stabryla-swiadkowie-i-przesladowcy-issuu

Page 1


ŚWIADKOWIE I PRZEŚLADOWCY

STANISŁAW STABRYŁA

ŚWIADKOWIE I PRZEŚLADOWCY

OPOWIEŚCI O PIERWSZYCH

MĘCZENNIKACH CHRZEŚCIJAŃSKICH

Wydawnictwo Esprit

Copyright © by Stanisław Stabryła 2025

Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2025

All rights reserved

Projekt okładki: © Małgorzata Bocian

Materiały okładkowe: Eugene Thirion, Triumph of faith / archiwum prywatne

Materiały środka: GDJ / pixabay.com, alvaro_cabrera / freepik.com

Redakcja: Lidia Kozłowska

Korekta: Krystyna Stobierska

Skład i łamanie: Kamil Gorlicki

ISBN 978-83-68317-34-3

Wydanie I, Kraków 2025

Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca

Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.

ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków tel. 12 267 05 69, 12 264 37 09 e-mail: sprzedaz@esprit.com.pl ksiegarnia@esprit.com.pl biuro@esprit.com.pl

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

Wstęp

Publikacje poświęcone męczennikom chrześcijańskim pierwszych wieków po narodzeniu Chrystusa są stosunkowo liczne i zazwyczaj zawierają bogatą dokumentację źródłową. Z prac polskich można tu wymienić dla przykładu znakomite opracowanie pod redakcją ks. Marka Starowieyskiego, zatytułowane Męczennicy pierwszych wieków chrześcijaństwa, wydane w serii „Ojcowie Żywi” przez WAM w roku 2021. Książka ta jest obszernym zbiorem tekstów źródłowych w przekładach polskich, opatrzonych uwagami wstępnymi i komentarzami historycznymi. Wśród prac obcojęzycznych należy tu wspomnieć o takich książkach na ten temat, jak H. Grégoire, Les persécutions dans l’Empire romain (Bruxelles 1952), J. Moreau, La persécution du christianism dans l’Empire romain (Paris 1961), W.H.C. Frend, Martyrdom and Persecution in the Early Church (Oxford 1965), M.F. Baslez, Prześladowania w starożytności. Ofiary – bohaterowie – męczennicy, w przekładzie polskim E. Łukaszyk (Kraków 2009).

O ile wymienione publikacje są naukowymi lub popularnonaukowymi opracowaniami zagadnienia prześladowań i męczeństwa chrześcijan w pierwszych wiekach

po Chrystusie, o tyle książka, którą napisałem, jest zbiorem kilkudziesięciu opowiadań o męczennikach, ich prześladowcach i oprawcach w tamtych czasach. Pierwszym tego rodzaju zbiorem w literaturze zachodniej był utwór Prudencjusza pod tytułem Peristephanon (Wieńce męczeńskie), wielkie dzieło poetyckie ujęte w formę czternastu hymnów ku czci męczenników hiszpańskich, rzymskich, a także wschodnich i afrykańskich z czasów panowania cesarzy: Decjusza, Waleriana i Dioklecjana (III –IV w.). Najważniejszym źródłem tych utworów były powstałe jeszcze przed hymnami Prudencjusza urzędowe protokoły (acta) procesowe, z których większość zaginęła jednak do jego czasów. Brak oryginalnych przekazów historycznych poeta uzupełniał, odwołując się do tradycji lokalnej, do dzieł literackich i obrazów przedstawiających sceny z życia danego męczennika. Niekiedy poeta bywał zmuszony do wymyślania własnej wersji męczeństwa w oparciu o skojarzenia biblijne, etymologię imienia męczennika, istniejące toposy hagiograficzne, a nawet mity pogańskie.

Zamierzeniem, jakie chciałem spełnić w tej książce, było przybliżenie postaci pierwszych męczenników chrześcijańskich i ich prześladowców poprzez opowiadania oparte głównie na źródłach historycznych zebranych przez współczesnych badaczy. Materiał historyczny został w wielu tych opowieściach osadzony w ramie narracyjnej stanowiącej fikcję literacką stworzoną

w wyobraźni autora. Samo przedstawienie męczeństwa jest jednak zawsze oparte na dokumentach źródłowych. Użyte przeze mnie w tytule słowo „świadkowie” jest odpowiednikiem greckiego wyrazu martys (gen. martyros) i oznacza świadka wiary, męczennika za wiarę. W wyborze postaci męczenników, którzy są bohaterami kolejnych opowiadań, kierowałem się wiarygodnością historyczną przekazów źródłowych oraz zawartością narracyjną zachowanych relacji.

