KS. JÓZEF TISCHNER
INNY Eseje o spotkaniu
Posłowie Dobrosław Kot
WYDAWNICTWO ZNAK KR AKÓW 2017
INNY
Spotkanie z i n n y m jest wydarzeniem, które otwiera przed spotkanym i spotykającym nowy wątek dramatyczny. Bodaj pierwszym następstwem spotkania jest zmiana znaczenia przestrzeni, w której znajduje się spotykający. Przestrzeń zaczyna przypominać skrzyżowanie dróg. I n n y, którego napotykam, znajduje się w ruchu, co sprawia, że i we mnie budzi się świadomość możliwego ruchu. On może się oddalić i odejść – i ja mogę odejść lub przybliżyć się; on może pójść w prawo, a ja w lewo, on w lewo, a ja w prawo; ja mogę się uniżyć, a on wywyższyć lub ja wywyższyć, a on poniżyć. Obojętna
5
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
dotąd przestrzeń staje się przestrzenią poprzecinaną możliwymi drogami. Wszystkie te możliwości dają się – za Antonim Kępińskim – sprowadzić do dwóch podstawowych: można się zwrócić ku spotkanemu lub można się odwrócić od spotkanego; wywyższenie i poniżenie są także odmianą ruchu „od – do”. Przestrzeń, którą przecinają drogi, jest elementarną przestrzenią wolności. Wewnętrzna świadomość wolności ujawnia się i dochodzi do pełni poprzez zewnętrzną świadomość przestrzeni, w której „stawia nas” spotkanie z innym. Oglądamy własną wolność jako możliwy ruch na drodze. Wraz z przestrzenią konstytuuje się także czas – czas możliwego obcowania z i n n y m, zbliżenia, oddalenia, pogoni, ucieczki, wyniesienia, poniżenia. Jak przestrzeń, tak i czas nabierają w spotkaniu znaczenia dramatycznego. Przestrzeń staje się sceną dramatu, a czas jego wewnętrznym rytmem. Co znaczy „inny”? „Inny” nie jest tym samym co „różny”. Słowo „różny” stosujemy do przedmiotów, natomiast słowo „inny” do osób,
6
INNY
w szczególności do ludzi w ich obcowaniu między sobą. Niestety, język polski nie uwzględnia różnicy między „innym” przedmiotem a „innym” człowiekiem, w przeciwieństwie do łaciny (alter), francuskiego (1’autre), angielskiego (other) czy niemieckiego (der Andere). Słownik filozoficzny Lalande’a powiada, że 1’autre jest „jednym z podstawowych pojęć myśli, niemożliwym do zdefiniowania”. Aby przynajmniej z grubsza zakreślić jego sens, podaje jego francuskie przeciwieństwo: même. Même znaczy, że „nie-inny”, więc taki sam. W języku polskim brakuje nam jednego celnego słowa, które wskazałoby jednoznacznie i n n e g o jako „innego Ja”, „innego Ty”, „jego innego”. Jesteśmy skazani na przybliżenia opisowe. Na wstępie powiedzmy najogólniej: i n n y to ten, który może się stać Ty lub On i dla którego również ja mogę się stać On lub Ty. Innym nie jest natomiast „to” lub „tamto”. Ustalmy horyzont znaczeniowy: „inny” to Ty, natomiast „różny” to koń, pies, drzewo itp. Spotkanie z i nn y m wydarza się i dopełnia na płaszczyźnie
7
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
dialogicznej, różnej od płaszczyzny intencjonalnej. Płaszczyzna intencjonalna to płaszczyzna aktualnych lub możliwych „uprzedmiotowień”, „obiektywizacji” – koni, psów, drzew. Ale i n n y nie jest rzeczą między rzeczami ani przedmiotem między przedmiotami, lecz podmiotem, innym Ja, który staje się dla mnie Ty lub On i z którym mogę też wejść we wspólnotę My. Powyższa krótka charakterystyka znaczenia innego ukazuje jego ścisły związek z mową. Słówka „Ja”, „Ty”, „On”, „My” są integralnymi częściami mowy. I n n y