

Tytuł oryginału
YOU DON’T BELONG HERE: How Three Women Rewrote the Story of War
Copyright © 2021 by Elizabeth Becker
Published by arrangement with The Robbins Office, Inc.
International Rights Management: Greene & Heaton
Projekt okładki
Grupa Projektor / Paweł Borkowski
Ilustracja na okładce
© Jean-Claude Sauer / Paris Match via Getty Images
Opieka redakcyjna
Magdalena Kowalewska
Opieka promocyjna
Maria Adamik-Kubala
Adiustacja
Kinga Kosiba
Korekta
Irena Gubernat
Izabela Cisek
Pamela Bosak
Opracowanie mapy
Marcin Słociński / monikaimarcin.com
Opracowanie typograficzne i łamanie
Witold Kowalczyk
Copyright © for the translation by Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o., 2023
Copyright © for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2023
ISBN 978-83-240-8824-9
Znak Horyzont www.znakhoryzont.pl
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl
Wydanie I, Kraków 2023. Printed in EU
Rozdział 1
Drobna kobieta
Dwadzieścia minut wcześniej otrzymali ostrzeżenie. Catherine Leroy siedziała na przydzielonym miejscu z lewej strony samolotu transportowego C-130. Powietrze zgęstniało od upału – nie pozwoliło zapomnieć o porze suchej trwającej w Wietnamie. Catherine milczała. Próbowała wtopić się w otoczenie. Była jedyną dziennikarką na pokładzie. Na jej szyi wisiały dwa aparaty. Jedyna cywilka. Jedyna kobieta. Prawie tonęła w wojskowym spadochronie. Miała sto pięćdziesiąt dwa centymetry wzrostu i ważyła czterdzieści kilogramów – była niemal o połowę drobniejsza od kilkudziesięciu amerykańskich spadochroniarzy siedzących tuż obok.
W lutym 1967 roku Leroy została wybrana do uwiecznienia amerykańskiej ofensywy powietrznodesantowej – pierwszej podczas wojny w Wietnamie. Pentagon liczył na powtórzenie sukcesu ataku w tropikalnych dżunglach, który pomógł odwrócić bieg II wojny światowej. Po ponad roku walk o zróżnicowanych wynikach wojsko USA pragnęło wielkiego zwycięstwa.
Dzień wcześniej Leroy została wezwana do biura informacji publicznej Military Assistance Command, Vietnam (MACV, Dowództwo Pomocy Wojskowej w Wietnamie) – siedziby amerykańskich sił zbrojnych w Sajgonie. Catherine zastanawiała się, czy wpadła w tarapaty, i odetchnęła z ulgą, gdy zadano jej tylko jedno pytanie: „Czy dalej chcesz skoczyć?”.
W ciągu doby znalazła się w szeregach drugiego batalionu 173. Brygady Powietrznodesantowej i przysięgła zachować tajemnicę do momentu rozpoczęcia operacji. Prawie nie zmrużyła oka. Zerwała się przed świtem razem z resztą oddziału i wspięła na jedną z ciężarówek. Sznur samochodów jechał na lotnisko Bien Hoa. Leroy weszła na pokład siódmego samolotu przy akompaniamencie okrzyków: „Naprzód, brygada!”.
Za cel obrano pole bitwy niedaleko granicy z Kambodżą.
Leroy ze ściśniętym żołądkiem i nieprzepartą ekscytacją wsłuchiwała się w odgłosy startującego samolotu.
Zabiegała o możliwość skoku z żołnierzami, odkąd tylko przybyła z Paryża do Wietnamu. Mało który fotograf prasowy posiadał odpowiednie kwalifikacje. Catherine Leroy zdobyła uprawnienia skoczka spadochronowego pierwszego i drugiego stopnia jeszcze w gimnazjum we Francji, podpuszczona przez chłopaka, który rzucił jej wyzwanie. W sumie oddała osiemdziesiąt cztery skoki nad winnicami i łąkami Burgundii.
Przepastny samolot szybował w powietrzu ponad godzinę, zanim spadochroniarze usłyszeli charakterystyczny warkot zwalniającego silnika, zwiastujący zbliżanie się do strefy docelowej. Leroy uwieczniła pokerowe twarze żołnierzy, w chwili gdy dowódca skoków rozpoczął odliczanie.
„Dziesięć minut!” – krzyczał. „Dziesięć minut!”
„Sześć minut!”
„Przygotować się!”
„Wstawać! Przypiąć się! Sprawdzić liny desantowe!”
Żołnierze kolejno przypięli się do stalowej linki zawieszonej nad ich głowami. Tupali przy tym nogami i krzyczeli. Nad drzwiami zapaliło się zielone światło.
„Skacz!”
Fotografka ustawiła się w szeregu z innymi. Dowódca chwycił linę desantową i wypuszczał każdego żołnierza ze słowami: „skacz, skacz, skacz, skacz”.
Niczym wybuch kontrolowany – huk męskich butów wypełniał długie, ciemne przejście w kierunku tyłu samolotu. Leroy dotrzymywała mężczyznom kroku.
Kiedy wyskakiwała, czuła motylki w brzuchu. Jej ciemnoblond kucyki uniosły się, gdy leciała w dół. Potem „ogarnęła ją jasność”.
Leroy spadała w bezwietrznej aurze, otulona chłodnym powietrzem. Z góry złowieszcza dżungla przypominała rozmazaną połać pogłębiających się odcieni zieleni. Niemal pięknych. Chwyciła leicę zawieszoną na szyi, a następnie nikona i sfotografowała setki otwierających się spadochronów. Ujęcia wykonywała z góry, z dołu i z boku. Nawet w hełmach i ciężkich butach żołnierze budzili skojarzenie z kwiatami rozwijającymi swoje płatki.
W mgnieniu oka przywitała ją żyzna ziemia. „Osuszone pole ryżowe – urzekające, sprężyste i miękkie – posłużyło mi za najprzyjemniejsze miejsce lądowania”1.
Operacja Junction City na zdjęciach Leroy z pierwszego dnia akcji prezentowała się majestatycznie. Spadochrony wypełniały niebo kunsztownymi wzorami. Żołnierze rzucali się do biegu, gdy tylko dotknęli ziemi. W powietrzu pobrzmiewało echo operacji prowadzonych przeciwko nazistom we Francji czy Holandii. Na tym jednak podobieństwa się kończyły. Ten tropikalny atak był misją „odszukać i zniszczyć” przeprowadzoną w prowincji Tay Ninh w południowo-zachodnim Wietnamie. Nie miał nic wspólnego ze skrupulatnie zaplanowaną bitwą, której celem byłoby zajęcie miasta czy arsenału wroga. Żołnierze rozbiegli się po polach ryżowych i wioskach, gdzie szukali (niekiedy na oślep) nieuchwytnych kwater komunistów2.

W Waszyngtonie prezydent Lyndon B. Johnson z niepokojem oczekiwał wieści o sukcesie operacji. Podczas II wojny światowej sam brał udział w bitwach nieubłaganie dążących do zwycięstwa. Służył jako oficer marynarki wojennej. Pełnił też funkcję obserwatora wojskowego podczas nalotów bombowych w regionie południowego Pacyfiku i za swoją odwagę został odznaczony Srebrną Gwiazdą.
Wietnam wprowadził go w stan oszołomienia. Ta wojna rządziła się zupełnie innymi prawami. Po niemal dwóch latach rozczarowań Johnson – naczelny dowódca sił zbrojnych – liczył, że operacja Junction City będzie klasycznym punktem zwrotnym, niekwestionowanym sukcesem, który zrobi wrażenie na amerykańskim społeczeństwie3.
