Kurier Czaplinecki - Nr 141, maj 2018

Page 1

Skarga na Lobelię;

Republika marzeń;

Ryby zakładają rodziny;

Goście z Europy;

Wyścig Bałtyk-Karkonosze;

Pocztówkowy zawrót głowy;

Kioski;

Trudne lata;

Prawdy i mity PRL; Peja w Czaplinku; Jawność w samorządach.


2

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Kurier Czaplinecki - Maj 2018

PRYWATNY GABINET OTOLARYNGOLOGICZNY dr n. med. Izabela Kulec-Kaczmarska 78-500 Drawsko Pomorskie ul. Poznańska 1b Rejestracja telefoniczna 500 067 815

Nici SILHOUETTE ul. Tęczowa 5 - 7 lok. 4 78-600 Wałcz


Kurier Czaplinecki - Maj 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

3

Skarga na Lobelię (czyli inne, prawdziwe oblicze Lobelii) zorstka przyjaźń między Lobelią a Burmistrzem, a raczej między Lobelią a Gminą Czaplinek, datuje się od 2008 roku, kiedy to Gmina uruchomiła procedury związane z uchwaleniem mpzp dla budowy farmy wiatraków Trzciniec. Uchwalenie mpzp dla tej farmy stało się faktem w 2009 roku, z którym Lobelia nigdy się nie pogodziła. Do tej pory trwają różnego rodzaju postępowania odwoławcze, wszystkie są oddalane, ale niestety skutecznie blokują realizację inwestycji, która do tej pory mogła przynieść Gminie kilkanaście mln zł dochodu. Dzisiaj problem budowy Nadbrzeża czy Rynku nie istniałby. To dlatego moja poprzedniczka na Urzędzie nazwała działaczy Lobelii „pseudomieszkańcami”, i miała rację. Dla mnie jako Burmistrza, interes społeczny i ekonomiczny gminy jest nadrzędnym. Rzeczywiste interesy Stowarzyszenia Lobelia, a w istocie kilku tylko osób, nie pokrywają się z interesami naszej gminy, a w kwestiach ekonomicznych są nawet z nią sprzeczne. Działania Lobelii są de facto wymierzone w rację stanu Gminy. W statucie Stowarzyszenia jednym z zadań statutowych jest: „Wspieranie własnych członków, ochrona ich interesów” – to mówi samo za siebie. Wobec tego obowiązkiem moim było, jest i będzie napiętnowanie postaw i działań wymierzonych we wspólnotę gminną. Nie ustaje Lobelia w podgrzewaniu problematyki Megafermy. Kiedy ostatecznie okazało się, że temat ten od początku był dęty, a inwestycja absolutnie nierealna, postanowiono mimo wszystko rozgrywać go dalej – wszak wybory samorządowe za pasem! O Megafermie pisałem w Kurierach Nr 129 - ”Megaferma – o co tu chodzi?”, Nr 130 – „Megaferma polityczna”, Nr 131 – „Megaferma – zabawa trwa”, Nr 133 – „Megaferma wg Lobelii”. W tych artykułach jasno wyłożyłem mój stosunek do Megafermy i przedstawiłem powinności Burmistrza w tym zakresie. Moja argumentacja i stojące za tym fakty nie mogły spotkać się z aprobatą ze strony Lobelii, która inaczej postrzega swoje działania i moje na to reakcje. Wchodząc ze mną w polemikę, przygotowała Lobelia memorandum wzajemnych naszych relacji wedle swoich urojeń i zamieściła w Internecie, później w gablocie na deptaku. Przy nikłym zainteresowaniu mieszkańców i jeszcze mniejszym odzewie na te pojękiwania, postanowiła Lobelia zrobić szopkę i 8 stycznia b.r. złożyła do Rady Miejskiej skargę na Burmistrza, wplątując w swoje interesy Radnych. Stowarzyszenie Ludzi Nieobojętnych ,,Lobelia”, zarzuca Burmistrzowi: 1) podważanie zaufania mieszkańców do Stowarzyszenia i jego członków; 2) brak współpracy Burmistrza jako organu wykonawczego Gminy Czaplinek ze Stowarzyszeniem jako organizacją pozarządową; 3) pomawianie Stowarzyszenia Ludzi Nieobojętnych ,,Lobelia'' i jego członków; 4) naruszanie dobrego imienia Stowarzyszenia i jego członków oraz wpływanie negatywnie na wizerunek Stowarzyszenia; 5) wprowadzanie w błąd mieszkańców miasta i gminy Czaplinek, m.in. w zakresie budowy Megafermy; 6) podważanie zaufania instytucji publicznych do Stowarzyszenia i nastawianie tych instytucji przeciwko Stowarzyszeniu; 7) konfliktowanie Stowarzyszenia z mieszkańcami i instytucjami; 8) naruszanie przepisów Konstytucji RP; 9) podważanie działalności i aktywności społecznej Stowarzyszenia. Ilość zarzutów jest zaiste imponująca! Treści na wagę sporo, ale żadna to wartość merytoryczna i dokumentacyjna! Te 9 punktów można by z powodzeniem skrócić do 3. Sprawdza się tutaj stara zasada, że ilość nie idzie w parze z jakością. Takie słowa jak: szkalowanie, pomawianie, podważanie zaufania, pojawiają się prawie w każdym zdaniu tej skargi. Jak natomiast ja mam potraktować rozpowszechnianie przez ludzi Lobelii plotki o 300 tys. łapówce, którą rzekomo przyjąłem za współpracę przy Megafermie? Kto wymyślił plotkę o budowie domu w Kołobrzegu i Krakowie, nawet sprzedałem już swoje siedlisko! Stąd pewnie głębokie przekonanie, że „w sposób oczywisty byłem zwolennikiem Megafermy”. Jeśli posiadła Lobelia wiedzę o łapówce, to należało natychmiast powiadomić organy ścigania, teraz też nie jest jeszcze za późno. Posługuje się Lobelia dokumentem, w którym rzekomy mieszkaniec stwierdza, że Burmistrz wyciął drzewa nad jeziorem, aby mieć ładny widok. To ja powinienem wystąpić na drogę sądową o pomawianie i szkalowanie. Powołuje się Lobelia na brak współpracy ze Stowarzyszeniem i zarzuca naruszanie przepisów ustawy o działalności pożytku publicznego, przytaczając artykuły ustawy, ale bez podania faktów, które by to potwierdzały. Taka sobie socjotechnika. To właśnie ja jako Burmistrz, mógłbym postawić taki zarzut. Nie interesowała się Lobelia uchwalanymi przez ostatnie 7 lat mpzp (jak chociażby: Ostoja Drahimska, St. Drawsko – Kołomąt, obszar za J. Czaplino, Niwka, nowelizacją obowiązujących planów, w tym strzelnicą na lotnisku), za wyjątkiem oczywiście planu Farmy Wiatraków, bo to blisko ich domów i działek, i tu mają własne interesy. Zbierała co prawda Lobelia podpisy pod wnioskiem o zmiany w studium, które to mogą zrobić z Gminy skansen – ale to osobny temat do rozważań. Zarzuca mi Lobelia brak chęci współpracy. Nigdy jednak nie zwracała się do mnie o jakąkolwiek współpracę i siłą rzeczy takiej współpracy nie mogłem odmówić. Jak mówić o dialogu, skoro dochodzi do tajnych spotkań i knucia przeciw Burmistrzowi. Współpraca polega m.in. na przyjściu do Burmistrza i konstruktywnej rozmowie, a nie na hejtowaniu w Internecie. Ostatnio zreflektowali się działacze Lobelii po moich wystąpieniach na KR i Sesjach RM, zapraszając mnie na Dzień Ziemi, który zorganizowali na Ośrodku Stare Kaleńsko. Impreza dobrze przygotowana i sprawnie przeprowadzona

przez panią prezes Wiesławę Mróz. Ale w relacjach z tego wydarzenia ledwie mnie zauważono, chociaż spędziłem tam z żoną cały dzień. Nie uczestniczyła Lobelia przy opracowywaniu żadnego z przyjętych w ostatnich latach strategicznych dokumentów planistycznych (Strategia Rozwoju Gminy, Kontrakt Samorządowy, Gminny Program Rewitalizacji). Nigdy Lobelia nie brała udziału w corocznym opracowywaniu „Programu współpracy z organizacjami pozarządowymi”. Nigdy nie zgłosiła żadnych wniosków do tegoż programu. Ostatnio kontestuje projekt budowlany przebudowy Rynku. A gdzie była, kiedy prowadziliśmy konsultacje społeczne? W sprawozdaniach MGOPS za rok 2017 dotyczących działalności organizacji pozarządowych na różnych polach aktywności nie ma śladu po Lobelii. Mamy w Gminie ponad 40 organizacji pozarządowych. Czy któraś była dyskryminowana? Przez minione 7 lat żadna z nich nigdy nie zgłaszała pod adresem Burmistrza, bądź UM jakichkolwiek zarzutów. Jeżeli były apelacje, to dotyczyły wyłącznie wysokości przyznawanych środków na działalność. Problemy ma tylko Lobelia, która nigdy nie zapraszała mnie na swoje zebrania, w przeciwieństwie do wielu innych organizacji. Zarzucanie Burmistrzowi łamania Konstytucji to już hucpiarskie zadęcie i kpina ze zdrowego rozsądku! To szyderstwo z prawa i władzy samorządowej. Lobelia uzasadniając swoją skargę manipuluje faktami i nadinterpretuje moje wypowiedzi, wyrywając je także z szerszego kontekstu. Opinie osób trzecich przytacza jako moje, a działania firmy Progress usiłuje przypisać Burmistrzowi. Porównuje się i zestawia wypowiedzi i zdarzenia nie bacząc na chronologię zdarzeń. Ze steku własnych manipulacji Lobelia wyciąga wniosek, że Burmistrz zabiegał o budowę Megafermy! A ponadto oszukiwał mieszkańców! To są właśnie pomówienia, ale pomówienia Burmistrza. Przywoływana przez Lobelię moja działalność publicystyczna jest tylko i wyłącznie, oczywiście poza częścią informacyjną, formą obrony przed atakami członków Stowarzyszenia, wymierzonymi we mnie osobiście i w urząd Burmistrza. Nigdy jako pierwszy nie zaczynałem polemiki z Lobelią, a zawsze były to odpowiedzi na enuncjacje zamieszczane na różnych forach. Nigdy nie przekroczyłem zasad prawa prasowego, ani kodeksów karnego czy cywilnego. Zawsze nazywam rzeczy po imieniu, niekiedy używam bardzo dosadnego i kolokwialnego języka (ale zawsze adekwatnego do sytuacji), stąd zapewne złudzenie, że obrażam. Kto ma nieczyste sumienie, zazwyczaj będzie się czuł obrażony. Zarzuty podnoszone w skardze mają wyłącznie subiektywny, ocenny charakter, niewiele mający związku z twardymi faktami. Pomówienia i oskarżenia wobec mnie, zawarte w dokumentach przygotowanych i rozpowszechnianych przez Lobelię nie mieszczą się w kanonach konstruktywnej oceny czy krytyki. Skarżący zdawali sobie z tego bezwzględnie sprawę. Dlatego cynicznie wykorzystali drogę, jaką daje kpa, a nie sądy, licząc na bezrefleksyjność Radnych. Rozochociła się Lobelia i żerując na łatwowierności i strachu mieszkańców i Radnych, chce meblować przestrzeń publiczną wedle własnych wyobrażeń. Pod wszystkim co do tej pory napisałem na temat Lobelii, podpisuję się ponownie. Opieram się tylko na faktach, bez fałszywej legendy. Jeżeli Stowarzyszenie czuje się w jakikolwiek sposób pokrzywdzone, to proszę kierować sprawę do sądu powszechnego. Tylko sąd jest władny ocenić, czy rzeczywiście doszło do naruszenia dóbr. Komisja Rewizyjna takich kompetencji nie posiada, tak samo jak Rada Miejska. Miały miejsce niedopuszczalne i karygodne naciski na Komisję Rewizyjną w postaci pism, wpisów internetowych i memów, kamer i zwoływania publiki, jeszcze przed rozpatrzeniem skargi! Wyrok już wydano bez udziału KR. To są elementy zastraszania Radnych, mające znamiona kryminalne, i wskazują na z góry zaplanowaną akcję. W ramach tej zabawy Lobelia zdewastowała w przestrzeni publicznej zaufanie do Burmistrza. Podjęte działania były i są obliczone na obniżenie prestiżu Burmistrza. Brutalną formą nacisku jest też powiadomienie o skardze Wojewody i Rzecznika Praw Obywatelskich. Na posiedzeniach 17 stycznia i 14 marca b.r. Komisja Rewizyjna w składzie 5 osób niejednogłośnie (3 za, 2 wstrzymujące się) uznała skargę za zasadną. Wskazując jednocześnie, że blokowanie budowy Farmy Wiatraków przez Lobelię pozbawiło Gminę spodziewanych wpływów finansowych. Że budowa Megafermy była pomysłem niemożliwym do zrealizowania, a w dyskusji wokół tego problemu każdy może mieć własne zdanie. Jednocześnie podkreślono, że tego typu spory powinny być rozstrzygane przez sądy powszechne, ponieważ KR takich merytorycznych kompetencji nie posiada. Osobiście mam wątpliwości, czy rzeczywiście KR skrupulatnie rozpatrzyła sprawę, czy zdanie po zdaniu analizowano wiarygodność i zasadność postawionych mi zarzutów, czy też uległa czarowi autopromocji i presji członków Stowarzyszenia oraz innych osób obecnych na posiedzeniach KR? Dali się nabrać na ten manewr niektórzy Radni z KR, inni natomiast, jako zdeklarowana opozycja, ucieszyli się. Wątpliwości nie miała Rada Miejska dwukrotnie stwierdzając, że skarga jest bezzasadna. Zgodnie z obowiązującymi procedurami głosowania musiały być przeprowadzone nad zasadnością i bezzasadności uchwały KR. Poniżej wyniki głosowań. 29 marca podczas XLII Sesji RM rozpatrywano projekt uchwały, przygotowany przez KR, przewidujący, że skarga Lobelii jest zasadna. Głosowano następująco. Za uchwałą: A. Minkiewicz, K. Fujarski i M. Czerniawski. Przeciw uchwale: A. Pawłowska-Patalan, W. Mierzejewski, Z. Łomaszewicz, J. Mikulski, B. Lemisz, M. Głowa. Wstrzymali się: M. Bernat i D. Puśledzka. Natomiast M. Olejniczak nie wziął udziału w głosowaniu. Nieobecni na sesji: K. Lisiecki, T. Marciniak i B. Zabrocka.


4

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

26 kwietnia podczas XLIII Sesji RM rozpatrywano projekt uchwały przewidujący, że skarga Lobelii jest bezzasadna. Za uchwałą głosowali: Z. Łomaszewicz, A. Pawłowska-Patalan, J. Mikulski, W. Mierzejewski, M. Głowa i B. Lemisz. Przeciw: M. Czerniawski, A. Minkiewicz i B. Zabrocka. Wstrzymali się: M. Olejniczak, D. Puśledzka i M. Bernat. Nieobecni na sesji: K. Lisiecki, T. Marciniak i K. Fujarski. W uzasadnieniu oddalenia skargi stwierdzono, że Art. 227 Kpa określa, iż: Przedmiotem skargi może być w szczególności zaniedbanie lub nienależyte wykonywanie zadań przez właściwe organy albo przez ich pracowników, naruszenie praworządności lub interesów skarżących, a także przewlekłe lub biurokratyczne załatwianie spraw. Żaden z wytoczonych zarzutów nie wyczerpuje znamion powyższego artykułu Kpa. Polemika prowadzona przez obie strony na łamach lokalnej prasy i na forach społecznościowych nie narusza prawa karnego, czy prawa prasowego. Natomiast normy moralne i zasady dobrego obyczaju są wartościami ocennymi, do opiniowania których Rada Miejska nie ma kompetencji. Rada Miejska w Czaplinku po analizie treści skargi i dokumentów załączonych do niej, oraz po wystąpieniu Burmistrz Czaplinka na Sesji Rady Miejskiej w dniu 29 marca 2018 roku, postanowiła uznać skargę za bezzasadną. Jednocześnie Rada Miejska w Czaplinku wyraża nadzieję, że spór pomiędzy Stowarzyszeniem a Burmistrzem Czaplinka zakończy się, i będzie można powrócić do rozmów o problemach rozwojowych Gminy na niwie przyjaznej i merytorycznej, dla dobra Gminy Czaplinek i jej mieszkańców.

Ryby zakładają rodziny iosna jest już faktem. Przyroda obudziła się z zimowego odrętwienia. Zwłaszcza widoczne to dla tych, którzy stale podpatrują tajemnice przyrody, obcując z nią bezpośrednio, dla których znajomość praw przyrody nie jest zaskoczeniem. Słońce już wędruje wyżej, więc nie ma śladu po ostatnich taflach lodu na jeziorze. Nie ma więc zaskoczenia, że z daleka powróciło ptactwo wodne, aby uporządkować swe gniazda i tu wydać kolejne potomstwo. Ale co w wodzie? Tak samo jak na lądzie - woda się ożywia. Pod wpływem coraz bardziej przenikających promieni słonecznych rozwija się fitoplankton – z kolei pobudza to rozwój zooplanktonu, i tak uruchamia się cały łańcuch pokarmowy. Ryby wiadomo, są zimnokrwiste, ale coraz cieplejsza woda, coraz więcej pokarmu, pobudzają spowolniony metabolizm. Tak jak wszystko żyjące na świecie, tak i ryby mają zakodowane w genach, że najważniejszym celem ich życia jest zapewnienie dalszego przeżycia gatunku. Ryby więc się żenią, na swój specyficzny sposób, i zakładają rodziny. Czas rozrodu ryb, różnych gatunków jest uzależniony od temperatury wody, jej natlenienia, zasolenia, ale też od światła i ewentualnie ilości smakoszy na składaną ikrę. Dlatego ikrę składają na ogół w takich ilościach i w miejscach, gwarantujących jak największe jej przeżycie. Znajomość praw przyrody, jej podglądanie – nasunęło człowiekowi szereg wniosków. Wędkarze, ci baczni obserwatorzy zauważyli, że tarło poszczególnych gatunków ryb zbiega się z widocznymi przemianami w świecie roślinnym. Rośliny w różnych okresach rozwoju odzwierciedlają warunki meteorologiczne, temperaturę wody z okresami tarła ryb. Kalendarz astronomiczny pokrywa się z kalendarzem przyrody. Zauważamy, że spóźnia się wiosna, jest zimniej, ale wtedy też woda jest zimniejsza, więc nie rozwijają się rośliny, i też spóźnia się tarło ryb. I tak: zacznijmy od szczupaka, zaczyna tarło – gdy lód odtaja, a na wiosennych rozlewiskach zakwita podbiał biały, zaś kończy tarło, gdy przy dnie są pierwsze listki grążela. Ale na naszym głębokim j. Drawsko, gdzie woda jest zimna, tarło może się zbiec z kwitnieniem czeremchy i bzu. Tarło okonia, bolenia, jazgarza, jazia, świnki to okres kwitnienia czarnej olchy i kaczeńca. Płoć – pełne ulistnienie olchy, ale w jeziorach głębszych - zakwitł już klon. Sandacz – kwitną jabłonie, bzy, kasztan. Na koniec tarła kwitną już grusze. Leszcz – tarło przypada na kłoszenie się żyta. Wzdręga – chaber, bławatek, przekwita bez. Ukleja to okresy kłoszenia żyta, drugi zakwit lipy, zaś karaś to przekwitanie tej lipy. To samo dotyczy tarła linów. Sielawa i sieja to okres, gdy zaczyna się pojawiać pierwsza tafla lodu, przełom listopada i grudnia. Ale teraz, w widocznej erze ocieplania się klimatu, tak jest zwariowana przyroda, że trudno to określić, ale termin się nie zmienił. Miętusy kalendarzowo trą się najwcześniej i jednocześnie późno, bo przełom grudnia i stycznia, gdy zima wielkimi mrozami - mówiono - utrzyma na lodzie sanie z końmi (kto to teraz widział). Tarła ryb są niespokojne. Ryby ocierają się bokiem o dno, samce o samice – polewając złożoną ikrę mleczem (spermą). Niektóre przygotowują podłoże – wykopują dołek, czyszczą kamienie, a nawet budują gniazdo. Rodzice chronią potomstwo przed drapieżnikami, często wachlując płetwami piersiowymi, aby ikrze zapewnić dostęp tlenu. Ryby z rodziny gębaczy pobierają ikrę do pyska i tam ją przetrzymując, stale wachlują skrzelami. Ryby z rodziny pielęgnic – samice stale pilnują gniazda, a wylęg w czasie niebezpieczeństwa chowa się w jej pysku. To dla ryb też ma znaczenie, bo mogą sobie pozwolić na składanie mniej ikry, a wiadomo, że dużo ikry to ogromny wysiłek dla organizmu.

