Nazistowscy lekarze. Mord medyczny i psychologia ludobójstwa

Page 1


2024

Przekład Maciej Jacek Klich

Tytuł oryginału

THE NAZI DOCTORS: Medical Killing and the Psychology of Genocide

Copyright © 1986, 2000, 2017 by Robert Jay Lifton

This edition published by arrangement with Basic Books, an imprint of Perseus Books, LLC, a subsidiary of Hachette Book Group, Inc., New York, New York, USA. All rights reserved.

Projekt okładki

Tomasz Majewski

Fotografie na okładce

Strzykawka i igła – Shutterstock

Ampułka – ze zbiorów Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau

Redaktor nabywający Krzysztof Chaba

Opieka redakcyjna Magdalena Kowalewska

Menedżer projektu Marianna Starzyk

Opieka promocyjna Maciej Pietrzyk

Wybór ilustracji Krzysztof Chaba

Adiustacja Witold Kowalczyk

Korekta

Joanna Kłos

Marta Stochmiałek

Indeks

Tomasz Babnis

Opracowanie typograficzne i łamanie

Dariusz Ziach

Copyright © for the translation by Maciej Jacek Klich, 2024

Copyright © for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2024

ISBN 978-83-240-9003-7

Znak Horyzont www.znakhoryzont.pl

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2024. Printed in EU

Spis treści

Przedmowa do wydania z roku 2017 .............................

Przedmowa do wydania z roku 2000 .............................

........................................................

Wprowadzenie. „Ten świat to nie ten świat” ....................... 33

CZĘŚĆ I „ŻYCIE NIEGODNE ŻYCIA”: KURACJA GENETYCZNA

Wprowadzenie do części pierwszej ............................... 55

Rozdział 1. Sterylizacja w świetle nazistowskiej wizji biomedycznej ..... 57

Rozdział 2. „Eutanazja”: Bezpośredni mord medyczny ............... 85

Rozdział 3. Sprzeciw wobec bezpośredniego mordu medycznego ....... 129

Rozdział 4. „Dzika eutanazja”. Lekarze przejmują pałeczkę ........... 151

Rozdział 5. Uczestnicy ...................................... 161

Rozdział 6. Wdrażanie „eutanazji” w obozach koncentracyjnych: akcja „specjalnego traktowania” pod kryptonimem 14f13 203

CZĘŚĆ II

AUSCHWITZ: KURACJA RASOWA

Wprowadzenie do części drugiej 219

Rozdział 7. Auschwitz jako instytucja 227

Rozdział 8. Selekcje na rampie ................................ 243

Rozdział 9. Selekcje wewnątrz obozu ........................... 265

Rozdział 10. Socjalizacja do ludobójstwa 283

Rozdział 11. Lekarze-więźniowie: udręka selekcji 311

Rozdział 12. Lekarze-więźniowie: trud leczenia 327

Rozdział 13. Lekarze-więźniowie: kolaboracja z nazistowskimi lekarzami 345

Rozdział 14. Mordowanie igłą: zastrzyki z fenolu ................... 363

Rozdział 15. Popęd eksperymentalny ............................ 383

Rozdział 16. „Ludzki człowiek w mundurze SS”: przypadek Ernsta B. ... 427

Rozdział 17. Doktor Auschwitz: Josef Mengele ..................... 471

Rozdział 18. Konflikt moralny, lekarz-morderca: Eduard Wirths ........ 533

CZĘŚĆ III

PSYCHOLOGIA LUDOBÓJSTWA

Wprowadzenie do części trzeciej 577

Rozdział 19. Zdwojenie: faustowskim targiem ..................... 579

Rozdział 20. Jaźń obozowa: motywy psychologiczne zdwojenia ......... 595

Rozdział 21. Ludobójstwo .................................... 645 Posłowie. Nieść świadectwo ................................... 691 Podziękowania ............................................. 697

skrótów ..............................................

ilustracji ............................................

Wstęp

Wkrótce po ukończeniu mojej wcześniejszej książki poświęconej ocalałym ofiarom bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki odwiedził mnie zaprzyjaźniony rabin i w trakcie naszej rozmowy oznajmił: „Hiroszima jest twoją drogą do Holokaustu, masz wszak żydowskie korzenie”. Ten komentarz wydał mi się dość kłopotliwy i nader pompatyczny religijnie – nawet jak na wypowiedź rabina.

Jednocześnie w tym czasie (końcówka lat 60.) towarzyszyło mi silne przeświadczenie, że wcześniej czy później podejmę próbę zbadania nazistowskiego ludobójstwa. Całość mojej dotychczasowej pracy poświęconej „sytuacjom ekstremalnym” – przemocy zbiorowej w stosunku do ciał i umysłów – skłaniała się, i to zarówno w sensie zawodowym, jak i osobistym, w stronę przyjrzenia się zjawisku Zagłady. Zarówno przyjaciele, jak i studenci wytrwale mnie do tego namawiali, toteż bez jakiegoś skonkretyzowanego planu pomysł nabrał cech nieuchronności.

