3 NR 3. PAŹDZIERNIK-GRUDZIEŃ 2017
Spis treści
4
ULYSSE NARDIN MARINE TORPILLEUR Perfekcyjna kombinacja klasyki i sportowego ducha
6
10 12
ADAM KORNACKI
Opowiada nam o swoich licznych pasjach...
ROTOMAT
Do czego służy i czy warto go kupić?
KALENDARIUM EWOLUCJI MECHANIZMÓW Unikatowy projekt zegarkowy i jego niezwykła wartość!
14
ALPINA ALPINER 4 JERZY KUKUCZKA
Limitowana Edycja – w hołdzie polskiemu alpiniście
15
JUNGHANS FORM A I FORM C
16
DOXA GRANDEMETRE BLUE PLANET
„Jeden zegarek na każdą okazję i na każdy czas”
Z okazji 125-lecia marki oraz tegoroczne nowości
18
SEIKO W POLSCE: PLANY I WYZWANIA!
Wywiad z Patricio Testartem Marketing & Sales Managerem Europe
Maciej Kopyto
Redaktor Naczelny Redaguje zespół: Tomek Jakubas, Marcin Lewandowski, Władysław Meller, Adrian Szewczyk, Jakub Wojdat DTP Creative Publishing Redakcja e-mail: redakcja@zegarkiipasja.pl Dział Reklamy e-mail: reklama@zegarkiipasja.pl
WYDAWNICTWO
Zegarki i Pasja, ul. Koszykowa 13/2 40-781 Katowice
www.zegarkiipasja.pl
ZNAJDŹ NAS W SERWISACH
ORIS PRO PILOT ŻELAZNY II
22
MASERATI
twitter.com/ ZegarkiiPasja
24
BALTICUS
facebook.com/ ZegarkiiPasja
25
NACIĄG MANUALNY CZY AUTOMATYCZNY
google.com/ +ZegarkiiPasjaPL
Kolekcja zegarków i dodatków z logo trójzębu Czas na polskie marki zegarkowe!
Jaki zegarek wybrać?
28
JAK CHRONIĆ SWÓJ ZEGAREK Namagnesowanie zegarka
youtube.com/ zegarkiipasjapl
31
MANUFAKTURA I MECHANIZMY „IN-HOUSE”
instagram.com/ zegarkiipasja
Co oznaczają dziś te określenia, co je łączy?
T
rzeci numer Magazynu „Zegarki i Pasja” ukazuje się w czwartym kwartale 2017 roku – okresie bardzo ważnym dla miłośników zegarków oraz branży zegarkowej, i to z co najmniej kilku powodów. Pierwszy z nich to zmiana czasu z letniego na zimowy, która nastąpi jak co roku w ostatni weekend października. Bez obaw – wszystkim zapracowanym i zabieganym oczywiście przypomnimy o prawidłowym przestawieniu czasomierzy, wydarzeniu temu poświęcimy kampanię na naszym portalu.
Od listopada zacznie się okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia, czas przedświątecznych poszukiwań prezentów gwiazdkowych, co naturalnie związane jest z jeszcze większym zainteresowaISSN 2543-9316 niem ofertą producentów zegarków, które Copyright © ZEGARKI I PASJA 2017 bardzo często stanowią doskonały prezent Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. pod choinkę. Wybór trafionego zegarkoPrzedruk materiałów bez wcześniejszej pisemnej wego prezentu to niełatwe zadanie, dlatezgody Wydawcy jest zabroniony. go mam nadzieję, iż dobrą inspirację będą stanowić modele czasomierzy prezentoDziałanie wbrew powyższemu zakazowi spowoduje wane w trzecim numerze Magazynu. Z drupociągnięcie do odpowiedzialności prawnej. giej strony, choć okres świąt jest szczególny, to pamiętajmy, że dobry czas na zakup nowego zegarka trwa… cały rok! DRUK Drukarnia MIKOPOL ul. Nałkowskiej 51, 41-922 Radzionków
21
Efekt współpracy marki ORIS i Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”
Od redakcji
Koniec grudnia to zawsze okres podsumowań oraz czas spoglądania na zegarek i odmierzania ostatnich upływających sekund do godziny dwudziestej czwartej, kończącej miniony i rozpoczynającej nowy rok. Jak widać, zegarki i pomiar czasu odgrywają nadal istotną rolę w naszym życiu.
Kończąc wstęp do niniejszego numeru naszego kwartalnika, pragnę życzyć wszystkim Czytelnikom w imieniu całej redakcji wspaniałych świąt Bożego Narodzenia, doskonale trafionych zegarkowych prezentów oraz do siego roku!
Maciej Kopyto
Redaktor Naczelny MACIEJ KOPYTO
4
Ulysse Nardin Marine Torpilleur – perfekcyjna kombinacja klasyki i sportowego ducha tekst: Adrian Szewczyk
M
anufaktura Ulysse Nardin ma ugruntowaną pozycję w zegarmistrzowskim świecie, a także bardzo mocno utrwalony, bo pieczołowicie budowany, wizerunek marki wyjątkowej, związanej silnie z morzami, oceanami, żeglarstwem i czasomierzami typu Marine Chronometer, tworzonymi przez firmę od początku swojego istnienia. Nowy model Marine Torpilleur ma tarczę niemal skopiowaną z chronometrów Ulysse Nardin z początku XX wieku. Czasomierze tej marki nie tylko nawiązują do bogatego dziedzictwa, ale zawsze oferują coś więcej. Torpilleur to próba połączenia czasomierza eleganckiego i sportowego z zegarkiem typu Marine Chronometer. Zadanie, które wydawać by się mogło co najmniej ryzykowne, w tym przypadku udało się producentowi zrealizować doskonale.
Marine Torpilleur to po francusku „torpedowiec”. Odwołanie w nazwie do niewielkiego, szybkiego okrętu wojennego może oznaczać chęć skierowania oferty także ku młodszym, dynamicznym użytkownikom. Stylistyka i nazwa komponują się w jedną, mniej zobowiązującą formułę przy zachowaniu użyteczności w każdych warunkach. Czasomierz posiada kopertę o średnicy 42 mm, która jest dzisiejszym „złotym środkiem”, ale mimo wszystko jest to spory czasomierz jak na wymiar oczekiwany od typowego „eleganta”. Czasomierz typowym jednak nie jest. Bardzo wąska luneta perforowana na bocznej krawędzi potęguje wrażenie sporego rozmiaru i jednocześnie podkreśla elegancki charakter wyrobu. Zastosowano w nim standardowe, dość krótkie uszy o lekkiej budowie, wypuszczone z koperty z wyraźnym odcięciem, co odróżnia go od rozwiązania znanego ze standardowego modelu Marine Chronometer.
5 Zmieścimy między nimi pasek o szerokości 21 mm. Boki uszu, tak jak boki koperty, są polerowane na wysoki połysk. Spód koperty w całości wypełnia przykręcany sześcioma śrubkami dekiel, który jest polerowany, ma obły kształt i wygrawerowano na nim tylko najważniejsze informacje o produkcie. Patrząc na zegarek od tej właśnie strony, widzimy, że luneta lekko wystaje poza obrys koperty. Tutaj zdecydowanie najbardziej przykuwa uwagę mechanizm „in-house” UN-118, widoczny przez przeszklenie dekla. Ma on zwracające uwagę wykończenie powierzchni. Widoczne płyty i mostki mają naniesiony szlif w rodzaju pasów genewskich, ale poprowadzony po okręgu. Krawędzie są fazowane i polerowane. Widoczne śrubki zabarwiono na niebiesko. Mechanizm ma pięknie zaprojektowany i wykończony rotor, przypominający kształtem kotwicę z widocznym na niej medalionem z logo firmy. To jeden z najatrakcyjniejszych wizualnie wahników, jakie miałem przyjemność oglądać.
Pięknie wykończone elementy kryją we wnętrzu najnowsze techniczne osiągnięcia i konstrukcyjne nowinki, jakimi dysponuje Ulysse Nardin. Manufakturowy mechanizm ma certyfikat chronometru COSC, oraz wypełnia wymogi wewnętrznej certyfikacji Ulysse Nardin, którą jest siedmiodniowy zestaw testów. Te wymogi, które odpowiadają za dokładność chodu, są ostrzejsze od norm wynikających z certyfikacji COSC. Włos balansu jest wykonany z krzemu, a elementy wychwytu wykonano w technologii DIAMonSIL. To rozwiązanie firmy Sigatec (joint venture Ulysse Nardin z firmą Mimotec). Koło wychwytowe i kotwica wykonane są z krzemu pokrytego warstwą syntetycznego diamentu. Poprawia to trwałość elementów, umożliwiając równocześnie pracę bez smarowania. Zastosowane materiały – poza zapewnieniem trwałości, dokładności i stabilnego chodu w długim okresie – zapewniają także minimalizację wpływu pól magnetycznych. Mechanizm ma 50 kamieni łożyskujących i 60 godzin rezerwy chodu.
Zegarki Ulysse Nardin skierowane są do odbiorcy ceniącego awangardę połączoną z przywiązaniem do tradycji. Wygląd tarczy jest efektem trzech inspiracji, o których wspomniano we wstępie, czyli: Marine Chronometer, sportowy styl i elegancja. Jej wizerunek tworzą wydłużone indeksy w postaci cyfr rzymskich. Do tego doskonale dobrano wskazówki typu „poire”, które są długie, wyraźne i barwione na niebiesko. Dodatkowo mamy wskazanie małej sekundy na subtarczy umieszczonej nad godziną szóstą. Realizuje je wskazówka w takim samym jak główne kolorze, a skalę nadrukowano w kształcie torowiska. W górnej części subtarczy sekund czerwonym kolorem naniesiono informację o roku założenia firmy, a w dolnej umieszczono okrągłe okienko datownika ze wskazaniem dnia miesiąca. Widnieje tu także informacja, iż model ten może szczycić się mianem chronometru.
Powyżej osi wskazówek dla zachowania symetrii mamy mniejszą subtarczę ze wskazaniem rezerwy chodu. Skalę do odczytu ułożono w kształcie niepełnego okręgu. Na czerwono w formie napisów zaznaczono granice skali. Ulysse Nardin proponuje spójny zegarek o cechach czasomierza sportowego oraz eleganckiego, przy jednoczesnym zachowaniu marynistycznego DNA marki. Marine Torpilleur wyposażono w pięknie wykończony, własny mechanizm o doskonałych parametrach. Zegarki z logo Ulysse Nardin to nie produkt mainstreamowy, ale wyrafinowane zegarmistrzostwo i wzornictwo na najwyższym poziomie, które skierowane jest do odbiorcy ceniącego awangardę połączoną z przywiązaniem do tradycji.
6
Adam Kornacki opowiada nam o swoich licznych pasjach, w tym także o pasji do zegarków Maciej Kopyto, Zegarki i Pasja: W 1996 roku zdobył Pan licencję kierowcy wyścigowego, a już rok później startował Pan w mistrzostwach Polski. Jak można przeczytać na Pana stronie: „Pierwszy start 11 maja 1997 roku zakończył się... spektakularnym dachowaniem”. Nie pojawiły się wówczas myśli, że może trzeba było wybrać bardziej stateczne, bezpieczne zajęcie? Adam Kornacki: Nie, takich myśli nie miałem nigdy. Sport motorowy rozwija ciało i umysł, sprawia, że reakcje muszą być błyskawiczne, że zmysły muszą być maksymalnie wyostrzone, umysł skupiony, a ciało idealnie współgrać z samochodem. To jest cudowne uczucie, kiedy gna się na granicy przyczepności, tej cienkiej granicy, której przekroczenie jest czasami bardzo bolesne w skutkach. Czterokrotnie tę granicę przekroczyłem i w efekcie cztery razy solidnie dachowałem na torze. Miałem też wiele innych, mniejszych kolizji na torze. To jest kontaktowy sport dla twardych facetów. Uczy pokory. I dlatego od razu go pokochałem. Czy siadając za kierownicą samochodu sportowego w trakcie wyścigów, miał Pan zawsze na nadgarstku zegarek? Czy po ukończonym wyścigu założenie zegarka jest czynnością naturalną? – Od zawsze na nadgarstku noszę zegarek. Zerkam na niego wiele razy dziennie. Bez niego czuję się dziwnie, ręka jest jakaś lekka, czegoś mi brakuje. Podczas wszystkich weekendów wyścigowych czas liczymy bardzo precyzyjnie. Każdy wyjazd z boksów następuje o określonej godzinie. Wówczas rozstaję się bez żalu z telefonem, ale nigdy z zegarkiem!
