LifeIN Łódzkie Nr (16) 6/2019

Page 1

6(16) grudzień 2019 – styczeń 2020

GRZEGORZ SCHREIBER W polityce cały czas szuka się nowych wyzwań

KATARZYNA KACZMAREK Jak się uczyć, by się nauczyć

MONIKA WOJNAROWSKA Architektura: dokładna suma niedokładnych danych

NATALIA TOMZIK Columna Medica, tutaj przyjeżdżam po zdrowie

Jowita Budnik

Lubię wieść taki żywot nieśpieszny



Zaplanuj ślub marzeń!

Studio Florystyki Ślubnej Łódź, ul. Tatrzańska 30 42 676 21 62, 42 672 33 33 www.skrzydlewska.pl |

kwiaciarnieskrzydlewska |

kwiaciarnieskrzydlewska


Dzień dobry Dziś z pewną taką niepewnością… Może dlatego, że koniec roku i przychodzi czas podsumowań, a wtedy zawsze robi się rubryki na plus i minus, i człowiek nie wie, co wyniknie w ogólnym bilansie. Może… A może dlatego, że jak się kończy stare, to idzie nowe, a nowe to zawsze niepokój zabarwiony niepewnością. A jak do tego dołoży się te wszystkie strachy o tym, że idzie spowolnienie, załamanie, zły czas… No nic, tylko siąść i ze stresu się załamać, ale ta niepewność to i tak najmniejszy z problemów, przed którymi stajemy, siadając do pisania edytorialu. Może się to niektórym wydać dziwne, że tekst na 1500 znaków, ze spacjami, staje się wyzwaniem dla osób, które średnio dziennie piszą po parę tysięcy znaków. Ostatnio spróbowaliśmy nawet policzyć, ile tego było do tej pory w LIFE IN. Łódzkie. Przypomnijmy, że aktualne wydanie ma szesnasty numer. Przyjęliśmy oczywiście pewną średnią i wyszło… 5 152 000 znaków! Oczywiście ze spacjami. Ktoś zapyta, czy to dużo. Na pewno nie mało, dlatego doskonale rozumiemy zdziwienie tych, którzy się dziwią. Ale wystarczy przeczytać to, co jest na następnych stronach, poznać historie osób, z którymi rozmawiamy, ich pracę, pasje i fascynacje, żeby zrozumieć, że początek nie może być byle jaki. Zacnych mamy bohaterów w tym wydaniu LIFE IN. Łódzkie: Jowita Budnik – znakomita aktorka, która lubi wieść żywot nieśpieszny, Monika Wojnarowska i Michał Karpiński – architekci, którzy o architekturze potrafią opowiadać godzinami z pasją i ogromnym zaangażowaniem, Grzegorz Schreiber – któremu właśnie minął rok na stanowisku Marszałka Województwa Łódzkiego, Karolina Bielawska – Miss Polonia, która bardzo mądrze i z przekonaniem mówi o tym, że uroda wcale nie definiuje tego, kim jesteśmy. Są też inni wielcy pasjonaci życia, pracy i Łodzi. Gdyby jeszcze raz zabawić się w statystyków i policzyć z iloma wyjątkowymi osobami spotkaliśmy się (my i Wy nasi drodzy Czytelnicy) na łamach od początku istnienia magazynu, to wyszłoby ich grubo ponad trzystu. Spora część z nich wraca do nas, ponieważ widzą efekty publikacji, inni polecają nas swoim znajomym i partnerom biznesowym, kolejni znajdują nas w wielu miejscach w Łodzi i regionie, do których magazyn jest dystrybuowany i sami się zgłaszają. Jeszcze inni, widząc naszą aktywność, zapraszają nas do współpracy, przy organizowanych wydarzeniach. Tak, jak Radio Łódź, z którym będziemy współpracować przy wyborze Łodzianina Roku 2019! Wszystkim im za to serdecznie dziękujemy! Na koniec ciekawostka. Kilka dni temu zgłosił się do nas jeden z lepszych łódzkich „ogólniaków”. Pani bibliotekarka miała niecodzienną prośbę, otóż zapytała, czy może dostawać do biblioteki szkolnej jeden egzemplarz LIFE IN. Łódzkie. Na pytanie „Po co?” powiedziała: „Prowadzę zajęcia, podczas których przekonuję naszą młodzież, że nie trzeba wyjeżdżać z Łodzi, żeby móc realizować fajne projekty. Chciałabym im pokazywać magazyn LIFE IN. Łódzkie jako przykład na to, że u nas też można stworzyć coś z niczego.” Niesamowitej Pani Bibliotekarce obiecaliśmy nie jeden, lecz kilka egzemplarzy, ale przy okazji wzruszyliśmy się ogromnie. Pozytywnie. I właśnie takich wzruszeń życzymy Wam drodzy Czytelnicy podczas Świąt Bożego Narodzenia i w całym 2020 roku. Bardzo Wam dziękujemy za kolejny wspólny rok! Beata i Robert Sakowscy



JOWITA BUDNIK Lubię wieść taki żywot nieśpieszny

10

46

MARTA TAZBIR Zanim powiesz TAK, czyli jak być piękną na własnym ślubie

MONIKA WOJNAROWSKA I MICHAŁ KARPIŃSKI Architektura: dokładna suma niedokładnych danych

18

49

KAROLINA BIELAWSKA Uroda nie definiuje tego, kim jesteśmy

AGNIESZKA JANISZEWSKA-SZCZEPANIK Kim jesteś w swojej najlepszej wersji?

23

52

NATALIA TOMZIK Columna Medica: tutaj przyjeżdżam po zdrowie

54

KATARZYNA KACZMAREK Jak się uczyć, by się nauczyć

56

AGATA STASZEWSKA I AGATA LEWKOWICZ Zasiewamy ziarna dobra

58

PIOTR WENDOŁOWSKI Dobre wino? Wszystko zależy od tego, co kto lubi!

18 32

GRZEGORZ SCHREIBER W polityce człowiek cały czas szuka nowych wyzwań

24

NADIA GOSZCZYŃSKA Po co małej firmie budżet

27

PAWEŁ RYGIELSKI Sposób na inwestowanie: poznaj rynek walutowy

28

OKTAWIA BRANIEWICZ Chcesz awansować i więcej zarabiać?

32

60

MARTA DURACZ Każdy gość jest wyjątkowy

KRZYSZTOF JURCZAK Jak przygotować kampanię reklamową na Facebooku

36

62

MAŁGORZATA WOŹNIAK Otuleni pięknym zapachem

MAŁGORZATA I TOMASZ WAWRZYNKIEWICZ Piękny uśmiech może mieć każdy z nas

38

66

ANETA GROCHOWINA Technologie zawładnęły stomatologią

74

ENRICO MONTI Z ziemi włoskiej do Polski, czyli dobre, włoskie jedzenie

77

MAREK NOWAK Uprzedź zimę, nim zaskoczy!

78

ANNA MATAŚKA I PIOTR STAWICKI Z miłością do samochodów

TEXTILIMPEX Łódzka firma z tradycją

41

ANNA SCHWARZ Wesele zaczyna się od koncepcji kreatywnej

42

NAJNA Najlepsze marki, niezbędne dodatki i wyjątkowe stylistki

44

42

46 52

Wydawca

Redaktor naczelna

Kamil Maćkowiak

Grafika i skład

RSMEDIA

Beata Sakowska

Katarzyna Malinowska

KosMedia Jarosław Kosmatka

Robert Sakowski

Współpracują z nami

Małgorzata Wojdal

Redakcja

Joanna Blewąska-Kołodziejczyk

Foto

509 499 400

Agnieszka Jędrzejczak

Paweł Keler

90-365 Łódź, ul. Tymienieckiego 3

Krzysztof Karbowiak

Filip Szkopiński

redakcja@lifein.pl

Monika Kern

Izabela Urbaniak

www.lifein.pl

Magda Maciejczyk

Biznes w kadrze

Patronaty 509 499 400 patronaty@lifein.pl Reklama reklama@lifein.pl Damian Karwowski, 727 925 865



polecamy

Kochajmy się zawsze Filharmonia Łódzka w ostatni dzień 2019 roku zaprasza na koncert sylwestrowy Kochajmy (godz. 19 i 22). Znakomitą rozrywkę gwarantuje złożona z muzyków FŁ Grohman Orchestra pod wodzą Tomasza Gołębiewskiego. Ostatni wieczór roku to okazja do radości i zabawy w rytm znanych piosenek, często traktujących o miłości, bo to właśnie uczucia są tym, co nam zwykle w duszy gra. Jeśli dodać do tego przebojowe aranżacje i muzyków, których szczery entuzjazm dorównuje poziomowi umiejętności, otrzymujemy przepis na udany wieczór. Nieoczywisty zestaw ponadczasowych hitów polskiej estrady, śpiewanych i nuconych przez kilka pokoleń, zawiera przeboje takich artystów, jak Zbigniew Wodecki, Marek Grechuta, Andrzej Zaucha, Skaldowie, Perfect, Dżem, Lady Pank, Hanka Ordonówna, Breakout, Wojciech Młynarski i inni.

Magiczny Muzyczny To tytuł kolejnego po The best of Muzyczny i Step by step niezwykłego koncertu sylwestrowego w wykonaniu artystów Teatru Muzycznego w Łodzi. Ostatnią noc roku uatrakcyjni widowisko, wypełnione najbardziej niezapomnianymi i wzbudzającymi największe emocje utworami filmowymi i musicalowymi. Magia kina i musicalu objawi się na jednej scenie. Scenie Teatru Muzycznego w Łodzi. Usłyszymy wielkie przeboje, takie jak My way i Strangers in the night Franka Sinatry, Spanish Eyes z repertuaru Elvisa Presleya, Aquarela do Brasil Ary’ego Barroso, Granadę Agustína Lary… Nie zabraknie też motywów ze słynnych musicali i filmów, takich jak 1492. Wyprawa do raju, Love Story, czy Hallo, Szpicbródka!.

Blue Cafe i TRE VOCI Szalone nożyczki Jak wieczór sylwestrowy to w Teatrze Powszechnym w Łodzi i z kultowym spektaklem Szalone nożyczki. To jedna z najchętniej oglądanych łódzkich komedii. Ciągle zapełniająca widownię Powszechnego. Salon fryzjerski Szalone nożyczki prowadzony przez mistrza grzebienia i – rzecz jasna – nożyczek, Ola Boskiego i Jacquesa Wyczesanego odwiedziło już ponad 400 000 osób. Salon słynie z doskonałej obsługi i profesjonalnych usług, niestety na jego nienaruszonej reputacji pojawia się skaza – morderstwo w sąsiadującym z salonem mieszkaniu dokonane przez nieznanego sprawcę. W tym roku mija 20 lat od polskiej prapremiery. Specjalnie na sylwestrowy wieczór teatr przygotował show w wykonaniu pomocy domowej Nadii – bohaterki teatralnego serialu komediowego prezentowanego w teatrze.

Zapraszamy na wyjątkowy akustyczny, świąteczny koncert zespołu Blue Cafe oraz gości - wybitnych tenorów TRE VOCI, który odbędzie się 27 grudnia o godz. 20 w Sali Koncertowej Filharmonii Łódzkiej. Kameralne koncerty Blue Cafe cieszą się ogromnym zainteresowaniem w całej Polsce. Tym razem do udziału w koncercie zespół zaprosił wybitnych tenorów TRE VOCI (Voytek Soko Sokolnicki, Mikołaj Adamczak, Miłosz Gałaj), artystów nowej generacji oraz czołówkę polskich muzyków. Usłyszymy najpiękniejsze utwory świąteczne, kolędy i największe hity Blue Cafe oraz światowe niespodzianki muzyczne w przepięknych kameralnych aranżacjach.

30-lecie Varius Manx Zespół Varius Manx został założony pod koniec 1989 roku przez Roberta Jansona i braci: Michała i Pawła Marciniaków. W tym roku obchodzi 30-lecie swojej pracy artystycznej i wraz z Kasią Stankiewicz zapraszają na jubileuszowy koncert, który odbędzie się 15 stycznia w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Utwory Varius Manx łączą młode i starsze pokolenie, bo kto nie zna piosenki Orła cień? Jubileuszowy koncert to repertuar z 30 lat działalności zespołu. Zamigotał świat, Ruchome piaski, Piosenka księżycowa, Kot bez ogona, Pocałuj noc, czy Zanim zrozumiesz potrafią zanucić miliony Polaków. Varius Manx i Kasia Stankiewicz to gwarancja wspaniałych muzycznych wspomnień.

8


polecamy

Miasteczko Czekolady, pełne magii i niespodzianek Koniecznie zajrzyjcie 29 lutego i 1 marca na Piotrkowską 217. Poczujecie się jak Charlie w fabryce czekolady, kiedy w klimatycznych przestrzeniach Hali Odlewnia pojawią się producenci czekolady i słodyczy z Polski i z zagranicy, którzy zachwycą wszystkich wyborem kolorowych pralin i różnorodnością czekoladowych tabliczek. Zapach czekolady będzie czuć w całym mieście. Nie zabraknie warsztatów cukierniczych oraz otwartych dla szerokiej publiczności pokazów cukierniczych mistrzów.

Bal dla hospicjum Łódź, jako jedyna stolica województwa w Polsce, nie posiada stacjonarnego hospicjum dla osób dorosłych. Łódzkie Kluby Rotary chcą pomóc Stowarzyszeniu Hospicjum Łódzkie przy budowie tak potrzebnej dla miasta placówki. W tym celu organizują XXI Charytatywny Bal Karnawałowy. Uroczysty Bal z udziałem przedstawicieli łódzkiego świata biznesu, kultury, medycyny, edukacji i sportu odbędzie się 8 lutego 2020 roku w hotelu Vienna House Andel`s Łódź przy ul. Ogrodowej 17 w Łodzi. Wydarzenie to wpisuje się w piękną tradycję wspierania przez Łódzkie Kluby Rotary lokalnych inicjatyw i organizacji dobra publicznego, która sięga już 1933 roku. Aby łódzkie hospicjum mogło zacząć działać potrzebne jest jeszcze milion złotych.

Bieg Trzech Króli

Wielka Orkiestra Świątecznej pomocy gra po raz 28. Fundacja zbierać będzie środki na zakup najnowocześniejszych urządzeń dla ratowania życia i zdrowia dzieci potrzebujących różnego rodzaju operacji. Chirurdzy wszystkich specjalności dzień i noc w całej Polsce ratują życie tych dzieci. Orkiestra skupiać się będzie przede wszystkim na takich dziedzinach medyny dziecięcej jak chirurgia ogólna, kardiochirurgia czy neurochirurgia. Aby operacje były skuteczne, bezpieczne i aby jak najmniej było powikłań, a wyniki wczesne i odległe nie różniły się od najlepszych na świecie, potrzebne są najnowocześniejsze i bardzo kosztowne urządzenia medyczne. Stanowią one niezbędne wyposażenie sal operacyjnych, oddziałów intensywnej terapii pooperacyjnej, czy zakładów diagnostyki obrazowej.

Grzegorz Turnau i Bedford School W sentymentalną podróż do czasów dzieciństwa i pierwszych inspiracji muzycznych zabierze nas Grzegorz Turnau podczas koncertu, który na 24 stycznia zaplanowano w łódzkim klubie Wytwórnia. Bedford School powstał przy okazji 50-tych urodzin Turnaua. Jest pierwszym anglojęzycznym albumem w jego dorobku. Wyjątkowy zapis przeszłości stanowi sentymentalną podróż artysty do czasów dzieciństwa i pierwszych inspiracji. – Ten album jest też oczywistym wyrazem podziwu dla wszystkich moich IDOLI, a także osobistą pamiątką dla tych, którzy podzielali (i wciąż dzielą) moje fascynacje i którzy bywali świadkami moich późnonocnych rejsów po śpiewnikach, nierzadko nucąc ze mną – mówi artysta.

Aż 3000 zawodników spodziewają się organizatorzy 4. Łódź Biegu Trzech Króli, który odbędzie się 6 stycznia. Co przyciąga zawodników do startu w tym właśnie biegu? Przede wszystkim krótki dystans 5 kilometrów, który jest w stanie pokonać każdy amator biegania, rozpoczynający swoją przygodę z tą dyscypliną sportu. Po drugie wiele osób chwali pięknie przystrojoną i oświetloną ulicę Piotrkowską. I wreszcie bieg odbywa się 6 stycznia, co też jest argumentem za tym, żeby wystartować i przekonać się w jakiej jest się formie na początku roku – przekonują Jacek Chmiel z Robertem Blesińskim, organizatorzy biegu. Start i meta znajdować się będą w Rynku Manufaktury. Biegacze wyruszą na trasę o godzinie 17. Każdy zawodnik na mecie otrzyma medal i ciepły posiłek.

9



Lubię wieść taki żywot nieśpieszny

Nie marzyłam o wielkich rolach, ani byciu aktorką, ale moje życie nauczyło mnie, że jest nieprzewidywalne, zaskakujące, pełne niespodzianek i przypadków – mówi aktorka Jowita Budnik, którą już w styczniu zobaczymy w premierowej sztuce Teatru Fundacji Kamila Maćkowiaka inaugurującej nową, łódzką scenę – Scenę Monopolis.


spotkania

LIFE IN. Łódzkie: Pani Jowito jak to się stało, że zobaczymy Panią w spektaklu „Śmierć i dziewczyna”, który zainauguruje działalność nowej łódzkiej sceny – Sceny Monopolis? Jowita Budnik: Właściwie historia jest długa, ale proszę się nie denerwować, opowiem ją w wersji nieco skróconej. Kamila Maćkowiaka, który zaprosił mnie do zagrania w tej sztuce, znam od wielu lat. Poznaliśmy się w czasach, gdy nasze relacje były jeszcze zgoła odmienne, pracowałam wówczas w agencji aktorskiej i zajmowałam się zawodowo sprawami Kamila. Potem nasze drogi się rozeszły, Kamil odszedł z agencji, później ja też zrezygnowałam z tej pracy i poświęciłam się tylko i wyłącznie aktorstwu. Dwa lata temu na zaproszenie Fundacji Kamila Maćkowiaka zagrałam swój monodram „Supermenka” w łódzkim Pasażu Róży i wówczas Kamil zaproponował, żebyśmy w Łodzi zagrali coś razem. Długo się Pani zastanawiała nad tą propozycją? Nie, od razu powiedziałam, że bardzo chętnie, a Kamil zaczął poszukiwać odpowiedniej sztuki. I tak się szczęśliwie złożyło, że teraz udało nam się spotkać w pracy, już nie w relacjach agent – aktor tylko jako partnerom i mamy ten zaszczyt, że otwieramy nową łódzką scenę teatralną, Scenę Monopolis. Mogę powiedzieć, że po raz kolejny jestem wielką szczęściarą. Czuję, że to będzie prawdziwe wydarzenie w Łodzi. Cieszę się bardzo. Do szczęścia jeszcze wrócimy, ale najpierw chciałam zapytać, jak doszło do tego, że ostatecznie wystawicie spektakl „Śmierć i dziewczyna”. Z tego co wiem, początkowo braliście pod uwagę zupełnie inne sztuki. Pierwszy tekst, który Kamil mi przysłał, to była sztuka dobra i ciekawa, ale zupełnie nie dla mnie. Nie ten rodzaj ekspresji, prowadzenia postaci i myślenia o niej. Nie chcę działać wbrew sobie, chcę grać takie rzeczy, w których wiem, że będę się dobrze czuła. Przysłał więc kolejny tekst i ten mi się spodobał, właściwie już byliśmy na niego zdecydowani, ale Kamil wciąż czuł jakiś niedosyt. Dla niego Scena Monopolis jest bardzo ważna, więc dalej szukał czegoś spektakularnego, istotnego, sztuki, która ma szansę stać się takim mocnym tytułem i w końcu padło na „Śmierć i dziewczynę”. Dlaczego? To sztuka, którą w takim żargonie aktorskim określa się „mięsem”, jest bardzo mocna, niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny i nikogo nie pozostawia obojętnym, ani aktorów, ani widzów. To naprawdę skok na głęboką wodę i cieszę się z tego bardzo. Oczywiście moglibyśmy zagrać coś łatwego i przyjemnego, taki samograj, którego każde wykonanie byłoby strzałem w dziesiątkę. Ale cieszę

„ 12

Teraz to bym najbardziej lubiła leniuchować (śmiech) i robiła tylko takie rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. To nie są jakieś szczególne rzeczy – lubię podróżować, lubię czytać, lubię oglądać, spędzać czas w domu

się, że postawiliśmy na poważną sztukę i taką, która da nam pokazać, że Scena Monopolis będzie ważnym miejscem na łódzkiej teatralnej mapie. Opowie nam coś Pani o postaci, którą gra. Kim jest ta dziewczyna z tytułu i czemu towarzyszy jej śmierć? Powiem szczerze, że niechętnie. Nie lubię opowiadać zbyt wiele przed powstaniem spektaklu. W kilku słowach: moja bohaterka to osoba, która ze względu na traumatyczne przeżycia z przeszłości ciężko radzi sobie ze światem, a tak właściwie, to wcale sobie z nim nie radzi. Funkcjonuje w domu, w swojej wydawałoby się bezpiecznej przestrzeni, ale i tu nie czuje się bezpieczna. Sztuka opowiada o nocy i dniu i konfrontacji z traumatyczną przeszłością, która wyzwala w niej różne siły, z jednej strony takie niszczące, destrukcyjne, a z drugiej pozwalające jej stanąć twarzą w twarz i zmierzyć się z przeszłością. Rola wyzwanie i takie bardzo lubię. Wspomniała Pani o tym, że nie w każdej roli czułaby się dobrze. Czy można jakoś scharakteryzować te, w których się Pani czuje najlepiej? Jestem człowiekiem, który głównie pracuje z emocjami, dlatego dla mnie ten aspekt emocjonalny roli jest bardzo ważny, co nie oznacza, że to muszą być trudne emocje, to mogą być każde emocje. Źle się czuję w rolach, które nazwałabym umownie „intelektualnymi”, takich gdzie ich siła leży w prowadzeniu myśli, precyzji wypowiedzi, rzeczach, które są takie brane na chłodno. Może dlatego, że nie czuję się przekonana do wygłaszania mądrych tez, wzbraniam się przed takimi rolami. Oczywiście nie deklaruję tu, że nigdy się z taką postacią nie zmierzę, ale zdecydowanie trudniej mi sobie wyobrazić przyjemność z takiej pracy. Jak się Pani współpracuje z Kamilem, Mariuszem Słupińskim i Waldemarem Zawodzińskim? Jak zacznę mówić, że wspaniale, to wszyscy pomyślą, że Kamil jako prezes Fundacji, która mnie zaangażowała, kazał mi mówić same dobre rzeczy (śmiech), ale ja naprawdę nie mam na co narzekać. Atmosfera rewelacyjna, towarzystwo doskonałe i niezwykle profesjonalne, stresów żadnych. No to, żeby nie było tak cukierkowo, przyznam, że w ogóle mam szczęście do ludzi i szczerze mówiąc nie przypominam sobie zbyt wielu miejsc, gdzie przychodziłabym z niechęcią albo takim poczuciem, że nie ma to wielkiego sensu. Po prostu mam szczęście. A skąd ono się wzięło? Nie wiem, po prostu je mam i już. Podoba się Pani Łódź? Bywała tu Pani wcześniej? Z Łodzią, dzięki aktorstwu, związana jestem od najmłodszych lat, tu był realizowany pierwszy film, w którym zagrałam – „Kochankowie mojej mamy” w reżyserii Radosława Piwowarskiego. Później, ponieważ grałam głównie w kinie siłą rzeczy ta Łódź była mi pisana, to były czasy, gdy filmy robiło się praktycznie zawsze w Łodzi, w Wytwórni przy ulicy Łąkowej. Potem miałam dość długą przerwę w aktorstwie, więc i do Łodzi rzadko było mi po drodze. Wróciłam, by zagrać „Supermenkę” w Pasażu


spotkania

13


spotkania

14

Róży, później spędziłam tu miesiąc na próbach do spektaklu „Życie przecięte” przygotowanego przez Fundację Trzeci Wymiar Kultury z okazji rocznicy Marca 1968 roku. Bywałam też gościnnie ze spektaklem „Nerwica natręctw”. Jak widać, Łódź zawsze zajmowała ważne miejsce na mojej zawodowej mapie, a teraz to się tak zadomowiłam, że chadzam już nawet swoimi drogami.

stem i mam tego świadomość. Poza tym już wówczas, mimo młodego wieku, wiedziałam, czym grozi ten zawód. Patrzyłam na atrakcyjne aktorki, stokroć bardziej ode mnie utalentowane, jak siedzą i nic nie robią i wiedziałam, że jak tak nie chcę. Dlatego zupełnie świadomie podjęłam decyzję, że będę zdawała na Uniwersytet Warszawski i wybór padł na Instytut Nauk Społecznych.

Wspomniała Pani, że rozstała się z aktorstwem, czym to było spowodowane. Jako dziecko i nastolatka zagrała Pani w tylu filmach, że wszyscy byli przekonani, że po maturze będzie Pani zdawać do szkoły aktorskiej? Tak się wszystkim wydawało, z wyjątkiem mnie. Debiutowałam, mając lat 11 i do matury grałam non stop w kinie, teatrze. Aktorską przygodę zaczynałam w Ognisku Teatralnym państwa Machulskich przy Teatrze Ochota. I jak to w moim życiu, którym w dużej mierze rządzi przypadek – trafiłam tam przypadkiem. Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych zdawałam maturę i musiałam zdecydować na jakie studia iść, w polskiej kinematografii praktycznie nic się ciekawego nie działo, jeśli w ogóle powstawały filmy – to takie typu „Psy” Władysława Pasikowskiego, w których grało 60 mężczyzn i jedna modelka. Typem modelki nie je-

To wszyscy musieli być bardzo zdziwieni? I owszem, tym bardziej że mniej więcej w tamtym czasie grałam w serialu „W labiryncie” – pierwszej polskiej telenoweli, która cieszyła się niebywałą popularnością, oglądało ją 18 milionów widzów. Ale tak jak już wspomniałam byłam bardzo świadomą dziewczyną i w żaden sposób nie chciałam tej pięknej dziecięcej przygody zamieniać na frustracje wynikające z braku ról. Siedzenie i czekanie na telefon, to w ogóle nie leży w moim temperamencie, ja się do tego nie nadaję. Na dodatek uświadomiłam sobie, że skoro modelek nie zagram, zostaną mi co najwyżej salowe, uznałam, że szkoda życia i poszłam na solidny uniwersytet. Robiłam specjalizację z psychologii społecznej i przez chwilę przemknął mi nawet pomysł, bym zrobiła doktorat.


spotkania

I co się takiego wydarzyło? Dopadła mnie proza życia, trzeba było zarobić na życie i po okresie imania się rozmaitych zajęć, znalazłam pracę w agencji aktorskiej. A jednak ciągnęło Panią do aktorstwa? To nie tak. Nie znalazłam się tam dlatego, że chciałam być bliżej filmu i z góry zakładałam, że jak się tam dobrze ulokuję, to może mi się przydarzy kolejna rola. Znowu zdecydował zupełny przypadek. W agencji pracował mój ówczesny narzeczony i poszukiwał asystentki. I tak się tam znalazłam, a potem okazało się, że to moja wymarzona praca. Nie wiem, czy już o tym wspomniałam, ale jestem specjalistką od tego, żeby ludziom życie urządzać i w tej pracy to się doskonale sprawdzało. Trafiały mi się też sporadycznie, raz na kilka lat, jakieś małe epizody na zastępstwo albo jak ktoś inny nie chciał zagrać roli, postaci, która nie pojawi się już w dalszej części serialu. Nie marzyłam o wielkich rolach ani byciu aktorką, ale moje życie nauczyło mnie, że jest nieprzewidywalne, zaskakujące, pełne niespodzianek i przypadków. I znowu dochodzimy do przypadku… Ten przypadek mnie absolutnie definiuje, bo nigdy w życiu bym nie wymyśliła takich scenariuszy, które napisało dla mnie życie. To jest niemożliwe, takie rzeczy się nie zdarzają. To też przypadkiem trafiła Pani na małżeństwo państwa Krauze – Joannę i Krzysztofa? Dokładnie tak było, choć znałam ich twórczość i bardzo ceniłam. Najpierw przypadkiem zagrałam epizod w realizowanym przez nich filmie „Dług”, bo Jurek Gudejko poprosił mnie o nagłe zastępstwo. Wolę tego nie wspominać, to było zawstydzające doświadczenie i byłam przekonana, że nasze drogi już nigdy się nie skrzyżują. Ale jak to w moim przewrotnym życiu bywa… przypadkiem znów się spotkaliśmy i Joanna z Krzysztofem prawie mnie nie znając, zaproponowali mi główną rolę w jednym z odcinków tryptyku „Wielkie rzeczy”, który właśnie nagrywali. Zagrałam w odcinku zatytułowanym „Sieć’ – to był film telewizyjny zupełnie nietypowy dla ich twórczości – lekki, łatwy, komediowy. Bardzo dobrze nam się razem pracowało i kiedy skończyliśmy zdjęcia, Joanna z Krzysztofem powiedzieli, że chcą napisać coś specjalnie dla mnie. Pięknie podziękowałam, ale ani przez sekundę nie uwierzyłam, że to prawda. To było tak abstrakcyjne, że nie miało prawa się wydarzyć, może w Hollywood, ale nie w Polsce. A jednak się wydarzyło i powstał obsypany licznymi nagrodami „Plac Zbawiciela”? To była moja pierwsza główna rola w filmie, świadomie budowana, więc nie mogłam przypuszczać, że tak wpłynie na moje życie. Rzeczywiście posypały się liczne nagrody, ale nawet kiedy w sobotę odebrałam Złote Lwy w Gdyni, w niedzielę wracałam do Warszawy, a w poniedziałek siedziałam już za biurkiem w agencji aktorskiej i zakładałam, że tak zostanie. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo wcale nie zmieniło się moje spojrzenie na zawód aktora. Wówczas byłam nadal przekonana, że swojego życia nie chcę wiązać z aktorstwem, bo to jest tak niepewny zawód.

Ale jednak podjęła Pani tę decyzję. Niezupełnie ja, znowu głównie zdecydował przypadek. Po „Placu Zbawiciela” minęło parę lat i kiedy Joanna z Krzysztofem poszukiwali aktorki do zagrania w ich nowym filmie zatytułowanym „Papusza”, sama też się w te poszukiwania zaangażowałam. W castingu, poza prawdziwymi romskimi artystkami, wzięły udział chyba wszystkie najwybitniejsze polskie aktorki, a tu nagle reżyserzy stwierdzili, że ja muszę zagrać tę rolę, bo inaczej oni tego filmu nie robią. W głowie mi się nie mieściło jak pisana prozą, pszenno-buraczana pyza z Mazowsza może zagrać romską poetkę. Jednak ich wyobraźnia zawsze była nieograniczona i to, że nie pasowałam fizycznie do roli, w ogóle nie robiło na nich żadnego wrażenia. A skoro oni byli do tego przekonani, ja zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby przygotować się i zagrać najlepiej jak potrafiłam. I to właśnie „Papusza” była w moim życiu takim momentem przełomowym, bo trwających dziewięć miesięcy zdjęć, a później jeszcze długiego życia festiwalowego tego filmu, już nie dało się pogodzić z pracą w agencji. Ale wcale nie było tak, że nagle w euforii powiedziałam – super, to teraz nareszcie będę aktorką. Długo biłam się z myślami. Do dzisiaj mam świadomość, że to nie jest najmądrzejsza decyzja, żeby oprzeć swoje życie na tak kruchym fundamencie zawodowym, jakim jest aktorstwo. I czasem myślę – miałaś dobrą, stałą pracę, wszystko dobrze się układało, co cię podkusiło? Mądrzejsza byłaś, kiedy miałaś lat 18 niż 40. Ale stało się i teraz próbuję żyć z tego zawodu i mieć jeszcze satysfakcję. Udaje się? Dopóki pracuję, nie odważę się narzekać. Choć czasami ta perspektywa, że teraz nie mogę myśleć o aktorstwie wyłącznie jak o wspaniałym hobby i jestem absolutnie szczęśliwa, kiedy zagram w filmie raz na siedem lat, trochę mnie jednak przeraża. Czuje Pani, że zostanie w tym do końca? Pewnie, że nie. Po pierwsze dlatego, że w aktorstwie niewiele zależy ode mnie, oczywiście mogę przyjąć propozycję lub nie, ale to czy ją dostanę, nie zależy ode mnie. Mogę liczyć na to, że reżyserzy, którzy ze mną pracowali, będą chcieli wrócić albo ktoś, z kim jeszcze nie pracowałam, pomyśli, że fajnie by było się spotkać. Także tych ról, które mogą pojawiać się z upływem lat, jest hipotetycznie coraz mniej z każdą dekadą. Jestem ostatnią osobą, która by mówiła coś kategorycznie o swoim życiu, ponieważ wiem, że w moim przypadku takie plany można sobie robić, a potem i tak życie je zweryfikuje. I może na tym polega różnica między mną a prawdziwymi

nagrody 2006 r. – 31. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych: Nagroda za pierwszoplanową rolę kobiecą za „Plac Zbawiciela” 2007 r. – nominacja do Paszportu „Polityki” w kategorii film za rolę w „Placu Zbawiciela” 2007 r. – Polskie Nagrody Filmowe „Orły”: Nagroda za pierwszoplanową rolę żeńską za „Plac Zbawiciela” 2017 r. 42. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni: Nagroda za pierwszoplanową rolę kobiecą za „Ptaki śpiewają w Kigali” (ex-aequo z partnerującą jej Eliane Umuhire).

15



spotkania

aktorami: że oni mówią, że sobie nie wyobrażają życia bez aktorstwa, a ja absolutnie sobie wyobrażam, niezależnie od tego jak kocham granie i jaką mi satysfakcję sprawia. A najchętniej to zostałabym rentierką. (śmiech) Często bywa Pani na planach filmowych? Nie tak często jak bym chciała. Nie schodzę z jednego planu i od razu trafiam na kolejny, czasami przerwa między jednym a drugim filmem trwa kilka lat i wcale nie przez to, że aż tak starannie dobieram role. Owszem staram się wybierać ciekawe rzeczy do zagrania, ale nie otrzymuję ich znowu tak dużo. Na szczęście trafiają mi się role wyjątkowe, z których jestem bardzo zadowolona. Ale najczęściej to postacie delikatne, złamane przez życie. Nie wiem, czemu tak jest. Może kiedy po raz pierwszy wystarczająco przekonywająco wypadłam w takiej roli, pojawiła się u twórców pokusa, żeby korzystać z moich podobnych predyspozycji. Zawsze się śmieję, że czekam na reżysera, który obsadzi mnie po warunkach – nie ma we mnie nic uległego, pokornego, nie ma osoby, po której można sobie bezkarnie „jeździć”. Czekam na kogoś, kto dojrzy tę moją stronę osobowości. Tak naprawdę mogłabym grać jakieś wredne baby, takie co to potrafią ludziom życie uprzykrzać. Nie wierzę, pewnie zbyt krótko się znamy, bym dostrzegła w Pani „wredną babę”? A która z dotychczasowych ról sprawiła największą przyjemność? Nie umiałabym wybrać. Mam kilka ważnych ról na swoim koncie, a każda z nich pojawiła się na zupełnie innym etapie mojego życia. Zresztą zdecydowaną większość z nich zagrałam w filmach Joanny i Krzysztofa. Każdą z nich wspominam z ogromnym sentymentem, każda była ważna i tworzyła mnie jakby na nowo. Stały się też nie tylko kamieniami milowymi w moim aktorskim dorobku, ale wielką pozazawodową przygodą życia. Nie widać Pani na ściankach? Nie lubi Pani tego blichtru, tego błysku fleszy? Bywam na ściankach za każdym razem, kiedy jest ku temu powód. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym nie przyszła na premierę filmu, w którym grałam, czy nie uczestniczyła w promowaniu rzeczy, w których wystąpiłam. Uważam, że jest to nieodzowna część pracy, może nie moja ukochana, ale absolutnie konieczna. Nie jestem osobą, która lubi modę, stylizację, make-upy i tylko czeka, aż będzie okazja, żeby gdzieś zabłysnąć. Lubię za to bywać na festiwalach filmowych, szczególnie tych kameralnych, gdzie mam okazję się spotkać z dawno niewidzianymi znajomymi i przyjaciółmi. Jest Pani w życiu szczęśliwa? Co daje najwięcej szczęścia? Powiem, że bywam szczęściarą. Los obchodzi się ze mną łaskawie i jak na razie raczej mnie rozpieszcza – mam nadzieję, że potrwa to dalej. Jak Pani lubi spędzać czas wolny? Bardzo lubię mieć czas wolny, w zasadzie to mogłabym go mieć cały czas. (śmiech) Ponieważ bardzo wcześnie zaczęłam

Czekam na kogoś, kto dojrzy tę moją stronę osobowości. Tak naprawdę mogłabym grać jakieś wredne baby, takie co to potrafią ludziom życie uprzykrzać pracować, był taki moment w moim życiu, kiedy mi się zdawało, że bez mojej aktywności świat się zawali, co było związane z typem pracy, jaki wykonywałam. Będąc agentką nosiłam na swoich barkach taką odpowiedzialność, że kiedy to się skończyło po 20 latach, że kiedy doświadczyłam takiego poczucia, że jakoś dalej się kręci bez mojego udziału, a ja po prostu mogę być tu i teraz i czerpać z tego przyjemność, to mnie wprawiło w taki stan, że właściwie teraz to bym najbardziej lubiła leniuchować (śmiech) i robiła tylko takie rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. To nie są jakieś szczególne rzeczy – lubię podróżować, lubię czytać, lubię oglądać, spędzać czas w domu. Nie robię nić spektakularnego, lubię wieść taki żywot nieśpieszny. Nie chciałaby Pani jeszcze raz zostać agentką, z taką pasją Pani o tym opowiada? Coś jest w tym powiedzeniu o wchodzeniu po raz drugi do tej samej rzeki. Bardzo trudno by mi było teraz z wielu powodów, między innymi organizacyjnych, wrócić do takiej pracy, która pochłania mnie 24 godziny na dobę. A szczerze mówiąc, to dziś by mi się nawet trochę nie chciało – to było świetne na tamte czasy, kiedy byłam młodą osobą i nie miałam rodziny. Fantastyczna praca, która bardzo mi się podobała, ale wcale nie tęsknię do tych stresów, telefonów o piątej rano z pytaniem – dlaczego artysta nie dotarł jeszcze na plan, a ja nie wiem, bo przecież z nim nie śpię. Ale nigdy nie zakładam, ani nie wykluczam, co mi jeszcze życie przyniesie i co będę robiła za dziesięć lat. Czy jest Pani na stałe związana z jakąś teatralną sceną? Nie, grywam gościnnie. Czy nadal głównie monodramy? Na szczęście to już się zmieniło. Pierwsze dwie moje sztuki po 20 latach przerwy w teatrze, to były monodramy i wtedy – pół żartem, pół serio – pomyślałam: Aha, nikt nie chce ze mną grać. Trudno, nie to nie. Będę grała monodramy. Na szczęście to się odmieniło i każda kolejna sztuka, w którą wchodzę, a jest ich trochę w ostatnim czasie, jest kilkuosobowa. Ma Pani bohaterkę, którą chciałaby koniecznie zagrać? Nie. Nigdy bym nie wymarzyła bohaterek, które do tej pory zagrałam. Chciałabym grać różnorodne rzeczy. Ale nawet kolejne smutne, poturbowane przez życie kobiety, choć noszą moją twarz, zawsze się czymś różniły. A przynajmniej bardzo się starałam, żeby tak było. l Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Izabela Urbaniak Make-up Patrycja Jundo Zdjęcia zralizowane w Scena Monoplis

17


ARCHITEKTURA

dokładna suma niedokładnych danych Potrafią o niej opowiadać godzinami, z pasją i ogromnym zaangażowaniem. Jest dla nich nie tylko pracą, bardziej sposobem na życie. Architekturę traktują jako formę odpowiedzialności przed sobą i innymi za to, co robią. Rozmawiamy z Moniką Wojnarowską i Michałem Karpińskim, właścicielami Pracowni Architektonicznej DRAFT.


spotkania

LIFE IN. Łódzkie: Artysta, inżynier projektujący budynki, a może człowiek od wizji – kim jest architekt? Monika Wojnarowska: Wizji raczej nie miewamy. Staramy się utrzymać trzeźwość w pracy. Świadomość społeczna na temat tego, czym realnie zajmuje się architekt, jest umiarkowana. Dla nas jest to przeważnie ciężka intelektualna praca. Architekt usiłuje podążać za myślą współczesnego świata oraz tym, kim w tym świecie jest człowiek. Tak, praca architekta wymaga specyficznej wrażliwości, ale w każdy nasz projekt wkładamy wiele trudu, nic nie przychodzi nam samo i we śnie. Michał Karpiński: Architekt to interdyscyplinarny specjalista, do tego menedżer. Jeśli lubi i jest w stanie pracować na pełnych obrotach, projektować architekturę, czytać o architekturze, w wolnych chwilach zwiedzać architekturę i jest gotowy robić to przez całe zawodowe życie, to ma zadatki na dobrego architekta. W środowisku funkcjonuje żart, że 50-letni architekt, to dobrze zapowiadający się młody człowiek. Do czego więc w procesie budowlanym potrzebny jest architekt? Monika Wojnarowska: Zdarza się, że inwestor oprócz swoich przemyśleń, ma wyobraźnię pełną opinii znajomych, rodziny i koloryzowanych obrazków z mediów. Tymczasem wszyscy, choć żyjemy podobnie, to jednak inaczej. Uświadamianie sobie jak funkcjonujemy w budynkach jest procesem, który inicjowany wspólną pracą z architektem daje najlepsze rezultaty. To taka psychostymulacja przez projekt. Polecamy. Michał Karpiński: Przy większych inwestycjach istotny jest nie tylko sam projekt, ale i analiza przedprojektowa, w których od lat się specjalizujemy. Warto sprawdzić, co i w jakiej formie możemy wybudować jeszcze przed zakupem działki. Czy architekci zmieniają świat? Monika Wojnarowska: Dobrze zaprojektowana przestrzeń publiczna sprzyja gromadzeniu się ludzi, dobrze zaprojektowane mieszkania wpływają na samopoczucie ich mieszkańców, a dobrze zaprojektowany biurowiec zachęca do pracy. Architektura, jak każdy obszar działalności człowieka, zmienia świat, ale to nie znaczy, że go zbawia. Co to znaczy dobrze zaprojektowany? Monika Wojnarowska: Przemyślany funkcjonalnie i estetycznie. Odpowiadający na zadane pytania. Parafrazując poetę, architektura to dokładna suma niedokładnych danych. Wynik tego równania może być dodatni bądź ujemny. Kiedy patrzymy na budynek, widzimy budownictwo. Gdy zaczynamy go użytkować, zaczynamy obcować z architekturą. Dobrze przemyślana funkcjonalność manifestująca się w zgrabnej bryle, to podstawa efektu właściwej architektury. Jednak efekciarstwo nie może być celem samym w sobie, chociaż należy pamiętać, że piękno też może być funkcją. Te światy są nierozerwalne. Michał Karpiński: Dobry projekt zawsze kojarzył mi się z robieniem ciasta. Musi być porządnie ugnieciony. Powstaje zarys – baza projektu, potem wchodzimy w szczegóły, następnie krok do tyłu, aby sprawdzić, co popsuliśmy, następnie krok do przodu, z powrotem do detali i tak w kółko do uzyskania satysfakcjonującego efektu. Zestaw przetrawionych w ten sposób koncepcji przypomina póź-

Pojmujemy architekturę jako wy­raz aspiracji Inwestorów i bardzo szanujemy, kie­dy chcą oni przez nią manifestować swoje ambicje, ale już niekoniecznie ego

niej drzewo ewolucyjne, ze ślepymi zaułkami i zupełnie nieprzewidywalnymi zakrętami. W ten sposób mamy pewność, że ostateczny efekt, niezależnie jaką drogę powstania przebył, jest dobrze i wielotorowo przemyślany. Jaką architekturę Państwo tworzycie? Monika Wojnarowska: Pojmujemy architekturę jako wyraz aspiracji naszych Inwestorów i bardzo szanujemy, kiedy chcą oni przez nią manifestować swoje ambicje, ale już niekoniecznie ego. Niezwykle istotna jest dla nas społeczna odpowiedzialność architektury zarówno w wymiarze finansowym, jak i użytkowym. Michał Karpiński: Nie tworzymy na potrzebę chwili, budynki stoją znacznie dłużej. Jest to pewna odpowiedzialność społeczna. Inwestor jest mecenasem naszych projektów, ale nigdy nie zapominamy o ostatecznym odbiorcy, czyli użytkowniku. Inwestor jest siłą sprawczą projektów. Co jest najważniejsze w relacjach z nim? Michał Karpiński: Chemia! Monika Wojnarowska: Chociaż ważna jest też fizyka, dobrze, kiedy budynki stoją dołem do dołu i górą do góry i ponad wszystko tynk nie sypie się na głowę. A tak na poważnie, to najważniejsze jest wspólne zaufanie. Trzeba pamiętać, że każdy budynek to prototyp. Każdy budowany jest po raz pierwszy. Kiedy zaczynamy proces projektowy z Inwestorem nie jesteśmy w stanie przewidzieć w pełni dokąd nas ta współpraca zaprowadzi, ale musimy polegać na wspólnych doświadczeniach. Michał Karpiński: Bardzo cenimy powracających klientów. Takich, z którymi realizujemy którąś z rzędu inwestycję. Cieszy nas ich zaufanie, a dłuższa relacja pozwala przyspieszyć proces projektowy. Znamy już swoje wzajemne oczekiwania. Co poradzicie swoim Inwestorom, kiedy jest najlepszy czas na inwestycję budowlaną? Monika Wojnarowska: Większość czasów jest dobra. Lepiej budować niż tego nie robić. W ostatecznym rozrachunku nieruchomości przeważnie drożeją, nawet kiedy zdarzają się kryzysy, to po kilku latach trend wraca do wzrostu. Oczywiście nie oznacza to, aby robić to pochopnie. Nie mniej jednak przy obecnej gospodarce jest jeszcze co najmniej kilka lat na śmiałe ruchy inwestycyjne. Jak to? Przecież coraz głośniej wszyscy mówią o nadchodzącym spowolnieniu. Michał Karpiński: Spowolnienie to nie to samo co stagnacja lub spadek. Są dziedziny budownictwa jak na przykład mieszkalnictwo, gdzie jest tyle do zrobienia, że utrzymanie

19


1

2

3

4

5

5

1 // M E DI AT E KA , ŁÓ DŹ 2 // OSI ED LE M I E SZKA N I OW E , ŁÓ DŹ 3 // BUDYNEK WI ELO R O DZI N N Y, A LE KSA N DR ÓW ŁÓ DZ K I 4 // ŁÓDZKA AGE N C J A R OZWO J U R E GI O N A LNE G O 5 // NAROŻ N I K ST R U G A - WÓ LC ZA Ń SKA


spotkania

obecnego tempa budów przez najbliższe kilkanaście lat nie wyczerpie realnego zapotrzebowania. Kto może zostać Inwestorem? Michał Karpiński: W zasadzie każdy, kto czuje chęć pozostawienia czegoś po sobie lub po prostu buduje coś dla siebie. Monika Wojnarowska: To wbrew pozorom bardzo egalitarny rynek. Inwestycją może być niewielka budowa w postaci remontu 40-metrowego mieszkania na sprzedaż bądź wynajem, aż do wejścia w rynek z impetem, budując duże osiedle. To dobry sposób na inwestowanie, przy dobrym projekcie ryzyko straty jest niewielkie w porównaniu do innych rynków. Michał Karpiński: Znamy Inwestorów budowlanych, którzy kilka lat temu zaczynali od remontów mieszkań po licytacjach komorniczych, obecnie doszli już do poziomu budowy niewielkiego budynku wielorodzinnego. Ten rynek charakteryzuje się relatywnie szybkim zwrotem zainwestowanego kapitału, co na rynku inwestycyjnym jest zdecydowanie atrakcyjnym. To w co Państwa zdaniem warto zainwestować? Michał Karpiński: Przed rozpoczęciem inwestycji zawsze warto zacząć od przemyślanego projektu i solidnej analizy terenu. Te zadania możemy powierzyć architektowi. Koszty prac projektowych to ułamek ceny inwestycji, dlatego warto zadbać, aby był on wysokiej jakości. Jakość projektu, wpływa na jakość realizacji, a ta z kolei na docelowy wynik sprzedaży, najmu, bądź jakości użytkowania. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Czy można wyodrębnić dziedziny, w których się Państwo specjalizujecie? Michał Karpiński: Nie odmawiamy ciekawych zleceń w małej skali, ale przez ostatnie lata wyspecjalizowaliśmy się głównie w większych obiektach. I tu zauważyliśmy pewną cykliczność, powtarzającą ogólne nastroje w budownictwie. Kiedyś w ciągu dwóch lat zaprojektowaliśmy cztery hotele, później sporo zabudowy typu retail, następnie i nieprzerwanie do dzisiaj zabudowa wielorodzinna, a teraz w dużej mierze skupiamy się na rewitalizacji, w tym aktywnie uczestniczymy w programie Łódzkiej Rewitalizacji Obszarowej.

APP Draft Monika Wojnarowska – właścicielka i główna projektantka APP DRAFT; Michał Karpiński – główny projektant w APP DRAFT, mąż swojej żony; wspólnie prowadzą autorską pracownię projektową, autorzy między innymi: z  9 (jak dotąd) obiektów Łódzkiej Rewitalizacji Kwartałowej, w tym Mediateki przy ulicy Moniuszki 5; z  siedziby Łódzkiej Agencji Rozwoju Regionalnego, przy ulicy Narutowicza 34; z  osiedla mieszkaniowego „Wille Jana” przy ulicy Paradnej w Łodzi; z  licznych przebudów i rozbudów Aquaparku Fala w Łodzi.

Skąd taki wybór? Monika Wojnarowska: Jeżeli stan Łodzi ma się zmienić, to ta praca musi być skupiona na ratowaniu, odtwarzaniu i przekształcaniu tego, co już mamy. Są oczywiście fragmenty miasta, które wymagają likwidacji starej tkanki i wstawieniu czegoś zupełnie współczesnego. Jednak wyznajemy, zasadę, że nawet taki obiekt docelowo funkcjonuje w kontekście miejsca. Musimy patrzeć na miasto jako współczesny organizm odpowiadający potrzebom współczesnych mieszkańców z poszanowaniem dziedzictwa, jakie mamy. Jak postrzegacie Państwo Waszą rolę w procesie rewitalizacji? Michał Karpiński: Nie postrzegamy rewitalizacji jako konserwacji stanu zastanego, bowiem budynki ewoluują wraz z ich użytkowaniem. Dlatego w naszej pracy przy rewitalizacji robimy wszystko, by przystosować je do dzisiejszych czasów, możliwości technicznych i obecnych funkcji, wykorzystując to, co najlepsze z tego, co było, czyli ich prestiżowy charakter, lokalizację i zachowanie ducha miejsca – genius loci. Monika Wojnarowska: Nie odtwarzamy bezkrytycznie, tylko w pewien sposób kreujemy. Mamy niedużą wiarę w nasze moce poznania historycznego, nam się jedynie wydaje, że kiedyś tak było, mamy pewne fakty i na nich snujemy domniemania, a odtwarzanie domniemań jest w gruncie rzeczy nieuczciwe. Dlatego poszukujemy pomostu między starym a nowym, łączymy ducha czasu z przyszłością. Jak długo działa DRAFT? Jak długo pracujecie razem? Monika Wojnarowska: W przyszłym roku obchodzić będziemy 20-lecie działania pracowni, którą przez pierwsze lata prowadziłam sama. Praca w pojedynkę niesie za sobą jednak pewne ograniczenia, dlatego od 10 lat prowadzę ją wspólnie z Michałem i od tego czasu mogę powiedzieć, że prężnie się rozwijamy. A jak przez te lata zmieniła się architektura? Monika Wojnarowska: Przeszliśmy wszystkie choroby wieku od zachwytu technologiami, które nagle stały się dostępne i używane kompletnie bezkrytycznie, przez głęboką krytykę tych technologii, materiały absolutnie nowatorskie i powroty do bardzo tradycyjnych metod. Projektowaliśmy w czasie ogromnych zmian i w architekturze, i w sposobie myślenia o świecie. Od architektury czysto konsumpcyjnej do rozmów o architekturze w dobie gospodarki cyrkularnej. Michał Karpiński: Staramy się robić rzeczy solidne, rozsądne i nie zachwycamy się tak mocno technologiami, ani kierunkami, które chcą wyznaczać nowe trendy. Do wielu zagadnień podchodzimy sceptycznie i jesteśmy przekonani, że już w niedalekiej przyszłości będziemy mocno wstydzić się za kulturę wszechobecnego styropianu, choć póki co ciężko o jednoznaczną odpowiedź jak robić to inaczej. Czy ulegacie Państwo „trendom”. Czy architektura w ogóle może być „trendy”? Monika Wojnarowska: Nie zapominamy, że budynki, które projektujemy, będą budowane przez kilkanaście miesięcy, a następnie postoją kilkadziesiąt lat. Byłoby źle, gdyby nasze poczynania ulegały modom i nastrojom. Staramy się uciekać trendom i tworzyć ponadczasowo.

21


spotkania

Michał Karpiński: Nie da się w pełni zrezygnować z elementów, które są charakterystyczne i współczesne dla obecnych społeczeństw. W architekturze definicja trendu zależna jest trochę od skali problemu. Kolor na elewacji to może być moda lub nieraz nawet przypadek, to, czy budujemy więcej biur niż fabryk to już na przykład trend. Obecnie jest przyzwolenie na materiały surowe, naturalne, czernie i szarości, co nie znaczy, że są one modne, raczej uczciwe, wpisujące się w filozofię powrotu do rzemiosła, pewnej prostoty, którą zgubiliśmy jakiś czas temu i teraz się trochę z tego otrzepujemy. Monika Wojnarowska: Architektura, w której funkcjonujemy na co dzień, powinna być tłem naszego życia. To ludzie powinni być kolorowi, a nie budynki. Dlatego wszystko w Waszym biurze jest czarno-białe? Monika Wojnarowska: Tak, odwrotnie niż prawdziwe życie. To, które tę i nie tylko tę przestrzeń wypełnia. Dlaczego ubieracie się też na czarno? Zawsze tak? Michał Karpiński: Często. Na co dzień dokonujemy setek wyborów. Nasza praca polega na ciągłym podejmowaniu decyzji. Przynajmniej tę jedną można ograniczyć, kiedy w szafie jest pięć takich samych zestawów. Biuro ulokowaliście na osiedlu mieszkaniowym, to nietypowy wybór i ciężko do Was trafić. Monika Wojnarowska: Na jednej z konferencji poznaliśmy architekta, który opowiadał, że ulokował biuro w opustoszałej dzielnicy przemysłowej na przedmieściach miasta, w którym prowadził pracownię. Twierdził, że klienci, którzy podejmą trud odnalezienia go na dwóch hektarach pod jednym adresem są łatwiejsi we współpracy, bo zdeterminowani. Michał Karpiński: Lokalizacja jest znana wielu łodzianom,

22

nie jesteśmy na końcu świata, wręcz przeciwnie, to ścisłe centrum. Ale to prawda, miejsce rodzi kilka utrudnień, na przykład od najbliższego parkingu trzeba przejść 100-200 metrów, co dla niektórych jest dzisiaj nie do pomyślenia. Ale spokojnie, na stronie udostępniamy mapkę! Monika Wojnarowska: To, gdzie dzisiaj się znajdujemy, jest poniekąd częścią naszych przekonań. Dom, praca, przedszkole, szkoła, wszystkie punkty zborne, które codziennie zaliczamy, znajdują się w dystansie pieszym. Czy jest to tak zwany trend powrotu do centrum miast? Monika Wojnarowska: Życie w mieście określa wiele czynników, transport i przemieszczanie jest jednym z nich. Dla nas optymalizacja tych ruchów była konieczna dla wydajnego funkcjonowania. Nie wyklucza to oczywiście posiadania czy codziennego używania samochodu, ale ważna jest równowaga. Michał Karpiński: Architekt to często człowiek zdominowany przez projektowanie, przeważnie projektuje budynki, ale w praktyce poszukuje on wydajności i optymalizacji we wszystkich dziedzinach, które go otaczają i na które ma wpływ. Sposób na życie nie musi być temu podporządkowany, ale z pewnością służą mu przemyślane ruchy. l Mogę zapytać, o to, co robicie w czasie wolnym? Monika Wojnarowska: To znaczy kiedy? Michał Karpiński: Projektujemy. Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Izabela Urbaniak

www.draft-architektura.pl www.facebook.com/draftarchitektura


spotkania

Kim jesteś w swojej najlepszej wersji? Samorealizacja zamiast ciastek z kremem

Spojrzałam na uginające się pod pięcioma warstwami kremu ciastko, ozdobione syntetyczną posypką w kolorach ostrego różu, seledynu i jasnego błękitu – barw dość rzadko spotykanych w naturalnym pożywieniu. Ciastko nie wyglądało jakby ktokolwiek powinien je jeść, dlatego uprzejmie odmówiłam. Chociaż komentarz, nazwijmy ją, Matyldy (ciekawe imię, prawda? Matyldzie można by wybaczyć nawet fukanie!) jakoś mnie nie zdziwił. No bo skoro nie masz nadwagi lub poważnych zaburzeń zdrowotnych, to daj sobie spokój z dietą. Potem się najwyżej pomyśli. W konsumpcyjnym społeczeństwie nastawionym na przeciętność i szybkie wyniki raczej rozwiązujemy problemy i leczymy zaburzenia, niż poszukujemy możliwości na bycie coraz lepszą wersją samego siebie. Także jeśli masz za co żyć, gdzie mieszkać i z kim pogadać, to jest w miarę spoko. I to prawda. Jednak coaching jest właśnie dla tych, u których jest „w miarę spoko”, ale którzy gdzieś pod skórą czują, że jakaś część ich osoby pozostaje zduszona. Którzy poszukują sensu i ukierunkowania. Dla osób, które nie mają pomysłu na siebie albo mają pomysłów za dużo i nie wiedzą, na co się zdecydować. Coaching jest dla Ciebie, jeśli chcesz wcielić w życie tę najlepszą wersję siebie, która siedzi cicho pod stertą wątpliwości, chaosu i lęków. Siedzi cicho, ale przecież nadal oddycha. Szczerze zachęcam Cię do coachingu, bo wierzę w ten proces tak jak w zdrowe sałatki i długie spacery po lesie zamiast ciastek z kremem i obsesyjnego

Agnieszka Janiszewska-Szczepanik Dyplomowany life coach, trenerka i doktorantka UŁ (Katedra Edukacji Artystycznej i Pedagogiki Twórczości), specjalizująca się w tematyce samorealizacji. Zapraszam na sesje indywidualne oraz autorskie warsztaty rozwojowe: „Kariera freelancera. Od marzenia do biznesu!”, „Krąg Mentorów”, „Uzdrawianie przez pisanie”, „Obudź w sobie artystę”, „Siła Twojej marki. Samorealizacja w biznesie przemysłów kreatywnych”. www.coachingdladuszy.pl www.facebook.com/coachingdladuszy

Foto: Paweł Keler

Ty przecież możesz jeść, chuda jesteś! – fuknęła na mnie znajoma (ciekawe słowo „fuknęła”, prawda? Ale mówię Wam, to właśnie zrobiła!).

scrollowania fejsa, insta i oglądania Youtuba. Żeby na chwilę poprawić sobie nastrój. Możesz poprawić sobie nastrój na dłużej i jeszcze dłużej, bo samorealizacja to stan, w którym żyjesz w zgodzie ze sobą, konsekwentnie realizujesz własne plany i marzenia, a potem cieszysz się owocami swojej pracy. Nosce te ipsum (poznaj samego siebie) to jedna ze starożytnych maksym delfickich, wyryta na frontonie świątyni Appolina w Grecji. A samoświadomość to etap wstępny do samorealizacji, którą to ideę rozwijało wielu myślicieli z dziedziny psychologii i filozofii. Samorealizacja zajmuje najwyższe miejsce w legendarnej piramidzie hierarchii potrzeb Maslowa – dociera do niej niewielu, ale to stamtąd jest najpiękniejszy widok. To tam jest się w pełni człowiekiem – istotą twórczą, świadomie kreującą swoje własne życie. W procesie SAMOREALIZACJI nie musisz działać SAM – coach jest partnerem, który wiedząc, że to Ty jesteś największym ekspertem od swojego życia – w profesjonalny sposób pomoże Ci zrozumieć samego siebie (samoświadomość) i odnaleźć siłę do zmian (samorealizacja). Jeśli w pełni zaangażujesz się w tę fascynującą podróż, Twoje życie zacznie wchodzić na poziomy, których istnienia nawet nie podejrzewałeś. Poziomy, na których świeci słońce, widoki są coraz piękniejsze, a Ty odczuwasz coraz więcej sensu, lekkości i spełnienia. A to coś więcej niż „w miarę spoko”. l

23


spotkania

Jak się człowiek znajdzie w polityce to cały czas szuka nowych wyzwań

Grzegorz Schreiber, Marszałek Województwa Łódzkiego w rozmowie z LIFE IN. Łódzkie opowiada o pierwszym roku na stanowisku, o planach urzędu na najbliższe miesiące, o swoich pasjach i braku czasu na ich realizację. Wspomina także początki swojego związku z polityką i regionem łódzkim. LIFE IN Łódzkie: W wieku 25 lat, w połowie lat 80. zapisał się Pan do NSZZ Solidarność. Co Pana zmotywowało? Grzegorz Schreiber: Moja aktywność polityczna zaczęła się jeszcze przed 1981 rokiem. Potem na studiach działałem w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów i kilku innych organizacjach. A co mnie do tego zmotywowało…? No cóż, jak sobie przypomnimy, to tamten świat nie należał do najlepszych. Kiedy młody człowiek dostrzega, ile dzieje się zła, to chce z nim walczyć. Można powiedzieć, że od tamtej pory, czyli już od ponad 30 lat jest Pan aktywnym politykiem. W Pana przypadku

24

„mała” polityka samorządowa cały czas przeplata się z tą „dużą” – parlamentarną i rządową. Polubił Pan politykę, czy to bardziej ona Pana polubiła? Musiałbym z polityką porozmawiać o tym, jak to jest między nami. A mówiąc poważnie, polityka ma do siebie to, że jak się już człowiek w niej znajdzie, to cały czas szuka nowych wyzwań. Ja zacząłem od samorządu, gdzie byłem radnym miejski i radnym wojewódzkim, później zostałem posłem, aż wreszcie trafiłem do rządu. Teraz jestem Marszałkiem Województwa Łódzkiego. Każdy fragment mojej działalności politycznej jest tak różny od poprzedniego, że trudno tu o jakieś wspólne elementy i porównania.


spotkania

W której roli czuje się Pan lepiej? Nie odpowiem na to pytanie, bo to i to ważne, ale co jest ważniejsze? Przecież to zupełnie inna skala, inne zadania i zupełnie inna praca. W Pana ślady poszedł najstarszy z trzech synów i też został politykiem. Jest dziś bardzo ważnym człowiekiem w gabinecie premiera Mateusza Morawieckiego. Jako szef Komitetu Stałego Rady Ministrów ma duży i realny wpływ na polską politykę. Kibicuje mu Pan, czy wolałby, żeby jednak zajmował się czymś innym? Już od wczesnej młodości, żeby nie powiedzieć, od dzieciństwa, chciał iść tą drogą. Cały czas podpatrywał mnie, pomagał, jak było trzeba i kiedy zdecydował, że chce być politykiem, to nie było siły, która by go przed tym powstrzymała. Ale jak się okazuje z perspektywy czasu, nie było potrzeby, bo jak Pan zauważył, radzi sobie w niej doskonale. A prosi Pana czasami o poradę w sprawach politycznych? Pytanie powinno być inne – czy ja jestem w stanie mu jeszcze w czymś pomóc. Syn dokonuje własnych wyborów, jest na takim poziomie, na który ja nigdy nie trafiłem. Co ja mógłbym mu podpowiedzieć? Gdzie mi tam do niego. (śmiech) Z regionem łódzkim związał się Pan w 2011 roku. Wystartował Pan wtedy w wyborach parlamentarnych i został posłem ziemi sieradzkiej. Po czterech latach z powodzeniem ubiegał się Pan o reelekcję, rok później trafił do rządu, a 22 listopada ub. roku został Marszałkiem Województwa Łódzkiego. Nie żałuje Pan tej decyzji? Nie, nie żałuję. Możliwość bezpośredniej współpracy z mieszkańcami całego województwa, wsłuchiwania się w ich potrzeby i pomagania im ma wielki sens i jest tym, co chcę robić. Z jakimi postanowieniami obejmował Pan urząd marszałka i czy udało się zrealizować wszystkie plany? Kiedy podjąłem decyzję, że wrócę do pracy w samorządzie, miałem obszerny obraz tego, co powinienem zrobić obejmując urząd marszałkowski i w zasadzie od razu mogłem przystąpić do działania. Wymienianie i mówienie w tej chwili o poszczególnych zadaniach mija się z celem. Poza tym nie lubię wypominać poprzednikom, co zrobili źle i czego nie zrobili wcale, bo to w żaden sposób nie poprawia bieżącej sytuacji urzędu. Warto jednak wspomnieć o dwóch zadaniach, które postawiłem przed pracownikami: po pierwsze zbliżyć urząd do ludzi i po drugie poprawić relacje z rządem. To były sprawy, na których zależało mi najbardziej. Poznaliśmy wszystkie możliwości, jakimi w tym zakresie dysponujemy, część z nich już wykorzystaliśmy, inne wykorzystamy w najbliższym czasie. Mieszkańcy regionu muszą mieć pewność, że ich problemy są dla nas istotne, a my musimy mieć pewność, że nasz głos będzie słyszalny w Warszawie, a region będzie mógł skorzystać ze wszystkich programów proponowanych przez rząd. Jakie cele stawia Pan sobie i pracownikom na najbliższe miesiące? Najbliższy czas upłynie nam pod znakiem przygotowań do nowej perspektywy finansowej dla województwa łódzkiego. Czeka nas też opracowanie strategii województwa, któ-

Kiedy podjąłem decyzję, że wrócę do pracy w samorzą­dzie miałem obszerny obraz tego, co powinienem zrobić obejmując urząd marszałkowski i w zasadzie od razu mo­głem przystąpić do działania

ra z pewnością zdominuje w pierwszym półroczu debatę publiczną. To są zresztą powiązane sprawy, bo przecież ze strategii wynikają zadania, które będą realizowane ze środków budżetowych określonych w perspektywie finansowej. Poza tym będziemy realizować wszystkie projekty rozpoczęte w tym roku i wcześniej. Będziemy chcieli jeszcze bardziej otworzyć urząd na potrzeby mieszkańców, sprawić, by to był urząd działający na rzecz całego województwa, a nie tylko wybranych miejscowości. Będziemy kontynuować projekt komunikacyjny, czyli powstanie linii autobusowych łączących poszczególne miejscowości regionu. W 2019 roku uruchomiliśmy aż 29 nowych połączeń, ale to dopiero pierwszy etap. Już teraz mamy wnioski na kilkanaście kolejnych. Reagujemy na każdy sygnał i sprawdzamy, czy jest możliwa nasza pomoc. Trzeba wiedzieć, że mieliśmy bardzo mało czasu na realizację tego projektu, raptem kilka miesięcy. Ale udało się, a wiem, że niektóre urzędy marszałkowskie w ogóle nie podjęły działań. O tym projekcie zaczęto mówić, że nie przyniesie oczekiwanych efektów, i trzeba będzie do niego dopłacać spore sumy. Tak się dzieje? Efektywność i opłacalność projektu są na bieżąco analizowane. On z założenia miał być dofinansowywany przez województwo, ale okazuje się, że już po kilku miesiącach niektóre linie zaczęły być samowystarczalne. A jak mieszkańcy reagują na te działania? Dziękują nam za to, że wreszcie mogą dojechać do urzędu, do lekarza czy na zakupy bez konieczności proszenia kogoś o pomoc w transporcie. To jest ważne, bo projekt miał przeciwdziałać wykluczeniu komunikacyjnemu mieszkańców naszego województwa i to się dzieje. Dlatego chcemy i będziemy go rozwijać. Przed rokiem mówiąc o Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej wspomniał Pan, że chciałby, aby kiedyś ŁKA zamieniła się w minimetro i połączyła z Łodzią okoliczne miejscowości. Czy jest na to szansa? Ale to się już dzieje. W połowie grudnia ŁKA uruchomiła nowe połączenia do Skierniewic, Łowicza i Kutna. W samej Łodzi, uruchomiono połączenie na trasie Łódź Widzew – Łódź Chojny przez Łódź Olechów. Wcześniej ruszyły pociągi ŁKA na trasach do Sieradza, Tomaszowa Mazowieckiego, Piotrkowa i Radomska. Rozwój połączeń kolejowych i autobusowych idą ze sobą w parze i doskonale wpisują się w projekt przeciwdziałania wykluczeniu komunikacyjnemu. Przecież tam, gdzie nie mogą dojechać pociągi ŁKA, dojadą autobusy. Cały plan polega właśnie na tym, żeby zintegrować komunikację autobusową z kolejową. Autobusem

25


można dojechać do najbliższego przystanku ŁKA i tam przesiąść się na pociąg do Łodzi, a stąd dalej. Wszystko sprawnie i w krótkim czasie. W tym łódzkim minimetrze brakować nam będzie już tylko połączenia Łodzi Kaliskiej z Fabryczną, ale wierzę, że i tu uda się zrealizować plan, choć jako urząd marszałkowski nie mamy na to wpływu. Od Pana współpracowników usłyszałem, że jest Pan bardzo zapracowanym człowiekiem i podobno lubi Pan osobiście wszystkiego dopilnować. To prawda? Tak już mam, że jak mam pracę do wykonania, to staram się ją wykonywać jak najlepiej, ale to chyba normalne. A jeżeli chodzi o dopilnowywanie wszystkich spraw, to wiadomo, że na dłuższą metę nie jest to możliwe. W urzędzie pracują doskonali fachowcy, do których mam zaufanie. Mają jasno określone obowiązki, odpowiadają za określone tematy i muszą dobrze wykonywać swoją pracę, a moim zadaniem jest dopilnowanie tego, żeby wszystkie zlecone zadania były właściwie zrealizowane. Nie znam dobrego gospodarza, który nie dogląda i nie pilnuje swojego gospodarstwa. A jak już znajdzie Pan chwilę wolnego, to jaką formę odpoczynku Pan wybiera – kino, książka, teatr? Najgorsze jest to, że choć mam wiele zainteresowań, to w ogóle nie mam czasu na ich realizację. Bardzo nad tym ubolewam. Na półce czekają nieprzeczytane książki, lista z filmami, których nie mam kiedy obejrzeć jest bardzo długa, a o gotowaniu już nawet nie wspominam, szczególnie przy żonie, bo chyba już zapomniała, że potrafię gotować. A potrafi Pan? Pewnie, że potrafię i bardzo lubię, ale brakuje mi na to czasu, więc może już nie mówmy, bo żona zacznie się ze mnie śmiać, że na temat kuchni potrafię się tylko przechwalać.