Biorąc udział w licznych konferencjach poświęconych Zagładzie, poruszałem problematykę psychologiczną związaną z ocalałymi, jednak z biegiem czasu zdałem sobie sprawę, że istnieje paląca konieczność przyjrzenia się sprawcom. Zatem kiedy odebrałem telefon od wydawcy (z którym wcześniej współpracowałem, pisząc o Hiroszimie) dzwoniącego z prośbą, żebym zaznajomił się z dokumentami dotyczącymi doktora Mengele i praktyk medycznych w Auschwitz, nie byłem zaskoczony tematem. Po ich lekturze oraz głębszym przyjrzeniu się innym źródłom nabrałem przekonania o kluczowym miejscu, jakie zajmowali lekarze w projekcie nazistowskiego ludobójstwa. Propedeutyczny wgląd w te materiały okazał się początkiem jakże długiej drogi.

Osobiście nie miałem wątpliwości co do zasadności zgłębiania tej materii, jednak osoby, z którymi wtedy rozmawiałem, często wyrażały obawy, czy mam wystarczająco silne nerwy, aby podołać wyzwaniu. Niektórzy przekonywali mnie wręcz do porzucenia tematu, argumentując, że nazistowskie zło powinno się jedynie rozpoznać i wyodrębnić, a raczej zwyczajnie potępić, bez czynienia go przedmiotem badania naukowego. Obawiano się w szczególności ujęcia psychologicznego, które rzekomo niosło ryzyko zastąpienia ogólnego potępienia naukowym pojmowaniem. Te obawy zmusiły mnie do wykonania kroku w tył i przemyślenia rozlicznych trudnych kwestii filozoficznych natury osobistej, które zaczęły się wyłaniać. Nie miałem też żadnych wątpliwości co do realności nazistowskiego zła, a cel mojego badawczego projektu psychologicznego, którym oczywiście było pogłębienie wiedzy na temat jego istoty, a nie zastępowanie go w żaden sposób, stał się jeszcze wyraźniejszy. Nabrałem przeświadczenia, że unikanie problematyki zła jest równoznaczne z podaniem w wątpliwość naszej zdolności do występowania przeciwko niemu i jego zwalczania. Unikające podejście zawiera nie tylko obawę przed zaraźliwością zła, zakłada również, że nazistowskie czy jakiekolwiek inne zło nie ma związku ze mną, z nami, z ogółem ludzkiego mrocznego potencjału. Choć wyjątkowa brutalność i masowość nazistowskiego mordu skłaniają do takich wygodnych założeń, są one nie tylko nieprawdziwe, lecz także niebezpieczne. Wracając do kwestii wystarczająco silnych nerwów, muszę przyznać, że nie byłem całkowicie pozbawiony lęku przed czekającymi mnie wyzwaniami, jednak jestem przekonany, że tego typu decyzje podejmuje się intuicyjnie z głęboką świadomością tego, co słuszne i właściwe. Mój wewnętrzny zew do zgłębiania tematu nie przesłonił mi jednak bolesnej prawdy, że czegokolwiek się dowiem, wciąż to będzie za mało, by oddać mu pełnię moralnej i intelektualnej sprawiedliwości.

W trakcie pracy zdałem sobie również sprawę, że nie tylko nazizm zaprzęgał lekarzy do służby złu. Wystarczy spojrzeć na rolę, jaką odgrywali psychiatrzy w Związku Radzieckim, diagnozujący choroby u dysydentów, co było równoznaczne z zamykaniem ich na oddziałach psychiatrycznych, na chilijskich lekarzy stosujących tortury (co wiemy dzięki Amnesty International), na japońskich medyków dopuszczających się w czasie drugiej wojny światowej okrutnych eksperymentów na jeńcach, włącznie z wiwisekcją, na białych lekarzy w RPA fałszujących dokumentację medyczną torturowanych i uśmiercanych w więzieniach czarnych współobywateli, na amerykańskich lekarzy i psychologów zatrudnionych przez CIA w celu prowadzenia nieetycznych eksperymentów medycznych i psychologicznych z udziałem narkotyków i technik manipulowania umysłem czy na

idealistycznie zmotywowanych młodych lekarzy będących członkami kultu Świątyni Ludu w Gujanie, którzy z mieszaniny cyjanku potasu i napoju w proszku Kool-Aid stworzyli truciznę służącą do zbiorowego samobójstwa i zabójstwa prawie tysiąca osób w roku 1978. Okazuje się, że lekarze nad wyraz chętnie biorą udział w przedsięwzięciach różnych fanatycznych, demagogicznych czy spiskowych grup obierających za swój cel sprawowanie kontroli nad ciałem i umysłem, nad ludzkim życiem i śmiercią. Wszystkie te przypadki zajmują mnie zarówno w sensie prywatnym, jak i zawodowym i mają pewien szczególny związek z destrukcyjnymi wzorcami cechującymi omawiane w niniejszej pracy procesy „medykalizacji”.

Jednakże w wyniku mojej obserwacji mogę stwierdzić, że przykłady lekarzy nazistowskich różnią się diametralnie od przypadków wyżej wymienionych. Nie tylko w samej kwestii prowadzenia eksperymentów medycznych z udziałem ludzi, lecz także w kluczowej roli, jaką odegrali oni w projekcie ludobójstwa – projekcie, który bazując na bezprecedensowej wizji biomedycznej, legitymizował ludobójstwo jako terapię mającą na celu uzdrowienie narodu i rasy. (Prawdopodobnie, jak dalej w tekście sugeruję, najbardziej do lekarzy nazistowskich w swoich praktykach zbliżyli się tureccy medycy biorący udział w ludobójstwie Ormian). Zarówno z tego, jak i z wielu innych powodów lekarze nazistowscy wymagają osobnego badania i choć w ostatniej części książki zajmuję się ogólnym ujęciem modeli ludobójczych, jest to praca głównie o nich.

