Z punktu widzenia ziemniaka

Page 1

Wydawnictwo Znak Kraków 2024

Projekt: Jakub Zasada

Skład i łamanie: Marta Sieczkowska

Redaktorka nabywająca i prowadząca: Dorota Gruszka

Adiustacja: Katarzyna Mach

Korekta: Katarzyna Onderka

© Copyright by Filip Zawada. All rights reserved

© Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2024

ISBN 978-83-240-6170-9

Część prezentowanych w książce ziemniaków pojawiła się wcześniej

w Magazynie „Pismo” i w książce Filipa Zawady pt. Nie wiem, jak nazywają się te kwiaty wydanej przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu.

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl

Wydanie I, Kraków 2024. Printed in EU

– Tato, chciałbyś byś być nieszczęśliwym milionerem czy szczęśliwym alkoholikiem?

Zaczęło się – pomyślałem, chociaż być może powinienem uznać, że tak naprawdę się skończyło. Beztroskie dzieciństwo mojego trzyletniego syna zaczęło zamieniać się we wczesną dorosłość. Okazuje się, że czas przyśpiesza dzięki zwiększonej liczbie pytań, jakie z wiekiem zaczynamy zadawać. Moje sekundy pędziły jak szalone, a jego właśnie zaczynały przyśpieszać.

– Synku, skąd ci takie pytanie przyszło do głowy?

– Nie wiem.

Studiujemy tyle lat, żeby się dowiedzieć, że nie potrafi my odpowiedzieć na pytanie trzylatka.

5 1.

– Tato, dlaczego nie umiesz rysować, skoro ja umiem? Nie chodziłeś do przedszkola?

– Chodziłem.

– Tylko się nic nie nauczyłeś?

Ja pierdolę! Szczęście, że przy dziecku można przeklinać w myślach. Szczęście, że jakiekolwiek myśli mamy, bo na pytanie: „Co robisz, tato”?, zawsze można odpowiedzieć: „Myślę”, nawet jeżeli jest to kłamstwo. „Myślę” – to brzmi poważnie, nie olewająco. Poza tym w podstępny sposób zachęca do nauki. Podobno między trzecim a piątym rokiem życia chłopiec chce być jak tata. Ta koszmarna świadomość prześladuje mnie i sprawia, że z każdej sytuacji staram się wyjść z twarzą.

– Wiesz, synku, dorośli lubią rysować po dorosłemu, a kiedy tego nie umieją, to się wstydzą.

– Dlaczego?

– Bo lubią być perfekcyjni i boją się śmieszności.

– Dlaczego?

– Czy wyobrażasz sobie, jak wyglądałby tata, który na przyjęciu dla dorosłych zachowuje się jak trzylatek? To nie wypada. Poza tym pięcioletni tata nie mógłby znaleźć żony, ponieważ ona nie chciałaby męża chodzącego w śpiochach.

– Dlaczego?

6 2.

– Bo taki facet nie pracowałby, nie zarabiał pieniędzy i nie mógłby mieć syna takiego jak ty.

– Dlaczego?

– Bo tak!

7

– Tato, a dlaczego nie jesteś szczęśliwy?

– Bo nie umiem rysować.

– Ja cię nauczę.

– Po co?

– Chyba raczej: jak?

Na wstępnych lekcjach dowiedziałem się, że kółko może mieć początek i koniec. Że mała czarna kropka może patrzeć nawet na siebie samą oraz tego, że ręce są podobne do grabi i w sumie do tego samego służą. Poza tym ziemniaki można narysować na każdej kartce, nawet takiej, która jest już cała porysowana.

– Widzisz, dla ziemniaka zawsze znajdzie się miejsce. Tylko czasami musi być taki malutki, że go prawie nie widać.

– No właśnie go nie widzę.

– To musisz się przyglądnąć z bliskiego bliska.

Więc przyglądałem się i pilnie uczyłem. Niestety, nigdy nie dostałem świadectwa ukończenia kursu rysowania ziemniaka.

Mój syn nigdy mnie nie ocenił i nigdy nie powiedział, że źle coś robię. Raz zostałem dobrotliwie pogłaskany po głowie, kiedy zapytałem, czy ziemniak może być kwadratowy? W tych nieludzkich warunkach zdobywałem szlify majstra.

8 3.

