Felieton redakcyjny • Głos Adwentu 12/2004
2
W numerze: Felieton redakcyjny • • • • • • • • • • 2 Ludzie listy piszą... • • • • • • • • • • 2 W poszukiwaniu sensu życia • • • • 4 Wydział Euro−Azjatycki • • • • • • • • 6 Ewangelia jest mocą • • • • • • • • • 7 Pokora ma oczy Boga • • • • • • • • 10 Kim jest Jezus Chrystus (cz. I) • • • • • • • • • • • • • • • • • • • 12 Kącik dziecka • • • • • • • • • • • • • 14 Adwentyzm na świecie • • • • • • • 16 Wiadomości z kraju • • • • • • • • • 18
GŁOS ADWENTU Miesięcznik Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Rzeczypospolitej Polskiej. Ukazuje się od 1913 roku. Redaguje kolegium: Andrzej Siciński (redaktor naczelny), Ryszard Jarocki (zastępca redaktora naczelnego), Mirosław Chmiel (sekretarz redakcji), Katarzyna Lewkowicz−Siejka, Zbigniew Makarewicz, Barbara Niemczewska, Tadeusz Niewolik. Projekt makiety: Tomasz Chalupka. Łamanie: Jarosław Kauc. Wydawca: Chrześcijański Instytut Wydawniczy „Znaki Czasu”, ul. Foksal 8/5, 00−366 Warszawa, tel.: (0...22) 331−98−13; faks: (0...22) 331−98−01; e−mail: redakcja@znakiczasu.pl. www.znakiczasu.pl/sklep Zamówienia, prenumerata miesięcznika i zakup innej literatury w wydawnictwie, tel.: (0...22) 331−98−00; e−mail: zamawiaj@znakiczasu.pl, oraz w zborach adwentystycznych. Nasze konta bankowe: 05 1500 1126 1211 2007 7599 0000 (złoty) 37 1500 1126 1211 2007 8990 0000 (dolar) 87 1500 1126 1211 2007 8987 0000 (euro) Przygotowanie do druku: ChIWZC. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca oraz zastrzega sobie prawo do skrótów i zmian w nadesłanych tekstach. Autor fot. na okładce: Teodore Kubrić.
Podróże O
d września tego roku uczę się języka angielskiego w adwentystycznej uczelni Newbold College w Anglii. Wbrew pozorom nie jest to uczelnia tylko dla Anglików, w której jedynie przez przypadek znalazło się kilku Polaków. To szkoła prawdziwie międzynarodowa. W mojej klasie mam najprawdziwszego Żyda z Izraela, obok mnie z jednej strony siedzi Ukrainka, a z drugiej Serbka (choć jak sama mówi o sobie, tak naprawdę jest Madziaricą). Są też: Rosjanka, Szwajcarka, Brazylijka i troje Koreańczyków z Korei Południowej. Największe grupy narodowe stanowią tu Amerykanie, Koreańczycy, mieszkańcy byłej Jugosławii i Karaibów oraz Brazylijczycy. Na szczęście językiem „urzędowym” jest tu adwentowa łaci-
na, czyli angielski, i tylko dlatego wszyscy się jakoś rozumiemy. To niezwykle ciekawe doświadczenie — obserwować zderzenie tylu narodowości, kultur i temperamentów połączonych ze sobą w jednym Bożym Kościele. Połączeni tym samym powołaniem, tą samą wiarą i nauką, ale wychowani w różnych miejscach świata, ci w większości młodzi ludzie reprezentują mimo wszystko różne poziomy duchowości, wrażliwości i różne formy ekspresji swoich uczuć wobec Boga. Choć może słowo poziomy nie jest tu najlepsze, bo niepotrzebnie sugeruje jakąś hierarchię, wyższość jednych nad drugimi. Nie, nie o to chodzi. Są to raczej różne przejawy duchowości — w wielu przypadkach inne niż moje, ale czy mam prawo powiedzieć, że gorsze? Czy
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
Ludzie listy piszą... Błagam, jeśli można, o modlitwę Mili Przyjaciele w Panu (...) Jest ciemna noc i nie mogę spać. Dręczy mnie natłok myśli. Przeraża mnie sytuacja, do jakiej świadomie doprowadziłem. (...) Pochodzę z rodziny adwentystycznej. Od dziecka wychowywany byłem w duchu wartości chrześcijańskich. W głębi duszy zawsze byłem i pozostałem człowiekiem wierzącym. Mimo że byłem ochrzczony, to jednak wiara moja była powierzchowna. Brakowało mi wówczas nowonarodzenia. Miałem wtenczas wielkie plany. Wstąpiłem nawet do seminarium duchownego w Podkowie Leśnej. Ale tylko na moment. Coś się we mnie załamało i, prawdę mówiąc, uciekłem stamtąd. Pomagałem ojcu, który był pracownikiem Kościoła, w kolportażu literatury na stoiskach. W tamtych czasach było duże zapotrzebowanie na literaturę i Pismo Święte. Czasem dwa razy w tygodniu przyjeżdżałem do Warszawy — do wydawnictwa i Towarzystwa Biblijnego. Ale cóż, miałem problemy z sobą. Szukałem drogi wyjścia. A w końcu zagmatwałem sobie życie, lawirując po różnych pokrewnych dysydenckich społecznościach, co osłabiło mój nieugruntowany zapał. Poszedłem do pracy. Tam powoli zapomniałem o wzniosłych zasadach, jakie wyniosłem z domu rodzinnego. Z czasem się ożeniłem. Ślub wziąłem z dziewczyną z katolickiej rodziny, z którą, jak to się mówi, wpadłem. Ślub był w kościele rzymskokatolickim. Jeszcze wtedy występowałem jako adwentysta. Dostałem dyspensę na zawarcie
Głos Adwentu 12/2004 • Felieton redakcyjny
3
kształcą mam prawo być sędzią moich braci i sióstr tylko dlatego, że oddają Bogu chwałę nie po mojemu — wstają, kiedy ja zwykłem siedzieć, siadają, gdy ja zwykłem wstawać, modlą się nie wtedy, kiedy moim zdaniem powinni, no i śpiewają nie zawsze na moją nutę? Mam ten przywilej, że moja obserwacja ich inności nie ogranicza się tylko do nabożeństw. Jadam z nimi, spaceruję, odwiedzam ich w pokojach, grywam z nimi w piłkę i dyskutuję — to wszystko pomaga mi lepiej ich poznać. Widzę wtedy głęboko wierzących młodych ludzi, których wiara wykuwała się w ogniu doświadczeń, jakiego ja nigdy nie przeżyłem. Myślę tu o ludziach z byłej Jugosławii ogarniętej w latach 90. ubiegłego wieku wojną. Myślę tu o pełnych temperamentu braciach i siostrach z Brazylii — kraju eksplo-
dującego adwentyzmu — dla których osobista ewangelizacja to chleb powszedni, ale też radość w Panu ogromna. Myślę o zborach angielskich, w zdecydowanej większości murzyńsko-hinduskich, w których wszystko można uznać za trochę spóźnione, trochę za długie, trochę za głośne, trochę za żywiołowe, ale nie można im odmówić autentyczności, szczerości, otwartości na drugiego człowieka i ciepła. To właśnie ci bracia i te siostry po jednym z okręgowych nabożeństw, widząc, że ja i pastor Mirosław Karauda mamy ze sobą tylko jakieś kanapki, przymusili nas, usilnie nalegając, byśmy zasiedli z nimi do ich obiadu, bo oczywiście my — jak to Polacy — najpierw im kilka razy odmówiliśmy. Znane powiedzenie mówi: co kraj, to obyczaj. Inne z kolei mówi, że pod-
róże kształcą. I trzeba się z tym zgodzić. Dopiero wyjście poza swój własny kąt, poznanie innych ludzi i trochę świata (w tym jak najbardziej bezpiecznym tego słowa znaczeniu) pozwala w całej pełni dostrzec jego różnorodność, docenić ją i z niej czerpać. Trzeba tu przyznać rację autorowi artykułu „Pokora ma oczy Boga”, który napisał, że ludzie są jak kwiaty — choć każdy wygląda nieco inaczej, razem tworzą piękny bukiet. Na zakończenie muszę wspomnieć jeszcze jeden artykuł zasługujący na szczególną uwagę — „Ewangelia jest mocą”. Jest to poruszający zapis osobistych doświadczeń autorki z pierwszej linii frontu wielkiego boju o ludzkie dusze; boju, który rozgrywa się na każdej ulicy, w każdym domu, na klatkach schodowych, a nawet w pijalniach. Mam nadzieję, że te niesamowite doświadczenia naszej siostry staną się dla wielu inspiracją i dodadzą odwagi do osobistego głoszenia dobrej nowiny. ❖ Redaktor naczelny
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
i dokonała żywota. Rodzeństwo matki mojej żony też poumierało. Jak na ironię losu żyje jeszcze ich 92-letnia matka, która siedmioro swoich dzieci przeżyła i pochowała. (...) Odwiedzam ostatnio zbory. Jeszcze mnie pamiętają. (...) Nie proszę o jakieś wsparcie materialne, ale błagam, jeśli można, o modlitwę za nas do Boga o pomoc w przezwyciężeniu zgubnych nałogów oraz w podniesieniu się z upadku materialnego, moralnego i duchowego. Dziękuję z góry za modlitwy. Łączę wyrazy szacunku dla miłych przyjaciół z redakcji i życzę błogosławieństw Bożych w pracy na niwie. Marek Montewski Zielonka Pasłęcka, 14-400 Pasłęk, tel. służb. (0...89) 539-12-22
„Chciałbym poznać Waszą Wspólnotę” Adres Waszego Kościoła znalazłem w pisemku „Znaki Czasu”. Artykuły w nim zawarte wzbudziły moje zainteresowanie, dlatego chciałbym poznać Waszą Wspólnotę oraz odpowiedzi na niektóre interesujące mnie pytania. Jerzy Baranowski z Gdańska
„Via rockendroll” Ostatnio miałam możliwość przeczytać wypowiedź br. Żurka w „Głosie Adwentu” 7-8/2004 w artykule „Via rockendroll”. Cały artykuł może jest i trafny. I nie będę go komentować, bo nie miałam możliwości słyszeć ani widzieć zespołu Via Fides. Ale oburzyła mnie jedna wypowiedź, do której chcę nawiązać. Z tego, co wyczytałam w stopce redakcyjnej, to „redakcja (...) zastrzega
Dokończenie na str. 23.
małżeństwa mieszanego pod warunkiem, że dzieci będą wychowywane w wierze katolickiej. Prędko zrozumiałem, że taki związek to przysłowiowe nierówne jarzmo. Niewiele w tym związku było miłości, a raczej chwilowe zafascynowanie seksem, co daje słaby grunt pod szczęśliwy układ małżeński. Jestem żonaty od 13 lat. Dochowałem się czwórki dzieci: trzech synów w wieku 12, 8 i 4 lat i jednej córeczki, która ma niespełna dwa lata. Życie moje, bez miłości, to jedno pasmo udręki, pełne nieporozumień, przechodzące nieraz w obopólną nienawiść. (...) Z początku myślałem, że z czasem pozyskam żonę, ale doszło do tego, że sam się pogrążyłem. Upadłem nisko. Moja w tym wina. Zawładnęły mną różne złe nałogi, z którymi nie mogę sobie dać rady. Wpadłem przez to w długi, z których nie mogę się wydostać. Dzieci cierpią przeze mnie niedostatek. Dużo palę, popadłem w alkoholizm. Stałem się nerwowy, a przy tym agresywny i wulgarny. O mało przez alkohol nie straciłbym pracy. Dobrze, że mam wspaniałego szefa, który ze względu na dzieci dał mi jeszcze szansę. Postawił mi ultimatum — albo alkohol, albo praca. Osobiście mnie zawiózł na wszycie tabletek. Od trzech miesięcy nie piję i jak na razie nie ciągnie mnie do tego. Pomału dociera do mnie, jak wiele złego uczyniłem sobie, a przede wszystkim moim biednym dzieciom. Mało brakowało, abym został pozbawiony praw rodzicielskich. Żal mi jest również żony. Też niemało z tego powodu ucierpiała. Mam problem z żoną. Jest chora na rzadką chorobę Huntingtona. Jest to przypadłość neurologiczna, odziedziczona po krewnych ze strony matki, która również na tę chorobę cierpiała
4
Doświadczenia z misji światowej • Głos Adwentu 12/2004
W poszukiwaniu Uczucia zniechęcenia, pustki i samotności towarzyszyły jej w poszukiwaniach sensu życia. Długo szukała go w złych miejscach. Ale w końcu znalazła Boga.
C
zułam żal, głęboki smutek i bezsilność. Kochałam swojego chłopaka — nawet pomimo tych wszystkich naszych starć z powodu picia przez niego alkoholu. Pragnęłam, żeby się opamiętał, ale moje próby podejmowane w tym kierunku zawsze kończyły się konfliktem z nim. Pewnego razu, gdy wróciłam do domu, zamiast krzyku i złości przywitała mnie cisza. Popełnił... samobójstwo. Zapadłam się w mroczną otchłań rozpaczy. Moi rodzice próbowali do mnie dotrzeć, przynieść pocieszenie, lecz ja odrzuciłam ich współczucie. Wychowana zostałam przez moją babkę i nie miałam dobrych relacji z rodzicami. Nie mieliśmy ze sobą wiele wspólnego i nie znosiłam ich wtrącania się w moje życie. Pewnego dnia spotkałam przyjaciółkę. — Ira, wiem, że spotkały cię ostatnio nieszczęścia, ale ja mam naprawdę dobry pomysł. Zamierzam pracować przez pewien czas na Węgrzech. Podobno można tam zarobić mnóstwo pieniędzy. Pojechałabyś ze mną? — zapytała. Rozważyłam jej propozycję. Zostawić ten ból i to złamane życie za sobą było tym, czego potrzebowałam. Zgodziłam się.
Podróż za granicę W podróży na Węgry pomogło nam kilku mężczyzn. Znaleźli nam pracę, którą podjęłyśmy, ale po kilku miesiącach pracy przyjaciółka zatęskniła za domem, więc postanowiłyśmy wrócić. Mężczyźni, którzy przywieźli nas na Węgry, zaproponowali nam przed wyjazdem krótkie wakacje nad morzem. Uznałyśmy, że może być fajnie, więc wybrałyśmy się z nimi na plażę. Niestety, gdy dotarłyśmy na miejsce, odebrali nam pieniądze, paszporty i wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość. Przekazali nas nieznajomemu mężczyźnie, dla którego miałyśmy pracować jako prostytutki. Byłyśmy przerażone, zdołałyśmy jednak jakoś uciec i schronić się w ambasadzie Ukrainy. Opisałyśmy przebieg wydarzeń i błagałyśmy ambasadora o pomoc. Wydał nam tymczasowe dokumenty i ilość pieniędzy wystarczającą na
powrót do domu. Dociekałyśmy, co zrobi w sprawie naszych oprawców. — Przykro mi — powiedział ambasador — ale nie mogą panie przedstawić dowodów na to, co się stało. Istnieją tylko wasze zeznania przeciwko ich zeznaniom. Nawet jeśli policja ich aresztuje, mogą być zatrzymani co najwyżej na 24 godziny. Moja ingerencja w tę sprawę mogłaby mieć dla mnie niekorzystne skutki. Byłyśmy zawiedzione, ale podziękowałyśmy mu i wzięłyśmy pieniądze oraz dokumenty. Udałyśmy się prosto na dworzec kolejowy, ale zanim wsiadłyśmy do pociągu, nasz prześladowca nas odnalazł. Mojej przyjaciółce udało się uciec, ale ja dałam się złapać, co skończyło się pobiciem. Zauważyłam, że ów mężczyzna był pod wpływem narkotyków, więc czekałam aż przyśnie i uciekłam jeszcze raz do ambasady. Koleżanka już tam na mnie czekała. Tym razem ambasador mógł zobaczyć moją opuchniętą twarz i sińce. Zlecił strażnikowi eskortowanie nas do samej granicy. Zostawiając ten koszmar za sobą, ostatecznie dotarłyśmy do domu. Matka rozpłakała się ze szczęścia, widząc mnie ponownie. To, co się wydarzyło na Węgrzech, zgłosiłyśmy policji, ponieważ widziałyśmy tam inne ukraińskie dziewczyny zmuszane do prostytucji. Jednak policjanci rozłożyli bezradnie ręce, twierdząc, że nie mogą nic zrobić, gdyż ofiary znajdują się poza granicami Ukrainy. Im więcej myślałam o tym koszmarze, tym bardziej ogarniało mnie przerażenie i depresja. Bałam się samotności. Wpędziło mnie to w załamanie nerwowe. Dodatkowo zaczęłam pić alkohol. Powzięłam decyzję, że jeśli życie ma być takie, jakie jest teraz, to ja już nie chcę żyć. Mimo to bałam się śmierci, więc jeszcze intensywniej topiłam świadomość w alkoholu. Wymyśliłam sobie, że jeśli będę piła wystarczająco dużo, alkohol zabije mnie, dzięki czemu nie będę musiała popełniać samobójstwa, jak mój chłopak. Pewnego dnia, podczas spaceru z matką, całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Pomyślałam wtedy o Bogu. Moja babcia mówiła mi o Nim, gdy byłam małą dziewczynką. Czy On mógł mi pomóc? „Boże, jeśli potrzebujesz mnie i mojego życia, przebacz mi i pomóż. Nie chcę umierać” — modliłam się w duchu.