Jednocześnie nie twierdzę, że książka stanowi monografię obejmującą wszystkich lekarzy czy ogólnie przedstawicieli zawodów medycznych w Trzeciej Rzeszy. W istocie w trakcie mozolnego przeszukiwania archiwów i kwerend akt procesowych w różnych zakątkach świata czy to osobiście, czy poprzez asystentów towarzyszyło mi pragnienie, by mieć dostęp do tak obszernej pracy, dzięki której cały proces byłby mniej czasochłonny. Moim zamierzeniem było podkreślenie roli, jaką odgrywały konkretne jednostki i grupy lekarzy nazistowskich w procesie masowej eksterminacji, a także ukazanie szerszego, rzekomo „leczniczego”, postulatu reżimu. Głównym zagadnieniem, wokół którego skupia się niniejsza praca, jest odwrócenie tradycyjnej funkcji terapeutycznej, w której leczenie polega na poprawie kondycji pacjenta. W przypadku nazizmu to właśnie mord miał się stać formą leczenia i mam wrażenie, że można przypisać to swoiste odwrócenie ról również do innych projektów ludobójczych.

Temat stosunków panujących pomiędzy sprawcami a ofiarami w Auschwitz i innych obozach i ich znaczenie w funkcjonowaniu tych instytucji poruszano wielokrotnie. Należy jednak stanowczo oddzielić sytuację moralną

i psychologiczną obu grup. Wszelkie działania w obrębie danej grupy powinny zawsze być rozpatrywane ze świadomością faktu, że więźniowie znajdowali się w sytuacji sterroryzowanych ofiar, natomiast nazistowscy lekarze byli oprawcami, którzy ten terror na nich stosowali. Ten jasny podział stanowi element bazowy, na którym opierać się musi każdorazowa ocena działalności medycznej podejmowanej w Auschwitz. Głównymi obiektami nazistowskiego ludobójstwa byli Żydzi, wobec czego stanowili też największą grupę ofiar niemieckich lekarzy. Jednak niniejsza praca dotyczy też nieżydowskich więźniów Auschwitz – Polaków i więźniów politycznych innych narodowości, rosyjskich jeńców wojennych, jak również pacjentów szpitali psychiatrycznych zarówno w Niemczech, jak i na niemieckich terenach okupowanych, którzy byli jednymi z pierwszych ofiar nazistowskich lekarzy.

Kiedy książka była już ukończona, wiele osób zadawało mi pytanie, jakie piętno na mnie odcisnęła. Zazwyczaj ucinałem to prozaicznym „bardzo duże”, po czym zmieniałem temat. Jednak prawdę mówiąc, wydaje mi się, że na takie podsumowania jest wciąż za wcześnie. Nie można oczekiwać, że z pracy tego typu wyjdzie się bez jakiegoś psychicznego uszczerbku. Tym bardziej w sytuacji, kiedy własna jaźń staje się instrumentem podejmowania doświadczenia, o którym wolałoby się nie wiedzieć. Z drugiej strony sieć ludzkich powiązań rozciągająca się na większą część świata, w której ramach dane było mi pracować, dodaje mi otuchy. Sednem i istotą wszystkiego byli ocaleni z Zagłady, to oni zapewnili mi rodzaj swoistego uziemienia. Sieć tworzyli również akademicy, studenci i badacze nazistowskiego ludobójstwa, Niemcy pragnący konfrontacji z przeszłością, młodzi asystenci – zarówno znani mi wcześniej, jak i tacy, których poznałem na tej drodze – w takiej liczbie, że uznałem za stosowne wymienić ich na końcu książki. Współpraca tego typu ożywia stare przyjaźnie, jednocześnie w sposób najbardziej bezpośredni i silny kreuje nowe. Być może przeciwwagą dla mojej znikomej znajomości języków niezbędnych do powstania tej pracy (niemieckiego, hebrajskiego, jidysz, polskiego i francuskiego) był rozległy zakres, jaki przybrała ta szlachetna sieć ludzkich powiązań. Przez całe lata miałem świadomość przestrogi Alberta Camusa, nakazującej stronić od sytuacji, w których wchodzi się w buty zarówno ofiary, jak i oprawcy, postulując, że powinniśmy unikać instytucji i działań, w których objawiają się obie te kategorie. Dopiero teraz myślę, że wiem, co miał na myśli. W istocie tę najważniejszą lekcję Camus odebrał w trakcie swego udziału w ruchu antynazistowskiego oporu. I choć rada ta jest powszechnie ignorowana, bezustannie twierdzę, że mamy zdolność do uczenia się na przykładzie dokładnie zbadanego zła z przeszłości. Badania te prowadziłem –a teraz przekazuję ich rezultaty – właśnie w tym duchu pełnym nadziei.

NAZISTOWSCY LEKARZE

W stosunku do osób, z którymi rozmawiałem, pracując nad tą książką, oraz do kilku innych, o których tu mowa, zdecydowałem się na używanie pseudonimów składających się z imienia i inicjału nazwiska. Ponadto niektóre ze szczegółów osobistych mogących pomóc w zidentyfikowaniu danej osoby zostały zmienione, jednak w żaden sposób nie rzutuje to na treść ich przekazu. W kilku miejscach świadomie zrezygnowałem z podawania źródła informacji.