Kurier Czaplinecki - Maj 2018

Jak z głosowań wynikło, nie wszyscy Radni potrafili, lub chcieli, odróżnić opinie od faktów. Chociaż zagęszczenie tzw. postprawdy w skardze jest tak duże, że trudno przebić się faktom, i trudno oddzielić fakty od interpretacji. Płonne okazały się nadzieje wszystkich Radnych na racjonalne załatwienie konfliktu. Lobelia nie pogodziła się z takim rozstrzygnięciem i wytaczając grube działa wysmarowała dwie skargi, tym razem na Radę Miejską. 24 kwietnia wysłano „ponaglenie” do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które nie zostało przez organ rozpatrzone, ponieważ SKO w takich sprawach nie posiada kompetencji. 30 kwietnia skierowano „zażalenie” do Wojewody na niewłaściwe rozpatrzenie skargi. W historii naszej gminy nie było jeszcze tak skandalicznych i bezczelnych działań skierowanych wobec Komisji Rewizyjnej i Rady Miejskiej. Radni to osoby zaufania publicznego, i to zaufanie zostało publicznie podważone. Działalność Lobelii podzieliła Radę Miejską i społeczność gminną. Jeżeli Lobelia czuje się pokrzywdzona, namawiam do skorzystania z drogi sądowej, bez dwuznacznego wikłania w ten spór Rady Miejskiej, którą po prostu wsadzono na minę. Czy aby wszyscy członkowie Stowarzyszenia podzielają opinie i działania Pań M. Dar i B. Szczepańskiej? Być może batalia podjęta przeciw Burmistrzowi wymknęła się Lobelii spod kontroli. Może w jakimś momencie cała sprawa oderwała się od warstwy faktów, a przeszła na poziom emocji, chęci pokazania sobie, kto jest mocniejszy i ważniejszy. Ale Megaferma nie może przecież umrzeć! I jeszcze nie raz o niej usłyszymy! Adam Kośmider

Ikra może być składana na roślinach, na dnie, na piasku, na kamieniach, na gałęziach, ale też wolno pływać, jak np. niektóre ryby pelagiczne w morzach. Na ogół ryby składają ogromne ilości ikry, jak np. karpiowate 200 do 500 tys. i więcej. Nie do końca jest wyjaśniona przyczyna różnic w płodności poszczególnych gatunków ryb. Ale charakterystyczne, że im bardziej plenny gatunek, tym zwykle niższy jest procent przeżywalności (chyba decyduje instynkt gatunku). To mądra ingerencja matki natury – czy przypadek? Dla niektórych gatunków ryb tarło jest ostatnim aktem życia, bo po tarle na ogół giną. Tak jest u węgorzy czy łososi. Węgorz trze się na głębokości paru kilometrów w Morzu Sargassowym, w słynnym trójkącie bermudzkim (nie do końca ten proces jest zbadany). Łosoś na ogół wycieńczony długą wędrówką, nawet 1000 km w górę rzeki – ginie. Do morza wraca niecałe 5%. Tarło na ogół jest uzależnione od temperatury wody. W okresach niekorzystnych tarło się opóźnia – potomstwo wtedy jest nieliczne. Ikra wówczas jest z powrotem wchłaniana przez organizm ryb, np. karp, amur, tołpyga. Ikra może się rozwinąć w ciągu 1 dnia, ale może też miesiącami. Określa się ją w stopniodniach, np. pstrąg w temperaturze wody 8 stopni C - wylęg następuje w 82 dni. Ale już przy 2 stopniach C nawet 200 dni. Wylęgłe ryby mają pewien zapas pokarmu w woreczku żółciowym, wystarczającym na ogół na 2 tyg. Ryby rosną najszybciej do okresu uzyskania dojrzałości płciowej, potem wolniej. Długość życia jest różna – od 3 nawet 100 i więcej lat. Ryby szykujące się do tarła zachowują się różnie. Niektóre przede wszystkim zmieniają swą szatę, zwaną godową. Zmiana ubarwienia, u niektórych wysypka perłowa - to u samców. Szczególnie widać to u ciernika, rzucającego się w oczy wspaniałą, tęczową szatą godową. U łososiowatych dolna szczęka rośnie i zakrzywia się hakowato do góry. U linów np. powiększają się płetwy brzuszne. Samce na ogół dojrzewają wcześniej niż samice. Ryby łososiowate na ogół przygotowują gniazda, gdzie będzie samica składać ikrę. Uderzeniem ogona wykopują w strumieniu jamę – tam samica składa zapłodnioną ikrę. Jama jest potem zasypywana żwirem, aby nie porwał jej prąd wody lub wyjedli jej amatorzy. Inne ryby składają ją długimi wstęgami na roślinach, gałęziach, przyczepiają do kamieni. U niektórych, np. szczupaka, okonia – cała ikra jest składana jednorazowo. U niektórych ryb, jaja w jajniku dojrzewają stopniowo i tarło wówczas jest na raty. Niektóre gatunki trą się tylko parami (szczupak – łosoś – pstrąg), inne stadami. Samce wówczas odganiają innych konkurentów od igraszek. Czasem


Kurier Czaplinecki - Maj 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

do tarła przyłączają się inne gatunki z tej samej rodziny np. karpiowate – płoć – krąp – krasnopióra lub karaś złoty czy srebrzysty. Ale te mieszańce potem są bezpłodne i wolniej rosną. Opisywałem onegdaj w „Kurierze” rybę brzanę. Jej młodsza siostra brzanka, żyjąca w strefie podgórskich potoków, pyszczkiem przenosi spore kamyki moszcząc gniazdo, do którego ikrę składa samica i to nie tylko małżonka, ale i inne zwabione. Do tego gniazda ikrę też składają ryby innych gatunków. Daje to szanse większego przeżycia zwłaszcza, że są pilnowane. Ciekawa jest różanka. Samiec szuka małży (skójek czy szczerzyc), pilnuje jej, odgania innych zalotników i tam samica specjalnym podkładełkiem 5 cm składa do pokrywy skrzelowej ikrę, którą samiec momentalnie zapładnia. Zwabiona samica robi to kilkakrotnie, bo nie niszczy ten proces małży. Niektóre gatunki ryb pilnują swych gniazd, robią to bohatersko i odważnie jak wspomniany już wyżej ciernik. Robi to też sandacz i miętus. Nie dziwota, że wtedy „bierze”, ale on nie żeruje. On pyskiem odgania wszystko co się zbliża do gniazda z ikrą. Łowienie ich w tym czasie to kłusownictwo. Nie można więc im odpuszczać, gdy oni nie odpuszczają rybie. Ryby mogą się trzeć nawet w domowym akwarium, ale przeżycie jest prawie zerowe, bo jeśli wylęg nie padnie ofiarą innych rybek, to padnie ofiarą własnych rodziców. Ryby mogą składać jaja zapłodnione już wewnętrznie. Młode mogą też wykluwać się już w macicy, jak to jest u niektórych rekinów. Młode rodzą się żywe ale na ogół pojedyncze, gdyż młode zjadają się nawzajem jeszcze w łonie matki i rodzą się najsilniejsze. Zresztą żyją one potem bardzo długo. Taki rekin polarny zwany rekinem „grenlandzkim” żyje ponad 500 lat – rośnie bardzo powoli, bo 2 cm rocznie, a niska temperatura wody powoduje wolny metabolizm. Aby zwiększyć szansę przeżycia narybku – stosuje się także sztuczne zapłodnienie (takie rybie „in vitro”). Dojrzałe samice wyciska się, ikrę zmieszaną z mleczem i wodą umieszcza się na aparatach wylęgowych. Przeżycie jest bardzo duże bo nawet 50%, gdy naturalne to przypuszczalnie około 1%. Proces ten opisywałem w Kurierze Czaplineckim omawiając sieję i sielawę. Dla ułatwienia rybom tarła budowano kiedyś sztuczne tarliska, krześliska z wiatrołomów drzew nad wodą. Proces rozrodu i zapłodnienia ikry znali już nasi praprzodkowie. Choinki z zapłodnioną ikrą przenoszono w miejsca, gdzie nie było danego gatunku. Indianie w Ameryce Północnej w skrzynkach ze żwirem przenosili ikrę łososia do rzek i potoków, gdzie łososi nie było, aby w przyszłości mogli je tam łowić. Bo łosoś czy troć zawsze wraca z morza do rzeki, tam gdzie się urodzili. Ikra ryb od dawna była celem pożądanym przez człowieka. Kawior to nic innego jak cenna ikra od prawie już wymarłych w naszych rzekach jesiotrów. Kiedyś łowiono je w Polsce i Europie w tysiącach ton, okazy 2-tonowe

Wyścig Bałtyk - Karkonosze w Czaplinku dniach 15-20 maja 2018, na dystansie ponad 700 km, przez cztery województwa i całą zachodnią Polskę, 176 kolarzy z całego świata rywalizowało ze sobą, pokonując 5 etapów o zróżnicowanej trudności w XXVI edycji Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego BałtykKarkonosze Tour. Do Czaplinka zawitali 16 maja, to było wyjątkowe wydarzenie sportowe dla naszych mieszkańców! Nie na co dzień mamy okazję spotkać się z czołowymi kolarzami, a także obserwować z bliska profesjonalne zawody stojące na wysokim poziomie o randze europejskiej. Na I etapie wyścigu Kołobrzeg-Trzcianka przez Czaplinek, od samego początku kolarze narzucili bardzo duże tempo. Cały czas były próby rozerwania peletonu, aż wreszcie na 49-tym kilometrze oderwała się piątka zawodników: Anton Kuzmin (ASTANA City), Fabian Schormair (Team LOTTO – Kern Haus), Richard Larsen (Ryska Posten Racing Team), Franz Schiewer (TRIEBWERK-ENERGY CT) oraz Julius Gartner (Team Veloclub Ratisbona).