to w końcu ten, z którym mogę mówić. Inna sprawa, czy możliwość ta stanie się rzeczywistością – ważne jest, że w spotkaniu wyraźnie się ona rysuje. Zachodzi różnica między tym, z kim i do kogo mogę mówić, a tym, o czym mogę mówić. To, z kim i do kogo mogę mówić, mieści się w wymiarze dialogicznym świadomości, natomiast to, o czym mogę mówić, wypełnia wymiar intencjonalny. Nie wyklucza to, oczywiście, przypadków potraktowania i n n e g o jako przedmiotu i przedmiotu jako i n n e g o. Intencje dialogiczne mogą być
8
INNY
„zamieniane” przez intencjonalne i intencjonalne przez dialogiczne, co jednak nie przekreśla ich istotnej różnicy. I n n y – inne Ja, inny podmiot świadomości – jest „otwarty na to, co inne”: świat, ludzi w świecie, Boga. Jego otwarcie, podobnie jak moje, ma charakter dialogiczny i intencjonalny. Otwarcie dialogiczne oznacza, że możemy być dla siebie nawzajem – on dla mnie i ja dla niego – Ja, Ty lub On; otwarcie intencjonalne oznacza, że wokół niego, jak wokół mnie, mogą pojawić się rzeczy i przedmioty, stanowiące jego i mój „świat otoczenia”. Otwarcie dialogiczne „personifikuje”, otwarcie intencjonalne „uprzedmiotawia”. W wydarzeniu spotkania intencjonalność przedmiotowa, choć nie znika, to jednak traci na znaczeniu, natomiast nabiera znaczenia dialogiczność i wszystko to, co się z nią bezpośrednio lub pośrednio wiąże. Wyobraźmy sobie, że i n n y mówi i opowiada o tym, co ma przed oczyma. Mniej ważne okazuje się dla nas to, o czym wedle swej świadomości intencjonalnej mówi, a bardziej ważne to, że i jak mówi. W tym, jak
9
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
mówi, wyraża się nie tylko jego nastrój czy „osobowość”, ale również jego stosunek do mnie – mnie, który się ku niemu zbliżyłem. Owe „jak” mowy jest najczęściej pozawerbalnym, choć możliwym do zwerbalizowania, elementem mowy. Często wymiar intencjonalny nie daje się wyraźnie oddzielić od dialogicznego. Dialogiczność może się ukrywać w intencjonalności, jak ręka żywego aktora kryje się za ruchem kukiełki w teatrze lalek. Obecność intencji dialogicznej daje się jednak wówczas wyśledzić w samym ukierunkowaniu promieniowania świadomości intencjonalnej. I n n y mówi i wskazuje palcem na drzewo: „Popatrz, to jest drzewo”. Nie chodzi tylko o wskazanie przedmiotu, chodzi o to, abym ja zwrócił na niego uwagę. Drzewo przestało być przedmiotem „samym w sobie”, „dla niego samego”, a stało się także przedmiotem „dla mnie”. I n n y – jak pisze Emmanuel Lévinas – „ofiaruje mi świat”. Pokazanie już jest ofiarowaniem. Projekt uprzedmiotowienia („to drzewo”) jest określony przez
10
INNY
dialogiczność („popatrz”). Pomińmy jednak słówko „popatrz”, pozostańmy przy samym przedmiocie. Czymże jest przedmiot? Mówimy: tym, co obiektywne. Co znaczy „obiektywne”? To znaczy, że jest dane nie tylko dla mnie, nie tylko dla ciebie, ale również dla nas, dla wielu nam podobnych. Intencjonalność „uprzedmiotawia” i „obiektywizuje” po to, by uprzystępnić rzecz każdemu możliwemu podmiotowi. W procesie obiektywizacji wyczuwamy obecność siły dialogiczności. Zatrzymajmy uwagę na samym zjawisku i nn e g o. I n n y mieści w sobie paradoks: on jest inny niż ja, a jednak do mnie podobny – podobny w inności i inny w podobieństwie. Doświadczenie i n n e g o ma dwie strony: e g o t y c z n ą i a l t e r y c z n ą, i jedna nie daje się oddzielić od drugiej. Inność i n n e g o wydobywa na jaw moją własną inność. Inność jest wzajemna. Inność zaskakuje, przynosi wciąż nowe niespodzianki, w całej przewidywalności jest nieprzewidywalna. Ciąg doświadczeń i n n e g o zamykają
