Zwyczaj czy tradycja; Święto Niepodległości; Święto nadziei; Praktyczna motywacja;
Kpt. Stanisław Szulwiński;
Gminna Gala Wolontariatu;
Bezimienne wyspy (cz. 2);
Na Wigilię - śledzik;
Krajowa Wystawa Gołębi;
Wypierajmy starość.
2
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
2017-2018
Nici SILHOUETTE ul. Tęczowa 5 - 7 lok. 4 78-600 Wałcz
Kurier Czaplinecki - Listopad 2017
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
ZWYCZAJ CZY TRADYCJA? więta pamiętamy także i poprzez pryzmat prezentów. Otrzymywać prezenty uwielbiają prawie wszyscy - dorośli i dzieci, bogaci i biedni, mieszkańcy dużych miast i małych miasteczek. Tak naprawdę nie wiadomo kiedy rozpoczął się zwyczaj dawania prezentów świątecznych. W tradycji chrześcijańskiej kojarzy się to z darami, jakie przynieśli trzej królowie. Wtedy były to mirra, kadzidło i złoto. Większość dzieci czeka na św. Mikołaja, który kojarzy się z dobrotliwym, siwobrodym staruszkiem, podróżującym przez świat saniami zaprzężonymi w renifery. Jego pierwowzorem miał być św. Mikołaj – biskup Miry, żyjący na przełomie III i IV wieku na terenie dzisiejszej Turcji. Pochodził on z bardzo bogatej rodziny. Po śmierci rodziców pozbył się całego odziedziczonego majątku, a wszystko, co miał oddał biednym i potrzebującym. Zwyczaj dawania prezentów jest więc bardzo stary. Mikołaj w tradycji polskiej ubrany jest w czerwony płaszcz, a na plecach dźwiga ogromny wór z prezentami. Jeszcze nie tak dawno do polskich dzieci przychodził w asyście anioła i diabła. Anioł rozdawał grzecznym maluchom słodycze, a niegrzecznym diabeł wręczał rózgi. Niektórzy, aby sprawić radość najbliższym, szukają świątecznych prezentów niemal przez cały rok. Inni z obłędem w oczach biegają jeszcze w wigilijny poranek po handlowych galeriach, a zakupy prezentów traktują jak „dopust boży”. Jakby nie było, obdarowywanie się prezentami z okazji Świąt Bożego Narodzenia to jedna z najchętniej kultywowanych świątecznych tradycji. Podczas polskiej Wigilii pod choinką czekają prezenty familijne. Nikt nie może zostać pominięty. Mało tego, zazwyczaj jest tak, że każdy każdemu przygotowuje jakiś prezent. Jest to wyraz miłości, szacunku i tego, że po prostu myśli się
3
o swoich bliskich. W Wielkiej Brytanii prezenty wiesza się na choince. W Belgii najwięcej prezentów wręcza się dzieciom w Mikołajki 6 grudnia. W Wigilię kładzie się upominki pod choinkę i podobnie jak w Polsce rozpakowuje pod koniec kolacji. We Francji prezenty rozdaje się najczęściej 25 grudnia rano. Dzieci wierzą, że to „Pere Noel”, czyli francuski Mikołaj, wchodzi w nocy przez komin i kładzie prezenty pod choinką lub też wkłada je do specjalnie w tym celu przygotowanych butów. W wielokulturowym społeczeństwie USA dzieci znajdują pod choinką prezenty od „Santa Claus”, czyli amerykańskiego Mikołaja w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Anglicy nie obchodzą Wigilii. W drugi dzień świąt, zwanym dniem pudełek - Boxing Day otwiera się otrzymane prezenty. W Argentynie święta Bożego Narodzenia obchodzone są bardzo hucznie ale obdarowywania się prezentami ma dopiero miejsce w dniu Trzech Króli – 6 stycznia. W Australii ze względu na klimat święta Bożego Narodzenia spędza się w niecodziennej scenerii. W ten najważniejszy dzień mieszkańcy gromadzą się na plażach i rozkładają śnieżnobiałe obrusy, na których nie brak niczego. Nie brakuje również prezentów, które można znaleźć pod choinką w ogromnej, wełnianej skarpecie. Australijczycy rozdają je sobie w domu, po „wielkiej uczcie” na plaży. Oprócz tego wysyłają wszystkim znajomym kartki świąteczne, a otrzymane składają pod choinką... W Grecji Boże Narodzenie trwa chyba najdłużej na świecie, bo aż 12 dni. I aż dwukrotnie w tym czasie Grecy obdarowują się nawzajem nieprawdopodobną liczbą prezentów, w wieczór wigilijny i w noc sylwestrową, kiedy to przynosi je... Święty Bazyli. Mam nadzieję, że w tym roku wszyscy otrzymamy „coś miłego”… „Stary Rok” mija lecz marzenia zostają. Niech się wszystkie spełnią. Nadchodzący Nowy Rok to nie tylko okres radości, ale również zadumy nad tym, co minęło i nad tym, co nas czeka. Niech Nowy Rok będzie pozbawiony przykrości, a składa się jedynie z sukcesów i szczęśliwych chwil… Jerzy Kotlęga
Dziewięćdziesiąta dziewiąta rocznica odzyskania niepodległości Wystąpienie wygłoszone w dniu 11 listopada 2017 r. na Kwaterze Wojennej cmentarza w Czaplinku. Nie zostało ono dołączone do relacji z obchodów Święta Niepodległości w poprzednim numerze z powodu braku miejsca. Jednak z uwagi na walory poznawcze i edukacyjne, zamieszczamy to wystąpienie w tym numerze. Redakcja
olność zawitała do Polski w ostatnich dniach października i w pierwszych dniach listopada 1918 r. Z końcem października zaczęły rozpadać się wielkie i dumne Austro-Węgry, a 3 listopada ich cesarz Karol I zdecydował się na rozejm i wycofanie się z I wojny światowej. Tego samego dnia bunt marynarzy w Kilonii zapoczątkował socjalistyczną rewolucję w Niemczech, co zmusiło cesarza Wilhelma II do abdykacji. A carat? – ten padł najwcześniej, bo już wczesną wiosną 1917 r. Przegrana naszych zaborców na froncie zachodnim, rewolucyjne nastroje w Europie oraz nadzieja poparta wieloletnią walką, musiały doprowadzić do zakończenia tej bezsensownej i krwawej gry – gry wielkich tamtego świata – I wojny światowej. 11 listopada 1918 r. w historycznym wagonie kolejowym, na torach, na bocznicy w lasku Compiegne – pod Paryżem – podpisano rozejm. Kajzerowskie Niemcy przegrały. Tego samego dnia, 11 listopada 1918 r. rano, dowódca Pierwszej Brygady Legionów Polskich, brygadier Józef Piłsudski przejął z rąk warszawskiej Rady Regencyjnej i od zrewolucjonizowanego rządu lubelskiego pełnię władzy państwowej. Około godziny jedenastej przed południem udał się on na warszawską Pocztę Główną skąd nadał depeszę „do wszystkich rządów świata”. Tym samym ten „świat” dowiedział się, że: „Po 123 latach niewoli... proklamuję odrodzenie się niepodległej Polski...”. Wzruszenie i radość z odzyskanej niepodległości zepchnęły w tych dniach na dalszy plan troski, pod których brzemieniem uginał się naród. Jak zapisał świadek tamtych wydarzeń: „Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po ponad 120 latach prysły kordony. Nie ma ich. Jest Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! [a że] Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od [znienawidzonej] czapki
