Dom dziennego pobytu;
Czaplineckie medale;
Wodny sprinter;
Tajemnice kościoła;
Wspomnień czar;
PGR-y;
List Czytelnika;
Muraloza;
Turniej siatkówki;
Sejmik nostalgicznie;
Bal Wszystkich Świętych;
Trzech Muszkieterów.
2
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Nici SILHOUETTE
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
3
Dom dziennego pobytu seniora w Czaplinku? tarzenie się ludzi stanowi wyzwanie dla gospodarki, społeczeństwa i rodzin. Osoby starsze mają prawo do godnego i niezależnego życia oraz do uczestniczenia w życiu społecznym i kulturalnym. Aktywne starzenie się jest procesem tworzenia optymalnych możliwości w zakresie zdrowia, uczestnictwa i bezpieczeństwa, w celu poprawy jakości życia ludzi w okresie starości. Czy jesteśmy w stanie temu podołać? Społeczeństwo Europy starzeje się. Wydłuża się długość życia, na co ma wpływ ogólny postęp cywilizacyjny. Odsetek mieszkańców UE w wieku 60+ w 2011 r. wynosił 23,9%, dla Polski 20,2%, dla wieku 65+ odpowiednio: 17,8% (13,8%). Wbrew pozorom i obiegowej opinii n/t jakości świadczonej opieki zdrowotnej, podobne zjawiska zachodzą również w Polsce, jak i w Czaplinku. Obecnie średnio Polki żyją 81 lat, natomiast Polacy 73 lata. Prognozy demograficzne zakładają, że w 2030 r. 1/4 społeczeństwa będą stanowić seniorzy, natomiast w 2050 r. nawet 1/3 społeczeństwa! Obecnie teren gminy Czaplinek zamieszkuje 11780 osób, w tym 1411 kobiet w wieku 60+ i 634 mężczyzn w wieku 65+. Są to osoby, które zasadniczo zakończyły aktywność zawodową, jednak jeśli stan zdrowia im pozwala, starają się być aktywne na innych płaszczyznach życiowych. Ale wśród nich są również osoby, które wymagają opieki, wsparcia, którą nie zawsze są w stanie zabezpieczyć najbliżsi. Dostęp do opieki senioralnej jest obecnie niewystarczający i będzie się pogłębiał, jeśli nie nastąpią radykalne zmiany. To zadanie zostało powierzone samorządom przed kilku laty, jest ich zadaniem własnym i stanowi duże obciążenie budżetowe, a gmin po prostu na to nie stać bez wsparcia zewnętrznego! „Pierwsze jaskółki” pojawiły się w ub. roku w postaci programu rządowego „Senior Wigor”, wspierającego jednostki samorządu terytorialnego w tej materii. Jednak wymogi określone w tym programie dotyczące m.in. bazy lokalowej oraz zatrudnianego personelu były bardzo wysokie, na co mogły sobie pozwolić tylko bogate samorządy. Rząd to dostrzegł, i obecnie poluzował te standardy, co poszerzyło dostępność do tego dofinansowania dla większej ilości gmin w drodze konkursów na utworzenie i prowadzenie tych placówek.
My również dostrzegamy w naszym środowisku potrzebę rozszerzenia form opieki nad osobami starszymi, o co niejednokrotnie apelowała w swoich wystąpieniach na sesjach RM Przewodnicząca Rady Osiedla nr 4 - p. Sabina Pierwieniecka. Dlatego też w przygotowanym projekcie budżetu Gminy Czaplinek na 2017 r. zabezpieczono środki na utworzenie dziennego domu pobytu w ramach programu „Senior+”. W tym momencie rodzi się wiele pytań, niewiadomych, wątpliwości odnośnie potrzeby istnienia takiej placówki, jej miejsca, czasu osiągnięcia gotowości, godzin jej funkcjonowania, podmiotu prowadzącego, personelu, ilości osób objętych opieką, udziału i zaangażowania wolontariuszy, itd., itp. Rozmawiajmy na te tematy! Wypracujmy model, który w najlepszy sposób będzie służył naszemu środowisku. Zapraszam do dyskusji. Czekamy na Państwa propozycje, sugestie i uwagi. Zbigniew Dudor
Tajemnice kościoła w Machlinach a fali rozprzestrzeniającej się w powiecie wałeckim reformacji, która przebiegała tu burzliwie i żywiołowo, zwolennicy tego nowego nurtu religijnego zaczęli budować nowe kościoły. Prawie we wszystkich wioskach powiatu powstawały kościoły ewangelickie, a ich budowniczymi były zamożne rody, które praktycznie sprawowały władzę na naszych terenach. W północnej części powiatu panował zamożny ród Goltzów, wielkich zwolenników reformacji, to oni wybudowali pierwsze kościoły w Broczynie i Machlinach. Zwolennicy nowej religii starali się zagospodarować jak najwięcej terenów dla swojej idei, by nie dać się ubiec w tym dziele wałeckim jezuitom. Później nadszedł czas kontrreformacji, ale na naszym terenie gmina ewangelicka przetrwała do zakończenia II wojny światowej, a kościoły w Broczynie i Machlinach zostały włączone do wspólnoty katolickiej. W Machlinach pierwszy kościół został wybudowany w 1577 r. Pierwotnie był to niewielki, bezwieżowy budynek. W 1595 r. ustawiono obok niego dzwonnicę słupową z dzwonem, na którym upamiętniono nazwiska jego patronów i fundatorów. Inskrypcja na dzwonie zawiera następujący tekst: „Verbum-Domini-Manet-In-Eternum. Anno- 1696-Generosi-Patroni. Dn: Ewald-De-Goltz
Dn:Hans-Adam-De-Goltz-Dn:Gerhardus-B:DeGoltz Dn:Frantz-Joahim-De Goltz Dn:AndreasCriesenus-Parochius-M. Hans-Mielke-Ewald-Kusel -kirchenvorsteher. Goss-M:G:Billich-von-Guben”. Pierwotny kościół spłonął podczas pożaru w 1680 r. Dzięki staraniom jego patronów i miejscowych wiernych odbudowano go w 1682 r., jak na owe czasy dość szybko. Był to już solidny budynek, o trzech ścianach z muru pruskiego i czwartej zachodniej murowanej z cegły. Urządzono w nim wspaniały chór i nowy grobowiec rodzinny opatrzony herbem rodu Wedlów – Wedelskich i Zastrowów, rody te były spokrewnione z Goltzami poprzez zawieranie małżeństw między ich członkami. Według starych przekazów w kryptach grobowych spoczywa po dziś dzień Anna Margaretha von Dewitz – żona Sebalda Goltza, również on sam, oraz Franz i Johan Goltzowie. Innych nazwisk w kronikach nie można się doszukać. W 1764 r. mimo sprzeciwu wałeckich jezuitów kościół został solidnie odrestaurowany. W tym czasie starosta wałecki Henryk Goltz, starał się o przywilej urzędowego mianowania pastorów w Machlinach. Uzasadniał, że jeszcze w średniowieczu przy machlińskim zamku stał kościół, do którego jako filia należał kościół w Broczynie. Wszystkie dostępne przekazy historyczne mówią jednak
o gminie ewangelickiej Broczyno, do której należał kościół filialny w Machlinach. W 1878 r. ponownie kościół został wyremontowany i odnowiony, krypty grobowe także. Z tego czasu pochodzi następujący zapis w kronikach Gustawa Bruemmera: „W rodzimych kryptach mieszczących się po obu stronach ołtarza, znajdowało się 17 dobrze zachowanych ciał. Spoczywały one z wyjątkiem jednej mniejszej trumny, która składała się z 6 desek bocznych, była pomalowana na niebiesko i ozdobiona namalowanymi białymi liliami, w prostych i długich i pokrytych żywicą skrzyniach. Składały się one z 4 bardzo szerokich, wprawdzie gładkich, ale poza tym surowych desek bocznych i dwóch elementów wieńczących. Po renowacji krypty zostały zamurowane”. Pastorzy sprawujący posługę kapłańską w Machlinach dojeżdżali tu z Broczyna, ich nazwiska są znane dopiero od roku 1656, kiedy swą posługę sprawował w Machlinach pastor Christian Ramslow. Dużą dbałością o kościół wykazali się tacy pastorzy jak: Andreas Crisenus, George Schwartzlaff, oraz ostatni pastorzy tuż przed końcem ostatniej wojny Maks Kahl i Sterke. Nie mniej ciekawa jest powojenna historia kościołów w naszej parafii, obfitująca w wiele ciekawych informacji i przekazów w temacie dziejów i wydarzeń w parafii, ale to już temat na inny artykuł. Ryszard Mrówka Źródła historyczne: Gustav Bruemmer „Goltzen Herrschaft Brotzen”
4
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
LIST CZYTELNIKA „Dobry człowiek jest jak małe światełko, które wędruje przez mroki naszego świata i na swojej drodze zapala zagasłe gwiazdy” (Phil Bosmans)
Jestem młodą osobą, którą losy życia rzuciły, wraz z rodziną, do Szwecji. Wydarzenia życia mojej śp. Mamy i moich braci, mieszkających na terenie gminy Czaplinek, przyniosły mi wiele refleksji. Postanowiłam oficjalnie podziękować urzędnikom Czaplinka za ich wzorową postawę, aby pokazać jak wiele dobrego uczynili dla mojej rodziny. Mam świadomość, że to nie zawsze były łatwe decyzje, bo potrzebujących w gminie jest wiele rodzin, a jednak nie zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Historia ta zaczyna się wiosną 2010 roku, gdzie moja śp. Mama, Marzena Kałuża, samotnie wychowywała dwoje jeszcze nieletnich wtedy synów, Dawida i Mateusza w miejscowości Motarzewo. Stan zdrowia niepełnosprawnego Mateusza, który zmagał się z wieloma nieuleczalnymi chorobami, m.in. atrofią mięśniową, padaczką, astmą oraz innymi sprawiał, że schody prowadzące do lokalu mieszkalnego były wielkim wyzwaniem nawet dla sanitariuszy pogotowia ratunkowego. Mama zwróciła się o pomoc do gminy. Na wniosek Pana Mariana Zalipskiego, Przewodniczącego Komisji Mieszkaniowej, ówczesna Pani Burmistrz Barbara Michalczik 5 maja 2010 r. priorytetowo zdecydowała o przeniesieniu
