WPATRZONA W UKRZYŻOWANEGO - Matka Teresa Marchocka (wydanie II) Czesław Gil OCD

Page 1

CzesÊaw Gil OCD

WPATRZONA W UKRZYÖOWANEGO MATKA TERESA MARCHOCKA

Kraków 2018


© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych Kraków 2018 WYDANIE II REDAKCJA Czesław Gil OCD PROJEKT OKŁADKI Paweł Matyjewicz IMPRIMI POTEST Tadeusz Florek OCD, prowincjał Kraków, 14 maja 2018 r. nr 74/2018 Wydawnictwo Karmelitów Bosych 31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 tel. 12-416-85-00, 12-416-85-01 fax 12-416-85-02 Zapraszamy do Księgarni Internetowej www.wkb-krakow.pl www.karmel.pl e-mail: wydawnictwo@wkb.krakow.pl

ISBN 978-83-7604-481-1 Druk: TOTEM – Inowrocław


WSTĘP

Marianna Marchocka, bardziej znana pod zakonnym imieniem Teresy od Jezusa, jest jedyną kobietą, której imię znalazło się w Słowniku polskich teologów katolickich od przyjęcia chrztu do XIX wieku (t. 3, 1982). Stało się to za przyczyną napisanej przez nią autobiografii, która jest pierwszą polską autobiografią mistyczną i równocześnie pierwszą w języku polskim autobiografią napisaną przez kobietę. Pierwszą biografię matki Teresy napisał już w roku 1654 jej spowiednik o. Ignacy od św. Jana Ewangelisty. Podstawowym źródłem, na którym oparł się o. Ignacy, była wspomniana autobiografia matki Teresy. Autor korzystał z zawartych w niej informacji, streszczał opisy przeżyć mistycznych lub też cytował całe fragmenty tekstu, uważając, że w ten sposób najlepiej odda myśl matki Teresy. Ostatnie miesiące życia Matki oraz jej cnoty o. Ignacy przedstawił w oparciu o relacje współsióstr zakonnych, zwłaszcza karmelitanek warszawskich. Z relacji sióstr korzystał również opisując przebieg ucieczki karmelitanek ze Lwowa do Krakowa w 1648 roku, wyjazd na fundację do Warszawy oraz kontakty klasztoru warszawskiego z dworem królewskim. Z życiorysu o. Ignacego – zachowały się cztery odpisy – korzystali wszyscy późniejsi autorzy. Po raz pierwszy opublikował go ze skrótami i bez podziału na rozdziały

5


o. Onufry Osmielski w dziele Konterfekt życia przykładnego z Ozdoby Karmelu zakonnego kopiowany… (Kraków 1747). W 1752 roku, na prośbę karmelitanek warszawskich, Żywot y wysokie cnoty W. Matki Teresy od Pana Jezusa Marchockiey klasztorów Karmelitanek Bosych we Lwowie y Warszawie fundatorki wydał ks. Józef Augustynowicz. Przed drukiem tekst został przeredagowany. Zachowując wierność wobec oryginału, wydawca skrócił lub streścił niektóre cytaty z autobiografii, dokonał korekt języka oraz dodał opisy łask otrzymanych za przyczyną matki Teresy po roku 1654. Następne wydania życiorysu o. Ignacego miały miejsce dopiero w XX wieku: 1901, 1905 (po francusku) i 1931. Przed drugą wojną światową postacią matki Teresy Marchockiej zainteresował się profesor Karol Górski. Najważniejszą jego zasługą było niewątpliwie krytyczne wydanie autobiografii (1939; reprint: Poznań 2009). W formie dodatku dołączył do niej „Zapiski M. Teresy od Jezusa (Marchockiej)”. Staraniem tegoż autora poszerzone wydanie pism drobnych matki Teresy ukazało się w jego dziele Studia i materiały z dziejów duchowości (Warszawa 1980). Karol Górski zajął się również doktryną mistyczną matki Teresy. Pod koniec ubiegłego wieku Czesław Hernas w piątym wydaniu najbardziej popularnej syntezy historii literatury polskiego baroku zamieścił rozdział poświęcony autobiografii Marchockiej (Warszawa 1998). Autobiografia jako tekst literacki i zapis doświadczenia mistycznego była również przedmiotem badań Antoniego Czyża, Karoliny Targosz, Wojciecha Grupińskiego,

6


Haliny Popławskiej, Katarzyny Wojsław, Janusza K. Golińskiego, Artura Jocza, ks. Jerzego Misiurka, Katarzyny Kaczor-Scheitler i innych. Pierwszej systematycznej analizy życia mistycznego matki Teresy Marchockiej w oparciu o autobiografię dokonał o. Jerzy Gogola OCD w pracy doktorskiej Droga mistyczna Teresy od Jezusa (Marchockiej) karmelitanki bosej 1603–1652 (Kraków 1990). Obecna publikacja jest zmienioną i poprawioną wersją artykułu, który kilka lat temu ukazał się w Karmelitańskich Studiach i Materiałach Historycznych (t. 1, 2006). Ponieważ obecne opracowanie ma charakter popularny, opuszczono w nim przypisy, dodano natomiast fragmenty z pism drobnych matki Teresy Marchockiej.