Zemsta Herodiady

(Opowieść o śmierci Jana Chrzciciela)

Twierdza Macheront była odświętnie przystrojona. Potężne mury umajono świeżymi liśćmi palmowymi, tu i ówdzie powiewały chorągwie i kolorowe wstęgi. Nie tylko w Macheroncie, ale w całej Judei panował podniosły nastrój. Na Jeziorze Galilejskim nie było widać, jak w zwykły dzień, łodzi rybackich, a w porcie zupełnie zamarł ruch. Cała Galilea, a szczególnie Tyberiada święciła urodziny swojego założyciela, tetrarchy Heroda Antypasa, który właśnie dzisiaj skończył pięćdziesiąty rok życia. Herod bowiem nie tylko zbudował Tyberiadę i nadał jej nazwę od imienia rzymskiego cesarza Tyberiusza, ale ustanowił ją stolicą swojej tetrarchii, która obejmowała Galileę i Pereę.

Herod Antypas jednak nie w Tyberiadzie, ale w Macheroncie wydawał dzisiaj wielką ucztę, aby uczcić swoje urodziny. Twierdza była teraz rzęsiście oświetlona setkami kandelabrów, które rozpraszały zapadający wokół zmrok. Tłumnie ściągali na ucztę dostojni goście nie

tylko ze stołecznej Tyberiady, ale także z innych miast Galilei, a nawet z dalekiej Judei. Ogromna sala bankietowa szybko wypełniała się zaproszonymi biesiadnikami. Zajmowali miejsca przy stołach, na których piętrzyły się zawczasu przygotowane potrawy, napoje i smakołyki. Wśród gości byli wysokiej rangi dowódcy wojskowi, urzędnicy tetrarchii i dygnitarze dworscy, bogaci kupcy i rzemieślnicy, właściciele statków handlowych, rabini, nauczyciele.

Gwar głośnych rozmów i śmiechów nagle ucichł. Do sali wkroczył jubilat, tetrarcha Herod Antypas w towarzystwie małżonki Herodiady i pasierbicy Salome. Goście powstali ze swoich foteli i przywitali wchodzących głośnymi oklaskami, z którymi zmieszały się dźwięki muzyki dochodzącej z niewielkiego podwyższenia, gdzie stali członkowie orkiestry. Zarówno Herod, jak i jego towarzyszki byli wyraźnie uradowani owacją, jaką sprawili im zebrani.

Pomimo przekroczonej pięćdziesiątki Herod wyglądał czerstwo. Ani na głowie, ani w jego gęstej brodzie nie było widać śladów siwizny. Twarz pozbawiona zmarszczek nie zwiastowała nadchodzącej starości. Herodiada, idąca po prawej stronie małżonka, ubrana w piękną bordową szatę, robiła wrażenie znacznie młodszej niż w rzeczywistości. Niedługo miała przekroczyć czterdziesty rok życia, ale czas jakby się dla niej zatrzymał. Nikt

z zaproszonych gości, którzy pamiętali jej ślub i wesele sprzed kilku lat, nie mógł, spoglądając na nią, dostrzec żadnych oznak starzenia się. Była nadal tak samo piękną, dojrzałą kobietą o zimnym wyrazie twarzy. Młodziutka Salome, jej córka, zaledwie szesnastoletnia panna, bardzo podobna do matki, tak samo piękna i wysmukła, poruszała się z wrodzonym wdziękiem, który podkreślał jej niezwykłą urodę.

Usiedli we troje przy stole w pobliżu orkiestry, ale po chwili Herod wszedł na podwyższenie i krótko przywitał gości:

– Sprawiliście mi, drodzy przyjaciele, ogromną radość, przychodząc tutaj, aby mi dzisiaj złożyć życzenia z okazji urodzin. Wiedziałem zawsze, że mam życzliwych i oddanych przyjaciół, którzy przybędą nawet z odległych stron, nie bacząc na trudy i niewygody podróży. Nie sądziłem jednak, że mam ich aż tak wielu. Jestem wam naprawdę bardzo wdzięczny za ten dowód przyjaźni cenniejszy niż jakiekolwiek słowa. Z całego serca za to dziękuję i życzę zarówno wam, jak i sobie, by ten dzisiejszy wieczór pozostał na zawsze w naszej pamięci.