Uwielbiam zegarki męskie, klasyczne i nowoczesne zarazem, takie, które kształtem nawiązują do tradycji.
Jest Pan doskonale znany z zamiłowania i pasji do motoryzacji, ale nie każdy wie, że może się Pan pochwalić także tytułem Mistrza Polski w wyścigach samochodowych. Zatem dziennikarz i prezenter telewizyjny, a może jednak bardziej kierowca wyścigowy? – Miałem wiele szczęścia, że mogłem te dwie dziedziny połączyć. W momencie kiedy podjąłem decyzję, że będę dziennikarzem motoryzacyjnym (a było to w klasie maturalnej), od razu zapragnąłem poznać motoryzację od podszewki. I wówczas zrodziła się pasja do sportów samochodowych. Oczywiście ściganie się jest ogromną frajdą, ale dla mnie stało się budowaniem mojej wiarygodności jako dziennikarza motoryzacyjnego (mam nadzieję…). Chciałem, żeby widzowie, czytelnicy mi wierzyli. Żeby ufali, że ten, co chodzi i opowiada o nowościach samochodowych, nie cytuje wyłącznie tabelek z gazet i materiałów prasowych. Wyścigi nauczyły mnie motoryzacji w najbardziej ekstremalnej odmianie. Dzięki nim wiem, jak naprawdę przetestować samochód. Sporty motorowe to ciągły wyścig z czasem, nawet jedna setna sekundy może przesądzić o zwycięstwie lub porażce, zatem pomiar czasu towarzyszy Panu od lat. Czy te doświadczenia i dziesiątki godzin spędzonych na torze przełożyły się na zainteresowanie zegarkami? – Producenci czasomierzy od zawsze są obecni w sporcie samochodowym. Bo ten sport to ciągłe licytowanie się na ułamki sekund. W stawce pucharowych Porsche 911 (a takim autem ścigałem się przez 5 lat) nawet 15 zawodników po treningu czasowym mieści się w jednej sekundzie! A ja kocham tę wyścigową zegarmistrzowską precyzję: wiem, że każdy zakręt musi być przejechany idealnie, a najmniejszy błąd kończy się stratą. Oczywiście poza samą precyzją odmierzania czasu liczy się styl. Uwielbiam zegarki męskie, klasyczne i nowoczesne zarazem, takie, które kształtem nawiązują do tradycji, a wewnątrz kryją ultranowoczesne rozwiązania. Uważam, że poza nielicznymi wyjątkami to jedyna biżuteria dla facetów.
7 Pamięta Pan swój pierwszy zegarek? Ciekaw jestem, czy już od najmłodszych lat przywiązywał Pan wagę do tego, co odmierzało czas na nadgarstku? – Nie będę oryginalny, kiedy powiem, że był to prezent na Pierwszą Komunię. Dostałem wtedy… elektronika Casio z czterema guzikami i siedmioma melodyjkami. Niestety, bez kalkulatora :) Byłem zachwycony, czułem się wybrańcem losu z tak poważnym sprzętem na nadgarstku. Radość nie trwała długo, bo po weekendzie okazało się, że wszyscy koledzy z klasy mają prawie identyczne zegarki, bo akurat takie rzucono na bazarze Różyckiego i rodzice wykupili je na skalę masową. Niedawno został Pan oficjalnym Ambasadorem EDIFICE w Polsce. Ta japońska marka od lat partneruje wyścigom samochodowym. Czy wspólna miłość do motoryzacji była głównym czynnikiem decydującym o współpracy, czy jednym z wielu? – Po otrzymaniu tej propozycji nie zastanawiałem się długo. To dla mnie zaszczyt, że po 20 latach pracy dziennikarskiej i 16 latach spędzonych na torze wyścigowym otrzymałem taką propozycję. Kiedy stawiałem swoje pierwsze kroki w redakcji „Moto-Expressu” czy tygodnika „Motor”, kiedy rozbijałem kolejne Fiaty Cinquecento, Peugeoty 205 GTi na torach, nawet nie mogłem marzyć o tym, że kiedyś będę współtworzył wizerunek prestiżowej marki, takiej jak EDIFICE. I to wszystko w połączeniu z jej motoryzacyjnym charakterem!
Zegarki EDIFICE oferują wiele dodatkowych funkcji, można je zsynchronizować z telefonem i odbierać wiele przydatnych informacji, cztery razy dziennie zegarek łączy się z zegarem atomowym, zapewniając najwyższą dokładność wskazania czasu – sądzi Pan, że możemy mówić jeszcze o „czasomierzu” w klasycznym tego słowa znaczeniu? – A po co mówić o klasycznym czasomierzu? To trochę tak, jakby chcieć dzisiaj kupić nową Syrenkę z silnikiem dwusuwowym! Nie ma takiej opcji! Elektronika wypiera mechanikę w każdej dziedzinie, czy nam się to podoba, czy nie. I kropka. Jeśli te zmiany są użyteczne, praktyczne, jeśli umiem z nich korzystać i wykorzystuję potencjał, jaki drzemie w tym wspaniałym urządzeniu zwanym zegarkiem, to czemu nie korzystać z tych dobrodziejstw? Uwielbiam nowości, w motoryzacji opowiadam o nich na antenie TVN TURBO od kilkunastu lat i wciąż mi mało: systemy autonomicznej jazdy, alternatywne źródła napędu, elektroniczne systemy bezpieczeństwa, kompozytowe nadwozia – te określenia jeszcze niedawno brzmiały jak science fiction, a dzisiaj są naszym samochodowym chlebem powszednim. Nie bójmy się tego co nowe. Korzystajmy z tego!
Szukając analogii ze światem motoryzacji, wielu z nas marzy o pięknych, posiadających ogromną moc i nafaszerowanych elektroniką luksusowych samochodach sportowych, tylko czy potrafilibyśmy na co dzień wykorzystać w pełni ich potencjał? Czy w przypadku zegarka, który nosi Pan na swoim nadgarstku, nie ma ryzyka, że może być podobnie? – Znam ludzi, którzy kupują sobie samochód o mocy 600 KM i nie wykorzystują nawet 20 procent potencjału swojego auta, bo… zwyczajnie nie umieją i boją się szybko jeździć. Znam również takich, którzy kupują sobie limuzynę z milionem funkcji, o których istnieniu tak naprawdę nie mają pojęcia, bo nigdy nie przeczytali instrukcji obsługi. Tak też można, tylko po co? Staram się być na bieżąco z tym, co nowe, wciągające, fascynujące (chociaż nie mam konta na Facebooku :)). Rocznie objeżdżam około 120 samochodów i w każdym odkrywam coś nowego, bo producenci serwują nam coraz to nowe rozwiązania w autach. Z każdym testowanym samochodem paruję również mój telefon. Więc dlaczego nie miałbym sparować go z zegarkiem? Przecież to nic prostszego. A później wszystko toczy się samo.
8
Jako dziennikarz odkrywa Pan przed widzami tajemnice motoryzacyjnego świata. Równie fascynujący jest świat nowych technologii i współczesnego zegarmistrzostwa, w który Pan właśnie wkroczył. Jakie jego aspekty najbardziej Pana zaintrygowały lub zaskoczyły? – W zegarku EQB-501 odkryłem wiele elementów kosmicznej rzeczywistości. Poważnie. Ja dużo podróżuję. I jakże byłem zdumiony, gdy po wylądowaniu na drugim końcu świata i włączeniu telefonu zegarek sam przestawił się na miejscowy czas. Takie proste, a jak ułatwia życie osobom, które wyjeżdżają o wiele częściej niż raz na rok. Co ciekawe, na mniejszej tarczy mam cały czas czas nowojorski, bo kocham to miasto. A w dodatku moja praca powoduje, że co tydzień pakuję walizkę i ruszam gdzieś w Polskę lub w świat i… dzięki zegarkowi zawsze mogę znaleźć swój telefon, który, zgodnie z prawem Murphy’ego, zawsze złośliwie wpada w najgłębszą szczelinę między samochodowymi fotelami.
Japońskie samochody (Honda) towarzyszyły Panu na wyścigowych trasach. Teraz ma Pan na ręku japoński zegarek. Czy pana zdaniem japońskie znaczy najlepsze? – Chyba dzisiaj nie ma co klasyfikować rzeczywistości krajami. Przemysłowa i kapitałowa globalizacja sprawia, że w Mercedesach czy Toyotach drzemią francuskie silniki, niemieckie samochody produkowane są w RPA czy Meksyku, japońskie w Hiszpanii, Renault wchłania Nissana, Nissan wchłania Mitsubishi, a nad wszystkim czuwa koncern Daimler. Pomieszanie z poplątaniem! Do japońskich marek od lat mam wielkie zaufanie, pod warunkiem wszakże, że są one naprawdę japońskie. Tam bowiem standardy produkcji są bardzo wysokie, a siła robocza bardzo kosztowna. Dlatego produkuje się tam najbardziej skomplikowane urządzenia na świecie. Nad wyraz chętnie z tego wszystkiego korzystam.
Zegarki Casio Edifice to dość specyficzne – „zadziorne” w swojej stylistyce – zegarki. Trochę jak kierowca wyścigowy. Co Pana fascynuje w tego rodzaju zegarkach? – Fascynuje mnie to, że nigdy nie muszę zdejmować mojego zegarka. Spędziłem ostatnio miesiąc na wodzie – pływałem motorówką po Wiśle i po Zatoce Gdańskiej. Mnóstwo razy lądowałem w wodzie, żeby wypchnąć łódkę z mielizny. Z zegarkiem na nadgarstku. Później zmagałem się z wiatrem o sile 30 węzłów podczas kursu windsurfingowego na Rodos. Słońce, upał, wiatr i piekielnie słona woda. Z zegarkiem na nadgarstku. Dzisiaj miałem nagranie i w niezobowiązującym stroju prezentowałem samochody w „Zakupie kontrolowanym”. Z zegarkiem na nadgarstku. A jutro prowadzę wielką imprezę dla bardzo ważnych gości pod patronatem wielu ministerstw w pełnym garniturze. I oczywiście z TYM SAMYM zegarkiem na nadgarstku!
Skala tachometru w zegarku ze stoperem służy wskazaniu średniej prędkości pokonania odcinka wzorcowego (zwykle 1 kilometra). Czy w swojej dziennikarskiej pracy posługiwał się Pan zegarkiem? Czy odczytywał Pan wskazanie tachometru? – W mojej pracy do tej pory bazowałem na sprzęcie, który miałem dostępny w samym samochodzie. Tam również można odnaleźć tachometr i mierzyć czasy poszczególnych odcinków drogi lub toru. Sęk jednak w tym, że w każdym samochodzie to urządzenie obsługuje się inaczej, a czasami bardzo trudno jest je w ogóle namierzyć w skomplikowanym menu. Korzystać z własnego zegarka jest… o wiele łatwiej i szybciej. Nie trzeba za każdym razem odkrywać Ameryki. A wszystkie wskazania są bardzo precyzyjne. Mój zegarek stał się cichym pomocnikiem w mojej codziennej pracy podczas testowania samochodów.
