Marcin Wicha, "Bolek i Lolek. Genialni detektywi"

Page 1



Marcin Wicha

Bolek i Lolek Genialni detektywi Ilustracje Małgorzata Grelewicz

Kraków 2014



ODCINEK 1

NA ORZECHU I POD ORZECHEM Było sobie spokojne i ciche miasteczko. Leżało nad leniwą rzeką, wśród zielonych wzgórz. Na jednym ze wzgórz stał mały domek w cichym ogrodzie… Chociaż nie. Ciszy w tym ogrodzie już nie było. Skończyła się w pewien poniedziałek, kiedy Bolek i Lolek przyjechali na wakacje. Zaraz, chwileczkę, przecież mieli jechać na obóz?! Owszem. Spędzili na obozie całe sześć godzin i piętnaście minut. Potem pan wychowawca zadzwonił do rodziców i kazał natychmiast zabierać chłopaków do domu. Bolek i Lolek bardzo prosili, żeby nie pisać w książce, co takiego przeskrobali. Jeśli ktoś jest ciekawy, niech ich sam zapyta. Najgorsze, że wrócili do miasta i wyglądało na to, że resztę lata spędzą w mieszkaniu. I wtedy zadzwoniła Ciocia Ala: 5


– Mam cichy domek w cichym ogrodzie – powiedziała. – Niech przyjadą. Odpoczną, nabiorą sił, pomogą w robieniu przetworów… Ciocia była fajna. Nosiła kraciaste koszule i miała dobre serce. Niestety, brakowało jej doświadczenia z dziećmi, a już szczególnie z Bolkiem i Lolkiem. Przecież wiadomo, że chłopaki bez przerwy się biją i ciągle z czegoś 6


spadają. Mają mnóstwo różnych przygód i wypadków, ale jakimś cudem nie robią sobie większej krzywdy. A w każdym razie niczego, na co nie wystarczyłyby plaster i woda utleniona. A jednak Ciotka strasznie się denerwowała. – Nie skacz, nie właź, nie biegaj – ostrzegała Bolka. – Nie płacz, nie skarż, nie narzekaj – prosiła Lolka. – Co ja powiem waszym rodzicom, kiedy wrócicie tacy poobijani? – wzdychała. Takie gadanie może zepsuć wakacje. Na szczęście przez większość czasu Ciocię pochłaniało robienie przetworów. Wiele osób przyrządza powidła ze śliwek albo mus z jabłek. Ciocia Ala była inna. Robiła przetwory EKSPERYMENTALNE: słodkie konfitury z kapusty albo słony dżem z gotowanych ziemniaków. Zajmowała się tym całymi dniami. Czasem tylko podnosiła wzrok znad garnka i wołała: 7


– Nie skaczcie po drzewach! – Dobrze, Ciociu – mówił Lolek z grzeczną miną. (Bolek na wszelki wypadek nic nie mówił, bo właśnie siedział na sośnie). – Lolek, spróbuj powideł ze szpinaku. Mój najnowszy przepis. – Ciocia nabierała łyżkę bulgoczącej zielonej brei. – Obawiam się, że wyszły trochę za słodkie.

8


– Na pewno są bardzo dobre. – Lolek niepewnie zerkał na szpinak. – Śmiało, częstuj się – nalegała Ciotka. – Jak myślisz, dodać trochę dyni? – Lepiej nie. Już i tak jest py… py… pyszne… – stękał Lolek. – Smakuje? Nałożę ci więcej. – Może potem? Teraz sobie pobiegamy. – Tylko nie chodźcie do kamieniołomu – ostrzegała Ciocia. – A może powinnam wsypać trochę sera do tych powideł? Trzeba powiedzieć, że chłopcy dotrzymali słowa. Kamieniołom omijali szerokim łukiem. Za to zwiedzili wysypisko śmieci i skład złomu. Biegali po lesie, wspinali się w wąwozie, poszli nad rzekę. Znaleźli też świetne drzewo, orzech z mnóstwem gałęzi do włażenia, i tam urządzili swoją bazę. *** Cała historia zaczęła się właśnie w tajnej bazie na orzechu. 9


– Wlazłem na siódmą gałąź – pochwalił się Bolek. Trochę przesadzał, bo tak naprawdę siedział na piątej gałęzi orzecha. – A ja wlazłem na czwartą – odparł Lolek, który miał lęk wysokości, więc dotarł tylko do trzeciej. – Widzę nasz dom i rzekę, i zamek na drugim brzegu – opowiadał Bolek, chociaż widział tylko liście, a na dodatek jakiś patyk wbijał mu się w policzek. Lolek westchnął i pomyślał, że to niesprawiedliwie zawsze być młodszym bratem. Powinni się wymieniać. W poniedziałki, środy i piątki on byłby starszy, zaś we wtorki, czwartki i soboty Bolek. W niedzielę mogą być rówieśnikami. – Chodź się pobawić – poprosił. – Teraz nie mogę – odparł Bolek i szybko dodał: – Halo, centralo, zgłasza się Czerwony Piorun. Jak mnie słychać? – Zwariowałeś? – zaniepokoił się Lolek. – Wcale nie zwariowałem, tylko mówię szyfrem. Rozumiesz? 10


– Nie. – I na tym polega szyfr. Teraz jestem agentem pod przykrywką i prowadzę obserwację. Lepiej nie przeszkadzaj – wyjaśnił Bolek, a ciszej dodał: – Niebieski Pomidor siedzi na grzędzie, powtarzam, Niebieski Pomidor siedzi na grzędzie. – Kim jesteś? Co prowadzisz? – Śledzę kogoś. – Aha. – Lolek przez chwilę milczał. – Bolek? – Nie.

11


– Bolek, no, proooszę. – Nie. – Kiedy ja też chcę być agentem z pokrywką i prowadzić to, co mówiłeś… – Obserwację. – Właśnie, operację pod przygrywką. Bolek był dobrym bratem i chętnie by się zgodził. Miał tylko jeden kłopot. Zupełnie mały kłopocik. Przecież obserwował właśnie Lolka! Na dodatek w okolicy nie było nikogo innego do śledzenia. No, może Ciotka. Ale to zbyt ryzykowne. Wystarczyło się do niej zbliżyć, a zaraz częstowała galaretką z malin polanych musztardą! – Bolek, jeśli mi pozwolisz, to będę za ciebie jeść desery. – Wszystkie? – upewnił się Bolek – Wszystkie – zapewnił Lolek – a Ciocia właśnie szykuje lody z cebuli. I właśnie wtedy Bolek coś wymyślił. Wpadł na świetny pomysł. Znakomity. Najlepszy od 12


tygodnia! Tak się ucieszył, że aż podskoczył i zamachał rękami. Nie ma nic złego w podskakiwaniu i machaniu, lecz nie należy tego robić, siedząc na siódmej gałęzi orzecha (ani nawet na piątej). Rozległ się huk. Bolek zleciał na ziemię i dlatego dopiero w następnym odcinku dowiemy się, co takiego wymyślił. W NASTĘPNYM ODCINKU: Bolek i Lolek będą się reklamować.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.