(O)powieść o życiu 30 maja w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Nowej Soli odbyło się spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książkowego, poświęcone książce Hanny Krall pt. „Król kier znów na wylocie”. Klubowicze zgodnie przyznali, że nie sposób przejść obojętnie wobec tematu żydowskiego, który pojawia się prawie zawsze w dziełach tej autorki. W powieści można dostrzec różne postawy w podejściu do życia - bohaterka (Izolda Regensberg) zdecydowanie wybiera przeżycie i nie traci nadziei na odnalezienie
Namagmasowany dwugłowy smok Ira - Uff...skończone. Zrobiło się jasno, idziemy do domu czy na spacer? Eliachu - To, że noce są krótkie nie znaczy, że jesteśmy perpetuum mobile. Lepiej odeśpijmy te godziny poświęcone wakacyjnemu numerowi Magmy. I. - Gorzej niż w FUNAI, ha ha! E. - Ale i przyjemniej. Dzięki za owocną kooperację. Podsumujmy. “Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku”. W każdą podróż wybieramy się z nadzieją na przygodę i na szczęśliwy powrót. Jeśli nie wybieracie się zbyt daleko, polecamy Wam książki turystyczne o naszym regionie. Kto pamięta jeszcze sztandarową imprezę Roberta Kajdanowicza SRF? Można poczytać o niej w tym numerze. Lubicie Science-Fiction - polecamy kilka obrazów filmowych dla odprężenia. Trochę „słonych” wieści w Szufladzie i fotki z Lubieszowa. I. - Pana Adama Szewczykowskiego przepraszam za jakość zdjęć w nr 13 i 17 Magmy i dziękuję za wszystko co dla nas robi. Szczególnie też cenię sobie współpracę z Konradem Paszkowskim, Agatą Wojtkowiak i Lechem Bekulardem. Marzę o tekstach Marka Grzelki. A Ty Eliachu? E. - Dzięki Ira. Ja marzę o większej solidności - o tym trzeba mówić! Ileż razy miałem ambiwalentne uczucia do Magmy i wzbraniałem się przed pisaniem. Lecz nigdy na nikogo nie nakrzyczałem za błędy, choć prawdziwe lanie powinni dostać ci, którzy popełniają ciężkie przestępstwa ortograficzne i tkają popelinę. Nie lubię też tych, wiesz - zapchajdziur. Ale niech kilka będzie, skoro tak uczą na studiach. Może i ja czasem takie tworzę? Cieszę się, że kilka nowych osób nakłoniliśmy do współpracy (ich artykuły już za progiem), w sprawach redakcyjnych sporo pomogła nam wymiataczka Kasia Rybarczyk. Magma pnie się w górę, aura początku lata sprzyja temu, a ludzie pytają o nowe numery. Muszę jeszcze wspomnieć, że już na dniach rusza praca nad nowym filmem pt. SOLANIN. Oto słowny trailer: Od paruset lat w okolicach Nowej Soli ukrywa się biała postać, która w krytycznych momentach pomaga mieszkańcom. Lecz nie każdemu się to podoba... W następnym - wrześniowym - numerze m.in. : Wołanie o czytanie, Homofobia, Podróż w przyszlość..., Sakramenty, Solanin i inne artykuły. Zaglądajcie też na www.youthtv.eu. Nasz naczelny obronił się 25 czerwca i jest magistrem jezykoznawstwa (straszne!) specjalizuje się w dziennikarstwie (to brzmi dobrze). Łukasz: GRATULACJE!!!
3| Magma Magazyn
swojego męża przebywającego w obozie. Dzięki swojej odwadze i determinacji dociera w końcu do ukochanego mężczyzny i - jak to bywa w życiu - odczuwa już tylko ulgę. Jakby wędrówka (na miarę Odysa) wyczerpała w niej pokłady sił i energii, jakby nie potrafiła się już cieszyć odzyskanym skarbem. Historia kończy się rozstaniem. Mąż nie potrafi zapomnieć swoich bliskich, pozostaje w kleszczach traumy. Lektura „Króla...” to przestroga, że ciągle trzeba pamiętać o tym, jak łatwo przychodzi jednym ludziom zakwestionować sens istnienia innych. Klubowicze orzekli, że trzeba o tym czytać, bo czytanie uczy spojrzenia na drugiego człowieka nie jak na wroga, lecz na osobę, która swoją odmiennością może ubogacić nasz świat. Nie chcemy żyć w społeczeństwie sklonowanych Kowalskich, a Hanna Krall po raz kolejny udowodniła, że każda opowieść jest o tym, że warto być sobą. Spotkanie było bardzo udane i pokazało, że rozmowy o książkach nie muszą być szkolne i nudne, lecz inspirujące i dające siłę do obrony własnego świata. Następne spotkanie DKK odbędzie się 25 lipca o godz. 19.00 w Czytelni MBP. Będzie ono poświęcone książce Agnieszki Drotkiewicz pt. „Dla mnie to samo”.
Agata Wojtkowiak www.instytutksiazki.pl
fot. Edward Gramont
UWAGA: TURYSTYKA REGIONALNA fot. Edward Gramont
LUBIĘ SZUF (SZYFROGRAM MIEJSCOWOŚCI) Właściwie po co to piszę Po co tyle słów Że lubię szuf Że szuf lubię Że To oczywiste To rzeczywiste Tam jest woda czysta i trawa zielona i pałka wąskolistna i topola i brzoza i dąb I mgła poranna i sosna na skarpie Mój skarbie – słowa płyną w dal zatrzymują się w trawach i wiatr je kołysze Tutaj jest raj Tutaj jest naj Lepiej nie wypowiadaj nazwy tej ulubionej ułożonej w trąbce myśli Nie wyznawaj wizji swej Bo diabeł podchwyci Bo diabeł przechwyci i powie że to jego.
Tak się układają słowa w wiersz, w poezję, w rytm nie do odtworzenia, w rytm tworzenia, w rytm sobie właściwego piękna, w potrzebę interpretacji piękna, postrzegania go tam, gdzie się zagnieździło cichutko. Bo to prawda, oczywista, że LUBIESZÓW jest perełką turystyczną, tu jest glinianka, która stanowi zalążek wspaniałego terenu rekreacyjnego dla Nowej Soli. Tu jest kopalnia turystycznych doznań. Trzeba. Trzeba. Koniecznie trzeba ogłosić projekt na jego urządzenie. Nie można czekać w nieskończoność. Nie można skazywać zdrowe nowosolskie dzieci na żłopanie mułu z KOCIEGO STAWKU
czy TRZECIEGO STAWKU. Dzieci to nie sumy (chodzi mi o ryby mułolubne – sumy). A i starszym nie zaszkodzi trochę zdrowej czystej wody. Stwórzmy szansę dla LUBIESZOWA. Jest piękny zalążek turystyczny, który już jest odwiedzany, nawiedzany i podziwiany, można go powiększyć i uczynić prawdziwą perełką dla tej części miasta gdzie zdawałoby się nic ciekawego poza arterią szybkiego ruchu być nie może. Twierdzę, że nie tylko może być – ale powinno tu być ZDROJOWISKO. I dlatego LUBIĘ SZUF. SZUF LUBIĘ. I będę ten pomysł lansował z uporem maniaka turystycznego, który być może da szansę dla mieszkańców Lubieszowa i dla Nowej Soli. Na poparcie moich słów, które nie płyną li tylko z nawiedzenia pańskiego załączam kilka fotek by oko pocieszyć tym co już jest. LUBIĘ SZUF. SZUF LUBIĘ.
Edward Gramont
fot. Edward Gramont 4| Magma Magazyn
Quo vadis TV? W Polsce wszystko zaczęło się 25 października 1952 roku, gdy Doświadczalna Stacja Telewizyjna Instytutu Łączności, zlokalizowana przy ul. Ratuszowej 11 w Warszawie, wyemitowała pierwszy eksperymentalny program telewizyjny. Potem wszystko potoczyło się szybko, regularną emisję zaczął pierwszy, potem drugi program polskiej telewizji, pojawiły się nowe ośrodki telewizyjne na mapie naszego kraju. ERA KOLORU Już tylko krok pozostał od telewizji kablowej do cyfrowej telewizji nowej generacji. Coś, co jednego dnia wydawało się niemożliwe, drugiego stawało się codziennością. Z opowiadań rodziców wiem o kilkugodzinnym na dobę programie telewizyjnym oglądanym u sąsiadów. Trochę to dziwne, bo dziś telewizja dostępna jest 24/h. Tak samo dziwna wyda się następnym pokoleniom czarno-biała telewizja, której moi rówieśnicy doświadczyli jeszcze na własnej skórze. Dlatego uważam, że zmiany jakim podlega telewizja na naszych oczach (albo oczach naszych rodziców) dają podstawy sądzić, że medium to będzie się rozwijać nadal i to w najbardziej nieoczekiwanych w tej chwili kierunkach.
z A 8 ê ê ê ê ¾ ê N ê ê ¾
ERA KOMPUTERA Radzę jednak zachować umiarkowany spokój, ponieważ jesteśmy krajem biednym, a nad wszystkim czuwa upolityczniona Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Rewolucji nie będzie, raczej ewolucja. Powoli zaczyna się nowy rozdział w dziejach telewizji – tzw. telewizja nowej generacji. Również od niedawna jesteśmy świadkami narodzin telewizji internetowej. W 2005 roku TVP uruchomiła przedsięwzięcie o nazwie Telewizja Internetowa iTVP. Rok później, portal Interia.pl uruchomił własną telewizję internetową, która jest dziś najchętniej odwiedzaną z polskich internetowych stacji. Wystarczy zajrzeć do internetu, a znajdziemy tam stacje m.in. z takich dziedzin jak: nauka (ATVN), telewizje regionalne (WTK), religia (TV Trwam), film (Ultra TV.pl), sport (ATVSzczecin), informacje (Toy-
aTV) czy muzyka (PartyTV). Do tej listy dorzucam trzy grosze z naszego podwórka, czyli transmisje internetowej telewizji ODRA, programy TVP3 czy nowosolskosenftemberski projekt www.youthTV.eu. ERA WĄTPLIWOŚCI
q Xê ê ê ê ê ê ê ê ê ê ê
Modnie czy wygodnie? Urzędnicy ostro się szkolą, żeby przygotować się do internetowej obsługi petenta. Od września siedzę sobie w domu i patrzę w komputer jak moja sprawa się załatwia - sama się. A załatwia się szybko, bo obieg dokumentów jest sprawniejszy.
Cyfromania czy pasja? Pierwsza cyfra to Jedynka – klub tańca z Nowej Soli. Kolejne cyfry związane są z konkursem tańca. 129 par z 41 klubów startowało w 25 kategoriach, w tym 39 reprezentowało Jedynkę i 30 przedszkola nowosolskie. Triumfów było 9.
Z nici są nici Jak pokazują badania wśród Europejczyków rośnie zainteresowanie internetową TV. Największy entuzjazm widoczny jest wśród Francuzów. Ale także mieszkańcy innych europejskich krajów coraz częściej chcą mieć wpływ na oglądane programy. W czym tkwi tajemnica telewizji internetowej? Na pewno nie w tym, że można sobie teledyski pooglądać. Internetowa TV ma sens w dwóch przypadkach: albo gdy będzie skierowana do wąskiego grona odbiorców (czyli niszowo, ale rzeczowo), albo gdy będzie się opierała o skandale obyczajowe, polityczne (czyli kto, z kim i dlaczego). ERA PRZYSZŁOŚCI Niektórzy zaawansowani technologicznie Europejczycy stają się nawet wirtualnymi wydawcami własnych kanałów telewizyjnych. Tu jednak należy postawić grubą kreskę między filmikami kręconymi amatorsko, które możemy oglądać m.in. na YouTube czy Wrzucie, a materiałami z prawdziwego zdarzenia. Sięgając po materiały internetowe oczekujemy jakości i profesjonalizmu. Tylko te czynniki są w stanie zapewnić widza twórcom internetowych programów w przyszłości. Zanim jednak będziemy mogli mówić o erze telewizji internetowej, musimy jeszcze trochę poczekać. Ponad połowa Polaków ma już w domu komputer, dostęp do internetu zaledwie trzy piąte posiadaczy tego urządzenia. Minie więc jeszcze trochę czasu zanim internet powszechnością dorówna tradycyjnej telewizji. Jednak dynamiczne 55 lat historii telewizji w Polsce daje uzasadnione prawo wyznaczania najbardziej nieprawdopodobnych kierunków rozwoju tego medium.
A. Rybarczyk
5| Magma Magazyn
Nici czyli nic. Nici czyli nic konkretnego. Nazywając nici po imieniu – RUINY fabryki Odra. Wielu małych właścicieli, a to co bez właściciela zostało, niszczeje na naszych oczach. A przecież można by inaczej i może inaczej będzie. Po pierwsze: mieszkania do sprzedania. Z kasy zarobionej na sporcie i fitness.
Czyli kto? Czyli gdzie? On, czyli Michał Kasprzak, choć może Ediczka, został uhonorowany na festiwalu ATENA (kto? gdzie?) w Pułtusku nagrodą aktorską za monodram „Ja Ediczka”- reżyser on, czyli Edward Gramont.
SsRrrrrr... Wiosenne rokowo-blusowo-icotamjeszcze granie w Nowej Soli, w skrócie SRF. Byli wygrani (Amaryllis), plamy i Plamki. Była gwiazda – TSA. Była też świetna pogoda i nowe miejsce było, które się trafem okazało. I szósta edycja już za nami. P.S. Byli też ratownicy medyczni – i co z tego???
Roweranci w akcji Mogą dotrzeć tam gdzie inni nie mogą. To samolot? To ptak? To Superman? Nie – to roweranci!!! Wały, rowy i parki patrolują patrole rowerowe. W popłochu zwiewają pijący na wałach pijacy.
Po ósme... Każdy ma swoją ósemkę! Która kursuje ulicami miasta. A którą my możemy kursować w ścisku rozplaszczając sobie twarze na szybie (refleksja zielono-
górska). Mam i ja! Mamy i my “ósemkę” kursującą ulicami miasta Nowa Sól, by dotrzeć do strefy.
Dźwiguś I jeszcze raz stara prawda się potwierdza: ROZMIAR MA ZNACZENIE. Głupi są ci co gadają, że nie ma. Na potwierdzenie historia rodem z Nowej Soli o pewnym małym dźwigu, co jedynie ponton udźwignie, a miał udźwignąć jacht.
“Elektryk” równych szans Nowosolski “Elektryk” ma pieniądze, rozwój uczniów ze szkoły planuje w ramach czternastu działań. Część z nich już ruszyła. Część czeka na nowych uczniów, by obniżyć czynniki stresogenne związane z adaptacją w nowej szkole. Powstanie też szkoła liderów, czyli grupy wybitnych uczniów, którzy będą mogli na wakacyjnych kursach pogłębiać swoją wiedzę. A dla uczniów z trudnościami w nauce pogotowie lekcyjne.
