Felieton redakcyjny • Głos Adwentu 7−8/2004
2
W numerze: Jeszcze o „Znakach” • • • • • • • • • 2 Kres mocy diabelskich kamieni • • 3 Ludzie listy piszą... • • • • • • • • • • 3 Dotyk Boga • • • • • • • • • • • • • • • • 6 Nauczmy się pieśni aniołów (cz. I) • • • • • • • • • 7 Via rockendroll • • • • • • • • • • • • • 8 Kartki z przeszłości • • • • • • • • • • 9 Z prac Zarządu i Rady Kościoła • • • • • • • • • • • • 10 Chrzest i nawrócenie • • • • • • • • 12 Kącik dziecka • • • • • • • • • • • • • 15 Wiadomości z kraju • • • • • • • • • 18 Polski zjazd w Niemczech • • • • • 23 „Piknik rodzinny” w Pszczynie — fotoreportaż • • • • • • • • • • • • 24 Autor fotografii na okładce: Andrzej Siciński.
GŁOS ADWENTU Miesięcznik Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Rzeczypospolitej Polskiej. Ukazuje się od 1913 roku. Redaguje kolegium: Andrzej Siciński (redaktor naczelny), Mirosław Chmiel (sekretarz redakcji), Ryszard Jarocki, Katarzyna Lewkowicz− −Siejka, Zbigniew Makarewicz, Barbara Niemczewska, Tadeusz Niewolik. Projekt makiety: Tomasz Chalupka. Łamanie: Jarosław Kauc. Wydawca: Chrześcijański Instytut Wydawniczy „Znaki Czasu”, ul. Foksal 8/5, 00−366 Warszawa, tel.: (0...22) 331−98−13; faks: (0...22) 331−98−01; e−mail: redakcja@znakiczasu.pl. www.znakiczasu.pl Zamówienia, prenumerata miesięcznika i zakup innej literatury w wydawnictwie, tel.: (0...22) 331−98−00; e−mail: zamawiaj@znakiczasu.pl, oraz w zborach adwentystycznych. Nasze konta bankowe: 05 1500 1126 1211 2007 7599 0000 (złoty) 37 1500 1126 1211 2007 8990 0000 (dolar) 87 1500 1126 1211 2007 8987 0000 (euro) Przygotowanie do druku: ChIWZC. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca oraz zastrzega sobie prawo do skrótów i zmian w nadesłanych tekstach.
Jeszcze o P
oprzednio obiecałem, że w kolejnym felietonie redakcyjnym poruszę już nie tyle merytoryczne, co pewne kwestie techniczne, budzące wątpliwości u niektórych czytelników „Znaków Czasu” i „Głosu Adwentu”. Proszę mi wybaczyć, że jeszcze trochę miejsca poświęcę jednak tym pierwszym. Akcentowanie w „Znakach Czasu” części społecznej sprawiło, że „Znaki” stały się jednym z wielu istniejących na naszym rynku, podobnych w formie i treści, miesięczników. Faktycznie, akcent się nieco przesunął: staliśmy się bardziej społeczno-religijni niż religijno-społeczni. Zapytam jednak: Czy w ewangeliach dominują kazania Jezusa, czy Jego czyny miłosierdzia? Czy Jezus, nauczając o Królestwie, częściej mówił o nim wprost, czy raczej „ukrywał” prawdy o nim w licznych przypowieściach odwołujących się do zdarzeń i sytuacji, z którymi ludzie obcowali na co dzień? Samo stwierdzenie, że przez przeniesienie akcentu na sprawy społeczne staliśmy się tacy jak inni, jest niewystarczające. Owszem, poruszamy tę tematykę, ale zawsze z troską, by jednocześnie wskazać na biblijne standardy życia. Może nie zawsze czynimy to wprost, przez cytowanie tekstów, mówiąc: „Należy żyć tak a tak, bo tak uczy Biblia”. Raczej wolimy napisać: „Lepiej, zdrowiej, bezpieczniej, uczciwiej jest postępować tak, a tak”. Czynimy tak, ponieważ w naszym społeczeństwie (katolicko-zsekularyzowanym) Biblia nie jest jakimś specjalny autorytetem. Wolimy więc uczyć tego, czego ona uczy, niekoniecznie za każdym razem do niej się odwołując.
A poza tym ze społecznym „przeakcentowaniem” „Znaków” jest jak ze złudzeniem optycznym, czyli sytuacją, gdy coś wydaje się dłuższe lub krótsze, choć w rzeczywistości takie nie jest. Dawne „Znaki” miały zwykle 20 lub — w porywach — 24 strony. Obecne mają 32 strony. Gdyby zliczyć ilość stron bezpośrednio poruszających tematykę biblijną lub wprost odwołującą się do Biblii, to okazuje się, że w nowych „Znakach” zajmuje ona więcej miejsca niż w starych. Specjalnie na tę okazję sprawdziłem trzy numery nowych „Znaków” i dwa numery tych starszych. W nowych było to odpowiednio: 8, 17, 14 stron; w starszych: 10 i 12 stron. Zostawmy na moment na boku artykuły. Przyjrzyjmy się programom ewangelizacyjnym prowadzonym w naszych zborach. Już od kilkunastu lat widać, że te, które oferują jedynie wykłady biblijnych zasad wiary, nie cieszą się większym zainteresowaniem. To, co ludzi przyciąga, to programy społeczne (małżeńskie, wychowawcze, zdrowotne, degustacje itp.). A tematyka religijna? Występuje jakby przy okazji tych pierwszych programów i adresowana jest przeważnie do osób ze spotkań prospołecznych. Poza tym tematyka religijna znajduje zainteresowanie tylko pod warunkiem użycia odpowiednio sensacyjnych tytułów, np.: „Zdumiewające opowieści umarłych” itp. Wykłady pod tym tytułem prowadził swego czasu w Łodzi pastor Roennfeldt z Wydziału Transeuropejskiego. Przychodziło na nie ok. 400 nieadwentystów. Każdy tytuł był równie sensacyjny, ale w godzinnym wykładzie niemal 30 minut poświęcone było na przedstawienie przeźroczy z jakiegoś regionu świata, omówienie różnych ciekawostek z nim związanych itp., a dopiero następne 30 minut pa-
Głos Adwentu 7−8/2004 • Felieton redakcyjny
3
„Znakach” stor poświęcał wyjaśnieniu jakiejś biblijnej i adwentowej prawdy powiązanej z przedstawionym miejscem. „Znaki Czasu” zaczęły robić tylko to, co już od dawna robią zbory, pastorzy i znani ewangeliści. Artykuły straciły swoją charakterystyczną dla „Znaków” adwentową barwę. Adwentową barwę „Znaków Czasu” najlepiej zbadać na konkretnym przykładzie — choćby majowego numeru. „Maryjny sztandar Europy” to wyjaśnienie symboliki 12. rozdz. Objawienia Jana, w duchu jak najbardziej adwentowym. „Europa w proroctwie” to przecież proroctwa z 2. rozdziału Księgi Daniela. „Globalizacja w wersji apokaliptycznej” odwołuje się do adwentowego zrozumienia rozdziałów 13.-17. księgi Objawienia Jana. „Jeszcze poczekajcie, jeszcze się nie spieszcie” — artykuł o złych powodach do zawierania małżeństw, podobnie jak wszystkie inne artykuły rodzinne, czy to małżeńskie, czy dotyczące relacji rodzice-dzieci — służy naprawianiu więzi rodzinnych; jest więc to typowo adwentowe poselstwo (por. Mal. 3,23-24). Wywiad „Pismo Św. jest jedno dla wszystkich” oraz artykuły: „Czyja to Księga?”, „Słowo Boże”, „Biblia a biologia”, „Kto jest autorem Księgi Rodzaju?”, „Prawda z Qumran” — popularyzują Biblię oraz utwierdzają zaufanie czytelnika do Biblii, jako rzetelnego źródła historycznego, a także księgi natchnionej. Nawet „Jak rzucić palenie?” było typowo adwentowym tematem. Kiedyś, biorąc „Znaki Czasu” do ręki, wiedziałem, czego mogę się spodziewać, podobnie jak wiem, czego mogę się spodziewać po „Faktach i Mitach”. Szczerze mówiąc, z „FiM”
dowiaduję się na temat Biblii o wiele więcej niż ze „Znaków Czasu”. To naturalne, że więcej, bo co tydzień, a nie jak w przypadku „Znaków Czasu” — co miesiąc. Ale za to w „FiM” artykułom biblijnym zawsze towarzyszą artykuły w ten czy inny sposób negujące natchnienie i autorytet Biblii. Biorąc dziś „Znaki” do ręki, można być pewnym, że poruszają tematykę aktualną, czyli to, czym właśnie w danym okresie żyją media, o czym mówią ludzie na ulicy i w pracy. Zawsze jednak opatrujemy to odpowiednim biblijnym komentarzem. Chcemy, by czytelnik zrozumiał, że Biblia choć sama w sobie jest starą księgą, jest też żywym Słowem Boga, przydatnym do komentowania i oceny nawet najbardziej aktualnych wydarzeń. A tego to już ani w „FiM”, ani w innej prasie się nie uświadczy. „Znaki Czasu” są za drogie. Tanie, drogie — to dziś pojęcia względne. Z naszego punktu widzenia, przy obecnej wielkości nakładu naszego miesięcznika, powiększonej ilości stron, a więc zwiększonych kosztóach redakcyjnych (wynagrodzenia autorskie, tłumaczenia, korekta, grafika), jest to cena zwracająca jedynie koszty redakcji i druku, nawet nie dystrybucji. Z punktu widzenia bezrobotnego czytelnika, być może, jest to drogo, ale jeśli się uwzględni, że docelowymi odbiorcami „Znaków Czasu” mają być nieadwentyści, to może ciekawym będzie porównanie, że paczka tanich papierosów kosztuje mniej więcej tyle, co „Znaki”. A przecież nawet biedny palacz wypala dziennie co najmniej jedną paczkę. Jedno jest pewne, im więcej będzie naszych czytelników, tym „Znaki” będą tańsze. To jednak zależy nie tylko od nas, ale również od wykorzystania marketin-
gowego potencjału naszych obecnych czytelników, od reklamowania przez nich naszego czasopisma. Przy okazji — ponieważ nie zrobiłem tego w felietonie wstępnym do ostatnich lipcowo-sierpniowych „Znaków Czasu” — wyjaśnię, że cena 4,50 zł dotyczy tylko i wyłącznie tego numeru. Podwyższyliśmy ją z uwagi na powiększenie tego wyjątkowego numeru aż do 36 stron. Drukowane na łamach „Znaków Czasu” listy od czytelników przypominają okres propagandy sukcesu, a wiemy, że ten sukces zakończył się klęską. Drukujemy takie listy, jakie przychodzą. Listów negatywnych jest bardzo mało, a te, które przyszły, w większości są anonimami (a tych z zasady nie drukujemy). Innym listom towarzyszy duży ładunek jawnie wyrażanych negatywnych emocji. Takim trudno udostępniać łamów, zwłaszcza, że chcemy promować pozytywny obraz adwentyzmu i adwentystów. Myślę, że dwa ostatnie felietony dowodzą, że wszelkim uwagom, nawet tym krytycznym, bacznie się przyglądamy, nie boimy się o nich pisać ani rozmawiać, a jeśli nas przekonują — do nich stosować. W przyszłym numerze odpowiem na następujące pytania: Dlaczego nie zamieszczamy wszystkich informacji czy tekstów napływających od korespondentów zborowych i autorów? Dlaczego końcowe części niektórych artykułów przenosimy w inne miejsca numeru? Kiedy „Znaki Czasu” znajdą się w kioskach? Dlaczego w „Znakach Czasu nie ma poezji, a są np. recenzje filmowe? Poinformuję też o wynikach wewnątrzredakcyjnego śledztwa spowodowanego doniesieniem, jakoby jeden z naszych pracowników... straszył(?). ❖ Redaktor naczelny
Doświadczenia z misji światowej • Głos Adwentu 7−8/2004
4
Kres mocy diabelskich kamieni Odkąd demony zaczęły ciskać kamienie w ich dom, jego mieszkańcy próbowali wszystkiego, by je przepędzić. Wtedy usłyszeli o Bogu, który jest potężniejszy niż demony.
Y
erakayya i Chinnammi Balagowie żyją w małej miejscowości we wschodnich Indiach. Jak większość ludzi w ich wiosce, pracują w polu, sadząc ryż i obrabiając pola bogatszych rolników. W zamian za tę ciężką fizyczną pracę otrzymują 45 rupii (3,80 zł) dziennie. Wystarcza to w zasadzie tylko na zakup żywności. Yerakayya jest przywódcą wioski. Jednak życie Balagów nigdy nie było łatwe. Mimo to spotkały ich dodatkowe kłopoty.
Skalne pandemonium o północy W środku pewnej nocy demony zaczęły zrzucać na dach ich domu kamienie, które, roztrzaskując część dachówek, obudziły ich. Od tego czasu każdej nocy spadające kamienie zakłócały ich sen. Demony usadowiły się na drzewie w pobliżu ich domu, jednak Yerakayya nie odważył się go ściąć w obawie, że demony mogłyby zrobić coś jeszcze gorszego. Modlili się więc w każdej okolicznej świątyni, ofiarowując bogom dary w intencji wypędzenia demonów. Jednak ich starania spełzły na niczym. Wtedy usłyszeli, że w odległej wiosce pewni ludzie posiadają moc zwalczenia złych mocy. Wybrali się więc w długą podróż do owej
wioski, aby szukać ich pomocy. Zapłacili tym ludziom, żeby odprawili swoje rytuały, lecz gdy wrócili do swojej miejscowości, znaleźli tylko jeszcze więcej kamieni leżących dookoła domu. Tej nocy jeszcze więcej kamieni spadło na dach. Stan taki trwał przez rok.
Wizyta i rzucone wyzwanie Pewnego dnia ich wioskę odwiedził S. Sangeetha Rao, pastor adwentystyczny. Odnalazł Yerakayyę i przedstawił się. Powiedział mu, że przybył do ich wioski, aby przynieść ludziom dobrą nowinę o żywym Bogu, który ich kocha i chce ocalić. Yerakayya siedział na ganku swojego domu i słuchał go. W pewnym momencie pastor wyczuł, że Yerakayya pił alkohol, i zastanawiał się, ile przez to człowiek ten zrozumiał z jego przekazu. W końcu zapytał go, co mógłby zrobić, aby nauczyć mieszkańców lepszej drogi życia. Yerakayya powoli wstał, przeszył pastora wzrokiem i wykrzyczał następujące słowa: — Jeśli twój Bóg jest prawdziwy, pokaż mi to! Spraw, by demony przestały rzucać kamienie w mój dom! Wtedy Yerakayya wskazał na stos kamieni, leżących nieopodal, i opowiedział pastorowi całą historię: — Każdego dnia demony zakłócają nasz sen, atakując kamieniami nasz dom. Ofiarowaliśmy dary naszym bogom
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
Ludzie listy piszą... Potrzeba wzajemnego wsparcia w trudnych czasach Chciałbym w tym liście odnieść się do artykułu „Ekumenizm adwentystyczno-adwentystyczny” (...) Nie jestem zrzeszony w żadnym Kościele ani ugrupowaniu religijnym. Wyznaję wiarę w naszego Pana Jezusa Chrystusa i staram się w swoim życiu kroczyć Jego drogą. Jest to droga, jak na obecne czasy, trudna, zwłaszcza w sferze psychicznej, ale także i materialnej. Tak się składa, iż w czasach końca każdy musi wybrać (...) Jezus Chrystus, reprezentant swojego Ojca, a nasz
Pan, pragnie zgromadzić swój lud, jak swoje owce (...) aby nas ocalić (...) Proszę wszystkich wyznawców (...) w obozie Jezusa Chrystusa, aby się wzajemnie poznawali i wspierali w tych trudnych czasach, aby moc szatana nie mogła nas przechwycić do swojego obozu (...) Czcijmy jedynego Boga Jahwe i czyńmy wszystko na Jego chwałę, a nie chwałę ludzi dalekich od doskonałości. Zbigniew Kita z Ostrowca Świętokrzyskiego
Interesujące artykuły Cieszę się, że (...) w „Głosie Adwentu” (...) ukazują się interesujące artykuły (...) W majowym wydaniu zachwyciłam się „Modlitwą starego Jima”. To wspaniały materiał również do „Znaków Czasu”, bowiem tam właśnie większość artykułów powinna się odwoływać do uczuć religijnych czytelników. Wszak już Piłsudski stwierdził, iż rządzenie Polakami polega na umiejętno-
ści wzniecania w nich właściwego nastroju. Otwórzmy im serca, a zyskamy tysiące nowych czytelników. Gratuluję fotoreportażu „Festivus znaczy świąteczny” — to istny majstersztyk. „Pofestiwalowe zapiski” Daniela Cichego świadczą o profesjonalizmie autora, ale i zawierają przestrogę, iż nowatorstwo będzie niemile widziane przez tych, którzy mają patent na rację. Tę uwagę czyta się między wierszami. Wypowiedź siostry Emilii Stekli z Jaworza („Ludzie listy piszą...) zasmuciła mnie i zdumiała (...) A przecież „100 sposobów na lepsze nabożeństwo” to niezwykle wartościowy artykuł. Mówi, jak jeszcze lepiej uczcić Boga, jak zaangażować wszystkich, jak nadać właściwą rangę poszczególnym elementom naszego nabożeństwa. Autor nie zapomniał nawet o kulturze na co dzień. W delikatny sposób proponuje naprawę niedociągnięć w na-
Głos Adwentu 7−8/2004 • Doświadczenia z misji światowej i zapłaciliśmy mnóstwo pieniędzy za odprawienie rytuałów religijnych, które miały ich odegnać, ale wszystko na nic. Demony wciąż ciskają kamienie w nasz dach. Tylko spójrz na pobite dachówki! Jeśli twój Bóg potrafi powstrzymać demony przed kolejnym atakiem, wtedy uwierzę w Niego.
