2 minute read

Od zastępowego do... rewizora? (Marta Borkowska) - s

OD ZASTĘPOWEGO DO... REWIZORA?

hm. Marta Borkowska

Advertisement

„Umiał zdefiniować rolę instruktora jako lidera w oparciu o harcerski model przywództwa, biorący swój początek z relacji w zastępie ” Standard kursu przewodnikowskiego ZHP

Od kandydatów na przewodnika wymagamy, aby wiedzieli i rozumieli, że –nieco upraszczając – wszystkie role liderskie w ZHP są przeniesieniem na wyższy poziom struktury relacji zastępowego względem zastępu. Że zastępowym jest komendant hufca w stosunku do swojej komendy, szef zespołu w stosunku do członków zespołu itd. Znajduje to czasem wyraz w szczególnym nazewnictwie: mówimy na przykład o radzie szczepu, zespole pracy z kadrą, drużynie skarbników. Nazwy te w założeniu mają podkreślać braterski wymiar, wspierające relacje łączące członków zespołu między sobą oraz z szefem.

Wyobraź sobie w swojej drużynie zastępowego, który rozpoczyna pełnienie funkcji od ogłoszenia członkom swojego zastępu, że zawsze mogą na niego liczyć i uzyskają od niego konieczne wsparcie. Świetnie, prawda? Tenże zastępowy przez cztery lata bacznie obserwuje działania członków swojego zastępu. Nadal dobrze. Po czym, po czterech latach, taki zastępowy stwierdza, że jego harcerze nie nadają się do niczego, bo przez ten czas nie oddali mu raportów z prób na stopnie, kart sprawności, a karty tropów, choć całkowicie wypełnione, przesyłali tylko sobie nawzajem. Wie to – wszak bacznie ich obserwował. A nie interweniował, bo przecież to członkowie zastępu byli obowiązani przedkładać mu te dokumenty.

Absurd? Oczywiście. Bo zastępowy, który nie dba o aktywne monitorowanie prób na stopnie, bieżące weryfikowanie sprawności czy nadzór nad tropami, bardzo szybko przestałby pełnić swoją funkcję. I nie byłaby to kwestia lat, lecz co najwyżej miesięcy. W drużynach wiemy, że dobry funkcyjny to człowiek wychodzący z inicjatywą, zaangażowany i taki, na którym można polegać. Starszy brat, który pamięta kto co zdobywa, zatem przypomni o terminie, skoryguje błędy, posłuży radą. Ale też dopyta co słychać, bo zastęp to wspólnota przyjaciół. Takich mianujemy zastępowych i przybocznych. Takich szukamy sobie opiekunów prób. Bo wiemy, że deklaracja wsparcia czy obecności nic nie znaczy, jeśli nie idzie za nią aktywne budowanie relacji i żywe zainteresowanie sprawami podopiecznych.

Uczymy kandydatów na instruktorów, że tak właśnie wygląda właściwy model liderski w ZHP. Uczymy kandydatów na kierowników, że to na szefie, przełożonym, liderze spoczywa ciężar odpowiedzialności za budowanie relacji.

No i na pewnym poziomie struktury takie myślenie ponosi spektakularną klęskę.

Na pewnym poziomie struktury akceptowalne staje się stwierdzenie przełożonego, że spotkanie z podwładnymi zwołał dwukrotnie w ciągu czterech lat. W porządku jest fakt, że szef, który zapytał członka zespołu o oczekiwania i motywacje, przez dwa lata nie robi nic, by te oczekiwania spełnić, choć w pełni leżało to w jego możliwościach. Nie dziwi, że organ nadrzędny przez lata nie reaguje na dokumentacyjne braki i opóźnienia w działaniach organu podrzędnego, po czym stwierdza, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo przecież „był do dyspozycji” . Na porządku dziennym jest to, że szef ze swoim podwładnym przez lata nie porozmawia. Przykłady można by mnożyć, a wszyscy ci szefowie – bo przecież to nie są liderzy – uzyskują absolutoria, reelekcje, nagrody.

This article is from: