Kurier Czaplinecki - Nr 110, październik 2015

Page 1

W NUMERZE:

fot. R. Czapski

NR 110

Październik 2015

Skrzyżowanie przy

Gimnazjum po przebudowie ►► Dzień Edukacji;

►► Mieszkania dla młodych;

►► Zimowe porady:

►► Bądź czujny;

►► Radni bezradni;

►► Wieści z Ratusza;

►► M. Badziągowski odszedł; ►► Nie dla JOW;

►► Ubóstwo;

►► Był taki Ktoś…;

►► Hejt;

►► Wieczne dzieci;

►► Nowy energooszczędny;

►► Rachunek od państwa;

►► Płw. Sulibórz.


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

2

Biuro Rachunkowe BT

,

Tadeusz Berczynski Bieg³y rewident upr. nr 167/5416

Œwiadczymy us³ugi w zakresie:

- prowadzenie ksi¹g rachunkowych i podatkowych - doradztwa podatkowego - doradztwa w zakresie organizacji rachunkowoœci - wype³niania rocznych zeznañ podatkowych 78-550 Czaplinek ul. Kochanowskiego 20/13 tel./fax 94/ 375 56 71

Kom. 605 210 029 e-mail: btbiuro@onet.pl www.btbiuro.pl

Zapisy do Niepublicznego Przedszkola

„EDUKACJA”

w Czaplinku przy ul. Akacjowej 6 (osiedla Wiejska)

dzieci 2,5-5 lat, na rok szkolny 2015-2016 Kontakt: 606

483 438

INSTALATOR - Firma instalacyjna Elektryka – Hydraulika – Technika Grzewcza Autoryzowany instalator:

JUNKERS, VAILLANT , AUER mgr inż. HUBERT MIERNIK tel. 887 968 334 e-mail: hubert.miernik@poczta.fm

z instalacje gazowe z instalacje i pomiary elektryczne z instalacje hydrauliczne z kotły co z kotły pulsacyjne auer z pompy ciepła z technika solarna


Kurier Czaplinecki – Październik 2015 „Najcenniejszym i najtrwalszym podarunkiem jaki można dać dziecku - jest wykształcenie” Arystoteles

Dzień Edukacji 2015

C

zy nauczyciele pracują za mało, a zarabiają za dużo? Czy szkoły będą lepsze dopiero, kiedy staną się prywatne? Takie pytania zadają sobie Polacy. Samorządy natomiast chcą wielu zmian w prawie oświatowym. Niektóre gminy próbują wcielić w życie różne „rewolucyjne” zmiany. Chodzi o prywatyzację - to znaczy oddanie swoich szkół w zarząd różnym stowarzyszeniom żeby oszczędzić, ale czasami żeby ratować małe wiejskie szkoły, bo na ich utrzymanie gminy nie stać. Na naszych oczach, w całym kraju trwa, przeprowadzana przez jst, na własną rękę „podziemna reforma oświaty”. Samorządy nie lubią też Karty Nauczyciela, bo generuje ona ich zdaniem sztywne budżetowe wydatki. A ich wysokość wyznacza przecież co roku MEN. Większość miast i gmin dokłada do subwencji ministerialnej znaczne środki. Ale za brak pieniędzy w oświacie nie odpowiada Karta Nauczyciela. Także nauczyciele nie są odpowiedzialni za taki stan rzeczy. To stan „kasy” naszego kraju decyduje o poziomie wydatków na oświatę. Samorządy próbują więc

3 obchodzić Kartę w różny sposób. Oświata nie może być sprywatyzowana, musi być zadaniem państwa i rządu, bo tylko w ten sposób zapewniony zostanie równy do niej dostęp wszystkim dzieciom, niezależnie od sytuacji materialnej. Odnoszę wrażenie, że państwo usiłuje pozbyć się ciężaru oświaty i przerzucić jej koszty w coraz większym stopniu na samorządy, obarczając za to winą nauczycieli. Za nami Dzień Edukacji – 14.10.2015 r. Szczególny to jest dzień – święto polskiej szkoły, święto uczniów, nauczycieli, pracowników obsługi i tych co szkoły prowadzą i nadzorują. Była więc okazja, aby złożyć wszystkim nauczycielom nasze podziękowania za przekazywaną wiedzę, oraz za trud włożony w kształtowanie serc i umysłów wielu pokoleń. W tym szczególnym dniu można było również powiedzieć słowo przepraszam. Za uczniowskie figle lub żarty. Takie uczniowskie „wyczyny” były w szkole zawsze, również wtedy kiedy i ja byłem uczniem. To nie była złośliwość, ale ot, zwykła uczniowska przekora. Dzisiaj z perspektywy wielu lat wspominam z ogromną wdzięcznością swoich nauczycieli. Zawdzięczam im bardzo wiele. Gdyby dzisiaj mogli mnie usłyszeć, to życzyłbym im dużo szczęścia i radości z wykonywanej pracy, cierpliwości, wytrwałości, sukcesów zawodowych, zadowolenia z uczniów oraz uśmiechu losu w tej niełatwej pracy. Jerzy Kotlęga

Bądź czujny i nie daj się oszustom !

P

rzyjeżdża do Ciebie kurier i oświadcza, że ma dla Ciebie paczkę za zaliczeniem. Koszt około 500 zł. Na paczce jest Twoje imię, nazwisko i poprawnie napisany adres. Nadawcą jest firma X, której nie znasz, i w której nic nigdy nie zamawiałeś... Kurier oświadcza, że nic mu na ten temat nie wiadomo, jego zadaniem jest tylko dostarczenie paczki i pobranie pieniędzy, ale skoro są wątpliwości, to można je wyjaśnić od ręki telefonicznie. Kurier pyta, czy w takim razie może zadzwonić od Ciebie do firmy i szybko się wszystko wyjaśni... 99% ludzi, nie podejrzewając podstępu, wpuszcza kuriera do domu i wskazuje mu, gdzie jest telefon, albowiem chce jak najszybciej sprawę wyjaśnić... Kurier wykonuje KRÓTKI TELEFON (1 min) i niby sprawdza w firmie, czy nie zaszła pomyłka, po czym informuje Cię, że faktycznie jest to pomyłka, przeprasza grzecznie i wychodzi! (bajki o pomyłkach są różne w zależności od oceny reakcji wrabianego). Po miesiącu przychodzi rachunek telefoniczny... około 10.000 dolarów w przeliczeniu na złotówki. Dlaczego? Ponieważ ten jeden niewinny krótki telefonik obleciał w międzyczasie cały świat przez przekierowania komercyjne (Seszele, wyspy Bali, Kajmany i wiele innych, a wszystko automatycznie), aby w końcu trafić na sex linię w Australii. Jak to możliwe?! zadajesz samemu sobie pytanie. Przecież patrzyłeś kurierowi na ręce i było widać, że wykręca numer telefonu stacjonarnego... Tak, to prawda kurier wykręcił numer telefonu stacjonarnego, który jest zainstalowany gdzieś w jakimś wynajętym (po cichu) mieszkaniu (na dodatek, na lewe papiery), i w tym właśnie mieszkaniu stoi sobie małe, niepozorne urządzenie, które natychmiast dokonuje przekierowań, jak się tylko do niego dodzwonisz. Podoba Ci się? Czy masz szansę na reklamacje w TPSA? Nie, ponieważ połączenie wyszło z Twojego numeru telefonu, a co za tym idzie za Twoją zgodą, więc nawet w sądzie przegrasz. Numer „na Tepsę”. Dzwoni do Ciebie człowiek i podaje się za pracownika Telekomunikacji Polskiej SA. Informuje Cię o tym, że właśnie wymieniono: skrzynkę kablową, rozdzielczą lub cokolwiek innego. W związku z powyższym monterzy TPSA testują połączenia i proszą o potwierdzanie ich poprawnego funkcjonowania poprzez naciśnięcie klawiszy: 9, 9#, 09, 09#, 90,90# Nie naciskaj! Niczego nie potwierdzaj! Jeżeli to zrobisz, jesteś przekierowany na sex linię (NA TWÓJ koszt oczywiście) do Wielkiej Brytanii przez pół świata na Pacyfiku (Wyspa Niua w tym procederze króluje!!!) i nawet jeżeli natychmiast rzucisz słuchawkę na widełki NIC CI TO NIE DA!!! Połączenie nie skończy się przed upływem 5 min. Podoba Ci się? Koszt około 1500 zł. Jeżeli ktokolwiek do Ciebie zadzwoni i powie, że coś wygrałeś rzuć natychmiast słuchawkę i niczego nie naciskaj! żadnych cyfr, gwiazdek lub krzyżyków. Jeżeli zadzwoni do Ciebie ktoś, kogo nie znasz nieważne, czy będzie to firma, czy osoba prywatna

