5 minute read

Q Agroturystyka w gm. Drohiczyn str

nie TylkO mlekO: Pomysł na biznes. Zapraszam do urokliwego, zacisznego miejsca na Podlasiu

Las się żyje

Advertisement

Ze względu na czas wakacyjnych wypadów, urlopów i wycieczek zabieram Was do nietypowej agroturystyki o nazwie Las się żyje, w wiosce Bujaki, gm. Drohiczyn. Towarzystwo lasu sprawia, że można się tu fantastycznie zrelaksować.

Kasia Stępniak i Daniel Sawczuk nie uciekli z dużego miasta i nigdy nie pracowali w korporacji. Chociaż tak często właśnie zaczynają się opisy takich miejsc. Oboje są z Podlasia – tu się urodzili i wychowali. Magia dziecięcych lat sprawiła, że tutaj chcieli zapuścić korzenie, tak jak drzewa w lesie. Kochają te tereny. Szybko się zaprzyjaźniają, ze mną też (uśmiech). – Nigdy nie planowałem wyjeżdżać daleko stąd – mówi Daniel. – Chciałem znaleźć pracę w zawodzie, gdzieś w okolicy.

Udało się, bo pracuje 20 km od Bujak w świetnie rozwijającej się firmie, jako technolog. Opowiada to z uśmiechem na twarzy. Jego plan się bowiem powiódł. Został na Podlasiu. – Tu gdzie jest fajnie – dodaje.

Kasia trochę dłużej szukała czym chce się zająć zawodowo i gdzie. – Skończyłam animację kultury, folklorystykę i etologię – wymienia. – Nikt mi nie powiedział, że po tych kierunkach zupełnie nie zarabia się pieniędzy. Z pierwszej wypłaty nie było mnie stać nawet na przysłowiowe waciki – dodaje żartobliwie.

Pojechała do Warszawy w poszukiwaniu pracy. Zaczęła karierę w turystyce, ale czuła, że duże miasto to nie miejsce dla niej. Betonowe blokowiska ją przytłaczały i tęskniła za lasem i czuła się nie u siebie. – Lubię ludzi, ale uwielbiam też przestrzeń. Tutaj do wsi jest 2,5 km, najbliższego sąsiada mamy 500 m na przełaj przez las, kolejny 1,5 km – opowiada właścicielka agroturystyki. – A najbliższe otoczenie to przyroda, las i mieszkające w nim zwierzęta.

Kasia pochodzi z rolniczej rodziny. Babcia i wujek zajmują się hodowlą krów białogrzbietek. Jej mama natomiast „uciekła” ze wsi. Kasię jednak ciągnęło do natury. Widząc jak wymagająca jest praca rolnika, że opieka nad stadem krów to obowiązki 24/7, postanowiła wraz z narzeczonym zająć się czymś innym. Widziała na pewno, że ma to być w rodzinnych stronach, czyli na Podlasiu.

Są trzecimi właścicielami siedliska. Pierwszym był rolnik, drugim inwestor z Milanówka, który przysposobił miejsce pod turystów. Dom w lesie kupili cztery lata temu. Na początku wynajmowali dwa domy, aby spłacić jak najwięcej zaciągniętego kredytu. Taki plan miał sens. Gdy osiągnęli zamierzony cel, dwójka zakochanych marzycieli postanowiła przenieść się tu na stałe. Sytuacja związana z pandemią i wydarzenia na Ukrainie sprawiły, że właściciele odczuli mniejsze zainteresowanie turystów wyjazdami

|W czasie Świąt, gdy brzuchy Kasi i Daniela trawiły wielkanocne potrawy, wpadli na pomysł leśnego podcastu, który nazwali AudioBug, czyli dźwięki znad rzeki. Można w nim usłyszeć pieśni z ich śpiewnika, opowieści znad rzeki, bajki i legendy Podlasia a także dźwięki natury.

|Z gośćmi leśniczówki, dzielą się tym co cenią sobie najbardziej, czyli kulturą regionu i magią leśnego raju. Przyjezdnym polecają okoliczne atrakcje i udostępniają ulotki o imprezach organizowanych w pobliskich wioskach.

w tym sezonie. Otwarcie granic spowodowało, że ludzie spragnieni wyjazdów zagranicznych, rzucili się na odległe wyprawy. A z drugiej strony wojna i szalejąca inflacja powodują, że ludzie ograniczają wydatki. Jednak krok po kroku, walizka po walizce sprowadzili się tam skąd wołał ich las. Jesienią 2021 r. osiedlili się w środku lasu na stałe. Początki nie były łatwe. Nie obyło się bez rur przegryzionych przez myszy, zalanych podłóg, zawieruch śnieżnych, które odcięły ich od świata na kilka dni, niedziałającego bojlera podczas minus 20 stopni. Ale to wszystko przecież buduje charakter młodych ludzi i zapisuje kolejne karty ich historii. Opowiadają o nich z uśmiechem na twarzy i spoglądając na siebie z ogromnym wsparciem.