„Ten świat to nie ten świat”
Podejmując

temat Auschwitz

Od byłego więźnia, izraelskiego dentysty, który spędził w obozie trzy lata, zapożyczyłem nowe spojrzenie na Auschwitz. Kończyliśmy właśnie długi wywiad, podczas którego opowiedział mi między innymi o szczegółach nadzoru sprawowanego przez dentystów SS nad procederem wyrywania złotych zębów Żydom zamordowanym w komorze gazowej. Rozejrzał się po pokoju swojego szykownego domu z przepięknym widokiem na Hajfę, westchnął rzewnie i powiedział: „Ten świat to nie ten świat”. Chciał chyba przez to powiedzieć, że po doświadczeniu Auschwitz rytmy i pozory codziennego życia, jakkolwiek niewinne czy przyjemne, są dalekie od prawdy o ludzkim istnieniu. Pod ich powierzchnią czai się groza.

To stwierdzenie podaje w wątpliwość twierdzenie, że w ogóle mamy zdolność dotarcia do prawdy o Auschwitz. Od samego początku istnienia obozu wiedza o tym, co się tam działo, praktycznie zewsząd napotykała na mur niedowierzania. Ten opór ani trochę nie słabnie, niezależnie od aktualnego zainteresowania tematem Zagłady. Nie są go nawet w stanie skruszyć współczesne doniesienia o aktach ludobójstwa. Zezwolenie własnej wyobraźni na wkroczenie do świata nazistowskiej machiny śmierci i poddanie się doświadczaniu tej machiny – jest równoznaczne ze zmianą stosunku do całego projektu ludzkości. W istocie nie chcielibyśmy znać tej potwornej prawdy.

Z perspektywy psychologii nie ma nic bardziej mrocznego czy trudniejszego do zaakceptowania niż udział lekarzy w masowym mordzie. Jakkolwiek stechnicyzowani czy nastawieni na zysk stali się współcześni lekarze, przede wszystkim powinni pozostać uzdrowicielami wiernymi medycznej

tradycji, na której we wszystkich kulturach ludzie polegają i którą szanują. Świadomość faktu, że lekarze dołączyli do grona morderców, nadaje groteskowy wymiar percepcji świata, który „nie jest tym światem”. W trakcie mojej pracy odniosłem wrażenie, że nie tylko wśród Niemców takie zaangażowanie lekarzy było odbierane jako najbardziej haniebna ze wszystkich nazistowskich praktyk.

Kiedy rozpatrujemy zbrodnie lekarzy nazistowskich, pierwsze na myśl przychodzą ich okrutne, niekiedy śmiertelne eksperymenty na ludziach.

Nieludzkie doświadczenia, które w swoim ukierunkowanym i całkowitym pogwałceniu przysięgi Hipokratesa podkopują i obalają wyobrażenie o lekarzu kierującym się etyką i dobrostanem pacjenta. Przyjrzę się tym eksperymentom z udziałem ludzi z punktu widzenia medycznej i politycznej ideologii reżimu nazistowskiego.

Jednak gdy zwrócimy uwagę na rolę, jaką odgrywali nazistowscy lekarze w Auschwitz, okaże się, że najbardziej znamienne były nie tyle eksperymenty medyczne, ile zaangażowanie w sam proces mordowania – na domiar złego nadzorowanie przebiegu eksterminacji na masową skalę od początku do końca. Ten aspekt nazistowskich praktyk medycznych nie przebił się do powszechnej świadomości pomimo upublicznienia zdjęć lekarzy na rampie wykonujących swoje niesławne selekcje deportowanych Żydów – jednych skazując na rychłą śmierć w komorze gazowej, drugich zaś na niewolniczą pracę, co przynajmniej tymczasowo zapewniało przeżycie. Jednakże medyczne uśmiercanie oparte było na logice, która nie jest właściwa wyłącznie nazistowskiej teorii i praktyce – można ją odnaleźć także wśród sprawców innych aktów ludobójstwa.

W niniejszej książce przyglądam się zarówno szeroko pojętej nazistowskiej „wizji biomedycznej” – to jest centralnej psychohistorycznej* zasadzie reżimu, jak i motywom psychologicznym postępowania poszczególnych lekarzy. Musimy spojrzeć na oba te wymiary, jeśli chcemy lepiej zrozumieć, jak nazistowska medycyna oraz, ogólnie rzecz ujmując, narodowy socjalizm doszły do swoich „dokonań” w dziedzinie ludobójstwa.

Całe związane z Auschwitz ekstremum, wraz z dokonywanym przez nazistów mordem, wydawać się może bez mała nierzeczywiste. Jeden z moich rozmówców, znamienity lekarz, autorytet w dziedzinie medycznych konsekwencji poobozowych, a zarazem były więzień Auschwitz i innych

* Psychohistoria – dziedzina z pogranicza historii i psychologii, odwołująca się do orientacji psychodynamicznej w psychologii, w szczególności do psychoanalizy. Dziedzina ta często nie jest traktowana jako naukowa, bywa wręcz nazywana pseudonauką (przyp. tłum.).

obozów, który przez 40 lat zmagał się traumą, pod koniec długiego wywiadu wyszeptał: „Wiesz, ja wciąż nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę wydarzyło. Że grupa ludzi była w stanie zgarnąć wszystkich europejskich Żydów, wysłać ich w specjalnie przygotowane miejsce, po czym zamordować”. Chciał przez to powiedzieć, że Auschwitz – ten „inny świat” – jest, najprościej rzecz ujmując, niewyobrażalny. Nawet dziwne może się wydawać, że nie ma większej tendencji do negowania Holokaustu i uznawania „kłamstwa oświęcimskiego” – że nazistowskie ludobójstwo w ogóle nie miało miejsca – za prawdę.