Głos Adwentu 12/2004 • Doświadczenia z misji światowej
5
sensu życia Gdy wróciłyśmy do domu, powiedziałam mamie: — Od tej chwili przestaję pić! Ona wiedziała, jak głęboko się pogrążyłam, i nie mogła mi uwierzyć, że jestem w stanie to zrobić. Jednak począwszy od tamtego dnia nie wzięłam do ust alkoholu.
Upragniony spokój Poszłam spać i po raz pierwszy od miesięcy mój sen był spokojny. Obudziłam się rześka i świeża. Pomyślałam wtedy o czasach, gdy nie byłam dobrym człowiekiem. Następnie poprosiłam mamę o wybaczenie wszystkich przykrości, jakie jej w życiu wyrządziłam. Była zszokowana. — Co ci się stało? — zapytała. — Wyglądasz na szczęśliwą! Nareszcie poczułam, że warto żyć. Czułam też, że Bóg jest blisko i że pomaga mi odnaleźć drogę do Niego. Pragnęłam wiedzieć o Nim więcej i poświęcić Mu się. Pamiętałam, jak mój wujek — protestant — opowiadał mi
Gdy tak siedziałam na łóżku z głową w dłoniach, usłyszałam śpiew. Melodia była piękna, jednak nie mogłam rozróżnić słów. Zapytałam matkę: — Kto tak śpiewa? A ona odparła: — Nasi sąsiedzi to chrześcijanie. Czasami organizują spotkania w swoim domu... Wybiegłam z domu i zapukałam do ich drzwi. Chciałam tylko posłuchać śpiewu, ale oni przywitali mnie ciepło: — Czekaliśmy na ciebie — powiedziała pewna kobieta. Jej słowa były dla mnie zaskoczeniem, jednak przypomniałam sobie, że już wcześniej zapraszała mnie i matkę do siebie, lecz my nigdy nie przyszłyśmy.
Nowe życie W następnym tygodniu poszłam z sąsiadami do ich kościoła. Pomyślałam, że dziwnym jest chodzenie tam w sobotę, ale zapomniałam o wszystkich troskach, jak tylko
Pewnego dnia, podczas spaceru z matką, całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Pomyślałam wtedy o Bogu. Czy On mógł mi pomóc? „Boże, jeśli potrzebujesz mnie i mojego życia, przebacz mi i pomóż. Nie chcę umierać” — modliłam się w duchu. Nareszcie poczułam, że warto żyć. Czułam też, że Bóg jest blisko i że pomaga mi odnaleźć drogę do Niego. Pragnęłam wiedzieć o Nim więcej i poświęcić Mu się.
o różnych Kościołach chrześcijańskich. Postanowiłam przejść przez miasto i odwiedzić każdy otwarty dom modlitwy. Prosiłam Boga, aby pomógł mi odnaleźć Jego prawdziwy Kościół. Odnalazłam kilka, lecz wszystkie były zamknięte. To mnie zaskoczyło, gdyż kościół prawosławny (cerkiew) — jak wierzyłam prawdziwy Kościół Boży — zawsze powinien być otwarty. Zadzwoniłam do przyjaciela — charyzmatycznego chrześcijanina. Zaprosił mnie do odwiedzenia jego kościoła w niedzielę. Poszła ze mną matka, ale gdy usłyszałyśmy tam ludzi mówiących dziwnymi językami, chwyciłam ją za rękę i wyprowadziłam na zewnątrz. Wiedziałam, że to nie jest właściwe miejsce dla nas. Odwiedziłam także inne protestanckie kościoły, ale ich sprzeczne poglądy zniechęcały mnie i czyniły zamęt w głowie. „Który Kościół jest prawdziwy? — zastanawiałam się. — Czy będę to wiedzieć, gdy go znajdę? Gdzie są wierne dzieci Boże?”.
przestąpiłam jego progi. Niemalże widziałam aniołów unoszących się nad nami. Czułam obecność Boga tak jak nigdy przedtem. Od tamtego czasu nie opuściłam żadnego nabożeństwa. Nauczyłam się, jak prowadzić zdrowy tryb życia i jak właściwie się odżywiać. Poznałam, jak głęboka jest miłość Boga do mnie, bez względu na moje przeszłe życie. Łaknęłam wszelkiej wiedzy, aby wypełnić Bożą wolę co do mojego życia. Stałam się jedną z wiernych Kościoła adwentystycznego i teraz pragnę pomagać innym odnaleźć to szczęście, którego ja doświadczyłam. Z trzema innymi młodymi ludźmi sprzedaję zainteresowanym literaturę. Gdy moja mama dostrzegła we mnie zmiany, także uwierzyła. Chcę ofiarować swe życie innym ludziom, tak jak Jezus oddał swe życie za mnie. ❖ Irina Kriwoszej [Autorka dzieli się obecnie swą wiarą w mieście Sumy na Ukrainie. Tłumaczył Wojciech Chmiel].
6
Dary 13. soboty • Głos Adwentu 12/2004
Wydział Euro−Azjatycki Wydział Euro−Azjatycki Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego obejmuje swym zasięgiem dużą część świata, od wschodniej Europy po wschodnią Azję i od obszarów polarnych Morza Arktycz− nego po cieplejsze kraje południowe, w większości islamskie. W jego skład wchodzi większość krajów byłego Związku Radzieckiego. Państwa tworzące Wydział Euro−Azjatycki to: Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Kazachstan, Kirgistan, Mołdawia, Rosja, Tadżykistan, Turkmenistan, Ukraina i Uzbekistan. rzez 70 lat wolność w byłym Związku Radzieckim ograniczona była pętami komunizmu. Ateizm był szeroko propagowany jako alternatywa dla religii. Miliony ludzi umierało lub było więzionych za wyznawaną wiarę. Po rozpadzie Związku Radzieckiego, na początku lat 90., ludność radowała się z powodu oczekiwanych zmian na lepsze. Niestety, zamiast dobrobytu młode państwa doświadczyły wysokiej inflacji i bezrobocia. Wysiłek ewangelizacyjny mający na celu dotarcie do łaknących duchowości ludzi był ograniczony z powodu braku funduszy. Mimo przeciwności liczba wiernych Kościoła adwentystycznego zwiększyła się z 36 tys. w roku 1990 do ponad 281 tys. obecnie. Nie do wszystkich obszarów Wydziału Euro-Azjatyckiego dotarła dobra nowina. Stosunek liczby adwentystów do ogólnej liczby populacji na obszarze Wydziału EuroAzjatyckiego wynosi 1:2000, ale w Unii Południowej, do której należą Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan, proporcja ta wynosi 1:8000. Zapotrzebowanie na wyszkolonych pracowników misyjnych na tym obszarze jest olbrzymie.
Dary 13. soboty w tym kwartale pomogą w budowie kościołów dla co najmniej jednego zboru w Moskwie i jednego w Sankt Petersburgu.
Rosja. Liczba wiernych adwentystycznych w Rosji wynosi
ają od czasu upadku komunizmu star esnych latach wcz We ści. ilno stab ej iczn nie ekonom h adwentystycz90. znacząco wzrosła liczba wiernyc i ekonomiczne nych, jednak niekorzystne warunk ijających się utrudniały zaspokojenie potrzeb rozw ciołów. Opierano zborów, w tym budowę nowych koś co umożliwiało się głównie na datkach z zewnątrz, do celów kościelzakup domów do przystosowania nie spełniają nych. Niestety, owe kościoły-domy m obiektom, co wszystkich wymagań stawianych taki miastach jak jest szczególnie widoczne w takich Moskwa i Sankt Petersburg.
P
około 30 tys. (1:2450). Większość żyje w zachodniej części kraju. Dwa najgęściej zaludnione miasta — Moskwa i Sankt Petersburg — pilnie potrzebują nowych budynków kościelnych, stojąc w obliczu gwałtownie rosnącej liczebności zborów. Przeszkodą jest wysoki koszt budowy w tych miastach, dlatego przewodniczący Kościoła mają poważne trudności w zaspokojeniu tych potrzeb. W Moskwie pastorzy przynajmniej raz w tygodniu zakładają ubrania robocze, pomagając wyremontować budynek zakupiony ostatnio na potrzeby dwóch zborów. Nawet po zakończeniu prac nie uda się uniknąć tłoku w zborach z powodu braku funduszy na przestronniejsze pomieszczenia. Moskwa posiada właściwie tylko jeden budynek kościelny. Podobna sytuacja ma miejsce w Sankt Petersburgu, kulturowej stolicy Rosji, gdzie na tysięczną grupę wiernych adwentystycznych przypada zaledwie jeden duży kościół. Zbory organizowane są w domach prywatnych i wynajętych pomieszczeniach, co nie jest zachętą dla nowych wyznawców. Wyznawcy religii dominującej w Rosji przyzwyczajeni są do wyszukanego piękna cerkwi; nie czują się więc dobrze, uczestnicząc w nabożeństwach w zwykłych domach.
Ukraina. Liczba adwentystów na Ukrainie wynosi 61 tys. (1 adwentysta przypada na 780 osób). Niestety, realia ekonomiczne zmuszają wiele osób, szczególnie tych spoza głównych obszarów zaludnienia, do życia w biedzie. Dwa miasta we wschodniej Ukrainie — Sumy i Ługańsk — skorzystają z darów 13. soboty tego kwartału. W obu działa kilka zborów, ale jest tam tylko jeden kościół zbudowany w czasach komunizmu. Chociaż Wydział Euro-Azjatycki dokonał zakupu dodatkowego budynku w każdym mieście, przystosowanie ich do celów zgromadzeń religijnych pozostaje w sferze marzeń tamtejszych wyznawców. Pozostałe zbory nadal gromadzą się w wynajętych pomieszczeniach i teatrach, co ujemnie wpływa na siłę oddziaływania misji ewangelizacyjnej. Wierni z tych miast modlą się o własne kościoły. ❖
zjatyckiego Wyzwania. Państwa Wydziału Euro-A się o uzyska-
e Możliwości. Dary 13. soboty w tym kwartal przyczynią się do budowy: rsburgu (Rosja); • kościołów w Moskwie i Sankt Pete dwóch dużych ku, • kościołów w Sumach i Ługańs e; miastach we wschodniej Ukraini Instytutu Nauki • akademika dla Adwentystycznego i Sztuki koło Kijowa.
Głos Adwentu 12/2004 • Doświadczenia i ewangelizacja
7
Ewangelia jest mocą! Gdy w 2004 roku podjęłam decyzję wyjazdu do Polanicy Zdroju na kolportaż, odczułam sprzeciw nie jednego, ale całej armii diabelskiej.
K
rótko przed wyjazdem ktoś próbował ukraść mi fiata 126p. Skończyło się na zniszczeniu stacyjki. Ale złodziej nie dał za wygraną. W dniu wyjazdu, 28 czerwca, zobaczyłam połamane lusterka boczne i wycieraczki. Nasi dzielni adwentystyczni mechanicy, Maroszkowie, i z tym sprawnie sobie poradzili. Wreszcie wyjechałam. Byłam spokojna, ponieważ auto było sprawdzone i przygotowane do drogi. Jednak po przejechaniu 100 km silnik zaczął się krztusić i strasznie głośno chodzić — urwał się tłumik. I to dało się naprawić. W końcu dotarłam do wynajętego po znajomości pokoiku w Polanicy Zdroju. Właśnie w tym dniu w domu gospodarzy pękła główna rura kanalizacyjna i przez dwa tygodnie upałów w domu nie było wody. Żeby się umyć, nosiłam ją ze zdrojowego parku. Myślałam, że na tym etapie szatan da mi spokój, ale się przeliczyłam.
Pierwsze dni pracy Pierwsze dni mojej pracy były koszmarne. Nie dość, że składowałam książki w piwnicy i co chwilę biegałam z ciężkimi paczkami po schodach, to jeszcze trafiłam na remont drzwi wejściowych do pijalni. Ponieważ oba główne wejścia zamknięto, ludzie, myśląc, że jest nieczynna, nie wchodzili do pijalni. Mój stolik stał naprzeciwko głównego wejścia. Codzienny ryk wiertarki, kurz, pył, stuk młotów i zgrzyt piły elektrycznej uniemożliwiały mi kontakt z ludźmi. Chwilami musiałam krzyczeć, reklamując książki. Po południu zwyczajnie ochrypłam. Byłam spocona — w pijalni było 29oC.
Naprzeciwko mnie również sprzedawano książki: bardzo tanie, bajecznie kolorowe i przeróżne! Miejsca mieliśmy wyznaczone odgórnie. Byłam bezradna. Wciąż słyszałam ten sam tekst: „Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając, kogo by pochłonąć”. Modliłam się, wierząc, że inni też się za mnie modlą. Ta świadomość wzmacniała mnie, zwłaszcza, że nie byłam całkiem sama — przez dwa tygodnie towarzyszyła mi bratowa Basia. Po raz kolejny zepsuło się moje auto, i to skutecznie. Mieszkałam na samej górze bardzo wysokiej i stromej uliczki, więc dźwiganie ciężkich toreb w upale, zwłaszcza z zakupami, było bardzo trudne, tym bardziej że nagle coś mi się stało ze stopami. Ból, pieczenie — jakbym miała tam jakieś guzy.
Czy zna pani takiego Chrystusa? Postanowiłyśmy z bratową, że się nie poddamy. Skupiłyśmy się na kontaktach z ludźmi i rozdawałyśmy ulotki reklamujące książki. No i zaczęło się. Jakiś pan bardzo chciał kupić „Wielki bój”, ale żona bała się tej książki i kupiła „Apokalipsę”. Chwilę później ten pan wpadł zdyszany do pijalni z adresem, aby mu wysłać tę książkę: — Ja muszę ją mieć! Wysłałam. Innym razem podeszła do mojego stolika bardzo smutna kobieta, bezmyślnie patrząc na książki. Nie wiem dlaczego, ale zachęciłam ją do zakupienia „Niesamowitej mocy modlitwy”, „Jutro zaczyna się dzisiaj” i ,„Napełnij swój kielich”. Zdumiona zapytała: — Skąd pani wiedziała, że mi to potrzebne? I rozpłakała się. Okazało się, że w szpitalu leży jej córka, w przerażeniu oczekując na operację.
8
Doświadczenia i ewangelizacja • Głos Adwentu 12/2004
W innym dniu podeszło do stolika młode małżeństwo z dwojgiem dzieci. Chrześcijanie. Kupili książki. On opowiedział mi swoją historię. Pił, palił, bawił się, używał życia. Kiedyś na zabawie wypił za dużo, wdał się w bójkę i dostał parę razy nożem. Leżał tak na ulicy, aż znalazła go policja. Miał przebite płuco, przeponę, żołądek. Musieli mu wyciąć śledzionę. Leżąc w szpitalu w Będzinie, umierał. Nagle decyzja lekarzy: przewożą go do kliniki w Zabrzu. Kolejne operacje — w sumie pięć. Respirator. Woda w płucach. 41 stopni gorączki. Zapalenie oskrzeli. Stan przedzawałowy. W dodatku coś mu tam pękło w środku i znowu operacja. Ale tym razem nie zszywali do końca, bo rana ropiała. Był spisany na straty, a jednak wyszedł z tego. Jakiś krótki czas potem na jego drodze stanął Chrystus, więc poszedł za Nim. Uwierzył w Jego miłość, w to, że On kocha go takiego, jakim jest, że to On go uratował! Zapytał mnie: — Czy zna pani takiego Chrystusa? Opowiedziałam mu o moim cudzie z paraliżem od pasa w dół, o moim kolanie i niedoszłej operacji. To było niesamowite! Wokół nas ludzie, a my opowiadamy doświadczenia! Bóg jest przewspaniały! To On powiedział: „Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę!” I tak było! Potem do stolika przyszła pewna pani. Jak się okazało — dyrektor szkoły podstawowej w Zabrzu. Kupiła kilka pozycji i zachwycona publikacjami o wielkiej moralnej wartości, znajdującymi się na stoliku, zaprosiła mnie na autorskie spotkanie z grupą 160 dzieci.
