Kurier Czaplinecki - Nr 143, lipiec 2018

Page 1

Gen samozagłady;

Wyróżnienia na Dni Czaplinka

Niebezpieczne śmietnisko;

Dni Czaplinka 2018;

Księga z Bielawy;

List Czytelnika;

Ćwiczenia lotników;

Maszty;

Era robotów.


2

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

PRYWATNY GABINET OTOLARYNGOLOGICZNY dr n. med. Izabela Kulec-Kaczmarska 78-500 Drawsko Pomorskie ul. Poznańska 1b Rejestracja telefoniczna 500 067 815

ul. Grunwaldzka 4

Nici SILHOUETTE ul. Tęczowa 5 - 7 lok. 4 78-600 Wałcz


Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

3

NARODOWY GEN SAMOZAGŁADY uż niedługo, bo 1 sierpnia będziemy obchodzić 74 rocznicę jednej z największych tragedii w historii naszego kraju, jaką było Powstanie Warszawskie. Analizując całą tę otoczkę, która do tego doprowadziła mam wrażenie, że zostaliśmy wyposażeni przez naturę w dodatkowy gen, który popychał nas ku samozagładzie. Bo jak inaczej tłumaczyć samobójczą decyzję o powstaniu w środku ponad milionowego miasta, która skutkowała jego totalnym zniszczeniem oraz śmiercią ponad 200 tys. jej mieszkańców. Obowiązująca instrukcja dla polskiego podziemia, Rządu i Naczelnego Wodza w Londynie przewidywała lokalne powstanie zsynchronizowane z postępowaniem Armii Czerwonej, określone jako „Akcja Burza”. Bo po klęsce Niemców pod Stalingradem i na Łuku Kurskim, nie ulegało wątpliwości, że wyzwolenie Polski może nadejść tylko ze Wschodu. Instrukcja, i słusznie, podyktowana była oszczędzaniem większych miast, ochroną bezbronnej ludności a także ochroną zabytków historycznych. Dlatego większe miasta, w myśl tej instrukcji miały być z Akcji Burza wyłączone. Szczególnie dotyczyło to Warszawy. Dlatego z Warszawy wycofano najlepiej uzbrojone i wyszkolone oddziały Armii Krajowej, które w myśl założenia miały atakować wojska niemieckie wycofujące się z miasta pod naporem wojsk radzieckich. Dlatego też Warszawę nie zaopatrywano w broń pochodzącą ze zrzutów alianckich. Mało tego, z Warszawy z rozkazu gen. T. Bora-Komorowskiego przekazano około 1000 pistoletów maszynowych wraz z amunicją w miesiącu lipcu, a więc tuż przed powstaniem, do okręgów wschodnich AK. Kontynuowano to też w drugiej dekadzie lipca. Akcję Burza zaczęto realizować na terenach wyzwalanych przez Armię Czerwoną przede wszystkim na wschód od „linii Curzona” przyjętej przez „Wielką Trójkę” w Teheranie, jako wschodnie granice Polski. Widzimy więc, jak cynicznie zachowywał się rząd Wielkiej Brytanii, który zawsze, począwszy od powstania niepodległej Polski starał się, aby nasze granice jak najbardziej przesunąć ze wschodu na zachód. Nie trzeba nikogo przekonywać, że było to na rękę Stalinowi. W Anglii mieliśmy dwuznacznego sojusznika, bo gdyby w 1939 r. wypełnili wraz z Francją swe sojusznicze zobowiązania wobec Polski, to wcale nie musiałoby dojść do II wojny światowej, gdyż cała armia hitlerowska walczyła w Polsce, a Rzesza była prawie bezbronna. Dzięki temu Niemcy mogli wraz ze Związkiem Radzieckim zrealizować swój zbrodniczy Pakt Ribbentrop – Mołotow, skutkujący agresją i rozbiorem wschodnich terenów Polski. W oparciu o ustalenia w Teheranie, Armia Czerwona zaczęła rozbrajać i zwalczać ujawniające się oddziały AK, zwłaszcza te, które odmawiały wcielenia do I Armii Wojska Polskiego. Opór kończył się rozbiciem, mordowaniem oraz wysyłaniem opornych do łagrów. Przykro to pisać, ale te działania były akceptowane przez Aliantów Zachodnich, którzy naciskali na Rząd Emigracyjny w Londynie, aby wszelkie działania zbrojne na tych terenach uzgadniali z Rosjanami, oraz by szukali porozumienia w sprawie utworzenia wspólnego rządu z PKWN. Wiadomo, że Rząd na uchodźstwie się nie zgadzał, bo to byłby koniec nadziei na przejęcie władzy w kraju. Cała perfidia tej sytuacji polegała na tym, że walcząca z tylnymi oddziałami hitlerowców Armia Krajowa, nie

o wszystkim była przez aliantów informowana, a mogło by to zaoszczędzić sporo tragedii. Ta sytuacja była więc zalążkiem następnej, jaką było wywołanie Powstania w Warszawie, bo ono miało w zamyśle postawić zachodnich sojuszników wobec faktów dokonanych. Delegat Rządu Londyńskiego na kraj Stanisław Jan Jankowski razem z dowódcą AK gen. Tadeuszem Borem–Komorowskim zdecydowali o wywołaniu powstania w Warszawie. Plan powstania powstał, jak to się mówi, na kolanie. Z konieczności sporządził go pod presją czasu płk Antoni Chruściel (ps. Monter) pod kryptonimem „Niagara”. Do zdobycia wyznaczono około 360 obiektów ważnych strategicznie i około 180 wojskowych. Ale kim to miano zrealizować. Przeważnie byli to młodzi chłopcy, którzy mieli tylko przeszkolenie teoretyczne. Nominalnie było ich około 50 tys., ale rozrzuceni po obu stronach Wisły i w powiatach warszawskich. Słabo, a raczej beznadziejnie uzbrojonych i prawie bez amunicji. Brak łączności, a szpitale polowe miały mało narzędzi i zestawów chirurgicznych, środków opatrunkowych. Praktycznie do powstania, do walki przystąpiło około 3000 żołnierzy. W tym czasie siły niemieckie gen. Rejhera Stahela liczyły 20 tys. dobrze uzbrojonych i zaopatrzonych żołnierzy. Nie wiem na co liczyli decydenci – na zaskoczenie? Tego nie było, bo Niemcy już dawno spodziewali się powstania, wręcz oczekiwali na jego wybuch. Już 29 lipca Niemcy rozpoczęli minowanie mostów. Czy to uszło uwadze dowódców AK? Z inicjatywy Niemców, w lasach koło Józefowa doszło do spotkania (wg niemieckiego uczestnika) T. Bora-Komorowskiego z reprezentującym gestapo oficerem SS Paulem Fuchsem w sprawie ewentualnego zachowania przez AK neutralności w zbliżających się walkach z Rosjanami. W tym czasie, w bitwie pod Wołominem i Radzyminem Niemcom udało się zatrzymać 2-gą Rosyjską Armię Pancerną. Dowodzący Frontem gen. Rokossowski stracił nadzieję na zdobycie Warszawy z marszu. W 400 kilometrowej ofensywie, Rosjanie stracili ponad 400 czołgów i dział pancernych. Przez pierwsze 3 tygodnie alianci w ogóle nie interesowali się powstaniem. Prezydent Stanów Zjednoczonych nawet nie poruszał tego w korespondencji ze Stalinem. Ewentualną pomoc Brytyjczycy i Amerykanie zwalali na siebie twierdząc, że powstanie oparte tylko o powietrzne transporty jest niemożliwe. Amerykanie i Anglicy wzajemnie się przepychali, kto ma i może pomóc powstańcom, bowiem powstanie było sprzeczne z ich interesami strategicznymi. Klucze do jego powodzenia leżały w Moskwie, czego nasi nie chcieli przyjąć do wiadomości, a Rosjanie się nie kwapili. Wyprawy lotnicze aliantów z baz we Włoszech kończyły się 40% stratami, a zrzuty broni i amunicji tylko w 20% trafiały w ręce powstańców. Nie będę opisywał powstania, bo to zbyt bolesne, ale jednocześnie niebywale bohaterskie. Ciekawe są kulisy podjęcia decyzji o powstaniu. 25 lipca płk „Monter” przedstawił ten sporządzony na kolanie plan, który stanowił podstawę do ogłoszenia 26 lipca alarmu dla garnizonu AK w Warszawie. Do powstania popychano także z rządu emigracyjnego w Londynie, które w uchwale upoważniło do jego wywołania w wybranym przez dowództwo AK w Warszawie, dogodnym dla nich momencie.