Znowu rozległy się radosne okrzyki i huczne brawa. Chwilę później zaczęła grać orkiestra i wszyscy wrócili do rozpoczętej biesiady i rozmów. Jeszcze kilka razy tego wieczora muzycy odkładali swoje instrumenty, aby ucztujący mogli wysłuchać toastów i kolejnych przemówień.

Wreszcie, już koło północy, na podwyższeniu stanęła

Salome ubrana w lśniącą, obcisłą szatę, która uwydatniała wspaniałą harmonię jej dziewczęcych kształtów.

Kiedy rozległy się pierwsze tony muzyki, dziewczyna zaczęła tańczyć. Najpierw powoli, jakby zbierając siły i przygotowując się do tego, co miało dopiero nastąpić.

Z każdą chwilą jej taniec stawał się coraz bardziej dynamiczny, śmielszy i zmysłowy. Wpatrzeni w jej postać biesiadnicy nie mogli oderwać od niej spojrzeń, oczarowani pięknem i wdziękiem jej ruchów. W tym tańcu było wszystko: miłość, śmierć, cierpienie, radość, smutek, rozpacz, ból i zamyślenie. Salome tańczyła, jakby zapomniawszy, że każdy jej ruch śledzą setki par oczu.

Tańczyła unoszona jakąś tajemną, wewnętrzną siłą, która jej nie pozwalała ani na chwilę spocząć.

Kiedy wreszcie skończyła swój taniec i zatrzymała się na środku podwyższenia, nastąpiła burzliwa owacja. Wszyscy powstali z miejsc i ze wzniesionymi w górę rękami długo klaskali. Zanim Salome zeszła na dół, stanął obok niej Herod.

– Jestem zachwycony, Salome! – zawołał. – Nie wiedziałem, że moja pasierbica potrafi tak wspaniale tańczyć! Jestem z ciebie dumny, tak samo jak Herodiada! Należy ci się za twój piękny taniec odpowiednia nagroda: możesz zażądać ode mnie, czego tylko zechcesz! –zwrócił się do Salome. – Dam ci wszystko, czego tylko

zapragniesz, choćby nawet połowę mojego państwa!

Przysięgam na Jahwe i na Eliasza! Was wszystkich biorę na świadków!

Znowu rozległy się oklaski i radosne okrzyki. Salome stała niezdecydowana, nie wiedząc, o co ma prosić ojczyma. Wreszcie zeszła z podwyższenia, podbiegła do

Herodiady i chwilę po cichu z nią rozmawiała. Potem wróciła na podium, gdzie czekał na nią Herod.

– Chcę, aby mi przyniesiono na misie głowę Jana zwanego Chrzcicielem! – powiedziała głośno, spoglądając wyzywająco na Heroda.

Tetrarcha był wstrząśnięty, podobnie jak biesiadnicy, którzy usłyszeli jej słowa. Nikt nie spodziewał się, że ta śliczna, niewinnie wyglądająca dziewczyna może wypowiedzieć tak okrutne żądanie w odpowiedzi na niefortunne przyrzeczenie Heroda. Było już jednak za późno, by mógł je cofnąć; nie tylko Salome, lecz także Herodiada i wielu biesiadników słyszało słowa tetrarchy, nie mógł więc odwołać nieszczęsnej obietnicy.

Jan Chrzciciel od kilku miesięcy przebywał w lochu więziennym w Macheroncie, w tej samej twierdzy, zaledwie kilkadziesiąt metrów od sali bankietowej, w której teraz odbywała się urodzinowa uczta. Został tam wtrącony z rozkazu samego Heroda, który w ten sposób chronił go przed zemstą jego małżonki Herodiady, po tym jak Jan zaczął piętnować tetrarchę, mówiąc

wszędzie, że nie wolno mu z nią żyć, bo jest żoną jego

brata Filipa Boethosa, któremu ją odebrał. Herod sam miał ochotę zgładzić Jana, ale bał się ludu, który go uważał za proroka i mógł wystąpić przeciwko jego zabójcy. Wolał więc trzymać go w więzieniu, aby nie dosięgła go śmierć na rozkaz Herodiady. Teraz jednak musiał osobiście wydać na niego wyrok.