1234 Czyli 12.34 to godzina rozpoczęcia pierwszego nowosolskiego Flash Moba. Zwanego “Koncert kuchenny”. I się ludziska wciągneli, bo 15.16 to godzina rozpoczęcia drugiego Flash Moba pt. “Plaża w mieście”. Jednym się chce cuda na kiju robić, a drudzy się muszą dziwować. I o to chodzi.
Krzywi się Krzywi się w dół krzywa bezrobocia w Nowej Soli. Znaczy się spada na krzywy ryj. Przyczyny takowego stanu rzeczy są różne. Część z nich wyjechała za granicę, część podjęła pracę, część zostałą skreślona z listy z powodów innych.
Dała czadu Karolina Stec pokazała na Centralnym OKR w Gdyni jak wygląda “Kara pisemna”. I została wyróżniona. Jako jedyna z naszego województwa. Brawoooooo!!!!
Kogo trafię? W oczekiwaniu na wielkie gwiazdy Dni Nowej Soli, niektórzy zastanawiali się, czy Panasewicz zaśpiewa “Strach się bać” czy zademonstruje – jak to zrobił w Pruszczu Gdańskim, gdzie podczas występu walnął kobietę butelką. A może po prostu zapomni wystąpić?
Hoolisól Czyli miasto z gwiazdami. Idea jest prosta. Co się gwiazda muzyki w naszym
Autostop „Autostop, autostop, wsiadaj bracie dalej hop....”
Pewnie każdy zna piosenkę Karin Stanek i zapewne wielu na własnej skórze sprawdziło, co oznacza podróż autostopem. Ale zacznijmy może od początku.
Na początku była książeczka Akcja Autostop na polskich drogach rozpoczęła się w 1957 roku. Z inicjatywy grupy studentów przemierzających stopem Polskę i ślących listy z podróży do pisma „Dookoła świata” rozpoczęto wydawać książeczki, które można było nabyć w kioskach Ruchu lub w biurach turystycznych. Jedynym warunkiem, który należało spełnić, żeby stać się szczęśliwym posiadaczem takowej, było posiadanie książeczki PKO z minimalnym wkładem na „czarną godzinę”. Potem wystarczyło zarejestrować książeczkę na poczcie, dzięki temu autostopowicz otrzymywał ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków, a także miał poczucie większego bezpieczeństwa w trakcie podróży. Kierowcy, w zamian za podwiezienie, otrzymywali od stopowiczów kupony, które po zakończeniu akcji należało przesłać do biura autostopu i brało się udział w losowaniu nagród. Książeczka zawierała również odpowiedni do tych czasów pakunek ideologiczny. Sezon autostopu nieprzypadkowo rozpoczynano 1 lub 9 maja. W 1975 r. książeczka zawierała 75 stron tekstu, w większości koncentrującego się na omówieniu wytycznych VI Zjazdu oraz XVI Plenum, rozkwitu rolnictwa i budownictwa mieszkaniowego oraz ciężkiej sytuacji kobiet w krajach kapitalistycznych. „Społeczny Komitet Autostop zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że oczekiwanie w rowie na samochód powinno przebiegać w atmosferze pełnej zaangażowania, zaś samochody należy zatrzymywać z postępowych pozycji i w myśl słusznych zasad” - pokpiwał publicysta „Walki Młodych”. Książeczka autostopowa była oryginalnym wynalazkiem PRL. Już w 1980 roku uczestnictwo w akcji autostop spadło niemalże o połowę (tłumaczono to „deszczowym latem”). Autostop przetrwał mimo wszystko stan wojenny, ale w latach 80. nigdy nie odzyskał dawnej pozycji.
I tak jest do dzisiaj W obecnych czasach jazda na stopa nie jest już tak popularna. Ludzie niechętnie
6| Magma Magazyn
zabierają kogoś, kto stoi na wylotówce miasta. Również autostopowiczów ubywa. Skończyły się czasy, kiedy na wyjazdach z większych miast czekało się w kolejkach. Jednak dzięki przestrzeganiu kilu zasad, jazda „okazją” może być naprawdę niezapomnianą przygodą. Wakacje.... kto z nas nie marzy o wypoczynku w górach lub nad morzem, a co dopiero o dalekiej ciepłej Hiszpanii. Jednak jak pomyślimy o kosztach podróży, zakwaterowania i wyżywienia, stwierdzamy, że to marzenie nie do zrealizowania. Nic bardziej mylnego. Wystarczy poświecić kilka dni na opracowanie trasy, znalezienie darmowego noclegu i ruszamy w drogę. Stopem można dojechać wszędzie. Należy się jednak dobrze przygotować. Podstawą jest dobra, szczegółowa mapa, na której zaznaczamy całą trasę naszej podróży, od miejsca wyjazdu, aż do celu. Jeszcze w domu przygotowujemy plakietki z nazwami większych miast na trasie, tak, żeby kierowca, który przejeżdża wiedział gdzie się wybieramy. Ważne jest również nasze ubranie. Najlepiej jasne kolory, wygodne buty, bo czasami trzeba trochę podreptać, coś przeciwdeszczowego. Najłatwiej łapać stopa we dwójkę. Moduł chłopak i dziewczyna wzbudzają największe zaufanie wśród kierowców. No a co z tymi darmowymi noclegami??? Na stronie, www.hospitalityclub.org można znaleźć ludzi z całego świata, którzy oferują u siebie darmowe noclegi. Wystarczy się tylko załogować i poszukać kogoś, kto nas przyjmie. Zanim ruszymy w drogę, warto poszperać również w Internecie, gdzie można znaleźć szczegółowe informacje, jak się przygotować do podróży na stopa.
Strach ma wielkie oczy Na pewno pierwszy raz jest najtrudniejszy, ale nie taki diabeł straszny jak go malują. W drodze spotyka się naprawdę wielu życzliwych i miłych kierowców, którzy nie raz zmieniają trasę własnej podróży, aby zawieźć autostopowicza na miejsce. Poznaje się wiele ciekawych osób, przeżywa miłe, a czasami dziwne przygody. A ta radość, gdy po kilku godzinach stania uda się przejechać kolejne kilometry naszej trasy, jest po prostu nie do opisania. Taką formę podróży daje więcej możliwości niż podróż pociągiem, czy autobusem. Po pierwsze, jest tańsza, a po drugie, trafiamy do miejsc, do których nigdy pewnie nie zawitalibyśmy, gdyby nie „okazja”. Warto przełamać swoje bariery, powalczyć z przeciwnościami losu, (bo nie zawsze jest łatwo, ale nikt
mieście pojawi to my ją chyc i odciśniemy na nowym deptaku. Tylko tak, żeby się z zabytkami komponowała. I tak drodzy państwo tworzy się atrakcje miejskie.
Fachowo! Koci Staw będzie perełką Nowej Soli – zaplanowano. Od początku sezonu boje i ratownik będą, a wodę sprawdzać będzie sanepid, aby pływanie było przyjemniejsze.
ŻARTOWAŁAM... Boje ukradli chultaje i nożownicy, ratownika spaliło słońce, albo wystraszyło – sama nie wiem. A na dodatek sanepid wypił całą wodę. Jednym słowem fachowej obsługi na Kocim Stawku nie będzie. Kąpcie się w wannie.
Trzeba mieć... ...fantazję dziadku. Żeby szczać do budki telefonicznej i robić sobie biby na nowym deptaku miejskim. Trzeba mieć fantazję, żeby rozkradać niewybudowany jeszcze port. Na (nie) szczęście nowosolanie mają fantazję. I co teraz? Trzeba mieć pieniądze – synku!!!
Proszę czekać! Właśnie rozpoczyna się remont oddziału położniczo-ginekologicznego w Nowej Soli. W związku z tym pacjentki proszone są o wyrozumiałość lub przełożenie daty porodu na zaś.
Sposób na życie! Zaczęło się od Juliana Zarównego – basisty i Sebastiana Jaskulskiego – perkusisty. Potem dołączyli wokalistka: Justyna Sokołowska i gitarzysta Mariusz Majcher. Było ich czworo, chcieli tworzyć muzykę... alternatywną. Tak powstał zespół „4 Alternatywy”. Zaczęły się próby w garażu. Czasami wielogodzinne. Cztery miesiące później był pierwszy koncert. W Stajni Komara supportowali Neuropatię. To był dopiero początek. Na kolejny ich koncert w Komarze przyszła ponad setka osób. Pierwszy sukces nowosolsko-bytomskiej grupy. Do dziś za sobą mają już kilkanaście koncertów m.in. W Nowej Soli, Bytomiu, Kożuchowie i Zielonej Górze. W czym tkwi tajemnica tego zsepołu? Ekspresja sceniczna i ogromna radość, jaką sprawia nam wspólne przebywanie na scenie – mówi Julian Zarówny, założyciel zespołu. Publiczność zjednują sobie również świetnymi piosenkami. Autorem tekstów, czasami lekko ironicznych, i kompozytorem muzyki jest Julek. Obserwuje ludzi i świat, a potem pisze. W swoim repertuarze oprócz własnych utworów
mają także covery zespołów takich jak: HEY, THE GATHERING czy TURBO. Do tego jeszcze charakterystyczny wokal Justyny. To wszystko razem sprawia, że muzyka zespołu na długo pozostaje w pamięci. Ich piosenki każą się śpiewać mimo woli i mimo umiejętności. Taki jest właśnie utwór “Jestem”, do którego niedawno powstał teledysk. W sierpniu mija pierwszy rok istnienia zespołu. I co dalej? Kolejne piosenki, próby w garażu, kolejne koncerty, sceny... Jak długo? Jeśli w ich piosenkach jest choć odrobina autobiograficznych refleksji, muszą grać dalej, bo...” rock&roll to nie zabawa, to sposób na życie”.
J.O. „Spotkanie z Justyną Sokołowską” – wokalistką zespołu 4 Alternatywy – możecie zobaczyć na stronie www. youthTV.eu. Na www.youthTV.eu pojawił się również teledyk do piosenki “Jestem” zespołu 4 Alternatywy – reżyseria Katarzyna Rybarczyk
4 Alternatywy
Anielka
Fot. Anka Rybarczyk
nie mówił, że będzie łatwo), poćwiczyć swoją cierpliwość, wykorzystać okazje na niezapomnianą przygodę. W podróży można doświadczyć przemiennych nastrojów: od depresji, bo nikt nie chce się zatrzymać, po euforie, ponieważ przejechaliśmy kolejne kilometry i jesteśmy coraz bliżej celu. To uczy pokory i cierpliwości. No i oczywiście małe radości. Nigdy nie zapomnę smaku kawy, (gdy już myślałam, że jeśli się czegoś nie napiję, to padnę), na którą zaprosił nas nasz kierowca, ani jabłek, które dostaliśmy od pana, który ma własny sad. Jednak, żeby to zrozumieć, trzeba samemu spróbować.
Katalin Autorka korzystała ze strony: www. polskaludowa.com
7| Magma Magazyn
PRZEWODNIK PRĄDÓW TURYSTYCZNYCH ELIASZA GRAMONTA (V)
szybki brzask między 6:10 - 6:21 Za późno przyszedł brodacz, za wcześnie zaświtało i Baltax ukazał się w całej okazałości, nad lasem. Musieliśmy uznać go za tymczasowo spalony by sedno się ziściło. Tak nad Czarną Strugą zaczął się Dzień Grabuli, gdyż marsz dawał takie podniecenie, że nieustannie trza było sobie łapę podawać. Start! Kierunek: Józefów. Trasa: Nowa Sól Zatorze - Śródmieście - Port - Przyborów - kompleks leśny Szachownica, drzewostany.. dalej będą czary.
Nudne samojazdy między 7:15 - 7:44 Odcinek do Przyborowa trzeba uznać za nudny, z punktu widzenia piechura, któremu (dziś) nie w głowie zabytki, zbytki, szosy i w ogóle cywilizacja. Dystans ok. 7 km przebyliśmy więc żwawym krokiem, nie tracąc czasu. We wsi odbiliśmy na wschód, i na skraju Przyborowa dostaliśmy telefoniczny meldunek, że widziano nas po drodze z jakiegoś samojazdu. Dostrzegliśmy ciekawą z zewnątrz kanciapę na drzewie, ale wypatrywaliśmy kompleksu. Pogoda wyśmienita (jak każda - słońce, 17 st. C, wiatr).
Założenia nawigatora na skraju Szachownicy o 8:29 W otulinie największego lasu w okolicy Nowej Soli, ciągnącego się na północny - wschód, w stronę Jeziora Sławskiego, zaczął się drugi etap wyprawy. W linii prostej 17 km do celu. Można całą tę drogę przebyć w lesie i takie jest założenie, ale sama busola i orientacja wg Słońca nie wystarczy. Przecięcie asfaltu oznacza kupalex. Mapy to jest patrzenie z góry na abstrakcyjnie przedstawiony świat, mapa topograficzna w skali 1:50 000 to prawdziwy poligon badawczy. Poza masą szczegółów, oznaczone są na niej numery leśnych sektorów i patrząc na leśniczy słupek jak na krasnala, można ustalić to i owo. Pierwszy słupek ma numery [159, 178].
Dębinka za Drogą i Czerwona Małpa, między g. 9 a 11 Te dwie nazwy znalazły się na owej mapie topo. Skąd się wzięły? Co ma wspólnego Czerwona Małpa z okolicami Nowej Soli? Być może dawno temu, jakiś człek w lesie zobaczył drugiego z czerwoną od picia mordą i darł się: Ale czerwona małpa! Bo chyba nie uciekła taka Piastowiczowi Konradowi, od Jadwigi i Brodatego, który zginął w tych okolicach na polowaniu? Fakty historyczne nie są mi znane na tyle bym dalej bzdury opowiadał. Lepiej czuję się ze środowiska naturalnego. Drzewostany są sztucznie nasadzone (króluje sosna), mają od 80 do 140 lat. Stare partie lasu zostały powalone przez huragany (fest w 1967 r.) i pożary. Starsze drzewa rosną głów-
Fot. Aleksandra Samborska
Wyprawa piesza Nowa Sól - Józefów nad Jez. Sławskim - opatrzona meldunkami zarejestrowanymi w audio (do własnego użytku). Data 26.III.2007. Uczestnicy: HCM & KZA. Na wyposażeniu wszystko co prawdziwy, ale ascetyczny wędrowiec mieć musi. Podkład dźwiękowy: John Carpenter, David Bowie, Tangerine Dream, The Immortals, walce i polonezy, Piotr Szczepanik i in.