Ważną kwestią poruszaną w niniejszej pracy jest też stosunek lekarzy nazistowskich do ogółu rodzaju ludzkiego. Kolejny ocalały z Auschwitz, który też miał do czynienia z nazistowską medycyną, zapytał mnie: „Czy dopuszczając się swych czynów, lekarze niemieccy stali się potworami? Czy wciąż jednak pozostawali ludźmi?”. Nie zaskoczyła go moja odpowiedź – dla mnie byli i są ludźmi. Moje przekonanie stanowi podstawę do studiowania ich samych oraz ich zachowań – albowiem Auschwitz było wytworem dobitnie ludzkiej pomysłowości i okrucieństwa.

Opowiedziałem owemu byłemu więźniowi o przeciętności czy też zwyczajności większości z lekarzy nazistowskich, z którymi dane mi było rozmawiać. Według mnie nie wyróżniali się oni szczególną bystrością, ale nie byli też abderytami, wcale nie byli źli z natury, zarazem nie byli też naturalnie dobrotliwi. Z całą pewnością nie byli postaciami demonicznymi –sadystycznymi fanatykami żądnymi mordu, jak widzieli ich często inni. Po tych słowach mój rozmówca odrzekł: „Jednak fakt, że nie byli demoniczni, wydaje się sam w sobie demoniczny”. Wtedy zadał mi drugie pytanie, to, które tak naprawdę chciał zadać od początku: „Jak do tego doszło, że stali się mordercami?”. To bardzo ważne pytanie, a niniejsza książka jest właśnie próbą udzielenia na nie jakiejś odpowiedzi.

Zarówno on, jak i ja w trakcie mojej pracy badawczej zmagaliśmy się ze świadomością wstrząsającej prawdy – udział w ludobójstwie nie wymaga przeżywania jakichś ekstremalnych czy demonicznych emocji, jakie mogłoby się wydawać, towarzyszyć powinny tak potwornym przedsięwzięciom. Albo, ujmując to innymi słowy, zwykli ludzie są zdolni do aktów demonicznych.

Wcale jednak nie znaczy to, że nazistowscy lekarze byli bezosobowymi, bezimiennymi automatami czy biurokratycznymi trybikami w zbrodniczej maszynie. Jako istoty ludzkie byli aktywnymi uczestnikami wydarzeń, manifestującymi konkretne typy zachowań, za które biorą pełną odpowiedzialność – i które my, badacze, możemy zacząć identyfikować.

Studiowane zagadnienie jest zatem wielowymiarowe. Jego sedno stanowi proces transformacji lekarza i zarazem przestawienie całej medycyny –z ukierunkowania na leczenie człowieka ku zabijaniu. Istota tej przemiany wymaga przyjrzenia się oddziaływaniu nazistowskiej ideologii politycznej oraz ideologii biomedycznej na postawy indywidualne i zbiorowe. To z kolei wskazuje na niebagatelną rolę, jaką odegrał proces medykalizacji mordu w nazistowskim projekcie Zagłady, jak również w innych przypadkach aktów masowej eksterminacji i ludobójstwa. Na koniec książka stawia ogólnie pytanie o ludzką kontrolę nad życiem i śmiercią. Jest ono skierowane do lekarzy niezależnie od szerokości geograficznej, ale również do innych przedstawicieli świata nauki – specjalistów z różnych dziedzin. To pytanie kieruję też do instytucji wszelkiego typu, ale zadaję je także w celu sprowokowania dyskusji o ludzkiej naturze i fundamentalnych ludzkich wartościach. Mogłem jedynie dotknąć tych ogólnych zagadnień, decydując się na skupienie uwagi na lekarzach nazistowskich, zjawisku medykalizacji mordu i zarazem na psychologicznych mechanizmach masowej eksterminacji. Mam jednak nadzieję, że czytelnicy odnajdą w książce doświadczenie, które może się okazać pomocne w zgłębianiu poważnych problemów natury moralnej poruszanych w niniejszej pracy.

Nadzieja ta rodzi istotne pytanie odnośnie do szczegółu i ogółu. Uważam, że należy podkreślić specyfikę nazistowskiego projektu ludobójczego szczególnie w stosunku do Żydów: jego unikalne cechy i szczególne siły, które go ukształtowały. Jednak, zrobiwszy to, trzeba odszukać nadrzędne czy też uniwersalne zasady, które ten projekt uwidocznił. Nie ma wydarzenia, tudzież instytucji, która mogłaby się równać z Auschwitz, ale nie powinniśmy też odmawiać sobie możliwości zbadania jego ogólnego znaczenia w kwestii ludobójstwa i sytuacji o zupełnie innym porządku, w których kwestie psychologiczne i moralne mogą być nader niejednoznaczne.