Opuścił salę biesiadną i wszedł do pomieszczeń dla służby. Kazał przywołać kata i polecił mu natychmiast iść do więzienia, ściąć Jana i zanieść Salome jego głowę na misie. Kat wysłuchał słów Heroda, skłonił się i posłusznie poszedł spełnić jego rozkaz.

Herod nie wrócił już do gości, poszedł do swojej komnaty i czekał, aż skończy się uczta, a biesiadnicy opuszczą Macheront. Kiedy do komnaty weszła Herodiada, odwrócił głowę, aby nie widzieć na jej twarzy wyrazu triumfu.

– W końcu dopięłaś swego! – powiedział ściszonym głosem. – Jan nie będzie już czynił nam wyrzutów.

– To ty kazałeś go ściąć i ty jesteś za to odpowiedzialny.

– To prawda, ja jestem winien jego śmierci.

Następnego ranka, kiedy rozeszła się wiadomość o śmierci Jana Chrzciciela, jego uczniowie przyszli do Heroda i prosili, aby im pozwolił zabrać jego ciało. Kiedy tak się stało, przenieśli je na miejsce spoczynku i pogrzebali. Później powiadomili o jego śmierci Jezusa, który usłyszawszy to, zapłakał. Herod zaś, słysząc o działalności

Jezusa, twierdził, że jest to zmartwychwstały Jan Chrzciciel, którym władają cudowne moce. Nie wierzył, kiedy mu mówiono, że to prorok Eliasz lub jakiś inny prorok. Powtarzał z uporem, że to zmartwychwstały Jan, którego kazał ściąć.

Mąż pełen wiary i Ducha Świętego

(Opowieść o św. Szczepanie)

Już od kilku miesięcy powtarzały się te same skargi i oskarżenia: Żydzi, których w Jerozolimie nazywano hellenistami, żalili się, że przy codziennym podziale jałmużny zebranej od chrześcijan ich wdowy nie otrzymują należnej części albo są nawet całkiem pomijane. To prawda, helleniści nie byli w Jerozolimie zbytnio lubiani, uważano ich wciąż za obcych, którzy tylko dlatego wrócili do ojczyzny z różnych stron oikumeny, przede wszystkim z krajów zamieszkanych przez znienawidzonych Greków, ponieważ tutaj mogli się łatwiej dorobić. Hebrajczycy, prawdziwi konserwatywni Żydzi, nie aprobowali ich swobodnego sposobu życia, nieprzestrzegania Prawa Mojżeszowego, zbyt liberalnych poglądów i wypowiedzi.

Skargi hellenistów na niesprawiedliwy, krzywdzący podział jałmużny stały się jednak zbyt częste i zbyt natarczywe, by można je zbywać milczeniem lub lekceważyć.

Apostołowie na jednym ze spotkań postanowili w końcu

położyć temu kres. Zwołali więc chrześcijan z całej gminy jerozolimskiej, aby z ich pomocą załatwić tę przykrą sprawę. Po przedstawieniu obecnej sytuacji Piotr, pierwszy spośród Dwunastu, zwrócił się do zebranych: – Naszą rzeczą – powiedział – jest głoszenie słowa Bożego, nie zaś zajmowanie się wyżywieniem wdów hebrajskich, którym brakuje pieniędzy na codzienne utrzymanie. Nie wolno nam zaniedbywać naszego zadania i posługiwać przy stołach. Powinniście więc, bracia, jeszcze dzisiaj wybrać spośród siebie siedmiu mężów cieszących się najlepszą opinią, pełnych Ducha Bożego i mądrości, i im powierzyć ten obowiązek. My wtedy będziemy mogli oddawać się wyłącznie modlitwie i głoszeniu Ewangelii.

Słowa Piotra, którego członkowie gminy uważali za męża natchnionego Duchem Świętym, przekonały wszystkich zgromadzonych. Przystąpiono więc do wyborów, aby ostatecznie położyć kres żalom. Wybrano siedmiu mężów godnych zaufania, jak polecał Piotr, a mianowicie Szczepana, który był pierwszym diakonem w gminie jerozolimskiej, człowiekiem pełnym wiary i Ducha Świętego, a później sześciu innych: Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa i prozelitę z Antiochii, Mikołaja.