z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili... [Ponad] Cztery pokolenia nadaremno na tę chwilę czekały, [a] piąte doczekało”. W końcu 1918 r. zasięg terytorialny powstającego państwa polskiego obejmował tylko tę część ziem polskich, na których faktycznie ustała władza okupantów i zaborców. W praktyce były to ziemie byłego Królestwa i Galicji – a i to nie wszystkie. U progu niepodległości Polska obejmowała zaledwie 140 tys. km kw. i około 14,5 mln ludzi. Nie miała ona nigdzie określonych granic. Wbrew euforii i radości – perspektywy w tej dziedzinie nie przedstawiały się bynajmniej dobrze. Potrzeba będzie jeszcze wiele krwi, aby zbrojnie wykuć granice nowej Rzeczpospolitej. Radosny entuzjazm pierwszych dni nie mógł przytłumić dążeń Polaków. Powszechna bieda, często głód, brak pracy, spekulacja, niepokój o rozproszone rodziny, głęboka troska o niepewne jutro – wszystko to sprawiało, że ogólna radość z odzyskanej niepodległości mieszała się z niepokojem, nadzieje z obawami, wiara w Polskę wolną i sprawiedliwą z niepewnością – jakaż ona będzie naprawdę? I jakże często owocowało to strajkami, demonstracjami, histerycznymi wystąpieniami co bardziej nawiedzonych trybunów ludowych. Powołanie prawdziwego rządu, z gruntu polskiego i opartego na ludziach powszechnie znanych ze swojej fachowości mogło w istotny sposób zapały te ostudzić. 22 listopada 1918 r. nowo powołany rząd premiera Jędrzeja Moraczewskiego wydał dekret, który wyraźnie stwierdzał, że Polska jest republiką, w której najwyższą władzę sprawuje Józef Piłsudski, jako tymczasowy naczelnik państwa, mianujący rząd jedynie przed nim odpowiedzialny. Mimo, że wszystko wydawało się jeszcze bardzo tymczasowe, to jednak ten rząd – rząd Moraczewskiego – kolejnymi dekretami zaczął wprowadzać ład i porządek w nieustabilizowanym państwie. Rzeczpospolita właśnie wkraczała na tory rozwoju demokratycznego. Czas początków kształtowana się II Rzeczypospolitej jest historią ze szczęśliwym zakończeniem. Oprócz pomyślnych okoliczności przyczynił się do tego świadomy wysiłek wielu pokoleń patriotów. Oddając hołd tym, co odzyskali niepodległość, nie zapominajmy – o wysokiej cenie, jaką w dziewiętnastym i na początku dwudziestego wieku – wielu Polakom – przyszło za nią zapłacić. Janusz Kowalczyk
4
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Boże Narodzenie - święto nadziei ok powoli zbliża się ku końcowi, przed nami nowy rok pełen oczekiwań i nowych nadziei. Rodzi się pytanie jaki będzie i co nam przyniesie, czy spełnią się nasze życzenia, oczekiwania i nadzieje. Święta Bożego Narodzenia to najpiękniejsze, najbardziej oczekiwane święta przez nas wszystkich. To dni, w których rodzi się nowa nadzieja, wypływająca z niezwykłych i majestatycznych wydarzeń, jakie miały miejsce ponad dwa tysiące lat temu w niewielkim Betlejem. Niepowtarzalna i niezwykle majestatyczna atmosfera tych dni udziela się nam wszystkim, stajemy się dla siebie milsi, bardziej wyrozumiali, zapominamy o różnych urazach i przykrościach. Puszczamy w niepamięć złe wydarzenia i wszystko to, czego doznaliśmy od bliskich nam osób i rozmaitych zdarzeń losowych. To jest również przesłanie tych świąt, czy je wypełnimy zależy już od nas. W duchu pojednania siadamy do wigilijnej wieczerzy, łamiemy się opłatkiem życząc sobie wszystkiego co najlepsze. Ubieramy choinkę, słychać melodie kolęd, najmłodsi i nie tylko, czekają na Mikołaja a raczej na zawartość również jego magicznego worka, a jakże by inaczej… Symbolika i przesłanie Świąt Bożego Narodzenia wykracza jednak daleko poza świat chrześcijański, jest znane i obchodzone niemal na całym świecie. Wprawdzie istnieją różnice w sposobie ich świętowania, wynikające z wielowiekowych tradycji i kultury danego kraju, to jednak ich przesłanie jest zrozumiałe. Istotą Świąt Bożego Narodzenia niezmiennie jest wciąż odradzająca się nadzieja, miłość, tolerancja i pokój. Najbardziej uroczyście świętuje się w Polsce i środowiskach polonijnych rozsianych po całym świecie, w Europie Zachodniej coraz rzadziej, jedynie w kręgach katolickich. Tamtejsze rządy pod sztandarami wolności, tolerancji i demokracji wręcz niszczą kult chrześcijański, równocześnie gloryfikując opcję muzułmańską. Nawet w większości kalendarzy wydawanych na Zachodzie,
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
Boże Narodzenie nie jest w ogóle uwzględnione, natomiast coraz częściej widoczne są tam święta muzułmańskie np: „Święto Ofiarowania”. Poprawność polityczna osiągnęła tam wymiary histerycznej głupoty, robi się wszystko, by nie urazić uczuć innowierców, natomiast obrażanie chrześcijan jest bezkarne. U nas w kraju na szczęście te problemy są nam obce, tu nie ma żadnych ograniczeń co do sposobu świętowania, nasza tradycja jest szanowana i kultywowana. Zdarzają się czasem nieodpowiedzialne ekscesy, ale są to zdarzenia sporadyczne i nie akceptowane przez społeczeństwo. Jak to zwykle bywa w tych przedświątecznych dniach, placówki handlowe i różne banki przeżywają swój okres świetności. Do ataku ruszają z ofensywą tzw. dobroczyńcy szybkich pożyczek, zatroskanych o godne świętowanie, co przeważnie odbija nam się czkawką po świętach… Nie ma w tym nic złego o ile nie dyskredytuje to charakteru i istoty świąt, to już też nasza tradycja, że okres przedświąteczny, to czas wzmożonych zakupów, w końcu to są święta. Nieodłącznym elementem Świąt Bożego Narodzenia jest oczywiście Mikołaj, tak upragniony i oczekiwany przez dzieci. Wprawdzie swój dzień Mikołaj obchodzi 6 grudnia, ale jest wszechobecny przez cały okres świąteczny, przeciwko jego wizycie nie mają także nic dorośli…Tradycja św. Mikołaja pochodzi z bardzo dawnych czasów, ten święty urodził się około 270 r. w Patras na terenie dzisiejszej Turcji, był biskupem miasta Mira. Święty pochodził z zamożnej rodziny, był człowiekiem bardzo wrażliwym na ludzką krzywdę i niedolę, pomagał ludziom w biedzie. Charakterystyczne dla jego dobroczynnej działalności jest to, że czynił to w tajemnicy nie ujawniając się, anonimowo. W swoim życiu, poprzez swoją działalność uratował wiele ludzi od skrajnej biedy, nieszczęść i niewolnictwa, a nawet śmierci. W Czaplinku święta Bożego Narodzenia jak i Wielkanoc, zawsze przebiegają uroczyście i w duchu chrześcijańskim. Zawsze jest piękna pasterka i bardzo uroczyste msze w miejscowym kościele, gdzie również są piękne dekoracje. Miasto wygląda uroczyście, pięknie ozdobiony rynek z elegancką szopką, choinką i wszędzie świąteczne dekoracje, świadczy to dobrze o gospodarzach miasta. Oby te święta były wspaniałe i niezapomniane, w duchu naszej tradycji i wiary, czego życzy Państwu autor. Ryszard Mrówka
System praktycznej motywacji uczniów Technikum Obsługi Turystycznej otywacja to siła, która sprawia, że robimy konkretne rzeczy. Na przykład pracujemy dzień w dzień, by mieć lepsze jutro, by mieć wszystko, czego potrzebujemy do rozwoju i szczęścia. Oczywiście najbardziej potrzebujemy miłości, bliskości i poświęcania nam czasu i uwagi, jednak w dzisiejszych czasach bez pieniędzy mamy same problemy i stresy. Zatem motywacja jest kluczem do wszystkiego: w zasadzie nawet do szczęścia. Bez motywacji nie będziesz mieć wymarzonej sylwetki, wspaniałego partnera/partnerki, wolności finansowej. Wniosek jest oczywisty: musisz być zmotywowany do konkretnego działania, które jest celowe, ukierunkowane i przemyślane. Jak zatem zmotywować uczniów do sięgania wyżej i dawania z siebie więcej??? Na niecodzienny pomysł wzbudzenia w sobie motywacji do działania i osiągania celów wpadli uczniowie Techniku Obsługi Turystycznej w Czaplinku. Pragnęli poczuć się jak prawdziwi biznesmeni, menażerowie, właściciele przedsiębiorstw. Dzięki temu młodzież zobaczyła że ma ogromy potencjał, że cel wcale nie jest daleko, a dążenie do niego to tylko droga, która zawsze gdzieś ma koniec. Garnitury,