5

spotyka się jeszcze w Rosji i na Ukrainie. Kawior także można uzyskać z dojrzałych do rozrodu łososi. Szacuje się, że na samym Sachalinie i Kamczatce kłusownicy pozyskują około 100 tys. ton ikry rocznie. Nie dziwota więc, że tych łososi jest coraz mniej. Ryby w czasie swych godów tracą ostrożność – przede wszystkim samce głupieją – rozpiera je testosteron. Na ogół po tarle pilnują ikry, zapamiętale atakując inne ryby, są łatwym celem połowu. Łosoś np. potrafi schwytać, zmiażdżyć i wypluć inną rybkę. Dla wędkarza ważna jest znajomość podstawowych praw przyrody, daje to wówczas możliwość odnoszenia sukcesów wędkarskich i wyjaśnienia porażek często niezrozumiałych. W maju zawsze miałem duże sukcesy na j. Młotowo. Porośnięte roślinnością, ale w tym okresie jeszcze przystępne do spinningowania. Po pewnym majowym dniu obiecywałem sobie wiele, bo i pogoda była wędkarska. Rzucałem więc od świtu spinningiem - klapa, narastało zniechęcenie, czyżby ryby wyginęły, jaką to przyczyną? Coś nieprawdopodobnego! Zmęczony, głodny – łódź zacumowałem w oczeretach. Wziąłem się za spóźnione śniadanie i schłodzone w wodzie piwko. W pewnej chwili dobiegł moich uszu gwałtowny chlupot, za moment znowu – drobne bryzgi wody i błysk złotego cielska ryby – szczupak. Stał pod powierzchnią i energicznie poruszał szczękami, coś żuł. No tak, z mordy wystawał ogon sporej płoci. Przyszło olśnienie. Tarło! Tarło płoci – nie dziwota, że nie bierze. Płocie w czasie tarła zatracają wszelki instynkt samozachowawczy i drapieżniki obżerają się łatwym łupem jak nieprzytomne. Ani im w głowie pogoń za błystką, wystarczy podpłynąć pod płociowe tarlisko, a rybki same im włażą do pysków. Zrozumiałem, że kilka dni mam z głowy i trzeba sobie dać na tym jeziorku spokój z drapieżnikami. Morał dla wszystkich wędkarzy – trzeba być czynnym obserwatorem przyrody, a wtedy będziemy mogli liczyć na sukcesy. Józef Antoniewicz

Po kilkunastu minutach z grupy odpadł Julius Gartner. Czwórka zawodników cały czas jechała przed peletonem. Największa przewaga między uciekającą czwórką a peletonem wyniosła 4 minuty 10 sekund. Na wjeździe do Trzcianki uciekinierzy mieli 47 sekund przewagi nad peletonem. Na lotnej premii w Czaplinku pierwszy zameldował się Fabian Schormair, i za to zwycięstwo odebrał w Trzciance puchar od Burmistrza Czaplinka Adama Kośmidra. Otrzymał także pamiątkowy medal, wybity przez Gminę z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości. Na ulicach Czaplinka poza czołowymi drużynami z naszego kraju zobaczyliśmy ekipy i reprezentacje z Niemiec, Danii, Norwegii, Szwecji, Litwy, Rosji, Słowacji, Austrii, Białorusi, Czech i Węgier. ZWYCIĘZCY I ETAPU: Fabian Schormair (Team LOTTO – Kern Haus), Anton Kuzmin (ASTANA City), Richard Larsen (Ryska Posten Racing Team). Janina Gąszcz


6

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Kioski oraz częściej słyszy się, że z krajobrazu polskich miast stopniowo znikają tradycyjne kioski obsługujące klientów przez okienko. Jest to zjawisko dość powszechne. Osoby rezygnujące z prowadzenia kiosku najczęściej jako powód rezygnacji podają drastyczny spadek rentowności. Zdaniem kioskarzy, koszty są obecnie zbyt wysokie w stosunku do uzyskiwanych przychodów. W przeszłości prowadzenie kiosku było bardziej intratnym zajęciem. Decydowało o tym to, że mają one z reguły bardzo korzystną lokalizację np. przy uczęszczanych ciągach pieszych. Dzięki temu klienci mogą – na przykład w drodze do pracy bądź z pracy - zrobić szybkie zakupy w okienku kiosku bezpośrednio z chodnika. Jest to wygodne rozwiązanie, zwłaszcza, że w tych specyficznych punktach sprzedaży robi się z reguły zakupy o niewielkiej wartości, za to stosunkowo często. Wynika to ze specyficznego asortymentu towarów sprzedawanych w tych małych jednostkach handlowych. Mimo tych zalet – liczba kiosków w ostatnim czasie wyraźnie zmalała. W połowie marca br. przestał funkcjonować ostatni czaplinecki "kiosk z okienkiem", stojący przy ul. Wałeckiej koło bloków spółdzielczego osiedla mieszkaniowego. Czytelnicy z pewnością się domyślają, że w artykule tym chodzi o tzw. "kioski ruchu". Ta popularna nazwa ukształtowała się dlatego, że kojarzone są one często z przedsiębiorstwem "RUCH", które przez wiele powojennych lat było monopolistą w kolportażu prasy. Obecnie "RUCH" nie ma już monopolu na rynku prasy. Jak widzimy na zdj. nr 1, wykonanym na początku marca br. - na ostatnim działającym jeszcze wówczas czaplineckim kiosku obsługującym klientów przez okienko, widnieje napis z nazwą firmy: 1. Ostatni czaplinecki "kiosk z okienkiem" kilka "KOLPORTER SA." Oprócz gazet i czasopism, dni przed zamknięciem (fot. 8 marca 2018 r.). typowy kioskowy asortyment obejmuje również papierosy, kosmetyki, chemię gospodarczą, artykuły papiernicze, pocztówki, mapy krajoznawcze, książki i różne drobiazgi, takie jak np. baterie, zapalniczki, długopisy, zabawki, a także niektóre artykuły spożywcze np. słodycze. W niektórych miejscowościach sprzedaje się tu także bilety komunikacji miejskiej. W wielu kioskach dostępne są również drobne usługi, takie jak np. doładowanie telefonów. Czaplinecki kiosk, który działał do połowy marca br. współpracował z jednym ze szczecineckich zakładów fotograficznych pośrednicząc w przyjmowaniu zamówień na niektóre usługi świadczone przez ten zakład. Podam jako ciekawostkę, że miałem wpływ na lokalizację tego kiosku. Na początku lat dziewięćdziesiątych pewien znajomy przedsiębiorca zamierzał ustawić "budkę z gazetami" między Osiedlem Wieszczów, a osiedlem spółdzielczym. Wskazałem mu wtedy znacznie lepsze - moim zdaniem - miejsce przy ruchliwej ulicy, przy trasie uczęszczanego ciągu pieszego, w pobliżu parkingu i w bezpośrednim sąsiedztwie innych placówek handlowych. Przedsiębiorca posłuchał mojej rady. Przypuszczam, że właśnie dzięki trafionej lokalizacji stojący tu kiosk przetrwał dłużej niż inne. Obecnie w Czaplinku stoją dwa nieczynne kioski: pierwszy, to opisany wyżej - stojący przy spółdzielczym osiedlu – zamknięty w połowie marca br. oraz drugi – stojący przy ul. Wałeckiej w pobliżu zbiegu z ul. Kościuszki. Ten drugi nieczynny jest już od ok. 4 lat. Wielu mieszkańcom Czaplinka kojarzy się on z następującymi nazwiskami: Pan Cichoszewski, Państwo Antoniewiczowie i Pan Sieniawski. Są to nazwiska osób, które prowa2. Nieczynny kiosk przy ul. Wałeckiej w pobliżu dziły w przeszłości stojący w tym miejscu kiosk. Szczególnie długo, bo zbiegu z ul. Kościuszki. ok. 40 lat prowadzony był on przez członków rodziny Państwa Antoniewiczów. Widzimy go na zdj. nr 2 z marca br. W dawnych czasach – przed transformacją ustrojową - kioski "RUCH-u" miały nieco inne kształty, ale prowadziły – podobnie jak obecnie - nie tylko działalność handlową. Można było w nich wypełnić kupony gier liczbowych i kupić losy różnych loterii. To właśnie tutaj – chyba w latach siedemdziesiątych lub na początku lat osiemdziesiątych - jedna z moich znajomych kupiła los jakiejś loterii i wygrała samochód osobowy "syrena".