Z powodu tak wielkich oczekiwań względem operacji dziennikarze nalegali, by towarzyszyć skoczkom na ziemi. Wielu zareagowało złością, a nawet pogardą na wieść o tym, że Leroy jako jedyna akredytowana reporterka skoczy z żołnierzami. Tymczasem od ponad roku Cathy była jedyną kobietą fotoreporterką wojenną w Wietnamie, porzuciła więc próby wpłynięcia na podejście innych. Nawet Don McCullin – wybitny fotograf i wielbiciel prac Leroy – doznał szoku, gdy zobaczył ją na polu walki.
„Nie chciała być kobietą w męskim świecie, tylko mężczyzną wśród mężczyzn. Dlaczego kobietę miałoby ciągnąć do rzezi i krwi…? Nie rozumiałem Cathy w tej kwestii”4.
Reszta przedstawicieli prasy przybyła na rozpoczęcie operacji drogą lądową i każdy napisał własną relację. Następnego ranka generał brygady John R. Deane Jr. pojawił się w namiocie prasowym z niespodzianką dla Leroy. Przypiął jej do koszuli odznakę skoczka spadochronowego („skrzydła skoczka”) ze złotą gwiazdą symbolizującą skok bojowy. „Noś ją” – powiedział. „To na pamiątkę twojego osiemdziesiątego piątego skoku”5.
Odznaka na stałe zagościła na pogniecionym mundurze Leroy i była wymowną ripostą na każdy komentarz mający podważyć jej kompetencje do relacjonowania wojny.
Zdjęcia Catherine Leroy z tamtego dnia przeszły do historii. Reporterka uwieczniła pierwszą i – jak się później okazało – ostatnią amerykańską ofensywę powietrznodesantową przeprowadzoną w trakcie wojny wietnamskiej.
Tylko jedna kobieta ubiegła Leroy i jako pierwsza znalazła się z aparatem w ręku na polach ryżowych w środku wietnamskiej wojny – słynna fotoreporterka Dickey Chapelle. Chapelle zyskała rozgłos, gdy sfotografowała bitwy o Guam i Okinawę podczas II wojny światowej. Udało jej się obejść amerykańskie prawo zakazujące kobietom relacjonowania walk. W 1945 roku przyjęła zlecenie od wojskowego okrętu szpitalnego u wybrzeży Iwo Jimy, a następnie zdobyła miejscowe pozwolenie, by udać się na wyspę. Na Okinawie Chapelle została przyłapana na łamaniu zakazu i umieszczona w areszcie domowym. Po 1945 roku relacjonowała zmagania powojennej Europy, między innymi powstanie węgierskie i wojny: algierską oraz libańską6.
W 1961 roku Dickey Chapelle spędziła kilka miesięcy w Wietnamie, tuż przed nasileniem się działań sił amerykańskich, kiedy to prezydent Kennedy wysłał 3205 doradców wojskowych do Wietnamu Południowego. Przypieczętowała swój sukces, gdy zdobyła George Polk Award za publikację swoich wspomnień.
W 1965 roku powróciła do Wietnamu i jako jedyna kobieta w roli fotoreporterki stała się sensacją.
Chapelle zginęła w listopadzie 1965 roku, zaledwie kilka miesięcy po przybyciu do tego kraju. Gdy wraz z marines wybrała się
na patrol rozpoznawczy do prowincji Quang Ngai, trafił ją odłamek bomby pułapki. Jej śmierć zapisała się na kartach historii: Chapelle została pierwszą korespondentką wojenną, która straciła życie w trakcie pracy. Ta wiadomość natychmiast obiegła cały świat, a wraz z nią – zdjęcia z miejsca zdarzenia. Agencje prasowe zaostrzyły swoje zasady dotyczące obecności dziennikarek na polu bitwy, kiedy do ich rąk trafiło zdjęcie marine pochylającego się nad zakrwawionym, wygiętym ciałem Chapelle – jej charakterystyczny perłowy kolczyk był ledwo widoczny.
