3 minute read
Pokolenie na tabletach
Paulina Kuś
O tym, dlaczego nie warto iść łatwiejszą drogą
Advertisement
Małe dzieci są mistrzami „kombinowania” – w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nie bacząc na okoliczności, uparcie dążą do celu. Motywacja jest motorem ich działania. Dzięki deprywacji niemowlęta podnoszą głowę, przewracają się na brzuch i stawiają pierwsze kroki. Dlaczego więc, jako dorośli, niektórzy/niektóre z nas nie podejmują wyzwań?
Nie generalizuję, ale…
Wielokrotnie na tle klasy obserwujemy osoby mające trudności z czytaniem, pisaniem, liczeniem, pamięcią, uwagą, socjalizacją etc. Niekiedy osobiście w dobrej wierze wypełniamy kwestionariusz i kierujemy ucznia na badanie do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Po pewnym czasie, i kilku indywidualnych sesjach w poradnianych gabinetach, do placówki dociera mniej lub bardziej trafna diagnoza. Pełni nadziei na rozwiązanie problemów dydaktyczno-wychowawczych bierzemy pismo do ręki i odczytujemy listę zaleceń dotyczących oceniania, miejsca zajmowanego w klasie (bywa, że 7 uczniów z jednego oddziału powinno siedzieć w pierwszej ławce pod oknem), dostosowywania sprawdzianów, rozwijania zainteresowań czy przydzielenia zajęć dodatkowych. Szczęśliwie coraz częściej w opiniach pojawiają się zalecenia do pracy w domu. Mało kto jest jednak w stanie wyegzekwować przestrzeganie kontraktu przez rodziców, gdyż zazwyczaj są zapracowani, zabiegani i mają wiele wymówek, by z pociechą w domu nie pracować. Owszem, znajdą korepetytora/ów, zajęcia pozalekcyjne, ale zabraknie cierpliwości, wytrwałości, konsekwencji, refleksji i bliskości. Kontrola rodzicielska działa imponująco skutecznie, jeśli dotyczy nauczycieli. Pedagodzy natomiast mają do dyspozycji
62 OPINIE, REFLEKSJE, DOŚWIADCZENIA REFLEKSJE 3/2022
swój nadwątlony w obecnych czasach autorytet, wiedzę, potrzebę komunikacji i nadzieję na punkt zwrotny. Niejednokrotnie trudności dziecka nie wynikają z indywidualnych uwarunkowań, lecz mają swoje źródło w domu rodzinnym. Gros „trudnych zachowań” to kwestia niewłaściwego modelowania. Tempo życia rośnie nieustannie, odwrotnie proporcjonalnie do czasu poświęcanego na codzienną rozmowę z dzieckiem. Znana jest postawa: płacę – wymagam, karmię i pracuję – nie edukuję, bo od tego jest szkoła.
Dajmy sobie czas
Trzydzieści lat temu wiercenie się dziecka w ławce było czymś naturalnym. Dorośli wyczekiwali momentu dojrzewania układu nerwowego, by energiczny młody człowiek osiągnął gotowość siedzenia w jednym miejscu. Według mnie wciąż aktualne słowa klucze to: oczekiwanie i obserwacja. Na dzieci i młodzież powinniśmy patrzeć pod kątem ich predyspozycji i zainteresowań. Teoretycznie każdy mógłby się stać szczęśliwym specjalistą w swojej dziedzinie, gdyby tylko miał ku temu sposobność.
Proponując diagnozę w poradni, musimy mieć świadomość, że będzie zaleczaniem skutków. Nie dotrzemy w ten sposób do właściwej etiologii, a będziemy jedynie łagodzić objawy tego, co niegdyś można było wypracować ćwiczeniami i sposobem. Czy jeśli dziecko ma dysleksję, to lepiej zachęcić je do czytania, by mogło zachwycić się książką w przyszłości, czy raczej kupić mu audiobook? Nie umie wykonać przewrotu, więc potrenować w domu czy wypisać z WF-u? Nie może się skoncentrować, więc zastosować relaksację i spacery po lesie, czy pójść do lekarza po psychotropy i dać tablet, bo wtedy będzie spokojnie siedziało? Rodzice zbyt szybko kapitulują, zasłaniając się diagnozą. Zapominają, że jest ona tylko punktem wyjścia do maratonu, w którym powinniśmy dziecku towarzyszyć.
Dobrymi chęciami…
Naszym zadaniem jest uświadomić rodzicom, że usprawiedliwianie i wyręczanie dzieci (bo tak szybciej) w rezultacie będzie potęgowało ich bezradność. Że w przyszłości nie wezmą za siebie odpowiedzialności, nie będą się starały pokonać swoich ograniczeń, nie będą szukać, tylko wyciągną rękę po gotowe rozwiązania. Usprawiedliwią własne lenistwo, nieumiejętność odnalezienia się na rynku pracy oraz brak życia towarzyskiego swoimi deficytami. Czy wtedy też zasłonią się „opinią”? Przygotujmy się na to, że będą oczekiwać spełniania zachcianek i pomocy w organizacji dorosłości, ponieważ w dzieciństwie odebrano im możliwość poczucia smaku goryczy porażki, doświadczenia stresu oraz nabycia umiejętności tworzenia alternatywnych dróg osiągania celu.
Człowiek jako istota wygodna
Szukanie optymalnych rozwiązań leży w naturze ludzkiej. Gdybyśmy nie dążyli do poprawy jakości życia, koło nadal byłoby kwadratowe. W sytuacji wyboru, o ile nie pociąga to za sobą przykrych konsekwencji, pójdziemy drogą na skróty. Jeśli brak wyzwań wejdzie nam w nawyk, czeka nas mierność i wegetacja.
Myślę, że musimy być nowocześnie elastyczni, by zachęcić młode pokolenie do zdobywania wiedzy, ale też i „rozciągać się z głową”. Wydawnictwa zawsze miały w swojej ofercie pełnowartościowe tytuły, ale również streszczenia lektur… Warto zastanowić się nad tym, czy edukacja ma być efektywna, czy jedynie podawać wiedzę w pigułce. Nie przełknęłabym tego.
Paulina Kuś
Pedagog specjalny i logopeda w Szkole Podstawowej nr 4 z Oddziałami Integracyjnymi im. kpt. ż. w. Mamerta Stankiewicza w Świnoujściu.