Opowieść o tym, jak trudno wyrwać się z toksycznego związku
Piiękna modelka, która z powodu miłości do mężczyzny trafi fiła do przestępczego świata
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 2
2014-07-04 11:44:16
Georgia Durante
W złym towarzystwie
tłumaczenie Michał Strąkow
KRAKÓW 2 0 14
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 3
2014-07-04 11:44:16
Tytuł oryginału The Company She Keeps Copyright © Georgia Durante, 1998, 2008 All Rights Reserved. Published by arrangement with the author, GEORGIA DURANTE Copyright © for the translation by Michał Strąkow Projekt okładki Magda Kuc Fotografia na pierwszej stronie okładki Copyright © Pali Rao/Getty Images Poland Opieka redakcyjna Julita Cisowska Przemysław Pełka Artur Wiśniewski Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku Pracownia 12A ISBN 978-83-240-2579-4
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2014 Druk: Drukarnia Abedik S.A., Poznań
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 4
2014-07-04 11:44:16
Rozdział pierwszy
W pewnym sensie urodziłam się sławna. Po matce odziedziczyłam nie tylko urodę, ale także niezasłużoną reputację. I tak jak moja matka i jej siostry nigdy nie czułam się wystarczająco dobra. Nigdy do końca nie rozumiałam, skąd się to bierze, ale doskonale pamiętam to poczucie z czasów, kiedy byłam dzieckiem. Po matce przejęłam również zamiłowanie do przygód. Ona nigdy nie trzymała mnie krótko. Miała do mnie zaufanie i pozwalała swobodnie otwierać drzwi do ekscytującego i pełnego tajemnic świata, którego sama nie mogła kiedyś odkrywać z powodów finansowych, z uwagi na swoją pozycję społeczną, a może dlatego, że była więźniem małomiasteczkowej mentalności. W Rochester w stanie Nowy Jork, w dzielnicy zwanej Małą Italią – gdzie się wychowałam – moja matka szybko zdobyła opinię najpiękniejszej z czterech sióstr Perrone. Wszystkie kobiety z rodziny Perrone były przedmiotem plotek tej małej społeczności. Zaczęło się od mojej babci, Rose Mazzo. Wyszła za mąż za mafiosa, który ją bił. W tamtych czasach rozwód był nie pod pomyślenia, ale moja babcia w końcu porzuciła męża i uwolniła się od jego przemocy. Wkrótce potem poznała mojego dziadka, Vincenta Perrone. Zakochali się w sobie i rozpoczęli wspólnie nowe życie. Takie postępowanie było nie do przyjęcia dla ludzi przywiązanych 21
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 21
2014-07-04 11:44:16
do tradycyjnych włoskich wartości. Moja babcia pragnęła jednak szczęśliwszego życia i pogodziła się z ceną za swoją decyzję: – z wykluczeniem z Kościoła, i stała się głównym obiektem plotek. Rose i Vincent zamieszkali w East Rochester mniej więcej w 1920 roku. Włoscy imigranci przybywający do Ameryki na początku wieku chętnie osiedlali się na północy stanu Nowy Jork. Tamtejszy okręg przemysłowy dynamicznie się rozwijał i przybysze mogli liczyć na pracę w okolicznych fabrykach. Poza tym w społecznościach zamieszkujących East Rochester i inne podobne osiedla w północnej części stanu można było funkcjonować bez znajomości angielskiego, co