Akcja 24 - Obrazy z lasu

Page 1

AKCJA 24

OBRAZY Z LASU 9 listopada 2013 Wybór tekstów z bloga Jędrka Owsińskiego


1 – galeria PRACA 2 – rezydencja 3 – zespolwespol.org 4 – podwórko Szpitalna 6 5 – klub Sztuki i Sztuczki

obrazek na okładce – Jędrek Owsiński

AKCJA – szybkie wydawnictwo PRACY Warszawa, ul. Szpitalna 6, www.galeriapraca.pl Numer 24, 9 listopada 2013 Redakcja, projekt i skład: ZESPÓŁ WESPÓŁ (Łukasz Izert, Hanna i Kuba Mazurkiewiczowie)– wezwij@zespolwespol.org Autorzy: Jędrek Owsiński Patron medialny:


OBRAZY Z LASU Obrazy to nie jest coś, co bym mógł szczegółowo planować,

bardziej przypominają na przykład grzyby, coś co się zbiera, co się spotyka, co jest takie, ponieważ takie właśnie jest, bo wyrasta z tego, z czego wyrasta. Mogą przypominać też krajobraz, bo podobnie jak on nie przekazują żadnej tezy którą dałoby się opowiedzieć, nie są sztandarem żadnej wojny, ani też nie są dla ozdoby, natomiast jeśli się uda – raczej otwierają jakąś przestrzeń. Są z lasu, chociaż przecież są z człowieka, też w tym sensie, że powstają tylko w jakimś nieucywilizowanym obszarze. Nie do końca da się ich treść i formę rozsądnie przedyskutować. Moje obrazy są też z lasu dlatego, że po prostu nawiązują do moich doświadczeń, do tego co lubię i oglądam. Malowanie nie jest dla mnie kopiowaniem natury, nie chodzi więc o żadną atrapę. Nie wydaje mi się też bym mógł próbować być jakimś rywalem natury i tworzyć sztuczną rzeczywistość. Chciałbym by malowanie było raczej zapisem uczestniczenia, związku ze światem, przejawem mojej własnej natury, która okazuje się bardziej wyraźna wtedy, gdy zrezygnuję choćby z niektórych stref bezpieczeństwa, w których wszyscy ugrzęźliśmy. Przestrzeń, środowisko jest dla człowieka wyzwaniem, czasem zagrożeniem, ale to właśnie


ono w swoich najróżniejszych przejawach pozwala żyć. Nie da się przecież bez efektów ubocznych wszystkiego aplikować w formie pastylek. W szczególności nie da się życia aplikować w ten sposób. Chciałbym, żeby wystawa nie była po prostu przedmiotami przyczepionymi do ściany, jak jakieś poroża i inne szczątki martwych, dawniej wspaniałych istot, które kiedyś tak pięknie mogły galopować. Proszę więc też ewentualnego widza, by raczej spróbował czy da się tu zgubić i znaleźć, niż denerwował się tym, czy da radę ubić jakąś sztukę za pomocą trików znawcy. Bardzo zapraszam, mam nadzieję że będą okazje, żeby spokojnie pooglądać i porozmawiać.

KRAJOBRAZ

Malowanie krajobrazu to bardzo ciekawe wyzwanie. Widać w nim często jakiś prosty porządek, a jednocześnie można się rozglądać, znajdując dowolnie dużo szczegółów. To pierwsza trudność – obraz nie bardzo łatwo daje tego typu swobodę. W ogóle oglądanie krajobrazu z jednego statycznego punktu jest mocno przereklamowane. Nie to, żeby było złe, ale znacznie prostszym i bardziej naturalnym sposobem uczestniczenia w krajobrazie jest przecież ruch – doświadczenie bardziej angażujące. Ile w końcu można siedzieć. Na przykład jazda na biegówkach po górach i znajdowanie


