Echo Rzeszowa

Page 1

rok

2012

w

r ze szow ie s. 8-9

Nr 01 (205) lRok XVII styczeń 2013 r. lISSN 1426 0190 Indeks 334 766 lwww.echo.erzeszow.pl Cena 2 zł, VAT 5% Miesięcznik Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa

Fot. T. Poźniak

Jak rozdysponowano pieniądze?

Zdaniem prezydenta miasta, Tadeusza Ferenca, jest to budżet, który zapewnia sprawne funkcjonowanie miasta we wszystkich dziedzinach życia publicznego. Ponad miliard złotych w budżecie Rzeszowa na 2013 r. Na inwestycje przeznaczonych zostanie ponad 360 mln zł, co stanowi 32,7 proc. wszystkich wydatków ogółem. Deficyt wyniesie ponad 87 mln zł i zostanie sfinansowany z obligacji, kredytów oraz nadwyżki budżetowej. Na koniec 2013 r. planowany poziom długu wyniesie ponad 497 mln zł. Stanowi to 48,5 proc. dochodów ogółem. Ustawowa granica dopuszcza wysokość długu do 60 proc. dochodów - dodał prezydent Rzeszowa. Wśród najważniejszych inwestycji, jakie będą realizowane w przyszłym roku, dominują zadania drogowe, które są realizowane w ramach współfinansowanego ze środków unijnych programu transportowego. Dodaję również niektóre interesujące ogół mieszkańców pozycje budżetowe. Budowa drogi ekspresowej od S19 do A4 za 13 062 605 zł. Budowa drogi od Załęskiej do Lubelskiej wraz z budową mostu nad Rzeką Wisłok - 200 000 zł, przebudowa ulicy Rejtana - 29 996 505 zł, rozbudowa ulicy Lubelskiej 16 205 200 zł, rozbudowa węzła drogowego al. Wyzwolenia i ul. Warszawska - 220 000 zł, połączenie ul. Rejtana z ul Szopena – przebudowa mostu Naruszewicza 200 000 000 zł. Platforma teleinformatyczna systemu ITS pochłonie 12 529 640 zł, budowa budynku komunalnego 300 000 zł, cmentarze - pola urnowe - 700 000 zł, budowa hali sportowej przy Szkole Mistrzostwa Sportowego - 500 000 zł, budowa hali sportowej w Budziwoju - 1 380 629 zł, gospodarka wodnościekowa i ochrona wód - 14 287 012 zł, budowa fontanny multimedialnej - 3 400 000, budowa targowiska przy ul. Lwowskiej - 60 000 zł, przebudowa basenów ROSiR - 4 000 000 zł. Utrzymanie bezdomnych - noclegownia św. Brata

Alberta 736 000 zł, posiłki dla najuboższych w kuchnii św. Alberta 734 000 zł. Przedmiotem zainteresowania mediów był na tle planu inwestycji poziom zadłużenia. Warto porównać budżet Rzeszowa z innymi miastami. Analizując uchwały budżetowe, żadne miasto nie przekroczyło granicy 60 proc., a najbliżej jej są Kraków i Wrocław ze wskaźnikami blisko 59 procent. Bydgoszcz zmierza do niebezpiecznej krawędzi, jaką jest granica 60 proc., a jej dług w przyszłym roku wzrośnie do miliarda złotych. Zadłużenie w ostatnich trzech latach wzrosło o 300 mln zł. Poziom zadłużenia Rzeszowa nawet nie zbliża się do granicy niebezpiecznej. Tymczasem każdy wie, że wzrost deficytu to wzrost inwestycji w Rzeszowie. Od 10 lat opozycja stosuje taktykę niedopuszczania do rozwoju miasta i inwestycji, aby wykazać, że Tadeusz Ferenc żle rządzi. Zawsze uważałem, że zadłużenie Rzeszowa jest za małe. Radni po krótkiej dyskusji przyjęli budżet na 2013 rok. Sądzę, że przewodniczący klubu SLD, radny Wiesław Buż, w imieniu większości wyraził opinię, z którą należy się zgodzić: - Dochody bieżące będą w kwocie wyższej do roku 2012 o 49 502 257 zł, zaś wydatki miasta osiągną poziom w wysokości 1 114 099 244 zł i jest to tendencja wzrostowa wprost proporcjonalna do dochodów i dotyczy to zarówno wydatków bieżących jak i wydatków majątkowych. Planowany deficyt na koniec 2013 roku wyniesie 99 150 262 zł i jest niższy od deficytu w roku 2012 o 20 166 834 zł. Zachowane zostały właściwe proporcje, zarówno po stronie przychodów jak i rozchodów. Zatem wniesiony przez prezydenta projekt budżetu miasta Rzeszowa według działów klasyfikacji budżetowej jest prawidłowy i zaspokaja wszystkie potrzeby miasta i

jego mieszkańców w sposób nie budzący zastrzeżeń, co do bezpiecznego funkcjonowania naszego miasta. Zdzisław Daraż

Wszystkim naszym czytelnikom, przyjaciołom i ich najbliższym najlepsze życzenia, aby dużym łukiem omijały ich w Nowym Roku wszelakie: zawodowe, zdrowotne, ekonomiczne, a nawet towarzyskie kryzysy, życzy zespół redakcyjny


2

Nawet pobieżna obserwacja informacji statystycznych wskazuje, że te województwa, które mają więcej ludności w miastach, są zasobniejsze i szybko się rozwijają. Niestety, woj. podkarpackie ma tylko 50 miast. Jeszcze nie tak dawno Rzeszów należał do grupy najmniejszych miast wojewódzkich i nie nadawał tempa rozwojowi regionu. Niewiele jest w Polsce miast wojewódzk ich, które graniczą z dwoma Zdzisław DARAŻ państwami. Pamiętajmy, że na południowym wschodzie Polacy zostali wypędzeni ze Lwowa. Dlatego Rzeszów na pograniczu południowo-wschodnim musi pod względem kulturalnym, gospodarczym wypełnić w Polsce rolę Lwowa. Władze miasta Rzeszowa czynią wszystko, aby Rzeszów służył regionowi. Do Rzeszowa młodzież przyjeżdża, aby studiować na rzeszowskich uczelniach, Rzeszów jest ważnym dla regionu węzłem komunikacyjnym dla 6 kierunków oraz dużym portem lotniczym w tej części Polski. W Rzeszowie zlokalizowane zostały ważne zakłady przemysłu lotniczego oraz największy w Europie ośrodek programistyczny Asseco Poland. Nasze miasto

INTERESUJĄCE

KOMENTARZE

silny rzeszów to rozwój podkarpacia przekształciło się w największy ośrodek handlowy regionu. Tu zlokalizowana jest największa liczba szpitali specjalistycznych, w których dokonuje się zabiegi na najwyższym światowym poziomie. Oczywiście, jest także ważnym ośrodkiem kultury. Te elementy niewątpliwie rozstrzygają o roli Rzeszowa w regionie. Rzeszów byłby znacznie większym, gdyby nie bezmyślna wyprzedaż rzeszowskich zakładów pracy (RESPAN, CONRES, POLSREBRO, OPTORES, FIRMY BUDOWLANE). A wszystko pod głupawym argumentem, że to są firmy „Komuny”. Zabrakło nam w Rzeszowie patriotyzmu ekonomicznego. Wykorzystajmy chociaż w mini skali patriotyzm ekonomiczny uprawiany przez USA, Niemcy, Francję czy Izrael. Patriotyzm ekonomiczny, czyli postawa, która zbudowała bogactwo krajów europy zachodniej. Patriotyzm ekonomiczny jest realizowany między innymi poprzez pokazywanie jak mój prywatny interes i dobrobyt jest powiązany z dobrobytem i interesem mojego państwa, społeczeństwa, narodu. To takie oczywiste, a dla niektórych tak trudne… Nie chodzi więc już o to, żeby kupować produkty i usługi wyprodukowane w Polsce. Chodzi o to, żeby były wyprodukowane w Polsce i przez polskie firmy, wtedy jak najwięcej pieniędzy wpływa do naszego wspólnego krwiobiegu. Otóż nie wszyscy wiemy, że wiele polskich browarów o wiekowej tradycji i wiele piwnych marek jest obecnie w rękach zagranicznych właścicieli, co owocuje między innymi tym, że zysk ze sprzedaży tych piw w dużej części nie pozostaje w Polsce. Nasz zakup służy więc innym gospodarkom, innym społeczeństwom. Jeżeli potem dziwimy się, dlaczego mamy kiepskie drogi, kiepską kolej czy kiepską służbę zdrowia, pomyślmy o tym, że wybierając niepolski produkt, sami się do tego po części przyczyniamy. Jest to tym bardziej potrzebne, ponieważ panoszy się „patriotyzm krowiego ogona”. Mieszkanka Rzeszowa przez 12 lat uniemożliwiała budowę ulicy Przemysłowej. Obecnie grupa patriotów „krowiego ogona„ nie chce dopuścić do połączenia ulic Warszawskiej i Lubelskiej z lotniskiem, lub do poszerzenia granic miasta. Czyżby rzeszowianie nie lubili polskich firm i swojego biznesu? W 12 największych miastach powstaje ponad 40 proc. PKB Polski, a jeśli doliczyć sąsiadujące mniejsze miasta, liczba ta urośnie do prawie 70 proc. PKB. Prezydenci i burmistrzowie dają pracę ponad 250 tysiącom osób. W przyszłym roku zainwestują ponad 10 mld zł. To oni rządzą Polską. Prezydenci kontrolują spółki komunalne, dają pracę i decydują o inwestycjach. W samorządach pracuje około 250 tys. osób. To znacznie więcej niż cała administracja rządowa, licząca 180 tys. urzędników. Miasta wojewódzkie są też właścicielami około 280 spółek. I na tym polu trwa największa rywalizacja o rozwój regionów. Kto nie sprzyja rozwojowi Rzeszowa, jest tym samym przeciwko rozwojowi Polski i Podkarpacia. Zdzisław Daraż

Członkowi założycielowi Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa, wieloletniemu wiceprezesowi, niespożytemu w życzliwości nam przyjacielowi,

Józefowi Kwiatkowi

szczerze współczujemy nieodwracalnej straty żony.

,

ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

Zarząd Towarzystwa i redakcja

Kongres Przestrzeni Miejskiej

Od prawej: Leszek Humięcki, Władysław Hennig, Maciej Łoboz. Fot. Józef Gajda. Wychodząc naprzeciw problemom przestrzennym i urbanistycznym dynamicznie rozwijającego się miasta, jakim jest Rzeszów, władze miasta podjęły starania o organizację Pierwszego Kongresu Planowania i Projektowania Przestrzeni Miejskiej. Rzeszów jest miastem ludzi młodych, aktywnych i otwartych na nowości, również w dziedzinie architektury. Według najnowszego opracowania Eurostatu miasto Rzeszów poszczycić się może największą liczbą studentów w stosunku do mieszkańców miasta w całej Unii Europejskiej – 353 na 1000 mieszkańców. Realizując zawartą w „Strategii marki Rzeszów oraz programie promocji miasta Rzeszowa na lata 2009-2013” ideę, w myśl której miasto Rzeszów powinno stać się swoistym „Laboratorium architektonicznym”, miastem, które będzie inspiracją dla wszystkich zainteresowanych oryginalnymi pomysłami na aranżację przestrzeni miejskiej. Kongres był próbą odpowiedzi na szereg pytań nurtujących architektów, urbanistów jak również mieszkańców miast: w jakim kierunku rozwijać powinny się współczesne aglomeracje, jak i czy miasta powinny dążyć do poszerzania granic czy może zagęszczania zabudowy, w jaki sposób rewitalizować i aranżować na nowo przestrzeń miejską? Podczas obrad Kongresu swoje prelekcje na temat problematyki zagospodarowania przestrzeni miejskiej wygłosili między innymi: Romuald Loegler, Marek Budzyński, Jerzy Szczepanik-Dzikowski, Krzysztof Mycielski, Jerzy Grochulski, Ryszard Jurkowski, Leszek Humięcki, którego referat był najlepszy, Władysław Hennig i Maciej Łoboz. Kongres zaszczyci swą obecnością Olgierd Dziekoński - sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego i Budownictwa oraz Ministerstwie Infrastruktury.

rowych, 12 hal produkcyjnych i usługowych oraz salę konferencyjną na 200 osób. Część pomieszczeń zajęły już firmy branży lotniczej oraz informatycznej. Przedsiębiorcom, którzy rozwijać będą tu swoją działalność, stworzono preferencyjne warunki wynajmu powierzchni oraz zapewniono – w razie potrzeby – pomoc w prowadzeniu firmy przez specjalistów z Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Inkubator ma ponad 5,3 tys. m kw. powierzchni, a jego budowa kosztowała około 20 mln zł. 80 proc. kosztów zostało pokrytych z unijnego Programu Rozwoju Polski Wschodniej.

ZAMKOWE APARTAMENTY

Centrum Rzeszowa przybiera coraz nowocześniejszy wygląd. Niebawem przy alei Kopisty, tuż za mostem Zamkowym, wyrośnie kompleks apartamentowców. Do jego budowy przygotowuje się firma Hartbex. Mają tu powstać trzy segmenty o zróżnicowanej wysokości, w których znajdą się mieszkania o powierzchni do 95 m kw. Każde mieszkanie będzie mieć balkon, zaś lokatorzy dwupoziomowych apartamentów, ulokowanych na najwyższych kondygnacjach, dysponować będą dużymi tarasami. Na dziedzińcu będzie patio i plac zabaw dla dzieci. W podziemiach zaś parkingi, do których można będzie zjeżdżać cichobieżnymi windami. Przewidziano też budowę pasażu handlowo-usługowego. Apartamenty mają być gotowe do zasiedlenia pod koniec 2014 roku.

NOWE AUTOBUSY

TECHNOLOGICZNY INKUBATOR

Nowy autobus na rzeszowskiej ulicy. Fot. Józef Gajda.

W Podkarpackim Parku Naukowo-Technologicznym w Jasionce przekazany został do użytku nowy, okazały obiekt. Jest to inkubator technologiczny, w którym ulokowały się małe i średnie firmy rozwijające nowatorskie technologie. Mają one do swej dyspozycji w sumie 57 pomieszczeń biu-

Na ulicach Rzeszowa pokazały się pierwsze, nowe autobusy komunikacji miejskiej, zakupione za pieniądze z Unii Europewjskiej, przyznane naszemu miastu na realizację programu transportowego. W sumie za około 80 mln zł zakupionych zostało 80 nowych autobusów; 60 mercedesów napędzanych olejem napędowym lub gazem ziemnym oraz 20 krótszych autosanów. Pierwsze partie nowych autobusów dotarły pod koniec ubiegłego roku do bazy MPK i po przejściu odbioru technicznego wyruszyły już na trasy. Nowością w nich jest to, że pasażerowie sami otwierają sobie drzwi, a nie jak do tej pory robił to kierowca. Wystarczy nacisnąć przycisk umieszczony wewnątrz jak i na zewnątrz pojazdu. Nowe autobusy są pomalowane na kolor pomarańczowo srebrny i mają niebieską tapicerkę z herbem Rzeszowa. Kazimierz L esiecki

pożegnianie generała

16 listopada br na rzeszowskim rynku uroczyście pożegnano dowódcę 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, gen. bryg. Stanisława Olszańskiego, który przeszedł na wyższe stanowisko służbowe. Nowym dowódcą podhalańczyków został mianowany płk. dypl. Wojciech Kucharski. W uroczystości uczestniczył m.in. dowódca wojsk lądowych, gen. broni Zbigniew Głowienka. Tekst i fot Józef Gajda ,

Z lewej gen. Stanisław Olszański, w tle za sztandarem płk dypl. Wojciech Kucharski.


ECHO RZE­SZO­WA

Miasto

MIEJSKIE DECYZJE

o nowe, piękne bulwary

Park Kultur y i Wy poczy nku ulokowany w terenie zalewowym między mostem Lwowskim a mostem Karpackim jest największym rzeszowskim parkiem. Stanowi również naturalne zabezpieczenie dla miasta w razie powodzi. Główne założenie architektoniczne parku zostało stworzone w latach 70. XX wieku w czasie, gdy w okolicy na lewym brzegu rzeki powstawały duże osiedla mieszkaniowe wzdłuż ulic Hetmańskiej i Dąbrowskiego. Został on zbudowany w czynie społecznym mieszkańców jako park 25 lecia PRL. W parku zlokalizowana jest mała estrada koncertowa, na której organizowane są latem imprezy plenerowe. Od południa łączy się z rezerwatem przyrody „Lisia Góra”. Dzisiejsze bulwary nad Wisłokiem porastały kiedyś chwasty, rosło zboże i trawy, na których pasły się krowy. W miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się kładka łącząca dwa brzegi Wisłoka kursował specyficzny prom, krypa, bo tak nazywamy płaskodenną łódkę. Obsługiwał ją Stanisław Nitka, który był charakterystycznym elementem rzeszowskiego Podwisłocza lat 60. i 70. Bez względu na niepogodę trwał na swoim stanowisku niemalże do ostatnich dni. Nadszedł czas dalszej budowy

parku. Jest to piękny przykład jak nie należy burzyć tego, co, jak głoszą prymitywni heroldzi prawicy, zostało zbudowane w tak zwanej komunie, lecz słuszne koncepcje tamtego okresu rozwijać. Okazją na nowe spojrzenie na ten problem stały się organizowane w Rzeszowie kongresy architektów. Po pierwszym Kongresie Planowania i Projektowania Przestrzeni Miejskiej zostało też coś dla Rzeszowa. W ramach kongresu ogłoszono bowiem konkurs na nową koncepcję dla Parku Kultury i Wypoczynku w Rzeszowie, czyli rzeszowskich bulwarów. Zadaniem uczestników było stworzenie koncepcji zagospodarowania ponad 13-hektarowego terenu z uwzględnieniem potrzeb, zarówno najmłodszych mieszkańców miasta (bajkowy skwer), jak i młodzieży (sporty ekstremalne) oraz osób starszych (tereny spacerowe, kino plenerowe itp.). Architekci zgłosili 15 koncepcji zmian wyglądu bulwarów. Dla autorów najwyżej ocenionych prac konkursowych przygotowane zostały nagrody finansowe: 20 tys. zł (I miejsce), 7 tys. zł (II miejsce) i 3 tys. zł (III miejsce). Konkurs został rozstrzygnięty. Za 2 lata zobaczymy na bulwarach jego efekty Zdzisław Daraż

miejski szlak nauki i techniki „edustrada” Koło Newtona

Mamy nowy pomysł Pawła Pasterza, znanego hobbysty, pasjonata i multikolekcjonera wielu pamiątek związanych z radio-tele-elektro-techniką. Z w ykształcenia jest plastykiem, z zawodu fotografikiem. Jest współorganizatorem wystaw w Rzeszowskim Muzeum Etnograficznym: „Magiczny Świat Bakelitu” i „Zabawki z Duszą”. Jest gospodarzem popularnego programu „Radiolatorium”, emitowanego w każdą sobotę w Radiu Rzeszów. Wspólnie z Sabiną Kleczyńską i Tomaszem Michalskim eksperymentują, robią doświadczenia, objaśniają często trudne Siła nośna zagadnienia z zakresu wielu d z i e d z i n nau k i: f i z yk i, ast ronomii, chemii, matematyki i techniki. Wiele zagadnień przenoszą bezpośrednio ze spot ka ń z uczniami rzeszowskich szkół. Ostatnio odwiedzili uczniów z podstawowych jedynki i dziewiętnastki

oraz z Gimnazjum nr 9. Obecnie rozpoczęli pokazy swoich urządzeń w witrynach sklepów przy głównym deptaku Rzeszowa, ulicy 3 Maja. Chcą, aby był to miejski szlak nauki i techniki „EduStrada”. Jako pierwsze w witrynach placówek pokazywane są urządzenia ilustrujące znane zjawiska. Jest to m.in. koło Newtona, za pomocą którego można zobaczyć, że tzw. światło białe w rzeczywistości składa się z kolorów tęczy. Demonstrowany jest także model strumienia aerodynamicznego, wyjaśniający na jakiej zasadzie latają samoloty. Urządzenia te wykonane są tradycyjnymi, rzemieślniczymi metodami montażu i obróbki wykończeniowej. Co prawda, przechodnie nie mogą ich bezpośrednio dotknąć, ale żeby je uruchomić, wystarczy zbliżyć dłoń do specjalnego czujnika umieszczonego na szybie i urządzenie wprowadzane jest w ruch. Twórcy tego pomysłu mają na liście przygotowane już 15 modeli do pokazania na witrynowym szlaku rzeszowskich deptaków. Paweł Pasterz mówi, że celem ich projektu jest uatrakcyjnienie monotonii nieciekawych często wystaw sklepów, gdzie brakuje tradycyjnych i interesujących ekspozycji. Twierdzi, że ich pokazy mają też konkretny wymiar edukacyjny, bo ich eksponaty popularnonaukowe w świetny sposób odnajdują się w przestrzeni miejskiej. Stanisław Rusznica