KZA& HCM 8| Magma Magazyn
nie przy drogach gruntowych łączących wsie - są to zazwyczaj jednogatunkowe aleje (buki, brzozy, dęby), przecinające nieregularnie w stosunku do szachownicy sosnowy bór. Przy jednej widzieliśmy betonowy wodopój (brak naturalnych zbiorników i cieków wodnych, okolice słupka [302, 303, 308, 309), na innej pracujących przy wycince leśników, ale żadna z bodaj 11 postaci, widzianych w lesie, nie może równać się z atrakcją jakim jest Leśne Licho. Zły demon lasu. W starosłowiańskich wierzeniach, łaził z wiatrem cały dzień po lesie i nigdzie nie mógł długo zagrzać miejsca. Mącił kałuże i ludzkie głowy. Zobaczyliśmy go w jednym z wcieleń, jako pień drzewa tak ciachnięty i wykręcony, że przypominał dziada znęcającego się nad .. a, to trzeba widzieć. Atmosfera lasu, jego kolory i kształty, nawet jeśli ktoś powie, że tu nic nie ma i trzeba postawić bloki, są psychodelą pierwszorzędną, samą w sobie. O tej porze lasy są bardziej świetliste i ażurowe, bez liści. Słupek [96, 123, 124], potem [67, 68, 94, 95]. Zgubić się w lesie to strach, gdy coś szumi, stuka i woła. Uciec do lasu, wytchnienie. Po wytchnienie i dla sportu tu przyszliśmy, a nie gubić się. Kierunek zgadza się idealnie, ale już schodzimy z najdokładniejszej mapy w mniej dokładną, w skali 1:100 000. Nie będzie numerów sektorów. I dobrze. To zbyt łatwe. Na pierwszym tej wiosny motylku cytrynku zawiesił oko nawet KZA. Pumex - kompleks!
Ambona - luksus czołg 11:34 i skraj lasu 12:43 Pierwsza ludzka ambona. Luksusowa, bo obita prawdziwą boazerią (co za dowcip Licha, że drzewo z lasu, po odwiedzinach w tartaku, a może sklepie meblowym, cofnął do lasu). Drewno uczłowieczone. Widok na ścieżynę, szkółkę leśną, młodnik, a za plecami ściana wysokich sosen. Ambony nie wolno oszczewać! Jesteśmy 5 godzin i 11 min. w drodze. Zmęczenie zakopaliśmy jak większość napotkanych śmieci. Tu warto wspomnieć, że jeden śmieć był usprawiedliwiony - balon na hel, który dokończył byt w lesie. Sam tu doleciał więc przykryła go pierzyna mchu, a nie kopniaki piaszczyste. Słupek [40, 41, 64, 65] oraz [15, 38, 39].
Jak dojść do Józefowa - pytam specjalnie. Lasami - brzmi odpowiedź młodej sklepikarki we wsi Dąbrówno przy drodze z Lubięcina do Sławy. Zapasy poczynione, kierunek Okopiec, wieś za miedzą. Tam zaszlochał do nas indor, wydając regularne spazmo-dźwięki. Świetne brzmienie, przejmuje i rozśmiesza na raz. Od dawna trwa trzeci etap wędrówki, z malejącym czynnikiem leśnym (poniżej 50%). Nad jeziorem Mesze spędziliśmy czas na miłej pogawędce, a z mapy łypał już pas zieleni na północ od wsi, przypominający kształtem giwerę laserową, celującą w Józefów. Mieliśmy go zbadać i okazało się, co znamienne jest już dla tych obszarów, że to długi na 2 km rów po dawnym jeziorze rynnowym, o przebiegu W - E. Relikt polodowcowy w stanie zaniku. Tą krzaczastą szramą posuwaliśmy się jak leniwy pocisk w lufie, a KZA wstrząśnięty bliskością sentymentalnych miejsc zachowywał się już trochę inaczej. Gonił nas traktor albo tak nam się zdawało. W następnym wgłębieniu pojeziernym, mniejszym i przerobionym na kawałek pola uprawnego, mógłby lądować mały samolot. I wyszliśmy na ..
Światło czasu przyszłości 16:09 Trzy lata temu z tej tu Ambony, przez duże A, padło proroctwo, że oto nadejdą z tamtej strony, od Marsa. Kiedyś. Teraz! Z tej okazji prawdziwy piknik na skraju lasu i nie ostatni. Stoimy palcami na mecie. Zostały do odwiedzenia takie miejsca jak: Ściana Skowytu, Stalowe Drzewo, Krwawy Gaj, Jezioro Bez Dna
Piana dla Herzoga niesiona przez stu Murzynów I fanfary. Oto kroczymy nędznym obrzeżem brudnego jeziora. Zamilczcie telefony komórkowe! Molo obrócone do nas tylko należy. Martwica przedsezonowa. Dzień mija szybko. Jest 18:09. I krok po kroku KZA opisuje zakamarki. Ale najważniejszy jest na koniec. Na ul. Jarzębinowej, nr 1. Dacza! W stanie surowym czy nie, ale jest też kompresor, krzesło, piec, materace .. huśtawka i rozdwojony orzech, którego dziadek KZA posadził z okazji jego narodzin. Wspomnienia dzieciństwa i letniej arcylaby. Jemy co nam pozostało słuchając Piotra Szczepanika. Nasze ogródkowe obozowyzywisko. Bo do środka wejść nie możemy. Tak jak do końca rozwiązać przyniesionej krzyżówki, która miała służyć za podpałkę do ogniska, którego nie było kiedy zrobić (nie ta aura). Jest 19:21.
Ale wam wkonotopie! Lekki nerw szarpie co chwilę, bo czas zaczyna naglić. Ciemność idzie. Musimy przejść na przystanek autobusowy i po królewsku wrócić do domu. Ok. Gdy idziemy, wrażenia zlewają się w jedną kulę ciepła. Ściemnia się zupełnie. Widząc gwiazdy, Wenus oraz odległy maszt za Kożuchowem narzekamy na twardy asfalt. Ta substancja dziś w ogóle pod nogi nie pasuje. Czuć w stawach jej twardość. Wydaje się, że jesteśmy zupełnie gdzie indziej. We wsi, gdzie tonęły konie (prawda!) czekamy na bus o 20:49. Powrót szosą jest śmiesznie krótki. Dystans jaki przebyliśmy na pieszo, ok. 40 km, nie wydaje się niczym wielkim. Bilet po 5,8 zł. Bez zniżki.
Dzieje miejscowości - Nowa Sól W Muzeum Miejskim w Nowej Soli, 12 czerwca odbył się finał VI Konkursu Historycznego „Z dziejów miejscowości - Nowa Sól” pod patronatem Prezydenta Nowej Soli. Celem konkursu jest upowszechnianie i pogłębianie wśród młodzieży wiedzy z historii swojego regionu, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Nowej Soli.
Fot. Wł. Osadnik
Dąbrówno 14:17 - Mesze - laserowe jezioro 15:20
(opisywane przeze mnie w 2 nr Magmy), Dolina Śmierci (maniak dał te nazwy! Chyba Radek Ludzik) czy Tapczan. Wrócił czas sinych profesorów. Teren ten w odczuciu skurczył się w ogólnym ujęciu całej trasy.
Zdobywca I miesjca - Jarosław Jasiński Po dwóch etapach konkursu - test i część multimedialna - Komisja Konkursowa wyłoniła laureatów: I miejsce: Jarosław Jasiński - PG nr 1 w Nowej Soli; II miejsce: Kamil Klimkowicz - PG nr 2 w Nowej Soli; III miejsce: Paweł Zalewski – PG nr 2 w Nowej Soli. Atrakcyjne nagrody: odtwarzacze DVD, MP4, MP3 - ufundował Prezydent Wadim Tyszkiewicz i Muzeum Miejskie w Nowej Soli.
MAG
Baltax! XXI & XLI Cóż dodać? Wdrapaliśmy się na zakończenie pod nowosolskie sklepienie. 64 m nad ziemią. Grabula po raz setny chyba się formuje, łydki, nadgarstki i sztuczne ass’y pragną snu.. Dziękuję. I ja także. Wyprawa się ziściła. I inne czekać będą, we wszystkie strony świata.
Fot. Wł. Osadnik
Zapętlone kwadraty lasu tniemy mniej więcej po przekątnej. Nie można ich policzyć, traci się rachubę i poczucie odległości. To ekscytujące choć prawdziwej głuszy tu nie ma. Z lasu wywiało nas niestety szybciej niż chcieliśmy. Zamiast iść prosto na Tarnowskie jezioro i tym samym zaliczyć 5 ok wodnych, wyszliśmy z kompleksu 2 km od Chełmka pod Lubięcinem. Cywilizacja odnalazła się niedaleko, ale wciąż trzymaliśmy się skraju lasu i ambon, które teraz pojawiły się mnogo. Przy Polonezie A - dur Chopina zjedliśmy w jednej po jaju. Potem były piaszczyste pola w słońcu i wietrze, podłużne piramidy siana, na które się wdrapaliśmy i nazwaliśmy Siano Torre.
Uczestnicy konkursu z opiekunami i Komisją 9| Magma Magazyn
Plener w Szybie
Fot. Andrzej Kruszewski
A wszystko to dzięki Szkole Podstawo-
Fot. Andrzej Kruszewski
wej w Długiem, Nowosolskiemu Towarzystwu Humanistycznemu i oczywiście właścicielom Dworu, Barbarze i Wojciechowi Jachimowiczom. Przy organizacji Pleneru współpracowało Bractwo Rycerskie Grodu Wschowa, Bractwo Rycerskie Ziemi Górowskiej, Polski Klub Ekologiczny - Oddział Lubuski, studenci Uniwersytetu Wrocławskiego pod kierownictwem przedstawiciela Uniwersytetu Zielonogórskiego. Współfinansowaniem zajęła się Fundacja Porozumienie Wzgórz Dalkowskich, w ramach realizacji Zintegrowanej Strategii Rozwoju Obszarów Wiejskich ze środków LEADER + http://www.wzgorzadalkowskie.pl. Organizatorom nie przeszkadzały granice powiatów i gmin, gdyż miejscem imprezy były ogrody i sady Dworu oraz teren wsi Szyba i Nowego Miasteczka. Uczestników było wielu – pojawił się nawet jeden z miesz-
kańców wsi Szyba, a i Tadeusz Walkowiak z Fundacji Porozumienia Wzgórz Dalkowskich zaszczycił obecnością grono uczestników, pojawił się góral, chyba z Zakopanego, a może z „Wesela”gdyż był przystrojony w PAWIE PIÓRA. Kat i płatnerz wymierzali razy „na odlew” po zacnej części ciała białogłowy, tak by pamiętała obchody swoich urodzin w miejscowości Szyba. Kanonady z hakownic przerywały ciszę sielskiej atmosfery - to wstęp do pokazu walk rycerstwa. Pomimo pokazu, zapalczywość była wielka, zakończona pierwszą krwią i trudno było ocenić kto miał lepiej- ranny przegrany czy zmęczony zwycięzca – słońce paliło i nie dawało wytchnienia. Damy pląsały dając pokaz dworskich tańców, Agnieszka Sobota zaśpiewała kilka piosneczek, łucznicy stanęli w szranki kto celniej Fot. Andrzej Kruszewski Fot. Andrzej Kruszewski
Wieś Szyba to 125 mieszkańców i przeszło 35 publikacji na jej temat. Kolejny, już XIV Plener Malarsko – Fotograficzny, odbył się 16 czerwca w XVII-wiecznym Dworze, w Szybie pod hasłem „Krajobraz i Architektura Wzgórz Dalkowskich”.
trafi w środek tarczy. Malująca poetka z Żar odczytała ostatnio napisane dzieło, zagrały pianina, fisharmonie i harmonia, a organom było żal, że są przygotowane do wystawy „Tajemnicze wnętrza organów kościelnych”. Malarze chłodzili pędzle wodą i farbą rozprowadzając barwy na białych podkładach płyt, błyskały flesze i migawki co chwile szczękały w aparatach. Czy dziwne będzie poinformowanie czytelników, że w Plenerze przewinęło się około120 osób przyjezdnych. Było i ognisko z kulinarnymi atrakcjami w dworskim sadzie na zakończenie Pleneru. Zwiedzano kolekcje instrumentów muzycznych, wysłuchano legendy „Oko krokodyla”, a urok miejsca nadał zdarzeniu niepowtarzalny klimat i ja tam byłem, i kilka zdjęć zrobiłem.
Andrzej Kruszewski 12| Magma Magazyn
Flash mob, Robią wojny na poduszki, udają kurczaki, organizują wielkie strzelaniny lub oddają pokłony butelce śmietany. Czy to szaleńcy? Sekta? A może grupa teatralna? Nie! To uczestnicy flash mob.
Ale, o co chodzi? Pomysł tego typu happeningów powstał w Stanach Zjednoczonych w 2003 roku. Niejaki Bill rozesłał do swoich znajomych e-maila z propozycją zorganizowania nietypowej akcji w jednych z domów towarowych na Manhattanie. Zabawa polegała na dopytywaniu się w jednym ze sklepów o „dywanik miłości dla komuny”. Ekspedienci musieli tłumaczyć ponad setce klientów, że nie posiadają w asortymencie takiego produktu. Potencjalni nabywcy zniknęli równie niespodziewanie i szybko, jak się pojawili. Nietrudno wyobrazić sobie zdezorientowanie pracowników tegoż sklepu, którzy z pewnością zadawali sobie pytanie, „Ale, o co chodziło?” I..właśnie o to chodziło. Ponieważ flash mob jest to sztuczny tłum ludzi, który gromadzi się niespodziewanie w miejscu publicznym i wykonuje tę samą absurdalną czynność, która wywołuje zaskoczenie przypadkowych widzów.
Sposób na nudę Inicjatywa Amerykanina poruszyła lawinę. Na całym świecie powstawały organizacje flash mob: Global Flash Mob Committee, Mob Project (Nowy Jork, USA), SydMob (Sydney, Australia), Fmob RU (Rosja), Warszawski Front Abstrakcyjny (Warszawa), FMOB (różne miasta Polski). W Denver kilkaset osób zgromadzonych na górnym piętrze domu handlowego krzyczało: ping!, na co uzyskiwało odpowiedź: pong! od ludzi zebranych na dole. W Sao Paulo setka tubylców stanęła nagle w miejscu, zdjęła po jednym bucie i waliła nim w chodnik, po czym włożyła buty z powrotem i szybko się rozbiegła. Moda na błyskawiczny tłum nie ominęła też Europy. W paryskiej księgarni kilkudziesięciu mobbersów pytało tego samego dnia o książkę Pinokio – prawdziwa zemsta. Do londyńskiego, rzadko uczęszczanego przez klientów sklepu nagle wbiegł tłum klientów zachwalających walory tej samej kanapy. Flash moby dotarły również do Polski...W Białymstoku około 70 osób w tym sa-
czyli co???