czyniło je szczególnie atrakcyjnymi dla imigrantów z Włoch. Mój dziadek znalazł pracę jako kowal w warsztatach kolejowych. Całymi dniami harował w piekielnym upale, żeby zapewnić utrzymanie swojej powiększającej się rodzinie. Nie wiem, ile dokładnie zarabiał, ale nie mógł sobie pozwolić na kupienie za 300 dolarów domu, w którym mieszkali – co miesiąc musieli więc płacić czynsz wynoszący 17 dolarów. Podobnie jak większość mieszkańców East Rochester, Rosa i Vincent byli biedni – że aż piszczało. W domach nie było toalet, tylko wychodki, i do tego po jednym na cztery rodziny. Zabudowa dzielnicy składała się z maleńkich, ciasno ściśniętych domków. Przestrzeń między nimi ledwo wystarczała do zaparkowania samochodu, o ile należało się do tych nielicznych szczęśliwców, którzy go mieli. Wszyscy wokół wiedzieli, co dzieje się w życiu sąsiadów. W gorące letnie wieczory, gdy otwierało się na oścież okna, wszystkie odgłosy tego życia docierały do sąsiednich domów. I tak jak dzieje się to we Włoszech i we wszystkich małych miasteczkach na całym świecie, w East Rochester plotki rozkwitały w najlepsze. Angela, moja matka, była jednym z dziewięciorga dzieci – trzech chłopców i sześciu dziewczynek – w rodzinie Perrone. Bliźnięta, chłopiec i dziewczynka, zmarły wkrótce po urodzeniu 22
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 22
2014-07-04 11:44:16
z powodu braku odpowiedniej opieki lekarskiej, na którą nie było pieniędzy. Jedna z młodszych córek zginęła w wieku trzech lat potrącona przez samochód podczas zabawy przed domem. Moja dwudziestokilkuletnia wówczas babcia była naocznym świadkiem tamtego wypadku. Mówiło się, że w ciągu jednej nocy jej włosy stały się zupełnie białe, a ona sama postarzała się o dwadzieścia lat. Moi wujkowie byli pracowitymi, porządnymi chłopcami, którzy co tydzień dorzucali do domowego budżetu po 3 dolary – zarobione na rozwożeniu mleka i wykonywaniu różnych dorywczych prac – żeby pomóc w utrzymaniu rodziny, ale to na ich siostrach skupiała się uwaga mieszkańców East Rochester. We Włoszech u córek najbardziej ceniono posłuszny charakter i siłę fizyczną. Tymczasem w Nowym Świecie w najwyższej cenie była uroda. Piękna dziewczyna mogła liczyć na znalezienie zamożnego męża, a poślubienie mężczyzny o wyższej pozycji społecznej oznaczało społeczny awans dla całej jej rodziny. W East Rochester nie było co prawda żadnych bogatych mężczyzn, ale i tak wszędzie, gdzie pojawiły się siostry Perrone, oglądano się za nimi. A ponieważ w tamtych czasach kobiety były tak samo zazdrosne jak dzisiaj, rozchodziły się pogłoski o rzekomej rozwiązłości sióstr – ludzie słyszeli je tak często, że w końcu uznali je za prawdę. Moja ciotka Theresa, najstarsza z sióstr, była drobną brunetką o olśniewającym uśmiechu, pełną zaraźliwej energii. Ciotka Sunda była nieśmiałą pięknością, która sama nigdy nie uważała się za urodziwą kobietę. U ciotki Dolly, najmłodszej z sióstr, naturalne piękno szło w parze z jeszcze wyraźniejszym niż u pozostałych brakiem pewności siebie. Ale to Angela, moja matka, przyciągała większość spojrzeń. Już jako dziecko, wyjątkowo zresztą psotne, zapowiadała się na prawdziwą piękność. W roku 1945 skończyła dziewiętnaście lat, a jej uroda zapierała dech w piersiach. W tym samym roku w wieku czterdziestu trzech lat moja babcia, której nigdy nie było mi dane poznać, zmarła niespodziewanie na atak serca, gdy tańczyła polkę w jednym z miejscowych lokali. 23
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 23
2014-07-04 11:44:16
Z rodzinnych opowieści dowiedziałam się, że ona również była piękną kobietą o wielkim sercu i o usposobieniu, które kazało jej szukać jasnych stron nawet w najbardziej mrocznych momentach życia. Była to jedna z cech charakteru, które przekazała swoim dzieciom. Dziadek był zdruzgotany śmiercią żony. Do tego zły stan zdrowia nie pozwalał mu pracować na utrzymanie rodziny. Gdy moja babcia odeszła, najmłodsze z jej dzieci miało dziewięć lat, a najstarsze dwadzieścia trzy. Starsze zaopiekowały się więc młodszymi. Jakimś cudem udawało im się wykarmić całą gromadę za 2 dolary tygodniowo. Śmierć matki odcisnęła na całym rodzeństwie piętno w postaci ogromnego poczucia niepewności i emocjonalnego opuszczenia. Mogli wówczas polegać wyłącznie na sobie nawzajem i przypuszczam, że to dlatego wciąż pozostają sobie tak bliscy. Zdrowie mojego dziadka jeszcze bardziej się pogorszyło, a on desperacko zapragnął zobaczyć się z rodziną we Włoszech. Pojechał do ojczyzny i tam umarł. Jego dzieci, które nie miały ani pieniędzy, ani wykształcenia, nie były w stanie zebrać funduszy na sprowadzenie ciała do Stanów Zjednoczonych. Z powodu częstych w tamtych czasach kłopotów z łącznością nie zdołały się nawet dowiedzieć, gdzie dokładnie pochowano ich ojca. Rodzeństwo Perrone zostało bez wsparcia rodziców. Wkrótce potem moja matka i ciotki padły ofiarą podłych plotek. Brak pewności siebie oraz nieumiejętność odpierania pomówień doprowadziły w końcu do tego, że siostry same zaczęły podświadomie wierzyć, że są takie, jak twierdzili wszyscy wokół. Moja mama wyszła za mąż za ojca mojej przyrodniej siostry. Małżeństwo przetrwało zaledwie kilka lat. „Jest taka jak jej matka, do niczego się nie nadaje”. Parę lat później poznała mojego ojca i zakochała się w nim do szaleństwa. Kiedy była ze mną w ciąży, on wyjechał z miasta, nie zostawiając nowego adresu. Od tamtej pory ani razu nie dał znaku życia, a ja nigdy nie poznałam swojego biologicznego ojca. 24
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 24
2014-07-04 11:44:17
Gdy najmłodsze z rodzeństwa dorosło i usamodzielniło się, moja matka została w rodzinnym domu. Pracowała na dwa etaty jako kelnerka i dodatkowo dorabiała sprzedażą kosmetyków, żeby móc utrzymać mnie i moją siostrę. Ciotki opiekowały się nami na zmianę, dzięki czemu zawsze byłyśmy otoczone miłością. Miałam sześć miesięcy, gdy w naszym życiu pojawił się Tony, który po pewnym czasie został moim ojczymem. Przez wszystkie kolejne lata Tony był dla mnie ojcem, ale w oczach małomiasteczkowych plotkarzy na zawsze pozostałam nieślubnym dzieckiem jednej z sióstr Perrone.
Nasze najbliższe sąsiedztwo składało się z dwóch niewielkich kwartałów zabudowań, przylegających do Apple Street i Taft Street. Naprzeciwko mojego domu rozciągały się kukurydziane pola, a tuż za nim biegły kolejowe tory. Ta część miasteczka, znana jako „Northside”, była światem mojego dzieciństwa. Choć żaden z mieszkańców East Rochester nie był zamożny, to nawet oni uważali okolice Northside za slumsy. Wszystkie tamtejsze domy zbudowano w ten sam sposób: wszystkie były liche i bardzo ciasne, o powierzchni mniej więcej osiemdziesięciu metrów kwadratowych. Tak wyglądało miejsce, w którym przyszła na świat moja matka i w którym dorastałam ja i moja siostra. O dziwo, nawet ci, którzy mieszkali po gorszej stronie torów, odczuwali potrzebę poniżania innych. Pamiętam, jak pewnego dnia bawiłam się na Apple Street w towarzystwie jednego z dzieci z sąsiedztwa (miałam wtedy nie więcej niż pięć lub sześć lat), gdy nagle na ulicę wybiegł kurczak bez głowy. Nie spodobało mi się to. Dlaczego musieli ucinać im głowy? Na ulicy pojawiła się babcia mojej koleżanki, szukając bezgłowego kurczaka. Kiedy zobaczyła wnuczkę w moim towarzystwie, odezwała się stanowczo: „W tej chwili wracaj do domu. Mówiłam ci już, że nie chcę, żebyś bawiła 25
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 25
2014-07-04 11:44:17
się z tą puttana!”. Dziewczynka niechętnie ruszyła ku drzwiom, a jej babcia wciągnęła ją za ucho do środka. Po powrocie do domu usiadłam przy mamie i przyglądałam się, jak szykuje się do wyjścia. – Mamusiu? Co to jest „puttana”? – zapytałam. Matka spojrzała na mnie tak, jakbym wbiła jej nóż w serce. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, a oczy zaszły jej łzami. – „Puttana” to po włosku „dziwka” – odrzekła wreszcie. – A co to znaczy „dziwka”? – Dziwka to zła dziewczynka, skarbie. – Ja nie jestem złą dziewczynką, prawda, mamusiu? – Nie, kochanie, nie jesteś – odparła moja matka. – Mnie też ludzie wyzywają. Uważają, że jestem zła, bo kiedy cię urodziłam, nie miałam męża. Chcieli, żebym cię oddała, ale ja nigdy bym tego nie zrobiła. Zostałaś poczęta z miłości, a ja zbyt mocno cię kochałam, żeby cię oddać. Mogą mnie wyzywać, ile tylko zechcą, ale nigdy nie odbiorą mi radości, jaką mi dajesz. Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła przed wiszące w łazience lustro. – Popatrz i powiedz mi, co widzisz. – Widzę siebie. – A ja widzę piękną małą dziewczynkę, oto, co widzę. I to samo widzi każdy, kto na ciebie spojrzy. Jesteś piękna i dlatego ludzie będą cię wyzywać. To nie znaczy, że jesteś zła. Oni są po prostu zazdrośni. Nie lubią osób, które mają coś, na czym im zależy i czego sami nie mogą mieć. Na tym polega zazdrość. Nieważne, co inni będą o tobie mówić, zawsze pamiętaj o jednym: twoje prawdziwe piękno pochodzi z twojego wnętrza. Jeśli będziesz dobrym człowiekiem, pewnego dnia wyzywanie się skończy. Postaraj się współczuć tym, którzy cię nimi obrzucają. Oni nie mają tyle szczęścia co ty. Ubóstwiałam swoją mamę. Poruszała się z taką gracją, że miałam wrażenie, jakby zamiast chodzić, unosiła się nad ziemią. Wydatne kości policzkowe i krótkie kruczoczarne włosy idealnie 26
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 26
2014-07-04 11:44:17
harmonizowały z owalem jej twarzy. Ale tym, co najbardziej przyciągało uwagę, były jej oczy – ciemnobrązowe, przyjazne, pełne miłości i troski. Miała łagodny głos, a jej śmiech przypominał śmiech dziecka. Uwielbiałam obserwować, jak szykuje się do wyjścia na randkę z mężczyzną, który wkrótce miał zostać moim tatą. Jej gładka twarz nie potrzebowała żadnych upiększeń, więc kiedy kończyła nakładanie makijażu, wyglądała wręcz olśniewająco. Mogłam godzinami przyglądać się jej przygotowaniom i wyobrażać sobie, że sama jestem dorosła, czarująca i piękna. W trakcie tych zabiegów mama zawsze mi śpiewała wymyślane na poczekaniu piosenki o tym, jak bardzo mnie kocha. Na koniec całowała mnie mocno, po czym lekkim krokiem wybiegała z domu, zostawiając w powietrzu ulotny ślad perfum Avon. Prawdziwe piękno mojej matki było jednak pięknem wewnętrznym i brało się z jej niesamowitej szczodrości. Nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak ona. Potrafi dzielić się wszystkim, co posiada, i robi to z głębi serca, zupełnie nie dbając przy tym o to, jak bardzo obciąży ją to finansowo czy emocjonalnie. W pamięci utkwiło mi pewne Święto Dziękczynienia z czasów, gdy byłam jeszcze nastolatką. Mama oznajmiła nam, że musi wyskoczyć do sklepu po sos żurawinowy, bez którego, jak stwierdziła, posiłek nie będzie kompletny. Jedzenie stało już na stole, a my właśnie skończyliśmy odmawiać modlitwę. Matka kazała nam siadać do posiłku bez niej i obiecała, że dołączy do nas za chwilę. Po czterdziestu pięciu minutach kolacja była zjedzona, a mamy nadal nie było. Ojciec wyruszył na poszukiwania, a ja z siostrą zaczęłam obdzwaniać lokalne szpitale w obawie, że mama miała wypadek. W końcu jednak dwie godziny później wróciła do domu. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Najwyraźniej nawet nie przeszło jej przez myśl, że mogliśmy się martwić ani że przegapiła jeden z najważniejszych posiłków w roku, na którego przygotowanie poświęciła kilka dni. Okazało się, że w drodze do sklepu zauważyła 27
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 27
2014-07-04 11:44:17
spazmatycznie szlochającą kobietę, która pchała wózek na zakupy z małym dzieckiem w środku. Moja mama oczywiście musiała się zatrzymać i zapytać, co się stało. Kobieta pomiędzy kolejnymi atakami płaczu wyjaśniła, że została pobita przez męża i idzie do odległego o ponad sześćdziesiąt kilometrów domu swojej siostry. Moja matka kazała kobiecie wsiąść do swojego samochodu i zawiozła ją na miejsce. Ktoś potrzebował pomocy. Nie potrafiła myśleć o niczym innym. Cała mama.
Kiedy miałam pięć lat, moja matka poślubiła Tony’ego, nazywanego przez wszystkich „Psiakiem”. To przezwisko przylgnęło do niego jeszcze w dzieciństwie, gdy biegał za przejeżdżającymi wozami strażackimi, tak jak robią to młode pieski. Psiaczek (jak go nazywałam) był mężczyzną niskiego wzrostu – miał zaledwie około metra siedemdziesięciu centymetrów – ale w moich oczach był wielki. Ubóstwiałam go. Był cichą osobą o łagodnym, niezwykle serdecznym usposobieniu. Tony, tak jak my wszyscy, wychował się w East Rochester. Nie był zamożny, ale był uczciwy. Zawsze traktowałam go jak ojca. Był przy mnie od moich najmłodszych lat. Był wspaniałym człowiekiem, a przy tym dobrym, kochającym tatą, który wspierał mnie i moją siostrę w każdej sytuacji. Moja matka miała olbrzymie szczęście, że udało się jej znaleźć kogoś, kto nie tylko otoczył ją miłością, ale także szczerze pokochał jej dzieci. Po ślubie mama nadal musiała pracować, żeby związać koniec z końcem, ale nie była już zmuszona do pracy na trzech różnych posadach. Pracowała w ciągu dnia, kiedy ja i moja siostra byłyśmy w szkole, a wieczory mogła wreszcie spędzać wspólnie z nami w domu. Nasza sytuacja finansowa nie poprawiła się jakoś wyjątkowo, ale dla mamy życie stało się łatwiejsze. Moja siostra Sharon była ślicznym dzieckiem. Miała ciemne włosy i delikatną, anielską twarzyczkę. W porównaniu ze mną 28
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 28
2014-07-04 11:44:17
naprawdę była aniołem. Ja byłam bardziej przebojowa. Sharon wolała trzymać się blisko domu, podczas gdy ja włóczyłam się po lasach albo pakowałam się we wszelkie możliwe tarapaty. Sharon lubiła bezpieczeństwo rodzinnego gniazda. Mama miała w niej swoją małą pomocnicę, natomiast ja, nieustannie wpadająca w kłopoty, byłam jej małym utrapieniem. Wraz z siostrą miałyśmy zwyczaj śmiać się w najbardziej niestosownych momentach. Chichotałyśmy na pogrzebach, gdy wszyscy dookoła lamentowali. Czasami zdarzało się nam wybuchnąć śmiechem w kościele. W każdy piątek po szkole chodziłyśmy do spowiedzi, żeby oczyścić nasze dusze i przygotować je na przyjęcie komunii świętej. Podczas niedzielnych przedpołudniowych mszy w kościele Świętego Hieronima Sharon i ja zajmowałyśmy wraz z przyjaciółmi miejsca na balkonie. Wyrywałyśmy zmechacone kulki z naszych identycznych różowych sweterków z angory i urządzałyśmy zawody, której z nas uda się wrzucić najwięcej kulek na najśmieszniejsze kapelusze kobiet siedzących pod nami. A potem zanosiłyśmy się śmiechem. Próbowałyśmy się opanować, ale sami wiecie, że śmiech najtrudniej jest powstrzymać właśnie wtedy, kiedy nie powinno się śmiać. Pewnego razu śmiałyśmy się tak głośno, że musiałyśmy zanurkować pod ławkę, żeby ukryć się przed wzrokiem ludzi z dołu, którzy ze skwaszonymi minami zadzierali głowy, próbując dostrzec, kto robi takie zamieszanie. W końcu ksiądz kazał nam wstać. Kiedy to zrobiłyśmy, roześmiałyśmy się jeszcze głośniej niż poprzednio. Po chwili śmiał się z nami cały kościół. Ksiądz próbował jeszcze przywrócić porządek, ale było już na to za późno. Nikt nie był w stanie się powstrzymać od śmiechu. Kiedy sytuacja zaczęła się uspokajać, Sharon i ja ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem, zarażając nim wszystkich pozostałych. Owej niedzieli msza skończyła się około dwudziestu minut wcześniej niż zazwyczaj. Od tamtej pory mnie i Sharon obowiązywał w kościele zakaz siadania obok siebie. Poza tym miałyśmy też pewność, że w piątki 29
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 29
2014-07-04 11:44:17
po spowiedzi będziemy musiały odmawiać w ramach pokuty aż trzy różańce. To całkiem sporo zdrowasiek jak na odrobinę śmiechu. Wolałabym nie wiedzieć, ile różańców musiałybyśmy odmówić, gdybyśmy popełniły grzech śmiertelny! Nie odstępowałam starszej siostry na krok. W dzieciństwie nieustannie się kłóciłyśmy, ale także kochałyśmy się i opiekowałyśmy się sobą nawzajem. Dziś, jako dorosłe kobiety, jesteśmy sobie wyjątkowo bliskie.
Większość moich wczesnych wspomnień związanych z Rochester wiąże się z miłością, śmiechem i poczuciem bezpieczeństwa. Za polami kukurydzy rozciągającymi się przed moim domem rósł las. Żeby się tam dostać, musiałam przejść przez kukurydziane pole, co niesamowicie irytowało farmera, który był jego właścicielem. Uwielbiałam biegać po należącym do starego piernika polu i podkradać pomidory z jego ogródka. Największą radość sprawiało mi, gdy się wkurzał i ścigał mnie aż do lasu. To był mój las. Miałam tam mnóstwo sekretnych kryjówek i farmerowi nigdy nie udawało się mnie schwytać. Zdarzało się, że zanim się spostrzegłam, zapadał zmrok. Lubiłam te chwile, bo w lesie robiło się wtedy strasznie. Dziwne odgłosy dobiegające z zarośli i szelesty w leśnym podszyciu jedynie pobudzały moją ciekawość. To w tamtym lesie po raz pierwszy poczułam, że jestem zdana wyłącznie na siebie. Uświadomiłam sobie, że tylko ja sama mogę się obronić. Wówczas chodziło o ochronę przed leśnymi stworzeniami, ale ta świadomość przydała mi się także w przyszłości, gdy stałam się celem ludzkich drapieżników. Moja matka co roku wcielała się w rolę lokalnego odpowiednika Szczurołapa z Hameln. Nasz dom dzieliło od szkoły około trzech kilometrów i zazwyczaj z siostrą i innymi dziećmi z sąsiedztwa szłyśmy do niej na piechotę, jednak podczas surowych zim czasami trzeba było skorzystać z samochodu. Za każdym razem 30
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 30
2014-07-04 11:44:17
wyglądało to tak samo – mama kilkakrotnie zatrzymywała się po drodze, żeby zabrać do samochodu każde wędrujące na mrozie dziecko. Któregoś dnia podwiozła do szkoły kilkoro dzieci, które nie miały wysokich butów. Kazała całej czwórce poczekać na nią po lekcjach i obiecała odwieźć je do domu. O trzeciej po południu zjawiła się pod szkołą z czterema parami zimowych butów, po jednej dla każdego z dzieci. Bóg jeden wie, jak je zdobyła. A kiedy dowiedziała się, że rodzina dzieci mieszka w nieogrzewanym domu, z własnej kieszeni opłaciła ich zaległe rachunki, dzięki czemu ponownie włączono im ogrzewanie. Mama zawsze robiła takie rzeczy za plecami ojca i martwiła się, jak ma za to wszystko zapłacić bez jego wiedzy. Chociaż nie byliśmy zamożni, święta Bożego Narodzenia w naszej rodzinie zawsze były wystawne. Sądząc po ilości prezentów pod choinką, można by wziąć nas za milionerów. Nasi rodzice pracowali przez cały rok, żeby spłacić bożonarodzeniowe długi. Prezenty, jakie Sharon i ja dostawałyśmy na Gwiazdkę, sprawiały, że byłyśmy obiektem zazdrości wszystkich dzieciaków z sąsiedztwa. Myślę, że moja matka chciała w ten sposób powetować sobie te wszystkie lata, gdy jedynym prezentem, na jaki mogła liczyć w Boże Narodzenie, była pomarańcza. Kiedy miałam osiem lat, mama zawołała mnie i moją siostrę, po czym kazała nam usiąść. Było to na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem. – Dziewczynki, czy zdajecie sobie sprawę, jak wielkie mamy szczęście? – zapytała. – Na świecie są dzieci, które nie mogą najeść się do syta i nie mają ciepłego łóżka. Potraficie sobie wyobrazić, jak byście się czuły, gdyby pod choinką nie czekał na was żaden prezent? – Nie – odparłyśmy zgodnie. – Więc zastanówcie się nad tym przez chwilę. Sharon zmarszczyła brwi, a delikatne rysy jej twarzy ściągnęły się. 31
Durante_W_zlym_towarzystwie.indd 31
2014-07-04 11:44:17
Przejmująca opowieść kobiety, która uwikłała się w niebezpieczny związek. Musiała znaleźć w sobie siłę, by zawalczyć o swoją przyszłość. Wkrótce po pierwszych sukcesach w modelingu młodziutka dziewczyna Georgia Durante, dając się zwieść obietnicy luksusowego życia, poślubiła człowieka „z przeszłością”. Nie podejrzewała, jak źle może skończyć się związek z mafiosem. Stanęła przed koniecznością odnalezienia się w brutalnej, męskiej rzeczywistości przestępczego świata. W złym towarzystwie to trzymająca w napięciu prawdziwa opowieść dziewczyny, która z powodu miłości trafiła do przestępczego podziemia. To fascynująca historia walki, jaką Georgia musiała stoczyć z brutalnym otoczeniem, by odzyskać godność i niezależność.
Cena 39,90 zł