Kurier Czaplinecki - Maj 2018

Inny kiosk stał niegdyś przy ul. Drahimskiej, w pobliżu skrzyżowania z ul. Wąską. Nie ma już go od kilku lat, chociaż miał on niezłą lokalizację przy ulicy uczęszczanej nie tylko przez mieszkańców miasta, ale także przez turystów. Działał do listopada 2013 r. Przez mieszkańców Czaplinka był on kojarzony z nazwiskiem Pani Kujawskiej, potem Pani Koniecznej, a następnie Pani Kulik. Już tylko najstarsi mieszkańcy Czaplinka pamiętają dawny kiosk "RUCH-u", który przez wiele powojennych lat stał w centrum miasta przy zbiegu ul. Sikorskiego i ul. Dąbrowskiego. W pamięci miesz- 3. Lata 60-te. Czerwona strzałka wskazuje kańców Czaplinka pozostały lokalizację kiosku przy zbiegu nazwiska byłych kioskarzy: ul. Sikorskiego z ul. Dąbrowskiego. Pana Czapskiego i Pana Koremby. Uwieczniony został na pocztówce z lat 60-tych. Fragment tej pocztówki widzimy na zdj. nr 3. Typowy kiosk "RUCH-u", obsługujący klientów przez okienko, stał w latach 90-tych również na Osiedlu Wieszczów przy ul. Staszica. Według wspomnień mieszkańców, prowadzony był przez Panią Donajgrodzką, a później przez Panią Puśledzką. Od 1998 r. jego kolejnym użytkownikiem był Pan Mieczysław Wojtków, który prowadził go ok. 3 lat, a następnie zastąpił go małym pawilonem z wejściem dla klientów, gdyż uznał, że we wnętrzu pawilonu można kupujących lepiej obsłużyć niż przez okienko. Pawilon ten funkcjonował 12 lub 13 lat. Od 1997 r. członkowie rodziny Państwa Wojtków 4. Pawilon z prasą na targowisku miejskim. prowadzą również mały pawilon z prasą i z artykułami przemysłowymi codziennego użytku, stojący na targowisku miejskim. Widzimy go na zdj. nr 4. Obsługa klientów odbywa się we wnętrzu tego pawilonu, który z uwagi na niewielkie rozmiary określany jest przez mieszkańców jako kiosk. Proces stopniowego znikania kiosków z krajobrazu Czaplinka jest, zdaniem wielu osób, charakterystycznym znakiem naszych czasów. Prasę można w Czaplinku kupić obecnie w kilku różnych sklepach. Funkcje wypełniane przez kioski w największym stopniu przejęte zostały przez salony prasowe mieszczące się w czaplineckich supermarketach 5. Wejście do salonu prasowego w supermarkecie "NETTO" i "POLO". "POLO". Na zdj. nr 5 z maja br. widzimy wejście do salonu prasowego w "POLO". Nazwa "salon prasowy" jest nieco myląca, bo w salonach takich oprócz prasy sprzedaje się także cały szereg innych towarów wchodzących w skład asortymentu typowego dla kiosków. PS. Znaczna część informacji zawartych w tym artykule pochodzi z ustnych relacji mieszkańców Czaplinka i nie była sprawdzana w innych źródłach. Zbigniew Januszaniec


Kurier Czaplinecki - Maj 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Salezjańska Republika Marzeń wykły październikowy dzień. Praca w ośrodku wychowawczym idzie pełną parą. Codzienne trudy, zmagania. W taki pozornie powszedni czas rodzi się coś, co już niedługo okaże się niezwykłą inicjatywą. Pomysł Pawła Proniuka pochwycił obecny ks. Dyrektor Wiesław Psionka, i tak powstała Salezjańska Republika Marzeń. Grupa, która miała stać się miejscem młodych ludzi, rozwijających swoje pasje, zdobywających nowe umiejętności, poznających świat i czyniących dobro. Spełniających marzenia. Już za chwilę do projektu dołączyli fantastyczni ludzie, którzy uznali, że to ma sens i w ten sposób do Pawła, ks. Wiesława dołączyli Alicja Beś, Adam Matuszewski i Marcin Kapelan. I jeszcze oni – najważniejsi. Młodzież. Zapaleni, pełni entuzjazmu, gotowi do tego, aby przekraczać granice swoich możliwości. A już wkrótce, dzięki uprzejmości kilku znajomych udało się pozyskać pierwsze pieniądze. Firma „Agri– Plus” z Poznania przekazała na konto Republiki środki finansowe. Na dobry początek. Wyremontowano salę po byłej świetlicy, gdzie odtąd Republika ma swoje miejsce, a młodzi ludzie mogą uczyć się

Goście z Europy w czaplineckim ZSP minionym tygodniu Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Czaplinku odwiedziło dwunastu nauczycieli z sześciu państw – Grecji, Hiszpanii, Włoch, Finlandii, Islandii i Łotwy. Ich wizyta była związana z realizacją kolejnego zadania w ramach projektu Erasmus + „Flying with the wings of Mythology through time and space”. Organizatorki pobytu – Alicja Giwojno i Anna Proniuk – przygotowały dla partnerów program związany z tematyką projektu. Wycieczka Szlakiem Piastowskim, czyli wizyty w Muzeum Archeologicznym w Biskupinie, Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, Rezerwacie Archeologicznym Genius Loci, oraz w katedrze na poznańskim Ostrowie Tumskim, dały gościom i uczniom ZSP możliwość poznania legendarnych i historycznych początków państwa polskiego. Natomiast z dziejami i dziedzictwem kulturowym naszego regionu zapoznali się podczas zwiedzania Czaplinka, Zamku Drahim, kompleksu pałacowego w Siemczynie i Bornego Sulinowa.

Pocztówkowy zawrót głowy w klasie 1c artykule "O pocztówkach (cz. 4)", opublikowanym w kwietniowym numerze "Kuriera Czaplineckiego" umieściłem wzmiankę o przedsięwzięciu edukacyjnym o nazwie "Pocztówkowy zawrót głowy" prowadzonym od listopada 2017 r. do maja 2018 r. w czaplineckiej Szkole Podstawowej przez wychowawczynię klasy 1c - Panią Beatę Kuklę. Ideą wiodącą tego przedsięwzięcia było propagowanie tradycyjnego sposobu przesyłania informacji w formie pocztówek, a głównym celem – wymiana pocztówek z innymi szkołami na terenie całego kraju. Finalnym elementem przedsięwzięcia jest widoczna na zdjęciu plansza z mapą Polski, na której zaznaczone są miejscowości, z którymi nawiązano wymianę pocztową. Z informacji uzyskanych od Pani Beaty Kukli wynika, że pocztówkowe przedsięwzięcie zakończyło się dużym sukcesem. Nawiązano kontakt z uczniami ok. 120 szkół z terenu całego kraju. Dla dzieci z klasy 1c było to nie tylko ciekawe doświadczenie, ale także duża frajda. Każda otrzymana pocztówka sprawiała dzieciom wielką radość.

7

języka włoskiego, gry na instrumentach, czy uczestniczyć w warsztatach rozwoju osobistego. Pojawili się pierwsi goście, ludzie z zewnątrz, którzy opowiadali o swoich zainteresowaniach i wprowadzali w swój świat. Pani Magda Wilento – jazzowa wokalistka, dzięki której mogliśmy wziąć udział w koncertach odbywających się w filharmonii Szczecińskiej. A ostatnio sam Jasiek Mela, który odwiedził Republikę i poświęcił młodzieży swój cenny czas. Republikanie byli na Podlasiu przez kilka dni, mogąc trafić w takie miejsca, o których kiedyś mogli tylko marzyć. Teraz spełnianie tych marzeń stawało się faktem. Republika istnieje już osiem miesięcy i ma się dobrze. Ostatnio na ściance małej salki pojawiło się jej logo, ma swoje gadżety i powoli staje się rozpoznawalną marką. Już nie tylko w samym Trzcińcu. I każdego dnia robi krok do przodu. Ksiądz Dyrektor powiedział na początku tej drogi, że można być w Salezjańskim Ośrodku Wychowawczym, a tak naprawdę stać się członkiem Salezjańskiej Republiki Marzeń. I tak się dzieje. A ludzie, którzy są w to zaangażowani, ci młodsi i starsi zapewniają, że to dopiero początek. Pomysłów jest wiele, a jednym z ostatnich inicjatywa naszych republikanów skierowana do najmłodszych pacjentów Szpitala Wojskowego w Wałczu. By dodać wsparcia, spełnić marzenia, przywrócić uśmiech. Wierzą, że to się uda, bo czynione dobro powraca. Bo nazwa Salezjańska Republika Marzeń nie jest przypadkowa, jak sam ostatnio powiedział Jasiek Mela. Bo marzenia są demokratyczne, warto za nimi podążać i wypełniać nimi świat, by stał się choć trochę lepszy. Republikanie chcą tego lepszego świata…

W trakcie pięciodniowej wizyty goście zdobyli informacje o naszym kraju i systemie edukacji, a także wzięli udział w prowadzonych nowoczesnymi metodami dydaktycznymi lekcjach o wierzeniach dawnych Słowian, oraz legendach związanych z trzema polskimi stolicami. Mieli także możliwość spotkania ze Starostą Drawskim Stanisławem Kuczyńskim i Burmistrzem Czaplinka Adamem Kośmidrem. Pobyt w Polsce był dla europejskich nauczycieli niezwykle ciekawym doświadczeniem. Kraków, Warszawa i Gdańsk, czyli miasta, które zwiedzili przy okazji, ujęły ich swoją architekturą i atmosferą życzliwości wobec obcokrajowców. Natomiast tereny Pojezierza Drawskiego ocenili jako jedne z najpiękniejszych miejsc na świecie. Byli także zachwyceni gościnnością gospodarzy Domu Wczasowego Pięciu Pomostów w Czaplinku, oraz polską kuchnią. Wielu z nich zadeklarowało, że na pewno wrócą do Polski po to, aby pokazać ją swoim rodzinom i przyjaciołom. Anna Proniuk

Wszystkie otrzymane pocztówki wyeksponowane są na planszy obok mapy dokumentującej efekty tego ciekawego przedsięwzięcia. Okazuje się, że dzieci przesyłały sobie nie tylko widokówki ze swojego miasta, ale także foldery turystyczne, czy też wykonane przez siebie pocztówki świąteczne. Akcja wymiany pocztówek niezależnie Fragment planszy prezentującej efekty akcji "Pocztówkowy zawrót głowy" od efektów edukacyjnych, bez wątpienia przyczyniła się także do promocji naszego miasta. Zbigniew Januszaniec