Jak dorosnę będę strażakiem
mym czasie wyjęło z kieszeni banany i zaczęło rozmawiać przez nie jak przez telefon. W Radomiu tłum ludzi zachwycał się doskonałością bułek z serem, w Warszawie natomiast tłum wziął udział w 3 minutowej „Wielkiej hipnozie”.
Nasze babcie, a niekiedy nawet nasze mamy pamiętają czasy, kiedy nieodłącznym elementem dziecięcej kołyski była czerwona wstążeczka. Dlaczego akurat czerwona?
naturalnego, a więc w naszym przekonaniu – produktów lepszych, zdrowszych. Ale strychnina i heroina też są pochodzenia naturalnego.
U dorosłego człowieka lwia część informacji (niektórzy twierdzą, że jest to nawet 80%) jest odbierana przez zmysł wzroku. Już od początków istnienia ludzkości orientowano się w świecie za pomocą kolorów, którym z czasem różne kultury przypisywały coraz więcej znaczeń. Dziś z tej skarbnicy wiedzy czerpie wielu: twórcy teatralni, malarze, marketingowcy, projektanci wnętrz. Wszyscy ci, którym zakodowane w naszych głowach znaczenie kolorów ułatwia formułowanie mającego do nas dotrzeć przekazu.
Zieleń upodobały sobie przeróżne skrzaty i elfy. Żaden inny kolor nie pasowałby do naszych wyobrażeń o kosmitach (być może nadając im ten kolor chcemy ich sobie „oswoić”).
Dotarło i do nas Flash mob dotarł również do Nowej Soli. Na lokalnych forach internetowych można było przeczytać informacje o organizowanym pierwszym Flash mobie pt. „Koncert kuchenny”. 3 czerwca o godzinie 12:34 pod Urzędem Miasta zebrała się grupa ludzi, która przez 4 minuty grała na garnkach, patelniach, łyżkach, tackach, tarkach i innych kuchennych sprzętach. Na określony znak rozeszli się jakby nic się nie wydarzyło, pozostawiając zdziwionych przechodniów, którzy przyglądali się całej akcji. Nowosolanom spodobało się flashmobowanie i już 20 czerwca o godz. 15:14 na placu Wyzwolenia obok nowej fontanny zorganizowali sobie...plaże. Na znak “ratowniczki” z tabliczką “PLAŻA SZCZERZONA” pojawiło się ok. 30 osób, które rozłożyło ręczniki, grało w piłkę plażową, opalało się i pływało w fontannie, a wszystko to w centrum miasta. Po 10 minutach, gdy usłyszeli od ratowniczki, że muszą wyjść z wody, bo zbliża się rekin (!), rozeszli się w swoje strony i wszystko wróciło do normy.
Na zakończenie Wiele osób we flash mobach dostrzega zapewne bezcelowość, bo czemu ma służyć tłum ludzi robiących jakąś bezsensowną czynność? Dla tych jednak, którzy biorą udział w takich akcjach ma to sens. Jest to oderwanie się, chociaż na chwilę, od szarej rzeczywistości, przełamuje rutynę, która z taką szybkością pojawia się w naszym życiu. Flash mob to poczucie wspólnoty. Przez te kilka minut między mobbersami wytwarza się pewnego rodzaju więź. Szczególnie młodzi ludzie potrzebują takiego zjednoczenia, możliwości zrobienia czegoś razem. Tego typu akcje pomagają się otworzyć, nabrać śmiałości i nawet ci, którzy mają problemy z występami publicznymi dzięki flash mobom przełamują swoje bariery.
Katalin
Oprócz błękitnego nieba Podobno początkowo utwór G. Gershwina nosił tytuł „Rapsodia”. Błękitu autor miał jej dodać z dwóch powodów: aby tytuł przyjemnej się wymawiało oraz rzekomo dlatego, że zauważył, że jest to najbardziej lubiany przez ludzi kolor. Nie wiadomo, ile prawdy jest w tej historii, wiadomo natomiast, że niebieski, i różne jego odcienie, jest ulubionym kolorem Polaków. Lubią go zwłaszcza ludzie starsi (dlatego właśnie kawa Tchibo Gran ma niebieskie opakowanie). Czy fakt, że największe pole wzrokowe w mózgu człowieka jest przeznaczone właśnie dla tego koloru ma wpływ na jego popularność? Czy wpływ mają tutaj raczej emocje i skojarzenia jakie ten kolor przywołuje? Dawniej, niebieski był kolorem prawych, wiernych ludzi, a także kolorem przestrzeni. Dzisiaj kojarzymy go z dynamiką, nowoczesnością, nowymi technologiami (wystarczy spojrzeć na obecną reklamę sieci era). Zastosowany w reklamie adresowanej do dorosłych, sugeruje rozsądny wybór – co przekłada się na poziom sprzedaży. Każdy granatowy przedmiot z wytłoczoną złotą nazwą (lub napisem), nie ma znaczenia czy to będzie pióro czy czekoladka zawinięta w granatowy papierek i przewiązana złotą wstążeczką, natychmiast staje się atrybutem luksusu.
A w mieście coraz więcej zieleni Zieleń powoli wychodzi z cienia, staje się coraz bardziej popularna. Wszystko to za sprawą coraz bardziej modnej i coraz bardziej widocznej, szczególnie w dużych miastach, chęci powrotu do źródeł, do natury. Dlatego np. w reklamach wody mineralnej w centrum miasta, na asfalcie i budynkach wyrasta soczysta zielona trawa, coraz częściej ludzie, szczególnie ci zamożni, decydują się na domki na wsi – uciekają z miast. Symbolizująca przemianę, nadzieję i odrodzenie zieleń, jest kolorem przeróżnych fundacji i stowarzyszeń działających w obronie praw natury. Jest kolorem produktów pochodzenia
13| Magma Magazyn
Czerwona łapa Kolor rewolucji, siły życiowej, miłości, ognia. Na czerwono ubierano kobiety palone na stosie. Niegdyś czerwień była kolorem władzy, która obecnie raczej chowa się za szarościami. Ma największy wpływ nie tylko na nasze emocje, ale także na naszą fizjologię. Widok czerwonego koloru dodaje odwagi, pobudza, podnosi ciśnienie i przyspiesza krążenie. W połączeniu z czernią jest uwielbiana przez nastolatków (czym można tłumaczyć tak wielki sukces czerwonej łapy HEYAH). Tym bardziej może dziwić kolorystyka zastosowana przez sieć PLAY, bo, jak wiadomo, fioletowy nie jest zbyt popularnym kolorem. Dawniej był to kolor uczonych i magów, ale co to może mieć wspólnego z telefonami? Ilu ludzi z niewyjaśnionych powodów lubi połączenie czerwieni z zielenią, albo czerwieni z błekitem? Od bardzo dawna te dwa zestawienia mają swoją ukrytą symbolikę. Człowieka (symbolizuje go kolor czerwony) łączono z ziemią (zieleń), lub z duchowością (niebieski).
Jak dorosnę będę strażakiem Mali chłopcy lubią niebieski i niebieskozielony (jako dorośli mężczyźni polubią głównie granat i zieleń), a małe dziewczynki – róż i kolory pastelowe (jako kobiety wybiorą biel, czerwień i niebieski). Może właśnie, m.in. z powodu preferencji kolorystycznych mali chłopcy bardzo często chcą zostać strażakami lub policjantami. Naukowcy jeszcze nie potrafią tego wytłumaczyć, ale faktem jest, że czerwony jest ulubionym kolorem dzieci na całym świecie. Nie ma dla nich znaczenia kulturowe znaczenie koloru, o którym uczą się w miarę dorastania. Najbardziej znane nam kulturowe różnice kolorystyczne występują między Europą Środkową a Azją. Tutaj kolorem żałoby jest czarny, tam – biały. Żółty Europejczycy kojarzą z zazdrością, a Azjaci – z szacunkiem i godnością. Wiadomo już więc, dlaczego tybetańscy mnisi noszą właśnie żółto – czerwone szaty. A jakie miała zadanie czerwona wstążeczka przy dziecięcej kołysce? Wierzono, że ma moc ochrony dziecka przed urokiem rzucanym przez złych ludzi, przed złym spojrzeniem. Czy spełniała swoje zadanie? Pewnie tak. Rodzice byli spokojniejsi o dziecko.
Michalina Ratyniak Studio Reklamy 3koty.pl
Plener w Szybie
Fot. Andrzej Kruszewski
A wszystko to dzięki Szkole Podstawo-
Fot. Andrzej Kruszewski
wej w Długiem, Nowosolskiemu Towarzystwu Humanistycznemu i oczywiście właścicielom Dworu, Barbarze i Wojciechowi Jachimowiczom. Przy organizacji Pleneru współpracowało Bractwo Rycerskie Grodu Wschowa, Bractwo Rycerskie Ziemi Górowskiej, Polski Klub Ekologiczny - Oddział Lubuski, studenci Uniwersytetu Wrocławskiego pod kierownictwem przedstawiciela Uniwersytetu Zielonogórskiego. Współfinansowaniem zajęła się Fundacja Porozumienie Wzgórz Dalkowskich, w ramach realizacji Zintegrowanej Strategii Rozwoju Obszarów Wiejskich ze środków LEADER + http://www.wzgorzadalkowskie.pl. Organizatorom nie przeszkadzały granice powiatów i gmin, gdyż miejscem imprezy były ogrody i sady Dworu oraz teren wsi Szyba i Nowego Miasteczka. Uczestników było wielu – pojawił się nawet jeden z miesz-
kańców wsi Szyba, a i Tadeusz Walkowiak z Fundacji Porozumienia Wzgórz Dalkowskich zaszczycił obecnością grono uczestników, pojawił się góral, chyba z Zakopanego, a może z „Wesela”gdyż był przystrojony w PAWIE PIÓRA. Kat i płatnerz wymierzali razy „na odlew” po zacnej części ciała białogłowy, tak by pamiętała obchody swoich urodzin w miejscowości Szyba. Kanonady z hakownic przerywały ciszę sielskiej atmosfery - to wstęp do pokazu walk rycerstwa. Pomimo pokazu, zapalczywość była wielka, zakończona pierwszą krwią i trudno było ocenić kto miał lepiej- ranny przegrany czy zmęczony zwycięzca – słońce paliło i nie dawało wytchnienia. Damy pląsały dając pokaz dworskich tańców, Agnieszka Sobota zaśpiewała kilka piosneczek, łucznicy stanęli w szranki kto celniej Fot. Andrzej Kruszewski Fot. Andrzej Kruszewski
Wieś Szyba to 125 mieszkańców i przeszło 35 publikacji na jej temat. Kolejny, już XIV Plener Malarsko – Fotograficzny, odbył się 16 czerwca w XVII-wiecznym Dworze, w Szybie pod hasłem „Krajobraz i Architektura Wzgórz Dalkowskich”.
trafi w środek tarczy. Malująca poetka z Żar odczytała ostatnio napisane dzieło, zagrały pianina, fisharmonie i harmonia, a organom było żal, że są przygotowane do wystawy „Tajemnicze wnętrza organów kościelnych”. Malarze chłodzili pędzle wodą i farbą rozprowadzając barwy na białych podkładach płyt, błyskały flesze i migawki co chwile szczękały w aparatach. Czy dziwne będzie poinformowanie czytelników, że w Plenerze przewinęło się około120 osób przyjezdnych. Było i ognisko z kulinarnymi atrakcjami w dworskim sadzie na zakończenie Pleneru. Zwiedzano kolekcje instrumentów muzycznych, wysłuchano legendy „Oko krokodyla”, a urok miejsca nadał zdarzeniu niepowtarzalny klimat i ja tam byłem, i kilka zdjęć zrobiłem.
Andrzej Kruszewski 12| Magma Magazyn
Flash mob, Robią wojny na poduszki, udają kurczaki, organizują wielkie strzelaniny lub oddają pokłony butelce śmietany. Czy to szaleńcy? Sekta? A może grupa teatralna? Nie! To uczestnicy flash mob.
Ale, o co chodzi? Pomysł tego typu happeningów powstał w Stanach Zjednoczonych w 2003 roku. Niejaki Bill rozesłał do swoich znajomych e-maila z propozycją zorganizowania nietypowej akcji w jednych z domów towarowych na Manhattanie. Zabawa polegała na dopytywaniu się w jednym ze sklepów o „dywanik miłości dla komuny”. Ekspedienci musieli tłumaczyć ponad setce klientów, że nie posiadają w asortymencie takiego produktu. Potencjalni nabywcy zniknęli równie niespodziewanie i szybko, jak się pojawili. Nietrudno wyobrazić sobie zdezorientowanie pracowników tegoż sklepu, którzy z pewnością zadawali sobie pytanie, „Ale, o co chodziło?” I..właśnie o to chodziło. Ponieważ flash mob jest to sztuczny tłum ludzi, który gromadzi się niespodziewanie w miejscu publicznym i wykonuje tę samą absurdalną czynność, która wywołuje zaskoczenie przypadkowych widzów.
Sposób na nudę Inicjatywa Amerykanina poruszyła lawinę. Na całym świecie powstawały organizacje flash mob: Global Flash Mob Committee, Mob Project (Nowy Jork, USA), SydMob (Sydney, Australia), Fmob RU (Rosja), Warszawski Front Abstrakcyjny (Warszawa), FMOB (różne miasta Polski). W Denver kilkaset osób zgromadzonych na górnym piętrze domu handlowego krzyczało: ping!, na co uzyskiwało odpowiedź: pong! od ludzi zebranych na dole. W Sao Paulo setka tubylców stanęła nagle w miejscu, zdjęła po jednym bucie i waliła nim w chodnik, po czym włożyła buty z powrotem i szybko się rozbiegła. Moda na błyskawiczny tłum nie ominęła też Europy. W paryskiej księgarni kilkudziesięciu mobbersów pytało tego samego dnia o książkę Pinokio – prawdziwa zemsta. Do londyńskiego, rzadko uczęszczanego przez klientów sklepu nagle wbiegł tłum klientów zachwalających walory tej samej kanapy. Flash moby dotarły również do Polski...W Białymstoku około 70 osób w tym sa-
czyli co???
Jak dorosnę będę strażakiem
mym czasie wyjęło z kieszeni banany i zaczęło rozmawiać przez nie jak przez telefon. W Radomiu tłum ludzi zachwycał się doskonałością bułek z serem, w Warszawie natomiast tłum wziął udział w 3 minutowej „Wielkiej hipnozie”.
Nasze babcie, a niekiedy nawet nasze mamy pamiętają czasy, kiedy nieodłącznym elementem dziecięcej kołyski była czerwona wstążeczka. Dlaczego akurat czerwona?
naturalnego, a więc w naszym przekonaniu – produktów lepszych, zdrowszych. Ale strychnina i heroina też są pochodzenia naturalnego.