„BĘDĘ PANNĄ WIELKĄ”

Wychowaniem córek zajmowała się matka, wspomagana przez ochmistrzynię, nazywaną często „panią starą”. Mała Marianna miała ściśle uporządkowany dzień. Był w nim czas przeznaczony na słuchanie, później czytanie żywotów świętych, naukę, zabawę, modlitwę i dziewczęce robótki. Wieczorem każda z córek musiała opowiedzieć matce życiorys patrona dnia. W siódmym roku życia Marianna umiała czytać. Obie siostry wychowywały się razem. Skutek był taki, że była przedwcześnie dojrzałą; chociaż z natury bardzo wesoła, nie lubiła jednak dziecięcych zabaw. Pod wpływem żywotów świętych, a może także podsłyszanych rozmów starszych, w samotności budowała swój przyszły świat. Ambicje miała wielkie; marzyła, że będzie „panną wielką”, znajdzie skarb i będzie budować wspaniałe kościoły. Póki co budowała je z patyków i znalezionych na podwórku cegieł. Starsi włączali się do jej zabawy, burzyli, co ona zbudowała; Marianka nie zniechęcała się jednak i budowała od nowa. Zgodnie ze zwyczajem epoki, Marianna uczyła się gry na jakimś instrumencie muzycznym, śpiewu (miała ładny głos) i „reprezentowania”, czyli występowania w domowych przedstawieniach teatralnych z okazji uroczystości rodzinnych. Marianna otrzymała więc taki

16


zasób wiedzy, jaki zapewniały jej rówieśnicom szkoły prowadzone przez benedyktynki. Mając dziesięć lat była dziewczynką żywą, lubiącą taniec, śpiew, muzykę, żart, płatanie figlów – które czasem były uprzykrzeniem dla służby. Była inteligentna, łatwo podchwytywała wady innych – „[…] bom była do wszytkiego złego dowcipna, sposobna, skłonna”. Ojciec, rozkochany w córce, chętnie chwalił się nią podczas zebrań szlachty, zasięgając jej rady. Z racji obowiązków społecznych i politycznych, pełnionych przez Marchockiego, dwór w Stróży był często odwiedzany przez okoliczną szlachtę, szukającą pomocy u eksperta w sprawach finansowych i gospodarczych. Zabawy, zwłaszcza w okresie karnawału, gromadziły liczne grono krewniaków. Kilkunastoletnia Marianna chętnie brała w nich udział. Po latach oskarżała się, że zbyt chętnie. Jej biograf uważał, że „zgoła pięknie od Boga jest stworzona” i wyraził przekonanie, że dary nadprzyrodzone harmonizowały u niej z darami przyrodzonymi: „Była tedy wzrostu miernego, ni wielkiego, ni też małego, subtelna i biała, twarz troszeczkę pociągła, z młodu ślicznie rumiana, czoło wysokie, trochę wypukłe a wesołe, oko ciemne, jednak nie czarne, wejrzenie barzo wdzięczne i miłe, włosy i brwi miała ruse, cieniusieńkie i piękne, nos podłużny, niewielki, ale barzo kształtny, warga spodnia wyższa niż zwierzchnia, usta niewielkie, twarz także, lecz dziwnie wspaniała i poważna”. Wbrew pozorom maleńkie Stróże nie były odcięte od świata, leżały bowiem przy trakcie komunikacyjnym prowadzącym z Krakowa przez Stary Sącz na Węgry. Sąsiedni Czchów był miastem powiatowym, siedzibą sądu

17


ziemskiego i kasztelanią mniejszą. Również Zakliczyn odgrywał wówczas większą rolę niż po rozbiorach Polski, w wyniku których uległy zmianie szlaki komunikacyjne. W XVII wieku był ważnym ośrodkiem handlowym, a w drugiej połowie XVI w. lokalnym ośrodkiem fermentu religijnego z drukarnią i szkołą braci polskich, zwanych arianami. Jeżeli dodamy do tego częste podróże Marianny z rodzicami do Krakowa, gdzie pod Wawelem mieli dwór, kilkakrotny dłuższy pobyt w klasztorze klarysek w Starym Sączu, które prowadziły szkołę dla dziewcząt, wreszcie podróż do dalekiego Jarosławia i Leżajska, prawie rodzinne kontakty z magnacką rodziną Lubomirskich w Wiśniczu Nowym, musimy dojść do wniosku, że Marianna miała warunki sprzyjające nabyciu ogłady towarzyskiej oraz niezłej orientacji w sprawach państwowych i kościelnych. Wychowanie religijne w domu Marchockich traktowano jako integralną część wychowania ogólnego. Systematycznych lekcji religii najpewniej udzielała nauczycielka domowa. Kilkuletnia Marianna uczestniczyła w lekcjach udzielanych starszej Elżbiecie, stąd tak wczesna jej pierwsza spowiedź, bo w piątym roku życia, a I Komunia św. w siódmym roku życia. Marynka naśladowała praktyki religijne starszej siostry, z czasem rywalizowała z nią i usiłowała ją prześcignąć. Do siódmego roku życia modliła się zawsze z kimś starszym, po I Komunii św. pozwolono jej na samodzielną modlitwę, co przyjęła z radością. Przez całe życie bardzo ceniła sobie te chwile, które mogła spędzić sam na sam z Bogiem.