naszej rodziny z Motarzewa do Czaplinka i przyznała Mamie lokal przy ul. Długiej 47/2. Dwupokojowe mieszkanie wymagało jednak gruntownego remontu: instalacji wodnej, elektrycznej, ogrzewania oraz wielu innych podstawowych rzeczy, którym moja Mama utrzymująca się jedynie z zasiłku pielęgnacyjnego nie mogła sama sprostać. Pomocną dłoń wyciągnął wtedy do nas Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, i za sprawą Dyrektora Pana Jerzego Rutowicza zapadła decyzja o sfinansowaniu i wykonaniu częściowego remontu. Tak naprawdę najtrudniejszej części, dzięki której już przed rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego rodzina mogła zamieszkać w lokalu. Ta iskierka rozpaliła wielki ogień i do tej pomocy dołączyło się bezinteresownie wielu ludzi z sercem tj. Ośrodek Pomocy Społecznej, znajomi, sąsiedzi, a nawet sprzedawcy sklepów. W 2013 r. mojego brata Mateusza pokonał guz mózgu, a niedługo potem w sierpniu 2014 r. chora na cukrzycę Mama zmarła. Jedyną zameldowaną osobą w lokalu pozostał 16 letni wówczas mój brat Dawid. Chłopiec został całkowitą sierotą i opiekę nad nim przejął Dom Dziecka w Drawsku Pom. Jako starsze rodzeństwo baliśmy się, że straci dom rodzinny i po wyjściu z palcówki nie będzie miał gdzie się podziać. To był bardzo ciężki okres dla nas jako rodziny, ale również dla wszystkich, którzy znali Mamę i to oni dołożyli swoją cegiełkę, by nasza rodzina miała bezpieczny i stabilny kąt. Na szczęście ta historia ma dobre zakończenie. Dzięki dobrej woli naszego Burmistrza Pana Adama Kośmidra, który to zdecydował o zatrzymaniu lokalu dla brata, oraz skierował swoją decyzję do Prezesa Zarządu Nieruchomościami Pana Adama Tuchalskiego o złożeniu deklaracji, że mieszkanie po Mamie będzie czekało na Dawida do momentu jego usamodzielnienia się. To było najlepsze,
SEJMIK NIECO NOSTALGICZNIE Sesja Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego odbyła się 20 września 2016 r. W przerwie obrad odbyła się niecodzienna uroczystość. Dwóm salom obrad sejmiku nadano imiona zmarłych byłych marszałków: Zbigniewa Zychowicza i Władysława Husejki. Obaj byli niezwykle zasłużonymi postaciami dla naszego województwa. Zbigniew Zychowicz w latach 1998 - 2000 był pierwszym marszałkiem, a także radnym województwa zachodniopomorskiego. Od 2000 r. był senatorem RP dwóch kadencji oraz doradcą Prezydenta Państwa. Przewodniczył parlamentarnemu zespołowi ds. funduszy z Unii Europejskiej. Od 1978 r. był aktywnym wykładowcą akademickim dziedzin: socjologia ogólna, socjologia wsi, stosunki międzynarodowe, lobbing w życiu publicznym, konflikty polityczne, polityka regionalna w krajach Unii Europejskiej, menadżer projektów europejskich, samorząd lokalny i regionalny w Europie, instytucje i polityki Unii Europejskiej. Prowadził zajęcia
z problematyki zachowania się w sytuacjach publicznych. Był także założycielem i prezesem Instytutu Rozwoju Regionalnego. Instytut opracowywał na rzecz samorządów strategie ich rozwoju. W latach 1997-1998 Zbigniew Zychowicz dał się poznać jako ekspert TVP Szczecin w audycjach na temat savoir vivre’u. Stał się wyrocznią w sprawach dobrego smaku. Pojawił się nawet swoisty przydomek arbiter elegantiarum przypisywany Gajuszowi Petroniuszowi („Quo vadis” Henryk Sienkiewicz). Zmarł 6 stycznia 2016 r. mając 63 lata. Władysław Husejko absolwent, a następnie pracownik Politechniki Koszalińskiej. Początkowo jako kierownik Ośrodka Elektronicznej Techniki Obliczeniowej (do 1990 r.), a następnie zastępca dyrektora Parku Naukowo-Technologicznego (w latach 2002–2006). W latach 1990–1998 pełnił funkcję wiceprezydenta Koszalina. W 1998 r. premier Jerzy Buzek powierzył mu stanowisko wicewojewody koszalińskiego. W 2006 r. został wybrany do sejmiku zachodniopomorskiego, gdzie objął stanowisko wicemarszałka województwa. Po rezygnacji marszałka Norberta
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
czego mogliśmy się spodziewać. Zaangażowanie, ludzka postawa Burmistrza oraz chęć współpracy ze strony Prezesa ZNM-u to nadzieja na lepsze jutro dla szesnastolatka, który mógł stracić dach nad głową! Kolejną wspaniałomyślną osobą, jaka nas wspierała, była Pani Małgorzata Turczyk, Zastępca Kierownika Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. To Ona szczególnie w okresie od momentu śmierci Mamy do momentu umieszczenia Dawida w placówce opiekuńczo-wychowawczej miała na uwadze jedynie dobro nieletniego. Sumiennie wykonywała swoje obowiązki służąc dobrą radą i była mediatorem pomiędzy rodziną, a całym mechanizmem umieszczania nastolatka w domu dziecka. We wrześniu b.r. Dawid osiągnął pełnoletność i 4 listopada Prezes Zarządu Nieruchomościami Miejskimi Pan Adam Tuchalski podjął decyzję o przepisaniu mieszkania na syna po zmarłej Marzenie Kałuża i podpisał z nim umowę najmu lokalu. Przyszłość mojego brata nie wydaje się już tak niepewna jak dotychczas i to za sprawą wielu dobrych ludzi. Muszę tu również wspomnieć o wyjątkowej kobiecie (dla wielu znana jako emerytowana nauczycielka), pracującej przez wiele lat na rzecz samorządu gminnego i powiatowego Pani Genowefie Polak, która jak Anioł Stróż troszczy się o naszą rodzinę od 2010 r., aż do chwili obecnej. To Pani Genia bezinteresownie, za rękę jak małe dzieci prowadziła mnie i naszą Mamę przez wszystkie trudne chwile pokazując tych wszystkich wspaniałych ludzi, którzy zaangażowali się, nie byli obojętni, pomogli, którym jestem ogromnie wdzięczna za ich postawę, poświęcony czas, chęci, okazane serce i każdą dobrą radę. Z wyrazami wdzięczności i szacunku Kamila Marczak
Obryckiego sejmik wybrał go na stanowisko marszałka województwa. W 2010 r. uzyskał mandat radnego Koszalina i został wybrany na funkcję przewodniczącego koszalińskiej rady miasta. Zmarł 12 września 2012 r. mając 60 lat. Obaj zmarli marszałkowie należeli do postaci bardzo zasłużonych dla demokracji i samorządności. Tworzyli i rozwijali samorząd, stając przed różnymi wyzwaniami. Działali na rzecz społeczności województwa zachodniopomorskiego. W uroczystości uczestniczyły rodziny marszałków. Agnieszka Kasprzak, córka Władysława Husejki wspominała, że ojciec zawsze chciał być wśród ludzi, aby móc rozwiązywać ich problemy… Natomiast Marzena Zychowicz, żona Zbigniewa wspominając męża przyznała, że nie był solistą, lecz zawsze chciał pracować w grupie. Był dla niej największym prezentem od życia - wspominała. Tablice z biogramami obu samorządowców wiszą przy dwóch salach na parterze budynku sejmiku. Wspomnijmy ich czasem. Dobrze zapisali się w historii naszego regionu. Jerzy Kotlęga
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
5
CZAPLINECKIE MEDALE (cd.) e wrześniowym numerze "Kuriera Czaplineckiego" Nr 121 opublikowałem artykuł pt. "Czaplineckie medale". Dostałem sygnał od naszego Czytelnika, Pana Jerzego Góralczyka, że oprócz medali opisanych w artykule, były w Czaplinku również inne. Dwa z nich powstały na zamówienie czaplineckiego Państwowego Ośrodka Maszynowego. Miały one charakter okolicznościowy, związany z rocznicami powstania przedsiębiorstwa i nadawane były jako wyróżnienie za zasługi w rozwoju przedsiębiorstwa. Informował o tym napis umieszczony na obu medalach. Medale te były wręczane zasłużonym pracownikom, przedstawicielom władz oraz przedstawicielom różnych podmiotów współpracujących z POM-em. Pierwszy z tych medali jest owalnym odlewem z mosiądzu o wymiarach: wys. ok. 90 mm, szer. ok. 70 mm. Ukazał się on w 1978 r. dla uczczenia 25-lecia POM-u. Wynika to jednoznacznie z napisu na awersie medalu:
Awers i rewers medalu odlanego w 1978 r. na 25-lecie POM-u.