Poznali się na warsztatach śpiewu białego. Oboje bowiem działają w studiu folkloru podlaskich Białorusinów Żemerwa z Bielska Podlaskiego. Połączył ich śpiew i zamiłowanie do kultury tradycyjnej. Zespół zajmuje się autentycznym odtwarzaniem obrządków i pieśni z regionu Podlasia i Polesia (obejmującym tereny:Białorusi, Ukrainy i Polski). Pieśni śpiewane są głównie w języku podlaszo-ruskim. Nie używają oni mikrofonów ani elektroniki. Po prostu wychodzą na ulice wsi, o których zebrali informacje, tańczą, śpiewają i cieszą się gdy w oku starszych mieszkańców pojawia się łezka wzruszenia i radości. Pasją Kasi jest również rekonstruowanie odzieży historycznej. Obecnie jest w trakcie robienia tradycyjnego stroju żniwnego na podstawie oryginału z muzeum z Drohiczyna. A Daniel zrobił do niego guziki z muszki znalezionych w Bugu, tak jak były robione za dawnych czasów. Strój prezentowany był na zażynkach, 20 lipca w Studziwodach, gm. Bielsk Podlaski. Zażynki to słowiański, ludowy obyczaj związany z początkiem żniw.

Ich założenie było takie by goście mogli poprzebywać z naturą i się wyciszyć. Dlatego też telewizor nie znajduje się w całorocznej leśniczówce z 1930r., a internet jest tylko na życzenie. Informują gości co można aktualnie zebrać w lesie: jagody, grzyby itp. Przedstawiają im aktualną ofertę imprez popularyzujących kulturę ludową, odbywających się w podczas ich pobytów. Domek wyposażony jest w gry planszowe. Ognisko lub kociołek do gotowania jest do dyspozycji wynajmujących. Jak opowiada Daniel, ludzie często przyjeżdżają z „wielkimi” planami. Myślą, że leśniczówka będzie ich bazą wypadową. Jednak gdy już tu się znajdą, oczarowuje ich spokój i duch tego miejsca. Kładą się na trawie, spacerują po lesie i wdychają tutejsze powietrze. Często zmieniają plany i zostają, by choć na chwile stać się częścią otaczającego klimatu. – O dobrej energii lasu i spokoju, który tu panuje świadczy obecność dużej ilości zwierząt. – dodaje Kasia. – Można tu spotkać jelonki, klępy, sarny, dziki, mnóstwo zająców, wiewiórki i rzadkie gatunki ptaków. W stodole raz zamieszkał puchacz.

Zbierają dla gości wszystko czym żyją, by dzielić się całym ich dobrodziejstwem. Kasia jest członkinią Wschodu Kobiet – grupy dziewczyn, która organizuje warsztaty dla rodzin, par, matek z dziećmi lub biznesów. Podczas spotkań dzielą się one swoimi pasjami i wiedzą. Kasia np. zajmuje się lasoterapią, techniką wywodzącą się z Japonii, przypomina ona i naucza o terapeutycznej mocy spacerów po lesie. Inna kobieta prowadzi gimnastykę słowiańską a jeszcze inna rytuały księżycowe.

Kasia i Daniel stworzyli nietypowe miejsce, gdzie człowiek przypomina sobie, że jest częścią natury i gdzie natura zaprasza do obcowania z nią. Życzymy im powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celu; a po drodze, korzystania z chwil, które są często ważniejsze, iż cel sam w sobie.

|Raczej starają się zachęcać gości do pobytu na zewnątrz, ale na brzydką pogodę mają przygotowaną | biblioteczkę z ciekawymi pozycjami. – Często jest tak, że gościom tak spodoba się książka, że pytają czy mogą ją ze sobą zabrać. W zamian odsyłają jedną ze swojej domowej biblioteki – opowiada zasady działania ich leśnego bookcrossingu pani Kasia.

|Daniel pochodzi z gm. Mielnik. Jego dom rodzinny znajduje się pod samą białoruską granicą. Kasia urodziła się w Białej Podlaskiej. Za pracą uciekła na chwilę do Warszawy, ale wróciła w rodzinne strony.

Fot. Agnieszka Tokajuk

This article is from: