Starzejemy się;
Historia ul. Wałeckiej;
Szlaki kulturowe;
Megaferma;
Tydzień profilaktyki;
Ratowanie zabytków;
Broczyński zamek;
Wywiad z L. Dyblikiem;
Historia jako narzędzie;
50 lat LO;
Kiełbie we łbie;
Refleksje;
XXX-lecie Jarzębiny;
Koło diabetyków;
Jeremie.
2
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Kurier Czaplinecki - KwiecieÅ&#x201E; 2017
2017-2018
Nici SILHOUETTE
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
3
Polskie społeczeństwo starzeje się – i Ty będziesz emerytem! październiku ub. roku Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej opracowało dokument pt. „Informacja o sytuacji osób starszych w Polsce za rok 2015”. Można uznać go za historyczny, gdyż jest pierwszym tego typu dokumentem dotyczącym osób starszych w Polsce. Do współpracy zostały zaangażowane wszystkie ministerstwa, w tym GUS, UOKiK, a także wojewodowie. Ponadto przedstawione informacje zostały uzupełnione badaniami CBOS. W lutym br., w Sejmie podczas wspólnych obrad sejmowych komisji polityki senioralnej oraz polityki społecznej i rodziny, przedstawiła ten raport wiceminister Elżbieta Bojanowska. Cóż ciekawego płynie z tego dokumentu? Starzenie się polskiego społeczeństwa wynika m.in. z wydłużania się przeciętnego trwania życia. W 2015 r. przeciętne trwanie życia mężczyzny wynosiło 73,6 lat, kobiety 81,6. Drugi czynnik, który powoduje zmiany demograficzne to niski poziom dzietności. W końcu 2015 r. liczba Polaków wynosiła 38 milionów 400 tys., z czego 8,8 mln stanowiły osoby w wieku 60 lat i więcej. W 2026 r. rozpocznie się dynamiczny wzrost liczby osób w wieku 80 lat i więcej, co będzie efektem wchodzenia w okres starości powojennego wyżu demograficznego. Pomiędzy rokiem 2026 a 2040 liczba osób w wieku 80 lat i więcej zwiększy się z 1,7 mln osób do 3,4 mln. Z raportu wynika, że w 2015 r. osoby w wieku 60 lat i więcej, zamieszkiwały głównie w jedno lub dwuosobowych gospodarstwach domowych. Przeciętny dochód rozporządzalny na jedną osobę w gospodarstwach domowych, gdzie przynajmniej jest jedna osoba w wieku 60 lat i więcej, w 2015 wynosił 1407 zł. W 2015 r. głównym źródłem dochodu osób starszych były emerytury. Średnia miesięczna wypłata emerytury wynosiła 2096 zł. Drugim źródłem dochodu osób starszych była renta z tytułu niezdolności do pracy. W 2015 r. przeciętna wypłata renty wynosiła 1628 zł. W 2015 r. przeciętne wydatki na osobę, w gospodarstwach domowych, w których zamieszkiwały osoby powyżej 60. roku życia wynosiły 1459 zł. Główne wydatki osób starszych to: żywność i zdrowie (w tym lekarstwa), użytkowanie mieszkania, nośniki energii. Wiceminister zwróciła uwagę, że w głównej mierze osoby starsze są bierne zawodowo. "To wynika zarówno z pobierania świadczenia emerytalnego jak i występowania chorób, czy też niepełnosprawności" - stwierdziła. "Do najpopularniejszych sposobów spędzania czasu należy zaliczyć oglądanie telewizji, chodzenie do kościoła, spotykanie się ze znajomymi i przyjaciółmi, słuchanie radia, czytanie gazet i książek" wyliczała. "Wśród aktywnych form spędzania wolnego czasu są spacery, czy też piesze wycieczki, uprawianie działki i ogrodu" - dodała. Bojanowska zwróciła uwagę, że cechą polskiego społeczeństwa jest "feminizacja starości". "Wśród populacji osób w starszym wieku większość stanowią kobiety. Na 100 mężczyzn przypadają 142 kobiety" - mówiła. Kolejną cechą - zaznaczyła - jest singularyzacja starości. "Jej wyrazem jest wysoki odsetek osób starszych, prowadzących jednoosobowe gospodarstwo domowe. 2030 r. aż 53,3 proc. gospodarstw będzie prowadzonych przez osoby w wieku, co najmniej 65 lat i więcej" - przewidywała wiceminister.
Dokument, określany przez przedstawicieli resortu jako strategiczny, opracowywany jest w resorcie rodziny i pracy, z aktywnym udziałem powołanej przed blisko rokiem Rady Polityki Senioralnej, w skład której wchodzą m.in. eksperci, naukowcy i osoby działające na rzecz osób starszych. Celem tych działań jest przede wszystkim podnoszenie jakości życia seniorów, poprzez umożliwienie im pozostawania jak najdłużej samodzielnym i aktywnym oraz zapewnienie im bezpieczeństwa. Polityka społeczna wobec osób starszych w horyzoncie czasowym do 2030 r. - ma określić długofalowe, systemowe działania państwa i innych podmiotów na rzecz kształtowania takich warunków prawnych, politycznych, ekonomicznych i społecznych, które stworzą osobom starszym odpowiednie warunki życia, leczenia i różnego rodzaju aktywności. A co z demografią? „Za 30 lat już co dziesiąty Polak będzie miał 80 lat lub więcej” - twierdzi prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego. Starzenie się ludności jest nieuchronnym procesem, który odzwierciedla poprawę warunków życia, prowadzącą do obniżania się umieralności. Dlatego coraz liczniejszą grupę w polskim społeczeństwie stanowią osoby najstarsze, które ukończyły 80 lat. Liczba osób najstarszych w powojennej Polsce bardzo szybko rosła. W 1950 r. było ich ok. 180 tys., a obecnie ok. 1,6 mln osób. To wzrost aż ośmiokrotny i dwukrotnie wyższy niż wzrost ogólnej liczby seniorów w wieku 65+. Dzisiaj osoby najstarsze stanowią już ok. 4 proc. ludności naszego kraju. Biorąc jednak pod uwagę prognozy demograficzne dla Polski, to na dłuższą metę decydujący wpływ na liczbę osób najstarszych będzie miała umieralność. Z biegiem czasu odsetek osób bardzo starych ma przede wszystkim rosnąć na tych obszarach, które dziś, i najprawdopodobniej w przyszłości, będą odznaczać się najniższą umieralnością. A są to regiony spokojne (jak m.in. gmina Czaplinek). W nadchodzących dekadach spodziewany jest szybki wzrost liczby osób bardzo starych, ponieważ pokolenie powojennego wyżu demograficznego w perspektywie 10-15 lat zacznie na masową skalę osiągać wiek powyżej 80 lat. Rezultat może być taki, że nagle w perspektywie ponad 30 lat okaże się, że już co 10. mieszkaniec naszego kraju będzie w wieku 80 lat i więcej. Wzrost liczby najstarszych osób oznaczać będzie konieczność zapewnienia im wsparcia środowiskowego i instytucjonalnego. W przypadku tej grupy osób pojawiają się bowiem inne problemy niż te, które z reguły kojarzone są ze starzeniem się ludności - są one związane z narastającą niesprawnością i przede wszystkim z narastającą niesamodzielnością. Pojawia się zatem konieczność oferowania różnego typu usług, które umożliwią tym osobom jak najdłuższe pozostawanie w domu. Z drugiej strony zaś rozbudowanie instytucjonalnego wsparcia, a więc instytucji całodobowej opieki, w których osoby odznaczające się narastającą niesamodzielnością będę mogły w miarę normalnie funkcjonować. W Polsce problem usług opiekuńczych rozwiązuje rodzina, ale w przyszłości najstarsi Polacy dotknięci zostaną zmianami jej
modelu - niższą dzietnością, mniejszą szansą posiadania rodzeństwa czy dużą skalą migracji dzieci i wnuków. Oznaczać to może, że najstarsze osoby często nie będą mogły liczyć na pomoc rodziny. Problem ten w pewnej części rozwiązać może rozwój nowoczesnych technologii w usługach opiekuńczych, medycznych czy pielęgnacyjnych. Natomiast nie są to rozwiązania na każdą kieszeń, a poza tym nowoczesne urządzenia i technologie nie zaspokoją potrzeby bliskości z innym człowiekiem i nie wpłyną na skalę osamotnienia. Pojawianie się urządzeń umożliwiających kontakt na odległość z dziećmi owszem, niby redukuje trochę poczucie osamotnienia, ale jednak kontakt twarzą w twarz w porównaniu z takim kontaktem za pomocą łączy, to jest zupełnie coś innego. Pogram Senior + Do osób starszych adresowany jest rządowy wieloletni program "Senior +", w ramach którego powstają domy dziennego pobytu oraz kluby seniorów w latach 2015-2020. Adresowany jest do nieaktywnych zawodowo osób w wieku 60+. W ramach Programu jednostki samorządu terytorialnego mogą ubiegać się o uzyskanie środków finansowych przeznaczonych na: - jednorazowe wsparcie finansowe na utworzenie lub wyposażenie placówki - zapewnienie funkcjonowania już istniejących placówek. Budżet programu do 2020 r. to 340 mln zł, z czego 30 mln zł w roku 2017. Wnioski do tegorocznej edycji programu wojewodowie przyjmowali do 13 marca. W związku z ogłoszonym naborem wniosków przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej do programu Senior +, Gmina Czaplinek we współpracy z Miejsko-Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej przygotowała projekt dotyczący utworzenia Klubu Senior + w Czaplinku. Jednocześnie zabezpieczając w Budżecie na 2017 r. kwotę 100 tys. zł, jako wkład własny na realizację tego przedsięwzięcia. W ramach zadania planuje się remont gminnego obiektu po byłej siedzibie ZHP wraz z dostosowaniem go i wyposażeniem do potrzeb seniorów i osób niepełnosprawnych. Realizacja projektu polegać będzie na utworzeniu, remoncie i doposażeniu placówki znajdującej się w miejscu ogólnodostępnym do potrzeb osób w wieku 60+. Znamy już wyniki tegorocznej edycji programu - nasz wniosek otrzymał dofinansowanie w kwocie 150 tys. zł i będzie realizowany pośród 131 placówek dziennego pobytu „Senior +”, które powstaną w tym roku, otrzymując wsparcie prawie 20 mln zł. Do końca 2017 r. działać będzie w sumie 258 Dziennych Domów i Klubów „Senior+” w całym kraju. Źródło: portalsamorzadowy.pl; polsat.pl Opracował: Zbigniew Dudor
4
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Megaferma – o co tu chodzi? mieszkańcami naszej Gminy i Radnymi RM dzieliłem się już w przeszłości wiedzą, jaką wówczas posiadałem na temat planowanej na naszym terenie budowy Megafermy trzody chlewnej. Wobec nieustającej fali internetowego hejtu i krążących w przestrzeni publicznej absurdalnych plotek, po raz kolejny przypomnę początki. Pierwszym dokumentem, jaki wpłynął do Urzędu Miejskiego, była oferta spółki Progress Poland, którą otrzymałem podczas spotkania z Prezesem spółki w dniu 24 maja ub.r. Oferta ta, z uwagi m.in. na swój ogromny rozmach inwestycyjny i niesamowitą wielkość, budziła moje wątpliwości co do realnych możliwości jej realizacji, i dlatego nie nadawałem jej publicznego biegu. Kiedy Prezes Spółki zaproponował mi spotkanie w powyższej sprawie w połowie listopada ub.r., (które ostatecznie nie doszło do skutku), zdecydowałem o przedstawieniu oferty Radnym RM w dniu 06 grudnia ub.r., uznając, że jest to odpowiedni czas na jej upublicznienie, ponieważ budowa fermy stawała się już bardziej prawdopodobna. Następnie problematyka Megafermy była rozpatrywana podczas posiedzeń komisji RM, informowałem o tym także podczas sesji RM, oraz pisałem na łamach Kuriera Czaplineckiego (Nr 125 i 127). Spotkałem się także w tej sprawie 23 lutego b.r. z mieszkańcami sołectwa Żelisławie na ich wniosek. Po raz drugi widziałem się, razem z Przewodniczącym RM, z Prezesem spółki 05 maja b.r. w Bornem Sulinowie. Na spotkanie otrzymałem zaproszenie drogą e-mailową, potwierdzone później wersją papierową. Uczestniczyliśmy w nim jako zaproszeni goście i obserwatorzy. Spotkanie miało charakter roboczy. Brali w nim udział potencjalni wykonawcy poszczególnych elementów infrastruktury, czyli: dróg, paszarni, elewatora, ubojni, chlewni, domów mieszkalnych, biogazowi, szklarni, hotelu itd. Z przebiegu rozmów podczas spotkania wynikło, że potencjalny inwestor ma głęboką świadomość, iż zasadniczym krokiem w kierunku realizacji inwestycji jest złożenie w gminie wniosku o wydanie decyzji o warunkach zabudowy dla planowanego przedsięwzięcia. Na moją prośbę Prezes spółki potwierdził pisemnie, że przedstawiona oferta jest li tylko ofertą, a wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy zostanie dopiero złożony po skompletowaniu wymaganych dokumentów. Dotychczas taki dokument do gminy nie wpłynął. Typowy, standardowy wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy lub lokalizacji inwestycji celu publicznego, jest do pobrania na stronach internetowych gminy. Należy podkreślić, że każdy obywatel Polski i UE ma prawo do złożenia takiego wniosku, dotyczącego jakiejkolwiek działki lub nieruchomości położonej na terenie danej gminy, niezależnie od tego, kto jest jej właścicielem. W pkt. IV wniosku należy podać charakterystyczne parametry techniczne inwestycji oraz dane charakteryzujące wpływ inwestycji na środowisko. W przypadku Megafermy, aby burmistrz mógł określić jej wpływ na środowisko, niezbędne jest uzyskanie przez składającego wniosek (potencjalnego inwestora) decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, wydawanej na podstawie Ustawy (Dz. U. z 2016 r., poz. 353), jako przedsięwzięciu mogącym zawsze znacząco oddziaływać na środowisko. W naszym przypadku zasadnicze znaczenie będzie miał raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko, opiniowany w ramach procedury przez RDOŚ. Jeżeli zakończy się on wynikiem negatywnym, to nie ma mowy o wydaniu pozytywnej decyzji o warunkach zabudowy podpisywanej przez Burmistrza. Ale, wójt czy burmistrz, po spełnieniu przez wnioskodawcę warunków określonych we wniosku, oraz po uzyskaniu pozytywnych uzgodnień, nie ma prawa odmówić wydania pozytywnej decyzji. Decyzja o warunkach zabudowy jest jednym z podstawowych dokumentów potrzebnych do uzyskania pozwolenia na budowę, wydawanego przez Starostę. Z kolei Starosta także nie może odmówić wydania pozwolenia na budowę, jeżeli wnioskodawca spełni wszystkie wymagane prawem warunki. W przeciwnym wypadku wnioskodawca może odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a później do sądu. Przy uporczywej, bezzasadnej odmowie Burmistrza lub Starosty, może ubiegać się w sądzie o zwrot poniesionych nakładów na opracowanie dokumentacji. W przypadku takiej megadokumentacji mogą to być koszty sięgające nawet kilkuset tys. zł przy decyzji o warunkach zabudowy i do kilku mln zł przy pozwoleniu na budowę. W procedurze przygotowania i opracowania decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych przewidziano konsultacje społeczne. I na pewno, na określonym etapie procedowania, taki udział mieszkańców zostanie zapewniony, bo takie są uwarunkowania prawne. Nic nie może się odbyć bez wiedzy i udziału zainteresowanych osób lub organizacji. Nigdy publicznie nie wypowiedziałem się, czy jestem za budową Megafermy, czy nie. I nie mogę się wypowiadać. Jako Burmistrz jestem osobą zaufania publicznego i urzędnikiem, który przy podejmowaniu decyzji administracyjnych musi być neutralny, bez względu na swoje prywatne podglądy na temat przedmiotu decyzji, czy stosunku do wnioskodawcy. Zawsze podejmuję ważne decyzje po skrupulatnym rozważeniu wszystkich za i przeciw. Tak, jak to było w przypadku realizacji reformy oświaty. Dzisiaj mam jeszcze za mało danych do przeprowadzenia
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
analizy wpływu tego przedsięwzięcia na funkcjonowanie Gminy w różnych aspektach, w tym: na środowisko naturalne, na dochody budżetowe, na lokalny rynek pracy, na poziom życia mieszkańców, na inne gałęzie gospodarki i przedsiębiorstwa w gminie, demografię, życie społeczne, edukację itp. Projekt będzie można rzetelnie ocenić dopiero po złożeniu wniosku do gminy i uruchomieniu kolejnych, wymaganych prawem procedur. Obecnie w naszej gminie niewielu ludzi ma gruntowną merytoryczną wiedzę na ten temat. W kwestii budowy i zasad funkcjonowania ferm trzody chlewnej, opartych na najnowszych technologiach uwzględniających europejskie standardy ochrony środowiska jesteśmy ignorantami (co nie jest zarzutem), tak jak wszyscy zabierający do tej pory głos w tej sprawie. Dlatego trzeba być dość ostrożnym w formułowaniu sądów i opinii, nie mając ugruntowanej wiedzy w tej materii. I autorytatywne zabieranie głosu w powyższej sprawie przez różnych „znawców” tematu na wszelkich forach, zmuszanie do określenia się Burmistrza i Radnych w tym przedmiocie, jest nieuprawnione. Tym bardziej, że Radni w procesie decyzyjnym nie biorą udziału. W Internecie ma żadnej merytorycznej wymiany myśli i poglądów. Jest tylko bezrozumny hejt! Czynione są mi zarzuty, że spotykałem się z potencjalnym inwestorem, nie wtajemniczając w to Radnych, czy mieszkańców. Radzenie się kogokolwiek przez Burmistrza, z kim ma, lub może się spotkać jest wymogiem absurdalnym. Spotykam się z każdym, kto wyraża takie życzenie. Od szeregowego mieszkańca Gminy poczynając, a na Parlamentarzystach kończąc. W tym przypadku, zgodnie z zasadami budowania i utrzymywania dobrych relacji na linii samorząd – biznes (inwestor), miałem obowiązek spotykać się i wysłuchać propozycji związanych z Megafermą. Kilka, kilkanaście krzykliwych osób, reprezentanci grup interesów, czy wręcz ulica nie mogą decydować o tym, z kim może spotykać się Burmistrz, i o czym ma rozmawiać. Taki model pracy mógłby doprowadzić w Ratuszu do paraliżu organizacyjnego i decyzyjnego. Wobec trwającej obecnie w mediach (Internet, lokalna prasa) i przysłowiowym maglu, nagonki na burmistrza i inwestora, Prezes spółki Progress Poland jest gotów w każdej chwili na spotkanie z mieszkańcami gminy Czaplinek, celem wyjaśnienia istoty inwestycji w różnych, wielowymiarowych aspektach, aby rozwiać wszelkie wątpliwości związane z budową i funkcjonowaniem Megafermy. Chociaż na tym etapie procedowania, przed złożeniem wniosku, żadne obligatoryjne konsultacje społeczne nie są wymagane. Termin i miejsce spotkania zostaną podane do publicznej wiadomości. Ponadto, zamiast zmuszać Radnych do podejmowania uchwał, które nie będą miały żadnej mocy prawnej, proponuję zajrzeć do Dziennika Ustaw z 2014 r. poz. 1195, który zawiera Ustawę o petycjach z dnia 11 lipca 2014 r. Na podstawie tego dokumentu można się domagać zmiany przepisów prawa, podjęcia rozstrzygnięcia lub innego działania w sprawie dotyczącej podmiotu wnoszącego petycję, życia zbiorowego, lub wartości wymagających szczególnej ochrony w imię dobra wspólnego, mieszczących się w zakresie zadań i kompetencji adresata petycji. Ja rozumiem obawy mieszkańców, zwłaszcza tych, którzy mieliby mieszkać w pobliżu planowanej inwestycji. Większość z nas boi się zmian, szczególnie wtedy, gdy mało na temat tychże wiemy. Boimy się zmian, kiedy wiedza nasza opiera się tylko na dotychczasowych złych i przykrych doświadczeniach. Ochoczo korzystamy z najnowszych zdobyczy techniki i technologii (Internet, smartfony), ale jak coś nieznanego ma się pojawić koło nas, powstaje panika. Ludzie skądinąd światli i rozumni dostają raptem małpiego rozumu i nie trafiają do nich żadne racjonalne argumenty. Obrażają i pomawiają o niecne czyny wielu uczciwych ludzi. Wypowiedzi w Internecie związane z Megafermą są klasycznym tego przykładem. Ogień podsyca Pan Starosta Stanisław Kuczyński. Jest taki dobry obyczaj, i tak było do tej pory w naszym powiecie, że samorządowcy nie komentują publicznie działań swoich kolegów. Starosta łamie te zasady. Niestety, zdziczenie obyczajów w polityce krajowej przenosi się na samorządy, w tym do naszej Gminy. Odbywa się ordynarna gra na emocjach i niewiedzy. Udział w tym bierze Pan Starosta, rozpalając nastroje, odwrotnie do swojej roli. Odbywa się sabat nad „działaniami” Burmistrza, na które nie ma w tej chwili żadnego wpływu, i których nigdy nie podejmował. Pan Stanisław, paradując na czaplineckim rynku w twarzowej czapeczce z napisem „NIE dla Megafermy w Czaplinku”, uroczyście rozpoczął kampanię wyborczą do samorządu, stając na czele hunwejbinów-hejterów zwalczających, jak na razie sam pomysł powstania Megafermy (i nie mam tu na myśli mieszkańców naszej gminy, którzy słusznie obawiają się o swoją przyszłość). Agitował także urzędników w Urzędzie Miejskim, aby zamawiali błazeńskie czapeczki. Podejrzewam, że gdyby On był teraz burmistrzem, to pogoniłby batem z Ratusza takiego komiwojażera. Dla mnie osobiście jest to przykre doświadczenie, ale nie niespodzianka. Jest mi wstyd. Jako samorządowcowi. Jest mi wstyd za Starostę. Nie za Kuczyńskiego, ale za Starostę. W dniu 24 maja odbył się „dyżur” Starosty w ZSP nt. Megafermy, i dzień później w tej sprawie obradowała Komisja Infrastruktury. O tych wydarzeniach i innych „bohaterach” wydarzeń napiszę w następnym numerze. Adam Kośmider
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Panowie na broczyńskim zamku ad Jeziorem Broczyno, nieopodal jego brzegu znajduje się pałac zwracający uwagę osób goszczących w Broczynie, jak i turystów, zwłaszcza tych zza Odry. Obiekt położony jest w parku o powierzchni 2,25 ha, na terenie którego dominowały piękne graby, buki, dęby, kasztanowce i świerki. Wprawdzie jakaś część dawnego kompleksu parkowego w stylu angielskim się zachowała, to jednak są to tylko ślady jego świetności. Już pod koniec XIX w. miejscowa ludność zaczęła pałac nazywać zamkiem, a Jezioro Broczyno jeziorem zamkowym (Schlosssee), chyba dlatego, że był to piękny i solidny obiekt. W czasach panowania na tych terenach rodu Goltzów, znajdowała się tutaj ich siedziba, skromny dworek zwany kurią I, w niczym nieprzypominający dzisiejszy okazały pałac. W Broczynie były dwie takie kurie, mające innych właścicieli. Byli to członkowie tego samego rodu, przeważnie skłóceni i skonfliktowani ze sobą. Taki stan rzeczy pozostał do kresu ich panowania do 1817 r. Miejscowość dzieliła się na dwie posiadłości ziemskie a raczej wsie: „Andere Dorf” i „Erste Dorf”. Dom mieszkalny właściciela posiadłości ziemskiej w „Andere Dorf” był wprawdzie okazalszy od chłopskich chat, ale wygląd jego był dość mizerny. Po okresie panowania Goltzów na ziemi wałeckiej już w 1816 r. dobra ziemskie w Broczynie kupił deputowany krajowy Christoph von Mullern za 18500 talarów, wykupił też Miłkowo. Początkowo zamieszkał w broczyńskiej kurii, zanim przeniósł się do Miłkowa, gdzie po jego śmierci dobrami władała jego rodzina. Po kilu latach pojawił się nowy lokator w pańskiej siedzibie w Broczynie, dziedzic Karl Friedrich Seydel, który odkupił oba majątki, w Broczynie i Miłkowie za 37500 talarów. Specjalnie nie troszczył się o wygląd swojej siedziby w Broczynie, nieco ją odnowił, by nadać trochę schludniejszy wygląd, zresztą po dwóch latach wyprowadził się do Miłkowa. W roku 1847 kolejny lokator broczyńskiego pałacu żydowskiego pochodzenia Falk Seeligsohn kupił majątki w Broczynie i Miłkowie oraz Trzciniec za 60000 talarów, w celu prowadzenia nieuczciwych transakcji handlowych. Wykonał remont swojej nowej siedziby, nadając jej bardziej estetyczny wygląd, ale budynek nie wyglądał w ogóle jak pałac. Trochę pomieszkał w Miłkowie, Broczynie, później w Trzcińcu. Jako żydowski posiadacz ziemski nie miał on wprawdzie praw, ale objął obowiązki opiekuna kościelnego, a to obligowało go do dbania o obiekty religijne we wsi. Kiedy dom parafialny wymagał remontu, Seeligsohn się tym nie przejął. Wobec tego miejscowy proboszcz, pastor Leopold Weise złożył na niego skargę na ręce starosty wałeckiego. W końcu powiatowy mistrz budowlany zdyscyplinował krnąbrnego i przebiegłego spekulanta do wybudowania nowego domu parafialnego za 2600 talarów. Próbował wprawdzie jeszcze połowę kosztów zrzucić na nowego właściciela, sprzedanego w tym czasie Miłkowa, ale to mu się nie udało.