26

Wróćmy do książek, jaką literaturę Pan lubi? Od zawsze byłem fanem literatury iberoamerykańskiej. Na półce czekają na przeczytanie trzy powieści Llosy i jedna Marqueza. Mam nadzieję, że podczas świąt znajdę trochę czasu na lekturę. Lubię też książki historyczne, szczególnie te dotyczące piętnastowiecznej Polski. To wtedy zaczęła się kształtować nasza europejska potęga. To był także dobry okres dla tych ziem, które dziś tworzą województwo łódzkie, a wtedy wchodziły w skład Królestwa Polskiego. Nawet jeśli brakuje czasu na książki na poezję zawsze chwilę znajdę. Ostatnio ponownie przeczytałem Burzę Williama Szekspira. Co jakiś czas zaglądam do tomiku „Utwory rozproszone” Zbigniewa Herberta . To zresztą mój ulubiony polski poeta. Grywa Pan jeszcze w szachy? Słyszałem, że jest Pan niezłym szachistą. Trudno mi powiedzieć czy niezłym, ale na szachy już zupełnie nie mam czasu. Czasami tylko, jak wracam późno z jakiejś wizyty i jest już za ciemno na przeglądanie dokumentów, to włączam aplikację na telefonie i albo zagram sam ze sobą, albo porozwiązuję szachowe zagadki. W tym roku kupił Pan dom w okolicach Łodzi. Czy to oznacza, że wiąże się Pan z Łodzią i regionem na stałe? Prawda jest taka, że z województwem łódzkim związałem się już kilka lat temu, jednak będąc posłem z łódzkiego i pracując w rządzie, więcej czasu spędzałem w Warszawie i nie potrzebowałem tutaj ani domu, ani mieszkania. Zmieniło się, kiedy objąłem urząd Marszałka Województwa Łódzkiego. Pozamykałem wtedy sprawy w Warszawie i zdecydowałem się kupić dom, i osiedlić pod Łodzią. l Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Paweł Keler


biznes

Po co małej firmie budżet „Zrobić budżet to powiedzieć pieniądzom dokąd mają iść, zamiast zastanawiać się, gdzie się rozeszły” – powiedział kiedyś John Maxwell. W dużych firmach nikt już nie wyobraża sobie funkcjonowania bez dobrze przygotowanego budżetu rocznego, czy nawet kilkuletniego. Tam patrzenie na firmę przez pryzmat setek cyfr jest oczywistością. Dlaczego więc nie jest oczywistością w mniejszych firmach? Czy z braku świadomości, braku celu i poczucia, że liczy się tu i teraz, a później jakoś to będzie? – Patrząc z perspektywy – jakoś to będzie, może się okazać, że za rok naszej firmy już nie będzie. Przygotowanie budżetu wcale nie jest wielkim wyzwaniem. Najpierw trzeba oszacować nasze koszty, później przyjrzeć się przychodom. Zacznijmy od tych pierwszych i podzielmy je na stałe i zmienne. Stałe są generowane niezależne od wielkości produkcji czy zrealizowanej usługi, to m.in. wynagrodzenia, składki ZUS, czynsz za biuro, media, telefony, usługi księgowe, wydatki na marketing czy szkolenia. Natomiast koszty zmienne to m.in. surowce potrzebne do produkcji, usługi podwykonawców, dodatkowe koszty pracowników w sezonie wysokim – wyjaśnia Nadia Goszczyńska, właścicielka firmy NELKO Meblowanie Finansów, pomysłodawczyni Akademii Przedsiębiorcy. Jak już koszty oszacowaliśmy, trzeba przyjrzeć się przychodom. Jeżeli prowadzimy firmę, która opiera się na stabilnej sprzedaży i mamy swoich klientów, wystarczy zrobić ich listę i zobaczyć, ile od nas kupili, co kupili i zastanowić się, czy nadal będą kupować. Przyjrzyjmy się też cenom, pamiętajmy o odpowiedniej wysokości marży bądź narzucie. Jeśli mamy zakład produkcyjny określmy jego możliwości, a także ewentualną sezonowość sprzedaży i możliwości dystrybucyjne. W planie powinno się również znaleźć założenie pozyskania nowych klientów, wprowadzenie na rynek kolejnych produktów lub usług, a także uwarunkowania rynku, w tym aktualne trendy i upodobania klientów. – Jeśli mamy porządek w dokumentacji księgowej, wiemy na co wydawaliśmy i skąd mieliśmy przychody, to stworzenie takiego pierwszego budżetu nie powinno nam sprawić zbyt wielkiego problemu. Ważne byśmy sobie w nim jeszcze określili cel, do którego dążymy. Racjonalne oszacowanie kosztów i przychodów uzmysłowi nam przy okazji realną kondycję firmy oraz wartość oczekiwanej sprzedaży w mniejszej jednostce czasu

Foto: Paweł Keler

Dobrze przygotowany budżet w małych firmach to niestety rzadkość, a powinien być oczywistością. Budżet daje poczucie bezpieczeństwa, pozwala przewidywać pewne rzeczy, które mogą się wydarzyć w przyszłości i daje poczucie celu.

jak miesiąc czy tydzień. Bez planowania droga często wiedzie do bankructwa. Ważna jest też sztuka przewidywania rzeczy trudno przewidywalnych, a to nas powstrzyma przez wzięciem w leasing lub zakupem kolejnego samochodu, lepszego telefonu. Im świadomiej prowadzimy firmę, tym większe szanse na zyski, utrzymanie płynności finansowej i wygenerowanie poduszki finansowej – wyjaśnia Nadia Goszczyńska. Planując budżet, nie możemy zapomnieć o inwestycjach, takich jak remonty, zakup maszyn, ale także o odnowieniu licencji, opłacie w ratach ubezpieczeń czy kosztów wyposażenia stanowisk pracy dla nowych pracowników. Nie planowanie takich rezerw jest olbrzymim błędem. Co daje budżet? Po pierwsze sprowadza nas na ziemię z wydatkami. Pozwala na szybkie wprowadzenie działań naprawczych, bo dzięki budżetowi w każdej chwili widzimy, w jakiej kondycji jest nasza firma. Budżet wskazuje cele sprzedażowe oraz daje szybką możliwość reakcji na zmieniający się rynek, czy weryfikuje nowe pomysły biznesowe. Bez budżetu błądzimy we mgle, nie wiedząc, co się zaraz może wydarzyć, jak daleko jesteśmy od zakładanego wyniku firmy. Budżet to mapa drogowa naszej firmy. – Każdemu z przedsiębiorców życzę, aby w ten nowy rok wszedł z przygotowanym budżetem, który pomoże wznieść biznes na wyższy, bardziej świadomy poziom zarządzania – mówi Nadia Goszczyńska. l

Łódź, ul. Łąkowa 11 tel. 577 410 710 biuro@nelko.pl MeblowanieFinansow.com.pl

27


biznes

Sposób na inwestowanie: POZNAJ RYNEK WALUTOWY

W co inwestować, w czasie większej niepewności, opowiada Paweł Rygielski, Ekspert ds. Rynku Walutowego Citi Handlowy, oddział w Łodzi. LIFE IN. Łódzkie: Z jakich rozwiązań walutowych może skorzystać Klient Citi Handlowy? Paweł Rygielski: Jeśli chodzi o rynek walutowy, oferta Citi Handlowy jest bardzo szeroka. W ramach konta osobistego klient może otworzyć bezpłatne konta walutowe w euro, dolarach amerykańskich, funtach brytyjskich i frankach szwajcarskich. Rozwiązanie to szczególnie przydaje się w podróżach, gdzie po podłączeniu takiego zasilonego rachunku do karty płatniczej (wygodna aktywacja w bankowości elektronicznej lub w rozmowie z konsultantem Citi Phone), Klient może płacić i wypłacać gotówkę w USD, EUR

28

i GBP bezpośrednio z konta walutowego. Na naszych Klientów Citi Gold i Citi Private Client czekają też atrakcyjne kursy wymiany online, porównywalne z ofertą kantorów internetowych. W przypadku przewalutowań powyżej 30 tysięcy złotych, Klienci Citigold i Citigold Private Client mogą ustalić indywidualny kurs wymiany z konsultantem CitiPhone, a powyżej 100 tysięcy złotych bezpośrednio z Dealerem Walutowym, który dodatkowo omówi także bieżącą sytuację na rynku. Dla Klientów, którzy chcieliby wymienić walutę po wskazanym przez siebie kursie, mamy do dyspozycji tzw. zlecenia walutowe, które pozwolą wykonać transakcję, jeśli


biznes

na rynku pojawią się wyznaczone przez Klienta warunki. Dla tych osób, które przy podjęciu odpowiedniego ryzyka inwestycyjnego, chciałyby wykorzystać zmiany na rynku walutowym do uzyskania potencjalnie wyższych stóp zwrotu niż tradycyjny depozyt, mamy przygotowaną szeroką ofertę inwestycji dwuwalutowych. Na czym polegają inwestycje dwuwalutowe? Jest to narzędzie finansowe dla inwestorów, którzy opierając się na swoim doświadczeniu i znajomości mechanizmów rynku walutowego, mogą w krótkim czasie uzyskać atrakcyjną stopę zwrotu z inwestycji. Klient może uzyskać potencjalnie wysokie oprocentowanie zainwestowanego kapitału w zamian za akceptację określonego poziomu ryzyka walutowego. Im większe ryzyko podejmuje, tym wyższe jest oprocentowanie inwestycji. Przekładając to na prostszy język, Klient w wyniku inwestycji dwuwalutowych otrzymuje zdecydowanie wyższe oprocentowanie, niż te dostępne na tradycyjnych depozytach, godząc się w zamian za potencjalne przewalutowanie środków na wskazaną przez siebie walutę po uzgodnionym kursie. Jak dokładnie wygląda mechanizm działania tego produktu, na czym zarabia inwestor? Inwestycja dwuwalutowa to inwestycja w walucie zwanej bazową w oczekiwaniu na jej osłabienie w stosunku do innej waluty, zwanej alternatywną. W dniu rozpoczęcia inwestycji wyznaczana jest wysokość oprocentowania oraz kurs wymiany, po którym waluta bazowa może zostać przeliczona na alternatywną. Żeby lepiej zrozumieć działanie, posłużmy się prostą, czysto teoretyczną symulacją. Załóżmy, że Klient chciałby zainwestować 100 tysięcy złotych, przy kursie dolara do złotówki na poziomie 3.85 i oprocentowaniu 4% w skali roku, inwestując środki na jeden miesiąc. Zaakceptowany przez Klienta kurs wymiany to w naszym przykładzie 3,82, czyli poziom o 3 grosze niżej niż kurs na rynku walutowym w momencie zawarcia transakcji. Na zakończenie inwestycji, możemy mieć do czynienia z dwoma scenariuszami. Jeśli kurs NBP na dwa dni przed zakończeniem inwestycji będzie niższy niż 3,82, Klient kupi dolary po 3,82 i dostanie odsetki przeliczone na dolary amerykańskie. W innym przypadku, na rachunek wrócą złotówki powiększone o oprocentowanie. Na czym polega zatem dokładnie ryzyko, jakie podejmuje Klient w przypadku inwestycji dwuwalutowych? Ryzyko inwestycyjne zmaterializuje się, gdy wbrew oczekiwaniom Klienta, waluta bazowa, zamiast się osłabić, umocni się w stosunku do alternatywnej. W takim przypadku kwota inwestycji wraz z odsetkami zostanie wypłacona w walucie alternatywnej po ustalonym – w dniu zawarcia transakcji – kursie wymiany. Wracając do przykładu z poprzedniego pytania, możemy wyobrazić sobie sytuację, w której kurs na przestrzeni miesiąca spadnie poniżej ustalonego poziomu, np. do 3,75, co spowoduje, że do klienta wrócą dolary zakupione drożej po 3,82, oczywiście powiększone o ustalone oprocentowanie. Warto w tym miejscu wskazać zaletę tego produktu, czyli fizyczne rozliczenie w walucie zapadalności. Oznacza to tyle, że nawet jeśli Klient kupi wspomniane wyżej dolary drogo, nie będzie musiał realizować straty i może trzymać środ-

Wzrosty i spadki wartości walut rozgrywają się zwykle w krótkiej perspektywie czasowej. ki w dolarach, aż kurs powróci do satysfakcjonujących go poziomów.

Co ze zmiennością i powtarzalnością ruchów walut? Czy śledzenie zmian rynku walutowego zajmuje dużo czasu? Zmienność rynku walut zależy stricte od wydarzeń makroekonomicznych. Mówiąc wprost – im więcej słyszymy o Brexicie, wojnach handlowych czy wypowiedziach prezydenta Trumpa na Twitterze – tym mocniejsze ruchy na odpowiednich parach walutowych. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że nasi Klienci nie mają czasu, żeby cały dzień śledzić informacje gospodarcze, dlatego proponujemy im bieżące wsparcie profesjonalnego zespołu ds. rynku walutowego, bez żadnych dodatkowych kosztów. Każdy Klient, który zawiera inwestycje dwuwalutowe, może skontaktować się bezpośrednio z ekspertem – na przykład ze mną – i omówić aktualne wydarzenia na rynku. Dodatkowo, za każdym razem, gdy na koncie Klienta rozliczy się transakcja, zadzwonię z podsumowaniem i na jego życzenie, będę mógł przedstawić warunki kontynuacji inwestycji. Oferta Citi Handlowy w zakresie doradztwa inwestycyjnego pozostaje wyjątkowa w skali rynku – nasi klienci mają do swojej dyspozycji także ekspertów z obszarów rynku kapitałowego oraz ubezpieczeń, a sama bankowość prywatna Citigold Private Client została wyróżniona prestiżowym tytułem magazynu Euromoney oraz najwyższą oceną w rankingu magazynu Forbes. A co z Klientami, którzy woleliby zawierać inwestycje dwuwalutowe przez Internet? Bardzo zależy nam na tym, aby mieć pewność, że nasi Klienci inwestują w produkty, które rozumieją oraz są w pełni dostosowane do ich profilu inwestycyjnego i doświadczenia, dlatego podpisanie umowy oraz zawarcie pierwszej transakcji powinno nastąpić w oddziale lub bezpośrednio ze ekspertem ds. rynku walutowego. Po przejściu tego procesu klienci mają możliwość zawierania transakcji dwuwalutowych samodzielnie w bankowości internetowej. Do ich dyspozycji oddajemy nie tylko 20 par walutowych, ale także różne okresy inwestycji, od 1 tygodnia do 6 miesięcy. System zawierania transakcji jest bardzo intuicyjny, a dla zainteresowanych tego typu inwestowaniem oddany jest do dyspozycji symulator, gdzie można szybko porównać najróżniejsze warianty inwestycji dwuwalutowych. Gdzie mogą Pana znaleźć łodzianie, którzy chcieliby skorzystać z tej oferty? Po więcej informacji na temat inwestycji dwuwalutowych zapraszamy do oddziału Citi Handlowy w Łodzi mieszczącego się w Ogrodowa Office przy ul. Ogrodowej 8 (piętro 5) i pod numerami telefonów 697 871 298 i 22 692 98 09. l Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Filip Szkopiński

29


biznes

Monopolis atrakcyjne dla najemców Koniec roku obfituje w dobre wiadomości dla Monopolis. W listopadzie grono najemców kompleksu powiększyło Mono Cafe, w grudniu uzyskano pozwolenie na użytkowanie, a w najbliższych dniach do swoich nowych przestrzeni wprowadzi się pierwszy najemca biurowy, czyli szwajcarski koncern Clariant. To jednak dopiero początek. Do grona najemców dołączył Digital New Agency, którego biura zajmą powierzchnię 1000 mkw. Tym samym komercjalizacja łódzkiego projektu osiągnęła poziom ponad 80 procent. Digital New Agency (DNA) jest firmą wspierającą klientów w obszarach nowych technologii, innowacji oraz marketingu. DNA skupia przedsiębiorców, pasjonatów programowania i nowych mediów, którzy oferują doświadczenie zdobywane w prowadzeniu własnych biznesów i rozwijaniu startupów. Główna siedziba firmy mieści się w Sztokholmie, a od 2018 roku istnieje biuro w Łodzi. Łódzka spółka odpowiada za branżę technologiczną i specjalizuje się w budowaniu zespołów, które tworzą produkty cyfrowe. Nowe biuro znajdzie się w głównym budynku historycznym, dawnych zakładów Monopolu Wódczanego widocznym od strony ulicy Kopcińskiego.

Wymarzone miejsce pracy

– Przygotowaliśmy się do wyboru nowej lokalizacji biura przez kilka miesięcy. W pierwszej kolejności zapytaliśmy nasz zespół o wymarzone miejsce pracy. Najczęściej wymienianym aspektem była chęć przeprowadzki do nowoczesnych pofabrycznych wnętrz oddających ducha naszego miasta. Szukaliśmy przestrzeni o wysokim standardzie, funkcjonalnej, niebanalnej architektonicznie i w dobrze skomunikowanej lokalizacji. Wreszcie, zależało nam na miejscu, które zaimponuje naszym klientom i partnerom biznesowym. Nie mamy wątpliwości, że Monopolis spełnia wszystkie te kryteria – twierdzi Radosław Kozłowski, Prezes Zarządu Digital New Agency Poland.

Warto wspomnieć, że docelowo w łódzkim biurze DNA pracować będzie około 80 osób. Już na etapie projektowania przestrzeni przyjmowane są takie rozwiązania, które sprawią, by była ona dla nich optymalna. – Kolejny najemca Monopolis, innowacyjna firma z branży IT, to wyraźny sygnał dobrej passy na łódzkim rynku powierzchni biurowych – uważa Krzysztof Witkowski, prezes zarządu spółki Virako. – Zarówno podpisanie umowy z firmą Digital New Agency, jak i liczba odbywanych rozmów z potencjalnymi użytkownikami daje powody do optymistycznego patrzenia w przyszłość. Cieszy mnie fakt, że nareszcie mamy w Łodzi odpowiednią ilość powierzchni biurowej najwyższej klasy, która znacznie zwiększa konkurencyjność naszego miasta w oczach potencjalnych inwestorów.

Pozwolenie na użytkowanie

Dla Monopolis pozyskanie nowego klienta to duży krok na drodze do pełnej komercjalizacji obiektu. Ten wyjątkowy obiekt kusi potencjalnych najemców nie tylko powierzchnią biurową najwyższej klasy „A”, ale także funkcjami miastotwórczymi. W Monopolis nie zabraknie bowiem restauracji, miejsc do wypoczynku wśród wszechobecnej zieleni, czy także dostępu do kultury. W kompleksie znajdzie się bowiem teatr, galeria artystyczna i muzeum poświęcone historii zakładów. Nie bez znaczenia są także przestrzenie przewidziane dla najmłodszych użytkowników Monopolis. Monopolis otrzymało właśnie pozwolenie na użytkowanie. Zatem zgodnie z planem w grudniu odbędą się odbiory inwestorskie od generalnego wykonawcy firmy Budimex i uruchomienie części biurowej. Wszystko to pozwala wierzyć, że przestrzeń ta będzie nie tylko doskonałym miejscem pracy dla najemców biur, ale przede wszystkim spełni oczekiwania łodzian i stanie się alternatywą do spędzania wolnego czasu. Już wiosną mieszkańcy naszego miasta będą mogli przekonać się o tym sami. l


Mono Cafe włoska kawa i włoski klimat w Monopolis

Mono Cafe – tak będzie się nazywać nowe miejsce, które pojawi się na imprezowej mapie Łodzi. Otwarte zostanie na przełomie lutego i marca w Monopolis, łódzkim centrum biurowo-rozrywkowo-kulturalnym i ma tętnić życiem od rana do wieczora. Mono Cafe to koncept, za którym stoją trzy osoby: Anna i Jakub Zając, właściciele lokalu, znani łódzcy influencerzy, organizatorzy festiwali See Blogers Łódź i gdańskiego Festiwalu Kobiet Internetu oraz Nikodem Baran, który będzie zarządzał kawiarnią. – Kawiarnia była naszym marzeniem od bardzo dawna. Monopolis pozwoliło nam uwierzyć, że to najlepszy czas, aby je zrealizować. Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy przestrzeń, wiedzieliśmy, że idealnie odpowiada na nasze potrzeby. Mono Cafe ma być swoistą przystanią dla kreatywnych ludzi branży internetowej z całej Polski, ale przede wszystkim dla mieszkańców naszego miasta, z którego oboje z mężem pochodzimy i w którym oboje widzimy ogromny potencjał – mówi Anna Zając. Ponad stumetrowy lokal usytuowany jest w pasażu Monopolis, dokładnie naprzeciwko galerii wystawienniczej. Jego charakter doskonale oddaje ideę połączenia klimatycznych przestrzeni z nowoczesnością wnętrz. Doskonałą inspiracją są także włoskie podróże właścicieli lokalu, z których czerpią pełnymi garściami. – Bardzo się cieszę, że Anna, Jakub i Nikodem będą realizować swój koncept właśnie w Monopolis. Dzięki temu oprócz oferty kulturalnej i gastronomicznej, będziemy mieli w Monopolis fantastycznych ludzi, których nie trzeba przedstawiać nikomu, kto się interesuje nowymi mediami i nowymi technologiami – mówi

Foto: Michał i Karolina Szubert

biznes

Krzysztof Witkowski, prezes zarządu Virako, inwestora Monoplis. – Z Anną i Jakubem znamy się i współpracujemy od kilku lat. Monopolis dwukrotnie było Partnerem Festiwalu See Bloggers, więc doskonale wiemy, jakie wydarzenia organizują dla influencerów z całej Polski. Bez wątpienia charakteryzuje ich nowatorskie podejście do biznesu, wysoki stopień profesjonalizmu i dbałość o każdy szczegół. Mamy wiec wiele wspólnego już teraz. Wkrótce będziemy mieć jeszcze więcej, bo nam wszystkim zależy, aby Monopolis było synonimem doskonałej jakości na różnych polach. Od gastronomii po inspirujące wydarzenia. Właściciele Mono Cafe zauroczeni historią marki Illy, która od zawsze jest w rękach jednej rodziny, podjęli decyzję, że tylko tę kawę serwować będą swoim gościom. Ale to nie wszystko. W lokalu nie zabraknie doskonałej herbaty, śniadań, przekąsek i deserów. – Moje zadanie jest proste: wykorzystując potencjał miejsca, którym jest Monopolis i pasję Ani i Kuby, stworzyć niezwykłe miejsce na mapie Łodzi. Kawiarnię pełną inspiracji, wypełnioną produktami najwyższej jakości i dobrą energią. Ma to być także doskonała przestrzeń na warsztaty, prelekcje, spotkania z ciekawymi ludźmi. O efekt końcowy jestem spokojny – mówi Nikodem Baran. Śniadania oferowane w Mono Cafe będzie można zamawiać już od siódmej rano. W ten sposób lokal wyjdzie naprzeciw oczekiwaniom pracowników firm, które w Monopolis mają swoje siedziby. Mono Cafe to już kolejny najemca gastronomiczny Monopolis. Docelowo na terenie obiektu ma być kilkanaście restauracji, zróżnicowanych pod kątem rodzaju kuchni, które będą oferować klientom. l

31


biznes

Chcesz awansować i więcej zarabiać? ZACZNIJ STUDIOWAĆ ALBO ZAPISZ SIĘ NA KURS Coraz więcej osób korzysta z oferty wyższych uczelni i rozpoczyna studia albo rozwija swoje kompetencje na szkoleniach i kursach. O możliwościach, które pozwalają zwiększyć swoją wartość na rynku pracy, opowiada Oktawia Braniewicz, dyrektor Centrum Kształcenia Podyplomowego i Rozwoju Biznesu działającego przy Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. LIFE IN. Łódzkie: Czy przedsiębiorcy aktywnie działający na rynku korzystają z oferty Akademii HumanistycznoEkonomicznej? Oktawia Braniewicz: Tak i to coraz częściej. Biznes dostrzegł potencjał naszej uczelni, a szczególnie skuteczność Centrum Kształcenia Podyplomowego i Rozwoju Biznesu, w którym realizujemy specjalne programy dedykowane przedstawicielom świata biznesu. Dzięki temu, że mikro, mali i średni przedsiębiorcy mogą uzyskać dofinansowanie nawet do 80 procent kwoty studiów podyplomowych, spotkało się to ze sporym zainteresowaniem. Czy kursy, szkolenia albo studia podyplomowe, z których korzystają słuchacze, zwiększają szanse na rynku? Naszych słuchaczy dzielimy na dwie grupy. Z jednej strony są to osoby, które chcą poszerzać posiadaną wiedzę, a z drugiej ci, którzy albo chcą się przebranżowić, albo uzyskać nowe kompetencje. W wielu przypadkach potrzeba uzupełnienia wykształcenia wynika ze zmian w obowiązujących przepisach. Choćby nowe zasady zatrudnienia cudzoziemców czy też ogólne rozporządzenie o ochronie danych tzw. RODO wymuszają poszerzenie kompetencji. W obu przypadkach motywacją jest awans, lepsze zarobki, wyższa pozycja społeczna i zawodowa albo konieczność znalezienia nowej pracy. Jakie programy szkoleniowe są najpopularniejsze? Już od jakiegoś czasu przedstawiciele świata biznesu zdają sobie sprawę z tego, że twarde kompetencje, tradycyjne umiejętności to za mało. Rynek nieustannie się zmienia i należy aktywnie na te zmiany reagować. Agile, czyli zwinne zarządzanie albo coaching w modelu kreatywnym, to właśnie te kierunki, które obecnie cieszą się sporym zainteresowaniem. To z kolei pokazuje, że kreatywność, innowacja czy umiejętność pracy w zespole ciągle zyskują na znaczeniu i odgrywają coraz większą rolę w budowaniu sukcesu firmy. Cieszy to tym bardziej, ponieważ ukazuje zmianę mentalności przedsiębiorców. Obserwując zachodzące zjawiska menedżerowie, dyrektorzy starają się rozbudzić takie cechy u swoich pracowników. Ta potrzeba sprowadza ich do Centrum Kształcenia Podyplomowego i Rozwoju Biznesu. Z uwagi na historię i przeszłość naszego Centrum również kierunki dla nauczycieli cieszą się sporym zainteresowaniem. Wynika to ze zmian w prawie oświatowym i odchodzeniu od tradycyjnego modelu nauczania w szkołach, co wiąże się z potrzebą zdo-

32


biznes

bycia nowych kompetencji przez nauczycieli i pedagogów. Zdarzają się kierunki, które pozwalają zdobyć nową specjalizację, na przykład zielarstwo i fitoterapia. Stworzyliśmy je we współpracy z Instytutem Zielarstwa Polskiego i Terapii Naturalnych. Okazały się hitem, ponieważ zapotrzebowanie na tego typu specjalistów jest coraz większe. Ważne jest też to, że po ukończeniu zielarstwa absolwenci Centrum nabywają uprawnienia zawodowe do prowadzenia sklepów zielarsko-medycznych, co jest wymagane przez Ministerstwo Zdrowia i regulowane na drodze odpowiedniego rozporządzenia. Studia podyplomowe czy szkolenia, kursy, zdobywanie wiedzy poprzez internet – co jest najlepsze, bo przecież sposobów na zdobywanie wiedzy nie brakuje? Rzeczywiście rynek jest pełen tego typu możliwości. Myślę, że studia podyplomowe z jednej strony pozwalają nabyć nowe kompetencje, albo rozwinąć posiadane, a z drugiej dzięki nim możemy zdobyć nowe uprawnienia, albo spróbować sił w nowej branży. W wielu przypadkach prowadzi to także do zmiany zawodu. Osoby, które decydują się skorzystać z oferty Centrum to jednostki, które chcą iść w kierunku bardzo wąskiej specjalizacji albo jeszcze nie mają pomysłu, jak powinno wyglądać ich życie zawodowe. Najczęściej ta druga grupa decyduje się w pierwszej kolejności na kursy czy szkolenia, by sprawdzić, czy odnajdą się w takiej dziedzinie. Jeżeli uznają, że to jest właśnie to, co chcą w życiu robić, zaczynają studia podyplomowe. Jeżeli możliwości jest tak dużo, to w jaki sposób zdecydować się na właściwy wybór? Decydując się na kursy, szkolenia czy studia podyplomowe w Centrum, przede wszystkim trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie po co to robimy? Czy chodzi o podniesienie kwalifikacji, czy zdobycie nowej wiedzy? Zdarza się, że osoby, które do nas trafiają, nie do końca są w stanie odpowiedzieć na te pytania. Rozmawiamy wtedy z nimi i szukamy optymalnych rozwiązań. Wspólnie dochodzimy do tego, czy lepsze będą studia podyplomowe, czy szkolenia albo kurs. Rozmowa pozwala też zawęzić ofertę, ponieważ możliwości jest rzeczywiście bardzo dużo. Co sprawia, że przedsiębiorcy myślą o powrocie do uczenia się? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Przedsiębiorcy są świadomi zmian zachodzących na rynku, które w wielu branżach wymuszają zdobycie nowych kompetencji lub wiedzy. Zdarza się, że trafiają do nas przedstawiciele wysokiej kadry menedżerskiej i właściciele dużych przedsiębiorstw. Zwykle wynika to z ich chęci samorozwoju, potrzeby posiadania określonych kompetencji na przykład związanych z zarządzaniem zmianą czy innych, których dotychczas nie mieli okazji nabyć. Czasami działa motywacja grupowa – są przedsiębiorstwa, które systematycznie podnoszą kompetencje swoich pracowników, wysyłając ich, czy to na studia, czy też kursy i szkolenia. Przedsiębiorcy wiedzą, że uczenie się stanowi przyszłość. Dostrzegają potrzebę rozwoju człowieka samoświadomego, który jest samodzielnym i elastycznym pracownikiem. Bywa, że na kolejne przychodzą do

nas członkowie zarządu czy kadra menedżerska i proszą o przygotowanie podobnego szkolenia na ich potrzeby. Wniosek jest taki, że połączenie doświadczenia zawodowego i wiedzy zdobytej na uczelni daje możliwość zdobycia lepszej pracy i lepszych zarobków? Wiedza merytoryczna w połączeniu z doświadczeniem zawodowym i posiadanie pewnego pakietu kompetencji miękkich jest w zasadzie gwarantem sukcesu. Sytuacja na rynku jest na tyle dynamiczna, że można być absolwentem jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie, ale bez określonego pakietu kompetencji ominie nas awans. O jakie kompetencje najczęściej chodzi? Zwykle są to umiejętność pracy pod presją czasu czy oczekiwań przełożonych, zarządzania zespołem i aktywnego słuchania. To umiejętności, bez których konkretny człowiek nie jest w stanie efektywnie kierować pracą zespołu i przyczyniać się do rozwoju firmy. Jak długo trwają szkolenia i kursy realizowane w Centrum, kiedy się odbywają, kiedy najlepiej zacząć o nich myśleć? Rekrutacja na studia podyplomowe odbywa się dwa razy do roku. 16 grudnia wystartowała rekrutacja na semestr wiosenny, następnie ruszy rekrutacja na semestr zimowy. Warto wiedzieć, że studia podyplomowe realizowane są w formule blended learningu, gdzie większość zajęć odbywa się na platformie zdalnej przy współpracy z Polskim Uniwersytetem Wirtualnym. Oczywiście jest też określona liczba i terminy zjazdów, które odbywają się w siedzibie AHE w Łodzi lub w jednej z naszych filii – w Trzciance, Warszawie, Sieradzu, Jaśle, Wodzisławiu Śląskim oraz w ośrodku regionalnym w Grudziądzu. W ten sposób nasi studenci mają ułatwiony dostęp do naszych wykładowców. Natomiast jeśli chodzi o kursy i szkolenia nie ma tutaj okresowych rekrutacji. Mamy ofertę ciągłą i jeżeli jest zainteresowanie, to możemy w dowolnym czasie, dogodnym dla obu stron, zorganizować takie szkolenie. Z oferty częściej korzystają młode osoby czy starsze? Przekrój wiekowy naszych studentów jest szeroki. Są osoby tuż po studiach, ale są też takie po 40 roku życia. Mamy również słuchaczy w wieku przedemerytalnym, co nas bardzo cieszy. Baliśmy się, że ich aktywność internetowa będzie ograniczona, ale okazało się, że świetnie sobie radzą z rozwiązywaniem zadań i oglądaniem webinarów. l Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcie Paweł Keler

Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna Łódź, ul. Sterlinga 26 Rekrutacja: tel. 42 631 58 00, 42 631 58 01 poniedziałek-piątek 7.30-15.30 Contact in English, Russian: tel. + 48 42 63 15 840 Bezpłatna infolinia: 800 080 888 www.ahe.lodz.pl

33


Nie ma rzeczy niemożliwych Małgorzata Mazur, właścicielka firmy Taxteam Centrum Księgowe i Witold Buraczyński, praktyk biznesu, mentor, doradca strategiczny, manager z 16-letnim doświadczeniem w budowaniu przedsięwzięć biznesowych dzielą się doświadczeniem ze wspólnej pracy. LIFE IN. Łódzkie: Jak to się stało, że rozpoczęła Pani współpracę z Witoldem Buraczyńskim? Małgorzata Mazur: Od wielu lat prowadzę Centrum Księgowe Taxteam, specjalizujące się w rachunkowości, kadrach i płacach, podatkach, jesteśmy także partnerami w zakresie ubezpieczeń i finansowania działalności. W ostatnich latach firma dynamicznie się rozwija, przybywa klientów, z czego bardzo się cieszymy, i co oczywiste powiększa się nasz zespół. Praca z dużym zespołem wymaga nieco innego podejścia, wprowadzenia określonych procesów, procedur. Byliśmy w trakcie ich opracowywania, gdy podczas jednego ze spotkań biznesowych spotkałam Witka Buraczyńskiego. Zainteresowało mnie jego doświadczenie zawodowe, w tym współpraca z dużymi korporacjami, więc zaproponowałam, by przyjrzał się, czy w dobrym kierunku zmierzamy. Czego Pani oczekiwała, podejmując decyzję o współpracy? Wskazówek, podpowiedzi, co warto zmienić, co uprościć, jakie działania można przyspieszyć, zdiagnozowania, które

34

ogniwa działają najsłabiej. Praca w księgowości charakteryzuje się pewnymi cyklami, wynikającymi m.in. z obowiązku comiesięcznych rozliczeń podatkowych naszych kontrahentów. Wówczas pracy jest najwięcej i osiem godziny to zbyt mało, by się uporać ze wszystkimi zdaniami. Bardzo zależało mi na tym, aby naszą pracę tak zorganizować, by w tych „gorących okresach” nikt nie musiał spędzać w pracy kilkanaście godzin dziennie, tylko żeby się równomiernie rozkładała na cały miesiąc. Wspólnie z Witkiem udało nam się zdiagnozować kilka obszarów, w których pracę można było usprawnić i wdrożyliśmy odpowiednie procesy. Co dały te spotkania z osobą z zewnątrz firmy? Początkowo nikt nie wierzył w efekty szkolenia. Zespół sceptycznie podchodził do pomysłów Witka i wzbraniał się przed nimi. A on naszą codzienność ujął w wykresy i tabele i pokazał, jak wygląda. Potem wspólnie szukaliśmy najlepszych rozwiązań. Po całym szkoleniu wszyscy zgodnie przyznali, że było jednym z lepszych, w jakich uczestniczyliśmy. Nauczyliśmy się też, że emocje nie są najlepszym


biznes

doradcą, warto w nie się wsłuchać, ale potem trzeba się skupić na konkretnych działaniach. Potrzebne było nam ustalenie właściwych procesów, by nasza praca przebiegała sprawnie, a nasze usługi były nadal jak najlepszej jakości. Skąd Pani wiedziała, że współpraca z Witoldem przyniesie efekty? Nigdy nie zamykam się na ludzi, w branży księgowej pracuję od 20 lat, działam też w innych podmiotach, które operują na rynku warszawskim. Moje doświadczenie połączone z intuicją pozwala mi dostrzegać, co konkretne osoby mają do zaoferowania, i od razu wyczuwam, czy to tylko gra pozorów, czy lata doświadczeń. Z Witkiem pracowaliśmy wiele miesięcy i przez ten czas naprawdę wiele rzeczy udało nam się poukładać. Tak zoptymalizowaliśmy pewne procesy, żeby mieć więcej czasu na analizowanie i na prawdziwą rolę księgowego, a nie wprowadzanie danych. Ta otwarta głowa i świadomość przeprowadzenia takich działań wynika z Pani charakteru, doświadczenia? Myślę, że tak. W ogóle jestem ciekawa życia, otwarta na zmiany. Staram się też na bieżąco śledzić trendy, kierunki, w jakich zmierza nasza branża. Wypowiadane niekiedy, zwłaszcza przy omawianiu rozwoju cyfryzacji i sztucznej inteligencji, prognozy o „śmierci rachunkowości” są moim zdaniem mocno przedwczesne. Rachunkowość przez wieki pełniła i w dającej się przewidzieć przyszłości nadal będzie pełnić swoje najważniejsze funkcje. Tylko trzeba dać się porwać z nurtem. Jeżeli nie damy sobie na to przyzwolenia, to nas po prostu nie będzie. LIFE IN. Łódzkie: Czym się zajmuje firma Taxteam i z czym nie końca sobie radziła w momencie, kiedy się spotkaliście? Witold Buraczyński: To jest firma, która świadczy usługi z zakresu księgowości. Z jednej strony zajmują się rozliczeniami, z drugiej doradzają. Specjalizują się w spółkach prawa handlowego. Dodają do tego usługi typu – obsługa prawna, doradcza. To naprawdę spore biuro, bo szefowa Małgosia nie ma najmniejszych kłopotów z pozyskiwaniem klientów. W ciągu roku liczba obsługiwanych podmiotów wzrosła z 30 do 180. Ponieważ biuro zaczęło się bardzo szybko rozrastać, niezbędne okazało się wprowadzenie pewnych procedur, bo ręczne sterowanie już było niewystarczające. Co było głównym tematem Waszej wspólnej pracy? Na początku Małgosia chciała merytorycznie przepracować temat zarządzania ludźmi. Co robi takiego, że jej plany, które ma, nie zawsze są wdrażane. Później, gdy pracowaliśmy razem, dostałem propozycję współpracy z trzema osobami z biura, a potem doszliśmy do wniosku, by zorganizować cykl szkoleniowy, w którym brali udział wszyscy pracownicy firmy. Próbowaliśmy opracować metodę pracy, która miałaby doprowadzić do sytuacji, w której nie będzie nadgodzin. Szczególnie dużo pracy mają przed 10,20 i 25 dniem każdego miesiąca, co wiąże się z cyklem rozliczeń podatkowych, więc zaczęliśmy analizować, co z tym zrobić. Pracowaliśmy w trzech grupach – pierwsza zastanawiała się nad tym co zrobić, by klienci szybciej dostarczali dokumenty,

druga sprawdzała, co można zrobić, by było mniej błędów w dokumentach trafiających do urzędu, by potem uniknąć korekt, a trzeci zespół zastanawiał się nad tym, skąd bierze się poczucie, że tej pracy jest ciągle tak dużo. W przypadku pierwszej grupy okazało się, że 60 procent dokumentów trafia do firmy przed 5 każdego miesiąca i potem po zeskanowaniu te dokumenty oczekiwały na procedowanie, stąd brało się nawarstwienie pracy w kolejnych dniach. Wszyscy byli ogromnie zdumieni i okazało się, że jak się dobrze rozłoży działania, to pracę można kończyć nawet o godz. 14. Druga grupa doszła do wniosku, że w ciągu pracy zbyt wiele rzeczy rozprasza, między innymi telefony. Okazało się, że klienci dzwonią najczęściej między 11 a 13. Wystarczyło w tych godzinach skupić się tylko na telefonach i zadziałało. Pozostała jeszcze kwestia szybkości dostarczania materiałów od klientów i z tym sobie poradziliśmy. Usprawniliśmy procesy związane z korespondencją mailową. Intensywnie pracowaliście? Tutaj pracowaliśmy intensywnie. Spotykaliśmy się raz w tygodniu, z reguły była to środa. Pracowaliśmy w takich interwałach – w jednym tygodniu teoria, a w kolejnym szukanie rozwiązań. Okazało się, że największym kłopotem nie jest znalezienie rozwiązania, a wdrożenie w życie. Ale i z tym sobie poradziliśmy, wystarczyła tablica, jasność komunikatów i powtarzalne schematy. Sama Małgosia, jaka to osoba z Twojej perspektywy? Bardzo dynamiczna osoba, która chce tutaj natychmiast. Typ działacza, podajesz pomysł i zaczyna to realizować. Ma niesamowitą intuicję, jeżeli coś zaplanuje, to szybko składa różne fakty. Ma pewne mechanizmy, które są zachowaniami powtarzalnymi i na podobnym etapie nie idą dalej. Dlatego też pracowaliśmy indywidualnie, by sama pewne rzeczy zauważyła. Moim zdaniem tworzy się pewna grupa ludzi, którzy mają swoje emocje, przeżycia, ale wiedzą, co robią i są w tym naprawdę wybitni. Mówię tutaj o Arku, z którym rozmawialiśmy w poprzednim wydaniu i teraz o Gosi. Orientujesz się, jak działają wprowadzone zmiany? Jak wchodziłem do firmy, to wszyscy narzekali, że jest za dużo pracy i za dużo klientów. Teraz klientów jest jeszcze więcej, a skład z tego, co wiem, nie zmienił się, a więc praca jest bardziej poukładana. Słyszałem, że została wprowadzona zasada „golden hour”, czyli określone działania tylko w określonych godzinach. l Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcie Paweł Keler

Łódź, al. Kościuszki 39 tel. 698 603 764, 42 207 26 78 biuro@taxteam.pl www.taxteam.pl Łódź, al. Kościuszki 39 tel. 698 603 764, 42 207 26 78 biuro@taxteam.pl www.taxteam.pl

35


Czemu służą płatne kampanie reklamowe na Facebooku? Czy każda firma powinna z nich korzystać? Co jest najważniejsze w ich planowaniu? Krzysztof Jurczak z Agencji Mediów Społecznościowych „For Social” w rozmowie z LIFE IN. Łódzkie.