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

3

Co tam panie w radzie

nihil novi

Grudniowa sesja miała być ukoronowaniem trzymiesięcznego mozołu prezydenta, Tadeusza Ferenca, przewodniczącego rady, Andrzeja Deca, komisji radzieckich, urzędników magistrackich i wszystkich pozostałych mocy miejskich i obywatelskich w kwestii wieloletniej prognozy ekonomicznej i budżetu miasta na 2013 rok. Gwoli ścisłości, w bardzo otwartej konwencji ze względu na wielce nieprzewidywalną dynamikę unijnych i krajowych zdarzeń ekonomicznych. To dla każdego, racjonalnego gospodarza jest swoistym dyskonfortem, po części jakby stąpaniem po niestabilnym gruncie. Trudno iść do wróżki po diagnozę. Po kilku miesiącach naciągania budżetowej kołdry miejskiej udało się jej nie rozerwać, albo, jak kto woli, rozedrzeć. Ale łatwo 18 grudnia nie było, ponieważ w radzie nie ma życzliwej miastu kompatybilności, a jest partyjny partykularyzm. Chociaż, gwoli ścisłości, nie do końca, ponieważ pojawiają się także reakcje racjonalne. Nie dotyczy to jednak mojego przyjaciela od lat, Antoniego Kopaczewskiego. Nawet mówi często do rzeczy, ewidentnie wie o co chodzi, a głosuje jak Macierewicz, albo były wojewoda Kazimierz Ferenc, że o wicepremierze Waldemarze Pawlaku nie wspomnę. Po wielekroć przemłócone propozycje i warianty nie powinny wymagać już szerszej prezentacji. Jednak prezydent Ferenc próbował emocjonalnie zachęcić opozycję do wsparcia wypracowanej w trudzie wizji rozwoju Rzeszowa. Regionalna Izba Obrachunkowa, czyli taka służba bezpieczeństwa skarbu państwa, projektem prognozy i budżetu była usatysfakcjonowana, podobnie jak i wszystkie komisje rady, łącznie z finansowo-budżetową, kierowaną przez Stanisława Ząbka. Myślałem, że wystąpienia przedstawicieli klubów będą zwykłą formalnością. Do pewnego momentu tak istotnie było. Wiesław Buż i Czesław Chlebek wsparli projekt ukazując jego ,

walory i obiektywne słabości. Szeryfówna PO, radna Kaźmierczak, zaimponowała mi tym razem wizjonerskim uporem. Podziwiam, życzę sukcesów, była na tak! Wówczas na sesyjną ambonę z pełnym dostojeństwem wstąpił wybitny architekt z Radomia, mimo kamer nieupudrowany. Z całości jego wystąpienia wynikało, że on tak kocha miasto, jak drzewiej towarzyski Rzeszów Grubą Kaśkę. Jeśli wybitny architekt nie wie kim była Gruba Kaśka, może zasięgnąć informacji u tak znamienitych żródeł, jak: Dolek Jakubowicz, Julek Woźniak, Marek Czarnota, Boguś Kotula, albo u mnie osobiście. Znałem ją, a oni też. Gdyby znamienity radny ją poznał, nie śmiem nawet wyobrażać sobie ciągu dalszego. Taż to były pełne ręce roboty! Myślałem, że to był już koniec sesyjnej prawej i sprawiedliwej myśli radzieckiej w kwestii budżetu. Ale spostrzegłem, iż w wielkim napięciu intelektualnym spłodził całe dwie kartki mądrości sam komisarz prawy i sprawiedliy, Jerzy Cypryś. Byłem przekonany, że wymyślił budżetowy proch. Nic podobnego! Wystąpił i z tych dwu kartek mądrości wyszło mu dziesięć kartek mówionych głupot. miejskich. Nie było ponoć żadnych wybudowanych i adaptowanych bloków socjalnych, a prezydent nie chciał zrealizować jego idei budowy świetlanej drogi na Berdyczów. Szef klubu prawego bardzo chce, ale nie za bardzo wie o czym mówi. Wybitny architekt z Radomia zaś wie na ogół o czym mówi, ale interpretuje tę wiedzę jakoś pod prąd. Może komisarz pobierze u niego parę lekcji. Odnoszę nieodparte wrażenie, że przy projekcie uchwały budżetowej niektórzy radni nadrabiali sobie ględzeniem w czasie sesji ograniczone możliwości wygadania się w szkole, w domu, bądź w mało tolerancyjnym towarzystwie. Wychodzi mi na to, że nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, co w mieście dzieje się. Jeśli niewiedza jest błogosławieństwem (czyja to mądrość?), to owi radnicy

muszą być szczęśliwi. Wybitny architekt z Radomia przemawia często. Uprawia demagogię po swojemu, ale, muszę przyznać, wie o czym mówi w sprawach budżetowych i urbanistycznych. Gdy wpakuje się w oświatę lub kulturę, to lepiej tego nie komentować. Natomiast komisarz ludowy nie wie, o czym mówi w każdej sprawie. Tak, jak moja teściowa. Dlatego mógł sobie bezkarnie dworować z niego radny Czesław Chlebek, który z ambony sesyjnej stwierdził, że jest głupszy od zdecydowanie mądrzejszej Regionalnej Izby Obrachunkowej w Rzeszowie, która ten budżet potraktowała sensownie. I dlatego on tej izbie wierzy. Wielkiej batalii w kwestii przyłączenia do Rzeszowa Gminy Trzebownisko, bądź jakiejś kompilacji sołectw, nie było. Tradycyjne pyszczenie – owszem! Do całego dobrodziejstwa dołączono nawet Malawę. Cały czas od dziesięciu lat trwa spór o przyłączenia. Przeciwników odsyłam do internetowych publikacji w sprawach idei miast metropolitalnych. Od tej sesji mamy nowego szefa klubu radnych SLD. Został nim Wiesław Buż. Na ostatnią sesję minionego roku radni skrzyk nęli się 28 grudnia. Miała ona zdecydowanie kurtuazyjny i okolicznościowy charakter. Była swoistym hołdem pożegnalnym dla biskupa Kazimierza Górnego, ordynariusza diecezji rzeszowskiej, odchodzącego w stan spoczynku. Opłatkową sesję zdominowały życzenia i wspólne kolędowanie. Gdyby przynajmniej 10 procent tych życzeń było szczerych, wszyscy by w nowym roku taplali się wyłącznie w nieustającej szczęśliwości. Zaś w kolędowaniu jednak powyłaziły partyjne odrębności, uniemożliwiające pożądaną harmonię wokalną sesyjnych chórzystów, śpiewających w bardzo zróżnicowanych tonacjach. Bóg się rodzi, moc truchleje... Nihil novi! Roman Małek

jan szczypek

W Rzeszowie, jak mówi, mieszka od zawsze. Urodził się 5 grudnia 1939 roku. Ma trójkę dorosłych dzieci, córki Anitę i Iwonę oraz syna Rafała. Jest też trójka wnuków: Ariana, Parysa i Patryk. Z żoną Jadwigą są z nich bardzo dumni. Córka Iwona i syn Rafał mieszkają w USA. Kilkanaście razy już ich odwiedzili. Przez to dobrze poznali życie za wodą. Jan Szczypek pracę zawodową rozpoczął w rzeszowskiej WSK. Czynną służbę wojskową odbył w Podoficerskiej Technicznej Szkole Wojsk Lotniczych w Zamościu o specjalności mechanika eksploatacji samolotów odrzutowych. Zdobył tam ogromną wiedzę i doświadczenie, które przydały mu się w kontynuowaniu pracy w WSK w Rzeszowie. Chcąc polepszyć sobie warunki mieszkaniowe i finansowe, po kilku latach pracy w WSK podjął zawodową służbę wojskową jako podoficer w garnizonie rzeszowskim. W stopniu podoficerskim starszego sierżanta sztabowego przeszedł na emeryturę. Jego życiową pasją było uprawianie sportu. Od najmłodszych lat interesowała go najbardziej piłka nożna. Szczególne warunki do kopania piłki znalazł w drużynie „Technik”, działającej przy Technicznej Szkole Wojsk Lotniczych w Zamościu, która w tym czasie występowała w klasie międzywojewódzkiej. Tam też ugruntował swoje umiejętności, a także opano-

wał wiele zagadnień technicznych. Przez wiele lat był sędzią piłkarskim meczów w klasie międzyokręgowej, a następnie w III i II lidze. Był też sędzią szczebla centralnego. Z obowiązków tych wywiązywał się nienagannie – jak twierdzili liczni kibice i znawcy tej dyscypliny sportu. W jego archiwalnych arkuszach egzaminu praktyczno-szkoleniowego PZPN przy osobowości sędziego widnieją zapisy: energiczny w działaniu, pewny w decyzjach, sumienny w ocenie przewinień obydwu zespołów, nie faworyzuje żadnej z drużyn. Po latach Jan Szczypek mówi, że sędziowanie to z jednej strony duża przyjemność – ale równocześnie duża odpowiedzialność. Dobry sędzia nie powinien być widoczny na boisku, nie powinien przeszkadzać w grze, a już w żadnym wypadku przewidywać wynik meczu. Mnie na przykład szczególnie przyjemnie było wtedy, gdy przedstawiciel przegranej drużyny dziękował za bezstronne prowadzenie spotkania. W latach osiemdziesiątych pełnił funkcję wiceprezesa Rzeszowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej oraz przewodniczył Okręgowemu Kolegium Sędziów

Jan Szczypek z żoną. Piłki Nożnej. W dowód wysokiego uznania dla społecznej jego działalności było przyznanie mu odznaki regionalnej „Za zasługi dla województwa rzeszowskiego”. Jan Szczypek od wielu lat jest działaczem samorządowym i spółdzielczym. Obecnie jest członkiem Rady Spółdzielczej RSM oraz Rady Samorządowej w Osiedlu Kmity. Jest też członkiem Rady Nadzorczej w Rzeszowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Na takie zaufanie społeczne sam sobie zapracował. Jest osobą bardzo konkretną i chętną służyć pomocą mieszkańcom osiedla. W 2012 roku wraz z żoną Jadwigą obchodzili jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego, w dowód czego zostali wyróżnieni przez prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego, pamiątkowymi dyplomami i medalami. Uroczystość odbyła się w rzeszowskim ratuszu. Stanisław Rusznica


4

ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

Żyją wśród nas

franciszek kasowski

moim zdaniem

klient nasz pan

Maksymą tą kieruje się od zawsze Franciszek Kasowski, a dzisiaj także jego córka Agnieszka oraz zięć Łukasz, prowadzący rodzinną firmę fotograficzną w Rzeszowie, przy ulicy Kościuszki. Wychodzi bowiem z założenia, że każdy człowiek winien okazywać drugiemu człowiekowi chociażby odrobinę serdeczności. Oczekują tego jego klienci. Stąd ten serdeczny i ciepły sposób podejścia do każdego klienta, który przekroczy próg zakładu. Dzięki takiemu traktowaniu klienci lubią ten zakład i jego pracowników. Są mu wierni od bardzo wielu lat, wracają do niego, znajdują go, mimo że mieści się w wąskim przejściu między zabytkowymi kamienicami starego Rzeszowa. Franciszek Kasowski urodził się w 1946 r. w Gubinie, do którego jego rodzina trafiła po opuszczeniu Buczacza po zakończeniu II wojny światowej. Był jednym z dziesięciorga dzieci. W Rzeszowie na stałe osiadł przypadkowo. W 1976 r. przyjechał tu służbowo jako ekspert kryminalistyki w zakresie fotografii. Spotkał tu wtedy swoją żonę, zaoferowano mu pracę i lepsze warunki, więc został. Śmieje się, że przecież stąd było bliżej do Buczacza. Jego kariera fotografa zaczęła się już w Technikum Łączności w Gorzowie Wielkopolskim. Swoją wiedzę o fotografii wzbogacał na zajęciach kółka fotograficznego w Młodzieżowym Domu Kultury, gdzie zaopiekował się nim artysta fotografik, Waldemar Kućko. To on odkrył w nim talent i przepowiedział mu sukces życiowy w tej dziedzinie. Wykształcenie średnie wzbogacił o wyższe magisterskie. Zdobył uprawnienia eksperta kryminalistyki w zakresie fotografii, jest także biegłym sądowym. Z życia jest zadowolony. Robi to, co chciał i co było jego pasją. Rodzinę ma bardzo dobrą. Córka Agnieszka wraz z mężem Łukaszem (oboje po studiach) przejęła kierownictwo firmy, dzisiaj spółki rodzinnej. Sam Franciszek działa nadal w Izbie Rzemieślniczej, z ramienia której przewodniczy komisji przyznającej uprawnienia zawodowe czeladnika i mistrza

zbliżenia

Anna Pieczek A to wszyst ko za sprawą zatrważającej siły, jaką jest sesja egzaminacyjna. Potocznie mawia się, że „System Eliminacji Studentów (Jest Aktywny)”, dlatego temperatura rośnie, kiedy w

fotografii w województwie podkarpackim. Kiedyś młody Franek rozpoczynał swoje fotografowanie aparatem marki smiena. Nie mógł wtedy wyobrazić sobie tego, jak potoczą się jego losy i kariera, nie wyobrażał sobie zmian, jakie zajdą w fotografii. Tę dziedzinę przeobraziły automatyka i cyfryzacja. Jego zakład fotograficzny to dziś nowoczesna technologia i wiedza. Zakład dysponuje najnowocześniejszymi maszynami typu FRONSTIER 370 i 350 + 790. Dzięki temu wykonuje się najlepsze odbitki na świecie w systemie HD o naiwyższej rozdzielczości. Maszynę tę pod względem technologicznym można porównać do samolotu dreamliner. Dziś w tym zawodzie trzeba być równocześnie rzemieślnikiem i artystą, być pasjonatem. On łączy w sobie wszystkie te trzy elementy. Ma oko artysty, opanował nowoczesne techniki wytwarzania fotografii i pasjonuje się tym, co robi. Wciąż tym żyje. Firmę zakładał w 1989 r. nie dysponując prawie żadnymi środkami finansowymi. Miał za to wielki kapitał, jakim były pasja i determinacja do wykonywania usług na najwyższym poziomie I to one doprowadziły po latach do ekonomicznego sukcesu. Gdyby nie stosować tych nowoczesnych technologii, to trzeba by zatrudnić w to miejsce kilkadziesiąt osób. Stąd pewnie jedna z przyczyn - zastanawia się - dzisiejszego bezrobocia. Na sukces firmy składają się wkład pracy i wiedza jego i rodziny oraz młodych pracowników dobrze wykształconych, znających obce języki, solidnych fachowców. Dzisiaj firma, chociaż mieści się z pozoru w skromnych warunkach lokalowych, to dysponuje odpowiednią przestrzenią i nowoczesnym wyposażeniem. W archiwum posiada około jednego miliona zdjęć obywateli naszego miasta. Stanowią one ciekawą historię ludzi, którzy przewinęli się przez rodzinną firmę Kasowskiego. Jest to dziś jedyna w Rzeszowie rodzinna firma fotograficzna, która przetrwała wszelkie zawirowania ekonomiczne i historyczne. I trwa, i ma się dobrze. I jeszcze jeden rys charakteru i działalności pana Franciszka. W rozmowie z Romanem Przepiórą w roku 2001 powiedział o sobie: - Byłem zawsze kibicem naszych wspaniałych lotników sportowych. Robiłem zdjęcia W. Świadkowi, Baranowi, Nyczowi, Trzeciakowi i innym. Jest członkiem zarządu Aeroklubu Rzeszowskiego. Lubi działać społecznie i wspomagać ciekawe inicjatywy. Wspiera ZHP, a także wydawanie ciekawych książek. Józef Kanik

Stanisław Rusznica Z dość bogatej niegdyś obrzędowości dorocznej zachowały się tylko nieliczne formy, które zostały zaakceptowane przez współczesne pokolenie. Większość z nich przetrwała, bo związana jest z kalendarzem kościelnym. Zawiera ona wiele elementów wywodzących się z dawnych wierzeń, czy też praktyk dotyczących różnych przejawów życia ludzkiego. Dzięki różnym atrybutom, maskom, przebraniom kultywowane obrzędy mają rozbudowaną formę widowiskową.

Podobne wieczerze odbywają się też w wielu osiedlach. W tym roku szczególny charakter miało spotkanie wigilijne w Osiedlowym Domu Kultury osiedla 1000-lecia. Mieści się on bowiem na terenie parafii ojców bernardynów, w której w grudniu zainaugurowano obchody pięćsetnej rocznicy objawień maryjnych. Na wieczerzy było wiele osób związanych z Klubem Seniora, kierowanym przez Irenę Walczak. Po poświęceniu opłatka przez ojca ekspedyta, Roberta Osiadacza, złożono sobie życzenia. Tradycyjnie były: barszczyk z uszkami, kapusta z grochem, pierogi i inne przysmaki wigilijne. Przy akompaniamencie akordeonu śpiewano kolędy. Na wieczerzy byli gospodarze osiedla z prezesem RSM Zygmuntem Haliniakiem, kierownikiem administracji osiedla, Bogusławem Sakiem i przewodniczącym rady osiedla, Janem Poterą. Podobne spotkania odbyły się w wielu innych osiedlach organizowanych przez rady spółdzielcze i samorządowe.

obrzędy i zwyczaje świąteczne Moim zdaniem dobrze jest, że takie obrzędy i zwyczaje, szczególnie świąteczne, organizowane są nie tylko w rodzinach, małych gronach osób, ale przybierają nawet charakter osiedlowy czy miejski. Najlepszym przykładem organizacji takich większych są wieczerze wigilijne. W Rzeszowie, przed świętami Bożego Narodzenia organizowana jest od wielu lat na rzeszowskim rynku wieczerza wigilijna. Tak było też w tym roku. Po życzeniach złożonych przez prezydenta Tadeusza Ferenca, wszyscy uczestnicy zostali poczęstowani wigilijnymi potrawami przygotowanymi przez uczniów Zespołu Szkół Gospodarczych. Zgodnie z rzeszowską tradycją były: żurek z grzybami, ryby, gołąbki z ryżem i grzybami, pierogi z kapustą oraz różnego rodzaju ciastka. Spotkanie to połączono z przekazaniem przez harcerzy światła betlejemskiego prezydentowi miasta. Radio RMF FM rozdało ponad tysiąc naturalnych choinek. Były kolędy nagrane i wykonane przez zespół Pectus oraz na scenie przez zaproszone zespoły wokalno-muzyczne z osiedli: Słocina, Budziwój, Przybyszówka oraz Załęże. ,

Na rzeszowskim rynku uroczysty, odświętny i miejski charakter miało też spotkanie sylwestrowe, połączone z powitaniem Nowego 2013 Roku. Na scenie wystąpiły m.in. zespoły: IRA, ROCKAWAY, BROWN. Całość imprezy oprawiły pokazy sztucznych ogni oraz fire show w wykonaniu grupy Lumen Noctis, której artyści pokazywali się już w programie „Mam Talent”. W tym roku w Trzech Króli zorganizowano po raz pierwszy w Rzeszowie wielką imprezę miejską, w której uczestniczyło prawie 6 tys. osób. Zanim orszak Trzech Króli rozpoczął swój przemarsz z placu Farnego na rzeszowski rynek, został pobłogosławiony z balkonu plebanii kościoła farnego przez biskupa Kazimierza Górnego w towarzystwie prezydenta miasta Rzeszowa Tadeusza Ferenca i wicemarszałek Anny Kowalskiej. Na rynku królowie złożyli dary Jezusowi znajdującemu się w specjalnie przygotowanej szopce, a dziewczyny z rzeszowskiego Centrum Sztuki Wokalnej przywitały uczestników orszaku kolędami. Na rynku zorganizowano również wystawę prawie 500 szopek. Rynek zamienił się w rzeszowskie Betlejem.

serca dzieciom

Pod takim hasłem odbył się 6 stycznia w Teatrze MASKA po raz siódmy doroczny koncert dedykowany dzieciom z Domu Dziecka w Strzyżowie. Udział w nim wzięli dziennikarze prasowi, radiowi i telewizyjni, a także aktorzy rzeszowskich teatrów. Datki zebrane przez kolędujących trafiają rok rocznie do dzieci ze strzyżowskiej placówki. W poprzednich latach zebrane środki umożliwiły zakup m.in. sprzętu sportowego, a także wyjazd na wycieczkę do Sandomierza. W tym roku zaprezentowane zostały najbardziej znane, tradycyjne

polskie kolędy, śpiewane wyłącznie w języku polskim. Profesjonalnego wsparcia wokalistom w opracowaniu specjalnie na ten koncert przygotowanymi aranżacjami, zapewnił tym razem rzeszowski zespół jazzu tradycyjnego OLD RZECH JAZZ BAND. Zaśpiewały również dzieciaki ze strzyżowskiej placówki. Trwający ponad półtorej godziny koncert został przyjęty przez widownię bardzo ciepło i z sympatią, o czym m.in. może świadczyć fakt, że zebranych zostało ponad trzy i pół tysiąca złotych. rm

upał w środku zimy

połowie stycznia trzeba zebrać plony swojej dotychczasowej pracy. Z założenia sesja jest dobrym sprawdzianem umiejętności i wiedzy. Jednak bywa postrzegana jako… zagrożenie. Tuż po błogim lenistwie, wraz z nowym rokiem rozpoczyna się proces motywacji oraz wzmaga się ambicja (u tych, u których do tej pory było jej brak). W czasie podsumowań i określania nowych postanowień nasuwają się ref leksje, na ile wywiązało się ze swoich założeń. Dalej następuje pytanie czy ten semestr zakończy się wygraną w batalii o piękny indeks. W tym frywolnym rozważaniu oscylującym wokół tego, co w najbliższym czasie żywo będzie zajmować głowy studentów, nie należy odwracać uwagi od tego, czym jest sam zamysł nauki. Wielu postrzega studia jako przymus,

nie widząc lepszej formy spożytkowania kilku lat życia. Inni chcą czegoś więcej - w postępie widzą szansę na pasjonującą przyszłość. Taka jest kolej rzeczy, że uczelnia przyjmując młodego człowieka daje mu szansę rozwoju, która ma w przyszłości zaowocować. Te kilka lat w życiu, środowisko, w którym się przebywa okazuje się być kuźnią charakteru. Nowy rok w szkolnictwie wyższym niesie zaplanowane przez ministerstwo zmiany, które mają usprawnić funkcjonowanie uczelni, skrupulatniej kształcić żaków pod kątem potrzeb rynku pracy czy zapewnić uczniom i studentom rzetelne informacje na temat sytuacji danych palcówek. To tylko niektóre z zamierzeń. Do tej pory, przy zaistniałych już zmianach, a także niekończących się dyskusjach na temat dobrych

i złych, mniej lub bardziej przyszłościowych kierunków, okazuje się, że mamy już do czynienia chociażby z mitem inżyniera pożądanego na rynku pracy. Następuje również przesyt kandydatów na stanowiska urzędowe i prawnicze. Ku pokrzepieniu serc humanistów, nie zostają oni na szarym końcu. Czarną wizję roztacza się przed nauczycielami. Abstrahując od przyszłości danych profesji, póki co w żadnej dziedzinie nie potrzeba nowych kandydatów, ponieważ wiek emerytalny nikogo nie rozpieszcza. Do 67 roku życia daleko, a nowych miejsc pracy brak... Dlatego myślenie o potencjalnej karierze u jednych wywołuje paniczny śmiech, a drugich ściska za serce. W okresie studiów ważnym aspektem są praktyki. Dla nie-

których zetknięcie się ze środowiskiem, z którym wiąże się aspiracje, jest wyczekiwanym momentem. Zdarza się, że chęć zdobycia doświadczenia kończy się zdobyciem zaawansowanego stopnia sprawności w parzeniu kawy. Po kampaniach społecznych czy poprzez powstałe serwisy internetowe, pomagające studentom wybrać sprawdzone miejsca praktyk, ze wsparciem ma nadejść samo wspomniane w yżej Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Przed nami gorący okres oczekiwań, na ile plany się spełnią. Miejmy nadzieję, że ogłoszenie przez ministerstwo „listy ostrzeżeń” oraz inne projekty przyczynią się do poprawienia kondycji uczelni oraz samych najbardziej zainteresowanych – studentów.


ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

W pracowniach rzeszowskich uczonych

inżynierowie infrastruktury Prezentujemy kolejnych członków zespołu naukowego, który może poszczycić się wieloma innowacjami w tematyce rozwiązań infrastrukturalnych. Inżynierowie pod kierunkiem prof. zw. dr hab. Józefa Dziopaka, kierownika Katedry Infrastruktury i Ekorozwoju Politechniki Rzeszowskiej, starają się metodami technicznymi naśladować naturalne procesy oczyszczania, retencji i odprowadzania wód opadowych i ścieków. - Polska znajduje się w grupie krajów, które posiadają jeden z najbardziej niekorzystnych bilansów wodnych w Europie - opowiada dr hab. inż. prof. PRz Daniel Słyś z Katedry Infrastruktury i Ekorozwoju Politechniki Rzeszowskiej. - Na statystycznego Polaka przypada nieco ponad półtora tysiąca metrów sześciennych wody na rok, kiedy już na statystycznego Europejczyka jest to ponad dwukrotnie więcej. Pod tym względem nasze zasoby wodne są niewiele większe niż zasoby niektórych krajów afrykańskich, takich jak Egiptu czy Syrii na Bliskim Wschodzie. Pierwsze symptomy niedoboru wody mogliśmy obserwować już w ostatnim roku, również na Podkarpaciu. Dodatkowym problemem jest coraz powszechniej występujące zjawisko tzw. powodzi miejskich i wezbrań powodowanych nagłym, powierzchniowym odpływem wód opadowych. Jeśli nałożymy na to jeszcze nie najlepszą jakość wód powierzchniowych występujących w naszym kraju, to przy braku działań zaradczych sytuacja może być w kolejnych latach bardzo niekorzystna. Z jednej strony grozi nam okresowy deficyt wody powodowany brakiem opadów i możliwości ich retencjonowania, z drugiej zaś okresowy nadmiar wody, który jednak bez możliwości retencji będzie odprowadzany bezużytecznie, przyczyniając się dodatkowo do wezbrań powodziowych i strat w gospodarce. Z tego względu w k rajach uprzemysłowionych, do których aspiruje również Polska, gospodarka wodno-ściekowa realizowana jest w myśl idei rozwoju zrównoważonego. W przypadku rozwiązań infrastrukturalnych inżynierowie starają się metodami technicznymi naśladować naturalne procesy oczyszczania, retencji i odprowadzania wód opadowych i ścieków. Ta jakże istotna tematyka badawcza znajduje się w zakresie zainteresowań naukowych i inżynierskich pracowników wspomnianej katedry Politechniki Rzeszowskiej. Jednym z nich jest dr hab. inż. prof. PRz Daniel Słyś. Jest on twórcą i współtwórcą 15 patentów i zgłoszeń patentowych, uhonorowanych 2 pucharami i 35 medalami światowych wystaw wynalazków oraz 6 nagrodami Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za działalność innowacyjną. Jego zainteresowania naukowe dotyczą problemów rozwoju teorii i rozwiązań urządzeń i obiektów stosowanych w nowoczesnych systemach infrastruktury sieciowej miast. Szczególne miejsce zajmują zagadnienia dotyczące zrównoważonych systemów odwodnień, modelowania hydrodynamicznego odpływów wód w zlewniach i systemach kanalizacyjnych oraz renaturyzacja rzek. Profesor Daniel Słyś zajmuje się również systemami gospodarczego zagospodarowania wód opadowych oraz odzyskiem ciepła ze ścieków w instalacjach i systemach kanalizacyjnych. Jest autorem i współautorem 3 książek i ponad 100 publikacji naukowych, w tym kilkunastu publikowanych

Pracownicy Katedry Infrastruktury i Ekorozwoju PRz. Od lewej: mgr inż. Sabina Kordana, mgr inż. Kamil Pochwat, mgr. Anna Brzechowska-Rębisz, prof. dr hab. inż. Józef Dziopak, mgr inż. Agnieszka Stec, dr hab. inż. Daniel Słyś, prof. PRz. Fot. Archiwum Katedry Infrastruktury i Ekorozwoju PRz. przez czasopisma o zasięgu międzynarodowym. Urodził się w 1976 roku w Krośnie. W latach 1996-2001 studiował na Wydziale Budownictwa i Inżynierii Środowiska Politechniki Rzeszowskiej, gdzie w roku 2002 rozpoczął pracę na stanowisku asystenta. W 2004 r. obronił rozprawę doktorską na Wydziale Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, a w roku 2011 uzyskał stopień doktora habilitowanego na Wydziale Inżynierii Środowiska Politechniki Wrocławskiej. Obecnie pracuje na stanowisku profesora nadzwyczajnego na Politechnice Rzeszowskiej, będąc jednym z najmłodszych profesorów w tej dziedzinie w Polsce. Profesor Daniel Słyś jest członkiem dwóch międzynarodowych towarzystw naukowych. Ponadto prowadzi międzynarodową współpracę naukową i dydaktyczną, m.in. z naukowcami z Uniwersytetu Technicznego w Koszycach oraz uniwersytetów w Brnie i Miszkolcu. Obecnie odbywa się ona w ramach przyznanego katedrze trzyletniego Strategicznego Grantu Wyszehradzkiego oraz programu Erasmus. Dr hab. inż. Daniel Słyś wraz z profesorem Józefem Dziopakiem są autorami licznych opracowań i ekspertyz wykonywanych dla przemysłu oraz jednostek samorządu terytorialnego. Ich koncepcje znajdują praktyczne zastosowanie w projektowanych systemach odwodnień stref przemysłowych, dzielnic mieszkaniowych oraz modernizacji systemów kanalizacyjnych miast. Profesor Daniel Słyś współpracuje również z największymi producentami w yrobów z branży wodno-kanalizacyjnej w Polsce, a także z firmami projektowymi i producentami z Niemiec. Prototypy opracowanych urządzeń były prezentowane m.in. na Międzynarodowych Targach Budownictwa Drogowego Autostrada-Polska w Kielcach oraz na Międzynarodowych Targach Maszyn i Urządzeń dla Wodociągów i Kanalizacji WOD-KAN w Bydgoszczy. Jest także ekspertem w zakresie stosowania opracowanej w Niemczech innowacyjnej technologii upłynniania gruntu i studni multimedialnych do budowy miejskich sieci komunalnych w Polsce, a Katedra Infrastruktury i Ekorozwoju pełni rolę polskiego centrum kompetencji w zakresie tych technologii. Od roku 2006 jest wykładowcą w międzynarodowym programie Baltic University pod auspicjami Uppsala University w Szwecji. Wraz z profesorem Józefem Dziopakiem jest twórcą cyklicznej Międzynarodowej Konferencji Naukowo-Technicznej INFRAEKO, poświęconej infrastrukturze miast, która wpisała się już na stałe w kalendarz spotkań naukowców, przedstawicieli firm, projektantów i decydentów. Pełni także funkcję Prezesa Koła Stowarzyszenia Polskich Wynalazców i Racjonalizatorów w Rzeszowie. Jego osią-

gnięcia naukowe były wielokrotnie honorowane nagrodami rektora Politechniki Rzeszowskiej. Profesor Daniel Słyś jest promotorem i opiekunem naukowym czterech doktorantów, w tym jednego na uczelni zagranicznej. Wspierają młodych naukowców – Obecnie w katedrze zatrudnionych jest troje młodych pracowników, którzy pomimo młodego wieku mogą poszczycić się znacznymi osiągnięciami w działalności naukowej i innowacyjnej – chwali się swoimi współpracownikami prof. zw. dr hab. Józef Dziopak. - mgr inż. Agnieszka Stec jest autorką kilku publikacji o zasięgu międzynarodowym oraz współautorem 2 rozwiązań patentowych. Dotyczą one urządzeń stosowanych w nowoczesnym gospodarowaniu wodami opadowymi na terenie miast oraz oczyszczaniu tych wód do celów gospodarczych. Rozwiązania te były kilkakrotnie prezentowane i nagradzane na światowych wystawach innowacji. Tematyka zainteresowań naukowych mgr inż. Agnieszki Stec dotyczy optymalizacji parametrów konstrukcyjnych zbiorników retencyjnych, renaturyzacji rzek i zagospodarowania wód opadowych. – Drugim, dobrze zapowiadającym się naukowcem jest mgr inż. Kamil Pochwat – dodaje profesor Daniel Słyś. - Już jako student rozpoczął swoją działalność innowacyjną. W ramach kursowych zajęć projektowych na V roku studiów opracował wspólnie z profesorem Józefem Dziopakiem system płukania zbiorników retencyjnych bez doprowadzenia energii zewnętrznej. Jest pomysłodawcą i współtwórcą rewolucyjnego systemu infrastrukturalnego, który znajdzie zastosowanie przy budowie niskokosztowego systemu transportu mediów w miastach. Jest też współautorem szeregu publikacji w czasopismach naukowych i referatów konferencyjnych. Najmłodszym pracownikiem katedry jest mgr inż. Sabina Kordana, która rozpoczęła pracę w 2012 roku. Jest laureatką nagrody i medalu Primus Inter Pares, przyznawanej najlepszym studentom Politechniki Rzeszowskiej. Pomimo krótkiego okresu zatrudnienia jest współautorką książki dotyczącej odzysku ciepła w instalacjach i systemach kanalizacyjnych i kilku publikacji naukowych. Katedra Infrastruktury i Ekorozwoju posiada bogate wyposażenie laboratoryjne, na które składają się: kilkanaście stacji meteorologicznych, urządzenia do inspekcji sieci kanalizacyjnych i monitoringu jakościowego i ilościowego ścieków, badań geotechnicznych gruntu oraz modelowania hydrodynamicznego zlewni. Dynamiczny rozwój naukowy i działalność innowacyjna tej najmłodszej z katedr na Wydziale Budownictwa i Inżynierii Środowiska, był możliwy również dzięki zaangażowaniu i wsparciu, zarówno władz Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska, jak i Politechniki Rzeszowskiej.

5

partnerstwo rzeszowa i bielefeldu

W rzeszowsk i m „ekonom i k u” można do końca stycznia br. zwiedzać wystawę zdjęć uzupełnionych inny mi doku mentami, pokazujący mi sytuację mieszkańców Rzeszowa i Bielefeldu w tragicznych latach II wojny światowej. Zdjęcia wykonał oficer wehrmachtu, Wilhelm Kurzhahn, który stacjonował w Rzeszowie od czerwca 1940 do lipca 1941 roku. Odnalezione one zostały w archiwum w Bielefeldzie. Na przykładzie – dzisiaj już od 1991 roku miast partnerskich – Bielefeld i R zeszów, w ystawa pokazuje podyktowane ideologią, a wymuszone militarnie we wrześniu 1939 roku, rozejście się dróg obu społeczności. Na wystawie zostały przedstawione tematycznie: napaść 1939 i jego geneza, ograniczenia pod władzą okupanta, wojenna gospodarka, edukacja i szkoła, młodzież, prześladowanie Żydów, roboty przymusowe, miasto i wojna od 1939 do 1945 roku. Wystawę dopełniają pokazy filmów oraz dwujęzyczny katalog. Taka sama wystawa jest prezentowana równocześnie w Bielefeldzie. Wystawa zatytułowana jest „Cztery tygodnie września. Społeczeństwa miast Rzeszowa

i Bielefeldu 1939”. Realizowana jest w ramach międzynarodowego projektu, w którym uczestniczą: Zespół Szkół Ekonomicznych im. Marii Skłodowskiej-Curie wspólnie z Urzędem Miasta i Archiwum Państwowym w Rzeszowie, a ze strony niemieckiej szkoła partnerska Gimnazjum Helmholtz oraz Archiwum Miejskie i Urząd Miasta w Bielefeldzie. Projekt otrzymał nagrodę główną w ramach konkursu „Archiwum i Młodzież” (Archiv und Jugend). Stanisław Rusznica Fot. Mieczysław Kowal


6

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

Z mojej loży

Wszystko zaczęło się od straszenia końcem świata. Nie t y m z grudnia 2012 roku. Gre c z y nka Sybilla, której zdaJerzy Dynia r z a ło się być do ś ć często na haju, zaczęła straszyć ówczesny świat, że w roku 1000 nastąpi koniec świata, ponieważ z watykańskich lochów ma wyjść więziony do tej pory smok Lewiatan i zniszczyć świat. Wieszczka nie zdawała sobie chyba sprawy z tego, jakiego narobi bigosu. Ludzie wpadli w popłoch, zaczęli odprawiać religijne pokuty, modlić się, szukać kryjówek. Kiedy w wyznaczonym dniu, a więc w nocy z przełomu 999 i 1000 roku Lewiatan nie ukazał się i świat nadal istniał, zaczęła się euforia. Lud wybiegł na ulice. Zaczęły się śpiewy, tańce, wino lało się strumieniami. Po wygłoszeniu „Urbi et Orbi”, do zabawy dołączył znany z mądrości i ogromnej wiedzy papież Sylwester II. Od jego imienia narodziła się tradycja radosnego witania każdego nowego roku.

sylwestry

Zwyczaj ten dotarł do Polski dopiero w XIX wieku i z roku na rok przybierał różne formy. Przeważały zabawy i wystawne bale. W naszych czasach takie spędzanie czasu nie wszystkim odpowiada. Pozostają domowe spotkania w gronie najbliższych, nocne wędrówki po górskich trasach, wyjście z butelką szampana na co bardziej okazałe miejskie rynki. W Rzeszowie od lat jest zwyczaj wyjścia na sylwestrowe koncerty do filharmonii. Różnie z tym w przeszłości bywało. Mam na myśli dobór repertuaru, wykonawców. W tym roku było zupełnie inaczej. Rzekłbym, nie pamiętam koncertu, który by ujął mnie tak jak tegoroczny. Był pomysł. Oprócz muzyki, na scenie były schody, wprawdzie skromne, ale były. Zainstalowano telebim umożliwiający melomanom być bliżej wykonawców, śpiewacy nie trzymali się kurczowo centrum sceny chodząc po schodach, a nawet po sali i rozdając czerwone róże. No i soliści! Grażyna Brodzińska, niekoronowana królowa polskiej operetki i musicalu ma wielu wielbicieli. Już czardasz z „Perły z Tokaju” zaśpiewany na dzień dobry zapowiadał wielkie emocje. A potem niezapomniane arie „Usta milczą dusza śpiewa”, nieprawdopodobnie wykonana „Aria ze śmiechem”. I na zakończenie wykonana w duecie z Marcinem Jajkiewiczem aria „Przetańczyć całą noc”. Młody przystojniak, Marcin Jajkiewicz, początkowo uczył się gry na trąbce. Ćwiczenia oddechowe i to coś, co człowiek czasem w sobie nosi, sprawiło, że poświęcił się rozrywkowej wokalistyce i to skutecznie. Muzykalność, ciepła barwa głosu sprawiają, że swoim wykonawstwem i obyciem scenicznym szybko zjednał sobie publiczność. Były też prezentowane przez świetną parę taneczną Jakub Furman i Dorota Poślednik tanga, słynne Libertango Piazzoli i przepięknie wykonane na naszą orkiestrę „Oblivion” oraz dla kontrastu, walc z polskiego filmu „Noce i dnie”, no i rytmy brazylijskie. Repertuar był bardzo zróżnicowany i skontrastowany, bo był i jazz na fortepianie i – nie do wiary – „Granada” śpiewana, jak się okazało, przez dysponującego znakomitym głosem, a także poczuciem humoru młodego dyrygenta, Mikołaja Bajdę. Tradycyjnie już muzykę poprzedziły życzenia i krótkie podsumowania roku, nie tylko przez energicznie rządzącą filharmonią Panią dyrektor, ale też przez panią wojewodę, panią wicemarszałek Urzędu Marszałkowskiego oraz prezydenta miasta. Koncert ze wszech miar udany, satysfakcjonujący publiczność. I na zakończenie refleksja. Nie wiem, co miało wpływ na reakcję dostojnej publiczności. Ta z koncertu sylwestrowego była jak na mój gust zbyt umiarkowana w reakcjach na wykonywane utwory. Zupełnie inny klimat miał koncert powtórzony w Nowy Roku. Ta sama orkiestra, ci sami soliści, ale reakcja publiczności fantastyczna. Na zakończenie długa owacja. To była chyba ta, która rozbawiła się w noc sylwestrową i w doskonałych humorach przyszła na muzyczny deser do filharmonii. A no, nikt nie jest wróżem we własnym kraju. A życzenia w przerwie z lampką szampana były różne, przeważnie minimalistyczne: żeby ten rok nie był gorszy. Czego sobie i państwu życzę.

ECHO RZE­SZO­WA

Echa kulturalne

RZESZOWSKI KALEJDOSKOP KULTURALNY Pro et contra

Przy uważniejszym obserwowaniu kulturalnych imprez rocznicowych należy zgodzić się z uwagą, że my nie świętujemy przegranych zrywów narodowych. My składamy hołd i czcimy pamięć naszych przodków! Ale w ostatnich czasach zapominamy o wielkich polskich zwycięstwach jak Powstanie Wielkopolskie czy „Hołd ruski” jaki 401 lat temu obalony car Wasyl IV Szujski złożył wraz z braćmi w czasie warszawskich obrad sejmowych królowi Zygmuntowi III Wazie i jego synowi Władysławowi IV. Również zwycięstwo hetmana Żółkiewskiego pod Kłuszynem było wielkim orężnym triumfem. Te najpiękniejsze momenty w polskiej historii są ważnym elementem budowania naszej tożsamości narodowej, powodem do narodowej dumy, wspólnym dla wszystkich Polaków. Czy na przestrzeni ostatnich 40 lat ktoś oglądał program poświecony tym wydarzeniom?

Bajka dla doroslych „Uważaj czego sobie życzysz”, tym hasłem powstałe ze zbiorów Wojciecha Jamy Muzeum Dobranocek w Rzeszowie zorganizowało animacje filmowe. Tym razem, ze względu na zbliżający się czas wróżb andrzejkowych, wprowadzono odbiorców w tajemniczy i mroczny klimat rodem z „Alicji w krainie czarów”. Nie była to jednak

przesłodzona bajka dla małych dzieci, lecz animowany, lekki dreszczowiec zrealizowany za pomocą metody poklatkowej, na podstawie książki Neila Gagmana. Film jaki obejrzeli widzowie to nominowana do Oscara w 2010 roku – „Koralina” w reżyserii Henry Slicka. Po seansie dla wytrwałych uczestników zostały wyświetlone animowane filmy krótkometrażowe o tematyce futurystycznej.

Krótkometrażówki w WDK Wojewódzki Dom Kultury zorganizował pokaz filmów krótkometrażowych. Podobne odbyły się w całej Polsce, m. in. w: Bielsku Białej, Dębicy, Ełku, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Przemyślu. W programie pokazu znalazł się między innymi tegoroczny laureat Oscara: „Bożek miłości” w reż. Luke’a Matheny’ego. Nie zabraknie również zdobywców wielu prestiżowych nagród filmowych, w tym BAFTA m.in. „Żuk Eaglemana” Michaela Please’a. Łącznie pokazanych zostało 21 filmów. Wstęp bezpłatny.W ramach wszystkich pokazów wyświetlone zostały filmy z czterech kontynentów i czternastu krajów. Każdy z pokazów to siedem filmów krótkometrażowych. Łącznie pokazanych zostanie 21 tytułów w trzech blokach tematycznych: Aperitif, Main course oraz SuperDesery Canal+. Zdzisław Daraż

nie tylko dla koneserów

Najnowsze wydawnictwo albumowe Józefa Ambrozowicza „Magia pogranicza” jest kolejną ozdobą edytorskieggo dorobku rzeszowskiej oficyny wydawniczej JOTA. Tym razem autor, wspierany narracją Stanisława Kłosa, z powodzeniem podjął próbę spojrzenia na podkarpacki region z nieco innej perspektywy. Już samo położenie tego województwa jest niezwykłe. Leży na styku wielkich kultur zachodu i wschodu, a w dodatku sąsiaduje z dwoma ościennymi państwami. Tu jak w wielonarodowym i wielokulturowym tyglu mieszało się wszystko, co wiąże się z materialnym i duchowym bytem. Dlatego na tym specyficznym pograniczu przez wieki współistnienia różnorodności musiała wytworzyć się niespotykana gdzie indziej atmosfera, a nawet wręcz tytułowa magia. Oprócz niepowtarzalnych uroków podkarpackiego krajobrazu, flory i fauny, w albumie można podziwiać znakomicie sfotografowaną niezwykle zróżnicowaną spuściznę materialną i turystyczne atrakcje regionu. Całość jest sensownie uporządkowana, co nie było z pewnością łatwym zabiegiem, zważywszy niezwykłą różnorodność kulturową. Pojawiają się zatem znane nie tylko w Polsce perełki architektury świeckiej i sakralnej, tworzone od stuleci urbanistyczne dokonania, ale obok nich także interesujące współczesne budowle. Z wielką nostalgią spogląda się na obrazy zaświadczające murszenie odchodzącego świata, ale i z pietyzmem odrestaurowane relikty przeszłości, jak chociażby skanseny w Sanoku i Kolbuszowej oraz wczesnośredniowieczny gród „Karpacką Troję” w Trzcinicy. Nie mogło także zabraknąć wielkich tego regionu, jak: Aleksandra Fredry z jego Odrzykoniem, Ignacego Łukasiewicza z naftowymi reliktami, Marii Konopnickiej wraz z dworkiem w Żarnowcu, Ignacego Krasickiego z dubiecką siedzibą rodową, czy Tadeusza Kantora z plebanią w Wielopolu Skrzyńskim. Całość stanowi prawdziwą ucztę wzrokową, a i walorów poznawczych oraz edukacyjnych ci tutaj dostatek. Roman Małek

kolejny wernisaż

Podkarpackie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych wespół z rzeszowskim Elektromontażem zaprosiło wszystkich, którzy chcą obcować z pięknem plastycznym do znanej już szeroko galerii Na Najwyższym Poziomie, przy ulicy Słowackiego. Właśnie tam w ramach cyklu Firmowe Spotkania ze Sztuką przygotowano wernisaż wystawy malarstwa i grafiki Romualda Kołodzieja, oczywiście z przewagą malarstwa. Na płótnach artysty w oczy rzuca się jego fascynacja technikami graficznymi, kolorystycznym pejzażem i kulturą wschodu. Pozorny brak szacunku dla malowanego detalu jest świadomym zabiegiem artystycznym. Po uważniejszym obejrzeniu dzieła musi sobie odbiorca uświadomić, że detal został zastąpiony jakimś ogólniejszym motywem, umożliwiającym własną wizję. Po gospodarskich uprzejmościach prezesa zachęty, Jacka Nowaka, wyspowiadany został ze swych dokonań sam artysta. Całość została domknięta znakomitym recitalem, który popisał się znakomitymi walorami wokalnymi Marka Rawskiego, zwłaszcza w interpretacji rosyjskich utworów. Od lewej: Jacek Nowak, Romuald Kołodziej i Marian Burda. Roman Małek

Marek Rawski


ECHO RZE­SZO­WA

Echa kulturalne

20 lat galerii fotografii

Galeria Fotografii Miasta Rzeszowa została otworzona 21 stycznia 1992 roku. Mieści się dziś przy ulicy 3 Maja 9. Jej zbiory fotograficzne są bardzo bogate. Jest w posiadaniu 21159 negatywów oraz 5250 pozytywów. Do tej pory w lokalu galerii zostaFot. Józef Gajda ło zorganizowanych 314 wystaw, a poza lokalem 40. Opracowano 3 albumy i 42 katalogi. skiego Towarzystwa Fotograficznego. Zorganizowano 21 konkursów, w Po likwidacji w 1990 roku dotacji których wzięło udział 341 autorów dla organizacji pozarządowych w prezentujących 2076 zdjęć. Na bazie Polsce, kierowane przez nią RzTF posiadanych materiałów zostało przestało istnieć. Nie mogła dopunapisanych 21 prac dyplomowych i ścić do tego, żeby zbiory fotograficzmagisterskich. W przygotowaniu są ne przepadły. Zdawała sobie sprawę, 4 prace magisterskie i 2 doktorskie. że w Rzeszowie potrzebna jest taka Oryginalną formą prezentacji zdjęć placówka kultury, w której możsą nie tylko wnętrza sal wystawo- na prezentować zdjęcia. Znalazła wych, ale również na zewnątrz przed wówczas wielu ludzi, którzy w tym budynkiem galerii, na specjalnie do dziele pomogli. Pierwszą taką osobą tego przygotowanych tablicach (w był Mieczysław Janowski, ówczesny czasie jubileuszowego wernisażu prezydent miasta. Dołączyli też inni, była wystawa „Rzeszów Andrzeja którzy w różnej formie zasponsoroListwana”, na zdj.). Taka forma wali. Wielu z nich było obecnych na wystawy cieszy się dużym zainte- wernisażu. Były gratulacje, życzenia resowaniem osób przechodzących i miłe słowa pod adresem chrzestnych powstania Galerii, jak to ulicą 3 Maja, obok galerii. W grudniu ubr. galeria świętowa- nazwano Irenę Gałuszkę i Mieczyła swoje dwudziestolecie. Z tej okazji sława Janowskiego. Było też trochę odbył się jubileuszowy wernisaż nutki rodzinnej, bowiem życzenia wystawy pod nazwą „Wielcy klasycy. z dwudziestoma pięknymi różami Nasi goście”, a na niej zaprezento- przekazały też swojej mamie dwie jej wano m.in. zdjęcia: Edwarda Har- córki. Był jubileuszowy tort, lampka twiga, Wiktora Wołkowa, Jerzego wina oraz specjalna multimedialna Jawczaka, Edwarda Janusza, Ericha prezentacja zdjęć z minionych lat. Salamona, Jacka Fischera. W czasie W prezentacji multimedialnej pokawernisażu dyrektor Galerii Irena zano wielu działaczy Towarzystwa Gałuszka opowiedziała o historii Przyjaciół Rzeszowa, m.in.: Krzyszpowstania galerii. Zanim powstała tofa Kadłuczkę, Romana Małka, Galeria Fotografii Irena Gałuszka Józefa Gajdę, Zdzisława Daraża, przez 12 lat była prezesem Rzeszow- Bogusława Kotulę. Stanisław Rusznica

Edward Gutowski 1909 – 1985

Rzeszowianin, rzemieślnik, działacz społeczny, miłośnik sportu motorowego i jego współtwórca w Rzeszowie. W 1931 r. otworzył własny warsztat mechaniczny, w którym naprawiał różne maszyny, w tym rowery i motory. W okresie okupacji związany był z ruchem oporu, ZWZ AK. W 1950 r. aresztowano go, zaś warsztat upaństowiono. Otworzył nowy po 1956 r. Przez jego warsztat przewinęło się ponad 40 uczniów pasjonatów i pioniorów motoryzacji. Wśród nich byli m.in. E. Nazimek i B. Staromiejski. Sam E. Gutowski był również zawodnikiem sekcji motorowej „Resovii”, działaczem Rzeszowskiego Towarzystwa Kolarzy i Motorzystów, jednym z inicjatorów i budowniczych pierwszego w Rzeszowie toru żużlowego na stadionie „Resovii”. Działał w organizacjach rzemieślników, uczestniczył w budowie Domu Rzemiosła, w komitetach odbudowy pomników A. Mickiewicza i T. Kościuszki, uratował tablicę pamiątkową Marcina Lelewela-Borelowskiego. Wyróżniony został m.in. tytułem Honorowego Starszego Cechu, wpisem do księgi zasłużonych dla miasta Rzeszowa, medalem 40-lecia PRL, złota odznaką rzemiosła, Krzyżem Kawalerskim OOP.