Od roku 1865 zaczęły się pomyślne lata w historii broczyńskiego pałacu, kiedy to rodzina Wissmannów stała się właścicielami dóbr ziemskich Broczyna i pałacu. W 1865 r. Antonia von Wissmann starała się o kupno majątku w Broczynie, wspomagał ją w tym jej brat Karl von Wissmann, deputowany krajowy,
5
syn prezydenta regencji bydgoskiej. Po śmierci Karla dobra ziemskie Broczyna wraz z pałacem kupił jego brat Fritz von Wissmann, pułkownik i dowódca 2 gwardyjskiego pułku, późniejszy generał. Zarządzał też dobrami w Trzcińcu, który dzierżawiła jego żona Hedwig z domu Griesheim. Dopiero ten właściciel broczyńskich dóbr doprowadził pałac do takiego stanu, który przetrwał do dzisiaj. Wschodnia część budynku mieszkalnego poprzedniego właściciela została rozebrana. W latach 1884 – 1885 pałac był budowany zgodnie z planem genialnego architekta z Berlina Gerarda, pod nadzorem szwedzkiego kierownika budowy Svensona z Malme. Budowa była bardzo kosztowna, właściciel przeznaczył na nią dość wielkie środki finansowe, odbudował także wschodnie skrzydło, niestety nie utrzymano starej piwnicy. Podobnież materiał był zbyt słaby i nietrwały, by utrzymać solidną nadbudowę. Pałac po zakończeniu prac budowlanych miał już imponujący wygląd. Ryzality, gzymsy, ozdobne elementy wykończeniowe, ośmioboczna ceglana wieża, przykryta hełmem z oryginalną iglicą, której dzisiaj już nie ma. Nad portalem umieszczony był herb rodowy Wissmannów i Griesheimów. Również wnętrze pałacu było wspaniale urządzone, niestety nie przetrwało to do dzisiaj. Styl pałacu niby gotycki, ale jest to mieszanina różnych styli, a wszystko to za sprawą żony właściciela majątku. Zrealizowano wiele jej pomysłów w formie różnych dodatków. Jadwiga była kobietą o romantycznym usposobieniu, lubiła przesiadywać na wieży wpatrując się w taflę jeziora i dwie wyspy. Miała także wspaniały widok na całą wieś i okolicę, bardzo dbała też o zieleń wokół pałacu. Właściciel majątku zbyt rzadko przebywał w Broczynie, obowiązki wojskowe mu na to nie pozwalały, ale na miejscu była żona, wszystkim się zajmowała. Jednak z biegiem czasu wrócił do Broczyna, by cieszyć się zasłużonym spokojem u boku Jadwigi. Majątek rycerski (Rittergut) Fritza Wissmanna w Broczynie obejmował 656 ha, w tym: ziemia orna i ogrody 569 ha, łąki 42 ha, zagajniki i lasy 17 ha, wody 28 ha. Posiadał 23 konie, 91 krów, 892 owiec i 68 świń. Podatek gruntowy wynosił 2277 marek. Taki był stan jego dóbr w 1903 r. Fritz von Wissmann, (General d. Infanterie) zmarł w Broczynie w 1909 r. Nazwisko tej rodziny znajduje się na tablicy pamiątkowej, przed dawnym cmentarzem ewangelickim w Broczynie wśród innych nazwisk, według wykazu sporządzonego przez dawnych mieszkańców Broczyna. Po jego śmierci zarządzał majątkiem jego syn, tu już jednak szerszych wiadomości co do jego osoby nie ma. Z informacji uzyskanych od odwiedzających Broczyno byłych mieszkańców, miał na imię Hermann, a jego żona Ulrike, ale to raczej chyba jedno z jego imion. To on wybudował na końcu wsi dwór w stylu modernistycznym, w którym obecnie mieści się szkoła. Inny nieżyjący już w tym czasie członek tej rodziny, Hermann von Wissmann to znany w Niemczech kolonizator Afryki wschodniej. Według opowieści byłych mieszkańców ten ostatni właściciel broczyńskiego majątku przebywał we wsi dość rzadko, a tuż przed końcem wojny jego żona opuściła wieś. Po wojnie pałac nadal posiadał imponujący wygląd, nie został zniszczony, ale wewnątrz było już fatalnie, we wsi byli Rosjanie, wprawdzie niedługo, a może aż za długo… Byli mieszkańcy dawnego Broczyna wspominają ich z rozrzewnieniem… W latach 1962-81 w pałacu mieściło się Nadleśnictwo Broczyno, później przemianowane na Nadleśnictwo Czaplinek, w końcu jego siedzibę przeniesiono do Czaplinka. Przez kilka lat były tu mieszkania pracowników Nadleśnictwa, dzisiaj są to mieszkania prywatne. Pałac niszczeje, wymaga nowej elewacji, szkoda by taki piękny, historyczny obiekt uległ jeszcze większej degradacji.
W ub. r., podczas wymiany podłogi, mieszkającej na parterze tego pałacu, Pani Zofii Hnatowskiej, okazało się że na jednej z desek podłogowych był napis – „stolarze z Czaplinka - 24 czerwiec 1885 r.”, nad napisem imię Falk. Pani Zofia przekazała tę historyczną pamiątkę Izbie Muzealnej w Czaplinku, za co kierownictwo Izby Muzealnej serdecznie dziękuje. Ryszard Mrówka Materiały źródłowe: „Goltzen Herrschaft Brotzen” Gustaw Bruemmer, „Deutschkrone und Schneidemuhler Heimatbrief”, pamiętnik broczyńskiego pastora Maxa Kahla „Aus meinem Leben” Adressbuch – Westpommern 1903.
6
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
Ze wspomnień pierwszego Dyrektora szkoły – Zdzisława Wieliczko PIONIERZY SZKOLNICTWA W CZAPLINKU (1945 - 1967) września 1945 roku Szkoła Podstawowa w Czaplinku rozpoczęła swoją działalność dydaktyczno – wychowawczą. Ówczesny Inspektor Oświaty w Szczecinku Teofil Hagiel powierzył Wacławowi Mirowiczowi organizację szkoły jako p.o. kierownikowi szkoły – wraz z nim podjęły pracę Helena Mirowicz i Wiesława Zarębska, a następnie, w ciągu roku szkolnego 1945/1946, Hubert Plichta powołany na kierownika szkoły, Anna Leźnicka, Waleria Ungierhajer i Józef Daniuk. W tym składzie wymienieni nauczyciele zakończyli rok szkolny. Z dniem 1 września 1948 roku szkoła została przemianowana na Państwową Średnią Szkołę Ogólnokształcącą – jej dyrektorami byli kolejno: Hubert Plichta (1948-
I STAŁO SIĘ Podjęte przez władze miasta starania o usamodzielnienie filii zostały uwieńczone sukcesem. Kuratorium powołało z dniem 1 września 1967 roku Liceum Ogólnokształcące w Czaplinku jako samodzielną szkołę, której pierwszym dyrektorem został mgr Zdzisław Wieliczko. 26 stycznia 1967 roku. Przewodniczący MK FJN Henryk Kraśniewski zwołał posiedzenie, w którym uczestniczył zaproszony Stanisław Łukasik - Przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Szczecinku. Na tym posiedzeniu został powołany Społeczny Komitet Budowy Pawilonu Szkolnego dla Liceum
1949), Antoni Liczmański (1949/1950), Stanisław Czajka (1950-1977). W roku szkolnym 1949/1950 najwyższymi klasami były VIII i IX. Z dniem 1 marca 1950 r. nastąpiła zmiana na stanowisku dyrektora – odszedł Antoni Liczmański, na jego miejsce przybył Stanisław Czajka, kierownik szkoły w Barwicach. Z dniem 1 lipca 1950r powstało województwo koszalińskie, wydzielone z województwa szczecińskiego. W naborze na rok szkolny 1950/1951 zabrakło uczniów, gdyż ówcześni mieszkańcy nie docenili istnienia tej szkoły, woleli posłać swoje córki i swoich synów do szkół w Szczecinku, Drawsku Pomorskim, Połczynie Zdroju. W tej sytuacji Kuratorium Okręgu w Koszalinie
Ogólnokształcącego w Czaplinku W wyniku podjętych działań przez Społeczny Komitet przy szeroko udzielonej pomocy mieszkańców i władz oraz SFBSiI, na konto Komitetu w BS Czaplinek zaczęły wpływać fundusze. Po uzyskaniu pozwolenia i decyzji o lokalizacji i dokumentacji technicznej, przystąpiono do realizacji inwestycji, którą ukończono w roku 1972. 1 września 1972 r. otwarcia roku szkolnego dokonał dyrektor mgr Zdzisław Wieliczko Przewodniczący Szkolnego Komitetu Budowy Pawilonu Szkolnego Stanisław Czajka podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do budowy pawilonu i zwracając się do uczniów LO powiedział: „Wam uczniom LO w Czaplinku, przekazuję w imieniu SKBPS te pomieszczenia, życzę jak
przekształciło szkołę na 7 – klasową. Czaplinek został bez średniej szkoły ogólnokształcącej. W roku 1958 z inicjatywy kierownika szkoły Stanisława Czajki i dzięki poparciu ze strony mgr. Mariana Brokera, dyrektora LO dla Pracujących w Szczecinku, powstała w Czaplinku jego filia, działająca do roku 1963. Z dniem 1 września 1962 roku Szkoła Podstawowa przejęła budynek przy ulicy Parkowej 2, rozszerzając tym samym swoją bazę lokalową. Wiosną 1965 roku Stanisław Czajka nawiązał kontakt z mgr Leopoldem Czekałowskim, proponując mu utworzenie filii szczecineckiego LO. Za jego poparciem Kuratorium wyraziło zgodę na otwarcie filii. 1 września 1965 roku czaplinecka filia szczecineckiego LO rozpoczęła swą działalność.
najlepszych wyników w nauce oraz poszanowania przekazanego Wam mienia społecznego. Jesteśmy przekonani, że doceniając i swój własny trud włożony w budowę tego obiektu, uporządkowania jego terenu oraz ofiarność i wysiłek setek mieszkańców Czaplinka, będziecie godnymi gospodarzami całego obiektu”. Obchody 30-lecia LO w Czaplinku w dniu 13 września 1997 r. i 40-lecia w dniu 23 września 2007r w pełni potwierdziły, że Czaplinek zasłużył na LO, a kolejni jego dyrektorzy, profesorowie i uczniowie wywiązali się ze swoich obowiązków należycie, czego dowodem jest obecny stan obiektu i otoczenia i liczne przybycie Absolwentów na te wspaniałe uroczystości.
BITWA NA WSPOMNIENIA - KONKURS Organizatorzy Jubileuszu 50 lat Liceum Ogólnokształcącego w Czaplinku zapraszają do udziału w konkursie. - Jeśli chcesz opowiedzieć o swojej pracy pedagogicznej, - Jeśli po wielu latach wciąż pamiętasz nauczyciela, który wiele dla Ciebie znaczył, - Jeśli słyszałeś prawdziwą historię o mistrzu i jego uczniach, - Jeśli masz ochotę opisać szkolne przygody swojej klasy a może rodziców lub dziadków weź udział w konkursie! Każda praca musi zawierać: 1. Imię i nazwisko autora i/lub współautorów. 2. Dane kontaktowe (adres mailowy i nr telefonu autora/współautorów).
Składanie prac Prace konkursowe należy dostarczyć do 31. sierpnia 2017 na adres e-mail: lo.czaplinek@o2.pl lub osobiście do sekretariatu szkoły Ogłoszenie wyników konkursu połączone z wręczeniem nagród odbędzie się podczas uroczystości 30 września 2017 r. Prace konkursowe zostaną za zgodą autorów włączone do zbiorów Liceum Ogólnokształcącego Planowane jest również opublikowanie nagrodzonych prac, zamieszczenie wspomnień na dostępnych stronach internetowych. Serdecznie zapraszamy!