Po zakończeniu wyborów zebrani rozeszli się, a owych siedmiu wybranych mężczyzn zaprowadzono do apostołów, aby ich przedstawić. Apostołowie włożyli na nich ręce i pobłogosławili im:

– Pracujcie Bogu na chwałę, ludziom na pożytek – powiedział Piotr przy pożegnaniu.

Wkrótce okazało się, że uchwała Dwunastu, by wybrać siedmiu mężów, którzy się zajmą opieką nad wdowami, przyniosła oczekiwane rezultaty. Apostołowie mieli odtąd dość czasu, by głosić słowo Boże, które dzięki temu rozchodziło się coraz szerzej. Wzrastała liczba nowych uczniów Jezusa, jak nazywano chrześcijan w gminie jerozolimskiej. Wśród przyjmujących wiarę

chrześcijańską byli nawet kapłani żydowscy, co spotykało się ze zdecydowanym potępieniem ich władz.

Szczególny niepokój i sprzeciw budziła działalność

Szczepana wśród ludu, a przede wszystkim cuda i znaki, które mu przypisywano. Synagoga jerozolimska nie chciała dłużej tolerować go jako przywódcy owych siedmiu opiekunów ubogich wdów. Zaczęto więc nasyłać na niego ludzi, którzy mieli go zniechęcić do tej działalności i przekonać, że powinien jej jak najprędzej zaprzestać.

Szczepan nie był jednak człowiekiem, który pozwoliłby sprowadzić się z raz obranej drogi wiodącej do Boga śladami Chrystusa.

Gdy jego przeciwnicy zrozumieli, że próby perswazji nie odnoszą żadnego skutku i Szczepan ani na jotę nie odstępuje od swojej działalności, zaczęły się pogróżki, najpierw zawoalowane, niekiedy w formie aluzji czy napomknień, później już jako otwarte groźby. Szczepan nie dawał się jednak zastraszyć. Od pogróżek i gróźb

wrogowie przeszli do publicznej rozprawy ze Szczepanem. Byli to Żydzi z synagogi Libertynów, a także z synagogi Cyrenejczyków, Aleksandryjczyków oraz Żydzi, którzy przybyli do Jerozolimy z Cylicji i Azji. Rozpoczęły się gorące, często wielogodzinne dyskusje i spory, które miały wyjaśnić wiele spraw spornych i doprowadzić do porozumienia. W rezultacie jeszcze zaogniały konflikt, gdyż ani Szczepan, ani jego antagoniści wzajemnie nie uznawali przedstawianych racji. Wrogość i nienawiść przeciwników Szczepana pogłębiały się wskutek tego, że w tych sporach nie mogli mu sprostać siłą argumentów, gdyż jego mądrość pochodziła z natchnienia Ducha Świętego.

Stopniowo sprawy przybierały coraz gorszy obrót.

Konflikt z synagogami wszedł w fazę otwartej wojny, w której przeciwnicy Szczepana nie wahali się podstawiać fałszywych świadków. Chodziło im o to, aby podburzyć przeciwko niemu lud, starszych, uczonych w Piśmie, faryzeuszy i skłonić ich do ostrego wystąpienia.

– Słyszeliśmy, jak bluźnił przeciwko Mojżeszowi i przeciwko Bogu! – mówili, bezczelnie wymyślając coraz to nowe kłamstwa.

Wkrótce te fałszywe oskarżenia doszły do uszu faryzeuszy i uczonych w Piśmie. W sposób szczególny zainteresował się nimi Szaweł, który w obronie religii żydowskiej bezlitośnie zwalczał chrześcijan, uważając ich za głównych wrogów judaizmu. Pomimo iż jego nauczyciel, ogólnie szanowany uczony w Prawie, Gamaliel,

był przyjaźnie usposobiony do wyznawców Chrystusa

i zalecał Szawłowi umiar i tolerancję, nie mógł go jednak powstrzymać od stosowania terroru i okrutnego prześladowania chrześcijan.