i poprosi Cię o oddzwonienie w dowolnym czasie... NIE RÓB TEGO! Nie znasz osobiście, nie oddzwaniasz, bo może Cię to kosztować 320 zł za samo połączenie! Pamiętaj, że oszuści bardzo często podszywają się pod różnego typu instytucje lub wydziały spółdzielni mieszkaniowych. Jak administracja lub inna instytucja będzie miała do Ciebie sprawę, to wyśle Ci pismo! A teraz: Jak się bronić? 1. Myśleć i nic na huraaa... Niczego nie naciskać i niczego nie potwierdzać. 2. Zadzwonić do swojego operatora np. TP SA (9393 - Moja uwaga, tu też występują dziewiątki!) i zażądać zablokowania wszystkich numerów komercyjnych: 0-700..., 0-300..., 0-400..., jak i możliwości przekierowania na nie. 3. Zablokować wszystkie numery: międzymiastowe, międzynarodowe i komórkowe. Każdy operator ma obowiązek udostępnić Ci kod aktywujący takie połączenia i drugi kod dezaktywujący takie połączenia. Nie ma innego wyjścia! Dostaniesz od operatora dwa osobiste hasła i nikomu ich nie pokazuj. Pamiętaj! Zapisz datę i godzinę połączenia się z operatorem w celu zablokowania powyższych numerów. Zapisz imię i nazwisko osoby przyjmującej zgłoszenie. Zapisz numer zgłoszenia. Potem żądaj od operatora pisemnego potwierdzenia faktu, że zgłaszane przez Ciebie zadania zostały zrealizowane. Jak będziesz to miał na piśmie, to jakby co, wygrasz w każdym sądzie. To jest wiadomość, którą przekazał pracownik działu reklamacji w TPsie! Jeśli zadzwoni jakiś gość, że wygrałeś coś w konkursie (przeważnie ekskluzywną wycieczkę), i w dodatku poprosi o naciśnięcie klawisza 9, żeby potwierdzić wiadomość i jeśli to zrobisz, to jesteś załatwiony na cacy - łączność z tą linią kosztuje 20 funtów za minutę, ponieważ rozmowa przekierowana jest przez Kajmany do sex linii w Anglii. Nawet jak natychmiast rzucisz słuchawkę na widełki, to dużo nie da, bo rozłączy Cię za 5 minut. Ale jeśli dasz zrobić się w balona i dasz im swoje dane, to możesz już strzelić sobie w łeb, bo po następnych dwóch minutach dostaniesz potwierdzenie, że oczywiście nic nie wygrałeś. Koszt takiej rozmowy to około 260 funtów . Jedyne, co można zrobić, to natychmiast po odebraniu takiej rozmowy rozłączyć się. I to jak najszybciej. Jeszcze jedno. Może zadzwonić ktoś podający się za technika TP SA i poprosić o potwierdzenie numeru telefonu poprzez naciśnięcie klawisza 9. Efekt jak powyżej. Problem dotyczy też komórkowców. Nigdy nie należy naciskać 9, lub 9,0,#, lub 0,9,# w tych kombinacjach. Przeważnie numer dzwoniący to: 07090203840. Numer może się różnić ostatnimi 4 cyframi. Pojawia się na początku jako nieodebrane. Nie oddzwaniać na ten numer, bo połączenie kosztuje 320 zł/min, sex linia w Australii. Ponieważ w Anglii ten proceder jest już nielegalny, to farmazony tego typu przeniosły się do Polski. Tak więc nie gadać z kimś, kto wciska Ci kit, że coś wygrałeś... Prosimy o rozpowszechnienie tej informacji wśród swoich znajomych. Redakcja


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

4 Smuga cienia dosięga nieubłaganie naszych bliskich i drogich osób. Odchodzą, pozostawiając smutek, pustkę i tę myśl, że już nigdy nie wrócą.

Marian Badziągowski odszedł

P

ełni żalu i wielkiego przygnębienia pożegnaliśmy Pana Mariana Badziągowskiego. Po raz ostatni byliśmy z Nim odprowadzając Go na miejsce wiecznego spoczynku. Wielu z nas było Jego uczniami, sąsiadami, znajomymi, którym ofiarował cząstkę swojego życia. W naszych sercach, w naszej pamięci pozostanie na zawsze jako człowiek wielkiej życiowej mądrości, wspaniały nauczyciel i wychowawca wielu pokoleń dzieci i młodzieży. Jego takt pedagogiczny i umiejętność dotarcia do serc wychowanków sprawiały, że był dla nich wzorem solidności i uczciwości, ale i nieraz ostatnią deską ratunku. Spójrzmy na miniony czas… Czaplinek, 70 lat temu. Wspominał nieżyjący już kierownik Szkoły Podstawowej przy ul. Słonecznej Wacław Mirowicz: „Dokładnie 20 września 1945 r. był początek roku szkolnego dla 144 uczniów, a wśród siedmiu nauczycieli zatrudniony pan Marian Badziągowski. Początki były bardzo trudne. Wojna spowodowała przerwę w edukacji wielu osób. Pan Marian uczył, wychowywał i opiekował się powierzonymi mu dziećmi do południa w szkole podstawowej, a po południu w nowo powstałej szkole wieczorowej dla dorosłych. Nieco później w pierwszych klasach Szkoły Ogólnokształcącej filii Liceum w Szczecinku. W latach pięćdziesiątych był opiekunem młodzieży w internacie przy ul. Pławieńskiej”. W ceremonii pogrzebowej swojego nauczyciela uczestniczył między innymi jeden z jego wychowanków, z wczesnych lat 50-tych, pan Izydor Węcławowicz, który przyjechał z Grzybowa k/Kołobrzegu. Tak wspominał swego Wychowawcę: „Byłem urwisem, ale tylko mój wychowawca, Pan Badziągowski umiał trafić do mego serca i sprawić, abym odnalazł w życiu prawą drogę. On sprawił, że przestałem wagarować, że zacząłem się uczyć. Był dla mnie ojcem, opiekunem. Panu Marianowi wszystko zawdzięczam. On ustawił mnie na „właściwe tory”. To dzięki niemu ukończyłem szkołę średnią, potem studia”. Pan Izydor już w swoim dorosłym życiu przez 8 lat był nauczycielem w Technikum Rybołówstwa Morskiego, potem kilkanaście lat pływał na statkach. Uczestnicząc w pogrzebie chciał złożyć swojemu Nauczycielowi wielką wdzięczność i pokłon za Jego serce i miłość, jakie jemu jako uczniowi okazywał, a którego tak mu brakowało w tamtych latach. Był dla niego ojcem, którego nie miał. A takich niepokornych, którym pomagał było wielu. O tamtych czasach pisze później w wierszu Jego zmarła żona śp. Jadwiga:

Trud, niepokój, troska o dzieci swoje, chociaż obce Było Twojej pracy szlachetnym owocem. Wtedy czułeś serca swego biciem, że szkoła była Twoim domem i pracą i życiem. Pożegnaliśmy dobrego kolegę, którego życzliwość, pomoc i rada zjednywały Mu serca wszystkich, z którymi pracował. Był niestrudzonym przekazicielem dawnych tradycji i mozołu kształtowania się nowej społeczności. To również dzięki Niemu utrwaliły się zręby minionych pierwszych powojennych lat. Pan Marian dał się poznać jako aktywny działacz Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przez 20 lat pełnił funkcję prezesa ogniska ZNP. Opiekował się Związkiem Harcerstwa Polskiego, prowadził koło modelarskie. Przez długie lata czynnie uczestniczył w pracach wielu organizacji i stowarzyszeń działających w naszym mieście. Za całokształt pracy zawodowej i społecznej został odznaczony: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem 40-lecia PRL, Złotą Odznaką ZNP, Medalem 100-lecia ZNP, Odznaką za Zasługi w Rozwoju Województwa Koszalińskiego, oraz Medalem Zasłużony dla Miasta Czaplinka. Pan Marian przybył na ziemię czaplinecką jako jeden z pierwszych osadników i całe swoje dorosłe życie poświęcił Czaplinkowi i jego mieszkańcom. Tu poznał i pokochał swoją żonę Jadwigę, nauczycielkę, poetkę, troskliwą matkę. Tu założył rodzinę. Tutaj urodziły się i wychowały ich dzieci. Doczekał wnuków i prawnuków, którymi tak się cieszył. Dziś wspominając Jadwigę i Mariana Badziągowskich oddajemy im hołd za ich pracę, trud wrastania, ofiarność i miłość, którą darzyli to miasto i tę ziemię. Zapewniamy Ich o naszej pamięci. Szanowna Rodzino! Po odejściu najbliższej Wam osoby, składamy wyrazy szczerego współczucia. Łączymy się z Wami w tych trudnych chwilach smutku i żalu. Jesteśmy bezsilni wobec końca życia, zupełnie bezradni wobec śmierci, i tak trudno pogodzić się z nieuniknionym losem. Drogi Marianie, wspaniały kolego, najlepszy przyjacielu, żegnamy Cię z sercem pełnym bólu i rozpaczy. NIECH ZIEMIA, KTÓRĄ UKOCHAŁEŚ, LEKKĄ CI BĘDZIE. ODPOCZYWAJ W SPOKOJU. W imieniu koleżanek i kolegów - Alicja Szczepańska

Był taki Ktoś…

W

chłodny, wtorkowy wieczór 29 września dotarła do nas smutna wiadomość –„Wojtek nie żyje…”. Konsternacja, niedowierzanie, chwila nadziei, że może to pomyłka. Ale nie, niestety to była prawda. Prof. zw. dr hab. med. Wojciech Silny wiele lat kierował Katedrą i Kliniką Dermatologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. W trakcie swojej pracy naukowej wykształcił wielu lekarzy, był promotorem licznych prac doktorskich oraz patronem prac habilitacyjnych. Działalność akademicką łączył z wieloletnią praktyką lekarską. Należy jednak zaznaczyć, iż Wojtek nie był osobowością pasującą do wizerunku, jaki mógłby towarzyszyć osobie z jego wykształceniem, pozycją naukową, czy dorobkiem zawodowym. Był normalnym człowiekiem, ale z olbrzymią energią, otwartością i radością życia (a miał 73 lata), która emanowała na całe jego otoczenie. Wojtek miał dwie życiowe pasje. Pierwszą była niewątpliwie jego praca, a drugą Ziemia Czaplinecka. W Żerdnie, gdzie miał swoją działkę, potrafił bywać kilka razy w tygodniu, niestrudzenie dojeżdżając z Poznania. Starał się również żyć radościami, problemami i potrzebami swoich sąsiadów. Każdemu, kto u niego bywał mówił „zobacz jak tu pięknie”, „patrz jakie tu są widoki”, „słuchaj, a mój znajomy malarz mówił, że ten las to ma 200 odcieni zieleni, tego nie ma nigdzie!”. Na skrawkach uprawianej ziemi sam hodował ziemniaki, pomidory, którymi częstował gości. Zachwycał się także ludźmi, swoimi sąsiadami z Żerdna, że pracowici, szczerzy, uczciwi… Wiem, że pomagał im, wykorzystując swoją ogromną wiedzę medyczną, znajomości, a oni mimo sporej odległości do pokonania odwdzięczyli Mu się towarzysząc w Jego ostatniej drodze.