WSPÓŁTWÓRCY LO W CZAPLINKU 1. Domink Korzeniowski – I sekretarz KM PZPR w Czaplinku 2. Stanisław Czajka – kierownik Szkoły Podstawowej w Czaplinku 3. Władysław Magnowski – Inspektor Oświaty w Szczecinku 4. Alfons Prondziński – Kurator Oświaty w Koszalinie 5. Henryk Kwaśniewski – działacz społeczny 6. Alojzy Szczepański – przewodniczący MRN w Czaplinku 7. Leopold Czekałowski – dyrektor LO w Szczecinku
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
7
Gdzie słyszysz śpiew, tam śmiało wstąp, tam dobre serca mają. Bo ludzie źli, ach wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają. Johann Wolfgang Goethe
XXX – lecie Zespołu „Jarzębina” owyższe słowa wypowiedziane przez znanego klasyka literatury światowej, przypisywane także Johannowi Seume, doskonale charakteryzują atmosferę uroczystego jubileuszu zespołu śpiewaczego „Jarzębina” z Broczyna. W sobotę 6.05.17 r. w Broczynie miały miejsce uroczyste obchody 30-lecia powstania zespołu. Uroczystości zaczęły się od dziękczynnej Mszy Św. w miejscowym kościele parafialnym pw. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. W wygłoszonej homilii ks. proboszcz Jacek Maszkowski pokreślił – „dajecie ludziom wiele radości i satysfakcji”, i tak jest w istocie, jesteśmy dumni z naszego zespołu. Główne uroczystości jubileuszowe odbyły się w Sali Wiejskiej, gdzie mieliśmy zaszczyt gościć dostojnych zaproszonych gości. Obecny był gospodarz gminy Burmistrz Czaplinka Adam Kośmider i Przewodniczący Rady Powiatu Stanisław Mikołajczyk wraz z małżonkami. Naszymi gośćmi były także Panie, Sekretarz Gminy Katarzyna Szlońska, Kierownik Referatu Planowania, Rozwoju Gospodarczego, Turystyki i Promocji Monika Doroba, Dyrektor CzOK-u Marcin Naruszewicz oraz Panie, które zapisały się złotymi literami w historii zespołu „Jarzębiny” - Bożena Ludwicka i Anna Rogińska. W uroczysty, wręcz liryczny nastrój wprowadziła zebraną na Sali Wiejskiej publiczność, swoim wystąpieniem Pani Alina Karolewicz. Pani Alina to osoba zasłużona dla gminy Czaplinek i autorytet czaplineckiej młodzieży. Były życzenia, gratulacje, wyrazy uznania, podziękowania, prezenty i różne upominki, zostały odczytane listy gratulacyjne od Starosty Drawskiego i Burmistrza Czaplinka. Swoją wspaniałą uroczystość Zespół „Jarzębina” uświetnił pięknym programem artystycznym, co spotkało się z dużymi owacjami i wyrazami uznania. Podczas uroczystości jubileuszowych, została zaprezentowana multimedialna historia zespołu śpiewaczego „Jarzębina”, opracowana przez miejscową świetlicową Panią Elżbietę Kupczyk: „Tu na Pomorzu jest gmina, co czaplę w swym herbie ma, tak się historia zaczyna…”. Początek lat osiemdziesiątych. Na terenie wioski prężnie działało KGW, pod patronatem Organizacji Kółek Rolniczych w Czaplinku. Młode gospodynie uczestniczyły w wielu spotkaniach, na których rozwijały swoje umiejętności praktyczne i wiedzę o ważnych aspektach życia w swoim otoczeniu. Były to spotkania z lekarzami, którzy uczyli jak dbać o zdrowie, zachęcali do okresowych badań. Panie poznawały tajniki nowoczesnego gotowania i pieczenia pod okiem wykwalifikowanych kucharzy i cukierników. Wymieniały się doświadczeniami, w tych działaniach nie były osamotnione. Nad działalnością wszystkich KGW w gminie Czaplinek, czuwała Pani Bożena Ludwicka, specjalistka z GZRKiOR. To ona podsunęła naszym Paniom pomysł założenia zespołu śpiewaczego. Od najdawniejszych bowiem czasów śpiew towarzyszył kobietom wszędzie, przy pracach polowych, zimą przy tzw. pierzawkach, na imprezach rodzinnych i okolicznościowych. W 1985 r. członkinie KGW z Broczyna, przy pomocy Czaplineckiego Ośrodka Kultury i GZKRiOR w Czaplinku założyły swój zespół. Początkowo uczestniczyło w nim 19 osób, były to Panie: Halina Lewandowska, Elżbieta Bąkowska, Zofia Hnatowska, Maria Jakubczyk, Julianna i Krystyna Lisiewicz, Wiesława Lisiewicz-Gawrońska, Krystyna LisiewiczKocun, Wanda Śledź, Maria Bartnik, Maria Cieślak, Sabina Wodejko, Wanda Mrówka, Halina Szczepańska, Leokadia Andrasik, Janina Józepczuk, Ewa Cieślak-Andrasik, Anna Cieślak Margel, nieco później dołączyły Bożna
Mazurek-Nowacka i Henryka Czekaj-Miszczuk. Pierwszym opiekunem i instruktorem muzycznym zespołu został Janusz Kucharski, wkrótce do zespołu dołączyła młoda skrzypaczka Lidia Lech-Badziągowska. Był to początek kapeli towarzyszącej zespołowi po dzień dzisiejszy. W tamtym minionym okresie grupa śpiewacza z Broczyna wykonywała piosenki ludowe z różnych regionów Polski i kultywuje tę tradycję do dziś. Już w 1985 roku, na VII Wojewódzkim Przeglądzie Kapel Ludowych i Zespołów Śpiewaczych w Połczynie-Zdroju, Panie z Broczyna w swym debiucie scenicznym odniosły pierwszy sukces. Było wyróżnienie oraz nagroda pieniężna, dwa lata później na tej samej imprezie kulturalnej w Połczynie-Zdroju broczynianki wyśpiewały już „Srebrną Malwę”. Swoimi występami zespół uświetniał różne okolicznościowe uroczystości na szczeblu gminy i powiatu np.: dożynki, jubileusze, uroczyste sesje Rady Miejskiej. Z okazji jubileuszu 30-lecia Organizacji Kółek Rolniczych, 24.04.87 r. w piątek o godz. 17:00 w Świetlicy Wiejskiej w Broczynie nadano zespołowi śpiewaczemu imię „Jarzębina”, rodzicami chrzestnymi zostali: Anna Rogińska – wiceprezes Zarządu WZKRiOR Koszalin i Stanisław Szumski - wiceprezes SKR w Czaplinku. Zespół działał przez kolejnych 11 lat – do 1998 r. Brak stałego kierownika muzycznego, częste zmiany instruktora muzycznego były niekorzystne dla „Jarzębiny”. Zespół musiał zawiesić swoją działalność na 10 lat. W latach 2007-13 został wprowadzony program „Wdrażania lokalnych strategii rozwoju” współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach EFR na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich. Dzięki temu programowi Zespół Śpiewaczy „Jarzębina” został reaktywowany, duża w tym zasługa ówczesnego sołtysa Tomasza Marciniaka oraz pracowników Urzędu Miejskiego w Czaplinku. Po ponownym odrodzeniu w 2008 roku, Zespół „Jarzębina” rozpoczął działalność pod opieką instruktora Janusza Kucharskiego. Na potrzeby zespołu zakupiono wówczas piękne stroje ludowe i akordeon, został wyłoniony nowy skład zespołu, zaczęły się próby, występy i wyjazdy. Obecnie zespołowi „Jarzębina” akompaniuje czteroosobowa kapela: Janusz Kucharski – akordeon, Lidia Badziągowska – skrzypce, Tadeusz Iwanicki – kontrabas, Zdzisław Iwanicki – bęben i tamburyn. W Zespole Śpiewaczym występują Panie: Irena Białek, Maria Gawin, Zofia Gębka, Łucja Hubko, Krystyna Kocun, Elżbieta Kupczyk, Alina Lewandowska, Halina Lewandowska, Julianna i Krystyna Lisiewicz. Cztery Panie śpiewają od chwili założenia zespołu: Krystyna Lisiewicz, Julianna Lisiewicz, Halina Lewandowska i Krystyna Kocun. Przez wszystkie lata działalności przez zespoł przewinęło się 31 osób, nie ma już wśród nas Pani Marii Bartnik, Marii Cieślak, Sabiny Wodejko, Haliny Szczepańskiej i Wandy Mrówka.
8
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
W celu wspierania twórczości artystycznej mieszkańców wsi, oraz wykorzystywania dziedzictwa kulturowego na rzecz rozwoju i promocji regionu „Jarzębina” zaprezentowała się wielokrotnie podczas wydarzeń kulturalnych organizowanych w regionie. Zespół uświetniał swoimi występami Jarmarki Wielkanocne, Truskawkowe oraz Świętojańskie w Czaplinku. Występował na różnych festynach, rodzinnych, parafialnych, szkolnych i ludowych w wielu miejscowościach naszej gminy. Brał udział w Dniach Henrykowskich, uczestniczył w finałach WOŚPów w Czaplinku, w Dożynkach Gminnych i Powiatowych, w wieczorach wigilijnych i spotkaniach seniorów. Ponadto zespół z dużym powodzeniem brał udział w I Seniorskim Przeglądzie Zespołów Śpiewaczych w Czaplinku, sześciokrotnie występował w Regionalnym Przeglądzie Zespołów Śpiewaczych i Kapel podczas Wiosennego Pikniku-Folk w Jeleniu. Występował na Festiwalu Piosenki Religijnej w Trzcińcu i Piosenki Biesiadnej w Czaplinku, w czasie rocznic patriotycznych i podczas peregrynacji relikwii św. Jana Bosko w Trzcińcu. Od 2008 r. zespół odbywa próby dwa razy w tygodniu, pod znakomitym kierownictwem Janusza Kucharskiego, przynosząc nam wiele radości. To
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
wszystko jest pięknym dopełnieniem codziennego życia w naszym rodzinnym Broczynie i sposobem na wprowadzenie do wsi artystycznej rozrywki. Lubimy śpiewać, w naszym repertuarze są znane piosenki, które śpiewamy dla ludzi i własnej przyjemności, bo nie ulega wątpliwości że „ludowe granie i śpiewanie serca radują”. I taka właśnie jest historia Zespołu Śpiewaczego „Jarzębina” z Broczyna, przedstawiona na prezentacji multimedialnej podczas uroczystości jubileuszowej przez Panią Elżbietę Kupczyk, świetlicową z Broczyna. Pani Ela to osoba mocno zaangażowana w życie kulturalne wsi, od wielu lat prowadzi różnego rodzaju zajęcia z młodzieżą w miejscowej świetlicy i oczywiście śpiewa w zespole. Po głównych uroczystościach staropolskim obyczajem, wszyscy goście zostali zaproszeni na poczęstunek do wykwintnie, bogato zastawionego stołu. Świetny i smakowity obiad, różnego rodzaju dania, ciasta i wspaniałe napoje, na uznanie zasługuje młodzież, która tak świetnie obsługiwała gości. Brawo gospodynie z Broczyna! Następnie do późnych godzin nocnych trwała wesoła i radosna zabawa… W imieniu Redakcji „Kuriera Czaplineckiego” Zespołowi Śpiewaczemu „Jarzębina”, życzę dalszych sukcesów, następnego wspaniałego jubileuszu, pomyślności, dalej sprawiajcie nam wiele radości i satysfakcji. Ryszard Mrówka
HISTORIA UL. WAŁECKIEJ (cz. 1) ługość ul. Wałeckiej, mierzona odległością między dwoma budynkami stojącymi na przeciwległych krańcach tej ulicy, wynosi około 2,3 km. Jakie to budynki? Są to: ponad stuletnia narożna kamienica nr 1 stojąca przy zbiegu ul. Wałeckiej z ul. Dąbrowskiego, oraz wzniesiony niewiele lat temu drewniany dom mieszkalny z numerem 62B stojący tuż przy południowej granicy administracyjnej naszego miasta. Ul. Wałecka była widownią wielu wydarzeń ważnych dla naszego miasta. Jej historia stanowi istotną a przy tym niezwykle interesującą część dziejów Czaplinka. Obecnie ulica ta leży w ciągu drogi wojewódzkiej 163 Wałcz – Kołobrzeg. Przedstawiam Czytelnikom pierwszą część historii tej ulicy. Następna część ukaże się w kolejnym numerze "Kuriera Czaplineckiego". *** O dzisiejszym kształcie Czaplinka zadecydowało położenie najstarszej części miasta w wąskim przesmyku między jeziorami Drawsko i Czaplino i trwający kilka stuleci rozwój miasta wzdłuż osi północ-południe. Główną oś rozwoju przestrzennego miasta w kierunku północnym wyznaczyła ul. Drahimska, natomiast w kierunku południowym – ul. Wałecka. Można przyjąć, że przebieg obu tych ulic pokrywa się z trasą dawnego szlaku handlowego, który przeszedł do historii jako Szlak Solny. Historycy nie mają wątpliwości, że Szlak Solny był tym czynnikiem miastotwórczym, który przyczynił się do powstania naszego miasta, a biegnąca później trasą tego szlaku ważna droga o kierunku południkowym w istotnym stopniu wpłynęła na kształt miasta. Wystarczy spojrzeć na współczesny plan miasta, by stwierdzić, że miasto najbardziej rozbudowało się w kierunku południowym wzdłuż osi wyznaczonej przez ul. Wałecką. W średniowieczu południowa granica zwartej zabudowy miejskiej biegła wzdłuż obecnej północnej pierzei Placu 3 Początkowy fragment ul. Wałeckiej na pocztówce z 1904 r. Marca. W rejonie zbiegu dzisiejszych ulic: Wałeckiej, Dąbrowskiego i Sikorskiego zlokalizowana była południowa brama miejska, zwana Bramą Wałecką. Wszystkie trasy wiodące z południa i z zachodu w kierunku przesmyku między jeziorami, wprowadzały podróżnych do miasta przez tę bramę, której istnienie potwierdza zachowany opis Czaplinka z 1784 r. Czaplinek nie był otoczony pierścieniem murów
Lipa i gospoda na początku ul. Wałeckiej oraz rozwidlenie ul. Wałeckiej i Złocienieckiej wg pocztówki z lat 20-tych XX w.
obronnych, więc można przypuszczać, że brama ta mogła mieć charakter rogatki w postaci zwykłego szlabanu. W niewielkiej odległości na południe od tej bramy znajdowały się rozstajne drogi. Zbiegały się tu dwie drogi: z Wałcza i ze Złocieńca. Zbieg tych dróg - jak wykaże to dalszy opis - w sposób niezwykle trwały wpisał się w krajobraz naszego miasta. W XVIII stuleciu zabudowa zaczęła śmielej wykraczać poza uformowane w średniowieczu granice miasta. Wzdłuż dzisiejszej ul. Wałeckiej oraz Leśników, Studziennej, Zbożowej i Złocienieckiej zaczęła powstawać zwarta zabudowa południowego przedmieścia Czaplinka. Z upływem czasu zabudowa wypełniła znaczny obszar zawarty między dzisiejszymi ulicami: Zbożową i Leśników, z wyraźną dominacją ul. Wałeckiej jako głównego ciągu komunikacyjnego w tej części miasta. W zwartej zabudowie miejskiej wspomniane wcześniej rozstajne drogi przybrały postać rozwidlenia ulic, z charakterystycznym narożnym budynkiem Wałecka 4. Przez długie lata, także jeszcze w okresie powojennym, rozwidlenie ul. Wałeckiej i ul. Złocienieckiej należało do najbardziej charakterystycznych fragmentów krajobrazu tej części miasta, jednak kolejne prace rozbiórkowe sukcesywnie zmieniały wygląd tego rozwidlenia, które ostatecznie utraciło swój wyraz w wyniku wyburzenia w 1979 r. narożnego budynku, stojącego przy zbiegu w/w ulic. Innym charakterystycznym fragmentem tej części miasta był - leżący między wspomnianym wyżej rozwidleRok 1979. Rozbiórka charakterystycznego narożniem ulic a miejscem, gdzie niegdyś nego budynku Wałecka 4 w rozwidleniu znajdowała się brama miejska – nieco ul. Wałeckiej i Złocienieckiej.