Bóg jest silniejszy Pastor wysłuchał go i powiedział: — Udowodnię ci, że mój Bóg jest silniejszy od diabła. Zorganizuję nabożeństwa w tej wiosce. Jeśli demony będą rzucać kamienie podczas tych spotkań, będę się modlił, by Bóg je powstrzymał. Jeśli demony przestaną was atakować, będziecie wiedzieć, że Bóg w niebie jest prawdziwy i żywy. Yerakayya zgodził się. Nabożeństwa odbyły się kilka dni później. Podczas gdy mieszkańcy wioski budowali w pobliżu domu Balagów prowizoryczny budynek (pandal) z żerdzi, który miał być pokryty strzechą, pastor prowadził nabożeństwo przed domem innego człowieka. Gdy wznoszenie tego prowizorycznego budynku się zakończyło, liczba osób zgromadzonych na nabożeństwie mogła się zwiększyć. Około stu pięćdziesięciu mieszkańców wioski przyszło słuchać o Bogu potężniejszym niż bóstwa, które czcili. Gdy pastor zaczął przemawiać, na kryty strzechą pandal spadł grad kamieni, które przedziurawiły dach i spadły między zgromadzonych, którzy przyszli słuchać o Bogu. Ludzie uskakiwali przed spadającymi kamieniami, a jeden z nich przerwał pastorowi: — Diabelskie moce nękają nas znowu! Spójrz na kamienie, które spadły między nas! — Nie bójcie się. Módlmy się do Boga żywego, a On rozwiąże nasz problem — odpowiedział pastor.
5
Wtedy zaczął się głośno modlić: — Ojcze, Ty jesteś Bogiem żywym. Ten zły duch zakłóca nasze zgromadzenie, a ci ludzie pragną wiedzieć więcej o Tobie. Pokaż tym ludziom, że jesteś Bogiem prawdziwym i spraw, aby demony przestały rzucać kamienie! Następnie pastor Rao krzyknął: — W imieniu Jezusa rozkazuję wam opuścić tę wioskę! W tej samej chwili w strzechę uderzył kamień, lecz nie przebił jej. Pozostał na zewnątrz, nie docierając do zgromadzonych. To Jezus zatrzymał kamień, nie pozwalając, by przebił słomę.
Długo oczekiwany spokój Zdumieni ludzie stali przez chwilę, a potem usiedli, aby wysłuchać kazania. Po modlitwie pastora ani jeden kamień nie spadł więcej na miejsce chrześcijańskiego zgromadzenia. Żaden też nie uderzył tej nocy w dom Balagów. Począwszy od tamtego dnia rodzina mogła spać spokojnie. Yerakayya został przekonany. Postanowił czcić jedynego żywego Boga. Porzucił alkohol. Wraz z żoną zaprosili trójkę swoich dorosłych dzieci na wykłady biblijne. Wszyscy teraz modlą się do Boga w niebie. Każdy wierzący, który oddał swe życie Chrystusowi, zatopił w pobliskiej rzece podobizny swych bożków, tak by na zawsze pozostały w jej odmętach. Yerakayya jest tak podekscytowany zmianami, których dokonał Jezus w jego domu i wiosce, że zaprosił pastora do sąsiedniej wioski, gdzie żyje jego rodzina i kilku przyjaciół, aby tam podzielić się wieścią o zbawieniu. Yerakayya opowiedział mieszkańcom wioski, jak Bóg po-
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
szych nabożeństwach (...) Bogu niech będą dzięki za odwagę opublikowania tego rodzaju artykułu (przy świadomości takiej reakcji). I jeszcze jedna ocena — „Spotkanie ze Słowem” jest niezwykle trafioną rubryką „Głosu Adwentu”. Proszę tak trzymać. Dziękuję za dotychczasowe publikacje. Brygida Mamińska, starszy zboru w Bełchatowie
Trzymać tak dalej! Od dłuższego czasu chciałem napisać i podzielić się swoją opinią na temat naszych kościelnych periodyków. Myślę, że zmiany idą w dobrym kierunku. Jakość techniczna jest zdecydowanie lepsza. Pełna kolorystyka i dobry papier. Takie pismo przyjemnie wziąć do ręki, a cena w porównaniu do zwykłych kolorowych pisemek... (...)
Niektórzy uważają, że w ten sposób tracimy naszą tożsamość i upodabniamy się do świata. Tym, którzy tak myślą, polecam słowa ap. Pawła z I Kor. 9,19-23 oraz książkę Rona Gladdena „Planując przyszłość” (dostępna w każdej diecezji). Nikt tu przecież nie łamie Bożych, biblijnych zasad, zmienia się jedynie opakowanie. A przecież o to chodzi, abyśmy mogli jak najskuteczniej docierać do ludzi. Zaczyna się od okładki. Jeśli okładka kogoś nie zainteresuje, to w ogóle nie sięgnie po gazetę. A jeśli okładka będzie kolorowa i zachęcająca, to w środku na pewno każdy znajdzie coś godnego uwagi. A potrzebne są różne formy, tematy, kolory itd. Kiedyś czytałem głównie „Głos Adwentu”, bo „Znaki Czasu” mnie nudziły. Teraz każde wydanie „Znaków Czasów” czytam prawie od deski do deski. Warto je czytać i polecać innym. (...) Poza tym doświadczenia [publikowane w „Głosie Adwentu”] są zawsze budujące i zachęcające. Trzymać zatem tak dalej! Na koniec jedno słowo krytyki. Ostatni artykuł „Pofestiwalowe zapiski” w „Głosie Adwentu” jest straszny! Gdybym był jednym z wykonawców, to chyba odechcia-
łoby mi się śpiewać. Nie jestem zawodowym muzykiem ani śpiewakiem i nie dostrzegam jakichś nierównych głosów czy innych niuansów, które zauważają pewnie zawodowcy. Ale na takim festiwalu jak w Częstochowie przecież chyba nie o to chodzi. To nie ma być (chyba?) konkurs piosenek w stylu Opola, Sopotu czy Eurowizji. Na ostatnim festiwalu w Częstochowie byłem i zupełnie inaczej odbierałem to wszystko, co tam się działo. Jest to tylko moje subiektywne odczucie i każdy pewnie reagował inaczej. Widziałem oczywiście pewne niedociągnięcia organizacyjne, tak jak na każdym innym zjeździe czy kampie. Ale przecież „Głos Adwentu” to nie miejsce na taką krytykę. Nie znaczy to oczywiście, że wszystko należy opisywać tylko w jasnych barwach, ale jeśli już krytykować, to (...) szczegóły przedstawić samym zainteresowanym (głównie organizatorom), a nie publicznie na takim forum. Modlę się za coraz lepsze wydania, artykuły i oczywiście owoce w postaci ludzi zainteresowanych Bożą prawdą. ❖ Artur Ciućmański, starszy zboru w Radomiu
Doświadczenia • Głos Adwentu 7−8/2004
6 wstrzymał demony od ciskania kamieniami w jego dom, i zachęcił ich, aby wysłuchali pastora, który głosi nowinę o żywym Bogu. W ten sposób druga wioska w tym regionie otwarła się na ewangelię i ponad stu pięćdziesięciu ludzi zostało ochrzczonych.
Tysiące wierzą Pracy w tym regionie szybko przybywa, gdyż ludzie chętni są uczyć się o nowej drodze życia. Pragną słuchać ewangelii i są gotowi do jej przyjęcia. W ciągu ostatnich czterech lat pastorzy i szeregowi głosiciele dobrej nowiny odwiedzili sto pięćdziesiąt wiosek, gdzie nigdy wcześniej imię Jezusa nie było wymawiane. Prawie 25 tys. ludzi oddało swe życie Bogu. Niestety, jak dotąd, zaledwie pięćdziesiąt z tych nowych zborów ma własne miejsca zgromadzeń. Potrzeba znacznie więcej kaplic i kościołów, żeby pomieścić nowych wiernych, którzy muszą spotykać się w pandalach.
Wierni pragną stałego budynku poświęconego Bogu, gdzie mogliby się modlić i oddawać Jemu cześć. Wierni z wioski, w której mieszkają Balagowie, nadal korzystają z krytego słomą prowizorycznego budynku, gdyż także oni nie mają swojego kościoła. Pandal musi być regularnie naprawiany, lecz wierzący nie mają innego wyjścia, nie posiadając środków finansowych na budowę chociaż skromnej kaplicy. Część darów 13. soboty w tym kwartale zostanie przeznaczona na budowę kościołów na Półwyspie Indyjskim. Yerakayya ma nadzieję, że jego wioska nie będzie musiała długo czekać na nowy dom modlitwy. ❖ S. Sangeetha Rao [Yerakayya and Chinnammi Balagowie żyją w wiosce o nazwie Konkarada w stanie w Andhra Pradeś w Indiach. S. Sangeetha Rao jest pastorem pracującym w tym regionie. Tłumaczył Wojciech Chmiel].
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
Dotyk Boga Do stu razy sztuka
P
odczas zjazdu okręgowego w Lublinie miałem okazję usłyszeć doświadczenie, które opowiedział pewien pastor z Białorusi, opiekujący się zborem w Brześciu. Ta historia uświadomiła mi po raz kolejny, jak bardzo cierpliwy jest Bóg, podczas gdy my, czasami, oczekujemy efektów natychmiast. Jeden z członków zboru w Brześciu, pracując od domu do domu, trafił do mężczyzny zainteresowanego Słowem Bożym. Wspólne rozważanie Biblii było tak interesujące dla niego, że doprowadziło do systematycznych spotkań biblijnych. Nasz brat dosyć regularnie przez wiele tygodni odwiedzał tego mężczyznę, jednak ów nie wykazywał żadnego zainteresowania uczestnictwem w innych spotkaniach — sobotnich nabożeństwach czy programach ewangelizacyjnych organizowanych przez zbór. To było bardzo zastanawiające. Nasz brat zaczął się swoimi wątpliwościami dzielić z innymi wyznawcami w zborze i w modlitwie przed Bogiem. Myślał nawet o ograniczeniu liczby odwiedzin i znalezieniu innych zainteresowanych, którzy przyjęliby Słowo bardziej ochoczo. Nie zaniechał jednak odwiedzania tego mężczyzny, chociaż czynił to z mniejszym zaangażowaniem, a może nawet zniechęceniem. Pewnego pięknego sobotniego dnia przed rozpoczęciem nabożeństwa nasz brat, będąc w kaplicy, oniemiał. Zauważył
wchodzącego do zboru znajomego mężczyznę. Uradowany podszedł do niego i ciepło się z nim przywitał: — Jakże miło mi widzieć pana w sobotę w zborze. Co pana przekonało, aby przyjść na nabożeństwo? — Jakiś czas temu ślubowałem Bogu i sobie, że jeżeli odwiedzi mnie pan po raz setny, to przyjdę do zboru i zostanę adwentystą dnia siódmego. W tym tygodniu był setny raz, więc jestem... G. K.
Głuchota od Boga
N
iedawno byłem w sobotę w zborze wrocławskim. Podczas prowadzenia lekcji szkoły sobotniej, jak zawsze, pierwsze 15-20 minut poświęcam sprawom ewangelizacyjnym. Wierzący chętnie dzielili się swoimi doświadczeniami i sprawozdaniami. Jedna z obecnych przyjaciółek prawdy opowiedziała o tym, jak zafascynowana cudownym Bożym prowadzeniem postanowiła podzielić się tym z rodziną. Podczas jednego z rodzinnych spotkań zaczęła opowiadać, jak dotarła do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, ale reakcja rodziny dla niej samej była niespodziewana. Wszyscy momentalnie zaczęli ostrzegać ją przed zgubnym wpływem sekt, używając przy tym dość niewybrednego słownictwa. Nagle... stała się niesamowita rzecz. Zobaczyła swoich członków rodziny, jak poruszają ustami, gestykulują rękami, ale absolutnie ich nie słyszała, co do niej mówią! Widziała te powykrzywiane w grymasie złości twarze, otwierające się i zamykające usta, ale nadal nic nie słyszała! Osoba ta do dziś jest przekonana, że Bóg dał jej znak i chciał oszczędzić jej uszy przed słuchaniem nieprzyjemnych rzeczy. Uważa, że trafiła we właściwe miejsce i przygotowuje się do chrztu. Nasz siostra, która ją przyprowadziła do zboru, nie odstępuje jej na krok. Siedzi obok niej w klasie i ma niesamowitą radość, że jej przyjaciółka rozwija się w poznawaniu Pana. ❖ Andrzej Majewski
Głos Adwentu 7−8/2004 • Nabożeństwa i muzyka w Kościele — artykuł dyskusyjny
7
Nauczmy się pieśni aniołów (Cz. I)
K
toś z zaniepokojonych zmianami czytelników majowego „Głosu Adwentu” pisał, że „idziemy raczej w kierunku programów rozrywkowych niż prawdziwych nabożeństw”, wskazywał na konieczność powrotu w tej sprawie do rad siostry White, a także wspominał o niebezpieczeństwie przejmowania katolickich wzorców zalecanych przez II Sobór Watykański. Pozwolę sobie na wstępie odnieść się do tych obaw. W książce E. White „Ze skarbnicy świadectw” rzeczywiście czytamy, że „uwielbienie i cześć, jakimi lud w starożytności darzył świątynię (...), prawie zniknęły” (t. II, s. 138). Jednak w tej samej książce autorka podaje tego powody. Są to: „brak uczuć radości” oraz fakt, że nabożeństwa nie są „tak przyjemne, by pociągały wszystkich”. A nie pociągają, bo „nie są rozumnie przygotowane”, a za to są „męczące” oraz często formalistyczne i pozbawione wszelkiego uroku, tak, że „skłaniają do łączenia religii ze wszystkim, co suche, nieinteresujące i nudne”. (Ojej! Jak to dobrze, że to nie ja napisałem). Czy w obliczu takich stwierdzeń możemy nadal nic nie zmieniać?