To wywołuje szok 16 lipca, podczas reklamowania książek, wyczułam przy stoliku czyjąś obecność. Stała tam, wpatrując się we mnie, pewna kobieta, ok. 45 lat, szczupła, piękna, z roześmianymi oczyma. Od razu wiedziałam, że ją znam, choć widziałam ją po raz pierwszy. To była Terenia z Bystrzycy Kłodzkiej. Dzięki prowadzeniu Ducha Świętego, dostała mój telefon do Pszczyny. Mając chorego na raka ojca, szukała pomocy u mojej mamy — po takich samych przejściach. Tak się poznałyśmy. Wielokrotnie telefonicznie pocieszałam ją, mówiłam o miłości Jezusa, uczyłam szukać tekstów w Biblii. Czytałyśmy je razem, a ona płakała, twierdząc, że Bóg dał jej anioła stróża! Wysyłałam jej książki. Cieszyłyśmy się, jak dzieci z tego spotkania. W efekcie miałyśmy kilka lekcji biblijnych. Nasza przyjaźń trwa, a Terenia obiecała mi, że przeczyta wszystko, co ode mnie dostała, choć to wywołuje u niej... szok. A potem była pani z Sobótki. Kupiła książki „Trzecie tysiąclecie” i „Wielki bój”. A teraz przyszła, żeby powiedzieć: — To są przewspaniałe, fascynujące książki. A najbardziej mnie boli, że wieczorem chciałabym jeszcze i jeszcze czytać, a tu zasypiam. Co za strata! Zgodziła się, by ktoś odwiedził ją w domu.
To jest cud! Na dzień przed ogólnopolskimi targami biżuterii, które ku mojej radości miały zgromadzić w pijalni tłum ludzi, miałam wypadek. Na ulicy doszło do jakichś przepychanek i interweniowała policja. Zostałam potrącona i uderzyłam twarzą w latarnię. Dławiąc się krwią, zemdlałam. O godz.
22.30, w ciemności, nie mając pojęcia, gdzie jest jakiś lekarz, roztrzęsiona Basia prowadziła mnie do domu, w którym nie było wody, a gospodyni z córką już spały. Basia robiła mi okłady z ziół szwedzkich i dmuchała, bo rana wręcz mnie paliła. I tak było do 3.30 w nocy. Wciąż modliłyśmy się o cud w miarę normalnego wyglądu! Rano Baśka padła na kolana i wołała: — Cud! To jest cud! Żebyś ty widziała to, co ja wczoraj. Jak ty wyglądałaś! A tu ani spuchlizny, ani nic czarnego, tylko ta rana. To cud! I wielbiłyśmy Boga gorąco, a o godz. 8.30 już byłyśmy w pijalni. Jeden Bóg wie, jak wytrzymałam 10 godzin w temp. 30oC z obolałą głową, z opatrunkiem na nosie, w ciemnych okularach, z koszmarnie bolącymi stopami. Gdy wieczorem okazało się, że sprzedałam 79 książek, wiedziałam, czego chciał szatan. To nie był przypadek. Diabeł odebrał mi auto, uszkodził stopy, utrudniał mi pracę kolporterską przez remont w pijalni, a ja ośmieliłam się mimo to pracować! Zabrał się więc bezpośrednio za mnie! Zapomniał, że Bóg jest mocą, tak samo jak ewangelia głoszona w książkach, i nikt nie jest w stanie zatrzymać tego, co prowadzi sam Bóg! Tylko „Wielkiego boju” poszło w tym dniu 20 sztuk! Przeciętnie kupowano 1-2 książki. Następnego dnia pojawiła się u mnie opuchlizna wokoło nosa, a pod okiem było czarno! Po zrobieniu w szpitalu badań i zdjęcia, okazało się, że mam złamaną kość nosa. I tak ponoć niewiele jak na to zajście na ulicy. A przy okazji w szpitalu też poszło trochę naszych książek. Bóg jest wielki! Nawet to wykorzystał, by ratować ludzi!
Sekta i zboczenie Kolejne dni nie były zachęcające. Najpierw jeden z mężczyzn wyzywał mnie głośno od sekciar, a potem dwie kobiety, patrząc na „Naturalną kuchnię wegetariańską”, wołały: — Wegetarianizm to jest zboczenie! Wegetarianizm to jest wynaturzenie! To nie jest normalne! To głupota! To obrzydliwe! A przecież od początku tak nie było! Mięso istniało od zawsze! Od stworzenia człowieka! Wtedy nie wytrzymałam. Pochylając się w ich stronę, zapytałam: — Rozumiem, że były panie od samego początku... Były panie świadkami tego, że mięso istniało od zawsze? One spytały skonsternowane: — Jak to byłyśmy świadkami? A ja na to cierpliwie im tłumaczę: — Skoro twierdzą panie z taką pewnością, że Bóg od początku dał ludziom mięso, to na pewno były panie tam od samego początku i widziały osobiście, jak Bóg stworzył pierwszych ludzi i kazał im jeść mięso. Przez moment zaniemówiły. Potem jedna zawołała z pogardą: — W każdym bądź razie wegetarianie różnią się od nas i to jest obrzydliwe! Wtedy powiedziałam: — Ma pani rację. Różnią się od pań i to bardzo. I powiem paniom, czym. Otóż wegetarianie, zwłaszcza ci wierzący, to są ludzie kulturalni, grzeczni i nigdy nie odezwaliby się w ten sposób do nikogo! Baliby się urazić kogokolwiek.
Głos Adwentu 12/2004 • Doświadczenia i ewangelizacja Oczy obu pań zrobiły się ogromne. Zasznurowały usta i purpurowe ze wstydu odeszły. Więcej ich nie widziałam. Żałowałam tylko tych, którzy kiwając im przytakująco głowami, również odeszli.
Z kulturą na bakier Ludzie mający się za wierzących na widok książki „Niesamowita moc modlitwy” cofali się jak oparzeni albo rzucali oskarżycielskie komentarze. Jeden odciągał od stolika z książkami drugiego, bo to sekta. Powszechne były pogardliwe uśmiechy, złośliwe słowa, szyderstwa, niegrzeczne komentarze, zgorszone miny czy lekceważące wzruszanie ramion — nawet w trakcie reklamowania książek. To byli głównie „wierzący” ludzie, nieukrywający tego, że ich religia nie ma związku z „takim sekciarstwem”. Padały różne słowa w stylu: — Pani, a kto dzisiaj czyta książki? Też coś! A do czego mnie pani zaprasza? Do książek?! Myślałem, że na kawę, ale takie coś... Pani chyba żartuje! Jeden z mężczyzn, ubrany na biało, na widok ulotki powiedział ze zjadliwą ironią: — Kiedy wreszcie przestanie pani tak nachalnie wciskać to ludziom? Powiedziałam: — Przykro mi, że pan tak twierdzi, bo niczego nikomu nachalnie nie wciskam. Za każdym razem pytam, czy ktoś jest zainteresowany tą reklamą. Pana też zapytałam grzecznie. To pan mnie niegrzecznie traktuje! Nie wiem, dlaczego. Wystarczyło powiedzieć: nie. I odeszłam. Za chwilę podszedł do mnie zachwycony stoiskiem Polak mieszkający we Francji. Bardzo rozmowny. Kupił książkę, a przy tym zachwalał Polaków, jacy są kulturalni i grzeczni. — Ooo, jak ten pan! Widzi pani? To mój przyjaciel! — zawołał, wskazując ręką na mężczyznę w białym stroju. — Bardziej kulturalnego, życzliwego i przyjaznego ze świecą bym nie znalazł! Czy wie pani, że on jest księdzem? Opowiedziałam mu, jak mnie potraktował. Był zdumiony. Powiedziałam mu też: — W Biblii napisano, by nie ufać zupełnie człowiekowi. Jeśli chce się mieć wzór, trzeba spojrzeć na Jezusa. I tak się zaczęła nasza rozmowa. Ksiądz patrzył w naszą stronę z wyraźną pretensją w oczach. Obserwowa-
9
łam ludzi, z którymi rozmawiał. Zorientowałam się, że nie bez powodu tak niekulturalnie reagowali, gdy zbliżali się do stolika. Na pewno wielokrotnie załamałabym się, gdyby nie moja mama, Danuta Zając. Siedziała ze mną całe popołudnie, wzmacniała słowem, wciąż mi przypominając: — To Boże dzieło. Pan nikomu nie obiecał samych róż. Jezus też cierpiał przez ludzi, i to przez swoich, a ty byś chciała tego uniknąć?! Co ci mogą zrobić? Przecież cię nie zabiją, a że cię obrażą... Idź do nich, bo oni do ciebie nie przyjdą. No i szłam, choć naprawdę było mi ciężko.
Krzyś W końcu przyszedł ten ostatni dzień. Półtora miesiąca pracy. Było różnie, ale wszystko — 80 egzemplarzy „Wielkiego boju” — poszło! Byłam straszliwie wyczerpana i obolała. Nagle przypomniałam sobie, że z Korespondencyjnej Szkoły Biblijnej dostałam ulotki do rozdania. Całą paczkę (potem dowiedziałam się, że było ich chyba 5 tys.). A ja już na nic nie miałam siły! „Panie Jezu, pomóż mi! — modliłam się w Duchu. — Co ja mam zrobić? Jak to zrobić? Nie mam już siły!”. I nagle usłyszałam nade mną cichy głos: — Nie potrzebuje pani, abym porozdawał jakieś ulotki? Podniosłam głowę. Myślałam, że coś ze mną jest nie tak... Przede mną stał chłopiec, może 15-letni, bardzo szczupły, biednie ubrany, patrzący nieśmiało. Powiedziałam mu, że go sam Bóg do mnie przysłał! Obserwowałam Krzysia, jak podchodził do każdego i wręczał nieśmiało ulotkę i ludzie... brali, a on przez 2 dni rozdał je wszystkie! Oczywiście wynagrodziłam go sowicie, a nagrodą dla mnie była jego radosna mina, gdy kupował sobie i braciom gofra. Umówiliśmy się za rok. Kto wie, może znów się zobaczymy, jeśli to będzie wolą Bożą? Wiem na pewno, że Krzyś był posłany mi przez Boga ku pomocy. Do Korespondencyjnej Szkoły Biblijnej napłynęły bowiem pierwsze zgłoszenia z Polanicy Zdroju, i to poważne! Wciąż brzmią mi w uszach słowa naszego Pana: „Powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat!”. Bogu jedynemu oddaję dzisiaj część i chwałę za wszystko! Lidia Jesionek−Jędrak
ZŁÓŻ SWÓJ DAR NA DZIAŁALNOŚĆ DOBROCZYNNĄ CHRZEŚCIJAŃSKIEJ SŁUŻBY CHARYTATYWNEJ • ZAPŁACISZ MNIEJSZY PODATEK DOCHODOWY • POMOŻESZ POTRZEBUJĄCYM ODWIEDŹ STRONĘ INTERNETOWĄ: www.chsch.org.pl MASZ PYTANIA? • NAPISZ — e-mail: chsch@chsch.org.pl • ZADZWOŃ — tel.: (0...22) 31-31-425 lub 0606-710-411 Chrześcijańska Służba Charytatywna ul. Foksal 8, 00-366 Warszawa Nr konta: 10102011560000730200503607.
„Darowizny przekazane przez osoby fizyczne na działalność charytatywno-opiekuńczą prowadzoną przez kościelne osoby prawne są w całości wyłączone z podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym od osób fizycznych” (zob. „Głos Adwentu” 9/2004, str. 11).
10
Duszpasterstwo/Ewangelizacja • Głos Adwentu 12/2004
Pokora ma oczy Boga Gdy byłem małym chłopcem, zbierałem polne kwiaty i robiłem z nich bukiety dla mamy. Bardzo się wtedy cieszyła, bo kochała zwykłe kwiaty rosnące na łące. Mówiła: „Kwiaty, synku, są jak ludzie — choć każdy wygląda nieco inaczej, to jednak tworzą jeden piękny bukiet”. Bóg kocha różnorodność. Dlatego tworząc, nie używał matrycy czy szablonu. Każdy z nas jest inny — niepowtarzalny, oryginalny, „kolorowy”. Najwyższy czas to zaakceptować. I pokochać ludzi.
S
łowa mojej mamy zawsze powracają do mnie, gdy patrzę na kolorowe i barwne pola. Wtedy uświadamiam sobie, że na całym świecie nie ma drugiej takiej samej osoby jak ty i ja. A gdy dodamy do tego przekonanie, że choćbyś był jedyną osobą na ziemi, Chrystus przyszedłby, aby cię uratować, to można z zachwytem powiedzieć: tylko Wielki Geniusz mógł coś tak wspaniałego zrealizować. Piękno bowiem tkwi w rozrzutnej wręcz różnorodności. Kwiaty są jak ludzie. Czy to dobre porównanie? Nie wiem, ale czasami bywamy jak one — piękni w tej odmienności. Tylko grzech swoją brzydotą zdeformował nas i wynaturzył. Wszyscy chorujemy... Nie ma kto by dobrze czynił, nie ma ani jednego — mówi apostoł Paweł. Zatem cokolwiek byś myślał o sobie, pozostaniesz zawsze brudnym, poplamionym i podziurawionym łachmanem, bo tak ukształtuje cię życie. O tym pisali Salomon, Hiob, Izajasz. Jesteśmy ciągle w drodze. Nieustannie poszukujemy czystości, doskonałości, ideału. Jakiegoś drogowskazu dla naszego zachowania, praktyki religijnej i zwykłego życia. Wszystko po to, by podobać się Bogu. I to jest bardzo dobre, bo wszelka praca nad sobą i własnym charakterem jest bardzo dobra. Czasami tylko niedobre jest owo obsesyjne porównywanie się z innymi, ocenianie, korygowanie. Bo albo wpadamy w kompleksy, albo wprowadzamy w poczucie winy naszych bliźnich. A przecież sam Chrystus uczy nas wielkiej pokory wobec drugiego człowieka, zabraniając nam bycia sędzią bliźnich. Jakże często, zbyt często, przychodzi nam wypowiadać łatwe sądy, uproszczone wnioski. Jakże często w swojej gorliwości przekraczamy granice delikatności, a nawet zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Tak dobrze pamiętamy o zachowywaniu biblijnego sabatu, a tak rzadko wspominamy rady Jezusa dotyczące rozwiązywania konfliktów. Nie umiemy czasami przebaczyć sobie i innym. Warto pamiętać, że nie przybyliśmy znikąd. Nasz stosunek do bliźniego ukształtowany został, niezależnie od praktyki religijnej, przez wiele czynników: dom, środowisko, kulturę narodową, a w końcu nasze osobiste doświadczenie. Ważne jest też zapewne, czy w swoim życiu przeczytaliśmy tylko dwie mądre książki, czy więcej... To wszystko składa się na nasz obraz widzenia świata, na naszą
„prawdę o innych” i naszą ocenę różnych zjawisk i ludzi. Ten obraz jest prawdziwy, bo jest nasz. Tak postrzegamy świat. I taka jest nasza „prawda” o tym świecie. Ale takich „prawd” jest wiele — tyle, ilu ludzi na ziemi. I nic na to nie poradzimy. Musimy jedynie nauczyć się poruszania w tym trudnym świecie ludzkich słabości i charakterów. Poruszania się bez grubiaństwa, wzajemnych oskarżeń, teorii spisku, plotkarstwa i kopania pod sobą dołków. Bo żaden człowiek nie jest naszą własnością. Nie mamy prawa zachowywać się tak, by nasz brat czuł się sponiewierany czy wyśmiany. Nie mamy prawa odbierać nikomu jego dobrego imienia. Kiedyś w domu usłyszałem takie słowa: Człowiek nie jest mój ani twój. Tylko Boży, święty. I to jest święta prawda. To cudownie, że Bóg nadając sens naszemu życiu, przekazał konkretną receptę na osiągnięcie pełni. Nie zamknął nas w klatce. Nie powiedział: Odtąd będziecie jednakowo wyglądać — równi, w jednym szeregu, w jednakowych mundurkach. Dał nam wolność w ramach swojego prawa. Porównanie Kościoła do ciała ludzkiego wyraźnie sugeruje odmienność każdego z nas. Różnorodność darów i talentów czyni nas odmiennymi, choć wciąż w tym samym bukiecie Bożej społeczności. Dając polecenie uczniom — przecież Żydom — aby udali się z ewangelią na krańce świata, Jezus wiedział, jakie trudności będą musieli pokonać. Pierwszym problemem było przebudowanie myślenia o swojej wyjątkowości. Drugim — walka z uprzedzeniami wobec innych ludzi, a więc ludzi inaczej wierzących i inaczej postępujących. To były bolesne doświadczenia uczniów, ale przecież konieczne. Jezus pokazał, jak takie granice się przekracza. On nie miał żadnych oporów, by spotykać się z ludźmi o odmiennych orientacjach religijnych, z ludźmi o zepsutej reputacji, z ludźmi stosującymi inne kryteria moralne, z ludźmi często zdemoralizowanymi. Nie oburzał się, nie krytykował, nie kazał uczniom izolować się, nie poniżał nikogo i nie obgadywał. Jedynie obnażał ludzką hipokryzję i zakłamanie. Taką drogę edukacji musieli przejść apostołowie. Jezus nie przyszedł sądzić świata, jak powiedział, ale go zbawić. I pozostawił Kościół, który w podobny sposób ma realizować Jego naukę. Zrozumiał to faryzeusz, a później apostoł Paweł, kiedy napisał, że musi się dosto-
Głos Adwentu 12/2004 • Duszpasterstwo/Ewangelizacja sować do mentalności, kultury i zwyczajów Greków — pogan. Potem ten sam Paweł ponownie dostosowywał się do Żydów — wszystko po to, by odnaleźć tę istotną więź z drugim człowiekiem, która nazywa się miłością bliźniego. Bo żeby nawrócić człowieka, trzeba go pokochać. Pokochać całym swoim sercem. A gdy się ochrzci i stanie się naszym bratem, trzeba go kochać jeszcze bardziej. Jeśli to zrozumiemy, to zaprawdę niedaleko jesteśmy Królestwa Bożego. Tak bowiem setnik prosił o swojego chorego sługę. I tak my powinniśmy prosić o naszych braci katolików. Chrześcijanin ma być szczery i gorliwy, ale też mądry, taktowny, kulturalny i pokorny zarówno wobec swoich braci w Kościele, jak i wobec braci o innych światopoglądach. Bo to właśnie pokora ma oczy Boga. Uczmy się od apostołów, którzy z dużym oporem, ale przełamywali w sobie żydowską pychę i którzy z pomocą Ducha Świętego pokonali swoje uprzedzenia. Potem nie było dla nich ani Żyda, ani Greka. Byli bracia. Do tego trzeba było odwagi i wiary. Tej odwagi potrzebujemy także my, kochani bracia i siostry! Chcąc czynić wielkie rzeczy, do których powołał nas Pan w naszym kraju, musimy zrezygnować z wszelkich uprzedzeń, które oddzielają nas od ludzi. To przecież dla nich istniejemy jako Kościół i dla nich zostaliśmy przez Boga powołani. Apostoł Paweł powiada: Wszelkimi sposobami, we wszystkich środowiskach niech ludzie widzą nasze dobre uczynki. Nie nas, nie instytucje, lecz uczynki! A poprzez nie niech zobaczą Jezusa.