Żołnierz, pułkownik, doktor nauk wojskowych urodził się w Wysokinie na Kielecczyźnie. Od 1956 r. był w wojsku. Najpierw w Oficerskiej Szkole Wojsk Inżynieryjnych, potem w jednostkach wojskowych na różnych stanowiskach dowódczych. W tym także w 9. Drezdeńskiej Dywizji Zmechanizowanej w Rzeszowie (5 lat). Po 11 latach wrócił do Rzeszowa. W Wyższej Szkole Pedagogicznej kierował Studium Wojskowym, od 1992 r. aż do przejścia w stan spoczynku (1996 r.) Wojewódzkim Inspektoratem Obrony Cywilnej. Do końca życia działał społecznie w Związku Żołnierzy Wojska Polskiego, w kole nr 4 i zarządzie wojewódzkim. Pracował jako adiunkt w Uniwerytecie Rzeszowskim. Odznaczony został m.in. Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Odrodzenia Polski. W poprzednim numerze w Naszej galerii winno być: Andrzej Kosiorowski (1935 -2012).

7

bzik teatralny i festiwal

Przed nami Bzik Totalny, czyli 20. Rzeszowskie Spotkania Karnawałowe, które właśnie pod takim hasłem będziemy przeżywać od 8 do 10 lutego w Teatrze im. W. Siemaszkowej. Warszawski Teatr Imka przywozi spektakl „O północy przybyłem do Widawy, czyli opis obyczajów III” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Narodowy Teatr Stary z Krakowa wystąpi z „Pawiem królowej” w reżyserii Pawła Świątka. A Teatr Teatr Lalki i Aktora Pinokio z Łodzi, zdobywca pierwszej nagrody na niedawnym festiwalu scenografów i kostiumografów, rozpocznie karnawałową fiestę teatromanów spektaklem „Balladyny i romanse” w reżyserii Konrada Dworakowskiego. Tradycyjnie już od czasu, gdy teatrem nie kieruje Zbigniew Rybka, nie ma wśród tych prezentacji gospodarzy spotkań. Za nami wspomniany VizuArt, a wcześniej spotkania teatru niekonwencjonalnego z Polski i świata w ramach „Źródeł pamięci” i dyskusje inspirowane twórczością magów teatru rodem stąd – Grotowskiego, Szajny i Kantora. Wracając do nowej formuły Rzeszowskich Spotkań Teatralnych, którą kontestowano, zanim jeszcze pierwszy spektakl objawił się na scenie w Siemaszkowej, a które po półwieczu jednostajności zyskały nową twarz i wigor. Były w owej poszerzonej nazwie pierwsze jako Vizuart Festiwal Scenografów i Kostiumografów, ale i 51. w oficjalnej numeracji dokumentujące ciągłość tradycji. Trzeba przyznać, że dla większości z nas były to premiery, chociaż żadne z tych przedstawień w swym macierzystym teatrze nie miało pierwszej odsłony w minionym roku. Może warto pomyśleć, by dobierać repertuar także wedle takiego klucza świeżości? Dla obejrzenia tych spektakli, które gościły w Siemaszkowej od 17-25 listopada ub. roku, zapewne i sezonu całego by nam zabrakło, by je okazyjnie lub w zaplanowanym celu obejrzeć w Krakowie, Wrocławiu, Lublinie, Kielcach i w Warszawie. Byłyby to także o wiele droższe wyprawy niż te z biletem wykupionym na spektakle w Rzeszowie. Chwała zatem i pokłon w tym miejscu dla dyrektora Remigiusza Cabana, pomysłodawcy VizuArtu, że po półwieczu Rzeszowskie Spotkania Teatralne ożywił w nowej formule. Dla widzów bowiem liczył się całościowy efekt artystyczny spektakli, mimo że idea festiwalu kierunkowała ich dobór, a tym samym i uwagę uczestników owych zdarzeń na plastyczną sferę przedstawień. Vizuart, którego artystyczny kształt określił Leszek Mądzik, wybitny współczesny twórca teatru obrazu, już samą obecnością swych pozakonkursowych spektakli i swoją wystawą plakatu i fotografii, prezentowaną wokół dziedzińca pałacyku letniego Lubomirskich, której wernisaż miał też swoisty teatralny akcent autorski – mógłby nasycić miłośników teatru. Mądzik był dyrektorem artystycznym festiwalu i przewodniczył jury, do którego zaprosił: Zofię de Ines, Adama Sikorę, Zbigniewa Taranienkę i Henryka Wańka. „Makbet” z lubelskiego Teatru im. J. Osterwy – w reżyserii i ze scenografią Leszka Mądzika oraz kostiumami autorstwa Zofii de Ines – był jakby podsumowaniem festiwalu, nie tylko z tej racji, że pokazany został w dniu ostatnim i poza konkursem. Zachwycająca zwięzłość tekstu wybranego z dramatu Szekspira, plastyczność ważna na równi ze słowem i kostiumy na pozór podobne, bo w zbliżonej tonacji, ale misternie oryginalne dla każdej postaci. I przekaz niby statycznych postaci, jakby z pomnikowych cokołów albo z antycznej sceny, które wydobywane światłem przemawiały precyzją gry, akcentowanej metaforami scenograficznymi, jak chociażby wtedy, gdy symboliczne mury zamku, naszpikowane dziesiątkami kolców, zamykają w kleszczach zbrodniczego Makbeta. Podobnie jak na otwarciu festiwalu także pozakonkursowo zachwyciła owa tercja „Osądu” Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. H. Tomaszewskiego, która kończyła tryptyk sceniczny stworzony przez Jerzego Kalinę, Pawła Passiniego i właśnie Leszka Mądzika, który wykorzystując artystyczną sprawność ciała swych aktorów wręcz malował ich

Scena ze spektaklu „Obłęd”. ruchem w przestrzeni scenicznej owych drabin życia żywy obraz adekwatnie dopełniany kontemplacyjną muzyką Arvo Pärta. Pozakonkursowymi spektaklami – „Osądem” i „Makbetem” – Mądzik mógł zadowolić w pełni wrażliwość teatromanów, a przecież onże zaprosił jeszcze w szranki konkursowe sześć innych teatrów. Ale koniecznie należy wspomnieć o rzeszowskim „Deballage” Józefa Szajny, który to spektakl zagrany w przestrzeniach wystawowych Millenium Hall, w tej ciemnej scenerii otoczenia jeszcze mocniej wyostrzył scenograficzną surowość i karykaturalność postaci owego dramatu, a znakomitą grą aktorów wydobył wyraziście emocje, które towarzyszą sztuce i poszukiwaniom twórczym oraz przekazom przywołanym kataklizmami wojen rozpętywanych przez ludzi. I ostrzeżeniami przed tym, co może nam znów zagrozić. Dlaczego „Deballage” nie stanęło do konkursu? Dlatego, aby jurorzy nie musieli oceniać gospodarzy, czy może nieżyjącego mistrza Szajnę? Ale wszak pokazany na małej scenie bardzo dobry aktorsko rzeszowski spektakl „Sprzedawcy gumek”, ciekawy także scenograficznie i kostiumowo, nie musiał rodzić takich wątpliwości. Dla mnie to nie miało znaczenia, podobnie jak i to, że jury nie zauważyło wspaniale zagranego „Białego małżeństwa” kieleckiego Teatru im. S. Żeromskiego, spektaklu innego w poetyce niż pozostałe, odbiegającego swą lekkością obrazowania i stylistyką artystyczną, z wykorzystaniem ekwilibrystycznych możliwości słowa i fraz całych. Także ciekawymi scenograficznymi pomysłami. Poruszył mnie także pominięty w werdykcie „Galgenberg” Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, w reżyserii i scenografii Agaty Dudy-Gracz, która w tym niezwykłym widowisku obrazem, ale i słowem, zmusza do spojrzenia na naszą powszedniość dewocyjno-narodową, obnażoną dosadnie metaforycznym budowaniem pomnika czynu samobójczego, pustosłowiem o prawdzie, która nas wyzwoli i zarazem mordowaniem Zmartwychwstaniętej, czy zadeptywaniem żony Judasza na „potwierdzenie” głoszonej i powtarzanej wszech zasady, że chrześcijanie wybaczają. Także dziwce, wedle tych reguł łeb należało uciąć za jej czyny, ale wpierw nie zawadziło zbiorowo wykorzystać plugawie, zgwałcić po prostu. W festiwalowym werdykcie jury pierwsza nagroda przypadła Andrzejowi Dworakowskiemu za scenografię do spektaklu Bruno Schulz – historia występnej wyobraźni, przygotowanego przez Teatr Pinokio z Łodzi, a „w szczególności za takie przekształcenie plastyki teatralnej i aktorstwa lalkowego, które stanowi o dramaturgii przedstawienia i w całości tworzy jego treści, a jednocześnie przybliża artystyczne wartości prozy i grafiki Brunona Schulza”. Rzec można, iż łódzki teatr wspaniale wykorzystał swą przewagę lalkarskiej sztuki scenicznej, naturalnej plastyczności wpisanej w widowiska teatru dla dzieci, a reszty dopełnił tekst Schulza i gra aktorów, by adresat spektaklu, widz dorosły, mógł się poczuć usatysfakcjonowany. Ryszard Zatorski

Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej - Rzeszów Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Ul. Staszica 24, 35-051Rzeszów tel. (017) 854 52 22, fax. (017) 854 17 07 www.mpec.rzeszow.pl

Antoni Macioszek 1937 – 2012

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

 Dostarczamy ciepło do prawie 70% budynków w Rzeszowie,  Projektujemy, wykonujemy i modernizujemy: 

przyłącza i węzły cieplne,

instalacje wewnętrzne c.o. i c.w.u.,

sieci ciepłownicze,

ekspertyzy i orzeczenia techniczne,

 CAŁODOBOWE POGOTOWIE CIEPŁOWNICZE - 993  Zajmujemy się konserwacją instalacji wewnętrznych c.o. oraz węzłów cieplnych,

Wynajmujemy transport i maszyny budowlane.

45 lat tradycji zobowiązuje…

„Ten, który zmienia polski przemysł”


8

ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

rok

2 012

w

Stadion Miejski - 42 mln zł

W maju uroczyscie otwarty został stadion miejski po gruntownej przebudowie. Trybuna zachodnia, czyli starsza część stadionu, została zmodernizowana. Zainstalowano nowe kolorowe krzesełka. Po przeciwnej stronie powstała nowa trybuna, przebudowano też tor żużlowy. Miasto skorzystało z dotacji unijnej. Z Regionalnego Programu Operacyjnego otrzymało 6 milionów euro. Podmokły grunt ustabilizowano wbiciem 770 potężnych pali o łącznej długości blisko 11 km. Zużyto 800 ton stali zbrojeniowej. Tyle samo waży cała konstrukcja dachu nad trybuną 30-metrowej wysokości.

Nowe autobusy dla MPK – 80 mln zł

Rozstrzygnięty został w trybie przetargowym zakup nowych autobusów, dużych marki Mercedes, a 20 małych marki Autosan. Częściowo z instalacją gazową, ale wszystkie klimatyzowane, wygodne i nowoczesne w konstrukcji oraz bardzo funkcjonalne. To zrewolucjonizuje jakość i komfort podróżowania środkami komunikacji miejskiej. Pierwsze wyruszyły do obsługi pasażerów już pod koniec ubiegłego roku, reszta sukcesywnie będzie wchodzić do eksploatacji po dostawie i uprzednim odbiorze technicznym w bazie MPK.

Łącznik autostrady – ok. 100 mln zł

Było z nim sporo kłopotów wynikających z bankructwa pierwotnego wykonawcy oraz błędów projektowych. W ostatnim kwartale ubiegłego roku drogowcy rozpoczęli wzmacnianie ziemi w rejonie wiaduktów. Dodatkowe prace za 23,5 mln zł wykonuje firma IMB Podbeskidzie, ta sama, która po bankructwie Drogbudu przejęła budowę łącznika. Prace te polegają na palowaniu gruntów, które okazały się zbyt słabe i nie są w stanie utrzymać wysokich na około 7-10 metrów nasypów przy wiaduktach. Projektant drogi nie przewidział tego problemu. Dopiero po ich wzmocnieniu powstaną tu brakujące fragmenty drogi.

tadeusz o perspektyw

- Panie Prezydencie, proszę powiedzieć, czego życzyłby Pan mieszkańcom Rzeszowa w nowym roku? - Życzę rzeszowianom, żeby byli dumni ze swojego miasta, żeby chcieli tutaj mieszkać i rozwijać swoje pasje. W przeciwieństwie do innych miast Rzeszów stale się powiększa. Przybywa nam mieszkańców. Jesteśmy na szczycie piramidy przyrostu ludności. Widzę ogrom pracy, jaką trzeba włożyć, aby miasto było przyjazne dla mieszkańców. - Panie Prezydencie znany pan jest jako bardzo dobry gospodarz. Jakie problemy zamierza pan rozwiązać w Rzeszowie, których nie udało się zrealizować w minionym roku? - Odbyłem spotkanie z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej na temat odmulania rzeszowskiego zalewu, będącego własnością tej instytucji. To jest sprawa, której mimo usilnych starań nie udało mi się doprowadzić do końca. Cały czas nad tym pracujemy. Poza tym prowadzimy usilne działania, aby zamek Lubomirskich przeznaczyć pod obiekt dla kultury. Cały czas pracujemy nad przeniesieniem sądu do innego budynku. Bardzo zależy mi na tym, aby oddać do użytku inwestycje, które już zostały rozpoczęte. Wśród nich priorytetem jest nowe przedszkole oraz szkoła przy ulicy Karoliny Kózki. Poza tym obiekty sportowe, takie jak hala sportowa w Budziwoju i boiska sportowe dla dzieci. Konieczna jest również ciągła poprawa infrastrukturyw Rzeszowie. Wkrótce rozpoczynamy przebudowę ulicy Rejtana, al. Wyzwolenia. Będziemy również kończyć łącznik z autostradą. W roku 2013 oddamy także mieszkańcom fontannę multimedialną. kolejną inwestycją, o której myślimy, jest budowa parku wodnego. Oczywiście w dalszym ciągu będziemy powiększać granice miasta, rozwijać

strefę ekonomiczną. Stawiamy przede wszystkim na rozwój nauki, kultury i rekreacji. - A gdyby udało się Panu pozyskać niezbędne środki w 2013 roku, to jakie problemy starał by się Pan rozwiązać? Moich działań nie blokują koszty. Ja staram się pozyskiwać pieniądze na inwestycje z różny źródeł. Najważniejsze dla mnie jest to, by rozwijały się uczelnie. Młodzież jest siłą napędową miasta. Uczelnie kształcą przyszłych mieszkańców: biznesmenów, przedsiębiorców oraz pracowników najemnych. Moim marzeniem jest również połączenie ulicy Sikorskiego z ulicąPodkarpacką, Rzecha z Lubelską, Warszawską i na koniec z Krakowską. To inwestycja za 700 milionów złotych, której w perspektywie czasu również chcę się podjąć. W planach mam również kolejkę naziemną. opracowujemy już wniosek o dofinansowanie z Unii Europejskiej tej inwestycji. Wszystkie inwestycje sprowadzają do Rzeszowa nowych inwestorów, a będzie ich jeszcze więcej, jak pojawi się autostrada. Na różnorakich konferencjach, czy to w Berlinie czy Paryżu, inwestorzy pytają, czy jest autostrada. To czynnik, który znacząco wpłynie na dalszy rozwój rynku pracy, usług i hoteli. Jeszcze nie tak dawno Rzeszów miał stosunkowo niewielką liczbę hoteli. W krótkim czasie otworzyło się kilka znaczących marek w Rzeszowie, a to nie koniec, gdyż ciągle powstają nowe. To prawda, to znak, że jest taka potrzeba. Jeszcze nie tak dawno na konferencji odnośnie mistrzostw świata w piłce nożnej nie mogliśmy pod tym względem konkurować z innymi miastami. Teraz w samym centrum mamy hotel Hilton, hotel Rzeszów, powiększony hotel Prezydencki, a w przyszłym roku zostanie otwarty pierwszy hotel pięciogwiazdkowy – Bristol. To wszystko świadczy o tym, że


ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

9

r z e sz ow i e Przebudowa ul. Podkarpackiej – 22 mln zł Oczekiwany od lat remont ulicy Podkarpackiej, ważnej arterii wylotowej z Rzeszowa, został zakończony pod koniec minionego roku. Wykonano gruntowną przebudowę, z wymianą instalacji podziemnych, od skrzyżowania z al. Batalionów Chłopskich do skrzyżowania z ul. Wetlińską. Podkarpacka została przede wszystkim znacznie poszerzona, chociażby do sześciu pasów drogi między ul. Poznańską a Matuszczaka. Wprowadzono bezkolizyjne prawoskręty upłynniające znacznie ruch. Na skrzyżowaniu powstała nowa sygnalizacja świetlna. Położone zostały na całej długości nowe chodniki, zbudowano ścieżki rowerowe, zamontowano ekrany dźwiękochłonne, no i na całej długości położono nową, kilkuwarstwową nawierzchnię asfaltową.

Okrągła kładka – 12 mln zł Nad skrzyżowaniem al. Piłsudskiego i ul. Grunwaldzkiej wybudowana została pierwsza w Polsce okrągła kładka dla pieszych, otwarta z fasonem 17 listopada. Wykonanie kładki zajęło budowniczym 16 miesięcy. Cała konstrukcja waży 776 ton, jest zawieszona 6 m nad ziemią. Balustrady wykonano z 291 szklanych tafli o wadze 45 ton. Średnica zewnętrzna pierścienia kładki ma 39 m. Przy kładce funkcjonują dwie windy dla przechodniów. Budowa kładki wywolała w mieście sporo emocji, ale wszystkim przyjezdnym bardzo podoba się i powoli wrasta w miejski krajobraz jako swoista atrakcja.

Skatepark – 1,5 mln zł

z ferenc wach rozwoju do Rzeszowa przyjeżdżają turyści i biznesmeni, którym wielokrotnie miasto się podoba i decydują się tutaj na zakładanie rodzin czy rozwój swoich biznesów. To dlatego budują się w Rzeszowie nowe budynki mieszkalne, często wysokie wieżowce, które większość architektów pochwala. Wielkie miasta świata budują tylko w górę. Ja widzę miasto wysokie. Miejsce na domki jednorodzinne jest na obrzeżach lub poza miastem. Budynki, które w tej chwili powstają lub są w najbliższych planach, takie jak Capital Towers, jeszcze nie tak dawno budził y sprzeciw wśród urzędników. Teraz wyznaczają trend w wysokim budownictwie. Ludzie chcą i potrzebują mieszkać w centrum tętniącego życiem miasta, tętniącego życiem i kulturą. - Czy będą w dalszym ciągu organizowane darmowe koncerty? - Na pewno nie zrezygnujemy z darmowych koncertów dla mieszkańców. Zyskaliśmy nowe miejsce – stadion na większe wydarzenia kulturalne. Nie każdy ma możliwość kupienia biletu na koncert, do teatru czy filharmonii, dlatego potrzebne są darmowe koncerty dedykowane wszystkim grupom wiekowy i gustom muzycznym. - Panie Prezydencie znany pan jest z inicjowania w Rzeszowie licznych pomysłów i rozwiązań. Skąd czerpie pan do nich inspiracje? - Nie ukrywam, że często słucham ludzi. Podpowiedzi specjalistów, ale i zwykłych mieszkańców, są dla mnie niezmiernie

Po różnych perturbacjach powstał w Rzeszowie skatepark, jeden z najciekawszych tego typu obiektów w Polsce. Wpierw pojawiły się problemy z własnością gruntów pod planowaną inwestycję. Gdy je rozwiązano, to przetarg wygrała firma, która o tego typu inwestycjach nie miała zielonego pojęcia. Powstało opóźnienie, ponieważ procedurę przetargową należało rozpocząć od nowa. Na szczęście ten powtórzony wygrały firmy doświadczone w budowie takich obiektów, które przy wsparciu czeskiego partnera inwestycję wykonały solidnie, profesjonalnie i w dodatku terminowo. Efektywnie pomagali im w tym rzeszowscy miłośnicy rolek. Zdołano już na nim rozegrać znaczące zawody.

Park Inwalidów Wojennych – 1,5 mln zł W znacznym stopniu zdewastowany park nie licował z pięknie odrestaurowanym Instytutem Muzyki URz. oraz sąsiadującą po drugiej stronie szkołą. Park otrzymał nową organizację urządzeń, parkowej komunikacji oraz został zupełnie inaczej wyposażony w roślinny anturaż. Zdewastowane alejki asfaltowe zostały zastąpione brukowanymi. Zużyte oświetlenie zamieniono na gustowne, dobrze wkomponowane w przestrzeń lampy. Mieszkańcy okolicznych osiedli są efektem końcowym rewitalizacji parku usatysfakcjonowani.