krawaty, białe koszule odmieniły młodych uczniów i mamy nadzieję, że wybiorą dla siebie ścieżkę kariery związaną z biznesem turystycznym. Realizując swój projekt wykonano sesję zdjęciową w przepięknych wnętrzach Pałacu w Siemczynie, za którą serdecznie dziękujemy Panu Jurkowi Kucowi oraz właścicielom obiektu. Marta Gańska
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Tajemnica doskonałości wielu statków zawarta jest w ich dowódcach. Joseph Conrad-Korzeniowski
Kpt. ż.w. Stanisław Szulwiński tanisław Szulwiński urodził się 27.09.1945 r. w Biciniętach. W 1957 r. w ramach repatriacji przyjechał z rodzicami i siostrą do Polski z ówczesnego ZSRR. Do tamtego roku mieszkał we wiosce bez elektryczności, a jedynymi środkami transportu były koń i rower. W Czaplinku, z dworca kolejowego przyjechali konną dorożką z budą do dziadków (rodziców Mamy) na ul. Studzienną 9. Stanisław rozpoczął naukę w 7 klasie Szkoły Podstawowej w Czaplinku. Po lekcjach pomagał dziadkom w gospodarce. Pasąc krowy przeczytał trylogię Sienkiewicza, którą podarował mu wujek Stefan (brat Mamy). Na Studziennej dziadkowie mieli tylko dwa pokoje i było trochę ciasno. Po dwóch latach rodzina przeprowadziła się na ul. Wałecką. Stanisław uczęszczał wówczas do LO im. ks. Elżbiety w Szczecinku. Do szkoły codziennie dojeżdżał z kolegami z Czaplinka. W 1967 r. ukończył Państwową Szkołę Rybołówstwa Morskiego w Szczecinie, a następnie w 1979 r. Politechnikę Szczecińską. W 1986 r. otrzymał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Po ukończeniu szkoły morskiej łowił ryby na trawlerach Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Gryf”. Jego pierwszym kapitańskim statkiem w 1987 r. był trawler przetwórnia „Lutjan”. Pracował też na statkach rybackich, a także na masowcach i kontenerowcach różnych armatorów. Pierwsi po Bogu… Czują na barkach ciężar odpowiedzialności za statek, załogę, ładunek. Mają świadomość, że w najtrudniejszych momentach to oni będą musieli podjąć te najważniejsze decyzje. A za plecami nie będzie nikogo, kogo będą mogli zapytać. Tylko Bóg? Czy stąd wzięło się określenie „pierwsi po Bogu”? Podobno ten termin został spopularyzowany przez marynistyczne książki i filmy. A tak naprawdę według najstarszych praw morskich kapitan statku jest primus inter pares, czyli pierwszy wśród równych. Słowo „kapitan” pochodzi z łaciny capiteaneus – naczelny. Spotykał kapitan Szulwiński sztormy, tajfuny, zmagał się z awariami. Jednakże największym koszmarem jaki przeżył, było zatrzymanie i aresztowanie w 1997 r. na Morzu Ochockim trawlera „Aquarius”, którym dowodził. Najpierw kilkanaście dni w dryfie czekali na decyzję odnośnie przyznania limitów połowowych statkom poławiającym w 200 milowej rosyjskiej strefie wód terytorialnych. 17 stycznia przyszedł długo oczekiwany telegram zezwalający na połowy. Obecny na statku rosyjski inspektor też wyraził zgodę i wpisał ją do dziennika
5
pokładowego. Sieci poszły do wody. W ciągu tygodnia odebrali dokument licencyjny z rosyjskiego statku inspekcyjnego, ale ich zdziwienie wywołała data udzielenia licencji – 18 stycznia. Pewnie pomyliła się sekretarka, a może to strefowa różnica czasu pomiędzy Moskwą a Morzem Beringa. Połowy trwały, a kilka kolejnych kontroli stwierdzało, że wszystko jest OK. Po wielu dniach, 28 lutego na rutynową kontrolę zatrzymał ich statek specmorinspekcji „Asbest”. Weszli inspektorzy i się zaczęło. Ich zdaniem zaczęli łowić o dzień za wcześnie, czyli niezgodnie z licencją. Zażądali kary 20 tys. dolarów oraz oddania ryb złowionych w tamtym dniu. W przeciwnym razie zatrzymają statek. Armator (PPDiUR „Gryf”) zobowiązał się zapłacić. Inspektorzy przyjęli to do wiadomości, przeładowali ryby, ale statku nie opuścili. Poinformowali, że dostali z Moskwy polecenie, aby cofnąć swoje wcześniejsze decyzje i ustalenia. Statek będzie aresztowany i odprowadzony do Pietropawłowska Kamczackiego. Tak relacjonuje ciąg dalszy Stanisław Szulwiński: - Przypłynął okręt wojenny, kilku uzbrojonych żołnierzy weszło na pokład. Zamknęli radiostację. O tym co się u nas dzieje potajemnie krótkofalówką przekazywaliśmy na trawler „Bogar”, a jego kapitan informował armatora. Dla mnie najważniejsze było zachować spokój i uspokoić 85-osobową załogę, w której miałem 19 młodych rybaków, którzy pierwszy raz w życiu byli na morzu. Bałem się, żeby ktoś nie zrobił czegoś głupiego, nie starał się być bohaterem. Płynęliśmy do tego Pietropawłowska niepewni co nas czeka. Ludzie coraz częściej odwiedzali statkowego lekarza, skarżyli się na dolegliwości sercowe, bezsenność. Brali środki uspokajające. Jakby tego było mało, to jeszcze w sztormie, w nocy doszło do poważnej awarii silnika. Dwie doby ją usuwaliśmy. Po usunięciu awarii silnika, popsuł się mechanizm śruby nastawnej. Zaczęło brakować paliwa, które uzupełniono po podejściu do tankowca. Przypłynął jeszcze jeden okręt straży przybrzeżnej i nastąpił desant około 40 żołnierzy. Kapitan odmówił jakiejkolwiek współpracy. Straży nie udało się uruchomić silnika i nie mogli wziąć „Aquariusa” na hol, bo własnego nie mieli, a załoga odmówiła wydania swego. Ponadto, lekarz okrętowy wydał dokument stwierdzający skrajne wyczerpanie nerwowe kilku członków załogi, i wobec tego mogą u nich wystąpić nagłe reakcje agresji. Po analizie sytuacji desant rosyjski odwołano. Z kraju przyszło polecenie, aby udać się do portu. 14 marca zarzucili kotwicę na redzie portu w Pietropawłowsku, a 17 marca stanęli przy nabrzeżu. Kapitan od jednego z żołnierzy usłyszał, że gdyby podskakiwał, to przystawiliby mu lufę do głowy i musiałby robić to co chcą. Cała załoga zostałaby zamknięta. Stwierdzili, że nie musieli tego robić, bo był normalnym facetem i jeszcze z nimi rozmawiał. Miejsce rosyjskich inspektorów zajęła milicja. Załoga nie miał prawa zejść na ląd. 21 marca odbyła się rozprawa sądowa z udziałem polskiego konsula, podczas której zawarto ugodę i statek został zwolniony z aresztu. Na statek przybył na wspólny obiad gubernator Kamczatki. Wcześniej, po zatrzymaniu „Aquariusa” przysłał telegram, w którym stwierdzał, że działania moskiewskich inspektorów są bezprawne i należy wyrzucić ich za burtę. Cóż, Rosja to wielki kraj! 22 marca po uzyskaniu zgody Moskwy wyszli w morze. Po urlopie kapitan wrócił na „Aquariusa” i na Morze Ochockie. „Przecież jestem rybakiem”. Do 2000 r. pracował w „Gryfie”. Firmę zlikwidowano, a on przeszedł na emeryturę. Ale nadal pływa. Od paru lat dowodzi morskimi holownikami. Holuje najróżniejsze konstrukcje, obiekty przez Bałtyk i Morze Północne… Do dzisiaj mieszka z żoną w Szczecinie, ale często przyjeżdża do Czaplinka, gdyż przy ul. Wałeckiej nadal mieszka Jego Mama. Spotyka tutaj koleżanki i kolegów, którzy tak jak On, przyjeżdżają tu w odwiedziny. Opracowano na podstawie książek: 1. Kapitanowie 2, aut. Krystyna Pohl. 2. Pół wieku i trzy oceany, aut. Maciej Krzeptowski.