„25 LAT POM CZAPLINEK 1978”. Ciekawostką jest to, że na rewersie medalu, na której umieszczony był napis „ZA ZASŁUGI W ROZWOJU PRZEDSIĘBIORSTWA” oraz kompozycja z kłosem zboża i z fragmentem koła zębatego, znajdowało się także miejsce do wygrawerowania imienia i nazwiska osoby wyróżnionej tym medalem. Wykorzystując medal pochodzący ze zbiorów Pana Jerzego Góralczyka oraz taki sam medal ze zbiorów Pana Józefa Komorowskiego – mogłem na jednej fotografii przedstawić awers i rewers medalu wykonanego dla uczczenia 25-lecia czaplineckiego POM-u. Przedstawiam Czytelnikom tę fotografię. Dodatkowo załączam zdjęcie okolicznościowego - wykonanego w tym samym czasie co medal - przypinanego znaczka o średnicy ok. 34 mm z napisem „25 LAT POM CZAPLINEK”. Znaczek ten pochodzi również ze zbiorów Pana Józefa Komorowskiego - długoletniego głównego księgowego czaplineckiego POM-u. Przypinany pamiątkowy znaczek Drugi okolicznościowy medal POM- o średnicy ok. 34 mm wykonany owski ma na awersie logo firmowe oraz napis na 25-lecie POM-u. „ROK ZAŁOŻENIA 1953 CZAPLINEK”. Na rewersie widzimy napis „ZA ZASŁUGI W ROZWOJU PRZEDSIĘBIORSTWA”. Z napisu na medalu nie wynika, w którym roku został on wybity, ale z legitymacji do których udało mi się dotrzeć wynika, że był on wręczany w październiku 1988 r. w związku z 35-leciem Państwowego Ośrodka Maszynowego, który przez wiele lat należał do najważniejszych przedsiębiorstw w Czaplinku. Przedstawiam Czytelnikom jedną z takich legitymacji oraz fotografię medalu ze zbiorów Pana Józefa Komorowskiego. Medal ten wykonany jest Legitymacja z 1988 r. dokumenz miedzi i ma średnicę ok. 44 mm. Przy tująca uhonorowanie Pana Józefa Komorowskiego POM- opisywaniu tego medalu trudno jest uciec od owskim medalem "Za zasługi refleksji nad losem czaplineckiego POM-u. Jeszcze w październiku 1988 r. nadawane w rozwoju przedsiębiorstwa".
Awers i rewers medalu "Za zasługi w rozwoju przedsiębiorstwa" wręczanego w 1988 r. z okazji 35-lecia POM-u.
były medale za zasługi w rozwoju tego przedsiębiorstwa, a już 5 lat później – 13 października 1993 r. – została ogłoszona upadłość POM-u. W artykule opublikowanym we wrześniowym numerze „Kuriera” zaprezentowałem m.in. medal z 1989 r. upamiętniający 40-lecie Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Czaplinku. Pan Jerzy Góralczyk, były naczelnik miasta Czaplinka, udostępnił mi inny – pochodzący z jego zbiorów - mosiężny medal wybity w 1979 r. z okazji 30-lecia tej szkoły. To właśnie w 1979 r. nadano szkole imię Stefana Czarnieckiego, co znalazło swoje odzwierciedlenie w treści napisu na awersie medalu. Nadanie szkole imienia Stefana Czarnieckiego ma ciekawą historię. W I części książki „Czaplinek 1945-2009” z 2009 roku, w rozdziale zatytułowanym „Słów kilka o sztandarze”, Pan Andrzej Połoński napisał, że władze polityczne „forsowały postać Feliksa Dzierżyńskiego na patrona szkoły”, i że tylko dzięki zdecydowanej postawie ówczesnego dyrektora szkoły – Pana Tadeusza Świergosza - patronem szkoły został hetman Stefan Czarniecki, bohater narodowy z czasów potopu szwedzkiego. Jak podaje Pan Andrzej Połoński, „o akceptacji Czarnieckiego jako patrona szkoły przesądziła mądra argumentacja odwołująca się do Jana Chryzostoma Paska i uwiecznionego przez niego w »Pamiętnikach« faktu stacjonowania wojsk polskich w okolicach Czaplinka przed kampanią duńską”. Znajdujący się w zbiorach Pana Jerzego Góral-
Pamiątkowe drewniane płytki z wyeksponowanym awersem i rewersem medalu wybitego w 1979 r. na 35-lecie Zasadniczej Szkoły Zawodowej.
czyka medal z 1979 r. ma dość osobliwą postać. Są to dwie drewniane płytki – wykonane zapewne w warsztatach szkolnych - z medalami osadzonymi w ten sposób, że na jednej z nich wyeksponowany jest awers medalu, na drugiej – rewers. Widzimy to na załączonej fotografii. Szkolny medal z 1979 r. jest prawie identyczny z tym, który wybito w 1989 r. Różni się tylko datą na rewersie. Kolejnym medalem nieuwzględnionym w moim artykule z „Kuriera Czaplineckiego” Nr 121 jest medal wybity w 2005 r. na zamówienie władz miejskich z okazji 60-tej rocznicy zakończenia II wojny światowej. Załączam otrzymane od Pana Wiesława Krzywickiego fotografie awersu i rewersu tego okolicznościowego medalu. Na awersie umieszczony jest herb Czaplinka oraz daty 1945 – 2005. Na rewersie znajduje się napis: „W 60 rocznicę powrotu polskości na Ziemię Czaplinecką”. W tekście pt. „Zasłużeni dla Gminy Czaplinek”, opublikowanym w III części książki „Czaplinek 1945 – 2009” z 2010 r. czytamy, że medal ten został nadany 35 osobom 11 listopada 2005 r. podczas obchodów Narodowego Święta Niepodległości. Odmienną informację podaje czaplineckie czasopismo „Grajdoł” Nr 55 z marca 2005 roku, gdzie opublikowano listę 32 kombatantów wyróżnionych tym medalem (w tym 10 osób pośmiertnie). Ponadto z tekstu w „Grajdole” Nr 55 wynika, że osoby te uhonorowane zostały medalami nie w listopadzie, lecz w rocznicę „60-lecia powrotu polskości na Pomorze”, obchodzoną w Czaplinku 3 marca 2005 r.
6
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Podam jako ciekawostkę, że napis o takiej samej treści, co na rewersie medalu, umieszczony został również na głazie okolicznościowym odsłoniętym podczas uroczystości rocznicowych w marcu 2005 r. na skwerze przy Pl. 3 Marca. W lipcu 2007 roku, przed rozpoczęciem prac przy budowie ronda, głaz ten przeniesiony został na zieleniec znajdujący się przy cmentarzu komunalnym obok rozwidlenia dróg do Szczecinka i do Kołobrzegu. Jest to miejsce mało widoczne i może dlatego nie wszyscy zauważyli, że w napisie na tym głazie jest fatalny błąd, który powinien być już dawno poprawiony. Jaki to błąd? W górnej części głazu wyryty jest napis: „W 60 ROCZNICĘ POWROTU POLSKOŚCI NA ZIEMIĘ CZAPLINECKĄ”. Tu wszystko jest w porządku, ale druga część napisu ma zaskakujące brzmienie: „SPOŁECZEŃSTWO MIASTA I GMINY CZAPINEK”. Kamieniarz wykonujący napis opuścił jedną literę, w wyniku czego wyryta w kamieniu nazwa naszego miasta otrzymała formę: CZAPINEK”. Uważam, że błąd ten trzeba jak najszybciej poprawić. Można to zrobić niewielkim kosztem na przykład przez zasłonięcie dziwnego wyrazu „CZAPINEK” przymocowaną do głazu kamienną płytką z napisem „CZAPLINEK”. Daję to pod rozwagę naszym służbom miejskim.
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
Awers i rewers medalu z 2005 r. wybitego z okazji 60-lecia powrotu polskości na Ziemię Czaplinecką.
PS. Artykuł ten powstał dzięki Czytelnikom, od których pochodzi większość materiału informacyjnego związanego z zaprezentowanymi medalami. Dziękuję Czytelnikom za te materiały. A może są jeszcze jakieś inne czaplineckie medale? Zbigniew Januszaniec
Wspomnień czar… dniach od 29 września do 2 października we Włocławku odbył się 17. Ogólnopolski Przegląd Artystycznego Ruchu Seniorów „ARS” 2016 zorganizowany przez Pracownię Integracji Międzypokoleniowej Kujawsko-Pomorskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy. Po raz pierwszy Przegląd odbył się we Włocławku i po raz pierwszy miał charakter międzypokoleniowy. W tegorocznym Przeglądzie Ogólnopolskim Grand Prix otrzymał Zespół Folklorystyczny „Cegiełki” z Lewkowa Starego. W przesłuchaniach wzięło udział wielu artystów z 11 województw - 52 zespoły, 13 solistów i 1 duet. Rywalizacja odbywała się w 4 przestrzeniach twórczych: muzyka, teatr, taniec i folklor. Celem tegorocznego ARS-u było m.in. inspirowanie Seniorów i młodzieży do szukania nowych form pracy artystycznej. Ideą przeglądu była również integracja środowisk seniorskich z ludźmi młodego pokolenia. W ciągu 4 dni trwania Przeglądu Centrum Kultury Browar „B” odwiedziło ponad 2500 osób. W czasie trwania przeglądu organizatorzy - we współpracy z Urzędem Miasta Włocławek - przygotowali wiele atrakcji dla Artystów oraz ich Gości darmowych porad medycznych, poranków na miejskim basenie, czy spacerków z przewodnikiem po Włocławku. Powrócono do tradycji zabaw integracyjnych towarzyszących przeglądowi – pierwszego dnia odbyło się ognisko integracyjne, w kolejne dni dancingi międzypokoleniowe w Hotelu „Ratuszowym” oraz warsztaty dla instruktorów, szefów zespołów oraz wszystkich chętnych w sali kameralnej Centrum Kultury Browar „B”. Teatr „YES” z Czaplineckiego Ośrodka Kultury już po raz czwarty uczestniczył w Ogólnopolskim Przeglądzie Artystycznego Ruchu Seniorów, po wcześniejszym zdobyciu tytułu „Laureata” w Wojewódzkim Przeglądzie w Szczecinie (Przeglądy ARS organizowane są co dwa lata). Po raz drugi spektakl Teatru z CzOK został nagrodzony, uzyskując II miejsce w kategorii „teatrów”. Aktorzy Teatru „YES” w ogóle nie spodziewali się takiego sukcesu, jak również tak pozytywnych opinii jurorów i widzów. Utwierdzono nas w przekonaniu, że warto realizować spektakle w tej wyjątkowej, mało spotykanej formie i technice jaką jest „teatr czarny”, czy „teatr cienia”. Tegoroczny spektakl powstał na podstawie krótkiego opowiadania Bronisława Dostatniego „Chleb na drzewie” – „Rozmowy z Magdą” zamieszczonego w „Świerszczyku” z 1986 r. Okazało się, że naprawdę istnieje drzewo chlebowe, którego owoce po obróbce cieplnej mają smak i zapach porównywalny do naszych bułeczek. Zrealizowaliśmy więc spektakl pt. „Drzewo chlebowe”, w którym chcieliśmy wszystkim przypomnieć o potrzebie dbania o przyrodę, pokazać jak ważna jest przyjaźń, wspólna praca i chleb, który w spektaklu ma również symboliczne znaczenie. Nasz teatr czarny jest jednocześnie bardzo kolorowy bohaterowie i bogata scenografia świecą wieloma barwami
w świetle ultrafioletowym, muzyka dopełnia treść spektaklu bez użycia słowa mówionego. Wszystko to powoduje, że widownia jest ciągle zaskakiwana kolorowymi obrazami i zmuszana do wytężania własnej wyobraźni. Pobyt we Włocławku sprawił nam wiele radości, większość z nas była tam po raz pierwszy, nie sądziliśmy, że jest tak stary i piękny, że posiada tak wiele wspaniałych miejsc do zobaczenia. Nie mogliśmy skorzystać ze wszystkich atrakcji i imprez towarzyszących Przeglądowi, ponieważ przebywaliśmy na Przeglądzie tylko dwa dni, ale jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się tam zaistnieć i reprezentować województwo zachodniopomorskie oraz Gminę Czaplinek na tak prestiżowym konkursie. Możliwość obejrzenia w różnych przestrzeniach artystycznych najlepszych prezentacji w Polsce oraz nawiązania przyjaźni i konfrontacji artystycznych jest bezcenna. Po raz kolejny brać seniorska dowiodła, że jest zwarta i gotowa do działania, a przy tym pełna dobrej energii, humoru i chęci dzielenia się nimi z innymi. Podczas prezentacji naszego nietypowego spektaklu musieliśmy pokonać niewielkie scenograficzne przeszkody techniczne, ale wspólnie z organizatorami Przeglądu stanęliśmy na wysokości zadania. W naszej ocenie organizacja tak wielkiego przedsięwzięcia zasługuje na szóstkę z plusem, a doznane przeżycia i wrażenia artystyczne będą niezapomniane. W tym miejscu chcielibyśmy bardzo gorąco podziękować naszym fanom i przyjaciołom, którzy od samego początku nam kibicowali i składali gratulacje m.in. na portalu Facebook, a także sponsorom, dzięki którym udział w tym Przeglądzie stał się możliwy: Burmistrzowi Czaplinka Adamowi Kośmider, panu Wiesławowi Sperze PPHU „Spewko”, pani Marii Janowicz, oraz zawsze nam przychylnemu panu Ireneuszowi Gackiemu PPHU „Iras” z oddelegowanym wspaniałym kierowcą. Piękną niespodziankę sprawił też pan Marcin Naruszewicz Dyrektor CzOK, który artystom Teatru „Yes” po królewsku pogratulował zdobytego sukcesu. Ze swojej strony chciałabym bardzo podziękować swoim podopiecznym: za ich serce, przyjaźń, determinację, miłość do sztuki i wielkie zaangażowanie w nasze wszystkie przedsięwzięcia teatralne – razem możemy wiele! W tym roku mija dziesięć lat naszej przygody z Teatrem „YES”, dlatego też dziękuję wszystkim seniorom, z którymi miałam wielką przyjemność współpracować, życząc im dużo zdrowia i wielu jeszcze ciekawych przygód ze sztuką. Aktorzy Teatru „YES” to: Elżbieta Hajdukiewicz, Halina Kozak, Stanisław Polak, Leszek Uszakiewicz, Halina Kocka, Helena Sempioło, Janina Dąbrowska, Wanda Bartosiewicz, Regina Słoma. Reżyser, instruktor CzOK Ewa Tamulewicz
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
7