własnej drogi to doświadczenia odległe od bycia chłodnym obserwatorem. Zazwyczaj kończy się wielokrotnymi wywrotkami. Zmiana szybkości ruchu to zmiana spojrzenia: kiedy jadę z góry, skupiam się na drodze, i na tym jak ona płynie oraz oczywiście na przeszkodach, kiedy patrzę z pociągu, krajobraz staje się scalony, choć przecież ucieka. Rower pozwala na większy kontakt ze światem, jednak uogólnionym. Utrudnia oglądanie na przykład roślin, pozwala obejrzeć całe krajobrazy, krainy, szczególnie jeśli jedziesz przez kilka dni. Dobrze się oczywiście zatrzymać na chwilę, ale nie na tak długą, by stracić poczucie realności świata, czyli swojego z nim związku. Kiedy patrzę z góry na dalsze góry i doliny, patrzę między innymi którędy mógłbym iść. Próbując malować jak jest w lesie, muszę do pewnego stopnia malować jak to jest chodzić po lesie. Realizm musi zatem tkwić w możliwości zmiany spojrzenia, jak i w podobnych emocjach. Malowanie wielkiego krajobrazu na małej kartce: trochę zapisywanie wrażenia, nie chodzi tu o iluzję, tylko o kluczowe elementy, i też dlatego, że wobec przestrzeni płaskość i skala kartki zyskuje na znaczeniu. Malowanie z natury jest bardziej walką z chęcią oddania wszystkich elementów i aspektów. Odruchowo raczej mam tendencję, by najpierw dużo chodzić i patrzeć, a malować dopiero później. Wtedy to jest bardziej walka z wewnętrznymi schematami. Nie zwalczam ich jednak zbyt aktywnie, bo mam nadzieję, że powoli przenika do nich to, co widziałem, a jednocześnie, że może pozbywam się elementów przypadkowych. Wypróbowuję schematy powtarzając je, patrzę jak powoli się zmieniają, i wybieram takie, które mają dla mnie większe znaczenie.

DLACZEGO MUSZĘ SIĘ WYTARZAĆ

Jest jesień, potem nagle pada śnieg. Bardzo się cieszę, że się zmieniają pory roku. Żadna nie przychodzi tak szybko jak zima, która od razu wszystko zmienia. W rzeczywistości, jak i na obrazku różnie może wyglądać kontrast między postacią i otoczeniem. Te obrazy często dotyczą ich wzajemnej relacji – kontrastu, ale i uczestniczenia w świecie, wytarzania się, roztopienia. Uczestniczenie, bycie częścią wydaje mi się podstawową potrzebą – nazwijmy – duchową. Usłyszałem kilka razy, że dla sztuki ważny jest dystans, lub nawet, że samo dystansowanie się jest szczególną, najważniejszą jej cechą. Tylko jak to zrobić? Podnoszenie się samemu za włosy należy do tych sztuczek barona Munhausena, których nie do końca potrafię. Nie wiem też gdzie miałby znaleźć się ten, kto się zdystansuje. Jak to


zrobić? Nie mogę wyobrazić sobie innego sposobu dystansowania się, uwolnienia od świata, niż przez maksymalne wytarzanie się. Chciałbym tak zanurzyć się w emocjach, w działaniu, bym mógł uzyskać dystans właśnie dzięki temu. Chciałbym do tego stopnia uczestniczyć w świecie, by się aż od niego w jakimś sensie uwolnić. Nie wiem czy to się da zrobić. Ukryć się, zaszyć, schować w lesie, mieć swój domek, jak to robią dzieci – w tym jest chyba coś z jakiegoś instynktu zadomowienia, choć przecież wybiera się na to miejsca właśnie mniej udomowione, tajemnicze. W tej zabawie jest coś podstawowego, dialektyka domu i nie domu pozwala zadomowić się w świecie, nie bać się, skoro może stać się domem. Podobna magiczna zmiana, gdy rozpala się ognisko, rozkłada namiot, samą karimatę, znajduje szałas, śpi się gdzieś na ławce, na trawie, i tak dalej. Nawet coś zmienia usiąść i coś zjeść. Koniec świata staje się środkiem świata. Bardzo fajne. Od 20 lat jeżdżę do puszczy knyszyńskiej organizować zajęcia między innymi z takiego zadomawiania, bo sam potrzebuję również takich eksperymentów. Wyjazdy z moimi dziećmi zawsze mają dodatkowy element zadomawiania dzieci nowym miejscu. W tym roku w lesie dzieci wciąż wracały do scenariusza: my jesteśmy wilkami/sarnami i się przed nimi (różnymi) chowamy.