6
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
Bezimienne wyspy (cz. 2) pierwszej części artykułu dowiedzieliśmy się, że na j. Drawsko oprócz 12 wysp, które mają swoje nazwy, znajdują się również małe wyspy bezimienne. Marek Andrzej Halter w swym opracowaniu „Jezioro Drawsko. Charakterystyka locyjna dla żeglarzy” z 2016 roku, (dostępnym w internecie, link: http://jeziorotajemnic.pl/ wp-content/uploads/2016/01/JEZIORO-DRAWSKO.pdf), podał szczegółową lokalizację trzech takich wysepek. Dwie z nich – leżące przy wschodnim brzegu Zatoki Ptasiej – opisane zostały w pierwszej części artykułu. Dowiedzieliśmy się z niej, że trwa proces przekształcania się tych dwóch wysepek w półwyspy. Trzecia bezimienna wysepka znajduje się w Zatoce Rzepowskiej. Jej poświęcam drugą część artykułu „Bezimienne wyspy”. *** Czaplinek wraz z okolicami należał w przeszłości do powiatu wałeckiego. Z tego powodu historyczne poszukiwania pasjonatów dziejów ziemi wałeckiej w ostatnim czasie objęły swym zasięgiem również wyspy j. Drawsko. Podczas wyprawy, która miała miejsce 8 października 2017 r., Pan Robert Kraszczuk oraz trzej inni pasjonaci historii z Wałcza przemierzyli łodzią wody tego wielkiego jeziora docierając do Zatoki Rzepowskiej, gdzie zbadano m.in. otoczoną trzcinami bezimienną wysepkę z kępą drzew. Pan Robert wykonał dokumentację fotograficzną tej wyspy i udostępnił mi kilka fotografii do wykorzystania 1. Bezimienna wyspa w Zat. Rzepowskiej widziana od w moim artykule. Dziękuję Panu Rostrony wody (fot. R. Kraszczuk, październik 2017 r.). bertowi za zgodę na publikację tych zdjęć. Na zdjęciu nr 1 widzimy górującą nad trzcinowiskiem kępę drzew zdradzającą istnienie wyspy. Jest to bardzo charakterystyczny element krajobrazu Zat. Rzepowskiej. O wyspie tej wiedzą wszyscy wodniacy odwiedzający tę część j. Drawsko, gdyż - jak wiadomo - kępa drzew mogła powstać tylko na wyspie. Prawdopodobnie jednak nieczęsto się zdarzało, by ktoś przedzierał się przez trzciny, by dokładnie przyjrzeć się tej małej wysepce. Na zdjęciu nr 2 widzimy, jak wygląda ta wysepka z bliska. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że Pan Robert 2. Bezimienna wyspa w Zat. Rzepowskiej widziana Kraszczuk – regionalista ze z bliska ( fot. R. Kraszczuk, październik 2017 r.). znacznym dorobkiem badawczym - od lat zajmuje się obserwacjami terenowymi w poszukiwaniu śladów działalności ludzkiej z dawnych czasów. Przedmiotem jego zainteresowań są m.in. jeziorne wyspy. Relację z badania bezimiennej wyspy w Zat. Rzepowskiej Pan Robert umieścił na swym profilu facebookowym, a także przekazał ekipie Akcji Eksploracyjno-Historycznej „Jezioro Tajemnic”. W podanym przez niego opisie wyspy zwraca uwagę następujące zdanie: „Mimo dużego stanu wody jest to bardzo stały, suchy grunt, po którym można śmiało chodzić”. To zapewne właśnie stabilność gruntu na tej małej bezimiennej wysepce sprawiła, że Pan Robert uznał, że nie powinna ona pozostawać nadal bez nazwy. Wałeccy pasjonaci badający te wyspę przygotowali nawet propozycję nazwy. „Została przez nas ochrzczona jako Wyspa Wiedźmy” - napisał Pan Robert. W oparciu o tę relację, na stronie internetowej „Jeziora Tajemnic” 2 listopada 2017 r. opublikowany został artykuł pt. „Wyspa Wiedźmy na jeziorze Drawsko”. Artykuł zaczyna się od słów: „Czy w XXI wieku można jeszcze odkryć wyspę? I to na jeziorze? Okazuje się, że tak. Jest trzynasta wyspa na jeziorze Drawsko!”. Ten niefortunny początek artykułu zabrzmiał jak sensacyjna informacja o odkryciu na j. Drawsko nowej wyspy. Bezzwłocznie zdementowałem na facebookowym profilu „Jeziora Tajemnic” nieprawdziwą wiadomość o odkryciu nowej wyspy i uznałem, że mój tekst opublikowany w „Kurierze Czaplineckim” stanowić będzie wyśmienitą okazję do przedstawienia Czytelnikom fotografii i map z różnych lat, jednoznacznie świadczących o tym, że bezimienna wysepka w Zat. Rzepowskiej znana jest od bardzo dawna. Dzięki temu, może uda się nie dopuścić do powstania mitu o odkryciu nowej wyspy na j. Drawsko. Spójrzmy na ilustrację nr 3 ze zdjęciem lotniczym z 2001 r., na którym zaznaczyłem strzałką widoczną na tym zdjęciu wyspę będącą „główną bohaterką” naszych rozważań.
3. Zat. Rzepowska na zdjęciu lotniczym z 2001 r. Strzałka wskazuje bezimienną wyspę. (fot. z archiwum UM Czaplinek).
Tu przypomnę Czytelnikom, że 12 wysp na j. Drawsko ma nadane nazwy i dodam, że mapy oraz opisy tego jeziora dość często uwzględniały tylko te wyspy, które są nazwane, a pomijały wyspy bezimienne, zwłaszcza małą wysepkę w Zat. Rzepowskiej. Przykładem może być fragment mapy z 2000 r. wydanej przez Wydawnictwo BiK z Piły, przedstawiony na ilustracji nr 4. Ten fakt mógł przyczynić się do tego, że w artykule opublikowanym na stronie „Jeziora Tajemnic” użyto słów sugerujących odkrycie nowej, trzynastej wyspy. Z pewną satysfakcją pochwalę się Czytelnikom, że w części opisowej map j. Drawsko wydanych w latach 2014 i 2015 przez Wydawnictwo EKO-MAP z Rzepczyna we współpracy z Gminą Czaplinek, w opisie jeziora mojego autorstwa podałem informację o kilkunastu wyspach, a nie o dwunastu. Zrobiłem tak, ponieważ tworząc opis jeziora do tych map wiedziałem, 4. Zat. Rzepowska na mapie j. Drawsko z 2000 r. że oprócz 12 wysp z nazwami, j. Drawsko (Wydawnictwo BiK Piła). Bezimiennej wyspy nie ma również wysepki bezimienne. Nie bynaniesiono na tę mapę. łem jednak pewien, czy przybrzeżne wyspy w Zatoce Ptasiej - opisane w części pierwszej artykułu - można jeszcze zaliczyć do wysp, czy są to już raczej półwyspy, więc z przezorności użyłem sformułowania „kilkanaście wysp”. Bezimienna wysepka w Zat. Rzepowskiej nie otrzymała nazwy najprawdopodobniej z powodu swych niewielkich rozmiarów. Leży ona – wraz z Wyspą Mokrą – w paśmie płycizn przecinających Zat. Rzepowską, ciągnących się między dwoma półwyspami. Co ciekawe, jeden z tych półwyspów jeszcze nie tak dawno – przy wyższym poziomie lustra wody - też 5. Zat. Rzepowska na niemieckiej mapie z okresu był wyspą. międzywojennego. Strzałka wskazuje naniesioną na Widzimy to na najstarszej z zaprezentowanych map – mapę bezimienną wyspę otoczoną trzcinami. niemieckiej mapie z okresu międzywojennego (ilustracja nr 5). Wyspa ta (obecnie bezimienny półwysep) nosiła nazwę Sprockwerder. Nasza mała bezimienna wysepka też jest naniesiona na tę przedwojenną mapę. Z mapy wynika, że w tamtym czasie - podobnie jak obecnie otoczona była pasmem trzcin i też nie miała nazwy. Na polskiej mapie topograficznej z lat 50-tych XX w. (ilustracja nr 6) dzisiejszy półwysep także przedstawiony jest jeszcze jako wyspa. Naszą bezimienną wysepkę, oczywiście, również widzimy na tej mapie. W tym miejscu pragnę podziękować Panu Jarosławowi Leszczełowskiemu za 6. Fragment mapy topograficznej z lat 50-tych udostępnienie mi fragmentów map, wykoXX w. z Zat. Rzepowską.Str załka wskazuje rzystanych w ilustracjach nr 5 i 6. bezimienną wysepkę naniesioną na tę mapę.