„Baliśmy się dopuszczać kobiety do sportu, a co dopiero do wojny” – skomentował Hal Buell, naczelny redakcji fotograficznej nowojorskiej agencji Associated Press (AP). Mężczyzna współpracował z dziennikarzami wysłanymi na wojnę wietnamską prosto z Sajgonu. „Przyjrzyjmy się historii fotografii. Przez lata była dziedziną zdominowaną przez mężczyzn – czy to w kwestii samego sprzętu, czy rytownictwa. Uważaliśmy, że kobiety nie podołają tej sztuce. Po prostu nie należały do tej grupy”7.
Catherine Leroy jako pierwsza kobieta wykazała się odwagą, by podążyć śladami Chapelle, zacząć pracę fotoreporterki w Wietnamie i obstawać przy swojej decyzji. Przez dwa lata była jedyna.
Mama Leroy twierdzi, że jej córka przyszła na świat wściekła – groźną nocą podczas ciężkich bombardowań alianckich zwiastujących koniec wojny. Pociski omijały dom Catherine na przedmieściach Paryża, a jej dzieciństwo upływało spokojnie. Pochodziła z zamożnej rodziny mieszczańskiej. Jej ojciec, Jean Leroy, był inżynierem
i zarządzał odlewnią żelaza, a matka – Denise – zajmowała się hołubieniem swojej jedynej pociechy8.
Uparty i gniewny temperament młodej Catherine może i stanowił część jej DNA, ale ciężka astma jeszcze zaostrzyła usposobienie dziewczyny. Drobna Catherine o wątłym zdrowiu musiała przejść tradycyjne leczenie, które wcale nie ulżyło cierpieniu. Rodzice nie baczyli na koszty i posłali córkę na miesiąc do szkoły z internatem we francuskich Alpach. Wyjazd miał wzmocnić i oczyścić płuca dziewczyny. Catherine wzgardziła szkołą, ale czyste powietrze zadziałało. W domu młoda Leroy nieustannie wysłuchiwała poleceń, że ma się nie przemęczać. Refren jej dzieciństwa układał się w słowa: „Nie możesz tego robić”.
Wierzący rodzice posłali Catherine do surowej katolickiej szkoły należącej do ich wspólnoty w Enghien-les-Bains – miejscowości najlepiej znanej z kasyna. Państwo Leroy byli kochającymi opiekunami, ale przez większość czasu tłumili swoje emocje. Catherine widziała płaczącego ojca tylko dwa razy. Po raz pierwszy w 1954 roku, gdy miała dziesięć lat: Jean Leroy słuchał radia, a po policzkach ciekły mu łzy, kiedy spiker opisywał pogrom francuskiej armii w bitwie pod Dien Bien Phu.
Catherine słyszała, jak ojciec wykłócał się ze swoim bratem o to, że Indochiny Francuskie powinny dalej należeć do Francji.
Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele znaczył dla niego ten temat.
Za drugim razem Jean opłakiwał śmierć Michela Leroya –swojego dwudziestojednoletniego syna z poprzedniego małżeństwa. Michel zmarł nagle w katolickim seminarium, gdzie przygotowywał się do roli kapłana. Catherine traktowała chłopaka raczej jak dalekiego kuzyna.
Jako nastolatka zaczęła uczyć się gry na pianinie – z nieznaną sobie wcześniej żelazną dyscypliną. Miała talent, a praktyka pozwoliła jej opanować grę do perfekcji i odnaleźć własny styl. Gdy
Catherine powiedziała mamie, że woli bluesa, Denise skwitowała jej wybór słowami: „Dziewczyno, chcesz skończyć w burdelu?”.
Determinacja nie opuszczała Catherine. Leroy trwała przy muzyce popularnej, a gdy miała czternaście lat, dostała się na przesłuchanie u Brunona Coquatrixa, dyrektora Olympii w Paryżu – największej w Europie sali koncertowej. Na jej deskach występowały wybitne gwiazdy, takie jak Édith Piaf czy Jacques Brel. Dołączenie do ich grona było krokiem w stronę spełnienia marzeń o graniu amerykańskiego jazzu.
Przesłuchanie poszło dobrze. Coquatrix skomplementował grę i bardzo młody wiek Catherine. Powiedział jej, żeby wróciła za kilka lat. Dziewczyna nie przyjęła tego werdyktu. Zamknęła wieko instrumentu i oświadczyła: „O pianinie wiem już wszystko, co powinnam wiedzieć”.
Na zawsze porzuciła granie.
Wciąż jednak kochała muzykę i wymykała się nocami do Paryża, by słuchać jazzu i nawiązywać znajomości z chłopakami.
Była gotowa na lata sześćdziesiąte, frywolny styl życia i nocowanie u najlepszej przyjaciółki – byle tylko uniknąć ograniczającej matki. Ku przerażeniu rodziców Catherine rzuciła gimnazjum. Sfrustrowani Leroyowie posłali córkę do Londynu, gdzie miała uczyć się angielskiego.
Dziewczyna darowała sobie zabawę w kotka i myszkę – od razu wyjaśniła nauczycielowi, że nie interesują jej lekcje języka formalnego. Zaproponowała kompromis: przyda się do czegoś i będzie myć okna w zamian za zapłatę, która pozwoli jej przepaść w londyńskim życiu nocnym.
Rodzice ściągnęli ją do domu.
We Francji, w poszukiwaniu alternatywnego źródła ekscytacji, zaczęła uczyć się skoków ze spadochronem. Jednym z jej instruk-
torów był weteran Legii Cudzoziemskiej, poznaczony bliznami po wejściu na minę lądową. Jego historie nadały życie wojennym fotografiom, które Catherine podziwiała w magazynie „Paris Match”. Szczególną fascynację wzbudzały w niej obrazy ukazujące francuskich skoczków spadochronowych. Przy użyciu małego aparatu Instamatic zrobiła instruktorowi zdjęcie.
„Trochę rozmawialiśmy” – stwierdziła. Poznał ją z zawodowym spadochroniarzem pracującym jako niezależny dziennikarz w Sajgonie. Poczuła ciekawość. „Wmówiłam sobie, że skoro nie mogę śpiewać bluesa jak Billie Holiday, zostanę fotografką” – napisała w nieopublikowanym fragmencie swoich wspomnień.
Nową pasję potraktowała poważnie. Znalazła otępiające zajęcie w paryskim biurze pośrednictwa pracy tymczasowej i na zawsze porzuciła myśli o powrocie do szkoły. W wolnym czasie włóczyła się po stolicy i uczyła fachu. Brała nadgodziny, aby zaoszczędzić na aparat Leica i bilet w jedną stronę do Wietnamu. Gdy skończyła dwadzieścia jeden lat i mogła legalnie opuścić kraj bez zgody rodziców, Catherine obwieściła Jeanowi i Denise, że wybiera się w samotną, trzymiesięczną podróż do Wietnamu. We Francji takie wyznanie z ust kobiety miało szczególnie heroiczny wydźwięk, ponieważ kraj w kwestii równouprawnienia pozostawał daleko w tyle. Francuzki zdobyły prawa wyborcze dopiero w 1944 roku. Leroy jednak uciekła się do białego kłamstwa: przekonała rodziców, że zamierza wrócić, gdy tylko uda jej się zebrać dobry materiał na artykuł o wietnamskich kobietach. W rzeczywistości chciała całkowicie skupić się na karierze fotoreporterki i być możliwie jak najbliżej walk.
„Fotoreporterzy to moi bohaterowie. Chcę zostać jedną z nich. A świat żyje historią wojny w Wietnamie” – napisała. Catherine wylądowała w Sajgonie w lutym 1966 roku. Nie wiedziała o Wietnamie absolutnie nic9.
Jean Leroy wychował swoją córkę w przekonaniu o słuszności
francuskiej misji cywilizacyjnej w Indochinach Francuskich:
Kambodży, Laosie i Wietnamie. Podczas swoich pierwszych wyborów Leroy oddała głos na Jean-Louisa Tixiera-Vignancoura –skrajnie prawicowego polityka, który nie przebaczył ojczyźnie przegranej bitwy pod Dien Bien Phu.