U dorosłego człowieka lwia część informacji (niektórzy twierdzą, że jest to nawet 80%) jest odbierana przez zmysł wzroku. Już od początków istnienia ludzkości orientowano się w świecie za pomocą kolorów, którym z czasem różne kultury przypisywały coraz więcej znaczeń. Dziś z tej skarbnicy wiedzy czerpie wielu: twórcy teatralni, malarze, marketingowcy, projektanci wnętrz. Wszyscy ci, którym zakodowane w naszych głowach znaczenie kolorów ułatwia formułowanie mającego do nas dotrzeć przekazu.
Zieleń upodobały sobie przeróżne skrzaty i elfy. Żaden inny kolor nie pasowałby do naszych wyobrażeń o kosmitach (być może nadając im ten kolor chcemy ich sobie „oswoić”).
Dotarło i do nas Flash mob dotarł również do Nowej Soli. Na lokalnych forach internetowych można było przeczytać informacje o organizowanym pierwszym Flash mobie pt. „Koncert kuchenny”. 3 czerwca o godzinie 12:34 pod Urzędem Miasta zebrała się grupa ludzi, która przez 4 minuty grała na garnkach, patelniach, łyżkach, tackach, tarkach i innych kuchennych sprzętach. Na określony znak rozeszli się jakby nic się nie wydarzyło, pozostawiając zdziwionych przechodniów, którzy przyglądali się całej akcji. Nowosolanom spodobało się flashmobowanie i już 20 czerwca o godz. 15:14 na placu Wyzwolenia obok nowej fontanny zorganizowali sobie...plaże. Na znak “ratowniczki” z tabliczką “PLAŻA SZCZERZONA” pojawiło się ok. 30 osób, które rozłożyło ręczniki, grało w piłkę plażową, opalało się i pływało w fontannie, a wszystko to w centrum miasta. Po 10 minutach, gdy usłyszeli od ratowniczki, że muszą wyjść z wody, bo zbliża się rekin (!), rozeszli się w swoje strony i wszystko wróciło do normy.
Na zakończenie Wiele osób we flash mobach dostrzega zapewne bezcelowość, bo czemu ma służyć tłum ludzi robiących jakąś bezsensowną czynność? Dla tych jednak, którzy biorą udział w takich akcjach ma to sens. Jest to oderwanie się, chociaż na chwilę, od szarej rzeczywistości, przełamuje rutynę, która z taką szybkością pojawia się w naszym życiu. Flash mob to poczucie wspólnoty. Przez te kilka minut między mobbersami wytwarza się pewnego rodzaju więź. Szczególnie młodzi ludzie potrzebują takiego zjednoczenia, możliwości zrobienia czegoś razem. Tego typu akcje pomagają się otworzyć, nabrać śmiałości i nawet ci, którzy mają problemy z występami publicznymi dzięki flash mobom przełamują swoje bariery.
Katalin
Oprócz błękitnego nieba Podobno początkowo utwór G. Gershwina nosił tytuł „Rapsodia”. Błękitu autor miał jej dodać z dwóch powodów: aby tytuł przyjemnej się wymawiało oraz rzekomo dlatego, że zauważył, że jest to najbardziej lubiany przez ludzi kolor. Nie wiadomo, ile prawdy jest w tej historii, wiadomo natomiast, że niebieski, i różne jego odcienie, jest ulubionym kolorem Polaków. Lubią go zwłaszcza ludzie starsi (dlatego właśnie kawa Tchibo Gran ma niebieskie opakowanie). Czy fakt, że największe pole wzrokowe w mózgu człowieka jest przeznaczone właśnie dla tego koloru ma wpływ na jego popularność? Czy wpływ mają tutaj raczej emocje i skojarzenia jakie ten kolor przywołuje? Dawniej, niebieski był kolorem prawych, wiernych ludzi, a także kolorem przestrzeni. Dzisiaj kojarzymy go z dynamiką, nowoczesnością, nowymi technologiami (wystarczy spojrzeć na obecną reklamę sieci era). Zastosowany w reklamie adresowanej do dorosłych, sugeruje rozsądny wybór – co przekłada się na poziom sprzedaży. Każdy granatowy przedmiot z wytłoczoną złotą nazwą (lub napisem), nie ma znaczenia czy to będzie pióro czy czekoladka zawinięta w granatowy papierek i przewiązana złotą wstążeczką, natychmiast staje się atrybutem luksusu.
A w mieście coraz więcej zieleni Zieleń powoli wychodzi z cienia, staje się coraz bardziej popularna. Wszystko to za sprawą coraz bardziej modnej i coraz bardziej widocznej, szczególnie w dużych miastach, chęci powrotu do źródeł, do natury. Dlatego np. w reklamach wody mineralnej w centrum miasta, na asfalcie i budynkach wyrasta soczysta zielona trawa, coraz częściej ludzie, szczególnie ci zamożni, decydują się na domki na wsi – uciekają z miast. Symbolizująca przemianę, nadzieję i odrodzenie zieleń, jest kolorem przeróżnych fundacji i stowarzyszeń działających w obronie praw natury. Jest kolorem produktów pochodzenia
13| Magma Magazyn
Czerwona łapa Kolor rewolucji, siły życiowej, miłości, ognia. Na czerwono ubierano kobiety palone na stosie. Niegdyś czerwień była kolorem władzy, która obecnie raczej chowa się za szarościami. Ma największy wpływ nie tylko na nasze emocje, ale także na naszą fizjologię. Widok czerwonego koloru dodaje odwagi, pobudza, podnosi ciśnienie i przyspiesza krążenie. W połączeniu z czernią jest uwielbiana przez nastolatków (czym można tłumaczyć tak wielki sukces czerwonej łapy HEYAH). Tym bardziej może dziwić kolorystyka zastosowana przez sieć PLAY, bo, jak wiadomo, fioletowy nie jest zbyt popularnym kolorem. Dawniej był to kolor uczonych i magów, ale co to może mieć wspólnego z telefonami? Ilu ludzi z niewyjaśnionych powodów lubi połączenie czerwieni z zielenią, albo czerwieni z błekitem? Od bardzo dawna te dwa zestawienia mają swoją ukrytą symbolikę. Człowieka (symbolizuje go kolor czerwony) łączono z ziemią (zieleń), lub z duchowością (niebieski).
Jak dorosnę będę strażakiem Mali chłopcy lubią niebieski i niebieskozielony (jako dorośli mężczyźni polubią głównie granat i zieleń), a małe dziewczynki – róż i kolory pastelowe (jako kobiety wybiorą biel, czerwień i niebieski). Może właśnie, m.in. z powodu preferencji kolorystycznych mali chłopcy bardzo często chcą zostać strażakami lub policjantami. Naukowcy jeszcze nie potrafią tego wytłumaczyć, ale faktem jest, że czerwony jest ulubionym kolorem dzieci na całym świecie. Nie ma dla nich znaczenia kulturowe znaczenie koloru, o którym uczą się w miarę dorastania. Najbardziej znane nam kulturowe różnice kolorystyczne występują między Europą Środkową a Azją. Tutaj kolorem żałoby jest czarny, tam – biały. Żółty Europejczycy kojarzą z zazdrością, a Azjaci – z szacunkiem i godnością. Wiadomo już więc, dlaczego tybetańscy mnisi noszą właśnie żółto – czerwone szaty. A jakie miała zadanie czerwona wstążeczka przy dziecięcej kołysce? Wierzono, że ma moc ochrony dziecka przed urokiem rzucanym przez złych ludzi, przed złym spojrzeniem. Czy spełniała swoje zadanie? Pewnie tak. Rodzice byli spokojniejsi o dziecko.
Michalina Ratyniak Studio Reklamy 3koty.pl
Las Woda i Blues RAJ DLA BLUESA Jako manager nowosolskiej formacji bluesowej BLACK & BLUES ruszyłem w teren by zorganizować zespołowi koncerty. Odwiedzałem różne ośrodki wczasowe nad Jez. Sławskim, jednak nigdzie nie spotkałem się z zainteresowaniem tym rodzajem muzyki. Los sprawił, że przyjechałem do ośrodka WRATISLAVIA i spotkałem się z właścicielem Jackiem Łapińskim. On po wysłuchaniu propozycji koncertów podchwycił temat i zaczęło się koncertowanie nowosolskiego zespołu. Zdarzenie to miało miejsce w 2005 roku. Wczasowicze w trakcie swojego pobytu w ośrodku otrzymywali w sobotnie wieczory potężne dawki bluesa. Latem 2006 roku zaczął się tworzyć pomysł zrobienia jamowania, który przerodził się w starania o stworzenie festiwalu. Jesienią do ośrodka przyjechał redaktor naczelny TWOJEGO BLUESA, Andrzej Matysik i natychmiast podchwycił ten pomysł twierdząc jednocześnie, że Polskę odkrywa się po zjechaniu z głównej drogi. Zauroczony miejscem zaproponował nazwę festiwalu LAS WODA i BLUES. Od września 2006 zaczęły się przygotowania. Ludzie, których chcieliśmy zainteresować tym wydarzeniem patrzyli na nas niezbyt ufnym okiem. Prowadzone były rozmowy z zespołami będącymi czołówką na polskiej scenie bluesowej. Każdy z muzyków ochoczo godził się na występ na festiwalu, który był na razie w naszych głowach. Czas uciekał i do festiwalu było coraz bliżej. Stworzenie informacji na stronie www.blues.com.pl rozgrzało Polskę bluesową. W ogromnym tempie przybywało odwiedzin, co dobrze zaczęło rokować tej imprezie. Festiwalem zainteresowały się media: TVP, rozgłośnie radiowe oraz gazety. Teraz już na dobre ruszyła machina festiwalowa. Na terenie ośrodka trwały gorączkowe przygotowania. W ekspresowym tempie wykańczano pensjonat, by artyści i goście festiwalu mieli godne warunki zakwaterowania. Wybudowana została dodatkowa stołówka. Ośrodek zmieniał się dosłownie z godziny na godzinę. Festiwalem zainteresowali się właściciele VW GARBUS i postanowili przy nim zorganizować zlot ogólnopolski pod nazwą LAS WODA BLUES i GARBUS. Jako organizatorzy wydajemy Gazetę Festiwalową
w nakładzie 2000 szt, która jest rozchwytywana przez przybyłych, a Radio Zachód w odstępach godzinnych nadaje spoty reklamowe. Nadszedł 28 kwietnia. Ta data to początek wielkiego grania, na razie klubowego. Pierwszym zespołem musiał być BLACK & BLUES, który jest niejako rezydentem ośrodka. Koncert jak zawsze został gorąco przyjęty przez słuchaczy i trwał do wczesnych godzin rannych. 30 kwietnia przyjeżdża śląska formacja LIŚĆ i znów koncert do białego rana. Teraz pojawiają się goście z całego kraju, którzy skrzyknęli się na bluesowym portalu. Kolejny wieczór i tym razem następuje połączenie LIŚCIA i BLACK & BLUES. Znów koncert do rana. 2 maja z Nowej Soli zostaje przywieziona i ustawiona scena. Teraz teren nabiera charakteru festiwalowego. 3 maja do ośrodka przyjeżdża SIÓDMA w NOCY i ponownie niezapomniany koncert.
GODZINA ZERO Obsługa techniczna montuje oświetlenie i nagłośnienie. Do WRATISLAVII przyjeżdżają zespoły. Na całym terenie rozwijają się kolorowe parasole, pod którymi montują się stoiska handlowe. O godzinie 15 burmistrz Sławy otwiera festiwal. Do konkursu stają: BERLIN BLUES, HONKY TONK, KROCK, LIŚĆ, PIĄTA RANO i THE TOWN. W komisji oceniającej zasiadają: Andrzej Matysik - TWÓJ BLUES, Andrzej Jerzyk - RADIO CENTRUM KALISZ, Wiesław Osuch - PR program 3 oraz Cezary Sadrakuła - burmistrz Sławy. GRAND PRIX festiwalu (2500 zł) oraz kamerę cyfrową otrzymuje znany z występu na nowosolskiej SOLÓWCE, BERLIN BLUES. Wyróżnienia w postaci aparatów cyfrowych otrzymali : PIĄTA RANO, KROCK oraz HONKY TONK. Po godzinie 2000 rozpoczęły się koncerty BLACK & BLUES oraz SIÓDMEJ w NOCY, które zakończyły się grubo po północy. Drugi dzień festiwalowy rozpoczyna się paradą VW GARBUS. 58 samochodów przejeżdża na trasie Radzyń - Sława - Radzyń, wzbudza-
Foto: Lech Bekulard
Majowy weekend 4-5.05. br. przejdzie do historii jako wyjątkowo muzyczny. W tych dniach, na terenie ośrodka wczasowo- wypoczynkowego WRATISLAVIA w Radzyniu, odbył się I-szy Ogólnopolski Festiwal Las Woda i Blues. Festiwal został oceniony przez znawców tego tematu jako jedno z ważniejszych wydarzeń bluesowych w naszym kraju. Możemy zadać sobie pytanie, jak do tego doszło i dlaczego właśnie tam? Odpowiedzią niech będzie ta historia.
14| Magma Magazyn
jąc wśród mieszkańców i turystów ogromne zainteresowanie. Na festiwalowym terenie pojawia się kilkadziesiąt motocykli. Robi się tłok. Ale tak przecież powinien wyglądać festiwal bluesowy. Przy scenie swoje stanowisko instaluje Radio Zachód, by przekazywać relacje na żywo. Nieopodal montują się kamery TVP rejestrując to, co dzieje się na WRATISLAVII. Wielkie granie rozpoczyna
z Aê ê ¾ ê ±ê N I ê I ê 8ê ê ê ê ê I się o godzinie 1500 kiedy to na scenie pojawia się laureat. Po nich scenę opanowuje plejada gwiazd, wśród których są zespoły znane z nowosolskich koncertów. HIGHWAY, ŚCIGANI, Mr. SLIDE BAND z Witkiem Jąkalskim, OBSTAWA PREZYDENTA, BOOGIE BOYS oraz JJ BAND z Bartkiem Łęczyckim - I-szą harmonijką bluesową Polski. Festiwal kończy się po godzinie 200. Na scenie pojawia się Andrzej Jerzyk i zdejmując buty mówi, że nie można deptać tego, co się na tej scenie urodziło. Tak wielkie pochlebstwo w ustach bluesowego eksperta to największa nagroda za cały trud włożony w organizację festiwalu. Święto bluesa na WRATISLAVII kończy taniec twórców TATY i MAMY festiwalu czyli Jacka Łapińskiego i Lecha Bekularda. Festiwal 2007 przeszedł do historii, a zainteresowanych pragnę powiadomić, że już trwają przygotowania do drugiej edycji. Planowany termin to 1 do 3 maja 2008.