Dziś śmiało można powiedzieć, że Wojtek oddał tej okolicy wszystko co miał najcenniejszego u kresu swej ziemskiej drogi: czas, serce i życie. Szkoda i olbrzymi żal, że człowiek takiego formatu i takiej klasy odszedł tak nagle w samotności, a ostatnią rzeczą jaką prawdopodobnie poczuł, był chłód Jego ukochanej ziemi. Dla nas, znajomych i przyjaciół Wojtka Silnego możliwość spotkania go na swej drodze to niesamowity zaszczyt, ale i radość przebywania z kimś, kto nas wzbogaca i inspiruje. Wojtku, będzie nam Ciebie bardzo brakowało. Spoczywaj w pokoju Drogi Przyjacielu! Robert Frutczak


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

5

Nowy ENERGOOSZCZĘDNY program dla Zarządców Nieruchomości

D

zięki wdrażanemu w chwili obecnej nowemu programowi Energooszczędny Zarządca, spółdzielnie mieszkaniowe i inni zarządcy nieruchomości, a także wspólnoty mieszkaniowe mogą otrzymać (bez wydatkowania jakichkolwiek wstępnych nakładów finansowych) energooszczędne lampy LED najwyższej jakości z mikrofalowym czujnikiem ruchu i zmierzchu. Ze środków z tego programu finansowana jest modernizacja oświetlenia. Co ze spłatą dostarczonych bezpłatnie energooszczędnych lamp led? Jak ten program działa? To bardzo proste i przejrzyste działanie energooszczędne stosowane w wielu krajach UE. Spłata bezpłatnie dostarczonych lamp LED następuje z oszczędności na zużytej energii elektrycznej (różnica pomiędzy dotychczasowymi wysokimi kosztami energii elektrycznej zużywanej przez stare i energochłonne oprawy/żarówki oświetleniowe, a kosztami jej zużycia energii po montażu dostarczonych bezpłatnie energooszczędnych lamp LED). Dzięki temu rachunki za energię elektryczną zmniejszamy nawet do 90%. Spłata dostarczonych ledów rozłożona jest w czasie (przez 16-18 miesięcy od ich zamontowania).Opcja ta jest niezwykle korzystna, gdyż spółdzielnia/wspólnota mieszkaniowa/tbs nie musi angażować jakichkolwiek własnych środków finansowych na modernizacje oświetlenia na klatkach schodowych, piwnicach i przy wejściach do budynków. Ten program sam się finansuje, a właściciel budynku dzięki temu modernizuje własne oświetlenie. Wewnętrzne lampy energooszczędne LED z regulowanym mikrofalowym czujnikiem ruchu i zmierzchu posiadają: ●●w pełni regulowany zasięg działania (detekcja) od 2 m do 5 m; ●●regulowaną długość czasu oświetlenia od 10 sek. do 10 min.; ●●regulowany próg oświetlenia od 5 lux do 50 lux (oraz opcja day time

– lampa uruchamia się również, jeśli jest taka potrzeba w dzień, doświetlając wówczas klatkę schodową); ●●w pełni regulowany czas ściemnienia od 30 sek. do 10 min. (oświetlenie o zmniejszonej o 2/3 jasności, także opcja keep turn on – lampa może pracować w tej opcji świecenia non stop). Dzięki możliwości zastosowania powyższych opcji technicznych, zarządca nieruchomości jest w stanie zaspokoić oczekiwania nawet najbardziej wymagających mieszkańców i ustawiać lampy zgodnie z ich oczekiwaniami i życzeniami. Nie wzbudza to wówczas niepożądanych niejednokrotnie konfliktów i zbędnych emocji u samych lokatorów (tak to się dzieje niestety np. w przypadku braku możliwości regulacji lamp). Lampy oczywiście posiadają wymagane dopuszczenia i certyfikaty. Energooszczędne lampy Led o mocy 12-13 W montowane na klatkach schodowych posiadają podstawę/obudowę metalową, co bardzo pozytywnie wpływa (w przeciwieństwie do mniej trwałej obudowy wykonanej z tworzywa sztucznego) na minimalizację zużycia samych ledów (korzystne odprowadzenie ciepła poprzez obudowę). Takie rozwiązanie, to gwarancja 40 tys. godzin ciągłego świecenia ledów. Tysiące lamp led w ramach programu Energooszczędny Zarządca pracują już w wielu spółdzielniach/wspólnotach/tbsach mieszkaniowych na terenie całego kraju. Dostarczane lampy led są objęte wyłącznymi patentami technologicznymi, oraz jako jedyne w kraju uzyskały pozytywną akredytację wielu instytucji. IGN sugeruje również wykonanie audytu efektywności energetycznej i w ramach tzw. Białych Certyfikatów właściciel budynku otrzyma dodatkowo zwrot do 25% poniesionych nakładów związanych z dostawą lamp led (pomimo tego, że nie poniósł żadnych wydatków modernizacyjnych w ramach niniejszego programu). Warto zmodernizować oświetlenie, gdyż dnie stają się coraz krótsze. Bliższe informacje w sprawie współpracy: Instytut Gospodarki Nieruchomościami, e-mail: biuro@ign.org.pl; tel. 32 203 89 30. Opracował: Zbigniew Dudor

Mieszkania dla młodych

warunkiem otrzymania dopłaty był wymóg nieposiadania własnego M. W rodzinach wielodzietnych ograniczenie to zniesiono, więc jeśli rodzina z trójką dzieci ma już jedno mieszkanie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby stać się beneficjentem dopłat kupując następne, większe lokum. Nie zmieniły się natomiast warunki, jakie powinna spełniać umowa kredytowa. Kredyt powinien być zaciągnięty na co najmniej 50% ceny zakupu nieruchomości, okres kredytowania nie może być krótszy niż 15 lat, a walutą kredytu musi być polski złoty. Dofinansowaniem objęte są zakupy nieruchomości położone na terenie Polski. Mieszkania na wynajem od Gminy Gminy dwoją się i troją, żeby zapewnić swoim mieszkańcom lokale komunalne i zwykle mają ich za mało. Trafiają do nich jednak rodziny w najtrudniejszej sytuacji materialnej, które rzadko mogą wypracować dochody i podzielić się nimi z gminą. Działalność ta ma raczej charakter socjalny, a nie prorozwojowy. Władze lokalne, aby pozyskać młodych i rzutkich obywateli, muszą im zaproponować niedrogie mieszkania na wynajem. Ostatni pomysł rządu ma przysłużyć się zwłaszcza osobom, których zarobki zamykają się w przedziale 1,6-2,8 tys. złotych na rękę. Mowa o tych, którzy zarabiają zbyt dużo, by dostać mieszkanie od gminy, a zbyt mało, by mieć choćby cień szansy na kredyt mieszkaniowy. Właśnie dzięki temu projektowi, nad którym czuwać będzie Bank Gospodarstwa Krajowego, Polacy ze stosunkowo niską pensją mają zyskać dostęp do tańszych – od średniej ceny rynkowej nawet o połowę – mieszkań na wynajem. Taki projekt nie jest pierwszym, jaki ma ulżyć mieszkaniowym bolączkom Polaków. Ale pierwszym, który ma szansę dać dostęp do mieszkań obywatelom z niską pensją i zatrudnionym na tzw. śmieciówkach. Zgodnie z zapisami ustawy czynszówek nigdy nie będzie można wykupić, a lokatorzy co dwa lata będą musieli swoje zarobki poddawać weryfikacji. Czynsz za mieszkania, które powstaną dzięki takim kredytom, nie będzie mógł przekroczyć 5% wartości odtworzeniowej lokalu. Wynajęcie mieszkania w małym mieście nie powinno więc kosztować więcej niż 15 zł za 1 mkw. miesięcznie. Jest to bardzo dobry projekt. Praca i mieszkania to podstawowe warunki, żeby młodzi myśleli o zakładaniu rodzin. Nasza gmina rozważy możliwości uzyskania środków do budowy tanich czynszówek na wynajem. Źródło: Portal samorządowy, szczecinek.pl Opracował: Zbigniew Dudor

O

d 1 września zmieniły się zasady dofinansowania do kredytów hipotecznych w ramach programu Mieszkanie dla Młodych. Program jeszcze silniej będzie wspierał rodziny wielodzietne, a dopłatę otrzyma także nabywca mieszkania na rynku wtórnym. Program Mieszkanie dla Młodych ma wspierać osoby nabywające swoje pierwsze mieszkanie. Po spełnieniu warunków narzuconych przez ustawodawcę, osoby nabywające swoje pierwsze mieszkanie miały szansę na dopłatę do kredytu w wysokości od 10 do nawet 20%. Wraz z początkiem września uległy zmianie warunki otrzymania dofinansowania, co znacznie zwiększy zainteresowanie dopłatami, które z racji konstrukcji programu dotyczyły zwłaszcza nabywców z największych miast. Pierwszą podstawową zmianą jest umożliwienie dopłat osobom, które kupują mieszkanie lub dom na rynku wtórnym. Dotychczas dopłatami byli objęci tylko klienci deweloperów, a jak wiadomo budownictwo deweloperskie to domena największych miast. Próżno szukać inwestycji deweloperskich np. w większości miast powiatowych. Ponadto, jeżeli lokal mieszkalny powstał w wyniku adaptacji lub przebudowy lokalu niemieszkalnego, też może być objęty dopłatą (np. adaptacja strychu). MdM obejmie też osoby, które zamierzają skredytować wkład budowlany do spółdzielni mieszkaniowej. Jest to dobra wiadomość dla nabywców. Gorsza, że limity ceny m kw. uprawniające do otrzymania dopłaty będą mało konkurencyjne w porównaniu do inwestycji z rynku pierwotnego. Na rynku wtórnym jest to 90% wartości wskaźnika kosztu odtworzenia metra kwadratowego nieruchomości mieszkalnej, podczas gdy na rynku pierwotnym 110%. Ze zmian skorzystają zwłaszcza rodziny wielodzietne (z trojgiem lub więcej dzieci). Rodziny wielodzietne mogą wybierać z rynku mieszkania o maksymalnej powierzchni do 85 m kw., a pozostali do 75 m kw. Dofinansowanie do kredytu dotyczy jednak tylko powierzchni do 50 m kw., ale w przypadku rodzin wielodzietnych zostało zwiększone do 65 m kw. Wzrosła też procentowa wielkość dofinansowania. Rodziny wielodzietne mogą liczyć na dofinansowanie aż do 30% wartości odtworzeniowej nieruchomości (obecnie 20%), a przy dwójce dzieci dofinansowanie wyniesie 20% (obecnie%). Rodzin wielodzietnych nie dotyczy ograniczenie wieku – z dopłat będą mogły korzystać kredytobiorcy starsi niż 35 lat (w innych grupach to ograniczenie jest nadal zachowane). Dotychczas