18


DROGA DO KARMELU

Około dziesiątego roku życia Marianna zaczęła myśleć o życiu zakonnym. Wybór między małżeństwem a życiem zakonnym nasuwał się samorzutnie. Był zawarty między innymi w modlitwie „o postanowienie stanu”. O tych, które wybrały stan zakonny, czytała Marianna w żywotach świętych. Z pewnością o możliwości takiej rozmawiano niekiedy w kółku rodzinnym. Marchoccy utrzymywali bliskie kontakty z klasztorem klarysek w pobliskim Starym Sączu. Ojciec Marianny był pełnomocnikiem Stanisława Lubomirskiego w kontraktach z sądeckimi klaryskami. Jako kilkunastoletnia dziewczyna przynajmniej trzykrotnie mieszkała w klasztorze przez dłuższe okresy czasu. Krótszych odwiedzin przypuszczalnie było więcej. Z klasztorami różnych reguł spotykała się także w Krakowie, a nawet w dalekim Jarosławiu. Marchoccy brali pod uwagę, że jedna z ich córek zostanie zakonnicą. W intencji właściwego wyboru stanu matka i córki, jak już wspomniano, modliły się do św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Matka czyniła to w przekonaniu, może nie w pełni uświadomionym, że święta poprze plany rodziców, a córki się temu podporządkują. Rzeczywistość okazała się bardziej złożona. Najpierw dlatego, że rodzice nie byli zgodni, która z córek powinna wstąpić do klasztoru. Także córki inaczej niż rodzice odczytywały wolę Bożą. Musiało więc dojść do konfliktu,

25


w którym ostatecznie rodzice ustąpili dzieciom w przekonaniu, że to po ich stronie jest wola Boża. Zanim jednak do tego doszło, upłynęło kilka lat, w których dojrzewały powołania Elżbiety i Marianny. Prawdopodobnie w 1614 roku matka podjęła konkretne działania w kierunku wyboru stanu przez młodszą córkę. Nakłoniła ojca, aby uzyskał zgodę na czasowy pobyt Marianny w klasztorze sądeckich klarysek. Wówczas nieletnie dziewczęta miały do wyboru dwie formy pobytu w klasztorach: „na zakon” i w szkole przyklasztornej. Pierwsze mieszkały na ogół w klauzurze i przygotowywały się do życia zakonnego, które podejmowały po osiągnięciu wymaganego wieku. Drugie – pod opieką zakonnic przygotowywały się do życia w rodzinie. Chociaż pobyt Marianny w opactwie miał mieć charakter czasowy i nie był traktowany jako przygotowanie do życia zakonnego, ojciec był mu przeciwny, obawiając się, by córce nie spodobało się życie zakonne. Z tego powodu pozwolenie przez dłuższy czas leżało niewykorzystane, aż wreszcie w pierwszej połowie 1615 roku skorzystała z niego starsza córka Elżbieta, która po kilku tygodniach pobytu w klasztorze postanowiła zostać klaryską. Rodzice zgodzili się, chociaż to krzyżowało nieco ich plany, zwłaszcza plany matki. Pod wpływem decyzji Elżbiety również dwunastoletnia Marianna postanowiła zostać zakonnicą, nie mówiąc o tym nikomu. Marianna swoje sympatie dzieliła między poznane w Krakowie bernardynki i karmelitanki bose. Do bernardynek pociągały ją surowe ubóstwo, kult św. Franciszka z Asyżu oraz to, że kierownikami duchowymi zakonnic byli ich współbracia zakonni.

26


CZAS NOCY

Ustalając wysokość posagu dla swojej córki, Paweł Marchocki brał pod uwagę – jak to zaznaczono w intercyzie – „niedostatki tego zakonu” i potrzeby klasztoru dopiero co założonego. Kilkanaście zakonnic mieszkało w domkach dostosowanych w sposób prowizoryczny dla potrzeb życia klasztornego. Część tych zabudowań była murowana, część zaś drewniana. Aby uzyskać potrzebną ilość cel dla zakonnic, większe pomieszczenia podzielono ściankami z trzciny i płótna. W takiej sytuacji o pożar nie było łatwo, zwłaszcza przy używaniu świec do oświetlania. Zakonnicom dokuczała ciasnota. W roku 1619 prowincjał polecił siostrom przenieść się do budynków murowanych, przede wszystkim do kamienicy Pieniążkowej, kupionej dla nich przez Mikołaja Zebrzydowskiego, rozebrać domy drewniane i kopać fundamenty pod murowany klasztor. Pracami budowlanymi kierował energicznie architekt królewski Jan Trevano, Włoch. Czas próby nowicjackiej siostry Teresy od Jezusa zbiegł się z intensywną pracą przy budowie klasztoru. Był to z całą pewnością okres trudny dla młodego zgromadzenia: ciągły hałas, brud, wszechobecność robotników, zwłaszcza w ogrodzie klasztornym, przez który dowożono materiały budowlane. Niewygody związane z budową z całą pewnością dawały się odczuć również nowicjuszkom.