W domu rodzinnym Cathy nigdy nie podejmowano tematu upadku francuskiego kolonializmu ani tego, dlaczego Stany Zjednoczone zajęły miejsce Francji i objęły rządy w Wietnamie. Wpatrzona w fotografie, a nie długie artykuły, Catherine miała niewielkie pojęcie o dziejach Francji i amerykańskich okupacji.
W trakcie II wojny światowej Wietnamowi, jak i wszystkim skolonizowanym krajom, obiecano „prawo wszystkich ludów do wybrania sobie formy rządu, pod jakim chcą żyć”*, gdy wojna dobiegnie końca. Amerykański prezydent Franklin Delano
Roosevelt przekonał Wielką Brytanię, a następnie kolejne kraje alianckie do złożenia oficjalnej deklaracji opublikowanej w Karcie atlantyckiej w 1941 roku. Dla Stanów Zjednoczonych ten gest był gwarancją, że Europa odda swoje kolonie w Azji i Afryce, gdy tylko państwa Osi (Niemcy, Japonia i Włochy) zostaną pokonane. Zdeterminowany Roosevelt chciał ukrócić kolonialne rządy Francji w Indochinach10.
Brytyjczycy dotrzymali słowa i do 1950 roku niepodległość zyskały Indie, Pakistan i Birma, choć kolonie w Afryce wciąż nie
* Polskie tłumaczenie za: Wiek XX w źródłach. Wybór tekstów źródłowych z propozycjami metodycznymi dla nauczycieli historii, studentów i uczniów, oprac. M. Sobańska-Bondaruk, S.B. Lenard, Warszawa: PWN, 2001, s. 206.
uwolniły się w pełni od brytyjskich wpływów. Francja zwlekała z działaniem.
Francuscy przywódcy, którzy usiłowali podnieść morale obywateli, osłabione wojennym spustoszeniem i niegasnącym wstydem po nazistowskiej okupacji, stanęli przed dylematem, czy rzeczywiście powinni zrzec się kolonii, zgodnie z postanowieniami Karty atlantyckiej.
Po serii nieudanych negocjacji francuska armia powróciła do Wietnamu i w 1947 roku rozpoczęła walki mające na celu odsunięcie od władzy tymczasowego niezależnego rządu zawiązanego przez Ho Chi Minha w Hanoi. Podczas II wojny światowej Ho Chi Minh współpracował z Office of Strategic Services (OSS, Biuro Służb Strategicznych) – poprzednikiem CIA. Został zwerbowany w chińskim mieście Kunming, w Dragon’s Gate Café. Działał pod pseudonimem Agent 19 i dzielił się z OSS informacjami wywiadowczymi na temat japońskich najeźdźców. Co ważne, Amerykanie sprzymierzyli się z Minhem i jego rządem na uchodźstwie, chociaż mieli pełną świadomość, że działacz jest komunistą.
A jednak w 1948 roku Stany Zjednoczone zaczęły postrzegać komunizm jako globalne zagrożenie i uległy manipulacjom Francji, aby przewartościować swoje priorytety i wesprzeć ją w dążeniach do odzyskania kolonii w Indochinach. Ho Chi Minh z cennego nabytku wywiadu stał się wrogiem11.
W latach pięćdziesiątych Azja uległa drastycznej przemianie. Związek Radziecki skonstruował bombę atomową i przeprowadził próbną eksplozję. Chiny stały się komunistycznym krajem, gdy pod koniec 1949 roku armia pod wodzą Mao Tse-tunga wygrała wojnę domową. Antykomunistyczna fala czerwonej paniki (ang. Red Scare), podsycanej przez senatora Josepha R. McCarthy’ego, wywołała serię oskarżeń przeciwko topowym
specjalistom do spraw Chin pracującym dla Departamentu Stanu. Bezpodstawne zarzuty o brak lojalności oraz „utrata Chin” zrujnowały wiele karier. Amerykańska armia wystąpiła przeciwko chińskim wojskom komunistycznym w wojnie rozpętanej przez Koreę Północną, która przy wsparciu sowieckich sił zbrojnych rozpoczęła inwazję na Koreę Południową. Wojna koreańska zakończyła się w 1953 roku impasem trwającym do XXI wieku.