Lech Bekulard Więcej informacji oraz galeria zdjęć na www.blues.com.pl /festiwale/Las Woda i Blues
Książki turystyczne Myśl przewodnia numeru skłania do przypomnienia, iż na naszym lokalnym rynku książek historycznych i turystycznych, znajdują się rzetelne i interesujące tytuły. Oto krótkie ich rysy – dla tych, którzy nie wyjeżdżają i dla tych co wracają:
szłości powiat nowosolski. Miejscowości spisane są alfabetycznie, według współ-
„Wycieczki rowerowe po Nowej Soli i okolicy przewodnik” Książka ta, to istne kompendium o walorach turystycznych Nowej Soli i okolic, od Zielonej Góry po Głogów i od Nowogrodu Bobrzańskiego po Wschowę. Zawiera w sobie opis 22 tras, prowadzących przez mniej uczęszczane drogi i drożyny
Pod redakcją Joachima Benyskiewicza, wydanie Zielonogórskich Zakładów Graficznych, 1993 r.
“Przyroda doliny Odry – opowieść o rzece i środowisku przyrodniczym jej doliny”
czesnego nazewnictwa, ale dowiadujemy się także jak nazywały się kiedyś, kto był ich właścicielem, poznajemy najważniejsze daty i trochę danych statystycznych, np. dotyczących dynamiki ludności. Obszerną treść uzupełniają czarno-białe zdjęcia, ryciny i mapy historyczne. Autor: Tomasz Andrzejewski, wydanie Muzeum Miejskiego w Nowej Soli, 2004 r.
“Nowa Sól – dzieje miasta” 26 gmin, w tym 136 miejscowości i 17 rezerwatów. Opisy opatrzone są kolorowymi mapkami i fotografiami zabytków, walorów przyrodniczych i innych ciekawostek. Kto chce znaleźć niedaleką wyłuszczarnię nasion, dobrze zachowane grodzisko lub wieś, którą zrujnowali w XVIII w. Rosjanie, a następnie zbudowali od podstaw Niemcy - mordeczka w książkę, gałka w obrazek, ale pierwej przeczytaj drogi cyklisto krótką historię roweru i niezbędnik podróżnika, zamieszczone we wstępie.
aktualne dane dotyczące geografii fizycznej naszych okolic. Potem następuje lawina historycznych informacji – wciąż ginie jakiś dziedzic lub sukcesor, a Śląsk nie schodzi z wojennego menu. Dane o samej Nowej Soli gęstnieją z upływem czasu. W końcu dowiadujemy się ile osób na pocz. XX w. szukało tu mieszkania, ilu było tapicerów, fotografów, introligatorów, itd. Historia kończy się w latach powojennych, po dane współczesne trzeba sięgnąć już do nowszych opracowań. Książka skromna w formie, posiada jednak na końcu ciekawe ilustracje.
Ikona lokalnej literatury. Kto nie ma jej w domowej biblioteczce albo nie zna choćby okładki tej książki, ten obcy. Z dostępnych pozycji ta, mimo, że ma swoje lata, jako chyba jedyna posiada wciąż
Rzecz w twardej oprawie z mokrymi faktami na kremowych stronicach. O tym gdzie się zaczyna Odra, jakie było, jest i może być jej znaczenie gospodarcze, o jej morfologii, klimacie, faunie i florze – podstawowe informacje przyrodnicze. Można przeczytać o aktualnych formach ochrony, jakimi rzeka została objęta i obejrzeć fotografie z rożnych miejsc, jak Brama Morawska, okolice Lubiąża, Park Narodowy “Ujście Warty”, Nowa Sól czy uroczyska Czech i Niemiec, a także fragment ekspozycji przyrodniczej nowosolskiego Muzeum. Autorka: Halina Wojewódzka, wydanie Muzeum Miejskiego w Nowej Soli, 2003 r.
Autor: Stanisław Józwa, wydanie drugie Zakładu Kartograficznego SYGNATURA w Zielonej Górze, 2001 r.
“Miejscowości powiatu nowosolskiego – rys historyczny” W tytule zawiera się cała informacja o treści książki. Mniej turystyki, za to sporo wiedzy historycznej o najbliższych siedliskach i zmianach jakim podlegał w prze-
Eliasz Gramont
15| Magma Magazyn
Schiza na granicy kiczu – o wybranej twórczości filmowej Johna Carpentera (i trochę o pewnym gatunku filmowym) zapodaje Eliachu Gdyby mówił po polsku, przedstawiłby się jako Jan Cieśla(k). I dodał, że w filmie ceni sobie tajemnicę i grozę oraz fikcję, za pomocą której można generować te nastroje. Samo słowo „fikcja” zniechęca wielu do obejrzenia tego czy owego. Byłem świadkiem jak na słowa znajomej, że „w tym kompendium filmowym jest za dużo Science-Fiction!” zadrżały cyborgi, które wcześniej spokojnie okupowały ławkę w parku i piły paliwo. Tak, fikcja kojarzy się z tym, że nie dotyka prawdy życiowej, lecz filmy z tej szuflady bardzo często to robią. SF kojarzy się głównie z kosmosem, gdzie egzystencjonalne pytania narzucają się same, bo nie da się ogarnąć tej przestrzeni, w której pojawia się tyle tematów – samotność naukowca, istoty zamkniętej w pojeździe, z którego nie wychyli głowy, nie wyjdzie zaczerpnąć powietrza. Świadomość, że każde oddalenie od Ziemi może być drogą ku zgubie, czy sprawy związane z aktywnością seksualną człowieka w kosmosie, to problemy nie lada. Urodzić się poza Ziemią, w sztucznej bazie, kolonii,
w podróży przez Spejs i znać rodzimą planetę tylko z opowiadań, to początek mitycznych wyobrażeń o niej, o ziemskim raju, nawet jeśli ludzkość opuściła ją tuż (w trakcie) kataklizmu. Wreszcie kosmiczne krajobrazy – pustka rozświetlona olbrzymimi kulami gazu i cieczy, mgławicami, których rozmiary nie przystają do niczego co znamy na co dzień. Względność czasu – im szybciej się poruszasz, tym mniej się starzejesz, itd. Obce cywilizacje – wielka niewiadoma, tak często psuta złym wrażeniem przez filmowców. SF w kosmosie i na Ziemi to także robotyzacja, sztuka ożywienia maszyny. I groza z tym związana – bunt, awaria, samoświadomość potęgi. Przecież z robotem zabójcą nie pogadasz. Ale przede wszystkim aspekty wizualne tych robotów, jak i innych gadżetów (lasery) – nieraz grubo przesadzone, innym razem powalające smaczkami. Inne tematy SF to oczywiście postnuklearny (nie)ład na Ziemi, rzeczywistość wirtualna i alternatywne scenariusze dotyczące teraźniejszości. Proszę nie mylić science – fiction z fantasy, gdzie smoki muszą być pokonane mieczem większym od swego właściciela. SF tyczy nauki (technologii) i fikcji – Stanisław Lem był mistrzem w ujmowaniu tematów zgodnie z prawami fizyki (czyli, że hipotetycznie, taki a taki pomysł mógłby się ziścić) i mistrzem w intelektualnym „rozkminianiu” ich u innych. Wracając do Carpentera, nie zawsze ów twórca dbał o „perfecto” w swych produkcjach i mogły sprawiać wrażenie, że zadowolić mają raczej młodszą widownię, czy też (bo wiele z nich jest od 18 lat) stanowić schizolską rozrywkę. Popełnił ów John wiele fatalicjoz i na pewno nie ma potrzeby oglądania zbyt wielu jego produkcji ani analizowania ich tak, jakby zrobił to Lem. Ale są tytuły, do których mam nadzieję wracać do końca swoich dni. Ze względu na Klimat wybrałem cztery – i nie ma wśród nich kultowych dla niektórych horrorów ani paru innych spocsymalizmów, gdyż takie widzę zestawienie, a podstawą tego textu jest THRILLER SF! - z ewentualnymi elementami typowego horroru. Postaram się też pisać unika16| Magma Magazyn
jąc tzw. Spoilerów, czyli wyjawiania zakończenia lub istotnych zdarzeń, które komuś, kto filmu nie widział – odbiorą cały smak. Trzeba też wspomnieć o muzyce w filmach J.C. Reżyser zazwyczaj
sam dobiera lub całkowicie komponuje muzykę do swoich filmów, zestawiając retro hity, rock’n’roll i blues z syntezatorami tła i elektro-pianinkami. DARK STAR [Czarna Gwiazda, 1974], mało znane filmidło, z nieznaną obsadą. Ale takiej fabuły w kosmosie jeszcze nie widziałem. Stare chwyty SF + rzeczy niebywałe. Jest pełen diod buczący statek kosmiczny i zarośnięci inżynierowie, którzy w poczuciu totalnej izolacji, mają za zadanie rozwalać bombami niestabilne planety w różnych zakątkach galaktyki. Efekty specjalne w starym stylu, bardzo starym jak na dzisiejsze czasy i przez to smakowite (np. owiany magnetyczną chmurą rój asteroid). Jest to film zdystansowany, widza czeka
filozofia w trakcie dyskusji z inteligentną bombą! Film stał się kultowy w studenckich kręgach i z pewnością klasyka SF nie powinna o nim zapominać. ESCAPE FROM NEW YORK [Ucieczka z Nowego Jorku, 1981], najbardziej kasowy film Carpentera. W roli głównej Kurt Russel jako niepokorny i jednooki ex-komandos, Snake Plissken. Jest rok 1997, Manhattan otoczono murem i powstało tam gigawięzienie, w którym panuje samowolka. Kto raz do niego trafi, nie ma prawa ucieczki. Ale nagle rozbija się tam samolot prezydencki, a głowa państwa zostaje uprowadzona i wtedy Snake wchodzi do akcji, lądując szybowcem na dachu jednej z pozbawionych prądu wież WTC! W obsadzie ponadto znany z westernów Lee van Cleef, który „stracił opuszek środkowego palca budując domek do zabawy dla swojej córki” [Filmweb.pl], muzyk Isaac Hayes, John Carpenter jako pilot śmigłowca oraz zapomniana już nieco taśma magnetofonowa. Od tamtego czasu Kurt jest po prostu Plisskenem, który doczekał się nawet swej strony w internecie. O sequelu pt. ESCAPE FROM LOS ANGELES [1996] nie warto wspominać. Maniacy mogą go zobaczyć, ale po co sobie psuć wrażenie. THE THING [Coś, 1982], opętańczy horror SF w najlepszym znaczeniu.. Jest to remake filmu z r. 1951 w reżyserii Howarda Hawksa.. Fabuła pierwowzoru toczy się na północnych rubieżach świata, u Carpentera na południowych. Film bez kobiet. Za to stwory jakie widzimy powaliły ponoć samego reżysera - był wstrząśnięty efektami specjalnymi zrobionymi przez Roba Bottina, wówczas 22 latka (po ukończeniu filmu musiał z przepracowania udać się do sanatorium). Fabularnie – coś z innego świata zostaje wydobyte z lodu przez Norwegów i zaczyna się iście teatralna jatka. Kurt Russel, kolega Carpentera
peluszu. Muzyka – Ennio Morricone. THEY LIVE [Oni Żyją, 1988], mało, że żyją, to każą sobie służyć i zabierają okulary, przez które wszystko widać jak na dłoni. Fabuła filmu oparta została na noweli Raya Nelsona „Eight O’ Clock in The Morning” [Ósma rano]. Matrix to mało, o czym dekadę wcześniej od Neo dowiaduje się Nada, główny bohater grany przez sympatycznego wrestlera (pamiętacie co to wrestling?) Roddy’ego Pipera. Zbyt wiele nie można zdradzić – jest ogromna tajemnica, za której kurtyną czają się takie dziwy, że Nada chodzi po ulicy jak naćpany. Syntetyczno - bluesowa muzyka Carpentera i
Podpisuję się paliwem rakiety, że w/w filmów nie trzeba uznawać za dzieła kinematografii i wielu krytyków je miażdżyło, stąd „granica kiczu” w tytule mego artykułu. Dla maniaków historii nie z tej rzeczywistości, którzy przymkną oko na to i owo, mogą to być pozycje wybitne, z klimatem jakiego dzisiejszym superprodukcjom brakuje. Właśnie cyfrowe efekty zastępujące „analogowe” zabiegi w latach 90 zniszczyły starego, dobrego Carpentera, który pewnie w dobrej wierze chciał iść z duchem czasu. Strach i mrok, ten prawdziwy pozostał za nim. Wraz z tytułami, które niezwyczajnie polecam.
Eliachu
Marzeny Karczewskiej sposób na istnienie Na proces twórczy składają się: myślenie, intuicja, emocje. Tworzenie to radość. Tak twierdzi Marzena Karczewska, autorka wystawy w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Jest mocno związana z naturą. To żywy organizm, a nie jakaś maszyna - mówi artystka. Lubi spacery do lasu. Dobrze się czuje z jego ciszą i zapachami. Jej ukochane miejsce to starorzecze Odry. Często tam wraca. Ostatnio zajęłam się rownież fotografią - mówi Marzena - a Stara Odra to wdzięczny model dla mojego aparatu. Moje zdjęcia będzie można zobaczyć w „Czterech Różach dla Lucienne”. Interesuje mnie twórczość Stanisława Witkiewicza. Piszę o nim pracę dyplomową. Jak byłam w Zakopanem, to poznałam pana Krupę - znał on osobiście Witkacego. Spotkanie z tym człowiekiem zrobiło na mnie duże wrażenie. W mojej pracy też o tym napiszę. Zachwycam się lotem ptaków, ptaki mają w sobie wolność. Uspokaja mnie patrzenie na wodę. Jest w niej tyle życia. Nie są dla mnie ważne pieniądze. Ważny jest klimat, który tworzą ludzie, światło, jakim promieniują. Oni przenoszą część swojej duszy na przedmioty. Zostają przecież po nas rzeczy. Jeżeli byliśmy do nich przywiązani, to one wydzielają nasz zapach. Cenię sobie obrazy Chagalla. Są wesołe,
17| Magma Magazyn
bajkowe. Bardzo bym chciała pojechać do Petersburga. Malarstwo jest też dla mnie podróżą duchową. A podróże są dla mnie wytchnieniem od codzienności. Spotkaniem z Innym. Interesują mnie opowieści ludzi, których spotykam w drodze. Może niedługo pojadę do magicznej Pragi. W swoich obrazach przedstawiam siebie. Swoje nastroje i uczucia.Ostatnio czytałam „Świat Zofii” Garderaa - wg niego, człowiek ma trzy dusze: roślinną, zwierzęcą i ludzką. Ja jestem motylem cytrynkiem i drzewem. Brzozą. Ona ma energetyczne działanie, wyciąga smutek. Daje moc. Sztuka jest radością, spełnieniem. Dzięki niej mogę być sobą.