61


Kilka miesięcy po profesji siostry Teresy, 26 września prowincjał o. Jan Maria od św. Józefa poświęcił nowy klasztor i dokonał kanonicznego zamknięcia klauzury. Już w nowym klasztorze powierzono siostrze Teresie pierwszy ważny obowiązek: została kołową, czyli furtianką wewnętrzną, łączniczką między światem zewnętrznym a zgromadzeniem. Pośredniczyła w przyjmowaniu gości, w załatwianiu interesów klasztornych, ale także spotykała się z ludzkimi biedami i cierpieniami. Zajęcia te nie tylko nie odrywały jej od Boga, ale tym bardziej pobudzały ją do modlitwy w intencji tych, którzy ze swoimi troskami przychodzili do furty klasztornej. Z natury żywa i wesoła, z całą pewnością życzliwie traktowała swoich interesantów. 22 marca 1622 roku papież Grzegorz XV kanonizował św. Teresę od Jezusa, patronkę „polskiej Teresy”. Kult św. Teresy od Jezusa przeżywał wówczas w Polsce swój najświetniejszy okres. W miastach, gdzie istniały już klasztory karmelitańskie, uroczystości organizowane z barokowym przepychem trwały przez cały tydzień. W Krakowie rozpoczęły się 16 lipca, w uroczystość Matki Bożej z Góry Karmel. Tutaj niemały wpływ na ich przebieg wywarł spór między Akademią Krakowską a jezuitami o prawo nauczania. Niechętne jezuitom władze Akademii, a także kasztelan krakowski Jerzy Zbaraski oraz niektórzy senatorowie zrobili wszystko, by przyćmić wcześniejsze uroczystości organizowane przez jezuitów z okazji kanonizacji świętych Ignacego Loyoli i Franciszka Ksawerego. „W procesyi, która była bardzo zacna, szli Ich Moście księża kanonicy krakowscy, Ich Moście panowie akademicy ze wszech kolegiów i burs. Panów studen-

62


tów liczba wielka. Zakonnicy, ile ich jest w Krakowie, kompanie prawie wszystkich senatorów […], ludu pospolitego liczba nieporachowana” – zapisała kronikarka karmelitanek. Dla siostry Teresy było to święto nie tylko rodziny zakonnej, ale święto bardzo osobiste. Nosiła imię Teresy z Awili i uważała ją za swoją patronkę. Tak ją zawsze nazywała w pozostawionych przez siebie rękopisach. Zachował się jej akt Poślubienia się świętej Teresie, Matce naszej. Siostra Teresa wyraża w nim najpierw żal, że nie jest tak doskonała, jak powinna być córka św. Teresy. Nie traci jednak nadziei, że dzięki wstawiennictwu swej patronki będzie mogła uzyskać „podobieństwo córki”. Obiecuje „mieć miłość i nabożeństwo” do niej, polecać innym to nabożeństwo, prosi ją o ratunek w potrzebach swojej duszy, pragnie ją naśladować, „osobliwie w zachowaniu całości doskonałości zakonnej, którąś mi przez reformę podała, aż do śmierci w niej trwając […]”. Kilka lat później, już jako przeorysza krakowska, wysłała w darze do grobu św. Teresy w Alba de Tormes krzyż i dwa lichtarze wykonane z bursztynu, a w 1651 roku w imieniu klasztoru i całej polskiej prowincji obraz swojej patronki „złotem i perłami haftowany…, od wierzchu aż do stóp kamieniami drogiemi z perłami świecący. Płaszcz biały wszystek z pereł znacznych usnuty, który się zapinał diamencikiem nie małym…, a habit szary z ciągniętego złota był uszyty”. Obraz umieszczono w kunsztownie rzeźbionych ramach z jasnego bursztynu. Do obrazu dołączono bursztynową figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na rękach oraz bursztynowy różaniec dla generała kongregacji hiszpańskiej karmelitów bosych.

63


MISTRZYNI I PRZEŁOŻONA W KRAKOWIE

W lutym 1630 roku siostra Teresa od Jezusa została wybrana podprzeoryszą klasztoru krakowskiego. Obowiązki przeoryszy w tym czasie pełniła – już po raz drugi – m. Magdalena od Krzyża (1591–1662), córka zamożnego mieszczanina krakowskiego Stanisława Hippolitha. Na mocy prawa zakonnego podprzeorysza zastępowała przeoryszę, gdy ta z powodu choroby lub innych przyczyn nie mogła pełnić swoich obowiązków. Ponadto należały do niej opieka nad młodymi profeskami, wprowadzanie sióstr konwersek w życie zakonne i uczenie ich katechizmu. Szczególnie winna się troszczyć o godne odmawianie brewiarza z zachowaniem wszystkich ceremonii, ona też wyznaczała siostrom tygodniowe obowiązki w chórze i w życiu wspólnym zgromadzenia. Przed wielkim postem redagowała i rozsyłała do klasztorów tak zwane „prowokacje”, czyli wyzwania duchowe, zgodnie z praktyką zapoczątkowaną w czasach św. Teresy od Jezusa. W lipcu 1632 roku prowincjał ukarał przeoryszę klasztoru, m. Magdalenę od Krzyża, zawieszeniem w urzędzie za udzielenie zgody na haftowanie bursy złotymi nićmi. Uznał to za naruszenie Konstytucji. „Było to więcej dla umartwienia, niż za pokutę” – stwierdziła kronikarka. Przeorysza bardzo głęboko przeżyła ten fakt,