Marzy mi się Kościół otwarty, życzliwy innym, gościnny i poświęcony misji miłosierdzia i ewangelizacji. Marzą mi się zbory, w których po nabożeństwie ludzie idą od domu do domu. Marzy mi się młodzież chodząca po akademi− kach. A marzenia są po to, by je spełniać! Czasami spieramy się o różne kwestie, naszym zdaniem najistotniejsze, abyśmy mogli podobać się Bogu. Tymczasem On sam mówi: Tego, czego naprawdę chcę, to miłosierdzie, a nie ofiary. Miłosierdzie realizuje się nie poprzez formy, ale w kontaktach z ludźmi. Kiedyś będziemy musieli odpowiedzieć na pytania Jezusa: Dlaczego nie poszedłeś do bloku nr 10? Tam była zrozpaczona kobieta, która utraciła sens życia. Dlaczego przez 30 lat nie pojechałeś odwiedzić ludzi w sąsiedniej miejscowości? Miałem tam przynajmniej 45 osób, które nie wiedziały, że istnieje jakaś inna droga życia. Dlaczego nie poszedłeś na dworzec pomóc bezdomnym? Czemu nie schyliłeś się, aby porozmawiać z narkomanem chorym na AIDS? Czemu nie byłeś w akademikach, gdzie mieszkali studenci szukający miejsca dla siebie w życiu? Czemu zrezygnowałeś z pomocy alkoholikom? I jakim prawem tak pogardliwie mówiłeś o księżach, pastorach innych Kościołów, a nawet o własnych braciach i siostrach w Chrystusie? Kto dał ci prawo wyśmiewać czyjąś pobożność, modlitwę, kazanie czy apel ewangelizacyjny? Przecież wszyscy ci ludzie są moimi dziećmi. Ja oddałem życie nie tylko za Kościół Adwentystów Dnia Siódmego. Ja
11
ukochałem cały świat. A ty mi mówisz, że już nie jesz mięsa ani lodów, że nie będziesz już słodził herbaty, a wino spożywane podczas wieczerzy Pańskiej będziesz pił odtąd tylko z jednego kielicha. Mówisz mi, że ostatnio dużo czasu spędziłeś nad proroctwami, aby wiedzieć, w jakim czasie żyjesz. A gdzie byłeś, kiedy Ja szedłem z twoją siostrą ze zboru od domu do domu? Czy czasem nie wypoczywałeś wtedy w gronie przyjaciół? To są pytania, na które musimy wreszcie znaleźć odpowiedź. My — pastorzy, starsi zboru, liderzy, zborownicy. Drodzy bracia i siostry, nasz Pan bardzo wyraźnie określił kierunek Kościoła Bożego. Zasada, która brzmi: te rzeczy macie czynić, a tamtych nie zaniedbywać, jest tak samo aktualna i dzisiaj. 13. rozdział I Listu do Koryntian nie pozostawia wątpliwości, co jest najistotniejsze w naszym życiu. Jezus podsumowuje swoich uczniów: Łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem a daliście mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście mnie, byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem chory, byłem w więzieniu... byłem... byłem... ja tam wszędzie byłem. Ale czy ty byłeś tam ze mną? Co powinno być naszą pasją, naszym powołaniem? Czy przez swoją opieszałość i swoistą nonszalancję niektórzy z nas nie zgubili sensu misji Kościoła? Zajęliśmy się sobą. Może pora zawrócić? Praca od domu do domu uczy mnie zawsze pokory, szacunku i miłości bliźniego. Łatwo jest stanąć za kazalnicą, trudniej iść i szukać zagubionej owcy wśród tysięcy mieszkań. Dlatego największym przywilejem jest stanąć w progu domu drugiego człowieka. Nie mówić o misji, ale tę misję pokazać, idąc do ludzi. Miłości do ludzi nie nauczymy się na żadnym szkoleniu czy seminarium. Musimy pokonać swój wewnętrzny opór, wstyd, adwentystyczną elitarność i konfesyjną pychę. Ponad 100 lat adwentyzmu w Polsce! To brzmi naprawdę dumnie. Mamy swoją historię, nieco tradycji i mamy bohaterów. Ale co z dzisiejszymi bohaterami wiary i służby? Jest ich niestety coraz mniej. Nie wystarczą zjazdowe uchwały programowe. Jeśli nasza tradycyjna modlitwa ma brzmieć: Panie, wypchnij mnie do pracy, to najbliższa sobota powinna być okazją, by spotkać się nie tylko na nabożeństwie, lecz aby wyjść poza zbór. Może tam spotkasz człowieka, który widzi przed sobą tylko mrok? Może właśnie w jego osobie — choćby był już na dnie moralnego upadku — zobaczysz Jezusa i będziesz już wiedział, co znaczy kochać i pokonywać samego siebie? Piękno Kościoła nie leży w stosownych strojach sobotnich i wizytowych uśmiechach, ale w odwadze przebywania wśród „trędowatych”, by uczyć się widzieć w nich dzieci Boże. Marzy mi się Kościół otwarty, życzliwy innym, gościnny i poświęcony misji miłosierdzia i ewangelizacji. Marzą mi się zbory, w których po nabożeństwie ludzie idą od domu do domu. Marzy mi się młodzież chodząca po akademikach. A marzenia są po to, by je spełniać! Bo jeśli marzymy, to cały wszechświat pochyli się nad nami, by pomóc nam te marzenia spełnić. Kościół jak bukiet polnych kwiatów... Brzmi to poetycko. Tylko dla kogo te kwiaty? Czy dla nas samych? ❖ Mirosław Karauda
12
Spotkanie ze Słowem • Głos Adwentu 12/2004 Jedni uważają Go za Boga równego Ojcu, drudzy za mniejszego Boga, a jeszcze inni w ogóle odma− wiają Mu boskości. Chrześcijanie nie mają z tym na ogół problemu, ale zbyt często widzą w Nim nieporadne dziecię. Kim jest biblijny Jezus?
Kim jest Jezus Chrystus? (część I)
J
ezus używał wobec siebie imienia Bożego. Powiedział na przykład: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, pierwej niż Abraham był, Jam jest” (Jan 8,58). Nie chodziło Mu tylko o to, że istniał przed Abrahamem, gdyż w takim przypadku Jezus powiedziałby: „Byłem” (gr. ego en). Jezus użył zwrotu ego eimi, którego poprawne tłumaczenie brzmi „Ja Jestem”, a nie „Byłem”1. Co więcej, Jezus użył tu zwrotu „Jestem” w absolutnym sensie, a mianowicie bez rzeczownika określającego (jak w porównaniu „Jestem drzwiami” czy „Jestem winoroślą”). W języku hebrajskim owo „Jam jest” (czy „Jestem”) było imieniem Jahwe, objawionym Mojżeszowi: „Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: Jestem, Który Jestem. I dodał: Tak powiesz synom Izraela: Jestem posłał mnie do was” (II Mojż. 3,14). To „Jestem” w powyższym cytacie jest formą imienia Bożego. Jezus odniósł je do siebie. Żydzi nie mieli co do tego wątpliwości, dlatego „porwali kamienie, aby rzucić na Niego” (Jan 8,59). Człowiek, który czynił się Bogiem, był bluźniercą, a bluźnierstwo karano ukamienowaniem. Żydzi powiedzieli, że kamienują Jezusa „za bluźnierstwo i za to, że Ty, będąc człowiekiem, czynisz siebie Bogiem” (Jan 10,33). Apostoł Jan więcej niż w jednym miejscu napisał, że „Żydzi tym usilniej starali się o to, aby Go zabić, bo (...) Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu” (Jan 5,18). Sanhedryn skazał Jezusa na śmierć, gdyż na pytanie arcykapłana: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” Jezus nie zaprzeczył, lecz potwierdził to, znów używając imienia Jahwe (Mar. 14,60-61). Jezus poczynił także inne roszczenia, które byłyby szokujące, gdyby był tylko człowiekiem, na przykład: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (Jan 10,30); „kto mnie widział, widział Ojca” (Jan 14,9); „Jam jest pierwszy i ostatni, i żyjący” (Obj. 1,17); „kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał” (Jan 12,45). Kłamca, szaleniec albo... Bóg! Jezus powiedział wiele rzeczy, których człowiekowi nie godziłoby się powiedzieć. Za kogo uznalibyśmy człowieka, który czyni roszczenia do boskości? Pomyślmy. Wielu uważa Jezusa za nauczyciela etyki, lecz nie za Najwyższego Boga. Czy jednak można uważać za wielkiego nauczyciela etyki kogoś, kto nie będąc Bogiem, podawał się za Niego? C. S. Lewis tak napisał o powyższym dylemacie: „Piszę to, żeby zapobiec głupstwu, jakie wypowiadają ci, którzy mówią: »Uważam Jezusa za wielkiego nauczyciela w sprawach moralności, ale nie mogę uznać Jego roszczeń, że jest Bogiem«. Tych
dwóch rzeczy nie da się bowiem pogodzić. Czy człowieka, który głosi rzeczy, jakie wypowiedział Jezus, można uznać za wielkiego nauczyciela moralności? Byłby szaleńcem jak ktoś, kto twierdzi, że jest jajkiem albo diabłem. Musisz wybrać: Jezus był i jest Synem Bożym albo szaleńcem, o ile nie kimś gorszym. Możesz okrzyknąć Go głupcem, opluć Go i zabić. Albo też upaść przed Nim na kolana i zawołać: »Pan mój i Bóg mój«. Tylko nie pleć bzdur w rodzaju, że był jedynie wielkim mędrcem i nauczycielem. Bo nie zostawił nam takiej opcji. Ani nie zamierzał”2. Człowiek twierdzący, że jest Bogiem, a niebędący Nim, byłby kłamcą lub szaleńcem. Czy Jezus był kłamcą? Nawet wrogowie Jezusa nie potrafili Mu dowieść grzechu (Jan 8,46). Czy był szaleńcem? Nie ma psychiatry, który uznałby Jezusa za niezrównoważonego. Pozostaje tylko jedna opcja: Jezus był naprawdę Tym, za kogo się uważał — Bogiem. Pierwsi chrześcijanie wierzyli, tak samo jak Izraelici, że Bóg jest jeden (V Mojż. 6,4). Uznanie kogoś innego za Boga było dla nich ciężkim bluźnierstwem, a oddawanie czci komukolwiek poza Bogiem — bałwochwalstwem (Dz. 14,14-15). Znamienne jest więc to, że apostoł Paweł, który jako faryzeusz wywodził się ze ściśle monoteistycznej ortodoksji, uważał Jezusa za Boga (I Kor. 10,1-4; Filip. 2,9-11)! Nowotestamentowi autorzy bez ogródek odnoszą do Jezusa starotestamentowe teksty, w których występował Bóg Jahwe, na przykład: „Bóg rzekł do Mojżesza: Jestem, który jestem. I dodał: Tak powiesz do synów izraelskich: Jahwe posłał mnie do was!” (II Mojż. 3,14) — zob. Jan 8,58; 18,6; „tak mówi Pan, Król Izraelski i jego Odkupiciel, Pan Zastępów: Ja jestem pierwszy i Ja jestem ostatni, a oprócz mnie nie ma Boga” (Iz. 44,6) — zob. Obj. 1,17; „Pan Zastępów — Jego za Świętego miejcie; On jest Tym, którego się lękać macie i który was winien bojaźnią przejmować” (Iz. 8,13) — zob. I Piotra 3,15; „Ja jestem Bogiem, i nikt inny! Przysięgam na siebie samego, z moich ust wychodzi sprawiedliwość, słowo nieodwołalne. Tak, przede Mną się zegnie wszelkie kolano, wszelki język na Mnie przysięgać będzie” (Iz. 45,22-23) — zob. Filip. 2,10-11; „głos się odzywa: Przygotujcie na pustyni drogę Pańską, wyprostujcie na stepie ścieżkę dla Boga naszego!” (Iz. 40,3) — zob. Mat. 3,3. Pisarze nowotestamentowi wielokrotnie używali imienia Syna Bożego wymiennie ze słowem „Bóg”, co potwierdza, że uważali je za tożsame: ewangelia Boża (Rzym. 1,1) — ewangelia Chrystusowa (Rzym. 1,16); moc Boża (Rzym. 1,16) — moc Chrystusowa (II Kor. 12,9); pokój Boży
