2/2013 Związek Małych Oficyn Wydawniczych z Ambicjami
prawo langa ustawa o stałych
cenach książek Czytelnikowi ułatwia zakup wybranej książki w dowolnej księgarni Księgarzowi pozwala na konkurencję z sieciami księgarskimi i hipermarketami Wydawcy umożliwia obniżenie ceny danego tytułu i ułatwia jego promocję
ZMOWA. Pismo społeczno-kulturalne Wydawca: Związek Małych Oficyn Wydawniczych z Ambicjami ZMOWA, ul. Dobra 56/66, 00-312 Warszawa, BUW poziom -1. Redaktor naczelny: Michał Stefański. Redaktor graficzny: Zuzanna Łazarewicz. Sekretarz redakcji: Jakub Antolak. WWW: facebook.com/ZMOWA. E-mail: stowarzyszenie@zmowa.org
02 od redakcji
prawo langa (dla początkujących) Ustawy o stałych cenach książek różnią się w zależności od kraju. Wszystkie są jednak wyrazem spójnej koncepcji, traktującej książkę w sposób specjalny.
W większości państw zachodnioeuropejskich obowiązuje tzw. prawo Langa. Jest ono wyrazem szczególnego traktowania książki jako dobra kultury. Zapewnia każdemu obywatelowi jednakowy dostęp do wybranych przez niego pozycji, nie pozwalając przy tym na zmianę ceny książki – ani właścicielowi małej księgarni, ani hipermarketom. Równocześnie prawo Langa warunkuje spadek cen książek. Pozwala na zmniejszenie marży hurtowniczej, a co za tym idzie – ustalenie niższej ceny detalicznej danego tytułu przez wydawcę. prawo Langa promuje literaturę ambitną. Wyrównuje jej szanse w starciu z literaturą masową. Pozwala małym wydawnictwom na lepsze dotarcie do czytelnika. Promuje małe księgarnie i zwiększa konkurencję poprzez rozwijanie ich asortymentu. W jego rozumieniu książce – jako nośnikowi wiedzy i informacji – należy się wyjątkowe miejsce w społeczeństwie.
Norwegia
Ustawa „Prawa Langa” Porozumienia branżowe między wydawcami i księgarzami w sprawie stałych cen na książki
Dania
Wielka Brytania
Brak regulacji
Holandia
Polska Belgia
Niemcy
Francja Szwajcaria Włochy
Austria
Węgry
Słowenia
Portugalia
Hiszpania
Odpowiednika prawa Langa bardzo w Polsce brakuje. Pozwoliłby on zlikwidować problem dostępności niskonakładowych tytułów. Wyraźnie obniżyłby także ceny książek. – Polskiemu czytelnikowi prawo Langa umożliwi kupno interesującego go tytułu bez konieczności podróży do dalekiej księgarni. – Polskiemu księgarzowi pozwoli na konkurencję z wielkimi sieciami księgarskimi, księgarniami internetowymi i hipermarketami. – Polskiemu wydawcy da możliwość obniżenia ceny detalicznej książki, ułatwi jej promocję w dowolnym miejscu w kraju i zagwarantuje większe zyski z jej sprzedaży.
Jako stowarzyszenie zrzeszające małe oficyny wydawnicze z ambicjami będziemy dążyć do wprowadzenia ustawy o stałych cenach książek w Polsce. W niniejszym numerze „ZMOWY” rozpoczynamy dyskusję na temat konieczności wprowadzenia odpowiednich regulacji prawnych w naszym kraju. Na początek prezentujemy trzy głosy: pierwszy – za, drugi – „wstrzymujący się”, trzeci – tłumaczący, kto może być przeciw.
Grecja
0
150
300
Ustawę o stałych cenach książek potocznie nazywa się prawem Langa – od nazwiska Jacka Langa, ministra kultury w lewicowym rządzie Pierre’a Mauroy. To właśnie z inicjatywy Langa w 1981 roku uchwalono we Francji wzorcową do dziś ustawę o cenach książek. Celem powstania prawa Langa było zapewnienie dostępu do książek jak największej liczbie czytelniczek i czytelników we Francji.
Miało się ono także przyczynić do ochrony małych, niezależnych księgarni, które nie mogły konkurować z wielkimi sieciami księgarskimi i ginęły w lawinowym tempie. Spełniło swoje zadanie w pełni. Obowiązujące obecnie europejskie ustawy o stałych cenach książki gwarantują czytelnikom możliwość zakupu dowolnego tytułu w każdej księgarni w kraju w takiej samej cenie. Stała cena obowiązuje na ogół przez dwa lata od momentu opublikowania książki. Tak jest we Francji, Hiszpanii i Austrii. Wyjątkiem są Niemcy, gdzie okres ten wynosi tylko półtora roku.
Stałą cenę dla każdego tytułu ustala wydawca. Księgarz może od niej udzielić kupującemu maksymalnie 5 proc. rabatu.
Odstępstwa od zasady stałych cen Oczywiście, prawie w każdym kraju istnieją różne odstępstwa od zapisu o stałych cenach. Dotyczy to jednak przede wszystkim rabatów dla instytucji państwowych, studentów i nauczycieli. Wyjątkiem są Niemcy, gdzie rabat zależy także od wielkości zamówienia, co jest niedopuszczalne we Francji, Hiszpanii i Austrii. We Francji obowiązuje maksymalny 9-proc. rabat tylko dla instytucji państwowych, samorządów, szkół, uczelni, związków zawodowych, bibliotek i rad pracowniczych. W Austrii obowiązuje maksymalny 10-proc. rabat dla bibliotek szkolnych oraz maksymalny 20-proc. rabat dla studentów, którzy podczas zakupu książki okażą sprzedawcy zaświadczenie od wykładowcy, że rzeczywiście potrzebują wybranego tytułu. Sprzedaż podręczników Osobny temat stanowią podręczniki. W większości krajów, w których obowiązuje prawo Langa, ceny podręczników nie są stałe, ale ich sprzedaż obwarowana jest szeregiem przepisów. W Hiszpanii ceny podręczników reguluje po prostu wolny rynek. Ustawodawca hiszpański podkreśla, że zapis o wolnych cenach na podręczniki umożliwi rodzinom oszczędzanie, a jednocześnie nie uderzy w księgarzy. Ustawa austriacka nie robi dla podręczników prawie żadnych wyjątków. Ustala tylko wspomniany wcześniej 20-proc. rabat dla studentów. Z kolei w Niemczech stałą ceną nie jest objęta sprzedaż podręczników tylko wtedy, gdy kupowane są przez nauczycieli. Francja ma pod tym względem bardziej szczegółowe przepisy: stałą ceną nie jest objęta tam sprzedaż podręczników tylko wtedy, gdy kupują je szkoły i instytucje państwowe. Szczególne prawa dla czytelnika W ustawach hiszpańskiej i francuskiej znajdują się także unikatowe – w skali europejskiej – zapisy. We Francji każdy księgarz na prośbę czytelnika ma obowiązek sprowadzić od wydawcy dowolny, wybrany przez kupującego tytuł bez pobierania dodatkowych opłat. Z kolei prawo hiszpańskie zabrania dołączania książki jako dodatku promocyjnego do innych produktów, np. gazet. Jakub Antolak
03 STAŁE CENY – TAK Wszystkie badania potwierdzają pozytywny wpływ ustawy na funkcjonowanie niezależnej sprzedaży książki w Niemczech – mówi Kristian Müller von der Heide, wieloletni radca prawny Stowarzyszenia Księgarzy Niemieckich.
dobrze. Trudno mi ocenić, czy wprowadzenie ustawy o stałych cenach odniosłoby w Polsce sukces. Będziemy próbować. Dziękuję.
Jak powinna wyglądać idealna współpraca wydawcy i księgarza? Musi to z pewnością być współpraca owocna. W Niemczech strzegą jej dodatkowo określone zbiory reguł. Raz na jakiś czas odbywają się u nas dyskusje, w których uczestniczą przedstawiciele wszystkich pojedynczych branż – wydawcy, księgarze, hurtownicy – i na ich podstawie wprowadzane są do przepisów odpowiednie aktualizacje, które zostają następnie zatwierdzane przez nasze Stowarzyszenie.
Zwykle przeprowadzane są one przez nas, Stowarzyszenie Księgarzy Niemieckich. Wszystkie te badania potwierdzają zresztą pozytywny wpływ ustawy na funkcjonowanie niezależnej, prowadzonej zwłaszcza przez małe księgarnie, sprzedaży książki w naszym kraju. Badania pokazują jednoznacznie, że jedynie ta ustawa jest w stanie zagwarantować szeroką ofertę tytułów oraz stabilne ceny książek. Czy jako stowarzyszenie mieliście swoje własne zdanie na temat ustawy? Właściwie to nasze stowarzyszenie dało początek całemu temu przedsięwzięciu, potem braliśmy też udział w przygotowaniu ustawy o stałych cenach książki. Byliśmy oczywiście za, ponieważ mocno wierzyliśmy w kulturowo-polityczne oraz – co szczególnie ważne dla księgarzy, wydawców, jak również dla nabywców książek – w ekonomiczne zalety wprowadzenia tej ustawy.
Czy przed uchwaleniem ustawy o stałych cenach książki również odbyła się w Niemczech dyskusja na temat jej wad i zalet? Jeżeli tak, kto ją inicjował? Kto był przeciw jej wprowadzeniu? Pomysł o wprowadzeniu stałych cen książek w Niemczech powstał dużo wcześniej niż sama ustawa o stałych cenach, wprowadzona w 2002 roku. Wciąż mówi się o jej wadach i zaletach, ale zawsze podkreśla się również jej ogólną rolę kulturową oraz gospodarczo-polityczną, a nawet prawną – w końcu stałe ceny to regulacja nieznana wcześniej w niemieckim prawie antymonopolowym. Z tego właśnie powodu wszelkie dyskusje wokół ustawy inicjowane były głównie przez przeciwników tej regulacji, najczęściej przez osoby związane z niemiecką polityką gospodarczą.
Kto więc obecnie, po wprowadzeniu ustawy, stanowi największą konkurencję dla niezależnego niemieckiego księgarza – supermarkety, sprzedaż internetowa czy może sieci księgarń? Ponieważ supermarkety i sprzedaż internetowa również podporządkowane są ustawie o stałych cenach książki, właściwie nie ma teraz w Niemczech konkurencji, jeśli chodzi o ceny. Konkurować można jedynie szybkością dostarczania towaru do klienta lub do mniejszych stacjonarnych księgarni.
Czy istnieją jakieś badania mówiące o tym, jak ustawa wpłynęła na sektor książki w Niemczech? Jeśli tak, kto zlecał te badania? Istnieje niezliczona ilość badań dotyczących funkcjonowania ustawy o stałych cenach w Niemczech.
Jesteśmy w stanie wydać bardzo dużo pieniędzy na alkohol, na papierosy, na wakacje, na święta, a nie jesteśmy w stanie wydać rocznie 30–35 zł na jedną książkę. To jest realny problem, a nie kwestia ustawy Langa, z całym szacunkiem – mówi Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej.
Czyli czytelnictwo spada. Jakie wobec tego są podejmowane środki zaradcze? Nie ma jednej odpowiedzi, bo nie ma jednej przyczyny takiej sytuacji. Najbardziej nas niepokoi gigantyczny spadek czytelnictwa osób z wyższym wykształceniem. W ciągu 12 lat z 2 proc. nieczytających do 34 proc. To jest świadectwo, że powinno się zwrócić bardziej uwagę nie na masowość wykształcenia, ale na jego jakość. Jeżeli można przejść przez studia, a nawet szkołę średnią bez przeczytania żadnej lektury, a tak mniej więcej wskazuje jedna trzecia badanych, to jest sygnał dla nas niepokojący. Mówi się, że w czytających rodzinach dzieci częściej czytają, a w nieczytających odwrotnie. Więc może w szkołach jest to problem nieczytających nauczycieli? W małych miejscowościach czy na wsiach jedynym, który może nas zachęcić do czytania, jest nauczyciel albo bibliotekarz miejscowej biblioteki. I to nawet
Kristian Müller von der Heide – znany adwokat, w latach 1978–2011 radca prawny Stowarzyszenia Księgarzy Niemieckich, autor podstawowego do dziś podręcznika „Prawo w wydawnictwie” („Recht im Verlag”, 1995).
FAKTY: –
Ustawa o stałych cenach książek weszła w Niemczech w życie 2 września 2002 roku.
–
Jej postanowienia nie dotyczą jedynie książek sprzedawanych wydawcom, importerom książek, księgarzom lub ich bliskim, autorom publikacji oraz nauczycielom korzystającym z konkretnych książek podczas lekcji.
–
Ustawa pozwala na sprzedaż tytułu z 5 proc. rabatem bibliotekom naukowym, które udostępniają swoje zbiory pracownikom naukowym, oraz na sprzedaż z 10 proc. rabatem bibliotekom miejskim, szkolnym, wojskowym i religijnym.
Czy Pana zdaniem warto podejmować próby wprowadzenia takiej ustawy w Polsce? Niestety, nie znam polskiego rynku książki wystarczająco
STAŁE CENY – NIEKONIECZNIE
Czy pan się martwi wynikami ostatniego badania czytelnictwa? Generalnie oczywiście martwię się tym, że większość Polaków po 18 roku życia nie wstydzi się tego, że przez 365 dni w roku nie bierze do ręki, nawet nie przegląda ani jednej książki, wliczając w to książki elektroniczne, albumy, nawet książki kucharskie. Ten odsetek jest niezwykle wysoki, zwłaszcza że spadek jest obserwowany w dłuższej perspektywie, bo na początku lat 90. nie-czytelników było, powiedzmy, 28 proc., w tej chwili jest ich 61 proc.
Rozmawiała Joanna Pierzchała
niekoniecznie nauczyciel języka polskiego. Jeśli nauczyciel historii lub biologii, widząc zainteresowanie dziecka, nie wskazuje lektur dodatkowych, to tak naprawdę zamyka mu szansę na rozbudzenie w sobie potrzeby czytania. Czy są jakieś programy skierowane do nauczycieli właśnie pod tym kątem? Wydaje się, że to jest oczywiste. Właśnie chyba nie jest. W Polsce mamy grupę 661 tys. nauczycieli, a średni nakład książki wynosi 2300 egzemplarzy. Co dwa lata robi się badania czytelnictwa, po raz kolejny dowiadujemy się, że jest tragicznie, wszyscy załamują ręce i mówią, że coś trzeba przedsięwziąć. I co? Ja tego w tak prosty sposób nie odbieram. To jest dużo bardziej skomplikowane. Kilka lat temu uważano, że czytelnictwo przeniosło się z papieru do Internetu. Zaczęliśmy to badać i okazało się, że nie, bo te same osoby, które czytają papier, czytają też w Internecie. Cały czas jest ta sama grupa intensywnych czytelników i to jest grupa 11–12 proc. osób, które czytają ponad sześć książek rocznie. Nazywamy ich męczennikami, którzy zmuszają się do przeczytania książki co dwa miesiące. Ta grupa utrzymuje rynek wydawniczy, który w Polsce jest dość niewielki. To są dwa, dwa i pół miliarda złotych rocznie. Z tego miliard to są podręczniki szkolne. To jest
–
Czas, w którym obowiązuje stała cena danego tytułu, wynosi 18 miesięcy.
rynek małego kraju europejskiego, na przykład Holandii. Nawet Austria ma dużo większy rynek, mimo że ma nieporównanie mniej obywateli. My powinniśmy mieć rynek 4–6 mld zł. Powinniśmy. Ale nie mamy. Czy coś się robi w tej sprawie? Robi się bardzo dużo. Przyjrzeliśmy się krajom, które mają wysoki poziom czytelnictwa. Zastanawialiśmy się, dlaczego, i wyszło nam w sposób absolutnie oczywisty, że pierwszą kwestią jest rodzina, ale druga kwestia to są biblioteki. W tych krajach są bardzo silne biblioteki publiczne i szkolne. Jeśli w Helsinkach liczba mieszkańców pokrywa się z liczbą czytelników, to jest znak, że mamy bibliotekę czy księgarnię po drodze ze sklepu do domu. Co więc robi się w Polsce, żeby poprawić to czytelnictwo? Trzeba wzmocnić biblioteki, które muszą mieć nowości wydawnicze. W Polsce biblioteki publiczne kupują 7,2 wolumina na 100 mieszkańców. Średnia europejska wynosi 25 woluminów, w Skandynawii powyżej 30. Z którego roku to są dane? Z 2011 roku. Czy od tego czasu zmieniła się liczba książek kupowanych przez biblioteki? Jest, niestety, coraz niższa, sądząc po rynku. Natomiast biblioteki powinny kupować dużo więcej. Powinniśmy mieć przekonanie, że jeśli o jakiejś książce mówi się w mediach, to możemy spokojnie iść do naszej biblioteki i tam ta książka jest. W kilku egzemplarzach. A nie książka sprzed 30 lat. Dla kanonu to jest ważne, żeby mieć starą literaturę. Ale my chcemy czytać to, co jest na bieżąco wydawane. Średni nakład książki wynosi 2300 egzemplarzy, a bibliotek jest w Polsce ponad 30 tysięcy.
04 Te pieniądze dla bibliotek na zakupy nowych książek muszą skądś się brać. Wydaje mi się, że spopularyzowanie czytelnictwa jest w dużej mierze rolą państwa. Zgadzam się. Dlatego minister kultury już zapowiedział i potwierdził, że uruchamia Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa. Bo to nie jest tylko problem czytania. Poziom czytelnictwa to jest diagnoza stanu kultury powszechnej, kompetencji. Nie ma jednej odpowiedzi, dlaczego spadło czytelnictwo, więc trzeba uderzyć w różne miejsca. Jedna sprawa to jest wychowanie do czytania dla przyjemności, a druga to pozytywny snobizm na książkę. Przecież można czytać książki głupie, nie ma obowiązku czytania noblistów, można czytać romanse, kryminały czy komiksy. Ale u nas nie ma tej potrzeby.
Nie widzimy reklam z książkami, celebrytów z książkami, nie ma programu Oprah Winfrey. PR-owcy mówią, że książka w Polsce się źle kojarzy, z osobą, która się wywyższa, nie rozumie sytuacji bytowej, więc lepiej się fotografować bez książki. Narzekał pan w jednym z wywiadów: „kiedy jadę przez małe miasteczko, widzę, że kwiaciarnia jest, a księgarni nie ma”. Dokładnie tak. To jest najlepszy dowód na to, że z czytelnictwem jest źle i że z rynkiem książki jest źle. Gdyby było dobrze, to księgarnie wypierałyby z głównych ulic banki i apteki. Dlaczego z rynkiem książki jest źle? Bo nie czytamy, zwyczajnie. Mamy fantastyczną podaż, a wydajemy średnio 16 złotych na książki rocznie. Nie kupujemy na przykład książek na prezenty. A jesteśmy w stanie wydać 30 czy 40 zł na kwiaty, które zwiędną za dwa dni. Dlatego porównałem to z kwiaciarnią. Książka jest w Polsce traktowana przez państwo jak zwykły produkt. Dowodzi tego na przykład wprowadzenie podatku VAT na książki, co doprowadziło do podwyżki cen. Natomiast w ogóle nie mówi się o mechanizmie, który działa w wielu krajach zachodniej Europy, gdzie uznano, że książka jest towarem wyjątkowym, dobrem kultury i powinna być w pewnym sensie uprzywilejowana – czyli o prawie Langa – ustawowym wprowadzeniu stałej ceny na książkę. Mówi się, ten temat co jakiś czas wraca. Kilka lat temu zrobiliśmy przegląd krajów, w których takie ustawy funkcjonowały. W niektórych krajach czytelnictwo i sprzedaż książek wzrosła, w innych spadła. Nie ma tutaj reguły. Więc te przykłady są nieoczywiste. Należy sprawdzić, jak to będzie w Polsce. Oby wzrosło. Natomiast to nie jest remedium na wszystkie kłopoty. Problemem u nas jest to, że ludzie z własnej woli nie chcą wyjąć z kieszeni pieniędzy na książkę. Nieważne, czy ona będzie miała cenę ustaloną, czy książki będzie się kupowało w supermarkecie, w księgarni za rogiem, czy przez Internet. My nie mamy odruchu przeznaczania swoich pieniędzy na książki. Czy w związku z tym pan uważa, że nie należy ludziom tej książki podsuwać? Coraz bliżej? Przeciwnie. Wszystko, co robimy, do tego zmierza. W każdym kraju, gdzie obowiązuje prawo Langa, w preambule do ustawy jest napisane, że książka jest towarem wyjątkowym i należy ją chronić. Temu służy to prawo. Chodzi w nim głównie o to, żeby księgarnie w małych miejscowościach nie padały.
Nie osiągnie się tego zapisem w preambule ustawy, ale zupełnie czymś innym, na przykład obniżeniem stawek wynajmu dla księgarni. Dużo jeżdżę ostatnio po Polsce, po bardzo małych miejscowościach i pytam wójtów i burmistrzów: „Dlaczego u państwa nie ma księgarni? To symbol, że tu mieszkają ludzie kulturalni, że to gmina, w którą warto zainwestować albo w której warto zamieszkać. Takie symbole to szkoła, biblioteka, księgarnia. Jeśli przy rynku są trzy apteki, a nie ma żadnej księgarni, to znaczy, że to jest niewykształcona gmina”. Oni robią duże oczy, po raz pierwszy słyszą coś takiego. „Ale tu się nie utrzyma księgarnia” – mówią mi. „Jeśli pan obniży stawkę za metr lokalu w dobrym miejscu, to przyjdzie jakiś wariat, który będzie chciał za minimalny dochód utrzymywać księgarnię, bo go to po prostu pasjonuje”. Czyli uważa pan, że wszystko w rękach gmin? Samorządów, oczywiście. Czyli, gdyby rząd dał sygnał – dla nas książka jest ważna, wprowadzamy ustawę o książce, o stałych cenach, która ma doprowadzić do tego, że małe księgarnie będą sprzedawały książki na takich samych prawach i za taką samą cenę jak supermarkety, sieci księgarskie i sklepy internetowe – nic by to nie dało? Na czym miałaby polegać ingerencja rządu? Na wprowadzeniu ustawy ujednolicającej cenę książki. W ten sposób żadna sieć księgarska czy supermarketów nie mogłaby wprowadzać dumpingowych cen na bestselery. Im się to opłaca, bo wymuszają na wydawcach większe rabaty i sprzedają wiele egzemplarzy, więc w sumie mają większy zarobek. Małego księgarza na to nie stać. Musi sprzedawać bez rabatu, bo u niego schodzi pięć książek, a nie tysiąc. Ale to nie jest tak, że jest gigantyczny rynek i wielkie sieci zabrały tym małym księgarzom klienta. To jest minimalny rynek. Po prostu. I oczywiście, że słabsi na tym tracą. Gdyby to był rynek dwa, trzy razy większy, to by się wszyscy przy tym pożywili. To jest mały rynek również dlatego, że z góry nie ma sygnału, że książka jest ważna. Sygnały są. Jesteśmy w stanie wydać bardzo dużo pieniędzy na alkohol, na papierosy, na wakacje, na święta, a nie jesteśmy w stanie wydać rocznie 30–35 zł na jedną książkę. To jest realny problem, a nie kwestia ustawy Langa, z całym szacunkiem. Ustawa Langa może pomóc, kiedy jest jakaś nierównowaga. U nas nie ma problemu nierównowagi. U nas jest brak powszechnej potrzeby czytania. Można oczywiście zwalać na społeczeństwo. Mówić: jesteście bęcwałami, bo nie chce wam się czytać, wolicie pić wódkę i palić papierosy. Tylko najpierw trzeba dać temu społeczeństwu szansę. Przybliżyć mu tę książkę, podsunąć. A teraz książka jest droga, jest daleko. I ani rząd, ani gazety, ani telewizja prawie nic o tym nie mówią. No, jeśli chodzi o telewizję, to już tak nie jest. Dwa, trzy lata temu, to rzeczywiście była pustynia. Ale to się zmieniło, na przykład czytam reżysera teatralnego, który narzeka, że o teatrze się nic nie mówi, tylko czytelnictwo i książki. Coś się zmieniło. Z bardzo prostej przyczyny.
Zauważono, że osoby, które nie czytają, nie chodzą też do teatru, do kina, nie uczestniczą w kulturze, nie wykładają swoich złotówek na bilety. W kulturze, okazuje się, uczestniczą ci, którzy czytają.
Dlatego tak ważne jest utrzymanie wysokiego poziomu czytelnictwa. Bo to się przekłada na uczestnictwo w wyborach, na aktywność społeczną, nawet na uprawianie sportu. Osoby czytające są bardziej zadowolone i szczęśliwsze. To wiem, już o tym czytałam. Właśnie. Proszę sobie zadać pytanie, dlaczego małe księgarnie popadały. Nie dlatego, że wszyscy do nich biegli i nie chcieli jechać do supermarketu. Dlatego, że nikt do nich nie biegł. Nikt do nich nie biegł, bo miały droższe książki niż w supermarkecie. Miały droższe książki, bo dużo płacą za lokal, muszą utrzymać całą infrastrukturę… Też dlatego, że nie ma stałej ceny na książki. Konflikt wynikający w tej rozmowie jest sztuczny. Bo ja się z panią zgadzam. Natomiast chcę pokazać, że pani propozycja nie rozwiązuje w sposób zasadniczy problemu. Problemem nie jest to, że wielkie sieci powodują, że miliony Polaków kupują tysiące książek. Problem polega na tym, że Polacy nie kupują książek. Nawet w supermarketach. Tak. Polacy kupują bardzo malutko książek. Ale te, które kupują – kupują w sieciowym sklepie w dużym mieście albo w supermarkecie, bo tam są pod ręką. Dlaczego duże sieci nie budują sklepów w małych miasteczkach? Bo wiedzą, że na tym nie zarobią. Tak. Sieciom wystarczają sklepy w dużych miastach. I ostatnio w niektórych sieciowych księgarniach zamiast książki można kupić wyciskarkę do cytryn. To jest właśnie dowód, że nie opłaca się utrzymywać księgarni w małej mieścinie. Bo ludzie nie chcą kupować książek. To dowód, że problem nie polega na dostępie do książek, tylko na chęci dotarcia do tych książek. W 40-milionowym kraju 100 tys. sprzedanych egzemplarzy to już jest bestseler. Dla mnie to tragedia. Przy takiej liczbie ludności powinno się sprzedać do miliona. To jest tajemnica. Ale nie zwiększy się tej sprzedaży, jęcząc, że ludzie nie chcą kupować książek. My nie jęczymy. My mówimy o tym, że jeżeli nie kupujesz książek, to mniej zarabiasz, masz gorsze życie i pozbawiasz się jakiejś przyjemności. Mamy mówić, że książki się świetnie sprzedają? Nie, bo to nieprawda. Ale może trzeba zrobić wszystko, żeby książka była bardziej dostępna. Na przykład wprowadzić prawo Langa. To nie będzie miało przełomowego znaczenia w Polsce. Przełomowego może nie. Ale może jakieś będzie miało. Może coś drgnie? Nie w Polsce. A czym się różni Polska od innych krajów? Poziomem czytelnictwa i tym, ile ludzie ze swojego budżetu przeznaczają na zakup książek. Państwo nie może zmusić Polaków, żeby zamiast 16 zł wydawali 50 zł na książki. Nie może zmusić. Ale może sprawić, że będą mieli bliższy kontakt z książką. Jeśli prawo Langa spowoduje, że powstanie choćby sto księgarń w małych miejscowościach, to może już po to warto je wprowadzić? Nie można w ten sposób pomagać podmiotom gospodarczym. Bo to jest wolność rynku założona w Unii Europejskiej. Dlaczego? Francuzi, Hiszpanie, Niemcy mają prawo Langa. UE nic do tego nie ma. W jaki sposób stała cena rozwiąże polski problem? Sprawi, że książki będą bliżej, będą bardziej dostępne. Czy nie obawia się pani, że ludzie jeszcze mniej będą kupować?
05 STAŁE CENY – NIE WSZĘDZIE
Dlaczego? Bo książka będzie droższa.
Szwajcaria jest obecnie jedynym krajem w Europie Środkowej, w którym ustawa o stałych cenach książek nie funkcjonuje, chociaż istnieje – mówi Dani Landolf, prezes Szwajcarskiego Stowarzyszenia Księgarzy i Wydawców.
Przeciwnie, będzie tańsza. A dlaczego sprzeda się jej więcej? Bo będzie bliżej. Nie, ludzie nie mają potrzeby wstępowania do księgarni. Nie mają, bo nie ma tej księgarni. W Polsce jest bardzo mały rynek, trzeba działać bardziej systemowo. W każdej gminie, nawet najbiedniejszej, powinna być przynajmniej jedna księgarnia i to jest dla mnie absolutnie oczywiste. Księgarnie padają, bo rodzice nie kupują dzieciom książek ani sobie samym nie kupują książek. I to jest cała tajemnica. Czyli pan uważa, że to prawo Langa jest niepotrzebne w Polsce? Absolutnie tego pani ode mnie nie usłyszy. Prawo Langa na terenie Polski należy bardzo poważnie rozważyć. Przykłady innych krajów pokazały, że to nie jest oczywiste. I w kraju takim niestandardowym pod względem czytelnictwa, jakim jest Polska, trzeba to poważnie zbadać. Ale jak to zbadać, jeśli się tego nie wprowadzi? Rozpoznanie bojem nie jest najlepszym działaniem w kulturze. Ja bym chciał wysłuchać jeszcze raz zdania samych księgarzy, wydawców, dystrybutorów, którzy są szalenie ważni w Polsce. I bibliotekarzy. Oni często mówią, że nie kupują w księgarniach, bo jest za drogo i księgarze nie chcą im udzielać rabatu. Prawo Langa jest jednym z pomysłów, które należy rozważyć. Natomiast nie traktuję go jako remedium. Inna byłaby sytuacja, gdyby ten rynek był wart 4 mld zł. Przy tak płytkim i spadającym faktycznie rynku, bardzo się boję jakichkolwiek ingerencji. Rozmawiała Magda Papuzińska Tomasz Makowski – historyk, pracownik naukowy UKSW, w latach 2006–2008 członek zespołu kierującego programem Ministra Kultury „Promocja czytelnictwa, priorytet 2: Rozwój sektora książki i rozwój czytelnictwa”, w latach 2007–2010 członek Rady Programowej Instytutu Książki, od 2007 roku dyrektor Biblioteki Narodowej.
FAKTY: –
W 2011 roku funkcjonowało w Polsce niewiele ponad 2000 księgarń.
–
W latach 1998–2011 udział księgarń w rynku dystrybucji
–
W tym samym czasie udział hipermarketów w rynku książki
–
Wartość sprzedaży książek w hipermarketach wzrosła niemal
książek spadł o 15 proc. wzrósł o 11 proc.
W 2007 roku rząd szwajcarski odrzucił ustawę o stałych cenach książek. Dlaczego szwajcarskie organizacje wydawców i księgarzy próbowały namówić Szwajcarów do ponownego wprowadzenia tej ustawy? Jakie argumenty miały tym razem przekonać społeczeństwo? Bardzo długo staraliśmy się przekonać rząd do zmiany decyzji. Udało się nam dopiero wiosną 2011 roku. Najważniejsze argumenty w dyskusji to były argumenty o konieczności ochrony książki jako dobra kultury przed rujnującym działaniem wolnego rynku oraz o konieczności zapewnienia stabilnych cen dla wszystkich książek – nie tylko dla bestselerów. Udało nam się zebrać 50 tys. podpisów i dzięki temu w marcu 2012 odbyło się referendum. Ale i w tym referendum wyborcy odrzucili ustawę. Wskutek tego Szwajcaria jest obecnie jedynym krajem w Europie Środkowej, w którym ustawa o stałych cenach książek nie funkcjonuje. Ponieważ wyniki były jednoznacznie negatywne – ponad 60 proc. głosujących była przeciwko – nie planujemy na razie podejmowania kolejnych prób wprowadzenia ustawy. Kto był największym przeciwnikiem wprowadzenia tej ustawy i dlaczego? Księgarnie dyskontowe, między innymi Amazon i Ex Libris, które uważały, że uniemożliwi im to wprowadzanie rabatów oraz że książki będą droższe. Przeciwne były też prawicowe oraz popierające liberalizm gospodarczy partie polityczne twierdzące, że jest to atak zagrażający wolnej gospodarce.
W latach 1998–2011 średnia cena książki wzrosła w Polsce o ponad 15 zł (z 22,60 zł do 37,80 zł). [Dane: Biblioteka Analiz]
Czy miałby pan jakieś rady dla polskich księgarzy i wydawców? Polska to zamknięty obszar językowy, w którym nie importuje się, tak jak w Szwajcarii, ponad 80 proc. książek. W takim kraju z pewnością spróbowałbym wprowadzić ustawę o stałych cenach – ochrania ona rynek książki, gdyż zapobiega dumpingowi cen. Podwyższa również jakość oferty książkowej i chroni jej różnorodność – zarówno w produkcji, jak i w sprzedaży. Poza tym korzystają na niej również konsumenci – dane z Niemiec, Francji i Anglii pokazują jasno, że w systemie, w którym obowiązują stałe ceny książek, kupowanie książek wydaje się korzystniejsze niż w warunkach wolnego rynku. W warunkach wolnego rynku panuje walka, ale tylko o ceny bestselerów, cała reszta książek jest coraz droższa.
Jakie są efekty odrzucenia ustawy o stałych cenach książek?
Odrzucenie tej ustawy spowodowało znaczne zaostrzenie konkurencji na rynku. Sprzedawcy bestselerów coraz częściej przenoszą się do sklepów dyskontowych i internetowych. Zamyka się coraz więcej księgarń, a w niektórych mniejszych miasteczkach nie ma już nawet sklepów sprzedających książki, zwłaszcza w pobliżu granicy z Niemcami. Na razie jeszcze trudno ocenić, jak duży wpływ ma brak tej ustawy na rozwój całej naszej gospodarki – tak jak w większości krajów, także u nas gospodarka przechodzi obecnie wielkie zmiany spowodowane cyfryzacją, rozwojem sprzedaży internetowej itd.
sześciokrotnie. –
Jak więc obecnie wygląda współpraca księgarza i wydawcy w Szwajcarii? W sumie chyba dobrze. Kampania wyborcza, która odbyła się wiosną 2012 roku, bardzo zbliżyła do siebie wszystkich działających w branży księgarskiej. Mimo to niektóre wydawnictwa oczywiście wciąż skarżą się, że księgarnie lansują głównie produkty masowe, a naprawdę dobre książki bardzo rzadko pokazuje się klientom w witrynach sklepowych. Obawiam się jednak, że podobnie jest w innych krajach. Księgarstwo to rynek komercyjny. Klienci kupują to, co im się zaprezentuje. Niezależne i mniejsze wydawnictwa – które stanowią większość wydawnictw w Szwajcarii – nie są w stanie zapewnić swoim publikacjom takich kampanii reklamowych, jakie prowadzą większe sieci księgarskie.
Na jakie efekty działania ustawy liczyło zatem pana stowarzyszenie? Liczyliśmy na to, że ustawa o stałych cenach książek zapewni wysoką jakość i różnorodność oferty na szwajcarskim rynku księgarskim. Powstało nawet wiele haseł, które lansowały możliwość osiągania większych dochodów nie tylko ze sprzedaży bestselerów, konkurowania ciekawszą i bogatszą ofertą, nie tylko ceną, co na pewno pomogłoby małym i niezależnym księgarniom oraz ambitnym wydawnictwom. Mówiąc najprościej, liczyliśmy na stabilizację cen dla całej oferty książkowej na rynku, nie tylko dla bestselerów.
Rozmawiała Joanna Pierzchała Dani Landolf – z wykształcenia socjolog, historyk i medioznawca. Przez lata pracował jako dziennikarz, był zastępcą redaktora naczelnego dziennika „Der Bund” oraz szefem magazynu kulturalnego „Berner Woche”. Od 2007 roku przewodniczący Szwajcarskiego Związku Księgarzy i Wydawców.
FAKTY: –
Szwajcarskie referendum dotyczyło Ustawy federalnej o stałych cenach książek z dnia 18 marca 2011 roku.
–
Według założeń ustawy cena książki mogła się różnić w zależności od kantonu.
–
Wszelkie zmiany cen miały być nadzorowane przez specjalnych
–
Po wprowadzeniu ustawy książkę można by sprzedać
kontrolerów. z rabatem większym niż 5 proc. bibliotekom publicznym i przy zamówieniach obejmujących powyżej 10 egzemplarzy danego tytułu. –
Czas trwania stałej ceny miał wynosić 18 miesięcy.
Zapowiedzi Hop! Hop! Hop! Traktat o samotności Tamara Bołdak-Janowska Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
Nowości Ciemna materia Lech M. Jakób Forma
Cyganów uczył się ich kultury, obyczaju, moralnego kodeksu, języka. Aż trudno uwierzyć, że ostatnie wydania tych książek przypadają na lata 80.” (Lidia Ostałowska).
ende / koniec Elfriede Jelinek Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
Ciemna materia to historia dwóch rozpadów: małżeńskiego związku oraz poprzedniej formacji ustrojowej naszego
Niska rozdzielczość
kraju. Wątek rozpadu PRL-u autor wplatał wręcz na gorąco
Klara Nowakowska Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
w swoją opowieść, książka powstawała bowiem w latach
Pornofonia Jacek Bierut Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
90. minionego wieku (została nawet wówczas wyróżniona główną nagrodą w Pomorskim Konkursie Prozatorskim). Lech M. Jakób zdecydował się dopiero teraz na jej wydanie – po
Na pierwszy rzut oka to projekt nie do wiary: Elfriede Jelinek
przeredagowaniu powieści, uzupełnieniach i zmianie tytułu.
jako poetka? Skandalistka w zupełnie nowym, lirycznym
Czytelnik dostaje zatem rzecz najnowszą w dorobku pisarza,
wcieleniu? A jednak: koniec to zbiór w większości nigdy
a jednocześnie bardzo bliską opisywanym przez niego czasom,
nietłumaczonych w Polsce utworów poetyckich austriackiej
które ukazane są przez pryzmat losów mieszkającego na
noblistki (pisanych w latach 1966–1968). Te wiersze mogą
Pomorzu architekta oraz jego żony, wykładającej literaturę na
wytrącić czytelnika z naiwnego przeświadczenia, że już do
jednym z pomorskich uniwersytetów. Towarzyszy im cała galeria
końca rozpracował metodę pisarską autorki Pianistki. Autorami
postaci uwikłanych w wydarzenia pośrednio i bezpośrednio
przekładów wierszy są Ernest Dyczek i Marek Feliks Nowak,
wpływające na życie w „paranormalnej” rzeczywistości tamtego
którzy wcześniej przetłumaczyli m.in. Beton oraz Kalkwerk
okresu.
Thomasa Bernharda.
Chrystus wylądował w Grodnie Uładzimir Karatkiewicz Oficyna 21
Europa. Stop. Wschodnia. Stop. Red. Małgorzata Nocuń, Andrzej Brzeziecki Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
Przemyśl-Szczecin Karol Maliszewski Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
Słynni mężowie, którzy bawili w Sunne Göran Tunström DodoEditor Chrystus wylądował w Grodnie – jedna z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych powieści białoruskich XX wieku
Reportaże zebrane w tym zbiorze to teksty będące zapisem
– to ewangelia opowiedziana na nowo, pełna zaskakujących
bieżących chwil, ale mówiące o wydarzeniach szczególnych,
zwrotów akcji i dosadnych obrazów z życia ludzi późnego
które często zmieniały historię Europy Wschodniej i których
Średniowiecza. Historia ponownego przyjścia Chrystusa
konsekwencje odczuwamy do dziś (takim wydarzeniem
została tu osadzona w mrocznych czasach Świętej Inkwizycji,
była na przykład wojna pięciodniowa w Gruzji w sierpniu
najwierniejszym przyjacielem zbawiciela okazuje się Judasz
2008 roku). Reportaże te ilustrują istotne przemiany społeczne
Iskariota, a wszystkie cudowne zdarzenia i zjawiska, które
i mentalnościowe dokonujące się w regionie, takie jak problem
przedstawiono w kanonicznych ewangeliach, znajdują bardzo
homoseksualizmu w Rosji, ruchów neofaszystowskich, kryzysu
racjonalne uzasadnienie. Lektura obowiązkowa nie tylko dla
gospodarczego w mieście, które żyło z produkcji łyżek, a kiedy
prawdziwych przyjaciół Białorusi, ale i dla miłośników prozy
zakład padł, ludzie nie wiedzą, jak związać koniec z końcem.
spod znaku Umberta Eco.
Ukraiński palimpsest Oksana Zabużko, Iza Chruślińska Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
Cyganie na polskich drogach Jerzy Ficowski Nisza
Eva Morales Nacho de Lima Marcin Bałczewski Fundacja Literatury im. Henryka Berezy/Forma
Zapiski o Annie Achmatowej Lidia Czukowska Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
„Opowieść Bałczewskiego na pierwszy rzut oka należy do nurtu realizmu magicznego. Zbyt wiele tu jednak ironii i oznak
Demony cudzego strachu Jerzy Ficowski Nisza
dystansu, aby wrażeniu temu ufać. Humor, którego sporo
„Cyganie na polskich drogach, Demony cudzego strachu i Pod
zaciekawia zatem czytelnika na dwa sposoby. Zaskakujące
berłem króla pikowego (w tej edycji razem z Demonami…) nie są zwykłymi książkami. Dla wielu czytelników mają rangę
w samej fabule, to kategoria, która opisuje również stosunek pisarza do konwencji literackich. Książka Bałczewskiego obroty akcji, dowcip, kryminalna intryga, nieszczęśliwa miłość – to sprawdzone i dobrze znane sposoby kuszenia czytelnika,
ksiąg wtajemniczenia. Współczesne pokolenie humanistów
które raz jeszcze w Evie Morales de Nacho Lima pokazują
swój pierwszy i zwykle najważniejszy kontakt z kulturą
swą siłę. Ale jest w tym tekście coś bardziej intrygującego –
Romów zawdzięcza Jerzemu Ficowskiemu. O Romach powstają
ujmująca swoboda snucia narracji, prześmiewczy dystans do
dziś ciekawe, wartościowe prace analizujące ich problemy
literatury, ukryta złośliwość skierowana do tych, którzy dadzą
z perspektywy politycznej, socjologicznej, etnograficznej lub
się uwieść fabule. Bałczewski zdaje się mówić – znacie, to
gender, jednak żadna nie ma fundamentalnej rangi jego książek.
posłuchajcie raz jeszcze. Ale jednocześnie ukradkiem puszcza
Autor pierwszy wkroczył w rejony cygańskich tajemnic, gdy
do nas oko mówiąc – zwróćcie uwagę, że chodzi tu o coś innego”
cztery lata po wojnie dołączył do taborów. Ficowski od samych
(Andrzej Skrendo).
07 Lesie, ojcze mój Papusza Nisza
książka, która pokazuje, jak fascynujące i zabawne mogą być
My nie bracia, my sąsiedzi to pierwszy w języku polskim wybór
liczby i działania arytmetyczne, jeśli tylko spojrzy się na nie
tekstów dotyczących stosunków polsko-litewskich od połowy
z odpowiedniej strony (od lewej, a nie tak, jak nas uczono
XIX do początków XXI wieku. Jak pisze w przedmowie do książki
w szkole – od prawej). Ta książka uczy błyskawicznego liczenia,
Robert Kostro: „Ta antologia powinna być obowiązkową lekturą
usprawnia pamięć (w każdym wieku) i pokazuje, jak zdobyć
nie tylko dla Polaków, którzy interesują się sprawami Litwy. Jest
popularność.
to również wspaniały przewodnik po dylematach związanych
Matemagia to pierwsza książka objęta patronatem Centrum
z rodzeniem się nowoczesnej polskiej tożsamości. Stanowi
Nauki Kopernik.
też ciekawy materiał dla osób zainteresowanych polityką wschodnią, zwłaszcza dla tych, których interesuje sytuacja
„Ludowa, jakby sprawdzona przez wielu pieśniarzy jest trafność i oczywistość porównań i epitetów w najlepszych pieśniach
Między bezpieczeństwem a tożsamością. Rosyjskie, ukraińskie i białoruskie interpretacje idei i koncepcji w polskiej polityce wschodniej (1990–2010). Mariusz Maszkiewicz Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
Polaków na Wschodzie”.
Notatnik i modlitewnik drogowy Henryk Waniek Forma
Papuszy. Ale już nie ludowa, a własna, indywidualna jest wartość emocjonalna tych pieśni, sprawdzonych w innym już sensie, najdosłowniej życiem Papuszy, jej trudami, głodami, ucieczkami, jej losem jako kobiety…” (Anna Kamieńska).
Kochałam, kiedy odeszła Anna Augustyniak Nisza „W tym zbiorze tekstów różnej wielkości i różnych gatunków można błądzić bez końca i jest to błądzenie pełne przyjemnych niespodzianek. Spotykamy ludzi
„Opisać umieranie – czy to jest w ogóle możliwe? Anna
Obszerny przegląd i analiza polskiej polityki zagranicznej
znanych i nieznanych, żyjących i zmarłych, zdarzenia
wobec jej trzech wschodnich sąsiadów – Białorusi, Rosji
realne i fikcyjne, fakty poważne i śmieszne. Otwarta
i Ukrainy. W swojej książce Mariusz Maszkiewicz znakomicie
forma opowieści zostawia mnie, czytelnikowi, możliwość
łączy doświadczenia naukowca oraz wytrawnego dyplomaty.
swobodnej współkreacji, przez cały czas czuję się
Na podstawie dogłębnej analizy głównych teorii polskiej
współautorem tej feerii opowiadań, przypowieści,
myśli politycznej autor wysnuwa wniosek, że najważniejszymi
aforyzmów i wierszy. Waniek te obszary zwiedził
zagadnieniami dla polskiej polityki zagranicznej są dwie
doświadczeniem, sprawdził w praktyce i doszedł do tego,
kwestie: tożsamość i bezpieczeństwo. Maszkiewicz opisuje
że teoretykowi światy się zamykają, a doświadczaczowi
polską politykę przez pryzmat jej postrzegania przez Rosjan,
(można by tu użyć z Choromańskiego – praktykarzowi) tylko
i rapsody, śpiewa pieśni i elegie, wchodzi w świat okrutnej
Ukraińców i Białorusinów. To absolutne novum w spojrzeniu na
się otwierają” (Jarosław Markiewicz).
baśni. Matka, choć często zbyt słaba, by unieść powieki, jest
polską politykę wschodnią.
Augustyniak sięga po różne konwencje i języki – układa treny
królową tej krainy, punktem centralnym, osią, wokół której wszystko się porusza. Jej władza, władza miłości, sięga aż za grób. Czymże jest śmierć wobec tej słodko-gorzkiej tyranii uczuć, które znajdują ujście w nowych obrazach, narracjach, snach? Czymże jest śmierć wobec tej rany, którą otwierasz,
Modernizmy. Architektura nowoczesności w II Rzeczypospolitej. Tom 1: Kraków i województwo krakowskie Red. Andrzej Szczerski DodoEditor. Seria wydawnicza: Modernizmy
Ody odbite Karol Maliszewski Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
mamo?” (Grażyna Borkowska).
Kopuła Paweł Jakubowski Forma
W świadomości społecznej architektura II Rzeczypospolitej
Ody odbite są dziesiątym zbiorem wierszy jednego
rzadko uchodzi za zabytkową. Często pomijana, szufladkowana
z najważniejszych polskich krytyków literackich, a także poety
razem z powojenną jako spuścizna okresu błędów i wypaczeń,
i prozaika. Po raz pierwszy w kontekście Maliszewskiego
Kopuła to klasyczna dystopia, ale po części i pełnokrwista
powoli rozpada się na naszych oczach. Serią Modernizmy
można powiedzieć o tak szeroko zakrojonym projekcie
opowieść kryminalna, w której każdy z bohaterów, próbując
przypominamy jej genezę, monumentalizm i rozmach założeń
poetyckim, w którym autor podejmuje przewrotną próbę nie
ukryć niewygodne dla siebie zdarzenia, sam stara się rozwikłać
architektonicznych.
tylko unowocześnienia ody jako gatunku literackiego, ale dąży
pewną zagadkę. Minipowieść Jakubowskiego ukazuje
Pierwszy tom, Modernizmy. Architektura nowoczesności
też do przełamania wzniosłych i rzewnych patentów lirycznych,
rzeczywistość po kataklizmie, którego konsekwencją jest
w II Rzeczypospolitej, opowiada o przedwojennym województwie
wypracowywanych zarówno w tradycji klasycznej, romantycznej,
skażenie środowiska, tak wielkie, iż uniemożliwia ono życie
krakowskim. W pierwszej części książki zostało omówione
jak i modernistycznej. Maliszewski z powodzeniem demontuje
na powierzchni Ziemi. Nieliczni, których kataklizm oszczędził,
budownictwo sakralne, publiczne i mieszkaniowe Krakowa.
i odświeża pozornie wyczerpany gatunek, wspomniane
zamieszkują w podziemnych miastach-kopułach. W jednym
Kolejną część stanowią opracowania na temat mało znanych
unowocześnienie to w jego wykonaniu dużo więcej niż lifting.
z nich sześciu członków sprawującej władzę partii spotyka się
osiedli, które powstawały przy wielkich inwestycjach
na posiedzeniu, podczas którego próbują zaradzić problemom
przemysłowych: przy zakładach azotowych w Tarnowie-
ocalonych. Istotnym celem posiedzenia jest znalezienie sposobu
Mościcach, przy zaporach w Dębicy i Rożnowie, a wreszcie
na osłabienie wpływów Dyrektoriatu – enigmatycznej, złowrogiej
w Chełmku wokół fabryki butów Bata. Część ostatnia jest
organizacji, wywołującej strach wśród mieszkańców kopuł.
poświęcona architekturze uzdrowiskowej – sanatoriom i domom
(Po)między Mirosława Piaskowska-Majzel Forma
zdrojowym w Zakopanem, Krynicy, Żegiestowie i Muszynie.
Matemagia. Tajniki pamięciowej matematyki Arthur Benjamin, Michael Shermer Pierwsze
My nie bracia, my sąsiedzi. Polska perspektywa stosunków polsko-litewskich. Antologia tekstów Red. Aleksander Srebrakowski Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
(Po)między to – obok Portretów prowincjonalno-gminnych i Ulicy Golgoty – kolejna propozycja poetycka Mirosławy PiaskowskiejMajzel. Tym razem autorka wprowadza czytelnika w świat Podręcznik do matematyki? Bez paniki! To podręcznik
zwykłych, codziennych czynności, a pomiędzy nimi próbuje
matemagii! Praca Benjamina i Shermera to czarodziejska
znaleźć odpowiedź na pytanie, co kształtuje współczesną
Nowości rzeczywistość: czy świat miniony (w tym kultura i religia) czy tylko my sami – pozbawieni korzeni, a przez to tożsamości. Jest więc w tym tomie refleksja na temat kondycji człowieka, są przyczyny samotności i powody zagubienia. Prosty na pozór świat, trudne odpowiedzi, a nawet ich brak zostały tu zapisane w prostej, wręcz ascetycznej formie. Ten często lakoniczny język
Rozkład jazdy. Dwadzieścia lat literatury Dolnego Śląska po 1989 roku Red. Jacek Bierut, Wojciech Browarny, Grzegorz Czekański Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
zbliża nas jednak do równie lakonicznej codzienności.
niedomkniętymi anegdotami, stosuje szlachetne formy wiersza do opisów nagiego życia, a jednocześnie pokazuje zwolennikom poetyckiego konwenansu gest Kozakiewicza. Konrad Góra chyba jeszcze nigdy nie siedział tak blisko Rafała Wojaczka, do którego wprost odwołuje się w motcie książki. Jeszcze nigdy nie robił takiego kipiszu z usankcjonowanych modeli wiersza, a jednocześnie nie pozwalał sobie na taką dezynwolturę wobec rodzimej zbiorowości.
Pulsary Michał Sobol Nisza
Sprawa Chodorkowskiego Aleksander Pumpiański, Siergiej Kowaliow, Michaił Chodorkowski, Adam Michnik Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
Trzy lata pracy, prawie 800 stron. Synteza o dolnośląskiej prozie, poezji i dramacie, w tym sylwetki kilkudziesięciu autorów, teksty o 12 miastach regionu i dolnośląskich czasopismach. Rozkład jazdy to książka, która nie ma odpowiednika. Wprawdzie lokalnych antologii literackich Sobol opisuje problem fundamentalny – napięcia między
rocznie wydaje się w Polsce dziesiątki, ale w ciągu ostatnich
doświadczeniem natury i kultury, bytu zwierzęcego i bytu
dwóch dekad nie powstał wśród nich projekt o podobnym
ludzkiego.
rozmachu. Książka wydana przez Fundację im. Tymoteusza
„Jest to tom doskonale skomponowany, zwarty, interesujący
Karpowicza łączy akademicką perspektywę krytycznoliteracką
w warstwie językowej, moim zdaniem – wybitny” (Adam
z tekstami o zacięciu eseistycznym. Prowokuje do refleksji
Chciał zmienić rosyjską politykę. Wierzył, że dzięki
Zagajewski).
nad pojęciem lokalności i jest próbą odczarowania tej
modernizacji jego kraj będzie rozwijał się wielokierunkowo.
kategorii. Bo i literatura w wymiarze lokalnym jest najczęściej
Jak się skończyło, wszyscy wiedzą. Sprawa Chodorkowskiego
Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu Joanna Chełstowska, Ludwik Kozłowski Pierwsze
nacechowana negatywnie, jako rzecz drugiego sortu. Jak się
zawiera sprawozdanie z procesu spisane przez Aleksandra
okazuje, niesłusznie. To próba możliwie kompletnego przeglądu
Pumpiańskiego oraz obszerny komentarz słynnego dysydenta
najciekawszych zjawisk literackich, które realizowały się na
Siergieja Kowaliowa, który opisywane wydarzenia umieszcza
Dolnym Śląsku.
w kontekście dawnych sowieckich prześladowań. Książkę zamyka nieznana korespondencja Michaiła Chodorkowskiego
Siła niższa (full hasiok) Konrad Góra Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
z Adamem Michnikiem.
Ulica Słowiańska Klara Nowakowska Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
Riko, ogromny bury kocur o kamiennym spojrzeniu, posturze atlety i złotym sercu był panem i władcą okolicy, w której, na nowym osiedlu, stanął i nasz dom. Budowa osiedla wywróciła do góry nogami jego świat, ale Riko odnalazł się w nowym otoczeniu. Potrafił zająć się nie tylko sobą, ale i zaopiekować swoją rodziną, a nawet pomagać obcym, a słabszym od siebie
Trzeci zbiór wierszy Góry został wydany jako gazeta – za
kotom – silniejszych, prawdę mówiąc, nie było – i bardzo
tło posłużył numer „Słowa Polskiego” z 1995 roku. Czy to
Po ośmiu latach przerwy powraca posiadaczka jednego
wiele nauczyć nas, ludzi, u których zamieszkał. Riko każdego
oznacza, że autor depcze po polszczyźnie? Raczej gwiżdże na
z najbardziej osobnych patentów na wiersz – przynajmniej
dnia miał nam coś do powiedzenia w sprawach zasadniczych
kalki myślowe, którymi chciano rozpracować jego poprzednie
jeśli mówimy o tzw. nowej polskiej poezji. Poetka
– jak być wiernym i dobrym, odważnym i łagodnym, silnym i delikatnym, twardym i wrażliwym, władczym i opiekuńczym.
książki. Rewolucji nie będzie, ale Siła niższa jest jedną
operuje idiomem skrótu, językiem krótkich komunikatów,
z niewielu autentycznie udanych realizacji zaangażowania
minimalistycznie zakrojonych scenek, momentalnych
w młodej polskiej poezji. A przy okazji – książka ta uświadamia
cytatów z rzeczywistości Nadodrza, szybkich przywołań
dystans, z jakim Góra deklasuje peleton współczesnych mu
pisanych na krótkim oddechu. Z drugiej jednak strony
rodzinno-towarzyskich pogwarek. Na szczęście ktoś w końcu
twórców. Wrocławski poeta realizuje mowę nadekspresyjnego
Ulica Słowiańska to książka oparta na swobodnym rytmie,
wpadł na pomysł, by je wszystkie spisać.
ulicznika, smakuje słowa o rzadkiej frekwencji, operuje
zbudowana ze spójnych, niespiesznie opowiadanych
Było i jest zaszczytem, że nam zaufał. Niesamowite uczynki Rikiego były najpierw przedmiotem
mikronarracji, które rozwijają się bez zbędnej presji i nadpobudliwych ujęć „z ręki”. Tom wyróżniony Literacką Nagrodą WARTO, przyznawaną przez „Gazetę Wyborczą Wrocław”.