11
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
dwie granice: nigdy nie może dojść do tożsamości „nas” i nigdy nie może dojść do zupełnego zróżnicowania „między nami”. Zamknięta między tymi granicami inność jest dramatycznym ujawnianiem obustronnych tajemnic. Oto matka przygląda się własnej córce i odkrywa w niej… siebie. Oto ojciec patrzy na syna i widzi… siebie. A jednak pomimo podobieństw są istotne różnice. Córka jest i pozostanie inna, syn jest i pozostanie inny. I n n i są inni, a jednak sobie przypisani. Gdzie kończy się podobieństwo, a zaczyna różnica? Nie ma jasnej linii granicznej. Jest dramaturgia wypełniona całym ciągiem mniejszych i większych wydarzeń, w których daje się wychwycić jakaś, wychodząca poza jednostkowe życiorysy, wspólnota losu. Niewątpliwie kluczową rolę w doświadczeniu i n n e g o odgrywa analogia. I n n y jest podobny do mnie, jest innym Ja, ma podobne nogi, ręce, głos, mowę. Gdy mówię o analogii, nie mam na myśli „rozumowania przez analogię”, lecz myślę raczej o „analogizującym
12
INNY
doświadczeniu”. To, co doświadczane, „wymusza” wychwytywanie podobieństw. Wyobraźmy sobie przykład takiego doświadczenia. Oto stoję na moście i wypatruję ryby w rzece. Moje widzenie biegnie po analogiach: zauważam cień kształtem podobny do ryby, kawałek wystającej z dna gałęzi, nadkruszony kamień. Oko zatrzymuje się na moment, by po chwili – zwiedzione podobieństwem – szukać dalej. Ryba jest inna niż cień, gałąź, nadkruszony kamień; choć podobna, to przecież inna. Tak samo z doświadczeniem i n n e g o – tego, którego napotkałem. Choć podobny, to inny. Intencje dialogizujące poruszają się w formie koła: ode mnie do i n n e g o i od i n n e g o do mnie. Są podwójne, sobie przeciwstawne: jedna biegnie tropem narastającej inności, druga biegnie tropem narastającej takożsamości. Z przeciwieństwa, jakie stwarzają, wyłania się napięcie, na którym rośnie zaciekawienie i zdumienie, ale także niepokój, lęk, gotowość do ucieczki. Z kolei doświadczenie podobieństwa i narastającej takożsamości rodzi świadomość „znajomości”
13
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
i spokój. Niepokój i pokój przeplatają się i krzyżują. I n n y coś obiecuje i zarazem czegoś odmawia. Można, oczywiście, przyjąć, że doświadczenie i poznanie i n n e g o nigdy nie jest w stanie zamknąć się w formie ostatecznego wyniku; stając wobec i n n e g o, stajemy wobec nieskończoności. Nie jest to jednak całkiem słuszne. Poznanie zatrzymuje się bowiem, by w pewnym momencie powiedzieć do siebie: wystarczy. Wprawdzie droga do nieskończoności jest wciąż otwarta, ale dalsza podróż nie jest już potrzebna. Moment postoju jest momentem uchwycenia wewnętrznej indywidualności i n n e g o. Czym jest indywidualność wewnętrzna? Nie chodzi tu o uchwycenie koloru oczu, skóry, wzrostu i tysiąca innych cech wyróżniających. Indywidualność wewnętrzna jest – mówiąc metaforycznie – sposobem „trawienia świata” przez i n n e g o. Co to znaczy? Chcę powiedzieć, że świat jest nie tylko światem, w którym żyjemy, lecz również światem, z którego żyjemy. Lévinas mówi: jouissance.
14
INNY
Nie ma czegoś takiego jak czyste doświadczenie świata jako tego, co doskonale uprzedmiotowione. Doświadczenie czysto przedmiotowe jest abstrakcją, która odcina od doświadczenia wszelkie związki ze mną jako podmiotem doświadczającym. Doświadczenie jest nie tylko widzeniem łąki, ale również radością z kwitnącej łąki, nie tylko widzeniem wody, ale również przyjemnością z zanurzenia ciała w wodzie, jest poczuciem swobody na szczycie góry, spokojem spływającym do duszy z obrazu rozgwieżdżonego nieba, a także lękiem w czasie burzy, chłodem w czasie mrozu, zmęczeniem po długiej wędrówce, bólem mięśni po ciężkiej pracy. O Hiobie mówi Biblia, że „umarł syty dni”. W Ewangelii czytamy, że „człowiek żyje słowem, które pochodzi z ust Boga”. Dotyczy to również doświadczenia i n n eg o przez i n n e g o. Nie ma czystego doświadczenia i n n e g o jako takiego. Ono również jest abstrakcją wywiedzioną z doświadczenia jego i mojej troski, jego i mojego niepokoju, jego
15
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
i mojego zmęczenia i tęsknoty, nadziei i rozczarowania. Wszystkie te i tym podobne przeżycia i doświadczenia przenikają nasze dusze, sycą je i zmuszają nas do „przetrawienia”. Ale nie wszystko możemy „przetrawić”. Część przeżyć z góry wykluczamy, spychamy poniżej progu świadomości, inne wyolbrzymiamy, przeinaczamy, by uczynić je bardziej „strawnymi” dla siebie. W tym przejawia się indywidualność i n n e g o, że ma on własny „sposób trawienia” świata. Sposób ten nazwijmy i n d yw i d u a l n y m s k r ę t e m ś w i a d o m o ś c i. Świadomość jest nie tylko ogniem, który wysyła promienie na wszystkie strony, lecz także ogniem, który – aby świecić – musi coś spalać. Ogień świeci i trawi. Nie wszystko jednak można strawić. Konkretna świadomość jest konkretnym skrętem, który tak „przekręca” świat, by stał się „strawny” dla człowieka, i tak wybiera „potrawy”, że ich część pozostaje niespożyta.
16
INNY
Poznać i n n e g o jako innego i zarazem nie-innego znaczy uchwycić go w jego indywidualnym, wewnętrznym skręcie, określającym jego niepowtarzalny sposób przeżywania życia. Wiadomo wtedy – oczywiście z grubsza – co i nn y „trawi”, a czego „nie trawi”. Czy jest to jednak możliwe bez rozpoznania skrętu własnej świadomości? Skrętu i n n e g o nie poznaje się przez bezstronną obserwację, ale przez dramatyczne zderzenie z nim własnego skrętu i wyrastające stąd nieporozumienia i konflikty. Mamy dwa skręty, czyli dwa różne sposoby „trawienia świata”. Skręty spinają się ze sobą, bolą, ale i cieszą, nie pozwalają ani na zbytnie zbliżenie, ani na oddalenie. Widzę, jak naprzeciw siebie stanęli i n n i. Czy potrafią „strawić” siebie? Są dwie możliwości dramatyczne: albo postępująca przemiana w stronę takożsamości, albo przemiana w stronę radykalnej inności. Przemiana w stronę takożsamości biegnie po linii Ja – Ty – On – My. Przemiana w stronę radykalnej różnicy biegnie po linii Ja – Ty – On – nie-My.
17
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
I n n y wzywa najpierw do pojednania. Fundamentem pojednania jest wzajemne uznanie, które może mieć charakter estetyczny, etyczny, religijny. (Pisałem o tym szerzej na innym miejscu1). Dalszym warunkiem pojednania jest porozumienie. Aby się porozumieć, trzeba się zrozumieć. Z kolei, aby się zrozumieć, trzeba uzyskać odpowiedni „materiał porozumienia”. Materiał przychodzi wraz z doświadczeniem. Doświadczenie ma charakter „analogizujący”, jest doświadczeniem podobieństwa w niepodobieństwie. Jak przedstawia się intencja wyzwania do pojednania – wyzwania, które promieniuje z i n n e g o? Wyzwanie zawiera najpierw pewną negację: wzywa, abym stał się i n n y m dla siebie samego. Jeśli pozostanę taki-sam, nie będę rozumiał i nie pojednam się. Moje oczy, które patrzą, a nie dostrzegają, muszą się stać innymi oczami,
Por. J. Tischner, Spór o istnienie człowieka, Kraków 1998, s. 181–188 (rozdz. Objawienie jako „uznanie”; przyp. red.). 1
18
INNY
podobnie moje uszy, mój rozum. Negacja przenika głęboko i atakuje mój indywidualny skręt, którym „trawię świat”. Ja nie mogę już być Ja-w-sobie-i-dla-siebie, lecz muszę się stać Ja-z-i nn y m, a nawet Ja-dla-i n n e g o. Muszę się „otworzyć” na samą inność i n n e g o, „znosząc” własną inność. Muszę się w tej inności „zanurzyć”, „zatopić”, „obumrzeć dla siebie”. Zmiana taka nie jest niczym więcej jak konsekwentną zmianą punktu widzenia – z mojego na jego. Konsekwencja owocuje tym, że Ja nie jest już Ja, lecz Ty – jestem Ty dla i n n e g o. Ruch jednania może jednak skierować się w przeciwną stronę. Nie tylko ja jestem kwestionowany przez i n n e g o, lecz również i n n y przeze mnie. Wtedy jego Ty zanurza się i zatapia w moim Ja, kwestionując swój skręt przeżywania świata, swą indywidualność. Kwestionowania biegną w obydwie strony – raz Ty staje się mną, raz Ja staje się nim. Nie ma tutaj stałej reguły. Granice dzielące Ja od Ty zamazują się. Jeśli można mówić o wzajemnym uznaniu, to tylko w sensie możliwości: uznaję cię, ponieważ
19
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
możesz stać się mną; jestem uznany przez ciebie, ponieważ mogę stać się tobą. Naprawdę nie ma mnie i ciebie w naszej utrwalonej na zawsze tożsamości, przechodzimy w siebie, tracimy siebie i pozyskujemy siebie. Przechodzenie mnie w ciebie i ciebie we mnie dokonuje się w doświadczeniu, którego jedną granicę stanowi pieszczota, a drugą okru cieństwo. Pieszczota jest w swej istocie doświadczeniem analogizującym, w którym w bezpośredni sposób dane jest przechodzenie od Ja do Ty i od Ty do Ja. Jest odkrywaniem siebie w i n n y m i i nn e g o w sobie. Pieszczota odkrywa wciąż to samo: pokrewieństwo uczuć, wrażliwość, przynależność do siebie. Są „dwoje w jednym ciele”. Zawsze bliscy, a jednak wciąż za mało bliscy; sycący się sobą, a zarazem wciąż głodni siebie; coraz to pełniej otwarci na siebie, a zarazem wciąż nieodgadnieni w swoim skręcie ku sobie. Lévinas mówi: „Bliskość nigdy dość bliska”. I dalej: „Pieszczota jako kontakt jest zmysłowością. Ale pieszczota transcenduje to, co uzmysławialne.
20
INNY
Nie żeby wyczuwała dalej, niż wyczuwa, szła dalej niż sensy, by zagarniała sobie jakiś subtelny pokarm, zachowując w swej relacji z tym, co przeczuwa ostatecznie, intencję pragnienia pokarmu, który się temu głodowi obiecuje i oddaje, drąży go, jakby pieszczota żywić się miała własnym głodem. Pieszczota polega na tym, że niczego się nie chwyta; polega na pobudzaniu się tym, co nieustannie wymyka się swej formie w stronę przyszłości – nigdy dość przyszłej; na pobudzaniu tego, co tak kryje się, jakby tego jeszcze nie było. Ona szuka, ona przeszukuje. W pewnym sensie wyraża miłość, ale i cierpi z powodu niemożliwości wypowiedzenia jej. Ma – w bezustannym narastaniu głodu – głód samego wyrazu”2 . Czy pieszczota obchodzi się bez słów? Słowem, które się powtarza i nadaje wartość każdemu innemu słowu, jest: „mój – moja”. „Moja” i „nie dość moja”, „twój” i „nie dość twój”, „my” a przecież „nie-my”, „swoi” i nigdy „dość swoi” – E. Lévinas, Totalité et Infini, LaHaye 1968, s. 235.
2
21
KS. JÓZEF TISCHNER | INNY
ty we mnie, a ja w tobie. Jednak nie znaczenie słów jest tu najważniejsze, ale sposób ich wysławiania. Pieszczota szuka dla siebie miejsca pod słońcem. Miejscem tym jest „raj”. W raju jest się „we dwoje”. Każdy „trzeci” byłby przeszkodą, chyba że wywołany pieszczotą, przyszedłby tylko po to, by swym śpiewem i muzyką komentować jej bieg. Raj jest pełen kwiatów, które służą jako ornament i symbol pieszczoty. Owoce zwisające z rajskich drzew są znakiem pokarmu, jakim Ty stało się dla Ja, a Ja dla Ty. Drugą granicą bezpośredniego obcowania Ty i Ja jest okrucieństwo. Zarodek okrucieństwa mieści się już w samej relacji kwestionowania „swawolnej niezależności” Ja przez i n n e g o. I n n y atakuje moje oczy, by umiały spojrzeć na świat także jego oczyma, atakuje moje uszy, by umiały słyszeć to, co on słyszy, podważa suwerenność punktu widzenia, który jest moim punktem widzenia. Niczego w zamian nie obiecując, i n n y wymaga, aby stać się jego pokarmem, jego częścią składową, nim. I n n y
22
INNY
zadaje ból. Poprzez ból poszerza granice swego królestwa. Warłam Szałamow pisze o i n n y m-podmiocie okrucieństwa: „Wyjście przez drzwi więzienia śledczego ma w rzeczywistości tylko jeden kierunek – do »czarnego kruka«, więziennego autobusu, odwożącego więźniów na dworzec. A tam – załadunek do towarowych wagonów, których nieskończona ilość wypełniona aresztantami będzie z wolna sunąć po kolejowych torach, i w końcu – jeden z tysięcy »obozów pracy«, łagrów. Ta nieunikniona konieczność odbija się na zachowaniu aresztantów. Beztroska, zuchowatość przechodzą w mroczny pesymizm i upadek sił duchowych. W czasie przesłuchań więzień śledczy walczy z upiorem, upiorem o gigantycznej sile. Aresztant przyzwyczaił się mieć do czynienia z realnymi rzeczami, a teraz walczy z nim Upiór. Jednakże ten »płomień – pali, a ta dzida – boleśnie kłuje«. Wszystko jest przerażająco realne oprócz samej »sprawy«. Napięty, stłamszony swoją walką z fantastycznymi zjawami, zdumiony
23
SPIS TREŚCI
INNY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
5
WYDARZENIE MOWY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 EPIZODY SENSU . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65 Dobrosław Kot, TISCHNER STRÓŻ . . . . . . . . . . . . . . . 91 NOTA WYDAWCY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 135