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Wysepka, której poświęcony jest ten artykuł, naniesiona jest również na mapę j. Drawsko z lat 90-tych XX w. opracowaną przez czaplineckich żeglarzy Jana Korembę i Stanisława Kiryszewskiego (ilustracja nr 7) oraz na wyjątkowo dokładną mapę batymetryczną tego jeziora, wydaną w 2016 r. przez Wydawnictwo EKOMAP (ilustracja nr 8). Mam nadzieję, że niniejszy artykuł - ilustrowany fragmentami map z różnych lat - pomoże zapobiec powstaniu mitu 7. Zat. Rzepowska na mapie j. Drawsko z lat 90-tych opra- o rzekomym odkryciu cowanej przez J. Korembę i St. Kiryszewskiego. Strzałka nowej wyspy na wskazuje bezimienną wyspę naniesioną na tę mapę. j. Drawsko.
W miesięczniku „Unser Pommerland”, zeszyt nr 5 z 1932 r. na str. 172, w artykule „Die Reppower Mühle” Fritza Bahra znajdujemy informację o dwukrotnym obniżaniu poziomu lustra wody w j.Drawsko: w latach 1787 – 88 oraz w latach 1854 – 1858. Moim zdaniem, jest bardzo prawdopodobne, że bezimienna wysepka z Zat. Rzepowskiej (a chyba też niektóre inne wyspy) swoje powstanie zawdzięcza nie tylko procesom naturalnym, lecz także przeprowadzonym w XVIII i w XIX wieku pracom obniżającym poziom wód jeziora.
7
8. Fragment mapy j. Drawsko z 2016 r. (Wydawnictwo EKOMAP Rzepczyno). Strzałka wskazuje naniesioną na tę mapę bezimienną wyspę w Zat. Rzepowskiej.
Zbigniew Januszaniec
Krajowa Wystawa Młodych Gołębi Rasowych i Drobiu Ozdobnego dniach 25-26 listopada 2017 r. w Czaplinku w hali widowiskowo -sportowej oraz w hali Szkoły Podstawowej odbyła się Krajowa Wystawa Młodych Gołębi Rasowych i Drobiu Ozdobnego. Była to już XII wystawa zorganizowana przez Środkowopomorski Związek Hodowców Gołębi Rasowych i Drobnego Inwentarza w Koszalinie. Patronat nad imprezą objęli: Burmistrz Czaplinka, Starosta Drawski oraz Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego. W wydarzeniu wzięło udział ponad 200 wystawców z całej Polski, którzy przewieźli do Czaplinka ok. 2500 sztuk gołębi różnych ras, m.in.: garłacze, turkoty, deresze, modeny i wiele innych. Wśród pięknych okazów podziwiać można było gołębie jednobarwne: białe, czarne, czerwone, żółte oraz z upierzeniem szymel, motyl czy izabel. W trakcie trwania wystawy hodowcy mieli doskonałą okazję do zapoznania się z innymi hodowcami, wymiany doświadczeń, a także zaprezentowania swoich gołębi. Równocześnie z wystawą funkcjonowała giełda, podczas, której można było zakupić wymarzone rasy gołębi oraz kury. Chociaż wystawa rozpoczęła się 25 listopada, to już w piątek przed jej otwarciem od samego rana sędziowie intensywnie pracowali nad obejrzeniem każdego gołębia, przyznaniu każdemu okazowi punktów, a następnie wyłonieniu zwycięzcy w rasie, w konkursie kolekcji oraz przyznaniu wyróżnień. Statuetki wraz z gratulacjami dla najlepszych wręczano w niedzielę. Podczas Wystawy lokalni hodowcy gołębi przeprowadzili loterię fantową, z której dochód
w całości przeznaczony został na organizację przez Oratorium św. Jana Bosko w Czaplinku wypoczynku letniego i zimowego dla dzieci i młodzieży. Sprzedano 815 sztuk losów na łączną kwotę 3.260 zł. Organizatorzy dziękują sponsorom za wsparcie wydarzenia: firmie Rimaster Poland Sp. z o.o., firmie Agricon Sp. z o.o. - Dariusz Patalan, Wiesławowi Hryniewiczowi, Radosławowi Dawidowiczowi FUPH STALEX, Zakładowi Produkcyjno-Handlowemu „Victoria Cymes”. Katarzyna Kibitlewska
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia składamy Państwu serdeczne życzenia wszelkiej pomyślności, niepowtarzalnej atmosfery, ciepła oraz obfitości wszelkich dóbr. Niech radość i pokój tych Świąt, poczucie prywatnego i zawodowego spełnienia towarzyszą Państwu przez cały Nowy Rok. Przewodniczący Rady Miejskiej w Czaplinku Wacław Mierzejewski
Burmistrz Czaplinka Adam Kośmider
8
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
VII Gminna Gala Wolontariatu grudnia w Czaplineckim Ośrodku Kultury po raz siódmy odbyła się Gminna Gala Wolontariatu. Dzień ten był doskonałą okazją, by uświadomić społeczeństwu wysiłek, jaki wkładają różne organizacje pozarządowe w niesienie pomocy innym, zarówno na szczeblu lokalnym, regionalnym jak i krajowym. Od 2011 r. do dnia dzisiejszego Burmistrz wyróżnił 65 czaplineckich wolontariuszy. Uroczystą Gminną Galę Wolontariatu poprowadziły wychowanki Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Czaplinku Agata Burchacz i Patrycja Wolska. Oficjalnego otwarcia wydarzenia dokonał Burmistrza Czaplinka Adam Kośmider. Burmistrz w swoim wystąpieniu wyraził uznanie wobec niezwykłej postawy wolontariuszy, podziękował wolontariuszom za ich zaangażowanie na różnych płaszczyznach życia społecznego. Powiedział, że wolontariat to dobrowolna, bezinteresowna, świadoma praca na rzecz innych, wykraczająca poza związki rodzinne, koleżeńskie, czy przyjacielskie i zasługująca na szczególną pochwałę i uznanie. Podkreślił również, że czaplinecka gala wpisuje się w obchody Międzynarodowego Dnia Wolontariusza, który został ustanowiony przez Organizację Narodów Zjednoczonych 5 grudnia 1986 roku, w dowód uznania dla milionów ludzi, poświęcających swój cenny czas i umiejętności celem niesienia pomocy innym. W trakcie uroczystości zebrani goście mieli okazję usłyszeć utwory „Attetinon” i „Let’s heart tonight” w wykonaniu Aleksandry Pity, uczennicy Ogniska Muzycznego w Czaplinku, „Choć masz mało lat” w wykonaniu Niny Meszki, „Czy nastanie świt” w wykonaniu Oliwii Małys oraz „Najlepsza koleżanka” w wykonaniu Weroniki Paczos. Wokalistki Nina, Oliwia i Weronika są uczennicami sekcji wokalnej działającej przy Czaplineckim Ośrodku Kultury.