Książka ma następujący porządek: w pozostałej części wstępu przedstawiam ogólnie ujęcie psychologiczne tematu, wywiady i towarzyszące im pytania natury moralnej. Następnie przybliżam ogólną teorię i praktykę zmedykalizowanego nazistowskiego mordu. W części pierwszej analizuję kolejność zdarzeń – od przymusowej sterylizacji do bezpośredniego mordu medycznego lub „eutanazji”, jak kłamliwie to nazywano – efekt procesu nazyfikacji niemieckiej służby zdrowia – aż do ostatecznego rozwinięcia i rozszerzenia tego pojęcia stosowanego na szeroką skalę w obozach koncentracyjnych. Najdłuższa część książki, druga, poświęcona jest Auschwitz –ewolucji tej instytucji, selekcjom prowadzonym przez lekarzy SS na rampie oraz tym mniejszym w skali, odbywającym się w obozie – w szczególności

na blokach szpitalnych; procesowi socjalizacji lekarzy do projektu ludobójczego, zmaganiom lekarzy więźniów w ich walce o przetrwanie i wierność etosowi zawodowemu – pomimo podległości wobec lekarzy nazistowskich; zabijaniu zastrzykami z fenolu, eksperymentom prowadzonym na więźniach i związku tych eksperymentów z nazistowskimi zasadami biomedycznymi. W tej części książki znajdują się ponadto analizy przypadków trzech lekarzy: pierwsza, przybliżająca postać doktora Ernsta B., ukazuje wieloznaczność nazistowskiego poczucia przyzwoitości, natomiast pozostałe dwie przedstawiają kolejno portret psychologiczny Josefa Mengelego – ideologicznego fanatyka – oraz Eduarda Wirthsa, będącego wcześniej tak zwanym dobrym człowiekiem, który później jednak stał się organizatorem całej machiny śmierci w Auschwitz.

W części trzeciej zgłębiam mechanizmy psychologiczne objawiające się u lekarzy nazistowskich, w szczególności kwestię „zdwojenia” (lub „podwojenia”), czyli formowania się drugiej, względnie autonomicznej jaźni umożliwiającej uczestnictwo w złu. Następnie zwracam uwagę na bardziej całościowe zasady nazistowskiego ludobójstwa, które mogą znaleźć zastosowanie w przypadku innych, być może nawet wszelkich form ludobójstwa. Książkę zamyka osobiste do pewnego stopnia posłowie.

Wywiady

Pozostając wiernym wieloletniej praktyce badawczej, z góry założyłem, że najlepszym sposobem na poznanie lekarzy ery nazistowskiej jest rozmowa z nimi: wywiady stały się więc praktyczną ramą tego studium. Wiedziałem jednak, że nawet bardziej niż w mojej wcześniejszej pracy zachodzi tu konieczność uzupełnienia tych rozmów wyczerpującą lekturą wraz z analizą wszystkich powiązanych kwestii – aby odrobić lekcję przygotowaną przez innych badaczy, a dotyczącą nazistowskich zachowań medycznych, ale i aby całościowo ująć erę nazistowską, zaznajamiając się z tłem historycznym i kulturowym Niemiec, w tym z mającymi zastosowanie wzorcami wiktymizacji – w szczególności z antysemityzmem.

Od początku poszukiwałem też rad i wskazówek ze strony autorytetów, znawców różnorakich aspektów epoki – wśród historyków, socjologów, pisarzy i dramaturgów (niekiedy byłych więźniów) – dotyczących sposobów pojmowania reżimu i jego działalności, książek, zbiorów bibliotecznych, dokumentów procesowych i innych źródeł oraz osób wartych rozmowy. Z pomocą stypendiów instytucjonalnych rozpocząłem wyjazdy: najpierw do

Niemiec – w styczniu 1978 roku – oraz do Izraela i Polski – w maju i czerwcu tegoż roku. Od września 1978 roku do kwietnia 1979 roku mieszkałem w Monachium. W trakcie tego pobytu przeprowadziłem większość z wywiadów – głównie w Austrii i Niemczech, ale też w Polsce, Izraelu, Francji, Anglii, Norwegii i Danii. W styczniu 1980 roku pracowałem ponownie w Izraelu i Niemczech, a w marcu tegoż roku poleciałem do Australii, by przeprowadzić wywiady z trzema byłymi więźniami KL Auschwitz. Nigdy wcześniej tak intensywnie nie podróżowałem, nigdy też na moich barkach nie spoczywał tak bolesny ciężar. Rola psychologa śledczego do reszty mnie pochłonęła.

Moich rozmówców można podzielić na trzy grupy. Główną stanowiło 29 osób w znacznym stopniu zaangażowanych po stronie nazistowskiej medycyny, 28 z nich to lekarze, jedna to farmaceuta. Spośród 28 medyków pięciu było zatrudnionych w obozach koncentracyjnych (w tym trzech w Auschwitz), zarówno jako oddziałowi lekarze SS, jak i personel związany z eksperymentami medycznymi. Sześć osób miało związek z programem „eutanazji” (bezpośredniego mordu medycznego), osiem miało wpływ na kształtowanie nazistowskiej polityki medycznej, jej rozwój oraz wdrażanie teorii ideologii medycznej. Kolejne sześć zajmowało inne ważne stanowiska medyczne, co wiązało się z uczestnictwem w haniebnych działaniach, prowadząc tym samym do konfliktu ideologicznego. Trzy osoby były związane głównie z medycyną wojskową, co spowodowało, że miały bezpośredni kontakt z mordami na Żydach dokonywanymi na masową skalę na tyłach frontu Europy Wschodniej.

