - nigdy nie usłyszałbym głosu Eliasza... Czyż mam ryzykować utratę tego, co dla mnie tak niezwykle ważne, właściwie... najważniejsze. A przecież to dopiero początek mojej przygody z prorokiem - jeśli tak to nazwać. Spodziewam się bowiem jeszcze wielu cudownych przeżyć, których nikt nie powinien mnie pozbawiać. Są tak bardzo moje własne, jak ja sam do siebie należę. Rozpoznaję w sobie ogromną przestrzeń, która może się wypełnić słodkimi nad wszelką miarę, niezwykłymi przeżyciami i doznaniami. Pragnę ich nie mniej niż tych wspaniałych produktów najnowszych technologii, które mogę podziwiać w sklepach. Czuję w sobie przepastny obszar, który może pochłonąć i te, i inne, wszystkie dobra tej ziemi, także w ich najsubtelniejszym wyrazie. To prawda, że „w miarę jedzenia, apetyt rośnie". Przyznam się, że kiedy tylko dotrę rano do mojego pola, natychmiast szukam tych niewysłowionych podniet i wzruszeń. Tak mi wtedy ciepło, tak miło, tak dobrze... Czyż mogę nie pragnąć tych niebiańskich rozkoszy?

32


To prawda, iż rzeczywistość życia jest twarda, dlatego wymaga różnego rodzaju zapobiegliwości. Ale kiedy osiągnę już wszystko to, czego mi w życiu trzeba, wtedy do woli i z jakąż radością, będę się oddawał smakowaniu niezrównanych niebieskich rarytasów. Wydaje mi się, że jeśli dopuszczę Franciszka do tej przestrzeni „nieba" - nawet jeśli będzie w stanie coś z tego zakosztować, w co wątpię - sam się czegoś pozbawię. Utracę coś, co jest przeznaczone dla mnie, i tylko dla mnie. Nie jest mi nikt do tego potrzebny na świadka ani towarzysza. Sam bowiem nie skorzysta, a mnie przeszkodzi. To „sprawa" tylko między mną a Bogiem i nie potrzebuję tu nikogo na trzeciego. A tak Mu jeszcze dużo mam do powiedzenia w sanktuarium mojego pola, kiedy przemierzam je sam jeden, trwając między ziemią a niebem. Nie po to Bóg rozpiął nad ziemią sklepienie niebieskie i końce jego łuku oparł na ziemi, by tak bez powodu nad nią zawisło, ale w ten sposób utworzył pierwszą świątynię, w której człowiek mógłby oddawać Mu chwałę. I na tym konkretnym odcinku mojej ziemi, pod moim niebem, właśnie ja mam Go chwalić - to jest dana mi od Boga świątynia. Niech inni szukają swoich miejsc i swoich rozmów. Niech mi nikt nie przeszkadza. Wszystko, co tu mam, ciężko sobie wypracowałem i na polu, i w skrytości ducha. Jest tego w sam raz jak dla mnie, nie mam tu nic do podziału. A jeśli otrzymam to, czego pragnę, to też się z tym nie będę obnosił. Niech każdy pilnuje swego. Tak byłem poruszony propozycją Franciszka, że długo nie mogłem zasnąć.

33 Płaszcz Eliasza - 3


SPIS TREŚCI Prolog

5

I. Wieczór i poranek - dzień pierwszy Wieczór Poranek

15 15 20

II. Wieczór i poranek - dzień drugi Wieczór Poranek

29 29 34

III. Wieczór i poranek - dzień trzeci Wieczór Poranek

43 43 49

IV. Wieczór i poranek - dzień czwarty Wieczór Poranek

54 54 59

V. Wieczór i poranek - dzień piąty Wieczór Poranek

67 67 74

VI. Wieczór i poranek - dzień szósty Wieczór Poranek

80 80 86

VII. Wieczór i poranek - dzień siódmy Wieczór Poranek

91 91 97

Epilog

103


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.