Muraloza – choroba przestrzeni publicznej? ural – rodzaj malatury, nazwa pochodzenia hiszpańskiego oznaczająca w skrócie dzieło dekoracyjnego malarstwa ściennego. Malowidła takie, w zależności od intencji twórcy mogą mieć na celu impresję odbiorcy, reklamę jakiegoś produktu lub promocję akcji charytatywnej. W Polsce w okresie PRL-u szczególnie upowszechniły się murale reklamujące przedsiębiorstwa i instytucje, które zasadniczo reklamy nie potrzebowały, ponieważ najczęściej byli to monopoliści na rynku. Niemal w każdym mieście była gdzieś namalowana reklama PKO, PZU czy Totalizatora Sportowego. Były też reklamy lokalnych fabryk i zakładów. Na przykład w Łodzi do dziś można spotkać murale Zakładów Przemysłu Bawełnianego im. Armii Ludowej, czy Zakładów Przemysłu Jedwabniczego „Pierwsza”. Łódzkie „murale” jako pierwsze i jedyne w Polsce, doczekały się publikacji monograficznej, wydanej w 2010 r. Twórczość publiczna jest przedmiotem dyskusji, czy bliżej jej do sztuki, czy do wandalizmu. Wandalizmem nie jest, ale budzi kontrowersje i dla wielu stała się kolejnym agresywnym komunikatem w przestrzeni publicznej. Tymczasem wymagania wobec muralu są ogromne. Oczekuje się, że będzie poruszał ważne problemy egzystencjalne i budził przeżycia estetyczne. Murale muszą podawać ważne tematy, ponieważ nie ma sensu tracić tyle czasu i pracy fizycznej, żeby robić rzeczy nieważne. Mural powinien wpisać się w problemy mieszkańców. Podoba mi się pomysł kol. Zbigniewa Januszańca, który w Nr 120 Kuriera Czaplineckiego zachęca do podjęcia inicjatywy w sprawie murali w Czaplinku, wskazując równocześnie miejsca, gdzie mogłyby powstać. Do tego pomysłu wraca w Nr 122 Kuriera Czaplineckiego oraz uzasadnia, dlaczego murale we wskazanych miejscach poprawiłyby wygląd śródmieścia Czaplinka, i mogłyby się stać dodatkową atrakcją turystyczną. Zbigniew Januszaniec jest przekonany, że mural chętnie zaprojektowałby Pan Radosław Barek – autor słynnej już na całym świecie kompozycji ściennej na poznańskiej „Śródce”. Jego przekonanie wynika stąd, że dr hab. Radosław Barek z Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej współpracuje z czaplineckim środowiskiem kulturalnym już od wielu lat. W Polsce organizuje się regularnie festiwale „street artu”, czyli sztuki ulicy. W ramach tych imprez w wielu miastach Polski powstaje rocznie ponad sto murali. Choć terminy „street art” i mural traktowane są jak synonimy, w rzeczywistości muralowi bliżej do malarstwa wielkoformatowego – w przeciwieństwie do oddolnie powstającego „street artu”, mural tworzony jest na zamówienie, a często też na zadany temat. Choć „street art” jest stosunkowo nowym zjawiskiem, korzenie muralu są dużo starsze – wiążą się z kryzysem lat 30 XX w. To wtedy burmistrz
Nowego Jorku wpadł na pomysł, że zlecając malowanie obrazów na elewacjach budynków, można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – dać pracę bezrobotnym artystom i tanio odnowić nieremontowane fasady (op. cit. Justyna Marcinkowska, Muraloza, Przegląd – 19-25.09.2016, s. 51). Mural stał się już częścią wizerunku polskich miast. Ten pomysł konsekwentnie realizowała Fundacja Urban Forms, która od 2009 r. na ulicach Łodzi stworzyła ponad 30 murali. W 2012 r. francuski „Graffiti Art Magazine” zaliczył łódzki festiwal Urban Forms do pięciu najważniejszych „streetartowych” wydarzeń na świecie. Serwis internetowy Bored – panda.com umieścił Łódź na drugim miejscu rankingu miast z najlepszym „street artem” na świecie. Wydawałoby się więc, że przed muralem świetlana przyszłość. Tymczasem, zdaniem twórców i badaczy zjawiska, dziś mamy do czynienia z prawdziwą klęską urodzaju. Twórcy murali stawiają na ilość, a nie na ja- Gdańsk, róg ul. Szerokiej i Tandeta, fot. Krzysztof Zieliński kość. Wyczerpała się idea festiwali, które banalizują „street art” i wpędzają go w pułapkę podgatunku. Mural musi się spodobać urzędnikom, mieszkańcom, krytykom sztuki i kuratorom. „Festiwalizacja w opiniach wielu artystów praktycznie zupełnie uniemożliwia działalność zgodną z duchem miejsca” – piszą autorzy raportu Instytutu Badań Przestrzeni Publicznej. Twórcy występują w roli tzw. spadochroniarzy – osób przychodzących z zewnątrz, które na szybko namalują coś i odjadą, zostawiając społeczność z obrazem, którego ta czasem sobie nie życzy lub nie rozumie. Choć korzenie „street artu” są buntownicze – występował przeciw instytucjom władzy, ekonomii i sztuki – dziś władza przechwyciła go i obróciła w narzędzie establishmentu. W Polsce artyści muralowi łączą działalność uliczną z projektami na zamówienie. Wielu traktuje „street art” jako furtkę do artystycznej sławy. Ta Warszawa, Gimnazjum nr. 145 im. Jana Pawła II, ma się zwrófot. Radosław Banak cić w postaci sprzedaży dzieł na aukcjach. W ten sposób mural podporządkował się prawom rynku za sprawą samych twórców. Synonimem twórczości artystycznej wykonywanej zwłaszcza na ścianie lub drewnie jest „malatura”, czyli część ornamentyki architektonicznej stanowiącą obraz malowany farbami. Malatury (malowidła) w architekturze najczęściej spotykane są w połączeniu z takimi technikami malarskimi jak: fresk, graffiti, medalion, monochrom, polichromia. Mural zawsze był bliżej malowidła ściennego niż zaangażowanego „street artu” – przede wszystkim dlatego, że powstaje na ogół legalnie. Typem streetartowego bojownika wydaje się być Darek Paczkowski, który wykorzystuje mural do promowania idei równości człowieka i praw obywatelskich, ale też aktywizacji społecznej. Droga od awangardy do popkultury spowodowała z jednej strony, że „street art” się umasowił, ale z drugiej strony – że stał się motorem przemian przestrzeni miejskiej, którą pokolenie przebudowuje na swoją modłę. Opracował: Brunon Bronk
8
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Bal Wszystkich Świętych niedzielne popołudnie 30.10.16 r. w sali wiejskiej w Machlinach miała miejsce niezwykła inscenizacja, odnosząca się do Święta Wszystkich Świętych. W tej pięknej imprezie, prowadzonej w formie swobodnej zabawy, wzięła udział miejscowa młodzież szkolna z terenu parafii Broczyno. Z inicjatywy ks. proboszcza Jacka Maszkowskiego oraz pań z parafialnego Caritasu zorganizowano w Machlinach Bal Wszystkich Świętych. Inscenizacja polegała na tym, że dzieci przebrały się za znanych nam powszechnie świętych, prezentując charakterystyczne dla nich scenki z ich życia. Dzieci zaprezentowały się wspaniale, z dużym zaangażowaniem i emocjami, świetnie ukazując charakterystykę postaci, w roli których wystąpiły. Po występie nastąpił ważny moment, ceremonia przyznania wyróżnień i nagród. I tu pojawił się problem, wszyscy uczestnicy tej pięknej inscenizacji wypadli wspaniale, ale w końcu trzeba było tradycji uczynić zadość… Pierwsze miejsce jury przyznało Bartkowi Gryglewiczowi, który wcielił się w postać Matki Teresy z Kalkuty, drugie miejsce zajął Przemek Pękalski jako św. Józef, a trzecie przypadło Ani Hnatowskiej za wystąpienie w roli św. Jana Pawła II. Ponadto wszyscy uczestnicy tej zabawy zostali nagrodzeni za pomysłowość i zaangażowanie, wyróżnić tu należy również Antosia Groździeja za rolę św. Antoniego z Padwy i Aleksa Hoogstege jako św. Mikołaja. Po występie odbyła się wesoła zabawa, w której brały udział nie tylko dzieci, tutaj świetnym wodzirejem była Pani sołtys Trzcińca Aneta Groździej.