To tutaj zaczyna się zabawa, czyli jak przygotować kampanię reklamową na Facebooku LIFE IN. Łódzkie: Jak w jednym zdaniu można określić, czym jest menedżer reklam na Facebooku? Krzysztof Jurczak: Najprościej mówiąc to zaawansowane narzędzie do tworzenia reklam, zarządzania miejscem i czasem ich emisji oraz monitorowania efektów przeprowadzonej kampanii. To dość skomplikowane narzędzie, każdy z nas może nauczyć się je obsługiwać? Oczywiście, że może, pod warunkiem, że poświęci na to wiele godzin nauki. Są nawet darmowe kursy online, o których niewiele osób wie. Jest też sporo szkoleń, na których można zdobyć taką wiedzę. Zawsze warto jednak zastanowić się, co bardziej się opłaca – inwestycja w kurs, czy zlecenie obsługi działań na Facebooku firmie, która się na tym zna, poświęcając swój czas obowiązkom w firmie. No dobrze, wybieramy zatem to drugie rozwiązanie, od czego zaczynacie pracę? Najpierw od ustalenia tego, co jest najważniejsze dla naszego klienta. Musimy wiedzieć do kogo i z czym mamy dotrzeć i jaki ostatecznie efekt uzyskać. Musimy też zdefiniować budżet, jaki mamy do dyspozycji. Odpowiedni brief klient może wypełnić na naszej stronie internetowej, oszczędzając swój czas. Jeśli to określimy, zaczynamy tworzyć kampanię.

Wydatki na kampanie reklamowe to jak wiemy dość trudny temat. Jak zrobić, żeby klient był zadowolony,

Musimy wiedzieć do kogo i z czym mamy dotrzeć i jaki ostatecznie efekt uzyskać. Musimy też zdefiniować budżet, jaki mamy do dyspozycji

osiągnął efekt, na którym mu zależy, nie angażując zbyt wielkich środków? Budżet oczywiście jest istotny, ale ja zawsze podkreślam, że czasami ważniejsza jest cierpliwość klienta. Jeśli prowadzimy nową firmę, chociażby sklep internetowy, to na początku nie angażowałbym zbyt wielu środków w kampanie płatne na Facebooku, skoro nie jest on nawet jeszcze dobrze wypozycjonowany w wyszukiwarce Google. W tym wypadku to moim zdaniem marnotrawienie pieniędzy. Ludzi najpierw trzeba zacząć utożsamiać z daną marką. Budżet przeznaczony na kampanię uzależniony jest od wielu czynników – od tego, czy nasze konto jest nowe, czy koncentrujemy się bardziej na budowaniu społeczności, czy bardziej interesuje nas sprzedaż. Menadżer reklam można powiedzieć, że to w pewien sposób Excel. Są podstawowe funkcje jak uzupełnianie pól, a są bardzo złożone zadania. Można tak to porównać. Dodatkowo Facebook ciągle wprowadza zmiany. Niektórzy mogą już mieć nawet problem z planowaniem postów. Kiedyś bez problemu można było tego dokonać z poziomu głównej strony, teraz trzeba to robić w narzędziach do publikowania, podobne rzeczy dzieją się w menedżerze reklam. Cały czas trzeba trzymać rękę na pulsie. Co z pozycji użytkownika daje taka ciągła praca ze zmianami Facebooka? Czy jest dużym kłopotem, czy wszyscy się już przyzwyczaili? Ci, którzy pracują na co dzień z Facebookiem, już się do tego przyzwyczaili. I wiedzą, że jak chwilowo coś nie działa, to jest duże prawdopodobieństwo, że Facebook właśnie wprowadza jakąś zmianę dla użytkowników. Czym opcja „promuj post” na osi czasu różni się od menedżera reklam? Możliwościami dotarcia. W menedżerze reklam określimy to bardziej szczegółowo. Jeśli chcemy na przykład zwiększyć aktywność odbiorców na swojej stronie lub poprawić


rozpoznawalność marki, promowanie postów jest doskonałym sposobem na zmaksymalizowanie widoczności i pozyskanie nowych odbiorców. Jeśli zależy nam na zaawansowanych kampaniach, należy skorzystać z menedżera reklam. A jak jest z wynikami tych kampanii, możemy je śledzić na bieżąco? Tak, tak jak w Google Analitycs. Sami ustalamy, jakie parametry są dla nas najważniejsze. Jak często warto tam zaglądać? My jako agencja śledzimy te dane na bieżąco, by od razu ewentualnie modyfikować działania, a wszystko po to, by jak najefektywniej wykorzystać budżety naszych klientów. Piksel Facebooka to sposób na efektywne wykorzystanie budżetu reklamowego, w czym dokładnie pomaga i jak go zainstalować? Niezwykle ważna rzecz dla osób, które chcą reklamować swoją firmę na Facebooku. Jest to kod umieszczony w witrynie, który pomaga śledzić konwersje z reklam Facebooka, optymalizować je na podstawie zebranych danych i statystyk oraz budować listę odbiorców ukierunkowaną na przyszłe reklamy. Działa w taki sam sposób jak kod Google Analytics, który umieszczamy na stronie internetowej, czyli śledzi wszystkich użytkowników odwiedzających witrynę. Dzięki danym zebranym za pomocą piksela można wyświetlać reklamy osobom, które już odwiedziły witrynę, można także zbudować podobną grupę odbiorców, opierając się na danych o zachowaniach, zainteresowaniach, danych demograficznych. Można też sprawdzić, z jakich urządzeń lub systemów operacyjnych użytkownicy trafiają na stronę. A jak odpowiednią promocję dopasować do konkretnego biznesu? Musimy zdefiniować sobie obszar naszego działania, czy ograniczamy się do terenu danego miasta, województwa, całego kraju, czy wychodzimy w ogóle poza granice. Może mamy akurat do zaoferowania usługę, z którą nie warto zawęzić się na przykład od wybranej dzielnicy czy osiedla. Ważny jest oczywiście rodzaj oferowanych usług, bo na przykład jeśli oferujemy usługi barbera, to z pewnością nie będziemy ich kierować do kobiet, jeśli nastawiliśmy się na miejsce, do którego przychodzą młodzi ludzie, to nie możemy naszej oferty kierować do osób powyżej 60 roku życia. Jeśli prowadzimy sklep internetowy, reklamę na FB można kierować na określone produkty. Wystarczy, że wrzucimy zdjęcie kobiety ubranej w daną sukienkę, oznaczymy dokładnie ten model i po kliknięciu zostaniemy przekierowani prosto do sklepu. Na Facebooku każdy może reklamować swoje produkty i czasami przynoszą one oczekiwane efekty. Znam przykład firmy, w której dział call center trzeba było błyskawicznie rozbudowywać, po dobrze zaplanowanej i przeprowadzonej kampanii na FB. Efektem kampanii były tysiące danych kontaktowych osób zainteresowanych produktem. A da się jeszcze w ogóle zaistnieć na Facebooku bez wspomagania reklamowego? To zależy tylko od tego, na jak szybkim efekcie nam zależy. W procesie rozwoju firmy ważna jest cierpliwość i po-

zyskanie pierwszych klientów. Znam osoby, które mówią zdecydowanie, że Facebook nie jest od tego, żeby sprzedawać, ma budować świadomość marki. Często wystarcza samo wrzucanie postów na naszą tablicę, bez angażowania w to żadnych budżetów. W tym przypadku niezwykle ważna jest jednak atrakcyjność przekazu, galerie zdjęciowe, filmiki wideo, relacje na żywo z wydarzeń. Warto zaglądać za kulisy działalności, ludzi to bardzo ciekawi. I na koniec jeszcze jedno pytanie, czy menedżerem reklam zarządza się tak samo z poziomu urządzeń mobilnych jak z komputera? Najważniejsze jest, byśmy dobrze zadbali o zaplanowanie i przeprowadzenie kampanii, nie patrząc na to poprzez pryzmat urządzenia. Menedżer wyświetla się na podobnej zasadzie jak strony responsywne – jedne elementy są bardziej widoczne na komputerze, inne na urządzeniu mobilnym. Najważniejsze jest jednak to, że ponad połowa użytkowników korzysta z Facebooka na urządzeniach mobilnych i właśnie na to należy zwrócić uwagę. l Rozmawiał Damian Karwowski Łódź, ul. Municypalna 12 tel. 793 748 388 biuro@for-social.pl www.for-social.pl


biznes

Piękny uśmiech może mieć każdy z nas O tym, co jest najważniejsze we współczesnej stomatologii, podejściu do pacjenta, właściwej diagnostyce i drodze do wymarzonego uśmiechu, opowiadają Małgorzata i Tomasz Wawrzynkiewicz, właściciele Kliniki Stomatologicznej MIXDENTAL w Łodzi.

LIFE IN. Łódzkie: Juliusz Cezar mówił: „Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją, są niebezpieczni”. Nieznany autor ostrzega: „Uśmiechnij się, jutro możesz nie mieć zębów”. Czy piękny uśmiech idzie tylko w parze ze zdrowymi zębami? Tomasz Wawrzynkiewicz: Zdecydowanie tak. Trudno sobie wyobrazić osobę, która będzie miała piękny uśmiech z zaniedbanymi zębami, licznymi ubytkami, bądź brakami zębowymi. Tymczasem droga do pięknego uśmiechu czasami wcale nie jest skomplikowana i ubolewam, że tak niewielu z nas do niego dąży. Wszystko zależy od tego, z jakimi schorzeniami mamy u danego pacjenta do czynienia. U młodych pacjentów najczęściej są to ubytki w zębach spowodowane próchnicą będące efektem złej higieny oraz wady zgryzu. U starszych pacjentów schorzenia takie jak próchnica, braki zębowe, zaawansowana parodontoza. Aby narząd żucia wyglądał jak naturalny i funkcjono-

38

wał właściwie, obok wielu wariantów leczenia, jakie daje współczesna stomatologia, równie ważne są oczekiwania i możliwości pacjenta. Wszystkie dziedziny stomatologii: stomatologia zachowawcza, estetyczna, ortodoncja, protetyka, endodoncja, chirurgia stomatologiczna, periodontologia oraz higiena i profilaktyka oferują wiele nowoczesnych rozwiązań, które prowadzą do uzyskania zdrowego i pięknego uśmiechu. Małgorzata Wawrzynkiewicz: Jeszcze kilkanaście lat temu, większość z nas idąc do stomatologa, chciała jedynie rozwiązać doraźny problem – najczęściej bólu zęba. Na szczęście czasy te już dawno minęły i wizyty interwencyjne u pacjentów bólowych stały się naprawdę sporadyczne. Dla nas najważniejsze jest kompleksowe podejście do pacjenta i dlatego naszym celem było stworzenie kliniki, w której moglibyśmy zaoferować naszym pacjentom pełny zakres diagnostyki i leczenia w jednym miejscu.


biznes

Co to dokładnie znaczy? Tomasz Wawrzynkiewicz: Przede wszystkim nasi pacjenci mają dostęp do lekarzy stomatologów, specjalistów różnych dziedzin i najnowocześniej diagnostyki – aparatów rentgenowskich i tomografu komputerowego 3D. Nasi eksperci to m.in. endodonta, który zajmuje się leczeniem kanałowym. Chirurg szczękowo-twarzowy, który wykonuje zabiegi chirurgiczne i implantacje. Ortodonta, którego zadaniem jest leczenie wad zgryzu. Protetyk, który zajmuje się odbudową braków zębowych. Periodontolog leczący choroby przyzębia oraz lekarze stomatolodzy pracujący w dziedzinie stomatologii ogólnej, zachowawczej i estetycznej. Kompleksowa opieka nad pacjentem nie mogłaby funkcjonować bez obecności w zespole Kliniki MixDental wykwalifikowanych higienistek stomatologicznych, które prowadzą edukację pacjentów, wykonują zabiegi higienizacyjne i profilaktyczne oraz doświadczonych radiologów specjalizujących się w rentgenodiagnostyce stomatologicznej. Każdy z nas specjalizuje się w swojej dziedzinie, nieustannie poszerza swoją wiedzę i umiejętności, uczestniczy w różnych kursach, szkoleniach, warsztatach, seminariach zarówno polskich, jak i zagranicznych. Jesteśmy członkami polskich, europejskich i światowych organizacji i stowarzyszeń stomatologicznych. Część z nas jest także nadal czynnymi dydaktykami – wykładowcami akademickimi. Cały czas dzielimy się wiedzą i wzajemnym doświadczeniem, by możliwie najefektywniej przeprowadzić nawet najbardziej złożone leczenie. Małgorzata Wawrzynkiewicz: Każdy z pacjentów ma opracowywany indywidualny plan leczenia, który jest z nim szczegółowo omawiany. Pacjent krok po kroku dokładnie wie, jak będzie przebiegało jego leczenie. Jeśli jest taka potrzeba w planowaniu leczenia biorą udział wszyscy specjaliści, konsultujemy się, naradzamy, by uzyskać jak najlepszy efekt dla pacjenta i jego zdrowia. Jeśli pacjent ma zaplanowane i wykonane w odpowiedniej kolejności leczenie, ogranicza to ryzyko błędów i pomyłek. Dużo mówi się ostatnio o holistycznym podejściu do pacjenta, ale na czym ono tak dokładnie polega? Małgorzata Wawrzynkiewicz: Nasz organizm funkcjonuje prawidłowo, gdy wszystkie działające w nim układy i narządy, które są ze sobą powiązane, pracują prawidłowo. Zakłócenie pracy w obszarze jamy ustnej, może powodować problemy i dolegliwości innego układu np. przewodu pokarmowego. Wada postawy, zła praca języka może powodować wady zgryzu, czy problemy ze stawem skroniowo-żuchwowym. Bóle głowy, pleców także mogą być konsekwencją tego, co dzieje się z naszym zgryzem. Często to właśnie stomatolodzy są w stanie dostrzec objawy choroby, której nikt wcześniej nie zdiagnozował np. cukrzycy, skazy krwotocznej, czy zaburzeń endokrynologicznych. Dlatego tak istotne jest całościowe i ogólnoustrojowe spojrzenie na pacjenta. Dlatego od każdego pacjenta zbieramy szeroki wywiad ogólnomedyczny i stomatologiczny dotyczący stanu zdrowia, zażywanych leków, nawyków. Jest to bardzo istotne przy planowaniu i w samym przebiegu leczenia. Nasze holistyczne, kompleksowe podejście do pacjenta znajduje swoje odzwierciedlenie w procesie leczenia, w którym współpracujemy z lekarzami różnych specjalności oraz logopedami czy fizjoterapeutami.

Naszym marze­niem było stworzenie miejsca, w którym pacjent może być kompleksowo diagnozowany, leczony zgodnie z najnowszy­mi technologiami i standardami wiedzy. Do tego dążymy w MixDental

Czy możliwe jest leczenie bez dobrej diagnostyki? Tomasz Wawrzynkiewicz: Absolutnie nie, czasy diagnozowania „na oko” dawno już minęły. Bez właściwej diagnostyki nie można zaplanować leczenia. W naszej klinice mamy nowoczesne cyfrowe aparaty rentgenowskie i tomograf komputerowy 3D, o bardzo niskich dawkach promieniowa. Zawsze precyzyjnie dobieramy zakres zdjęć niezbędnych do wykonania. Dbamy o bezpieczeństwo naszych pacjentów, każdy z nas przeszedł kursy ochrony radiologicznej. Kiedy jest to niezbędne zlecamy też naszym pacjentom badania laboratoryjne, na przykład, gdy przygotowują się do wszczepienia implantów. Z pomocą zapewne przychodzą też technologie cyfrowe? Małgorzata Wawrzynkiewicz: Oczywiście, współczesna medycyna i stomatologia nie może już obejść się bez nowoczesnych technologii cyfrowych. Dysponujemy bardzo nowoczesnymi aparatami do cyfrowej diagnostyki RTG i tomografii komputerowej. Często pacjenci chcą zobaczyć jak ich zęby będą wyglądały po zakończeniu leczenia. Mamy możliwości wykonania indywidualnych symulacji komputerowych 3D prezentujących przebieg leczenia i przewidywany efekt końcowy. Wykorzystujemy również lasery, które skutecznie wspomagają leczenie w zakresie chorób błony śluzowej, przyzębia i przyspieszają gojenie na przykład po ekstrakcji zębów. Gabinety wyposażone zostały także w zabiegowe mikroskopy stomatologiczne, szczególnie przydatne w leczeniu endodontycznym, ale również zachowawczym czy protetycznym.

39


biznes

Pani doktor jest specjalistą ortodoncji? Decydując się na leczenie ortodontyczne, marzymy o tym, aby jego efekty utrzymały się do końca życia. Jest szansa na to? Małgorzata Wawrzynkiewicz: Aby leczenie ortodontyczne było skuteczne i trwałe, musi być odpowiednio zaplanowane i właściwie przeprowadzone. Podczas planowania ortodontycznego bierzemy pod uwagę nie tylko sam układ zębów, ale także rysy twarzy, układ kostny twarzoczaszki, etapy rozwoju i wzrostu pacjenta. Często w procesie planowania leczenia ortodontycznego bierze udział zespół specjalistów różnych dziedzin stomatologii i medycyny, wspierany przez logopedę i fizjoterapeutę. Tylko skorelowane zespołowo działania, pozwalają na osiągnięcie sukcesu estetycznego i funkcjonalnego. Planowanie leczenia wymaga przeprowadzenia szeregu badań i pomiarów. Od wiedzy i wniosków uzyskanych z diagnostyki zależy dobór odpowiedniej metody. Współczesna ortodoncja dysponuje wieloma możliwościami terapii. Od najprostszych jak wyeliminowanie niewłaściwych nawyków, korektę szkliwa zębów mlecznych, po aparaty ruchome, stałe, systemy niewidocznych nakładek ortodontycznych, mikroimplanty ortodontyczne, a nawet operacje chirurgiczne czy ortognatyczne wspomagające leczenie ortodontyczne. Nie sposób ich tu wszystkich wymienić. Ale jedno trzeba podkreślić, w okresie leczenia ortodontycznego niezwykle istotna jest współpraca z pacjentem oraz właściwa higiena. W utrzymaniu, której w razie potrzeby pomagają pacjentom nasze higienistki stomatologiczne. Wykonują zabiegi higienizacji, profilaktyki, prowadzą instruktaże i pomagają w wyborze środków i preparatów niezbędnych do utrzymania właściwej higieny w czasie leczenia ortodontycznego. Jeżeli chodzi o odpowiedź na pytanie, czy efekt leczenia ortodontycznego utrzyma się u pacjenta do końca życia, to jest to zupełnie indywidualna sprawa. Rokowanie zależy od wielu aspektów. Uzyskany efekt leczenia ortodontycznego jest utrwalany w końcowym etapie leczenia tzw. okresie retencyjnym. Stosowanie się w tym czasie do zaleceń lekarza, noszenie aparatu retencyjnego, zgłaszanie się na wizyty kontrolne ma wpływ na utrzymanie efektu leczenia. A jak wygląda sprawa z brakami w uzębieniu. Zależy nam już na ich uzupełnieniu? Tomasz Wawrzynkiewicz: Coraz częściej mamy świadomość tego, jakie negatywne skutki niesie ze sobą brak uzębienia. Choć muszę przyznać, że z brakiem pełnego uzębienia w jamie ustnej boryka się nadal wielu Polaków. Oprócz negatywnego wpływu na estetykę uśmiechu i utraty pewności siebie u pacjenta braki zębowe skutkują pogorszeniem

czynności żucia, zaburzeniami stawów skroniowo-żuchwowych, a także mogą być przyczyną poważnych dolegliwości bólowych głowy. Co więcej, brak pojedynczych zębów powoduje przeciążenia pozostałych, co zmienia rozkład sił w obrębie zgryzu. Skutkuje to postępującym ścieraniem się pozostałych zębów, przemieszczeniami, rozchwianiem i przeciążeniowym złamaniem zębów oraz schorzeniami przyzębia. Rozwiązań wśród uzupełnień protetycznych mamy naprawdę sporo. W zależności od potrzeb proponujemy naszym pacjentom rozwiązania dostosowane do ich wymagań estetycznych i funkcjonalnych. Wykonujemy uzupełnienia protetyczne stałe oparte o własne zęby pacjenta lub implanty oraz uzupełnienia ruchome. Co wyróżnia Klinikę MixDental na tle innych w Łodzi? Małgorzata Wawrzynkiewicz: Na pewno indywidualne, holistyczne podejście do pacjenta, doskonała diagnostyka, zespół dobrych specjalistów wszystkich dziedzin stomatologii, higienistek stomatologicznych oraz techników elektroradiologii. Praca zespołowa oraz dostęp do kompleksowej diagnostyki stomatologicznej pozwala osiągnąć najlepsze możliwe efekty leczenia. Jesteśmy firmą rodzinną, która od ponad dwudziestu lat zdobywa doświadczenie, stale rozwijając i doskonaląc swoją wiedzę i zakres usług. Wychodząc naprzeciw potrzebom pacjentów, nowym technologiom i komfortowi usług i pracy stworzyliśmy nową siedzibę z wieloma udogodnieniami dla pacjentów. Wprowadziliśmy nowatorski system wewnętrznej dezynfekcji unitów stomatologicznych, aby zwiększyć bezpieczeństwo naszych pacjentów. Wiemy, jak w dzisiejszym świecie liczy się czas. Dlatego dbamy o dobrą organizację pracy, szanując czas naszych pacjentów. Bardzo duży nacisk kładziemy również na profilaktykę i dobre nawyki higieniczne. Od wielu lat leczymy całe rodziny. Naszymi pacjentami są dzieci, ich rodzice i dziadkowie. Staramy się tworzyć rodzinną, ciepłą atmosferę dla naszych pacjentów i współpracowników. Naszym marzeniem było stworzenie miejsca, w którym pacjent może być kompleksowo diagnozowany, leczony zgodnie z najnowszymi technologiami i standardami wiedzy. Do tego dążymy w MixDental. l Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Piotr Kmieciak i LenArt Fotografia

Klinika Stomatologiczna MixDental Małgorzata i Tomasz Wawrzynkiewicz Łódź, ul. Julianowska 66 tel 504 40 70 80 www.mixdental.pl biuro@mixdental.pl


biznes

Textilimpex łódzka firma z bogatą tradycją Początki Textilimpexu sięgają 1949 roku. Decyzją rządu, powołano wtedy w Łodzi dwa państwowe przedsiębiorstwa: Textilimport i Cetebe. W 1971 roku obie firmy połączyły swoje potencjały i wspólnie z firmą Confexim powołały Zjednoczone Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Textilimpex. Takie były początki firmy, która w swojej 70-letniej historii przechodzi różne koleje losu. W najlepszych swoich latach zatrudniała ponad 1600 osób. Dziś tworzy ją około 50-osobowy zespół. Pomimo tych dynamicznych zmian firma wciąż jest ważnym graczem w swojej branży. Textilimpex od początku zajmował się eksportem, importem i dystrybucją szerokiej gamy artykułów tekstylnych, włókienniczych, a także surowców chemicznych i materiałów gotowych. Obecnie spółka dywersyfikuje swoją działalność wprowadzając do oferty handlowej nowe produkty i usługi. Świadczy również usługi w zakresie logistyki i spedycji, wynajmu powierzchni magazynowej i biurowej oraz organizacji targów i wystaw. Nowy zarząd Textilimpexu postawił przed firmą kolejne wyzwania: zamierza rozszerzyć działalność spółki na kolejne rynki, pozyskać nowych kontrahentów i przede wszystkim sprawić, aby Textilimpex wzmocnił swoją pozycję na rynku i stał się jeszcze bardziej rozpoznawalną marką. 6 grudnia w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi Textilimpex świętował 70-lecie istnienia. Były miłe wspomnienia, podziękowania za długoletnią pracę, a uroczystość umilił występ Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza. l

Uroczysta gala z okazji 70-lecia Textilimpexu

Prezes Mariusz Koziński odbiera upominek od kanclerza Politechniki Łódzkiej Włodzimierza Fisiaka

O celach na bliższą i dalszą przyszłość oraz o rozwoju Textilimpexu opowiada prezes firmy Mariusz Koziński. LIFE IN. Łódzkie: Podczas uroczystości jubileuszu 70-lecia bardzo dużo uwagi poświęcił Pan załodze Textilimpexu. Kurtuazja? Mariusz Koziński: Absolutnie nie! Uważam, że wiedza i doświadczenie pracowników z długoletnim stażem to jedna z naszych najmocniejszych stron. To właśnie dzięki nim spółka wciąż jest liczącym się graczem w branży. Jak dziś wygląda sytuacja firmy? Jako spółka Skarbu Państwa skutecznie konkurujemy w handlu z Azją czy krajami Europy Wschodniej. Jesteśmy wiarygodni. Mamy ponad 25 milionów obrotu. Chciałbym zwiększyć ten obrót w przyszłym roku. Textilimpexowi należy się godne miejsce na mapie biznesu tekstylnego w Polsce.

A jak firma chce powalczyć o to miejsce? Musimy reagować na zmiany w otoczeniu. Kluczowym elementem w rozwoju będzie poprawa wyników handlowych. Szukamy nowych rynków zbytu, musimy dynamicznie zdobywać klientów i dostawców. Jednym z naszych atutów są magazyny, dzięki którym możemy dysponować towarem na miejscu i szybko reagować na potrzeby rynku. Pracujemy nad strategią na koleje trzy lata. Kluczowym elementem będzie przeorganizowanie i wzmocnienie działu handlowego. Planujemy pozyskać dodatkowe środki zewnętrzne oraz wejść w kooperacje handlowe z innymi podmiotami. Mamy dostawców w Indiach, Uzbekistanie, na Białorusi, we Włoszech. Planujemy rozszerzyć współpracę z dalekim wschodem. Eksportujemy głównie do zachodniej Europy. l

41


ślub i wesele

Wesele zaczyna się od koncepcji kreatywnej

O fascynującym zawodzie wedding plannera, czyli o kimś, kto doprowadzi nas do ołtarza albo urzędu stanu cywilnego i jeszcze na dodatek zorganizuje uroczystość weselną, opowiada Anna Schwarz, certyfikowany wedding planner. LIFE IN. Łódzkie: Gdzieś usłyszałem, że z organizacją wesel jest jak z filmami Hitchcocka – zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później napięcie tylko rośnie. Anna Schwarz: Trzęsienie ziemi jest wtedy, gdy zderzają się ze sobą wizje narzeczonych, rodziców, a czasem jeszcze rodzeństwa. Jeśli nie ma osoby, która spełni role mediatora, to faktycznie może być tylko gorzej. Czy rzeczywiście aż tak różne oczekiwania i pomysły miewają młode pary? Każdy ma jakieś swoje wyobrażenia, które próbuje forsować – szczególnie Panny Młode. Wszyscy oczywiście chcą, żeby czas ślubu i wesela był wyjątkowy. Tylko dochodzenie do tego celu widzą inaczej. Jeśli te pomysły są częścią spójnej koncepcji, jeszcze nie jest tak źle, ale często bywają one wyrwane z kontekstu. Jeden pomysł ze stylu boho, inny z rustykalnego, a jeszcze inny z glamour... I wedding plannerze bądź mądry i coś z tego zrób, tak? Do moich zadań należy próba pogodzenia tego wszystkiego i wszystkich. Czasami nie da się tego zrobić, ale wtedy tłumaczę, dlaczego pewne rozwiązania są niekorzystne. No to od czego powinno zaczynać się organizację wesela zdaniem wedding plannera? Powiem od czego u mnie się zaczyna – ja zaczynam planowanie każdej uroczystości od koncepcji kreatywnej... Zabrzmiało jak część planu marketingowego jakiegoś kosztownego projektu biznesowego... Bo trochę tak jest. Jeśli potraktujemy wesele jako projekt warty dziesiątki tysięcy złotych, to trzeba do tego podejść odpowiedzialnie. Nie ma co sobie żartować, bo inaczej zamiast fajnej imprezy, może wyjść wielka prowizorka. Zatem na początku jest koncepcja kreatywna, czyli co? Idąc na skróty koncepcja kreatywna to wszystkie pomysły na ślub i wesele zebrane w spójną całość. Na tym etapie nie proponujemy jeszcze konkretnych usługodawców, a jedynie klucz, według którego będziemy ich dobierać. Taki plan zawiera określenie stylu, motywu przewodniego, kolorystyki, ale również elementy przebiegu ceremonii i wesela. Niedawno przygotowywałam koncepcję wesela w formie wieczoru kubańskiego. I wtedy wiadomo, że Młodzi pojadą do ślubu Cadilackiem, a na weselu będzie królowała muzyka latino. Panowie będą raczyć się cygarami. I moja w tym głowa, żeby załatwić to auto, latino band i sprowadzić cygara.