8

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Trudne lata życiu każdej miejscowości, każdego miasta, regionu i państwa są znamienne daty historyczne, upamiętniające niezwykle ważne oraz istotne wydarzenia. W dziejach naszego miasta taką przełomową i ważną datą jest dzień 03.03.45 r. Właśnie w tym dniu polscy żołnierze z 3 Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta po krótkiej lecz zażartej walce wyparli Niemców z Czaplinka, miasto było wolne, stało się nieodłączną częścią naszej ojczyzny. Po 277 latach obcego zaboru naszych ziem, Czaplinek powrócił do macierzy, do Polski. Wojna się kończyła, milkły armaty i złowieszczy odgłos nalotów lotniczych. Wreszcie w dalekim Reims we Francji Niemcy podpisują akt bezwarunkowej kapitulacji, który wszedł w życie 08.05.45 r. Dzień później na żądanie Stalina akt ten został ponowiony w Berlinie. W Polsce obecnie w dniu 8 maja obchodzony jest Narodowy Dzień Zwycięstwa, choć dla naszego narodu było to gorzkie zwycięstwo. Po zakończeniu działań wojennych do Czaplinka oraz okolicznych wsi, rozpoczął się napływ nowych osadników, przyjechała tu ludność z różnych stron kraju. W naszej gminie budowali swój nowy dom, swoją przyszłość, dla siebie i swoich dzieci, dla przyszłych pokoleń. Kim byli pionierzy tych pierwszych dni, trudnych czasów odbudowy? Przede wszystkim byli to ludzie skromni, pracowici i tacy sami jak my, ale doświadczeni okrucieństwem kataklizmu jakim jest każda wojna, ludzie umiejący docenić odzyskaną i upragnioną ojczyznę. Także na terenach wiejskich nastał czas odbudowy, zaczęło funkcjonować rolnictwo, powstawały niezbędne placówki gospodarczo – handlowe. Zakładano też kołchozy, ale nie była to właściwa droga do spełnienia oczekiwań tysięcy rolników. W Broczynie tuż po powrocie naszych ziem do Polski, osiedliło się dwanaście rodzin, były jeszcze rodziny niemieckie które deportowano dopiero w 1947 r. Niektórzy z nich oraz ich dzieci często odwiedzają naszą wieś, można usłyszeć od nich wiele ciekawych wspomnień, zwłaszcza o czerwonoarmistachi ich stosunku do niemieckich kobiet, a także i do Polek… Ciekawymi wspomnieniami z tych ponurych czasów podzielił się ze mną były mieszkaniec Broczyna Gerhard Pollej i Helga Ebel. Pan Gerhard był w Broczynie do 1947 r. pomocnikiem młynarza Bzowskiego. Pod koniec stycznia i w lutym1945 r. niepokój we wsi wzrastał z powodu wieści z frontu. W kierunku Czaplinka zbliżała się ofensywa Armii Czerwonej i jednostek Wojska Polskiego, ludność niemiecka panicznie uciekała ale nie wszyscy. We wsi słychać już było kanonadę artyleryjską i coraz częściej widziano samoloty z czerwoną gwiazdą, wreszcie w pierwszych dniach marca pojawili się we wsi polscy żołnierze. Wiele ciekawych faktów dotyczących tych dni usłyszałem od swojego chrzestnego Edwarda Maciejewskiego, który był zaprzyjaźniony z panem Leonem Pączkiem z Czaplinka. W czasie okupacji pan Leon pracował u niemieckiego gospodarza w Broczynie, ale to już temat na osobny artykuł. Mój ojciec Józef Mrówka, były żołnierz 55 Pułku Piechoty z Leszna, 14 Dywizji Poznańskiej Armii Poznań gen. Tadeusza Kutrzeby, po wrześniowej klęsce dostał się do niewoli niemieckiej na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej 28.09.39 r. Ostatnie zaopatrzenia w amunicję to pięć naboi do karabinu wydanych przez dowódcę - często wspominał ojciec. Dzień później 29.09.39 r. znalazł się wraz z kilkoma kolegami w Stalagu II Westfalenhof (Kłomino koło Bornego Sulinowa), gdzie przebywał do 24.07.40 r. To było piekło na ziemi – wspominał ojciec, głód, biegunka, zimno i wszędobylskie insekty, i ta ciągła niepewność jutra. Niejednego kolegę hitlerowcy na jego oczach zatłukli na śmierć, jednego za kradzież dwóch jabłek… Po zwolnieniu z obozu zostaje skierowany na przymusowe roboty do majątku dziedziczki Marii Kienitz w Kinderfreude, kreis Soldin (dzisiejszy Wołczyn koło Pyrzyc), gdzie poznaje moją matkę Wandę. Na przymusowych robotach pracuje do 28.02.45 r. Właścicielka majątku ucieka wraz z innymi Niemcami zostawiając wszystko. W drodze do „wolnej” już Polski rodzina ma pecha, za Pyrzycami na drodze spotykają wyzwolicieli radzieckich, ci zabierają wszystko, dwa konie, które rodzina zabrała z opuszczonego majątku, z wozu ściągają meble, garnki, wiadra i resztę drobniejszych rzeczy. Dziadka Andrzeja chcą zastrzelić, bo miał na sobie stary poniemiecki płaszcz, ale pojawił się przypadkowo polski oficer i dziadka uratował. Ale na tym jednak nie koniec, w opałach znalazła się ciotka, pijane czerwone zbiry każą jej iść ze sobą, dziadka i ojca trzymają pod karabinem, są bezradni. W końcu babcia Helena uprosiła jakiegoś oficera i ten przepędził dzielnych „wyzwolicieli”. Dalsza droga była również makabryczna, widzieli wiele ciał martwych, zgwałconych i zabitych kobiet, walających się po rowach. Były to ofiary uciech radzieckich „gierojów”. To wszystko

Kurier Czaplinecki - Maj 2018

dzisiaj wydaje się niewiarygodne, ale opowieści zwykłych ludzi są najbardziej wiarygodne, w przeciwieństwie do niektórych źródeł propagandowych. Do Broczyna ojciec przyjechał pod koniec lipca 1945 r. wiele domów było jeszcze pustych, w niektórych byli jeszcze Niemcy. Czasy były niespokojne, plagą byli szabrownicy, mnożyły się bandyckie napady, po nocach słychać było strzelaninę, przybywało mogił. W jednym z budynków kwaterował ważny radziecki oficer ze swoją świtą, na sali wiejskiej odbywały się zabawy, nie tylko przy dźwiękach orkiestry ale i przy wystrzałach karabinowych. Żony Rosjan tańczyły w długich nocnych damskich koszulach pozostawionych przez Niemki. Tajony śmiech wzbudzali radzieccy żołnierze jeżdżący po wsi na rowerach, po dwóch lub nawet trzech naraz, nierzadko z przywiązanym do munduru budzikiem. Ulubionym ich zajęciem było także strzelanie do izolatorów na słupach elektrycznych. Gorzkie były początki życia po wyzwoleniu, ale wieś funkcjonowała coraz lepiej. Niestety, nie brakowało u nas różnej maści aktywistów utrudniających ludziom życie, natrętnie szukali zboża po strychach u tzw. kułaków. Pierwszym sołtysem w Broczynie był pan Jakubczak. Ojciec z racji tego że był jednym z pierwszych sołtysów, musiał asystować przy takich „ceremoniach”. Był raz świadkiem jak milicjant, a raczej łachmaniarz z opaską na rękawie, postrzelił starszą kobietę broniącą wstępu na podwórze. Później nastała moda na kołchozy, mojemu dziadkowi odebrano młocarnię i silnik pozostałe po Niemcach i zabrano do kolektywnego raju. We wsi ukazywały się karykaturalne plakaty osób, którym powodziło się lepiej, niektórzy aktywiści wieczorami patrolowali wieś, by zorientować się kto słucha radia „Wolna Europa”. Nawet posiadanie radia mogło okazać się niebezpieczne. Ale kołchozowa idylla dostarczała również ludziom wręcz komicznych wydarzeń, którymi pasjonowała się także regionalna prasa. Ówczesny „Głos Koszaliński” nr 22 z 1952 r. w art. „Obrażone radio” opisuje zabawną historyjkę z kołchozowym radiem. „Spółdzielnia produkcyjna w Broczynie w pow. wałeckim korzysta z wielu cudów techniki. Ostatnio założyli sobie radiowęzeł. Pięknie grały głośniki w każdym spółdzielczym domu. Ale ostatnio ten cud techniki się popsuł, radia od dłuższego czasu nie słychać. Głowili się więc chłopi, czyżby radio obraziło się na telefon i zamilkło? Po zbadaniu sprawy okazało się, że ci co zakładali telefon przecięli drut od radiowęzła, widocznie im swojego brakowało…” W 1954 r. w nr 243 nasz regionalny dziennik donosi: „Zaniedbania w pracy polityczno-wyjaśniającej w okresie przygotowawczym do zebrań, są powodem nie tylko do opóźnienia omłotów! Na zebraniu sprawozdawczowyborczym w Broczynie wykazano, że spółdzielnia uzyskała wysoką wartość dniówki obrachunkowej. Zebranie rozliczeniowe było potwierdzeniem wyższości gospodarki zespołowej nad indywidualną. A mimo to, żaden chłop ostatnio do spółdzielni nie przystąpił”. Radośnie donoszono także, że pewnego mieszkańca sąsiedniej wioski skreślono z listy wyborczej do Rad Narodowych w 1958 r. zarzucając mu pijaństwo i spekulację. Pozytywne recenzje odnosiły się natomiast do tematyki czynów społecznych i lizusostwa do władzy ludowej. Tuż po wojnie wieś była sceną wielu dramatycznych wydarzeń, a nawet tragicznych, ale byłoby pewnym nietaktem obecnie o tym pisać, można by kogoś urazić . Dzisiaj, pożółkłe już stare dokumenty rodziców z czasów wojennych są niemym świadectwem tamtych dni, beznadziejnych i tragicznych. Ich opowieści, przeżycia i losy to lekcja historii dla powojennego pokolenia. Nikt lepiej nie opowie nam wojennej historii naszego narodu jak tysiące żyjących jeszcze dzięki Bogu bohaterów tamtych dni. Nasi dziadkowie, ojcowie, babcie i matki, tylko ich stać w dzisiejszych czasach na mówienie prawdy, chwała im za to. Ryszard Mrówka