9 Zegarki Casio Edifice szczycą się dużą wodoszczelnością. Czy zdarzyło się Panu wejść pod prysznic czy wskoczyć do basenu z zegarkiem, a dopiero później uświadomić sobie, że mu to nie zaszkodzi? – Woda naprawdę nie jest nam obca (mojemu EQB-501 i mnie). Nawet myślałem przez chwilę, żeby podczas morskich upadków z deski windsurfingowej zostawić go na plaży, ale ja uwielbiam próbować, sprawdzać, testować. I przetrwaliśmy te testy. Ja mam poobijane piszczele i siniaki na brzuchu, a EQB dalej niewzruszony jest ze mną w kawiarni, w której piszę ten tekst. Zerkam na niego nerwowo, bo zaraz muszę pędzić po moją córcię, która jest na zajęciach z akrobatyki sportowej. Choć przecież zaprogramowany alarm mi o tym przypomni. Pana pasje nie kończą się zapewne jedynie na bardzo szybkich samochodach i zegarkach. Co robi zatem Adam Kornacki, gdy schodzi po wielu godzinach pracy z planu zdjęciowego, wysiada zza kierownicy auta i ściąga z nadgarstka zegarek? – Oj, na odpowiedź na to pytanie na pewno nie starczyłoby miejsca w tym numerze… Przede wszystkim: zegarek ściągam tylko podczas treningów, żeby nie dostał uderzenia hantlem lub sztangą, bo tego mógłby nie przetrwać. I tak nie ma ze mną łatwo. A kiedy wysiadam zza kierownicy i kamery gasną… cóż, wychowuję moją wspaniałą czwóreczkę! Tak, tak, wraz z żoną mamy czworo dzieci i uwierzcie mi, że jest to potężne wyzwanie każdego dnia. Różne charaktery, różne potrzeby, różne zainteresowania – a tata zawsze musi stanąć na wysokości zadania i być, rozmawiać, czasami pomóc. Od tego jestem. A co robię poza tym? Gram na gitarze basowej w zespole Methoda, gram na perkusji, kolekcjonuję gitary (mam ich 11), słucham ciężkich brzmień heavymetalowej muzyki, chodzę na koncerty, pływam motorówką, produkuję programy telewizyjne (na przykład o mieszkaniach), staram się czytać (głównie w podróży), jeżdżę na nartach, ćwiczę, trochę biegam (przebiegłem maraton). Czy już? Bo pasji w moim życiu naprawdę nie brakuje. Czego nie robię? Jak na razie nie uczestniczę w życiu portali społecznościowych. Szkoda mi na to czasu.
Mój zegarek stał się cichym pomocnikiem w mojej codziennej pracy podczas testowania samochodów.
10
ROTOMAT – do czego służy i czy warto go kupić? tekst: Adrian Szewczyk
M
ieć rotomat czy go nie mieć? – oto jest pytanie. Zegarek z naciągiem automatycznym – w dużym skrócie – gromadzi zapas energii potrzebnej do pracy dzięki obrotom wahnika, który naciąga sprężynę napędową podczas ruchów ręki. Nienoszony zegarek po pewnym czasie zatrzyma się. Model bez wielu dodatkowych wskazań łatwo jest nastawić i rozpocząć jego ponowne użytkowanie. Najczęściej trzeba jeszcze ustawić datownik, a przecież dostępne są też zegarki z dodatkowymi wskazaniami, takimi jak fazy Księżyca czy bardziej rozbudowane funkcje kalendarza. W takim przypadku ponowne właściwe ustawienie zegarka bywa kłopotliwe i czasochłonne. Lekarstwem na te bolączki jest właśnie rotomat, czyli urządzenie, w którym umieszczony przez nas czasomierz obraca się, dzięki czemu sprężyna napędowa jest stale naciągana, więc mechanizm pracuje bez przerwy.
Wybierajmy rotomaty o wysokiej jakości wykonania, których ekranowanie zapewnia także izolację magnetyczną.
Czym powinien charakteryzować się dobry rotomat? Kilka zasad jest uniwersalnych. Musi pracować cicho, często przecież stawiamy go w sypialni. Jako przykład mogą posłużyć produkty niemieckiej firmy Wolf, znanej globalnie marki, która osiąga ten efekt dzięki zastosowaniu kół przekładni wykonanych z nylonu. Silnik jest także izolowany akustycznie, co zapewnia ciche działanie. Wybierajmy rotomaty o wysokiej jakości wykonania, których ekranowanie zapewnia także izolację magnetyczną – dzięki temu wyeliminujemy ryzyko namagnesowania naszego zegarka.
Kolejna ważna sprawa to element, na którym mocujemy zegarek. Musi bezpiecznie utrzymywać czasomierz podczas pracy rotomatu, ale musi być także na tyle uniwersalny, by można było zamocować na nim wygodnie i bezpiecznie modele o różnej wielkości koperty i długości czy to paska, czy bransolety. Rotomaty firmy Wolf są pod tym względem doskonale rozwiązane – element do mocowania zegarka jest elastyczny, ma bardzo szeroki zakres regulacji dzięki wypełnieniu pianką, a opatentowane boczne wstawki mocują mankiet wraz z bezpiecznie obracającym się zegarkiem w bębnie. W tych rotomatach umieścimy nawet modele o 52 mm średnicy koperty!
Bardzo ważną kwestią jest sterowanie urządzeniem, które powinno być wygodne, a przy tym oferować optymalny dobór programu, możliwość dostosowania zarówno częstotliwości, jak i kierunku obrotów. Rotomaty Wolf w tym zakresie cechują się łatwym sterowaniem za pomocą pokręteł i wyświetlacza LED. Istnieje także możliwość opóźnienia startu do 72 godzin, by rozpocząć nakręcanie w momencie dojścia do minimalnego poziomu naciągu sprężyny. Kolejna cecha to sposób zasilania. Możliwe jest zasilanie sieciowe, a w razie potrzeby korzystania z rotomatu w podróży dostępna jest także opcja zasilania bateryjnego zastosowana w mniejszych rotomatach firmy Wolf. Ostatni aspekt dotyczy wielkości urządzenia i jego wyglądu. Możemy wybrać zarówno rotomat na jeden, dwa, cztery, a nawet na osiem zegarków, jak również serię modułową, w której można za pomocą pojedynczych urządzeń osiągać dowolne konfiguracje. Wszystkie urządzenia marki Wolf posiadają ręcznie wykonane obudowy i są bardzo eleganckie. Czy warto zatem posiadać rotomat? Zdecydowanie tak!
Kontakt do dystrybutora marki Wolf: office@wisa.co.at
12
Kalendarium ewolucji mechanizmów – unikatowy projekt zegarkowy i jego niezwykła wartość! tekst: Tomasz Jakubas
I
deę stworzenia systematyki pt. „Kalendarium ewolucji mechanizmów zegarków noszonych” zaszczepił we mnie Władysław Meller, redaktor naczelny portalu Zegarki i Pasja, z zawodu zegarmistrz, od lat związany z branżą zegarkową. Poznaliśmy się już wcześniej na największym w Polsce internetowym forum Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków, zrzeszającym pasjonatów zegarmistrzostwa i czasomierzy, oraz na dorocznych spotkaniach Klubu, co z pewnością miało pozytywny wpływ na współpracę przy tym projekcie.
Podczas wielu dyskusji, najczęściej dotyczących technicznych zagadnień budowy i zasady działania mechanizmów zegarkowych, mieliśmy okazję do konfrontacji poglądów oraz wymiany wiedzy, której sporą część ugruntowałem właśnie podczas dyskusji z Władysławem.
Po jednej z takich rozmów uznaliśmy, że warto podjąć wysiłek, by stworzyć i udostępnić miłośnikom zegarmistrzostwa zbiór chronologicznie poukładanych rekordów, sukcesywnie uzupełnianych, prezentujących dokładniejszy opis poszczególnych rozwiązań technicznych w zakresie ewolucji i rozwoju mechanizmów zegarkowych, gdyż nie tylko w Polsce, ale także na świecie brakuje takiej szerokiej i sprawdzonej systematyki, a poszczególne firmy z branży opisują tylko swoje własne osiągnięcia.
Takie było założenie, które leżało u podstaw utworzonego na portalu Zegarki i Pasja kompendium, a impulsem bezpośrednim były często zadawane pytania na forach i grupach zegarkowych, a także potrzeba odnajdowania podobnych informacji oraz pojawiające się często w najróżniejszych publikacjach błędy dotyczące osób, dat i rodzaju odkryć dokonanych na przestrzeni setek lat historii zegarmistrzostwa.
Koncepcja i sposób prezentacji zegarkowych danych jest całkowicie indywidualnym pomysłem redakcji Magazynu „Zegarki i Pasja”: Macieja Kopyto – właściciela i redaktora wydawnictwa, wspomnianego powyżej Władysława Mellera oraz współtwórcy i prowadzącego Kalendarium, autora niniejszego artykułu – Tomasza Jakubasa. Nieocenioną pomoc na etapie tworzenia, uzupełniania i popularyzacji Kalendarium wniósł Patron działu – szwajcarska firma Eterna, która jest aktywna na polu nowych rozwiązań technicznych w zakresie mechanizmów, a równocześnie buduje swoją pozycję na rynku sprzedaży w Polsce. W Kalendarium w roli innowatora występuje aż w sześciu pozycjach, firmując m.in. tak znane i spopularyzowane w zegarmistrzostwie rozwiązanie jak łożyska kulkowe. Znalazły one zastosowanie w newralgicznych ruchomych elementach konstrukcyjnych mechanizmu, takich jak wahnik automatycznego naciągu „Eterna-Matic”, bęben napędowy „Spherodrive” oraz komplikacji „Big Date” modelu Vaughan. Zarówno ułożyskowanie bębna sprężyny naciągu, jak również dwóch pierścieni wielkiego datownika jest cechą unikalną dla zegarków Eterna, natomiast wahnik na łożyskach kulkowych można spotkać w zegarku niemal każdej marki. Dzień po dniu rośnie liczba wpisów gromadzonych w dziale „Kalendarium ewolucji mechanizmów” portalu, również za sprawą czytelników. To doskonała wiadomość, bo takiego kompendium wiedzy próżno szukać nie tylko w polskojęzycznych publikacjach i zasobach internetu.
Dzień po dniu rośnie liczba wpisów gromadzonych w dziale „Kalendarium ewolucji mechanizmów” portalu.
13 Wśród szerzej opisanych wynalazków, cieszących się największym zainteresowaniem internautów, należy wskazać m.in. następujące opracowania:
1
Wynalezienie i opatentowanie w 1704 roku metody nawiercania kamieni szlachetnych przez szwajcarskiego matematyka Nicolasa Fatio de Duillier, co doprowadziło do powszechnego stosowania rubinowych kamieni jako łożysk ślizgowych w zegarkach.
2 3
Opatentowanie przez brytyjskiego zegarmistrza George’a Danielsa w 1980 roku wychwytu Co-Axial, który przełamał w branży 250-letnią hegemonię szwajcarskiego wychwytu kotwicowego.
Zastosowanie przez Abrahama-Louisa Bregueta w 1790 roku systemu ochrony mechanizmu przed skutkami wstrząsów Pare-chute, którego idea, choć różnie nazywana przez współczesnych producentów, opiera się wciąż na tej samej zasadzie.
4
Użycie w 2009 roku łożysk kulkowych (znanych z Eterna-Matic) dla bębna napędowego zegarka – Spherodrive.
Najnowszym rekordem, który wzbudził niebywale duże zainteresowanie, m.in. z uwagi na niecodzienne zastosowanie i niezwykłą trudność w implementacji konstrukcji mechanizmu, jest Wskazanie Dnia Wielkanocy autorstwa marki Patek Philippe z 1983 roku.
Obecnie Kalendarium oferuje 86 rekordów chronologicznej systematyki, które odnotowały łącznie niemal 60 000 odsłon od początku publikacji Kalendarium na portalu Zegarki i Pasja. W historii Kalendarium zdarzyły się przypadki, że sami producenci – a także przedstawiciele firm oraz czytelnicy pasjonaci – po zapoznaniu się z treścią poszczególnych innowacji kontaktowali się z nami celem korekty bądź aktualizacji zawartych tam informacji, za co serdecznie dziękujemy.
Zapraszając do odwiedzin strony Kalendarium na portalu i lektury poszczególnych rekordów, zachęcamy także do zgłaszania kolejnych ważnych odkryć i dokonań zegarmistrzów, na tyle, na ile to możliwe, potwierdzonych w materiałach źródłowych, tak by uzyskać jak najpełniejszą ich listę i jak najbardziej wiarygodną treść.