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

6

Radni bezradni

R

adni niewiele mogą i trzeba to szybko zmienić – uważa Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej. Radny jest przedstawicielem władzy lokalnej. Tak było i przed setkami lat, kiedy radnych zwano rajcami (niekiedy używano innych nazw, m.in.: radca, radczy, rajczy, radnik, radny, radziciel, ale zawsze był to „mąż” należący do rady). Po łacinie rajców zwano consules. W miastach stosownie do miejscowego zwyczaju i praw: wojewoda, starosta grodowy lub sami mieszczanie wybierali pewną liczbę rajców do rady zarządzającej miastem. Jednego z rajców powoływano na funkcję burmistrza (magister civium, proconsul). Najczęściej obowiązek burmistrza rajcowie pełnili kolejno w ramach rocznych kadencji. Do rajców należał: zarząd i straż miasta, ściganie przestępców, szafunek dochodów, czuwanie nad budowlami publicznymi. Od 1384 roku wprowadzono możliwość udziału rajców większych miast w naradach sejmowych. Dzisiaj w Polsce radnym może zostać każdy obywatel, który ukończył 18 lat i jest niekarany.

Do podstawowych czterech funkcji radnego należą: utrzymanie stałej więzi z mieszkańcami i ich organizacjami, uczestniczenie w pracach rady i jej komisji oraz innych instytucji samorządowych, do których został wybrany lub desygnowany, wybór przewodniczącego rady, reprezentowanie wyborców w radzie gminy i w innych instytucjach samorządowych oraz troszczenie się o ich sprawy. Wybrani radni podejmują najważniejsze decyzje w sprawach dotyczących gmin, powiatów, województw. Decydują m.in. o budżecie danego samorządu, utrzymaniu szkół, przedszkoli, ośrodków zdrowia i szpitali, remontach dróg i ochronie środowiska naturalnego. Radni ustalają też stawki lokalnych podatków i opłat. Jest to ogrom odpowiedzialnych zadań. Tyle teoria. O tym, które uchwały przejdą i o jakiej treści - tak naprawdę decydują prawie zawsze: wójt, burmistrz, prezydent, starosta lub marszałek województwa. W większości samorządów każdy z w/w decydentów posiada w radzie swoje polityczne lub samorządowe zaplecze, którego podstawowym obowiązkiem jest głosować zgodnie z jego oczekiwaniami. Tak robi cała samorządowa Polska. Jest to zgodna z prawem, ale niedobra praktyka. Oznacza to, że radni niewiele mogą. Decyzje podejmowane są niby przez radę,

Moje nie dla JOW– ów

J

ednomandatowe okręgi wyborcze – JOW – od kampanii prezydenckiej są tematem nie tylko sporów politycznych, ale i emocji społecznych. Każdy z nas ma na ten temat swoje zdanie. Mnie nie podoba się ten system wyborczy. Nie słyszałem, aby taki system gdziekolwiek na świecie działał dobrze. Kilka miesięcy temu JOW-y skompromitowały się w Szkocji. Szkocka Partia Narodowa zdobyła niemal wszystkie mandaty w wyborach do Izby Gmin. Jednocześnie kilka miesięcy wcześniej przegrała referendum dotyczące niepodległości Szkocji. Oznacza to, że przeciwnicy niepodległości, chociaż stanowią większość społeczeństwa pozbawieni są praktycznie swojej reprezentacji w Izbie Gmin. Okazuje się, że można wygrać wybory z poparciem ok. np. 30% głosujących. Wówczas 70% wyborców nie ma swojego reprezentanta w Sejmie. Ich głosy są marnowane. W jednym z krajów z „wielopartyjną” demokracją zdarzyło się, że mandat otrzymała osoba, która otrzymała mniej niż 5% głosów. Jest to aktualny wyborczy rekord świata! Wiele krajów od takiego systemu odchodzi, a w krajach w których taki system obowiązuje, scena polityczna zdominowana jest z reguły przez przedstawicieli dwóch partii. Od tego systemu odchodzą Włochy i Nowa

Hejt

H

ejt – w ostatnich czasach określenie to stało się niezmiernie popularne i nader często stosowane w różnorakich e-przekazach, głównie w Internecie. Hejter jest to osoba, która krytykuje coś lub kogoś bezwzględnie, najczęściej anonimowo lub pod pseudonimem nie podając przy tym merytorycznych argumentów lub wymyślając fantazyjne argumenty za. W Internecie czują się oni anonimowi, a jeżeli tak, to i bezkarni. Niewątpliwie w tzw. sieci pojawiają się wpisy – hejty – często pełne nienawiści i zazdrości wytykające innym ludziom wszystkie możliwe wady. Sadzę, że niektórzy rozładowują w ten sposób swoje frustracje. Skala zjawiska jest coraz większa, znane są także przypadki logowania się tej samej osoby pod różnymi nickami. Niektórym hejterom nie

a tak naprawdę przez kogoś innego. Możliwa jest zatem w tej sytuacji nawet nieuprawniona ingerencja baronów politycznych. Kogo więc należy rozliczyć za złą decyzję? Bez poparcia wójta, burmistrza, starosty lub marszałka radni nie mogą nic zrobić. Jeżeli opozycja w którymś samorządzie ma w radzie większość, to rada może jedynie trochę poprzeszkadzać. Przy tej okazji wykształcił się też model radnego „najgłośniejszego”. Jest to z reguły radny „niezależny” lub będący w opozycji, niestety z reguły do wszystkich pomysłów wójta, burmistrza… Ludzie ci w prymitywny sposób zbijają swój kapitał jawiąc się w roli wręcz trybuna obywatelskiego, sami nie mając pomysłów na rozwiązywanie problemów. Jestem świadkiem takich praktyk od wielu lat, ponieważ przez 6 kadencji byłem kolejno radnym: miejskim, powiatowym oraz wojewódzkim. Jesteśmy ciągle młodą demokracją i potrzebujemy większej kontroli społecznej. Oddawanie władzy w jedne ręce jest zawsze niebezpieczne. Potrzebna jest więc zmiana prawa samorządowego, aby rada oraz radni zyskali właściwe kompetencje. Trzeba zmian ustawowych. Mam nadzieję, że nowy parlament zajmie się tym problemem już niebawem. Jerzy Kotlęga

Zelandia, a w Anglii, Szkocji i Stanach Zjednoczonych toczy się na ten temat krytyczna dyskusja. Nie jest wykluczone, że nastąpią tam niebawem zmiany zasad wyborczych. W Polsce jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu 4 lata temu „zabetonowały” niestety pozycję dużych partii, a nie spowodowały dominacji osobowości. Ci którzy liczyli, że dzięki nowej ordynacji uda im się wprowadzić do Senatu nowe środowiska, byli mocno rozczarowani. Większość państw stara się iść naprzód i ulepsza swój system wyborczy. Jeżeli jednak zmienia się ordynację proporcjonalną, jaką mamy w Polsce, na okręgi jednomandatowe, to jest to krok w tył – zły system zostanie zastąpiony jeszcze gorszym. Referendum w tej sprawie zafundował nam Prezydent Bronisław Komorowski, który po pierwszej turze wyborczej wpadł w panikę, gdy zajrzało mu w oczy widmo wyprowadzki z Pałacu. Postanowił przechwycić trzy miliony wyborców Kukiza i ogłosił referendum w sprawie JOW–ów. Referendum ogłoszono w takim tempie oraz w taki sposób, że można pomyśleć: „co nagle to po diable”, co w praktyce oznacza, że jeśli robi się coś szybko i w sposób mało przemyślany, to nie wychodzi to na dobre. Czy o niedostatkach, które niosą dla naszej demokracji JOW–y Polacy muszą koniecznie przekonać się na własnej skórze? Jerzy Kotlęga

wystarcza już jego jedna wypowiedź, więc tworzy wirtualną grupę „nacisku” stwarzając wrażenie, że tym tematem w taki sam sposób zainteresowana jest znaczna grupa osób. Czy z hejtem można walczyć? Nasze prawo pozwala na udostępnienie danych autorów obraźliwych komentarzy zamieszczanych w e–przestrzeni. Policja ustala adres i nazwisko hejtera, niestety jedynie tylko wtedy, gdy jest on ścigany w postępowaniu karnym (nawet w przypadku oskarżenia prywatnego). Przy pozwach cywilnych policja nie ma już obowiązku pomocy. Podanie danych IP hejtera może też nakazać portalowi internetowemu Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Portal może się jednak odwołać, a nawet wnieść skargę do sądu administracyjnego. W efekcie dane dotyczące komputera – IP – otrzyma się nawet po kilku latach. Mając podany IP komputera można zacząć ustalać dane personalne hejtera, co może znowu potrwać…

Jak widać temida może być przez wiele lat nieporadna. W Polsce brakuje szybkiej ścieżki prawnej, dzięki której można ustalić imię i nazwisko hejtera co uniemożliwia Kowalskiemu złożenie pozwu lub prywatnego aktu oskarżenia. Potrzebna jest więc zmiana prawa pozwalająca na rozpatrzenie sprawy przez sąd bez danych hejtera na wstępnym etapie. To sąd zarządzał by ustalenie danych sprawcy wykroczenia lub przestępstwa. Najprostszym jednak rozwiązaniem byłoby (stosowane z powodzeniem w wielu krajach) postawienie wysokich wymagań moderatorom forów internetowych obserwującym na bieżąco e-komentarze. Wymaga to także od wszystkich sił politycznych, także lokalnych, braku zgody na niski obecnie poziom kultury politycznej i publicznej. Czy w dzisiejszych czasach jest to jednak możliwe? Jerzy Kotlęga


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

7

Rachunek od państwa za 2014 rok

R

ozliczając PIT widzieliśmy ile podatku dochodowego musieliśmy zapłacić w 2014 r. Jeśli przygotowując rozliczenie podatków za 2014 rok doszliśmy do wniosku, że podatki są za wysokie, warto się zastanowić na co państwo polskie wydaje te pieniądze. Bo choć wielu polityków chętnie mówi o obniżaniu podatków, to mało jest chętnych by dyskutować o obniżaniu wydatków, choć są to dwie strony tego samego medalu. Według wstępnych szacunków w 2014 r. wydatki państwa wyniosły 723 mld zł, co bardziej obrazowo można przedstawić jako 19 409 zł na każdego mieszkańca Polski. Na co były przeznaczone te pieniądze w zeszłym roku, pokazuje czwarta edycja rachunku od państwa przygotowanego przez Forum Obywatelskiego Rozwoju. Wydatki sektora finansów publicznych to nie tylko wydatki rządu, ale także samorządów, NFZ, ZUS, KRUS i innych instytucji publicznych. Wyliczenia mają charakter szacunkowy – ich podstawowym celem jest pokazanie rzędu wielkości poszczególnych wydatków, dlatego też wszystkie pozycje zostały przeliczone na jednego mieszkańca. Wedle wstępnych szacunków Rachunek od państwa w 2014 r. był o 571 zł (3%) wyższy niż ostateczny rachunek za 2013 r. Jest to realny wzrost wydatków publicznych, ponieważ w zeszłym roku poziom cen w gospodarce nie wzrósł. Wydatki publiczne w zeszłym roku rosły wolniej, niż nasza gospodarka, stąd relacja wydatków publicznych do PKB (czyli łącznej sumy dóbr i usług wytworzonych przez naszą gospodarkę w 2014 r.) nieznacznie spadła, z 42,2% w 2013 r. do 41,8% w 2014 r. Jest to kontynuacja trwającego od 2010 r. trendu spadających wydatków publicznych w relacji do PKB. Ta tendencja jest korzystna, gdyż duże wydatki publiczne w stosunku do wielkości gospodarki szkodzą wzrostowi gospodarczemu, a poziom powyżej 40% PKB, w przypadku państwa na takim poziomie rozwoju jak Polska, można wciąż uznać za wysoki. Wbrew częstym opiniom, największe wydatki państwa nie były związane z administracją, a z emeryturami i rentami. W 2014 r. państwo wydało na nie 5908 zł, co stanowi prawie jedną trzecią całych wydatków publicznych. Największą część tej kwoty stanowią emerytury wypłacane przez ZUS (2739 zł) i KRUS (313 zł) oraz renty z obu instytucji (987 zł); do tego należy jeszcze doliczyć również różnego rodzaju dodatki i zasiłki na kwotę 557 zł. Renty i emerytury pobierają także objęci oddzielnym systemem policjanci, żołnierze, sędziowie i prokuratorzy (360 zł). Powyższe wartości są wartościami netto i odpowiadają wypłatom, które trafiają do rąk emerytów i rencistów. Faktyczne wydatki na renty i emerytury są wyższe, jednak 952 zł wraca niemal od razu do finansów publicznych

w postaci składek NFZ i podatku PIT płaconego przez emerytów i rencistów. Po rentach i emeryturach trzy największe kategorie wydatków publicznych to edukacja (2202 zł), służba zdrowia (2026 zł) oraz drogi i transport (1310 zł). Wydatki na edukację można rozbić na wydatki na podstawówki, gimnazja oraz szkoły ponadgimnazjalne (1550 zł) oraz na szkolnictwo wyższe (652 zł). Wśród wydatków infrastrukturalnych można wyróżnić wydatki na autostrady i drogi krajowe (269 zł), wydatki na infrastrukturę kolejową (86 zł) oraz wydatki samorządów na drogi lokalne oraz transport (955 zł). Jako piątą pozycję na rachunku można wyróżnić wydatki na bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne państwa, które łącznie wyniosły 1148 zł. Na sumę tą składają się wydatki na obronę narodową (620 zł), na policję i straż pożarną (277 zł, kwota dotyczy tylko wydatków budżetu państwa) oraz na sądy i więzienia (251 zł). Szóstą pozycję stanowią koszty obsługi długu publicznego, które wyniosły 983 zł. W ciągu 2014 r. dług publiczny w przeliczeniu na jednego mieszkańca wzrósł o 2042 zł i wyniósł 27 126 zł. Wartości te nie uwzględniają skutków zmian w systemie emerytalnym, w szczególności wywłaszczenia członków OFE z trzymanych oszczędności zgromadzonych w II filarze systemu emerytalnego. Zabranie oszczędności z OFE i zastąpienie ich zapisami na subkontach w ZUS może obniżyć jawny dług publiczny, nie zmniejszą się jednak zobowiązania państwa – wzrośnie za to dług ukryty. Państwo nadal będzie musiało spłacić zobowiązania wobec przyszłych emerytów, z tą tylko różnicą, że nie będą one wykazywane w statystyce długu publicznego, a ukryte w ZUS. Ukrycie to pozwala politykom obecnie na obejście konstytucyjnych i unijnych progów długu publicznego i dalsze zadłużanie kraju. Najbardziej widocznym kosztem wysokiego jawnego długu publicznego są wydatki na jego obsługę, czyli pieniądze, które państwo musiało wydać na spłatę odsetek, zamiast np. przeznaczyć je na inwestycje lub obniżkę podatków. Zadłużenie publiczne ma także inne negatywne efekty – zmniejsza zaufanie do państwa oraz sprawia, że przedsiębiorstwom trudniej o kredyty na własne inwestycje (bo banki wolą pożyczać państwu niż przedsiębiorstwom). W efekcie przedsiębiorstwa mniej inwestują, a cała gospodarka wolniej się rozwija. Dopiero siódmą co do wielkości pozycją są wydatki na administrację, które wynoszą 992 zł. Prawie połowa tej kwoty przypada na administrację samorządową (461 zł); następne co do wielkości są wydatki na administrację rządową (332 zł), administrację ZUS, KRUS i NFZ (144 zł) oraz innych naczelnych organów władzy państwowej (55 zł).

Warto podkreślić, że wydatki na administrację stanowią tylko nieznacznie więcej niż 5% łącznych wydatków państwa. Dlatego nie należy wierzyć politykom, którzy przekonują, że np. zamiast podnosić wiek emerytalny, czy wprowadzać inne reformy, wystarczy tylko pozwalniać niepotrzebnych urzędników – koszty administracji nie są tak duże, by ich ograniczenie mogło rozwiązać wszystkie problemy polskich finansów publicznych. Kolejne pozycje na naszym rachunku to pomoc społeczna obejmująca zasiłki socjalne i wsparcie dla bezrobotnych (921 zł), składka do budżetu Unii Europejskiej (477 zł), ochrona środowiska (374 zł), gospodarka mieszkaniowa (240 zł), kultura (287 zł), sport i wypoczynek (183 zł) oraz rolnictwo, leśnictwo i rybołówstwo (204 zł). Państwo polskie wydaje pieniądze także na wiele innych obszarów, od nauki i informatyki przez handel po turystykę. Choć nakłady na poszczególne pozostałe działy są relatywnie małe, to suma tych „różnych, małych” wynosi 2155 zł. Kwota ta wynika także z różnych rozbieżności – „Rachunek od państwa” powstaje na podstawie prognoz i szacunków z różnych, nie w pełni spójnych źródeł. Wszystkie powyższe wyliczenia dotyczą „przeciętnego” mieszkańca Polski. Na stronie SprawdzPodatki.pl, dzięki kalkulatorowi przygotowanemu przez FOR, każdy wpisując swoje zarobki brutto może sprawdzić ile sam zapłacił podatków i składek, i na co one zostały wydane. Wydatki państwa są finansowane z naszych podatków. Dlatego rozmawiając o tym, że państwo powinno wydawać na coś więcej (np. na służbę zdrowia albo budowę autostrad), musimy od razu zastanawiać się, czy chcemy, by było to sfinansowane wyższymi podatkami, czy może ograniczeniem innych wydatków publicznych (których?). Tak samo proponując niższe podatki, należy od razu wskazywać, które wydatki powinny być obniżone. Miliardy i miliony złotych, o które toczą się dyskusje w Sejmie, dla większości Polaków są kwotami abstrakcyjnymi. Jednocześnie, na co dzień płacimy znacznie bardziej namacalne podatki, co jest powodem do licznych narzekań. Dlatego Forum Obywatelskiego Rozwoju przygotowało również portal www.SprawdzPodatki.pl, dzięki któremu każdy może oszacować, ile pieniędzy w postaci różnego rodzaju podatków i składek, płaci na utrzymanie państwa. Narzędzie pokazuje również, na co państwo je wydaje; jaka część z nich przeznaczona jest m.in. na emerytury, służbę zdrowia, edukację, administrację i inne. Opracowanie: Aleksander Łaszek, e-mail: aleksander.laszek@for.org.pl Współpraca: Dominika Pawłowska, e-mail: dominika.pawlowska@for.org.pl

Zimowe porady dla rowerzystów

I

dzie zima. Temperatura spada, dzień robi się krótki i szary. Żadne z tych zjawisk, nie przeszkadza jednak w jeżdżeniu na rowerze. Czas dojazdu do pracy, czy do szkoły będzie podobny zarówno w piękny, słoneczny dzień jak i w niepogodę. Jednak poruszając się jednośladem o tej porze roku, warto pamiętać o kilku ważnych kwestiach. Oto kilka porad, jak przetrwać na rowerze w nadchodzącej zimie: PRZEDE WSZYSTKIM należy dobrze zabezpieczyć wszystkie kończyny: ręce, stopy oraz głowę, ponieważ przez nie z Twojego ciała ucieka najwięcej ciepła. Jeśli chodzi o korpus, nie należy ubierać się przesadnie ciepło, po kilku minutach jazdy temperatura ciała wzrośnie, zaczniesz się pocić i może się okazać, że gruba kurtka, to zdecydowanie za dużo, by przemieszczać się komfortowo.