Nowe place zabaw – 1 mln zł W dalszym ciagu w minionym roku miasto starało się stwarzać dogodne warunki dla zabaw dziecięcych. Oprócz urządzania kolejnych przyblokowych placyków zabaw, wybudowano dwa duże place, po jednym w parku Papieskim i na Żwirowni. Znacznie poszerzylo to ofertę rekreacyjną z uwzględnieniem potrzeb matek z małymi dziećmi.

Nowe ścieżki rowerowe Efektem wieloletnich starań Rzeszów w ramach swojej infrastruktury miejskiej dysponuje największą siecią ścieżek rowerowych, które osiagają już łączną długość około 90 km. Przy przebudowie starej ulicy, bądź budowie nowej drogi w projekcie zawsze uwzględniane są potrzeby mieszkańców coraz powszechniej korzystających w tej formy przemieszczania się po mieście. Przy każdej sposobności poszerzane są również już istniejące scieżki, jeśli tylko ma to racjonalne uzasadnienie.

Fontanna multimedialna – ok. 6 mln zł

ważne. Na spotkaniach z mieszkańcami Rzeszowa poznaję ich potrzeby i dzięki temu wiem, czego oczekują ode mnie. Jakie są najczęstsze prośby mieszkańców, co jest ich konkretną potrzebą? Zauważam, iż coraz częściej są to potrzebywyższego rzędu. Cieszy mnie to, gdyż to oznacza, że pragnienia związane z pracą i infrastrukturą czy opieką medyczną zostały już w dużej części zaspokojone. -Dziękuję za rozmowę. Zdzisław Daraż

Przy al. Lubomirskich w Rzeszowie rozpoczęła się budowa multimedialnego zespołu fontann i terenu zabawowo-rekreacyjnego. Wykonawca robót jest w trakcie wykonywania obszernych instalacji i konstrukcji podziemnej, którymi do fontann popłynie woda i energia oraz gdzie zostanie pomieszczona cała maszyneria techniczna. Obiekt będzie miał nie tylko walory estetyczne, które będą osiągane poprzez efekty wodne i audio-wizualne, ale również bedzie posiadał najwyzszej klasy kompleks zabawowy dla dzieci. Nową szatę roślinną uzyska otoczenie. Będzie również namiastka amfiteatralnego ciągu ławeczek dla odpoczywajacych wokół zespołu fontann. Będzie to z pewnością jedna z większych atrakcji Rzeszowa. Całość ma zostać oddana do użytku przed sezonem tetnim, w tym roku.

Biały Ogród – 0,5 mln zł Na użyczonym miastu terenie kościoła farnego, obok poczty, powstał urokliwy placyk zagospodarowany bezpretensjonalnie, nie bez powodu nazwany Białym Ogrodem. W tym kolorze bowiem jest wysypany drobny kamień i całe wyposażenie, czyli: ławki, trzy figury motyli, kosze na śmieci. W tym kolorze będa także kwitły zasadzone rośliny ozdobne, jak chociażby róże. Aby ogród oglądnąć w pełnej krasie, trzeba poczekać, aż wyrośnie zasiana trawa oraz cała pozostała roślinność ozdobna. Z ogrodu mogą korzystać spacerowicze, oraz parkujący w centrum kierowcy. Augustyn Jagiełła Fot. Józef Gajda (8)


10

ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

samorząd po wyborach

Praktycznie zakończyły się już w Rzeszowie wybory do nowych jednostek samorządu mieszkańców, czyli rad osiedlowych. W niektórych przebiegły bez większych zakłóceń, ale w niektórych osiedlach z niemałymi kłopotami natury organizacyjnej wynikających głównie z nowych wymogów regulaminowych oraz urzędniczej nieporadności. Postanowiliśmy składy nowych rad prezentować sukcesywnie na łamach naszego miesiecznika. W poprzednim numerze „Echa Rzeszowa” opublikowaliśmy nowy skład Rady Osiedla w Budziwoju. W tym numerze przedstawiamy pięć kolejnych rad z: Baranówki, Pobitna, Zwięczycy, Nowego Miasta i osiedla Kmity.

Osiedle Baranówka ZARZĄD RADY: Józef Wierzbicki – przewodniczący, Arkadiusz Ciepły i Adrian Gargaś – zastępcy przewodniczącego, Paulina Rak – sekretarz, Dorota Kwoka i August Nepalski – członkowie zarządu. CZŁONKOWIE R ADY: Jacek Cichy, Krzysztof Granowski, Grażyna Drabik, Dorota Grzyb, Leszek Hładki, Zbigniew Kogut, Ryszard L echworow icz , A nna Ryk a ła ,

Krzysztof Ślusarczyk, Agnieszka Żelaznowska.

Osiedle Pobitno ZARZĄD RADY: Wiesław Ziemiński – przewodniczący, Marta Kobylska – zastępca przewodniczącego, Zofia Toll – sekretarz, Maria Grzyb i Jacek Kotliński – członkowie zarządu. CZŁONKOWIE RADY: Sławomir Malinowski, Edyta Maścidło-Sączawa, Grzegorz Sączawa, Jerzy Pospieszyl, Wojciech Raczek, Jacek Szczepański, Henryk Tokarz, Wiesław Walat, Aleksander Wisz, Piotr Ziemiński.

Osiedle Zwięczyca ZARZĄD RADY: Janusz Micał – przewodniczący, Stanisław Bednarski i Wojciech Szymborski – zastępcy przewodniczącego, Jadwiga Miąsik – sekretarz, Wojciech Nycz, Andrzej Broda i Bolesław Niedziałek – członkowie zarządu. CZŁONKOWIE R ADY: Józef Bator, Kazimierz Bobola, Janusz Borek, Roman Kalandyk, Piotr Kobaka, Stanisław Pasternak, Joanna Samborska i Mariusz Skowron.

Osiedle Nowe Miasto

ZARZĄD RADY: Mariusz Głazowski – przewodniczący, Artur Kawa, Grzegorz Leś i Łukasz Grędys zastępcy przewodniczącego, Aneta Kawa – sekretarz. CZŁONKOWIE RADY: Arkadiusz Depta, Robert Grudzień, Jakub Basiak, Wiesław Buż, Kamil Hajduk, Karolina Kozak, Mateusz Nosek, Marcin Ożóg, Piotr Wiglusz.

Osiedle Kmity ZARZĄD RADY: Halina Barszcz – przewodnicząca, Stanisław Rusznica – wiceprzewodniczący, Edward Łysiak – sekretarz, Adam Blajer, Robert Grzesik i Anna Hasman – członkowie zarządu. CZŁONKOWIE RADY: Władysław Bielański, Stanisław Dziama, Hubert Małecki, Stanisław Porębski, Włodzimierz Stec, Tadeusz Szałęga, Emil Szczepański, Jan Szczypek, Leon Sztokman. Gratulujemy, życzymy satysfakcjonujących sukcesów! Augustyn Jagiełła

sondaż noworoczny

Zwróciłem się do kilku osób z dwoma pytaniami: Jak oceniam zmiany i wydarzenia, które miały miejsce w Rzeszowie oraz te w moim życiu w 2012 roku? I drugie: czego oczekuję od 2013 roku dla siebie i dla Rzeszowa? A oto odpowiedzi.

Władysław Stryczek: Oceniam, że był udany i dla miasta i dla mnie. W Rzeszowie oddano do użytku sporo wyremontowanych i zmodernizowanych dróg, wiele ciekawych obiektów , w tym okrągłą kładkę, w Jasionce nowy terminal (kojarzy się w Polsce z Rzeszowem). W sumie nastąpił dalszy korzystny rozwój miasta. Zaś dla mnie rok ten był udany, bo dopisało mi zdrowie, wnuki nie sprawiały kłopotów, uczą się dobrze, co bardzo cieszy dziadka. Od 2013 r. oczekuję, że uspokoi spory i kłótnie zarówno te na szczeblu krajowym jak i te w Radzie Rzeszowa, a radni zajmą się nami, mieszkańcami, rozwiązywaniem problemów społecznych, chociażby jak zmniejszyć bezrobocie, jak pomóc młodym, szukającym pracy. Liczę na dobre zdrowie dla siebie i najbliższych. Rzeszowowi życzę kolejnego poszerzenia swojego obszaru i dalszego rozwoju. Michalina Z.: Niewiele dostrzegam tego, co dzieje się wokół mnie, a więc i w Rzeszowie. 2012 r. był dla mnie tragiczny. Nagle zmarł mój mąż, załamał się mi cały świat. Muszę żyć dalej, bo zostałam z dziećmi. Potrzebują mnie. Liczę, że dam sobie jakoś radę. Wspomagają mnie najbliżsi i przyjaciele męża. Marek S.: Cieszę się z tego, że powstał skatepark i jest sporo ścieżek rowerowych. Dzięki temu mogę odprężyć się i odpocząć od „kucia”. Liczę, że zdam maturę i dostanę się na wymarzony kierunek studiów, medycynę. Katarzyna: 2012 był dla mnie rokiem pozytywnych zmian. Ukończyłam studia, wróciłam do rodzinnego miasta i tu zaczęłam kolejny etap swojego życia. Od stycznia, już 2013 r., rozpoczynam aplikację prawniczą. Z Rzeszowa jestem dumna. Jeszcze w Lublinie będąc słyszałam wiele pochlebnych opinii o moim mieście. Chwalono przede wszystkim liczne inwestycje i tempo rozwoju. Sporo z nich zakończono w 2012 r. Rzeszów z miasta „w budowie” staje się miastem coraz bardziej podobnym swoim wyglądem do miast z tzw. „Polski A”. Chociaż są jeszcze enklawy, odstające od tego obrazu i wymagające szybkiego i zdecydowanego uporządkowania. Zaliczam do nich m.in. tereny wokół dworców kolejowego i autobusowego. Usunięcie budek z zapiekankami nie rozwiązało problemu, a tylko uwypukliło go. Mam nadzieję, że w 2013 r. rozwój Rzeszowa przełoży się przede wszystkim na zwiększenie ilości nowych propozycji pracy, zwłaszcza dla młodych ludzi. Mówię to z punktu widzenia świeżo upieczonej absolwentki studiów prawniczych. O pracę wciąż jest bardzo trudno. Liczę, że władze naszego miasta (także województwa) podejmą starania o takie inwestycje, które zaowocują powstaniem nowych miejsc pracy, umożliwiających start życiowy młodym ludziom. Wreszcie, że doprowadzą do generalnej poprawy otoczenie dworców PKP i PKS, gdyż to one a nie okrągła kładka stanowią ważną wizytówkę (szczególnie dla przyjeżdżających tu) naszego miasta.

sukcesy zespołów klaps

Zygmunt Z.: Przez parę lat pracowałem w Irlandii. W 2012 r. wróciłem do Rzeszowa z nadzieją, że tu zostanę i znajdę pracę. Jestem zagorzałym kibicem Resovii, podoba się mi Rzeszów, jest coraz piękniejszy i rozwija się. Ma lepsze drogi, nowoczesny port lotniczy, Galerię „Rzeszów”, stadion miejski (szkoda że to nie Resovii). Niestety, wracam do Irlandii, bo tutaj nie znalazłem pracy. Rzeszowowi życzę dalszego rozwoju, jego mieszkańcom, szczególnie tym, którzy tutaj mogą realizować swoje życiowe plany, spełnienia marzeń i wszelkiej pomyślności w 2013 r. A Resovii sukcesów! Szczególnie piłkarzom lepszych wyników!

Łucjan Pietluch: W mojej ocenie i dla Rzeszowa, i dla mnie 2012 r. był bardzo dobry, dla firmy dużo lepszy niż 2011. Powiększyła się o spółkę lubelską, rozpoczęliśmy udany handel z Ukrainą. Rzeszów z każdym rokiem staje się ładniejszy i nowocześniejszy. Podoba się mi okrągła kładka, wnosi bowiem coś nietypowego do przestrzeni urbanistycznej tej części miasta. Jestem natomiast pełen obaw co do roku 2013. Już odnotowujemy spadek zamówień na nasze usługi, a to bywa sygnałem, że zmniejsza się rynek inwestycyjny. Na razie wstrzymałem przyjmowanie nowych pracowników i nie przedłużam umów zawartych na okres zamknięty. Z nadzieją oczekuję na ustabilizowanie się sytuacji w Libii oraz odblokowanie naszego zakładu i majątku, co ożywiłoby naszą firmę i pozwoliło na zwiększenie liczby pracowników. Na szczęście dopisuje mi zdrowie. Oby tak było nadal!

Zespół Klaps Zespoły Tańca Nowoczesnego Klaps z Rzeszowskiego Domu Kultury zdobyły pierwsze oraz trzecie miejsce podczas XX Mikołajkowych Spotkań Tanecznych w Krośnie. Międzywojewódzki Przegląd Dziecięcych i Młodzieżowych Zespołów Tanecznych został zorganizowany 9 grudnia przez Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie. - Celem turnieju jest popularyzacja różnych form tańca, możliwość prezentacji dorobku artystycznego amatorskich zespołów tanecznych oraz w y miana doświadczeń w pracy z zespołami artystycznymi – mówią organizatorzy. Na k rośnieńsk iej scenie ry walizowały 54 zespoły z Polski południowo-wschodniej, m.in. z: Dębicy, Gorlic, Jasła, Krosna, Mielca, Leżajska, Stalowej Woli i Rzeszowa, prezentując różne formy i style taneczne. Ich prezentacje oceniło konkursowe jury. W kategorii wiekowej 12-15 lat najlepszy okazał się Zespół Tańca Klaps grupa A, działający na co dzień

Rafał Białorucki

listy

Pan Zdzisław Daraż redaktor naczelny „Echa Rzeszowa”

W i mieniu swoi m ora z mieszkańców Futomy proszę przyjąć najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin oraz ukazania się 200. numeru „Echa Rzeszowa”. Życzymy dalszych sukcesów w następnych latach działalności, wszelkiej pomyślności, satysfakcji z pracy oraz wielu ciekawych publikacji. Serdecznie dziękujemy Panu oraz żonie, Pani Halinie, za udział w uroczystościach „Dni Futomy” i mamy nadzieję, że w kolejnych zaszczycą nas Państwo również swoją obecnością. Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku składamy Państwu oraz zespołowi redakcyjnemu „Echo Rzeszowa” najserdeczniejsze życzenia, aby przy świątecznym stole nie zabrakło rodzinnej atmosfery, a Nowy Rok obfitował w szczęście, pomyślność i siły w działaniu na rzecz lokalnej społeczności.

Sylwia S. P.: Rok 2012 zmienił bardzo dużo w moim życiu. W lutym straciłam pracę w renomowanym salonie fryzjerskim. Dało mi silnego „kopa”. Musiałam pomyśleć o czymś własnym. Wtedy poznałam wielu wspaniałych ludzi, prawdziwych przyjaciół w biedzie, którzy mnie wspierali. Najbardziej jednak pomogła mama. Tylko dzięki niej odniosłam swój „mały sukces”. W czerwcu założyłam własną firmę, salon fryzjerski „Juliette”. O czymś takim marzyłam od zawsze. W życiu bywa zawsze coś za coś. Zajęta powyższymi problemami za mało czasu poświęcałam 5 – letniej córeczce. Myślę, że zdołam to zrekompensować jeszcze. W efekcie był to dobry dla mnie rok. Podobnie i dla miasta, czym nie miałam sił ani czasu zajmować się bliżej. Wierzę, że 2013 r. będzie już tylko lepszy dla mnie, a dla miasta także dobry jak ten miniony. Wiem, że nie będzie łatwo. Wszystkim życzę wiary we własne marzenia, gdyż one, jeśli bardzo chcemy, to spełniają się. Te Futoma, 14 grudnia 2012 władz miasta także mogą się spełnić. Życzę też miłości, bo Małgorzata Drewniak każdy zasługuje na nią, oraz szczęścia, bo dzięki niemu sołtys wsi każdy dzień może być wyjątkowy. Jerzy Wiktor, dyrektor Urzędu Stanu Cywilnego w Rzeszowie: - W 2012 r. w Rzeszowie urodziło się 7.476 dzieci, z tego 2.053 to rzeszowianie. Było to więcej o 211 dzieci rodziców, zamieszkałych w naszym mieście niż w poprzednim roku. Zawarto 1.193 małżeństwa. Niestety, zmarło w Rzeszowie 2.775 osób, z tego 1.120 mieszkańców naszego miasta.

w Rzeszowskim Domu Kultury, filia Krynicka. – Zespół zaprezentował układ „Rajski ptak”, który jest oparty na orientalnej muzyce, barwnych i egzotycznych kostiumach oraz ruchach tancerek stylizowanych na poczynaniach rajskiego ptaka. – Mówi Justyna Stasiak choreograf i instruktor zespołów Klaps. W tej kategorii wystąpiło 11 zespołów. Zespół Tańca Klaps, grupa C ry walizował w kategorii wiekowej 7-11 lat, gdzie zajął III miejsce. – Tancerki zaprezentowały układ „Kalinka”, który łączy rosyjską muzykę folklorystyczną z tańcem nowoczesnym – wyjaśnia Justyna Stasiak. Zespół działa w Rzeszowskim Domu Kultury, filia Staroniwa. Rywalizowało 18 zespołów. Konkursowe jury, przyznając miejsca na podium, oceniało układy choreograficzne, dobór repertuaru, muzyki, kostiumy oraz technikę wykonania. Istotny był także ogólny wyraz artystyczny.

UZUPEŁNIENIE

W artykule Stanisława Kłosa o Muzeum Kresowym w Lubaczowie, zamieszczonym w 204 numerze „Echa Rzeszowa” pominięto osobę najbardziej Wysłuchał i spisał Józef Kanik zasłużoną dla jego rozwoju, jakim jest Zygmund Kubrak.

W 1967 r. zarząd oddziału PTTK, jako organ założycielski powołał Z. Kubraka na stanowisko kustosza, a w1972 r. na k ierownika Muzeum Regionalnego PTTK. W 1961 r., w okresie obchodów 750-lecia Lubaczowa, władze powiatowe przeznaczyły na pomieszczenia dla zbiorów kamieniczkę mieszczańską przy ul. A. Mickiewicza. W latach 1968-1976 muzeum zorganizowało 23 wystawy czasowe, które zwiedziło ponad 11 tys. osób. Jednak dalszy rozwój tej placówki oraz realizacja takich zadań statusowych, jak konserwacja i zabezpieczenie zbiorów nie było możliwe bez mecenatu państwowego. Dlatego też Zygmunt Kubrak podjął starania o upaństwowienie tej instytucji. Po uzgodnieniu z ministrem kultury i sztuki oraz zarządem głównym PTTK decyzją wojewody przemyskiego dotychczasowe społeczne Muzeum PTTK stało się placówką państwową z dniem 1.09.1981 r. Ta decyzja stanowiła przełom w rozwoju Muzeum w Lubaczowie. Dr Zygmund Kubrak jest autorem licznych wydań regionalnych, między innymi takich pozycji jak: Generał Józef Kustroń 1892-1939, MBP w Lubaczowie 1948-2008, Zarys dziejów szkół zawodowych i ogólnokształcących 1945-2005, Służba społeczna historyków, Polskie Towarzystwo Historyczne Oddział w Przemyślu 1928-2003, Powstanie styczniowe, Pogranicze cieszanowsko-lubaczowskie. Halina Daraż


ECHO RZE­SZO­WA

Spotkania z przeszłością

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

11

poseł sycz podburza ukraińską mniejszość pamiętamy!

Niemcy i policja ukraińska wypędziły z polskiego pogranicza nad Sanem 19 tys. Polaków. 6 grudnia 2012 Sejmowa Komisja RP ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych, której przewodniczącym jest Miron Sycz, zaplanowała pierwsze czytanie projektu uchwały potępiającej akcję „Wisła”, podczas której w 1947 roku na Ziemie Odzyskane przymusowo przesiedlono Ukraińców i członków polsko-ukraińskich rodzin mieszanych. W projekcie uchwały sejmowej znalazły się sformułowania potępiające akcję „Wisła”, w której między innymi czytamy:

co kryje się za inicjatywą sycza?

Projekt uchwały sejmowej potępiającej powojenną akcję „Wisła” spotkał się ze sprzeciwem środowisk kresowych. Ich zdaniem przymusowe przesiedlenia miały ważny powód i wyraźny kontekst – były uderzeniem w zbrodniczą Ukraińską Powstańczą Armię. Sejmowa Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych zaproponowała uchwałę, w której o akcji mówi się, że „zastosowano właściwą dla systemów totalitarnych zasadę odpowiedzialności zbiorowej”. Poseł Sycz dodaje: obrona akcji „Wisła” to w dzisiejszych czasach „powtarzanie wymysłów komunistycznej propagandy. Według niego przyjęcie sejmowej uchwały mogłoby skłonić Radę Najwyższą Ukrainy, by w przyszłym roku, w 70. rocznicę tragedii wołyńskiej, potępić działania UPA. Czy to jest argument? Każdy uczciwy Polak musiałby protestować, gdyby jakimś polskim bandom przyszło do głowy siać mord i grabież poza granicami kraju. To, co się działo nad Sanem, nie jest dla nas, ale jest dla Ukraińców problemem moralnym. Dzisiaj staje się oczywiste, że największe straty terytorialne w drugiej wojnie światowej poniosła Polska. Zyskały: Ukraina, Rosja, Litwa. Straciła Polska. Aby odwrócić uwagę od tych haniebnych faktów, przyjęto zasadę obarczania nas, Polaków, winami. Polacy odpowiadają za Jedwabne, a Żydzi, konfidenci NKWD, którzy masowo wydawali pod okupacją sowiecką Polaków na Sybir i za to otrzymywali od Stalina odznaczenia, nie są zobowiązani do przeprosin. Gronowski twierdzi, że wielu Żydów całe życie poświęca na pielęgnowanie bólu, z bycia ofiarą zrobili swój oficjalny, życiowy statut. Równie za kłamliwe oświadczenia ukraińskich nacjonalistów produkowane w Kanadzie i USA, że to Polacy ich mordowali, też Ukraińcy nie przepraszają. Zdzisław Daraż

Po przejściu UPA z polskich wiosek na Wołyniu pozostawały tylko takie widoki jak po Janowej Dolinie.