Takie kompendium wiedzy jest bez wątpienia przydatne wszystkim zainteresowanym zegarkami oraz osobom z branży, gdyż prawdopodobnie jest ono jedynym tego typu projektem w całych zasobach światowego internetu. W najbliższych planach jest również udostępnienie anglojęzycznej wersji Kalendarium.
14
ALPINA Alpiner 4 Jerzy Kukuczka
Limitowana Edycja – w hołdzie polskiemu alpiniście tekst: Adrian Szewczyk
J
erzy Kukuczka 18 września 1987 roku jako pierwszy Polak zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Mija 30 lat od wyczynu, którego dokonanie zajęło mu zaledwie osiem lat. Należy podkreślić, że w ośmiu przypadkach szczyty zdobył nowymi trasami. Łącznie wytyczył, na ważne wierzchołki, aż dziesięć nowych dróg. Kukuczka na swoim koncie ma wiele niezwykłych dokonań, które dla wielu czynią go najwybitniejszym himalaistą w historii. Jest jedynym człowiekiem, który jednej zimy zdobył dwa ośmiotysięczniki.
Alpina – marka z charakterystycznym trójkątem w logotypie – od 130 lat związana jest z górami. Jako partner Polskiego Związku Alpinizmu wspiera także, Centralny Ośrodek Szkolenia PZA „Betlejemka” i Fundację Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki. Część dochodu ze sprzedaży każdego zegarka Alpiner i Alpiner 4 przekazywana jest na cele fundacji.
Alpina stworzyła limitowaną edycję swojego bardzo udanego modelu Alpiner 4, dedykowaną właśnie Jerzemu Kukuczce. Wyjątkowość tego modelu wyraża się w detalach. Poza limitacją 188 sztuk to szereg innych cech. Na tarczy zastosowano intensywnie pomarańczowe akcenty, dające powiew świeżości i jednocześnie nawiązujące do koloru ubrań oraz kasków często używanych przez Jerzego Kukuczkę podczas wypraw. Na środku nakładanych indeksów jest pasek substancji luminescencyjnej, także w kolorze pomarańczowym. Tak jest na jedenastu indeksach. Wyjątkiem jest indeks godziny ósmej, który ma nałożoną białą substancję. Jest to celowy zabieg, by zaakcentować „8” ze względu na symbolikę tej liczby. Jerzy Kukuczka potrzebował ośmiu lat na zdobycie wszystkich ośmiotysięczników. Cel osiągnął w roku 1987, co podkreślono, umieszczając informację na tarczy, tuż pod podpisem himalaisty. Warto zauważyć, że Reinholdowi Messnerowi, pierwszemu zdobywcy Korony, wyczyn ten zajął dwa razy więcej czasu.
Alpina Alpiner 4 to projekt cechujący się prostotą, wytrzymałością i świetną czytelnością. Zegarek jest dość duży – średnica koperty wynosi 44 mm. Wymiar optycznie równoważony jest lunetą, która jest obrotowa w obu kierunkach. Na szlifowanej dookoła metalowej wkładce naniesiono podziałkę odzwierciedlającą kąty od 0 do 360 stopni. W górnym punkcie lunety jest pomarańczowy trójkąt, dający nam punkt 00/36 – czyli pełen obrót 360 stopni. Dzięki temu oznaczeniu, wykorzystując znajomość położenia Słońca i znając aktualny czas, możemy względnie dokładnie i wygodnie ustalić kierunki świata.
Alpiner 4 Jerzy Kukuczka Limited Edition (nr ref. AL-525JK5AQ6) Wodoszczelność 100 m, śr. koperty 44 mm, mechanizm z automatycznym naciągiem, szkło szafirowe, pasek skórzany. Cena: 5 888 złotych. Koperta zegarka ma klasyczny, choć zarazem nowoczesny kształt. Jest atrakcyjna wizualnie i można przy tym docenić pieczołowitość włożoną w jej wykończenie. Na pełnym deklu wokół centralnej części za pomocą grawerowania naniesiono główne informacje o zegarku wraz z numerem limitacji. Środkowa część dekla to kolejny element poświęcony Jerzemu Kukuczce. Pokrywa go grawer ukazujący popiersie himalaisty na tle gór w symbolicznych promieniach słońca. Alpiner 4 to piękny zegarek zaprojektowany w hołdzie wielkiemu człowiekowi.
15
JUNGHANS Form A i Form C – „Jeden zegarek na każdą okazję i na każdy czas” tekst: Adrian Szewczyk
N
iemiecka marka Junghans to firma z tradycjami sięgającymi roku 1861, oferująca zegarki o wysokiej jakości wykonania, które kojarzą się z czystością formy oraz niewymuszoną, ale bardzo użyteczną elegancją. W nowej linii Form opanowano te cechy do perfekcji. Linia Form to próba połączenia klasyki i nowoczesności oraz stworzenia jednego zegarka na każdą okazję. Patrząc na nowe zegarki z linii Form od strony tarczy, widzimy klasyczny, okrągły kształt polerowanej koperty z krótkimi i wąsko rozstawionymi uszami. Boki koperty podobne są do tych, jakie znajdziemy w innych eleganckich modelach niemieckiej marki – to kształt spodka, z bardzo wąską linią boczną i skierowaną ku środkowi stożkowo ukształtowaną spodnią częścią, przechodzącą w dekiel. Dekiel w Form A jest przeszklony przyciemnianym szkłem, natomiast w Form C Chronoscope jest pełny.
Koronka z wygrawerowaną gwiazdą Junghansa umieszczona jest na godzinie trzeciej. Zegarek w wersji z automatycznym naciągiem, czyli From A, niczym doskonale przygotowany minimalistyczny projekt, w swojej prostocie robi na pierwszy rzut oka skromne wrażenie. Jednak ten czasomierz ma wiele smaczków, które dostrzegamy po chwili. Pierwsze, co jest nietypowe i jednocześnie zaskakuje, to lekko wklęsła tarcza obu modeli. Standardem są tarcze płaskie, a w stylu vintage – nawet wypukłe, ale w tym modelu jest zupełnie inaczej. Ciekawie wyglądają również indeksy minutowe w postaci malutkich kwadratów wyciętych w tarczy, dające efekt tarczy w stylu „sandwich”. Długie wskazówki minutowa i sekundowa wychodzą niejako z zagłębienia, czyli najniższego punktu tarczy, a na swoich końcach są bardzo blisko indeksów, co optycznie sprawia nietypowe i interesujące wrażenie, jakby opadały.
Form A Automatic to klasyczna elegancja wykończona nowoczesnymi elementami oraz nietuzinkowy, niespotykany efekt na tarczy zegarka, którą chroni płaskie szafirowe szkło posiadające wewnętrzną powłokę antyrefleksyjną. Sama tarcza, poza opisaną wklęsłością i indeksami, jest czysta i czytelna. Styl podkreśla gładki skórzany pasek. Koperta czasomierza ma 39,1 mm średnicy i jedynie 9,5 mm grubości.
Form C Chronoscope jest nieco inny. Przy zachowaniu kształtu i koncepcji linii zastosowano w nim kwarcowy mechanizm z funkcją stopera. Model ten także został wykonany w sposób minimalistyczny – na pierwszy plan wysuwa się oczywiście wskazywanie czasu na wklęsłej tarczy. Małe tarcze sekundnika oraz wskazań stopera są także wklęsłe, co sprawia wrażenie zagłębionych spodków. Wskazania na małej tarczy pod godziną dwunastą informują o upływie minut i godzin stopera. Po drugiej stronie, nad godziną szóstą mamy mały sekundnik. Harmonii dopełnia mała koronka na godzinie trzeciej i wąskie przyciski stopera zakończone płaskimi, polerowanymi grzybkami. Średnica koperty to 40 mm, a grubość 10,5 mm. Dekiel jest oczywiście pełny i przykręcany na cztery śrubki. Podobnie jak w Form A, zegarek wyposażony jest w gładki skórzany pasek jako uzupełnienie praktycznej elegancji. Koperty obu zegarków zbudowano tak, by zapewniały wodoodporność na poziomie 50 metrów. Dobry styl jest ponadczasowy, a czysta forma i nowoczesny design zegarków Form rzeczywiście powinny z powodzeniem sprawdzić się przy niemal każdej okazji.
Junghans to firma oferująca zegarki o wysokiej jakości wykonania.
16
DOXA GrandeMetre Blue Planet z okazji 125-lecia marki oraz tegoroczne nowości tekst: Jakub Wojdat
G
eorges Ducommun założył firmę Doxa w 1889 roku, nadając jej nazwę, której etymologia oznacza „sławę i chwałę”. Prawdopodobnie chciał już na wstępie jednoznacznie określić jej przyszłość. Patrząc z perspektywy czasu, nazwa ta jest adekwatna do dzisiejszej pozycji, jaką szwajcarski producent zajmuje w świecie zegarków, ponieważ od wielu lat jest jedną z bardziej znanych firm na europejskich i światowych rynkach.
Doxa jako marka z tradycjami zadbała o to, aby jej 125. rocznica istnienia nie przeszła bez echa. Z tej właśnie okazji stworzono m.in. limitowany do 800 sztuk model GrandeMetre Blue Planet. Zegarek jest wyjątkowy z kilku względów. Jako model poświęcony Błękitnej Planecie – Ziemi – musiał mieć coś, co podkreśli jego nazwę. Z tego właśnie powodu tarczę i zdobienie koronki stworzono z minerału o nazwie Tygrysie Oko. Ten kamień jubilerski o charakterystycznym wyglądzie wydobywany jest tylko w kilku krajach świata, co czyni go wyjątkowym i rzadko spotykanym. Kolejną zaletą jest zdobiony dekiel z umieszczoną mapą kuli ziemskiej, na której powierzchnię oceanu symbolizuje masa perłowa. Wrażenie, jakie tworzy zegarek, jest potęgowane przez lunetę koperty wykonaną z 18-karatowego różowego złota. Nie mniej istotny jest również szwajcarski mechanizm z automatycznym naciągiem, który skrywa koperta o średnicy 42 mm. Mechanizm oferuje wysoką dokładność chodu, co potwierdza certyfikat COSC, o czym informuje słowo Chronometer na tarczy.
Elegancki i limitowany model Blue Planet staje się powoli współczesną ikoną marki, jednakże Doxa w swojej ofercie nie zapomina o tych miłośnikach czasomierzy, którzy dysponują mniejszym budżetem.
Wśród tegorocznych nowości znajdziemy chociażby model D-Air Chronograf, który nie może poszczycić się werkiem mechanicznym, ale jego wygląd z pewnością trafi w gusta wielu osób. Mamy tu do czynienia z dobrze komponującą się z granatowym paskiem, pozłacaną kopertą i cyferblatem, którego wygląd nawiązuje do zegarków retro z funkcją stopera. W tego typu modelach właśnie w taki horyzontalny sposób były ustawione totalizatory stopera wraz ze skalą tachometru i telemetru.
Tradycjonaliści, lubiący modele bardzo klasyczne i stonowane, mogą znaleźć dla siebie odpowiedni zegarek z linii D-Light. W ramach tej kolekcji oferowana jest duża różnorodność kolorystyczna, choć z pewnością jednym z najciekawszych jest model wykonany w niebieskich barwach, które doskonale komponują się z kopertą w kolorze żółtego złota. Wygląd ten osiągnięto dzięki powłoce PVD naniesionej na stalową kopertę. Ceny modeli z serii D-Light rozpoczynają się już od 650 złotych.
Począwszy od niezwykle precyzyjnych egzemplarzy z kolekcji Blue Planet, przez znaną linię Trofeo, a skończywszy na szeroko dostępnych modelach kwarcowych, Doxa udowadnia, iż dba o to, aby każdy klient mógł znaleźć odpowiedni dla siebie zegarek.
Limitowany model Blue Planet staje się powoli współczesną ikoną marki.