42


ślub i wesele

A jak Pani pomysł nie spodoba się młodej parze? Koncepcja powstaje wtedy, gdy znam już ich oczekiwania. To jest efekt dyskusji, często wymiany argumentów, a w niektórych kwestiach zawieranie konsensusu i to zarówno z Młodą Parą, jak i rodzicami. Zdarzają się problemy w dochodzeniu do konsensusu? Oczywiście, szczególnie wtedy, kiedy słyszę od młodych, że wesele ma być klimatyczne. To takie słowo wytrych, które może czasem zamknąć możliwość osiągnięcia porozumienia. No bo co to znaczy „klimatyczne”? Dla jednych klimatycznie będzie we wnętrzach postindustrialnych, a inni tak samo określą salę w stylu dworkowym. Dlatego najistotniejsze w mojej pracy jest dokładne zdefiniowanie oczekiwań Młodej Pary i czasem ich rodziców. A zatem małżeństwo zaczyna się od koncepcji kreatywnej wedding plannera, a co dalej? Dalej jest szczegółowy plan działań, rozpisany w szczegółach na wiele tygodni i miesięcy do przodu. Ja w tym celu wykorzystuję między innymi wykres Gantta, narzędzie stosowane w zarządzaniu projektami. Dzięki temu mam wszystkie zadania dokładnie rozplanowane w czasie, wiem co następuje po czym i łatwiej mi wtedy koordynować realizację wielu projektów jednocześnie. Na wiele miesięcy do przodu? Jeśli zależy nam na jakości to co najmniej 12 miesięcy. Chodzi tu głównie o dostępność profesjonalnych usługodawców. Choć i w pół roku zrealizujemy profesjonalną uroczystość. Oj tam, oj tam, wydaje mi się, że w trzy miesiące też można przygotować fajne wesele. Czy fajne? Organizuje się wesela nawet w miesiąc. Jednak wtedy istnieje ryzyko, że Młoda Para będzie musiała zadowolić się tym, co na rynku ślubnym jest akurat dostępne. Ani oni, ani goście nie będą się dobrze bawić jeśli np. lider zespołu niemiłosiernie fałszuje, a barman rozwadnia drinki. Całe szczęście posiadam dosyć szeroki wachlarz usługodawców, z którymi współpracuję. Paradoksalnie jednak im mniej czasu na przygotowania tym ilość pracy nad ślubem się zwiększa. Gdy czas nam sprzyja zorganizowanie pewnych rzeczy to jeden telefon. Gdy czasu jest mało, tych telefonów potrzebnych jest kilkanaście, by znaleźć dostępnego w określonym terminie usługodawcę. Co poradziłaby Pani młodym, którzy właśnie się zaręczyli? Zabrzmi jak reklama, ale żeby chociaż spotkali się z wedding plannerem. A potem już sami zdecydują co dalej. Uważam jednak, że korzyści płynące z zatrudnienia specjalisty są miażdżące wobec wątpliwości. Czy jeśli młodzi zdecydują się już na wedding plannera to raczej z lenistwa czy to praktyczne podejście? Z rozsądku i braku czasu. Najczęściej zgłaszają się do mnie pary, którym w nawale obowiązków zawodowych trudno jest znaleźć czas na samodzielną organizację. Oprócz doradztwa Młoda Para może liczyć, że wedding planner wyręczy ich w wielu zadaniach, i w ten sposób pozwoli

cieszyć się wyjątkowym czasem narzeczeństwa i zdejmie ciężar odpowiedzialności za przebieg uroczystości weselnej. Przecież dzień ślubu i wesele pozostaje w naszej pamięci na całe życie i nie powinien być zdominowany przez stres i ciągłe myślenie o tym, czy wszystko się uda. Wedding planner pomaga odzyskać radość z przygotowań, które są ekscytujące, a nie stresujące. Zamiast niepewności pojawia się spokój i ciekawość. No właśnie. Młodzi powierzają Pani organizację najważniejszego dnia w swoim życiu. To bardzo odpowiedzialne zajęcia. Jak Pani zdobywa ich zaufanie? Zazwyczaj na zaufanie pracuje się latami, a ja muszę sprawić, by zaufano mi po godzinnym spotkaniu. Czasem wystarczy moja osobowość, czasem muszę się wykazać wiedzą. Ale, żeby Młoda Para mogła łatwiej podjąć decyzję o zatrudnieniu właśnie mnie, prowadzę bloga oraz aktywnie działam w social mediach, gdzie daję się bliżej poznać. Nie jestem już wtedy taka obca i łatwiej skupić się na konkretach niż na udowadnianiu, że jestem właściwą osobą do tego zadania. A jak się zostaje wedding plannerem? Trzeba mieć odpowiednie wykształcenie, przejść jakieś szkolenia? Do tego, żeby zostać wedding plannerem nie jest wymagane wykształcenia. Nie trzeba też mieć żadnych szkoleń, dyplomów i certyfikatów nad czym ubolewam, bo przez to ten zawód może uprawiać każdy, kto ma na to ochotę, choć nie zawsze się nadaje. Sama skończyłam wiele kursów i szkoleń z organizacji uroczystości ślubnych i wesel, uzyskałam też certyfikat Polskiego Stowarzyszenia Branży Eventowej. Na miejscu Młodej Pary nie ryzykowałabym współpracy z samozwańcem. Czy śluby i wesela ulegają modom i trendom? Co obecnie jest na czasie, a co passe? Owszem, każdy element ślubu ma swoje trendy. Na przykład w dekoracjach będzie to trawa pampasowa, w zaproszeniach papier transparentny, w makijażu ślubnym – efekt glow i tym podobne. Ale ślepe podążanie za trendami to nie jest przepis na udane wesele. Aczkolwiek wedding planner bardzo sprawnie porusza się w świecie trendów i nowości branżowych, dzięki czemu potrafi z nich wybrać to, co będzie spójne z koncepcją kreatywną. l Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcie Paweł Keler Zdjęcia dzięki uprzejmości właścicieli restauracji Kamienica nr 6 w Aleksandrowie Łódzkim.

Łódź, Siewna 15 lok 101 tel. 796 893 961 www.homeevents.pl facebook: annaschwarzhomeevents instagram: @anna_schwarz_events twitter: Anna Schwarz Home Events

43


ślub i wesele

Mercedes wśród sukni ślubnych! Są samochody i jest Mercedes, są suknie ślubne i jest Justin Alexander Signature – najbardziej luksusowa marka z branży ślubnej! Niewiele miejscowości w Polsce może poszczycić się zdobyciem tej marki na wyłączność. Jednym z nich jest Łódź, gdzie zaszczyt ten przypadł firmie Najna – liderowi w swojej branży, największej łódzkiej grupie salonów ślubnych, firmie z długoletnią tradycją, szczycącą się uznaniem nie tylko w mieście i województwie, ale też w Polsce. Powiedzieć, że ma się akredytację tego amerykańskiego projektanta, to jakby nic nie powiedzieć! Jej uzyskanie to jak zdobycie wysokiej góry i wymaga spełnienia wielu wymogów – trzeba dysponować odpowiednim know-how, być liderem w danym województwie, cieszyć się wyjątkową renomą i wysoką jakością kontaktów z klientem. Do tego potrzebny

44

jest jeszcze salon o odpowiedniej wielkości i w reprezentacyjnym miejscu, wyspecjalizowana kadra oraz urządzenia o wysokim poziomie innowacyjności. Każdego roku kolekcje marki Justin Alexander zachwycają swoją odmiennością i świeżością. Zaskakują zastosowanymi tkaninami i zdobieniami, a także określają nowe trendy w modzie ślubnej. Kolekcje oferowane są w różnej kolorystyce i proponowane również na inne okazje. W sukniach od Justina Alexandra można pójść na bal w wiedeńskiej operze, uczestniczyć w telewizyjnej gali, wziąć ślub w plenerze lub w stylu glamour. Można ją także założyć na studniówkę albo odnowienie przysięgi małżeńskiej. Kolekcje spod znaku Justin Alexander potrafią sprawić, że romantyczne marzenia narzeczonych z całego świata, którzy szukają klasycznych inspiracji rodem z Hollywood, zostaną wreszcie zaspokojone. l


ślub i wesele

Najlepsze marki, niezbędne dodatki i wyjątkowe stylistki Zachwyty, niepewność, łzy radości – to emocje, które dość często pojawiają się przy wyborze sukni ślubnej. W salonach Najna tych emocji jest jeszcze więcej ze względu na ogromny ich wybór. Salony Najna przy ulicy Jaracza w Łodzi, to królestwo najwybitniejszych projektantów. Można tu znaleźć kreacje 46 najbardziej prestiżowych marek, pokazywanych na światowych wybiegach mody, wszystkie 650 aktualnych modeli obejrzysz w jednym miejscu. Zaprojektowane w najlepszych pracowniach potrafią zachwycić nawet najbardziej wymagającą pannę młodą. Do tego stylistki, które z zaangażowaniem dzielą się swoją wiedzą i pomagają wybrać najlepsze rozwiązania. I nie chodzi tylko o suknię, one podpowiedzą, jak ułożyć fryzurę, czy wybrać welon, czy błyszczący diadem, jakie buty będą najlepiej pasować do sukni. Do tego nie zapomną wskazać biżuterii, która doda spójności kreacji i dobiorą odpowiedni bukiet ślubny. W salonach Najna oprócz wymarzonej sukni można także kupić wszystkie niezbędne dodatki – zdobione welony, luksusową biżuterię, unikatowe ozdoby do włosów wykonywane według projektu, modelującą bieliznę, eleganckie szale ślubne. Wszystko to stworzy idealny komplet dodatków na ten wyjątkowy dzień. W tym niepowtarzalnym miejscu każda panna młoda z pewnością znajdzie to, co sobie wymarzyła. Największy wybór sukni i akcesoriów ślubnych, porady stylistek we własnym Studio Stylizacji, świetnie zaopatrzone pracownie krawieckie to atuty, którymi dysponują salony Najna. Jeżeli do tego dołoży się doświadczenie personelu, jego profesjonalizm i szczere zaangażowanie to można mieć pewność, że żadna kobieta nigdy nie wychodzi stamtąd niezadowolona. l

Najna Salony Mody Ślubnej NAJNA Avangarda Łódź, ul. Jaracza 4, 602 153 700 NAJNA Świat Mody Ślubnej Łódź, ul. Jaracza 4a, 602 597 400 NAJNA Princessa Łódź, ul. Jaracza 6, 602 153 900 TIARA Łódź, ul. Jaracza 10, 882 101 815 www.najna.pl FB: NAJNA Profesjonalne salony ślubne z własnym Studiem Stylizacji Instagram: salony.slubne.najna.lodz

porady dla panny młodej Pierwsza – zdaj się na intuicję, wyobraź sobie siebie przed ołtarzem w dniu ślubu i zobacz, jak wygląda twoja suknia. Druga – nie szukaj sukni na siłę, zrób listę 3-4 salonów, które odwiedzisz i w którym z pewnością znajdziesz tę wymarzoną. Trzecia – nie wybieraj sukni sama, zabierz do salonu kogoś bliskiego, kto pomoże wybrać suknię, a przy okazji wspólnie spędzicie niezapomniane chwile.

45


ślub i wesele

46


ślub i wesele

Zanim powiesz TAK czyli jak być piękną na własnym ślubie Ślub to wyjątkowe i niepowtarzalne wydarzenie. Dlatego ważne jest, aby czuć się na nim wyjątkowo i wyglądać perfekcyjnie. Jednak piękna suknia i starannie dobrane dodatki mogą nie wystarczyć, aby tego dnia wszystkich olśnić. Dlatego, zanim się powie sakramentalne „tak”, warto zadbać o siebie!

je oznaki starzenia za pomocą przeszczepu własnej tkanki tłuszczowej. Warto wiedzieć, że użyte podczas zabiegu komórki macierzyste zawarte w koncentracie tłuszczowym doskonale regenerują i wzmacniają tkankę skórną.

Medycyna estetyczna daje dziś nieograniczone możliwości poprawienia urody i ukrycia wszystkich niedoskonałości. Dzięki łatwemu dostępowi do najnowocześniejszych metod, laserów i urządzeń, wszystko odbywa się bez skalpela. Klinika Tazbir w Łodzi, oferuje zabiegi, dzięki którym będąc Panną Młodą, albo mamą Panny Młodej można błyszczeć na uroczystości ślubnej. Jednak ważne jest, aby zaplanować zabiegi w odpowiednim czasie, a na pewno nie później niż pół roku przed uroczystością. Z jakich zabiegów i w którym momencie z nich skorzystać? O tym najlepiej dowiedzieć się podczas indywidualnej konsultacji z dr Martą Tazbir. Piękne suknie, doskonałe dodatki, biżuteria, która podkreśla styl i fantastyczna fryzura ułożona przez znanego fryzjera, to sytuacja dla Panny Młodej idealna. Czasami jednak zdarza się, że słabe, rzadkie włosy mogą zepsuć oczekiwany efekt. W Klinice Tazbir jest na to sposób: Regenera Activa lub lipotransfer, czyli systemy wykorzystujące autologiczny przeszczep komórek.

Wybór sukni Panny Młodej to temat na niekończącą się opowieść. Jeżeli będzie to kreacja z głębokim dekoltem, to warto zwrócić uwagę na niedoskonałości pojawiające się skórze szyi, dekoltu i piersi. W tych miejscach cera jest delikatna i bardziej podatna na wiotczenie oraz pojawienie się mankamentów. Warto zatem zadbać o ich wyeliminowanie stosując zabiegi, dzięki którym dekolt będzie prezentował się perfekcyjnie. Proponujemy dwa z dostępnych w Klinice Tazbir. Pierwszy to Leonardo, laser, który podczas zabiegu wykorzystuje najnowocześniejszą na świecie technologię ALT, emitującą potężną energię świetlną. Efektem jego użycia jest przede wszystkim skuteczne odmłodzenie i ujędrnienie skóry, a dzięki silnej stymulacji kolagenu udaje się uzyskać efekt naturalnego wygładzenia zmarszczek. Leonardo wykorzystywany jest również przy leczeniu przebarwień skóry i usuwaniu rumienia na twarzy, oraz leczeniu trądziku, grzybicy paznokci, a nawet usuwaniu włosów! Energia Hyper Pulse wytwarzana przez laser dociera do różnych warstw skóry, spełniając przy tym swoje estetyczne zadania. Dzięki wykorzystywanej technologii ALT, laser pozwala na bezpieczne i skuteczne wyeliminowanie niedoskonałości skóry. Zabiegi przy użyciu Leonardo są bezbolesne i trwają od kilku do kilkunastu minut. To pierwsza technologia na świecie, która pozwala w bezpieczny sposób emitować dużą energię, nie powodując poparzeń i innych powikłań. Skuteczność Leonardo jest niepodważalna. Innym urządzeniem pozwalającym odmłodzić twarz, szyję i dekolt, usunąć zmarszczki oraz poprawić kondycję i jakość skóry jest BTL Exilis Ultra 360. Jego działanie opiera się na zastosowaniu dwóch zaawansowanych technologii dotyczących emisji energii i kontroli jej przepływu. Ta nowa technologia sprawia, że zabieg jest niezwykle skuteczny, szybki oraz zapewnia doskonałe i długotrwałe efekty widoczne już po pierwszej sesji – poprawia się wygląd, struktura i napięcie skóry, a w miejscach poddanych zabiegowi widać wyraźny ubytek tkanki tłuszczowej. Kuracja Exilis jest całkowicie bezbolesna i nieinwazyjna. Twarz i szyja są zdecydowanie

Gęste i puszyste włosy

Regenera Activa to nowatorska metoda terapii z zakresu medycyny regeneracyjnej. Opiera się na mikroprzeszczepie komórek skóry pacjenta. Zabieg jest ceniony za efekty, uzyskiwane w krótkim czasie po nim oraz za jego niewielką inwazyjność dla pacjenta. Jest to procedura jednorazowa i nie ma potrzeby wykonywania serii zabiegów, a efekt terapii utrzymuje się przez 2-3 lata. Komórki regeneracyjne wyizolowane z naszej skóry inicjują procesy naprawcze w okolicy mieszków włosowych i pozwalają na zatrzymanie procesu wypadania włosów oraz odrost nowych. Jest to terapia naturalna, ponieważ komórki te pochodzą od tego samego pacjenta. W ciągu 6-8 tygodni po zabiegu Regenera Activa następuje zatrzymanie utraty włosów, a istniejące mieszki włosowe, poddane regenerującemu działaniu komórek uzyskanych z własnej skóry, zaczynają generować nowe włosy. Zauważalny efekt gęstszych i mocniejszych włosów widać już po 3-4 miesiącach. Z kolei Lipotransfer to zabieg, który przede wszystkim pozwala w naturalny sposób wymodelować sylwetkę, wypełnić ubytki tkankowe oraz reduku-

Piękna szyja, dekolt oraz dłonie

47


ślub i wesele

dla Panien Młodych, które chcą mieć idealną figurę. Urządzenie jest wyjątkowe, ponieważ dosłownie rzeźbi ciało. Jako jedyna maszyna na świecie jednocześnie rozbudowuje mięśnie i błyskawicznie spala tłuszcz. A robi to w sposób całkowicie nieinwazyjny i bezbolesny. To prawdziwa innowacja i pierwsza taka technologia na rynku. Niezwykłe efekty dla figury może przynieść również Kriolipoliza z falą uderzeniową i drenażem limfatycznym z endermologią Alliance, zabieg stosowany w Klinice Tazbir. Własny tłuszcz pacjenta jest jednym z najlepszych i najbezpieczniejszych materiałów wykorzystywanych do modelowania ciała oraz wypełniania ubytków. Dodatkowo uzyskany w wyniku obróbki koncentrat tłuszczowy, zawiera cenne komórki macierzyste, które regenerują tkankę skórną. Kriolipoliza jest metodą polegającą na chłodzeniu tkanek tłuszczowych i powodowaniu ich rozpadu. Wynikiem zabiegu jest redukcja tkanki tłuszczowej. Nie wymaga on badań ani żadnych przygotowań i trwa godzinę. Specjalny próżniowy aplikator jest przykładany w tym miejscu, z którego ma zostać usunięta tkanka tłuszczowa. Zamrożone komórki tłuszczowe stopniowo są eliminowane i wydalane z organizmu, dzięki czemu z tygodnia na tydzień po zabiegu grubość tkanki tłuszczowej maleje.

Laseroterapia pomocna na wszystko

odmłodzone bez użycia skalpela, a efekt liftingu utrzymuje się bardzo długo.

Sylwetka skrojona na miarę

Większość kobiet, planując ślub, stawia sobie za cel zgubienie zbędnych kilogramów. Czasami nie pomaga ani zdrowe odżywianie, ani regularne wizyty w siłowni – kilogramów i okrągłości wcale nie ubywa. Co wtedy? Wystarczy przyjechać do Kliniki Tazbir i skorzystać z dostępnego urządzenia BTL Unison. Zabiegi przeprowadzane za pomocą BTL Unison są maksymalnie komfortowe, nie powodują bólu i nie wymagają znieczulenia. Pacjenci porównują odczucia podczas zabiegu do masażu gorącymi kamieniami. Procedura jest bardzo szybka. Zwykle wystarczy około 20 minut na cały zabieg, a efekt widać już po pierwszym. Optymalna liczba na osiągnięcie najlepszego rezultatu to 4 zabiegi powtarzane raz w tygodniu. Pacjenci, którzy skorzystali z urządzenia, twierdzą, że rezultaty przerosły ich oczekiwania. Niepotrzebny tłuszcz zniknął, zmniejszyła się jego głębokość, a na dodatek w biodrach i udach ubyło centymetrów. Innym urządzeniem, z którego warto skorzystać do tego, aby jednocześnie spalić tłuszcz i wyrzeźbić mięśnie jest BTL Emsculpt. To pierwsza na rynku maszyna, która w nieinwazyjny sposób wykonuje lifting pośladków, zwiększa ich jędrność i muskulaturę, a także wyszczupla talię i rzeźbi brzuch. Rozwiązanie idealne

48

Klinika Tazbir to także centrum z najnowocześniejszymi laserami, służącymi do zabiegów odmładzania skóry. Fotona 4D, PicoPlus, CO2, Please Professional to tylko część laserów, wykorzystywanych w Klinice. Warto pamiętać, że zabiegi laserowe potrafią szybko, skutecznie i na stałe usunąć wiele defektów skórnych, dlatego zyskują coraz większe grono zwolenników. Lasery znalazły zastosowanie do usuwania nadmiernego owłosienia, zamykania rozszerzonych naczynek, rumieni, naczyniaków, przebarwień, zmian barwnikowych, tatuaży, rozstępów, jak również do zabiegów odmładzających i rewitalizujących skórę. Stosuje się je w dermatochirurgii do usuwania znamion i włókniaków brodawek.

Przed ślubem nie eksperymentuj!

W Klinice Tazbir oferta profesjonalnych zabiegów medycyny estetycznej jest przebogata. Poza tym jest to znane i renomowane miejsce, w którym dąży się do naturalnego piękna i poprawy jakości życia pacjentów. Osiąga się to, łącząc profesjonalizm i wiedzę z zaangażowaniem. I jak mówi dr Marta Tazbir, właścicielka Kliniki, z urodą nie warto eksperymentować na własną rękę, a już na pewno nie tuż przed ślubem. Warto za to skorzystać z proponowanych metod leczenia i najnowocześniejszego sprzętu. l

Łódź, ul. Solankowa 6 poniedziałek – sobota: 10–20 tel. 506 170 629 kontakt@klinikatazbir.pl www.klinikatazbir.pl


ślub i wesele

Uroda nie definiuje tego kim jesteśmy O pięknie, które jest trudne do zdefiniowania, o marzeniach, które należy realizować i o Łodzi, z którą jest emocjonalnie związana, rozmawiamy z Karoliną Bielawską, Miss Polonia 2019. LIFE IN. Łódzkie: Czym dla Pani jest piękno? Karolina Bielawska: Hmmm, to bardzo ogólne pojęcie, mające wiele znaczeń i trudne do zdefiniowania. Piękne może być ludzkie ciało, ubrane w piękne rzeczy i z doskonałym makijażem, ale piękny może być również ludzki umysł i wnętrze. Na pewno piękne jest wszystko to, co kochamy, co jest nam bliskie i co się nam podoba. Miss Polonia to jeden z najstarszych konkursów piękności na świecie, z 90-letnią tradycją. Po 12 latach tytuł najpiękniejszej wrócił do Łodzi. Jak się czuje najpiękniejsza łodzianka i Polka? Emocje już opadły? Emocje są cały czas. Opadły te związane z finałem konkursu, ale co chwilę pojawiają się nowe, związane z obowiązkami, których wcześniej nie miałam. Wywiady, nagrania, wizyty w różnych miejscach i z różnych okazji – dotychczas nie miałam z tym styczności. Towarzyszy temu stres, ale jeżeli komuś na czymś zależy, to trudno jest wyłączyć emocje. A jeżeli chodzi o powrót korony Miss Polonia do Łodzi i województwa, to bardzo się z tego cieszę. Uważam się za lokalną patriotkę i dzięki temu będę mogła promować nasz region i miasto wszędzie tam, gdzie to będzie możliwe. Przed finałem powiedziała Pani, że marzy, by zostać Miss Polonia i łamać stereotypy głoszące, że Miss to tylko uroda i figura. Jak zamierza Pani obalać te stereotypy? Tak, jak potrafię, choćby godząc obowiązki wynikające z tytułu Miss Polonia ze studiami, które są dla mnie bardzo ważne. Poza tym zawsze chciałam pomagać kobietom – zarówno dojrzałym paniom, jak i nastolatkom – tym, żeby uwierzyły w siebie. Wiem coś na ten temat, bo mnie samej tej wiary kiedyś brakowało. Bałam się na przykład zgłosić do konkursu miss. W podjęciu decyzji pomogła mi mama. Dlatego wiem, że każda kobieta powinna walczyć o siebie, swoje marzenia i czuć się zawsze tak, jak ja się czułam, kiedy zdobyłam tytuł Miss Polonia. No i jeszcze jedno – ten tytuł daje głos i pewność, że to, co będę miała do powiedzenia, zostanie wysłuchane. Dlatego jestem przekonana, że wykorzystany w mądrej i słusznej sprawie pozwoli mi zwrócić uwagę na ważne problemy.

49


Dla wielu laureatek konkursu wygrana oznaczała początek wielkiej kariery. Wystarczy przypomnieć Anetę Kręglicką, Ewę Wachowicz czy Paulinę Krupińską. A czym jest dla Pani? Tytuł Miss Polonia daje oczywiście duże możliwości zrobienia kariery. To jest te przysłowiowe pięć minut, których nie wolno przegapić. I jeśli się je umiejętnie wykorzysta, może umożliwić realizację różnych projektów. Kto wie, może i mnie się to uda. Przez całe moje dotychczasowe życie obserwuję Martynę Wojciechowską. Zachwycało mnie zawsze to, jak ona uczy ludzi tolerancji,

50

otwiera nas na innych i jak pomaga kobietom na całym świecie. Odkąd sięgam pamięcią, moim marzeniem było mieć swój program podróżniczy. Może dzięki koronie miss uda mi się je spełnić. Porozmawiajmy teraz o tym, czym się zajmuje królowa, kiedy nie nosi korony. Jest Pani studentką Politechniki Łódzkiej. Który rok i jaki kierunek? Studiuję w języku angielskim na kierunku managment. Aktualnie jestem na drugim roku i uprzedzając kolejne pytanie, powiem, że nie planuję przerwać nauki ze względu


ślub i wesele

na obowiązki miss. Wiem, że jest ich sporo, ale jestem pewna, że jakoś uda mi się je pogodzić. Wie Pani już, czym się zajmie po studiach? Zawsze był mi bliski temat fashion marketingu, czyli zarządzanie związane z modą, ale za wcześnie mówić o konkretach. Przede mną jeszcze sporo nauki. Jak koledzy ze studiów i wykładowcy przyjęli zdobycie przez Panią tytułu Miss Polonia? Bardzo dobrze, aż byłam zaskoczona – wszyscy mi gratulowali i deklarowali pomoc. Wykładowcy ze zrozumieniem podchodzą do moich nieobecności, a koledzy i koleżanki udostępnili mi materiały, żebym mogła nadrobić zaległości. Uda się połączyć obowiązki królowej i studentki? Nie zakładam innego scenariusza. Jestem osobą ambitną i pracowitą, do tego całkiem dobrze udawało mi się organizować swoje dotychczasowe życie. Myślę, że z tym też dam sobie radę, choć teraz wiele rzeczy wychodzi spontanicznie. Z dnia na dzień dowiaduję się, że będę musiała gdzieś pojechać, z kimś się spotkać. Nie lubię oszukiwać siebie, więc jeżeli w którymś momencie dojdę do wniosku, że zawalam studia, to zawsze mogę wybrać indywidualny tok studiów. To jest możliwe na kierunku, który studiuję. Powiedziała Pani kiedyś, że silne i niezależne kobiety biznesu są dla Pani inspiracją. To prawda? Od najmłodszych lat inspiracją była moja mama, która jest właśnie taką silną i niezależną kobietą. Nigdy nie bała się wyjść poza swoją strefę komfortu i spełniać marzenia. To od niej i po niej mam silny charakter, ona pokazała mi to, co jest w życiu ważne. Dzięki niej mogłam stworzyć swój system wartości, który pozwala mi iść przez życie, nie krzywdząc innych. Jedną z Pani pasji są podróże. Ulubiony kierunek, kraj? Mam kilka ulubionych i wymarzonych miejsc, do których zawsze chciałam trafić. Pierwszym były Stany Zjednoczone. I tam udało mi się już dotrzeć. Stany są niesamowite, różnorodne jak żaden inny kraj na świecie. Drugim krajem, który mnie urzekł jest Tajlandia. Przepiękne jeziora, plaże, ocean z małymi wysepkami, a dookoła dzika przyroda. No i tajska kuchnia, której jestem fanką. Teraz myślę o podróży na koniec świata – do Australii i Nowej Zelandii... Mieszka Pani w Łodzi, tutaj zaczęła studia. Łódź jest miastem, w którym chciałaby Pani zostać, czy ma Pani zupełnie inne plany na dorosłe życie? W Łodzi mieszkam od urodzenia, tu mam całą swoją rodzinę, to moje miasto, z którym jestem związana emocjonalnie. Nie wiem, jak się ułoży moje życie i gdzie los mnie rzuci w przyszłości i choć nie chciałabym Łodzi zostawiać i dziś tego nie planuję, to ciężko mi powiedzieć jak będzie. Gdzie najczęściej można Panią spotkać na randce? Nie mamy wybranych miejsc. W ostatnim czasie w Łodzi dużo się dzieje, pojawiają się nowe miejsca i staramy się odkrywać je dla siebie. Lubimy spacery po łódzkich parkach.

Czym zajmuje się chłopak? Też studiuje i też na Politechnice Łódzkiej. Plany na najbliższe miesiące? Wiele rzeczy dzieje się spontanicznie, co chwila pojawiają się nowe tematy. Na pewno w najbliższym czasie będziemy starali się zaplanować i dograć kilka projektów. Za rok wystartuje Pani w walce o koronę Miss World. Czekamy na nią już 30 lat, od sukcesu Anety Kręglickiej w 1989 roku. Już raz udowodniła Pani, że marzenia się spełniają… To prawda, ale to dopiero za rok. W tym roku o koronę najpiękniejszej na świecie powalczy Milena Sadowska, której bardzo kibicuję. A ja przez ten rok postaram się tak przygotować do wyborów Miss World, żeby wypaść jak najlepiej. Tym bardziej że na tych wyborach wygląd już nie ma takiego znaczenia, tam każda kobieta jest piękna. l Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Mateusz Jagielski/East News

51


styl życia

Tutaj przyjeżdżasz po zdrowie Położona w stuletnim sosnowym lesie Columna Medica ma naprawdę wiele do zaoferowania swoim Gościom. I wcale nie trzeba zostawać tu na noc, wystarczy dosłownie kilka godzin, by wyjechać stąd kompletnie zregenerowanym. O tym, dlaczego warto skorzystać z oferty położonego blisko Łodzi kompleksu Columna Medica, rozmawiamy z Natalią Tomzik, dyrektor zarządzającą. LIFE IN. Łódzkie: Dlaczego warto choć na parę godzin odwiedzić kompleks Columna Medica? Natalia Tomzik: W ciągu intensywnego tygodnia pracy, który niemal każdy z nas prowadzi, warto choć na chwilę zatrzymać się, pozwolić sobie na to, aby oderwać się od codziennych obowiązków, odłożyć problemy i mieć te kilka godzin tylko dla siebie. Można spędzić je na basenie, w saunie, na masażu, czy w restauracji pijąc aromatyczną kawę. Nowością w ofercie naszego hotelu są jednodniowe wydarzenia takie jak spotkania autorskie, które cieszą się zainteresowaniem szczególnie wśród osób mieszkających w Łodzi i okolicach. Z jakich usług można skorzystać, wybierając się na jednodniowy pobyt w Columna Medica? Podczas krótkich pobytów w naszym hotelu największym zainteresowaniem cieszy się strefa Medical&Wellness. Paniom rekomenduję zabiegi SPA takie jak rytuały na ciało, masaże, zabiegi na twarz, a w strefie basenowej zajęcia aqua aerobic. Panom polecam masaże sportowe wykonywane przez fizjoterapeutów, basen, sauny i siłownię. Dzieci natomiast uwielbiają naukę pływania z naszymi instruktorami, którą rekomenduję każdemu rodzicowi. Czy te chwile spędzone w Columna Medica pozwolą nam na regenerację kompletną? Jestem przekonana, że oferta, którą przygotowaliśmy jest tak szeroka, że każdy z naszych Gości znajdzie w niej coś dla siebie. U nas można zarówno położyć się na leżaku w pokoju relaksu, popatrzeć na sosnowy las, czy poczytać książkę, ale także spędzić ten czas bardziej aktywnie uczestnicząc w zajęciach nordic walking, pilates, ćwicząc na siłowni, czy wybierając się na przejażdżkę rowerową do pobliskiego lasu. Ponadto nasz interdyscyplinarny zespół specjalistów, w którego skład wchodzą fizjoterapeuci, lekarze, kosmetolodzy, dietetyk, psycholog, trenerzy personalni i pielęgniarka, z przyjemnością dzieli się wiedzą na temat regeneracji naszego organizmu, zarówno pod kątem

52


styl życia

fizycznym jak i mentalnym. Możliwość popracowania nad swoim zdrowiem, w oparciu o różne jego aspekty, w moim odczuciu zapewnia regenerację kompletną, a potwierdzają to opinie naszych Gości. Zapraszacie też Państwo na ciekawe wydarzenia, z reguły związane z szeroko rozumianym dbaniem o zdrowie. Czym zaskoczycie w nowym roku? W 2020 roku szczególnie zapraszamy Gości z pobliskich miejscowości i miast do udziału w warsztatach i eventach. Już 1 lutego organizujemy spotkanie autorskie z Karoliną Cwaliną-Stępniak, coachem i psychologiem, z którą porozmawiamy na temat jej najnowszej książki „Wszystko zaczyna się w głowie, a kończy gdy nie działasz”. Spotkanie to zostanie poprzedzone warsztatem, który poprowadzi dietetyk Columna Medica Justyna Walerowska-Madej zatytułowanym „Odchudzanie zaczyna się w głowie”. W kolejnych miesiącach zorganizujemy eventy sportowe i warsztaty makijażu ze znaną i doceniają makijażystką. Tutaj jednak nie mogę jeszcze podać szczegółów, ponieważ jesteśmy w trakcie finalizowania umów. Już dziś serdecznie zapraszam do udziału w tych spotkaniach, wszystkie informacje będziemy na bieżąco prezentować w naszych mediach społecznościowych i na stronie internetowej Columna Medica. Dodam, że są to wydarzenia biletowane, jednak nie trzeba nocować u nas, aby wziąć w nich udział. Decydując się na kilkugodzinną wizytę regeneracyjną, zapewne też można skorzystać ze specjalnie przygotowywanych na miejscu posiłków? Nasza restauracja to miejsce otwarte zarówno dla Gości hotelowych, jak i tych, którzy chcą wybrać się na rodzinny obiad. W menu przygotowaliśmy propozycje dla smakoszy mięsa, jak i dla tych, którzy preferują dania wegetariańskie lub wegańskie. Dbamy o najwyższą jakość naszych dań, które przygotowywane są głównie z produktów od lokalnych dostawców. Dopełnieniem są nasze desery, które cieszą podniebienia zarówno dorosłych jak i dzieci, w szczególności ciasta, przygotowywane na miejscu i lody własnego wyrobu. Waszym wielkim atutem, poza szeroką ofertą związaną z regeneracją, jest wyjątkowe położenie. Columna Medica położona jest w stuletnim sosnowym lesie. Nasi Goście opisują, że wjeżdżając na teren naszego obiektu czują się jakby przenosili się do innej rzeczywistości, spokojnej, cichej, odprężającej, co bardzo mnie cieszy. Dodatkowo jesteśmy bardzo dobrze skomunikowani z trasami szybkiego ruchu zarówno trasą S8, jak i autostradami A1, A2. Ważnym atutem jest także fakt, iż w pobliżu hotelu znajdują się ścieżki biegowe, rowerowe, czy do nordic walking, które są doskonałym miejscem na aktywny wypoczynek. To na koniec proszę pięcioma słowami dookreślić dlaczego warto Was odwiedzić. Cytując naszego Ambasadora Krzysztofa Hołowczyca, który użył sześciu słów, powiem „Columna Medica tutaj przyjeżdżam po zdrowie”. l Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Paweł Keler

Łask – Kolumna, ul. Wakacyjna 8 tel: 43 676 80 00 kontakt@columnamedica.pl; recepcja@columnamedica.pl www.columnamedica.pl

53


styl życia

Jak się uczyć, by się nauczyć Ci, którzy mają za sobą szereg nieudanych prób nauczenia się angielskiego, mówią o WOW „moja ostatnia deska ratunku”. W pracy z językiem kluczowa jest relacja, wiedza jak się uczyć i… frajda – podkreśla Kasia Kaczmarek, twórczyni Centrum Kompetencji Językowych WOW. LIFE IN. Łódzkie: Protestujesz, kiedy nazywa się Ciebie „właścicielką szkoły językowej”… Kasia Kaczmarek: Protestuję, bo dla mnie szkoła to lekcje, podręczniki, testy i oceny, a my w WOW nikomu nie udzielamy lekcji. Fascynuje mnie neurodydaktyka. M. Spitzer, autor bestsellerowej książki „Jak uczy się mózg” podkreśla, że nie da się zmusić mózgu, by się czegoś nauczył. Ja nie wierzę w nauczanie. Wierzę w stwarzanie ludziom warunków, by chłonęli wiedzę i samodzielnie rozwijali swoje umiejętności. Po to pracujemy warsztatowo, po to zatrudniam poliglotów, którzy są „żywym przykładem”, że jak się chce, to się da, i po to uczę ludzi, jak w ogóle trzeba się uczyć. Tworzymy więc z zespołem coś na kształt anty-szkoły, czy neuro-szkoły. Pracownie WOW w niczym nie przypominają szkolnych wnętrz. Dlaczego? Na siedzibę wybraliśmy z Mężem lokal w pofabrycznym budynku Loftów u Scheiblera przy Tymienieckiego. Nasza przestrzeń, dzięki wielkim oknom, jest jasna i pełna światła. Nie ma tu rozpraszających bodźców, są za to elementy nadające wnętrzu przytulny charakter – dużo drewna i roślin, trochę energetyzujących kolorów. Meble w stylu skandynawskim ciekawie prezentują się w loftowym wnętrzu. Są też wartościowe książki i intrygujące grafiki mojej przyjaciółki – one dodają pracowni dobrej energii. Podobnie zapach świeżo zaparzonej kawy i herbaty. Wierzę, że rozwój to piękna sprawa i zasługuje na piękną oprawę. A umysł – zmęczony całodniowym przebywaniem w biurze czy szkole – odwdzięcza się za taką odmianę dużo lepszą koncentracją. Nowa pracownia, którą już latem otworzymy na Radogoszczu, też będzie wyjątkowa i zachęcająca, by do niej wracać. Chcemy, żeby ludzie czuli się u nas swobodnie, żeby praca z językiem kojarzyła się z przyjemnością i poczuciem, że jest się „zaopiekowanym”. Koniec roku to dobry moment na podsumowania i plany na przyszłość. Jednym z nich jest coroczne postanowienie – nauczę się języka obcego. Najczęściej pada na angielski. Skąd bierze się ciągłe ponawianie nieudanych prób opanowania tego języka? Z wielu czynników: braku motywacji wewnętrznej, niewłaściwych metod uczenia się, strachu przed popełnie-

54

niem błędu i byciem poddanym ocenie. To pokłosie systemu kształcenia, jaki mamy w Polsce: edukowania poprzez przekazywanie suchych informacji i przy pomocy czerwonego długopisu. Aby opanować język obcy potrzebujemy najpierw sobie uświadomić, w czym jego znajomość nam w życiu pomoże. Bo przecież język jest narzędziem, nie celem samym w sobie. Popularnym sposobem uczenia


się języka jest tłumaczenie słów i zwrotów na polski. Chętnie w tym celu korzystamy z translatora. Tymczasem nie dość, że z punktu widzenia mózgu jest to sposób kompletnie nieefektywny, to jeszcze pogłębia barierę językową. O wiele lepszym rozwiązaniem jest, kiedy odgadujemy znaczenia nowych słów, wyszukując je przy pomocy grafiki Google. Jest wiele nawyków, których wypracowanie diametralnie podnosi skuteczność uczenia się i komfort używania języka obcego. Nazywam je „nawykami poliglotów”. Na koniec stycznia zaplanowałam warsztat dla osób chcących uczyć się języków efektywnie i zamierzam w jego trakcie poświęcić tym nawykom sporo miejsca. Przyjrzymy się również motywacji uczestników i nauczymy się pracować z lękiem przed popełnieniem błędu. Mam w planach poprowadzenie tego warsztatu również w innych miastach w Polsce, bo potrzeba wiedzy, jak się uczyć, żeby umieć, jest wśród osób uczących się języków ogromna. Jak zatem się uczyć, żeby umieć? Jeśli uczysz się języka w grupie, upewnij się, że zajęcia Cię angażują, wracasz na nie z przyjemnością i masz poczucie, że dla twojego lektora ważne jest to kim jesteś, co myślisz i jak się czujesz. Niech to będzie ktoś, kto cię rozśmiesza, inspiruje i motywuje, a nie tylko tłumaczy słówka i tabelki z gramatyką. W nauczaniu najważniejsza jest relacja, a metody – wtórne. Grupa nie może być ani zbyt mała, ani większa niż osiem osób. W WOW – poza wyjątkowymi przypadkami – nie prowadzimy zajęć indywidualnych w myśl zasady, że „mózg uczy się najlepiej w towarzystwie innych mózgów”. Ucząc się samodzielnie, wybieraj takie „źródła” języka, które sprawiają ci radość. Jestem na przykład wielką fanką anglojęzycznych książeczek dla dzieci – kolorowych, multisensorycznych, a więc przyjaznych dla mózgu. To prawdziwe kopalnie języka. Sama nadal chętnie uczę się, czytając książeczki z moim synem. Porzuć też raz na zawsze korzystanie z translatora i tłumaczenie na polski na rzecz pracy ze słownikiem angielsko-angielskim. Jesteś bardzo dobrym przykładem na to, że jeśli się chce, to nie ma rzeczy niemożliwych, szczególnie jeśli chodzi o naukę języków obcych. To prawda. Uczyłam się w życiu siedmiu języków, dziś moje doświadczenie wykorzystuję, projektując kursy z pogranicza języka, coachingu i neuronauk. Spędziłam tysiące godzin na lekcjach i rozmaitych kursach w Polsce i za granicą. Najciekawszą przygodą był kurs hebrajskiego w kibutzu w Galilei. Potem był rosyjski w Moskwie. Hiszpański trenowałam w Chile. Bardzo wierzę w otaczanie się językiem i uczę tego ludzi. Uświadamiam im, że nie trzeba wyjeżdżać do Londynu, żeby obcować z angielskim na co dzień. Ten język jest w lodówce na etykietach produktów spożywczych, w łazience na opakowaniach kosmetyków, w menu w restauracji i twojego smartfona. Musisz go tylko zauważyć i wiedzieć jak go przyswajać. Co słuchacze WOW wynoszą z Waszych zajęć? Przede wszystkim poczucie, że zawsze sobie poradzą. Że świat się nie zawali, jeśli strzelą jakąś językową gafę.