Głos Adwentu 12/2004 • Spotkanie ze Słowem (Filip. 4,7) — pokój Chrystusowy (Kol. 3,15); Kościół Boży (Gal. 1,13) — Kościół Chrystusowy (Rzym. 16,16); Duch Boży (I Kor. 2,11) — Duch Chrystusowy (Rzym. 8,9); aniołowie Boży (Łuk. 12,8-9) — aniołowie Chrystusa (Mat. 13,41); Królestwo Boże (Rzym. 14,17) — Królestwo Syna (Kol. 1,13). Znany historyk chrześcijaństwa, Jaroslav Pelikan, podkreślił, że najstarsze chrześcijańskie kazanie, najstarsze świadectwo chrześcijańskiego męczennika, najstarsza pogańska relacja o Jezusie, najstarsza modlitwa wczesnego Kościoła (I Kor. 16,22) ukazują Jezusa jako Boga3. Z 39 pozabiblijnych starożytnych źródeł (rzymskich, greckich, żydowskich), które wspominają Jezusa, aż 24 zawierają pogląd, że Chrystus jest Bogiem!4 Przede wszystkim zaś Jezus jest nazwany Bogiem w Piśmie Świętym. Tomasz powiedział do zmartwychwstałego Jezusa: „Pan mój i Bóg mój” (Jan 20,28). W nowotestamentowej grece użyty jest tutaj rodzajnik (ho theos), tak iż nie ma wątpliwości, że mowa o najwyższym Bogu. Bóg Ojciec powiedział do Syna: „Tron twój, o Boże, na wieki wieków, berłem sprawiedliwym berło Królestwa twego” (Hebr. 1,8). Izajasz prorokował o Chrystusie: „Dziecię narodziło się nam, syn jest nam dany i spocznie władza na jego ramieniu, i nazwą go: Cudowny Doradca, Bóg Mocny” (Iz. 9,5). W Nowym Testamencie czytamy: „Panna pocznie i porodzi syna, i nadadzą mu imię Immanuel, co się wykłada: Bóg z nami” (Mat. 1,23). Jan stwierdził, że Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem: „Jesteśmy w tym, który jest prawdziwy, w Synu jego, Jezusie Chrystusie. On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym” (I Jana 5,20). Apostoł Paweł napisał o Chrystusie: „Ten jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki” (Rzym. 9,5), a także: „...oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas” (Tyt. 2,11-14). Postacie czy osoby? Apostołowie rozumieli, że w Chrystusie jest „cała pełnia boskości” (Kol. 1,19), dlatego odnosili do Niego starotestamentowe teksty o Jahwe i używali Jego imienia zamiennie ze słowem Bóg. Czy oznacza to, że Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty to jedna i ta sama osoba? Taki pogląd nazywa się modalizmem. Według niego Bóg przybierał jedynie postać Syna lub Ducha Świętego. Niektórzy odrzucają możliwość istnienia Boga w osobach Ojca i Syna, powołując się na współczesny monoteizm żydowski. Niestety, judaizm na przestrzeni wieków odszedł w wielu punktach od stanowiska biblijnego, dlatego nie może być traktowany jako papierek lakmusowy biblijnej ortodoksji. Starożytni Żydzi byli monoteistami, a jednak mieli ideę Syna Bożego. Świadczą o tym niektóre żydowskie apokryfy oraz znaleziony w Qumran Zwój Syna Bożego (4Q246). Modalizm trudno pogodzić ze świadectwem Pisma Świętego, według którego Ojciec, Syn i Duch Święty mają ze sobą osobowe relacje. Potrafią posłać jeden drugiego: Ojciec posyła Syna (Jan 3,17, 10,36); Ojciec posyła Ducha (Iz. 48,16; Jan 14,26); Duch posyła Syna (Iz. 48,16); Syn posyła Ducha (Jan 15,26; 16,7). Mówią jeden do drugiego: Syn modli się do Ojca (Jan 17,1-26); Duch wstawia się
13 u Ojca za nami (Rzym. 8,26-27); Ojciec mówi do Syna (Hebr. 1,7-8). Mówią o sobie nawzajem: Ojciec mówi o Synu (Mat. 17,5); Jezus świadczy o sobie, a Ojciec o Synu (Jan 8,13-18). Miłują się nawzajem: Ojciec miłuje Syna (Jan 3,35; 5,20); Syn miłuje Ojca (Jan 14,31). Czy Bóg mówiąc o swej miłości do Syna, tak naprawdę mówił, że miłuje samego siebie, a posyłając Syna, posyłał samego siebie? Czy kiedy Jezus przyjmował chrzest w Jordanie, był zarazem tą samą osobą, co Ojciec, który przemówił wtedy z nieba: „Ten jest Syn mój umiłowany” (Mat. 3,17)? Pismo Święte mówi wyraźnie przynajmniej o dwóch osobach: „Wszakże dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy” (I Kor. 8,6). Pogląd, że Ojciec i Syn to jedna osoba, kłóci się z wieloma biblijnymi tekstami, które mówią o Ojcu i Synu jako występujących jednocześnie dwóch różnych osobach: „Pan [Jahwe] spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana [Jahwe] z nieba” (Rzym. 19,24); „rzekł Pan [Jahwe] Panu [Elohim] memu...” (Ps. 110,1); „na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego” (Dan. 7,13); Bóg Ojciec rzekł „do Syna: Tron twój, o Boże, na wieki wieków, berłem sprawiedliwym berło Królestwa twego” (Hebr. 1,8); Szczepan przed ukamienowaniem oświadczył: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (Dz. 7,56); „na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga” (Jan 1,1-2). W tym ostatnim przykładzie czytamy, że „Słowo było u Boga”. Skoro „Słowo było u Boga”, to znaczy że Bóg Ojciec nie jest Słowem (gr. Logos). Logos odnosi się do Chrystusa, który jest tu nazwany Bogiem: „Bogiem było Słowo” (Jan 1,1). Nawet świadkowie Jehowy nie zaprzeczają takiemu rozumowaniu, choć utrzymują, że chodzi o „boga” z małej litery, który zawdzięcza swą boskość Ojcu. Dlatego w swym tłumaczeniu Pisma Świętego (New World Translation) oddali ten zwrot: „a bogiem było Słowo”, usprawiedliwiając małą literę w słowie „bogiem” brakiem rodzajnika. Jest to jednak słaby argument, gdyż w Nowym Testamencie słowo „Bóg” występuje aż 282 razy bez rodzajnika, a jednak w niemal wszystkich pozostałych przypadkach świadkowie Jehowy oddali je w swoim tłumaczeniu Biblii jako „Bóg” z dużej litery. Apostoł Jan rozpoczął swoją ewangelię wykazując, że Chrystus jest Bogiem, a zarazem, że nie jest tą samą osobą, co Bóg Ojciec (Jan 1,1). Zakończył ją natomiast wyznaniem Tomasza o Jezusie: „Pan mój i Bóg mój” (Jan 20,28). Wciąż jednak pozostaje pytanie, czy Chrystus jest równy Bogu. (Cdn.) ❖ Alfred J. Palla 1
Archibald Thomas Robertson, cyt. w: Max Hatton, Understanding the Trinity, Alma Park Grantham 2001, s. 45. 2 C.S. Lewis, Mere Christianity, Nowy Jork, 1952, s. 51-52. 3 Jaroslav Pelikan, The Christian Tradition: A History of the Development of Doctrine, t. I, Chicago 1971, s. 173. 4 Gary Habermas, The Verdict of History, Nashville, 1984, s. 169.
Kącik dziecka • Głos Adwentu 12/2004
14
Zwierzęta I. Tekst pamiÍciowy Naucz siÍ na pamiÍÊ nastÍpujπcego fragmentu Biblii: „Naprawdę, pytaj bydła, a nauczy cię, i ptactwa niebieskiego, a powie ci, albo zwierząt polnych, one pouczą cię, i ryb morskich, a one opowiedzą ci. Kto spośród nich wszystkich nie wie, że dokonała tego ręka Pana?” (KsiÍga Joba 12,7-9). ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
II. Opowiadanie pt. ÑOwcaî Pewna owca uzna≥a, øe jest najs≥absza ze zwierzπt. Ba≥a siÍ, øe zostanie zaatakowana przez drapieøniki. Nie potrafi≥a bowiem broniÊ siÍ w øaden sposÛb. ZwrÛci≥a siÍ wiÍc do StwÛrcy, opowiadajπc Mu o wszystkich swoich lÍkach. ó Mam wiÍc wyposaøyÊ ciÍ w coú, co pozwoli≥oby ci siÍ broniÊ? ó zapyta≥ Pan BÛg. ó Tak! ó Co byú zatem powiedzia≥a, gdybym podarowa≥ ci ostre k≥y? Owca pokrÍci≥a przeczπco g≥owπ i rzek≥a: ó W jaki sposÛb mog≥abym wtedy skubaÊ delikatnπ trawÍ? A poza tym zaczÍto by mÛwiÊ, øe jestem rozbÛjnikiem. ó Czy zatem chcia≥abyú mieÊ ostre pazury? ó Ach, nie!
ó A moøe chcia≥abyú mieÊ zÍby jadowe? ó pyta≥ cierpliwie Pan BÛg. ó Nie ma mowy. By≥abym przez wszystkich znienawidzona jak jadowite wÍøe. ó A co myúlisz o rogach? ó O nie! Nikt nie chcia≥by siÍ ze mnπ bawiÊ. ó Ale by siÍ broniÊ, musisz mieÊ coú, co sprawi bÛl temu, kto ciÍ zaatakuje. ó Czy mog≥abym zadaÊ komuú bÛl? Nie, nigdy! WolÍ juø zostaÊ taka, jaka jestem.
* * * My, chrzeúcijanie ó dzieci Boøe, nie posiadamy grubej skÛry czy ostrych zÍbÛw, by siÍ broniÊ. Nie moøemy teø do swojej obrony wykorzystywaÊ z≥a. Nasze cz≥owieczeÒstwo powinno charakteryzowaÊ siÍ tym, øe kochamy bliünich i przyjmujemy ich mi≥oúÊ. Prawdziwπ si≥π cz≥owieka jest jego czu≥oúÊ i wraøliwoúÊ.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
III. Czy wiesz, øe... ï Najszybciej biegajπcym ssakiem jest gepard. Na odcinku 100 m osiπga prÍdkoúÊ 112 km/h. ï Najmniejszym ptakiem úwiata jest koliber trzmielak. Waøy 1,5 grama, czyli ok. 100 tys. razy mniej niø najwiÍkszy z ptakÛw ó struú afrykaÒski, waøπcy ok. 160 kg. ï Komar uderza skrzyde≥kami aø 300 razy na sekundÍ, koliber ó 30 razy, a pelikan ó tylko 1-2 razy. ï Najszybszym owadem jest konik polny. Osiπga prÍdkoúÊ 15 m/s. ï Leniwiec dwupalczasty potrafi w ciπgu doby pokonaÊ 38 m. ï MrÛwkojad wielki zjada dziennie do 30 tys. mrÛwek i termitÛw. ï Pewien pyton w Paryøu nic nie jad≥ przez 3 lata, a wπø boa z Madagaskaru ó przez 4 lata.
ï S≥onie poruszajπ siÍ z szybkoúciπ 35 km/h. Najd≥uøej trwa ciπøa u s≥onia ó ok. 660 dni (22 miesiπce), a najkrÛcej ó u chomika syryjskiego (16 dni). ï SokÛ≥ wÍdrowny w locie nurkujπcym mknie z prÍdkoúciπ 360 km/h. ï Najszybszym dwunogiem jest struú, ktÛry moøe biec z prÍdkoúciπ 35 km/h. PojemnoúÊ jaja strusia wynosi 1,5 litra, co rÛwna siÍ pojemnoúci 25 jaj kurzych. ï Chmara szaraÒczy sk≥ada siÍ z ok. 400 mld osobnikÛw i moøe pokryÊ pole o powierzchni 4 tys. m2. ï Najszybszπ rybπ jest tuÒczyk. Na d≥ugich dystansach p≥ynie z prÍdkoúciπ ok. 77 km/h. ï Doros≥y tygrys waøy ok. 250 kg i zjada codziennie 10 kg miÍsa. Rocznie potrzebuje wiÍc ok. 30 szt. byd≥a lub 70 jeleni. ï Najszybsze wÍøe pe≥zajπ z prÍdkoúciπ 12 km/h. ï Øyrafa úpi w ciπgu doby przeciÍtnie tylko 7 minut; lew potrafi natomiast przespaÊ 18-20 godzin.
Głos Adwentu 12/2004 • Kącik dziecka IV. Opowiadanie pt. ÑWilkî Pewien wilk przyglπda≥ siÍ swojemu cieniowi w úwietle wschodzπcego s≥oÒca. Widzπc, jaki jest d≥ugi, powiedzia≥ z dumπ: ÑDzisiaj na obiad zjem chyba wielb≥π-
15 da!î. Minπ≥ poranek, a on wciπø na prÛøno krπøy≥ w jego poszukiwaniu. Gdy w po≥udnie przyjrza≥ siÍ znowu swojemu cieniowi, zwiesi≥ ≥eb i rzek≥: ÑMogÍ zjeúÊ rÛwnieø... myszî.
Oceniaj siebie jedynie w jaskrawym słońcu południa! ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
V. Kolorowanka Wykonaj dzia≥ania arytmetyczne i pokoloruj bukiet zgodnie z kodem: 54 ó pomaraÒczowy, 48 ó bia≥y, 36 ó czerwony, 24 ó øÛ≥ty, 7 ó zielony.
Opracowała Mariola Pawełczyk
Adwentyzm na świecie • Głos Adwentu 12/2004
16
Spotkanie ewangelistów na Węgrzech
W
dniach 16-22 sierpnia 2004 roku w miejscowości Szolnok na Węgrzech — pod hasłem „Central Europe Church Planters X-Change 04” — odbyło się pierwsze tego typu spotkanie ewangelistów pracujących nad zakładaniem nowych zborów na terenie Węgier, Polski, Rumunii i Czech. Polska grupa, licząca 27 osób, pod przewodnictwem pastora Władysława Kosowskiego uczestniczyła w wymianie doświadczeń, a także w warsztatach szkoleniowych, dotyczących metod stosowanych w tej misji. Zajęcia, których promotorem i głównym wykładowcą był znany nam pastor Peter Roennfeldt z Wydziału Transeuropejskiego, przebiegały w duchu modlitwy i miłości do ludzi. Mogliśmy zapoznać się z wieloma sposobami docierania do współczesnego człowieka. Zgromadzeni w Szolnok pastorzy, a także członkowie zborów — wszyscy działacze misyjni pracujący na nowych terenach — zgodnie stwierdzali, że potrzebne są różne sposoby nawiązywania znajomości i wzbudzania u ludzi zainteresowania ewangelią. Takie właśnie elastyczne podejście do wciąż zmieniającej się rzeczywistości pozwala nam nie tylko nawiązać pierwsze znajomości, ale zaprzyjaźnić się z drugim człowiekiem, któremu chcemy przekazać nadzieję. Ci, którzy już służą według tych nowych zasad postępowania, odnotowują w swojej działalności pierwsze sukcesy. Nie znaczy to, że dotychczasowe sposoby naszej pracy są niewłaściwe. Nie chcemy i nie możemy porzucać starych i wypróbowanych metod ewangelizowania. Chcemy jednak być otwarci na Boże prowadzenie w niesieniu poselstwa ludziom, którzy myślą inaczej, gdyż inaczej niż my, wierzący w Boga, pojmują otaczającą nas rzeczywistość. Na spotkaniu w Szolnok uczyliśmy się, jak w naszym działaniu możemy odwzorować przykład i metodę Chrystusa, który potrafił wyjść poza stereotypowe sposoby myślenia ludzi przywiązanych do tradycji. One ograniczają nasze możliwości i często sprawiają, że stajemy się swoistym zamkniętym gettem, które traci kontakt ze społeczeństwem.
Przestajemy rozumieć ludzi, a oni nas. Nasz sposób prowadzenia nabożeństw, sposób prowadzenia rozmów i sposób bycia (choć jest właściwy, bo przecież biblijny) przestają być komunikatywne dla ludzi. Czasem dostrzegamy nietolerancję wobec nas u innych, lecz nie widzimy jej u siebie wobec innych. Nie jest to krytykanctwo, ale próba obiektywnego spojrzenia na siebie i swoje błędy, by wyeliminować je w stosunkach z ludźmi, jeśli mamy doprowadzić ich do Chrystusa. Nowe metody polegają na tym, aby pracy biblijnej nie ograniczać jedynie do udzielania lekcji biblijnych lub prowadzenia wykładów (od których nie powinniśmy odstępować, chociaż obecnie nie są one już tak skuteczne jak 10 czy 20 lat temu). Ludziom, którzy coraz bardziej ulegają zeświecczeniu, należy poświęcić więcej czasu: musimy z nimi przebywać, spożywać posiłki, zapraszać na wspólne weekendy (mogą to być wspólne wycieczki, gry sportowe itp.).