- (...) jak głosiła oficjalna propaganda pozbawić zaplecza oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Przez lata głoszono, że było to jedyne rozwiązanie konfliktu. Tymczasem komunistyczne władze poświęcały się przede wszystkim walce z polskim podziemiem. Motywowane politycznie wysiedlenia były nie tylko pogwałceniem praw człowieka i obywatela, ale również nie miały uzasadnienia militarnego. Wysiedlenia trwale naznaczyły kolejne pokolenia Ukraińców i

Łemków, utrudniając im zachowanie tożsamości. Stanowią one bolesny cierń, utrudniający pojednanie narodów, które nawzajem od siebie wiele wycierpiały w historii.” Te uzasadnienia nie tylko są fałszywe, ale są głównie prowokacją zmierzającą do rozniecania nienawiści pomiędzy Polakami i Ukraińcami. I tak: - autorzy projektu uchwały zapomnieli, że pod koniec wojny 300 000 Polaków walczyło

w armiach polskich z hitlerowcami, więc nie walczyli z podziemiem, - korzystając z zaplecza ludności ukraińskiej tylko w miejscowościach nad Sanem w latach do 1947 UPA zamordowała 11 651 Polaków, udokumentował to profesor Szczepan Siekierka. Wypędziła 19 000 Polaków z tych terenów w okresie okupacji niemieckiej. Niektórzy, np. w powiecie lubaczowskim, musieli uciekać tylko w bieliźnie, - znane są wyniki badań socjologicznych, iż Łemkowie nie chcą wracać w Bieszczady, bo w województwach zachodnich żyje im się lepiej. Polakom nie wolno wracać do Lwowa. Tak prezentuje się aktualny skład sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych: Sycz Miron (PO) – przewodniczący, Ast Marekk (PiS) - zastępca przewodniczącego, Czykwin Eugeniusz (SLD) - zastępca przewodniczącego, Galla Ryszard (niez.) - zastępca przewodniczącego, Pietraszewska Danuta (PO) - zastępca przewodniczącego, Arciszewska-Mielewczyk Dorota (PiS), Brudziński Joachim, (PiS), Cycoń Marian (PO), Fiedler Arkady (PO), Hoppe Teresa (PO), Matusiak Grzegorz (PiS), Plura Marek (PO), Popiołek Zofia (RP), Rusiecki Jarosław (PiS), Rybakowicz Adam (RP), Trybuś Aleksandra (PO) – członkowie. Czyżby to byli polscy opiekunowie banderowców? Zdzisław Daraż

polityczny skandal w polskim sejmie

Czy w Anglii, USA lub we Francji byłoby możliwe, aby parlamenty tych krajów z uwagą wsłuchiwały się w głos potomka niemieckiego esesmana, domagającego się potępienia procesów norymberskich, które były krokiem do denazyfikacji Niemiec? Z pewnością nie. Okazuje się, że w Polsce jest to realne i możliwe. Poseł Miron Sycz, przewodniczący Sejmowej Komisji ds. Mniejszości Narodowych, rozpoczął akcję, aby potępić „Akcję Wisła”. Ujawnił na łamach przyjaznej sobie prasy, że jego ojciec w szeregach UPA był tylko dwa miesiące. Zaprzeczył także jego przynależności od 1938 r. do terrorystycznej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Otóż poseł mija się z prawdą. Informacja o „zasługach" jego znajduje się bowiem w książce pt. „Partyzanckimi drogami z komendantem Zalizniakiem" (str. 106), wydanej przez nacjonalistów ukraińskich. Aleksandr Sycz ps. „Kukurydza”, strzelec sotni M-4. Członek OUN od 1938 r. Od jesieni 1944 r. w szeregach UPA, na początku jako członek podziemnej siatki OUN-UPA, a od jesieni 1945 r. w kureniu „Mesnyky". Schwytany przez żołnierzy WP w czerwcu 1947 r. w Zapałowie oraz zasądzony i skazany przez WSR na karę śmierci, złagodzoną przez Sąd Najwyższy na 15 lat więzienia za działalność w UPA. Aleksandra Sycza IPN w Krakowie zrehabilitował i zaliczył do osób represjonowanych przez PRL ze względów politycznych i wydał kwestionariusz osoby represjonowanej Nr Kr/WSR/0211, znak akt Sr 816/47 IPN Kraków. Wyrok zamieniono na 15 lat więzienia. Karę więzienia odbywał w Goleniowie. Zwolniony w listopadzie 1953 r. Oddział ten dowodzony przez Iwana Szpnotaka ps. „Zalizniak”, kolaboranta hitlerowskiego, w skład którego wchodził kureń „Mesnyky” dokonał w latach 1944-1947 wielu mordów na ludności polskiej w okolicach Lubaczowa i Jarosławia. Dla przykładu: 17 kwietnia 1945 r. napadł on na polską wieś Wiązownica, mordując 91 osób, w tym 20 kobiet i 20 dzieci. Spalano przy tym 150 gospodarstw. Czyją więc krew na rękach mieli wtedy banderowscy strzelcy? Czyżby to była krew uzbrojonych żołnierzy Armii Czerwonej i NKWD? Nie, to krew bezbronnych ludzi, także Ukraińców, którzy nie chcieli brać udziału w szaleństwie. O czym można jeszcze przeczytać w interne-

kalendarium 1 stycznia 2006 – przyłączenie do Rzeszowa Załęża i pozostałej części Słociny. 7 stycznia 1946 – trzeci atak UPA na Birczę. 8 stycznia 1938 – aresztowanie w Białej jednego z najgroźniejszych polskich przestępców międzywojennych, Nikifora Maruszeczkę. 10 stycznia 1946 – atak UPA na Cisnę, wymordowanie ludności. 19 stycznia 1354 – Rzeszów otrzymał prawa miejskie od króla Kazimierza III Wielkiego. 20 stycznia 1971 – zawiązanie się Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. W Rzeszowie zlokalizowano ogólnopolską loterię zbiórki pieniędzy na ten cel. Zamek stoi, a od wojny nie stał! 22 stycznia 1656 – czas tak zwanego potopu szwedzkiego. W zamku w Łańcucie przekształcono konfederację tyszowiecką w konfederację generalną. Nic to nie dało. 22 stycznia 1863 – wybuch powstania styczniowego. Kolejna głupota nartodowa. 22 stycznia 1920 – odznaczenie Antoniego Petrykiewicza, 13-letniego obrońcę Lwowa, pośmiertnym Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Najmłodszy kawaler tego orderu w historii.

towym wydaniu zaxid.net? Myron Sycz, poseł RP pochodzenia ukraińskiego, w wywiadzie dla zaxid. net mówi z dumą o swoim ojcu, który należał do UPA. Mówi także szczerze, że nauczył mówić się po polsku dość późno, w wieku siedmiu lat, do tego czasu, jak wynika z zapytania reportera zaxid. net, mówił tylko w języku ukraińskim. Inny fragment. Pytanie reportera zaxid.net: - O ile można zrozumieć z Twoich wypowiedzi, Twój ojciec był przekonanym (zagorzałym) patriotą ukraińskim? Odpowiedź: - Так. - To właśnie ciekawe, jak czujesz się w roli posła polskiego Sejmu, który składał przysięgę na wierność narodowi polskiemu? Jakie są twoje odczucia w tym kontekście? Odpowiedź: - Jestem obywatelem polskim, mam tę świadomość i ja korzystam ze swoich praw. Polska jest demokracją i mnie się zdaje, że moja obecność w polskim Sejmie, podobnie jak moich poprzedników ukraińskich, przyczynia się do tego, że polska polityka wobec Ukrainy (widzenie Ukrainy), ma też doprowadzić do widzenia ją nie taką, jaką niektóre organizacje w Polsce chciałyby widzieć, czy jakiej one nauczały, czy też jej obraz wynikał z komunistycznych podręczników. W tym miejscu zacytuję list do marszałka Sejmu skierowany przez prezesa Zarządu Stowarzyszenia UOZUN, Szczepana Siekierkę. „Członkowie i rodziny pomordowanych Polaków zrzeszone w Stowarzyszeniu Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu z wielkim zaniepokojeniem, a wręcz ze zgrozą dowiedzieliśmy się o projekcie uchwały Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, której przewodniczącym jest poseł Miron Sycz w sprawie potępienia „zbrodniczej akcji Wisła”. To dzięki operacji Wisła w 1947 roku przerwano nieustające mordy na bezbronnej ludności polskiej, głównie kobiet i dzieci. Według badań i ustaleń Stowarzyszenia UOZUN od 1939 r. do 1947 r. na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej II RP, organizacje ounowsko-banderowskie zamordowały około 200 tys. Polaków, głównie na wsiach. Po zakończeniu wojny w 1945 r. do 1947 r. w powiatach południowo-wschodnich obecnego państwa polskiego banderowska UPA zamordowała ponad 12 tysięcy cywilnej ludności i w walkach z rebeliantami zginęło ponad 2 tys. polskich żołnie-

rzy. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (IPN) na podstawie prowadzonych śledztw jednoznacznie potwierdziła, że Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojne formacje dopuściły się ludobójstwa, w rozumieniu prawa międzynarodowego, na bezbronnej ludności polskiej w czasie drugiej wojny światowej. Mimo zakończenia wojny i ustalenia granic pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim, rebelia upowska na niektórych terenach w dalszym ciągu mordowała bezbronną ludność. Wśród ludności ukraińskiej ugrupowania banderowskie miały odpowiednie schronienie i zaopatrzenie materialne oraz osobowe. Dążeniem ich było oderwanie od Polski ziem południowo-wschodnich. W celu przerwania dalszego przelewania krwi i utrzymania integralności kraju zapadła decyzja przesiedlenia obywateli narodowości ukraińskiej na ziemie zachodnio-północne zwana operacją „Wisła”. Szanowna Pani Marszałek, my, rodziny pomordowanych i wszyscy kresowianie, którzy doświadczyli różnych okrucieństw w czasie wojny i po wojnie od okupantów niemieckich, sowieckich, a w szczególności od ukraińskich faszystów współpracujących z hitlerowcami, doskonale wiemy, co to znaczy przesiedlenie z rodzinnych stron, bo sami tego doświadczyliśmy. Nam, ocalałym od banderowskich noży i siekier nikt nie pomagał w ucieczce, ani nie mieliśmy żadnej opieki. Teraz dowiadujemy się, że poseł Miron Sycz, jako przewodniczący sejmowej Komisji Mniejszości Narodowej i Etnicznej, domaga się potępienia operacji „Wisła”, a tym samym dąży do rehabilitacji OUN-UPA. Należy podkreślić, że jego ojciec, Aleksander Sycz, był członkiem OUN i należał do najbardziej ludobójczej sotni UPA Iwana Szpontaka, ps. „Żeleźniak”. Po operacji „Wisła” Aleksander Sycz był więziony w Jaworznie i Krakowie, i skazany przez polski sąd na karę śmierci za popełnione zbrodnie. W związku z tym pytamy się Panią Marszałek, czy w wolnym państwie demokratycznym powinien taki poseł o jednoznacznych faszystowskich ounowsko-banderowskich poglądach przewodniczyć komisji sejmowej? Dla nas, Polaków jest to upokarzające.” Sądzę, że taki apel nie może pozostać bez echa. Zdzisław Daraż


12

ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

MÓJ POWOJENNY RZESZÓW

Bogusław Kotula W październiku 1999 roku poleciałem niemieckimi liniami lotniczymi do Izraela. Przez parę dni zwiedziłem wszystko, co musi się zobaczyć w Ziemi Świętej. I ujrzałem tych, co to pochodzą z Mojżeszowa. Sama radość i trochę smutku. Starzy Żydzi z rzeszowską młodością w sercu. Bardzo stary Chaimek F. rodem z ulicy Naruszewicza, którego birger pozbawił obu nóg, umyślnie dokręcił się z Haify do Tel Avivu, żeby zobaczyć jednego goja z Raisze. Jego rzeszowska rodzina, to była jedna bida. W suterenie siedmioro drobiazgu, chora matka i ojciec, co to na wyrobie szczotek chciał dorobić się. Prosty, stary Żyd, a przecież w swoisty sposób rozumny. On tak powiedział: - Posłuchaj Bogusław rzeszowskiego Żyda, co to kochał tamtą Polskę. Wielki Pan Bóg dużo zaryzykował dając niektórym Polakom bycie wolnymi. – Nic dodać, nic ująć!

Stanisław Kłos

Jeszcze nie ta k dawno ludzie pamiętający tamte czasy wspominali je z łezką w oku. Prawdą jest, że poczynając od drugiej połowy XIX wieku Polakom żyło się tu lepiej niż w pozostałych dwu zaborach i ten właśnie okres utkwił w pamięci naszych pradziadków i dziadków. A że bieda była, bo była, nie wszystkim mogło

Poczta

Jeżeli Pan Bóg stworzył człowieka od razu w całości to w porzo, ale jak kolejno dolepiał poszczególne kawałki, to najmniej czasu poświęcił na ulepienie mózgu. Tu nie chodzi o tych, co wymyślili proch, bombę atomową czy komputer. Wątroba, żołądek i trzustka, prócz wytwarzania klajstru na zatwardzenie i sraczkę, produkują także odpowiednie złości. Najbardziej medialne są te, wyrażane słowami. Te inne, jak: wystawianie jęzora, zgrzytanie zębami czy plucie, to nie są za bardzo treściwe. Kto prowadzi ten wspaniały salon mody, w którym uczą takiego językowego sznytu? Ma się rozumieć, że gdy siarczyście rzuci się mięchem, to któraś z tych podrobowych złości wycisza się. Trochę dziwne, jak można przy pomocy całego referatu wygłosić sedno nienawiści, piekielnej złości i wiadro grzechotnikowego jadu. Niby wszystkie mody kiedyś przemijają, chociaz ta...? Przyznaję, nigdy nie miałem dość śmiałości, żeby zapytać znajomych rzeszowskich Żydów o ich praktyki religijne, czy w ogóle o ich wiarę. Były przecież w Rzeszowie międzywojennym dwie okazałe synagogi i kilkanaście domów modlitwy. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że według rocznika statystycznego z roku 1938 niewielu ponad 1000 stałych mieszkańców Rzeszowa pochodzenia żydowskiego określało się jako bezwyznaniowi. Byli to

rzeszów bez żydów przede wszystkim: adwokaci, lekarze, hurtownicy i bogaci kupcy. Chodzili oni obowiązkowo tylko raz w roku do synagogi, w święto Jom Kipur. Wiele, może nawet bardzo, dzieliło Polaków od Żydów. Przede wszystkim religia. To temat tak słony jak Morze Martwe. Ilu rzeszowiaków pochodzenia żydowskiego przeżyło gehennę II wojny swiatowej? Boże jedyny, któż to wie? Jak uratowali się, kto im pomagał, jak przetrwali tyle lat? Nie zadawałem takich pytań, chyba że sami chcieli o tym mówić. Jeżeli nawet wspominali to bardzo oszczędnie. Wielu nie wytrzymywało. Na Baldachówce polska rodzina ukrywała dwóch braci. Młodszy wyszedł w nocy na podwórko zapalić papierosa. Nie wrócił. Poniżej mostu kolejowego Wisłok wyrzucił ciało utopionego Żyda. Także dwóch braci wywiezionych z rzeszowskiego getta do Oświęcimia stało pewnego ranka na placu apelowym, gdy długa kolumna Żydów przechodziła do komory gazowej. Młodszy brat dobrowolnie dołączył do tych straceńców. Nie wytrzymał! Starszy przeżył. Klara Maayan zapłaciła dwu polskim chłopom, którzy wyciągnęli pod kolczastymi drutami jej brata z Pustkowa. Był chory na gruźlicę. Zmarł jako wolny człowiek dwa tygodnie po uratowaniu. Czy to są opowieści prawdziwe? Co to dzisiaj ma za znaczenie! Edward Metal, Żyd rzeszowski z ulicy Zbyszewskiego,

jednoznacznie powiedział mi: - Nas i was mordowali bez pamięci. Mimo tego, jako naród tożsamy ocaleliśmy, Polacy społecznie przegrali, ale za to wygrali jak rycerze, indywidualnie. – Czy to prawda? Paul Sternschuss, zamożny Żyd z ulicy Lwowskiej, nie wytrzymał ławkowego getta na Jagiellonce i skończył studia handlowe we Francji. Brał nawet udział w wojnie niemiecko-francuskiej jako żołnierz polski. Pinkas był bardzo rozumnym człowiekiem. Dziwne trochę, ale nie czuł się Żydem w środku, jak sam pisał. Był do końca Polakiem i to z Rzeszowa. Miał w Rzeszowie nianię, która miała z nim same utrapienia, zwłaszcza przy jedzeniu. Człapała za nim biegającym pod kasztanami i wołała: - Piniu ukąsz, no ukąsz Piniu! W dłoni trzymała pewnie coś dobrego do jedzenia, bo Piniu miał w domu wszystko. Właśnie ten rzeszowski Żyd wynalazł pochodzenie swojej rodziny od samego Olivera Cromwella, który w roku 1647 zabowiązał się pozwolić Żydom na powrót do Anglii. W zamian za życie króla Karola I i pomoc finansową. Kto zna historię tamtych burzliwych czasów, to wie, kto to byli Menassah ben Israel i król Anglii Edward I. Wystarczy powiedzieć, że celem Menasseha nie było propagowanie judaizmu, ale uczynienie z Żydów prawdziwych chrześcijan.

W każdą rocznicę odzyskania niepodległości przez Rzeczpospolitą w synagodze rzeszowskiej rabin odprawiał uroczyste modły. Ani jedno z ważnych świąt żydowskich nie było honorowane w kościele katolickim. A gdy już o wielkich ludziach mówimy, to zahaczmy o naczelnika Piłsudskiego. Dlaczego nigdy nie przyjechał do Rzeszowa w okresie swojego życia, w swojej niepodległej? To, że drugą żonę miał pochodzenia żydowskiego, to może być pół prawdy. Była inna przeszkoda. Nasz lokalny bohater, Leopold Lis Kula, zginął jako legionista. Ma w Rzeszowie swoją ulicę i pomnik, został w tym mieście również pochowany, na cmentarzu pobicińskim. Pogrzeb miał niezwykle uroczysty, lecz bez naczelnika, a tylko z okazałym wieńcem „Swojemu chłopcu”. Dlaczego osobiscie do swojego chłopca nie przyjechał? Własnymi oczyma czytałem notatkę napisaną własnoręcznie przez rzeszowianina, podoficera Rusina, na którego rękach skonał Lis Kula. Nie mam zamiaru podawać przyczyn śmierci sławnego pułkownika. Naczelnik musiał te fakty znać, a są one... Historia bez legend to nie historia. Z moich szczerych, żydowskich przyjaciół pozostał tylko głogowski Naftali Langsam, urodzony na Piasku w 1924 roku. Dzwonił z Tel Avivu z noworocznymi życzeniami. Łzy wzruszenia mogą być też serdeczne!

galicyjskie miasteczko

być dobrze. Czy dzisiaj jest inaczej? Przejdźmy jednak do zasadniczego tematu. W czasach galicyjskich ukształtował się pewien specyficzny dla tego regionu, przypomnijmy, że wielonarodowościowego i wielokulturowego, typ miasteczka, jego funkcji i zabudowy, dodajmy, że i mentalności jego mieszkańców. Centrum takiego miasteczka zajmował obszerny rynek z wszystkich stron zabudowany charakterystycznymi drewnianymi domami, często z podcieniami. Każdy taki dom był mieszkaniem i warsztatem pracy, a także sklepem. Z reguły zajmowali je rzemieślnicy, rzadziej kupcy czy ludzie innych zawodów. Takie miasteczko stanowiło zaplecze wymiany towarowej głównie dla okolicznych wiosek, ale nie tylko. W czas jarmarków i targów zamieniało się w taki ówczesny market wypełniony tłumem ludzi, pełen wozów, koni, bydła i nierogacizny. Miejscowi wystawiali swoje towary na podcieniach, przyjezdni rozkładali kramy na rynku, bądź handlowali wprost z furmanek. W n a s z y m r e g i on i e miasteczek z tego okresu było sporo. Wiele z nich z obszerny m r y nk iem i reliktami starej zabudowy przetrwało do dziś, zmienił się tylko ich charakter, można tu wymienić Pruchnik, Jaćmierz czy Mrzygłód. Szkoda, że dla wielu to już tylko historia. Jak w czasach swojej świetności, czyli na przełomie XIX i X X wieku,

wyglądało takie galicyjskie miasteczko, możemy zobaczyć w Parku Etnograficznym Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Po kilkudziesięciu latach starań i kilku latach budowy otwarto je latem 2011 roku. Dla mnie wygląda nieco sztucznie, drewno jest jeszcze zbyt świeże, ale imponuje, ludzi zachwyca i przyciąga tłumy zwiedzających. W otoczeniu obszernego rynku wybrukowanego tzw. kocimi łbami, czyli kamieniami zebranymi z pól lub koryt rzek i potoków, stoi 26 drewnianych domów o różnym charakterze i przeznaczeniu. Wśród nich tylko dwa to stare budynki przeniesione z innych miejscowości, pozostałe to budynki nowe, wierne rekonstrukcje domów,

Salon w domu rabina jakie niegdyś tworzyły zabudowę okolicznych miasteczek. Są tu domy mieszkalne i domy rzemieślników – szewca, zegarmistrza, krawca i przedstawicieli innych zawo-

dów, nie brakuje tu remizy strażackiej, poczty i piekarni. Wszystkie, do najdrobniejszego szczegółu, stylowo urządzone, wyposa żone w sta re bibeloty i potrzebne drobiazgi, naczynia kuchenne i zastawy, urządzenia niezbędne w gospoPierzeja rynku darstwie domowym oraz warsztaty pracy z pełnym wyposażeniem. W narożniku pierzei północnej stoi dom rabina, na zewnątrz podobny do innych, ale wewnątrz urządzony „cimes”. Kuchnia, pokój sypialny, pokój rabina i najważniejszy stołowy z pełną zastawą na stole przygotowaną do szabasu. Pośrodku pierzei zachodniej stoi obszerny budynek poczty z mieszkaniem poczmistrza. Poczmistrz to nie dzisiejszy listonosz, w miasteczku to był ktoś, widać to po wnętrzu jego mieszkania. Jest duże, z nieby wał ym smakiem i pedanterią urządzone, wszystko od mebli poczynając po najmniejszy drobiazg ma sobie właściwe miejsce. Oczywiście jest tu i pomieszczenie samego urzędu z typowym okienkiem dla petentów, wewnątrz także sto-

sownie urządzonym. Jest i piekarnia, gdzie można kupić wypieki, także i te znane już tylko naszym babciom i prababciom. W jednym z domów możemy zobaczyć warsztat malarza ikon, gdzie od święta możemy spotkać zapracowanego artystę. Z twórcą można uciąć sobie pogawędkę, chętnie udzieli nam informacji na temat istoty ikony i sztuki jej pisania. Jego dzieła można tu też kupić. Artysta w miasteczku to nie przypadek. W Jaśliskach, dawnym miasteczku położonym w Beskidzie Niskim, mieszkała swego czasu rodzina Bogdańskich, znanych malarzy ikon. Na tym wypada poprzestać. Określone ramy artykułu nie pozwalają na zbyt obszerne rozwijanie tematu, zresztą żaden opis nie odda wiernie istoty i klimatu tego miasteczka. To trzeba zobaczyć i aby oglądnąć wnętrza nie żałować dodatkowego grosza na przewodnika. Sanocki skansen także zimą ma wiele uroku.