Strach przed ruchem komunistycznym, rozszerzającym się na cały świat, zdominował politykę Waszyngtonu. Stany Zjednoczone zaangażowały się w zimną wojnę ze Związkiem Radzieckim pod władzą dyktatora Józefa Stalina, który zniewolił kraje Europy Wschodniej i przekształcił je w blok komunistyczny. Każdego radzieckiego sojusznika Stany uważały za wroga. Postanowienia Karty atlantyckiej zeszły na dalszy plan – ustąpiły miejsca nowemu, przerażającemu zagrożeniu.
Francja bez trudu przekonała amerykański rząd, że Wietnam nie jest jedynie reliktem kolonialnej przeszłości, ale kluczowym graczem w nieuchronnej nowej odsłonie zimnej wojny. Amerykańska opinia publiczna połknęła przynętę i poparła decyzję o finansowaniu walk Francji z Wietnamem.
Porażka francuskich wojsk pod Dien Bien Phu załamała nie tylko ojca Leroy, lecz także większość Francuzów, którzy wierzyli, że przy wsparciu bogatej Ameryki zwyciężą, odzyskają swoją renomę i zachowają Wietnam oraz Indochiny jako terytoria zamorskie. Porażka oznaczała niewyobrażalne upokorzenie.
Na mocy porozumień genewskich z 1954 roku, zawartych po przegranej bitwie pod Dien Bien Phu, Francja zgodziła się wycofać z Indochin. Wietnam podzielono na dwie strefy – północną i południową – na okres do momentu przeprowadzenia wolnych wyborów, które ponownie zjednoczą państwo. Prezydent Dwight
D. Eisenhower przewidział, że Ho Chi Minh ma największe szanse na zwycięstwo, a to doprowadzi do katastrofy: „Upadek Indochin wywoła reakcję łańcuchową, która pchnie Azję Południowo-Wschodnią w ramiona komunistów”12.
Eisenhower w pełni poparł Wietnam Południowy i cofnął decyzję o wyborach. Szerzył teorię, że każde państwo Azji Południowo-Wschodniej upadnie, gdy tylko Ho Chi Minh dojdzie do władzy. To dało początek teorii domina. Tymczasem Związek Radziecki miał zupełnie inne plany – był skupiony na przejęciu kontroli nad Europą Wschodnią. Chinom zaś po wojnie koreańskiej ledwo starczało zasobów na to, by zadbać o swoich ludzi, a z Wietnamem łączyła ten kraj długa historia wzajemnej niechęci.
W 1961 roku John F. Kennedy wraz z prezydenturą odziedziczył po Eisenhowerze wojnę. Wówczas jednak Wietnam Południowy zmagał się z korupcją i kumoterstwem katolickiego prezydenta Ngo Dinh Diema. Wietnamczycy – w szczególności buddyści – byli głęboko rozczarowani przywództwem politycznym i wojną z północną częścią kraju. Kennedy zwiększył amerykańskie wsparcie i liczbę doradców wojskowych, aby zapewnić południowowietnamskim cywilom i zwierzchnikom wojskowym czas na wyjaśnienie dzielących ich różnic i obranie wspólnego frontu przeciwko Wietnamowi Północnemu i Wietkongowi –komunistycznej partyzantce działającej na Południu13. Tamtejsi generałowie orzekli, że jedynym słusznym rozwiązaniem będzie obalenie Ngo Dinh Diema. Kennedy strategicznie nie ingerował w zamach stanu w 1963 roku, ale nie sądził, że skończy się on zabójstwem prezydenta.
Trzy tygodnie później – po zabójstwie Kennedy’ego w Dallas –sprawa wojny w Wietnamie przeszła w ręce kolejnego przywódcy.