Po prostu przyjaźnić się. Istnieje potrzeba zaprzyjaźniania się z nimi. Pastor Władysław Kosowski słusznie podkreślił, że w społeczeństwie polskim, może bardziej niż w innych kulturach, istnieje potrzeba burzenia barier lub inaczej mówiąc — uprzedzeń otoczenia wobec nas i nas wobec ludzi spoza naszej społeczności. ❖ Stanisław Niedziński
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
Konferencja w Budapeszcie
W
dniach 12-14 września 2004 r. w Budapeszcie (Węgry) odbyło się szkolenie w ramach programu „Ruch zakładania zborów” (Church Planting Movement). W spotkaniu, w którym uczestniczyło 82 przywódców Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego z 12 krajów, wzięło udział także sześć osób z Polski, na czele z przewodniczącym Kościoła, pastorem Pawłem
Lazarem. W składzie delegacji znalazł się również przedstawiciel Diecezji Wschodniej, pastor Jan Pollok — pełniący funkcję koordynatora projektów Misji Globalnej. Jeden z uczestników szkolenia, pastor David Cox z Wielkiej Brytanii, tak skomentował wzrastające zainteresowanie i przeświadczenie o wartości tego rodzaju szkoleń: „Pierwsza konferencja, dotycząca stworzenia ruchu zakładania zborów, przyciągnęła 40 osób. Druga, dotyczą-
Głos Adwentu 12/2004 • Adwentyzm na świecie ca metod szkolenia osób mających zajmować się zakładaniem zborów, zgromadziła 60 osób. Na tegoroczne spotkanie przybyło aż 82 przywódców, co udowadnia, że w świadomości europejskiego Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego następuje zmiana: rozumiemy, że naszym posłannictwem powinien być właśnie ruch zakładania zborów”. Zdaniem pastora Jana Polloka, szkolenie było praktyczne i pokazało, w jaki sposób należy rekrutować osoby, które mają być w przyszłości zaangażowane do pracy przy zakładaniu nowych zborów. „W Diecezji Wschodniej jest bardzo wiele tzw. białych plam, które chcielibyśmy objąć swym zasięgiem. W tym roku w ramach Misji Globalnej
17 wykonujemy pracę w ośmiu różnych miejscowościach: Bartoszycach, Sieradzu, Ostrowi Mazowieckiej, Ełku, Augustowie, Chełmie, Iławie oraz Warszawie-Wesołej” — poinformował pastor Pollok. Programy czwartego i piątego szkolenia zostaną przedstawione w marcu i maju 2005. Spotkania obejmą zagadnienie uniwersalnych przywódców i uniwersalnych wspólnot. Finalna konferencja będzie miała formę uniwersytecką i przeprowadzona zostanie w krajach, z których pochodzą dotychczasowi uczestnicy spotkań, w tym także w Polsce. ❖ Serwis Internetowy Diecezji Wschodniej/JK
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
Jesienna sesja Generalnej Konferencji
Z
jednoczeni w świadczeniu o prawdzie” to hasło 4-dniowej dorocznej sesji przywódców Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, która odbyła się w październiku 2004 r. w siedzibie światowych władz Kościoła w Stanach Zjednoczonych. Było to ostatnie z serii pięciu spotkań, podczas których szczególny nacisk kładziono na jedność („Przez Słowo Boże”, „Cud Jego łaski”, „We czci dla Boga” i „W cieple społeczności”). Prawie trzystu spośród wiodących administratorów i przedstawicieli laikatu Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego z całego świata zebrało się, aby omówić działania bieżące i planowane na najbliższą przyszłość, jak również kolejne międzynarodowe spotkanie przywódców kościelnych. Główne zagadnienia zaprezentowane podczas sesji obejmowały końcowy raport z kościelnych konferencji „Wiara i nauka”, które zakończyły się niedawną sesją w Denver (USA). Zostało także przedstawione końcowe sprawozdanie Komisji Szkolnictwa Wyższego.
W programie sesji znalazło się również oświadczenie na temat „filozofii muzyki”. Omawiana była też nowa „fundamentalna zasada” nazwana: „Wzrastanie w Chrystusie”, uchwalona podczas wiosennej sesji w tym roku (będzie głosowana podczas sesji Generalnej Konferencji w roku 2005). Ponadto omówiono akcję „Connecting with Jesus”, tj. globalnej dystrybucji nowej serii książek zawierających pisma Ellen G. White, oraz działania ewangelizacyjne, między innymi akcje „Wysiej miliard”, „Projekt Eliasz”, „Wyjdź, milionie”, mające na celu zaangażowanie, wyszkolenie i wyposażenie miliona adwentystycznych ewangelistów spośród aktywu zborowego. „Kościół adwentystyczny w Polsce zaangażował się bardzo zdecydowanie w realizację programu »Wysiej miliard«. Wydrukowano 3 mln ulotek, z których rozpowszechniono około 2 mln” — powiedział przewodniczący Kościoła w Polsce, pastor Paweł Lazar. ❖ AAI−pl
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
Chrzest w Chicago
D
nia 20 listopada 2004 r. polski zbór adwentystyczny w Chicago był świadkiem najliczniejszego chrztu w swej historii. Siedem osób połączyło się przymierzem z Panem. Większość trafiła do nas za pośrednictwem książek napisanych przez pastora Alfreda Pallę, zakupionych Od lewej: Krzysztof Ostrogowski, Robert Wielgus, Jacek Słomski, pastor Alfred Palla, Halina Kozyna, Teresa Krutak, Agnieszka Flakus, Joanna Kalinowska.
w świeckiej księgarni polonijnej w Chicago. Osoby te przyszły wiosną na rozreklamowaną przez zbór ewangelizację pt. „Pasja Chrystusa”. Następnie uczestniczyły w zborze w serii wykładów pt. „Radość mimo trudności”, a od czerwca w „Seminarium z Apokalipsy”, które uwieńczył chrzest. ❖ A. J. Palla
18
CIESZYN CHRZEST W WIŚLE. 19 czerwca 2004 roku w czasie nabożeństwa okręgowego w Wiśle odbyła się uroczystość chrztu. Przymierze z Panem zawarło dziewięć młodych osób, w tym trzy z Cieszyna: Łukasz Recmanik, Ania Gawełczyk i Jonasz Recmanik. Wyznanie wiary poprowadził pastor okręgowy Włodzimierz Pilch, a zanurzenia dokonali pastorzy Zenon Samborski i Wiesław Zięcina. Nabożeństwo wzbogaciły pieśni i utwory muzyczne. Był to błogosławiony czas dziękczynienia Panu, a także czas dzielenia się doświadczeniami z pracy ewangelizacyjnej. Niechaj Bóg błogosławi te młode serca i pomoże im wytrwać w służbie dla Niego. UROCZYSTOŚCI JUBILEUSZOWE SENIORÓW ZBORU. Podczas sobotnich nabożeństw 5 czerwca oraz 10 i 24 lipca 2004 roku w zborze w Cieszynie odbyły się miłe uroczystości związane z 80. rocznicą urodzin brata Fryderyka Kukli, 75. rocznicą urodzin brata Karola Recmanika oraz 80. rocznicą urodzin siostry Janiny Kajstury. Wielkim przeżyciem dla nas, słuchaczy, były doświadczenia naszych jubilatów, zwłaszcza wspomnienia brata Kukli dotyczące przymusowej ciężkiej pracy w Niemczech w czasie II wojny światowej. „W czasie działań wojennych los rzucił mnie do Berlina i tam byłem na robotach przymusowych razem z braćmi z naszych stron, to znaczy ze Śląska. Sabat mieliśmy wolny od pracy i mogliśmy z pomocą Bożą uczestniczyć w nabożeństwach sobotnich. Często nabożeństwa przerywane były bombardowaniami. Pewnego sabatu powróciliśmy do miejsca zamieszkania z bratem Kajfoszem. Zaraz po południu osobiście przyszedł do nas z dyrekcji kolei (bo pracowaliśmy przy torach) w granatowym mundurze i złoconych naszywkach przedstawiciel najwyższej władzy, której nasza firma podlegała. Życzenia W tym dniu, czyli w sabat, zostały zniszczood starszego zboru ne tory kolejowe i budynki dyrekcji. Wszyscy musieli bez słowa sprzeciwu ubrać się przyjmuje brat F. Kukla
Wiadomości z kraju • Głos Adwentu 12/2004 i niezwłocznie udać się do pracy. Pozostałem tylko ja z bratem Kajfoszem. Trzeba było wytłumaczyć, że my nie możemy pójść do pracy. Zacząłem owego urzędnika prosić, abyśmy mogli iść po zachodzie słońca, bo od dzieciństwa nie pracowałem w sobotę i tak zostałem wychowany (miałem wtedy niespełna 20 lat). Zapewniałem go, że po zachodzie słońca od razu pójdziemy i możemy pracować całą noc i w niedzielę. Brat Kajfosz w tym czasie modlił się do Pana, by przyszedł nam z pomocą, gdyż nie była to błaha sprawa i działo się to w czasie wojny. Po moim tłumaczeniu na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Powiedział: — Dobrze, jak wam się skończy ten sabat, to zaraz idziecie do pracy. Nasz majster, który był na miejscu, nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Po jakimś czasie przychodzi ten sam wysoki urzędnik i pyta o mnie. Koledzy zaczęli mówić: — Teraz będziemy mieli za ten sabat... Tym razem jednak urzędnik zwrócił się do mnie i zapytał: — Czy możesz w niedzielę popracować na mojej działce? Poszedłem bez zastanowienia. Gdy nadeszła pora drugiego śniadania, jego matka przygotowała chleb posmarowany smalcem i zaprosiła do altanki. Znów zacząłem go przepraszać: — Tego nie zjem... takie mam zasady, że nie jem wieprzowiny... Wiadomo, że w czasie wojny brak było chleba, a nawet smalec był tylko od święta. Jego matka bardzo uprzejmie potraktowała moją prośbę i przyniosła chleb z serem. Gdy już wychodziłem z tego domu, powiedział mi: — Mam w rodzinie adwentystkę... I tak pomyślałem: mogłem zachować jedno Boże przykazanie, a przekroczyć drugie, bo była wojna, zagrożenie życia, głód... Ale przecież nie ma takiej sytuacji w życiu, gdy możemy pozwolić sobie na najdrobniejsze odejście od Bożych zasad. Tak więc Bóg pomógł mi w najcięższych chwilach w młodym wieku i jestem Mu za to wdzięczny”. Nasi drodzy jubilaci wyrazili wdzięczność Panu za to, że należą do zboru Bożego. Pomimo trudnych, a nawet niebezpiecznych chwil w swoim życiu, odczuwali Bożą obecność. Ich bogate w doświadczenia losy są dla nas także świadectwem o jedynym, wszechmogącym Bogu i Zbawicielu. Liliana Kocyan
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
ELBLĄG CHRZEST. Dzień 25 września 2004 roku członkowie elbląskiego zboru na długo zachowają w swych sercach. Owego dnia narodziło się nowe dziecię Boże i choć pogoda nie sprzyjała, to licznie przybyłym towarzyszył niezwykle podniosły nastrój. Po uroczystym nabożeństwie i wyznaniu wiary przez katechumena członkowie zboru udali się nad
jezioro do pobliskiego Piastowa. Mimo panującego chłodu, serca zborowników rozgrzewały chwalące Boga pieśni. Chrztu udzielił pastor Piotr Zawadzki, a poruszona tą uroczystością i Duchem Świętym jedna z obecnych osób zapragnęła również przyjąć chrzest. Podczas kończącego sabat spotkania w kaplicy zboru wręczono siostrze świadectwo chrztu oraz upominek. Korespondent zboru
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
GDYNIA CHRZEST. Wielką radość przeżyliśmy 10 września 2004 r., gdy Mirosława Szmajda ze zboru w Gdyni i Robert Lichaczewski ze zboru w Gdańsku oddali swoje życie w ręce Pana. Przy licznie zgromadzonej rodzinie duchowej i cielesnej oraz przy znajomych zanurzenia w wodach Morza Bałtyckiego dokonał pastor Julian Hatała. Tego dnia plażowicze nad morzem w Gdyni mieli niecodzienny widok. Były pieśni, modlitwy, łzy radości i kwiaty. Niech nasz Zbawiciel będzie obecny w sercach Mirki i Roberta. Dziękujemy Ci, Panie, za te osoby. Mirosława wychowała się w rodzinie adwentystycznej, ale zawirowania życiowe sprawiły, że gdzieś się po drodze zagubiła. Brak satysfakcji z życia bez Boga skłonił ją do głębszych przemyśleń i powrotu do rodziny duchowej w Gdyni, gdzie też mieszka jej córka z rodziną. W piękny piątkowy wieczór, o zachodzie słońca, jeszcze raz oddała swoje serce Jezusowi. Robert od dziecka był gorliwym katolikiem. Jego przywiązanie do swojej wiary było tak duże, że nie chciał nawet słuchać, co mają do powiedzenia inne wyznania. Pierwszy raz z Kościołem Adwentystów Dnia Siódmego zetknął się w szkole podstawowej. Przygotowywał wtedy referat dotyczący innych wyznań. Pamięta, że nazwa tego
Kościoła bardzo zapadła mu w pamięć. Wtedy nawet nie przypuszczał, że kiedyś będzie mu ona tak bliska. Drugi raz z tym wyznaniem spotkał się dzięki swojej dziewczynie, którą poznał ponad dwa lata temu. Na początku myślał, że uda mu się przeciągnąć ją na stronę wiary, którą wtedy wyznawał. Jakież było jego rozczarowanie, gdy okazało się, że jest to niemożliwe. Powstał problem, który go przeraził. Na szczęście jego rozwiązanie powierzył Bogu i nie zawiódł się. Ta urocza osoba, którą Stwórca postawił na jego drodze, pokazała mu w Biblii czwarte przykazanie. Nie mógł w to uwierzyć i gorączkowo zaczął szukać w Nowym Testamencie aneksu zmieniającego Boże prawo. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast tego w katolickim przypisie do przedmiotowego wiersza odnalazł informację, że Nowy Testament jeszcze to potwierdza. Był wręcz oburzony, że Kościół Rzymskokatolicki dopuścił się czegoś takiego. Od tego momentu zaczął pilnie uczęszczać na lekcje biblijne udzielane przez brata Edwarda Mojkina. Jego zainteresowanie i zaangażowanie, a przede wszystkim działanie Ducha Świętego spowodowały, że podjął decyzję o chrzcie. JUBILEUSZ SENIORKI. 11 września 2004 roku po nabożeństwie odbyła się agapa połączona z uroczystością z okazji 90. rocznicy urodzin siostry Marii Jarosz. Jeszcze raz pragniemy życzyć naszej zawsze uśmiechniętej siostrze wielu szczególnych błogosławieństw Bożych i radości z życia oraz pracy dla Pana. Śpiewaliśmy pieśni o niebiańskiej ojczyźnie, a niebo czuliśmy w ustach, smakując między innymi przepyszne urodzinowe torty. Halina Pastuszko
Głos Adwentu 12/2004 • Wiadomości z kraju
KRAKÓW PRZYJĘCIE DO ZBORU NOWO OCHRZCZONYCH. Działalność naszego zboru po wakacjach rozpoczęła się od uroczystego przyjęcia do wspólnoty adwentystycznej nowych wyznawców. Cieszymy się, że są to dwie osiemnastoletnie osoby oraz starsza siostra — wdowa po niedawno zmarłym naszym bracie — która w tak trudnej dla siebie sytuacji wybrała to, co najważniejsze w życiu, przymierze z Bogiem.
19 PRACA MISYJNA. Rozwija się też najważniejsza działalność zborowa — głoszenie ewangelii. Wspólne wyjazdy misyjne w niedzielne przedpołudnia do Krzeszowic są wielkim błogosławieństwem dla zboru. Biorący udział w tej pracy przeżywają wielkie doświadczenia w kontaktach z ludźmi. Dzięki tej działalnośc i powiększa się grono uczniów Korespodencyjnej Szkoły Biblijnej. Małgorzata Rakowska
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
NOWY SĄCZ POŚWIĘCENIE KAPLICY. „Zgromadziliśmy się na tym miejscu, aby podziękować Panu za Jego troskę o nasz zbór i za hojność, jaką nam okazał, błogosławiąc tęsknotę za miejscem, w którym moglibyśmy Go wysławiać” — te słowa rozpoczęły w dniu 25 września 2004 roku uroczystość poświęcenia kaplicy w Nowym Sączu. Na ten szczególny moment czekaliśmy przez wiele długich lat, kiedy to pojawiła się na naszym terenie grupka wiernych Panu, chcąca znaleźć „swoje” miejsce. Szczególnie ciepło wspominamy nieżyjącego już brata Jana Sitarza, którego dom przez wiele lat służył za miejsce cotygodniowych nabożeństw. Swoją gościnę okazywał kolporterom, ewangelistom i wszystkim pragnącym pomnażać swoją pracą Boże dzieło. Drogi nam brat przekazał swój dom na potrzeby Kościoła, co stanowiło istotny krok do powstania tego domu modlitwy. Tym też sposobem ziściło się pragnienie naszego brata, jak i nasze, aby to właśnie miejsce służyło Panu i Jego wiernym. Aktu poświęcenia przy współudziale wszystkich zebranych dokonali przewodniczący Diecezji Południowej — pastor Jan Krysta oraz sekretarz Diecezji Południowej — pastor Marek Rakowski. Swoją obecnością zaszczycił nas przewodniczący Wydziału Transeuropejskiego — pastor Bertil Wiklander, który był gorącym orędownikiem powstania naszego zboru i pracy, jaką mieliśmy przed sobą, a której wypełnieniem stała się ta uroczystość.