ZASŁANIANIE I ODSŁANIANIE

Ukrycie, zasłanianie, zamalowanie, zagubienie, zagrzebanie – jak w lesie, w materii, w farbie. W lesie to co jest bliżej zasłania, ale przecież to właśnie jest las – czyli zasłanianie jest tym, co się tam ogląda, w czym się uczestniczy. Dialektyka zasłaniania i odsłaniania w obrazie najwyraźniej podkreślona i opracowana jest w ikonostasie. Ikonostas przez to, że jest ścianą oddzielającą od prezbiterium eksponuje tak samo fakt z a s ł a n i a n i a przez obraz rzeczywistości duchowej, jak i o d s ł a n i a n i a , ponieważ ikona jest oknem. Sam ikonostas jak widziałem w niektórych, na przykład bałkańskich wersjach, wypuszcza liście i gałęzie. Złote tło Ikony, symbolicznie oznaczające przecież niebo, w wersji ludowej, na przykład w ikonie karpackiej wypełniają liście i rytmiczne wzory. Te rytmy, liście i gałęzie to jest materia, ta którą widzimy i dotykamy, ta która jest naszym biologicznym życiem, i zarazem ta, która jest ludzkim instynktem poszukiwania piękna i instynktem poszukiwania świętości. Takim który każe przystroić sztucznymi kwiatkami kapliczkę na jakimś starszym podwórku w Warszawie. Przeciwstawienie


materii i ducha jest więc chyba w jakimś sensie fałszywym tropem: tylko w materii można spotkać ducha. Nie chciałbym instynktów zdobniczo-kwiatkowych odrzucać w imię jakichś idei i wartości wręcz przeciwnie. Nie chciałbym malując zapominać o problemie zasłaniania dążąc na przykład do iluzji: wolę podkreślić podwójne znaczenie obrazu. Nie chciałbym w jakikolwiek sposób w obrazach wydzielać jako osobną dziedzinę „duchowości”, chciałbym, by one wszystkie odnosiły się do całego człowieka. Poczucie zagubienia w lesie może być nieprzyjemne, dopóki nie poczuję, że właściwie w każdym miejscu tego lasu jestem w domu – wtedy zagubienie jest zadomowieniem. Jak wyglądałby ten eksperyment na polu życia „duchowego” – czyli po prostu w skali bardziej totalnej? Chyba dokładnie nie wiem, ale taka możliwość wyraźnie jest zawarta w historii Wcielenia.

GÓRY

Już dobrych kilka lat nie byłem w górach, i nie snułem się po bliskim południu, wspomnienia z gór zrobiły się niemal bajkowe. Ciepło, słoneczniki, doliny otoczone pagórkami, wyższe góry, bydło wędruje drogami, błoto, pasterze, rozmowy. W kolejnych krajach te same znane elementy są stopniowo coraz bardziej przeskalowane


zmienione. Wreszcie to, co tu jest szczegółem, jakimś ledwo dostrzegalnym aspektem tam stanowi najważniejszy element, inaczej więc postrzega się świat po powrocie, nawet po kilku latach. Najfajniej jest być pasterzem, czego się wielokrotnie od nich samych dowiedziałem. Pewien pan kazał mi zjeść wiadro jogurtu, a pewna pani biegła bardzo daleko, żeby spytać, czy nie chcemy się schronić przed deszczem. Opowiadała, że to zupełnie co innego, niż być cieciem w fabryce, co robiła wcześniej. I że wciąż leje, codziennie w nocy wstaje się żeby straszyć wilki i niedźwiedzie, ale jak już trzeba schodzić w doliny, to jej się chce płakać. Spotkałem kilku Serbów, którzy proponowali mi pracę, i Rumunów, którzy byli najgościnniejsi na świecie. Wszyscy powiedzieli, że są królami życia – może trzeba było.

NADMIAR

Długa droga przez cały dzień i wracanie do domu - eksperyment wielokrotnie przeprowadzony na sobie i innych. Mało jest rzeczy przyjemniejszych niż wrażenie wypełnienia dnia po brzegi widokami i historiami. Czasem ci którzy wracają mają ogromną potrzebę opowiadania o swoich przygodach – widzę to wielokrotnie. Malowanie po powrocie do domu jest jak opowiadanie – gorączkowo usiłuje wyrazić wszystko na raz, zmieścić wszystko. Trudne łączenie elementów ułatwiają niedomówienia czy mniejsza dosłowność, bo w podtekście jest nadzieja na syntezę, na to, że wszystkie elementy łączy jakiś tajemniczy związek. I że łączy je dramaturgia przypominająca tę, jaka zawarta jest w każdym długim marszu, gdzie to co widzisz zabarwiane jest emocjami związanymi z kolejnymi etapami drogi, połączone przez to, że widziane przez tę samą osobę, od wyjścia do powrotu. Poniżej obrazek namalowany w domu na zdjęciu powyżej, czyli w gajówce w Machnaczu, po wycieczce na badanie bobrowisk w okolicy Lebiedzina, kiedy to jeszcze te okolice nie były mi w ogóle znane. Teraz mam wrażenie że podobna zasada rządzi większością moich obrazów – to by jakoś tłumaczyło ich kompulsywność i wrażenie nadmiaru. Tłumaczyłoby też chęć osiągnięcia harmonijnej, kontemplacyjnej całości z nadmiaru elementów.

CZŁOWIEK, SPOTKANIE

Spotkanie człowieka w miejscu dość odludnym wiąże się z zupełnie innym przeżyciem, niż w miejscu gdzie się wszyscy o siebie obijamy. Przestrzeń wewnątrz wzmocniona jest przez przestrzeń na zewnątrz.


Przypomnienie z jakiegoś wyjazdu: człowiek i nazwa miejscowości. Miejsce, gdzie spotyka się człowieka, nazwa jakaś, mogą mieć znaczenie. Często jestem ciekaw człowieka z innych stron – nazwa niby ogranicza, jest jakąś kategorią a nie samym spotkaniem, stwarza więc niebezpieczeństwo uprzedmiotowienia. Z drugiej jednak konkretyzuje, mówi o tym gdzie i jak się spotykamy, budzi ciekawość, pozwala skupić uwagę. Spotykam jednak człowieka, nie nazwę. Sama nazwa nic nie mówi, w kontekście przeżycia jakim jest spotkanie staje się jakimś enigmatycznym rebusem. Sama twarz – prosty układ form oczu, nosa i ust jest ogromnie silnym bodźcem powodującym zawsze choćby minimalny wstrząs. Mózg człowieka jak wiadomo reaguje na twarze niezwykle nawet uproszczone, bo schemat bodźca kluczowego jest prosty. W swojej prostocie schemat ten przypomina maskę, jednak właśnie gra prostych bodźców otwiera możliwość spotkania.

w najbliższym czasie w pracy: Do 29 listopada 2013, od wtorku do soboty, 16.00 – 20.00 Wystawa Jędrka Owsińskiego „Obrazy z lasu” 17 listopada 2013, godzina 20.30 Wolne Loty 14 – koncert Raya Dickatyego z wizualizacjami Lotów (Izert i Mazurkiewicz) 23 listopada 2013, 16.00 – 20.00 Prace ręczne 8 - pocztówki, warsztat robienia pocztówek 28 listopada 2013, godzina 20.30 Wolne Loty 15 – koncert Piotra Dąbrowskiego z wizualizacjami Jędrka Owsińskiego 29 listopada 2013, 16.00 – 20.00 Ostatni dzień wystawy „Obrazy z lasu” i możliwość spotkania z autorem – Jędrkiem Owsińskim


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.