Szaweł wiedział, że Szczepan cieszy się miłością całej jerozolimskiej gminy chrześcijańskiej i że walka z nim wymaga innych środków niż te, jakimi się zwykle posługiwał. Namówił więc kilku spośród owych fałszywych świadków, aby złożyli na Szczepana doniesienie do Sanhedrynu. W dniu wyznaczonym na rozprawę pomocnicy Szawła siłą zaprowadzili Szczepana, chociaż nie stawiał oporu, przed Sanhedryn, którego przewodniczącym był arcykapłan Józef Kajfasz. Był to ten sam człowiek, który jako arcykapłan i przewodniczący Sanhedrynu półtora roku wcześniej wydał wbrew prawu wyrok śmierci na Chrystusa.

Podobnie jak w bezprawnym procesie Chrystusa, tak i teraz główną rolę mieli odegrać fałszywi świadkowie, których przyprowadził Szaweł. Mimo że Kajfasz od pierwszej chwili odnosił się wrogo do Szczepana, większość członków Sanhedrynu przyglądała mu się z sympatią, jakby zapominając, że jest on chrześcijaninem i że oskarżono go o bluźnierstwo. Szczepan był wysokim, postawnym mężczyzną, jego piękna młodzieńcza twarz przypominała oblicze anioła.

Szaweł, który nie był członkiem Sanhedrynu, wyjątkowo otrzymał od Kajfasza pozwolenie na przysłuchiwanie

się rozprawie. Usiadł w bocznej ławie i w napięciu czekał na wynik przesłuchania. Zgodnie z przyjętą w Sanhedrynie procedurą Kajfasz przedstawił sprawę Szczepana, podkreślając, że jego działalność w gminie chrześcijańskiej przynosi szkody wyznawcom, prawowiernym Żydom. Wspomniał także o bluźnierczych wypowiedziach Szczepana. Zanim Kajfasz pozwolił mu zabrać głos, kazał wprowadzić świadków, którzy chcieli złożyć zeznania. Byli to ci sami dwaj Żydzi, którzy oskarżali

Szczepana przed faryzeuszami i ludem.

– Ten człowiek nie przestaje mówić przeciwko naszej Świątyni i przeciwko Prawu Mojżeszowemu – powiedział starszy z nich. – Wszyscy to mogą potwierdzić.

Drugi, na wezwanie Kajfasza, dodał:

– Słyszeliśmy kilka razy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy Świątynię i sprawi, że Żydzi porzucą

zwyczaje, które przekazał Mojżesz, i wprowadzi nowe, jego własne.

W sali zapanowało poruszenie, ale Kajfasz nakazał spokój i polecił wyprowadzić świadków.

– Czy to prawda, co powiedzieli ci ludzie? – zapytał

Kajfasz. – Pamiętaj, Szczepanie, że stoisz przed Najwyższą Radą.

Szczepan wzniósł oczy ku niebu i zaczął mówić:

– Słuchajcie, bracia i ojcowie! Nie ma słowa prawdy w tym, co powiedzieli ci ludzie, ale wiem, że wy wolicie wierzyć w kłamliwe wymysły, tak jak wasi ojcowie,

którzy prześladowali proroków. Zabili nawet tych, którzy przepowiedzieli przyjście Sprawiedliwego. Wyście zaś Go zdradzili i zamordowali. Otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, ale go nie przestrzegacie. Jesteście ludźmi twardego karku, opornych oczu i uszu. Zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu, tak jak wasi ojcowie!

Gdy to usłyszeli, zapłonęli strasznym gniewem. Zerwali się z miejsc, krzycząc, zgrzytając zębami i wymachując pięściami. Wydawało się, że lada chwila wszyscy członkowie Najwyższej Rady rzucą się na Szczepana i rozerwą go na strzępy. Zapewne tak by się stało, gdyby nie zatrzymał ich Kajfasz, który stanął naprzeciw nich z rozpostartymi szeroko rękami i zawołał: – Stójcie! Ten człowiek nas znieważa, ale w Sanhedrynie nie może dojść do rozlewu krwi! Cofnijcie się i wróćcie na swoje miejsca!

Szczepan patrzył na nich bez lęku, chociaż wiedział, że chcieli go zabić. Stał pełen spokoju, pogrążony w modlitwie. Później, wznosząc oczy ku niebu, powiedział: – Widzę otwarte niebo i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Ojca.

Członkowie Najwyższej Rady podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i wyrzucili go z sali Synhedrynu. Za drzwiami pochwycił go Szaweł ze swoimi pomocnikami. Zanim Szczepan zdążył się zorientować w sytuacji, został powalony na ziemię i mocno skrępowany.