Niezwykle szczęśliwi pragniemy podziękować Bogu za błogosławienie tego trudu, który po latach został zwieńczony; wszystkim osobom, które w sposób pośredni czy bezpośredni miały swój wkład w powstanie tegoż sakralnego obiektu; wszystkim, którzy swoją przychylnością i życzliwością, jaką nam okazali, mogą też razem z nami cieszyć się tym miejscem. Niech Pan błogosławi wszystkim, którzy choćby cząstkę z siebie dali, by mogła powstać ta kaplica. Wszyscy chętni mogli także złożyć pamiątkowy wpis do „Kroniki zborowej”, za co serdecznie im dziękujemy. Ten dzień był także czasem złożenia podziękowania pastorowi Andrzejowi Boleście za pracę na naszym terenie, jak i powitania brata Marka Kroczyka, który przybył do nas, by objąć zbór swoją troską i razem z nami, z Bożym błogosławieństwem, pomnażać jego szeregi. Obu braciom życzymy opieki Pana naszego, Jezusa Chrystusa, w pracy, do której ich powołał. Aby razem z nami cieszyć się wyjątkowością tego sabatu, przybyli do nas bracia i siostry z okolicznych zborów, takich jak Gorlice, Leksandrowa, Tarnów, Zakliczyn, oraz z Ustronia, Katowic i innych miejsc. Mogliśmy także gościć przedstawicieli różnych wspólnot protestanckich: Kościoła ewangelicznego, luterańskiego, zielonoświątkowego i metodystycznego. Pieśnią służyli zespół z Leksandrowej oraz orkiestra dęta z Wisły. Wszystkich, którzy zechcieli zaszczycić nas swoją obecnością, było około 120 osób. Składamy serdeczne podziękowanie za przybycie i wspólne wielbienie Pana. Arleta Izworska
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
OLSZTYN CHRZEST. Ten dzień (20 marca 2004 roku) był dla Krystyny Chojnowskiej niezapomnianym przeżyciem. Postanowiła pójść w ślady swojego Zbawiciela, któremu tak bardzo zaufała. Zanurzenia w wodzie, w obecności członków zboru, przyjaciół i znajomych Krystyny, dokonał pastor Czesław Czajka. Nowo ochrzczona dziękuje zborowi za troskę i ciepłe przyjęcie. Czesław Czajka ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
SŁUPSK CHRZTY. 29 maja 2004 roku w słupskim zborze miała miejsce uroczystość chrztu. Decyzję pójścia za Jezusem podjęła nasza przyjaciółka Asia Piwowarczyk. Uroczystość prowadził przewodniczący Diecezji Zachodniej — pastor Ryszard Jankowski. Asia poznała Boga dzięki naszemu bratu Norbertowi Solskiemu. Odwiedzając ją w pracy, sklepie ze zdrową żywnością, Norbert pokazywał jej inny pokarm — duchowy, na który Asia pozytywnie zareagowała, co zaowocowało majową uroczystością. 2 października 2004 roku niebo i słupski zbór wypełniła
wielka radość: przymierze z Panem zawarły 4 młode osoby — małżeństwo Ela i Artur Rucińscy, Marcin Kołek oraz Dariusz Raj. Uroczystość prowadził pastor Julian Hatała. Marcin przychodził do zboru od dwóch lat, a jego decyzja była konsekwencją wielu spotkań z bratem Norbertem Solskim. Natomiast Ela, Artur i Dariusz od wielu lat byli członkami usteckiej społeczności Świadków Jehowy. Pewnego dnia na swej drodze spotkali brata Norberta, który „zwrócił ich wzrok na Jezusa”. Chrześcijańska droga każdej z tych osób była odmienna, ale tej jesiennej soboty wszyscy oni stali się świadkami Jezusa. Magdalena Sulej
20
STALOWA WOLA MARANATA. W sierpniu 2004 roku udało się nam zorganizować z Bożą pomocą maranatę. Od 6 do 15 sierpnia nasz zbór — wraz z ok. 20 braćmi i siostrami z różnych zakątków naszego kraju — uczestniczył w intensywnych działaniach ewangelizacyjno-społecznych w Stalowej Woli i okolicach. Zorganizowaliśmy wykłady antystresowe prowadzone przez mówcę z Anglii, Richarda Willisa, które cieszyły się sporym zainteresowaniem. Przychodziło na nie
od 15 do 30 osób spoza zboru, w tym grupka bardzo zainteresowanej młodzieży. Utworzyliśmy również adwentystyczne brygady remontowe. Zdołaliśmy w ten sposób pomóc trzem biednym i wielodzietnym rodzinom oraz przedszkolu. Ponadto prowadziliśmy typową ewangelizację — grupy z literaturą i kasetami wideo odwiedzały ludzi, a także prowadziliśmy stoiska z książkami. CHRZEST. Pięknym akcentem na zakończenie maranaty był chrzest trójki naszych przyjaciół: Anny, Natalii i Wojciecha. Uroczystość odbyła się 15 sierpnia 2004 roku w Karczmiskach (niedaleko Stalowej Woli) przy wspaniałej, słonecznej pogodzie, a obrzędu chrztu dokonał pastor Krzysztof Szema. Wdzięczni jesteśmy Bogu za ten pracowity, ale wspaniale spędzony czas. Korespondent zboru ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
ZIELONA GÓRA CHRZEST. Sobotnie nabożeństwo 23 października 2004 roku było dla członków zboru zielonogórskiego pełne radości i wzruszeń, ponieważ byliśmy świadkami chrztu dwóch drogich nam osób: Krystyny Wolfram, która postanowiła odnowić przymierze z Panem, oraz Ani Wagner, która tego dnia swe młode serce oddała Jezusowi Chrystusowi. Witamy was, kochane siostry, w naszej duchowej rodzinie. Jako zbór jesteśmy szczęśliwi i modlimy się o was, aby każdy wasz dzień był tak piękny jak ten. Zanurzenia dokonał pastor Stanisław Niedziński, a przyjęcia do miejscowej wspólnoty — starszy zboru Jacek Sydor. D. S.
Wiadomości z kraju • Głos Adwentu 12/2004
NA ŚLUBNYM KOBIERCU ● „Jakże jesteś piękna, moja przyjaciółko, jakże jesteś piękna! (...) O, jakże jesteś piękny, mój miły, i jakże uroczy!” (P.n.P. 1,1516) — te słowa wypowiedziane niegdyś w najsubtelniejszej pieśni miłosnej Pisma Świętego zdawały się rozbrzmiewać w tarnowskim zborze 27 czerwca 2004 roku podczas ceremonii ślubnej. W obecności Boga i licznie zebranych gości miłość i wierność ślubowali sobie Katarzyna Gorzkowicz i Paweł Synowiecki — oboje z miejscowego zboru. Ślubu udzielił pastor Roman Chalupka. Korespondent zboru • 25 lipca 2004 r. w Bielsku-Białej na ślubnym kobiercu stanęli Ewelina Jaksz (ze zboru w Bielsku-Białej) i Rafał Recmanik (ze zboru w Cieszynie), przyrzekając sobie małżeńską miłość i wierność. Ceremonię poprowadzili pastorzy Roman Chalupka i Jan Krysta, którym serdecznie dziękujemy za stworzenie tak wyjątkowej i rodzinnej atmosfery. Za uświetnienie ceremonii śpiewem dziękujemy siostrze Janeczce Dużej. Dziękujemy również rodzicom za trud włożony w nasze wychowanie oraz za wszystko, co od nich otrzymaliśmy. Jednak najbardziej jesteśmy wdzięczni Bogu, że pozwolił nam się spotkać i odnaleźć drugą połowę. Dziękujemy wszystkim, którzy byli z nami w tym tak szczególnym dniu, za życzenia i ich obecność na ceremonii. E. i R. Recmanikowie ● 12 września 2004 roku w Pszczynie w pięknej scenerii i cudownej atmosferze związek małżeński zawarli Agnieszka Wojaczek (ze zboru w Saarbrucken — Niemcy) i Marcin Kaziul (ze zboru w Lidzbarku Warmińskim). Ceremonię zaślubin przeprowadził pastor Stanisław Sowa. Uroczystość oprawiona była bogactwem Słowa Bożego i wspaniałą muzyką. Nowożeńcy są wdzięczni Bogu za wspaniałe przeżycie, dziękują za wszystko rodzicom oraz Marzenie Pytel i Ani Remisz za pomoc w organizacji, a także wszystkim, którzy przybyli na uroczystość. Marcin i Agnes
Głos Adwentu 12/2004 • Wiadomości z kraju ● 12 września 2004 r. spotkaliśmy się na pięknej uroczystości zaślubin siostry Małgorzaty Marach i brata Zdzisława Gordona (oboje ze zboru bydgoskiego). W obliczu Boga i przybyłych na tę uroczystość krewnych, przyjaciół i znajomych, ślubowali sobie miłość i wierność. Ceremonię ślubną prowadził pastor Franciszek Pellowski. Całą uroczystość uzupełniły pieśni chóru Betel. Niech Bóg Was prowadzi i wypełni Wasze całe życie miłością, jaką tylko On jest w stanie ofiarować. Korespondent zboru ● 17 października 2004 roku ślubując sobie wierność i miłość, w związek małżeński wstąpili Grażyna Zasada ze zboru diasporalnego Diecezji Zachodniej i Mateusz Maniakowski ze zboru w Świebodzinie. Uroczystość zaślubin poprowadził pastor Piotr Zawadzki. Młoda para dziękuje wszystkim, którzy towarzyszyli jej w tym wspaniałym dniu za ciepłe słowa oraz za wspaniałe przyjęcie i wspólnie spędzony czas w chojnickim zborze, gdzie uroczystość miała miejsce. Korespondent zboru ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
RUBRYKA MATRYMONIALNA ● Jestem (ochrzczoną) adwentystką, od trzech lat wdową. Poznam kulturalnego, inteligentnego, zaradnego, niezależnego finansowo (bez zobowiązań), chętnie w wieku od około 57 lat, zmotoryzowanego pana (rozwiedzionego wykluczam), z którym chciałabym stworzyć chrześcijański dom. Oczekuję oferty ze zdjęciem. Hasło: Sunset 12/2004. ● Adwentysta (kawaler, lat 36, cichy i pokornego serca) pozna adwentystkę w celu nawiązania bliższej znajomości. Nie chcę sam pielgrzymować, chcę z tobą. Fotooferty mile widziane. Hasło: Raj 12/2004. ● Adwentystka (33 lata, panna, rencistka) pragnie poznać współwyznawcę (spokojnego kawalera do lat 40, domatora) w celu matrymonialnym. Fotooferty mile widziane. Hasło: Serduszko 12/2004. ● Adwentysta (32 lata, kawaler, rencista) pragnie poznać współwyznawczynię (pannę o dobrym sercu, skromną, zaradną, w wieku 28 lat) w celu matrymonialnym. Fotooferty mile widziane. Hasło: Czekam 12/2004. ● Adwentystka (panna, 46 lat, 173 cm, zgrabna, o młodym wyglądzie, wykształcenie wyższe) pozna współwyznawcę (ok. 42-47 lat, mieszkającego niezbyt daleko od Warszawy). Chciałabym, aby obok mnie był mężczyzna spokojny, ale z poczuciem humoru, dobry, mający zasady i cele, ze zdrowym optymizmem, odpowiedzialny, opiekuńczy, życzliwy, mający przyjaciół, taki, który uznaje stosunki partnerskie w małżeństwie. Umiem kochać z oddaniem. Jestem spokojna i ciepła oraz trochę uparta. Podobają mi się mężczyźni bez znacznej nadwagi, od 175 cm wzrostu, z wykształceniem wyższym, którzy raczej pracują umysłowo. Doceniam bardzo inteligencję i dobre wychowanie. Znam j. polski. Proszę o zdjęcie. Hasło: Rosjanka 12/2004.
21 MIESZKANIE PRZYZBOROWE W SOSNOWCU. Zbór z Sosnowca poszukuje brata albo siostry, samotnych lub z rodziną, chętnych do zamieszkania (oferujemy pokój z kuchnią i łazienką) i opieki nad kaplicą. Warunki do uzgodnienia. Więcej informacji: Beata Głowadzka, kierownik zboru, tel. (0...32) 260-82-02 (w godzinach 20.00-22.00.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
SPOTKANIE BYŁYCH CZŁONKÓW SALEMU. 25 grudnia 2004 roku o godz. 15.00 w Pszczynie odbędzie się spotkanie wszystkich kiedykolwiek śpiewających i współpracujących członków zespołu Salem. Serdecznie zapraszamy. Prosimy o kontakt. Tel. 0605-431-544 lub (0...32) 447-63-27.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
ZAPROSZENIE NA KONCERT CHARYTATYWNY W PSZCZYNIE. 26 grudnia 2004 roku o godz. 17.00 w pszczyńskiej kaplicy odbędzie się koncert charytatywny z udziałem byłego zespołu Salem i jego gości. Jeżeli chcesz wspólnym śpiewem uwielbić Boga i odświeżyć dawne wspomnienia, to przyjedź. Serdecznie zapraszamy.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
NAUCZĘ JĘZYKA MIGOWEGO. Jestem osobą niedosłyszącą i noszę aparat słuchowy. To jednak nie przeszkadza mi w codziennym życiu. Znam doskonale język migowy. Pragnę go uczyć i rozpowszechniać wśród ludzi dobrze słyszących, by mogli poznać problemy niesłyszących. Kontakt: Rajmund Choszczewski, ul. Brązowa 64, 87-100 Toruń.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
PRACA DLA PIELĘGNIARKI. Dom Opieki „Samarytanin” zatrudni osobę posiadającą odpowiednie kwalifikacje na stanowisku pielęgniarki dyplomowanej (oferujemy mieszkanie służbowe). Kontakt: Dom Opieki „Samarytanin”, ul. Bednarska 10, 43-316 Bielsko-Biała, tel. (0...33) 814-09-56 lub 0603-975-916.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
POTRZEBNA OPIEKUNKA DO DZIECKA. Adwentystyczna rodzina polsko-niemiecka, mieszkająca w Berlinie, poszukuje opiekunki do rocznego dziecka. Od kandydatki oczekuje się podstawowej znajomości języka niemieckiego lub angielskiego oraz cierpliwości i sumienności. Szczegółowe pytania i CV (napisane w języku polskim lub niemieckim), wraz z listem motywacyjnym, prosimy przysyłać pod adresem elektronicznym: edith.linser@t-online.de.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
ZAPROSZENIE NA TURNIEJ PIŁKARSKI. W dniach 2627 lutego 2005 r. w Goczałkowicach koło Bielska-Białej odbędzie się Ogólnopolski Turniej Piłki Nożnej Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Zgłoszenia przyjmujemy do 31 stycznia 2005 r. pod adresem: Wiesław Pietruszka, ul. Wyspiańskiego 20, 43-503 Czechowice-Dziedzice, tel. (0...32) 323-97-57.
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
FERIE ZIMOWE W RABCE. Ośrodek w Rabce organizuje zimowy wypoczynek dla dzieci i młodzieży w wieku szkolnym w następujących terminach: • I turnus: 16-30 I 2005 • II turnus: 30 I — 13 II 2005 • III turnus: 13-27 II 2005 Wszystkie zainteresowane osoby prosimy o kontakt. Tel.: (0…18) 268-41-06, e-mail: willalubon@wp.pl. Serdecznie zapraszają — A. i Z. Wiergowscy
○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
ZJAZD MŁODZIEŻY. Warszawa, 17-20 lutego 2005 roku. Zob.: www.badzgotowy.waw.pl.