4

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

T. Bór-Komorowski wahał się na skutek niejasnej sytuacji militarnej na froncie i załamaniu radzieckiego natarcia na Pragę (dzielnicę Warszawy). Nie było w sztabie AK jednomyślności. L. Okulicki wręcz żądał natychmiastowego rozkazu. Bór-Komorowski w dalszym ciągu się wahał, nakazał głosowanie, jeszcze zwyciężył rozsądek. Kolejne posiedzenia KG AK i Rady Jedności Narodowej z udziałem Delegata Rządu Londyńskiego nie zapowiadało podjęcia tej fatalnej decyzji, nawet po informacji, że Niemcy zaminowali już mosty na Wiśle. Przełom nastąpił po przybyciu na narady „Montera”. Który swą niesprawdzoną informacją, że Rosjanie są już na Pradze, spowodował wydanie rozkazu o powstaniu, przy zgodzie Delegata Rządu Londyńskiego. Co zatem pchało do tego samobójczego kroku? Otóż, tak jak teraz, głównym naszym wrogiem był sąsiad ze wschodu zgodnie z ówczesną doktryną. Z Niemcami uważano, że można się dogadać i rozmawiać. Dowodem jest żałosna decyzja przyłączenia się do rozbioru Czechosłowacji i zajęcie w 1938 r. Zaolzia. Zresztą, ci sami ludzie za złe mieli podpisanie przez gen. Sikorskiego układu z ZSRR, który de facto uratował setki tysięcy Polaków znajdujących się w rosyjskich łagrach, których Stalin nie zdążył wymordować, jak to było w Katyniu. Już przecież w 1943 r. NSZ w swojej deklaracji mówiło, że „dziejową misją Polski jest stworzenie imperium między morzami Bałtyckim i Czarnym”. Ludzie realnie myślący byli eliminowani, a po śmierci gen. Sikorskiego w katastrofie gibraltarskiej, nie było tam już ludzi, którzy widzieli konieczność porozumienia się z Rosjanami, do czego namawiali alianci. Anglosasi dogadywali się przecież ze Stalinem w podstawowych postulatach politycznych i terytorialnych. Dziś po latach nadal gloryfikuje się w przestrzeni publicznej sprawców tej największej w dziejach tragedii, a tych którzy próbowali zapobiec w najlepszym razie skazując na zapomnienie. Dba przecież o to, pisząc własną wersję historii IPN. Nie dopuszczając faktów, które nie zgadzają się z narzuconą narracją. Wroga szukamy blisko a przyjaciela za oceanem. Nawet słyszę jak jeden z obecnych decydentów mówi, że od 40 lat marzy o zburzeniu Pałacu Kultury i Nauki. Życie i historia, jak widać niektórych nic nie nauczyły! Gen. Anders w ostrych słowach wypowiedział się, co myśli: „Decyzja o wybuchu powstania była nie tylko głupotą ale i zbrodnią, a jej autorzy winni stanąć przed sądem”. W relacjach Jana Nowaka-Jeziorańskiego przebijała się beztroska wykazywana przez Bora-Komorowskiego wobec konającego już miasta. To wszystko było na rękę Stalinowi, bo on wiedział, że Anglosasi poprą jego podstawowe postulaty polityczne i terytorialne. Błędem było zerwanie stosunków dyplomatycznych, chociaż częściowo uzasadnione (Katyń). Trzon powstańców stanowiło jak zaznaczyłem - AK. Ale walczyły tam jeszcze inne ugrupowania, innych sił politycznych, m.in. NSZ, chociaż Rząd Londyński nie uznał ich jako część armii polskiej. Z organizacji NSZ najwięcej żołnierzy walczyło na Starówce, 200-300 osób prawie nieuzbrojonych, ponieśli około 60% strat, ale walczyli dzielnie, chociaż do powstania odnosili się z rezerwą. „Koktajle Mołotowa” to była ich produkcja. Ogółem walczyło w powstaniu z NSZ około 2500 osób. W ich szeregach także późniejszy Marszałek Sejmu – Wiesław Chrzanowski. Szkoda, że w połowie stycznia 1945 r. „Brygada Świętokrzyska” NSZ wraz ze swymi dowódcami, z niemieckimi oficerami łącznikowymi przemaszerowała na Zachód. Niemcy zapewnili kwatery,

Kurier Czaplinecki - Czerwiec 2018

żywność, sprzęt wojskowy i amunicję. NSZ nie stała się jednak sojusznikiem aliantów. Amerykanie rozbroili całą brygadę. Bez amunicji pełnili służbę wartowniczą. Także Anglicy odmówili im statusu sił alianckich. O udziale Armii Ludowej (AL) oraz I Armii Wojska Polskiego albo nie mówi się teraz wcale, albo traktuje się pogardliwie lub zostaje to przemilczane. Dopiero 14 września zdobyto Pragę okupioną śmiercią 520 żołnierzy polskich i ponad 7 tys. Armii Czerwonej. Natychmiast, bo już 15 września był desant Berlingowców, co okazało się masakrą. Na Czerniakowie byli już 16 września. Nie umieli walczyć w mieście jak powstańcy. Ponieśli straty wynoszące ponad 3700 poległych żołnierzy. Dowodzący Frontem Białoruskim gen. Rokossowski (późniejszy marszałek Polski) wpadł we wściekłość, zdymisjonował gen. Berlinga, bo Rosjanie grali na wzajemne wykrwawienie się tak Polaków, jak i Niemców. Tylko nielicznym żołnierzom udało się wrócić zza Wisły. Pomija się udział żołnierzy AL, a walczyło ich ponad 2 tys. z czego 850 zginęło. AL całkowicie podporządkowała się sztabowi AK. Na Starym Mieście walczyło około 1000 „Czwartaków”. Ich dowódca por. Rozłubirski otrzymał Krzyż Walecznych oraz Virtuti Militari. Na ul. Freta 16 zginął cały sztab AL. Reszta dostała się do niewoli po kapitulacji, chyba, że wcześniej wpadli w ręce własowców, ukraińskiej SS-Galizien, czy bryg. niemieckich kryminalistów Dilingera, którzy mordowali wszystkich. Los ludności cywilnej, kobiet, starców i dzieci był tragiczny, bo zginęło pod gruzami i zamordowanych ponad 200 tys. warszawiaków. Dlatego tak trudno zrozumieć dzisiejszą rzeczywistość. To szufladkowanie ludzi, tworzenie historii na aktualne potrzeby, celowe pomijanie oczywistych faktów. Przykro jest słuchać, gdy gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, prawie 102 -letni lotnik, oficer AK, prezes Związku Powstańców Warszawskich, odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest sekowany na uroczystościach (weteran nie może się bronić, bo jest chory). Wg IPN Generał niby współpracował z PRL-owskimi organami – bzdura. Przykro jest oglądać jak pani Traczyk-Stawska – 91-letnia bohaterka Powstania Warszawskiego nie wpuszczana jest do Sejmu w czasie protestu niepełnosprawnych. Żyjemy w kraju, gdzie argumenty są nieistotne, a przeciwników politycznych, choćby tylko mieli inne poglądy odsądza się od czci i wiary. W PRL zawsze doceniano żołnierski, patriotyczny i bohaterski trud powstańców warszawskich. Do powstańców odnoszono się z szacunkiem. Odróżniano żołnierzy od inspiratorów. Po wojnie wspomniany wyżej por. Rozłubirski awansował do stopnia generała i dowodził dywizją „czerwonych beretów”. Doceniono żołnierski patriotyczny trud płk. Radosława Mazurkiewicza, dowódcy zgrupowania jego imienia w Powstaniu Warszawskim, awansując go do stopnia generała. Później był Przewodniczącym Komitetu Budowy Pomnika Powstańców Warszawskich. Młodszych czytelników informuję, że gen. Konstanty Rokossowski, późniejszy Marszałek Polski, który wstrzymał dalszą ofensywę Armii Czerwonej, w roku 1956 w niesławie zrejterował z Polski. Myślę, że ta kolejna rocznica tego niepotrzebnego, tragicznego, ale jakże bohaterskiego zrywu warszawiaków nie tylko zmusi nas do refleksji. Wszystkim, wszystkim bez wyjątku należy się chwała. Chwała bohaterom, tym poległym, ale też tym co przeżyli. Józef Antoniewicz


Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

5

DNI CZAPLINKA 2018 egoroczne Dni Czaplinka przeszły już do historii. Czaplinecki Ośrodek Kultury przez trzy dni - od 13 do 15 lipca - zapraszał czaplinecczan oraz przybyłych gości na wiele koncertów, podczas których można było usłyszeć zróżnicowaną muzykę - od utworów klasycznych, po największe przeboje z gatunku disco polo. Pierwszego dnia 13 lipca 2018 r. na wodach j. Drawsko odbyły się pokazy ratownicze w wykonaniu: PSP Drawsko Pom., Stowarzyszenia Żarek, Stowarzyszenia Wodnego Sir Edward's, Szkoły Nurkowania Euforia DIVE, WOPR-u Rogoźno i OSP Czaplinek. Strażacy wspólnie z ratownikami WOPR oraz członkami stowarzyszeń zajmujących się tematyką ratownictwa wodnego zaprezentowali techniki ratownicze stosowane w trakcie działań na wodzie, oraz przedstawili podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy tonącym. Imprezę poprowadził oraz na bieżąco komentował akcje ratownicze dyrektor CzOK Marcin Naruszewicz. Tuż po pokazach pan Andrzej Podolak ze Stowarzyszenia Żarek z Drawska Pom. opowiedział w jaki sposób bezpiecznie spędzać czas nad wodą. Równocześnie na plaży odbywały się inne profilaktyczne działania. Zaproszona do współpracy GKPiRPA miała swoje stoisko. Przygotowane przez przewodniczącego Wiesława Runowicza oraz terapeutkę Dorotę Budzisz narkogoogle i alkogoogle cieszyły się dużym zainteresowaniem młodzieży i dzieci. Kilkuminutowa pogadanka pani Doroty miała na celu uświadomienie młodym ludziom zagrożeń wynikających z uzależnień. Animatorzy CzOK malowali też dzieciom twarze i robili figury z balonów. Natomiast o godz. 20:00 wszystkich gości powitali w amfiteatrze Burmistrz Czaplinka Adam Kośmider oraz Dyrektor Czaplineckiego Ośrodka Kultury Marcin Naruszewicz. Chwilę później na scenie pojawił się zespół „Niedzielni Kierowcy”, który zagrał znane, soft rockowe utwory. Niewątpliwą gwiazdą wieczoru było natomiast trio złożone z dwóch skrzypaczek z grupy „Viollades” oraz Pauli Kostrzewskiej, grającej na jedynej w Polsce elektrycznej harfie. Artystki zagrały nie tylko utwory muzyki klasycznej, lecz również nowe aranżacje z gatunku muzyki popularnej i filmowej.

Drugiego dnia na Rynku odbył się Jarmark Solny, w którym udział wzięło ponad 40 wystawców z wielu miast. Podczas jarmarku nie zabrakło ciekawych atrakcji dla dzieci, a nasi wspaniali wolontariusze zapraszali mieszkańców do wspólnego stworzenia kilkumetrowego plakatu pod hasłem „Za co kochamy Czaplinek”. Niezastąpieni

strażacy z OSP Czaplinek zaprosili chętnych do „lotu ponad dachy Czaplinka” w koszu zamontowanym w strażackim samochodzie z wysięgnikiem. Wieczorem w amfiteatrze odbył się koncert zorganizowany z myślą o wszystkich fanach muzyki disco polo, zagrały bowiem takie zespoły jak: „Selfie”, „Model MT” oraz „Andrzej Koziński Show”.

Koncert w mistrzowskim stylu poprowadził utalentowany radiowiec pochodzący z Czaplinka - Dawid Siwek. Ukoronowaniem tegorocznych Dni Czaplinka był niedzielny koncert wspaniałych wokalistek skupionych wokół „Fundacji Przyjaciele”. Podopieczni fundacji zaprezentowali swoje umiejętności wokalne przed czaplinecką publicznością już po raz trzeci. Czaplinecki Ośrodek Kultury dziękuje wszystkim osobom zaangażowanym w organizację Dni Czaplinka oraz tym, którzy zechcieli spędzić z nami te wyjątkowe chwile. Katarzyna Kibitlewska Aleksandra Łuczyńska


6

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

Ćwiczenia lotników zięki uprzejmości Burmistrza Czaplinka Adama KOŚMIDERA w dniu 12.07.2018 r. na j. Drawsko zostało przeprowadzone szkolenie z wodowania personelu latającego 21.BLT. Celem treningu było przypomnienie i utrwalenie zasad i nawyków korzystania ze środków ratownictwa wodnego oraz praktyczne wykonanie ćwiczenia. Pilot samolotu bojowego musi opanować do perfekcji procedury, jak zachować się w przypadku awaryjnego opuszczenia statku powietrznego na obszarem wodnym. W tym celu przeprowadza się treningi, których celem jest ćwiczenie do pełnego opanowania umiejętności i nawyków korzystania ze środków ratownictwa wodnego przez każdego członka personelu latającego. W ramach treningu przećwiczono posługiwanie się Morskim Ubiorem Pilota MUP1S, kamizelką ratunkową KR-7s3M, wchodzenie w pełnym wyposażeniu morskim na łódkę ratowniczą PSN-1. Zajęcia były zabezpieczane przez sprzęt pływający i ratowników z czaplineckiej drużyny WOPR i Ochotniczej Straży Pożarnej z Czaplinka. Szkolenie z wodowania personelu latającego po awaryjnym

lądowaniu statku powietrznego jest jednym z ważniejszych szkoleń, ponieważ piloci samolotów bojowych często wykonują zadania nad obszarami wodnymi. To powód, dla którego w jednym szeregu ze swoimi lotnikami ćwiczyli dowódca 21.BLT płk dypl. pil. Karol JĘDRASZCZYK, jak i dowódca 1.SLT płk dypl. pil. Ireneusz STARZYŃSKI. st. chor. szt. Tomasz MAKAREWICZ

Wyróżnienia na Dni Czaplinka 2018 ni Czaplinka to najważniejsza impreza odbywająca się w ciągu roku w naszym mieście. Program zawsze jest różnorodny i zawiera propozycje kulturalne, rozrywkę, konkursy i animacje dla dzieci. Jest to również czas, gdy gościmy wielu turystów, na ulicach panuje ruch, podczas koncertów przybywa publiczności. W tym roku w programie sobotniego wieczoru podczas koncertu na amfiteatrze znalazły się dwa bardzo ważne punkty. Pierwszym z nich było tradycyjne już wyróżnienie „Najwierniejszego Turysty Gminy Czaplinek”. W tym roku został nim pochodzący z Oławy Pan Hubert Chudzik, który przyjeżdża w nasze okolice od 24 lat. Wszystko to za sprawą rodziców – Państwa Zdzisława i Doroty Chudzików (wyróżnieni w 2011 roku), którzy upodobali sobie Stare Drawsko na czas letniego wypoczynku. Pan Hubert ceni sobie wypoczynek na łonie natury, spokój i piękno jeziora Drawsko. Wyróżnienie przyznawane jest przez Burmistrza Czaplinka i Przewodniczącego Rady Miejskiej w dowód uznania za wieloletnie poznawanie oraz promowanie walorów przyrodniczych i turystycznych Gminy Czaplinek. Kolejnym niezwykle ważnym momentem wieczoru było przyznanie tytułu „Honorowy Obywatel Miasta Czaplinka”, Burmistrzowi Marlow Norbertowi Schölerowi. Oto jak Burmistrz Czaplinka Adam Kośmider uzasadnił wniosek o nadanie tytułu: Pan Norbert Schöler jest burmistrzem miasta partnerskiego Marlow od 9 marca 2008 roku i od tego momentu jest czynnym uczestnikiem wszelkich wydarzeń i inicjatyw pomiędzy naszymi miastami. Zawsze bierze udział w corocznych

obchodach Dni Czaplinka. Jest inicjatorem i realizatorem projektu realizowanego we współpracy z Niemieckim Czerwonym Krzyżem, w ramach którego do Czaplinka dwa razy w roku trafiają dary rzeczowe dla najbardziej potrzebujących, w tym sprzęt rehabilitacyjny. Wszelkie prace związane z realizacją tego przedsięwzięcia, jak i transport darów wykonywane są w ramach wolontariatu. Pomimo wielu obowiązków służbowych Jego zaangażowanie w ten projekt zasługuje na wielkie uznanie. Jako burmistrz Marlow zaangażował się w pomoc dla Agnieszki z Czaplinka. Od kilku lat współpracuje z burmistrzem Czaplinka w sprawie realizacji wspólnego projektu polegającego na budowie ścieżek rowerowych w naszych miastach, o finansowanie którego ubiegaliśmy się w ramach programu INTERREG IV A i ubiegamy się w ramach programu INTERREG VA, za pośrednictwem Euroregionu Pomerania. W tej sprawie z inicjatywy Burmistrza Marlow odbyło się wiele spotkań roboczych zarówno w Czaplinku, jak i w siedzibie Euroregionu Pomerania w Löknitz. Czynnie wspiera polsko-niemiecką wymianę młodzieży pomiędzy naszymi miastami. Co roku organizowane są wyjazdy czaplineckiej młodzieży do Marlow na turnieje sportowe. Wspiera młodych piłkarzy z Marlow biorących udział w rozgrywkach piłki nożnej IRAS CUP w Czaplinku. Podejmuje inicjatywy związane z wymianą kulturalną pomiędzy naszymi miastami, a także współpracą pomiędzy hodowcami gołębi. Jako osoba jest bardzo serdeczny, życzliwy, wrażliwy na potrzeby innych. Tytuł ,,Honorowy Obywatel Miasta Czaplinka'' został nadany uchwałą Nr XLV/422/18 z dnia 21.06.2018 r. Magdalena Urlich


Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

7

Pamiątkowa księga z Bielawy (cz. 1) idoczna na zdjęciu nr 1 wyspa Bielawa na j. Drawsko nie zawsze była wyspą bezludną. Przez szereg powojennych lat funkcjonowały tu dwa gospodarstwa rolne. Jedno z nich prowadzone było przez Jana Kujawskiego i Aleksandrę Łapoń, którzy byli mieszkańcami wyspy od roku 1958 aż do 2002. Wirginia Twardoch w wydanym w 2009 r. opracowaniu pt. "Wyspa Bielawa – Perłą jeziora Drawskiego" opisuje to gospodarstwo w sposób następujący: "Gospodarstwo Kujawskich zajmowało 13 ha ziemi. W jego skład wchodziły również budynki, maszyny oraz zwierzęta: dwa konie i dwie krowy. Na początku Kujawscy zajmowali się produkcją wyrobów wikliniarskich, uprawiali ziemniaki i zboża, z czasem rozszerzyli hodowlę o owce, barany, byki i świnie, które raz do roku przeprawiali na brzeg

1. Bielawa na zdjęciu lotniczym z 2001 r. (fot. z archiwum UM Czaplinek).

do skupu. Państwo Kujawscy doskonale zorganizowali sobie swoje wyspiarskie życie; mieli jajka, kury, mleko, warzywa, mięso, sami piekli chleb i robili zapasy. Najgorszy dla nich czas to była zima, kiedy przeprawa na brzeg była utrudniona". Wzmianka o produkcji wyrobów wikliniarskich ma – jak przypuszczam – związek z istniejącą niegdyś na wyspie plantacją wikliny. O istnieniu takiej plantacji wiemy z niektórych publikacji oraz z relacji okolicznych mieszkańców. O kształcie wyspiarskiego życia Pana Kujawskiego oraz Pani Łapoń zadecydowało to, że Bielawę odwiedzało wielu turystów. Ruch turystyczny stał się ich dodatkowym źródłem utrzymania. Gospodarstwo nabrało charakteru agroturystycznego. W wyspiarskim gospodarstwie – według opublikowanych w prasie wspomnień Pana Kujawskiego - turyści kupowali "jajka, mleko, ziemniaki, czasem barana na ognisko" ("Rzeczpospolita Magazyn nr 42/171 z 22.10.1999) Pan Kujawski pozostawił niezwykle ciekawą pamiątkę dokumentującą ruch turystyczny na Bielawie. Jest to księga pamiątkowa obejmująca okres od 1959 r. do 2002 r., w której na prawie 200 pożółkłych ze starości stronach znajdują się wpisy gości odwiedzających jego gospodarstwo. W księdze znajdujemy przede wszystkim podziękowania za okazaną życzliwość i za ciepłe przyjęcie. Niektóre z nich opatrzone są fotografiami i rysunkami. Z zapisów w księdze wynika, że Bielawa odwiedzana była przez turystów z różnych części kraju, a także przez turystów zagranicznych. Ciekawostkę stanowi fakt, że zapisy z tej księgi Wirginia Twardoch wykorzystała we wspomnianym wyżej

2. Otwarta księga pamiątkowa Pana Kujawskiego.

3. Fragment pierwszej strony księgi pamiątkowej założonej w 1959 r.

opracowaniu jako źródło informacji do analizy ruchu turystycznego na Bielawie w latach 1973 -1990. Fotografia nr 2 przedstawia otwartą księgę pamiątkową Pana Kujawskiego. Przyjrzyjmy się dokładniej wpisom w tej księdze. Znajdziemy w niej wiele interesujących ciekawostek. Na pierwszej stronie księgi znajduje się data 1959, rysunek namiotu, fotografia kobiety siedzącej na koniu, wpisana odręcznie sentencja: "Wszędzie pięknie, dobrze ale na wyspie najlepiej, najcudniej, najprzyjemniej, naj-naj-najnaj-naj." oraz pierwszy wpis gościa z Tczewa, przebywającego na wyspie w dniach 5-16.07.1959. Pojawia się pytanie: kim jest kobieta na koniu widoczna na zdjęciu zdobiącym pierwszą stronę księgi (fot.3)? Istnieje przypuszczenie, że może to być Pani Aleksandra Łapoń, życiowa partnerka Pana Kujawskiego, którą bliscy i znajomi nazywali zdrobniale Lusią. Na pierwszych ośmiu stronach znajdujemy wpisy stosunkowo niewielkiej liczby gości z lat 1959-1962: 1959 - 1 osoba z Tczewa, 1 osoba z Poznania, 1 osoba ze Szczecina; 1960 - rodzina z Poznania, jedna osoba z Pabianic, 3 osoby ze Szczecina; 1961 - niewielka grupa osób ze Szczecina, również niewielka grupa osób z Kielc, 1 osoba z Koszalina, 4 osoby z Warszawy, 3 osoby z Poznania, 1 osoba z Wrocławia; 1962 - 6 osób z Warszawy, 3 osoby z Białogardu, 2 osoby ze Szczecina, 2 osoby z Wrocławia. Cechą charakterystyczną większości wpisów z kilku pierwszych stron księgi jest to, że dokumentują one pobyty wielodniowe i ograniczają się do podania imienia, nazwiska oraz dokładnego adresu zamieszkania osób odwiedzających wyspę, a także daty przybycia i daty odjazdu. Nasuwa się przypuszczenie, że księga pamiątkowa mogła początkowo pełnić rolę ewidencji osób czasowo przebywających na Bielawie w agroturystycznym gospodarstwie Pana Kujawskiego. Przepisy meldunkowe – jak można sądzić - zobowiązywały Pana Kujawskiego do prowadzenia ewidencji osób biwakujących na należącej do niego nadjeziornej łączce znajdującej się w pobliżu jego zagrody. Tak prawdopodobnie było, ale ewidencja ta szybko nabrała charakteru księgi pamiątkowej, gdyż na następnych stronach przeważają wpisy, w których turyści przebywający na Bielawie i korzystający z gościnności Pana Jana i Pani Aleksandry umieszczali przede wszystkim słowa wdzięczności kierowane do gospodarzy. W zapisach tych przeważnie również znajdujemy jednak nazwiska, daty przyjazdu i odjazdu, a także adresy domowe turystów lub przynajmniej nazwy miejscowości będących ich miejscem zamieszkania. Dzięki temu, wpisy te mogą być ciekawym źródłem wiedzy obrazującym tę część ówczesnego ruchu turystycznego na Bielawie, która obsługiwana była przez gospodarstwo Pana Kujawskiego. W 1963 r. liczba wpisów znacznie wzrosła w porównaniu z poprzednimi latami. Do księgi wpisało się łącznie 68 osób (w tym: z Warszawy – 17, z Wrocławia – 7, z Krakowa – 6 i z Koszalina – 6), a także grupa uczestników biwaku ze Szczecina o nieznanej liczbie osób. Jeszcze więcej osób, bo aż 78, wpisało się do księgi w 1964 r. W tej liczbie było m.in. 14 osób ze Szczecina, 11 z Krakowa, 7 z Wrocławia, 6 z Warszawy. Z zapisów w księdze wynika, że oprócz turystów indywidualnych, w 1964 r. na wyspę przyjeżdżały grupy zorganizowane: 7-osobowa wycieczka z MPGK w Trzciance, 9 uczestników spływu kajakowego pracowników przedsiębiorstwa CPLiA oraz bliżej nieokreślona liczba uczestników obozu wędrownego ZSP z Katowic. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że podane wyżej liczby z pewnością są obarczone niewielkim błędem wynikającym z tego, że niektóre wpisy są niezbyt precyzyjne, ponieważ w miarę upływu czasu o treści wpisów w coraz mniejszym stopniu decydowała ich funkcja ewidencyjna, a zaczęła decydować chęć złożenia podziękowań gospodarzom


8

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

4. Wpis w księdze pamiątkowej z sierpnia 1964 roku.

Zaintrygowany informacją o pobycie ks. Wojtyły na Bielawie, i podzielenia się wrażeniami z pobytu na Bielawie. Na ilustracji nr 4 zawartą w opracowaniu I. Skrzypka, zapytałem go o szczegóły z nawidzimy przykład takiego wpisu. dzieją na poznanie nowych faktów. Okazało się, że informację tę podał Obserwując wzrost liczby wpisów na przestrzeni lat 1959– on w oparciu o wypowiedź Jana Kujawskiego zacytowaną przez 1964 można zadać pytanie, czy był on wynikiem ogólnego rozwoju Krzysztofa Bednarka w artykule "Robinsonowie z Bielawy", opublikoruchu turystycznego, jaki miał w tamtym czasie w Polsce, czy może wanym w "Głosie Koszalińskim" z 22-27.12.1998 r. Oto fragment tej decydujące znaczenie miała niezwykła gościnność Pana Janka i Pani wypowiedzi: "Szkoda, że nie mam pamiątkowego wpisu Jana Pawła II. Lusi. Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie dają te wpisy, z któPrzecież też zatrzymywał się na wyspie ze spływem. Wtedy był jeszcze rych wynika, że w 1964 r. niektórzy turyści wypoczywali pod namioprostym księdzem". Po przeczytaniu tego fragmentu zrozumiałem, że tem na Bielawie już drugi lub trzeci rok z rzędu. Nie ulega wątpliwozawarta w nim informacja nie może dotyczyć 1961 r., gdyż ks. Karol ści, że to w dużej mierze dzięki Panu Kujawskiemu i Pani Łapoń, Wojtyła już od 1958 r. był biskupem. Określenie "prosty ksiądz" nie Bielawa w ciągu kilku lat stała się miejscem chętnie odwiedzanym pasuje do żadnego okresu kapłaństwa Karola Wojtyły, ale prawdopoprzez turystów. dobnie było to uproszczenie użyte przez Jana Kujawskiego dla wskaPierwszą część artykułu pragnę zakończyć rozważaniami na zania, że chodzi o pierwszy pobyt ks. Wojtyły na j. Drawsko w 1955 r. temat wydarzeń, które miały miejsce w dniach 3–5 sierpnia 1961 r. Wtedy to uczestniczył on w spływie Drawą jeszcze jako młody ksiądz Jak podaje Jacek Todys w wydanej w 2005 r. książce "50 lat na rzece z niespełna 9-letnim stażem kapłaństwa. Jak podaje w swej książce Drawie", w tych dniach ks. Karol Wojtyła, przyszły Papież, podczas J. Todys, spływ ten rozpoczął się w Czaplinku 18 lipca, a jego uczestspływu kajakowego przebywał z grupą przyjaciół na j. Drawsko. nicy przebywali na j. Drawsko przez dwa dni. Czy odwiedzili wówSpływ rozpoczął się 1 sierpnia w Złocieńcu, skąd uczestnicy spływu czas Bielawę? Nie znam materiałów, które dawałyby jednoznaczną płynąc Drawą pod prąd, dotarli następnego dnia do Jez. Rzepowskieodpowiedź na to pytanie, ale nie ma to znaczenia dla naszych rozwago, a 3 sierpnia wpłynęli na j. Drawsko, gdzie spędzili dwie noce żań, bo w 1955 r. Pan Kujawski jeszcze nie mieszkał na wyspie, biwakując w Zatoce Siemczyńskiej. 5 sierpnia popłynęli do Starego a księga pamiątkowa, której poświęcony jest ten artykuł założona zoDrawska i dotarli do j. Żerdno, skąd kajaki przewieziono nad j. Kostała dopiero w 1959 r. Przytoczoną przez K. Bednarka wypowiedź morze, od którego kontynuowano spływ w dół rzeki Piławy. WystarPana Kujawskiego można więc potraktować jako dość ogólną refleksję czy spojrzeć na mapę (ilustracja nr 5) , by stwierdzić, że ks. Karol związaną z prowadzoną przez niego księgą. Przy okazji warto przypoWojtyła musiał wówczas dwukrotnie przepłynąć w niewielkiej odlemnieć, że pomnik Jana Pawła II, stojący w Czaplinku nad brzegiem głości od wyspy Bielawy. Szczególnie blisko siedliska Pana Kujawj. Drawsko, odsłonięty został w 2005 r. dla uczczenia 50 rocznicy skiego płynął ks. Wojtyła w dniu 3 sierpnia, gdy po dotarciu Drawą spływu kajakowego Drawą z 1955 r., w którym wziął udział ks. Karol do j. Drawsko, z Zatoki Rzepowskiej skierował się z grupą kajakarzy Wojtyła – przyszły Papież. (cdn.) w kierunku Zatoki Siemczyńskiej. Ignacy Skrzypek podał w swym opracowaniu z 2016 r. Zbigniew Januszaniec pt. "Plany zagospodarowania wyspy Bielawa na jeziorze Drawsko w latach 60-tych XX wieku" (w: "Zeszyty Siemczyńsko-Henrykowskie", tom IX), że ks. Karol Wojtyła "zatrzymywał się na wyspie ze spływem po rzece Drawie", a Jan Kujawski żałował, że nie miał w pamiątkowej księdze wpisu przyszłego Papieża. Zacząłem się zastanawiać, jak interpretować tę informację. Czyżby w 1961 r. uczestnicy spływu, poszukując dogodnego miejsca na biwak, odwiedzili również brzeg Bielawy przy gospodarstwie Pana Kujawskiego? Według zapisów w pamiątkowej księdze, w tym dniu przebywało tam dwoje turystów z Warszawy. Jak wiadomo, na miejsce dwudniowego biwaku uczestnicy spływu wybrali wówczas osłoniętą przed wiatrami przybrzeżną "dziką łączkę" na wschodnim brzegu zalesionego półwyspu Rękawica, przy wejściu do Zatoki Siemczyńskiej. W 2007 r., w 46 rocznicę tego wydarzenia, w miejscu tym umieszczona została tablica z napisem upamiętniają5. Fragment turystycznej mapy jez. Drawsko z 2014 r. (wyd. PHU EKO-MAP Sebastian Bezak) obejmujący tę cym pobyt ks. Karola Wojtyły. część jeziora, przez którą w 1961 r. wiodła trasa spływu kajakowego z udziałem ks. Karola Wojtyły.


Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Maszty ednym z tematów, którym żyje dzisiaj nasza internetowa społeczność, jest problematyka masztów telefonii komórkowej. Moje stanowisko odnośnie funkcjonowania i korzystania z Internetu w kontekście portali społecznościowych wyłożyłem w artykule zamieszczonym w Kurierze Nr 135 z listopada ub.r. Należy podkreślić, że Internet spełnia niezwykle pożyteczną rolę na wielu polach, w tym także na polu powszechnej informacji i komunikacji społecznej. Ale wiadomo, że każda dobra zabawka, aby w zupełności spełniła swoją pożyteczną rolę, musi trafić w dobre, rozumne i odpowiedzialne ręce. Taką „zabawką” jest też Internet. Niestety, korzystają z niego także osoby, którym obce są zasady tolerancji, prawa do wyrażania własnego zdania, kultury przekazu, czy rzetelnej informacji. Niedomagania te widać wyraźnie w wymianie poglądów na wspomniany temat, jaka ma miejsce na facebooku. Zagadnienie masztów opisałem w ostatnim Kurierze Nr 142 w art. „Maszt osiedlowy”. Przypomnę, że problem zaistniał w przestrzeni publicznej w końcu maja, kiedy to p. Cyryl Turczyk w imieniu ponad 100 mieszkańców Osiedla Wiejska zaprotestował przeciw zamiarowi budowy stacji bazowej telefonii komórkowej, zwracając się także do mnie o pomoc. W piśmie skierowanym do Starosty oczekiwałem zajęcia jednoznacznego stanowiska, zgodnego z wolą mieszkańców. Wyjaśnienia jakie obaj otrzymaliśmy po prawie miesiącu oczekiwania (25 maj – 21 czerwiec) niczego dobrego nie zwiastują. Do dnia powstania tego artykułu stanowisko Starosty Drawskiego Stanisława Kuczyńskiego w tej sprawie jest nader zachowawcze i niejednoznaczne. Próba rzeczowej polemiki na facebooku skończyła się wykluczeniem mnie z grona znajomych Pana Kuczyńskiego. Zabrakło merytorycznych argumentów, aby mi kompetentnie odpowiedzieć na zadane pytania i rozwiać wątpliwości. Bez mojej obecności łatwiej jest użalać się na swój los, swoich „współwyznawców” i akolitów, oraz nawzajem się nakręcać. W „Głosie Drawska” z 29 czerwca ukazał się artykuł red. K. Bednarka o sesji budżetowej. W tym pseudoprzekazie Pan Redaktor w swoim stylu usiłuje mnie bezwstydnie wrobić w odpowiedzialność za powstawanie masztów telefonii komórkowej na terenie Gminy, w tym przede wszystkim w budowę potencjalnego masztu na Osiedlu Wiejska. Sprawa budżetu nie interesowała Go zbytnio, bo co to za sensacja, kiedy wyniki są bardzo dobre. Natomiast rozpisał się o masztach. I bardzo dobrze, bo o takich sprawach trzeba pisać. Należy tylko zachować chociaż pozory obiektywizmu i przyzwoitości. Cytuję zdanie z art.: „Oskarżany o bierność w sprawie masztu burmistrz Adam Kośmider przerzucił odpowiedzialność na starostę”. Kłamstwo i manipulacja. Przez nikogo nie byłem nigdy oskarżany o jakąkolwiek bierność, czy zaniechanie. Odpowiedzialność Starosty za maszty wynika z Jego prerogatyw, i żadne przerzucanie nie może mieć i nie ma miejsca. Zamieszcza też p. Redaktor wypowiedź p. Starosty: „Burmistrz Czaplinka nie może mówić, że to nie jego sprawa”. Otóż nigdy i nigdzie nie użyłem takiego stwierdzenia, że maszty to nie moja sprawa. To jest już oczywiste pomówienie ze strony Starosty i zwykłe draństwo. Okazuje się, że maszty telefonii komórkowej budzą kontrowersje nie tylko w Czaplinku na Osiedlu Wiejska i w Broczynie, ale także w Machlinach. 10 lipca otrzymałem od Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego

Niebezpieczne śmietnisko czerwca 2018 r. wpłynęło do Gminy pismo ze Starostwa z zapytaniem, czy dla działki przy dawnym posterunku energetycznym nad j. Czaplino (na wylocie z Czaplinka w kierunku Czarnego Małego) obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, ponieważ firma Energa-Operator planuje na tym terenie składować odpady niebezpieczne. Mpzp dla tej działki obecnie nie obowiązuje, więc Starosta może udzielić zezwolenia na składowanie takowych. O jakie wobec tego odpady chodzi: - opakowania po bardzo toksycznych i toksycznych środkach ochrony roślin; - sorbenty, materiały filtracyjne, szmaty i ścierki oraz ubrania zanieczyszczone substancjami niebezpiecznymi; - zużyte urządzenia zawierające niebezpieczne elementy; - niebezpieczne elementy lub części składowe usunięte z zużytych urządzeń;

9

Inspektora Ochrony Środowiska do służbowego wykorzystania pismo anonimowego nadawcy z dnia 22 maja b.r. Tenże nadawca, w imieniu mieszkańców Machlin prosi o interwencję w sprawie wybudowanej niedawno wieży przekaźnikowej przy wjeździe do Machlin od strony Czaplinka, przy cmentarzu, na działce pana Romana G. (rozporządzenie RODO). Według nadawcy sprawa masztu nie była konsultowana z mieszkańcami. Od chwili powstania masztu ludzie zaczęli narzekać na złe samopoczucie, a sygnał radiowy i telewizyjny jest zakłócany. Nic nie można zrobić, bo właściciel działki jest kolegą Starosty, stąd pismo z prośbą o pomoc w rozwiązaniu problemu. Należy zaznaczyć, iż maszt powstał na obszarze objętym mpzp, i zgodnie z tzw. megaustawą Gmina nie ma tutaj wpływu na procedury decyzyjne. Jednocześnie Wojewódzki Inspektor informuje Burmistrza, że Starosta Drawski udzielił pozwolenia na budowę stacji bazowej telefonii komórkowej na działce nr 74, obręb Machliny. W uzasadnieniu decyzji podano, że inwestycja nie została zakwalifikowana jako mogąca znacząco oddziaływać na środowisko. WIOŚ wskazał, że inwestor nie zawiadomił organu nadzoru budowlanego o rozpoczęciu robót budowlanych, a przedmiotowa stacja nie figuruje w bazie, w której rejestrowane są źródła emisji PEM (pola elektryczne i magnetyczne). W przypadku masztu na Osiedlu Wiejska, po interwencji mieszkańców i mojej, Starosta zobowiązuje inwestora do zbadania wpływu inwestycji na środowisko, natomiast w przypadku masztu w Machlinach takich działań nie podjął. Pewnie nie miał wątpliwości, że w tym przypadku mieszkańcom nic nie grozi. Należy zadać pytanie - O CO TUTAJ CHODZI? Z uwagi na ślimaczące się postępowania w sprawie masztów telefonii komórkowej i brak zdecydowanych działań ze strony Starostwa Powiatowego w Drawsku Pom. 19 lipca wysłałem pismo do operatora P4 Play o poniższej treści. „Na terenie Gminy Czaplinek powstało już kilka masztów telefonii komórkowej zbudowanych przez Spółkę, zlokalizowanych najczęściej na działkach w pobliżu siedzib ludzkich, a następne budowy są planowane. Realizacja inwestycji w zasadzie odbywa się zgodnie z wymogami prawa, jednak w niektórych przypadkach posadowienie masztów, w odczuciu mieszkańców zbyt blisko ich domów, budzi uzasadnione obawy i sprzeciw. Taka sytuacja jest w Machlinach (działka nr 74, obr. Machliny), gdzie mieszkańcy wsi proszą o interwencję WIOŚ, i w Siemczynie (działka nr 208/2, obr. Siemczyno), gdzie mieszkanka wsi odwołuje się do SKO. Największe jednak kontrowersje budzi zamiar budowy stacji w Czaplinku na Osiedlu Wiejska (działka nr 223, obr. Czaplinek 2), gdzie w moim przekonaniu taki obiekt nie powinien nigdy powstać. Trwają obecnie procedury sprawdzające legalność tej inwestycji, prowadzone przez Starostwo Powiatowe w Drawsku Pom. Jako Burmistrz Czaplinka w imieniu mieszkańców Osiedla Wiejska, których ponad 100 podpisało list protestacyjny wobec zamiaru budowy stacji bazowej telefonii komórkowej, zdecydowanie żądam odstąpienia od zamiaru lokalizowania tego rodzaju obiektu na tej działce. Ponadto żądam prowadzenia konsultacji z mieszkańcami przy planowaniu budowy kolejnych masztów. Jednocześnie, mając na uwadze doniosłą rolę telefonii komórkowej w procesie komunikacji, której rozwojem są zainteresowani także mieszkańcy Gminy Czaplinek, deklaruję wszelką pomoc w realizacji inwestycji na terenie Gminy, gdzie nie będzie to budzić obaw i sprzeciwu społecznego”. Adam Kośmider

- baterie i akumulatory niklowo-kadmowe, alkaliczne i inne; - odpady metali zanieczyszczone substancjami niebezpiecznymi; - kable zawierające ropę naftową, smołę i inne substancje niebezpieczne. Odpowiadając na pytanie Starostwa wyraziłem zdecydowany sprzeciw wobec zamiaru prowadzenia na terenie gminy Czaplinek działalności polegającej na zbieraniu powyżej wymienionych odpadów niebezpiecznych. W tej sytuacji trzeba by zadać sobie pytanie: skoro Pan Starosta nieustannie deklaruje wielką miłość do ziemi czaplineckiej i bezpieczeństwa ekologicznego mieszkańców, to dlaczego dopuszcza myśli i zamiar lokowania w Czaplinku takiego świństwa, zamiast natychmiast odesłać inwestora z przysłowiowym kwitkiem. Dlaczego w ogóle przysyła do Gminy Czaplinek takie pisma? Czy nie jest to znowu kolejna próba wmanewrowania w te procedury Burmistrza Czaplinka? Podobnie jak było z Megafermą i ostatnio z masztami telefonii komórkowej. Adam Kośmider


10

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

LIST CZYTELNIKA o lekturze KURIERA Nr 142 chciałbym odnieść się do tematu Rewitalizacji linii kolejowej nr 210, co opracował pan Dudor. Wszystko w porządku jeżeli chodzi o źródło PKP. Komunikacja znacznie się poprawi, będzie też ładnie. Zabrakło jednak bardzo ważnej informacji z Urzędu Miasta Czaplinek. Gdzie i kiedy będzie komunikacja miejska! To 3 km dróg. Spacer nawet bez bagażu nie jest tutaj chyba dla wielu żadną przyjemnością, szczególnie w niesprzyjających warunkach pogodowych. Miasto marzeń. Temat drugi: Kto nad nami lata? autor pan Czapski. Też ciekawy temat, jeżeli zainteresujemy się tylko stroną www.flightradar.com. Nikogo nie dziwił widok smug kondensacyjnych. Niektóre są tzw. „Tajemnicze Smugi” na niebie. Pozostawione przez pewne samoloty

U PROGU ERY ROBOTÓW zy rozwój technologii może wyeliminować ludzką pracę? Największe biznesy współczesnego świata – Google, Facebook, Amazon, Apple – nie są niczym więcej niż strukturami komercyjnego użytku z maszynowej inteligencji. Sztuczna inteligencja objawia się w procedurach biznesu, w technologiach menedżmentu (kierowania przedsiębiorstwami kapitalistycznymi, organizacją występów zawodowych sportowców, albo zawodowej drużyny), w know-how polityki (sprawność, biegłość, kompetencje nabyte przez praktykę), we wdrukowaną w naszą podświadomość optymalizacjach pracy, obyczaju, życia. Ludzie jako jednostki także bywają komórkami; ludzie jako organizm ponadjednostkowy (społeczeństwa, grupy towarzyskie, masy konsumenckie, zespoły projektowe) bywają jej procesorem. W takim to kontekście można zdefiniować sztuczną inteligencję jako wiedzę o człowieku, która jest poza człowiekiem, a która uczestniczy w produkcji i dostarczaniu przedmiotów i przeżyć zaspokajających jego potrzeby, w tym te potrzeby ponadzwierzęce, które przyzwyczailiśmy się utożsamiać z kulturą, sztuką. Przekonanie, że maszyny nie mogą być twórcze, należy do reliktów filozofii umysłu Turinga, obok twierdzeń w rodzaju „maszyny nie mają duszy”. Albo są to zdania metafizyczne, nieweryfikowalne praktycznie, odnoszące się do jakiejś pozadoświadczalnej rzeczywistości „ducha”, „iskry bożej”, „świętego płomienia”, albo stanowią metaforyczne opisy mierzalnego behawioru (kierunek w psychologii zakładający badanie nie zjawisk psychicznych, ale postępowanie człowieka w oderwaniu od aktów świadomości), a wtedy możemy stwierdzić, że już dzisiaj w konkretnych dziedzinach programy są tak samo twórcze jak ludzie. Jeremy King, wiceprezes wykonawczy firmy Wal-Mart Stores Inc., oświadczył niedawno, że roboty są w 50% bardziej efektywne niż ludzie wykonujący to samo zadanie. Wypowiedź przedstawiciela kierownictwa amerykańskiego giganta jest wyrazem całkiem realnej, już dokonującej się zmiany modelu obsługi sklepów wielkopowierzchniowych w USA. Eksperci oceniają, że w ciągu najbliższych 25 lat zostanie zlikwidowana nawet połowa miejsc pracy, a czynności dotychczas wykonywane przez ludzi przejmą maszyny i urządzenia. Dotyczy to zwłaszcza pracy odtwórczej, o charakterze powtarzalnym. Na rynku pracy pozostaną osoby, których praca polega na własnej inwencji i kreacji, począwszy od hydraulika czy jubilera, a na pisarzu lub kardiochirurgu skończywszy. Pozostałe kategorie pracowników zostaną zapewne zastąpione przez pracę zautomatyzowaną. Już dziś możemy sobie wyobrazić hipermarket, w którym towary na półkach są wystawiane, metkowane i dozorowane przez roboty, po czym klienci, dokonawszy wyboru, udają się do kas automatycznie skanujących kupowane produkty i pobierających opłaty bez udziału pracowników. W tym kontekście już wkrótce polska batalia o wolne niedziele w handlu może się stać parodią samej siebie. Właściciele sklepów wielkopowierzchniowych kalkulując koszty, mogą pokusić się o ograniczenie udziału czynnika ludzkiego nie tylko w dni

Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

i trwają, szczególnie po lotach równoległych lub w kratkę dla odmiany. Mają swoją nazwę CHEMITRIALS, czyli smugi chemiczne. Występują na terenie USA, Kanady, Japonii, Australii, Rosji i wielu krajach europejskich, w tym również w Polsce. Rządy tych krajów milczą na ten temat. Media skutecznie omijają ten temat. Najczęściej oficjalnym stanowiskiem władz dla wścibskich obserwatorów, którzy widzą więcej niż płytę chodnikową, jest wytłumaczenie o prowadzeniu przez rząd programu zwalczania skutków globalnego ocieplenia, czy modyfikacji pogody. Uważam, że należało dodać „KTO NAD NAMI NIE LATA”, a jest! Na koniec KIOSKI – inne spojrzenie! Pozdrawiam panią Helenę Antoniewicz. To był też mój „KIOSK”, więc chyba wybaczy mężowi ten obszerny artykuł. Naprawdę było warto zapoznać się z historią działalności kiosku przy ulicy Wałeckiej. z poważaniem Andrzej Bilnik

świąteczne, ale również w dzień powszedni. Zakaz pracy w niedziele nie musi bowiem dla potężnych sieci oznaczać zakazu handlu, jeśli sprzedaż towarów na masową skalę byłaby dokonywana bez udziału człowieka. Wdrożenie nowych zasad i form funkcjonowania jest już możliwe i technologicznie, i ekonomicznie w wielu obszarach naszego życia gospodarczego czy społecznego, nie wyłączając takich dziedzin jak administracja publiczna. Jest to zatem zła wiadomość nie tylko dla pracowników zatrudnionych w handlu, bankowości i przy taśmach produkcyjnych, lecz także dla większości osób wykonujących pracę biurową w sektorze publicznym i prywatnym. Czy stoimy w obliczu wielkiego bezrobocia, czy „tylko” wielkiej zmiany na rynku pracy, a wzrost bezrobocia będzie jedynie stanem przejściowym? Jak wobec tego radzić sobie z problemem rosnącego bezrobocia w społeczeństwach rozwiniętych technologicznie, skoro nawet nie znamy jego skali? Trzeba się będzie uciec albo do utrzymywania „sztucznego” zatrudnienia, albo wprowadzenia powszechnej renty obywatelskiej, stanowiącej odmianę tzw. uniwersalnego dochodu, a więc świadczeń pieniężnych, otrzymywanych przez każdego z nas z tytułu bycia obywatelem, niezależnie od tego, czy spełniamy jakiekolwiek inne kryteria. Pozorne zatrudnienie to przecież strukturalne bezrobocie. Wprawdzie afirmuje ono pracownika, daje mu poczucie godności oraz źródło utrzymania dla niego i rodziny, choć społeczna wartość jego pracy nie jest ekwiwalentna, lecz obciąża albo budżet państwa, pozbawiając społeczeństwo środków na inne ważne cele, albo finanse sektora prywatnego, pomniejszając zdolność firm do konkurowania z innymi „tańszymi” przedsiębiorstwami. Z kolei renta obywatelska, jako powszechny dochód gwarantowany, jest na razie instytucją teoretycznie dobrze znaną, lecz o nieustalonym do końca potencjale oddziaływania na życie społeczne. Czy przyznanie każdemu obywatelowi podstawowego dochodu może zmniejszyć bezrobocie, zastąpić obecne zasiłki dla bezrobotnych i uprościć system świadczeń? W warunkach polskich podobną rolę, w dodatku na niespotykaną w świecie skalę, może spełnić realizacja programu 500+. Powszechna renta obywatelska dla wszystkich powinna stanowić rodzaj gratyfikacji z tytułu członkostwa w społeczeństwie obywatelskim, a jednocześnie minimum socjalne. Ponadto może być zadośćuczynieniem za pogorszenie widoków na pracę, czy rodzajem odstępnego, otrzymywanego jako rekompensata za trwałą utratę zatrudnienia w warunkach rewolucji technologicznej. Powinna być elementem koniecznym, choć oczywiście niewystarczającym, nowej, powszechnej umowy społecznej. Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że nasza egzystencja to nie tylko zaspokajanie elementarnych potrzeb. Praca jest wartością, której nic nie zastąpi. Każdy z nas oczekuje, aby go docenić nie tylko materialnie, ale również moralnie. Wewnętrzną potrzebą każdej istoty ludzkiej jest bowiem dążenie do zachowania godności. Wymuszony brak pracy, nawet przy zapewnieniu środków do życia z innych źródeł, to cios w poczucie godności. Pozbawia nas istotnego moralnego ekwiwalentu, który otrzymujemy od naszego otoczenia społecznego. Uznanie ze strony innych ludzi, szacunek dla naszych dokonań czy po prostu świadomość dobrze wykonanej pracy są niezbędnymi czynnikami naszej afirmacji jako istot społecznych. Opracował: Brunon Bronk

KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie, dostępny w formie elektr.: www.dsi.net.pl; wwwczaplinek.pl. Tel. Redakcji 603 413 730, e-mail: redakcja.kuriera@wp.pl. Redaguje zespół. Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka. Konto: Pomorski Bank Spółdzielczy O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06. Nakład 1700 egz. Druk: Przedsiębiorstwo Prywatne „Grażyna” - Waldemar Sopoćko, tel. 502 532 969. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania redakcyjnego, opracowania i adiustacji otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji. Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam, ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze - 60 zł, czarno-biały - 30 zł, ogłoszenie drobne - 10 zł, kolportaż ulotek - 200 zł.


Kurier Czaplinecki - Lipiec 2018

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

11

2018-2019



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.