18
Seiko w Polsce: plany i wyzwania! wywiad z Patricio Testartem
Marketing & Sales Managerem Europe
Maciej Kopyto, Zegarki i Pasja: Zadam pytanie, które być może nieco Pana zaskoczy: czy tak duża, powszechnie rozpoznawana globalna marka jak Seiko musi się jeszcze reklamować? Patricio Testart: W rzeczy samej. Wszystkie znane marki reklamują swoje najnowsze produkty. Nie reklamujemy naszej marki. Seiko należy do najbardziej znanych marek na świecie. W reklamach pokazujemy naszym potencjalnym klientom i fanom nowe modele Seiko. Celem prezentacji naszej oferty jest również poszerzanie grupy docelowej. Innym aspektem jest to, że poprzez reklamę wspieramy również sprzedaż i pozycję regionalnych salonów jubilerskich. Inwestycje w marketing są ważne, a my, podobnie jak również inne marki, powinniśmy to robić. Kiedy spotkał się Pan po raz pierwszy w życiu z marką oraz zegarkami Seiko? – Myślę, że to klasyczna historia, którą wielu z nas może opowiedzieć. Pierwszym zegarkiem mojego ojca było Seiko, które nosił przez wiele lat. Gdy ja zacząłem swoją historię w Seiko, wiedziałem, że to marka, która napawała mojego ojca dumą i do której miał pełne przekonanie. Wśród Czytelników naszego Magazynu jest wielu miłośników zegarków Seiko. Z pewnością są także osoby, które tę markę znają, jednakże nie miały do tej pory okazji posiadać zegarka Seiko. Co powiedziałby Pan im, gdyby zapytali: dlaczego Seiko, a nie inny zegarek, np. szwajcarski lub niemiecki? – Głównym argumentem jest to, że jesteśmy zegarmistrzami. Seiko jest jednym z niewielu producentów, którzy są w 100 proc. zintegrowani pionowo. Oznacza to, że produkujemy wszystkie komponenty „in-house”. Wszystko, począwszy od projektu, po mechanizmy, sprężyny, mostki i technologie jest w całości opracowane i produkowane w firmie Seiko. Kontrolujemy jakość każdego elementu naszych zegarków, od samego początku aż do ostatniej inspekcji.
Każde Seiko jest prawdziwym zegarkiem manufakturowym, niezależnie od ceny. Nasze poświęcenie zegarmistrzostwu wyraża się w staranności i precyzji. To właśnie to liczy się, gdy wybiera się zegarek dla siebie. Chciałbym w tym miejscu zacytować mojego polskiego przyjaciela: „Możesz kupić markę XY, ale jeśli chcesz kupić zegarek – kup Seiko”. Nawiązując do poprzedniego pytania, jak ocenia Pan postrzeganie marki Seiko w Europie przez pryzmat stwierdzenia „Not Swiss”? – Nie mamy problemu z określeniem „nieszwajcarski”. Jesteśmy wyraźnie japońscy. Mamy długą tradycję i historię, a rynki rozpoznają nas obecnie lepiej niż kiedykolwiek jako markę docenianą z punktu widzenia jakości. W swoich projektach mamy własne, japońskie DNA, które różni się od europejskiego. W typowo japońskim stylu szukamy najlepszego rozwiązania dla naszych klientów, także wtedy, gdy mamy wprowadzić nową technologię. Uważam, że ze względu na większy dostęp do informacji w ciągu ostatnich lat jesteśmy w stanie przekazać zegarmistrzowskie wartości naszej marki lepiej niż kiedykolwiek. Wydaje się, że nasze rynki to doceniają. Jak na tle pozostałych krajów Europy wygląda nasz polski rynek zegarkowy z perspektywy tak dużej marki – czy jest to rynek wschodzący z dużym potencjałem, czy raczej już dojrzały, w pełni ukształtowany? – Marka Seiko jest dobrze znana w Polsce i mamy wspaniałą rzeszę fanów, którzy wspierają nas w każdym aspekcie. Wróciliśmy do polskiej świadomości kilka lat temu – jak wspomniałem wcześniej – jako marka doceniona pod względem jakości. W ostatnich latach osiągnęliśmy sukces z naszymi partnerami w Polsce. Niemniej jednak mamy jeszcze wiele do zrobienia, a ja bardzo dużo myślę o przyszłości Seiko w Polsce. Widzimy z każdym rokiem wzrastające zainteresowanie naszymi produktami i nowościami wśród polskich klientów. Jest to dla nas rynek o dużym potencjale.
19 No właśnie, Seiko to właściwie jedna z niewielu manufaktur zegarkowych, która oferuje zegarki w tak szerokim przedziale cenowym, od przystępnych cenowo modeli kwarcowych i mechanicznych, przez wysublimowane czasomierze z kolekcji Grand Seiko, po najwyższej klasy zegarmistrzostwo w dziełach z kolekcji Credor. W Polsce marka Seiko bywa zwykle kojarzona z czasomierzami doskonałej jakości, jednak relatywnie niedrogimi – czy planujecie przełamać ten stereotyp? – Bycie niedrogim nie jest wadą. Jesteśmy znani na całym świecie z zegarków o bardzo dobrej jakości w rozsądnej cenie. Dowodem na to jest każda kolekcja i zakres cenowy Seiko. Nie wierzę, że jest inny producent, który potrafi wyprodukować zegarek takiej jakości i z wykorzystaniem takiej technologii, jaka oferowana jest w Grand Seiko, przy zachowaniu tego samego poziomu cenowego. W każdej kolekcji i w każdym przedziale cenowym staramy się oferować największą wartość w stosunku do ceny – od niedrogich po te droższe modele. Przy okazji jest to również dyrektywa naszego założyciela, pana Kintaro Hattori. Jego wizja polegała na tym, żeby każda osoba, w zależności od swoich indywidualnych możliwości finansowych, mogła sobie pozwolić na zegarek Seiko. Wspomnieliśmy o Grand Seiko – czy może Pan choć pokrótce przybliżyć specyfikę oraz charakterystyczne cechy modeli z tej kolekcji? Czym wyróżniają się one na tle konkurencji? – Grand Seiko jest zegarmistrzowskim szczytem marki Seiko. Jest to po prostu jeden z najlepszych zegarków w branży. Grand Seiko wyraża w każdym aspekcie i w każdym szczególe nasze umiejętności i zegarmistrzowską sztukę. Mamy trzy technologie, które oferujemy w Grand Seiko. Bardzo dokładne modele kwarcowe, zegarki mechaniczne z własnym certyfikatem firmy Grand Seiko, który przewyższa standard COSC, oraz Spring Drive, technologię „in-house”, zapewniającą nieprzerwany pomiar czasu i niezwykłą precyzję osiąganą w mechanizmie z mechanicznym napędem. Wszystkie Grand Seiko są wykonywane ręcznie. Koperty są ręcznie polerowane przez mistrzów Seiko. Mechanizmy są montowane i regulowane przez najlepszych zegarmistrzów firmy Seiko. Każdy komponent pokazuje nasze oddanie perfekcji. Jest to zegarek, który błyszczy jakością i precyzją.
20 W tym roku nastąpił niezwykle doniosły moment w historii Seiko – kolekcja Grand Seiko została oddzielona od Seiko, stała się samodzielną marką. To poważny krok i wielka zmiana. Czy była poprzedzona długimi przygotowaniami? – Uważam, że ta decyzja nie była łatwa dla naszego kierownictwa. Po raz pierwszy zrobiliśmy taki krok. Osobiście uważam, że jest to bardzo ważny krok, ponieważ są duże różnice między Seiko i Grand Seiko, a ta kolekcja zasługuje na wybitną pozycję w naszym portfolio. Ponadto logo GS znajduje się teraz na tarczy na godzinie 12, co przekazuje ważną wiadomość: „To jest Grand Seiko”. Możemy być bardzo dumni z kolekcji Grand Seiko. Sądzę, że nie ma aż tak wielu marek, które produkują zegarki w taki tradycyjny sposób jak my. W naszym kraju bardzo popularne od wielu lat są modele Seiko 5. Czy to tylko nasz lokalny fenomen, czy takim samym zainteresowaniem cieszą się te modele w innych krajach? – W wielu krajach możemy zaobserwować to zjawisko. Pierwszy Seiko 5 został wprowadzony na rynek 50 lat temu i do dzisiaj jest modelem, który rozwijamy. Oczywiście podążamy za zmianami i współczesny Seiko 5 jest poważnym zegarkiem z mechanizmem 4R w przystępnej cenie. Seiko 5 jest nadal popularny i ma stabilną pozycję w większości krajów, ale szczerze mówiąc, nasze kolekcje Elite każdego roku osiągają coraz lepsze wyniki. Od jakiegoś czasu można zauważyć wzmożoną aktywność marki na naszym rodzimym rynku. Czy to oznacza, iż Seiko planuje zwiększenie swojego zaangażowania w Polsce, co przełoży się także ma poszerzenie dostępnych kolekcji zegarków, w tym także o znacznie droższe modele z serii Grand Seiko? – Tak, oczywiście. Zdaliśmy sobie sprawę, że popyt i zainteresowanie są wysokie i w związku z tym chcemy pokazać w Polsce większą kolekcję. Chcemy rozszerzyć kolekcję Grand Seiko na dwa sposoby. Jednym z nich jest rozszerzenie kolekcji i pokazanie większej różnorodności. Drugim jest to, że chcemy poszerzyć również zakres cenowy, ale niekoniecznie zwiększyć tylko liczbę droższych modeli wśród całej kolekcji. Będą to działania zrównoważone i nadal będzie to propozycja wysokiej jakości.
A czy jest szansa na dostępność modeli tworzonych na japoński rynek dla klientów w Polsce? – Tak, zaplanowaliśmy prezentację wybranych specjalnych modeli z Japonii w ofercie punktu sprzedaży Grand Seiko w Warszawie. Ogólnie rzecz biorąc, nasza centrala równoważy wszystkie kolekcje i oferuje więcej japońskich modeli na rynkach międzynarodowych. Najnowsze prezentacje, takie jak Prospex i Presage, były wcześniej japońskimi kolekcjami, które są obecnie dostępne na całym świecie. Co więcej, okazało się, że zostały bardzo dobrze przyjęte, tym samym pokazując nam, że to, co wyprodukowane w Japonii, jest wysoko cenione. Czy marka Seiko przewiduje stworzenie autoryzowanego serwisu w Polsce? – Mamy autoryzowane punkty serwisowe dla Seiko, natomiast Grand Seiko serwisujemy tylko w Japonii. Nie ma wątpliwości, że w Europie są bardzo dobrzy zegarmistrzowie, którzy mogą obsługiwać Grand Seiko, ale eksperci są w Japonii. Pamiętajmy, że w Seiko zostanie zegarmistrzem Grand Seiko trwa lata, a wszystko po to, by utrzymać poziom jakości. Seiko ma rzesze wiernych fanów na całym świecie, także w Polsce – co potwierdziło niedawno zorganizowane pierwsze spotkanie Seiko z miłośnikami zegarków tej marki z grupy Czasoholicy. Czy może Pan zdradzić na koniec, czy marka planuje w najbliższym czasie jakieś niespodzianki dla fanów w Polsce? – Wydarzenie z fanami Seiko z grupy Czasoholicy było świetne! Chcielibyśmy, aby w miarę możliwości takie eventy odbywały się każdego roku. Podczas tych wydarzeń chcemy pokazywać naszym fanom także różne specjalne modele Seiko lub przynajmniej zapewnić wspaniałe wspomnienia z Seiko. Mogę zdradzić, że co pół roku będziemy mieli w naszej kolekcji prawdziwe perełki. Nasi fani je pokochają.