Grzeszne instrumenty Pamiętam kamp, na którym perkusję, umieszczoną przez jeden z zespołów na podium, okrzyknięto, po potężnej dyskusji, grzesznym instrumentem. Dzisiaj perkusja jest już obecna nie tylko na kampach, ale i w zborach, tak jak i gitara (choć i ona była kiedyś na cenzurowanym). Oczywiście nadal można spotkać egzotyczne poglądy, że do Kościoła nadają się tylko organy itp., ale czyż nie są to „nauki, które są nakazami ludzkimi”? Według ap. Pawła, „nie ma niczego, co by samo w sobie było nieczyste, nieczyste jest jedynie dla tego, kto je za nieczyste uważa”. Tekst ten równie dobrze można odnieść do instrumentów. Nieważne jednak, co my uznajemy za czyste czy nieczyste, ale jaki jest biblijny pogląd na temat np. instrumentów. Te same instrumenty mogą być wykorzystywane w nabożeństwach diabelskich, jak i tych poświęconych prawdziwemu Bogu. W nabożeństwie na równinie Dura grano na rogach, fletach, cytrach, harfach, lutnia, dudach i wszelkiego rodzaju instrumentach muzycznych. To niezwykłe, że te same instrumen-
Scena z filmu. Żniwa. Wieśniacy wychodzą w pole z sierpami. Nic nadzwyczajnego, przecież tak było od zawsze. Nagle jednemu chłopu „odbija” — wycho− dzi w pole z kosą, jakimś diabelskim wynalazkiem. Wieśniacy zaczyna− ją się żegnać i pluć z wyrazami obrzy− dzenia i potępienia. W imię obrony tradycji, świętości i walki z grzechem — którym okrzyk− nięto nowatorstwo rolnika — o mało nie dochodzi do linczu. Boimy się zmian, ponieważ to, co jest obecnie, znamy i czujemy się z tym bezpiecznie. Nowo− ści budzą lęk, bo są nieznane i może trzeba się będzie na nowo przyzwycza− jać, a po co? Posta− wy zachowawcze są wygodniejsze. Najsmutniejsze jest jednak to, że obawy przed zmianami usprawiedliwia się obroną świętości i walką z grzechem, w której sierpy są święte, a kosy — grzeszne.
ty wymienia też Ps. 150, kończący się okrzykiem: „Niech wszystko, co żyje, chwali Pana! Alleluja”. Nie instrumenty są tu problemem, ale to, komu poświęcone jest nabożeństwo, kto jest w jego centrum, kto zasiada na tronie. W tych samych kategoriach należy rozważać kwestię braw, oklasków, unoszenia rąk — spraw od dawna i na różne sposoby dyskutowanych już w naszym środowisku. Wiele z tych zachowań ocenianych jest jako świeckie, grzeszne, a nawet diabelskie. A tymczasem same w sobie wcale nie są złe. Padnijcie, oddajcie pokłon złotemu posągowi (por. Dan. 3,15). To jest sedno sprawy: Komu oddaje się pokłon? Przed kim padam na kolana? Jeśli tego nie rozumiemy, zrezygnujmy z klękania, ponieważ akt ten występuje również w zgromadzeniach demonicznych! Tak samo ważne jest, komu biję brawa, dla uczczenia kogo wznoszę okrzyki, w geście czyjego uwielbienia wznoszę ręce, pląsam. Co z tego, że inni wznoszą ręce na mityngach sportowych, koncertach rockowych czy nabożeństwach odstępczych Kościołów? To nie ma dla mnie znaczenia. Ja moje ręce wznoszę do mojego Boga. Weber w „Palących problemach” pyta: „Czy dlatego, że sąsiedzi nie utrzymali ognia pod kontrolą, powodując pożar, my musimy pójść w inne ekstremum i zamarznąć na śmierć?” Od katolików też moglibyśmy się czegoś nauczyć, a nie tylko ciągle ich potępiać. W czasie II Soboru Watykańskiego oni też stanęli przed wyborem: albo pozostać przy średniowiecznej, skostniałej formie nabożeństw, albo wyjść naprzeciw wyzwaniom zmieniającego się świata. Zmiana łaciny na języki ojczyste, ustawienie kapłana przodem do wiernych — wymagały odwagi przywódców. Nie wszyscy się z tym zgodzili (np. Mel Gibson, reżyser „Pasji”, do dzisiaj słucha mszy po łacinie), a niektórzy utworzyli nawet ruchy separatystyczne przeciwne wprowadzonym zmianom. A ja pytam: Co jest złego w soborowych zaleceniach wykorzystywania nowoczesnych instrumentów muzycznych w Kościele, w którym do tego czasu używano tylko organów? W zastępowaniu tradycyjnych pieśni nowoczesnymi? Albo: Co jest złego w przeniesieniu punktu ciężkości w nabożeństwie z kazań na rzecz czytania psalmów i wyjątków z ewangelii? W naszych kręgach słyszałem już poglądy bardziej radykalne, na przykład z ust znanego
Dokończenie na str. 17.
Rozważania o istocie nabożeństwa
8
Nabożeństwa i muzyka w Kościele — artykuł dyskusyjny • Głos Adwentu 7−8/2004
Via rockendroll Po występie grupy Via Fides i pier− wotnym wzburzeniu, jakie mnie ogar− nęło, pomyślałem, że trzeba jakoś na to zareagować. Potem jednak mach− nąłem na to ręką — w końcu już kilka lat temu pisałem w podobnej spra− wie. Ale w majowym „Głosie Adwen− tu” znalazłem zachęcenie, aby wypo− wiedzieć się na ten temat.
M
ówiąc szczerze, nie widziałem całego występu — wyszedłem chyba jako jeden z pierwszych. W końcu nie po to przejechałem 130 km, aby słuchać rock and rolla, i to jeszcze w sobotę na nabożeństwie. Czy wobec tego powinienem zabierać głos w tej sprawie? Uważam, że tak, bo tego typu muzyka i zachowania na scenie niewiele mają wspólnego z wielbieniem Boga. Jeśli chodzi o sam zespół, to mam mieszane uczucia. Gdy przed przerwą został puszczony teledysk, zapowiadający ich występ, byłem zdziwiony, że organizatorzy dopuścili do jego emisji. Chociaż wydaje mi się, że sam teledysk był rewelacyjny, a kilka słów rytmicznie w nim powtarzanych do dziś czasem chodzi mi po głowie. Chyba żaden znany zespół nie powstydziłby się takiej prezentacji. Ale z drugiej strony, to zespół poszedł raczej na łatwiznę. Mając takie możliwości muzyczno-wizualne, na pewno mogliby stworzyć coś, co by przystawało bardziej do miejsca i okoliczności. Ale wszyscy są świadomi tego, że młodych, i nie tylko zresztą, najłatwiej rozruszać głośną rytmiczną muzyką. Co też uczyniono i wielu, zwłaszcza młodych słuchaczy, miało wspaniały czas. Teraz być może dziwią się, dlaczego wokół tego występu zrobił się taki szum. To ich zdziwienie mnie właściwie nie dziwi. Jeżeli z taką muzyką obcuje się na co dzień, to nie widzi się w niej nic złego. Z tego, co obserwuję, muzyka w życiu wielu młodych ludzi obecna jest od rana do wieczora. l tutaj widać, jak szatan nas usidla. Zawsze chcąc usprawiedliwić nasze zachcianki, tłumaczymy, że radio, telewizor, komputer same w sobie nie są złe. To prawda, ale przeważnie brakuje nam czasu, aby się tymi cudami techniki nacieszyć, i są one ciągle w naszym życiu obecne. Niektórzy już tak zżyli się ze swoimi komórkami, że nawet podczas nabożeństwa, gdzieś w holu, muszą się nimi bawić.
Szatan nie zabrania nam wierzyć w Boga, ale pozbawia nas czasu, w którym możemy do Niego przychodzić. Jak często i na jak długo jesteśmy w stanie sam na sam przebywać z Bogiem, bez włączonego radia z ulubioną muzyką. Duch proroctwa radzi, aby to była godzina dziennie. Gdy Bóg objawił się Mojżeszowi czy Eliaszowi, to nie w burzy, ale w cichym powiewie. Inaczej mówiąc, nie w głośnej muzyce, ale w spokojnej pieśni. Tak więc skoro te wszystkie, często dziwaczne rodzaje muzyki, są obecne w uszach wielu ludzi na co dzień, nie dziwi to, iż niektórzy uważają każdą muzykę jako odpowiednią do chwalenia Boga. Słysząc takie głosy, można się spodziewać, że kiedyś ktoś wpadnie na pomysł, aby zorganizować dyskotekę. A dlaczego by nie? Czy Dawid nie tańczył? I to jeszcze jak. Nawet jego żona była zgorszona. Ale Dawid, co wyjaśnia Ellen White, tańczył, bo był pełen wdzięczności dla Pana. To, co robił, wypływało z jego wnętrza. My, aby tak wizualnie chwalić Pana, musimy być stymulowani od zewnątrz, tak jak na festiwalu. Od wielu już lat obserwuję, jak wygląda takie „chwalenie Pana”. A wygląda mniej więcej tak: ludzie na sali, należąc do społeczeństwa konsumpcyjnego, siedzą i czekają, co też prowadzący im zaproponują. Wychodzi ktoś, kto chce „chwalić Pana”. Zachęca wszystkich, używając różnych argumentów czy gestykulacji, ale to przeważnie nie skutkuje. Sala jest senna. Jest jednak jeden sprawdzony sposób. To głośna i rytmiczna muzyka. I nagle większość się ożywia i „chwali Pana”, i jest świetnie. Niektórzy nawet podrygują, pogwizdują i kołyszą się. Jak długo? Tak długo, jak gra muzyka. Gdy cichną kolumny, kończy się spontaniczne „chwalenie Pana”. Wszystko wraca do normy i na sali znów widać stateczne, często znudzone twarze. Ciekawe, jaka byłaby reakcja publiczności, gdyby członkowie grupy Via Fides rozbiegli się po sali i rozdali ulotki
Głos Adwentu 7−8/2004 • Nabożeństwa i muzyka w Kościele — artykuł dyskusyjny i darmowe „Znaki Czasu”, zachęcając do chwalenia Pana przez rozdawanie literatury na ulicach? A może należałoby zachęcić młodzież do zapoznania się z wykładami Bryana Noumana z RPA, który na kampie w 1997 roku mówił, gdzie ma swoje korzenie współczesna muzyka rockowa? Jak pisałem wcześniej, wielu młodych ludzi z naszego Kościoła jest na co dzień otoczonych wieloma współczesnymi i atrakcyjnymi osiągnięciami techniki. Wielu z nich często przebywa w „ziemi obiecanej” polskich adwentystów, czyli na Zachodzie lub w Australii. A tam, jak słyszałem, życie dopiero jest atrakcyjne. Czy wobec tego może dziwić fakt, że dla wielu nasze nabożeństwa, na których są „tylko” słowa mówione i dziewiętnastowieczne pieśni syjońskie, są nudne? Czasem zadaję sobie pytanie, skoro taka forma nabożeństwa przetrwała przez tak wiele lat i ludziom to odpowiadało, a dzisiaj nie, to gdzie jest problem, w nabożeństwie czy w nas? Osoby prowadzące różne spotkania młodzieżowe, zdają sobie z tego sprawę i próbują wprowadzać pewne innowacje, takie jak występy nowocześnie i głośno brzmiących zespołów, inne środki wyrazu czy pewne formy teatralne (ja na to mam swoją nazwę, ale zachowam ją dla siebie). Czy to uatrakcyjnianie nabożeństw spełnia swoje zadanie? Smutne w tym jest to, że kolejny raz okazuje się, iż to my naśladujemy świat, a nie świat nas. Tłumaczenie, że to
9
wspaniale, bo każdy z nas jest inny, mnie nie przekonuje. Wolę myśleć, że mamy być jedno w Chrystusie. W dyskusjach na temat festiwalu często padało pytanie: „Gdzie byli dorośli?” Przecież program miał być poddany adwentowej cenzurze? Podobno kilka piątków przed festiwalem na Foksal prowadzone były próby. Czy były jakieś reakcje? Podobno tak, ale chyba za mało skuteczne. Widocznie dorośli skorzystali z filozofii: „Róbta, co chceta, byleśta byli w zborze”. Nie trzeba mieć bujnej fantazji, aby wyobrazić sobie, do czego taka filozofia doprowadzi. Ostatnim zespołem, jaki oglądałem w Częstochowie, był Negro Spirituals Band. Dobrze, że chociaż wykonawcy „z zewnątrz” nie zapomnieli, jak śpiewa się na chwałę Bogu i w jakich strojach. Bo chociaż ubiorom grupy Via Fides nie można nic zarzucić, to inni już podczas przedpołudniowego nabożeństwa zaprezentowali plażowy luz. Być może kiedyś zapanuje u nas moda na dziewiętnastowieczny adwentyzm. Nie był on tak głośny i światowy, ale na pewno o wiele bardziej uduchowiony. A zespołowi Via Fides życzę, aby wykorzystał wszystkie swoje możliwości i nie powielał innych, ale stworzył coś, co mogłoby zachwycić zarówno młodszych, jak i starszych. Stać Was na to! ❖ Krzysztof Żurek [Autor jest starszym zboru w Czechowicach-Dziedzicach].
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
Kartki z przeszłości VII 1849 — wydrukowanie w mieście Middletown (stan Connec− ticut) „The Present Truth” (Obecna Prawda), pierwszego czasopisma adwentystów święcących sobotę. 15 VII 1968 — rozpoczęcie w biblijnym Cheszbonie pierwszych adwentystycznych wykopalisk archeologicznych, finansowanych przez Andrews University. 16 VII 1915 — śmierć Ellen White. Utworzenie, zgodnie z wolą zmarłej, Instytutu Ellen G. White. 18 VII 1868 — rozpoczęcie oficjalnej działalności adwentystycz− nej w stanie Kalifornia. 21 VII 1889 — zorganizowanie amerykańskiego Stowarzyszenia Wolności Religijnej. 22 VII 1903 — uroczyste otwarcie sanatorium o nazwie Knowl− ton Sanitarium, pierwszej adwentystycznej instytucji medycznej w Kanadzie. 26 VII 1843 — opublikowanie kazania Charlesa Fitcha pt. „Come Out of Her, My People” (Wyjdźcie z niego, ludu mój). * * * VIII 1831 — rozpoczęcie przez Williama Millera głoszenia kazań na temat bliskiego powrotu Chrystusa. VIII 1905 — opublikowanie książki Ellen White pt. „Śladami Wielkiego Lekarza” (The Ministry of Healing).
Zyski z jej sprzedaży autorka przeznaczyła na zmniejszenie zadłużenia adwentystycznych szkół. 3 VIII 1861 — otrzymanie w miejscowości Roosevelt (stan Nowy Jork) przez Ellen White wizji na temat wojny secesyjnej, która trwała w Stanach Zjednoczonych w latach 1861−1865. 6 VIII 1881 — śmierć Jamesa White’a. 10 VIII 1895 — uroczyste otwarcie w mieście Vicksburg (stan Mississippi) przez Ole Andresa Olsena, przewodni− czącego Rady Naczelnej Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, zboru dla czarnoskórych Amerykanów. 22 VIII 1843 — wydrukowanie przez Samuela S. Snowa artykułu zapowiadającego, że powrót Chrystusa nastąpi 10. dnia 7. miesiąca biblijnego, tj. 22 października 1844 roku. 24 VIII 1850 — otrzymanie przez Ellen White widzeń na temat tajemniczego pukania (słyszanego przez siostry Fox w północnej części stanu Nowy Jork), które było przejawem mocy szatana. 24 VIII 1874 — otwarcie w mieście Battle Creek uczelni o nazwie Battle Creek College. 30 VIII 1846 — ślub Jamesa White’a i Ellen Gould Harmon. Joseph Bates publikuje książkę pt. „Seventh−day Sabbath, a Perpetual Sign” (Sobota, siódmy dzień — wieczny znak). ❖ Mirosław Chmiel
10
Wydarzenia • Głos Adwentu 7−8/2004
Z prac Zarządu i Rady Kościoła W celu przybliżenia czytelnikom „Głosu Adwentu” charakteru bieżącej działalności Kościoła i jego organów, od bieżącego numeru rozpoczynamy publikowanie wybranych przez Sekretarza Kościoła, pastora Romana Chalupkę, uchwał Zarządu i Rady Kościoła. Wierzymy, że inicjatywa ta spotka się z życzliwym przyjęciem. UCHWAŁY ZARZĄDU KOŚCIOŁA z 11 maja br. Delegacja na Generalną Konferencję W związku z koniecznością przekazania do Wydziału Transeuropejskiego nazwisk osób, proponowanych jako delegatów, na kolejną sesję Generalnej Konferencji w St. Louis, Missouri, USA, w 2005 roku, uchwalono przedstawić następujące kandydatury: ❖ z ramienia Wydziału Transeuropejskiego — siostra Zofia Włodarczyk, ❖ z ramienia Zarządu Kościoła — pastor Roman Chalupka, ❖ z ramienia Diecezji Zachodniej — pastor Ryszard Jankowski, ❖ z ramienia Diecezji Południowej — brat Roman Bartosik, ❖ z ramienia Diecezji Wschodniej — pastor Arkadiusz Bojko.