76


uznała swoją winę i sama opisała tę „przygodę” w kronice klasztornej. Siostra Teresa od Jezusa przez ten czas pełniła obowiązki przeoryszy. W styczniu 1633 roku nową przeoryszą została s. Konstancja od św. Karola. Miesiąc później – może na jej propozycję – podprzeoryszą wybrano po raz drugi siostrę Teresę od Jezusa. Została też mistrzynią nowicjatu. W tym roku kontakt z klasztorem nawiązała Maria Klara von Wittelsbach, księżniczka bawarska, od dziecięcych lat przebywająca na polskim dworze królewskim w Warszawie. Księżna Maria Klara otrzymała habit zakonny 21 lutego 1634 roku z rąk wizytatora generalnego o. Gerarda od św. Łukasza. Początkowo królewicz kardynał Jan Albert Waza, biskup krakowski, żądał, by dano jej habit bez żadnej próby. O. Piotr Kordoński nie zgodził się na to i musiała odbyć tygodniowy postulat. Mieszkała w pałacu królewskim na Łobzowie i codziennie przychodziła na rozmowę z siostrami i przyszłą mistrzynią, siostrą Teresą od Jezusa, by mogły ją poznać i ocenić jej powołanie. Księżna „widząc wielebną Matkę małą, szczupłą i pokorną w sobie, a nie wiedząc o wysokich w niej mądrości Boskiej talentach, z niejakim podziwieniem rzekła: «A waszmość to będziesz moją mistrzynią?»”. Siostra Teresa nie przelękła się książęcego tytułu swojej przyszłej nowicjuszki i z życzliwością, ale stanowczo odpowiedziała jej, że będzie „próbować jej ducha”, ona zaś powinna być gotowa na wykonywanie wszelkich ćwiczeń zakonnych. Mistrzyni okazała się świetnym pedagogiem. Zdawała sobie sprawę, że wychowanej na dworze królewskim nowicjuszce trudno będzie przestawić się na nowy

77


sposób życia, a przede wszystkim nauczyć się doskonałego posłuszeństwa, umartwienia, wykonywania prac służebnych, łącznie z paleniem w piecach. Uczyła ją, że istota życia karmelitanki polega na modlitwie oraz umartwieniu wewnętrznym i zewnętrznym. Wprowadzała ją więc w tajniki modlitwy wewnętrznej, trwania w obecności Bożej poprzez akty strzeliste, uświęcania wszystkich swoich czynów, ofiarując je Bogu jako wyraz miłości. „Uczyła ją w najmniejszych rzeczach zaprzeć się własnej woli i zmysły swoje w karności trzymać […]”, na przykład dobrowolnie przyjmując niewygodną pozycję w siedzeniu, powściągać ciekawość, rezygnować ze smacznej potrawy… Nowicjuszka była pojętna, chętnie korzystała z pouczeń mistrzyni i – jak to często w nowicjacie bywa – w pewnym momencie zdawało się jej, że mogłaby znacznie więcej cierpieć dla Pana Boga, na wzór świętych, których żywoty czytała. Jej pragnienie spełniło się wcześniej, niż się spodziewała. Początkowa łatwość modlitwy minęła, przyszły chwile oschłości i zniechęcenia, pojawiły się pytania, czy to życie jest dla niej, a jeżeli już dla niej, to czy nie powinna być traktowana trochę lżej ze względu na książęce pochodzenie. Do tego nowa przełożona, m. Anna od Jezusa, po rezygnacji m. Konstancji od św. Karola, doszła do wniosku, że dotychczasowa mistrzyni była zbyt miękka dla nowicjuszki, sama więc wzięła ten urząd w swoje ręce. Rozpoczął się surowszy nowicjat. Matka Anna wymagała bardziej stanowczo zapomnienia o godności swego pochodzenia. Nowicjuszka przez moment załamała się. Zdawało się jej, że zgromadzeniu powinno na niej bardziej zależeć, choćby

78


ze względu na wielki posag, który wniosła. Spróbowała szantażu, mówiąc przeoryszy, że pragnie odejść. Ta przyjęła to spokojnie i obiecała jej pomoc w powrocie do życia świeckiego. W takiej sytuacji „nieboga zrozumiawszy, że to nie będą jej prosić, aby została, padnie do nóg Matce z wielkim płaczem […]”, prosząc o niewydalanie z zakonu. W przewidzianym czasie złożyła śluby zakonne, była bardzo gorliwą zakonnicą i kilka lat później ze swoją pierwszą mistrzynią wyjechła na fundację do Lwowa. W lutym 1637 roku upłynęło trzylecie rządów m. Anny od Jezusa. Początkowo zgromadzenie zamierzało wybrać ją po raz drugi na ten urząd i zwróciło się do definitorium generalnego z prośbą o udzielenie koniecznej dyspensy. Przed nadejściem dyspensy siostry zmieniły zdanie. Dnia 18 kwietnia kapituła wybrała przeoryszą siostrę Teresę od Jezusa; m. Anna od Jezusa wróciła do Lublina. Matka Teresa miała wówczas dopiero 34 lata, trudno więc już w tym czasie przypisać jej wszystkie zalety, jakimi wykazała się później jako organizatorka życia zakonnego i przełożona we Lwowie, a następnie w Warszawie. Doświadczenie także w jej życiu znaczyło dużo. Prawo zakonne nakładało na przeoryszę obowiązek troski, „aby we wszystkim Reguła i Konstytucje były zachowane”. Przy pomocy dobranych oficjalistek powinna zadbać o potrzeby duchowe i materialne zgromadzenia, czyniąc to z „miłością macierzyńską, którą niechaj się stara zjednać sobie posłuszeństwo swoich córek”. Winna