Po występach artystycznych Burmistrz Czaplinka Adam Kośmider oraz Przewodniczący Rady Miejskiej w Czaplinku Wacław Mierzejewski wręczyli wyróżnionym osobom Statuetki Wolontariusza. W tym roku byli to, zgłoszeni do wyróżnienia przez: - mieszkańców Czaplinka – Ewa Sobczak i Paweł Pawłowicz; - Radę Sołecką Sołectwa Ostroróg - Halina Łangowska i Czesław Dzieżak; - Kiwanis International Klub Czaplinek - Anna Łowicz; - Radę Sołecką Sołectwa Kluczewo - Marianna Traczyk i Witold Orzechowski; - Caritas Parafii pw. Św. Trójcy w Czaplinku - Wiesława Kołodziej i Agnieszka Kaczmarek; - Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka - Leszek Uszakiewicz; - Polski Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów Koło w Czaplinku - Felicja Sobala, Wiesław Sobol, Krzysztof Kłoda; - Stowarzyszenie Wspólnota Lokalna Klub Seniora - Janina Klich i Zdzisław Opałka; - Henrykowskie Stowarzyszenie w Siemczynie - Grażyna Tomaszewska i Adam Andziak; - Klub Sportowy IRAS Czaplinek - Dominika Buca i Waldemar Chrzanowski. Za pomoc w organizacji VII Gminnej Gali Wolontariatu dziękujemy Agacie Burchacz, Patrycji Wolskiej, Agnieszce Czyżyk, Aleksandrze Pita, Ninie Meszce, Oliwii Małys, Weronice Paczos, Jerzemu Bogaleckiemu, Bartkowi Michalczykowi oraz pracownikom Czaplineckiego Ośrodka Kultury. Monika Doroba
A NA WIGILIĘ - ŚLEDZIK! tartą już tradycją, istniejącą od dawna jest, że na wigilijnym stole oprócz karpia prym wiedzie śledź. Wigilia bez śledzia? – to nie jest prawdziwa wigilia. Tradycja – tradycją, ale podparta niekłamanymi walorami tej ryby. Praktycznie ze śledzia można upichcić wszystko. Mięso śledzia jest bardzo smaczne, a przede wszystkim bardzo zdrowe, bowiem zawiera takie składniki jak nienasycone kwasy tłuszczowe omega 3 i 6, bogate w witaminy A, D i E, łatwo przyswajalne białko, różne mikroelementy zawarte w solach mineralnych. Na dodatek bardzo tłuste, bo u śledzi młodych przed tarłem w tzw. matiasach nawet przekraczają 20% tłuszczu. Śledzie więc doskonale się nadają na wszelkie wyśmienite potrawy postne. Można go robić z olejem, w zalewie octowej, w śmietanie, w sosie pomidorowym, ze śliwką kalifornijską, można przyrządzać rolmopsy z różnym nadzieniem, doskonale się nadają na sałatkę śledziową i nie tylko.
Małe śledzie przyrządzamy jako moskaliki. Jednak chyba najpopularniejszy to śledź dalekomorski zrobiony w śmietanie z cebulką, dobrze popieprzony i obowiązkowo ziemniaki w mundurkach. Nie ukrywam, że to mój ulubiony przysmak. W sklepach spotykam śledzie
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
w różnych przyprawach jak w sosie korzenno – miodowym, śledzie z grzybami, pieczonymi burakami, w miodzie. W naszym „Netto” zauważyłem nawet śledzia z suszonymi pomidorami, suszonymi śliwkami lub innymi bakaliami. Wyobraźnia ludzka w tym temacie nie ma ograniczeń. Spotkałem się z tatarem śledziowym, w musztardzie, czerwoną kapustą, czy czerwoną papryką lub czerwoną cebulką. Każde rejony kraju wypracowały jakieś swoje tradycyjne potrawy ze śledzi, jak np. śledź po kaszubsku, po grecku, po japońsku. Śledzie doskonale nadają się na wszelkiego rodzaju konserwy rybne, a to w pomidorach, a to w oleju, nie wspominając o paprykarzu. Nie będę dalej o tym pisać, aby nie drażnić podniebienia Czytelników. Ale nie mogę nie wspominać o piklingu – to śledź wędzony w całości wraz ze skórą i głową, przepyszny. Zwłaszcza uwielbiam go z olbrzymią ikrą lub mleczem. Jedyna wada to sporo ości. Tak prawdę powiedziawszy, to śledź zrobił karierę po ostatniej wojnie. Przed wojną mieliśmy mały dostęp do morza, ale śledzi było więcej. Co więcej, był traktowany jako podstawowe danie biedaków i licznej w owym czasie ludności żydowskiej. Nie mogę nie wspomnieć, jak to się kiedyś kupowało śledzie od „ruskich” z beki, zasolone wielkie matiasy, złowione gdzieś w Morzu Północnym czy na Pacyfiku. Wystarczyło wymoczyć z solanki i rozpływały się w ustach jak masło. Diabli wiedzą, co oni do niego dodawali, że był taki smaczny. Droga śledzia na nasze nie tylko wigilijne stoły jest długa, pokrętna i coraz trudniejsza. Śledź jest najważniejszym przedstawicielem rodziny śledziowatych. Posiada olbrzymie znaczenie gospodarcze. Ma sporo cennych cech ryb łososiowatych - mam na myśli mięso. Jest rybą toniową, przemieszczającą się w ławicach, liczącą nawet miliardy sztuk. Jest rybą typową pelagiczną, przemieszczającą się nawet na głębokości 250 m. Rozróżniamy różne podgatunki śledzia jak: oceaniczny, atlantycki, czy nasz bałtycki, który jest jego odmianą. Nasz bałtycki jest drobniejszy, ale jak twierdzą smakosze - smaczniejszy. Pokarmem śledzia są drobne skorupiaki, larwy owadów i innych ryb, ale przede wszystkim plankton. Śledź pacyficzny dodatkowo żywi się drobnymi rybami, larwami mięczaków. Dorasta do 25-30 cm, żywot ma dość długi bo 18-20 lat. Ale atlantycki trochę mniejszy, żyje 20-25 lat. Nasz śledź bałtycki jest mniejszy, ale za to dojrzałość płciową osiąga wcześniej, bo już w 2-3 roku życia, gdy tymczasem oceaniczny lub atlantycki dopiero w 5-8 roku. Dlatego z naszego Bałtyku nie ma śledzi, matiasów, bo ta nazwa to nie jest gatunek śledzia, lecz śledź młody, tłusty przed tarłem. Ikrę śledź składa w dużych ilościach 10.000 – 100.000, kleistą, ciężką, opadającą na dno piaszczyste. Wyklute larwy stadami przemieszczają się w stronę płytkich stref morza, aby po pół roku odpłynąć na głębiny – wolną toń strefy pelagicznej. Ławice śledzia przemieszczają się tak jak znajdujący się w toni plankton. W dzień żerują głębiej, aby w nocy za pokarmem wypłynąć bliżej powierzchni morza. To, że śledzie przemieszczają się w ogromnych ławicach jest korzystne dla tych co na niego polują, ale coraz bardziej zgubne dla niego samego. Już w połowie lat 90-tych ub. już wieku drastycznie zmniejszyła się liczebność odławianych śledzi, na skutek przełowienia. Nie przestrzegano żadnych ograniczeń, zwłaszcza w okresie tarła, a trze się w różnych okresach. Rasa wiosenna w temperaturze wody 6-8oC oraz rasa jesienna liczniejsza, trąca się we wrześniu i październiku w temperaturze wody 13-14oC. Wylęg w zależności od temperatury wody 6-8 dni, ale gdy temperatura wody wynosi 0oC to nawet do 50 dni. Na Bałtyku dawniej poławiano za pomocą sieci stojących, niewodami, włokami – teraz się tym nie bawią. Wędkarze także, z molo długimi wędkami z powodzeniem łowili te ryby, bo świeży śledź na patelni także jest świetny. Śledzie odławiają więc wielkie kutry rybackie lub trawlery, głównie w swoich przybrzeżnych strefach ekonomicznych. Nie za bardzo to pomaga naszym rybakom, gdy mimo przyznawanych kwot połowowych
9