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
9
w budynku Wałecka 32. Po II wojnie światowej I piętro tego budynku przeznaczono na cele mieszkalne, natomiast na parterze w 1958 r. powstała kawiarnia „Meduza”, która – według opisu podanego w kronice Piotra Kasprowicza w pierwszym okresie swej działalności pełniła rolę miejskiego klubu młodzieżowego. Mówienie o „Meduzie”, że była to kawiarnia kultowa byłoby może przesadą, ale faktem jest, że w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych cieszyła się ona nieprzeciętną popularnością i niewątpliwie odegrała wyjątkową rolę
Fragment mapy dokumentującej południowy zasięg zabudowy miejskiej Czaplinka w połowie lat 70-tych XIX w.
rozszerzony początkowy odcinek ul. Wałeckiej, potocznie określany niegdyś przez niektórych mieszkańców Czaplinka mianem "placu pod lipą". Po parzystej stronie ulicy stał tu budynek, w którym przed wojną mieściła się gospoda „Zum Grünen Baum” („Pod Zielonym Drzewem”), a po wojnie gospoda, która w pamięci mieszkańców przetrwała jako „Gospoda Pod Lipą”. O nazwach tych zadecydowała samotna lipa rosnąca przy budynku gospody. Te dwa nieistniejące już fragmenty miasta pozostawały w ścisłym związku z rolą, jaką spełniała ul. Wałecka w rozwijającej się strukturze miejskiej i były jakby zalążkiem przyszłego Placu 3 Marca. Tworzyły one bowiem największą wolną od zabudowy powierzchnię na obszarze całego dzisiejszego Placu 3 Marca i pełniły funkcje typowe dla lokalnego węzła komunikacyjnego. Rozległy Plac 3 Marca powstał dopiero w wyniku powojennych prac rozbiórkowych, podczas których wyburzono starą zabudowę na znacznej powierzchni między ulicami Wałecką a Zbożową. Rozmiary prac rozbiórkowych w tym rejonie spowodowały, że właśnie tu - w rejonie obecnego Placu 3 Marca zaszły największe po 1945 r. zmiany w dawnym rozplanowaniu przestrzennym w skali całego miasta. Dokonane przeobrażenia struktury miejskiej w znacznym stopniu zatarły ślady dawnego układu przestrzennego tej części miasta. Nienaruszony został tylko ciąg zwartej zabudowy nieparzystej strony początkowego odcinka ul. Wałeckiej, stanowiącej dziś wschodnią pierzeję Placu 3 Marca. Zabudowa ta zamyka plac od strony wschodniej uwidaczniając w sposób wyrazisty linię wyznaczoną przez najstarszą tutejszą trasę komunikacyjną o przebiegu północ-południe. Obecnie centralną część Placu 3 Marca zajmuje powstałe w 2007 r. duże owalne rondo będące głównym węzłem komunikacyjnym Czaplinka. Szczególnie intensywny rozwój przestrzenny miasta nastąpił w XIX w. Z analizy dawnych map wynika, że rozwijająca się w kierunku południowym zwarta zabudowa miejska w końcu XIX stulecia pokrywała obszar sięgający do ul. Rzeźnickiej, a zwarta zabudowa ul. Wałeckiej sięgała jeszcze dalej, bo aż do rejonu, w którym obecnie ulica ta zbiega się z ul. Czarnkowskiego. XIXwieczny zasięg zwartej zabudowy zachował się bez większych zmian do dziś. W obrębie południowego przedmieścia – zwłaszcza przy bocznych ulicach (np. przy Zbożowej, Studziennej, Rzeźnickiej) - znalazło się wiele zabudowań o charakterze zagród rolniczych. Wzdłuż początkowego fragmentu ul. Wałeckiej w końcu XIX w. i na początku XX w. rozwinął się funkcjonujący również obecnie ciąg handlowo-usługowy, będący przedłużeniem głównego ciągu obiektów handlowych i usługowych zlokalizowanych przy ul. Sikorskiego. Jest rzeczą wymowną, że przy ul. Wałeckiej powstało kilka obiektów wyraźnie związanych z obsługą ruchu na ważnej trasie komunikacyjnej do Wałcza, np. hotele, restauracje i przydrożny dystrybutor paliw. Przyjrzyjmy się losom hotelu „Deutsches Haus” z restauracją i kręgielnią, mieszczącego się w okresie międzywojennym
Rok 2014. Budynek, w którym mieściła się popularna kawiarnia "Meduza".
w życiu ówczesnego młodego pokolenia mieszkańców Czaplinka. „Meduza” skutecznie ubarwiała szarą codzienność tamtych czasów, zapewniając młodzieży różne formy kulturalnej rozrywki. Obecnie budynek, w którym mieściła się ta popularna kawiarnia czeka na gruntowny remont. Zaniedbana fasada budynku pilnie wymaga renowacji. Mam nadzieję, że rzucająca się dziś w oczy rażąca brzydota budynku jest stanem przejściowym. Wystarczy przyjrzeć się temu budynkowi, by nabrać przekonania, że renowacja mogłaby przywrócić budynkowi dawną urodę kryjącą się obecnie pod osypującymi się tynkami. (cdn.) Zbigniew Januszaniec
10
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
TYDZIEŃ PROFILAKTYKIWCZAPLINKU! rzy opracowywaniu gminnego programu profilaktycznego konieczne było uświadomienie sobie problemów związanych z alkoholem, które dotyczą różnych sfer naszego życia i powodują różne szkody (społeczne, zdrowotne, ekonomiczne). Należy sobie zdać sprawę, że szkody te dotyczą kraju, społeczności lokalnej, jak i konkretnej rodziny. Dlatego polityka alkoholowa powinna obchodzić i dotyczyć wszystkich, ponieważ jakość życia w społeczności lokalnej wyznaczają nie tylko nowe drogi, oczyszczalnie ścieków, szkoły, centra handlowe, ale również środowiska rodzinne, lokalne i zawodowe, wolne od negatywnych konsekwencji picia alkoholu. Myśląc o skutkach zażywania substancji psychoaktywnych GKPiRPA w Czaplinku zorganizowała w dniach 20 – 25.03.17 r. tydzień profilaktyki. Myśląc o profilaktyce, z każdym rokiem nasuwa się coraz więcej pytań. Czy profilaktyka jest w ogóle potrzebna? Jak ją stosować, by była przydatna i skuteczna? Jakie działania są najbardziej efektywne? Profilaktyka to świadome towarzyszenie człowiekowi w jego rozwoju, zapobieganiu zagrożeniom i umiejętność reagowania na nie. W czasie tygodnia profilaktyki zostały podjęte działania mające na celu przekazanie mieszkańcom naszej gminy informacji o szkodliwości i niebezpieczeństwie, jakie niesie za sobą nadużywanie alkoholu i narkotyków. Do tego zadania zaproszony został aktor filmowy i telewizyjny – Pan Lech Dyblik, który przez dwa dni uczestniczył w spotkaniach z młodzieżą i dał świadectwo o swoim życiu dla dorosłych w CzOK-u i w naszym kościele. Przekazał młodzieży doświadczenia swojego życia, wspierał ich w ciekawych pomysłach na życie, opowiadał jak alkohol potrafi zniszczyć w rodzinie uczucia i o trudach z ich odrodzeniem. Mówił o aktorstwie i pułapkach czyhających na młodego człowieka w dorosłym życiu. Młodzież była wsłuchana w prelekcję, a po spotkaniu padło wiele indywidualnych pytań do artysty. Dwudniowe spotkania z Panem Lechem Dyblikiem, według nauczycieli, wychowawców i naszej młodzieży, okazały się dobrym pomysłem, a słowa znanego z ekranu człowieka do nich docierały. Wyświetlony został również film fabularny „Pod Mocnym Aniołem”, który dotyczy problemu uzależnienia z tej najgorszej i bardzo brutalnej strony, czyli strony uzależnionego. W czasie tygodnia profilaktyki, członkowie komisji z Zastępcą Burmistrza Czaplinka i Przewodniczącym Rady Miejskiej oraz Radnymi, wzięli udział w trzeźwym poranku zorganizowanym przez Policję, w czasie którego rozdawali ulotki profilaktyczne i soczyste jabłuszka. Z wielką satysfakcją informuję, że w czasie kontroli funkcjonariusze Policji nie stwierdzili, abyktóryś z kierujących był po spożyciu alkoholu. Jeden dzień tygodnia poświęcony był roznoszeniu ulotek profilaktycznych, które to z wielkim plakatem „STOP PIJANYM KIEROWCOM”, rozdawała młodzież z MOW-u dla mieszkańców Czaplinka. Za wielkie zaangażowanie i bardzo
Wywiad z aktorem Lechem Dyblikiem Lechem Dyblikiem dla Kuriera Czaplineckiego rozmawia Wiesław Runowicz. W.R. Kiedy ostatni raz byłeś w Czaplinku? L.D. Przez Czaplinek przejeżdżam dość często, ale kilkadziesiąt lat temu chodziłem po ulicach Czaplinka z dziewczyną, bo miałem tu dziewczynę, ale nazwiska nie powiem, mimo że ona już tu nie mieszka. Wszystkie miasta się zmieniają i Czaplinek też. Dzisiaj kiedy obwoziłeś mnie po okolicy widziałem jaki macie potencjał do przyciągnięcia ludzi. Jeziora, lasy, ładny amfiteatr i ciekawe miejsce po byłym lotnisku. Wesołe i uśmiechnięte ludzkie gęby i to jest fajne. W.R. Lechu, jesteś osobą rozpoznawalną, czy nie przeszkadza Ci to, że ludzie wciąż Cię zaczepiają i proszą o wspólne zdjęcie i autograf? L.D. Nie, to jest miłe. Chyba nikomu nie odmówiłem wspólnego zdjęcia, a jestem aktorem i to zobowiązuje mnie do pokory. W.R. Czy jesteś człowiekiem spełnionym? L.D. Mam trzy córki, wciąż tę samą żonę, na chleb mi nie brakuje. Ludzie są dla mnie mili i uśmiechnięci. Robię to co lubię, więc myślę że Pan Bóg dał mi naprawdę wiele. W.R. Zaprosiliśmy Cię do Czaplinka, abyś przeprowadził spotkania profilaktyczne. Dlaczego jako aktor, zajmujesz się profilaktyką? L.D. W moim życiu było różnie, mam doświadczenie z konsekwencjami nadużywania wódy. Dlatego że kocham ludzi, a szczególnie młodzież, pomyślałem, że dobrze by było przekazać im coś, co może im się przydać w ich dorosłości. Nigdy nikogo nie pouczam, a mówię tylko o sobie. Z racji barwnego życiorysu mam o czym mówić. Zrealizowałem kilkadziesiąt spotkań z młodzieżą, więźniami,
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
dużą pomoc w tej kwestii bardzo serdecznie im dziękuję. Czwartek, był dniem otwartym Komisji, która to pracowała w terenie i spotkała się z mieszkańcami, którzy nie mogli do lokalu Komisji dotrzeć. Spotkaliśmy się również z młodzieżą i przedstawicielami PZERiI, na bardzo ciekawym wieczorku informacyjno – profilaktycznym zorganizowanym przez młodzież z MOW-u w Czaplinku. Po co takie akcje, jak tydzień profilaktyki są organizowane? Myślę, że warto jest uświadamiać i zapobiegać problemom. Szczególnie jeśli chodzi o młodych ludzi. Chodzi o to, aby ustrzec ich przed łamaniem prawa, a także, aby pomóc nam, rodzicom, nauczycielom, wychowawcom w podejmowaniu trudnych decyzji. Może akcje profilaktyczne staną się inspiracją do wzajemnej wymiany poglądów, do zwrócenia uwagi na drugiego człowieka, by w trudnych chwilach nie był pozostawiony sam sobie. Jeśli po takich spotkaniach ktoś zmieni swoje nastawienie, lub poda potrzebującemu pomocną dłoń, to będzie nasz sukces, a oto przecież chodzi. Nasze reakcje i smutek budzi ogromna liczba osób uzależnionych od alkoholu. Badania pokazują, że 1 milion Polaków jest uzależnionych, za tym idą 4 miliony osób, które doświadczają dramatycznej konsekwencji uzależnienia drugiej osoby. Wiemy również, że 14 % dorosłych Polaków pije ryzykownie i szkodliwie. Co czwarty wypadek na drodze jest skutkiem prowadzenia po alkoholu. Są i inne konsekwencje nadużywania substancji psychoaktywnych, to choroby, wypadki, absencja w pracy, przemoc, przestępstwa na tle alkoholowym. Ci ludzie myślą jednak, że mają wszystko pod kontrolą. Nie wiedzą i nie widzą, że jest to picie szkodliwe i ryzykowne. Za tym stoją ogromne dramaty – a jakie? Odpowiedzi udzieli 2 miliony dzieci żyjących w rodzinach z problemem alkoholowym, 2 miliony dzieci zastraszonych, upokorzonych, często bitych i poniżanych, ponieważ 70% przypadków przemocy domowej ma tło alkoholowe lub narkotykowe. 2 miliony dzieci, które nie mogą normalnie żyć, uczyć się i rozwijać. Znaczna większość tych dzieci ma prawdopodobieństwo powtórzenia tego dramatu w swoim dorosłym życiu. Statystyki te nie oddają jednak całej prawdy. Nie oddają bólu, cierpienia żon i matek. Nie pokazują bezmiaru smutku, rozpaczy, utraconej nadziei i zaprzepaszczonych marzeń. Dlatego jest wielka potrzeba i u nas, w naszej gminie, dużego zaangażowania każdego z nas w proces przemiany stylu picia i kultury picia. Potrzeba solidarności i wyobraźni, niezłomności i kreatywności w szukaniu nowych dróg kształtowania postaw pro-trzeźwościowych. Naszą odpowiedzią na zmniejszenie skutków zła wyrządzonego przez nadużywanie środków psychoaktywnych jest profilaktyka, która mówi, abyśmy nie zamykali oczu na zło i umieli postawić veto nałogowi, który tak wiele zła wyrządził dla naszego kraju i wielu naszych rodzin. Dziękuję za uczestnictwo w tygodniu profilaktyki w gminie Czaplinek oraz przepraszam za utrudnienia przy przemarszach podczas rozdawania ulotek informacyjnych i podczas trzeźwego poranka. Przewodniczący GKPiRPA - Wiesław Runowicz
harcerzami. Wspólnie z moim przyjacielem księdzem katolickim realizujemy rekolekcje profilaktyczne. Może kiedyś spotkamy się znowu w Czaplinku. Czuję się tu znakomicie. Czaplinek jak i Złocieniec w którym się urodziłem, to takie bliźniacze miasta. Jak chodziliśmy dzisiaj po ulicach Czaplinka przypomniałem sobie moją młodość. Dzięki za to. Ale wróćmy do profilaktyki. Jeśli kiedyś chociaż jedna osoba przypomni sobie o czym przestrzegał Lech Dyblik i wprowadzi to w swoje życie, to znaczy że nasze spotkania mają sens. W.R. W czasie spotkań korzystasz z gitary i śpiewasz, czy to pomaga w kontakcie z publicznością? L.D. Jasne. Z tą muzyką to ciekawa historia. Na studiach teatralnych z muzyki miałem trzy z dwoma. Całkowite beztalencie. Ale że jestem ambitny, postanowiłem nauczyć się grać na gitarze i spróbować śpiewać. Jestem samoukiem i chyba mi się udało, bo po skończonej piosence dostaję brawa. W.R. A dlaczego śpiewasz po rosyjsku? L.D. Bo jestem patriotą (śmiech). Podobają mi się ruskie ballady i łatwo się ich uczę. W.R. Masz marzenia? L.D. Jak każdy człowiek. Chciałbym, aby mojej rodzinie zawsze się układało. Chciałbym, aby się wszystkim układało. Chciałbym, aby ludzie byli weseli i szczęśliwi. U was chyba tak jest, bo doznałem wiele radości od tych, z którymi przebywałem. W.R. A czego życzysz Czytelnikom Kuriera Czaplineckiego i mieszkańcom naszej gminy? L.D. Życzę radości i spełnienia marzeń. Zdrowia i wiele Bożych darów. A kiedy zobaczycie mnie na ekranie, to proszę uśmiechnijcie się do mnie, a ja uśmiechnę się do Was. Przecież już się wszyscy znamy. Dziękuję bardzo za zaproszenie i za miłe przyjęcie. Mam nadzieję, że teraz będę odwiedzał Czaplinek częściej i opowiadał znajomym, że tu naprawdę czas płynie wolniej. W.R. Dziękuję za rozmowę.