21
ORIS Pro Pilot Żelazny II – efekt współpracy marki ORIS i Grupy Akrobacyjnej „Żelazny” tekst: Adrian Szewczyk
O
ris to producent zegarków o ugruntowanej pozycji nie tylko w naszym kraju. Miejsce to firma zawdzięcza zarówno ciekawemu wzornictwu, wysokiej jakości wykonania, jak i relatywnie przystępnym cenom. Marka ma bogate portfolio, a bardzo ważne miejsce w ofercie zajmują czasomierze nawiązujące do lotnictwa, jak chociażby model upamiętniający sukces polskich pilotów: Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury. W kolekcji „Lotnictwo” znajdziemy również modele nawiązujące do współczesnych polskich lotników – Grupy Żelazny – najlepszej cywilnej ekipy akrobacyjnej. Grupa zrzesza pilotów o niespotykanym kunszcie pilotażu, z pasją do latania, wszystkich żądnych adrenaliny. Tę ostatnią zapewnia im wykonywanie niewyobrażalnych wręcz akrobacji niewielkimi samolotami Zlin, które są utrzymane w wyrazistym czerwonym kolorze.
Kontynuując współpracę z „Żelaznymi”, Oris oferuje drugą już edycję modelu poświęconego tym asom przestworzy. To znów Oris Big Crown Pro Pilot, tyle że nieco odmieniony wizualnie w porównaniu do pierwszej wersji. Czasomierz oferowany jest w limitowanej liczbie 80 sztuk.
Ciekawie zaprojektowano sekundnik, który jest czarny i tylko jego końcówka została zabarwiona na kolor Grupy Żelazny, czyli czerwony. Dzięki temu przy słabszym oświetleniu mamy wrażenie, że po tarczy porusza się tylko czerwona kreseczka. Pomiędzy godziną dziewiątą a środkiem tarczy nadrukowano wizerunek lecącego w pozycji akrobacyjnej samolotu, który jest koloru czerwonego – podobnie jak maszyny Grupy Żelazny. Po przeciwnej stronie umieszczono prostokątne okienka podwójnego datownika. Dni miesiąca i skróty dni tygodnia nadrukowano białym kolorem na czarnym tle dla lepszej kompozycji z całością. Pod godziną dwunastą naniesiono logo marki i informację o rodzaju naciągu, a poniżej, nad godziną szóstą mniejszą czcionką na biało nadrukowano nazwę modelu i czerwonym kolorem napis „ŻELAZNY”. Koperta o klasycznie okrągłym kształcie, z łagodnie wypuszczonymi uszami, ma 45 mm średnicy i została wykonana ze stali szlachetnej. Pokryto ją bardzo trwałą, wykonaną w technologii DLC (Diamond-like Carbon) powłoką w czarnym kolorze. Cechami charakterystycznymi jest wysuwająca się na pierwszy plan, atrakcyjnie zaprojektowana luneta, skośnie perforowana na połowie swojej powierzchni, oraz spora zakręcana koronka, od której pochodzi nazwa modelu. Czarnego koloru koperta współgra ze smolistą czernią tarczy. Dzięki takiej kompozycji wskazówki i indeksy są wyraźnie widoczne oraz czytelne. Indeksy nadrukowane w postaci cyfr arabskich są odpowiednio duże i pokryte białą masą luminescencyjną. Wskazówki także są pokryte masą luminescencyjną, a co ważne – mają odpowiednią szerokość i długość. Dzięki tym zabiegom czytelność jest na poziomie, jakiego oczekujemy od zegarka typu Pilot.
Model ten wyposażono w mechanizm Oris 752, wykonany na bazie Sellita SW 220-1. Zegarek dostarczany jest na tekstylnym pasku z atrakcyjną klamrą. Dodatkowy bonus stanowi brązowy, ręcznie wykonany skórzany pasek stworzony specjalnie do tego zegarka w pracowni Jakuba Filipa Szymaniaka – cenionego twórcy pasków. W pierwszym modelu poświęconym Grupie Żelazny zastosowano przeszklony dekiel z nadrukami. W edycji drugiej mamy pełen dekiel, z wygrawerowanym logo Grupy Akrobacyjnej Żelazny. Oris Big Crown ProPilot Day Date Żelazny II Limited Edition (nr ref. 752 7698 4234) Wodoszczelność 100 m, śr. koperty 45 mm, mechanizm z automatycznym naciągiem, szkło szafirowe, pasek tekstylny i dodatkowo skórzany. Cena: 7 990 złotych.
22
Maserati – kolekcja zegarków i dodatków z logo trójzębu tekst: Adrian Szewczyk
M
aserati to producent sportowych i niewątpliwie luksusowych samochodów, funkcjonujący obecnie pod skrzydłami Ferrari. Jak przystało na markę włoską, poza wspaniałymi sportowymi możliwościami i doznaniami pojazdy charakteryzują się także wyjątkowym stylem. To przepiękne samochody, a samą markę znają nie tylko miłośnicy motoryzacji. Otacza ją aura luksusu i splendoru. Auta budzą skojarzenia z promenadami obleganych kurortów, wieczną sjestą i przyjemnie spędzanym czasem. Któż by nie chciał przeżywać takich chwil, najlepiej na co dzień?
Maserati postanowiło choć w niewielkim stopniu umożliwić takie odczucia szerszemu gronu osób. Wielu producentów luksusowych aut oferuje rożne dodatki i gadżety, w tym zegarki tworzone we współpracy z bardzo prestiżowymi wytwórcami. W efekcie powstają oczywiście wyjątkowo drogie czasomierze i innego typu galanteria, niejednokrotnie z cenami na poziomie samochodów. Marka Maserati wybrała inną drogę. Kolekcja zegarków i dodatków – noszących dumnie logo Maserati w postaci stylizowanego trójzębu – jest szeroko dostępna, także pod względem ceny. Firma postanowiła wkroczyć na rynek zegarmistrzowski, nie mając wprawdzie w tej dziedzinie doświadczenia, ale do budowy pozycji użyła znanego i cenionego logo. Dzięki temu także miłośnicy zegarków oraz fani włoskiej marki z mniej zasobnym portfelem mogą za relatywnie niewygórowane kwoty „kupić” odrobinę tego splendoru, z jakim kojarzy się Maserati.
Firma ma na koncie bardzo wiele sukcesów w dziedzinie sportu samochodowego. Ma chlubną historię, która rozpoczęła się już w 1914 roku. Czy dziedzina, która do tej pory była firmie zupełnie obca, będzie zaczątkiem innej, ciekawej historii, a także przyczółkiem do sukcesu w zegarmistrzostwie? Zegarki są ciekawe stylistycznie i każdy powinien w ofercie znaleźć coś dla siebie. Czasomierze są dobrze wykonane, także pod względem technicznym. Mamy do wyboru modele sportowe i eleganckie. Trzon oferty stanowią modele męskie, ale znajdują się w niej także kolekcje przeznaczone dla kobiet. Panie znajdą modele z interesującymi tarczami, które wykonane są z różnych, także nietypowych materiałów.
Do wyboru mamy zegarki zarówno mechaniczne, jak i kwarcowe. Niektóre modele linii Meccanica i Atrazione są opatrzone logotypem Swiss Made, a czasomierze te wyposażono w mechanizmy ETA. Nawet osoby poszukujące smartwatcha znajdą go w ofercie Maserati – w postaci modelu Traguardo. Poszukujący spokojnej, klasycznej linii, odnajdą coś dla siebie w liniach Atrazione lub Tradizione.
Miłośnicy bardziej wyrazistego stylu, chcący wybrać czasomierz bardziej widoczny czy nawet krzykliwy, znajdą takie w serii Potenza. Pozostałe modele można określić jako czasomierze casualowe, spośród których wiele cechuje sportowa elegancja lub całkiem swobodny styl.
Najbardziej charakterystycznym elementem pojawiającym się na zegarkach tej marki jest trójząb, inspirowany tym z fontanny Neptuna w Bolonii. Przeglądając poszczególne modele, można zauważyć wiele detali, które są ewidentnie odzwierciedleniem szczegółów aut Maserati, takich jak wzór felg, bieżnik opon, atrapa chłodnicy, boczne wloty powietrza, zestaw zegarów samochodowych czy też kształt sportowej kierownicy. Poza zegarkami w ofercie znajdziemy również przybory do pisania oraz dodatki z zakresu męskiej biżuterii, takie jak męskie bransoletki oraz spinki do mankietów. Oczywiście każdy wybrany przez nas element kolekcji będzie nosić znak trójzębu, który oznacza przynależność do rodziny Maserati.
Charakterystycznym elementem na zegarkach marki Maserati jest trójząb, inspirowany tym z fontanny Neptuna w Bolonii.
24
Balticus – czas na polskie marki zegarkowe! tekst: Adrian Szewczyk
N
asz kraj w zakresie zegarkowej produkcji przestał już być pustynią. Mamy obecnie co najmniej kilku rodzimych wytwórców zegarków, z których każdy podąża własną ścieżką. Jednym z nich jest Balticus. Inspiracją do powstania najmłodszej polskiej marki była zegarkowa pasja, ale także chęć stworzenia alternatywy dla masowo oferowanych czasomierzy. To zadanie trudne, szczególnie że założyciel firmy Bartosz Knop miał na celu tę „alternatywę” zaoferować nam w możliwie jak najbardziej rozsądnej cenie. W moim odczuciu w pełni mu się to udało.
Zegarki Balticus są oferowane w bardzo korzystnych cenach, co niewątpliwie cieszy, ale i częściowo może zaskakiwać, bo poprzeczkę w zakresie jakości wykonania dla tych czasomierzy zawieszono bardzo wysoko. Miałem przyjemność dokładnie zapoznać się z kilkoma modelami polskiego producenta i potwierdzam, że precyzja wykonania, solidność, użyte materiały oraz stosowana technika zdecydowanie przerastają oczekiwania, biorąc pod uwagę cenę. Ale przecież zegarki to nie tylko jakość i cena. Biorąc pod uwagę ogromny wybór na rynku, bardzo ważne jest trafienie w gust klientów – i tutaj również mogliśmy obserwować start z wysokiego poziomu.
Każdy tak zwany microbrand, jakim niewątpliwie jest Balticus, ma bardzo trudne zadanie, jeśli chce spełnić wiele stawianych przed nim oczekiwań i osiągnąć założone cele. Problemy stwarzają niewielka skala produkcji, potrzeba stworzenia sieci dystrybucji, uzależnienie od dostawców, a często także kontakt z klientami. Obserwując poczynania założyciela rodzimego microbrandu, mamy wyraźny dowód na to, iż determinacja i ciężka praca przynoszą efekty. Pojawiają się kolejne nowe modele zegarków, sieć dystrybucji jest największa spośród polskich marek, a w kontakcie z klientem firma może być wzorem do naśladowania.
Sukces to przede wszystkim zasługa tego, iż Balticusy trafiają w gusta wielu fanów zegarków pod względem stylistycznym, ale nie do przecenienia jest właśnie osobisty kontakt z kupującymi oraz jakość wykonania. Warte uwagi są także próby korzystania ze znanych, ale nadal nietuzinkowych pomysłów, jak chociażby tarcza wykonana z awenturynu, koperty z brązu czy też odważne korzystanie z substancji luminescencyjnych. Intensywnie świecą wskazówki i indeksy oraz pierścienie, a nawet całe tarcze. Imponujące są także luminescencyjne grafiki, jak chociażby ta zastosowana w modelu Big Wave, gdzie przedstawiona jest Wielka Fala w Kangawie, czyli jedna z części dzieła Hokusaia z cyklu 36 spojrzeń na górę Fuji. Firma ma także w dorobku kilka limitowanych edycji, m.in. model stworzony dla największej w Polsce fejsbukowej grupy o tematyce zegarkowej. Oczekiwany jest także ogólnodostępny model o bardziej eleganckim charakterze, który przełamie dominację sportowych czasomierzy w ofercie Balticusa, choć to one jak na razie są trzonem kolekcji. Wszystkie dotychczasowe wyroby firmy są ciekawymi zegarkowymi propozycjami. Grey Seal (Foka Szara) to pierwszy model marki, który jest czasomierzem do nurkowania zbudowanym w stylu zegarków typu Kompresor, a jego rozwinięciem i wizualnie udaną ewolucją jest Helmet Diver. Bestsellerem marki jest natomiast model Star Dust (Gwiezdny Pył), dostępny w wersji z mechanizmami kwarcowymi lub z automatycznym naciągiem, w tym również w pomniejszonej wersji dla pań. Jego najnowsza odsłona wykonana jest z czarną powłoką PVD.