79


być matką, mistrzynią i wodzem dla swego zgromadzenia, a własną „modlitwą i obserwancją” niby ramionami podpierać i umacniać klasztor. Z pewnością matka Teresa była dla swoich podwładnych wzorem obserwancji zakonnej, czyli wierności prawu i powołaniu zakonnemu. Jaką była jednak w rządzeniu wspólnotą? Po dziesięciu latach bardzo ostro oceniła swoje pierwsze przełożeństwo: „obrażałam Pana […] niecierpliwością i przeciwko siostrom ze złości i z niedoświadczenia mego. Byłam pyszna, ostra, z gorącością nieumartwieną”. Matka Teresa bardzo bała się przełożeństwa i uważała je za „krzyż nad wszytkie krzyże”. Sytuacja jej była tym trudniejsza, że niedługo po wyborze została pozbawiona pomocy stałego spowiednika. W 1633 roku na krótko został nim o. Stefan od św. Teresy, ówczesny prowincjał, wybitny znawca teologii życia wewnętrznego i św. Jana od Krzyża. „Doznawała dusza moja wielkiego pożytku z prowadzenia i nauk tego ojca”. Najpewniej już w 1634 roku jego następcą został o. Ignacy od św. Jana Ewangelisty. Przygniecionej cierpieniami fizycznymi i duchowymi ukazał dobroć i wielkość Boga. Pomógł jej oderwać się od własnych doświadczeń i lęków. „I spadły jako okowy z dusze mojej, popętanej tymi bojaźniami”. W autobiografii porównała swoją sytuację do kobiety uzdrowionej przez Chrystusa, która po osiemnastu latach mogła wyprostować się, patrzeć w górę i chwalić dobroć Boga (por. Łk 13, 11). Nie dręczyła się już grzechami, ale z pełną ufnością – mimo swej niegodności – rzuciła się „w krew i dobroć Boga”.

80


PISMA

Matka Teresa Marchocka jest autorką relacji autobiograficznych, opisu podróży na fundację we Lwowie oraz kilkudziesięciu innych drobnych pism. Opisanie początków fundacyjej klasztoru karmelitanek bosych we Lwowie pod tytułem N.P.Maryjej Loretańskiej i św. O.N. Józefa. R.P. 1642 we wtorek świąteczny, napisane anonimowo, miało dać początek kronice nowego klasztoru, czyli było pisane dla następnych pokoleń. Kroniki wprawdzie nie kontynuowano, a przynajmniej nie zachowała się, ale Opisanie jest świadectwem talentu literackiego autorki. Na niezwykłe walory literackie Opisania zwróciła uwagę Karolina Targosz: „W pisarstwie karmelitanek relacja ta jest dziełem, w którym prostota i bezpośredniość w opisywaniu faktów i plastyczność realiów, wszystko owiane lekkim humorem, osiąga swoje apogeum […]”. W skład pism drobnych wchodzą zapiski rekolekcyjne, modlitwy, sentencje, wiersze, listy oraz notatki z konferencji dla zakonnic i streszczenia jej nauk, spisane przez zakonnice.Teksty te są ważnym przyczynkiem dla poznania życia religijnego autorki. Najważniejszym tekstem są oczywiście relacje autobiograficzne, znane jako „autobiografia mistyczna”. Jej właściwy tytuł brzmi: Żywot Wieleb[nej] Matki Teresy a Jesu klasztorów we Lwowie i w Warszawie karmelitanek bosych fundatorki, który swoją ręką z rozkazania przełożo-

124


nego i spowiednika swego napisała. Tytuł ten pochodzi od o. Ignacego od św. Jana Ewangelisty, spowiednika autorki i adresata relacji. Ponieważ to ten właśnie tekst zapewnił jej sławę pisarki, poświęcimy mu więcej uwagi. Droga do powstania autobiografii była dosyć długa. Niedługo po profesji siostra Teresa notowała dla pamięci „światła i natchnienia” otrzymane w czasie modlitwy. Po latach do tych notatek nie przywiązywała większej wagi, stąd nie zachowały się. Podobnie jak inne zakonnice, przedstawiała swoje problemy duchowe w listach do spowiedników i kierowników duchowych, którzy ustnie lub również pisemnie starali się je rozwiązać, udzielając stosownych rad. Jeżeli kierownik duchowy czasowo lub stale mieszkał w innym mieście, listy były jedyną drogą do skorzystania z jego rady. Niekiedy kierownicy duchowi, aby lepiej zrozumieć problemy swoich penitentek, prosili je nie tylko o informacje bieżące, ale również o opisanie swojej drogi duchowej od najwcześniejszych lat życia. Tak powstały zapiski autobiograficzne m. Anny od Jezusa (Stobieńskiej) i m. Barbary od Najśw. Sakramentu (Zadzikowej). Podobnie czyniła siostra Teresa. Jak wspomniano wyżej, w listach przedstawiała spowiednikom swoje problemy, np. o. Janowi Marii od św. Józefa (Centurione), o. Mikołajowi Opackiemu, o. Stefanowi Kucharskiemu, także o. Ignacemu. Kilkunastoletni kontakt z m. Teresą przekonał o. Ignacego, że nie tylko prowadzi ona głębokie życie duchowe, ale ponadto ma dar wyjaśniania różnego rodzaju zjawisk z nim związanych, czym może służyć innym. Dlatego na wiosnę 1647 roku, korzystając ze swojej pozycji przełożonego i spowiednika, polecił jej