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
KIEŁBIE WE ŁBIE ielu młodych adeptów sztuki wędkowania zaczyna swą przygodę wędkarską od połowu kiełbików. Najlepiej zawsze uczyć się od początku, być specjalistą od grubszych kiełbi, aby potem zapolować na grubą rybę. Tak jak inne ryby z licznej rodziny karpiowatych, kiełb jest autochtonem, rozpowszechniony w całej Europie, raczej w strefie umiarkowanej, bo już w północnej Szwecji oraz krajach Morza Śródziemnego, Włoszech i Hiszpanii nie uwidzimy go. U nas w Polsce występuje prawie we wszystkich wodach stojących i wolno płynących, lubi miejsca o dnie piaszczystym, o drobnym żwirze, drobne kamienie, wody raczej o dobrym natlenieniu. Kiełb dorasta do 15 cm, ale złowiono też okazy o 25 cm długości. Kształtem przypomina grubą kluseczkę. Głowa duża, długa. Ciało jest wydłużone o kształcie wrzecionowatym, charakterystyczne jest to, że przednia część brzusznej strony ciała, aż do nasady płetw piersiowych nie jest pokryta łuskami. Pozostałe łuski bardzo duże. Grzbiet ma kolor czarno-zielony, ale też może być brązowo-niebieski – zmienia odcienie w zależności, w jakim środowisku występuje. Boki kiełbia są srebrzyste. Całe zaś ciało pokryte jest okrągłymi ciemnymi (brunatnymi) plamkami. W kącikach warg ma po jednym krótkim wąsiku spełniającym rolę receptora do poszukiwania i łapania pokarmu. Charakterystyczne u kiełbia jest też to, że swój kolor nie upodabnia do koloru wody, ale do koloru dna jeziora czy rzeczki, w których występuje. Tarło kiełbi to miesiące maj – czerwiec (gdy kwitną bzy i jabłonie). Składają od 1000-3000 szt. kleistej ikry o średnicy ok. 1,5 mm. Co charakterystyczne, nie składają jej jednorazowo, ale co kilka dni, w ten sposób zapewniają sobie większe przetrwanie, gdyż wtedy nie wszystka ikra zostanie zjedzona przez drapieżniki. Sprzyja temu też fakt, że okres inkubacji jest krótki, około 7 dni. Kleista ikra przylepia się do kamieni, grubszego żwiru, ale i nawet do młodych wówczas roślin wodnych. Kiełbie nie mają ani wymiaru, ani okresu ochronnego. Są jednak odmiany kiełbi, jak kiełb kesslera, kiełb białopłetwy, kiełb długowąsy, które są pod ścisłą ochroną i wpisane do polskiej czerwonej księgi zwierząt. Nie będę o nich więcej pisał, gdyż żyją one w rzekach o dość wartkim prądzie, przede wszystkim na ujściach rzek w południowo – wschodniej części kraju. Kiełb jest bardzo sympatyczną i piękną rybą. Nie wiem czemu ukuło się powiedzenie „kiełbie we łbie”, bo to niby ma oznaczać, że ktoś ma nierówno pod sufitem, lubi myśleć o głupotach, być niepoważnym lub psotliwym. Jakoś mi to powiedzenie nie pasuje do kiełbia. Co można zarzucić kiełbiowi, to że jest zawsze głodny i co mu się podrzuci, tym nie pogardzi. Żeruje w stadach, tak jak w brazylijskiej Amazonii pirania, przez moment rozprawia się z każdą rzuconą przynętą. Nie pogardza larwami chruścików, robaczkami białymi i czerwonymi z ziemi lub obornika, jętkami, konikami polnymi. Zresztą, ze względu na wszelkie owady i ich larwy a nawet poczwarki, jest dla wędkarza czasem rybą upierdliwą, tak jak nieraz jazgarz, bo kiedy łowimy inne gatunki nie dopuści nam do haczyka z przynętą innych ryb, dlatego często musimy zmieniać stanowisko połowu. Kiełb bierze szybko i zdecydowanie, spławik idzie raptownie pod wodę. Wędka lekka, cienka żyłka, w miarę jak najcieńsza – zacinamy i już dynda tłusty kiełbik. Najlepsze pory połowu to miesiące letnie. Wędkarze interesują się nim jako doskonałą przynętą na różne drapieżniki. Jako żywiec jest niesamowicie wytrzymały, ruchliwy, energiczny i przez to zwraca na siebie uwagę drapieżników prowokując ich do ataku, szczególnie węgorza, szczupaka, a przede wszystkim sandacza. Czy może być coś lepszego na okonia jak gruby niczym kluseczka kiełbik?
KOŁO DIABETYKÓW dniu 26.04.2017 r. reaktywowano Koło Diabetyków w Czaplinku. Na Walnym zebraniu członkowie wybrali Zarząd Koła w osobach: Prezes - Arkadiusz Szczepański, V-ce Prezes - Ryszard Polak, Sekretarz - Ewa Kłoss, Skarbnik - Jadwiga Kruk, Członek - Jolanta Popowska. Zarząd Koła został zatwierdzony przez Zachodniopomorski Zarząd Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków Uchwałą Nr 6/2017 w dniu 12.05.2017 r. Na dzień 12.05.2017 r. nasze Koło liczy 14 członków. Serdecznie zapraszamy osoby chore na cukrzycę, członków ich rodzin oraz wszystkie osoby, które sympatyzują z nami do wstąpienia w nasze szeregi. RAZEM ŁATWIEJ PORADZIC SOBIE Z PROBLEMAMI CODZIENNYMI ŻYCIA Z CHOROBĄ. Kontakt z nami: E. Kłoss: 736643583, R. Polak: 696530310, A. Szczepański 608671877 lub e-mail: diabetycy70czaplinek@onet.pl.
11
Nieprawdą jest jak niektórzy twierdzą, że kiełbie są w wodzie bezwartościowe. Spełniają dużą, ogromną rolę „buforów”, gdyż one właśnie przyjmują presję drapieżników. Jeśli w danym jeziorze zabraknie kiełbi, to wszystkie drapieżniki niszczą wówczas narybek innych cenniejszych gatunków ryb, przede wszystkim zaś wycinają się wzajemnie i dochodzi do kanibalizmu. Jak zaznaczyłem powyżej, kiełbie łowimy na cienki zestaw, ale obciążony, aby przynęta leżała na dnie. Nie martwimy się tym, bo raz, że ma otwór gębowy dolny, to tymi wąsikami „receptorami”, dobrze rozwiniętymi oczami, wywącha każdą przynętę. Kiełbie żerują stadnie, wydają się gnuśne, ale łatwo je wywabić przynętą. Najlepsze jest nęcenie smugowe. Najlepsze pory połowu to wieczór lub rano. Kiełb zna się na kolorach, lubi najlepiej czerwone robaki. Mój sąsiad zza ściany – wędkarz nad wędkarzami - Janusz Trawniczek zaprosił mnie na wspólną wyprawę właśnie na swoje znajome jezioro do Machlin. Przecieram oczy ze zdumienia, Janusz rozkłada podrywkę, a tam ma wplecione do oczek siatki czerwone nitki imitujące czerwone robaczki. Długo nie trzeba było czekać, aby tą metodą przy ujściu strumienia pod szosą z Machlin M. na Machliny D. złowić kilkadziesiąt kiełbików. Są kiełbie, więc hajda na sandacza. Ja do tej ryby mam niebywałego pecha. Z kolei Janusz złowił wówczas około 1,5 kg sandacza. Wędkowanie więc skończyło się sukcesem. Widząc, jak pożądliwym okiem ogarniam jego trofeum, mój przyjaciel od wędkowania zadecydował - zabieraj sobie tego sandacza, ja na pewno jeszcze złowię. Z propozycji łapczywie skorzystałem. Nie przesadzał, udowodnił to później wielokrotnie. Kiełb ma niebywałą odporność na wielokrotne zanurzanie jako przynęty. Co charakterystyczne, nie są to ryby płochliwe. Jeśli w danej chwili nie chcą brać, to dobrze jest zamącić wodę kijem, najlepiej zaś brodząc w płytkiej wodzie. Ryby płyną w stronę smugi unoszonego dennego osadu. Szukają tam aktywnie pożywienia, brania są jedne za drugim. Robaka chwytają dosłownie pod nogami, bo w tumanie dennego mułu czują się jednocześnie bezpieczne. Na pewno każdy z nas zetknął się z tą rybą. Będąc na plaży, brodząc po jej płytkiej części niekiedy czujemy jakieś muśnięcie, to właśnie kiełbie obskubują nasz naskórek u nóg. Przypomniały mi się smarkate lata, w jaki sposób łowiliśmy kiełbie. Latem co kilka dni, a nawet codziennie kołchoźnicy (tak nazywaliśmy pracowników spółdzielni produkcyjnej) po pracy pędzili konie do wodopoju na plaży jeziora Ławica. Dosiadaliśmy na oklep klacze i wałachy trzymając się jedynie grzywy. Konie z nami pięknie pływały, tworząc tumany mułu, z czesanej zgrzebłami sierści do wody spływały różne insekty i naskórek. Na to czekały kiełbie, na to i myśmy czekali, i na prowizoryczne podbieraki dosłownie pod końskimi nogami łowiliśmy kiełbie. Kiełbie mają bardzo smaczne mięso, cenione przez smakoszy, szczególnie opiekane w cieście uchodzą za bardzo wykwintne danie, nadają się też na zupę rybną. Gruby jak parówka kiełb-klucha jest znakomity. Usmażony na masełku, podrumieniony wprost z patelni – błogość dla podniebienia. Nie będę się dalej rozpisywał o tych rozkoszach kulinarnych, bo Czytelnicy pomyślą, że ten Antoniewicz ma naprawdę „kiełbie we łbie”. Ale jeszcze, jakżebym nie mógł wspomnieć epizodu z dziecięcego łowienia kiełbików. Otóż mieliśmy o nietypowej czarno-żółtej maści kocura-łasucha. Cierpliwie czekał na ganku, aż wrócę z ryb. Nieomylnie wśród podsuwanych mu płotek czy krąpików zawsze wybierał kiełbiki. O ile za którymś razem zabrakło kiełbia, obrażony podnosił ogon i odchodził – morał, że na bezrybiu i kiełb to też smaczna i dobra ryba. Józef Antoniewicz
Nabór do SZKÓŁ ZAOCZNYCH „EDUKACJA” - dla Dorosłych na semestr jesienny 2017/2018 tel. 606 483 438, edukacjaczaplinek.pl Nabór do szkół na rok 2016/2017 LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE po gimnazjum i szkole podstawowej - 3-letnie po ZSZ - nauka trwa 2 lata SZKOŁA POLICEALNA 2-letnia po szkole średniej Technik rachunkowości Technik BHP (nowy kierunek) Wszystkie szkoły posiadają uprawnienia szkół publicznych. Zajęcia co 2 tygodnie (piątek od 15:15 i sobota od 8:00). Dodatkowe informacje: Telefon: 94 375 59 92 lub 606 483 438 www.edukacjaczaplinek.pl (podanie do pobrania) PRZYJDŹ, ZAPISZ SIĘ - BEZ EGZAMINÓW WSTĘPNYCH!!! Nabór trwa od maja do września.