Drugą grupę moich rozmówców stanowiło 12 byłych nazistów, przedstawicieli różnych zawodów o pewnej prominencji niezwiązanych z medycyną. Wśród nich byli prawnicy, sędziowie, ekonomiści, nauczyciele, architekci, dyrektorzy i urzędnicy partyjni. W tym przypadku moim celem było zbadanie doświadczeń, które stały się ich udziałem w trakcie rządów sprawowanych przez nazistów, oraz ich własnego stosunku do narodowosocjalistycznej ideologii, a także uzyskanie podstawowych informacji na temat stosowanej polityki medycznej i jej pochodnych.

Trzecia grupa była znacząco inna: składała się z byłych więźniarek i więźniów, w sumie 80 osób zatrudnionych w obozie na blokach medycznych. Ponad połowa z nich to lekarze, w większości Żydzi (wywiady odbywały się w USA, Izraelu, Europie Zachodniej i w Australii), jednak pośród nich były również dwie grupy nie-Żydów, m.in. Polacy (wywiady przeprowadziłem w Krakowie, Warszawie i Londynie) oraz byli więźniowie polityczni różnych narodowości (wywiady odbywały się w kilku miastach Europy Zachodniej,

zwłaszcza w Wiedniu). Skoncentrowałem się na analizie ich wspomnień dotyczących spotkań z niemieckimi lekarzami i obserwacji, które na ich temat poczynili, oraz ogólnie na polityce medycznej Auschwitz.

Jeśli chodzi o byłych nazistów, zwłaszcza lekarzy, umówienie się z nimi na rozmowę za każdym razem nie należało do najłatwiejszych. Już na początku było dla mnie jasne, że aby się do nich zbliżyć, będę potrzebował wpływowego przedstawiciela niemieckiego społeczeństwa przychylnego moim badaniom. Istotnym atutem okazało się uzyskanie przeze mnie stanowiska adiunkta w jednym z instytutów badawczych Towarzystwa Maxa Plancka w dziale Badań Psychopatologii i Psychoterapii, pod kierownictwem doktora Paula Matusska. Moim pierwszym zadaniem było zlokalizowanie byłych prominentnych lekarzy nazistowskich – intensywne ustalanie adresów prowadziłem z pomocą asystentów, studiując dostępną literaturę, wykorzystując wiedzę zdobytą przez innych badaczy czy zasłyszane informacje. Kiedy udało się powiązać nazwisko z adresem, profesor Matussek wysyłał do takiej osoby oficjalne pismo, które wcześniej starannie sporządzaliśmy. List opisywał mnie jako czołowego amerykańskiego badacza w dziedzinie psychiatrii w trakcie pracy naukowej dotyczącej „konfliktów i napięć” wśród niemieckich lekarzy pod rządami narodowego socjalizmu. Wymieniał moje wcześniejsze prace na temat Hiroszimy i Wietnamu, zapewniał o całkowitej dyskrecji z mojej strony i namawiał do pełnej współpracy. Kiedy odpowiedź na pismo była pozytywna, wysyłałem jeszcze jeden zwięzły list, w którym wyjaśniałem chęć zrozumienia wydarzeń z tamtego okresu możliwie najdokładniej.

Nie ulega wątpliwości, że adresaci tych listów doskonale wiedzieli, że pod eufemistycznym wyrażeniem „konflikty i napięcia” kryły się bardziej złowieszcze sprawy, jednak z różnie motywowanych psychologicznie powodów 70 procent spośród nich wyraziło chęć spotkania. Niektórzy uznali, że należy okazać uprzejmość zagranicznemu „koledze po fachu” zaanonsowanemu im przez rodaka cieszącego się autorytetem w dziedzinie medycyny. Szmat czasu, jaki upłynął od ery nazistowskiej, skłonił niektórych do uzmysłowienia sobie, że może właśnie nadszedł odpowiedni moment, by zacząć o tych sprawach rozmawiać. Uczestnictwo w tym projekcie mogło wręcz zaświadczać o ich nowej, postnazistowskiej tożsamości. Odniosłem wrażenie, że wielu z tych byłych nazistowskich lekarzy dźwigało skrywane bądź nieuświadomione pokłady winy i wstydu – co oznaczało, że w głębi serca, podświadomie lub bezwiednie potępiali samych siebie. Wszystkie te odczucia współgrały z potrzebą rozmowy.

Jednak ich sposobem radzenia sobie z tym niewygodnym bagażem były często działania przeciwne konfrontacji z samym sobą. Tendencją dominującą wśród byłych lekarzy nazistowskich okazało się przedstawianie siebie jako ludzi przyzwoitych, którzy w zaistniałej sytuacji starali się zachowywać jak najlepiej. Oczekiwali oni wręcz potwierdzenia z mojej strony, że tak w istocie było. Co więcej, jako osoby starsze – najmłodsi byli po pięćdziesiątce, jednak większość w wieku ponad 60 lat, a jeden miał 91 lat –byli na takim etapie życia, kiedy podsumowuje się własną przeszłość w celu potwierdzenia jej wartości i zarazem spuścizny, jaką w obliczu zbliżającej się śmierci człowiek po sobie pozostawi.