Polska szkoła przyłapuje na błędach, my w WOW przyłapujemy na tym, co robisz dobrze. Błędy rzadko korygujemy wprost, raczej pomagamy Ci zatrzymać się nad tym, co powiedziałeś i poddać to refleksji. Śmieję się, że my – lektorzy – często jesteśmy jak leśne echo – powtarzamy jakieś sformułowanie za kursantem, a on już wie, co tam jest nie tak i włącza „autokorektę”. Bo błędy często wynikają z braku uważności, a nie z braku wiedzy. Nasi słuchacze biorą również od nas umiejętność samodzielnej pracy z językiem i dużą otwartość. Uczą się odpuszczać porównywanie się. To ważne, bo na ulicy nie wiesz czy spotkasz kogoś, kto mówi perfekcyjnie po angielsku, czy dopiero zaczyna, a i z jednym i z drugim trzeba potrafić się dogadać. I jak już ucząc się języka odpuścimy całe to napięcie i podejdziemy do siebie z akceptacją, miłością i szacunkiem, to zaczynają się dziać cuda. l Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Magdalena Żylińska Bonbon’ierka

WOW Centrum Kompetencji Językowych Siedziba: ul. Tymienieckiego 25c/lok. 238 Filia Bałuty: ul. Okoniowa 18a/lok. A Tel. 790 401 500 www.wowcentrum.pl fb/wowcentrum

55


Zasiewamy ziarna dobra Mówią, że są od tego, by zasiewać dobro, w każdym, kto jest na to gotowy. Szczególną opieką otaczają dzieci z domów dziecka, w których prowadzą terapię poprzez sztukę. Sponsorom, którzy pomagają ich fundacji, odwdzięczają się oryginalnymi kampaniami marketingowymi. Tworzą artystyczne gry rozwojowe. Poznajcie Agatę Staszewską i Agatę Lewkowicz, które założyły Fundację Dwie Agaty. LIFE IN. Łódzkie: Dlaczego zdecydowałyście się na założenie Fundacji Dwie Agaty. Jaką macie misję, jaki cel? Agata Staszewska: Edukujemy poprzez sztukę, kulturę. Edukacja artystyczna od najmłodszych lat jest takim elementem, który buduje wspólne doświadczenia społeczeństwa na bazie dobrych, łagodnych, bezpiecznych doświadczeń i to wprost przechodzi na takie postawy proaktywne, postawy, w których potrafimy bronić swoich granic, w których jesteśmy w stanie wyrażać siebie, a o to przecież w tym naszym świecie chodzi. Naszą misją, wizją, celem jest po prostu zasiewanie dobra, na takim bardzo ogólnym poziomie. To nie przypadek, że w naszym logo jest drzewo, bo wyrasta ono z maleńkiego ziarenka, a potem staje się czymś potężnym, czymś, co daje owoce, cień, tlen. Ale wszystko zaczyna się od tej najmniejszej malutkiej cząstki, którą jest ziarenko. I nam zależy, byśmy w każdym, kogo dotkniemy, to jedno malutkie ziarenko dobra zasiali i żeby w nim wyrosło dobre drzewo. Wszystkim nie dacie rady pomóc. Agata Staszewska: Szczególną opieką otaczamy dzieci z domów dziecka, one wiele w życiu już doświadczyły, nie miały zbyt wielu dobrych wzorców do naśladowania. Dzięki terapii

56

przez sztukę, chcemy im pokazywać dobre wzorce, dobre schematy, spowodować, że to ich drzewo, mimo początków w trudnym środowisku, będzie wzrastało prawidłowo. Agata Lewkowicz: Na pewno pomożemy też tym, którzy się na taki rodzaj pomocy otworzą, którzy czują potrzebę zmiany w sobie i chcą doświadczać dobrych rzeczy, takich, które są dla nich ciepłe, otulające, czyli wszystko, co można znaleźć najlepszego w drugim człowieku i potem odnaleźć w sobie. Zostańmy na chwilę przy terapii przez sztukę. Dlaczego wybrałyście właśnie ten rodzaj pomocy? Agata Lewkowicz: Terapia przez sztukę rozwija wrażliwość na drugiego człowieka, a przede wszystkim rozwija wrażliwość na siebie samego. W momencie, kiedy zaczynasz słyszeć siebie, swoje serce, swoje emocje, swoje ciało to zaczynasz doświadczać tego, że chcesz dla siebie dobrze. Zasiewanie ziarenka zawsze zaczynamy od siebie. Agata Staszewska: Terapia przez sztukę jest, najprościej to ujmując, terapią zasiewania dobra w samym sobie po to, żeby rozprzestrzeniać je na zewnątrz. Prowadzone na całym świecie badania pokazują, że im większa bieda i ubóstwo, tym większa przemoc w danym społeczeństwie. Terapia


styl życia

przez sztukę wzbogaca nas emocjonalnie, wzbogaca nas umysłowo i intelektualnie. Dzięki niej przestajemy być ubodzy emocjonalnie i zaczynamy rozumieć drugiego człowieka i już nie jesteśmy w stanie być w stosunku do niego przemocowi, bo go rozumiemy, bo go czujemy. Agata Lewkowicz: Dzieci szczególnie z takich trudnych środowisk nie mają możliwości, ze względu na ograniczenia środowiskowe, doświadczać tych pozytywnych, miłych bezpiecznych, łagodnych, dobrych, ładnych rzeczy za często. Dzięki terapii przez sztukę zaczynają otwierać się w sobie i dostrzegać przestrzeń, której bez tego nigdy by nie doświadczyły, przestrzeń która sprawia, że dotyk zaczyna być łagodny, słowo zaczyna być łagodne. Dzięki temu czują się bezpieczne, a dla nich bezpieczeństwo jest najważniejszą kwestią. Skąd taki kierunek Waszych działań? Agata Staszewska: Z doświadczenia, obie funkcjonowałyśmy w różnych organizacjach, przedsiębiorstwach, wpadłyśmy w pewne struktury, w których daleko było do doświadczania dobra, w którym tak chciałyśmy wzrastać. Same doświadczyłyśmy też tego, jak sztuka zmienia ludzi, sztuka żywa, dostępna, zrozumiała – zmienia serca i umysły. Agata Lewkowicz: Sztuka oddziałuje na wszystkie zmysły, dotyka nas nie tylko w sposób emocjonalny, ale także w sposób fizyczny i w związku z tym łatwo jest nam ją przyjąć. Zobaczmy, co dzieje się z dorosłym człowiekiem, który patrzy na ulicy na agresywne czerwono-czarne graffiti, i pamiętajmy, że dziecko doświadcza otaczający na świat trzy razy mocniej. Jeśli dziecko idzie ulicą i widzi ładny, przyjazny obrazek, to trzy razy mocniej doświadcza czegoś, co jest dla niego bezpieczne, przyjazne i łagodne. Plany na niedaleką przyszłość... Agata Lewkowicz: W najbliższym czasie mamy w planie realizację projektu dla wchodzących w świat dorosłych, młodych ludzi, którzy mieli styczność z domem dziecka lub rodziną zastępczą. Zaprosimy ich do wspólnego współtworzenia i doświadczania sztuki i kultury. Ze studentami ASP będą mogli namalować na ścianie swojego nowego, samodzielnego mieszkania mural, czy też artystyczne graffiti. W ten sposób staną się współtwórcą. Będziemy im proponować udział w warsztatach realizowanych w fundacji, zapraszać do kina, a także do udziału w lokalnych imprezach kulturalnych. W jaki sposób pozyskujecie środki na Waszą działalność? Agata Staszewska: Szukamy oczywiście sponsorów, którzy zdecydowaliby się wesprzeć nasze działania stałymi niezbyt dużymi kwotami rzędu 500, 700 zł miesięcznie przez cały rok, a najlepiej dwa lata, bo takiego okresu wymaga terapia poprzez sztukę. Bardzo zależy nam na tym, by te dzieci z domów dziecka wyprowadzić z tego ubóstwa emocjonalnego. A co sponsor z tego będzie miał? Agata Lewkowicz: Po pierwsze pokaże, że jest odpowiedzialnym społecznie i działa dla dobra całego społeczeństwa. Po drugie wspieramy naszych parterów w kampaniach

marketingowych i nie mówię o zamieszczaniu logo, mówię o realnych działaniach, które możemy oferować dzięki naszemu zawodowemu doświadczeniu. Może podam przykład, by nie zabrzmiało to gołosłownie. Dla jednego z naszych sponsorów, który szyje sukienki, wymyśliłyśmy, że każda mama z córką, otrzyma zakupy w papierowej torbie, z której będzie można wyciąć i stworzyć kreacje ze wzorów sukienek naszego sponsora. W tej zabawie chodzi o to, by dobrać odpowiednią kreację do sylwetki. I sztuka, i zabawa i nauka. Kolejnego z naszych sponsorów wspieramy w projektowaniu procesów. Nie czekacie biernie na środki od sponsorów. Same też tworzycie po to, aby zasilić fundację. Jednym z takich działań są przygotowywane przez Was gry. Agata Lewkowicz: Tworzenie gier jest bardzo ważną dziedziną w fundacji i chcemy, by się z nimi kojarzyła. To są gry autorskie, które przygotowują Kasia Samosiej i Agata Staszewska, z pięknymi obrazami i wywołujące w nas tylko pozytywne emocje i odczucia. Zapewniam, że pieniądze, które wydamy na grę, dalej przeznaczone będą na czynienie dobra. W jaki sposób te gry wywołują w nas pozytywne odczucia? Agata Staszewska: To są gry rozwojowe. Dom z ogrodem jest taką grą, która jak ciasto wyrabia uważność na drugiego człowieka, która jest cechą piękną i pożądaną, bo empatia, to coś co wypływa z serca i sprawia, że my sami się lepiej ze sobą czujemy. Dodatkowo obcujemy z piękną sztuką, która wzbudza pozytywne emocje. Druga z przygotowanych przez nas gier – Ocean możliwości jest dość elitarna i trafia głównie do trenerów. Jesteśmy w trakcie testowania kolejnej gry – Dzień po dniu, która jest grą siedmiodniową dla par. Pary grają przez siedem dni, każdego dnia wykonując inne zadanie. Co zyskujemy po ukończeniu takiej gry? Agata Staszewska: Efektem jest tak naprawdę ustalenie rzeczy, które są dla nas ważne, naszych wartości w związku, tego co sprawia, że chcemy być razem, że jesteśmy spójni i zespoleni. To są takie doświadczenia, do których możemy się potem odwołać, kiedy w związku pojawiają się gorsze chwile. Jak widać, pomysłów nie brakuje. Czego zatem Wam życzyć na ten nowy rok? Dwie Agaty: Przede wszystkim sponsorów, którzy docenią nasz potencjał i zechcą wesprzeć nasze działania, a w zamian otrzymają niekonwencjonalne pomysły marketingowe. l Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Paweł Keler

Fundacja Dwie Agaty Łódź, ul. Narutowicza 40 lok. 4a biuro@2agaty.org.pl www.2agaty.org.pl

57


styl życia

DOBRE WINO?

Wszystko zależy od tego, co kto lubi! Francuskie, włoskie, a może hiszpańskie? Białe, czerwone czy różowe? Wytrawne czy słodkie? O tym, jakie wino wybrać, na jaką okazję, opowiada Piotr Wendołowski, właściciel sklepu Appellation – skład wina i oliwy w Łodzi przy ulicy Uniwersyteckiej 15. LIFE IN. Łódzkie: Appellation – skład wina i oliwy, tak się nazywa miejsce, w którym przebywamy. Rozumiem wino, bo dookoła tysiące butelek, a skąd i dlaczego oliwa? Piotr Wendołowski: Oliwa od zawsze towarzyszy winu. Bardzo często producenci wina posiadają też gaje oliwne. Zarówno winogrona, jak i oliwki zwykle rosną w tym samym klimacie i obok siebie, i zawsze idą w parze jeśli mówimy o piciu wina i konsumpcji oliwek. Dlatego, gdy zacząłem myśleć o sklepie z winem, naturalnym było też wprowadzenie do sprzedaży oliwy. Zacząłem od znanej i uznanej na całym świecie oliwy De Carlo, której tradycje sięgają XVI wieku. Wróćmy do wina. Statystyki pokazują, że Polacy piją coraz więcej wina. W Pana sklepie widać wzrost popularności tego trunku? Jak najbardziej. Wzrasta też kultura picia wina, łodzianie chcą więcej wiedzieć o nim i rosną ich wymagania. Dlatego oprócz tego, że wypijamy coraz więcej butelek wina to przy okazji sięgamy po coraz lepsze trunki. Klienci naszego sklepu odchodzą od win półwytrawnych co oznacza, że stają się bardziej świadomymi konsumentami. Przyznam się, że kiedy otwierałem sklep postawiłem sobie za cel nauczyć moich klientów picia win wytrawnych zamiast półwytrawnych i półsłodkich. I już wiem jak to zrobić. Jak? Klientom, którzy wolą wina delikatne lepiej jest zaproponować wino wytrawne, które ma słodkie smaki i aromaty. Na przykład takie, gdzie jest do 4 gramów cukru w litrze, choćby włoskie Pecorino. W Pana sklepie nie ma win półwytrawnych i półsłodkich? Są, ale stanowią niewielki procent dostępnych u mnie trunków. Trzymam je głównie dla firm, które organizują jakieś wydarzenia i potrzebują dla swoich klientów pełen wachlarz smaków. Wina z większą zawartością cukru resztkowego cieszą się popularnością nie tylko w Polsce. W Skandynawii, Rosji i w Niemczech są one równie popularne. To wynika z klimatu – im chłodniej, tym więcej cukru potrzebuje organizm. Dlatego mamy całkiem spory wybór słodkich win, które świetnie idą w parze z ostrymi serami pleśniowymi czy foie gras np.: Sauternes, Ambre z Langwedocji czy Tokaje. Wino pasuje na jesień i zimę? To czas, kiedy sięgniemy po wina o większej gęstości i intensywności, produkowane z tych szczepów, które naturalnie

58


styl życia

dają więcej cukru resztkowego. Choćby takie jak primitivo, czy wina robione metodą appassimentu, czyli z podsuszanych gron – w tym Amarone. A na wiosnę co Pan poleci? Jak słyszę hasło wiosna, to skojarzenie z winem jest jednoznaczne: sauvignon blanc. Wiosna jest jednak zmienną porą roku, więc w zależności od dnia, inne wina też wtedy mogą pasować. W dobrą pogodę bardziej będzie nam pasować wino lekkie, białe, w pochmurne i chłodne dni, z przyjemnością napijemy się ciężkiego czerwonego. W lecie zapewne białe schłodzone na upały mam rację? Zdecydowanie tak – rieslingi, Vinho Verde, sauvignon blanc czy musujące Prosecco, ale lekkie gatunki czerwonego, bardziej kwasowe na przykład pinot noir czy sangiovese, też mogą ugasić nasze pragnienie. Wina lekkie i ciężkie – co to znaczy i jak to rozróżnić? Oczywiście chodzi o smak wina i jego strukturę. O tym czy wino jest lekkie, czy ciężkie decyduje wiele czynników, choćby zawartość alkoholu, tanin, jego kwasowość, ilość cukru resztkowego. Im mniej tego w winie, tym ono lżejsze. Wpływ na to ma także leżakowanie wina, aromat, który nabiera leżakując w beczkach dębowych. Na przykład wino z beczki z amerykańskiego dębu będzie miało zapach wanilii i już samo to sprawi, że będziemy je odbierać jako ciężkie. Czyli warto bywać na degustacjach wina… Zdecydowanie je polecam, bo właśnie podczas degustacji można nauczyć się rozróżniać smaki i aromaty wina. Można poznać ciężar trunku i poczuć go podczas picia, nauczyć się rozróżniać wina pod względem ich kwasowości i sprawdzić, które pasuje nam najbardziej. Rozmawiamy w sklepie, dookoła dziesiątki butelek. Chciałbym kupić kilka z wyjątkowym winem. Co Pan poleci na spotkanie z dawno niewidzianym przyjacielem, czym mógłbym go zaskoczyć? Akurat mam dostawę czerwonego włoskiego wina Ippolito 160 Anni, które znalazło się w pierwszej setce najlepszych włoskich win według magazynu Wine Spectactor. Gorąco polecam. W sklepie mam wina, których nie znajdzie Pan gdzie indziej w Łodzi, więc na pewno znajdziemy takie, którym zaskoczy Pan przyjaciela. Może Montepulciano d’Abruzzo Collefrisio Semis… Jeżeli woli Pan coś z wyższej półki to Sassicaia. Proponuje mi Pan same włoskie wina. Jest Pan fanem trunków z Italii? Lubię dobre wina, niezależnie czy są z Włoch, Francji czy Hiszpanii. O właśnie, z hiszpańskich polecam Ramirez Rioja Crianza Seleccion, dobre jest też Ribera del Duero z winnicy Cinema. Mamy też wina francuskie, z Nowego Świata, Australii i Nowej Zelandii, RPA, kalifornijskie. Doskonałe są wina izraelskie, coraz chętniej kupowane przez łodzian. Na półkach wina francuskie, włoskie, hiszpańskie, izraelskie, z krajów nowego świata. Które najlepsze? Wszystko zależy od tego, co kto lubi. Jedni uznają, że najlepszy jest francuski burgund, inni powiedzą, że hiszpańska

Za wino od znanego producen­ta trzeba zapłacić dużo więcej niż za wino z mało znanej winnicy. Mało znane wino nigdy nie osiągnie takiej ceny, jak wino regularnie prezentowane w przewodnikach Parkera

roja, jeszcze innym smakuje włoskie barolo… Naprawdę trudno mi jest wskazać to jedno, jedyne. Tym bardziej że nie wszyscy tak samo znają się na winie i nie wszystkim tak samo smakują poszczególne trunki. Czyli wino, to sprawa indywidualna? Właśnie tak. Do każdego z naszych klientów podchodzimy indywidualnie, każdego najpierw dokładnie pytamy co lubi, co zwykle pije i co mu najlepiej smakuje. Dopiero wtedy możemy coś dopasować. Przecież po inne wina przychodzą koneserzy, a po inne początkujący miłośnicy wina. Rozumiem, że cena też jest miernikiem jakości wina – im droższe, tym lepsze, tak? Z winem jest jak z samochodami – płacimy przede wszystkim za markę producenta. Za wino od znanego producenta trzeba zapłacić dużo więcej, niż za wino z mało znanej winnicy. Mało znane wino nigdy nie osiągnie takiej ceny, jak wino regularnie prezentowane w przewodnikach Parkera. Na cenę wina wpływa także apelacja, czyli miejsce uprawy winogron. Na przykład ziemia w Burgundii czy Szampanii, na której znajdują się winnice, jest najdroższą ziemią na świecie. To bezpośrednio przekłada się także na cenę wina. Wino im starsze, tym lepsze. Prawda czy mit? I tak, i nie. Każdy szczep ma inny potencjał starzenia. Ważny jest też sposób fermentacji wina, sposób jego leżakowania i cała masa innych czynników. Z win czerwonych jedne mogą leżakować do 5 lat, inne do 10, a jeszcze inne, na przykład premier cru z Bordeaux 60 lat i więcej. Oczywiście cena takiego wina, które leżakuje kilkadziesiąt lat zawsze będzie wyższa od tego, które trafia na stoły po kilku latach. Skomplikowane to, a z tego, co Pan mówi widać, że po to, by napić się dobrego wina, trzeba przez wiele lat zdobywać na jego temat wiedzę… Wystarczy przyjść na ulicę Uniwersytecką do naszego sklepu. Gwarantuję, że każdy wyjdzie od nas z dobrym winem! l Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Paweł Keler

Łódź, ul. Uniwersytecka 15 tel.: detal: 603 700 410; hurt: 506 087 149 www.appellation.pl Sklep czynny: poniedziałek – piątek: 10–19.30; sobota: 10 – 16

59


styl życia

Każdy gość jest wyjątkowy O tym, czy warto zatrzymać się w hotelu San Remo, czym to miejsce różni się od innych i dlaczego warto tu zorganizować spotkanie biznesowe, rozmawiamy z Martą Duracz, właścicielką hotelu San Remo w Zgierzu.

LIFE IN. Łódzkie: Jak w kilku słowach scharakteryzowałaby Pani hotel San Remo? Marta Duracz: Kilka słów to za mało, ale spróbuję: cisza, spokój, dobra kuchnia i wszędzie blisko – to są te słowa, które najlepiej oddają charakter tego miejsca. Zapewniamy niepowtarzalną, rodzinną atmosferę w przytulnych wnętrzach. To miejsce doskonale nadaje się na spotkania o kameralnym charakterze – lunche, uroczyste kolacje, wesela, komunie, chrzciny oraz spotkania biznesowe. Zresztą najlepiej się o tym przekonać samemu. Zapraszam. Czym wyróżnia się hotel San Remo na łódzkim rynku hotelarskim? Wydaje mi się, że w naszym przypadku najważniejsza jest lokalizacja hotelu, która sprawia, że jest on właściwym przystankiem dla tych, którzy doceniają spokój, a jednocześnie chcą mieć wszędzie blisko. Z hotelu można w 15 minut dojechać do centrum handlowo-rozrywkowego Manufaktura, nieco dłużej zajmie podróż do OFF Piotrkowska, najmodniejszego obecnie miejsca w Łodzi, a niecałe 10 minut jest do zjazdu na autostradę. Najważniejszym wyróżnikiem są jednak nasi pracownicy, którzy wnoszą dużo pozytywnej energii i doskonale potrafią zadbać o zadowolenie gości. Potrafią także zaplanować i skoordynować ich pobyt tak, żeby nie musieli się o nic martwić.

Kiedy hotel przyjmuje najwięcej gości? Pod tym względem ogromne znaczenie, ma to, co dzieje się w Łodzi, ponieważ to zachęca turystów do przyjazdu i skorzystania z noclegów, również w San Remo. Dlatego

60

Stawiamy na klienta biznesowego indywidualnego i grupowego. Mamy do tego odpowiednie warunki.

zdecydowanie więcej gości przyjmujemy w te dni, gdy w Łodzi odbywają się jakieś duże wydarzenia rozrywkowe albo sportowe. W ostatnich latach zauważamy zdecydowanie większe zainteresowanie podczas Light Move Festivalu, mamy wtedy w hotelu wysokie obłożenie. Trafiają do nas także osoby, które przyjeżdżają na koncerty do Atlas Areny albo na mecze siatkówki, w te dni, kiedy gra reprezentacja Polski. Poza tym, jak chyba w każdym hotelu, jest u nas sezonowość – najwięcej gości mamy na wiosnę i jesienią. Wtedy firmy organizują najwięcej spotkań biznesowych, szkoleniowych i konferencji. A może Pani określić, kto jest głównym klientem hotelu? Każdy gość jest dla nas wyjątkowy i każdego tak traktujemy. Przeważają klienci indywidualni, którzy wybierają nasz hotel ze względu na panującą tutaj luźną i rodzinną atmosferę. To nie jest hotel sieciowy, w którym obowiązują określone procedury i pewnych rzeczy nie można. U nas zawsze jesteśmy otwarci, nawet na najbardziej oryginalne zachcianki gości. Dużą liczbę klientów hotelu stanowią zorganizowane grupy, które wybierają nasz obiekt w celach szkoleniowych, na konferencje, spotkania biznesowe i firmowe. Organizujemy też wesela i inne przyjęcia okolicznościowe w naszej sali bankietowej. Na te imprezy przyjeżdżają goście z całej Polski, dla których mamy sporą bazę noclegową. No właśnie, na stronie internetowej hotelu i restauracji można przeczytać, że San Remo to idealne miejsce na firmowe spotkania. Dlaczego? Jak już wspomniałam, mamy ofertę dostosowaną do bardzo różnorodnego klienta, ale rzeczywiście stawiamy na klienta biznesowego indywidualnego i grupowego. Mamy do tego odpowiednie warunki – dysponujemy dużą multimedialną salą konferencyjną, która doskonale nadaje się do spotkań biznesowych, szkoleń i bankietów firmowych. Do dyspozycji klientów mamy jeszcze dwie kameralne sale, które nadają się na organizację mniejszych wydarzeń. Sale są klimatyzowane, posiadają niezależne węzły sanitarne


styl życia

W ostatnim czasie w hotelu odbyły się występy znanych stand-uperów, które spotkały się ze sporym zainteresowaniem. Skąd pomysł na takie wydarzenia? Zdecydował przypadek – dostaliśmy propozycję od agencji zajmującej się organizacją stand-upów, żeby zorganizować u nas występ Tomka Kołeckiego. Podjęliśmy się tego wyzwania, wyszło dobrze, artysta był zadowolony widzowie też, więc jak to z przypadkami bywa pojawiła się propozycja zorganizowania kolejnego występu. Tym razem na scenie mogliśmy gościć Kacpra Rucińskiego. To było dla nas wyzwanie, bo na jego występ przyszło ponad 160 osób. Skorzystali także nasi goście hotelowi, dla których mieliśmy przeznaczoną pulę biletów. Stand-up ma dziś w Polsce wielu fanów, więc z przyjemnością będziemy gościć u siebie kolejnych artystów. Ile osób może jednocześnie uczestniczyć w organizowanej w hotelu imprezie i czy każdy może u Państwa zorganizować takie wydarzenie jak stand-up czy konferencję? Zapraszamy wszystkich. Możemy zorganizować konferencję biznesową, uroczystość rodzinną, spotkanie w gronie znajomych albo występ artystyczny. Jak już wspomniałam dysponujemy trzema salami konferencyjnymi, z czego największa w ustawieniu teatralnym może pomieścić ponad 160 osób, przy stołach ustawionych w podkowę do 100 osób, a przy stołach okrągłych do 80 osób. Sala ma niewielką scenę i parkiet, na którym bez trudu zmieści się kilkanaście par. Każdy, kto zorganizuje u nas wydarzenie, może być pewien, że zadbamy o wyśmienitą kuchnię, odpowiednią atmosferę i wszystkie szczegóły uroczystości takie, jak oprawa muzyczna, dekoracja sali czy dodatkowe atrakcje. Ile jest miejsc noclegowych w hotelu San Remo? Posiadamy 76 miejsc noclegowych w trzech rodzajach pokojów: economy, standard i deluxe. Mamy także dwa duże apartamenty. Wystrój każdego pokoju utrzymany jest w jednorodnej kolorystycznie i klasycznej formie z drewnianymi wykończeniami. Pokoje oferowane gościom są bardzo ładne, przytulne i eleganckie.

oraz szatnie. Oddzielone są także od części hotelowej i pomieszczeń ogólnodostępnych. Dzięki temu hotel gwarantuje prywatność i sale na wyłączność. Warto też zaznaczyć, że firmom organizującym szkolenia dla pracowników z różnych regionów Polski proponujemy dodatkowe rabaty na usługi hotelowe i gastronomiczne. Proszę powiedzieć, jaką kuchnię serwuje swoim gościom restauracja San Remo? W naszej restauracji mamy klasyczne hotelowe menu. Dominują dania kuchni polskiej takie jak barszcz czerwony, żurek, medaliony wieprzowe w majeranku, czy karkówka w sosie pieczeniowym. Dostępne są też makarony, ryby i całkiem spory wybór sałatek. Jako ciekawostkę powiem, że samodzielnie wypiekamy w naszej kuchni chleb, co goście sobie chwalą, bo zawsze jest świeży i chrupiący. Przygotowujemy również własne ciasta.

Niebawem Sylwester i czas karnawału. Będą bale? Już od wielu lat organizujemy bale sylwestrowe, które cieszą się dużym zainteresowaniem. W tegorocznym weźmie udział 120 osób. Zaproszenie rozeszły się bardzo szybko. Podczas balu sylwestrowego zapewniamy DJ, świetną muzykę i doskonałe jedzenie. No i przede wszystkim szaloną zabawę do białego rana. Bale karnawałowe nie cieszą się już takim zainteresowaniem, ale będziemy się zastanawiać nad tym, czy jednak czegoś w przyszłym roku nie zaaranżować. l Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Paweł Keler, archiwum prywatne

Zgierz, ul. Chemików 6 tel. 601 835 705, 42 714 04 77 biuro@sanremo.com.pl sanremo.com.pl

61


styl życia

Otuleni pięknym zapachem Niewiele perfumerii na świecie może poszczycić się takim portfolio jak Perfumeria Quality Missala. Znajduje się w nim ponad 70 marek ekskluzywnych i niszowych. Nasi klienci bez problemu znajdują więc to, czego szukają – zapachu, który ich wyróżni, zaskoczy i zaintryguje – mówi Małgorzata Woźniak, właścicielka Perfumerii Quality Missala w Łodzi. LIFE IN. Łódzkie: To zaczynamy od jubileuszu, w grudniu perfumeria przy ul. Sienkiewicza, którą Pani prowadzi, świętować będzie pierwsze urodziny. Jak minął ten rok? Małgorzata Woźniak: Wspaniale! Perfumeria Quality Missala położona jest w samym centrum Łodzi, w zabytkowej kamienicy wzniesionej w 1893 roku, ozdobionej kolorowym muralem Artura Rubinsteina. To charakterystyczne miejsce, które łatwo zauważyć, więc odwiedza nas coraz więcej osób ciekawych wyjątkowych i artystycznych zapachów. Mamy też już wielu klientów, którzy trafiają do nas z polecenia i cieszą się, że jesteśmy w Łodzi. Jak już raz ktoś do nas przyjdzie, to na pewno wróci. Tak działa magia tego miejsca. Czy może nam Pani zdradzić, po jakie perfumy najczęściej sięgają łodzianki i łodzianie? Klienci, którzy do nas zaglądają, szukają perfum wyrafinowanych i trwałych, chcą by zapach ich wyróżniał, zaskakiwał i intrygował. Są klienci, którzy znają rynek zapachów niszowych i oni często sięgają po akordy odważne, zdecydowane, wręcz narzucające się. Ale jest także nowa grupa klientów, którzy dopiero odkrywają ten fascynujący świat, otwierają się na nowe wyzwania z akordami oudowymi, skórzanymi i kadzidlanymi.

62

Czy Perfumeria Quality Missala ma inną ofertę produktową niż inne perfumerie w mieście? Perfumeria Quality to nie tylko jedna z najstarszych, ale także najlepsza perfumeria luksusowa w Polsce, z najszerszą i najbardziej różnorodną ofertą wyjątkowych perfum i preparatów do skutecznej pielęgnacji. Niewiele perfumerii na świecie może poszczycić się takim portfolio. Znajduje się w nim ponad 70 marek ekskluzywnych i niszowych, z których wiele, np. Puredistance, L’orchestre, Noeme, Widian, THOO, Jeroboam dostępnych jest wyłącznie w salonach Quality. Czym się wyróżnia Perfumeria Quality Missala? Przede wszystkim bogatą i ekskluzywną ofertą oraz podejściem do klienta. U nas nie ma miejsca na pośpiech, zachęcamy klientów do spokojnego testowania zapachów, dajemy czas do namysłu, podpowiadamy, że wybór właściwego zapachu czy kosmetyków do pielęgnacji wymaga skupienia, uwagi i czasu. Mamy np. stałą klientkę, która przyjeżdża do Łodzi z Londynu, spędza u nas za każdym razem kilka godzin. Można powiedzieć, że się już nawet zaprzyjaźniłyśmy. Budowanie takich relacji jest dla nas niezwykle istotne. Każdą osobę, która wchodzi do perfumerii, traktujemy jak przyjaciela, którego witamy z uśmiechem


i poświęcamy mu maksimum uwagi. Dlatego nasi klienci lubią u nas spędzać czas, dobrze czują się w komfortowym miejscu, które dla nich przygotowaliśmy. To prawda, muszę przyznać, że przekraczając próg perfumerii, mamy wrażenie, że wkraczamy do zupełnie innego świata. I oto właśnie mi chodziło, gdy tworzyłam to miejsce – piękne biżuteryjne opakowania perfum i kosmetyków wymagają wyjątkowej oprawy. A że bardzo lubię antyki, we wnętrzu znajdują się odrestaurowane biedermeierowskie meble. Perfumerie Quality Missala są bardzo ekskluzywnymi miejscami, więc tutaj w Łodzi też zadbaliśmy o to, by stworzyć wyjątkową oprawę dla naszych klientów. Lubimy eksperymentować z perfumami, czy jesteśmy wierni jednemu zapachowi? Coraz więcej osób poszukuje zapachów, których nie znajdą w powszechnie znanych perfumeriach, bo wyjątkowy zapach otula nas jak piękna garderoba. Nie boimy się już eksperymentować, jesteśmy bardziej otwarci. Czyli na półce z perfumami najlepiej mieć kilka zapachów do wyboru na różne okazje? Oczywiście, innego użyjemy z rana, gdy chcemy się pobudzić do działania – pomogą świeże, cytrusowe, egzotyczne zapachy, innego na wieczorne wyjście – wówczas sprawdzają się zapachy bardziej zmysłowe, uwodzicielskie. Innych zapachów używamy latem, innych zimą, kiedy poszukujemy takich, które dają poczucie ciepła, otulają nas. Coraz częściej klienci szukają bardziej oryginalnych zapachów jak na przykład kawy i kontrowersyjnych jak starego kościoła. Bardzo popularne stają się perfumy unisex, dedykowane zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Wykonywane są głównie na bazie naturalnych ekstraktów i na każdej skórze utleniają się zupełnie inaczej. Czym charakteryzują się dobre perfumy? Przede wszystkim głębią, są wielowymiarowe i trwałe. Tak naprawdę zapach każdych perfum można podzielić na trzy nuty: głowy, serca oraz bazową (głębi). Pierwsza z nich to ta, którą czujemy od razu przy pierwszym kontakcie z zapachem, jednak bardzo szybko się ulatnia. Kolejna utrzymuje się nawet do dwóch godzin. Ostatnia natomiast jak sama nazwa wskazuje, jest typową „ bazą”, którą będziemy czuć przez cały czas. Komponując perfumy, kreatorzy zwracają baczną uwagę, aby w każdej z trzech faz rozwijania się ich aromatu występowały substancje pachnące podobnie. To zapewnia harmonijny i nieprzerwany proces rozwijania się aromatu. Jeżeli pragniemy poznać prawdziwą woń perfum, musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać, najlepiej godzinę albo dwie. Perfumy nie mają jednego, stałego i niezmiennego zapachu, zmieniają się, ewoluują, żyją. Jeśli damy im szansę to na pewno pokażą nam swoją magię i uwiodą zapachem. Perfumy w prezencie to dobry pomysł? Oczywiście, mamy w swojej ofercie tzw. zapachy bezpieczne, dlatego nawet nie znając osoby, możemy dobrać dla niej odpowiednie perfumy. Zresztą nie tylko perfumy, tak jak wspomniałam, w naszej ofercie mamy też wyjątkowe kosmetyki.