12
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
SZLAKI KULTUROWE roga Świętego Jakuba nazywana często także po hiszpańsku Camino de Santiago jest szlakiem pielgrzymkowym do katedry w Santiago de Compostela w Galicji w północno-zachodniej Hiszpanii. Nie ma jednej trasy pielgrzymki, a uczestnicy mogą dotrzeć do celu jednym z wielu szlaków. Największe nasilenie ruchów pielgrzymkowych przypada na wiek XI – XIV. W ciągu wieków powstała cała sieć dróg, które wiodły od Bałtyku z Estonii – przez Polskę Niemcy, Szwajcarię i Francję, aż do Camino de Santiago. Do Composteli wyruszali również rycerze z Polski. Drogi św. Jakuba to pierwszy uznany przez Radę Europy w 1987 r. szlak kulturowy o europejskiej randze. W 1997 r. Rada Europy podpisała umowę z Wielkim Księstwem Luksemburga, na mocy której powołano do życia Europejski Instytut Szlaków Kulturowych (EICR) z siedzibą w Luksemburgu. Instytut jest odpowiedzialny za opiekę nad istniejącymi europejskimi szlakami kulturowymi, których liczba w roku 2016, po prawie dwudziestu latach funkcjonowania, doszła do trzydziestu trzech, oraz jest uprawniony do ustanawiania nowych szlaków o europejskim znaczeniu, w oparciu o regulacje/kryteria zawarte w rezolucji Rady Europy z 17 marca 1998 r. W Polsce funkcjonuje już 15 jakubowych szlaków. Ze względu na liczbę funkcjonujących szlaków europejskich, EICR w drugim dziesięcioleciu XXI w. przyjął zasadę, że poszerzaniem i certyfikacją poszczególnych europejskich szlaków kulturowych zajmą się Federacje odrębne dla każdego ze szlaków, dla Dróg św. Jakuba jest to Europejska Federacja Szlaku św. Jakuba z Composteli. Przynależność do Federacji pozwoli na oficjalne włączenie Pomorskiej Drogi św. Jakuba do sieci europejskiego szlaku. W latach 2011-2014 Województwo Zachodniopomorskie wspólnie
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
z partnerami z województwa pomorskiego, Niemiec i Litwy było realizatorem projektu: „Rewitalizacja Europejskiego Szlaku Kulturowego na obszarze Południowego Bałtyku - Pomorska Droga św. Jakuba”. W ramach projektu zrealizowano szereg działań mających na celu oznakowanie Szlaku, jego promocję, upowszechnianie i aktywizację środowisk lokalnych. Faktyczne przyłączenie i uznanie Pomorskiej Drogi św. Jakuba jako części Europejskiego Szlaku Kulturowego Camino de Santiago uzależnione jest od przystąpienia do Europejskiej Federacji Szlaku św. Jakuba i związane z regulowaniem składki członkowskiej w wysokości 5 tys. euro rocznie. Do Europejskiej Federacji Szlaku św. Jakuba z Composteli mogą należeć tylko samorządy terytorialne. Wspólne finansowanie tych kosztów przez Samorząd Województwa Pomorskiego i Zachodniopomorskiego, przez które przebiega Pomorska Droga, pozwoli na obniżenie tych kosztów o połowę. Dodatkowo Polska rozpoczęła starania o przystąpienie do tzw. „Poszerzonego porozumienia częściowego w sprawie szlaków kulturowych Rady Europy”. Decyzją Rady Zarządzającej otrzymała roczny status obserwatora, po zakończeniu którego, będzie mogła przystąpić do negocjacji w sprawie przyjęcia Polski w poczet członków EPA. Zapewni to jej czynny udział w procesie decyzyjnym związanym z certyfikacją oraz zatwierdzaniem nowych szlaków kulturowych. Będzie mogła także liczyć na pomoc techniczną, udzielaną przez ekspertów Europejskiego Instytutu Szlaków Kulturowych w Luksemburgu, co przyczyni się do podniesienia jakości obecnych i projektowanych szlaków. Szlaki kulturowe o europejskiej randze mają wyjątkową wartość dla promocji turystycznej regionów, przez które szlak wiedzie. Stanowią one element europejskiego produktu turystycznego. Przynależność do europejskiego szlaku kulturowego pozwala także na rozbudzenie wśród mieszkańców w otoczeniu szlaku, poczucia dumy z zakorzenienia we wspólnym, europejskim dziedzictwie kulturowym, a także co istotne, pozwala na ożywienie społeczne i gospodarcze terenów, przez które szlak wiedzie. Jerzy Kotlęga
ŚRODKI NA RATOWANIE ZABYTKÓW kwietnia 2017 r. odbyło się posiedzenie Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego. W porządku obrad znalazła się uchwała w sprawie: „udzielenia w roku 2017 dotacji celowej na prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowlane przy zabytku wpisanym do rejestru zabytków położonym na obszarze województwa zachodniopomorskiego”. Wpłynęły 134 wnioski na kwotę ok. 6,7 mln zł. Z powodów formalnych komisja konkursowa odrzuciła 41 wniosków. Pozytywnie rozpatrzono 60 wniosków, na które udzielono dotacji w kwocie 1,15 mln zł. Akceptację radnych Sejmiku znalazły remonty i prace konserwatorskie zabytków z 19 na 21 zachodniopomorskich powiatów: ziemskiego w Koszalinie oraz Gryfina – po 5 projektów, Pyrzyc, Stargardu, Gryfic, Świdwina, Polic i Łobza – po 4 projekty, Białogardu, Kamienia Pomorskiego, Szczecinka, Drawska Pomorskiego, Myśliborza oraz Goleniowa – po 3 projekty, Wałcza, Kołobrzegu oraz Sławna – po 2 projekty, Choszczna oraz m. Szczecin – po 1 projekcie. Dotacje przeznaczone zostały m.in. na: 1. Remont dachu pałacu w Siemczynie (gm. Czaplinek) – 40 tys. zł. W latach ubiegłych na to zadanie sejmik przyznał już 95 tys. zł. 2. Konserwację fragmentu zamku w Świdwinie – 5 tys. zł. W roku ubiegłym na prace w zamku sejmik przyznał 10 tys. zł. 3. Remont kościoła w Budzistowie (gm. Kołobrzeg) – 15 tys. zł. W roku ubiegłym sejmik przyznał 10 tys. zł na wykonanie dokumentacji remontu tego kościoła. 4. Wykonanie dokumentacji remontu kościoła w Golcach (gm. Wałcz) – 20 tys. zł. 5. Remont dworu w Słowieńsku (gm. Sławoborze) – 20 tys. zł. 6. Gotycki tryptyk w kościele w Tychowie – 7 tys. zł. W roku ubiegłym przyznano 18 tys. zł. 7. Konserwacja ściany północnej kościoła w Osiekach (gm. Sianów) – 20 tys. zł. W latach ubiegłych na to zadanie sejmik przyznał już 30 tys. zł. 8. Remont dachu kościoła w Sianowie – 15 tys. zł. W roku ubiegłym przyznano 40 tys. zł. 9. Prace konserwatorskie kościoła w Wałczu – 10 tys. zł. W roku ubiegłym przyznano na to zadanie 15 tys. zł. 10. Ratunkowe prace konserwatorskie zabytkowej polichromii w kościele w Parsowie (gm. Biesiekierz) – 10 tys. zł. 11. Prace konserwatorskie baszty w Kołobrzegu – 30 tys. zł.
12. Remont wieży kościoła w Szczecinku – 15 tys. zł. W roku ubiegłym przyznano 20 tys. zł. 13. Remont więźby dachowej kościoła w Siemczynie (gm. Czaplinek) – 10 tys. zł. 14. Prace konserwatorskie kościoła w Drawieniu (gm. Szczecinek) – 25 tys. zł. 15. Konserwację organ w kościele w Smardzku (gm. Świdwin) – 20 tys. zł. 16. Konserwację sklepienia oraz witraży kościoła w Białogardzie – 30 tys. zł. 17. Konserwację elewacji kościoła w Komorowie (gm. Polanów) – 15 tys. zł. W latach ubiegłych na to zadanie sejmik przyznał już 25 tys. zł. 18. Konserwację domu przy ul. B. Krzywoustego w Kaliszu Pom. – 30 tys. zł. 19. Naprawę torowiska kolejki wąskotorowej w Rosnowie (gm. Manowo) – 20 tys. zł. W roku ubiegłym przyznano na to zadanie także 20 tys. zł. 20. V etap prac konserwatorskich w kościele w Świdwinie – 20 tys. zł. W roku ubiegłym na IV etap prac przyznano 25 tys. zł. 21. Remont pałacu w Lubiechowie (gm. Karlino) – 40 tys. zł. W latach ubiegłych na to zadanie Sejmik przyznał już 70 tys. zł. 22. Remont pałacu w Wilczych Laskach (gm. Szczecinek) – 20 tys. zł. W roku ubiegłym na wykonanie dokumentacji remontu tego pałacu przyznano – 10 tys. zł. Środki na ratowanie zabytków pochodzą jedynie z dochodów własnych Sejmiku i są wyrazem samorządowej determinacji ochrony kultury naszego regionu. W sytuacji, kiedy na konserwacje i restauracje zabytków brakuje w Polsce pieniędzy, to każdy dodatkowy grosz jest niemal na wagę złota. Jerzy Kotlęga
OGŁOSZENIE DROBNE „VICTORIA CYMES” Sp. z o.o. w Wałczu zatrudni mechanika maszyn spożywczych i elektryka. Tel. 67 2501024
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Historia jako tępe narzędzie ządzący niezmordowanie meblują nową Polskę. Jednym z obszarów, które poddają radykalnej obróbce, jest edukacja. Wątek podstawy programowej nie przebija się w debacie publicznej, a społeczeństwo nie docenia wpływu nauczania historii na kształtowanie sposobu myślenia młodych pokoleń, chociaż ma ona duży wpływ w formowaniu identyfikacji narodowej. Podczas debat o edukacji historycznej w polskiej szkole coraz częściej formułowane są krytyczne uwagi na temat przekazywanych treści. Na pierwszym miejscu w edukacji historycznej jest naród, potem – historia polityczna, dominują wojny i zmagania z odwiecznymi wrogami polskości. Natomiast procesy społeczne i ekonomiczne są pomijane. Gdy poruszana jest kwestia historii społecznej, w podręcznikach mamy przedstawioną tak naprawdę jedną grupę, czyli szlachtę, która stanowiła niespełna 10% społeczeństwa. Wszyscy inni zostali zmarginalizowani. Daty, wojny, bohaterowie, mity i legendy, szlachta jako podmiot historii i nieludzie, czyli chłopi, kobiety i inni, jako jej przedmioty – tak w skrócie wygląda edukacja historyczna w szkole. Każdy kraj prowadzi jakąś politykę historyczną. W Polsce polityka historyczna, która w teorii ma wzmacniać wspólnotę i dumę narodową, w praktyce dzieli ludzi, a nie łączy. Polityka pamięci historycznej powinna wyglądać tak: władze powołują instytucje kultury, muzea, instytuty badawcze itd., zapewniają im finansowanie, tworzą przejrzyste reguły obsady stanowisk kierowniczych, gwarantują niezależność. A potem nie powinno być tak, że politycy decydują o kształcie wystaw historycznych czy podręczników. Jest oczywiste, że im większy wpływ instytucji państwowych na życie obywateli, tym większa groźba autorytaryzmu, gdy narzędzia tego wpływu trafią w ręce ideologicznych fanatyków. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by zdać sobie sprawę, że przejęcie przez instytucje państwowe odpowiedzialności za dostarczanie do szkół darmowych podręczników, czyli ustanowienie faktycznego monopolu państwa na podręczniki szkolne, wcześniej czy później skończy się indoktrynacją za ich pośrednictwem dokonywaną. To oczywiste, że jeśli państwo sprawuje centralny nadzór nad systemem edukacji, to wreszcie kiedyś nawiedzeni doktrynerzy zapragną w ten sposób urobić na swoją modłę całe pokolenia uczniów. Utrzymywanie kontrolowanych przez organy władzy państwowej mediów publicznych musiało się skończyć użyciem ich jako narzędzi zmasowanej propagandy przez cynicznych manipulatorów, którzy się do nich dorwali. Zachowanie, a tym bardziej rozszerzanie państwowej kontroli nad kluczowymi spółkami kilku strategicznych sektorów, to ryzyko wykończenia niezależnych mediów przez wycofanie z nich reklam, które zostaną przeniesione do mediów usłużnych wobec władzy. Jeśli się domaga, by państwo wzięło większą odpowiedzialność za kulturę, to trzeba być przygotowanym na ingerencję w treść spektakli i wystaw czy przydzielanie publicznych pieniędzy np. na kolejne filmy o „żołnierzach wyklętych”, a nie o trudnych relacjach polsko – żydowskich. Pomysł kilku organizacji kombatanckich ustanowienia najnowszego i niezwykle kontrowersyjnego święta państwowego, czyli Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, od samego początku cieszył się zróżnicowanym poparciem. Inicjatywę uchwalenia nowego święta podjął w 2000 r. prezydent Lech Kaczyński, a po jego śmierci kontynuował ją Bronisław Komorowski. Był to sprzyjający okres na pojawienie się popnacjonalizmu, szczególnie widocznego przy celebrowaniu Powstania Warszawskiego. „Podstawowym tworzywem, z którego lepiono nową narrację, były nie tyle profesjonalne akademickie wyniki badań nad przyczynami wybuchu, przebiegiem czy konsekwencjami powstania warszawskiego, ile figury pamięci czy ikony związane z tym wydarzeniem. Cała praca wykonana przez ideologów, muzeum stworzyła modę na coś, co zarówno obóz prawicowy, jak i liberalny zaczęły określać jako nowoczesny patriotyzm. Otrzymaliśmy wielką opowieść o super bohaterach, którzy podczas powstania przeżyli fantastyczną przygodę, poznali piękne dziewczyny, a czasem nawet zrealizowali romantyczny model Polaka patrioty, który złożył życie na ołtarzu ojczyzny. Powstanie Warszawskie stało się sexy.” (op. cit. Kacper Leśniewicz, Historia jako