Wodny sprinter asze wybrzeże środkowe – dawne woj. koszalińskie mimo prawie nizinnego położenia słynie z gęstej sieci przepięknie usytuowanych rzek. Strugi, strumienie, drobne potoki zachwycają swym pięknem, czystą i przejrzystą wodą. Meandrują wśród lasów i łąk, przepływając przez jeziora. Potrafią tak jak nasza Drawa przemienić się w górską rzekę z szybkim nurtem, a to spowalniają natrafiając na powalone konary drzew, czy liczne głazy, tworząc także piaszczyste łachy. Strugi łączą liczne jeziora Pojezierza Drawskiego. Wędkarze mają niedaleko do Gwdy, Korytnicy, Dobrzycy, trochę dalej do uroczej Parsęty, Radwi. Toć przecież z jeziora Komorze bierze początek rzeka Piława rozlewając się w labiryntach Zalewów Nadarzyckich. To tylko część jednych z najpiękniejszych rzek w Polsce. Nurt rzek raz zamienia się w wartki strumień, to powolnieje. W każdym jej zmieniającym się środowisku natrafiamy na inne ryby. O pstrągach, lipieniach, jaziach czy kleniach już pisałem. Jest jeszcze mniej atrakcyjna, ale mająca ogromne znaczenie dla naszego ekosystemu ryba - jelec. Jest to ryba z najliczniejszej u nas rodziny – karpiowatych. Uchodzi za najszybszą naszą rybę. Jelce lubią raczej te połacie rzek o bardziej wartkim prądzie, ale też można je spotkać w wodach stojących. Często jelce nazywane są rzeczną ukleją z uwagi na fakt podobieństwa. Początkujący wędkarz, złowiwszy pierwszego jelca, czuje się zakłopotany, bo nie wie, co to za ryba. Na oko byłaby to ukleja, ale trzymamy w dłoni coś bardziej solidnego. Jelec jest rzeczywiście rybą bardzo podobną do uklei z pokroju ciała oraz doskonałej srebrzystości, różni się jednak środowiskowym przystosowaniem. Ciało ma bowiem bardziej krępe, wykształcone na potrzeby przebywania w rzekach bystrych, przejrzystych, niegłębokich, co pozwala na samowystarczalność żerowania we wszelkich warstwach wody, dna i powierzchni. Żywi się bowiem przede wszystkim zwierzętami wodnymi, owadami opadłymi na wodę, jest rabusiem i smakoszem ikry innych ryb, nie pogardzi nawet szczątkami roślin, unoszącymi się w nurcie rzeki. Jelec jest przede wszystkim rybą stadną, najlepiej czuje się w środowisku o wartkim prądzie wody, nie dorasta do jakichś gigantycznych rozmiarów. Okaz 25-30 cm i waga do 400 gram to u tego gatunku coś poważnego. Tarło jelca odbywa się w miesiącach kwiecień – maj, gdy temperatura wody osiąga
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
Młodzież szkolna z parafii Broczyno pokazała, że Święto Wszystkich Świętych, któremu towarzyszy zaduma, refleksja i pamięć o naszych zmarłych nie jest świętem smutnym. W poszanowaniu naszej tradycji chrześcijańskiej jak i narodowej, można uczcić to święto, również w taki sposób. Przeciwieństwem naszej rodzimej tradycji związanej z Dniem Wszystkich Świętych jest obyczaj z importu Halloween, traktowany jako „wesoła” zabawa dla dzieci, i którego symbolem jest dynia i inne koszmarne akcesoria. O ile sama zabawa może być wesoła, to jej rodowód i geneza nic wspólnego z wesołością nie ma, jak i z naszą tradycją. Zwyczaj ten wywodzący się z prastarych tradycji celtyckich zwanych Samhain, kultywowany był już 2000 lat temu wśród plemion pogańskich i nie ma nic wspólnego z kultem chrześcijańskim. Lansowany w kraju na fali poprawności politycznej przez niektóre grupy społeczne i podmioty komercyjne, to nic innego tylko przeciwstawność obrzędom chrześcijańskim. Ciekawostką jest fakt, że tzw. Halloween świętuje i propaguje grupa wyznaniowa pod nazwą „Kościół Szatana” założona w 1966 r. w San Francisco w USA przez niejakiego guru, a raczej oszołoma Szandora La Veta. Ten drobny „szczegół” dużo mówi o charakterze tej wesołej zabawy. Organizatorom, Paniom z Caritasu jak i ks. proboszczowi Jackowi Maszkowskiemu, należą się słowa uznania i podziękowania za tak udaną i nowatorską inscenizację, młodzieży szkolnej wyrazy uznania za zaangażowanie i pomysłowość. Można żywić tylko nadzieję, że w przyszłym roku będzie większa frekwencja i zabawa ta wejdzie na stałe do parafialnego, jak i sołeckiego kalendarza imprez tradycyjnych. To warto kontynuować! Ryszard Mrówka
około 8°C. Ikra o średnicy 2 mm składana jest w dużych liściach na roślinach wodnych, na zatopionych gałęziach, przy wodnych kamieniach czy głazach. Dojrzałość płciową uzyskują jelce między trzecim a czwartym rokiem życia. Co jest charakterystyczne, samiec w okresie godowym na całym ciele dostaje tzw. wysypkę godową (perłową), biorąc go do ręki czujemy, że jest lekko chropowaty. Wylęg następuje dość szybko, uzależniony jest od temp. wody. Wymiar ochrony to 15 cm. Okresu ochronnego nie ma. Limit połowowy dzienny to 5 kg. PZW nie prowadzi rejestru norm medalowych, nie jest też zarejestrowany rekordowy okaz jelca. Rybka ta żyje w bystrych odcinkach rzeki czy potoku, a także piaszczystych rzekach nizinnych. Szczególnie latem jelce przebywają na płytkich bystrzynach, jesienią i zimą znajdziemy je w głębokich rynnach, zawsze jednak w nurcie i tam, gdzie dno jest twarde. Jelce lubią czystą i dobrze natlenioną wodę, a tej w rzekach czy potokach nie brakuje. Wyparty zaś został z rzek, gdzie toczą się mętne, zapaskudzone ściekami wody. Nic więc dziwnego, że w tych rzekach jelce wyginęły. Jelce uchodzą za naszych najlepszych i najszybszych pływaków. Są rybami towarzyskimi, spotkać je można tak, jak w jeziorze ukleje, w stadach liczących po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt sztuk. Przemieszczają się niegłęboko pod powierzchnią. Charakterystyczną cechą jest to, że jelec jest rybą mało strachliwą, nie ucieka na widok cienia wędkarza, więc jeśli na bystrzynie rzeki zauważymy w słońcu stadko tych śmigłych ryb, możemy próbować je łowić, choć trzeba pamiętać, że mimo tego co napisałem wyżej, jest to ryba dzika i ostrożna. Jeśli w przyszłości chcemy zacząć polować na klenia lub jazia, to połów jelca jest dobrą szkołą i dobrym treningiem podchodzenia i połowu.
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Zestaw wędkarski na jelca powinien być niezmiernie delikatny. Niemniej na wędzisko zakładamy niewielki kołowrotek, na którym nawijamy cienką żyłkę (ok. 0,15 mm – 0,2 mm). Kołowrotek jest po to, że możemy łowić na większe odległości, nie płosząc przy tym ostrożnych, wszystko widzących ryb. Poza tym zdarzy się i to nawet dość często, że na naszą przynętę weźmie nie mały jelczyk a spory kleń bądź jaź, nie mówiąc o pstrągu, bez kołowrotka można śmiało powiedzieć - „żegnaj rybo”. Jelec ma szczególne upodobania do schwytania spływających z nurtem rzeczki owadów. Nie przepuści musze, ani pasikonikowi, które wpadną do wody. I właśnie wypuszczanie z prądem rzeki nadzianego na niewielki haczyk owada można zaliczyć do interesującego wędkowania. Najlepiej łowić bez spławika, bez obciążenia, cały czas obserwując jedynie spływającego w dół rzeki owada, a jeśli go już nie widzimy to żyłkę. Jeśli już jelce zeszły głębiej, to wtedy możemy z powodzeniem posługiwać się lekkim zestawem ze spławikiem, ale zawsze wybieramy rzekę o wartkim prądzie. Przynęta to biały robaczek, mała pijawka, larwy chruścika lub jętki. Najważniejsze jest to, aby przynęta była zawsze w ruchu. Jednym słowem to klasyczna przepławanka, tyle że o wiele lżejsza. Nigdy właściwie nie wybierałem się na ryby z nastawieniem, aby złowić
PGR – FAKTY iedawno odbyło się drugie na Pomorzu Zachodnim spotkanie Konwentu Marszałków Województw Rzeczypospolitej Polskiej. Tematami wiodącymi były wyzwania związane z wdrażaniem przez samorządy wojewódzkie Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, a także problemy rewitalizacji obszarów popegeerowskich. W 1949 r. rozpoczęto w Polsce przymusową kolektywizację, polegającą na zrzeszaniu chłopów w spółdzielniach rolniczych. Kilka lat później, na fali odwilży postanowiono na wsi budować Państwowe Gospodarstwa Rolne. Wiele takich gospodarstw powstało na terenach należących dzisiaj do województwa zachodniopomorskiego. Niska efektywność pracy powodowała niewielką produktywność. Deficyt pokrywany był z budżetu państwa, który do 1988 r. pochłaniał ponad 50% środków przeznaczanych na inwestycje w rolnictwie. Średnie zatrudnienie w PGR wynosiło 12,1 osób na 100 hektarów, a powinny być 3-4 osoby. PGR-y w regionie zachodniopomorskim gospodarowały na ponad 50% gruntów rolnych i zatrudniały średnio 13,5 osoby na jeden hektar. Większość PGR–ów spełniała także wiele funkcji społecznych, które nie mogły przynosić zysków w formie pieniężnej. Do takich działań zalicza się prowadzenie świetlic, klubów, przedszkoli lub nawet szkół i straży pożarnych, dożywianie i dowożenie dzieci, zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych, utwardzanie i utrzymywanie lokalnych dróg, czy prowadzenie działań melioracyjnych. Oznaczało to, że nie miały one szans na uzyskanie rentowności. W 1991 r. weszła w życie ustawa, mocą której państwowe gospodarstwa rolne zostały zlikwidowane, a ich majątek został przejęty przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa, obecnie Agencja Nieruchomości Rolnych (ANR). Oprócz nieruchomości rolnych Agencja przejęła także pozostały majątek PGR-ów: 333,3 tys. mieszkań, 858 gorzelni, winiarni i browarów, 269 masarni i rzeźni, 898 suszarni zbóż i zielonek, 717 mieszalni pasz, 31 młynów i kaszarni, 75 chłodni, 415 sklepów, 147 hoteli,
Turniej siatkówki dniu 10.11.2016 r. w godzinach 9:00-17:00, w hali widowiskowo-sportowej w Czaplinku odbył się turniej siatkówki dziewcząt w kategorii młodziczek, z okazji Święta Niepodległości. W turnieju wzięło udział sześć zespołów, z udziałem 60 zawodniczek. - UKS BUKOWE 29 SZCZECIN (12 zawodniczek, trener – Agnieszka Beger– Michoń); - UKS LIBERO WAŁCZ (12 zawodniczek, trener – Agata Skonieczka); - MKS GRYF SZCZECINEK (10 zawodniczek, trener – Dorota Gutowska); - SPÓJNIA STARGARD (9 zawodniczek, trener – Blanka Lachowicz); - SALOS CZAPLINEK (7 zawodniczek, trener – Dariusz Łacny); - GIMNAZJUM CZAPLINEK (I KLASA – SPORTOWA, 10 zawodniczek, trener Piotr Świebodzki). Zwycięzcą turnieju został zespół SALOS Czaplinek, który pokonał wszystkich rywali. Oto tabela końcowa: 1. SALOS CZAPLINEK - 14 pkt. 2. UKS BUKOWE 29 SZCZECIN - 12 pkt. 3. UKS LIBERO WAŁCZ - 11 pkt. 4. MKS GRYF SZCZECINEK - 6 pkt.