Skoro o kosmetykach mowa, czy w perfumerii można także skorzystać z rad doświadczonej makijażystki. Sylwia, nie tylko służy radą w doborze odpowiednich kosmetyków, wykonuje także na miejscu makijaże codzienne, jak i okolicznościowe. Coraz więcej pań korzysta z tych usług. Jakie zapachy lubi Pani najbardziej? Często je zmieniam. Wszystko zależy od pory dnia, nastroju czy pory roku. Lubię, gdy perfumy wprowadzają mnie w dobry humor, jak Bo-Bo Carner Barcelona, pobudzają zmysły, jak Baccarat Rouge 540 Francisa Kurkdjiana i dodają energii, jak African Leather Memo. Czasami powinny być także pachnącym „lekarstwem”, które uspokaja, koi i wycisza, jak Autoportrait Olfactive Studio czy The Time włoskiej marki The House of Oud. Co takiego się wydarzyło, że jako jedna z nielicznych obrała Pani nieco inny kierunek – codziennie dojeżdża Pani z Warszawy do Łodzi? Jestem łowiczanką, więc bliżej mi do Łodzi niż do Warszawy. Przez wiele lat pracowałam w Warszawie, lecz przyznam szczerze, że Łódź zdecydowanie bardziej mi się podoba. Więc, gdy tylko pojawiła się taka możliwość, zdecydowałam, że warto otworzyć ekskluzywną perfumerię z artystycznymi zapachami. Takiego magicznego miejsca, nie było dotąd w Łodzi. A to miasto ma duszę tak jak ta perfumeria. l Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Paweł Keler

Perfumeria Quality Łódź Łódź, ul. Sienkiewicza 18 tel. 508 211 624 lodz@missala.pl Godziny otwarcia: poniedziałek-piątek 10-18, sobota 10-15

63


styl życia

Kilka słów o budowaniu relacji w biznesie Networking. Magiczne słowo, które słyszał każdy przedsiębiorca. Na początku XXI w. zadomowiło się ono w polskim języku biznesowym na dobre. Jednak czy tak naprawdę wiemy, czym jest networking? Istnieją dziesiątki definicji tego słowa. Zaglądając do Wikipedii, dowiemy się, że to „proces wymiany informacji, zasobów, wzajemnego poparcia i możliwości, prowadzony dzięki korzystnej sieci wzajemnych kontaktów.” Jest to oczywiście prawda, choć brzmi to bardzo formalnie i technicznie. Nie ulega jednak wątpliwości, że ideą wypływającą ze wszystkich definicji jest budowanie oraz dbanie o relacje. Teoretycznie dla większości osób, która miała styczność z networkingiem, idea ta jest znana. Dlaczego zatem ciągle tak wiele osób podchodzi do networkingu z błędnym nastawieniem, narzekając potem, że to nie działa? Może jednak nie wiemy tak naprawdę, czym jest networking? Możemy przyjąć, że początek świadomego networkingu w Polsce rozpoczął się w 2006 roku. Od tego czasu powstało wiele innych grup lub organizacji oferujących takie spotkania. Mimo że mogą one różnić się pod względem formy i schematu, wszystkie mają jeden wspólny mianownik – spotykają się na nich ludzie będący przedsiębiorcami, chcący rozwijać swój biznes,

jak i pomagać w tym innym. Według dr. Ivana Misnera, jednego z największych autorytetów w tej dziedzinie, to właśnie pomaganie innym jest kluczem do osiągnięcia sukcesu. Paradoksalnie gros osób przychodzących na spotkania networkingowe robi to tylko po to, by „sprzedać” siebie i swoją firmę. Chcą nawiązać jak najwięcej kontaktów, nie interesując się, kim są osoby, z którymi je nawiązują. Dlaczego zatem nie podchodzimy do budowania relacji między przedsiębiorcami jak do budowania relacji między ludźmi? Przecież podstawowe zasady w obu przypadkach są takie same! Kluczem dobrych relacji jest zaspokajanie potrzeb obu stron bazujące na zasadzie wzajemności. W uproszczeniu chodzi o to, że im więcej dasz innym od siebie, tym więcej sam zyskasz. Może zatem, zamiast biegać z wizytówkami pomiędzy wszystkimi, poświęcisz swój czas i pokażesz prawdziwe zainteresowanie? Oto stwierdzenie, które może otworzyć nam oczy: budowanie relacji to proces i nic nie zadzieje się w jednej chwili. Skończmy więc z traktowaniem networkingu jako chwili, która dzieje się tu i teraz. Zamiast ilości postaw na jakość. Nawiąż kontakt z kilkoma osobami, inwestując w to jak najwięcej swojej energii i czasu. Potem wprowadzaj relacje na wyższy poziom. l

PROWADZENIE KONT FIRMOWYCH NA FACEBOOK BUDOWANIE ŚWIADOMOŚCI MARKI REKLAMA FACEBOOK ADS uspołecznimy Twoją firmę

REKLAMA NA FACEBOOK MESSENGER OFERTA DLA SKLEPÓW INTERNETOWYCH OFERTA DLA FIRM LOKALNYCH

www.for-social.pl 64

tel. 793-748-388 email: biuro@for-social.pl



zdrowie i uroda

Nowocześnie, czyli precyzyjnie.

Technologie zawładnęły stomatologią Coraz więcej innowacyjnych urządzeń stosowanych jest w stomatologii. Niezwykle precyzyjne tomografy komputerowe, skanery wewnątrzustne, programy komputerowe, lasery – to udogodnienia zapewniające jakość i precyzję. Nowoczesne technologie są jednak drogie, dlatego tylko nieliczne gabinety i kliniki mogą sobie na nie pozwolić. O zastosowaniu sprzętu na miarę XXI wieku rozmawiamy z dr. n. med. lek. stom. Anetą Grochowiną, właścicielką Aneta Clinic Dental Art w Łodzi. LIFE IN. Łódzkie: Z pomocą dentystom przychodzą nowoczesne technologie. Gdzie są niezastąpione? Aneta Grochowina: W każdej dziedzinie współczesnej stomatologii nowoczesne technologie są obecne. W naszej klinice standardem jest cyfrowa analiza diagnostyczna, która już na etapie wstępnych konsultacji pozwala nam z niezwykłą dokładnością zarówno zaplanować leczenie, jak i zobrazować efekty przeprowadzonych zabiegów. Zdjęcia RTG pomagają postawić właściwą diagnozę, ale nie dostarczają nam już pełnych danych, niezbędnych przy podejmowaniu decyzji o leczeniu. I tu z pomocą przychodzi tomografia komputerowa pozwalająca na obrazowanie w trójwymiarze. Dlaczego obrazowanie w trójwymiarze jest tak ważne? Ponieważ pozwala na uzyskanie wszystkich niezbędnych informacji o budowie i lokalizacji przestrzennej struktur twarzoczaszki, niedostępnych innymi metodami. Dzięki tomografii możemy zaplanować precyzyjne, małoinwazyjne i bezpieczne leczenie, którego efektami cieszyć się będziemy przez wiele lat. Tomografia komputerowa stosowana jest powszechnie w różnych dziedzinach stomatologii, m.in.: implantologii, chirurgii, endodoncji, periodontologii, ortodoncji, stomatologii ogólnej. Czy każdy pacjent powinien mieć wykonane zdjęcie rentgenowskie? W zasadzie tak. Jest to podstawowe badanie kliniczne. Robiąc badanie stomatologiczne, widzimy jedynie to, co jest dostępne naszym oczom i instrumentom, czyli lusterku i zgłębnikowi, tego co się dzieje pod błoną śluzową w kości, w zatokach szczękowych, stawach skroniowo-żuchwowych, nie jesteśmy w stanie stwierdzić. To zobaczymy na zdjęciu RTG, a bardziej precyzyjny obraz, o czym już wspomniałam, da nam badanie tomografem komputerowym. Dlatego jeśli widzę ku temu istotne wskazanie, od razu robimy pacjentowi badania tomografem, by nie wykonywać niepotrzebnie dwóch badań radiologicznych. I zapewniam, że dawki promieniowania są w obu badaniach naprawdę nieznaczne. Te badania są naprawdę bezpieczne.

66

Do czego wykorzystuje się skanery wewnątrzustne? Czy tylko do projektowania uśmiechu? Skaner wykorzystywany jest m.in. w diagnostyce implantologicznej, ortodontycznej i protetycznej. Służy także do komunikacji z pacjentem, ponieważ obraz, który z niego uzyskujemy, pacjent widzi na ekranie komputera. Na postawie skanu wewnątrzustnego, czyli „wirtualnego wycisku” otrzymujemy model 3D uzębienia i na jego podstawie z dużo większą precyzją możemy analizować stan uzębienia, wykrywać problemy i planować, czy to prace protetyczne czy ortodontyczne. To czas na lasery, w jakich zabiegach są wykorzystywane? Laser jest bardzo często wykorzystywany w stomatologii, począwszy od biostymulacji, czyli leczenia bólu, stanów zapalnych. Stymulujemy nim tkanki pacjenta po to, by uruchomić wszystkie niezbędne procesy fizjologiczne do tego, aby się wygoiły, lub przestały boleć. Wykorzystywany jest w stomatologii zachowawczej przy opracowywaniu ubytków, a potem ich odbudowie, w chirurgii przy nacinaniu tkanek, dzięki cięciu laserem tkanka szybciej się goi, ale również w stomatologii estetycznej do wybielania zębów. Jak widać laser w stomatologii ma powszechne zastosowanie. l

tomograf w implantologii Badanie tomograficzne jest podstawą planowania leczenia implantologicznego. Trójwymiarowe zdjęcie pozwala uzyskać precyzyjne informacje na temat ilości kości znajdującej się w miejscu planowanego zabiegu, warunków anatomicznych pacjenta i ewentualnych ubytków kości. Umożliwia precyzyjne określenie lokalizacji kanału nerwu zębodołowego dolnego, co jest niezbędne podczas planowania zabiegów implantologicznych w odcinkach bocznych żuchwy. Badanie tomografii stożkowej pozwala na dokonanie niezbędnych pomiarów wyrostka zębodołowego w dowolnych przekrojach, umożliwia dobranie odpowiedniego rozmiaru implantu i wszczepienie go w optymalnym położeniu.


zdrowie i uroda

Tomografia komputerowa stoso­wana jest powszechnie w różnych dziedzinach stomatolo­gii, m.in.: implantologii, chirurgii, endodoncji, periodon­tologii, ortodoncji, stomatologii ogólnej

Nad fotelem dostrzegłam mikroskop, słyszałam, że jest niezbędny w leczeniu kanałowym. Czy tylko? Nie, nie tylko. Mikroskop przydaje się w wielu dziedzinach, zarówno w chirurgii przy usuwaniu zęba, w stomatologii zachowawczej przy opracowywaniu ubytku, w protetyce przy nakładaniu licówek, jak i oczywiście we wspomnianym leczeniu kanałowym, bowiem pozwala nam na dostrzeżenie naprawdę wielu szczegółów. Precyzja przy zabiegach z użyciem mikroskopów jest olbrzymia. A do czego dentyście potrzebny jest aparat fotograficzny? Często żartuję, że nie mogłabym funkcjonować już bez aparatu, tak jak nie mogę bez lusterka i zgłębnika, czyli naszych podstawowych narzędzi. Jak pierwszorazowy pacjent siada na fotelu, to zaraz po badaniu wykonujemy fotografię, po to, żeby udokumentować stan jamy ustnej w formie obrazu. Obraz przemawia bardziej do pacjenta, a nam pozwala dostrzec jeszcze więcej szczegółów, które czasami trudno zobaczyć podczas tradycyjnego badania jamy ustnej. Kiedyś stomatolog radził sobie bez tych wszystkich technologii. No właśnie i tu pojawia się pytanie, czy te zabiegi wykonywano dobrze i na jak długo wystarczały efekty leczenia, bo tak naprawdę to do dzisiaj zbieramy żniwo leczenia tymi bardziej nazwałabym tradycyjnymi metodami. Pacjenci przychodzą po paru latach po leczeniu kanałowym metodami analogowymi bez mikroskopu, bez koferdamu (osłona dla pojedynczego zęba, której używamy podczas zabiegów stomatologicznych – red.) i po wykonaniu badania trójwymiarowego okazuje się, że jest stan zapalny, o którym pacjent nie miał w ogóle pojęcia. Dzisiaj dzięki nowoczesnym technologiom jesteśmy w stanie uratować takie zęby, które dziesięć lat temu były do usunięcia. A dlaczego takie ważne jest ratowanie naszych zębów? Ponieważ to, co naturalne jest najlepsze i owszem implant jest rewelacyjny, ale to wyłącznie surogat zęba. Oczywiście jest doskonałym zastępcą, ale nie identycznym, ząb naturalny jest idealnym tworem i dokąd się da, dotąd trzeba go leczyć. Dlatego tak istotna jest nowoczesna stomatologia. Jeśli zbierzemy badania kliniczne, fotografie, prześwietlenie, to nie ma opcji, żebyśmy coś przeoczyli, a to jest niezwykle ważne. Nie ma nic gorszego niż leczenie pacjenta i mówienie, że jeszcze coś tam nam nie wyszło, najlepiej jak pacjent dowiaduje się o wszystkim na początku. l Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Paweł Keler

Łódź, al. Tadeusza Kościuszki 106/116, tel. 537 507 080 recepcja@anetaclinic.pl anetaclinic.pl

67


zdrowie i uroda

Światłem we włosy,

LIFE IN. Łódzkie: Na fotodepilację decyduje się coraz więcej osób. Czym się charakteryzuje, na czym polega i czy korzystają z niej jedynie kobiety? Monika Jakubiak: Faktycznie fotodepilacja staje się bardzo popularna. To nowa technologia pomagająca usunąć owłosienie za pomocą wiązki światła emitowanej ze specjalnej głowicy. To metoda bezinwazyjna, bezbolesna i naprawdę skuteczna. Dodatkowym jej plusem jest też krótki czas wykonywania zabiegu. Z fotodepilacji korzystają głównie panie, ale i panów nie brakuje, choć na razie stanowią niewielki procent wśród naszych pacjentów. Za to, jak już zaczną, to zawsze kontynuują zabiegi, a to jest niezwykle istotne. Na czym polega fotodepilacja i dlaczego jest skuteczna? Wiązka światła emitowana przez urządzenie przenika przez naskórek aż do skóry właściwej i jest selektywnie pochłaniana przez melaninę – barwnik znajdujący się we włosach. Duża ilość pochłoniętej energii powoduje gwałtowne zwiększenie temperatury włosa, co prowadzi do uszkodzenia cebulki. Skóra wokół włosa, ze względu na nieporównywalnie mniejszą zawartość melaniny jest w pełni bezpieczna. Zabieg nie wywołuje podrażnień takich jak np. po depilacji woskiem czy laserem. Czy każdy może skorzystać z zabiegu fotodepilacji? Przed każdym zabiegiem przeprowadzamy szczegółowy wywiad, podczas którego rozmawiamy przede wszystkim o wskazaniach oraz przeciwwskazaniach do jego wykonania. Każda klientka lub klient przed zabiegiem wypełnia kartę klienta, w której dokładnie opisaliśmy przeciwwskazania bezwzględne, czyli takie, które wykluczają przeprowadzenie depilacji (np. nowotwór, ciąża, problemy z krążeniem, cukrzyca) i względne, dotyczące tylko wybranej okolicy ciała lub wymagające zebrania dodatkowych informacji. Czy trzeba się przygotować do tego zabiegu? Tak, przed zabiegiem na 2-4 tygodnie nie powinniśmy się opalać, zrezygnować z przyjmowania niektórych substancji

68

Foto: archiwum prywatne

Zabieg fotodepilacji jest skuteczny i niebolesny. Do tego nie podrażnia skóry. Podczas całego procesu pacjent odczuwa jedynie przyjemne ciepło, a skóra szybko się regeneruje – mówi Monika Jakubiak, właścicielka salonu DepilConcept w Łodzi.

Foto: archiwum prywatne

czyli o skutecznej depilacji

uwrażliwiających skórę na działanie światła, zrezygnować z zabiegów drażniących skórę, jak chociażby peelingu. Do każdego zabiegu konieczne jest także odpowiednie skrócenie włoska na długość jednego milimetra. Czy zabiegowi można się poddać o dowolnej porze roku? Działamy najnowocześniejszą technologią SHR in Motion, dzięki której zabiegi wykonujemy przez cały rok, nie ma u nas sezonowości. Na jakie partie ciała można go stosować? Zabiegom fotodepilacji poddajemy praktycznie całe ciało, poza głową i tarczycą u kobiety, natomiast u mężczyzny poza głową i jądrami. Na jakie efekty możemy liczyć po pierwszym zabiegu? To może być zaskakujące, lecz już po pierwszym zabiegu zauważamy redukcje owłosienia na poziomie średnio 30 procent oraz natychmiastowe spowolnienie wzrostu włosa. Jest to związane z naturalnym cyklem wzrostu włosa, dlatego też konieczne jest przeprowadzenie serii zabiegów w regularnych odstępach czasu. Serie dopasowujemy do każdego pacjenta indywidualnie. l Rozmawiał Damian Karwowski Łódź, ul. Sterlinga 7 tel. 515 85 52 52 sterlinga7@depilconcept.pl www.depilconcept.pl poniedziałek-piątek: 9-20; sobota: 9-15.


O nanoelektrodach, terapii hiperbarycznej i życiu bez tabletek rozmawiamy z Marleną Kleśtą. LIFE IN. Łódzkie: Ruch i zdrowie, choć od lat idą w parze, to dopiero od niedawna tak duży kładzie się na niego nacisk. Sport towarzyszy Ci od najmłodszych lat. Marlena Kleśta: Oj tak… sport był zawsze ze mną. Miałam osiem lat, gdy trener Tadeusz Szydłowski zaczepił mnie na korytarzu w szkole SP20 i dołączył do grupy szkolnego klubu tenisa stołowego. Te lata to jedne z najciekawszych w moim życiu. I na pewno miały duży wpływ na ukształtowanie również mojego charakteru. Potem cztery lata koszykówki w XIII LO. Cały czas aktywność dawała mi satysfakcję. Do dziś sama dbam o ruch, biegam z moim husky, jeżdżę na rolkach, chodzę na zajęcia grupowe fitness, siłownię i na basen. Po prostu lubię ruch, a zdrowie jest z nim nieodłącznie związane. Stąd pojawiła się Twoja pasja związana z kształceniem w dziedzinie zdrowia? Ta pasja rozwijała się długo, zbyt długo. Szkoda, że wcześniej tego nie odkryłam w sobie. Ale kto wie, co jest dla nas najlepsze ... Najpierw zgłębiałaś tajniki masażu. Tak i przyznam, że był to bardzo trudny okres w moim życiu. Choć z drugiej strony człowiek jest w stanie wiele poświęcić, by zrealizować swoje pragnienia, marzenia. Gdy rozpoczynałam naukę, prowadziłam już firmę i musiałam obowiązki zawodowe połączyć z intensywną nauką, trzy-cztery razy w tygodniu spędzałam na zajęciach. I tak przez dwa lata. Czy bycie masażystą jest męczącym fizycznie zajęciem? I tak i nie. Moim zdaniem bardziej męczącym psychicznie. Nieraz zdarzyło mi się spocić, masując klienta/pacjenta, ale dobry masażysta zna techniki, które pomagają mu w wykonywaniu pracy. Musimy dbać o siebie, o swoje ciało, ale i również o swój ubytek energetyczny. Mam na myśli takie działania, które świadomie wykorzystujemy, aby zrobić poprawnie zabieg i się zmęczyć jak najmniej. Natomiast większym obciążeniem może okazać się dźwiganie psychicznego balastu. Misja pomocy ludziom, niekiedy brak takich możliwości i patrzenie na ich cierpienie. Tutaj naprawdę jest trudno i to może zmęczyć.

Foto: archiwum prywatne

Cieszyć się dobrym zdrowiem

Oprócz masaży polecasz też korzystanie z terapii hiperbarycznej? Kto powinien z niej skorzystać? To terapia naturalna zdecydowanie dla każdego. Jest bardzo mało przeciwwskazań do tego zabiegu. Tlen jest nam potrzebny i szczerze mówiąc strasznie nam go brakuje w naszych organizmach. Dzięki niemu możemy wpłynąć na regenerację, odbudowę, oczyszczanie, a także na nasze własne komórki macierzyste. Zalecenia do tlenoterapii pochodzą z wielu dziedzin medycznych: dermatologii, kardiologii, ortopedii, chirurgii, stomatologii, rehabilitacji, neurologii, psychologii, onkologii, ale również z zakresu wellnes i sportu. Szczególnie bliska jest ci medycyna daleka do tabletek, chemii i innych syntetycznych produktów. Rozwijając się i zdobywając coraz większą wiedzę z tematów dedykowanych zdrowiu – przyszedł czas na poznanie kolejnej technologii – nanoelektrod. Zdrowie jest bardzo ważnym tematem w moim życiu. Rozwijając się, napotykałam na swojej drodze ludzi, pracujących w różnych obszarach biznesu dedykowanych zdrowiu. Poznałam technologię, która bazując na medycynie chińskiej i mapie meridianów na ciele człowieka, w naturalny sposób poprawia działanie naszych naturalnych procesów. Z technologii LIFEWAVE, czyli nanoelektrod korzystam zarówno ja, moja rodzina, znajomi, jak i wielu pacjentów. Polecam ją każdemu, uwalnia nas od przymusu łykania tabletek oraz innej chemii, produktów syntetycznych, itp. To jest fenomenalny i łatwy sposób na zdrowie. Zapraszam Wszystkich do kontaktu, aby dowiedzieć się, kiedy i gdzie organizuję w Łodzi spotkania. Opowiadam na nich o tych znakomitych terapiach. Dla każdego czytelnika, który zadzwoni do mnie i poda hasło „Lifewave”, proponuję darmową wejściówkę na event, który już teraz planujemy na 15 lutego w Łodzi. Zapraszam. l Rozmawiał Damian Karwowski

Masaż i rehabilitacja marlena@masazirehabilitacja.pl facebook.com/masazirehabilitacja.lodz tel. 691 935 269

69


Konopie są dobre dla zdrowia O konopiach i ich właściwościach leczniczych i o tym, gdzie można je kupić, rozmawiamy z Piotrem Tarnawskim i Łukaszem Białym z Sensi Hemp, sklepu konopnego, który działa w Łodzi przy ul. Struga 3. LIFE IN. Łódzkie: Gdy słyszymy hasło konopie, to pierwsze wrażenie jest zwykle jednoznaczne – marihuana, czyli narkotyk zakazany w Polsce. Rozumiem, że nie o takie konopie w tym przypadku chodzi? Piotr Tarnawski: Konopie mają dwa podstawowe oblicza – z jednej strony mamy konopie indyjskie, a z drugiej konopie siewne. Obie rośliny to wyjątkowo bogate źródło kannabinoidów, czyli związków organicznych, wpływających na wiele fizjologicznych procesów, które zachodzą w naszym organizmie. Na przykład…? Piotr Tarnawski: Choćby na gospodarkę energetyczną organizmu, naszą aktywność motoryczną, nastrój, motywację, uczucie głodu i sytości i wiele innych.

marka Sensi Hemp Wspiera Marcina Wrzoska – The Polish Zombie, uczestnika walk KSW i DJ 600 Volt, polskiego DJ’a, producenta muzycznego, inżyniera dźwięku i rapera.

70

Wróćmy do konopi – czym się zatem różnią konopie indyjskie i siewne? Piotr Tarnawski: Idąc na skróty, marihuanę wytwarza się z konopi indyjskich, czyli z rośliny, w której substancją czynną jest psychoaktywny THC (tetrahydrokannabinol). Uprawa konopi indyjskich jest w Polsce nielegalna, obrót nimi zakazany, a w celach medycznych marihuana dostępna jest jedynie na receptę i stosowana pod ścisłym nadzorem lekarza. Z kolei nasz asortyment opiera się o konopie siewne, inaczej nazywanymi konopiami włóknistymi, albo przemysłowymi, w których substancją czynną jest CBD (kannabidiol). Ten gatunek konopi nie jest psychoaktywny i nie uzależnia, jak to się dzieje w przypadku konopi indyjskich. Łukasz Biały: Warto także wiedzieć, że obie rośliny, choć bardzo do siebie podobne mają zupełnie odmienne działanie fizjologiczne. Specjaliści i świat medycyny uznali konopie włókniste za środek, który może pomóc w leczeniu wielu dolegliwości. Łukasz Biały: To prawda – CBD ma szerokie zastosowanie me­dyczne, ale badania nad jego wpływem na ludzki organizm wciąż trwają. Może on być stosowany tam, gdzie


zdrowie i uroda

rola medycyny konwencjonalnej kończy się i nie ma zbyt wiele do zaoferowania pacjentom. CBD ma wiele różnych właściwości, które mogą wspomagać medycynę. Jakie? Łukasz Biały: Wymienię tylko te podstawowe: przeciwzapalne, przeciwbólowe, przeciwalergiczne, dermatologiczne. Ale to nie wszystko, CBD zapobiega także drgawkom, przez co może być wykorzystywany w leczeniu padaczki. Działa przeciwlękowo, antypsychotycznie i antydepresyjnie. Stosowany jest także przez osoby chorujące na cukrzycę, astmę, jaskrę, migreny, atopowe zapalenie skóry i łuszczycę. Piotr Tarnawski: Terapia kannabidiolem budzi także wielkie nadzieje w onkologii. CBD może zapobiegać przerzutom i niszczyć komórki rakowe, oszczędzając zdrowe tkanki. Wszystko wskazuje również na to, że może on mieć niebagatelne znaczenie w walce z chorobami Alzheimera, Parkinsona, Crohna, miażdżycą czy osteoporozą. Z tego co Panowie mówicie wniosek jest taki, że zastosowanie w medycynie ma przede wszystkim CBD, czyli główna substancja uzyskiwana z konopi. W jakiej postaci można CBD kupić w Sensi Hemp? Łukasz Biały: CBD występuje w większości naszych produktów. W największym stężeniu jest zawarte w pastach, olejkach i suszu. Jest także dodawane do wielu kremów i innych kosmetyków. Użycie preparatów właśnie w tej formie daje też najlepszy efekt zdrowotny, ponieważ CDB jest wtedy skuteczniej wchłaniany przez organizm. Piotr Tarnawski: Dodam, że produkty z konopi mają nie tylko medyczne zastosowanie. Kannabidiol dodawany jest na przykład do produktów spożywczych. W naszym sklepie można kupić makarony, kwiaty, herbaty i miód, w których jest CBD. Miód...? Piotr Tarnawski: Owszem i muszę podkreślić, że liczba klientów kupujących nasz miód ciągle rośnie. Miód pochodzi z pasieki na Podkarpaciu, jest łączony z ekstraktem

Mc Akira Dwa i pół roku temu zdiagnozowano u mnie genetyczną odmianę choroby Parkinsona. Na szczęście nie jest to ta najgorsza odmiana choroby, która zupełnie wyłącza naszą kontrolę nad systemem nerwowym i ruchowym. Moja dolegliwość powoduje drgania całej lewej strony mojego ciała. Trwają one od 30 minut do godziny, w zależności od pory dnia. Najgorzej jest w nocy, kiedy ataki trwają nawet do trzech godzin. Wtedy jedynym ratunkiem dla mnie jest olejek bądź susz CBD. Oczywiście korzystam z pomocy lekarzy, regularnie biorę lekarstwa, a preparaty z konopi traktuję jako uzupełnienie leczenia. Dodam, że przy leczeniu farmakologicznym, w czasie ataków bardzo często pojawiały się u mnie stany depresyjne i nerwobóle. Obecnie dzięki zażywaniu CBD ataki są mniej uciążliwe. Nie przeszkadza to także w normalnym życiu. Mam żonę, jestem ojcem, pracuję, realizuję swoje pasje i zawsze będę polecał, aby przy chorobach takich jak Parkinson, Alzheimer, ciężkie migreny czy choroby skóry nie bać się korzystać z CBD.

z polskich kwiatów konopi (200 miligramów CBD w 240 gramach miodu), robiony ręcznie, tradycyjnymi metodami. To wszystko sprawia, że jest to towar naturalny, oryginalny, zdrowy i bardzo smaczny. CBD to środek uzyskany z konopi w sposób naturalny czy za pomocą związków chemicznych? Łukasz Biały: CBD zawarte we wszystkich preparatach dostępnych w naszym sklepie, pomijając susz, jest uzyskiwany metodą ekstrakcji CO2 , która wymaga złożonego bardzo drogiego sprzętu i specjalistycznej wiedzy. Metoda ta zapewnia uzyskanie bardzo silnego i czystego ekstraktu i nie wywołuje żadnego niebezpieczeństwa. Czy z kannabidiolu może skorzystać każdy, czy trzeba mieć rekomendację lekarza? Łukasz Biały: Kannabidiol CBD może stosować każdy, ale w niektórych przypadkach warto wcześniej skonsultować to z lekarzem. Są jakieś ograniczenia np. wiekowe, albo zdrowotne, które uniemożliwiają stosowanie preparatów z konopi? Piotr Tarnawski: CBD jest substancją prozdrowotną wspomagającą działanie całego organizmu, dzięki czemu nie ma ograniczeń jeżeli chodzi o jego zażywanie. Wszystkie dostępne w naszym sklepie produkty, można kupić bez ograniczeń, jedynie w przypadku suszu wymagamy ukończenia 18 lat. No i jeżeli ktoś chce stosować CBD u dzieci, to powinien skonsultować to ze specjalistą. W e-papierosach zamiast nikotyny też pojawia się CBD. To pomaga w uniezależnieniu się od nikotyny? Piotr Tarnawski: CBD nie uzależnia jak i jest pomocne w walce z różnymi uzależnieniami, dlatego e-liquidy z CDB są zdrowszą alternatywą dla e-liquidow z nikotyną. Marka Sensi Hemp powstała na Podkarpaciu, w Łodzi jesteście od niedawna. Znaleźliście już uznanie łodzian? Łukasz Biały: Jesteśmy w Łodzi niespełna trzy miesiące i dotychczas nie robiliśmy żadnej promocji, a jak Pan widzi, ciągle ktoś do nas zagląda. Na FB polubiło nas już prawie dwa tysiące osób, na Instagramie mamy ponad tysiąc obserwujących. No i najważniejsze – do tej pory nie spotkaliśmy się z negatywną opinią naszych klientów. Sensi Hemp to sieć sklepów, które działają już w kilku polskich miastach. Kto jest waszym głównym klientem? Piotr Tarnawski: Nasi klienci to osoby w różnym przedziale wiekowym, od młodzieży po osoby w podeszłym wieku. No i są to przede wszystkim osoby, którym CBD pomaga w leczeniu. l Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcie Paweł Keler

Łódź, ul. Andrzeja Struga 3 tel. 669 542 019 lodz@sensihemp.pl www.sensihemp.pl

71


moda

Zdobywać świat każdego dnia Patronat LIFE IN. Łódzkie

Do świątecznego numeru magazynu zaprosiłyśmy kobietę, która swoim udziałem w projekcie zapragnęła zaapelować do innych matek, borykających się w swojej codzienności z wychowywaniem dziecka najwspanialszego pod słońcem, jednak wymagającego szczególnej uwagi, opieki i atencji. Chciałabym, żeby moja historia zainspirowała in­ ne kobiety, żeby zaczęły odważnie myśleć o sobie i nie traktowały tego jako coś złego – opowiada nam w trakcie przygotowań do sesji Monika, kolejna bohaterka projektu „Wyraź siebie wizerunkiem”. – Od siedemnastu lat jestem mamą niepełnosprawnej Wiktorii, chociaż szczerze mówiąc wolę używać określenia, jakie wymyślił mój syn – niepełnosprytnej. Początki nie były łatwe – złość, żal i smutek przeplatały się z rozpaczliwym pytaniem – Dlaczego właśnie Ona? Diagnoza nie była dobra… zrezygnowałam z pracy, zrezygnowałam z siebie, zrezygnowałam z normalnego życia, aby pomóc Wiktorii. I tak mijały miesiące, lata… Opadałam z sił, oddychało się ciężej, jakby zaczynało brakować tlenu, serce raz zwalniało, raz przyspieszało… znikałam, a przecież miałam być, istnieć dla Wiktorii. – I trwałam w takim stanie do dnia, aż trafiłam do grupy wsparcia dla rodziców i wówczas rozpoczęłam drogę powrotną w swoim kierunku. Czas dla mnie, przestrzeń dla mnie, dbałość o swój wygląd zewnętrzny i wewnętrzny. Chore, niepełnosprawne dziecko to nie wyrok, to nie koniec naszego życia – kontynuuje nasza bohaterka. – Często ciemne chmury przysłaniają promień nadziei, ale mamy prawo i obowiązek dbać o swój stan ducha i ciała. Starajmy się żyć, a nie tylko przeżywać swoje życie! Kobiety pokochajcie siebie, bo nie można kochać innych, gdy nie kocha się siebie. Uczę się tego każdego dnia, a najlepszym nauczycielem jest moja Wiktoria. Ta sesja jest dla mnie kolejnym sposobem na spełnienie swojego, ale rów­n ież i jej marzenia, bo tak bardzo chciała mieć super zdję­c ia ze swoją mamą. Marzenia się spełnia, one się same nie spełniają. Pamiętajcie o tym, gdy kolejny raz pomyślicie, że to wszystko nie ma sensu. I wychodźcie ze swoimi niepeł­nosprytnymi dziećmi zdobywać każdy dzień.” Stylizacje: Adriana Jabłońska – trener wizerunku, właściciel T Point Concept Store Łódź; wizaż: Malu (Malu Małgorzata Stępczyńska); brafitting: Angelika Brafitting Łódź stylizacja włosów: Pracownia fryzur Agaty Wilczek; w obiektywie: Beata Oleksiewicz (Foty Beaty); wnętrza Studio fotograficzne Obiektywna.pl. l Pełną fotorelację z projektu „Wyraź siebie wizerunkiem” można zobaczyć na t-point.com.pl a zgłoszenia przyjmujemy pod adresem mailowym adriana.jablonska@t-point.com.pl

72


Foto: Obiektywna.pl

T Point Team gotowy na sukces

Każda z tych kobiet ma swoją pasję. Każda z nich jest wyjątkowa na swój sposób. Każda z nich ma swoje dobre i złe strony. Jednak wspólnie tworzą zespół gotowych na wszystko, bo nie ma dla nich rzeczy niemożliwych, nieosiągalnych, nierealnych. Na przekór utartym przekonaniom, że kobiety kobietom wrogiem, one trzymają się razem. Idą jako babski T Point Team po sukces, czasami pod wiatr, pod prąd, pod górę, potykając się o spadające kamienie… idą i zapraszają do tego marszu inne babeczki, wspierają oraz zachęcają kobiety do dbania o siebie, o swój wizerunek, zdrowie, dobre samopoczucie. Bo nadal nie jest przyjęte w naszym społeczeństwie, aby kobieta mówiła dobrze o sobie, aby zabiegała o swoje potrzeby, aby miała czas i przestrzeń tylko dla siebie. – Nigdy nie akceptuj cudzych ograniczeń – mówi Adriana Jabłońska, trener wizerunku. – Rzuć wyzwanie ograniczeniom. Jeśli jest coś, co chcesz zrobić, nie ma żadnego powodu, dla którego to miałoby Ci się nie udać. Akceptuj upływający czas, dbaj o swój jedyny dom, jakim jest Twoje ciało, odnajduj siebie i wyrażaj siebie wizerunkiem. Baw się moda i bądź sobą. Mówimy o tym i pokazujemy, że jest to możliwe na Treningach modowych z udziałem kobiet dnia codziennego, zapraszamy do pełnych metamorfoz. Już ponad setka kobiet w różnym wieku, bez względu na centymetry wzrostu lub obwodu bioder, po wielu przejściach, doświadczeniach życiowych, ciężkich chorobach „oddało” się w ręce tego niezwykłego teamu. – Niezapomniane są chwile uśmiechu na twarzy każdej z naszych bohaterek, kiedy ostatnim ruchem pędzla wykańczam makijaż – opowiada wizażystka Małgorzata Stępczyńska. Agata Wilczek, stylistka fryzur dodaje: Serce bije mi mocniej, kiedy widzę ich błysk w oku w momencie pokazania mojego finałowego pomysłu na uczesanie! Kobiety, które mają za sobą współpracę z T Point Team twierdzą, że nigdy

nie spotkały tak zgranego, profesjonalnego i pozytywnie zakręconego, babskiego zespołu. Chcą więcej i najchętniej zgłaszałyby się do kolejnych projektów, treningów, czy sesji fotograficznych. Angelika Jakubowska, ekspert brafittingu, przywołując zakończone wydarzenia mówi: w najbardziej intymnych momentach, kiedy dobieram biustonosz dokładam wszelkich starań, aby Panie czuły się komfortowo i bezpiecznie. I nie miałam jeszcze ani jednej negatywnej uwagi. Całość wszystkich magicznych treningów modowych, metamorfoz zamyka i utrwala w kadrze Beata Oleksiewicz, fotograf z zamiłowania i nauczyciel geografii. – Wiele godzin spędzonych z tymi cudownymi kobietami staram się jak najlepiej zapisać obrazem, bo wiem, że będą dzięki zdjęciom wracały do tych chwil raz, i drugi, i trzeci… a wówczas będzie to oznaczało, że cząstka mnie celebruje czas wspomnień razem z nimi. „Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach” Maya Angelou – tak oto brzmi motto babskiego T Point Teamu. Dlatego nie zwlekaj, nie czekaj i odwiedź jedyną taką w Łodzi przestrzeń dla Kobiet. l Bajkowych świąt w gronie najbliższych oraz pięknych wizerunkowych chwil w Nowym Roku życzy T Point Team.