Po chwili Szawła wezwano do sali, w której obradowała

Najwyższa Rada. Wrócił z dziwnym, diabolicznym uśmieszkiem na twarzy.

– Bierzcie go, idziemy z nim za miasto – rozkazał.

Zeszli ze Wzgórza Świątynnego i skierowali ku Złotej Bramie. Po drodze przyłączali się do nich liczni przechodnie, których Szaweł zwoływał. Gdy znaleźli się za miastem, Szczepana otoczył wielki tłum, któremu przewodził Szaweł. Na jego polecenie ze wszystkich stron Żydzi znosili kamienie i składali je na jedno miejsce. Niektórzy zdjęli wierzchnie szaty i złożyli u stóp Szawła.

Szczepan ze związanymi rękami i nogami został ustawiony kilkanaście metrów od nich. Na rozkaz Szawła posypały się w jego kierunku pierwsze kamienie.

– Panie Jezu, przyjmij ducha mojego! – modlił się głośno Szczepan, wielokrotnie ugodzony.

Osunąwszy się na kolana, zawołał słabnącym głosem:

– Panie, nie poczytaj im tego grzechu!

Po tych słowach skonał.

Żydzi włożyli szaty leżące u stóp Szawła i w pośpiechu zaczęli się rozchodzić. Na pustym placu pozostało jedynie martwe, okrwawione ciało Szczepana. Ostatni odchodził Szaweł, obejmując jeszcze spojrzeniem miejsce kaźni i leżącą tam postać, która przed chwilą była żywym, pełnym wiary człowiekiem. Na twarzy Szawła pojawił się wyraz zadowolenia. Spełnił dzisiaj to, do czego od dawna dążył.

Porzucając zmasakrowane ciało Szczepana na otwartym polu, oprawcy dobrze wiedzieli, że wkrótce stanie się ono łupem drapieżnego ptactwa i zdziczałych psów. Nie wiedzieli jednak, że zanim nadciągną ptaki i nadbiegną psy, wyjdzie o zmroku przez bramę miejską niewielka grupka chrześcijan i oświetlając sobie drogę pochodniami, dotrze do nienaruszonego jeszcze ciała Szczepana. W nabożnym milczeniu mężczyźni ułożyli zwłoki na przyniesionych marach i ruszyli w kierunku pobliskiej wsi Kaphar Gamala, gdzie umieścili je w otwartym zawczasu grobowcu. Po odmówieniu modlitw za zmarłych wrócili tą samą drogą do Jerozolimy. Od śmierci Szczepana upłynęły blisko cztery stulecia, ale Kościół nie zapomniał o nim. Kult pierwszego męczennika trwał nieprzerwanie wśród chrześcijan na Wschodzie i na Zachodzie, nikt nie wiedział jednak, gdzie znajduje się jego grób, nie było jego relikwii. Wreszcie wszystko się zmieniło. Skromny kapłan Lucjan z Kaphar Gamala dzięki objawieniu odnalazł 15 grudnia 415 roku szczątki Szczepana w grobowcu, który niegdyś należał do Gamaliela. Przewieziono je do Jerozolimy 26 grudnia tegoż roku. Później relikwie świętego męczennika zostały wysłane do Bragi, ale prawdopodobnie nigdy tam nie dotarły. Zawieziono je najpierw na Majorkę, by ostatecznie znaleźć dla nich miejsce w Afryce.