Kurier Czaplinecki - Maj 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

9

Prawdy i mity o gospodarce PRL i III RP ako społeczeństwo zmyśliliśmy kłamliwy obraz przeszłości, bo był nam on potrzebny, by się mobilizować do walki o wolność. To pewnie było konieczne i nieuniknione, dopóki Polska była zniewolona. Ale kiedy zostaliśmy sam na sam ze sobą, historyczne kłamstwa zaczęły nas zatruwać. I trują nas coraz bardziej. Jeżeli można mówić o jakiejkolwiek winie, dotyczy ona głównie ostatnich dwudziestu kilku lat lub nawet kilkunastu lat, kiedy mogliśmy się z tych kłamstw otrząsać, a tego nie robiliśmy lub robiliśmy to zbyt nieśmiało. Tak kilka żyjących pokoleń wychowało się w Polsce na kłamstwie, a raczej na trzech wielkich kłamstwach dotyczących trzech polskich państwowości. Pierwsze dotyczy I Rzeczpospolitej, którą wyidealizowaliśmy i mocno na wyrost utożsamiamy z Polską. Drugie wielkie kłamstwo to świetlana wizja II Rzeczypospolitej, choć mało kto z nas chciałby pod taką dyktaturą mieszkać. Trzecie – to obraz PRL moralnie sprowadzonej do potwornych lat wojny domowej i stalinowskiego terroru duszącego niepodległościowy opór. Peerelowskie konteksty sprawiły, że im dłużej trwał realny socjalizm, tym słowo „przedwojenny” stawało się silniejszym znakiem jakości. Im bardziej II RP oddalała się w czasie, tym bardziej w polskiej krajowej wyobraźni stawała się piękniejsza i większa. Do dziś polska świadomość społeczna nie może uporać się z tym, że w zamachu majowym Piłsudskiego zginęło cztery razy więcej Polaków niż w stanie wojennym Jaruzelskiego. Ani z tym, że w latach 20. i 30. było w Polsce wielokrotnie więcej więźniów politycznych niż w latach 60. i 70. Ani z tym, że peerelowska cenzura była następczynią cenzury sanacyjnej. Ani nawet z tym, że Józef Piłsudski rządził w II RP, jak Władysław Gomułka w PRL i Jarosław Kaczyński w Polsce PiS – czyli bez konstytucyjnego tytułu i bez formalnej odpowiedzialności. Przypominam o tym dlatego, bo w roku 100-lecia odzyskania niepodległości są formułowane tezy propagandowe o sukcesach 20-lecia międzywojennego, zapaści PRL, niewykorzystanych szansach III RP i sukcesach odnoszonych po 2015 r. Nie jest prawdą, że PRL był totalną gospodarczą porażką. Jeżeli powszechnie chwalimy II RP za zszycie trzech zaborów i wygranie na samym początku kilku konfliktów zbrojnych, to z prostej uczciwości trzeba docenić to, że PRL udźwignął „odbudowę” nie tylko w sensie podniesienia sporej części kraju z ruin, ale też m.in. w sensie odtworzenia straconej na wojnie elity. Jeśli chce się chodzić po ziemi, to trzeba pamiętać, że sukces III RP był możliwy dzięki kapitałom stworzonym w PRL. Sprawność gospodarki ocenia się często przez wyniki przedsiębiorstw. Dominuje pogląd, że nieefektywne przedsiębiorstwa PRL zostały zastąpione w III RP przez przedsiębiorstwa efektywne. Wyniki finansowe to potwierdzają. Warto jednak wskazać najważniejsze różnice między gospodarką PRL a III RP. Po pierwsze, w Polsce Ludowej panowała zasada pełnego zatrudnienia. Ukryte bezrobocie było finansowane pełnym wynagrodzeniem, a nie zasiłkiem. W okresie transformacji ustrojowej wyrzucono z rynku pracy ponad 4 mln ludzi (2 mln na emigrację i ponad 2 mln na bezrobocie), a wobec pozostałych zastosowano silny przymus ekonomiczny, który egzekwowała armia indywidualnych właścicieli krajowych i zagranicznych. Przy tym duże bezrobocie skutecznie dyscyplinowało pracowników. Po drugie, państwowe zakłady pracy prowadziły stołówki i ośrodki wczasowe, domy kultury i kluby sportowe, żłobki, przedszkola, a czasem i szkoły zawodowe, zakładową służbę zdrowia i osiedla mieszkaniowe. To wszystko bardzo obniżało efektywność przedsiębiorstw, a po 1989 r. zostało wyrzucone z rachunku wyników firm. Po trzecie, w celu wyrównania poziomu uprzemysłowienia kraju inwestowano w obszarach słabo rozwiniętych gospodarczo. Podrażało to koszty inwestycji przemysłowych. W III RP prywatne inwestycje uruchamiane są na terenach mających już dobrą infrastrukturę przemysłową i dostępną kadrę kompetentnych pracowników. Inwestycje zagraniczne otrzymują różne formy dotacji państwowych (dopłaty do zatrudnienia, zwolnienia podatkowe). To powoduje znaczną różnicę w kosztach funkcjonowania przedsiębiorstw. Po czwarte, wynagrodzenia w PRL były niskie. Tania praca stanowiła źródło finansowania inwestycji w zniszczonym wojną i zacofanym gospodarczo kraju. Akumulacja często była na poziomie ok. 40% wobec dzisiejszych 20%. Po 1989 r. tania praca również była podstawowym źródłem rozwoju gospodarczego, zwłaszcza jeśli porównuje się ją ze wzrostem wydajności. Różnice polegają na sposobie korzystania z tego strumienia dochodu. W III RP dochody firm były ważnym źródłem finansowania budowy ustroju kapitalistycznego, czyli majątku właścicieli. Te rosnące szybko fortuny powstały w sytuacji, gdy dochody pracowników ciągle są dużo niższe niż w rozwiniętych krajach europejskich. Inaczej mówiąc, niskie koszty pracy ogółu pracowników pozwalały na wypracowanie dużych dochodów właścicieli i menedżerów. Luksusowa konsumpcja grupy ludzi bogatych częściowo była finansowana z zysku, ale w pewnym stopniu też wliczana w koszty funkcjonowania przedsiębiorstw. Z tego powodu wiele małych firm ma dochody w okolicach zera. Efektem jest duże zróżnicowanie dochodowe, a przede wszystkim majątkowe społeczeństwa. Po piąte, w PRL rozwój finansowano z pieniędzy wypracowanych przez krajowe przedsiębiorstwa. Poza okresem lat 70. nie było większego zasilania z zewnątrz. W III RP rozwój jest finansowany z kilku źródeł. Dominującym jest wzrost wydajności i tania praca. Przyciągnęło to zagraniczny kapitał, który

zbudował potencjał przemysłowy dający dwie trzecie eksportu i połowę towarów na rynek krajowy. Nasz eksport to w większości obroty wewnętrzne zagranicznych korporacji produkujących w Polsce. Nawet żywność wytwarzana przez polskich rolników jest w dużej części przerabiana i sprzedawana w firmach należących do zagranicznych właścicieli. Ważnym czynnikiem funkcjonowania gospodarki jest korzystanie z infrastruktury gospodarczej zbudowanej w PRL i nieodnawianej przez długi czas. Dopiero wstąpienie do Unii Europejskiej i korzystanie z jej dotacji pozwoliło na rozwój infrastruktury, głównie drogowej, ale także inwestycji w dobra publiczne. Polska systematycznie się zadłuża. Co roku notujemy deficyt budżetu, czyli więcej wydajemy, niż zarabiamy, niezależnie od dobrej czy złej koniunktury gospodarczej. W latach 70. też się zadłużaliśmy, ale w dużej części na budowę nowych przedsiębiorstw, podczas gdy teraz długiem finansujemy głównie konsumpcję. Po 1989 r. znaczne dochody dawało państwu prywatyzowanie przedsiębiorstw państwowych zbudowanych w PRL. Liczyły się też wpływy od osób, które wyjechały do pracy za granicę. Tak więc obecna modernizacja kraju dokonała się dzięki taniej pracy i finansowaniu zewnętrznemu. W naszym kraju ciągle brakuje efektów gospodarowania w formie wyższych płac, które generowałyby konsumpcję indywidualną, lub wyższych podatków, które pozwoliłyby na większą konsumpcję zbiorową. Nie mamy dochodów pozwalających na realizację jednego lub drugiego modelu konsumpcji. W praktyce od 1990 r. realizowaliśmy model konsumpcji indywidualnej, który dawał godne warunki życia tylko mniejszej części społeczeństwa. Teraz rozwijamy pewne elementy polityki socjalnej, czego symbolem jest program 500+, ale dzieje się to przy wsparciu deficytu budżetowego. Gospodarka polska jest pracochłonna, co w czasie koniunktury prowadzi do obserwowanego ostatnio spadku bezrobocia. Przedsiębiorcom bardziej się opłaca zatrudnianie pracowników, których można w każdej chwili zwolnić, niż kupowanie linii produkcyjnych, co jest inwestycją trwałą. Stąd wzrost zatrudnienia i brak inwestycji. Ale ten trend wkrótce się odwróci i trzeba będzie inwestować w techniczne uzbrojenie produkcji. Nie wszystkie firmy będą mogły sobie na to pozwolić. Małe i słabe przedsiębiorstwa upadną, a silniejsze przejmą ich rynki. Nie będzie to jednak proste wobec zacofania technologicznego większości naszych firm. W polskim eksporcie jest bardzo mały, bo zaledwie 8% udział towarów zaawansowanych technologicznie. Polski biznes cały czas nastawiony był na uzyskiwanie szybkich zysków, a później na bezpieczną konsumpcję. Chętniej kupowano dobra luksusowe, niż ryzykowano inwestowanie w innowacyjne przedsięwzięcia. Równocześnie narastają wyzwania cywilizacyjne, w których realizowaniu odstajemy od większości krajów Unii Europejskiej. Mamy kłopot z finansowaniem emerytur, a równocześnie obniżyliśmy wiek przechodzenia na emeryturę. Pogłębia się kryzys w służbie zdrowia. UE oskarża nas o bardzo poważne zanieczyszczenie powietrza. Społeczeństwu brakuje ok. 2 mln mieszkań. Mamy jedne z najniższych w krajach UE wydatki na naukę. Nasza gospodarka nie jest innowacyjna i zmiana kierunku przeznaczenia środków UE z funduszy spójności na fundusze służące rozwojowi spowoduje, że nie będziemy umieli skorzystać z pieniędzy unijnych. W tej sytuacji zamiast rozpatrywać historyczne klęski i zwycięstwa moralne, należałoby zastanowić się nad lepszym gospodarowaniem tu i teraz. Potrzebna jest lepsza praca i mądre zarządzanie. I o tym trzeba rozmawiać, a nie o poprawianiu historii, która już się wydarzyła. Opracował: Brunon Bronk