9
tylko jelca. Łowiłem je w latach młodzieńczych, na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych w strugach łączących jeziora Międzychodzkie. W okolicach spływu tych rzeczek do Warty, o dość wartkim prądzie, jelce miały doskonałe warunki bytowe, zaś wędkarze frajdę, bo dobrze brały. Łowiliśmy je zwykle wyłącznie jako żywczyki aby zapolować na okazalszą rybę - węgorza, szczupaka, suma lub sandacza. Srebrzysty jelec jest piękną rybą ale to wszystko, bo w smaku jest nieszczególny, a poza tym jak wszystkie ryby karpiowate, żyjące w rzeczkach – bardzo ościsty. Jeśli chodzi o znaczenie gospodarcze, to ma takie, że w gospodarstwach rybackich zajmujących się hodowlą pstrąga, jelec traktowany jest przeważnie jako ukleja jezior. Narybek, lub już podchowane jelce są wpuszczane do stawów pstrągowych jako doskonała naturalna pasza dla hodowanych tam pstrągów. Jest bardzo dobrym naturalnym dodatkiem do zadawanej karmy z granulatów, często niewiadomego pochodzenia. Takiego pstrąga, z takiej hodowli na pewno bym z przyjemnością widział na patelni. Jego ogromne znaczenie w naszym mikrosystemie polega na tym, że jelec jest podstawowym pokarmem dla pstrąga potokowego i źródlanego, dla schodzących do morza smoltów (narybku) łososia i troci oraz lipienia. Józef Antoniewicz
zajazdów, restauracji i barów, 672 obiekty o charakterze socjalnym, kulturalnym i sportowym, oraz 2136 zabytkowych zespołów dworskich i pałacowoparkowych. Nie wszystkie PGR-y przynosiły straty. Gdyby wyodrębniono z ich struktur działania prospołeczne, to dzisiaj mielibyśmy pewnie mniej kłopotów, a i inny obraz polskiej wsi. Współczesne rolnictwo w Polsce, ale i w innych państwach UE, nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem. Tak szybka likwidacja PGR-ów była dla wsi szokiem. W 1990 r. w PGRach zatrudniano 395 tys. osób. Po likwidacji gospodarstw nie otrzymali oni realnego wsparcia ze strony państwa, samorządów, czy też raczkujących organizacji pozarządowych. Jeśli mogli znaleźć jakieś zajęcie zarobkowe, to niemal wyłącznie „na czarno”, przez co trudno im było nawet nabyć prawo do kolejnego zasiłku. Doświadczyli skrajnej biedy na granicy zagrożenia zdrowia, a może i życia. W Polsce dokonano radykalnej zmiany pozostawiając tych ludzi bez alternatywy. To nawet w Rosji pracownicy likwidowanych kołchozów i sowchozów dostali przynajmniej udziały w ziemi, którą teoretycznie mogli uprawiać, albo dzierżawić. U nas poza okresowymi zasiłkami nie zaproponowano żadnych działań osłonowych. Likwidacja miejsc pracy dotyczyła społeczności wiejskich, rozproszonych po kraju, nie mających doświadczenia w skutecznym przeciwstawianiu się dramatycznym dla nich zmianom. Ludzie ci ratowali się na różne sposoby: uprawa działki przyzagrodowej, ogrodu, drobna hodowla. Wiele rodzin ratował las i jego runo. W miarę upływu czasu pojawiała się pomoc instytucjonalna ze strony państwa, samorządów, kościoła… Ta grupa miała kiedyś poczucie bezpieczeństwa, a potem została zupełnie bezradna, bez wykształcenia, ale z mentalnością z innej epoki. Na skalę trudności z restrukturyzacją zachodniopomorskiej gospodarki niewątpliwie wpłynęła likwidacja Państwowych Gospodarstw Rolnych. Jej skutki odczuwane są do dnia dzisiejszego. Dobrze, że konwent marszałków podjął ten temat. P.S. 22 lipca 2008 r. otwarto Muzeum PGR w Bolegorzynie. Jerzy Kotlęga
5. SPÓJNIA STARGARD - 3 pkt. 6. GIMNAZJUM CZAPLINEK - 1 pkt. Składy drużyn czaplineckich: Salos – Patrycja Pietrzak, Natalia Piasecka, Małgorzata Ścisłowska, Aleksandra Rogowska, Aleksandra Lech, Agata Podstawska, Julia Massel. Gimnazjum - Wiktoria Sobala, Aleksandra Gabryś, Julia Tobiasz, Katarzyna Babiak, Anna Ścisłowska, Oliwia Kozak, Katarzyna Aleszko, Maria Rachuta, Beata Kalka, Nikola Stephan. Pierwsze cztery zespoły w klasyfikacji generalnej otrzymały puchary ufundowane przez Zarząd SL „Salos” w Czaplinku, wszystkie drużyny otrzymały pamiątkowe puchary. Wybrano również najlepszą zawodniczkę turnieju, którą została NATALIA PIASECKA z SALOS Czaplinek. Otrzymała ona nagrodę rzeczową, ufundowaną przez p. Dariusza Łacnego. Podczas trwania turnieju młodzież mogła korzystać ze słodkiego poczęstunku, który również ufundował Zarząd SALOS w Czaplinku, oraz rodzice zawodniczek z drużyn czaplineckich, za co serdecznie dziękujemy. Turniej sędziowali: Zbigniew Kibitlewski (senior) i Kacper Siwek – sędziowie główni, oraz Dariusz Łacny, Piotr Świebodzki i Krzysztof Rosiak- sędziowie pomocniczy - wielkie dzięki. Dariusz Łacny
10
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
„Spisane będą czyny i rozmowy.” Czesław Miłosz
Trzech Muszkieterów iestety, bohaterowie tego tekstu niewiele mają wspólnego ze szlachetnymi muszkieterami, których znamy z powieści i filmu. Łączy ich tylko liczba trzy i wspólne działanie na szkodę mieszkańców naszej Gminy, poprzez nadmierne przywiązanie do opacznie rozumianej praworządności. Zapewne łączy ich też zamiłowanie do zwykłej hucpy, aby koniecznie zaistnieć w przestrzeni publicznej, jako pierwsi sprawiedliwi. Jeżeli inaczej nie da się przypominać o swoim istnieniu, to należy robić zadymę. Na początku roku (luty – marzec) przetoczyły się przez lokalną prasę, dsi i Internet, oraz w formie plotek, kolportowanych nie tylko w maglu, sensacyjne wiadomości i opinie o nielegalnie działających na terenie naszej gminy obiektach sportowych. Kiedy sytuacja nieco się uspokoiła, kiedy już wszyscy wojownicy o słuszną sprawę wszystko powiedzieli i zrobili, na łamach Kuriera Nr 117 z maja b.r. w art. „Kłopotliwe pytania do zbłąkanych Radnych) oraz Nr 118 z czerwca b.r. w art. „Absolutorium 2015”, zamieściłem wyjaśnienia i komentarz do całej sprawy. Odzewu ze strony autorów sensacji: redaktora Krzysztofa Bednarka, radnego Cyryla Turczyka, radnego Konrada Fujarskiego, pana Tadeusza Brożka, do dzisiaj nie ma żadnego, za wyjątkiem donosów do prokuratury i policji. Obecnie, kiedy już definitywnie opadły emocje, kiedy niektórzy już zapomnieli „o co walczyli”, kiedy organy nadzoru i ścigania jednoznacznie wyjaśniły problematykę istnienia i działania torów na Niwce, na lotnisku Broczyno oraz strzelnicy na lotnisku Broczyno, nadszedł czas, aby na poważnie rozliczyć się z powyższej tematyki. Pierwszy muszkieter to niejaki (mnie też tak określa) Tadeusz Brożek. Znany „wytwórca” filmów zamieszczanych w Internecie, deprecjonujących działania i inicjatywy obecnych władz Gminy. Także o torze na lotnisku w Broczynie powstał film, w którym autor przedstawia swoje traumatyczne i szokujące przeżycia związane z okolicznościami powstania obiektu i jego funkcjonowaniem. Zaowocowało to doniesieniem do prokuratury na łamanie prawa przez Burmistrza Czaplinka. W zawiadomieniu pisze Pan Brożek, iż jest w posiadaniu informacji polegającej na możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędującego burmistrza. Reflektuje się, że skoro jest w posiadaniu takiej wiedzy, to Jego obowiązkiem jako obywatela jest skierowanie sprawy do prokuratury. Jako dowód załączył film o