Spis treści

Wstęp 5

Zemsta Herodiady

(Opowieść o śmierci Jana Chrzciciela) 9

Mąż pełen wiary i Ducha Świętego

(Opowieść o św. Szczepanie) 17

Jakub Sprawiedliwy

(Opowieść o św. Jakubie Mniejszym) 27

Mąż apostolski

(Opowieść o św. Polikarpie) 33

Pierwsi męczennicy rzymscy

(Opowieść o św. Piotrze i św. Pawle) 43

Śmierć Apologety

(Opowieść o męczeństwie św. Justyna i jego towarzyszy) 49

Troje świadków z Pergamonu

(Opowieść o męczeństwie św. Karpusa, Papilusa i Agatoniki) 59

Pod rządami Filozofa na Tronie

(Opowieść o męczennikach z Lyonu) 67

Chrześcijanie przed trybunałem Saturninusa

(Opowieść o męczennikach z Afryki Prokonsularnej) 81

Chrześcijanin przed prokonsulem i przed senatem

(Opowieść o męczeństwie św. Apoloniusza z Aleksandrii) 87

W lochach kartagińskiego więzienia

(Opowieść o męczeństwie św. Perpetui i św. Felicyty) 95

Pogański motłoch urządza pogromy

(Opowieść o męczeństwie chrześcijan w Aleksandrii) 109

Ogrodnik z Pamfilii

(Opowieść o męczeństwie św. Konona) 117

Pod rządami Decjusza

(Opowieść o świadkach ze Smyrny) 125

W obronie jedności Kościoła

(Opowieść o męczeństwie św. Cypriana, biskupa Kartaginy) 137

Biskup i dwaj diakoni z Tarrakony

(Opowieść o męczeństwie św. Fruktuoza i jego towarzyszy) 147

Centurion z Cezarei Palestyńskiej

(Opowieść o męczeństwie św. Marynusa) 153

Holokaust w Lambesie

(Opowieść o męczeństwie św. Mariana i św. Jakuba) 159

Prześladowania za rządów Waleriana

(Opowieść o męczeństwie duchownych w Kartaginie) 167

Z ostatnią posługą

(Opowieść o św. Tarsycjuszu) 177

Męczenników orszak biały

(Opowieść o męczennikach z Utyki) 183

Po Wielkim Prześladowaniu

(Opowieść o dwunastu męczennikach z Cezarei) 189

Chrześcijanin przed komisją poborową

(Opowieść o męczeństwie św. Maksymiliana) 199

Zbuntowany centurion

(Opowieść o męczeństwie św. Marcellusa) 205

W Tesalonikach płoną stosy

(Opowieść o męczeństwie św. Agape, św. Chione i św. Irene) 211 Saturnalia

(Opowieść o męczeństwie św. Dasjusza) 217

Święte księgi

(Opowieść o męczeństwie św. Eupliusza) 223

Biskup z miasta nad Sawą

(Opowieść o męczeństwie św. Ireneusza z Sirmium) 229

Konfiskata Bożych ksiąg

(Opowieść o męczeństwie św. Feliksa z Tibiuki) 237

List biskupa do mieszkańców miasta Thmuis

(Opowieść o męczeństwie św. Fileasza z Thmuis) 243

Nad grobem starego żołnierza

(Opowieść o męczeństwie św. Juliusza Weterana) 253

„Któż jej nie zna?”

(Opowieść o męczeństwie św. Kryspiny) 261

Z kamieniem u szyi

(Opowieść o męczeństwie św. Floriana) 269

Mała wielka Rzymianka

(Opowieść o męczeństwie św. Agnieszki) 277

Pod całunem ze śniegu

(Opowieść o męczeństwie św. Eulalii z Meridy) 285

Pożegnanie

(Opowieść o męczeństwie czterdziestu legionistów) 293

Posłowie (Albert Gorzkowski) 299

POZNAJ HISTORIĘ PIERWSZYCH MĘCZENNIKÓW ZA WIARĘ

To poruszająca opowieść o ludziach, którzy za wierność Chrystusowi zapłacili najwyższą cenę. Stanisław Stabryła przedstawia historie męczenników pierwszych wieków chrześcijaństwa. Łącząc literacką narrację z historyczną rzetelnością, przenosi czytelnika w realia antycznych prześladowań.

W barwnych opowieściach przybliża życie i śmierć takich postaci, jak św. Szczepan, św. Polikarp, św. Agnieszka czy św. Feliks z Tibiuki. W opowiadaniach odnajdziemy zarówno heroiczne świadectwa męstwa, jak i historie ludzkiej słabości oraz triumfu wiary.

Dziś, w świecie pełnym fałszywych autorytetów i moralnych kompromisów, warto sięgnąć po inspirację płynącą z tych świadectw. Historie męczenników przypominają, że prawdziwa odwaga to wierność Prawdzie – bez względu na cenę.

Cena 44,90 zł (5% VAT ) www.esprit.com.pl

ISBN 978-83-68317-34-3 sprawdź audiobooki na espritaudio.pl sprawdź e-book na esprit.com.pl

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.