OŚWIETLENIE. W zimie widoczność znacznie się pogarsza – aby być bezpiecznym na drodze, trzeba dać się zauważyć. Białe, stałe światło z przodu, czerwone, migające z tyłu. Odblaski najlepiej w kilku miejscach na rowerze oraz ubraniu. Obowiązkowo kamizelka odblaskowa. DYLEMAT: ULICĄ CZY CHODNIKIEM? Pomijając fakt, że ścieżek rowerowych ciągle jest za mało, to zimą dodatkowo nie zawsze są na czas odśnieżone. Często rowerzyście zostaje do wyboru jedynie jezdnia lub chodnik dla pieszych. Prawo stanowiące o ruchu drogowym mówi, że w przypadku złych warunków pogodowych (opady śniegu, silny wiatr, ulewa, gołoledź, mgła) rowerzysta ma prawo poruszać się chodnikiem. Podobnie jeśli dopuszczalna prędkość jazdy ulicą przekracza 50 km/h. Należy jednak pamiętać, że na chodniku zawsze pierwszeństwo mają piesi. Zbigniew Dudor


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

8

Wieści z ratusza Woda na kąpieliskach W minionym sezonie letnim miały miejsce przypadki występowania u niektórych osób kąpiących się wysypek skórnych. Dolegliwość ta dotykała szczególnie dzieci. Wobec tego Gmina podjęła działania mające na celu wyjaśnienie tego zjawiska, tym bardziej, że w ub. roku zanotowano także kilka takich przypadków. Wysłano pisma do służb zajmujących się bezpieczeństwem i ochroną zdrowia oraz środowiska, a także do placówek naukowych, z prośbą o interpretację występującego zjawiska. Wg opinii Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (Delegatura w Koszalinie) dolegliwości skórne kąpiących się w jeziorach Drawsko i Żerdno najprawdopodobniej są spowodowane zakwitem sinic. Jest to zjawisko naturalne, a jego intensywność zależy od szeregu czynników, głównie od stężenia związków biogennych w wodzie (związków azotu i fosforu) i temperatury wody. Sinice są organizmami zdolnymi do produkcji toksyn, jednak nie zawsze i nie wszystkie zakwity sinicowe są toksyczne. Zdolność do produkcji toksyn posiadają także inne organizmy fitoplanktonowe, np. bruzdnice. W ramach badań monitoringowych j. Drawsko, przeprowadzonych w sierpniu b.r. wykryto w pobranych próbkach obecność organizmów fitoplanktonowych typowych dla wód powierzchniowych. Stwierdzono wyraźną dominację bruzdnic, zielenic i złotowiciowców oraz liczne sinice kilku gatunków. Sinice tworzą zakwity i są uznawane za potencjalnie toksyczne. Wg Państwowej Inspekcji Sanitarnej występujące w okresie letnim na terenie naszego powiatu przypadki wysypek skórnych po kąpieli w różnych akwenach wodnych nie pozostawały w związku z badanymi przez Inspekcję parametrami wody. Badania próbek wody nie wykazały bowiem przekroczeń obowiązujących norm. Niejednoznacznie można stwierdzić, że na naszym terenie mamy do czynienia z wystąpieniem przywry odpowiedzialnej za tzw. „świąd pływaka”. Tenże powodowany jest wniknięciem do organizmu przez skórę cerkarii (larw) przywr bytujących we krwi kaczek i innych ptaków wodnych, których człowiek staje się jedynie przypadkowym żywicielem. Przyczyną świądu jest alergiczna reakcja na obecność pasożyta na skórze. Nie stwierdza się zakażenia człowieka od chorych ludzi. Same pasożyty na skórze człowieka giną bardzo szybko. Ryzyko rozwoju przywr zależy od wielu czynników środowiskowych: wysokiej temperatury wody, licznego powrotu ptaków migrujących, które są zakażone pasożytami, specyfikacji zbiorników wodnych (z liczną roślinnością wodną, płytkimi obszarami łatwo nagrzewającymi się). Wysypka jest szczególnie dokuczliwa u dzieci ze skłonnościami do alergii skórnych. Objawia się obecnością na skórze niewielkich, czerwonych, wypukłych grudek, które swędzą przez okres ok. 1-2 tygodni. Wysypka może pojawić się w okresie od godziny do dwóch dni po kąpieli.

Ubóstwo Ubóstwo w Polsce jest ciągle bardzo poważnym problemem. Z ostatnich danych GUS wynika, że w 2014 r. w skrajnym ubóstwie żyło 7,4% Polaków pozostających w gospodarstwach domowych. Wskaźnik określający skrajne ubóstwo w rzeczywistości podaje ile osób żyje na granicy lub poniżej minimum egzystencji. Definiuje się ją jako potrzeby absolutnie niezbędne do przeżycia, a więc zapewnienie sobie dachu nad głową czy jedzenia. Gdy nie ma się nawet

Aby uniknąć i zapobiec wysypce, po kąpieli w jeziorze zaleca się wziąć prysznic i wytrzeć ciało do sucha ręcznikiem Należy podkreślić, że wystąpienie na naszym terenie takiego czynnika etiologicznego jest na razie tylko hipotezą. Obecność cerkarii przywr można stwierdzić tylko na podstawie specjalistycznych badań. Wobec tego, że te badania wybiegają poza zakres kompetencji Inspekcji Sanitarnej, należy je zlecić wyspecjalizowanej placówce. Takie badania prowadzi Zakład Zoologii Bezkręgowców Uniwersytetu M. Kopernika w Toruniu. Mając na względzie bezpieczeństwo naszych kąpiących się mieszkańców i turystów, przed rozpoczęciem sezonu turystycznego takie badania zlecimy, aby jednoznacznie wyjaśnić problematykę wysypek. Redaktorzy w walce o spółkę W dwóch poprzednich Kurierach pisałem o problematyce związanej z utworzeniem gminnej spółki, która będzie musiała zarządzać wodociągami, kanalizacją i gospodarką śmieciową. „Opozycja” w Radzie Miejskiej, która na różnych etapach rozpatrywania tej problematyki miała różne zdania, na polemikę z Burmistrzem wybrała łamy Głosu Koszalińskiego i Głosu Drawska. Na dyskusję na łamach Kuriera nie było odważnych. Powyższą problematykę przekazałem Czytelnikom i mieszkańcom gminy w dwóch publikacjach w Kurierach Nr 108 i 109. Pani redaktor Braniecka zwróciła się do mnie z propozycją ustosunkowania się do „listu” ośmiorga Radnych, jaki zamieszczono w Głosie. Z uwagi na zbyt krótki czas zaproponowałem udzielenie odpowiedzi w następnym tygodniu. Domagałem się tyle samo miejsca na łamach gazety, ile dostali moi adwersarze. Niestety, mimo iż mój tekst był krótszy, to i tak został okrojony. W swoich artykułach staram się pisać jasno, krótko i rzeczowo. Redaktor Braniecka dokonała skrótów w autorskim tekście bez uzgodnienia ze mną, co w mojej ocenie częściowo wypaczyło ideę udzielonej odpowiedzi. Późniejsze komentarze Państwa redaktorów M. Branieckiej i K. Bednarka w kolejnych wydaniach Głosów, pozwalają stwierdzić, iż jak przystało na bezstronnych publicystów, czynnie i twórczo włączyli się w dyskusję po jednej stronie. Nie ma to nic wspólnego z obiektywizmem. Po co stawiać znaki zapytania przy komentowaniu mojego stanowiska, wystarczyło tylko odczytać to, co się samemu wcześniej napisało, a wszystko byłoby jasne. Teraz sytuacja jest taka, że ani radni opozycji, ani redaktorzy Głosu nie wiedzą o czym mówią i piszą. Jeżeli zabieramy głos w jakiejkolwiek sprawie, to należy dobrze się przygotować, poznać fakty (wypowiedzi), a następnie obiektywnie je relacjonować, bez żonglowania własnymi ocenami. Panie redaktorze Bednarek, wbrew Pańskiej opinii, burmistrz nie musi wykonywać bezkrytycznie wszystkich uchwał Rady Miejskiej. Radni mogą podejmować uchwały nawet najgłupsze i szkodzące szeroko pojętemu interesowi gminy, ponieważ za swoje decyzje odpowiadają tylko przed Bogiem i wyborcami. Burmistrz natomiast odpowiada dodatkowo przed organami nadzoru i przed prokuratorem. Nie zamierzam ponosić konsekwencji za nieodpowiedzialne decyzje innych. Niektóre samorządy zrezygnowały już ze współpracy z Redakcją Głosu Koszalińskiego przede wszystkim z uwagi na brak obiektywizmu, i ja taki krok także rozważam. Adam Kośmider

takich pieniędzy, następować może zagrożenie życia i rozwoju człowieka. W Polsce problem ten dotyka aż 2,8 mln osób. Od 2005 r. wskaźnik skrajnej biedy systematycznie malał z 12,3% (5,6 mln osób) do 5,6 % (2,2 mln osób ) w roku 2008. W latach od 2011 do 2014 wskaźnik ten wzrósł aż do 7,4 %. Obecnie w Polsce problem ten dotyka aż 2,8 mln osób. Wzrost skrajnego ubóstwa w stosunku do 2013 r. odnotowano w województwach: dolnośląskim, lubuskim, małopolskim, opolskim, świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim. A więc aż w połowie województw mieliśmy wzrost biedy. Mapa polskiej biedy nie zmienia się od lat. Najwięcej ubogich Polaków żyje głównie w regionach rolniczych – popegeerowskich, w których panuje wysokie bezrobocie, a poziom płac jest relatywnie niski. Skrajna bieda nie omija mieszkańców wsi, gdzie w skrajnej biedzie