Marzeny Karczewskiej wysłuchała Agata Wojtkowiak
Galeria Sukcesów Podróże artystyczne to specyficzny i bardzo atrakcyjny sposób na poznawanie nowych miejsc i ciekawych ludzi. Żeby w taką podróż wyruszyć, trzeba zmierzyć się z wielką konkurencją, pokonując kolejne etapy w drodze do sukcesu. A to wymaga i talentu, i dużej pracy. Agata Miłoś z Nowej Soli właśnie ukończyła naukę w I kl. SP nr 6 w Nowej Soli, od roku śpiewa w „Studiu Piosenki” NDK pod
Sulęcinie; II m-ce - Konkurs Kolęd w Kożuchowie; nagroda - Powiatowy Przegląd Piosenki Dziecięcej „PRO ARTE” Nowa Sól 2007 (w duecie z Agatą Miłoś); wyróżnienie – finał Lubuskiego Festiwalu Piosenki Dziecięcej „PRO ARTE” Nowa Sól 2007 (duet z Agatą Miłoś); I m-ce - Konkurs Kolęd w PSP nr 8 w Nowej Soli; jest laureatką programu TVP „Od Przedszkola Do Opola”. Klaudia Tyszkiewicz z Nowej Soli, tegoroczna absolwentka SP nr 8, śpiewu uczy się od 7 lat u Elżbiety i Ireneusza Sawic-
Agata Miłoś kierunkiem p. Stanisława Kowalskiego, a już od 4-go roku życia w scholi kościelnej przy parafii św. Antoniego. Uczy się gry na flecie poprzecznym w Młodzieżowej Orkiestrze Dętej przy ZSP 1 „Elektryk”, a od maja bierze udział w próbach całej orkiestry. Tańczy też w Klubie Tańca Towarzyskiego „ATU 8” w Nowej Soli. Jest laureatką wielu konkursów: II m-ce - Konkurs Kolęd 2007 w Kożuchowie; wyróżnienie w eliminacjach do Festiwalu Piosenki „Wygraj Sukces” Nowe Miasteczko 2007; nagroda - Powiatowy Przegląd Piosenki Dziecięcej „PRO ARTE” Nowa Sól 2007 (w duecie z Agatą Doszczak); wyróżnienie – finał Lubuskiego Festiwalu Piosenki Dziecięcej „PRO ARTE” Nowa Sól 2007 (duet z Agatą Doszczak); II m-ce - Nowosolski Konkurs Poezji i Prozy Karola Wojtyły - Jana Pawła II, Nowa Sól 2007; III m-ce - I Festiwal Muzyki Chrześcijańskiej Nowa Sól 2007. Agata Doszczak z Nowej Soli uczy się SP nr 2 (od września w II klasie), w PSM I stopnia uczy się w klasie skrzypiec u mgr Beaty Gołemberskiej. Śpiewa w „Studiu Piosenki” w NDK pod kierunkiem p. Stanisława Kowalskiego, ma na swoim koncie: wyróżnienie – Międzynarodowy Festiwal Dzieci i Młodzieży Śpiewającej w
Agata Doszczak
Karolina Stec Województwo lubuskie reprezentowało troje recytatorów, dwie osoby w kategorii dorosłych (Żary i Kostrzyn n/Odrą) i jedna w kategorii młodzieżowej (Zielona Góra), Karolina jako jedyna Lubuszanka startowała w “wywiedzionym ze słowa” i tylko ona z tej czwórki znalazła się wśród laureatów. Karolina przez 10 lat śpiewała w Akademii Piosenki. Gra w TAQ. Dorota Grzesiak z Bytomia Odrzańskiego została uhonorowana III nagrodą w kategorii poezja, podczas XV Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Marka Hłaski w Chorzowie. Finał Konkursu odbył się 15.06. br. w chorzowskim Młodzieżowym Domu Kultury. W tym samym dniu została laureatką I nagrody w XI Konkursie Literackim „O Szczyptę Soli” w Nowej Soli.
Klaudia Tyszkiewicz Dorota Grzesiak kich w MDK „Dom Harcerza” w Zielonej Górze, a sztuki recytacji u Haliny Cieślak, swojej byłej polonistki. Pisze wiersze, zajmuje się choreografią i komponowaniem muzyki (tworzy autorskie musicale, np. „ GWIAZDĄ CHICAGO BYĆ „). A oto niektóre z osiągnięć Klaudii: II m-ce - Międzynarodowy Festiwal Piosenki Dziecięcej w Kielcach, I m-ce - Międzynarodowy Festiwal Piosenki Włoskiej La Scarpa Italiana, I m-ce - Ogólnopolski Festiwal Piosenki w Legnicy 2007, kilka tytułów laureatki na Lubuskim Młodzieżowym Festiwalu Pro Arte w recytacji i piosence. Specjalizuje się w kategorii „wywiedzione ze słowa”. Karolina Stec z Nowej Soli zdobyła wyróżnienie w Centralnym Spotkaniu Laureatów turnieju “wywiedzione ze słowa” 52. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w Gdyni. W jury zasiadali wykładowcy Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie i Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Karolina zaprezentowała miniaturę wg wiersza Aglaji Veteranyi pt. „Kara pisemna”, reżyseria Irena Kasprzak Scena „R” w NDK.
18| Magma Magazyn
Michał Kasprzak z Nowej Soli, student kulturoznawstwa, aktor Teatru „TERMINUS A QUO” został uhonorowany nagrodą aktorską za monodram „Ja Ediczka” wg prozy Eduarda Limonowa, w reżyserii Edwarda Gramonta podczas PUŁTUSKALII organizowanych przez organizacje studenckie Wyższej Szkoły Humanistycznej im. A. Gieysztora w Pułtusku, w ramach V Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Studenckich ATENA (15-17 MAJA 2007). Rok temu, podczas IV Festiwalu, Teatr „TERMINUS A QUO” otrzymał I nagrodę za wystawienie autorskiego spektaklu „Usta/lenia” Edwarda Gramonta.
Mag
Michał Kasprzak
z |mshkh
o piątej rano świt się wznosi i zamyka sny pod powiekami. pod sukienkami dziewczyn wiatr kradnie kolory i zmyka malować łodzie łodzie w porcie przytulają się do siebie bo chłodno bo jeszcze świt zaułkami spacerują starcy o bezsennych imionach są takie porty. są. Dorota Grzesiak I Nagroda
Wariacje nowosolskie Za oknem ludzki ul Mamy połowę stycznia Budzi się Nowa Sól Liryczno–satyryczna A na Mazurach ja Dumam, kreśląc te słowa Od czego nazwa ta Sól i to jeszcze nowa Czy paniom może tam Barszcz zdarza się przesolić Szacunek mam dla dam Z miłości, drodzy moi! Domyślam się, w czym rzecz W tej Nowej Soli ponoć Za swe usługi mec. Enasi biorą słono A może, chyba wiem! Ma takie miano, bo tam Gdzieś zamieniła się W słup soli żona Lota
W naszej maleńkiej Szufladzie, nie ma miejsca na teksty laureatów XI edycji Konkursu Literackiego “O Szczyptę Soli”. Publikujemy dwa wiersze, a dwa utwory prozą: Patrycji Silcer i Anki Rybarczyk znajdziecie na str. www. magma.nsol.pl.
Paczkowska za cykl fotoreportaży o Nowej Soli opublikowanych w gazecie internetowej www.wiadomości24.pl (polecamy!); I nagroda ex equo: Halina Cieślak i Anna Rybarczyk (NS), II - Joanna Iwanów (NS), wyróżnienie Piotr Piwko (NS).;
Podczas Finału, 15 czerwca br. w Nowosolskim Domu Kultury, jury: Agata Wojtkowiak, Elżbieta Bielska-Kajzer i Irena Kasprzak zaprosiły do prezentacji autorów nagrodzonych utworów „słonego konkursu”.
kat. proza – dzieci: I nagroda: Patrycja Silcer (SP 8 NS), II exequo: Ewa Chalimoniuk (SP 6 NS) i Jagoda Dudzińska (Lubięcin), III - Marta Borczyk, Michał Fedorczak i Szymon Ratajczak (Modrzyca), wszyscy z SP 6 w NS. Wyróżnienia: Agata Teuerle, Tomasz Antczak, Sandra Motylska, Sandra Malinowska, Kamila Ladra, Radek Pańtak, Michał Wodecki, Patryk Pawlak (SP1 NS), Agata Brykalska (SP 8 NS), Martyna Kaczmarek, Aleksandra Seluga, Mateusz Xaysombath, Adrian Gmyrek, Weronika Kuś (wszyscy z SP 6 NS).
Konkurs z okazji DNI NOWEJ SOLI był także świetną okazja do spotkania z nowosolskimi artystami, swoją wystawę “Tkaniną Malowane” pokazał Wojtek Świtała, a Jan Jerzy Karp, (to była Jego X „Szczypta Soli”!), podczas spotkania autorskiego czytał wiersze i opowiadał o swojej przygodzie z Nową Solą. Laureatami zostali: kat. poezja- dorośli: I nagroda ex equo: Dorota Grzesiak (Bytom Odrzański) i Jan Jerzy Karp (Nowa Sól), II - Władysław Katarzyński (Olsztyn), wyróżniono Jarosława Andrasiewicza (Łódź) i Olgę Piaskowską (LO) ; kat. poezja - dzieci: I nagroda: Joanna Marczyk (SP 6 NS), II - Marcelina Cieślak (Siedlisko), III - Dominika Woźniak (SP 6 NS); kat. proza – dorośli: Nagrodę Specjalną otrzymała Jolanta
Organizatorem konkursu był Klub Literacki “DE FACTO” w NDK. Nagrody dla zwycięzców konkursu ufundowali: Małgorzata Rynkiewicz – BIURO RACHUNKOWE, Edward Gramont - Teatr TERMINUS A QUO, Grzegorz Potęga - Kino ODRA, Jan Jerzy Karp, Urząd Miasta w Nowej Soli i Nowosolski Dom Kultury.
(DF)
Kasia Rybarczyk i Wojtek Świtała
Fot. Łukasz Kaźmierczak
port. piąta rano
A w nocy mi sie śni Że dają (trochę boli) Mamuny wykład mi Z historii Nowej Soli Władysław Katarzyński II Nagroda
19| Magma Magazyn
Napisz o swoich Fot. Konrad Paszkowski
wakacjach!
Udane Święto
DNI NOWEJ SOLI
Janusz Panasewicz.
Prezydent Nowej Soli, Wadim Tyszkiewicz z ogromną radością zapraszał w mediach mieszkańców miasta i regionu na trzydniowe święto. Miał powody do radości, gdyż prawie w całości udało się ukończyć przebudowę nadbrzeża portowego w Nowej Soli, gdzie miały dziać się najważniejsze rzeczy. Architektoniczne nowości, jak most dla pieszych nad kanałem portowym, amfiteatr na Harcerskiej Górce, a w dolnej jej części ekspozycję Dzieje Portu w Nowej Soli przygotowaną przez Muzeum Miejskie, nowy chodnik z wybrukowanym herbem i wreszcie ścianę przeciwpowodziową przyszły oglądać tłumy. Organizatorzy z Urzędu Miejskiego i Nowosolskiego Domu Kultury zadbali o zróżnicowany i niebanalny program imprez rozrywkowych i artystycznych. W piątek (22.VI), w trakcie oczekiwań na Warzelnika, który mierzył się dzielnie z odrzańskimi ławicami i zmierzał do Nowej Soli, ulicami miasta przeszedł barwny korowód szkół, a na małej scenie prezentowali się młodzi wokaliści i tancerze (m.in. z zespołu GAMIX z NDK, Szkoła Tańca Jedynka i Akademia Piosenki z PG nr 3). Zaraz po godz. 14. na kładce w porcie pojawiły się zielone pióropusze z trzcin i Warzelnik (Edward Gramont) z zieloną świtą aktorów teatru TERMINUS A QUO oraz tacą
Fot. Jolanta Paczkowska
Prezydent i Warzelnik.
solnych kryształów, przywitał się z mieszkańcami i Prezydentem. Włodarz miasta, jakby odmłodzony, może przez strój kapitana, wręczył zaraz Warzelnikowi klucz do bram miasta i świąteczne dni zostały oficjalnie otwarte. Przez całe popołudnie w sprzyjającej aurze prezentowały się grupy sportowe i artystyczne, od 16. grały zespoły Gedia Blues Band i Black&Blues, a wieczorem pojawiły się pierwsze gwiazdy: Otis Grand, bluesman z Wielkiej Brytanii i hiphopowcy z Wielkopolski - Verba, a bawiących się nowosolan wprowadzili w noc DJ Martez i DJ Damuz z MC Kingloverem. W sobotę (23.VI) atrakcji także nie brakowało – na Odrze szalała motorówka, ze sceny wciąż grała muzyka: zespół romski, Wrzosy, grupy z Zielonej Góry (min. Rezonans z Klaudią Tyszkiewicz) i Sulechowa, Mentalna Siła z Elektryka. W okolicach odbywały się turnieje: grillowania, rycerski, wędkarski i warsztaty malarskie. Wieczorem, po raz pierwszy w Nowej Soli wystąpił zespół Lady Pank, a nocną dyskotekę znów poprowadził DJ Damuz z Nowej Soli. Niedziela (24.VI), ostatni dzień imprezy. I znów zawody: sportowe, wędkarskie i inne związane z wodą, jak np. modeli pływających. Popołudniem w bloku artystycznym wystąpiła kapela Bajer, wokaliści ze Studia Piosenki i Studia Wokalnego z NDK. Tego dnia wieczorem zagrali Bracia (Cugowscy), Andrzej Piaseczny i zespół Hormon, po czym nie wiadomo skąd pojawił się Warzelnik i dziękując za obfite święto, zwrócił Prezydentowi klucz do miasta. Pokaz Tańczących fontann zakończył ostatecznie obchody Dni Nowej Soli. Obchody huczne, imponujące i wreszcie zwrócone ku Odrze.
HCM Relacje z Dni Nowej Soli możecie oglądać w telewizji internetowej www.youthTV.eu. ZAPRASZAMY. Galeria zdjęć: www.wiadomosci24.pl.
20| Magma Magazyn
Klub Literacki „DE FACTO” w Nowosolskim Domu Kultury już po raz VIII zaprasza do udziału w Konkursie Literackim „MOJE WAKACJE”. Napiszcie o swoich wakacyjnych przygodach: wierszem, prozą, w formie komiksu lub dziennika. Liczyć się będzie fantazja, pomysłowość i walory literackie. Autorzy najciekawszych prac otrzymają nagrody książkowe i nagrody niespodzianki od sponsorów.