nowomowa

hektaryzm rozluźniaczem zapunktował

Hektaryzm – ponoć jest to to ideologia, podług komisarza radzieckiego, Jerzego Cyprysia, wyznawana przez prezydenta Tadeusza Ferenca. Z grubsza zasadza się na posądzeniu wzmiankowanego prezydenta o zagarnianie dla miasta ościennych hektarów bez dysponowania możliwościami ich uprawiania. Z pewnością zacnemu radnemu chodziło o agraryzm, ale ten także nie ma tu żadnego zastosowania. Jako odyplomowany przez wyższą uczelnię historyk winien to z wyjątkową ostrością etymologicznie pojmować. Hektaryzmu zaś jeszcze nikt nie zdefiniował, zatem akurat tu przed komisarzem świetlana przyszłość naukowa i wizjonerska stoi otworem, jak najbardziej. Z pełną życzliwością będę jej kibicował, ba, nawet medialnie i emocjonalnie z pełnym oddaniem wspierał. Wyjatkowo bowiem cenię sobie nietuzinkową innowacyjność zacnego radnika miejskiego w kwestiach wyszukiwania nie tylko dziur w całym, ale w ogóle dziur bez jakiejkolwiek całości, czyli dla samych

dziur. Twierdzi on bowiem, że dziura jest tam, gdzie nie ma nawet jej otoczki. Mój przyjaciel zaś twierdzi, że to jest jednak uleczalne pod warunkiem ozdrowieńczej pielgrzymki, gdzie trzeba. Ale zdefiniowanie hektaryzmu jest godne mszy! Osobiście takową intencję jestem gotów zamówić nawet u któregoś z kapelanów rolniczych, tyrających dla wydajności z każdego hektara . Pierdoły z PiS – dostrzegł Frasyniuk. Wielu o tym wiedziało, a Frasyniuk tylko o tym ponoć powiedział. Ale pojęcie pierdoła ma interesujące pojmowanie językowe. Pierwotnie był to ktoś, oddychający głośno odwrotną stroną przewodu pokarmowego. W staropolszczyźnie był to pard. Stąd cały szereg nazwisk mających swoje źródło w przydomkach, przezwiskach i nawet w pośmiewiskach: Parda, Poparda, Popardowski, Popardnik, Popardny itp. Frasyniuk ma rację! Staropolskiego pardu u pismanów dostatek, czyli po nowemu solidnego pierdu. Ma być głośno i z możliwie

największym smrodem, najlepiej kapuściano-grochowym z dodatkiem chrzanu i suchej rzepy. I, oczywiście, takowy jest! Tylko dlaczego nie może ta mądrość przebić się chociażby radiomaryjnie? Wychodzą jedynie pierdoły słowne i nie tylko. Jakoś ostatnio schowano nam myszowatego Macierewicza, pomaturalnego Kuchcińskiego i przaśnego Jurgiela. Czyżby nie zasługiwali na nominację zacnego i rzeczywiście nonkorformitycznego Frasyniuka? Rozluźniacz – to podług szopkarzy Sobczaka i Szpaka coś w rodzaju flaszki przyzwoitej gorzały, niezbędnej dla osiągnięcia przez porządnego Polaka i katolika komunikatywnej życzliwości dla otoczenia. Bez tego ponoć żaden ziomek nie wydoli. Z grubsza wiadomo, co kryje ta idea. Bez owego rozluźniacza leje się z człowieka tylko żółć miast złotoustego miodu i narodowej żarliwości. Żyć w takim stanie trudno, a nawet niemożebnie. Zresztą widać to gołym okiem! Do diety samorządowej powinni dodawać

stosowną porcję owego rozluźniacza, podobnie jak przed solidną bitwą od starożytności do czasów ostatniej wojny światowej. Ponoć od stężenia treści gradusowej tego rozluźniacza zależał poziom patriotycznego poświęcenia i ofiarności bojowników. Zapunktował – ponoć nasz skoczek boazeryjny. Ci skaczący na nartach tak wyzywani są przez tych, którzy skaczą na desce, czyli parapety. Sam fakt śnieżnego poruszania się innym sposobem, aniżeli dupen platzen i do przodu, jest godzien szacunku i ogólnego poważania. Zdobywanie zaś przy sposobności jakichś tam punktów jest wręcz chwalebne i budujące narodową dumę. Natomiast językowe ucho mimo wszystko więdnie. Nie zamierzam kusić się o jakąś etymologię i językowe poszukiwanie logiki. To określenie nie zasługuje na coś takiego ze względu na wyrazisty idiotyzm semantyczny. Zdobycia jakichś, nawet ważnych punktów, nie można zestawiać z takimi konstrukcjami, jak: zamykanie, zaciemnianie,

a już na pewno nie z zaśmiecaniem. Tworzenie form czasownikowych od rzeczowników podlega jakimś tam regułom językowym. Zmalenie – głupsz ego neologizmu redaktor programu tvp wymyślić już nie mógł. Z kontekstu wynikało, że chodziło mu pewnie o to, iż niemożliwe jest zmniejszenie zagrożenia zabójstwami poprzez zakaz posiadania broni. Wyraz zmalenie jest językowym dziwolągiem, godnym uwagi, gdyż podobnych inicjatyw językowych nieco pojawia się ostatnio. Odprzymiotnikowe tworzenie form rzeczownikowych było mało praktykowane. A już takie, które wynikają z przymiotniowego stopniowania, tym bardziej. Ale niedouczony pan redaktor pierdyknął takim pojęciem i pewnie ileś jego oglądaczy uzna to za językową poprawność. Czy istnieje rzeczownik malenie? O takim nic nie wiem. Jak zatem możliwe jest połączenie go z przedroskiem z-? Może owa przypadłość dotyczy wyłącznie językowego drewna medialnego? Roman Małek


ECHO RZE­SZO­WA

Rozmaitości

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

poetycki zaścianek

witraż z futomy Mieczysław Arkadiusz Ły p jest poetą, krytykiem literackim, fotografikiem. Jest akty wnym promotorem kultury i sztuki podkarpackiej. Opublikował wiele książek i tomików wierszy. Jest członkiem Oddziału Związku Literatów Polskich w Rzeszowie, członkiem Stowarzyszenia Twórców Fotoklubu RP w Warszawie. Należy do grona współzałożycieli Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa. Jest dwukrotnym laureatem Nagrody Oddziału ZLP w Rzeszowie „Złote Pióro”. W 2012 roku wydał dwa tomiki wierszy, jeden to „Panta rei” oraz drugi „Witraż z Futomy”. Zbiegło się to również z otrzymaniem w tym samym roku Nagrody Zarządu Województwa Podkarpackiego za całokształt działalności w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i

ochrony kultury. W wierszach Mieczysława A. Łypa opublikowanych w najnowszym tomiku „Witraż z Futomy” widać, jak autor zafascynowany jest folklorem i sztuką ludową. W spotkaniach, które już odbył uczestniczyło wielu rzeźbiarzy, muzyków, rękodzielników, artystów ludowych. Pierwszą część tomiku autor poświęca „małej ojczyźnie” jaką jest Futoma i jej okolicom. W drugiej części pokazuje miejsca i krajobrazy okoliczne, nieco dalsze, ale współtworzące pejzaże łagodnych wzgórz i rozległych pól. Osobną część tego tomiku stanowią ilustracje, czyli fotografie autora, związane z szeroko pojętą materią wierszy. Tomik dopełniony tłumaczeniami (na języki: angielski, francuski, rosyjski, niemiecki i ukraiński)

stanowi ciekawą i piękną wizytówkę miejsc i ludzi. Słowem krainy, która nosi nazwę Futoma. Stanisław Rusznica

piękna nasza polska cała

Laureaci konkursu z dyrektorką Bożeną Ziębą. 10 grudnia 2012 r. w świetlicy Szkoły Podstawowej nr 25 przy ul. Starzyńskiego w Rzeszowie odbył się po raz drugi międzyszkolny konkurs plastyczny dla dzieci młodszych ze szkół podstawowych

i placówek oświatowych miasta Rzeszowa i okolic. Ideą konkursu było kształtowanie umiejętności dostrzegania piękna ojczystego krajobrazu, zachęta do zwiedzania malowniczych zakatków oraz

13

stosowania ciekawych technik plastycznych w ekspresyjnym prezentowaniu uroków naszego kraju. Z 17 placówek wpłynęło 111 prac, które eksponowane są na wystawie pokonkursowej w świetlicy szkoły. Laureaci tego konkursu zostali wyróżnieni nagrodami i pamiątkowymi dyplomami, specjalnie wykonanymi na tę okazję. Honory gospodarza pełniła Bożena Zięba, dyrektorka szkoły, która gratulując sukcesów młodym laureatom, wręczała nagrody i dyplomy. W scenicznej opowieści „Piękna Polska” wystąpiły uczennice szkoły: Julia Cymbalista, Dominika Kontek, Julia Markowicz, Zuzanna Piróg z klasy IVa oraz Wiktoria Mularska i Patrycja Rożek z klasy IIc. Konkurs przygotowały i prowadziły nauczycielki tejże szkoły Dorota Sroczyńska i Grażyna Wieczorek. Ryszard Lechforowicz

Dorota Kwoka i Marek Petrykowski. Fot. Mieczysław Kowal. Są takie miejsca, do których wchodzi śię pierwszy raz, spędza kilka chwil, a wychodząc, myśli się, kiedy tu wrócić. Takim miejscem w Rzeszowie jest Pub Galeria „Stara Drukarnia”. Znajduje się ona w niepozornym acz urokliwym zakątku miasta, za Starą Synagogą. Niektórzy nawet mówią, że jest to kawałek krakowskiego Kazimierza. Odbywają się tam wernisaże wystaw, koncerty, pokazy filmowe, wieczory tematyczne. Ostatnio odbyło się poetyckie spotkanie z cyklu „Ona i On. Przestrzeń i Czas”, którego bohaterami byli Dorota Kwoka z Rzeszowa i Marek Petrykowski z Krosna. Prezentowali oni naprzemiennie własne teksty z wydanych tomików. W przerwach można było posłuchać pięknych piosenek w wykonaniu Michała Podgórskiego. Dorota Kwoka, znana poetka, malarka, animatorka kultury opublikowała już wiele tomików poezji, m.in.: Otwieranie róży,

Jestem, Na skrzydłach wiatru, Za progiem, Zamknięte w kufrze. Marek Petrykowski zaprezentował wiersze z debiutanckiego tomiku pt. „Cytrynowo”. Ci, którzy przybyli na spotkanie mieli możliwość kupić sobie tomiki, a także za sprawą konkursu przeprowadzonego przez Annę Ruszel – wygrać. Spotkanie miało też charakter związkowy, jako, że Dorota Kwoka i Marek Petrykowski to działacze związku zawodowego „Budowlani”. Stąd też obecność na spotkaniu wielu osób z tej branży na czele z przewodniczącym Okręgowego Zarządu „Budowlani” Stanisławem Ruszałą. Wśród wielu przyjaciół Doroty i Marka, byli też: dr Zofia Brzuchowska, dr Stanisław Dłuski, Jan Tulik, Ryszard Zatorski, Danuta Zatorska, Bogusław Kotula, Józef Tadla, Piotr Rędziniak, Eugeniusz Buczek ps. Nixon. Spotkaniu towarzyszyła wspaniała atmosfera. Stanisław Rusznica

TANKUJ Stacja benzynowa ul. Lubelska


14

ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

unihokej

finały gimnazjalne ników rezerwowych. W kategorii dziewcząt w pierwszej finałowej piątce znalazły się drużyny w kolejności z gimnazjów: nr 10, gimnazjum im. Jana Pawła II Sióstr Prezentek oraz z gimnazjów nr 2, 9 i 7. Najlepsza drużyna z Gimnazjum nr 10 uzyskała 8 punktów. Grała w następującym składzie: Karolina Żebrakowska, Aleksandra Kocot, PatryDrużyna dziewcząt z Gimnazjum nr 10 cja Gwizdała, Aleksand ra Kaplita, Moni k a Skrabalak, Klaudia WójUnihokej jest sportem drużynowym. Jego historia rozpoczęła się w latach cik, Aleksandra Koszela, Natalia Ferenc, pięćdziesiątych ubiegłego wieku. W tym Patrycja Kruk, Kinga Nędza, Karolina czasie w USA młodzież zaczęła grać Urban, Anita Czyż, Gabriela Dyga. Treplastikowymi kijami oraz krążkiem na nerem drużyny jest Artur Kaplita. W kategorii chłopców w pierwszej zwykłym boisku. Gra nazywała się wtedy floor hockey, a pierwszy turniej w tej piątce uplasowały się drużyny z gimnadyscyplinie został zorganizowany w 1976 zjów: JPII, 10, 9, 2 i 7. Drużyna z Gimnaroku w stanie Michigan. Gra w tej formie zjum im. Jana Pawła II Sióstr Prezentek, jest wciąż popularna w Ameryce Północ- która zajęła pierwsze miejsce uzyskała nej. Wkrótce unihokej zyskał również 6 punktów. Grała w składzie: Hubert na popularności i rozprzestrzenił się na Gromadzki, Krzysztof Kornaga, Jarosław kraje starego kontynentu. W dzisiejszych Oskroba, Konrad Chmiel, Krzysztof czasach unihokej, zwany często floorbal- Kowal, Jan Łach, Karol Majchrowski, lem, dominuje na boiskach w Szwecji, Radosław Szwaja. Trenerem drużyny jest Finlandii, Szwajcarii, Norwegii, Polsce Aneta Curzytek. Wszyscy finaliści otrzymali puchary, oraz Czechach. W Rzeszowie organizatorem roz- medale i dyplomy. Stanisław Rusznica grywek w unihokeju jest Międzyszkolny Ośrodek Sportowy. Ostatnio odbyły się na terenie Gimnazjum nr 10 miejskie finały rozgrywek szkół gimnazjalnych. Zawody przeprowadzono osobno w kategoriach dziewcząt i chłopców. Zgodnie z regulaminem rozgrywek drużynę stanowili uczniowie z jednego gimnazjum. Drużyna liczyła 12 zawodników (w całym turnieju) w tym 5 zawodników na boisku Drużyna chłopców z Gimnazjum JPII Sióstr Prezentek plus bramkarz i 6 zawod-

NASZA WODA TO CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ !

turniej mikołajkowy W dniu 1 grudnia 2012 r. pod patronatem prezydenta miasta Rzeszowa, Tadeusza Ferenca, prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, Kazimierza Grenia oraz prezesów Dziecięcej Akademii Futbolu Leszka Rejusa oraz Waldemara Kłosa, w hali sportowej im. Jana Strzelczyka na Podpromiu odbył się Turniej Mikołajkowy Rzeszów Cup 2012 w piłce nożnej, rocznik 2002 i młodsi. W turnieju wzięło udział 12 Uczestników turnieju wita prezes Kazimierz Greń. drużyn z regionu Podkarpacia. Oficjalnego otwarcia dokonał prewyszkoleniu technicznemu oraz bardzo dobrej zes Kazimierz Greń. Wyraził on zadowolenie z organizacji gry, przeprowadzali błyskotliwe przeprowadzania tego typu imprez. Podkreślił akcje siejąc popłoch u przeciwników. Tak los ogromne znaczenie dla przyszłości piłki noż- sprawił, że w jednej grupie drużyna UKS-6 była nej faktu wczesnego rozpoczęcia szkolenia, fa- razem z drużyną BENIAMINKA Krosno, ekipą chowości szkoleniowców oraz zaangażowania o podobnych walorach. Jednak w bezpośrednim rodziców w organizację przedsięwzięcia. Za- pojedynku (mecz tych drużyn zakończył się repewnił również o swym poparciu oraz o udzie- misem) zabrakło im trochę szczęścia. Myślę, że laniu wszelkiej możliwej pomocy w promowa- o Michale Rakoczym i jego kolegach z Jasła na niu wartościowych inicjatyw związanych z piłką pewno jeszcze nie raz usłyszymy. Inne drużynożną na Podkarpaciu a szczególnie szkolenia ny radziły sobie z różnym skutkiem, ale trzeba dzieci i młodzieży. podkreślić duży postęp w stosunku do rozegraW turnieju na uwagę zasługuje ogromna am- nych wcześniej turniejów (jest to 4. turniej orgabicja, duże zaangażowanie oraz czystość w grze nizowany przez DAF – w tym drugi w hali). Nie wszystkich uczestników. Ważne jest szczegól- bez znaczenia też jest o wiele krótszy okres trenie to ostatnie. Wszystkie media mówią o grze ningów (1,5 roku) ekip z dołu tabeli w stosunku fair play, jednak nie zawsze jest ona stosowana, do pierwszej czwórki (ok. 5 lat). W każdym raszczególnie w piłce nożnej w rozgrywkach ligo- zie widać ciężką pracę jaką wykonują trenerzy wych. poszczególnych drużyn. Turniej wygrała sprawiająca najlepsze wrażeNa zakończenie turnieju głos zabrał zastępnie w czasie całego turnieju i co najważniejsze ca prezydenta miasta, Stanisław Sienko, który mająca najwięcej szczęścia, drużyna DAP Dę- w ciepłych słowach podziękował wszystkim bica, która pokonała w karnych BENIAMINKA uczestnikom za sportową walkę, a organizatoKrosno. Warto jednak zwrócić uwagę na obie rom pogratulował sprawnego przeprowadzenia drużyny z Jasła, szczególnie na drużynę UKS-6 zawodów. Następnie razem z Wiesławem CiJasło, której zawodnicy dzięki bardzo dobremu skiem, wielokrotnym reprezentantem Polski w piłce nożnej, wręczył pamiątkowe puchary, dyplomy oraz nagrody rzeczowe. Ostateczna klasyfikacja: 1. DAP Dębica, 2. BENIAMINEK Krosno, 3. UKS 6 Krosno, 4. CZARNI Jasło, 5. AP Stalowa Wola, 6. GRUNWALD Rzeszów, 7. STAL Mielec, 8. RESOVIA, 9. ZIOMKI Rzeszów, 10. STAL Rzeszów, 11. DAF 02 Rzeszów, 12. DAF 03 Rzeszów. Najlepszym bramkarzem turnieju został Kacper Bieszczad (Beniaminek Krosno), królem strzelców Michał Rakoczy (UKS 6 Jasło), najlepszym zawodnikiem turnieju Max Cetnarski (DAP Dębica). Dynamiczna akcja młodych piłkarzy. Ryszard Lechforowicz, fot. Józef Gajda

krótko Poseł Jerzy Miller wnioskuje, aby postawić pomnik dla generała Jaruzelskiego. Według raportu CIA interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Polsce kosztowałaby śmierć 200 tys. Polaków. *** Rzeszów kinami stoi. Pięć kin, 21 sal projekcyjnych, 4731 miejsc na widowniach. Tak po otwarciu nowego multipleksu w galerii Rzeszów wygląda rynek kinowy w stolicy Podkarpacia. ***

Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Spółka z o.o. 35-055 Rzeszów, ul. Naruszewicza 18 sekretariat: 17 85 36 728, fax: 17 85 09 658 centrala: 17 85 09 600 pogotowie 994, 17 85 35 539 (całodobowo)

OFERUJE:

www.mpwik.rzeszow.pl

■ PODŁĄCZENIA WOD-KAN

■ SERWIS POMP FLYGT ■ USŁUGI SPRZĘTEM SPECJALISTYCZNYM

***

■ BADANIA LABORATORYJNE WODY

■ USŁUGI GEODEZYJNE

*** Katarzyna Grochola, autorka najnowszej powieści „Houston, mamy problem”, zwierza się, że w pierwszym etapie kapitalizmu w Polsce myła kible w Anglii, była salową i pracowała w biurze matrymonialnym. I w ten sposób powitała „wolność i demokrację”

■ USŁUGI PROJEKTOWE

■ BADANIA LABORATORYJNE ŚCIEKÓW

W Wyższej Szkole Prawa i Administracji odbyła się pierwsza obrona rozprawy doktorskiej z zakresu nauk prawnych. Tematem pracy Joanny Dziedzic była „Sądowo-administracyjna kontrola aktów planowania przestrzennego gminy”. Obrona ta to efekt przyznanych uczelni w 2011 roku, jako jedynej w regionie, uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora nauk prawnych

Nasze laboratorium ścieków posiada certyfikat akredytacji PCA

Podkarpacka Nagroda Gospodarcza 2009, Diament Forbesa, Zielony Laur 2009, Złota Setka „Nowin”

W centrum miasta działa knajpa Peweks, w której ze ścian spoglądają na klientów portrety polityków z czasów PRL. Wieczorem, tuż przed wejściem do Peweksu, możemy spotkać na swojej drodze funkcjonariuszy milicji. Stroje milicjantów są autentyczne. Wchodzących legitymują milicjanci. O dowód zapytają i 18-latka, i 40-latka. I nie tylko dlatego, żeby sprawdzić,

czy klient jest pełnoletni. W jednym z największych w mieście pubów mamy do wyboru aż pięć sal. Trzy z nich już doczekały się nazw. Bawić możemy się więc w salach: obywatelskiej, fajrant i I sekretarza. Wchodząc do lokalu wita nas plakat z informacją: „Klient w krawacie jest mniej awanturujący się”. Nad suszarką do rąk wisi tabliczka „Przestrzegaj instrukcji obsługi”, a w kabinach „Po skończonej pracy, załóż majtki”. *** Kładka z nagrodą. Pierwsza w Polsce okrągła kładka dla pieszych, zrealizowana przez firmę Skanska, zwyciężyła w IV edycji „Konkursu Mostowego” im. Maksymiliana Wolfa. Jury konkursu doceniło walory estetyczne obiektu i kunszt inżynierski budowniczych *** Bez otwierania czaszki pacjenta zoperują mózg lekarze ze Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Rozszerzenie zakresu operacji, jakie wykonują rzeszowscy neurochirurdzy, jest możliwe dzięki zakupowi nowoczesnego sprzętu. Endoskop kosztował blisko pół miliona zł. Endoskop jest już w szpitalu, przypomina cienką, elastyczną rurkę. W środku jest kanał roboczy dla narzędzi chirurgicznych. Na końcu przewodu znajduje się mini kamera, która pozwala lekarzowi zajrzeć w głąb ciała pacjenta. Uzyskany obraz jest przesyłany do monitora na sali operacyjnej. Tkanka mózgowa jest niezwykle delikatna. Podczas zabiegu każdy ruch ma znaczenie, kluczowa jest precyzja. Pierwsze zabiegi już w styczniu. Technika endoskopowa pozwala uniknąć otwierania czaszki pacjenta. Dzięki temu operacja jest mniej ryzykowna niż klasyczna. Rzadziej zdarzają się powikłania, pacjent szybciej wraca do zdrowia. W planach jest wykonywanie ok. 100 zabiegów z użyciem endoskopu rocznie


ECHO RZE­SZO­WA

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

Wieści spod kija

styczeń, dla wyTrwałych

Bez wątpliwości połów ryb w okresie zimowym przysparza nam wiele trudności, nie tylko z powodu warunków atmosferycznych. Ryby, zwierzęta zmiennocieplne, są ospałe, żerują bardzo słabo. Pobierają tylko pokarm, dla zdobycia którego zmuszone będą do zużycia minimalnej ilości energii. Niewiele zda się nęcenie. Pozostaje nam poszukiwanie miejsc ich przebywania, tzw. zimowisk. Będą to najczęściej miejsca osłonięte, dość głębokie zatoki porośnięte gęstą roślinnością. Styczeń to trudny czas dla ryb i wędkarzy. Towarzysząca nam od lat niestabilna pogoda nie pozwala przewidzieć jaki będzie początek roku. Zima potrafi spłatać figla i zamiast mroźnego i śnieżnego stycznia, zaskoczyć typowo późnojesienną pogodą, wietrzną i pochmurną, z temperaturą powyżej zera. Kaprysy pogody nie powinny jednak odstraszyć nas od wypadów nad wodę. Gdy po kilku mroźnych dniach na powierzchni zbiorników utworzy się pokrywa lodowa sprawdźmy swoje umiejętności w wędkarstwie podlodowym. Nie wychodźmy na lód, jeżeli nie ma on przynajmniej 10 cm grubości. Najlepiej na łowy podlodowe nie wybierajmy się samodzielnie. Lód pokrywający zbiorniki wodne porównać można do ciepłej kołdry, dzięki której w wodzie panują w miarę stabilne warunki. Pokrywa lodowa wywiera jednak niekorzystny wpływ na środowisko wodne. Im grubszy lód, zwłaszcza pokryty warstwą śniegu, tym mniej światła przenika do wody. Rośliny produkują mniej tlenu, co zwłaszcza w zbiornikach zamkniętych, pozbawionych przepływu wody powoduje tzw. przyduchę, a ta z kolei może doprowadzić do masowego śnięcia ryb. Jednak łowienie ryb zimą to wspaniały relaks, któremu czasem towarzyszą spore emocje. Podstawowym sprzętem są krótkie wędeczki z tzw. kiwakiem, zaopatrzone w kołowrotek z nawiniętą cienką żyłką (0,10-0,14 mm). Przynęty to błystki podlodowe, lub imitacje kiełża zdrojowego (mormyszki), których duży wybór oferują sklepy wędkarskie. Skuteczne bywa także łowienie metodą spławikową przy użyciu jako przynęty larw ochotki. Naszą zdobyczą będą okonie, płocie, krąpie, czasem dorodny leszcz. Zimowe wędkowanie to nie tylko połowy podlodowe. Jeżeli warunki atmosferyczne pozwalają, wybierzmy się nad rzekę i powędkujmy metodą przepływankową. Niektóre gatunki ryb nawet w zimie przebywają blisko nurtu rzeki (kleń, jelec), a w spokojniejszych i niezamarzniętych zatokach zimują płocie, okonie, leszcze. Sprzęt stosujemy delikatny. Wędzisko 4-5 m, kołowrotek z nawiniętą żyłką główną 0,14-0,18 mm, haczyk nr 8-10. Jako przynęty użyjmy białych lub czerwonych robaków zakładanych pojedynczo. Podczas zimowych wypraw pamiętajmy o ciepłym, nieprzemakalnym i nieprzewiewnym ubraniu. Zimno i wilgoć potrafią zepsuć najwspanialszą wyprawę. W styczniu obowiązuje zakaz połowu bolenia, brzany, certy, miętusa, sandacza, suma, szczupaka, świnki oraz innych ryb objętych całkowitą ochroną gatunkową. Janusz Jędrzejek

POLICJAŁKI Klęczał wulgarnie Środkiem pryncypalnej ulicy Kościuszki w Sanoku szedł pieszy nie zważając na samochody, aż w pewnym momencie – jak odnotowano w serwisie policyjnym – „klęknął i zaczął wykrzykiwać słowa wulgarne”. Policjanci natychmiast wstrzymali ruch w obu kierunkach, usunęli pijanego, jak się okazało, delikwenta z drogi i umieścili w radiowozie. 53-letni awanturnik wedle alkomatu miał w organizmie prawie 2 promile alkoholu. Resztę swego niezadowolenia z przerwania mu marszruty odklęczał zapewne już w areszcie aż do czasu trzeźwego oglądu i oceny swego zachowania.