nasi sąsiedzi Duńczycy, Niemcy czy Szwedzi posiadają większe, nowocześniejsze kutry i na Bałtyku jest trudno z nimi konkurować. Poza tym i tak nasi rybacy część ryb zostawiają na Bornholmie, aby kupić tam za to tańsze paliwo do silników kutrów. W zasadzie śledzie łowi się przez cały rok. Niestety, piszę o czasie przeszłym, bo okres świetności naszego rybołówstwa morskiego i dalekomorskiego to tylko wspomnienia. Był okres na przełomie lat 1970-1980, gdy nasze połowy ryb morskich przekraczały milion ton rocznie. Posiadaliśmy przemysł stoczniowy, który produkował statki na potrzeby rybołówstwa, zwłaszcza dalekomorskiego. Polską była światowym potentatem w budowie statków przetwórni ryb. Nasze trawlery floty rybackiej łowiły głównie u wschodnich wybrzeży byłego ZSRR na bardzo bogatych łowiskach - Morze Barentsa, Arktyczne, Czukockie, Beringa, po Morze Ochockie. Kutry, łowiąc tam śledzie, przeładowywały je na statki przetwórnie, gdzie były solone, przerabiane na konserwy czy mączki rybne. Załogi, na ogół samolotami, były zmieniane co pewien okres – przeważnie co pół roku. Część ryb była sprzedawana na miejscu w ramach wymiany barterowej tj. (towar za towar) za paliwo i żywność. Transformacja ustrojowa przerwała tę sielankę. Tak często i gęsto wyrażaliśmy swą „miłość” do dawnego sprzymierzeńca, aż w końcu Rosja wyprosiła nas ze swego szelfu kontynentalnego i ze swej strefy ekonomicznej połowu. Łowienie na jej obrzeżach nic nie dało. Połowy stały się nieopłacalne, załogi powróciły do kraju a statki niszczały, aby w końcu co nie udało się za grosze sprzedać, zezłomować na przysłowiowe żyletki w portach dalekiego wschodu, głównie Korei Południowej, która z kolei podejrzała naszą technologię budowy. Obudziliśmy się z ręką w nocniku, aby na nasz rynek kupować śledzie od Skandynawów, czy z Islandii. Prąd zatokowy Golfsztrom kształtuje życie północnego Atlantyku. Ten podpowierzchniowy prąd morski pchany wiatrami z okolic Karaibów o szerokości ok. 90 km przez tysiące km kształtuje życie od Arktyki po Karaiby. W wyniku cyrkulacji wód ciepłego prądu z napotkanymi zimnymi wodami, unoszą się bogate biogeny z dna mórz i oceanów, wzbogacają wody w substancje odżywcze, co powoduje olbrzymi rozwój planktonu oraz łatwość dostępu do pożywienia. Te biogeny i fitoplankton utrzymuje życie morskie, uruchamiając cały łańcuch pokarmowy, w którym znajdują się też miliardy śledzi. Ciepłe wody Golfsztromu nie dopuszczają do zamarzania dużych obszarów mórz, poszerzają więc strefę żerowania śledzi i innych ryb. Oprócz człowieka wielką wyżerkę mają ptaki morskie i inne drapieżniki. Ucztę mają humbaki. Ciekawe, że współpracują ze swym wrogiem – orką. Humbaki otaczają ławice śledzi siecią pęcherzyków powietrza, a setki orek działając w zespole zaganiają śledzie, aby bardziej się ścieśniły, wypychają na powierzchnię. Woda burzy się od ryb a one ogonami ogłuszają śledzie, które są masowo wyjadane. Długopłetwce mogą jednorazowo połknąć nawet 3000 sztuk śledzi. Po pewnym czasie śledzie odpływają, a całe to ucztujące towarzystwo się rozprasza. Reszty dokonuje człowiek, bo mając doskonałe współczesne warunki nawigacyjne i radary na bieżąco śledzi trasy dalszych wędrówek ławic śledzi. Nie zastanawiamy się nigdy pałaszując go ze smakiem, jaką ten śledź przechodzi drogę ciernistą nim trafi do nas na stół. Żyjemy w czasach, gdy społeczeństwo nie zawsze jest świadome celów, które chce osiągnąć. Podziały wśród nas biegną często pionowo, nawet w rodzinie. Co prawda śledź jest rybą i w noc wigilijną nie przemówi ludzkim głosem, ale może zmienić samą swą bytnością na stole nasze nastroje i oczekiwania, a już jak najbardziej w sylwestrowy wieczór z rodziną lub wśród przyjaciół z nadzieją, aby nam się poszczęściło a przede wszystkim zdrowie dopisywało, czego życzę wszystkim Czytelnikom naszego Kuriera Czaplineckiego. Józef Antoniewicz
KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie, dostępny w formie elektr.: www.dsi.net.pl; wwwczaplinek.pl. Tel. Redakcji 603 413 730, e-mail: redakcja.kuriera@wp.pl. Redaguje zespół. Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka. Konto: Pomorski Bank Spółdzielczy O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06. Nakład 1700 egz. Druk: Przedsiębiorstwo Prywatne „Grażyna” - Waldemar Sopoćko, tel. 502 532 969. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania redakcyjnego, opracowania i adiustacji otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji. Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam, ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze - 60 zł, czarno-biały - 30 zł, ogłoszenie drobne - 10 zł, kolportaż ulotek - 200 zł.
10
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Wypierajmy starość czywistą prawdą jest, że starzejemy się z każdym dniem. Ważne, czy w starość wejdziemy w sposób naturalny, z niewielką utratą zdrowia, czy z zespołem wielu chorób – wówczas ta starość będzie trudna, bo zamiast cieszyć się spokojnym czasem, będziemy wędrować po lekarzach. Żyjemy, aby przedłużyć gatunek – tak nas postrzega prawo biologiczne. Warto rozumieć, jak można codziennymi nawykami wpływać na tempo starzenia się swojego organizmu. Bo statystycznie mamy szanse pożyć dość długo. I lepiej spędzić te lata w niezłej formie. Starzenie się jest brzydkie i nie chcemy o tym myśleć. Dlatego powstała nowa dziedzina gerontologii i pedagogiki społecznej – geragogika, czyli przygotowanie do starości, pozbycie się lęków z nią związanych. „W bogatych społeczeństwach Zachodu odczuwanie dolegliwości związanych ze starością przesunęło się o 10 lat, ale u nas nie ma jeszcze takich efektów” – wyjaśnia dr Jarosław Derejczyk, dyrektor Szpitala Geriatrycznego im. Jana Pawła II w Katowicach. I kontynuuje: Amerykanie chętnie stosują terapie hormonalne, co faktycznie poprawia kondycję i jakość życia. Udało im się skutecznie zapanować nad chorobami naczyń, zwłaszcza wśród zamożnych i wykształconych. My mamy ewidentny postęp w leczeniu chorób układu krążenia, ale głównie tych ostrych. Programy finansowane przez kolejne resorty zdrowia wywindowały kardiologię zabiegową i leczenie ostrych incydentów naczyniowych na bardzo wysoki poziom. Wszczepia się rozruszniki, sprawnie odtyka przytkane naczynia i zmniejsza krzepliwość krwi. Są leki na nadciśnienie i choroby zakaźne, szczepienia, antybiotyki. Wstawia się implanty. To wszystko prawda, ale wciąż fatalnie jest, jeśli chodzi o styl życia. Najlepiej widać to w sobotę na działkach. Roznosi się dym grillowania, a kilka godzin wcześniej z supermarketów wyjeżdżają koszyki wypchane kaloriami. I to zabiera nam lekko licząc 10 – 15 późnych lat, przysparzając zdrowotnych kłopotów. Życie na Zachodzie, tak i w Polsce, wydłuża się (ostatnio do 82 lat u kobiet i 74 u mężczyzn), ale jego jakość mogłaby poprawiać się bardziej. To ogromny skok, bo wg GUS w 1950 r. przeciętna długość życia mężczyzny w Polsce wynosiła tylko 56 lat, kobiet prawie 62 lata. Niepokojące jest jednak to, że Polacy starzeją się szybko. A raczej szybko się „zużywają”. Przeciętna długość życia w zdrowiu (bez ograniczonej sprawności) dla