Współpraca z Fundacją „Źródła Życia” W związku z ofertą wydania książki Hansa Diehla o tematyce zdrowotnej pt. „Health power”, przy współpracy z Wydziałem Transeuropejskim (projekt dotyczy wspólnego wydania w kilku językach), złożoną przez Fundację „Źródła Życia”, uchwalono, że Zarząd Kościoła nie widzi żadnych przeciwwskazań związanych z tym wydaniem i reprezentowania kraju przez Fundację.
UCHWAŁY ZARZĄDU KOŚCIOŁA z 8 czerwca br. Propozycja nowej zasady wiary Po zapoznaniu się z, przesłaną przez Wydział Transeuropejski, propozycją Generalnej Konferencji, dotyczącą nowej zasady wiary na temat wzrastania w Chrystusie (patrz: Załącznik nr 1), uchwala się zobowiązać wszystkich członków Rady Kościoła do wnikliwego przeanalizowania treści tej zasady i przygotowania się do ostatecznej dyskusji podczas czerwcowego posiedzenia. Załącznik nr 1 Proponowana treść nowej zasady wiary: Wzrastanie w Chrystusie Swoją śmiercią na krzyżu Jezus triumfował nad siłami zła. Ten, który ujarzmił duchy demonów podczas
swojej ziemskiej służby, przełamał ich moc i upewnił się co do ich ostatecznego przeznaczenia. Zwycięstwo Jezusa daje nam zwycięstwo nad siłami zła, które nadal chcą nad nami panować, gdy kroczymy z Nim w pokoju, radości i pewności, że nas miłuje. W miejsce owych sił zła, mieszka w nas teraz i wzmacnia nas Duch Święty. Oddani Jezusowi, jako naszemu Zbawcy i Panu, zostajemy uwolnieni od brzemienia dawnych grzechów oraz naszego dotychczasowego życia z jego ciemnością, lęku przed mocami zła, obojętności i bezsensowności. W tej nowej wolności w Jezusie zostajemy powołani do wzrastania w podobieństwo Jego charakteru, gdy z Nim obcujemy na co dzień w modlitwie, karmiąc się Jego Słowem, rozmyślając nad nim i nad Jego opatrznością, śpiewając Jemu ku chwale, gromadząc się na nabożeństwach i uczestnicząc w misji Kościoła. Gdy oddajemy się pełnej miłości służbie dla tych, którzy są wokół nas oraz świadczeniu o Jego zbawieniu, Jego nieustanna obecność wśród nas uświęca każdy moment i każde zadanie. (Ps. 1,1-2; 23,4; Kol. 1,13-14; 2,6.14-15; I Tes. 5,23; II Piotra 2,9; 3,18; II Kor. 3,17.18; Filip. 3,7-14. I Tes. 5,16-18; Mat. 20,25-28; Jan 20,21; Gal. 5,22-25; I Jana 4,4). Komentarz 1. Proponowana zasada obejmuje dwa nierozerwalne fakty doświadczenia chrześcijańskiego, mianowicie wolność od mocy demonicznych dzięki śmierci Jezusa, po której następuje wzmocnienie Duchem Świętym w celu wzrastania w Chrystusie. Urzeczywistnienie rzeczy pierwszej prowadzi do drugiej. 2. Pierwsze dwa zdania stanowią o fakcie, że poprzez swoją służbę Chrystus nieustannie stawał w obliczu i ujarzmiał złe duchy, ale to na krzyżu pokonał je raz na zawsze. Drugie zdanie uznaje prawdziwość istnienia złych mocy, nazywając je „złymi duchami”. Takie określenie obejmuje wszelkie szczegółowe wyrażenia, jak okultyzm, spirytyzm, animizm i duchowość filozofii New Age. 3. Trzecie zdanie dotyczy naszego zwycięstwa nad tymi mocami w oparciu o dotychczasowe zwycięstwo Jezusa. Zdanie to sugeruje, że takie zwycięstwo nie jest ograniczone do naszych osobistych zmagań z grzechem, ale że obejmuje
Głos Adwentu 7−8/2004 • Wydarzenia
4.
5.
6.
7.
także wyganianie demonów mocą Jezusa. Oprócz tego zdanie to wyraża myśl, że chrześcijanie mogą zwyciężyć moce zła mimo faktu, że duchy nieustannie próbują ich kontrolować i mieć na nich wpływ. Czwarte zdanie stwierdza, że gdy zniewalająca moc złych duchów zostanie złamana, wtedy przychodzi Duch Święty i wypełnia powstałą duchową pustkę, uzdalniając nas do zwycięstwa nad nimi, kiedykolwiek będą chciały odzyskać nad nami kontrolę. Obecność w nas Ducha Świętego wyklucza potrzebę istnienia wewnętrznego głosu duchowego przywództwa w doświadczeniu ludzkim, jak na przykład naucza się tego w ruchu New Age. Zdanie piąte przygotowuje drogę drugiej głównej części zasady. Gdy raz wchodzimy w stosunek przymierza z Jezusem, jesteśmy wolni od „brzemienia starych uczynków”. Obejmuje to wolność od karmy, od naszego poczucia winy, bezsensowności i pustki życia i od bolesnych znamion przeszłości. Wolność przynosi prawdziwą znajomość zbawienia i rozprasza ciemność i niewiedzę, które często prowadziły do przesądów i zabobonów. Wolność od prowadzi do wolności do. Szóste zdanie stara się zdefiniować niezbędne elementy chrześcijańskiego wzrostu. Zamiast poddania się demonom i transcendentnej medytacji, Biblia oferuje modlitwę, studium Słowa Bożego i medytację, której treścią jest Pismo Święte i opatrznościowe prowadzenie naszego życia. Oprócz tego wielbienie Pana pieśnią oraz zaangażowanie w misję Kościoła uważane są za niezastąpione w chrześcijańskim wzrastaniu. Uczestnictwo w misji Kościoła nie jest nieobowiązkowe (opcjonalne) u tych, którzy wzrastają w Chrystusie. Życie chrześcijańskie pełne jest dynamizmu i nie wymaga ciągłego wycofywania się ze świata i naszych codziennych czynności. To zostało wyrażone w ostatnim zdaniu. Nasza pełna miłości służba dla innych występuje na miejscu naszej pracy, w szkole, na ulicy, w centrum handlowym itd., gdy zabieramy z sobą nasze doświadczenie chrześcijańskie wszędzie, dokądkolwiek się udajemy. Nasza świadomość faktu, że Bóg jest zawsze z nami, ma swój udział i czyni możliwym uświęcenie wszystkiego, co czynimy w zgodności z Jego wolą. Powinniśmy nieustannie wzrastać w Chrystusie.
Stanowisko Zarządu Kościoła w sprawie muzyki w Kościele Biorąc pod uwagę zaistniały problem i dyskusje na temat muzyki uprawianej w Kościele, czemu dano wyraz podczas tegorocznego Festiwalu „Hosanna 2004” w Częstochowie, uchwala się, że rodzaj muzyki, jaki będzie upra-
11 wiany i rozwijany w Kościele, powinien stać w zgodności z zasadami określonymi w Słowie Bożym i radach Ducha Proroctwa, co znajduje pełny wyraz w dokumencie Generalnej Konferencji na ten temat. Służyć temu mają wszelkie spotkania młodzieży, a także prowadzone szkolenia specjalistyczne w tym zakresie. Muzyka winna być zarówno wyrazem pełnego uwielbienia dla Boga, jak też radości zbawienia i autentyczności naszej wiary. Sekretariat ds. Młodzieży przy Zarządzie Kościoła zobowiązany jest w szczególnym stopniu dać temu wyraz w swojej działalności poprzez: ❖ każdorazowe powoływanie komitetu ds. programowych i technicznych organizowanych przez siebie imprez; ❖ prezentowanie i dobór różnych stylów muzycznych, z uwzględnieniem obowiązujących standardów Kościoła, wrażliwości estetycznej oraz potrzeb duchowych odbiorców; ❖ poświęcenie więcej miejsca na słowną inspirację duchową w sobotniej, popołudniowej części nabożeństw; ❖ przeniesienie na niedzielę innych form artystycznych.
Zespół reprezentacyjny na kongres we Wrocławiu Po przedstawieniu przez pastora Mirosława Karaudę propozycji zespołu reprezentującego Polskę podczas PanEuropejskiego Kongresu Młodzieży we Wrocławiu, uchwalono: ❖ w sprawie przedstawionej propozycji programu — zaakceptować przedstawiony program na uroczystość otwarcia Kongresu; ❖ podczas uroczystości otwarcia Kongresu wystąpi młodzież tworząca zespół kongresowy; ❖ w sprawie finansowania przygotowań do Kongresu — koszt prób oraz koszt produkcji filmu wideo w wysokości 6.000,- PLN zostanie pokryty: przez Zarząd Kościoła (koszt produkcji filmu, około 2.000,- PLN) oraz pozostałe 4.000,- PLN przez trzy diecezje; ❖ w koncertach zewnętrznych reprezentować będzie kraj zespół „Dla Ciebie”.
Spotkanie z emerytami W związku z niemożnością zorganizowania zwyczajowego dorocznego spotkania z emerytami Kościoła, które odbywało się w czerwcu, uchwalono w roku bieżącym zorganizować takie spotkanie dnia 29 września 2004 r. (niedziela). Odpowiedzialny: pastor Paweł Lazar.
Dofinansowanie dla kolporterów W związku z wnioskiem wypracowania przyszłego dofinansowania dla kolporterów, uchwalono dla lepszego rozeznania sprawy przesunąć wniosek do Komitetu Strategiczno-Budżetowego poprzedzającego najbliższe posiedzenie Rady Kościoła. ❖ Wybrał Roman Chalupka
12
Spotkanie ze Słowem • Głos Adwentu 7−8/2004
Chrzest i nawrócenie Czy powinniśmy chrzcić nienawróconych? Czy wiara poprzedza chrzest, czy też przychodzi po nim?
S
cena jak z filmu grozy! Potężny olejny obraz wisi w dobrze oświetlonej sali wystawowej. Przedstawia człowieka stojącego w środku brudnego pokoju, patrzącego w górę; obok niego, na łóżku, leży jego żona. Jest martwa. Krew spada kroplami z prześcieradła, tworząc na podłodze czerwoną kałużę. Na stole, z prawej strony, leży Biblia. Na obrazie widnieje napis: „Baptysta zabija swoją żonę”. Fragment gazetowego doniesienia mówi, gdzie i kiedy miało miejsce to zdarzenie. Przyglądam się antyreligijnej wystawie w Muzeum Historii Religii w Leningradzie. Biblia i morderca mają tu wykazać rozdźwięk między wiarą i postępowaniem ludzi, którzy twierdzą, że wierzą w chrześcijańską ewangelię. Inna scena — zupełnie odmienna. Pod koniec kampanii ewangelizacyjnej prowadzonej w adwentystycznym zborze młode małżeństwo wychodzi do przodu na apel kaznodziei i zgłasza pragnienie przyłączenia się do Kościoła przez chrzest. Zanim pastor wygłosi baptyzmalną formułę, wita ich mówiąc: „Jak cudownie jest widzieć młode, wspaniałe małżeństwo przyłączające się do Kościoła. Bardzo się cieszymy, że postanowiliście związać swój los z naszym przyjaznym Kościołem”. Sama serdeczność nieskażona żadną wzmianką o upamiętaniu, żalu za grzechy czy potrzebie odnowy życia. Niektórzy nawet się dziwią, że Jan Chrzcieciel czy Paweł wspominali o tych sprawach! Nie mamy żadnych wątpliwości co do tego, że morderca uwieczniony na obrazie w Leningradzie jest nieodrodzonym wyznawcą. Ale co ze „wspaniałym”, młodym małżeństwem? Czy oni się odrodzili? Czy uwierzyli, zanim postanowili przyjąć chrzest, czy też tylko przyznali rację doktrynom? Czy przyszli przez Tego, „który nas wybawił i powołał powołaniem świętym, nie na podstawie uczynków naszych, lecz według postanowienia swojego i łaski” (II Tym. 1,9)? Czy może przyszli w inny sposób?
Nawrócenie przed chrztem Chrzest oznacza śmierć starego człowieka i narodzenie nowego. Nowy Testament porównuje zbawienie z narodzeniem, rozpoczęciem nowego życia (zob. Jan 1,12.13; 3,3.5; Rzym. 6,4; II Kor. 5,17; Ef. 4,24; Kol. 3,10;
Tyt. 3,5; Jak. 1,18.21; I Piotra 1,3; II Piotra 1,4; I Jana 3,9). Wyrażenia takie jak odkupienie i usprawiedliwienie uzupełniają opis doświadczenia zbawienia, poprzez które człowiek, przez wiarę w Jezusa Chrystusa, przechodzi z ciemności do światłości, ze śmierci do życia. Jesteśmy zanurzeni przez chrzest w Jego śmierci i, podobnie jak On, oddzieleni od grzechu. Chrzest stanowi symboliczne przedstawienie, podkreślenie przejścia ze starego, grzesznego życia do nowego życia w Chrystusie Jezusie (zob. Rzym. 6,4). Ellen White napisała: „Przyjmując chrzest człowiek, natchniony nowymi celami, składa obietnicę śmierci dla świata i życia w posłuszeństwie Chrystusowi. Ojciec, Syn i Duch Święty dostarczają moc, która czyni człowieka zwycięzcą w każdym konflikcie z księciem ciemności”.
Kolej rzeczy Drogę wiary można opisać kilkoma technicznymi terminami, takimi jak: (1) ewangelia, (2) wiara, (3) skrucha, (4) chrzest, (5) komunia, (6) świadczenie, (7) uświęcenie. Nie są to etapy planu zbawienia w stylu „zrób to sam”, nie można ich też wyraźnie od siebie oddzielić. Wskazują one po prostu kolejne stadia nawrócenia. Jako Kościół głosimy, iż przez osobistą wiarę w Pana Jezusa Chrystusa człowiek zostaje narodzony na nowo z Ducha Świętego. Chrzest jest obrazowym przedstawieniem wiary wierzącego oraz jego uczestnictwa w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. To, co zewnętrzne (chrzest), bazuje na tym, co wewnętrzne (nawrócenie). Wiara jest więc przyswojeniem faktu objawienia się w Chrystusie, gdy Bóg wzbudził Go z martwych, potężnej mocy Bożej. Ta sama moc odradza wierzącego. Wiara jest więc koniecznym warunkiem nie tylko dopuszczenia do chrztu, ale samego zbawienia. Osobista wiara i chrzest są zaś wymagane, by człowiek mógł przyłączyć się do Kościoła (zob. Dz. 2,37-42). W czasach nowotestamentowych wiara poprzedza chrzest, co dowodzi, że chrzest jest obrzędem, a nie aktem odrodzenia.
Znamiona prawdziwej wiary Znakami Kościoła jest odnowa życia, którą sprawia Duch, udział wierzących w charakterze Chrystusa oraz
Głos Adwentu 7−8/2004 • Spotkanie ze Słowem duchowa wspólnota, która wyrasta z doświadczenia odrodzenia w Chrystusie Jezusie przez moc Ducha. Bez odrodzonych wyznawców Kościół traci znak autentyczności. Wyznawcy muszą mieć żywą więź z Jezusem Chrystusem (zob. II Kor. 3,18), której dowodem jest zgodność z wolą Bożą w naszych słowach, zachowaniu i charakterze. Mówimy tu o potrzebie wewnętrznej duchowej przemiany. Nowotestamentowy Kościół jest przede wszystkim wspólnotą. Posiada oznaki prawdziwego życia — spontaniczność, rozwój, doświadczenie, ciepło, witalność. Apostołowie, rozumiejąc charakter Kościoła jako wspólnoty, za jedyny warunek członkostwa uznawali wyznawanie Chrystusa. Wewnętrzne duchowe zmiany były w naturalny sposób związane z autentycznym wyznawaniem Chrystusa, więc gdy wierzący szczerze wyznawał Chrystusa, był uważany za pełnoprawnego członka Kościoła. Jednak Kościół znajduje się w niedoskonałym świecie. Składa się ze zwykłych ludzi, którzy powołani są do czegoś nadzwyczajnego — do świętości, do całkowitej przynależności do Pana. Przy chrzcie ślubujemy zerwać wszelkie więzi z szatanem i jego sprawami i oddać serce, umysł i duszę dziełu szerzenia królestwa Bożego.