Niektórzy przejawiali pragnienie wygadania się: chcieli wyrzucić z siebie kwestie, których do tej pory nie poruszali, szczególnie wśród osób z najbliższego otoczenia. Jednak nikt – ani jeden z byłych lekarzy nazistowskich, z którymi rozmawiałem – nie doszedł do klarownej oceny etycznej swoich czynów czy też roli, jaką odgrywał, będąc częścią nazistowskiego projektu. Potrafili oni szczegółowo relacjonować wydarzenia, nawet przyglądać się swoim odczuciom i ogólnie wyrażać się z zaskakującą szczerością, jednak jakby z perspektywy osoby trzeciej. Narrator pod względem moralnym pozostawał nieobecny.

Musiałem przedzierać się przez wielopoziomowe prawdy i nieprawdy. Przed spotkaniem starałem się dowiedzieć możliwie najwięcej o każdym z nich, a następnie porównać i zweryfikować szczegóły i istniejące oceny interpretacyjne pochodzące z innych źródeł. Sięgałem do wywiadów z innymi lekarzami nazistowskimi i przedstawicielami zawodów niemedycznych; do rozmów z byłymi więźniami i pokrzywdzonymi – szczególnie z byłymi lekarzami-więźniami Auschwitz; do pisemnych relacji dotyczących wszelkich form postępowania medycznego – zwłaszcza tych powstałych relatywnie krótko po wojnie; oraz do całej gamy książek i dokumentów, włączając w to protokoły procesowe, a gdy była taka możliwość, również do listów i pamiętników. Wszystkie te dodatkowe informacje były konieczne do oceny nie tylko umyślnych zafałszowań czy (częściej) zniekształceń, lecz także do rozpatrywania samej kwestii pamięci. Dyskutowaliśmy przecież o wydarzeniach, do których doszło ponad trzydzieści, a czasem czterdzieści lat wcześniej; uporczywe zapominanie i przejawy psychicznego odrętwienia mogły się zlewać z osobistymi przeinaczeniami. Jednak spotykałem się również z przejawami wyrazistego i wiernego opisu przeszłości wraz z zaskakującą szczerością i samoujawnieniem. Interpretując i tworząc swoje własne osądy, musiałem połączyć te wszystkie informacje, jednak pod koniec uświadomiłem sobie, że dzięki temu wiele się dowiedziałem

nie tylko o moich rozmówcach, lecz także o lekarzach nazistowskich w ogóle.

Z większością swoich rozmówców spędzałem przynajmniej po cztery godziny, zazwyczaj podczas przynajmniej dwóch wywiadów, jednak ustalenia różniły się znacznie w zależności od ich dostępności i znaczenia dla niniejszej pracy. Z niektórymi spotkałem się zaledwie raz, jeden przerwał wywiad już po półgodzinie od jego rozpoczęcia. W innych przypadkach rozmowy trwały znacznie dłużej, od 20 do 30 godzin w cyklu całodziennych spotkań. Większość wywiadów podlegała tłumaczeniu. Podobnie jak w mojej wcześniejszej pracy, udało mi się przeszkolić kilkoro z asystentów do tłumaczenia w sposób pozwalający na szybką i stosunkowo bezpośrednią wymianę. Pomimo ograniczeń z tym związanych obecność tłumacza w kilku przypadkach okazała się korzystna, stwarzając bufor umożliwiający nazistowskim lekarzom – w chwilach, kiedy to czuli się niekomfortowo –swobodniej podejmować tematy trudne niż w trakcie bezpośredniej, a więc bardziej zagrażającej im wymiany zdań. Intensywność, jaką przybierały te wywiady, była nie mniejsza niż w tych stosunkowo nielicznych, które przeprowadziłem w języku angielskim (w sytuacji, kiedy mój rozmówca posługiwał się biegle tym językiem). W obu przypadkach i bez wyjątku owi niemieccy lekarze zgadzali się na nagrywanie ich wypowiedzi, co czyniłem, aby dysponować dokładnym zapisem rozmowy i by móc później kontynuować pracę z oryginalnym tekstem niemieckim.

Dość ironiczny był wymóg (postawiony przez komisję do spraw badań z udziałem ludzi przy Uniwersytecie Yale, ogólnie stosowany w badaniach naukowych w Stanach Zjednoczonych), abym uzyskał „świadomą zgodę” od nazistowskich lekarzy na udział w badaniu. Ów wymóg wywodzi się z norymberskiego procesu lekarzy, a zatem jest konsekwencją nadużyć, jakich się dopuszczali między innymi moi rozmówcy i ich współpracownicy. Ten przejaw humanitaryzmu wydaje się jednak zupełnie adekwatny. Dlatego przed każdym spotkaniem z tymi lekarzami zapewniałem ich listownie o nadrzędnych zasadach poufności i ich prawie do poruszania wszelkich kwestii lub zadawania pytań, jakie im by się nasuwały, a także o możliwości przerwania trwającego wywiadu czy całkowitego wycofania się z udziału w badaniu. Zasady zawarte były w formularzu, który dawałem każdemu do podpisu, rozpoczynając bądź kończąc pierwszy z wywiadów, a kiedy indziej podczas drugiego spotkania lub korespondencyjnie (zależnie od mojego uznania, czy przedstawienie formularza w określonym czasie nie nasiliłoby i tak już bardzo napiętej atmosfery, tym samym odciskając się na pracy).

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.