żyło w ub.r. 11,8 % osób. Natomiast w dużych miastach bieda dotyka jedynie 1% osób. Bezrobocie silnie sprzyja powstawaniu biedy. Z danych GUS wynika, że ubóstwo jest związane z poziomem wykształcenia. W grupie gospodarstw domowych, które utrzymuje osoba z niskim poziomem wykształcenia, np. z wykształceniem gimnazjalnym, stopa ubóstwa skrajnego wynosi aż 18,2%. W przypadku osób z wykształceniem wyższym wskaźnik ten spada do 0,9%. Częściej niż dorośli biedą w Polsce zagrożone są osoby młode i dzieci. Stopa skrajnego ubóstwa wśród osób poniżej 18. roku życia wyniosła w ub.r. 10%. Do najbardziej zagrożonych ubóstwem należą (według GUS) rodziny wielodzietne. W tych mających trójkę dzieci odsetek żyjących poniżej minimum egzystencji sięga 11%. Aż 27% rodzin z czwórkę dzieci żyje niestety w skrajnym ubóstwie. Dane raportu pokazują dramatyczną skalę zubożenia obywateli Rzeczypospolitej. Pogłębiają się obszary skrajnej biedy i to w sytuacji wzrostu gospodarczego w Polsce. Dlaczego? A może zamiast wydawać 100 mln złotych na nikomu niepotrzebne referendum przeznaczyć te środki na zmniejszenie w Polsce skali ubóstwa. Jerzy Kotlęga


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

9 „Dorosłe dzieci mają żal za kiepski przepis na ten świat” Zespół Turbo, rok 1982…

Wieczne dzieci zdalnie sterowane

W

życiu ważny jest czas na próbowanie różnych rzeczy, ale w końcu trzeba podjąć decyzję, w której często uczestniczą rodzice. W poprzednim artykule pisałem o modzie na życie w pojedynkę. W obecnym – o kłopotach dwudziestoparolatków i starszych, którzy są pod olbrzymią presją cudzych oczekiwań: z jednej strony rodzice, którym się wydaje, że najlepiej wiedzą, co dla ich dzieci dobre, z drugiej – system edukacji, który nad kreatywność przedkłada dopasowanie się, z trzeciej wolny rynek decydujący o tym, w które zawody warto inwestować, a w które nie, z czwartej – wirtualny świat, który zmienia się jak w kalejdoskopie. Część młodych sobie z tym radzi, ale część się gubi. Według badania CBOS z ub.r. coraz więcej młodych uważa, że nic od nich nie zależy. Dziś start w dorosłość przesunął się w czasie. Wiąże się to m.in. z daną nam wolnością, a co za tym idzie, z mnogością możliwości. Kiedyś scenariusz był prosty: kończyło się szkołę, następnie liceum lub zawodówkę, potem ewentualnie studia – przy czym do wyboru było znacznie mniej kierunków niż obecnie – a na koniec szło się do pracy. Dzisiaj wybór jest oszałamiający i może stać się przekleństwem, bo każde „tak” pociąga za sobą ileś „nie”. Obecnie prawie połowa Polaków w wieku 25-34 lat mieszka z rodzicami. Upodobanie do życia „przy rodzicach” można tłumaczyć tradycją, np. we Włoszech, które uznaje się za ojczyznę „dużych bobasów”. W Niemczech – dorosłe dzieci. W Stanach Zjednoczonych – utrzymankowie, czyli dzieci żyjące z oszczędności rodziców. W Japonii – pasożytujący singiel. W Polsce: maminsynki, dzieci na garnuszku rodziców, a w ostatnich latach gniazdownicy – rodem z terminologii zoologicznej (gniazdowniki to gatunki zwierząt, których młode po urodzeniu nie są zdolne do samodzielnego życia i wymagają opieki rodziców, w związku z tym dłuższy czas spędzają w gnieździe). Młodzi, którzy mieszkają z rodzicami to często wyrachowani konsumpcjoniści. Ponieważ nie płacą za czynsz i jedzenie, to – nawet jeśli niewiele zarabiają – mogą wszystko wydawać na swoje potrzeby, bez obawy o jutro. Nie wyprowadzają się z domu, bo jest im tak wygodnie, a dla wielu samodzielność to obowiązki. W latach 80 żyło się w Polsce ciężko i więzi rodzinne pozwalały przetrwać. A może nie było tak harmonijnie? Jacek Zwoźniak śpiewał: „Szoruj, babciu, do kolejki, weź koszyczek/ A uważaj, bo ruch wielki na ulicy Do współpracy ruszaj z handlem detalicznym Nie zapomnij też o maśle dietetycznym”. Chociaż jest to opis wyzysku i upokorzenia starych ludzi traktowanych przez własne dzieci

jako darmowa siła robocza, ta część mnie rozbawiła, ale końcówka przeraża: „Szoruj, babciu po kolei zlew i wannę Zostaw szynkę, jadaj kleik albo mannę Pierz skarpetki, kurze ścieraj, jadaj dżemy… I broń Boże nie umieraj, bo zginiemy”. (op. cit. Wysokie Obcasy, 2014, nr 32, s.4). O powrocie młodej mamy do pracy decyduje jeden podstawowy czynnik: gotowa do opieki nad wnukiem babcia. W życiu bywa różnie – jedne babcie chcą „pożyć”, inne zajmują się wnukami chętnie. Zdarza się i tak, że córka matce za opiekę płaci i obie są zadowolone. Zmieniły się aspiracje, pomysły na to, jak sensownie przeżyć starość. Inna jest rola pieniędzy w ludzkim życiu, a po drodze zlikwidowano też w Polsce infrastrukturę opiekuńczą. Johny Lukier napisał w Internecie: „Mieszkanie z rodzicami nie jest żadnym wstydem. Wstydem jest być tak głupim, aby w Polsce na warunkach, które w cywilizowanych gospodarkach niektórzy mogliby nazwać lichwą, wziąć kredyt i być niewolnikiem do końca życia”. Według badań Eurostatu z lat 2013-2014 osoby w wieku od 25-34 lat mieszkające z rodzicami w Polsce to 43,5%. Najniższy wskaźnik posiada Dania – 1,4%, najwyższy Chorwacja – 58,9%, średnia dla UE wynosi 28,7%. „Ktoś, kto mało zarabiając i mogąc mieszkać u rodziców, nabija kabzę bankom i deweloperom, jest po prostu finansowym idiotą. Biorąc 200 tys. kredytu na 30 lat, spłaca się bankowi 408 tys. po 1135 zł miesięcznie. Odkładając te same 1135 zł przez pięć lat na 3%, mamy 72310 zł. Biorąc 128 tys. kredytu na 25 lat, spłacamy bankowi 235 809 po 786 zł miesięcznie. W sumie kosztuje nas to 308 119 zł. Innymi słowy – wystarczy pięć lat pomieszkać u rodziców, a bank zarabia na nas 108 tys. zł zamiast 208 tys. zł. I to jest cały powód nagonki na własne mieszkania, kredyty itp.” (junk 92 508). Ponad połowa młodych ludzi w wieku 25 – 29 lat dostaje pomoc finansową od rodziców, a co czwarty był na ich całkowitym utrzymaniu. Wynajęcie mieszkania też nie wchodzi w grę, ponieważ w Warszawie za wynajęcie kawalerki o powierzchni 25-30 m kw. trzeba zapłacić ok. 1,3 – 1,6 tys. zł, czyli tyle, ile może zarabiać młody człowiek zaraz po studiach. Dla porównania: wynajęcie 30-metrowej kawalerki kosztuje w Berlinie niecałe 400 euro miesięcznie, czyli ok. 15% przeciętnego niemieckiego wynagrodzenia netto. Na dodatek szacuje się, że prawie 1,5 mln Polaków zarabia poniżej płacy minimalnej, wśród nich liczną grupę stanowią młodzi bez wyższego wykształcenia. Programy: „Rodzina na swoim”, a od 2013 r. „Mieszkanie dla młodych” – służą tak naprawdę interesom deweloperów i sztucznemu podtrzymywaniu wysokich cen. Dlaczego nie bierzemy przykładu chociażby z Danii, gdzie co piąte mieszkanie oferowane jest tam przez organizacje „non profit”, które budują