Nauczanie poprzedza chrzest Niektórzy mogą się spierać: „Czy Jezus w wielkim zleceniu głoszenia ewangelii (Mat. 28,19.10) nie sugerował, że chrzest powinien poprzedzać nauczanie?” Niestety nie. Ani teologia, ani egzegeza nie potwierdzają takiego poglądu. Wielkie zlecenie obejmuje pójście, chrzczenie, nauczanie i czynienie uczniami wyrażone w czasie teraźniejszym niedokonanym. Wszystkie te trzy czynności składają się na głoszenie ewangelii. Jak może ktoś stać się uczniem, jeśli nie został nauczony i ochrzczony? Najwyraźniej pouczenie musi mieć miejsce, zanim ktoś stanie się uczniem. Jednak nauka nie kończy się z chwilą chrztu. Trwa ona dalej, a nawrócony człowiek wzrasta w wierze. Bez dalszego karmienia przestalibyśmy się rozwijać. Uczeń musi się uczyć. Kościół, do którego wstępujemy przez chrzest, jest szkołą, w której dzieci Boże przez całe życie są przygotowywane do nieba, rozwijając wszystkie cechy chrześcijańskiego charakteru. Musimy jednak pamiętać, że samo nauczanie nie sprawia nawrócenia; nawrócenie jest efektem działania łaski Bożej. Musimy być świadomi niebezpieczeństwa polegającego na sformalizowaniu katechizacji, tak że człowiek nie będzie widział Chrystusa ani doświadczał Go przez wiarę.
Chrzest i odrodzone członkostwo w Kościele Pierwsza anabaptystyczna deklaracja wiary z roku 1527 wyraźnie podkreśla powiązanie chrztu i odrodzonego członkostwa w Kościele: „Chrztu należy udzielać tym wszystkim, którzy doznali skruchy i naprawy życia oraz wierzą szczerze, że ich grzechy zostały zgładzone przez Chrystusa, a także tym wszystkim, którzy chodzą w zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i pragną być wraz z Nim pogrzebani w śmierć, aby wraz z Nim powstać do życia, i tym wszystkim, którzy z takim nastawieniem proszą nas o to (...). Musi nastąpić odłączenie od zła i nikczemności,
13 którą diabeł zasiał w świecie; w ten sposób nie będziemy mieli wspólnoty z nimi i nie będziemy wraz z nimi brnąć w ich obrzydliwościach”. W roku 1887 Ellen White wskazywała podobny standard: „Nikt nie powinien być pogrzebany wraz z Chrystusem w chrzcie, jeśli jego życie nie zostanie starannie przeanalizowane, by stwierdzić, czy zerwał z grzechem, czy przyswoił sobie moralne zasady, czy rozumie, czym jest grzech i moralne skażenie, którymi Bóg się brzydzi”. W 1889 roku przestrzegała kaznodziejów, by „nie prowadzili do wody osób, które nie są nawrócone. Do Kościoła dostają się w ten sposób ludzie, którzy nigdy nie pojęli, jak potworny jest grzech”. Odrodzone członkostwo Kościoła zabezpiecza Kościół przed inwazją nienawróconych osób. Ellen White ostrzega: „Przyłączanie się wyznawców, którzy nigdy nie doznali odrodzenia serca i przemiany życia, jest źródłem słabości Kościoła (...) Niektórzy kaznodzieje i zbory tak bardzo pragną liczebnego wzrostu, że nie przedstawiają wiernego świadectwa przeciw niechrześcijańskim nawykom i praktykom. Ci, którzy przyjmują prawdę, nie są pouczeni, że nie wolno im trwać w zeświecczeniu i jednocześnie nazywać się chrześcijanami. Dotąd byli poddanymi szatana; teraz zaś mają być poddanymi Chrystusa. Ich życie musi świadczyć, że zmienili pana. Opinia publiczna zazwyczaj pochwala tych, którzy uważają się za chrześcijan. Niewielkiego samowyrzeczenia i ofiarności trzeba, by przybrać pozór pobożności i zostać zarejestrowanym w księdze zborowej. Wielu więc przyłącza się do Kościoła nie łącząc się najpierw z Chrystusem”. Jak więc powinniśmy oceniać kandydatów do chrztu? Ellen White stwierdziła: „Jest jedna rzecz, której nie mamy prawa czynić: oceniać serce innego człowieka i kwestionować jego motywację (...) Ale gdy ktoś chce przyłączyć się do Kościoła, musimy przeanalizować owoce jego życia, a odpowiedzialność za wewnętrzną motywację pozostawić jemu samemu”.
Wiara przychodzi po chrzcie? Niektórzy twierdzą: „Skoro zawsze istnieje pewien rozdźwięk między wyznaniem wiary a praktyką życia, czyż nie powinniśmy odłożyć na bok zasady odrodzonego członkostwa, by chrzcić jak najwięcej osób, aby poprzez uczestniczenie w nabożeństwach oraz życiu i działalności zboru osoby te mogły rozwinąć chrześcijańską wiarę?” Ellen White udzieliła stanowczej odpowiedzi na to pytanie: „Zbyt wiele pośpiesznej pracy wykonuje się po to, by zapisywać nowe nazwiska w księgach zborowych. Poważne defekty charakteru obserwuje się u tych, którzy są przyjmowani do Kościoła. Ci, którzy przyjmują ich, mówią: »Najpierw pozyskamy ich do Kościoła, a potem zmienimy«. Ale to jest błąd. Pierwszą rzeczą, jaka musi być wykonana, jest dzieło reformy. Módlcie się z nimi, rozmawiajcie z nimi, ale nie pozwalajcie im przyłączać się do ludu Bożego, póki nie będziecie mieli wyraźnych dowodów, że Duch Święty działa w ich sercach”. Ci, którzy bronią poglądu, iż wiara przychodzi po chrzcie, używają tego samego argumentu, co zwolennicy chrztu niemowląt. Według Oscara Cullmanna, wiara
14 nie jest nieodzownym elementem chrztu wprowadzającego człowieka do Kościoła Chrystusowego. Jego zdaniem należy jej oczekiwać tylko od osób chrzczonych jako dorośli, ale od pozostałych wymagana jest dopiero po chrzcie. Chrzest — jak twierdzi Cullmann — jest początkiem wiary i to powinno być uważane za fundamentalne, jednak u „nawracających się na chrześcijaństwo z judaizmu lub pogaństwa, mamy do czynienia z odwrotną operacją: wiara prowadzi ich do chrztu, a chrzest, przez który zostają przyjęci do społeczności Chrystusowej, prowadzi ich do wiary”. Takie twierdzenia są jednak trudne do zharmonizowania z przesłaniem Nowego Testamentu, w którym chrzest oznacza chrzest dorosłych, którzy usłyszeli ewangelię i przyjęli ją z osobistą wiarą, po czym zdecydowali się przyłączyć do Kościoła Chrystusowego. Niestety, w większości współczesnych Kościołów chrzest dorosłych należy do rzadkości, a normą jest chrzczenie nieświadomych niemowląt. Dostrzegając te trudności, wielu teologów zadaje sobie pytania: Co stałoby się z Kościołem masowym, który zrezygnowałby z pozyskiwania członków za pomocą chrztu niemowląt? Czy nadal by takim pozostał? Ilu ludzi byłoby w Kościele, gdyby musieli do niego przyjść przez chrzest, a nie byli do niego przynoszeni do chrztu? Gdyby ta sprawa była właściwie poukładana, kandydaci do chrztu przestaliby być biernymi obiektami chrztu, a staliby się prawdziwymi partnerami Jezusa Chrystusa, czyli ludźmi dobrowolnie decydującymi i wyznającymi swe grzechy, we własnym imieniu świadczącymi o swym pragnieniu i gotowości. Wszystkie Kościoły zgadzają się, że ich wyznawcy powinni być wolnymi w wierze. Akceptują więc zasadę odrodzonego członkostwa w Kościele. Różnią się jednak co do tego, jak i kiedy następuje owo odrodzenie. Kościoły, które uznają chrzest niemowląt, zazwyczaj utrzymują, że odrodzenie zachodzi przy chrzcie. Powołują się przy tym na teksty takie jak: Mat. 19,14; Jan 3,5 i Tyt. 3,5. Niemowlę jest wprowadzane w zasięg boskiej łaski przez chrzest, a chrześcijańscy rodzice są zobowiązani wychować ochrzczone dziecko „w karności, dla Pana” (Ef. 6,4). Kościół ze swej strony dołoży wszelkich starań, by prowadzić dziecko ku świadomej akceptacji otrzymanego przy chrzcie dziedzictwa, poprzez nauczanie, nabożeństwo, komunię, bierzmowanie i inne środki. Inne Kościoły, też uznające chrzest niemowląt, utrzymują, że chrzest wymaga u niemowlęcia zaszczepionej lub udzielonej wiary i rozwijania jej u ochrzczonego człowieka, aż stanie się on jej świadomy, czy to przez kształcenie, czy przez nawrócenie, czy przez jedno i drugie jednocześnie. Kościół, który uznaje jedynie chrzest wierzących, zazwyczaj szanuje prawo człowieka do osobistej decyzji w sprawie wiary i chrztu. Kościół jest jednak zobowiązany zwiastować ewangelię wszelkiemu stworzeniu. „Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie. Ale jak mają wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? A jak mają zwiastować, jeżeli nie zostali posłani?” (Rzym. 10,13-15). Gdy ludzie
Spotkanie ze Słowem • Głos Adwentu 7−8/2004 odpowiadają z wiarą na zwiastowanie Słowa Bożego i wyznają tę wiarę przed Kościołem, spełniają nowotestamentowy warunek chrztu. W Nowym Testamencie nie ma nic, co usprawiedliwiałoby przypuszczenie, że dzieci narodzone z chrześcijańskich rodziców mają prawo być traktowane w inny sposób.
Indywidualność a indywidualizm Argumentem wysuwanym przez niektórych teologów przeciwko chrzczeniu wierzących jednostek jest to, że Kościół jako zbiorowość nie może pozwolić jednostkom samodzielnie o sobie decydować. Opierają oni swoje poglądy na fragmentach Nowego Testamentu, które wydają się sugerować, iż chrzest dorosłych, nawróconych osób, pociągał za sobą chrzest wszystkich domowników (Dz. 16,15.33; 18,8; I Kor. 1,16; Dz. 11,14) oraz na hebrajskiej koncepcji rodziny jako jednostki życia religijnego i społecznego. Uważają oni, że dzieci nie były traktowane przez pierwotny Kościół jako samodzielne jednostki. Ich zdaniem to rodzina była uważana za jedną całość w oczach Bożych. Wiara ojca stawała się wiarą domowników, a wiara matki przechodziła automatycznie na dzieci. Gdyby taki pogląd był podstawą członkostwa Kościoła, to czy niewłaściwa wiara ojca lub brak jakiejkolwiek wiary z jego strony nie czyniłyby jego dzieci niezdolnymi do przyłączenia się do Kościoła z uwagi na brak indywidualnego podejścia do wiary? Ostrzeżenia przed „nowoczesnym, indywidualistycznym myśleniem” i forsowanie wyjątkowo pojętej koncepcji rodziny i grupy może przynajmniej częściowo wskazywać na obawę wywołaną podkreślaniem ewangelicznego indywidualizmu w doświadczeniu zbawienia. Taka przesada często bowiem prowadzi do przesadnego indywidualizmu i do tworzenia się ruchów separatystycznych. Musimy jednak odróżnić indywidualność od indywidualizmu. Indywidualność stanowi znamienną wartość w procesie zbawienia, podczas gdy indywidualizm sprowadza się zazwyczaj do lekceważenia wspólnoty i więzi w niej istniejących. Musimy także odróżnić osobistą wiarę od prywatnej wiary. Choć wiara w Jezusa Chrystusa jest zawsze osobista, nigdy nie jest sprawą prywatną. Przeciwnie, wzajemna troska wierzących jest dla nich ważniejsza niż troska o własne życie. Patrząc na chrzest z punktu widzenia osobistej wiary i świętego życia, podkreślamy jego pozytywne znaczenie. Ci, którzy wzięli udział w obrzędzie chrztu, stali się członkami rodziny królewskiej, dziećmi niebiańskiego Króla. Przez chrzest widzimy cudowną łaskę Bożą przedstawioną w symbolicznym uczestnictwie wierzącego w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Nie ograniczajmy więc dostojności obrzędu chrztu do liturgicznego przerywnika ani nie czyńmy z niego parady, by chełpić się ewangelizacyjnymi sukcesami. ❖ Rex D. Edwards [Rex D. Edwards jest dyrektorem do spraw kształcenia kadr kaznodziejskich Stowarzyszenia Kaznodziejskiego Rady Naczelnej Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego].
Głos Adwentu 7−8/2004 • Kącik dziecka
15
Miłosierny Samarytanin I. Czy wiesz, øe... W czasach Nowego Testamentu Samarytanie byli ludem mieszkajπcym na terenie Samarii, przewaønie wokÛ≥ gÛry Garizim i w okolicznych wioskach. Od ØydÛw rÛønili siÍ pewnymi sprawami dotyczπcymi pochodzenia i zasad wiary. Wed≥ug s≥ownika, s≥owo Samarytanin znaczy: Jahwe jest strÛøem, straø PaÒska.
II. Ewangelia £ukasza 10,29-37. Zgodnie z akcjπ ÑCa≥a Polska czyta dzieciomî, poproú rodzicÛw, aby przeczytali Ci EwangeliÍ £ukasza 10,29-37. Ten fragment zawiera opowieúÊ o dawaniu, niesieniu pomocy i nieoczekiwaniu za to zap≥aty. III. Opowiadanie pt. ÑSokÛ≥î. Pewien pustelnik obserwowa≥ w lesie soko≥a, ktÛry zaniÛs≥ do gniazda kawa≥ek miÍsa. Drapieønik rozerwa≥ je na ma≥e kawa≥ki i zaczπ≥ karmiÊ nimi swoje pisklÍta. Karmi≥ rÛwnieø ma≥π rannπ wronÍ. ”w cz≥owiek zdziwi≥ siÍ, øe sokÛ≥ karmi ma≥π wronÍ. Pomyúla≥:
ÑBÛg da≥ mi znak. Nawet ma≥a zraniona wrona nie zosta≥a opuszczona przez StwÛrcÍ. Pan nauczy≥ dzikiego soko≥a karmiÊ osieroconego ptaka, naleøπcego do innego gatunku. Widocznie On daje wszystkim stworzeniom to, co jest im potrzebne. My tymczasem martwimy siÍ tylko o nas samych. MuszÍ przestaÊ siÍ martwiÊ o siebie! BÛg pokaza≥ mi, co mam czyniÊ. Nie bÍdÍ siÍ juø stara≥ o poøywienie. BÛg bowiem nie opuszcza øadnego ze swych stworzeÒ. Nie opuúci i mnieî. Jak pomyúla≥, tak uczyni≥. Usiad≥ w lesie i nie rusza≥ siÍ stamtπd. Tylko siÍ modli≥. Przez trzy dni i trzy noce pozosta≥ tam, nie pijπc i nie jedzπc. Po trzech dniach, os≥abiony, zasnπ≥. Zdawa≥o mu siÍ, øe we únie widzi anio≥a. Anio≥ spojrza≥ na niego i rzek≥: ÑZnak, oczywiúcie, by≥ dla ciebie, ale po to, byú siÍ nauczy≥ naúladowaÊ soko≥a!î * * * Zbyt ≥atwo stajemy po stronie tych, ktÛrzy muszπ coú od innych otrzymaÊ. Wed≥ug Jezusa, to my powinniúmy dawaÊ innym! IV. S≥owniczek. Ile s≥Ûw uda Ci siÍ u≥oøyÊ z liter sk≥adajπcych siÍ na wyraz Samarytanin? Np. sarna, Nina itp.
V. Skπd-dokπd. Cz≥owiek napadniÍty przez bandytÛw szed≥ z... do... Litery z pogrubionych ramek u≥atwiπ Ci odpowiedü.
Z
DO
Kącik dziecka • Głos Adwentu 7−8/2004
16 VI. Szyfr. Kto nie udzieli≥ pomocy napadniÍtemu?
P
A
K
N
£
E
L
W
T
I
Odszyfruj has≥o i odpowiedz:
i
VII. Opowiadanie pt. ÑBoøe rÍceî. Pewien mistrz podrÛøowa≥ w towarzystwie swojego ucznia, ktÛry opiekowa≥ siÍ jego wielb≥πdem. Wieczorem, gdy dojechali do gospody, uczeÒ by≥ juø tak bardzo zmÍczony, øe zapomnia≥ uwiπzaÊ zwierzÍ. ÑBoøe mÛj ó modli≥ siÍ, k≥adπc siÍ do ≥Ûøka ó zajmij siÍ dzisiaj moim wielb≥πdem. Powierzam go Tobieî. NastÍpnego poranka spostrzeg≥, øe zwierzÍcia nie ma. ó Gdzie jest wielb≥πd? ó zapyta≥ mistrz.
ó Nie mam pojÍcia ó odpowiedzia≥ uczeÒ. ó MuszÍ zapytaÊ o to Boga! Wczoraj, gdy by≥em zmÍczony, powierzy≥em go opiece Pana. Jeúli wielb≥πd uciek≥ albo zosta≥ ukradziony, to nie jest to moja wina. To ty przecieø zawsze mnie uczy≥eú, aby we wszystkim mieÊ zaufanie do StwÛrcy. Czyø nie? ó Masz ufaÊ Bogu, ale najpierw powinieneú uwiπzaÊ wielb≥πda! ó odpowiedzia≥ mistrz. ó Czy nie wiesz, øe BÛg nie ma innych rπk do pracy poza twoimi?
VIII. Przys≥owie. Naucz siÍ na pamiÍÊ nastÍpujπcego brazylijskiego przys≥owia:
ÑBÛg jest samowystarczalny; podoba Mu siÍ jednak, gdy moøe liczyÊ na ciebieî. IX. Mora≥ przypowieúci o Samarytaninie. Jakimi s≥owami Pan Jezus zakoÒczy≥ tÍ przypowieúÊ? idüitycyzÒpodobnie!
o
i
e
ü
ØyczÍ Wam wielu Boøych b≥ogos≥awieÒstw na tej drodze!
!
b
p
n
d
Ò z
i
t
o
y c
y
d
i
❖
Mariola Pawe≥czyk
Dokończenie ze str. 7.
Głos Adwentu 7−8/2004 • Nabożeństwa i muzyka w Kościele — artykuł dyskusyjny adwentystycznego ewangelisty, pastora Melashenki z USA, który powiedział: „Nie istnieje nabożeństwo bez muzyki. Bez kazań — tak! — ale nie bez muzyki”.
17
Jobowa szkoła sobotnia
nie ma tam Boga, On milczy. Mówią tylko Jego „kaznodzieje”, obrońcy. Oni wiedzą o nim wszystko, znają odpowiedź na każde pytanie (czy czegoś nam to nie przypomina?). Elifaz ocenia nawet bogobojność Joba (4,6). Niektóre jego wywody i kazania są całkiem logiczne. Job, przekonany o swojej niewinności, miota się, pyta, szuka odpowiedzi. Kolejny przyjaciel te odpowiedzi zna! (a czemu nie?): „Jeśli będziesz czysty i prawy (...) Bóg nigdy nie porzuca prawego” (8,6.20). Ileż to razy słyszałem na lekcjach: Taka była (jest) wola Boża. Bóg tak chciał (zob. 10,13). A skąd wiesz? Do „lekcji” włącza się kolejny teolog i obrońca Boga — Sofar. Krytykuje Jobowy „potok słów” (11,2), a dalej następują jedne z najbardziej zdumiewających słów, jakie znajduję w Biblii — okazuje się, że Sofar wie wszystko! On wie nawet, co myśli Bóg! Zna Jego wolę. Powinieneś się cieszyć Jobie, że tylko tyle cię spotkało (zob. 11,4-6). „Czy możesz zgłębić tajemnicę Boga?” (11,7). Bo ja tak. Jakaż pycha! Czy naprawdę nie brzmi to znajomo? I zaraz kolejny „uczeń” się odzywa (przecież nie może pozostać dłużny, nie może nie mieć racji): „Doprawdy, wy przedstawiacie całą ludzkość i wraz z wami umrze mądrość. Ale i ja mam rozum, jak i wy, nie jestem gorszy od was” (12,2-3). Itd., itp. przez 37 rozdziałów. I to nazwiemy nabożeństwem? Słowa, słowa, potok słów. „Na to odpowiedział Job”, „na to odpowiedział Bildad”, „na to odpowiedział Sofar” i tak w kółko. To moje musi być na wierzchu, ja najlepiej znam wolę Bożą, „jestem mężem doskonale obeznanym” (36,4). W końcu odzywa się sam Bóg. Nie dyskutuje z żadną z teologicznych bzdur, które usłyszał, a które — jak sam powiedział — były bezmyślne i tylko zaciemniały Jego obraz i plan (38,2). I oto cała prawda o nas: tylko tyle potrafimy w swojej arogancji i ignorancji my, ludzie. Na dodatek, nazywamy to jeszcze „nabożeństwem”! Chcę być dobrze zrozumiany. To nie jest atak na kazania ani szkołę sobotnią. Jest to raczej kwestia innego rozłożenia akcentów oraz właściwego nazewnictwa. Przed takim dylematem stanął Adam, gdy miał nadać nazwy wszystkim zwierzętom — nazwy miały odpowiadać ich istocie. Niech szkoła znaczy szkoła, przerwa znaczy przerwa, a nabożeństwem nazwijmy tylko to, co jest nim w istocie. Jeśli ma być tak, jak jest, to nazwijmy Kościół Organizacją, a nabożeństwa zebraniami — będzie uczciwiej, niż nazywać nabożeństwem coś, co nie ma z nim nic wspólnego. Tak łatwo jest zgrzeszyć gadulstwem. Może dlatego biblijne nabożeństwa przepełnione są pieśniami. „Nauczmy się już dzisiaj pieśni aniołów”. Chwała, cześć, dziękczynienie — to jest sedno — a najlepszym narzędziem do ich przekazania jest muzyka i pieśni. Lekcje są dobre, o ile będą okazją do podzielenia się tym, co mi dało studiowanie Słowa Bożego, jak zmieniło ono moje życie i patrzenie na Boga. A i to bez nauczycielskiego tonu, narzucania swego zdania, a już na pewno bez osądzania zrozumienia innych. Powiedz coś budującego z lekcji, aby całe zgromadzenie mogło krzyknąć: Amen! (Cdn.) ❖ Wincenty Sieja
Czytając Księgę Joba, zawsze mam nieodparte wrażenie, jakbym czytał sprawozdanie ze starożytnej szkoły sobotniej. Przez 37 rozdziałów (poza początkiem księgi)
[Autor jest pastorem ordynowanym i pracuje w Diecezji Zachodniej].
Istota nabożeństwa Sprawa dotyczy samej istoty nabożeństwa. Czym ono jest? Czy Biblia podaje jego wzorzec? Samego wzorca nie — czyż nie jest to zastanawiające — o istocie natomiast mówi bardzo wiele. Czwarty rozdział księgi Objawienia Jana zawiera wizję nieba. Jan w zachwyceniu zostaje zaproszony do centrum wszechświata. Pierwszą rzecz, jaką tam widzi, to „tron [który] stał w niebie, na tronie zaś siedział ktoś”. Od tego Kogoś tak naprawdę wszystko się zaczyna i na tym Kimś się kończy. On jest alfą i omegą, On jest w centrum. Dopiero później następuje opis 24 tronów i starców oraz czterech postaci. To, co czytamy dalej, jest niezwykłe. Oto owe cztery postacie, „nie odpoczywając ani w dzień, ani w nocy śpiewały: Święty, święty, święty jest Pan, Bóg Wszechmogący, który był i który jest, i który ma przyjść”. W dzień i w nocy, całą wieczność! Niesamowite! My mamy problem z zaakceptowaniem 20-30 minut kanonów śpiewanych w zborze, a tu cała wieczność, i to jeden tylko kanon, właściwie jedno zdanie, powtarzane jak mantra. Okazuje się, że nawet swego rodzaju „mantra” jest dobra, gdy adresatem jest prawdziwy Bóg, Stworzyciel. Tak na marginesie, jest to kolejny przykład, jak diabeł wszystko, co prawdziwe, poprzerabiał na fałsz i dał ludziom do praktykowania fałszywe przykazania, fałszywych proroków, fałszywe mantry. Ale przecież falsyfikat ma tylko wtedy rację bytu, gdy istnieje oryginał. „A gdy postacie oddadzą [nie przeoczmy tych słów] chwałę i cześć, i złożą dziękczynienie temu, który siedzi na tronie (...) upada dwudziestu czterech starców (...) i oddają pokłon (...) i składa korony swoje przed tronem, mówiąc: godzien jesteś, Panie i Boże nasz, przyjąć chwałę i cześć, i moc, ponieważ Ty stworzyłeś wszystko, i z woli twojej zostało stworzone, i zaistniało”. Aż 10 razy w tym rozdziale wspomniany jest tron i „Ten”, który siedzi na nim. Istotą nabożeństwa jest więc ten Ktoś (a nie coś), komu oddajemy cześć? Uwielbienie, chwała, dziękczynienie — to słowa-klucze. „Czy możemy przyjmować Jego miłosierdzie, a nigdy nie wielbić Go za to, co dla nas uczynił? Jesteśmy zbyt oszczędni w dziękczynieniu (...) wysławiajcie Pana w zgromadzeniu Jego świętych! (...) W naszych nabożeństwach jest zbyt wiele jeszcze formalizmu (...) gdzie zbór w świetle kroczy, tam zawsze będą radosne, z serca płynące odzewy i słowa wdzięcznego hołdu (...) całe niebiosa łączą się w chwaleniu i wielbieniu Boga. Nauczmy się już dzisiaj pieśni aniołów, żebyśmy mogli ją zaśpiewać wraz z nimi wtedy, kiedy wolno nam będzie przyłączyć się do ich grona” (Ze skarbnicy świadectw, t. II, s. 72-73). Zbyt oszczędni w... dziękczynieniu?! Za to przesadni w teologii, czyli „naukowym” opowiadaniu o Bogu. W tym jesteśmy doskonali — my, uczeni w Piśmie. Nikt nas nie zaskoczy.
18
BEŁCHATÓW PROGRAM PROFILAKTYCZNO-TERAPEUTYCZNY „PODAJ DŁOŃ” FILII ChSCh. Od października 2003 r. Filia Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej w Bełchatowie prowadzi zajęcia z dziećmi i młodzieżą wywodzącą się z biednych i patologicznych rodzin. „Rozpoczęliśmy od obserwacji środowiska, w którym żyjemy. Słuchaliśmy utyskiwań na biedę tych ludzi, którzy przychodzą do naszego Punktu Charytatywnego z odzieżą używaną. Początkowo myśleliśmy, iż pomogą paczki żywnościowe. Jednakże okazało się, że to za mało. Nawiązaliśmy kontakt z pobliskimi szkołami i szkolnymi pedagogami, odwiedziliśmy ośrodek Monaru i nawiązaliśmy kontakt z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Rezultatem naszych działań stał się Program profilaktyczno-terapeutyczny „Podaj dłoń” — powiedziała Brygida Mamińska, kierownik filii ChSCh w Bełchatowie. Na powyższy program składają się zajęcia dydaktyczne, korepetycje z różnych przedmiotów (języka polskiego, niemieckiego i angielskiego, matematyki, geografii, fizyki). Do dyspozycji 25-30-osobowej grupy zgłosili się m.in. wolontariusze ze zboru w Bełchatowie. Są to doświadczeni pedagodzy i studenci — ludzie wielkiego serca. Regularnie, cztery razy w tygodniu,
Wiadomości z kraju • Głos Adwentu 7−8/2004 spotykają się z tymi, którzy chcą korzystać z ich wiedzy i umiejętności. Od niedzieli do czwartku zbór w Bełchatowie gości tych, których niepowodzenia szkolne wprowadzają w stres i kompleksy. Oprócz korepetycji filia ChSCh organizuje spotkania dla młodzieży w poniedziałkowe popołudnia, aby młodzi ludzie mogli podyskutować o swoich sprawach. „Chcemy im pokazać inny sposób życia, normalny świat bez przemocy i tego wszystkiego, czego doświadczyli w swoich rodzinach. Świat nowych wartości, nowych obrazów, nowych wyobrażeń, nowych perspektyw” — wyznała siostra Mamińska. Urząd Miasta Bełchatowa przyznał na ten cel dotację w kwocie 6 tys. zł, a elektrownia „Bełchatów” — 2 tys. zł (na organizację kolonii). Dyrekcja Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bełchatowie wzbogaciła Punkt Charytatywny z Odzieżą Używaną o nową pościel (kilkadziesiąt kompletów), poduszki z pierza, koce i odzież używaną. W ramach powyższego programu w ostatnim tygodniu kwietnia 2004 roku odbyło się spotkanie palaczy z terapeutą, pastorem Tomaszem Żelazko. W ciągu pięciu dni mieszkańcy Bełchatowa mogli przychodzić na bezpłatny kurs odwykowy dla palaczy tytoniu. Natomiast w dniach 10-12 maja 2004 roku w Bełchatowie spotkały się osoby, które męczy stres czy depresja. Prowadzący seminarium, pastor Mirosław Karauda, zanalizował przyczyny tych zjawisk, które atakują współczesnego człowieka. Ukazał również skuteczne drogi wyjścia. W czasie spotkań rozważano problemy współczesnej rodziny, patologie rodzinne i kryzysy małżeńskie. Spotkania te cieszyły się zainteresowaniem osób z różnych grup społecznych. Obydwa programy odbyły się w sali przy ulicy Czaplinieckiej 2. (Nr konta Filii ChSCh Bełchatów: PKO BP Oddział w Bełchatowie, NRB: 90 1020 3958 0000 9502 0015 0631). AAI/SIChSCh
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
BIELSKO−BIAŁA−SAMARYTANIN WIZYTA MŁODZIEŻY Z LEKSANDROWEJ. W sabat 9 maja 2004 roku po raz pierwszy przybyła do naszego zboru młodzież z Leksandrowej, aby służyć pieśniami i muzyką. Szczególnie przypadła wszystkim do serca gra na skrzypcach w wykonaniu młodziutkiej siostry, której urok osobisty i wdzięczny śpiew sprawiły, że nasze serca zapałały miłością i wdzięcznością do Boga. W godzinach popołudniowych młodzież jeszcze raz spotkała się z mieszkańcami Domu Opieki „Samarytanin” w ogrodzie zimowym, dzieląc się z nami doświadczeniami z pracy misyjnej. WIZYTA LUTERAŃSKIEGO ZESPOŁU CANTATE. W wiosenny, chociaż chłodny, dzień 27 maja zawitał do
nas promień słońca i radości, mieliśmy bowiem przywilej gościć w naszym ośrodku chór Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Zespół tworzą członkowie parafii w Jaworzu i Starym Bielsku. Śpiewają od siedmiu lat pod dyrekcją Małgorzaty Penkali-Ogrodnik. Ponieważ zespół gościł u nas po raz pierwszy, zapowiedziany występ w ogrodzie botanicznym wzbudził zrozumiałe zainteresowanie pensjonariuszy, którzy zgromadzili się licznie, by wysłuchać przygotowanych pieśni. (Fot.) WIZYTA ZESPOŁU GENEZARET. W sobotę, 29 maja, w godzinach popołudniowych wystąpił u nas zespół Genezaret ze zboru w Jaworzu. Niespodzianką był dla nas występ dzieci, które śpiewały i deklamowały wiersze z okazji Dnia Matki. Anna Wiśniewska
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
CHEŁM ZŁOTE GODY J. I K. BROKÓW. 22 maja 2004 roku w chełmskim zborze odbyła się uroczystość z okazji złotych godów braterstwa Janiny i Konrada Broków. Podczas spotkania prowadzonego przez pastora Mariusza Maikowskiego
jubilaci odnowili ślubowanie małżeńskie, szczęśliwi, że mogli to uczynić w Bożym Kościele. Na tę wspaniałą uroczystość przybyła najbliższa rodzina: dzieci, wnuczka, przyjaciele oraz współwyznawcy. Po nabożeństwie udaliśmy się do restauracji Kamena, gdzie został przygotowany wspaniały obiad i tort „weselny”. Niech Pan błogosławi ich jesień życia. (Fot.) Kazimiera Witkowska
Głos Adwentu 7−8/2004 • Wiadomości z kraju
ELBLĄG ZAKOŃCZENIE ROKU KATECHETYCZNEGO. 5 czerwca 2004 roku odbyła się uroczystość zakończenia roku katechetycznego. Licznie przybyli w tym dniu bracia i siostry mieli okazję obejrzeć scenki pantomimiczne i wysłuchać wierszy, psalmów i pieśni, przygotowanych przez dzieci i młodzież. Dzieci nie tylko przygotowały część artystyczną. Doceniając całoroczny wkład i troskę rodziców oraz zborowników, wręczyły każdemu upominki w postaci kwiatów wykonanych techniką origami, w których ukryte były nie-
19 spodzianki — krótkie teksty biblijne. Każde dziecko, oprócz życzeń dobrej pogody na wakacje, otrzymało podarunek. Słowem Bożym w tym dniu służył pastor miejscowego zboru, Piotr Zawadzki. (Fot.) „MIĘDZY DOBREM A ZŁEM”. Nie mamy w zborze cotygodniowych akcji wychodzenia z ulotkami, ale w ciągu tygodnia zborownicy zawsze znajdą czas, aby rozdawać ulotki pt. „Między dobrem a złem”. Dowiedzieliśmy się, że w kursie „Odkrycia” uczestniczy z Elbląga 20 osób. Korespondent zboru
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
JELENIA GÓRA WIZYTA PRZYJACIÓŁ ZZA ODRY. W dniach od 28 do 31 maja 2004 roku w zborze jeleniogórskim gościli bracia i siostry z Niemiec. Punktem kulminacyjnym spotkania było sobotnie nabożeństwo, podczas którego uroczyste kazanie wygłosił pastor Michael Rossman. Dz. 2,1-13 były głównym tekstem biblijnym, którym posłużył się sługa Boży. Brat Rossman wyraził życzenie, aby dzień Zielonych Świąt stanowił
okazję do nowego duchowego startu. Swoimi doświadczeniami z pracy kolporterskiej podzielił się brat Wiesław Szymczuk ze zboru w Szczecinku. W prosty sposób, a jednocześnie barwny, opisał przeżycia związane z rozpowszechnianiem książek (w tym „Wielkiego boju”) w biurach i urzędach. Mimo zakazu prowadzenia takiej działalności, dzięki Bożemu wsparciu, liczba sprzedanych pozycji okazała się większa niż nasz brat przypuszczał. Korespondent zboru
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
LUBLIN CHRZEST OKRĘGOWY. W dniu 15 maja podczas sobotniego nabożeństwa w kaplicy zboru w Lublinie odbyła się uroczystość chrztu dziewięciu osób z Lublina, Chojeńca i Rejowca. Słowo Boże skierował do zgromadzonych pastor Mariusz Maikowski. Pastor wezwał katechumenów, aby swoje życie całkowicie zawierzyli Jezusowi Chrystusowi, aby nieustannie w Nim wypatrywali nadziei na ratunek. Uroczyste wyznanie wiary przyjął od katechumenów pastor Marian Wójcik, a chrztu dokonał pastor Wojciech Stelmach. Po
chrzcie obecni na uroczystości pastorzy i starsi zborów w czasie specjalnej poświęcającej modlitwy włożyli na nowo ochrzczonych ręce, prosząc Boga o dary Ducha Świetgo. Ta piękna uroczystość była dla nas wszystkich wielkim duchowym przeżyciem Bożej łaski. (Fot.) Katarzyna Karp
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
PSZCZYNA „PIKNIK RODZINNY”. Z okazji Dnia Dziecka 30 czerwca 2004 r. odbył się w pięknej scenerii parku pszczyńskiego „Piknik rodzinny”. Przez ok. 9 godz. dzieci (i nie tylko) mogły korzystać z wielu atrakcji. Park zamienił się w ogromny plac zabaw, a liczba atrakcji niejednego uczestnika mogła przyprawić o zawrót głowy. Dzieci mogły korzystać ze ściany wspinaczkowej, wchodzić na „chwiejącą się górę”, zjeżdżać na wodnej ślizgawce, wejść na wiszącą drabinę z liny czy też zjechać po linie nad kilkunastometrową przepaścią. Ogromnym powodzeniem cieszyły się katapulty, z których dzieci strzelały do siebie napełnionymi wodą balonami. Wiele osób z zapałem przesiewało piasek przy stoisku Eldorado w poszukiwaniu ukrytego złota. Oblegane były stoiska z „malowankami”, które można było sobie zrobić na twarzy lub ręce. Powodzeniem cieszyły się także „zaplecione
i kolorowe” główki. Chłopcy próbowali swych umiejętności przy budowie domków z drewna lub przy łowieniu rybek. Dla dzieci przygotowane zostały również darmowe stoiska, m.in. duży namiot, w którym można było rozwijać zdolności plastyczne; zostało również zorganizowane darmowe przedszkole, w którym odbywały się zajęcia sportowe. Ważne miejsce zajęło w tym wszystkim stoisko zdrowotne, przy którym można było zmierzyć ciśnienie, poziom cukru, pobrać krew do badań. Centralnym miejscem „Pikniku rodzinnego” była scena, na której wiele się działo. Tu odbywały się m.in. konkursy, występy zespołów muzycznych i inne programy artystyczne, a także loterie, licytacje. Głównym celem zorganizowania imprezy (już po raz drugi) nie była tylko zabawa, ale wyjście naprzeciw społecznym potrzebom ludzi. I tak w ciepłej i przyjaznej atmosferze uczestnicy pikniku mogli poznać Kościół adwentystyczny jako ten, który pragnie służyć innym. Całkowity dochód uzyskany w czasie imprezy
20 został przekazany dzieciom z pszczyńskiej świetlicy środowiskowej. „Piknik rodzinny” został zorganizowany przez Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, przy współpracy MORiS-u i UM, a patronat honorowy objął nad nim sam burmistrz Pszczyny. W przygotowanie i prowadzenie imprezy zaangażowało się ochotniczo około 200 osób. Całkowitą pieczę nad przygotowaniami objęli Elżbieta Lach, Marta i Adam Niewolikowie, Renata Smyk oraz pastorzy Tedeusz Niewolik i Edward Parma, którzy wiele czasu i modlitw poświęcili, aby „Piknik rodzinny” doszedł do skutku. Składamy wszystkim zaangażowanym osobom podziękowania, a w szczególności naszemu Bogu, dzięki
Wiadomości z kraju • Głos Adwentu 7−8/2004 któremu odczuliśmy ogromne błogosławieństwo. (Fotoreportaż z pikniku na stronie 24). „SPOSOBY NA CHOROBY” — pod tym tytułem odbył się w dniach od 31 maja do 2 czerwca w pszczyńskim kościele adwentystycznym cykl wykładów poświęconych diecie optymalnej. Wykłady prowadził brat Sławomir Gromadzki, naturoterapeuta, absolwent szkoły „Living Springs”. Program wykładów obejmował następujące zagadnienia: skuteczne metody kontroli stresu oraz naturalne sposoby zapobiegania i leczenia chorób, jak rak, cukrzyca, nadwaga, alergie i inne. Korespondent zboru
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
SKOCZÓW KONCERT CHÓRÓW. 29 maja 2004 r. w kościele adwentystycznym w Skoczowie przy ul. Osiedlowej 26 odbył się koncert chórów na rzecz rozbudowy Szpitala Śląskiego w Cieszynie. W programie wystąpili: chór „Gloria” z parafii luterańskiej w Skoczowie, chór z parafii luterańskiej w Bładnicach oraz adwentystyczny Chór Ziemi Cieszyńskiej. „Koncert ten, prócz idei charytatywnej, miał również wymiar duchowy. Pieśni wykonywane przez chóry nie tylko wielbiły Boga, ale również pokazywały wielkość ofiary Jezusa i skłaniały do refleksji, czy my, jako Jego naśladowcy, jesteśmy, choć w części tak ofiarni jak On” —
stwierdził Leszek Dąbek, członek skoczowskiego zboru. „Już od kilku lat organizujemy różne koncerty charytatywne w naszym mieście i okolicach, przez co jesteśmy znani i dzięki czemu
otwierają się przed nam drzwi do innych spotkań” — wyznał Andrzej Cichy, kierownik Chóru Ziemi Cieszyńskiej, dodając, że „władze miasta Skoczowa bardzo pozytywnie oceniają działalność naszego Kościoła, a burmistrz zawsze jest otwarty na wszelkie propozycje współpracy”. (Fot.: Chór Ziemi Cieszyńskiej) AAI−ld/jk OTWARCIE FILII ChSCh. 16 kwietnia 2004 r. przy ul. Górny Bór 3 w Skoczowie, w dawnej sali gimnastycznej, otwarto filię Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej. Wspólne działania z władzami miasta oraz duńską organizacją charytatywną, Polske Born Himmerland, reprezentowaną przez prezesa Fundacji „Tabita” w Katowicach, pastora Jana Krystę, zaowocowały otwarciem skoczowskiej placówki ChSCh. Na uroczystość otwarcia punktu pomocy charytatywnej przybyli przedstawiciele lokalnego samorządu, m.in. burmistrz miasta — Jerzy Malik, przewodniczący rady miasta — Kazimierz Chrapek. Miejscowy zbór reprezentował pastor Włodzimierz Pilch oraz wolontariusze ChSCh. „Wszyscy przybyli na uroczystość zostali zapoznani z dotychczasową działalnością dobroczynną ChSCh oraz planowanym rozszerzeniem działalności, polegającej na zdobywaniu środków finansowych z przeznaczeniem na pomoc dla potrzebujących, szczególnie dla dzieci z biednych rodzin, oraz z możliwością bezpłatnego otrzymywania używanej odzieży z przeznaczeniem dla osób poleconych przez miejscowy Ośrodek Pomocy Społecznej” — stwierdził Andrzej Cichy, kierownik filii ChSCh. Skoczowski punkt czynny będzie w środy w godz. 13.30-17.00, a każda zarobiona złotówka zostanie przeznaczona na pomoc dla potrzebujących, zgodnie z ustaleniami z władzami miasta. Maranatha.pl/AAI
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
ŚWIDNICA KONCERT W WIĘZIENIU. W niedzielę 16 maja 2004 r. w areszcie śledczym w Świdnicy (woj. dolnośląskie) odbył się po raz drugi koncert zespołu młodzieżowego „Iskra”. Tym razem grupa śpiewającej młodzieży adwentystycznej składała się z dwunastu osób (trzy gitary, skrzypce i organy elektryczne oraz wokaliści). Na koncert przybyło 18 aresztantów. „Młodzież wykonała dziesięć utworów, które starałem się przepleść Słowem Bożym i różnymi wątkami nawiązującymi do treści pieśni” — stwierdził pastor Andrzej Majewski, senior Okręgu Dolnośląskiego. — Pod koniec koncertu aresztantom rozdano śpiewniczki i dwie pieśni zaśpiewali wraz z młodzieżą. Dominika, jedna z uczestniczek koncertu, przygotowała na karteczkach różne złote myśli nawiązujące do Słowa Bożego. Wszystkie te myśli były odczytywane przez więźniów i młodzież. Następnie jeden z członków zespołu, sympatyk naszego Kościoła, który akompaniował na gitarze zespołowi, wstał i podzielił się z aresztantami osobistą historią, jak on kiedyś siedział w więzieniu i w jaki sposób moc Słowa Bożego odciągnęła go od zła,
które wyrządzał, i od błądzenia. Mówił, w jaki sposób Chrystus zaczął panować w jego życiu. To wywarło niesamowite wrażenie na publiczności”. Podczas koncertu rozdano więźniom ulotki, broszurki i zgłoszenia udziału w kursach Korespondencyjnej Szkoły Biblijnej. Jeden z aresztantów od razu wręczył nam wypełnione zgłoszenie udziału w kursie, ponieważ — jak wyznał — wychodzi na wolność w lipcu i chce kontynuować kontakt z zespołem. Jak informuje kierownictwo KSB, po przednim koncercie do udziału w kursach zgłosiło się dwóch aresztantów, właśnie ze Świdnicy. Osadzeni zostali poinformowani, że do biblioteki, jaka znajduje się w świdnickim areszcie, zespół „Iskra” przekazał Biblie i książki religijne, które będą mogli wypożyczać i studiować. Niecodzienny koncert zakończono wspólną modlitwą. Według pastora Majewskiego z Wrocławia, „młodzież z radością na twarzach wracała z aresztu do swoich codziennych zajęć, a i krótkie komentarze odbywających karę wyrażały zadowolenie z koncertu i prośby, by młodzież ponownie przybyła do nich z takim programem”. AAI−am/jk
Głos Adwentu 7−8/2004 • Wiadomości z kraju
21
USTROŃ SPOTKANIA SENIORÓW. 9 maja 2004 roku w naszym zborze odbyło się, trwające kilka godzin, miłe spotkanie seniorów. Przy wspólnym posiłku było ono okazją do rozmów, wspomnień i śpiewania pieśni z akompaniamentem brata Pawła Sikory. (Fot.) Korespondent zboru DNI WALKI Z RAKIEM. W ustrońskiej „Prażakówce” cieszyński oddział Polskiego Komitetu Zwalczania Raka wraz z Kościołem adwentystycznym zorganizowali spotkanie podsu-
mowujące tegoroczne Dni Walki z Rakiem. Promowano zdrowy styl życia, a zwłaszcza walkę z uzależnieniem od palenia tytoniu. Pokazane zostały scenki w wykonaniu uczniów kilku gimnazjów uświadamiające, jak groźne skutki dla zdrowia powoduje tytoniowy nałóg. Wcześniej zorganizowano szereg prelekcji w szkołach całego powiatu o nowotworach nikotynozależnych. W części artystycznej wystąpił Chór Ziemi Cieszyńskiej oraz Estrada Ludowa „Czantoria”. (Fot.) Uczestnik ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
WARSZAWA KONCERTY SERC. W ostatnim okresie warszawska filia ChSCh zorganizowała trzy koncerty charytatywne: na terenie Legionowa, Wyszkowa i Warszawy. 16 maja 2004 r. w pomieszczeniach hotelu i restauracji „Prezydencka” w Legionowie odbył się koncert charytatywny, z którego dochód przeznaczono na zakup sprzętu rehabilitacyjnego dla Zespołu Opieki Zdrowotnej w tym mieście. Siostra Maria Brzózek, inicjatorka akcji zakupu rękawa rehabilitacyjnego dla legionowskich amazonek (kobiety po amputacji piersi), zaprosiła na koncert Wojtka Okurowskiego (wirtuoza gry na fletni Pana), Aleksandrę Żurawel (wokalistkę nastrojowych piosenek) i Grażynę Szambelan z najmłodszą córeczką Żanetką. Koncert prowadzili Anna Samusionek i pastor Jan Pollok. Ogółem zebrano kwotę 634 zł. Suma ta wystarczy na sfinansowanie zakupu rękawa rehabilitacyjnego. Tydzień później, w Domu Kultury „Hutnik” w Wyszkowie, z inicjatywy siostry Teresy Krzymowskiej odbył się „Koncert serc” na rzecz niewidomego i niesłyszącego Adama Łozińskiego. W koncercie udział wzięli: Adam Łoziński, który grał na keyboardzie, Aleksandra Żurawel, Grażyna Szambelan z córką Edytą, regionalny zespół „Mazowszanki” i warszawski chór naszego Kościoła, przyjęty wręcz owacyjnie przez zgromadzoną publiczność. Podczas koncertu zebrano ponad 1000 zł na sfinansowanie operacji wszczepienia implantu ucha dla Adama, ponadto przez najbliższe trzy miesiące będą rozprowadzane cegiełki, a dochód z ich sprzedaży zostanie przeznaczony na ten szczytny cel. Natomiast w dniu 30 maja w Warszawie odbył się koncert pt. „Człowieczy los”. Celem koncertu było przybliżenie sylwetki i twórczości Anny German, wybitnej polskiej piosenkarki i wyznawczyni naszego Kościoła, oraz zebranie środków finansowych na wypoczynek dla dzieci znajdujących się w trudnej sytuacji. Piosenki Anny German zaśpiewała Aleksandra Żurawel. Ponadto wystąpiły: Bożena Jarocka, Grażyna Szambelan z córeczkami Edytką i Żanetką. Ubogaciły koncert grą na pianinie siostra Beata Słociak-Górska i Lena Majewska, grająca na skrzypcach. Wielkie wrażenie zrobiła obecność Zbyszka Tucholskiego, męża Anny German, który podzielił się swoimi refleksjami i wspomnieniami. Brat Marek Smalec przygotował dla zebranych prawdziwie wzruszający klip o Annie German. Psalm 23, zaśpiewany
przez Annę w końcowym okresie jej życia, ilustrowany zdjęciami, uczynił wielkie wrażenie na słuchaczach. Koncert prowadził pastor Jan Pawlak i Andrzej Susłowski. Podczas koncertu zebrano dary na ogólną kwotę ponad 600 zł. Organizatorzy koncertu „Człowieczy los” postanowili kontynuować akcję w innych zborach i miejscach naszego kraju. Niech dobry Bóg prowadzi swoją drogą wszystkich ludzi, którym nieobcy jest los pokrzywdzonych, zranionych, biednych i nieszczęśliwych. Andrzej Susłowski SPOTKANIE SENIORÓW. 23 maja 2004 r. w stołecznym zborze adwentystycznym odbyło się niecodzienne spotkanie seniorów, którzy z wielką radością dzielili się swym doświadczeniem, życiową mądrością, historiami związanymi z ich wiarą i losami Kościoła. Grono seniorów w zborze warszawskim (tych powyżej 70. roku życia) to 22% wyznawców, czyli blisko 70 osób. Kilkudziesięcioro z nich spotkało się na okolicznościowej agapie. „Chodziliśmy ze »Znakami Czasu« 25 kilometrów w jedną stronę..., nocowaliśmy po stodołach, aby wcześnie rano ruszyć do odległych, kolejnych wiosek. Z domu do zboru mieliśmy 16 km... żadnej komunikacji... tylko pieszo. Latem nie było problemu, ale zimą..., a bywały naprawdę mroźne i śnieżne. Wstawaliśmy o czwartej rano..., śnieg po kolana, a my już o dziewiątej byliśmy w kaplicy. Tam ze współwyznawcami spędzaliśmy cały dzień i po zachodzie, i wspólnej kolacji wracaliśmy do domu. Wówczas było nie do pomyślenia, by ktokolwiek się spóźnił, a tym bardziej nie przyszedł na nabożeństwo bez ważnego powodu. Inną zaniechaną dziś sprawą były całodniowe spotkania kaznodziejów ze zborami. Gdy pastor miał wygłosić w sabat kazanie, przyjeżdżał już w piątek do zboru, a odjeżdżał w sobotę wieczór lub w niedzielę. Cały ten czas poświęcał na społeczność z danym zborem, na modlitwę, wspólny śpiew, długie rozmowy i dyskusje z członkami” — wspominała podczas spotkania czasy przedwojenne i swą działalność kolporterską, prowadzoną w okolicach Chełma, Stanisława Lisek, wdowa po pastorze. „Do zboru przyszłam po raz pierwszy w 1937 roku. Chrzest przyjęłam rok później, a już byłam kolporterką” — wyznała Wiera Gawryluk, pochodząca z Brześcia nad Bugiem. — Wówczas była zupełnie inna atmosfera wśród młodzieży, do której wtedy się zaliczałam. Pewnym młodym ludziom wydaje się dzisiaj, że my ich nie rozumiemy, ale adwentystyczna młodzież
Wiadomości z kraju • Głos Adwentu 7−8/2004
22 naprawdę powinna być na określonym poziomie pod każdym względem. Szkoda, że nie udokumentowano tamtych czasów, kto pracował, jakimi metodami itd. Samo to uwidoczniłoby, jak byliśmy zaangażowani w sprawy Kościoła. Potem wybuchła wojna i cała gehenna z nią związana, lecz mimo to każdy z nas pracował misyjnie, jak tylko mógł (...) Pamiętam, jak siedziba Kościoła przy ul. Tureckiej w Warszawie była opuszczana w popłochu podczas nalotów, a cały majątek został splądrowany, włącznie z literaturą, która trafiała na czarny rynek. Mnie z mężem wywieziono do Niemiec, gdzie udawało nam się bywać w tamtejszych zborach. Nie były to jednak zawsze miłe chwile, gdyż nawet wśród tamtejszych współwyznawców czuliśmy się nieswojo jako Polacy”. Jerzy Gawryluk (mąż seniorki), który po wojnie został członkiem Kościoła, był wysokiej klasy muzykiem, flecistą. Koncertując z Orkiestrą Polskiego Radia, objechał niemal cały świat, uzyskując miano artysty wielkiego formatu. Jednak nawet wtedy nie zaprzestawał swych występów w zborze, służąc Bogu niezwykłym talentem, najczęściej towarzysząc solistce zboru warszawskiego, Janinie Dąbrowskiej. „Najgorszy był jednak czas, gdy wróciliśmy do Polski — stwierdziła wdowa po muzyku. — W Warszawie nie było ani wody, ani prądu, ani komunikacji, więc na nabożeństwa na Okęcie chodziliśmy pieszo kilkanaście kilometrów. Tam zbierała się grupka wyznawców. Dopiero później udało się nam powrócić do kaplicy przy Alejach Jerozolimskich, gdzie po wyzwoleniu stacjonowało wojsko. Trzeba podkreślić, że mimo tych trudności
ZASNĘLI W PANU • 3 marca 2004 roku odbyła się smutna uroczystość pogrzebowa wieloletniej członkini zboru w Chełmie, siostry Felicji Czemarajdy, która przez kilkanaście lat ciężko chorowała, nie wstając z łóżka. Przeżyła 81 lat. Nabożeństwo żałobne prowadzili pastorzy: Wojciech Stelmach i Mariusz Maikowski. Kazimiera Witkowska
URLOP W GOSPODARSTWIE YSTYCZNYM RYS AGROTUR Gospodarstwo agroturystyczne w uroczym miejscu na Podlasiu, wynajmujące dwa pokoje 2-osobowe z łazienką, zaprasza na wypoczynek. Wyżywienie i cena do uzgodnienia. Kontakt: tel. (0...85) 731-37-12.
wszyscy z pełnym zaangażowaniem i zapałem organizowaliśmy życie zborowe i działalność misyjną Kościoła. Kilka lat później kupiono wypalony i częściowo zburzony obiekt przy ul. Foksal. Był więc czas, że w Warszawie funkcjonowały dwie kaplice. Wykłady w Alejach Jerozolimskich wygłaszał pastor Jan Skrzypaszek, a na Foksal w tym czasie odbywały się odczyty prowadzone przez pastora Mariana Kota. Później odebrano nam miejsce zgromadzeń w Alejach Jerozolimskich i przekazano je innemu Kościołowi. Trzeba jeszcze wspomnieć, że uroczystości chrztu odbywały się wówczas w nurtach Wisły lub w stawach na Okęciu”. „Jako zbór i jako Kościół bardzo potrzebujemy rozmowy i wymiany doświadczeń. Wiele osób podczas spotkania podkreślało, iż nasza, nie tak dawna jeszcze historia, nieuchronnie umyka. Warto te wspomnienia zatrzymać, warto też zaangażować do tego rodzaju »ogrodu pamięci« osoby z młodszego i średniego pokolenia, by budować pomost zrozumienia i współpracy” — powiedział pastor Zbigniew Makarewicz, prowadzący spotkanie seniorów. Uczestnicy dzielili się także budującymi doświadczeniami wiary, niejednokrotnie zasługującymi na książkę oraz przemyśleniami na temat wartości sensu ludzkiego życia. Był czas na konkurs biblijny oraz poczęstunek przy suto zastawionych stołach, przygotowanych przez organizatorów: Annę Chalupkę, Maję Makarewicz i Dariusza Karpiuka. Niestety, z powodu stanu zdrowia w spotkaniu nie uczestniczyła najstarsza członkini zboru obchodząca w tym roku setne urodziny. ❖ AAI−jk
Status prawny Wyższej Szkoły Teologiczno−Humanistycznej W związku z licznymi pytaniami dotyczącymi statusu prawnego Wyższej Szkoły Teologiczno-Humanistycznej informuję, że problem ten został uregulowany ustawą z 30 czerwca 1995 roku o stosunku Państwa do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. z dnia 23 sierpnia 1995, nr 97, poz. 481). W art. 14 ust. 2 tej ustawy czytamy: „Wyższe Seminarium Duchowne Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego im. Michała Beliny-Czechowskiego w Podkowie Leśnej jest wyższą szkołą teologiczną uprawnioną do nadawania absolwentom tytułu zawodowego licencjata teologii adwentystycznej. Tytuł ten jest równoważny z tytułem zawodowym licencjata nadawanym przez państwowe szkoły wyższe”. Art. 15 ust. 2: „Studentom szkół, o których mowa, przysługują świadczenia publicznych zakładów opieki zdrowotnej oraz ulgi w opłatach za przejazdy środkami publicznego transportu zbiorowego na równi ze studentami państwowych szkół wyższych”. W związku ze zmianą nazwy szkoły warto także raz jeszcze przypomnieć obwieszczenie Ministra Spraw We-
wnętrznych i Adminstracji z 14 lipca 2003 roku: „Na podstawie art. 4 ust. 5 ustawy z dnia 30 czerwca 1995 r. [...] ogłasza się, że uchwałą Rady Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 24 marca 2003 r. nr 17/254/03 zmieniona została nazwa Wyższego Seminarium Duchownego Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego im. Michała BelinyCzechowskiego w Podkowie Leśnej na Wyższą Szkołę Teologiczno-Humanistyczną im. Michała Beliny-Czechowskiego w Podkowie Leśnej (podpisał Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji K. Janik)”. Przepisy te dotyczą wszystkich specjalności szkoły: Instytutu Teologiczno-Pastorskiego, Instytutu Pedagogiczno-Katechetycznego, Studium Teologii Biblijnej, Instytutu Turystyki Krajów Biblijnych oraz od roku akademickiego 2004/2005 Instytutu Promocji Zdrowia. Oczekujemy na wielu studentów. Proszę nie zwlekać ze zgłoszeniami szczególnie na studia dzienne, gdyż ilość miejsc w akademiku jest ograniczona. ❖ Prorektor Władysław Polok
Głos Adwentu 7−8/2004 • Adwentyzm w świecie
23
Polski zjazd w Niemczech
22
maja w Bochum po raz ósmy odbył się zachodnioeuropejski kongres polskojęzycznych adwentystów. Przybyliśmy cieszyć się Słowem Bożym i wspólnotą ze współwierzącymi. Spotkanie zorganizowało Koło Przyjaźni Polskojęzycznych Adwentystów Dnia Siódmego w Północnej Nadrenii-Westfalii (Freundeskreis Polnisch-Sprechender S.T.A. in NRW). Waldemar Geisler był podwójnym, rzec można, gospodarzem zjazdu — nie tylko jako obecny przewodniczący naszego koła, ale także jako starszy zboru, w którym mogliśmy gościć. Siostry z Bochum okazały gościnność, przygotowując smaczny posiłek. Zazwyczaj na tego typu spotkaniach składamy dary na konkretny cel, związany z ewangelizacją w Polsce. Tym razem: dla Korespondencyjnej Szkoły Biblijnej w Bielsku-Białej. Sprawozdanie z działalności KSB złożyła nam siostra Irena Smółka, która od pięciu lat odpowiada za ten dział pracy. Doświadczenia opowiedziane przez siostrę Irenę poruszyły nasze serca, podobnie jak i wizja dalszego rozwoju KSB w postaci coraz liczniejszych filii szkoły przy lokalnych zborach. Siostra Irena przedstawiła także SPR OST OW ANI E. Red akcj a ba przeprasza autora artykułu „Pró wiary”, który ukazał się w majowym ynumerze „Głosu Adwentu”, w rubr ace „Dotyk Boga”. Podczas redagow y rzon amie niez ób nia tekstu w spos nieci jnoś kole ia ylen pom do ło dosz któr ych fakt ów, prze dsta wio nych ze w opisywanym doświadczeniu. Nas do nież rów y przeprosiny kierujem to wszystkich osób zaangażowanych w wydarzenie, zdziwionych nieścisłościaiemi, jakie pojawiły się w opisie. Pon waż jednak nasza pomyłka jest nieci zauważalna dla pozostałej większoś odczytelników, a jednocześnie nie zebiera opublikowanemu doświadc cji, rwen inte j wne cudo ej Boż cech niu ą own pon na się y nie zdecydowaliśm . elny nacz r akto Red — ję. likac jego pub
kilka pieśni solowych, co dla wielu było miłą niespodzianką. W pamięci zgromadzonych zapewne długo jeszcze pozostanie wystąpienie męża siostry Ireny, Kazimierza Smółki, starszego zboru w Pszczynie. Był to poważny apel o gotowość na powtórne przyjście Pana, poparty osobistymi doświadczeniami (najbardziej poruszająca była chyba treść i wymowa snu, który opowiedział mówca). Tego dnia dominowała tematyka czasów końca. Mottem krótkiego kazania pastora Antoniego Olmy był tekst z Dz. 2,39, będący mocnym zapewnieniem, iż wylanie Ducha Świętego w deszczu wieczornym będzie rzeczywistością, w której każde dziecko Boże może mieć swój udział. Rodzinne wspomnienia pastora Henryka Patryarchy, związane z dwoma starymi książkami, także dotyczyły istoty adwentyzmu: wierności Bogu i gotowości na spotkanie z Nim. Ta gotowość ujawnia się m.in. w misyjnej aktywności, której żywym przykładem okazał się brat Kazimierz Zajma, nasz niespodziewany gość ze zboru w Nowej Hucie. Brat Kazimierz nawiązał wiele kontaktów misyjnych przez specjalny program, jaki prowadzi na żywo za pośrednictwem Internetu. Tym sposobem zainteresowali się Biblią rodacy z USA, Niemiec czy Włoch.
Nasz pastor-senior, Emanuel Bereta (urodzony w 1927 roku), służył Słowem Bożym w popołudniowej części spotkania. Jego kazanie było specjalnie przygotowanym studium teologicznym związanym z pojawiającymi się ostatnio, zarówno w Niemczech, jak i w Polsce, niepokojącymi publikacjami podważającymi prawdę o trójjedynym Bogu czy też dotyczącymi osobowości Ducha Świętego. Kazanie zakończyła refleksja: Czy nie lepiej wykorzystać czas na praktyczną ewangelizację zamiast na dyskusje, które kojarzą się z przysłowiowym dzieleniem włosa...? Spotkanie w Bochum trwało aż do godz. 20.15. Ostatnim punktem programu było wystąpienie brata Andrzeja Tomczyka, który przedstawił interesujące informacje dotyczące zakulisowych spraw świata religii i polityki w kontekście spełniających się biblijnych zapowiedzi proroczych. Żyjąc w zjednoczonej już Europie, w okresie postępującej globalizacji, powinniśmy — jego zdaniem — z jeszcze większym przekonaniem iść za radą Jezusa Chrystusa: „A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze” (Łuk. 21,28). Odjeżdżaliśmy z Bochum uradowani i zbudowani, z zamiarem zorganizowania kolejnego polskiego spotkania za kilka miesięcy. ❖ Bogdan Olma
Fotoreportaż • Głos Adwentu 7−8/2004
24
„Piknik rodzinny”
O pikniku czytaj na str. 19.
w Pszczynie