Rok po samodzielnym wygraniu wyborów w 1964 roku Johnson –kandydat pacyfista – zarządził, że amerykańskie wojsko w Wietnamie stanie się główną siłą walczącą przeciwko komunistom. W marcu 1965 roku Maxwell Taylor – ambasador USA w Sajgonie – zawiadomił premiera Wietnamu Południowego z tygodniowym wyprzedzeniem, że faza wstępna przewiduje lądowanie trzech i pół tysiąca marines w Da Nang w celu bezpośredniego zaangażowania Stanów Zjednoczonych w wojnę. Marines dołączyli do dwudziestu trzech tysięcy amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Wietnamie w roli doradców. Jeszcze tego samego lata prezydent Johnson ogłosił zwiększenie liczebności oddziałów bojowych w Wietnamie do stu dwudziestu pięciu tysięcy.
W pierwszych dniach pobytu w Sajgonie Leroy sumiennie wykonywała swoje obowiązki. Wykorzystywała wietnamskie i francuskie kontakty – znajomych znajomych, do których namiary zebrała jeszcze w Paryżu. Zapoznała się z urzędnikami amerykańskiej kwatery wojskowej, gdzie załatwiła sobie akredytację dziennikarską, przyznaną na podstawie listu od magazynu „Paris Match”, który obiecał rozważyć publikację jej zdjęć. Leroy o swojej przepustce prasowej mówiła: „klucz otwierający wrota sezamu”.
Po okresie tułaczki Catherine wynajęła na kilka nocy pokój w eleganckim Continental Palace – francuskiej oazie położonej w samym sercu starej dzielnicy Sajgonu, tuż obok bogato zdobionego budynku opery. Gdy już znalazła tańsze zakwaterowanie, namówiła pana Le –managera Continental Palace – aby ten pozwolił jej dalej korzystać z adresu hotelu do wymiany poczty.
Z ulic w centrum Sajgonu wycięto połowę drzew, aby zrobić miejsce dla wojennych korowodów jeepów, czarnych limuzyn,
samochodów czy ciężarówek wojskowych GMC – pojazdów blokujących przestrzeń stworzoną dla rowerów czy riksz. Mimo to jego wygląd wciąż był zgodny z zamysłem kolonizatorów – Sajgon przypominał tropikalne miasteczko na prowincji Francji. Leroy posyłała mamie pokrzepiające listy, w których zapewniała, że wylądowała na czterech łapach. O Sajgonie pisała: „Bardzo przyjemne miasto, na pewno przypadłoby ci do gustu. Tutejsi mieszkańcy są uśmiechnięci i beztroscy. Mijam wielu Amerykanów w cywilnych ubraniach. W ogóle nie czuć, że jest to kraj ogarnięty wojną”.
Fotograf Christian Simonpietri, który poznał Leroy na początku jej pobytu w Wietnamie, odebrał kobietę zupełnie inaczej – jako drobną i młodziutką osobę będącą zupełnie nie na swoim miejscu. „Szwendała się po centrum miasta z zaledwie kilkoma dolarami w kieszeni i aparatem Leica przewieszonym przez szczupłą szyję. Niziutka Francuzka z blond kucykiem” – relacjonował. „Wyglądała na bezradną i zagubioną. Właśnie dlatego zostaliśmy przyjaciółmi”14.
Simonpietri należał do korsykańsko-francuskiej sieci kontaktów odpowiedzialnej za funkcjonowanie Indochin od czasów kolonialnych. Urodzony w Wietnamie, Christian znał kraj, korpus prasowy oraz społeczność francuskich ekspatriantów. To czyniło go cennym przewodnikiem dla zagranicznych dziennikarzy przyjeżdżających z wizytą.
Jedno spojrzenie wystarczyło, aby mężczyzna wiedział, że Leroy jest w potrzebie. Zjedli razem lunch w hotelu Continental, gdzie nad talerzem spaghetti carbonara dyskutowali o reportażu wojennym.
„Udzieliłem jej kilku porad na temat tego, jak pisać o wojnie w Wietnamie Południowym i jak zachowywać się przy żołnierzach”15 – opowiedział fotograf.