Nabór do SZKÓŁ ZAOCZNYCH „EDUKACJA” - dla Dorosłych na semestr jesienny 2018/2019 tel. 606 483 438, edukacjaczaplinek.pl Nabór do szkół na rok 2018/2019 • LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE • po gimnazjum i szkole podstawowej - 3-letnie • po ZSZ - nauka trwa 2 lata • SZKOŁA POLICEALNA 2-letnia po szkole średniej • Technik rachunkowości • Technik BHP (nowy kierunek) Wszystkie szkoły posiadają uprawnienia szkół publicznych. Zajęcia co 2 tygodnie (piątek od 15:15 i sobota od 8:00). Dodatkowe informacje: Telefon: 606 483 438 www.edukacjaczaplinek.pl (podanie do pobrania) PRZYJDŹ, ZAPISZ SIĘ - BEZ EGZAMINÓW WSTĘPNYCH!!! Nabór trwa od maja do września.


10

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Peja w Czaplinku dniu 18 maja na osiedlu Wieszczów odbył się koncert znanego polskiego rapera, producenta muzycznego, uczestnika programu TVN Agent-Gwiazdy, ale przede wszystkim idola młodzieży, znanego pod pseudonimem Peja. Wydarzenie to było poprzedzone wieloma działaniami profilaktycznymi, skierowanymi do młodzieży. Happening pod nazwą „Stop przemocy, Stop uzależnieniom” organizowany już piąty raz w naszym mieście przez dziewczęta z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego, przy współudziale GKPiRPA był protestem młodzieży, a zarazem prośbą o pomoc w rozwiązywaniu ich problemów. Blokowisko, bo taką nazwę miał tegoroczny Happening przeszedł do historii. Długo jednak będziemy wspominać radość naszej młodzieży i wspaniałą zabawę. Dumni powinniśmy być też z tego, że mimo prób pokazania, że można nabyć u dilera wiadomy towar, nikt z młodzieży nie dał się sprowokować, a śmiesznie wyglądający „przedsiębiorcy” nie krzywdząc nikogo oddalili się w nieznanym kierunku . Ryszard Andrzejewski czyli Peja, już po wejściu na scenę nawiązał wspaniały kontakt z widownią, a jego piosenki i przekaz profilaktyczny był dla młodych ludzi bardzo czytelny. Opowiedział o swojej przeszłości i o tym, że warto swoje życie tak prowadzić, aby nie wstydzić się za podejmowanie swoich decyzji. Wyśmienita pogoda i cała oprawa odbijała się na twarzach wszystkich obecnych.

JAWNOŚĆ W SAMORZĄDACH ransparentność obrad rad gmin, powiatów oraz sejmików już istnieje. Niemniej od nowej kadencji samorządów, czyli od 16.11.18 r. Sejm wprowadził dwie zmiany, dla których wspólnym mianownikiem jest zwiększenie transparentności prac samorządowych organów stanowiących. Wprowadzono obowiązek zapewnienia internetowych transmisji obrad oraz zamieszczania nagrań z tych obrad na stronach każdego samorządu. Takie rozwiązanie zapewni możliwość śledzenia obrad (na żywo lub z odtworzenia) mieszkańcom, którzy nie mogli pojawić się na sesji. Sesje rad odbywają się w godzinach, kiedy osoby pracujące przebywają w pracy, więc nie mogą śledzić przebiegu obrad, ani oglądać relacji z ich przebiegu. Wydobycie zaś z urzędów nagrań z sesji, o ile takowa rejestracja w ogóle jest prowadzona, bynajmniej nie jest łatwe. Urzędnicy nie palą się by je przekazywać na zewnątrz. Chętnie odsyłają do tradycyjnych protokołów, które z kolei nie zawsze są wiernym odbiciem tego, co faktycznie działo się podczas sesji. Dostęp do relacji z obrad ułatwi też wyjaśnianie ewentualnych wątpliwości dotyczących wypowiedzi czy zachowań poszczególnych radnych. Drugim rozwiązaniem, które oceniam pozytywnie, jest obowiązek udostępniania imiennych wykazów głosowania każdego radnego. W dotychczasowym stanie prawnym zdecydowana większość głosowań w radach była jawna, ale problem stanowiło ustalenie, w jaki sposób głosowali poszczególni radni.

Kurier Czaplinecki - Maj 2018

W zorganizowanie takiego przedsięwzięcia musiało być zaangażowanych wielu ludzi. Gustaw Flaubert powiedział ,,Serce jest bogactwem, którego się nie sprzedaje ani nie kupuje, ale które się ofiaruje”. Wiele osób oprócz własnego serca w realizację tego projektu ofiarowało całych siebie. Na łamach miesięcznika chciałbym bardzo gorąco podziękować Dyrekcji Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego i dziewczętom za ich ciężką pracę i za to, że byli wszędzie tam, gdzie była potrzeba. Na nich zawsze można liczyć i nie zdarzyło się, że kiedykolwiek komuś odmówili pomocy. Dziękuję pani Paulinie Stępień, gdyż bez niej nie było by tej imprezy. Ogromne podziękowania dla wychowawców i nauczycieli ośrodka za poprowadzenie turnieju sportowego, za namiot profilaktyczny, za włożenie serca w to, co przyniosło młodzieży tyle radości, oraz za miłość do drugiego człowieka. Dziękuję również władzom miasta za poparcie organizacji tego projektu. Wielkie podziękowania należą się panu Marcinowi Czerniawskiemu, Policji, Straży Miejskiej, panu Marianowi Rutowiczowi, panu Konradowi Fujarskiemu za miody dla wykonawców, firmie Grucha- Band i innym. Największe DZIĘKUJĘ kieruję do naszej młodzieży, gdyż pokazaliście, że umiecie się bawić i uśmiechać bez chemicznego wzmocnienia. Peja powiedział, że zna Czaplinek z organizacji wielu imprez profilaktycznych i popiera takie przedsięwzięcia. Stwierdził, że młodzież ma ogromny potencjał, i że chętnie przyjedzie do nas na dłużej. Więc do zobaczenia za rok. Przewodniczący GKPiRPA Wiesław Runowicz

W protokołach z sesji rad znajdują się wyłącznie informacje o ostatecznym wyniku każdego głosowania - liczba głosów „za”, „przeciw”, „wstrzymujących się”. Jedynie osoba obecna na sesji i obserwująca głosowanie przez podniesienie ręki może ustalić, jak głosowali poszczególni radni. Sprawa nie jest bez znaczenia, ponieważ mieszkańcy mają prawo do informacji pozwalających im sprawdzać sposób wykonywania mandatu przez poszczególnych radnych. Ustawa wychodzi tej potrzebie naprzeciw, zobowiązując do przeprowadzania głosowania z wykorzystaniem urządzeń umożliwiających sporządzenie i utrwalenie imiennego wykazu głosowań radnych. Wykazy te mają być następnie zamieszczane na stronach internetowych samorządów. To rozwiązanie stanowi kopię systemu sprawdzonego w parlamencie, gdzie posłowie i senatorowie głosują za pomocą aparatury elektronicznej, która pozwala ustalić oraz upublicznić indywidualny sposób ich głosowania. Obowiązkowa transmisja i rejestracja obrad może liczyć na poparcie obywateli. Minusem jest to, że tam gdzie już wprowadzono transmisje z obrad to od razu wydłużył się czas wystąpień radnych oraz ilość wystąpień. Widać wyraźnie, że radni chętniej wypowiadają się na sesji a nie na komisjach, gdzie nie ma kamery. Większe znaczenie zyskają także, niekiedy dzisiaj marginalizowane, zapytania i interpelacje radnych. Odpowiedzi na nie powinny też być upubliczniane w trakcie trwania obrad a nie, tak jak praktykuje się obecnie, pisemnie po upływie kilku tygodni. Jerzy Kotlęga P.S. W Gminie Czaplinek już obowiązuje transmitowanie i nagrywanie obrad sesji oraz ich zamieszczanie w Internecie, głosowania Radnych są imienne, a odpowiedzi na interpelacje i zapytania są udzielane na bieżąco. Redakcja

KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie, dostępny w formie elektr.: www.dsi.net.pl; wwwczaplinek.pl. Tel. Redakcji 603 413 730, e-mail: redakcja.kuriera@wp.pl. Redaguje zespół. Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka. Konto: Pomorski Bank Spółdzielczy O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06. Nakład 1700 egz. Druk: Przedsiębiorstwo Prywatne „Grażyna” - Waldemar Sopoćko, tel. 502 532 969. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania redakcyjnego, opracowania i adiustacji otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji. Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam, ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze - 60 zł, czarno-biały - 30 zł, ogłoszenie drobne - 10 zł, kolportaż ulotek - 200 zł.


Kurier Czaplinecki - Maj 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

11



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.