Balticus przebojem zdobywa rynek, co daje nadzieję, że rodzime firmy zegarkowe mogą nas jeszcze nieraz pozytywnie zaskoczyć.
25
Naciąg manualny czy automatyczny – jaki zegarek wybrać? tekst: Maciej Kopyto
Z
egarki mechaniczne dzielą się na dwie kategorie pod względem sposobu, w jaki naciągana jest sprężyna napędowa: zegarki z naciągiem manualnym oraz zegarki z naciągiem automatycznym. Oba sposoby naciągu mają liczne zalety oraz grono zagorzałych zwolenników, ale korzystanie z każdego z nich, poza aspektami funkcjonalnymi, może wiązać się także z pewnymi niedogodnościami, o których warto wiedzieć przed dokonaniem wyboru.
Zasadnicza różnica między naciągiem manualnym i automatycznym wynika ze sposobu, w jaki naciągana jest sprężyna napędowa zegarka. Zegarki nakręcane ręcznie – te noszone codziennie – najlepiej w aspekcie dokładności chodu zachowują się przy systematycznym, następującym o tej samej porze dnia nakręcaniu. Sprężyna napędowa zwijana jest poprzez obroty koronką. Do pełnego naciągnięcia sprężyny z reguły wystarczy kilkanaście jej obrotów. Zegarki wyposażone w automatyczny naciąg sprężyny posiadają wahniki, które obracając się podczas wykonywania wszelkich ruchów ręką, naciągają sprężynę napędową. Jeśli zegarek noszony jest codziennie, zakładając oczywiście, że posiadacz zegarka wykonuje podczas dnia jakiekolwiek czynności wymagające poruszania rękami – zegarek z automatycznym naciągiem powinien pracować bezustannie i wymagać ewentualnie jedynie okresowej korekty wskazań czasu. Zegarki typu Automatic mogą wymagać również kilku obrotów koronką, aby je uruchomić, kiedy na skutek odłożenia zegarka praca mechanizmu ustała. Niemniej zaraz po założeniu zegarka podczas jego noszenia sprężyna jest dokręcana. Zgłaszane czasami przez użytkowników zegarków niedokręcanie sprężyny napędowej wynika raczej z niesprawności zegarka niż z braku ruchu właściciela.
Zegarki z naciągiem ręcznym powstały oczywiście jako pierwsze i świat zna je już od wieków, natomiast pierwszy zegarek z automatycznym naciągiem powstał około 1770 roku, a wynalazł go genialny konstruktor Abraham-Louis Perrelet. Warto choć pokrótce przedstawić wady i zalety obu rodzajów naciągu. Zacznę od zegarków z naciągiem manualnym.
Główną zaletą zegarków nakręcanych ręcznie jest niemalże pełna kontrola właściciela nad stanem naciągu sprężyny napędowej. Kiedy nakręcamy zegarek, powinniśmy robić to do oporu, czyli do momentu, gdy sprężyna naciągnięta jest maksymalnie. Dzięki temu mamy pewność, że po każdorazowym nakręceniu zegarek posiada pełną rezerwę chodu. Zegarek z naciągiem ręcznym może być w każdym momencie „dokręcony”. Możemy to zrobić by mieć pewność, że sprężyna na pewno jest napięta, choć – jak wspomniałem wcześniej – dla regularności chodu najlepiej tradycyjny zegarek nakręcać każdego poranka. Początek dnia jest o tyle lepszy niż wieczór, że w nocy zwykle nie potrzebujemy zegarka, więc ewentualne zatrzymanie się mechanizmu nie dokuczy nam aż tak bardzo. Jako zaletę czasomierzy manualnie nakręcanych często wymienia się również prostszą konstrukcję mechanizmu. Zegarki te nie mają dodatkowego modułu, dzięki czemu są teoretycznie mniej awaryjne i zwykle ich koperty są cieńsze w stosunku do kopert zegarków z automatycznym naciągiem. Wielu pasjonatów i kolekcjonerów uważa, iż zegarki nakręcane ręcznie posiadają duszę i nawiązują do tradycji zegarmistrzostwa. Jest liczne grono zegarkomaniaków, dla których codzienne nakręcanie zegarka to wielka przyjemność i swego rodzaju rytuał powtarzany każdego dnia. Skupienie swojej uwagi na nakręceniu zegarka może stanowić także doskonałą pauzę w trakcie dnia i formę relaksu.
26
To, co dla jednych jest zaletą, dla wielu potrafi być uciążliwym obowiązkiem, gdyż zegarki manualne wymagają dyscypliny i systematyczności. Związane jest to oczywiście z koniecznością regularnego nakręcania zegarka. Można spotkać się z opiniami, iż z racji stałego używania koronki do nakręcania zegarka jest to element najbardziej narażony na awarie. Ponadto koronki w zegarkach nakręcanych ręcznie zwykle bywają nieco większe od tych stosowanych w modelach Automatic. Powód jest prosty – chodzi o funkcjonalność. Większa koronka podnosi znacznie wygodę codziennej obsługi zegarka, jednakże znajdą się tacy, którzy nawet nieco większą koronkę mogą uznać za mniej estetyczną. Pewną niedogodność stanowić może także sytuacja, w której systematycznego nakręcania wymaga zegarek o podwyższonych parametrach wodoszczelności, co przy zakręcanej koronce oznacza konieczność każdorazowego jej odkręcenia i zakręcenia dla powrotu do wodoszczelności. Przechodząc do wad i zalet modeli z automatycznym naciągiem: podstawową zaletą zegarków tego typu jest niewątpliwie wygoda użytkowania. Liczne grono sympatyków czasomierzy Automatic właśnie tego słowa – wygoda – używa najczęściej, opisując ich zalety.
Wygoda użytkowania wynika oczywiście z braku konieczności stałego nakręcania zegarka i ciągłego pamiętania o tej czynności. Nie ma także potrzeby zdejmowania zegarka z nadgarstka na okoliczność jego nakręcania. Sprężyna napędowa zegarka z automatycznym naciągiem nakręca się samoczynnie podczas noszenia – można by rzecz, że jest to konstrukcja zbliżona w pewnym sensie do perpetuum mobile. Oczywiście dociekliwi mogliby od razu zapytać: a co w sytuacji, kiedy mamy więcej niż jeden zegarek automatyczny? Przecież nie da się nosić równocześnie kilku zegarków. Otóż problem ten został rozwiązany w bardzo prosty sposób – poprzez urządzenie o nazwie rotomat. Rotomat podczas swojej pracy zapewnia umieszczonym w nim zegarkom obroty o 360 stopni, co oczywiście powoduje obracanie się wahnika i naciąganie sprężyny napędowej zegarka. Jakże proste, a zarazem jakie genialne i praktyczne urządzenie!
Jako wadę modeli z automatycznym naciągiem wymienia się choćby nieco większe ryzyko wystąpienia awarii ze względu na samą obecność dodatkowego modułu. Zegarki te są bardziej skomplikowane pod względem technicznym, przez co prawdopodobieństwo uszkodzenia mechanizmu w wyniku długotrwałej pracy lub w wyniku upadku czy uderzenia jest na pewno nieco wyższe. Jako niedogodność wymieniany bywa także brak kontroli nad stopniem naciągu sprężyny. Zastosowanie automatycznego naciągu oznacza, iż zegarek w zasadzie nie powinien być dokręcany koronką. Wprawdzie są czasomierze, których mechanizmy dają taką możliwość, jednakże na pewno nie służy to mechanizmowi. Maksymalne naciągnięcie sprężyny gwarantuje jedynie regularne noszenie zegarka, a przy tym dość aktywny styl codziennie wykonywanych czynności. W przeciwnym razie sprężyna może nie być naciągnięta w pełni, a to niekiedy – głównie w starszych czasomierzach – może skutkować niewielkimi dobowymi odchyleniami pomiaru czasu. Rozwiązaniem tego problemu może być oczywiście zakup zegarka ze wskaźnikiem rezerwy chodu lub posiadanie rotomatu, jednakże wiąże się to z dodatkowymi kosztami.
Jak wcześniej wspomniałem, oba rodzaje naciągów posiadają wyraźne zalety i również niewielkie, aczkolwiek mogące negatywnie wpływać na komfort użytkowania czasomierza wady. Wybór odpowiedniego zegarka, czy to z naciągiem ręcznym, czy automatycznym, to zdecydowanie sprawa indywidualna. Dla tych, którzy nie potrafią podjąć ostatecznej decyzji, mam dobrą radę: najlepiej posiadać co najmniej jeden zegarek z naciągiem manualnym i co najmniej jeden z naciągiem automatycznym. Taki złoty środek jest najlepszym rozwiązaniem dla każdego miłośnika zegarków.
Pierwszy zegarek z automatycznym naciągiem powstał ok. 1770 roku, a wynalazł go Abraham-Louis Perrelet.
28
Poradnik: jak chronić swój zegarek. Część 3 – namagnesowanie zegarka tekst: Władysław Meller
D
umnie brzmiące napisy „Antimagnetic”, znane doskonale chociażby z wiekowych zegarków Doxa czy Atlantic, ale także Błonie (Blonex Antymagnetyczny), zniknęły z tarcz nowo produkowanych zegarków już wiele lat temu. Stało się to jeszcze na długo przed pojawieniem się na rynku zegarków elektronicznych i już nigdy w takiej formie informacja ta na tarcze czasomierzy nie wróciła. Dlaczego? Prowadząc poważniejsze rozważania na temat własności magnetycznych pierwiastków, weszlibyśmy w dość trudną do zrozumienia dyskusję akademicką, w której poza strukturami wewnętrznymi pierwiastków trzeba byłoby rozpatrywać choćby różnice własności wynikające ze zmiany temperatur. Z tego powodu na potrzeby artykułu ograniczymy nasze wywody tylko do rozważań nad zjawiskami odnoszącymi się do istniejących na rynku zegarków mechanicznych.
Wprawdzie pierwszy naręczny zegarek odporny na działania pól magnetycznych wyprodukowała już w 1930 roku firma Tissot, jednak w produkcji seryjnej nie można było zastosować tego rodzaju rozwiązania, choćby z powodu użycia sprężyny włosowej wykonanej z palladu. Innym znanym sposobem zabezpieczenia mechanizmu zegarka przed zgubnym wpływem pól magnetycznych jest zamykanie go w dodatkowej, wewnętrznej „puszce”, wykonanej z miękkiej stali, umieszczonej w kopercie, co podobnie jak wcześniejsze rozwiązanie nie jest i nie może być stosowane w masowo produkowanych zegarkach. Na zgubne dla poprawnego funkcjonowania zegarka działania pola magnetycznego narażone są stalowe elementy czasomierza, a znaczenie mają te z nich, które bezpośrednio lub pośrednio wpływają na dokładność działania mechanizmu.
W pierwszych zegarkach naręcznych najistotniejszymi tego rodzaju elementami były sprężyna włosowa i koło balansu. Stalowa sprężyna włosowa to „oczywista oczywistość”, a jeśli chodzi o koło balansu, to dla wykonania go w formie bimetalowej – niwelującej wpływ zmiany temperatury na moment bezwładności – używano stali. W kwestii wpływu pola magnetycznego na działanie zegarków istotną datą jest rok 1896, kiedy to do wykonania sprężyny włosowej balansu wynaleziono stop metali o nazwie Invar, wykonany na bazie niklu, a następnie w 1920 roku wzbogacono go i ulepszono, co przyczyniło się do powstania stopu o nazwie Elinvar. Rezygnacja ze sprężyny włosowej wykonanej ze stali umożliwiła wykonanie koła balansowego ze stopu mosiądzu. Przy tego typu rozwiązaniu, niezależnie od wykluczenia w tych elementach wrażliwej pod kątem magnetyzmu stali, rozwiązano też problem wpływu zmiany temperatury na dokładność działania zegarka. Możliwość rezygnacji z bimetalowych kół balansu zdecydowanie uprościła proces produkcji „serca zegarka”, i ułatwiła serwis czasomierzy.