pod wynajem. Najemcy pokrywają zaledwie 2% kosztów budowy, 7% dodaje gmina w formie nieoprocentowanej pożyczki, a pozostała kwota pochodzi z kredytu gwarantowanego przez gminę i jest spłacona w czynszu. W Anglii młodzi mogą skorzystać ze specjalnej oferty dla ludzi ze zbyt małą zdolnością kredytową: część kupujesz, część wynajmujesz. Można wziąć kredyt na pół lub jedną czwartą mieszkania, natomiast pozostałą część wynajmować, do czasu uzyskania lepszej kondycji finansowej. W bogatszych krajach za średnią pensję młodego człowieka na starcie można kupić 1 m2 mieszkania. U nas jedną trzecią albo i mniej. Kosmiczne ceny lokali są podtrzymywane przez banki i deweloperów. Tylko patrzeć, jak następne 2 mln młodych wyemigrują z tej „zielonej wyspy”. Nie dość, że mieszkania są drogie i dużo się płaci za ich wynajmowanie, to jeszcze jest ich o wiele za mało. Prosty przykład: w 2013 r. zawarto 256 tys. małżeństw, a oddano do użytku 160 tys. mieszkań. Do tego trzeba dodać 70 tys. rozwodów – małżeństwo miało jedno mieszkanie, teraz potrzebne będzie jeszcze jedno. Raport OECD (2014r.), na temat jakości życia w regionach – w kategorii, która opisuje liczbę przypadających na każdego mieszkańca kraju pomieszczeń w domach i mieszkaniach, gorzej niż w Polsce jest tylko w Meksyku i Turcji. U nas statystycznie na mieszkańca przypada jeden pokój, statystyczny Norweg dysponuje dwoma, Czech ma 1,4 pokoju, a Kanadyjczyk zajmuje aż 2,5 pomieszczenia. Według prognozy mieszkaniowej GUS opracowanej w 2003 r. wynika, że w 2030 r. więcej młodych pozostanie w domach rodziców przynajmniej do 30 roku życia. Warto przytoczyć jeszcze wypowiedź jednej z matek na forum internetowym podpisującej się – puzonik 48. „Moje dziecko namówiłam na usamodzielnienie się. Wrobiłam go w kredyt frankowy, który będzie spłacał przez 30 lat!!! Za 30–metrową dziuplę rata dzisiaj to 900 zł miesięcznie. A dziupla dzisiaj warta jest jakieś 70 tys. Interes życia nie do życia!”. Są dwa spojrzenia na polskich gniazdowników. Jedno – że są leniwi, wyrachowani, niesamodzielni. I drugie – że nie mają pracy albo pracują na umowach śmieciowych, nie stać ich na osobne mieszkanie i dlatego nie mogą być samodzielni. Jest też trzecia grupa – ci, których przytłacza wizja samodzielności, bo nie czują się do niej przygotowani. Mają wysoki poziom lęku, obawiają się, że się nie sprawdzą, nie dadzą rady. Potwierdza to statystyka: wzrasta liczba depresji oraz samobójstw wśród młodych, którzy znaleźli się w bardzo niekorzystnym położeniu. Młodzi chcą realizować życiowe cele i spełnić oczekiwania rodziców, ale nie dają rady – to pułapka neoliberalnych mitów w kulturze, zrzucających na jednostkę całkowitą odpowiedzialność za to, co ją spotyka. Oczywiście młodzi odpowiadają za własne wybory, ale nie każde niepowodzenie jest ich winą. Pracownicy w Polsce są po prostu wykorzystywani. Tkwią w pułapce, zarabiają zbyt mało, żeby się usamodzielnić i zbyt dużo, żeby rzucić taką – często jedyną oferowaną im – pracę. Brunon Bronk


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

10

Półwysep Sulibórz - historyczne znaleziska

I

nstruktorzy z Harcerskiego Ośrodk a Wo d n e g o w U r a z i e z n a j d u j ą na półwyspie Sulibórz fragmenty wczesnośredniowiecznej ceramiki. Leżą na powierzchni ziemi na całym półwyspie. Znajdują się też w ziemi i są wykopywane przez krety. Wiele fragmentów ceramiki jest kunsztownie ozdobionych. Wśród ceramiki znajdowane są fragmenty skamieniałych kości – prawdopodobnie ludzkich. Znaleziska świadczą o tym, że w okresie wczesnego średniowiecza na półwyspie Sulibórz znajdowała się duża osada ludzka o wysoko rozwiniętej kulturze. W Europie okres wczesnego średniowiecza trwał od końca V do końca XI w. W tym czasie półwysep Sulibórz był dogodną do obrony wyspą. W ziemi mogą znajdować się inne rzeczy z tamtego okresu, potrzebne do codziennego życia i obrony. Znaleziska zostały przekazane Izby Muzealnej w Czaplinku. W związku ze znaleziskami, półwysep Sulibórz odwiedzili pracownicy muzeum i archeolodzy z Koszalina. Chcieli zobaczyć to miejsce i jego możliwości obronne od strony lądu. Pokazałem im dwa zbiorniki wodne przy jeziorze, po obydwu stronach półwyspu. Jednoznacznie stwierdzili, że pochodzą z czasów bardziej współczesnych i nie mają nic wspólnego z obroną średniowieczną. Moim zdaniem są to wyrobiska po wydobyciu torfu. Ponieważ była w nich woda, w czasie wojny ukrywano w nich łodzie służące do szkolenia żołnierzy niemieckiej marynarki wojennej (Kriegsmarine). Nabrzeża umocniono deskami. Zbiornik z lewej strony (idąc w kierunku lądu), jest to prostokąt usytuowany wzdłuż jeziora. Dawniej był z nim połączony w 2 miejscach. Zbiornik z prawej strony usytuowany jest w poprzek półwyspu. Także był połączony z jeziorem. Kilka lat temu młodzież znalazła w nim stare deski oraz zardzewiałe stalowe liny z resztkami sieci maskujących.

Droga między obydwoma zbiornikami jest trudno przejezdna w 2 miejscach - nie chce tam wsiąkać woda z opadów. Dlatego uważam, że między nimi kiedyś były przekopane 2 kanały. Transport łodzi między zbiornikami odbywał się kanałami i był jednokierunkowy. Obecnie kanały są zasypane i tylko na drodze do tej pory sprawiają problemy. Czy w kanałach coś zasypano? Któż to wie. Znajomy gitarzysta i wokalista z Koszalina p. Jan Głodowski opowiedział mi o znalezionym w 1976 r. w Zatoce Rękawickiej niemieckim hełmie. Był przestrzelony na wysokości skroni. Hełm znalazł, i z dna jeziora wydobył p. Waldemar Korzenko z Wałcza. Wy d a r z e n i a t e s p o w o d o w a ł y, ż e przypomniałem sobie rozmowę z byłym mieszkańcem okolicy. Stwierdził, że w czasie wojny na Urazie był port. Sprzeciwiłem się. Powiedziałem, że port, to chyba za duże słowo – może przystań wędkarska lub żeglarska. Powtórzył, że był port, duży port. Spytałem, w którym miejscu był ten port. Wskazał na półwysep Sulibórz (Harcerski). Mówił, że były trudności z siatką maskującą. Ciągle opadała i trzeba było ją poprawiać. Spytałem, jakie łodzie tam wpływały. W odpowiedzi usłyszałem, że „nawet duże”. Że w tym miejscu szkolili się żołnierze niemieckiej marynarki wojennej (Kriegsmarine). Powiedziałem, że chyba przesadza. Że łatwiej było taki port wybudować we wsi. Odpowiedział, że wcale nie. Że była wojna. Gdyby taki ośrodek został odkryty przez lotnictwo, to zostałby zbombardowany. Niniejszym przepraszam „AGROFREEZE” S.A. Zginęłoby dużo ludzi. Opowiedział, że w tym z siedzibą w Kołomącie za wskazanie w oświadczeniu ośrodku panowała o rozwiązaniu przeze mnie umowy o pracę, nieprawdziwej „ostra” dyscyplina. Że przyczyny tego rozwiązania sugerującej, iż w stosunku do jeden żołnierz został mnie był stosowany mobbing. zastrzelony. Spytałem Oświadczam, iż ani „AGROFREEZE” S.A. z siedzibą za co. Usłyszałem, że w Kołomącie, ani jego pracownicy nie stosowali mobbingu za brak dyscypliny. Jak wobec mojej osoby. pamiętam – rozbujał Sławomir Piotr Zajul łódź do tego stopnia,

że naraził życie kolegów. Nie reagował na krzyki kolegów i polecenia przełożonego. Taka sytuacja powtarzała się. Rozmówca powiedział: „Nie było innego wyjścia”. Na Urazie żołnierze odbywali zajęcia praktyczne. Natomiast szkoła, w której żołnierze z Kriegsmarine nabywali wiedzę teoretyczną, mieściła się w dzisiejszym Liceum w Czaplinku. Większe żaglówki znajdowały się w Czaplinku (prawdopodobnie także przy pomoście w okolicy dzisiejszego amfiteatru), a także w Starym Drawsku. Na Urazie szkolący się żołnierze byli zakwaterowani w miejscu, gdzie obecnie jest agroturystyka. Zajmowali budynek mieszkalny (oprócz kuchni

i 1 pokoju) i strych nad oborą. W namiotach spała młodzież z Hitlerjugend. Pływali małymi żaglówkami, które były przycumowane przy pomoście naprzeciw budynku. Dowództwo znajdowało się w budynku po lewej stronie podwórka. Spytałem, czy w czasie wojny na jeziorze Drawsko pływały małe łodzie podwodne - czy coś o tym wie. Żachnął się. Odpowiedział, że nic mu o tym nie wiadomo. Spytałem, gdzie się podziały łodzie. Nie wiedział. Uważam, że mój rozmówca fakty przedstawił zgodnie z prawdą. Na j. Drawsko szkoliły się jednostki Kriegsmarine. Wiedzę teoretyczną żołnierze nabywali w dzisiejszym Liceum w Czaplinku. Na Urazie istniała baza do zajęć praktycznych. Łodzie służące do szkolenia były ukrywane w wyrobiskach torfowych na półwyspie Sulibórz. Świadczą o tym pozostałości w terenie. Jarosław Łysko

KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie, dostępny w formie elektr.: www.kurierczaplinecki.dsi. net.pl; www.dsi.net.pl; www.czaplinek.pl. Tel. redakcji 603 413 730, e-mail: redakcja.kuriera@wp.pl. Redaguje Zespół. Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka. Konto: Pomorski Bank Spółdzielczy O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06. Nakład: 1700 egz. Druk: TEMPOPRINT, 78-400 Szczecinek, ul. Harcerska 2, tel./fax: 94 374 41 80, e-mail: tempoprint@tempoprint.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania, redakcyjnego opracowywania i adiustacji otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji. Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam i ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze – 60 zł, czarno biały – 30 zł, ogłoszenie drobne – 10 zł, kolportaż ulotek – 200 zł.


Kurier Czaplinecki – Październik 2015

11

Godziny otwarcia: Pn.-Pt.: 8:00÷19:00 Sobota: 8:00÷14:00 ul. Zbożowa 3, 78-550 Czaplinek, tel. 94 37 22 874 czaplinek@apekacentrumzdrowia.pl www. apekacentrumzdrowia.pl

FASON | Usługi krawieckie | | Sprzedaż odzieży damskiej |

Maria Sienkiewicz

tel. 781 563 161

ul. Tartaczna 1a/1 78-550 Czaplinek NIP 6741150144



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.