Wiadomości z kraju • Głos Adwentu 12/2004
22 ● 22 września 2004 roku zasnął w Panu, kończąc doczesne pielgrzymowanie, brat Czesław Jałkiewicz — członek zboru w Szarowie. Urodził się 26 maja 1913 roku. Dzięki łasce i opiece Przedwiecznego przeżył 91 lat. Przymierze z Panem zawarł wraz z żoną Anną (zmarłą 14 lat temu), przyjmując chrzest na jesieni 1940 roku. Przez 64 lata był wiernym i bez reszty oddanym swojemu Zbawicielowi. Wraz z żoną wychowali dziesięcioro dzieci — prawie wszyscy ze swoimi rodzinami należą do zboru w Łodzi. W wyjątkowo trudnych i ciężkich dla Kościoła latach II wojny światowej oraz latach 50. XX wieku ich dom był ostoją dla wyznawców, którzy z różnych powodów musieli szukać schronienia w wiejskim zaciszu. Życie naszego brata cechowała chrześcijańska pokora, skromność, cichość, życzliwość, gościnność, a nade wszystko prawość, głęboka i szczera wiara oraz stanowczość we wszystkich zasadach wiary. Zawsze był pełen optymizmu, uśmiechu, pogody ducha, serdeczności i żywej nadziei. Odszedł na spoczynek szlachetny człowiek, dobry przyjaciel i wspaniały chrześcijanin. Bardzo nam go brakuje. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 26 września 2004 roku. Brat Czesław był powszechnie lubiany, ceniony i szanowany, toteż jego pogrzeb zgromadził wielką rzeszę tych, którzy pragnęli towarzyszyć mu w jego ostatniej drodze: bardzo liczną rodzinę z różnych stron kraju, wiernych ze zborów w Szarowie i Łodzi, sąsiadów, mieszkańców wioski, w której mieszkał, i znajomych. Nabożeństwo żałobne w domu, gdzie mieszkał, domu modlitwy i na cmentarzu w Niewieszu prowadzili pastorzy Krzysztof Kalaczyński, Jan Pollok i Piotr Heród. Była to wyjątkowa i szczególna ewangelizacja dla mieszkańców wioski, którzy z uwagą i wielkim zainteresowaniem wysłuchali zwiastowanego Słowa Bożego. Pięciu córkom z rodzinami, pięciu synom z rodzinami, dwudziestu jeden wnukom i piętnastu prawnukom składamy wyrazy serdecznego współczucia. Do spotkania w poranku zmartwychwstania, gdy Pan życia — Jezus Chrystus — wzbudzi swoich wiernych do życia wiecznego już bez bólu, cierpień, trosk i łez! Piotr Heród
ZASNĘLI W PANU
● 1 października 2004 roku zmarła Ewa Harasimowicz ze zboru w Ustroniu. Pielgrzymowała na tej ziemi 84 lata. Pozostawiła w smutku córkę Elżbietę z córką Anią i synem Łukaszem, syna Mariana z żoną Janiną i córkę Sylwię. Uroczystość żałobną na cmentarzu komunalnym w Ustroniu celebrowali pastorzy Zenon Korosteński i Włodzimierz Pilch. W ogólnych pieśniach kościelnych i solowych pastora Korosteńskiego, modlitwach i czytanym Słowie Bożym padały słowa pocieszenia i obietnice naszego Zbawiciela, który żyje. Jemu to zaufała siostra Ewa, co zaowocowało przyjęciem chrztu w Kościele adwentystycznym w roku 1949. Poświęciła swoje życie Jezusowi i do ostatnich dni trwała w nadziei adwentowej. Sen śmierci naszedł ją podczas rozpoczęcia Dnia Pańskiego. Przypomina nam to, iż w każdej chwili możemy odejść. Włodzimierz Pilch ● Śmierć nie wyjechała na wakacje, jak głosi tytuł pewnej sztuki teatralnej. Z naszego małego zborowego grona niespodziewanie wyrwała lubianego i kochanego przez wszystkich Brata. 5 października 2004 roku zasnął w Panu, pojednany z Bogiem i ludźmi, Leszek Łakomczak — wieloletni członek zboru przemyskiego. Jego życiorys jest tak krótki, jak jego życie, które zostało przedwcześnie zakończone. Urodził się 13 lipca 1961 r. w Starym Lublińcu, a przymierze z Panem zawarł 12 lipca 1986 roku w wodach Zalewu Solińskiego. Od najmłodszych lat ciężko pracował, gdyż zmuszała go do tego sytuacja w domu rodzinnym. Po zawarciu związku małżeńskiego był przykładnym i wzorowym mężem i ojcem. Do ostatnich chwil swojego życia, pomimo wielkiego cierpienia, które dane mu było znosić, zatroskany był losem najbliższych. Do końca ufał
Panu, a w swoim cierpieniu zadawał pytania, na które nikt z ludzi nie może dać sensownego, logicznego wytłumaczenia — pytania egzystencjalne dotyczące sensu cierpienia. Uroczystość pogrzebowa zgromadziła 7 października na cmentarzu w Nizinach dużą liczbę tych, którzy przyszli, aby pożegnać tego skromnego człowieka, a także łączyć się w smutku z rodziną zmarłego — żoną Małgorzatą, córkami Esterą i Iwoną oraz teściową Stefanią. Uroczystość prowadził kaznodzieja Okręgu Podkarpackiego — Wasyl Bostan, który w wygłoszonym słowie, wspominając zmarłego, przyrównał go do pokornego, bogobojnego biblijnego Hioba. Podkreślił pracowitość, szlachetność, pokorę, bogobojność, cichość — przymioty opisujące brata Leszka. W kazaniu nad grobem apelował do zebranych o zadbanie o własne zbawienie. Rodzinie zmarłego brata Leszka członkowie zboru przemyskiego składają wyrazy szczerego współczucia, a pamięć o Leszku pozostanie żywa w naszych sercach. Korespondent zboru ● 13 października 2004 roku zmarła długoletnia członkini zboru w Zielonej Górze — Eugenia Federowicz. Przeżyła 82 lata. Nabożeństwo żałobne odbyło się 15 października na Cmentarzu Komunalnym w Zielonej Górze. Uroczystość pogrzebową prowadzili pastorzy Stanisław Niedziński i Mariusz Adamczyk. Wszyscy z nadzieją oczekujemy rychłego przyjścia Pana i ponownego spotkania z naszą drogą siostrą. D. S. ● 16 października 2004 roku zmarła w wieku 97 lat Genowefa Markowska, która była najstarszym członkiem krakowskiego zboru. Urodziła się w Wieliczce w rodzinie rzymskokatolickiej. Wychowana została w duchu szacunku dla Kościoła i religii. Była aktywną uczestniczką wszelkich kościelnych ceremonii i uroczystości. Szczególne miejsce w jej religijnych praktykach zajmował kult Marii — matki Jezusa. Gdy założyła rodzinę, przez pewien czas mieszkała z mężem u jego brata na obrzeżach Wieliczki. Tam zetknęła się po raz pierwszy z człowiekiem, który krytycznie odnosił się do tego, co w życiu religijnym było dla niej tak ważne. Jednak kontaktów z nim unikała. Minęło kilka lat. Zamieszkali ponownie w Wieliczce. Właśnie wtedy mąż siostry Genowefy — Alojzy, wówczas człowiek niewierzący, wspomniał o swoim koledze z pracy, który próbował rozmawiać z nim na tematy religijne. Znając zainteresowania swojej żony, pomyślał, że byłaby lepszą rozmówczynią. Zapytał więc, czy może kiedyś zaprosić go do domu. Ponieważ zawsze z ochotą słuchała i rozmawiała o Bogu, z zadowoleniem przystała na tę propozycję. Tak rozpoczęły się spotkania z owym człowiekiem. Po raz pierwszy wtedy zetknęła się z Pismem Świętym i zrozumiała, że Biblia jest głównym źródłem Bożego objawienia. Łaknąc czystej prawdy biblijnej, co dzień zasypywała swojego rozmówcę mnóstwem nowych pytań. W końcu ten szczery człowiek, nie mogąc udzielić jej wyczerpujących odpowiedzi na wiele z nich, skontaktował siostrę Markowską z bratem Wojciechem Sędzikiem, młodym wtedy pracownikiem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego na tym terenie. Wspólne z nim studiowanie Słowa Bożego zakończyło się w 1943 roku chrztem w podwielickiej rzeczce Zabawie. W wodzie zanurzył ją wówczas kaznodzieja Andrzej Maszczak, dzisiaj już niemal legendarna postać w historii naszego Kościoła. Po 20 latach chrzest przyjął również Jej mąż. Razem stanowili przez wiele lat szczególną cząstkę krakowskiego zboru. Otoczona miłością swoich dzieci, wnuków i prawnuków, przy których spędziła ostatnie lata, odeszła w jesienny sobotni poranek. W smutku zostawiła córkę Irenę z mężem, syna Ryszarda z rodziną, mieszkających w Krakowie, oraz syna Jerzego z rodziną i wnuka Andrzeja z rodziną, mieszkających w Australii. Pogrzeb na cmentarzu w Wieliczce prowadzili pastorzy Zenon Korosteński i Piotr Heród, przy udziale rodziny, współwyznawców i przyjaciół. Śpiewem uroczystość żałobną upiększyła Lucyna Kapralska-Pitra. W nadziei zmartwychwstania mówimy naszej siostrze: do zobaczenia w dniu przyjścia naszego Pana. ❖ Korespondent zboru
Dokończenie ze str. 3.
Głos Adwentu 12/2004 • Listy od czytelników sobie prawo do skrótów i zmian w nadesłanych tekstach”. Jeśli to jest prawda, to dziwię się, że Redakcja przepuściła takie stwierdzenie: „Wielu z nich [młodych] często przebywa w »ziemi obiecanej« polskich adwentystów, czyli na Zachodzie lub w Australii. A tam, jak słyszałem, życie dopiero jest atrakcyjne”. Myślę, że drukowanie takich wypowiedzi to nie jest dobra baza do poprawnych stosunków z rodakami przebywającymi za granicą. To tylko okazja do podburzania jednych przeciwko drugim. Dziwię się dodatkowo też z powodu tego, że kilka lat temu był w Australii sam Redaktor Naczelny, brat Andrzej Siciński, i mógł zaobserwować, jak żyjemy tutaj, w Australii. Nie musi dawać do druku czegoś, co brat Żurek „słyszał”, bo to plotki. Swoją drogą chętnie porozmawiałabym z tym bratem i wyjaśniła, bo może się okazać, że coś więcej słyszał, co nie jest prawdą. My też dużo słyszymy o Polsce i tym, co się dzieje w zborach, ale ponieważ często nie są to dobre wiadomości, lepiej zachować je dla siebie. Powiem tylko jedno — nawet gdy czytam w „Głosie Adwentu” wypowiedzi odnośnie do ostatniego festiwalu, jestem wdzięczna Bogu, że mieszkam w Australii i tutaj wychowuję swoje dorastające dzieci, a nie w Polsce. Ślę pozdrowienia z Adelajdy. Siostra Zdzisława Muniak (e-mail: zdzisia@gmail.com) Odpowiedź redakcji: Kwestionowana wypowiedź autora artykułu była zbyt enigmatyczna i nieostra, by móc nadawać jej jednoznacznie negatywną czy pozytywną treść. Poza tym autor wyraźnie zastrzegł, że zależy mu na publikacji całego artykułu.
„Czempion boksu odnajduje Jezusa” Wzruszył mnie artykuł z „Głosu Adwentu” 10/2004 o Ulwim, jego doświadczeniach w poznawaniu Pana. W związku z tym nasunęły mi się pewne refleksje. Jak nieraz dziwnie prowadzi Duch Święty... Potrzeba zaznać cierpienia, bólu, rozgoryczenia, czasem bycia w sytuacji bez wyjścia. Ale wyjście jest. Bóg je zsyła przez drugą osobę, drobny gest, ale jakże budujący. Sama byłam w tzw. dołku. Nie umiałam zrozumieć, np. dlaczego istnieje obmowa. Nadal nie rozumiem. Powiedzcie mi, albo i sobie, czy możliwe jest w naszym życiu stosowanie zasady, by nie mówić źle
23 o innych (zwłaszcza za ich plecami). Czy to, co usłyszymy z drugich ust o danej osobie, jest ważniejsze, ma być ważniejsze od naszego bezpośredniego kontaktu z tą osobą? Czemu pozwalamy, aby złe języki przekreślały poprawne relacje z braćmi i siostrami? Niechcąco, nieświadomie można skrzywdzić drugą osobę, a nawet zgorszyć. I co wtedy? Boimy się powiedzieć: przepraszam, okazać skruchę — wstydzimy się... Weźmy odpowiedzialność za wypowiadane słowa i czyny. Pocieszajmy się nawzajem, budujmy. A wszelaki osąd zostawmy Bogu, gdyż tylko On wie, co jest w każdym człowieku. (...) Pragnę podziękować z całego serca tym, którzy we mnie wierzyli, podtrzymywali na duchu, mówili o nadziei w Bogu, bowiem bardzo potrzebowałam wsparcia. Dziękuję. Niech Bóg wam pobłogosławi. Czesława K. ze zboru w Diecezji Zachodniej
Chcę mieć przyjaciół, tak jak kiedyś Mam 30 lat. Kiedyś chodziłem na nabożeństwa adwentystyczne i byłem ochrzczony. Przestałem chodzić do zboru, gdy zachorowałem na depresję po śmierci babci. Był to błąd z mojej strony. Teraz czuję się bardzo samotny. Bardzo chcę wrócić do Kościoła. W zborze miałem kilku przyjaciół. Bardzo Was proszę o przysłanie mi kwartalnika „Lekcje Biblijne” na 4. kwartał 2004 roku. (...) Pracuję. Wykonuję kartki okolicznościowe np. na imieniny, urodziny, ślub itp. Pracuję od niedzieli do piątku. W sobotę odpoczywam. Bardzo potrzebuję „Lekcji Biblijnych”. Brak mi Kościoła. Bardzo długo nie byłem w zborze, ale zamierzam w sobotę pójść na nabożeństwo. Mieszkam z mamą. Niedawno miała zawał serca. Miała dużo nerwów związanych z pracą i paliła dużo papierosów. Teraz jest na emeryturze i już nie pali. Nie mamy w Kaliszu żadnej rodziny, więc pozostaje jedynie zbór. Jestem zły na siebie, że przestałem chodzić do zboru. Chcę to zmienić i mieć znowu przyjaciół, tak jak kiedyś. ❖ Paweł Zoń z Kalisza tel. (0...62) 757-01-40
WITALIZACJI „NEWSTART” RE M RA OG PR NA ZA AS PR ZA ” CIA FUNDACJA „ŹRÓDŁA ŻY Beskidu położony u stóp malowniczych gór
Dom wczasowy ® pobytu jednej osoby Program „Newstart” przewiduje: o oferuje pokoje 2-3-osobowe. Koszt kieg Śląs weą ciow rtoś owa pełn ę diet : obejmuje nocleg, wyżywienie, 1. Odżywianie prozdrowotne dorosłej wynosi 850-890 zł. Kwota ocową. o-ow ywn warz ą wą opiekę lekarską. ając szcz oczy ę getariańską oraz diet w programie edukacyjnym oraz całodobo ał udzi a zeni ćwic ra: ukto instr zabiegi rehabilitacyjne, 2. Aktywny wypoczynek pod okiem Oferujemy również specjalistyczne a jazd , iegi szob mar i ery spac naukę jazdy na nartach i ogólnokondycyjne, grupowe dodatkowe atrakcje turystyczne oraz e. rdzi tą. boa opła na nartach i snow snowboardzie za dodatkową dy zdrowego żywienia, imy kierować pod adre3. Wykłady i prezentacje (m.in. zasa Zgłoszenia i wszelkie pytania pros jak pa, osłu kręg ła szko ia, wan łona 18, 96-320 Mszgoto o Zas y weg praktyczna szkoła zdro sem: Fundacja „Źródła Życia”, Bud ilaktyce i leczeniu prof w a raln 28-99; e-mail: biunatu a 8574, ycyn 13-5 med s, 857stre kontrolować czonów; tel./fax: (0...46) zł prosimy dokonywać nie chorób cywilizacyjnych). ro@fzz.pl. Przedpłat w wysokości 100 cje, porady, sulta kon tym (w rską oczęciem turnusu na leka rozp kę d opie 4. Całodobową później jak na dwa tygodnie prze y ciała). mas 11000035499347, a, tętn 5011 a, 4033 ieni 4312 ciśn iar ia”: Życ pom a, dła spotkani konto Fundacji „Źró zór wiec g, kuli ® ny kon ki, łą kwotę prosimy iecz osta (wyc . Poz 5. Program kulturalny z dopiskiem „Program »Newstart«” ciem programu oczę rozp d prze . tuż z dobrym filmem) lać na powyższe konto prze rza, leka z ony złoż ół zesp y dpłaty zwracamy w 100% Program prowadzi wykwalifikowan lub w pierwszych dniach turnusu. Prze zdrowia. ów otor prom i j owe ruch acji rozpoczęciem turnusu. d bilit dietetyka, specjalisty reha nie później jak na dwa tygodnie prze kuracjuszy. zeb potr ch alny widu ły! indy Wis do do jest my y Dostosowan Serdecznie zaprasza ek jscowości turystycznej W imieniu organizatora Grażyna Kucz Najbliższy turnus odbędzie się w mie r. 2005 go u lute 24 ram do prog 13 tor od inie dyna koor term w — le, Wiś Beskidu Śląskiego, w ach nart na y jazd ! ka ona nau zie jsc ogranicz Szczególną atrakcją programu będ Prosimy o szybki kontakt. Ilość mie i snowboardzie oraz konny kulig.
24
GĹ‚os Adwentu 12/2004