125


opisać „wszytko od urodzenia, co jeno Bóg z tobą czynił”. Zaczęła pisać 3 maja tego roku. Ojciec Ignacy był jedynym człowiekiem, który znał wszystkie tajniki życia duchowego matki Teresy i którego darzyła pełnym zaufaniem. Matka pisała swoje relacje autobiograficzne w przekonaniu, że w ten sposób ułatwi spowiednikowi lepsze poznanie swego życia wewnętrznego, dzięki czemu będzie mógł ustrzec ją przed błędami i pomoże jej doskonalej pełnić wolę Bożą. O. Ignacemu nie chodziło jednak o lepsze poznanie historii jej życia, znał je doskonale, ale o swego rodzaju przewodnik po drogach życia duchowego dla innych, nie tylko dla karmelitanek, ale dla wszystkich, którzy praktykują głębokie życie wewnętrzne. Pisze o tym we wstępie do biografii matki Marchockiej: „Dlatego i z tej przyczyny posłuszeństwo św. rozkazało wielebnej matce Teresie napisać żywot swój i wszytko co dobroć Boska w jej duszy sprawować raczyła, aby tak rozeznawszy sprawy i postępek życia jej duchownego, iż był z Ducha Bożego, mogli wszyscy Boga chwalić jako jest dziwny w świętych i Święty we wszytkich dziełach swoich. […] O modlitwie i o ścisłej z Panem Bogiem przyjaźni pisząc wiele nauk potrzebnych i pożytecznych na prowadzenie dusz, które Pan Bóg drogą bogomyślności przez rozmaite oschłości, ciemności, pokusy i utrapienia wnętrzne prowadzi, z długiego doświadczenia swego podaje”. Cele matki Teresy i jej spowiednika były wprawdzie różne, ale nie wykluczały się. Im dokładniej autorka przedstawiła rozwój swojego życia wewnętrznego, im jaśniej opisała swoje doświadczenia mistyczne, tym spowiednik – w jej zamierzeniu – pewniej mógł je ocenić,

126


i równocześnie – w zamierzeniu o. Ignacego – tym więcej z jej tekstu będą mogli skorzystać wszyscy, których Bóg prowadzi „drogą bogomyślności” przez oschłości i utrapienia wewnętrzne. W trakcie pisania trwał dialog między autorką a adresatem listów-relacji. Spowiednik otrzymywał tekst partiami, stawiał nowe pytania, prosił o uzupełnienia, autorka natomiast często powtarza prośby o radę, wyjaśnienie, o zachowanie przekazywanych informacji w tajemnicy. Nawiązuje do wcześniejszych relacji, w których już opisała te same doświadczenia, a także do wiedzy, którą o. Ignacy miał o niej z poprzednich rozmów i ze spowiedzi. Autorka zakłada pewną wspólną im wiedzę o sprawach nie tylko osobistych, ale również o życiu klasztornym, dlatego mało o nim pisze. Ponieważ takiej wiedzy o. Ignacy nie posiadał o jej życiu w rodzinie, poświęciła mu więcej uwagi. Wiodącym tematem wspomnień jest to wszystko, co łączyło się z doświadczeniem religijnym autorki, zwłaszcza z rozwojem jej życia modlitwy od różnych form modlitwy ustnej, poprzez kolejne stopnie modlitwy myślnej, aż do analizy ekstaz i innych doświadczeń mistycznych. Z życiem religijnym wewnętrznie związane są praktyki pokutne, przeżywane cierpienia fizyczne i duchowe, zwane „nocami” – najpierw zmysłów, potem ducha. Ponieważ pisze o wielkich darach otrzymanych od Boga, nie chce, aby osoby postronne czytały ten tekst i w ten spsosób miały o niej jakieś wielkie mniemanie. Matka Teresa wielokrotnie podkreśla, że pisze przymuszona nakazem spowiednika, kiedy już jednak usiadła do pisania, wspominanie wciągało ją. Miała ponad czterdzieści lat. Była w wieku, kiedy chętnie opowiada

127


się o własnej młodości. Opowiada o życiu codziennym małej dziewczynki, dorastającej panny „na wydaniu”, która wprawdzie chętnie się bawi, ale myślami jest gdzie indziej. Poznajemy także migawki z życia odwiedzanych przez Mariannę klasztorów w Starym Sączu czy Jarosławiu. Przerwała pisanie dopiero w lipcu 1651 roku, kiedy z powodu paraliżu nie mogła utrzymać pióra w ręce. Ostatnie fragmenty dyktowała swojej pielęgniarce. Oryginał autobiografii nie zachował się. Prawdopodobnie, zgodnie z obietnicą daną autorce, spalił go o. Ignacy po sporządzeniu odpisu. Do dzisiaj zachowały się cztery kopie w różnych bibliotekach. Odkrycia autobiografii jako bezcennego dokumentu teologicznego dokonał tuż przed wybuchem II wojny światowej Karol Górski, wydając jej tekst jako tom drugi serii Pisarze ascetyczno-mistyczni Polski (Poznań 1939; reprint: Poznań 2009). Po II wojnie światowej przez kilka dziesięcioleci był on jedynym, który pisał na jej temat. To jego prace wydawnicze i badawcze zwróciły uwagę historyków literatury i religijności w Polsce na osobę i pisma m. Teresy. Pod koniec ubiegłego wieku Czesław Hernas w piątym wydaniu najbardziej popularnej syntezy historii literatury polskiego baroku zamieścił rozdział poświęcony autobiografii Marchockiej (Warszawa 1998), pierwszej polskiej autobiografii mistycznej i równocześnie pierwszej w języku polskim autobiografii kobiety. Dzięki Autobiografii mistycznej, jak wspomniano we wstępie, nazwisko Teresy Marchockiej, jedynej kobiety, znalazło się w Słowniku polskich teologów katolickich od przyjęcia chrztu do XIX wieku (t. 3, Warszawa 1982). W tym samym okresie kilku historyków literatury i teologów poświęciło jej swoje prace badawcze.