Ziemniak plus magnes równa się wystawa. Lodówka stała się naszą pierwszą galerią. To na niej lądowały prace, w których w najdoskonalszy sposób objawiała się ziemniaczaność ziemniaka. Co oznacza ów termin, tego nie będzie w stanie wyjaśnić żaden historyk sztuki. Wiedział to tylko mój syn i trochę wiedziałem ja. Wiedziałem, ale nie umiałem tego wyjaśnić. Każde kółko było jak Ensō. Można było po nim poznać, w jakim stanie skupienia zostało zrobione, ile poświęciło się mu uwagi i jak bardzo opisywało rzeczywistość. Łatwość opisu emocji za pomocą tak prostej figury geometrycznej wygląda na szaleństwo, na szczęście zawsze można je zwalić na dziecko. Dorosłemu nie wypada być aż tak szalonym. Szaleństwo dorosłych musi być zawsze ujęte w sztywne ramy.

Przy każdym otwarciu lodówki rysunki spadały na podłogę, bo magnesy nie dawały rady ich utrzymać. Zbieraliśmy je w kupki, kopce i stogi. Trudno się było pożegnać z którymkolwiek z nich. Kiedy moja nauka stała się naprawdę zaawansowana, wieczorem sam siadałem przy kuchennym stole i rysowałem. Po jakimś czasie okazało się, że ziemniak potrafi mówić. Mój syn, kiedy wstawał rano, od razu pytał, co ziemniak wymyślił przez noc, i prosił, żebym przeczytał, co mówi. Później zaczął sam zadawać mu pytania. Czasami

9 4.

ziemniak znajdował odpowiedź od razu, ale czasami musiał się zastanowić i naradzić z kolegami wiszącymi na lodówce. Jednak nigdy nie pozostawił pytania bez odpowiedzi. Swoją pracę traktował śmiertelnie poważnie.

10

– Tato, a dlaczego ta pani jest inna.

– Wcale nie jest.

– Jest. Bo ma małe oczy i inaczej mówi.

– W Japonii wszyscy tak wyglądają, ale to nie oznacza, że jest inna, tylko… inaczej mówi i inaczej wygląda.

Odwiedziny Ayako sprawiły, że po raz kolejny można się było przyjrzeć słowom od nowa.

– Co to? – Wskazała palcem na rysunki ziemniaków przyczepione do lodówki.

– Ziemniak.

– Wcale nie.

– A co?

– Tao.

Dzięki wschodniemu spojrzeniu Ayi na galerię lodówkową dowiedziałem się, że jestem w stanie zrobić coś, czego nie planowałem, i być może nie powinno to być zaskakujące, ale pomylenie Tao z ziemniakiem wydawało mi się takie właśnie. Życie nas czegoś uczy, ale nie mam pojęcia czego.

– Czy zabrać do Japonii kilka mogę? – translator Google działał coraz płynniej. Konwersacja robiła się bardziej zrozumiała.

– Całą walizkę nawet oczywiście.

11 5.

Spoglądałem, jak delikatnie pakuje ziemniaki do teczki z kartkami, na których zapisywała teksty piosenek i wiersze. Wzruszyłem się. Moje rysunki zobaczą miejsca, w których ja nigdy nie byłem. To dobrze, bo i tak nigdy nie miałbym na tyle odwagi, żeby je odwiedzić.

12

– Tato, a dlaczego listonosz jest zły?

– Bo musi rozdawać paczki, a sam rzadko coś dostaje.

– A święty Mikołaj też jest zły, że nic nie dostaje?

Też, ale nie daje tego po sobie poznać. Nie mogłem rozerwać przesyłki szczelnie zaklejonej taśmą, bo nie znalazłem nożyczek ani scyzoryka. Powoli rozszarpywałem paznokciami plastikowe zabezpieczenia i złorzeczyłem na to, że w domu jest ciągle bałagan. Nie spodziewałem się, że cokolwiek dostanę, dlatego byłem zły. Nie znoszę niezapowiedzianych niespodzianek. Lubię niespodzianki, o których wiadomo, że są niespodziankami.

– Tato, a co to jest?

– Nie wiem.

– A dlaczego?

– Bo jeszcze nie rozpakowałem.

– Dlaczego?

– Bo wszystko przede mną chowasz w bałaganie.

Bardzo powoli zasieki ustępowały. Pierwszy poddał się karton, później folia bąbelkowa, na samym końcu przedzierałem się przez strzępki gazet. Co to jest? Książka? Książka z moimi ziemniakami? Po japońsku? Jak to się stało?

W pośpiechu usiadłem do komputera i zacząłem pisać do Ayako. Co to jest? Jak to możliwe? Przecież nie robiłem żadnej

13 6.

książki. O czym ona jest, bo nic nie rozumiem? Dostałem kilkunastostronicowe wydawnictwo o Tao. Dostałem coś, czego nigdy w życiu bym nie zrobił ani nie wymyślił. Na kolejnych przesyłanych Messengerem zdjęciach pojawiała się na przemian uśmiechnięta Aya i uśmiechnięte dzieci. – Pokazuję właśnie dzieciom w przedszkolu moim jak Tao w Polsce wygląda.

14

– Tato, jak to jest być takim i takim?

– Czyli jakim?

– Takim jak ty i takim jak ja?

– Ale ja nie jestem taki jak ty.

– Skąd wiesz?

– Bo widzę.

– Na pewno?

15 7.

– A co to jest śmierć?

– Czy nie za wcześnie, żeby się tym interesować? Masz sześć lat!

– Nie.

– Więc śmierć jest wtedy, kiedy jedna część ciebie jest, a drugiej nie ma, ale obydwie są pełne.

– Rozumiem.

16 8.

– Tato dlaczego leżysz?

. – Dlaczego nic nie mówisz.

Nie potrafi łem odpowiedzieć. Wewnętrznie płakałem gorącymi łzami. Cokolwiek by to oznaczało. Melancholia była tak głęboka, że nie mogłem znaleźć oparcia, żeby się z niej podnieść. Wszystko było zrobione z powietrza. Czegokolwiek próbowałem dotknąć, rozpływało się. Tylko ołówek i kartka wyłamywały się z tego schematu. Rysowałem ziemniaki i był to jedyny sygnał, jaki potrafi łem wysłać do świata zewnętrznego. Wrzucona do morza wiadomość w butelce, która płynie przez wiele lat i nie wiadomo, czy ktokolwiek ją znajdzie. Czasami ziemniaki mówiły jedno słowo, czasami udało się im powiedzieć całe zdanie. Mój siedmioletni wówczas syn zanosił je do kuchni i tak jak to zwykle robiliśmy, przyklejał do lodówki. Byłem rozbitkiem, a on był morzem. Przenosił sygnały, których nie umiał zrozumieć.

To nie była zabawa w piratów.

17 9.
.

13. POSŁOWIE

Wydanie tej książki przeciągało się w nieskończoność. (Po tym, co zaraz nastąpi, obiecałem sobie, że nie będę używał zwrotu „przeciągało się”). Rankiem 14 listopada 2023 roku obudziłem się z myślą, że powinienem zostać jungistą. Poczułem, że już czas zostać kimś poważnym i mądrym, mieć „normalny” zawód i ustatkować się. Podzieliłem się tym niespodziewanym przeczuciem z moją kochaną Olą. Skończyliśmy jeść śniadanie i niemal zapomnieliśmy o sprawie. Sprawa ucichła, ale nie do końca, bo we mnie coś cały czas pracowało. Przypomniały mi się książki, które napisałem, i o dziwo, ziemniaki, które przygotowałem do druku pięć lat wcześniej. Czy to nie jest śmieszne, że poważny przyszły jungista zajmuje się rysowaniem takich pierdół? Zacząłem podważać wszystko to, co do tej pory zrobiłem. Chciałem być mądrzejszy i wspanialszy. Wziąłem telefon, żeby zadzwonić do wydawnictwa i poinformować, że jeżeli zapomnieli o mnie, to dobrze. Dwa sygnały w słuchawce i za ścianą w domu usłyszałem krzyk. Rzuciłem telefon i pobiegłem sprawdzić, co się stało. Ola siedziała na kanapie

382

z książką znanego jungisty Edwarda F. Edingera pod tytułem Ego i archetyp.

– Co jest?! Wystraszyłaś mnie!

– Sama się wystraszyłam.

Pokazała mi zamieszczone w książce rysunki dzieci, które były podobne do moich ziemniaków.

– Zobacz, to kółko jest mandalą, a nogi i ręce to linie symbolizujące nieskończoność. Dzięki nim mandala rozrasta się na cały wszechświat.

Okazało się, że jestem jungistą już od wielu lat. Nie da się ukryć, że byłem trochę zaskoczony. Okazuje się, że wydanie tej książki nie przeciągało się, tylko czekało na moment, w którym będę mógł napisać jej ostatni rozdział. Jung na pewno doceniłby moją nieświadomą cierpliwość.

383

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.