frapującym tytule p.t. „Tajemnica lotniska w Broczynie”, który zrobił osobiście, i który wszystko wyjaśnia. Prokuratura podjęła czynności sprawdzające, Policja przesłuchała kilku urzędników i sprawie nie nadano żadnego biegu, umarzając ją. Nawet nie przesłuchano „głównego podejrzanego”, czyli mnie, uznając to zapewne za bezcelowe. Sensacje, a przez to i doznania donosiciela uznano za bezzasadne. Jednocześnie należy wyrazić uznanie dla Pana Tadeusza za nakręcenie znakomitego, promującego tor szutrowy filmu. Polecam go do obejrzenia, mimo zjadliwego, miejscami głupawego i pozbawionego racjonalnych podstaw komentarza. Szkoda Pańskich talentów, należałoby je wykorzystać dla lepszej sprawy, niż sikanie do mleka. Ja rozumiem, że pan T. Brożek może nienawidzić komunistów, esbeków i cyklistów, a nawet Kośmidra. Tylko dlaczego kieruje swój gniew przeciwko Gminie, a co za tym idzie, przeciwko jej mieszkańcom? Przeciwko Gminie, wobec której ma poważne zobowiązania (a może właśnie dlatego?). Drugi muszkieter to radny powiatowy Cyryl Turczyk. Podczas sesji w dniu 30 marca b.r. dopytywał się o legalność funkcjonowania toru na lotnisku Broczyno. Dziwił się wielce jak to możliwe, że zawody odbywają się już dwa dni po podpisaniu umowy? A z jakim wyprzedzeniem należało ją podpisać – tydzień wcześniej, miesiąc czy rok? Skompromitował się Pan Radny twierdząc, że imprezy na lotnisku są masowymi – Jego zdaniem, wystarczy ogłosić to w Internecie i rozkleić plakaty. Takiej interpretacji ustawy o imprezach masowych nawet Mrożek by nie wymyślił. Gwoli wyjaśnienia - zgodnie z Ustawą o bezpieczeństwie imprez
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
masowych, przez pojęcie masowej imprezy sportowej rozumie się imprezę masową mającą na celu współzawodnictwo sportowe lub popularyzowanie kultury fizycznej, organizowanej na: - stadionie lub innym obiekcie, na którym liczba osób wynosi nie mniej niż 1000, a w przypadku hali sportowej 300; - terenie umożliwiającym przeprowadzenie imprezy, na którym liczba osób wynosi nie mniej niż 1000. Takich wskaźników jeszcze żadna impreza na lotnisku nie osiągnęła. Podczas tej samej sesji RM Radny C. Turczyk poinformował audytorium, że na terenie lotniska prowadzi się zawody strzeleckie, kiedy formalnie nie ma strzelnicy. Nielegalna strzelanina powinna być ścigana! Nie zdążył Nieborak przed swoim „występem” po prostu spytać Burmistrza, czy mamy na lotnisku strzelnicę, działającą zgodnie z prawem. Za moją sugestią, zdesperowany w szlachetnym porywie dbałości o praworządność zapytał naszą Policję o legalność funkcjonowania strzelnicy na lotnisku Broczyno. Z odpowiedzi dowiedział się, że strzelnica działa bezpiecznie i nie stwierdzono żadnych naruszeń prawa. Dziękujemy Panu Cyrylowi za potwierdzenie certyfikatu legalności, i zapraszamy do korzystania z obiektu. Trzeci muszkieter to radny miejski Konrad Fujarski, podobnie jak radny powiatowy dbający o praworządność w naszej Gminie. Tak samo nurtowała Go sprawa toru na lotnisku. Wyjaśnień, jakie otrzymał w Referacie Inwestycji i od Zcy Burmistrza, oraz Burmistrza, nie chciał lub nie mógł zrozumieć. Poskarżył się zatem red. K. Bednarkowi, który zrobił z tego sensację. Pokrętne wywody i dywagacje Radnego na temat motywów Jego działania, prezentowane podczas sesji, w prasie, i w Internecie budziły tylko politowanie. Cała filozofia radnego wobec toru, przesadnie i obłudnie dbającego o dobro i interesy gminy, zawiera się w stwierdzeniu: „nie jestem przeciwny, ale...”. Stąd niedaleko już do maksymy klasyka: „Nie chcem, ale muszem”. Kto dobrze zna i pamięta historię muszkieterów: Atosa, Portosa i Aramisa wie, że był jeszcze jeden – D’Artagnan. Do roli tego czwartego muszkietera znakomicie pasuje redaktor Krzysztof Bednarek. To onże walczył zażarcie o ujawnienie całej prawdy i tylko prawdy o niegodziwościach związanych z funkcjonowaniem torów na Niwce i na lotnisku Broczyno. Pan Redaktor jest mistrzem manipulacji. W Nr 76 Głosu Drawska (z 1 kwietnia b.r.!!), nie mając większego pojęcia o stanie rzeczy, posługując się przykładem wypadku komunikacyjnego mającego niewiele wspólnego z rzeczywistością na torze Broczyno, publikując zmanipulowane zdjęcia, sugeruje nieprawidłowości techniczne, organizacyjne i prawne przy wytyczaniu toru, oraz przeprowadzaniu treningów i zawodów. A wystarczyło zapytać dzierżawcę toru lub Burmistrza, aby wyjaśnić wątpliwości. Ale oczywiście sensacja jest lepsza od banalnej prawdy, bo przecież lepiej się sprzedaje! Występuje także Pan Redaktor jako znawca prawa budowlanego, robiąc wodę z mózgu Czytelnikom Głosu Drawska i Radnym, traktującym Jego wynurzenia jak wyrocznię. Każdy z radnych ma własne interesy polityczne i społeczne do załatwienia w swoim okręgu wyborczym. I tak być powinno. Natomiast rolą Burmistrza jest pogodzić te jednostkowe interesy, a nawet interesiki, w taki sposób, aby nie ucierpiało dobro gminy jako całości, a także aby nie wygrywano potrzeb jednych sołectw przeciwko drugim. Tego do końca Pan Redaktor chyba nie pojmuje. Mimo wspólnych wysiłków Czterech Muszkieterów, na obiektach lotniska i w innych miejscach, po całej zadymie odbyły się: nocne zawody quadów, zawody cross-country, rajd Enduro, o zawodach i treningach na strzelnicy nie wspomnę. Z całej sprawy należy wyciągnąć jeden zasadniczy wniosek: jeżeli cokolwiek chcemy krytykować należy najpierw dobrze się przygotować, zgłębić akty prawne i prawa miejscowego, a nie bredzić. Trzeba spytać kompetentne osoby i zażądać wyjaśnień. Temu celowi służy także Ustawa o dostępie do informacji publicznej. Krytyka winna być zawsze konstruktywna, nacelowana na dobro ogółu. Żaden mieszkaniec naszej gminy nie powinien szkodzić swojej małej ojczyźnie. Co dzisiaj pozostało z tych „szlachetnych” działań obliczonych na dołożenie Burmistrzowi? Nic! Obecnie nikogo, ani red. K. Bednarka, ani pana T. Brożka, ani Radnych nie obchodzi dalszy los donosów i postanowień organów ścigania. Nikt już zapewne nie odszczeka wszystkich pomówień, i nie przeprosi mieszkańców za wprowadzanie w błąd i sianie zamętu w głowach. Adam Kośmider Burmistrz Czaplinka
KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie, dostępny w formie elektr.: www.dsi.net.pl; wwwczaplinek.pl. Tel. Redakcji 603 413 730, e-mail: redakcja.kuriera@wp.pl. Redaguje zespół. Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka. Konto: Pomorski Bank Spółdzielczy O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06. Nakład 1700 egz. Druk: Przedsiębiorstwo Prywatne „Grażyna” - Waldemar Sopoćko, tel. 502 532 969. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania redakcyjnego, opracowania i adiustacji otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji. Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam, ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze - 60 zł, czarno-biały - 30 zł, ogłoszenie drobne - 10 zł, kolportaż ulotek - 200 zł.
Kurier Czaplinecki - Listopad 2016
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
11