polskich kobiet wynosi niecałe 63 lata, a dla mężczyzn 60 lat. Czynników, które na to wpływają jest wiele – ekonomicznych, społecznych, ale też zdrowotnych. Nasz styl życia zmienia się na bardziej stacjonarny i stresujący. Wydłużenie długości życia i poprawę jego jakości niewątpliwie przyniosły nam: rozwój medycyny (w tym szczepienia ochronne), poprawa warunków życia i higieny, zmniejszenie śmiertelności okołoporodowej kobiet i dzieci oraz spadek umieralności dzieci do lat pięciu. Ale jednocześnie zaniedbujemy to, co dla człowieka kluczowe: zdrowe żywienie, ruch, odpowiednia ilość snu, umiejętność relaksu. Amerykanie już biją na alarm, że obecne pokolenie rodzących się dzieci może po raz pierwszy w historii żyć krócej od ich rodziców. Nękają nas choroby cywilizacyjne takie jak: cukrzyca, choroby serca, zaburzenia endokrynologiczne, otyłość, a dochodzą do tego różne nowotwory. Nie wszystko da się pokonać tabletką. Na całym świecie uczeni nawołują do zmiany podejścia do profilaktyki, tłumaczą, jak ważne jest to, co wydaje nam się mało znaczące. Każdy się starzeje, nie ma na to rady. Trudno wyznaczyć granicę między zdrowym, naturalnym starzeniem się a starzeniem chorobowym. To wyzwanie dla gerontologów klinicznych, specjalistów zajmujących się diagnozowaniem chorób wieku podeszłego. Przeprowadzono dwa testy: oceniający zdolność uczenia się i pamięć, oraz drugi – oceniający sprawność ruchową. Jeśli wykonujemy coś za wolno, jest to sygnał do dalszej diagnostyki. Testy pamięci zaś pozwalają się zastanowić, czy nie mamy wczesnego etapu chorób neurodegeneracyjnych. U prawie połowy ludzi mających 85 lat i więcej widoczne są różnego rodzaju kłopoty z pamięcią. W grupie 80-latków łatwo więc zagubić nową drogę i nie pamiętać, o czym była prowadzona przed chwilą rozmowa. Możemy to opóźnić, bo większość problemów zaczyna się od uszkodzenia naczyń w mózgu. Współczesna kardiologia zwiększa średnią długość życia. Nadal jednak nierozwiązanym problemem jest miażdżyca rozwijająca się szybko u osób młodych i niewydolność krążenia u osób bardzo wiekowych. Trzeba podkreślić, że na miażdżycę pracujemy już od dziecka. Ogromnie ważny jest tu sposób żywienia. Jedzenie
Kurier Czaplinecki - Grudzień 2017
fastfoodowe sprawi, że obecna młodzież jako 30-, 40-latkowie będzie miała kłopoty z miażdżycą i zawałami. Ile wypiję coli, ile zjem hamburgerów i frytek, tyle odłożę złogów w organizmie i doprowadzę do szybszej niż przeciętnie degeneracji naczyń. Również palenie tytoniu i późno diagnozowane nadciśnienie przyspiesza niszczenie naczyń. Oczywiście miażdżyca rozwija się nie tylko pod wpływem nadmiaru cholesterolu we krwi – ważne są też inne składowe, m.in. cukrzyca czy otyłość. Niektórzy mają miażdżycę kończyn dolnych – to nie tylko ból i kłopoty z chodzeniem, ale też amputacja. Jeśli jednak w trakcie leczenia zastosujemy trzy elementy: ruch, dietę i leki, to szansa na sukces jest niemal pewna. Tylko trzeba być sumiennym – trzymać się nowego menu, ćwiczyć umiarkowanie, acz regularnie i nie odstawiać lekarstw. Szacuje się, że jeśli uda nam się obniżyć poziom cholesterolu o 30 mg, to mniej więcej o 30% spada ryzyko zawału serca. Dlaczego starsze osoby tracą równowagę? To nie jest zwykłe potknięcie. Co trzecia osoba po 65. roku życia jest narażona na upadek przynajmniej raz w roku. Wśród osób powyżej 75. roku życia upadki są przyczyną 70% śmierci, które określa się mianem nieszczęśliwego wypadku! Problemem jest nie tylko poturbowanie się, czy złamanie kości. Najgorsze jest unieruchomienie pacjenta oraz związane z tym zagrożenia: rozwój zakrzepicy żył głębokich, zatorowość płucna, odwodnienie, infekcje, przykurcze w stawach, odleżyny. Starsze osoby upadają z powodu chorób kardiologicznych czy neurologicznych. Z powodu niedowidzenia czy niedosłyszenia. Przez zażywanie zbyt wielu leków w niewłaściwych dawkach. Często przyczyną jest też utrata masy mięśniowej i kostnej. Wiele dojrzałych osób cierpi na osteoporozę – postępujący ubytek masy kostnej i osłabienie struktury przestrzennej kości, które skutkują zwiększoną podatnością na złamania. Co trzy sekundy na świecie ktoś chory na osteoporozę łamie kość. W Europie to 3 mln złamań rocznie. 90 proc. z nich następuje w wyniku upadku. Uszkodzenie kości nadgarstka pięciokrotnie zwiększa ryzyko złamań w obrębie kręgosłupa, a to z kolei znów dwukrotnie zwiększa ryzyko złamania kości biodrowej. Jest to tzw. kaskada złamań. Dla wielu pacjentów w podeszłym wieku złamanie np. główki kości udowej oznacza, że kładą się do łóżka i już z niego nie wstają. Złamanie nie jest bezpośrednią przyczyną zgonu, ale od niego zaczynają się kłopoty. Złamanie kości biodrowej powoduje u 80% pacjentów utratę autonomii (nie mogą sami sobą się zaopiekować), 40% potrzebuje pomocy przy poruszaniu się (laski, chodzika), 30% zostaje upośledzonych ruchowo na resztę życia, a 20% umiera (dwa razy więcej mężczyzn niż kobiet). Osoba, która mimo zaawansowanego wieku dba o kondycję fizyczną, sporo chodzi i jest aktywna ruchowo, jest w stanie zachować sprawność niemal do końca życia, co zmniejsza ryzyko upadków. Co ciekawe, poprawa zdolności motorycznych wpływa też na poprawę zdolności poznawczych! Przyczyną zasłabnięć jest też odwodnienie. Sytuację pogarsza fakt, że osoby starsze mają zaburzone poczucie pragnienia. Im się po prostu nie chce pić i czasami trzeba je do tego przymuszać. Ludzie upadają również z powodu zbyt niskiego poziomu cukru we krwi. Stosując sztywne dawki insuliny lub doustnych leków przeciwcukrzycowych przy spożywaniu mniejszych porcji jedzenia, narażają się na hipoglikemię i upadki. Redukcja takich leków i poprawa gospodarki węglowodanowej powodują, że przestają mieć incydenty omdleń i zasłabnięć. 30% ludzi po siedemdziesiątce cierpi na tzw. zespół słabości. To kompilacja wielu chorób, o których możemy nawet nie wiedzieć, ale które rozwijają się w nas. I poza słabnącymi mięśniami i stawami odpowiedzialne są za niego właśnie choroby mózgu. Rozwijające się choroby neurodegeneracyjne osłabiają komórki, a my za naturalne, towarzyszące starości uważamy złamanie biodra i nie dostrzegamy, że poza odwapnieniem kości to chore oczy, ukryte otępienie i nierozpoznana choroba Parkinsona nałożyły się na upadek ze złamaniem. Zaawansowanie tempa starczych zmian w komórkach można obserwować w chromosomach, które z wiekiem stają się krótsze przez skracanie końców, tzw. telomerów. One skracają się od naszego urodzenia, można to opóźnić, ale nie powstrzymać. Opóźnienie jednak powoduje to, że będziemy starzeć się zdrowiej i naturalniej. Poza odkrywaniem nowych prawd o biologii starzenia niezbędna jest akceptacja starości przez młodych, by oddalić gorycz osamotnienia oraz stygmatyzację i dyskryminację z powodu wieku. Opracował: Brunon Bronk
Kurier Czaplinecki - Listopad 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
11