POSŁOWIE postulatora w procesie beatyfikacyjnym

Kiedy w 1987 roku kapituła prowincjalna zakonu karmelitów bosych podjęła uchwałę o rozpoczęciu starań w celu otwarcia procesu beatyfikacyjnego m. Teresy Marchockiej, prof. Karol Górski, wydawca Autobiografii Służebnicy Bożej w 1939 roku i wielki propagator sławy jej świętości, nie krył swego zadowolenia i napisał, że prosi Boga „by została wyniesiona na ołtarze ta wielka patronka naszego narodu, przykład cnót i nieustannej modlitwy za Kościół i świat”. Te słowa nieżyjącego już profesora – jak stwierdził Autor niniejszej, popularnej, ale jakże rzetelnej i dopracowanej biografii Kandydatki na ołtarze, o. dr hab. Czesław Gil OCD (który jest kolejnym wydawcą Autobiografii mistycznej i innych pism Służebnicy Bożej) – wyrażają najważniejszy motyw zasadności starań o wyniesienie Teresy Marchockiej na ołtarze. W wirze dzisiejszego świata, nadmiernego aktywizmu, sekularyzacji i indywidualizmu, nadprzyrodzona motywacja, jaką oferuje przykład życia i przesłanie tej Mniszki karmelitanki bosej, jawi się nie tylko jako nader aktualna, ale wprost niezbędna i opatrznościowa. Służebnica Boża ukazuje, że powołanie kontemplacyjne nie jest ucieczką od świata i nie zamyka chrześcijanina w kręgu własnych spraw, ale pozwala mu głębiej

149


zaradzać istotnym potrzebom ludzi, Kościoła i ojczyzny. Powołanie to wychodzi naprzeciw cierpieniom, bólom i troskom, wobec których ludzka wiedza i ludzkie zabieganie są często bezradne. Duchowe przesłanie życia m. Teresy Marchockiej stanowi niejako echo zaproszenia, jakie Sługa Boży Jan Paweł II skierował do całego Kościoła na przełomie tysiącleci: abyśmy wypływali na głębię, abyśmy nigdy w życiu duchowym nie stawiali na przeciętność, letniość, ale byśmy głęboko zarzucali sieć (Novo millennio ineunte, 15, 38); aby nasze dążenie „do tego, co w górze”, nie zmniejszało, lecz wręcz potęgowało zobowiązanie „do wznoszenia budowli tego świata”, gdyż „oczekiwanie nowego nieba i nowej ziemi bynajmniej nie oddala od historii, ale wzmaga troskę o obecną rzeczywistość, gdzie już od teraz rośnie nowość będąca zalążkiem i zapowiedzią świata, który ma nadejść” (Ecclesia in Europa, 97). Dzisiejszemu, zagubionemu w wirze świata człowiekowi, goniącemu za dobrobytem materialnym i wyzutemu z wartości duchowych, Służebnica Boża przypomina i ofiaruje przesłanie Karmelu, ukierunkowane na głębię, na nadprzyrodzoność, na kontemplację słowa Bożego, aby przynosiło ono obfite owoce w życiu wierzących. Dziękując więc o. dr. hab. Czesławowi Gilowi za trud napisania biografii i za współpracę w prowadzonym procesie beatyfikacyjnym Służebnicy Bożej, jestem przekonany, że Czytelnicy książki dostrzegą fakt, że przesłanie życia m. Teresy Marchockiej, jakkolwiek żyjącej w odległych czasach, jest ciągle aktualne. I nie może być inaczej, bo – jak powiedział Jan Paweł II – święci się nie starzeją, nie ulegają przedawnieniu, gdyż oni żyli ewangelią.

150


A ewangelia zawsze jest aktualna, bo jest w niej zawarte ponadczasowe przesłanie miłości. Zachęcam więc Czytelników do modlitwy o wyniesienie Służebnicy Bożej do chwały ołtarzy, do wspierania prac zmierzających do udowodnienia praktykowania przez nią cnót chrześcijańskich w stopniu heroicznym oraz do wypraszania u dobrego Boga łask za jej przyczyną. o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD


Modlitwa o beatyfikację Służebnicy Bożej Teresy od Jezusa Marchockiej Panie Jezu Chryste, matka Teresa często mówiła do Ciebie: Twój krzyż jest moim życiem; prosimy Cię, abyśmy i my, zachęceni jej przykładem, na drogach naszego życia szukali oparcia w zasługach Twojej męki, śmierci i zmartwychwstania. Spraw także, by skuteczność jej wstawiennictwa u Ciebie pozwoliła Kościołowi zaliczyć ją w poczet błogosławionych oraz udziel nam łaski…, o którą Cię z ufnością prosimy. Amen. (Imprimatur: kard. Stanisław Dziwisz, Kraków, 4.6.2008, Nr 1625)

BIURO POSTULATORSKIE KRAKOWSKIEJ PROWINCJI KARMELITÓW BOSYCH ul. Rakowicka 18 31-510 Kraków e-mail: szczpn@onet.pl Nr konta 52124022941111001013131433


SPIS TREŚCI

Wstęp ................................................................5 Rodzinne gniazdo ...............................................8 „Będę panną wielką” ........................................16 Droga do Karmelu ............................................25 Nowicjuszka .....................................................39 Czas nocy .........................................................61 Mistrzyni i przełożona w Krakowie ....................76 Ucieczka do Lwowa ..........................................86 Trudny powrót do Krakowa ...............................97 W cieniu królewskiego dworu ..........................104 Śmierć na krzyżu ............................................114 Pisma .............................................................124 Sława świętości ...............................................129 Dodatek Fragmenty pism ..............................................135 Posłowie postulatora w procesie beatyfikacyjnym .............................................149


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.