W dzisiejszych zegarkach mechanicznych sprężyny włosowe zwykle wykonywane są z Nivaroxu – stopu metali, który reaguje na pole magnetyczne – magnes przyciąga sprężynę wykonaną z Nivaroxu, ale metal ten nie namagnesowuje się trwale. Modele mechaniczne antymagnetyczne muszą spełniać określone standardy – normę ISO 764, która określa dokładnie, jak może zachowywać się zegarek w aspekcie odporności na oddziaływanie pola magnetycznego. Zgodnie z tą normą zegarek mechaniczny narażony na wpływ bezpośredniego działania pola magnetycznego o sile 4800 A/m powinien pracować z maksymalnym odchyleniem dobowym w granicach +/– 30 sekund w stosunku do dokładności chodu, jaką wykazywał przed testem.
30 Czasomierze, które poddane testom sprostają takiemu kryterium, mogą nosić dumne miano zegarka antymagnetycznego. Dzisiejsze zegarki bez problemu spełniają tego typu wymagania, więc mimo wszechobecnych pól magnetycznych, emitowanych choćby przez: anteny telefonów komórkowych, czytniki magnetyczne, chętnie stosowane silne magnesy neodymowe czy głośniki, zaniechano umieszczania napisu „antymagnetyczny” na zegarkowej tarczy. Mimo spełniania wskazanych powyżej wymogów, mimo sprężyny włosowej z poprawiającą odporność magnetyczną krzywą Bregueta i wykonanej z Nivaroxu, dochodzi czasami do namagnesowania zegarka mechanicznego i błędnego jego działania. Dlaczego tak się dzieje?
W ostatnich czasach najczęstszym powodem silnego namagnesowania zegarka „w gospodarstwie domowym” jest oddziaływanie kolumn głośnikowych, magnesów neodymowych i kuchenek indukcyjnych. Do namagnesowania czasami dochodzi także w trakcie przelotu samolotem, gdy zegarek (transportowany w bagażu) znajdzie się w obszarze magnetycznego wpływu silników samolotu. Z powszechnym oddziaływaniem pól magnetycznych mamy do czynienia przy głośnikach, dotyczy to także telefonów komórkowych i laptopów, a magnesy chętnie stosowane są jako różnego rodzaju zatrzaski. Obecność pól magnetycznych można łatwo potwierdzić, przybliżając w okolice pracującego głośnika klasyczny kompas igłowy.
Ten sam kompas odchyli się także w okolicy namagnesowanego zegarka! Rozmagnesowanie zegarka jest na szczęście czynnością dość łatwą, niewymagającą nawet wyjmowania mechanizmu z koperty, ale dla jej przeprowadzenia niezbędna jest wizyta w punkcie zegarmistrzowskim.
Silne pole magnetyczne oddziałujące na zegarek mechaniczny może spowodować trwałe namagnesowanie sprężyny napędowej, koła wychwytowego, kotwicy czy stalowych elementów kół przekładni chodu. Te namagnesowane elementy oddziałują na sprężynę włosową, a niezależnie od tego namagnesowanie koła wychwytowego i kotwicy może prowadzić do niepoprawnego działania wychwytu zegarka. Każdy z tych wpływów objawiać się może na przykład bardzo silnym śpieszeniem lub spóźnianiem zegarka, a nawet zatrzymaniem się jego mechanizmu. Wśród obecnie produkowanych zegarków znajdziemy modele, które szczycą się ekstremalną odpornością na działanie pól magnetycznych. Kolejnym przełomem w aspekcie antymagnetyczności zegarków będzie na pewno upowszechnienie się stosowania elementów wykonanych z krzemu (sprężyna włosowa, koło wychwytowe i kotwica), który to materiał w układzie okresowym pierwiastków jest klasyfikowany jako półmetal i nie reaguje na pola magnetyczne.
Pierwszy naręczny zegarek odporny na działania pól magnetycznych wyprodukowała już w 1930 roku firma Tissot.
31
Manufaktura i mechanizmy „in-house” – co oznaczają dziś te określenia, co je łączy? tekst: Marcin Lewandowski
M
arzeniem wielu firm zegarkowych jest uzyskanie statusu „manufaktury”, a klienci szukając wymarzonego zegarka, często pytają o mechanizmy „in-house”. Manufaktury traktowane są jako najbardziej elitarna grupa zegarkowych producentów, których możliwości techniczne oraz umiejętności zegarmistrzowskie, niezależność finansowa, a także jakość produktów wyróżniają je na tle innych firm. Definicja manufaktury teoretycznie jest prosta – jest to firma, która produkuje zarówno elementy zegarków, jak i mechanizmy do nich. Jeśli dana marka nie jest w stanie tego zrobić samodzielnie, to skazana jest na nabywanie mechanizmów od wyspecjalizowanych producentów. Tak naprawdę kluczowa jest więc kwestia mechanizmu – czy jest „własny”, czy „obcy”? Jak to zwykle bywa, wszystko w teorii wygląda prościej niż w praktyce, a wśród pasjonatów zegarków trwają namiętne spory, która z firm może nosić dumne miano „manufaktury”, a której należy go odmówić. Jak to więc jest z tymi mechanizmami? W naszych rozważaniach skoncentrujemy się oczywiście na mechanizmach tradycyjnych, a nie kwarcowych.
Krótka obserwacja rynku zegarkowego pokazuje, że producentów zegarków jest bez porównania więcej niż producentów mechanizmów. Jest to o tyle zrozumiałe, że zaprojektowanie i wyprodukowanie własnego mechanizmu wymaga dużych inwestycji w maszyny, których wartość trzeba liczyć w milionach franków lub euro, zbudowania zespołu specjalistów i poświęcenia niekiedy kilku lat na wdrożenie mechanizmu do produkcji. Opłaca się to w sytuacji, kiedy firma chce i jest w stanie produkować mechanizmy na masową skalę lub jej własne mechanizmy miałyby być wykorzystywane do luksusowych zegarków.
Z punktu widzenia klientów przekłada się to z jednej strony na atrakcyjność oraz prestiż, z drugiej również na wyższą cenę zegarków wykorzystujących mechanizmy typu „in-house”. W przypadku wielu producentów, oferujących stosunkowo nieskomplikowane technicznie, a przy tym atrakcyjne cenowo zegarki, tworzenie własnych mechanizmów po prostu nie jest potrzebne z ekonomicznego punktu widzenia, a zupełnie nieopłacalne finansowo i organizacyjnie. Dostawcami mogą być więc wyspecjalizowani, masowi producenci, tacy jak Eta, Sellita, Soprod czy ostatnio Ronda – znana wcześniej przede wszystkim z mechanizmów kwarcowych. Nie można zapominać także o producentach japońskich czy chińskich.
Świat mechanizmów zegarkowych nigdy nie był do końca czarno-biały. Na porządku dziennym była współpraca między firmami, które łączyły siły, aby stworzyć jeden wspólny nowy mechanizm. Firmy łączyły się również kapitałowo, a pracownicy przechodzili z jednej do drugiej. Ciągły rozwój przemysłu zegarkowego powoduje, że wiele kwestii stało się teraz jeszcze mniej oczywistymi niż w przeszłości, a rzeczywistość coraz częściej wymyka się prostym definicjom. Aby ten obraz nieco uporządkować, można posłużyć się schematem:
W praktyce między powyższymi kategoriami istnieje bardzo wiele sytuacji pośrednich, a okoliczności cały czas się zmieniają. Istotnym czynnikiem było ograniczenie dostaw gotowych mechanizmów przez wiodącą na rynku firmę Eta (należącą do Swatch Group), która kilka lat temu ogłosiła, że w istotny sposób ograniczy sprzedaż swoich mechanizmów poza grupę. W sytuacji ograniczonego dostępu do nowych mechanizmów wiele firm było zmuszonych do opracowania swoich lub „prawie” swoich mechanizmów. Branża, jak się wydaje, w dłuższym okresie na tym zyskała.
Co więc wybrać i jak bardzo upierać się przy „manufakturowości” mechanizmu? Są firmy, które szczycą się tym, że np. 90 proc. zegarka powstaje fizycznie „pod jednym dachem”, a kupowane od dostawców są jedynie szkła szafirowe, sprężyny czy paski. Z drugiej strony, bardziej elastyczni producenci twierdzą, że tworzenie wszystkiego u siebie ogranicza i że nikt nie posiada wszystkich maszyn, a nawet najlepszy inżynier nie jest w stanie zrealizować wszystkich pomysłów samodzielnie. Czy już jeden własny mechanizm „in-house” daje prawo do nazywania się manufakturą? Wydaje się, że tak, ale należałoby oczekiwać od firm jasnego wskazania, które z mechanizmów są własne, a które nie.
32 WŁASNE
AUTORSKIE
HISTORYCZNE
W tej kategorii mieszczą się niekwestionowane manufaktury, renomowane i duże firmy, takie jak chociażby Patek Philippe, Jaeger-LeCoultre, A. Lange & Sonne czy Vacheron Constantin. Listę można wydłużyć do kilkudziesięciu podmiotów. Firmy te dysponują własnymi, autorskimi rozwiązaniami, najczęściej również produkowane przez nie mechanizmy nie są dostępne dla innych marek. Do tej kategorii mogą również należeć znacznie mniejsze firmy, produkujące niekiedy jedynie kilkaset sztuk rocznie. Zazwyczaj są to niszowi producenci, oferujący luksusowe zegarki o nietypowych rozwiązaniach.
Nie każda z firm jest w stanie wyprodukować własny mechanizm, istnieją jednak na rynku takie (np. Vaucher, Concepto, La Joux-Perret czy Chronode), które nie tylko oferują wysokiej klasy mechanizmy gotowe, ale również są w stanie wyprodukować mechanizm na zamówienie, według specyfikacji klienta. Taką drogą poszła na przykład firma Czapek, która we współpracy z Chronode stworzyła autorski mechanizm bazujący na konfiguracji i funkcjach mechanizmu kieszonkowego z lat 60. XIX wieku. Podejście to pozwala na kreatywność i oryginalność bez konieczności ponoszenia dużych inwestycji w maszyny.
Mniej znaną koncepcją wykorzystania obcych mechanizmów jest używanie mechanizmów historycznych, nowych, ale mających niekiedy po kilkadziesiąt lat. Powodem, dla którego takie wyroby wciąż były dostępne, mogło być np. bankructwo wielu firm w czasie tzw. kryzysu kwarcowego. Nieco inna sytuacja jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie wciąż są powszechnie dostępne nowe mechanizmy wykorzystywane w masowo produkowanych kiedyś zegarkach kieszonkowych. Otrzymujemy więc zegarek z historyczną „duszą”, mając na ręku produkt często już nieistniejących firm, który dostaje nowe życie.
OBCE – NIEMODYFIKOWANE
Tutaj sytuacja jest najprostsza. W bardzo wielu przypadkach firmy zegarkowe korzystają z zewnętrznych, sprawdzonych dostawców, a mechanizmy nie są modyfikowane, jedynie niekiedy zdobione lub oznaczane logo firmy zegarkowej. Taka sytuacja ma również wiele korzyści dla klientów, którzy otrzymują produkt dobrej jakości za rozsądną cenę, a również serwis nie jest kłopotliwy ani ponad standard.
OBCE – MODYFIKOWANE
Zaliczamy tu produkty marek zegarkowych, które kupują gotowe mechanizmy, niemniej są one poddawane różnego typu modyfikacjom technicznym, wzorniczym, obróbce powierzchniowej itp. Istnieją również firmy specjalizujące się w tworzeniu dodatkowych modułów z komplikacjami konstrukcji do typowych mechanizmów (np. Dubois-Depraz). Z uwagi na różnorodność rozwiązań jest to kategoria najbardziej kłopotliwa i niejednoznaczna. Firmy zegarkowe nie lubią się chwalić tym, że czegoś nie potrafią lub też, że muszą korzystać ze wsparcia innych producentów. Stąd niekiedy firmy te bardzo oględnie wspominają o pochodzeniu wykorzystywanych mechanizmów.
Krótka obserwacja rynku zegarkowego pokazuje, że producentów zegarków jest bez porównania więcej niż producentów mechanizmów.