REGULAMIN: 1. W konkursie mogą brać udział uczniowie szkół podstawowych, gimnazjaliści, licealiści i studenci bez względu na wiek. 2. Utwory: poezja - do 5 wierszy; proza (dowolna forma literacka: opowiadanie, esej, felieton, reportaż, itp.) - do trzech stron formatu A4, należy dostarczyć w trzech jednobrzmiących egzemplarzach maszynopisu. 3. Prace konkursowe należy podpisać godłem (pseudonimem), a swoje imię i nazwisko, wiek, adres, nr telefonu lub e-mail, umieścić w małej kopercie podpisanej tym samym godłem co praca i dołączyć do zgłoszenia. 4. Teksty będą przyjmowane do 15 września 2007 r. Adres: Klub Literacki „DE FACTO” Nowosolski Dom Kultury ul. Marszałka J. Piłsudskiego 49 67-100 Nowa Sól (Z dopiskiem: Konkurs Literacki) 5.Uroczysty Finał konkursu nastąpi 19 października br. 6. Najciekawsze prace zostaną zaprezentowane podczas Finału; organizator nie zwraca nadesłanych utworów i nie przesyła pocztą przyznanych przez jury konkursu nagród. Kontakt z organizatorem: Irena Kasprzak, tel. 068/387-90-15 lub 068/458-50-50; e-mail: defacto20@gazeta.pl
PTTK ul. Witosa 19 w każdy czwartek 17.00 – 18.30. Adres korespondencyjny:P.T.T.K oddział w Nowej Soli; Andrzej Sieciechowicz, os. Konstytucji 3 Maja 8A/20; (e-mail: pttk.nsol@interia.pl) Lipiec- MRU - Międzyrzecki Rejon Umocniony (autokarowa K. Hałas). Zlot rowerowy – Szczecin. Góra św. Anny (kolarska). Czeska Szwajcaria - skalne miasto, starówka w Litomierzycach (autokarowa A. Sieciechowicz). Lipiec/sierpień - Wyjazd na Borholm Dania (ok. 8 dni - kolarska ). Woodstock (kolarska). Sierpień - Dni Sławy (kolarska). Święto Świni - Siedlec (kolarska). Zlot - Nowy Tomyśl (kolarska). Tatry - dla wytrawnych turystów (górska A. Kiraga).
żym: przy polu namiotowym w Jodłowie oraz Relaks w Tarnowie Jeziernym; na jez. Tarnowskim Małym: Miedziak w Tarnowie Jeziernym; w Nowej Soli: staw Koserz (Trzeci Staw) oraz Koci Staw przy al. Wolności; na jez. Lgiń: OSiR w Lginiu; na jez. Rudno: przy polu namiotowym w Uściu; w Kożuchowie: glinianka przy ul. Elektrycznej. (W Lubieszowie jest pięknie, ale nie ma ratowników.)
NOWOSOLSKI DOM KULTURY ul. Marszałka J. Piłsudskiego 49 (www.ndk.com.pl) Lipiec – sierpień: cykl koncertów wakacyjnych „Wakacje z Muzyką”, od rocka, przez jazz, blues po reggae, dub, ska – czwartki o godz. 19.00. - Kawiarnia „Te-
Lipiec – sierpień: cykl koncertów wakacyjnych, od rocka, przez jazz, blues po reggae, dub, ska – czwartki o godz. 19.00. MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA ul. Parafialna 2 25.07. - 19.00 w Czytelni MBP spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki poświęcone książce Agnieszki Drotkiewicz pt. „Dla mnie to samo”- zaprasza Agata Wojtkowiak. www.nowasol.pl Tu znajdziecie program zajęć organizowanych dla dzieci i młodzieży w ramach
BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
Sierpień/wrzesień - Góry Łużyckie - Czechy, Niemcy (górska G. Zaleski). Wrzesień - Dzień PTTK (wielodyscyplinowa oddział PTTK). Zlot Winobraniowy - Przytok (kolarska). Święto Miodu - Dąb Chrobry (kolarska). III Wycieczka rowerowa „Mama, tata i ja”. Zlot Międzynarodowy - Sulęcin (kolarska). Praga - starówka, Hradczany, koncert „Tańczących Fontann” (autokarowa A. Sieciechowicz). Wrzesień/październik - Przegląd filmów górskich (A. Kiraga). Październik - Święto Pieczonego Ziemniaka (kolarska). Zakończenie sezonu (kolarska). BAZA NOCLEGOWA w Nowej Soli Hotel “SOLAN” ul. Matejki 25, tel. +48 (68) 387 66 80 Hotel “CREATOR” ul. Zielonogórska 134, tel. +48 (68) 387 32 41 Hotel “POLONIA” ul. Wrocławska 14, tel. +48 (68) 387 99 24 Hotel “ODRA” ul. Muzealna 42, tel. +48 (68) 387 37 89 Przystań Kajakowa Al. Wolności 1a, tel. +48 (68) 387 19 44 Można się kąpać: na jez. Sławskim: OSiR w Sławie, „Sława” Interferie w Lubiatowie, Sabat w Lubiatowie, Wratislavia w Radzyniu, Wiktoria Król w Radzyniu; na jez. Tarnowskim Du-
atralna”. Środy i piątki 16.00.-20.00 otwarta pracownia MOZAIKA Grażyny Graszki. 16 - 20.07. i 20 - 31.08. Studio Wokalne Stanisława Kowalskiego. 10.08. – 17.00 Poetyckie Znaki Drogowe – plener artystyczny Klubu Literackiego DE FACTO na skwerze NDK. Pracownia teatralno-literacka Ireny Kasprzak zaprasza na warsztaty indywidualne i grupowe: do 13.07. i od 06.08. do 14.08. godz.16.00 -20.00 (pr.nr1 i 2 ). Zapraszamy do udziału w konkursie literackim „MOJE WAKACJE”, regulamin obok. TEATR TERMINUS A QUO Edwarda Gramonta ul. T. Kościuszki 33 - Nowosolskie Alternatywne Stowarzyszenie Artystów-Ip. (www. terminusaquo.eu) 05.07. - DERWISZE - Świdnica 12.07. - GO! - Radzyń 14.07. - Aberaple i Fatamorgana – Kielce 20.07. - FESTIWAL W KRAJOBRAZIE Inowłódz VI/VIII - Myślibórz KAWIARNIA TEATRALNA ul. Marszałka J. Piłsudskiego 49 (prawe skrzydło NDK) Na przełomie czerwca i lipca do obejrzenia wystawa fotograficzna.
21| Magma Magazyn
akcji „Lato w mieście”. TURKOT Klub Turystyki Kolarskiej w Nowej Soli przy ul. Witosa 19, zaprasza w każdą środę na spotkania promocyjne o godz. 17.00. NOWE MIASTECZKO 08.07. - Ośrodek Kultury i Sportu - BLUESOBRANIE, impreza rozpocznie się o godz. 17.00 - koncert grupy „Rock&Blues” z Nowego Miasteczka”; 18.00 - Bro-
ken Bones z Wrocławia; 19.30 prawdziwa gwiazda, najlepszy polski bluesowy zespół J.J. Band z Jeleniej Góry. WOODSTOCK W dniach 3 - 4 sierpnia 2007 r. w Kostrzynie nad Odrą odbędzie się XIII Przysta-
nek Woodstock – największy otwarty festiwal rockowy w Europie, organizowany przez Fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Akademię Sztuk Przepięknych poprowadzi, tak jak przed rokiem, Zbyszek Hołdys.
Opracowała Irena Kasprzak
MITRELE – MIANKI
FELIETON O ŻYCIU
Czułe słówka
Nowe rojenie
DZIEŃ DOBRY. Kłaniam się uniżenie, grzecznie, grzecznościowo. Na twarzy uśmiech numer 5. Jak widać, może słychać rzec powinnam, nie żadne Cześć, Bryyy, Hej czy Heja. Po prostu Dzień Dobry się należy więc jest. Z rana samego i czasem z wieczora prawie, na powitanie dnia i popołudnia, żeby dobre i słoneczne było.
Chciałoby się rzec: wakacje! Ale czy to załatwia całą sprawę, czy sprawia, że będzie totalny lajcik, że można się wyluzować i nie myśleć o niczym, hehehe, dobre sobie, nie myśleć o niczym...Niedawno słyszałam w telewizji wypowiedź pani psycholog, która mówiła, że Polacy żyją o jeden dzień do przodu, tzn., że jak jest wtorek to już myślą, co będzie w środę, i żyją tą środą we wtorek, i że już tak niedługo upragniony weekend. Ponoć nie potrafimy się skupić w 100% na tym, co robimy w chwili obecnej, bo już myślimy o kolejnej czynności. I myślę sobie, łeeeee ja tak nie robię! Ale! Ale! Złapałam się! Tydzień zaczął się dość jałowo, poniedziałek...wiadomo...Wtorek taki jakiś nijaki, to może odrobinę przyjemności, środę poświecę na naukę...skończyło się na założeniu. Czwartek był już za blisko piątku, żeby myśleć o czymkolwiek, a sobota...sobota i niedziela są dla mnie. Taki krótki ten weekend... Dodać należy, że lubimy sobie coś „roić”. Zazwyczaj owo rojenie odbywa się w naszej głowie. Roić każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. Dajmy na to: osobnik A – sztukę rojenia opanował do perfekcji. Wstaje o 4.00, jedzie pociągiem, to co ma robić, roi sobie. A to, że np. dziś środa, że zajęcia na uczelni się nie odbędą, a to, że poprawka z egzaminu będzie 7 lipca, a to, że egzaminu nie będzie. Rojenie wcale nie byłoby takie złe, gdyby nie wychodziło poza obszar głowy rojownika. I tu zaczyna się niebezpieczeństwo. Bo osobnik A zaraża chorą wizją osobnika B, osobnik B za wiele w tym mózgu nie posiada więc do wizji dorabia sobie jeszcze kawałek swojej, (a co! sobie ponoć się nie żałuje!), przekazuje nowe rojenie osobnikowi C, ten nie wierzy! nie da się wpuścić w maliny! Niestety nie ma wyboru, bo w akcie desperacji osobnik A i B gotowi są rzucić się na biednego odmieńca huzia na Józia! I siedzą takie trzy na pomoście przy takich trzech też na pomoście. Ładne, opalone, w białym odzieniu i złotym obuwiu. I roją sobie, a że na Protektor, a że Mietek zadzwoni, a że tyle tych kaczek pływa po jeziorze i, że jak każda zrobi kupę to się woda zabrudzi, i nagle jedna wyłamuje się i widząc małego chłopca stąpającego po pomoście rzecze: Ale zajebiście z ryja podobny do Mateuszka jak ch... bez kitu! Jednak potem okazuje się, że to było ino rojenie...
Potem trochę ładnych słówek, komplementów z odrobiną lukru-pudru, żeby życie miało smaczek. ŁADNIE DZIŚ WYGLĄDASZ! Obowiązkowo ładnie. I nie, że oczy podkrążone, że włosy nieumyte, że stara bluzka. Dziś akurat ładnie i w tej bluzce też ładnie, nawet ładniej niż ostatnio. I jeszcze trzeba dodać ... WOW!!! JAK TY SCHUDŁAŚ. Prawdopodobnie nie schudłaś, może nawet przytyłaś, ale dodać trzeba. A jeśli o płeć męską chodzi? SchudłEŚ – to chyba nie? Lepsze, właściwsze będzie WOW! ALE TY NAPAKOWANY JESTEŚ. Ale z drugiej strony w tych czasach to i schudłEŚ się sprawdzi. Teraz trzeba się przygotować na kontratak. Że wcale nie, że ani-ani... ani trochę nie, nawet ciut nie. Ale zaraz dodaje, że ja z kolei ŁADNIE... I NAWET SCHUDŁAM. Więc teraz moja kolej – że nie! Że naprawdę nie, ani-ani, nic i nie!!! I nawet po spodniach widać, że NIE! I piłeczka tak kilka razy wte i wewte. Raz ja, że NIE, raz ty, że NIE. Aż się nam zapas nie na dobre skończy. A MOŻE KAWY SIĘ NAPIJESZ? CZY HERBATY MOŻE? I znowu się zaczyna. DZIĘKI połączone z niejednoznacznym ruchem głowy. Bo chociaż niewerbalnie mówimy więcej niż werbalnie, i niewerbalnie mniej kłamiemy, to czasem zgłupieć można z braku słów. I teraz myśl myślicielu drogi. Czy „Dzięki, tak kawę”, czy „Dzięki, nie kawę”, czy „dzięki, tak herbatę” a może „Dzięki, nie herbatę”. I gdy już domagasz się dookreślenia owego „Dzięki” werbalnie okazuję się, że „dzięki TAK i OBOJĘTNIE”. No to kawka, no to herbatka. Atmosferka lajtowa. Rozmowy „o życiu” przerywane siorbem raz po raz. I czas najwyższy się już rozejść. Więc (nie zaczynaj zdania od „więc”) ...żegnaj kotku, żegnaj świnko, żegnaj misiu, żegnaj rybko... ŻEGNAJ, DO WIDZENIA. Ukłony uniżone. Rewizyty zaplanowane. Buziaczki, całuski, motylki, papatki...
Anka Rybarczyk
Katarzyna Gizowska
E-MAIL: redakcja@magma.nsol.pl *strona internetowa: www.magma.nsol.pl, tel./fax 068 387 90 15 * 0 509 327 371 * WYDAWCA: Nowosolski Dom Kultury, ul. Piłsudskiego 49, 67-100 Nowa Sól * REDAKTOR NACZELNY: Łukasz Kaźmierczak * REDAKTORZY WYDANIA: Eliasz Gramont i Irena Kasprzak * Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO: Anna Rybarczyk * DZIENNIKARZE: Katarzyna Rybarczyk, Patrycja Hyrsz, Konrad Paszkowski i inni. Skład komputerowy: Wojciech Kruszewski. Okładka: fot. Irena Kasprzak, wykonanie: Michalina Ratyniak. Kolportaż własny: 068 387 90 15. Poglądy autorów tekstów nie zawsze są zgodne z poglądami redakcji * Zastrzegamy sobie prawo do skrótów i adiustacji listów oraz zmiany tytułów w tekstach niezamówionych * Anonimy drukujemy według własnego uznania * DRUK: CHROMA (chroma.pl) * Autorzy artykułów publikowanych w “Magmie” nie otrzymują wynagrodzenia za swoje dzieła. Teksty przesłane na skrzynkę redakcji redakcja@magma.nsol.pl lub chwila@autograf.pl są traktowane jako publikacje zespołu redakcyjnego i żaden z autorów nie może mieć roszczeń finansowych względem wydawcy. Zasada ma zastosowanie do wszystkich numerów “Magmy” wydanych przez Nowosolski Dom Kultury.
22| Magma Magazyn