13
tępe narzędzie, Przegląd, 13-19. oz.2017, s.21). „Prywatna inicjatywa” zareagowała. Koszulki „patriotyczne” sprzedają się bardzo dobrze. W ten sposób powstał sektor usług, który możemy nazwać „popnacjonalizmem spółką z o.o.”. Te działania usuwają w cień podstawowe pytania i kontrowersje związane z wybuchem powstania, jego przebiegiem i skutkami. Sprowadzając czyn powstańczy do scenariusza polskiego romantycznego mitu, przekreśla pytania o jego koszty społeczne (śmierć setek tysięcy cywilów), a jednocześnie – przynajmniej pośrednio – dewaluuje późniejsze, bardziej „intektualne”, pozytywistyczne i rzeczywiste zwycięstwa społeczeństwa, np. powstanie pierwszej solidarności, a w efekcie obalenie systemu komunistycznego. Ostatnie 10 lat to okres wzmożonej polityki historycznej. Pojawiły się nowe, niezwykle kosztowne (oprócz IPN) instytucje (Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Żołnierzy Wyklętych, Muzeum Westerplatte, Muzeum II Wojny Światowej i wiele innych), oraz różne programy ministerialne, w tym program „Patriotyzm jutra” realizowany przez Narodowe Centrum Kultury. Państwo musi być aktywne w obszarze kultury, ale nie na tyle, by zmieniać wystawy! Sfera pamięci historycznej powinna być pluralistyczna. Bo wypychanie z przestrzeni publicznej historyków i muzealników, którzy są niewygodni dla jakiejś władzy odbije się rykoszetem na tych muzeach, które teraz są tworzone. Druga kwestia to spór o model polskiego patriotyzmu. II wojna światowa była inna niż wszystkie wcześniejsze. Cywile stanowili więcej niż połowę jej ofiar. Wśród 5,5 mln obywateli polskich, którzy stracili życie, żołnierzy było tylko 300 tys. Hołd oddaje się jednym i drugim! Krytycy głoszą, że to Muzeum jest za mało militarne, że przecież wojna może hartować charaktery. Zagraniczni historycy i muzealnicy, którzy obejrzeli wystawę podkreślali, że wojna jest tam opowiedziana z polskiej perspektywy, a zarazem szeroki kontekst przebiegu tej wojny na całym świecie czyni tę opowieść uniwersalną. Pamięć o II wojnie zanika, popkultura ją trywializuje, tzw. polityka historyczna – używa instrumentalnie i wybiórczo. Dlatego tak ważne jest, jak zostanie zapisana. Twórcy muzeum zrobili to uczciwie nie tylko wobec historii, ale także wobec emocji. Wybitny znawca najnowszych dziejów Europy, amerykański historyk Timothy Synder w styczniu, gdy nieoficjalnie wystawę otwierano, sparafrazował słynne słowa Churchilla o Polakach walczących w bitwie o Anglię: „Bardzo niewielu historykom udało się w tak krótkim czasie zrobić tak wiele”. Historia dostarcza wielu przykładów spryciarzy, którzy okręcali sobie wokół palca wszechwładnych ministrów, a nawet monarchów. Łaska pańska spływała również na ich rodziny, krewnych i znajomych. Znaleźć patrona i przywiązać go do siebie psią wiernością oraz pochlebstwami. Brak wykształcenia oraz uzdolnień zamaskować tupetem. I robić dobrą minę nawet do złej gry. Żyjemy w ciekawych czasach, które opisał George Orwell w powieści „Rok 1984” (wyd. 1949), a więc manipulowanie faktami albo ich przeinaczanie, zniekształcanie prawdy, przedstawianie jej w fałszywym świetle do celów propagandy. Powinniśmy bić na alarm! Tępe narzędzia historyczne i propagandowe w rękach polityków są szczególnie niebezpieczne. Opracował: Bronk Brunon
14
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Prawda ma naturalna zdolność do okazywania przewagi nad fałszem. John Milton
Refleksja nad brakiem refleksji olność słowa (szczególnie ta w przestrzeni publicznej) ma swoje granice. To oczywistość, o której każdy z nas wie, choć może nie wszyscy do końca to pojmują. Najogólniej rzecz biorąc, każdy ma prawo korzystać ze swojej wolności, tak jednak, by nie naruszać praw i wolności innych osób. Granice wolności słowa wyznacza bowiem nie tylko sumienie i kultura osobista, ale także ogólnie przyjęte normy etyczno-społeczne oraz prawa, które w demokratycznym państwie chronią wolność jednostek. Wolność słowa, w tym wolność wszechobecnych i wszechdostępnych mediów społecznościowych, nie oznacza wolności do świadomego kłamstwa, pomówień, do obrażania kogokolwiek, naruszania czyjejś godności, czy podważanie jego uczciwości. Wolność słowa nie może być narzędziem przemysłu manipulacji, kompetencyjnych gierek - bo granice wolności są tam, gdzie rodzi się krzywda i wykluczenie. Ciekawą rzeczą jest fakt, że za praktycznie nieograniczoną wolnością słowa opowiadają się w większości jej beneficjenci: dziennikarze i część polityków, na ogół tych, którzy są w aktualnej opozycji. Jednak większość ludzi myślących uważa, że to społeczeństwo powinno panować nad mediami, a nie media nad społeczeństwem. Wolność słowa i wypowiedzi, niesie bowiem zagrożenia głoszenia szkodliwych i nieprawdziwych opinii. Są grupy społeczne, które nie poradzą sobie z narzuconymi interpretacjami, a to stwarza poważne niebezpieczeństwo budowania lęku i atmosfery zagrożenia.
JEREMIE Polsce Inicjatywa JEREMIE realizowana jest na poziomie ogólnopolskim oraz wojewódzkim. Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) jako Menadżer Funduszy Powierniczych działał w sześciu województwach: dolnośląskim, łódzkim, mazowieckim, pomorskim, wielkopolskim oraz zachodniopomorskim. Oprócz BGK we wdrażaniu Inicjatywy JEREMIE biorą udział: Instytucje Zarządzające czyli Zarządy Województw oraz pośrednicy finansowi. Pieniądze z inicjatywy JEREMIE wydatkowane są w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych ustanowionych w poszczególnych województwach. Województwo zachodniopomorskie ma doświadczenie we wdrażaniu instrumentów inżynierii finansowej, dysponuje też znaczną siecią mocnych pośredników finansowych, częściowo prowadzących działalność także poza granicami naszego regionu. Kluczową rolę odgrywało w ostatnich latach wsparcie realizowane w ramach inicjatywy JEREMIE, wdrażane przez BGK, który pełnił rolę Menadżera Zachodniopomorskiego Funduszu Powierniczego JEREMIE. Na projekt przeznaczono 280 mln zł. BGK we współpracy z zarządem województwa odpowiedzialny był za wybór pośredników finansowych (np. banków, funduszy pożyczkowych lub poręczeniowych), którzy otrzymują wsparcie ze środków Funduszu Powierniczego JEREMIE i w oparciu o nie, na preferencyjnych bądź rynkowych warunkach udzielają firmom wsparcia finansowego w postaci pożyczek, kredytów i poręczeń. Projekty realizowane przez pośredników finansowych w ramach Inicjatywy JEREMIE pozwoliły na udzielenie do końca października 2016 r.
Kurier Czaplinecki - Maj 2017
Fakt, że można publicznie wypowiedzieć niemal wszystko nie oznacza, że powinno się to robić. Brak refleksji na temat tego, kogo i w jaki sposób można urazić, sprzyja zjawisku mnożenia się negatywnych i obraźliwych przekazów w Internecie. Krytyka z zachowaniem szacunku wobec drugiej osoby jest pewną sztuką - wymaga szczególnej uwagi, inteligencji i poczucia taktu. Etyka publicznych wypowiedzi zakłada dbałość zarówno o odbiorców, jak i bohaterów tekstów. Wolność słowa nie może służyć rozprzestrzenianiu informacji nieprawdziwych, a szczególnie tych, które burzą spokój i porządek publiczny. To dzięki wolności słowa jednostka ma szanse aktywnego udziału w życiu społecznym. Jednak stwarzanie sytuacji sztucznego zagrożenia, szczególnie poprzez wypowiedzi osób publicznych, to nie próba porządkowania świata zewnętrznego odbiorcy, a jedynie marna autopromocja, nie mająca nic wspólnego z dobrem i interesem publicznym. Media nie mają wpływu na to jak myślimy, mają natomiast wpływ na to, o czym myślimy. Kluczem uczciwości jest tutaj rozgraniczenie przekazywania rzetelnych informacji od kształtowania opinii, bliskiej działaniom propagandowym. Wolność słowa polega też na tym, że mogę się nie bać i mogę milczeć wtedy, gdy nie mam nic do wytłumaczenia. Mogę nie brać udziału w słownych przepychankach, a jedynie obserwować dyskutantów, tym bardziej, że nie trzeba się wysilać, aby dopatrzeć się drugiego dna ich motywacji. Na koniec, wolność słowa polega na tym, że mówię kiedy mam na to ochotę, a jeśli się zdarzy że powiem coś głupiego, potrafię przyznać, że nie wiem wszystkiego. z ogromnym szacunkiem radna Agata Pawłowska-Patalan P.S. Marek Grechuta: „A wolność - to królestwo dobrych słów, mądrych myśli, pięknych snów, to wiara w ludzi”.
zachodniopomorskim firmom 2 832 pożyczek o łącznej wartości 325 mln zł. Wartość udzielonych 2 726 poręczeń to 295,4 mln zł. Dzięki nim przedsiębiorcy uzyskali finansowanie w wysokości ponad 566,6 mln zł. Wśród wspartych dzięki JEREMIE przedsiębiorców aż 86% to mikrofirmy, a co piąta firma korzystająca z JEREMIE w momencie podpisania umowy miała status firmy tzw. start-up. W województwie zachodniopomorskim była też wdrażana tzw. Inicjatywa JESSICA, wspierająca rewitalizację obszarów miejskich. Fundusz powierniczy JESSICA o wartości 148,7 milionów złotych powstał 30.07.2009 r. zaś wsparcie było wdrażane za pośrednictwem dwóch Funduszy Rozwoju Obszarów Miejskich (FROM): BZ WBK SA - FROM dla Szczecińskiego Obszaru Metropolitarnego oraz BOŚ SA - FROM dla terenów poza Szczecińskim Obszarem Metropolitalnym. W ramach Inicjatywy JESSICA według stanu na koniec października 2016 r. FROM-y zawarły 19 umów na łączną kwotę ponad 151 mln zł. Zainwestowane środki powróciły w formie spłat udzielonych pożyczek i będą dalej inwestowane, na podobnych zasadach. Środki te w województwie zachodniopomorskim osiągnęły już jednokrotny obrót i co za tym idzie zniesione zostały obwarowania wynikające z przepisów unijnych dla drugiego strumienia środków. Z tego względu, iż reinwestowane środki są środkami publicznymi, ale już nie unijnymi, dalej są objęte reżimem pomocy publicznej. Wymienione działania nie doprowadziły jednak do wyeliminowania problemów firm w dostępie do finansowania. Luka finansowa występująca w mikro, małych i średnich przedsiębiorstwach wyniosła blisko 2,4 mld zł. Jest to kwota nieprzyznanych kredytów i pożyczek, o które zachodniopomorskie firmy ubiegały się, ale go nie otrzymały. Sejmik przyjął właśnie nowy program udzielania pożyczek i poręczeń do końca 2020 r. Mam nadzieję na pełniejsze zaspokojenie potrzeb mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Jerzy Kotlęga
KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie, dostępny w formie elektr.: www.dsi.net.pl; wwwczaplinek.pl. Tel. Redakcji 603 413 730, e-mail: redakcja.kuriera@wp.pl. Redaguje zespół. Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka. Konto: Pomorski Bank Spółdzielczy O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06. Nakład 1700 egz. Druk: Przedsiębiorstwo Prywatne „Grażyna” - Waldemar Sopoćko, tel. 502 532 969. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania redakcyjnego, opracowania i adiustacji otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji. Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam, ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze - 60 zł, czarno-biały - 30 zł, ogłoszenie drobne - 10 zł, kolportaż ulotek - 200 zł.
Kurier Czaplinecki - Kwiecień 2017
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Czaplinek ul. Pławieńska 2
Zapraszamy do nowo otwartej kwiaciarni w Czaplinku. Róg ul. Rynek i ul. Sikorskiego.
15