Rośnie policyjna sfora Niedawno rzeszowskiej policji przybył nowy funkcjonariusz, wabiący się Gaba. Jest on szkolony do wyszukiwania zapachów narkotyków. To już siódmy pies w tej sforze na służbie w rzeszowskiej komendzie. Owczarek podejmie pracę, gdy uzyska atest. Do nowej służby przysposabia go jego opiekun i przewodnik, aspirant Józef Kocór. Czworonożnego funkcjonariusza sprezentował policjantom burmistrz Głogowa Małopolskiego.

Zamieszka w więzieniu? Wpadł w ręce policjantów na przyblokowym parkingu w Rzeszowie, gdy kradł akumulator z poloneza – to była, jak się okazało, jego kolejna podobna kradzież. 49-letni włamywacz, niemający stałego adresu zamieszkania, trafił w feralną dla siebie noc do policyjnego aresztu. Wedle prawnych szacunków, za dokonane włamania może odsiedzieć za kratami nawet do 10 lat. Nieciekawa perspektywa, ale potwierdzenie stałego miejsca pobytu stuprocentowe.

Przymuszeni organicznie 25-letni mieszkaniec Hyżnego i 19-letni z Błędowej Tyczyńskiej zaprawili organizmy alkoholem (odpowiednio w proporcjach 2,89 i 1,48 promila), a gdy nadmiar spożytego płynu oddawali w pobliżu sklepu w Chmielniku w postaci przetworzonej na mocz, zwrócił im uwagę na niestosowność tego czynu mieszkaniec wsi, który szedł właśnie do sklepu. Rozsierdziło ich to niepomiernie i skopali owego przygodnego nauczyciela dobrych manier. Gdy tenże zaczął głośno wzywać pomocy, odeszli i usiedli strudzeni w samochodzie. Tam zatrzymali ich policjanci i osadzili w areszcie. Za pobicie grozi im kara do 3 lat pozbawienia wolności. I pewny dozór, nie tylko takich czynności jak ta, która ich może zaprowadzić za kraty.

Jak krowa Na nieobyczajność i niezachowanie estetyki zwrócił też uwagę jeden z funkcjonariuszy, który swój niesmak z tego co zobaczył, wyraził w raporcie następująco: „Obywatel F. powoził koniem na naszym terenie obsranym jak krowa.” 46

wycieczka dla uczestników konkursu Dobiega końca medialny etap konkursu wiedzy o Rzeszowie „Rzeszów - to moje miasto, miasto, w którym mieszkam, uczę się i wypoczywam”. Na łamach grudniowego „Echa Rzeszowa” prezentowane były pytania konkursowe wraz kuponem. Wszyscy uczestnicy, którzy do 5 stycznia nadesłali prawidłowo wypełniony kupon, udzielając prawidłowych odpowiedzi, zostaną zaproszeni na wycieczkę po Rzeszowie i Podziemnej Trasie Turystycznej „Rzeszowskie piwnice”, która organizowana jest w dniu 12 stycznia w godzinach od 9 do 15. Zbiórka przy studni na rzeszowskim rynku. Po mieście oprowadzać będą przewodnicy Miejskiego Oddziału PTTK w Rzeszowie i Podziemnej Trasy Turystycznej „Rzeszowskie piwnice”: Zygmunt Cebula, Ryszard Lechforowicz oraz znany rzeszowski regionalista Marek Czarnota. - Konkurs spotkał się z dużym zainteresowaniem młodzieży. Dotychczas zgłosiło akces uczestnictwa ponad 60 uczniów, - mówi dr Adam Kulczycki, koordynator konkursu z ramienia Instytutu Socjologii UR. - Planowana wycieczka po Rzeszowie i Podziemnej Trasie Turystycznej „Rzeszowskie piwnice” pozwoli jej uczestnikom na poznanie historii miasta, postaci i wydarzeń, które wpłynęły na jego dzieje, pomników upamiętniających ważne osoby i organizacje, a także współczesnych osiągnięć miasta Rzeszowa. Będzie to pomocne dla lepszego przygotowania się uczniów do kolejnego etapu konkursu, jakim jest test pisemny, który planowany jest na 15 stycznia 2013 roku o godz. 11 w Instytucie Socjologii UR. Ponadto warto zajrzeć na stronę internetową Instytutu Socjologii, gdzie prezentowane są fotografie Rzeszowa i rzeszowian, wybrane przez Marka Czarnotę: http://www. socjologia.univ.rzeszow.pl/Konkurs. - Zdjęcia te będą między innymi przedmiotem pytań konkursowych w teście pisemnym i ustnym w dniu 15 stycznia – zachęca do obejrzenia strony dr Adam Kulczycki. – Ponadto warto zajrzeć na stronę Urzędu Miasta Rzeszowa: www.rzeszow.pl, gdzie oprócz wyżej wspomnianych zdjęć możemy znaleźć mnóstwo cennych informacji przydatnych do dobrego przygotowania się do konkursu. Oprócz tego o wielu wybitnych postaciach związanych z Rzeszowem i współczesnych wydarzeniach można dowiedzieć się z artykułów zamieszczanych na stro-

nie „Echa Rzeszowa”: www.echo. erzeszow.pl Przypominamy, że warunkiem uczestnictwa w konkursie było przesłanie pisemnego zgłoszenia uczestnika (karty zgłoszeniowej) lub jednego z pięciu kuponów konkursowych zamieszczanych na łamach GC „Nowiny” albo kuponu drukowanego w grudniowym numerze miesięcznika „Echo Rzeszowa” na adres: Instytut Socjologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, al. T. Rejtana 16 C, 35-959 Rzeszów z dopiskiem „Konkurs wiedzy o Rzeszowie” lub na e-maila: konkurswiedzyorzeszowie@gmail. com, do dnia 5 stycznia 2013 roku (w przypadku przesyłek listowych liczyła się data stempla pocztowego). Pytania konkursowe były także emitowane na antenie Polskiego Radia Rzeszów w sobotnim programie Lekkie Uzupełnienie Soboty w godz. od 9 do 10. Karta zgłoszeniowa były także do pobrania na stronie: http:// socjologia.univ.rzeszow.pl/Konkurs Dla osób ambitnych chcących dobrze przygotować się do konkursu polecamy następującą literaturę: Ambrozowicz Józef, Kłos Stanisław, Rzeszów, Agencja Wydawnicza JOTA, Rzeszów 2003; Czarnota Marek, Rzeszowskie ulice i okolice, Rzeszów 2002; Daraż Zdzisław, Osiedla Rzeszowa, TPRz, 2007; Encyklopedia Rzeszowa, Rzeszów 2004, 2012; Kłos Stanisław, Szlakiem zabytków starego Rzeszowa, Rzeszów 1995; Kotula Franciszek, Tamten Rzeszów czyli wędrówka po zakątkach i historii miasta, Rzeszów 1985; Malczewski Jan, Obecne dzielnice Rzeszowa, niegdyś przedmieścia i wsie podmiejskie, Rzeszów 1989; Malikowskowski Marian, Rzeszów: awans i aspiracje: socjologiczne zwierciadło miasta, WSP w Rzeszowie, Rzeszów 1989; Wójcik Zbigniew, Z dziejów Rzeszowa 1935–1939, Rzeszów 1994. Konkurs organizowany jest pod patronatem: JM rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego, prof. dr hab. Aleksandra Bobko i prezydenta miasta Rzeszowa Tadeusza Ferenca. Organizatorami zaś są: Instytut Socjologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, Urząd Miasta Rzeszowa, Towarzystwo Przyjaciół Rzeszowa. Lista uczestników zakwalifikowanych do kolejnego etapu, tj. testu pisemnego zostanie zamieszczona na stronie internetowej konkursu w dniu 10 stycznia 2013 roku: http:// socjologia.univ.rzeszow.pl/Konkurs Kapituła konkursu

edward gierek - rzeszowowi rzeszów - edwardowi gierkowi

6 stycznia 2013 r. przypada setna rocznica urodzin I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR, Edwarda Gierka. Ten piękny jubileusz powinien skłonić Czytelników „Echa Rzeszowa” do pogłębionej refleksji nad tym, jak wiele miasto zawdzięcza wybitnemu przywódcy i jak powinno wdzięczność tę okazać. Co do tego, że lata siedemdziesiąte stanowią najbardziej udaną dekadę XX wieku, nie mam najmniejszych wątpliwości. Dlaczego? Proszę bardzo: niespotykany wcześniej i później rozmach inwestycyjny, dynamiczny wzrost produkcji przemysłowej, ogromny postęp w rolnictwie i awans społeczny mieszkańców wsi, wzrost znaczenia Polski na arenie międzynarodowej, rozwój eksportu, obecność polskiej floty handlowej i rybac-

kiej na niedostępnych uprzednio akwenach, znaczący wzrost poziomu życia obywateli, rozszerzenie zabezpieczenia społecznego, rozwój otwartego i zamkniętego lecznictwa, objęcie wypoczynkiem letnim i zimowym ogromnych rzesz dzieci i młodzieży, wielkie osiągnięcia w kształtowaniu postaw patriotycznych i dbałości o narodowe imponderabilia, sukcesy w działalności artystycznej znaczone dziesiątkami znakomitych utworów muzycznych, spektakli teatralnych i operowych, uznanych w świecie filmów, wszechstronnie korzystny dialog partii i państwa ze wspólnotami wyznaniowymi. Gdyby nie E. Gierek, jego nieprzeciętna osobowość, umiejętność śmiałego patrzenia w przyszłość, mądrze rozumiany patriotyzm – nie jako bogoojczyźniane resenty-

15

menty i kult przegranych powstań lecz gotowość do mądrej pracy dla ojczyzny – sukces Polski w latach 1970-1980 nie byłby tak oczywisty. Są szczęśliwie w Polsce instytucje, które przyjmując E. Gierka za swojego patrona podjęły się prowadzenia badań naukowych nad jego życiem i dorobkiem oraz upowszechniania rzetelnej wiedzy o niezapomnianej dekadzie. Jest wśród nich i Instytut im. Edwarda Gierka, którego wydawnicza i konferencyjna aktywność rozwija się dynamicznie, przeciwstawiając się realną argumentacją bełkotowi produkowanemu przez „Instytut” Pamięci Narodowej. Nie ma w Rzeszowie dzielnicy, nie ma osiedla, które nie rozwinęłyby się najmocniej, najtrwalej właśnie w ósmej dekadzie ubiegłego

stulecia. Nie wyliczam powstałych naówczas inwestycji tylko dlatego, by żadnej nie pominąć. Obecny, bezsprzecznie dynamiczny rozwój miasta, jest nie tylko wyłączną zasługą lewicowej formacji społecznej lecz również nawiązaniem do kluczowych, dalekosiężnych działań podjętych po 1970 r. i ich twórczym rozwinięciem. Jest dla mnie oczywiste, że powinnością Rzeszowa i rzeszowian jest trwałe upamiętnienie osoby i dzieła Pierwszego Sekretarza. W moim przekonaniu nadanie jego imienia jednej z pryncypalnych ulic byłoby najlepszym tego sposobem. Drugim, nie gorszym, a nie mniej oczekiwanym – obrona wzniesionego w 1974 r. Pomnika Walk Rewolucyjnych i odebranie go z rąk planującego jego rozbiórkę

duchowieństwa. Na reakcję prezydenta i rady miasta w obu sprawach oczekuję z niecierpliwością. Zanim przed pomnikiem będzie można znów składać kwiaty, a jedna z arterii przybierze imię nowego patrona, zorganizowane zostanie w Rzeszowie spotkanie poświęcone jego osobie i dziełu. Został na nie zaproszony przewodniczący Zarządu Krajowego Ruchu Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka, przewodniczący Rady Naukowej Instytutu im. Edwarda Gierka prof. Paweł Bożyk, obecność którego gwarantuje wysoki poziom debaty i nadaje jej naukowego, merytorycznego charakteru. dr Maciej Kijowski członek rady naukowej Instytutu im. Edwarda Gierka


16

Nr 01 (205) rok XVII styczeń 2013 r.

Z ŁAWECZKI NAD WISŁOKIEM

coś na ząb

Święta i Nowy Rok człowiek spędza przy suto zastawionym stole. Ja też opuściłam swoją ławeczkę, aby coś tam upitrasić i później na stół postawić. I tak, oprócz pierogów, kapusty i ryb, na stole znalazły się ciasta z bakaliami. No i kusząc się na schrupanie ciasta z orzeszkami, poczułam wypadnięcie plomby w zębie. Jako że stało się to tuż przed Sylwestrem, zatem nie pozostało mi nic innego, jak z dziurą z zębie wejść w 2013 rok. Wiadomo, pechowa trzynastka! Po powitaniu Nowego Roku udałam się do gabinetu stomatologicznego, aby mi dziurę załatano. Pani doktor, która pół roku temu naprawiała mi tego zęba, stwierdziła, że taka już moja delikatna struktura zębowa, bo za bardzo nie chcą do mnie przyklejać się

ciała obce, czyli plomby. Słuchałam tego z otwartymi ustami i nie mogłam nic powiedzieć, bo wiercono mi i wiercono. Wreszcie pani doktor założyła mi nową plombę, która była znacznie większa niż poprzednio i o lepszym ponoć podłożu przy wierania. Trzeba było zatem kolejny raz wyciągnąć z portfela prawie 100 zł. Mogłam zamknąć rozwartą dotąd swoją paszczękę, chociaż zaraz dostałam ze zdziwienia wytrzeszczu oczu. Przy okazji dostałam receptę na wypadek, gdyby ząb mnie bolał, a według słów pani stomatolog będzie miał prawo boleć po takich urozmaiconych zabiegach. Wyszłam z gabinetu bez dziury w zębie, ale z dziurawą kiesą... Jak to jest, że założone plomby sprzed pięciu, dziesięciu, a nawet więcej lat tkwią sobie w najlepsze, są solidne i ani myślą wypadać, a te obecne zaraz wypadają? Przecież zęby mam te same. No tak, ale gabinety są inne, bardziej zeuropeizowane, stomatolodzy pracują w innych ubraniach, a za drzwiami gabinetów stoją wypasione lekarskie fury. A to wszystko kosztuje, oj kosztuje. Wszystko wzrasta, to i dziury w zębach są teraz znacznie większe, a co za tym idzie, kosztowniejsze. Chyba kupię sobie coś na głowę, bo na ząb na jakiś czas wystarczy! Nina Opic

ECHO RZE­SZO­WA

Rozmaitości SPORTOWE PUZZLE

rzeszowskie lodowiskA

W Rzeszowie jest tylko jedno lodowisko, w dodatku w opłakanym stanie. Przed sezonem miasto ogranicza się do kosmetycznych działań typu odmalowania band czy budynku szatni. Miasto stoi na stanowisku, że bardziej się w ten obiekt nie może zaangażować, bo tylko użytkuje nie swoje lodowisko o wymiarach 60x30 m, sztucznie zamrażane, otwarte i z oświetleniem. Całość uzupełnia pawilon szatniowy i wypożyczalnia łyżew. Przerwa technologiczna od godz. 14.00 do godz. 15.00 W tym sezonie na dziedzińcu Millenium Hall rusza po raz drugi lodowisko. Jak zapowiadają przedstawiciele centrum, jest ono większe niż w zeszłym roku. Dla pasjonatów łyżew przygotowano aż 600 m kw. lodu. Lodowisko będzie czynne siedem dni w tygodniu od godz. 10.00 do 21.00. Organizator zadbał o to, aby na miejscu można było wypożyczyć łyżwy. Bilet wstępu kosztuje 6 zł za godzinę zegarową. W Rzeszowie można także korzystać z lodowiska ROSiR przy ul. Wyspiańskiego, które czynne jest już od 5 grudnia. Tam za bilet ulgowy zapłacimy wprawdzie 5 zł, ale już normalny kosztuje 7 zł. Podobnie jak na lodowisku przy MH. Do tego trzeba doliczyć 5 zł za wypożyczenie łyżew i 2 zł, jeśli zdecydujemy się skorzystać z szatni. Lodowisko ROSiR czynne jest od poniedziałku

do czwartku od godz. 15 do 20, a od piątku do niedzieli od 10 do 14, a później od 15 do 20. Rozpocznie działalność także biały orlik przy Szkole Podstawowej nr 25 na Baranówce. Z tego lodowiska można korzystać nieodpłatnie. 2 zł kosztuje wypożyczenie łyżew na godzinę. Biały orlik będzie czynny siedem dni w tygodniu od godz. 10 do 20. Teraz Ministerstwo Sportu i Turystyki wpadło na pomysł, by na orlikach zimą były wylewane lodowiska na powierzchni poliuretanowej. Koszt tego przedsięwzięcia sięgałby ok. 600 tys. zł. Ministerstwo na razie nie udziela szczegółowych informacji. Trwają prace nad założeniami projektu „Białe Orliki”. Rozpoczęły się już prace koncepcyjne, które potrwają zapewne kilka tygodni. Na razie nie zostało ustalone, czy będą powstawać obiekty nowe o tej nazwie, czy lodowiska będą wylewane na już wybudowanych boiskach. Okazuje się, że Rzeszów sam wpadł już na podobny pomysł. - Sami myśleliśmy o tym, żeby wcielić w życie takie rozwiązanie. Boiska orlik ze względu na nasz klimat służą młodzieży od wiosny do jesieni. A zimą są praktycznie nieużytkowane - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa. Zdzisław Daraż

Dedykujemy radnym PiS. Zamiast ulgowych biletów na mecze dla rodzin wielodzietnych proponujemy po narodzinach piątego potomka mocny motocykl, po szóstym gustowne nosidełko, a dla wygody siódmej latorośli gratisowe wiadro po farbie.

MĄDROŚCI Tak zachęcano do korzystania ze świeżo otwieranego baru przy ulicy Pułaskiego. Najlepiej przez dzieci do głowy i serca dorosłych.

czasopismo mieszkańców.

Idź przez życie z podniesionym czołem, a nie zadartym nosem. M. Samozwaniec Doświadczenie powiększa naszą mądrość, ale nie zmniejsza głupoty. J. Billings Tylko człowiek człowiekowi może podrzucić świnię. A. Decowski Czynię próbę, czy można jeszcze w Polsce rządzić bez bata. J. Piłsudski Czasami myślę, że Bóg tworząc człowieka przecenił nieco swoje możliwości. O. Wilde Bieganie za kobietami jeszcze nikomu nie zaszkodziło, niebezpiecznie jest je złapać. J. Davies Bo wypadek to taka dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy. Kubuś Puchatek Jeżeli nie wiesz jak postąpić, na wszelki wypadek postąp uczciwie. A. Słonimski Zebrał Rom

KRZYŻÓWKA 1

2

3

4

5

6

7 8 9 10 11

12

13

14 15 16 Poziomo: 3/ styczeń, luty, marzec, 7/ nagroda w rozgrywkach sportowych, 8/ aktorka umierająca na scenie z miłości, 9/ królestwo starosty, 10/ podrzucają swoje jaja innym ptakom, 11/ wiele ich w karnawale, 14/ słodkie wino hiszpańskie, 15/ obraz w oknie, głównie w kościołach, 16/ albo cierpiał męki, albo jest metalem. Pionowo: 1/ prace przy autostradzie, 2/ moment, oby szczęśliwy i trwał wiecznie, 3/ wzór na spódnicy Szkota, 4/ klacz czystej krwi, chociaż nie angielskiej, 5/ dzieła wydawniczej serii Towarzystwa Przyjaciół Rzeszowa, 6/ kłamanie, wyplatanie dub smalonych, 11/ jesienny kwiat z okolic ulicy Łukasiewicza, 12/ słynne jezioro na Węgrzech, 13/ zwycięskie 3:0, którego życzymy naszym w całym 2013 roku. Rozwiązania prosimy przesyłać na kartkach pocztowych pod adresem redakcji. Z tej krzyżówki wystarczy podać hasła zawierające literę Ł. Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki z poprzedniego numeru nagrody otrzymują Irena Kleparska z Rzeszowa i Tomasz Wdowik z Buffalo w USA. Emilian Chyła

Wydawca: TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ RZESZOWA. Redaktor naczelny: Zdzisław Daraż. Redagują: Józef Gajda, Józef Kanik, Bogusław Kotula, Kazimierz Lesiecki, Roman Małek, Stanisław Rusznica, Ryszard Zator­ski. Adres redakcji: 35-061 Rzeszów, ul. Słoneczna 2. Tel. 017 853 44 46, fax: 017 862 20 55. Redakcja wydania: Roman Małek. Przygotowanie do druku: Cyfrodruk Rzeszów, druk: Geokart-International Sp. z o.o. Redakcja nie od­po­wia­da za treść ogło­szeń i nie zwraca materiałów nieza­mó­wio­nych. Zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. email: redakcja@echo.erzeszow.pl, strona in­ter­ne­to­wa www.echo.erzeszow.pl, webmaster: Zdzisław Daraż, ISSN – 1426-0190


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.