Łódź Al. Politechniki 22/24 Stylizacje: Adriana Jabłońska – Trener Wizerunku 884 900 509 Wizaż: Malu Malu Małgorzata Stępczyńska 696261 996 Fryzury: Pracownia fryzur Agaty Wilczek 739 095 629 Brafitting: Angelika Brafitting Łódź 725 134 918 W obiektywie: Foty Beaty 507 801 230 www.t-point.com.pl

73


smaki

Z ziemi włoskiej do Polski, czyli dobre, włoskie jedzenie

Enrico Monti szef kuchni i właściciel Ristorante Mare e Monti opowiada nam o tym, jak dziewięć lat temu trafili do Łodzi, dlaczego w swojej restauracji postawili na włoską kuchnię przygotowywaną z najlepszych produktów i co dał im udział w Kuchennych Rewolucjach. LIFE IN. Łódzkie: Do Łodzi przyjechaliście kilka lat temu. Porzuciliście włoski klimat, ale przywieźliście ze sobą włoską kuchnię… Enrico Monti: Na stałe przyjechaliśmy do Polski w 2010 roku, wcześniej bywaliśmy tu od czasu do czasu ze względu na rodzinę ze strony mamy. O powstaniu restauracji zdecydował przypadek. Ojciec chciał mieć miejsce na spotkania ze swoimi znajomymi, więc otworzył restaurację. Po kilku miesiącach, dokładnie 2 lutego 2014 roku, postanowiliśmy, żeby to był lokal dla wszystkich łodzian. Datę pamiętam doskonale, ale moja kariera w gastronomii zaczęła się nieco wcześniej. Z początku restaurację prowadziliśmy wspólnie, ale po jakimś czasie rodzice postanowili zostawić ją mnie. Dziś jestem szefem kuchni, zajmuję się logistyką, czyli zamawiam produkty na potrawy i jestem pierwszy w rodzinie, który od-

74

ważył się poprowadzić restaurację. Moi bracia wybrali inną drogę zawodową – pracują w logistyce i informatyce. Ristorante Mare e Monti – skąd taka nazwa? W dosłownym tłumaczeniu z włoskiego zwrot Mare e Monti oznacza morze i góry, dodatkowo Monti to moje nazwisko. Łódź polubiła już włoskie klimaty i włoskie smaki? Dobrej włoskiej kuchni nie można nie lubić. Przyzwyczajamy łodzian, że w tym miejscu mogą poznać smaki, które królują we Włoszech. Polacy coraz częściej jeżdżą do Włoch, zaprzyjaźniają się z włoską kuchnią, orientują się we włoskich produktach i wiedzą, co jest dobre i co warto zjeść. Dlatego postawiliśmy u siebie na jakość jedzenia, co dla Włochów jest kluczowe.


smaki

Da się porównać życie w Łodzi do tego, które prowadziliście we Włoszech? Nawet nie będę próbował, bo to dwa różne światy. Największa różnica jest w tempie życie – we Włoszech jest spokojniej, wszystko może być na jutro, z kolei w Polsce wszyscy chcieliby wszystko na wczoraj. Na początku nie byliśmy przyzwyczajeni do takiego podejścia, dziś już jest lepiej. Kto pracuje w Ristorante Mare e Monti? Pasjonaci. Skład naszego zespołu jest stały, mamy ogromne zaufanie do siebie i jesteśmy bardzo zżytym zespołem. Oni lubią to, co robią, ja nie lubię drastycznych zmian, dlatego udaje nam się już długo działać razem. Zdecydowaliście się otworzyć restaurację przy Wigury 13, w centrum Łodzi, ale jednak poza typowym szlakiem gastronomicznym miasta. Dlaczego taki wybór? To był świadomy wybór. We Włoszech często dobre restauracje lokują się na uboczu, są oddalone od centrum turystycznego. Czasami trzeba przejechać 20-30 km, żeby do nich trafić. Tutaj nie jesteśmy w ścisłym centrum, ale mamy do niego bardzo blisko. Dlatego do nas nie trafiają goście przypadkowi, którzy zwiedzają Łódź, a jak zgłodnieją, to wpadają na włoskie jedzenie. Wizyta u nas to świadomy wybór i cieszymy się, kiedy goście wracają, bo to znaczy, że nasza kuchnia im smakowała. A wracają? Wracają i to coraz częściej. Cieszymy się z tego, bo to świadczy o tym, że wykonujemy dobrą robotę. Wzięliście udział w Kuchennych Rewolucjach, czy to coś zmieniło w waszej pracy i działaniu restauracji? W tym programie braliśmy udział dwa razy, ale nie jako restauracja, którą trzeba radykalnie zmienić, lecz jako przykład dla innych. Oczywiście program pomógł nam w wielu sprawach, przede wszystkim wypromował restaurację i pozwolił podwoić liczbę gości, ale też zmienił nasze podejście do wielu rzeczy – musieliśmy przyśpieszyć pewne sprawy, które odkładaliśmy zwykle na jutro czy pojutrze, musieliśmy zacząć robić na już. Wspomniał Pan, że włoskie potrawy przygotowujecie z produktów wysokiej jakości. Skąd je bierzecie? To prawda. Co kilka miesięcy wyjeżdżamy szukać inspiracji i na szkolenia na 4-5 dni. Wracając z jednego miejsca, już szukamy biletów na kolejne. Odwiedziliśmy Pulię, Campanię, Lombardię, byliśmy w Emilia-Romania i w Calabrii. Wciąż szukamy nowych dostawców, próbujemy nowych produktów i kupujemy do swojej restauracji. I to od razu – kiedy wracamy do Łodzi, one już tu na nas czekają. Kupując zawsze kieruję się zasadą, że lepiej więcej wydać, ale mniej zużyć, dlatego wybieram wszystko, co najlepsze. Nie proponujemy naszym gościom jedzenia, którego sami nie zjedlibyśmy, a dzięki temu możemy im zaproponować naprawdę najlepsze włoskie smaki. A skąd mam wiedzieć, że zjedzony w Ristorante Mare e Monti potrawy są z najlepszych produktów? Ponieważ my o tym mówimy gościom. Jest takie powiedze-

nie, że jemy przede wszystkim oczami, ja bym do tego dodał, że uszy w jedzeniu też są ważne. Osoby z obsługi sali mówią o tym, co jest na talerzu, prezentują gościom składniki, z których potrawa została przygotowana, wyjaśniają jej historię. Tak się właśnie działa we włoskiej ristorante. Mare e Monti posiada znak Ospitalita Italiana. Na czym polega to wyróżnienie? Aby otrzymać wyróżnienie, wymagane jest między innymi, aby personel potrafił się porozumiewać w języku włoskim, menu było napisane nie tylko po polsku, ale również poprawnie po włosku oraz składało się przynajmniej w połowie z tradycyjnych dań kuchni włoskiej. W karcie win przynajmniej 30 procent muszą stanowić wina włoskie z odpowiednimi certyfikatami. Ważne jest też to, żeby kucharz używał włoskiej oliwy z oliwek extravergine oraz innych włoskich produktów. Rygorystyczne wymagania. To prawda, ale dzięki temu nasi goście mogą mieć pewność, że u nas na pewno serwujemy włoską kuchnię, a nie coś, co tylko z nazwy jest włoską potrawą. Poza tym dzięki temu nasza restauracja cieszy się sporym zainteresowaniem, jest dobrze oceniana i jesteśmy wysoko w rankingu Trip Advisor, a to nasz priorytet, ze względu na hotele, których dookoła jest sporo. Będąc wysoko w tym rankingu, przyciągamy do siebie osoby zza zagranicy. Od poniedziałku do czwartku jest ich naprawdę tutaj sporo. l Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Paweł Keler

Mare e Monti Łódź, ul. Wigury 13 tel. 42 672 56 64, 503 09 59 47 biuro@ristorantemareemonti.pl www.ristorantemareemonti.pl

75


motoryzacja

CZAS NA WYPRZEDAŻ

Nowe Renault czeka na Ciebie Zbliżający się koniec roku i początek nowego zawsze oznacza wzmożony ruch w salonach samochodowych. Chociaż sprzedaż pojazdów trwa 12 miesięcy, spore zainteresowanie wywołują tzw. wyprzedaże rocznika. Dzięki temu auto można kupić z dużym rabatem. Czy warto skorzystać z takiej promocji? Oczywiście, że warto. To jedyna okazja, kiedy auto można nabyć w bardzo korzystnej cenie. Rabaty w firmie Jaszpol nie należą do symbolicznych, w przypadku wybranych modeli wynoszą po kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Decydując się na zakup wybranych modeli Renault Talisman lub Koleos zyskać możemy nawet do 25 tysięcy złotych przy zakupie z oponami zimowymi. Nowe Renault Kadjar nabędziemy z upustem sięgającym dziesięciu tysięcy złotych, Renault Captur z rabatem siedmiu tysięcy złotych, a popularne Renault Clio z rabatem pięciu tysięcy

76

Łódź, ul. Przybyszewskiego 176 Łódź, ul. Brukowa 2 Zgierz, ul. Łódzka 28

złotych. W atrakcyjnej cenie są także pakiety ubezpieczeń – pełen kupimy teraz za 3,9 proc. wartości samochodu. Chyba nikt już nie ma wątpliwości, że zakup auta pod koniec roku jest opłacalny. Do tego samochód kupimy niemal od ręki i mamy w czym wybierać, dostępne są bowiem modele w różnych wariantach wyposażenia i kolorystyki. Ale jak wiadomo najwięcej możliwości jest zawsze na początku wyprzedaży, im później zdecydujemy się z niej skorzystać, wybór będzie mniejszy. Warto dodać, że w zakupie nowego auta nie ogranicza nas teraz brak gotówki. Firma Jaszpol oferuje szereg instrumentów finansowych zarówno dla klientów indywidualnych, jak i przedsiębiorców z których warto skorzystać. W przypadku klientów indywidualnych najpopularniejsze są kredyty – począwszy od kredytów „pół na pół”, czy kredytów z niską ratą jak Easy Box. Klienci profesjonalni częściej decydują się na leasing i najem. l

www.jaszpol.pl

Skontaktuj się z infolinią Jaszpol tel. 42 612 12 22


Uprzedź zimę, nim zaskoczy! O tym, jak przygotować auto do zimy, rozmawiamy z Markiem Nowakiem, kierownikiem serwisu mechanicznego firmy Jaszpol mieszczącego się w Zgierzu. LIFE IN. Łódzkie: Zima to dla wielu kierowców naprawdę wyzwanie i to w wielu aspektach z zakresu użytkowania samochodu. Zacznijmy, od wydawałoby się oczywistości – dlaczego konieczna jest wymiana opon na zimowe? Marek Nowak: Przede wszystkim ze względu na spadek temperatur, a dokładniej poniżej 7 stopni C. Opona zimowa jest produkowana z zupełnie innej mieszanki gumy, która jest przystosowana do jazdy przy niskich temperaturach. A to jest niezwykle istotne ze względu przyczepność opony do nawierzchni, jak i także precyzję prowadzenia pojazdu – na przykład ruszania bez poślizgu, hamowania na suchej i zaśnieżonej jezdni i co najważniejsze zapewnić nam stabilność na zakrętach. Co należy zrobić, by opony zimowe służyły nam jak najdłużej? I kiedy należy wymienić je na nowe? Po prostu o nie dbać – regularnie kontrolować i wyrównywać ciśnienie zgodnie z zaleceniami producenta. Unikać podjazdów na ostre krawędzie – krawężniki, omijać dziury lub inne przeszkody na drodze, nie jeździć wzdłuż torowiska tramwajowego prowadząc oponę po szynie tramwajowej, doprowadzać do poślizgu koła, czyli tak zwanego buksowania. Zaleca się kontrolę geometrii kół po zmianie opon, by uniknąć przedwczesnego zużycia się bieżnika. Zdecydowanie najczęstszym powodem wymiany opon na nowe jest oczywiście stopień zużycia bieżnika, im opona ma mniejszy bieżnik, tym bardziej pogarszają się parametry jezdne, a co za tym idzie nasze bezpieczeństwo na drodze. Grubość bieżnika powinna wynosić nie mniej niż 4 mm. Drugim powodem jest oczywiście uszkodzenie, o które na naszych drogach nie tak trudno. Nie trzeba być specjalistą, by na oponie dostrzec lekkie pęknięcia czy wybrzuszenia, które eliminują ją z dalszej eksploatacji. Po trzecie opony należy wymieniać na nowe wówczas, gdy mają więcej niż sześć lat, a opony z tak zwanej średniej półki, nawet po czterech latach użytkowania. Przygotowując samochód do zimy nie powinniśmy skupiać się jedynie na oponach, niezwykle ważny jest też stan akumulatora. Dlatego warto sprawdzić jego stan techniczny, bo jak wiadomo, bez akumulatora silnika nie uruchomimy. Akumulator

przy minusowych temperaturach może nam odmówić posłuszeństwa, kiedy jego wartość amperowa jest poniżej danych do niego przeznaczonych. Zimą stan nawierzchni jezdni może zmienić się bardzo szybko z mokrej na oblodzoną. W tym momencie ważne jest nie tylko właściwe zachowanie kierowcy, ale hamulce w naszym aucie. Warto sprawdzić ich stan w autoryzowanym serwisie? O stan hamulców powinniśmy dbać bez względu na porę roku. Jak akumulator nie zadziała najwyżej samochód nie odpali, ale jak nie zadziałają hamulce, nawet nie chcę o tym myśleć, co się może zdarzyć. Sami nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy hamulce w naszym aucie zapewniają nam bezpieczeństwo. Dlatego najlepiej wybrać się do autoryzowanych serwisów, w których pracują wykwalifikowani mechanicy. To oni ocenią ich stan, a przy okazji sprawdzą stan zawieszenia i w razie czego usuną nadmierny luz. Zimą nie tylko pogoda jest bardzo zmienna, szybko robi się też ciemno. Warto zadbać o widoczność pojazdu na drodze. Co w tym zakresie koniecznie trzeba sprawdzić? W jakim stanie jest oświetlenie zewnętrzne naszego auta, czyli światła pozycji przód tył, mijania, drogowe, kierunkowskazy, światła stopu oraz przeciwmgielne. Istotna jest także czystość szyb w samochodzie, ma to duże znaczenie szczególnie podczas dni deszczowych, kiedy szybko dochodzi do parowania szyb, a z tym poradzi sobie sprawna klimatyzacja i czysty filtr pyłowy, który odpowiada za siłę nadmuchu. Warto sprawdzić też, w jakim stanie są pióra wycieraczek i czy na pewno mamy zimowy płyn do spryskiwaczy. Jaki jest koszt przygotowania do zimy auta w serwisach firmy Jaszpol i ile zajmuje to czasu? Koszt to jedyne 79 zł, a czas potrzeby to zaledwie godzina. l Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Paweł Keler

77


Z miłością

do samochodów

Garaż SPA to spełnienie marzeń Piotra, a moja chęć odnalezienia się w innej rzeczywistości. Poświęcamy tyle czasu, ile wymaga dane auto. Dokładnie czyścimy i pielęgnujemy każdy element. Od nas samochody wyjeżdżają pełne blasku – mówią Anna Mataśka i Piotr Stawicki, założyciele nowego studia auto detailingu w Łodzi. LIFE IN. Łódzkie: Garaż SPA to nowy punkt na motoryzacyjnej mapie Łodzi. Długo szukaliście miejsca pod swoją działalność? Piotr Stawicki: Przyznam szczerze, że długo, ale w końcu się udało. Kiedyś mieścił się tu salon samochodowy, mamy więc dość duże możliwości, dwa oddzielne pomieszczenia do pracy na mokro i na sucho, co jest niezwykle ważne w przypadku usług takich jak nasze, no i przedłużamy historię tego miejsca w nieco innej dziedzinie branży motoryzacyjnej. Studio detailingu mieści się przy ul. Przestrzennej 59a, to rejony Trasy Górna. Nie lepiej było w centrum? Piotr Stawicki: Mamy bardzo dobre sąsiedztwo – salon Porsche i Moje Bambino, firmy, które mieszkańcy Łodzi raczej dobrze kojarzą, więc bez problemu możemy wytłumaczyć naszym klientom, gdzie się znajdujemy. Branża taka jak nasza wcale nie musi mieć siedziby w centrum miasta. Najpierw była Mobilna Myjnia Parowa, o której rozmawialiśmy na naszych łamach kilka miesięcy temu. Wówczas wspomniał Pan o swoim marzeniu, czyli o detailingu, który miał być kolejnym biznesowym krokiem. I jak widać, konsekwentnie dąży Pan do celu, ale już nie sam, ma wspólniczkę. Piotr Stawicki: Mobilna Myjnia nadal działa i ma się bardzo dobrze, są jednak klienci, którzy potrzebują usługi na wyższym poziomie. Zawsze marzyłem o tym by dać klientowi wszystko, czego oczekuje, ale nie miałem do tego

78

warunków. Ostateczną decyzję o kolejnym biznesowym kroku podjąłem w momencie, kiedy okazało się, że Ania, z którą wspólnie idziemy przez życie, może ze mną poprowadzić firmę. Anna Mataśka: W czerwcu tego roku w wyniku restrukturyzacji z firmy, w której pracowałam, zwolniono 60 osób, w tym mnie. Początkowo szukałam kolejnej pracy na etacie, wysłałam nawet kilka CV. Ale któregoś dnia jadąc do Warszawy, stałam w korku na autostradzie i miałam czas na przemyślenia, chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Piotra – a może ja bym to z Tobą prowadziła? I tak zapadła decyzja. Piotr Stawicki: Pomyśleliśmy, że Ania zajmie się działaniami promocyjnymi, marketingowymi, a ja będę miał spokojną głowę, by pracować przy samochodach. Jak się Pani odnalazła w tym motoryzacyjnym świecie, który na razie raczej zdominowany jest przez mężczyzn? Anna Mataśka: Powoli się odnajduję, uczę się wszystkiego, a Piotr jest doskonałym nauczycielem. Poprzez ciężką pracę i serce włożone w Garaż SPA, chciałabym zatrzeć ten stereotyp, że to typowo męskie zajęcie. Macie wymarzony samochód, którym chcielibyście się zaopiekować? Piotr Stawicki: Old timery i young timery to jest mój kierunek. Bardzo lubię zabytkowe auta. W przyszłości chciałbym jeszcze oferować tuningowanie.


motoryzacja

Czy auto detailing zarezerwowany jest dla aut premium? Piotr Stawicki: Oczywiście, że nie, bardziej bym to rozpatrywał w kategorii usługi premium. W ofercie mamy też mycie podstawowe, ale na przykład podstawowe mycie detailingowe z dekontaminacją, z nałożeniem twardego wosku to już wydatek około 300 złotych, czyli na każdą kieszeń. W naszej pracy potrzebujemy specjalistycznych kosmetyków, dlatego ceny usług też są droższe. Anna Mataśka: Auto Detailing to wieloetapowy proces czyszczenia samochodu tak wewnątrz (m.in. czyszczenie elementów kokpitu, elementów tapicerki itd.), jak i na zewnątrz: odświeżenie lakieru, usuwanie mikro rys, czy zabezpieczanie karoserii. Dzisiaj dla wielu detailing staje się czymś ważnym, bo samochód staje się naszą wizytówką. A jak zabezpieczyć można auto przed nadchodzącą zimą? Piotr Stawicki: Chociażby poprzez zabezpieczenie lakieru – możliwości mamy kilka – od wosku, przez powłoki aż po folię. Dlatego najpierw pytamy klienta, czego oczekuje i jak użytkuje samochód – czy jeździ w trasy, czy po mieście, jak często chce myć auto. Osobom, które jeżdżą w trasy i lubią szybką jazdę, sugerowałbym położenie folii ochronnej, zwłaszcza na przód. Jeśli auto używane jest tylko do codziennej jazdy po mieście i małych prędkości, w zupełności wystarczy dobrej jakości wosk lub powłoka. Klientom bardziej zależy na pięknym wyglądzie zewnętrznym auta czy równie ważne jest jego wnętrze? Piotr Stawicki: Z reguły klienci dbają o jedno i drugie w równym stopniu, ale zdarzają się też tacy, dla których najważniejsze jest to, by auto na zewnątrz po prostu lśniło. Auto detailing to nie jest praca dla każdego, wymaga dużej precyzji. Zawsze był Pan perfekcjonistą? Piotr Stawicki: Zawsze, odkąd pamiętam. Lubiłem sklejać różne modele w dzieciństwie, czy to latarni morskich, czy

czołgów, nawet jak bawiłem się żołnierzykami, to sprawdzałem z jednej i drugiej strony, czy stoją równo w szeregu. Anna Mataśka: Oj, tak Piotr dba o najmniejszy detal, nic nie umknie jego uwadze, gdy zajmuje się autem. Dlatego o jakość naszych usług jestem naprawdę spokojna. Piotr Stawicki: Potrzeba czasu i cierpliwości, by zajmować się auto detalingiem. Często zdarza się tak, że niektóre myjnie z czasem stają się studiami auto detailingowymi, a to nie na tym polega. Trzeba zaoferować samochodom odpowiednie warunki i najwyższej jakości profesjonalizm, by usługę móc z czystym sumieniem nazwać detailingową. A niezbędną wiedzę do prowadzenia Garażu Spa, gdzie Pan zdobywał? Piotr Stawicki: Wiedzę nabywałem wraz z doświadczeniem w Mobilnej Myjni Parowej, jednak skrupulatnie przygotowywałem się do pracy w detailingu jeżdżąc na szkolenia, które odbywały się w całej Polsce i czerpałem wiedzę od najlepszych detailerów w kraju. Anna Mataśka: Mam nadzieję, że Klientów nam nie zabraknie. Z roku na rok coraz więcej samochodów jeździ na naszych drogach, coraz więcej ludzi się bogaci i stać ich na coraz droższe auta, o które chcą dbać w szczególny sposób – nawet tuż po opuszczeniu salonu decydują się od razu na pokrycie auta folią bądź specjalistyczną powłoką. l Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Paweł Keler

Łódź, ul. Przestrzenna 59a tel. 506 078 908, 601 275 550 biuro@garazspa.pl www.garazspa.pl facebook.com/garazspa

79


kultura

Createx, czyli jak wykorzystać tradycję we współczesnych projektach Filippo Guarini, Dyrektor Muzeum Tkaniny w Prato opowiada o projekcie Createx – Textile Heritage Inspiring Creatives, w którym wzięli udział przedstawiciele pięciu krajów, w tym także z Polski oraz o wystawie, którą można zobaczyć w łódzkiej ASP.

80

LIFE IN. Łódzkie: Createx – to projekt dla projektantów, którzy nie skończyli jeszcze 30 lat. Jaki cel postawili sobie organizatorzy, rozpoczynając ponad dwa lata temu ten projekt? Filippo Guarini: Koncepcja projektu wynika ze świadomości i przekonania, że wykorzystanie tradycji przemysłu tekstylnego i dostępnego know-how, to najważniejszy czynnik, który stanowi o konkurencyjności w tej branży. Dzięki projektowi Createx chcemy podtrzymać to przekonanie i przede wszystkim osiągnąć postawiony cel, czyli promować tradycje przemysłu tekstylnego jako źródło energii i kreatywności. Chcemy także, aby było to źródło inspiracji dla nowych pokoleń projektantów, z którego będą czerpać przy projektowaniu nowych kolekcji w oparciu o innowacyjne podejście oparte na tradycji i dostępnych dziś możliwościach produkcyjnych.

Co zdecydowało o takim właśnie doborze krajów uczestniczących w projekcie? Propozycja projektu zrodziła się w European Textile Collectivities Association – ACTE (www.acte.net), do którego od wielu lat należy gmina Prato. Stowarzyszenie wspiera współpracę między miastami, w których obecne są tradycje włókiennicze, muzeami i przedsiębiorstwami. W ten sposób ACTE chce podnieść rangę przemysłu włókienniczego w poszczególnych miejscowościach i ułatwić jego transformację w stronę działalności opartej na wiedzy. Wszyscy uczestnicy projektu pochodzą z miast, w których do dziś obecne są tradycje włókiennicze: Gironella w Hiszpanii, Boras w Szwecji, Łódź w Polsce, Santo Tirso w Portugalii i Prato we Włoszech. Te miejscowości zgodnie zdecydowały się na współpracę przy tym projekcie, ale także w dziedzinie kultury.

W projekcie brali udział młodzi projektanci z pięciu krajów: Szwecji, Włoch, Portugalii, Hiszpanii i Polski.

Uczestników wyłaniano podczas krajowych konkursów. W sumie wybrano 15 młodych artystów, którzy tworząc


kultura

swoje kreacje inspirowali się pochodzącymi z różnych krajów Europy historycznymi projektami z dziedziny mody, a także projektowania tkanin, produktów oraz wystroju wnętrz. Jak Pan ocenia przygotowane przez nich projekty? Jesteśmy bardzo zadowoleni z wybranych projektów i prac zrealizowanych przez projektantów. Tym bardziej że wszystkie osoby uczestniczące w projekcie Createx stanowiły bardzo zróżnicowaną grupę, zarówno pod względem realizowanych studiów, posiadanych kompetencji, ale również wieku. Poszczególne projekty są wynikiem różnego interpretowania tradycji tekstylnych: od prostych wizji młodych studentów, po bardziej złożone prace projektantów mody, za którymi stoi już jakieś doświadczenie. Wszystkie projekty, niezależnie czy dotyczą mody, czy też biżuterii i elementów wystroju wnętrz, łączy jedno – nawiązanie do tradycji jako źródła inspiracji i nieograniczonej kreatywności. Createx kończy konferencja poświęcona możliwościom wykorzystania historycznych projektów we współczesnym projektowaniu. Dzisiejsi twórcy, zresztą nie tylko projektanci mody, rzadko sięgają do przeszłości, w swoich pracach szukają inspiracji bardziej współczesnych. Dlaczego zależy Wam na tym, aby to zmienić? Nie chcemy tego zmieniać, wręcz przeciwnie, jesteśmy przekonani, że nawiązanie do tradycji włókienniczych i modowych może być ogromnym źródłem inspiracji i kreatywności. I w tym przypadku nie chodzi o kopiowanie czegoś, co już było albo odświeżanie dawnych projektów, ale o chęć poszukiwania nowych ścieżek, poszerzania i integrowania wizji i szczegółów. Wystarczy popatrzeć na jedną z najbardziej uznanych dziś marek Gucci i Alessandro Michele, jej dyrektora kreatywnego, który cały czas sięga do projektów z przeszłości, miksuje je, na nowo interpretuje, zmienia, nakłada na siebie, przewraca do góry nogami i projektuje w nowym, osobistym stylu, szczegółach i elementach. Wydarzeniem towarzyszącym konferencji jest zorganizowana na łódzkiej ASP wystawa prac przygotowanych przez uczestników projektu Createx. Czy w pracach młodych twórców widać inspirację przeszłością i tradycją? Zdecydowanie tak. Wystawa pracy młodych projektantów ma za zadanie pokazać publiczności właśnie ten związek między przeszłością a teraźniejszością. Projekty tkanin z lat sześćdziesiątych, które wykorzystano w przygotowanych na wystawę lampach, poduszkach lub płaszczach, mają pozmieniane proporcje i są połączone z tkaninami z innych okresów. Tradycyjne szwy dziewiarskie, dzięki nowoczesnym technologiom i choćby wykorzystaniu drukarek 3D, zainspirowały uczestników projektu do tworzenia kolorowych pufów, małych stolików, czy wykorzystania ich w projektach modowych o charakterze ekologicznym. Zresztą warto zobaczyć te prace i przekonać się o tym samemu. Dlatego w imieniu organizatorów serdecznie zapraszam na wystawę, która jest dostępna na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. l

Weronika Cudna W projekcie Createx znalazłam się dzięki konkursowi zorganizowanemu przez Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi, na której studiuję projektowanie tkaniny i ubioru. Organizatorzy konkursu postawili wszystkim uczestnikom takie same warunki – należało zaprojektować mini kolekcję inspirowaną dziedzictwem kulturowym krajów partnerskich. Główną inspiracją mojej kolekcji był Polski folk. W rezultacie powstały dwie sukienki, dwa body, opaska i torba. Projekt był sporym wyzwaniem, ponieważ czas na wykonanie pracy konkursowej był ograniczony. Zdobyte doświadczenie na pewno zmieniło moje spojrzenie na przyszłość. Poznałam prawdziwe znaczenie słowa deadline, pojawiły się sytuacje wymagające współpracy z urzędami oraz cała masa telefonów i papierkowej roboty. Uważam, że projekt był bardzo rozwijający i jestem przekonana, że wszyscy uczestnicy wyniosą z niego sporo korzyści.

Aleksandra Bonikowska O projekcie dowiedziałam się przypadkiem, a ze względu na to, że lubię rywalizację, a podejmowanie kolejnych wyzwań to dla mnie chleb powszedni, od razu rozpoczęłam działania projektowe. Uważam, że była to ważna lekcja poświęcona designowi i związanymi z nim trendami. Swoją uwagę poświęciłam tekstylnym skarbom regionu łódzkiego. Za inspiracje do stworzenia minikolekcji posłużyły mi tradycyjne kobiece spódnice, ludowe zapaski i nakrycia głowy z Opoczna. Finalnie zrealizowałam zestaw mebli składający się z pufa, taboretów oraz poduszek. W trakcie procesu twórczego zwracałam uwagę na to, aby moje projekty wyróżniały się intensywnymi barwami, tradycjonalnymi wzorami i interesującymi dekoracjami, które czynią opoczyński strój ludowy tak unikatowym. Każdy z moich mebli wykonałam ręcznie, ponieważ żadna maszynowo wyprodukowana rzecz nie ma takiej duszy jak rękodzieło. Dzięki udziałowi w projekcie poznałam grono wspaniałych ludzi, a będąc w portugalskich fabrykach, odkryłam tajniki procesu produkcji tkanin. Wszystkie doświadczenia, których doznałam biorąc, udział w projekcie Createx, będę starała się przekłuć w sukces na dalszej drodze mojej działalności artystycznej.

Rozmawiał Robert Sakowski

81


kultura

Do poczytania Miłość leczy rany

Szczerze

O krok za daleko

Wydawnictwo MUZA SA

Wydawnictwo Agora

Wydawnictwo Albatros

Data wydania: 30 października 2019

Data wydania: 12 grudnia 2019 roku

Data wydania: 15 stycznia 2020 roku

Powieść przepeł­ nio­na tajemnicą. Dwa plany czasowe i liczne wątki spaja historia uczucia Polki do uciekiniera z Kaza­ ch­stanu. Do Igora, zna­nego uzdrowi­ ciela tłumnie ciąg­ ną wszyscy, którzy są w potrzebie. Pojawił się w Górach Sowich kilka lat wcześniej i poznał dziewczynę, która została jego narzeczoną. Nikt jednak nie wie, co robił wcześniej. Ma sekret, którego nie chce wyjawić nawet ukochanej. W kazachskim Uralsku przed laty doszło do krwawej zbrodni. Zginęli szefowie lokalnego gangu. Czy to możliwe, że uzdrowiciel cieszący się powszechnym szacunkiem i zabójca z Kazachstanu to jedna i ta sama osoba?

To niezwykły, osobisty dziennik Przewodniczącego Rady Europejskiej. Dzień po dniu towarzyszymy jego pierwszym krokom w nowej roli, poznajemy kulisy europejskiej polityki i śledzimy najbardziej dramatyczne wydarzenia ostatnich lat: zamachy terrorystyczne w Paryżu i Brukseli, kryzys uchodźczy, śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, niekończące się negocjacje w sprawie Brexitu. W książce znajdziemy też wielowymiarowe i zaskakujące portrety najważniejszych postaci światowej polityki, od Baracka Obamy i Angeli Merkel po Donalda Trumpa i Borisa Johnsona.

Simon Greene ży­ je na krawędzi o­ błędu. Od miesięcy szuka swojej córki, Paige. Kiedy wreszcie trafia na jej ślad – namierza ją w Central Parku, gdzie ćpuni grają dla pieniędzy przy pomniku Lennona – na jego drodze staje Aaron, człowiek, przez którego uciekła. A Paige znowu znika. Tym razem jednak Simon nie zamierza odpuścić – za wszelką cenę chce sprowadzić córkę do domu. Ale sytuacja się komplikuje… W mieszkaniu, w którym koczowała dziewczyna, zostają znalezione zwłoki Aarona. A kiedy żona Simona, do której ktoś strzelał, walczy o życie, on musi zadać sobie pytanie – w co wplątała się ich córka? I czy to ona zabiła?

Katarzyna Bonda

Warsztaty pisarskie z Mikołajem Grynbergiem w Łodzi! Szansa dla wszystkich, którzy marzą o pisaniu, jednak nie wiedzą jak zacząć. Dla tych, którzy noszą w sobie historie, czy też lubią kolekcjonować opowieści i chcieliby przekazać je szerszemu gronu odbiorców. Dla tych, którzy czytając książki, myślą: „ja kiedyś też coś napiszę”, albo „ja bym to napisał/a sto razy lepiej!” Zrób pierwszy krok, zapisz się na praktyczny warsztat pisarstwa z Mikołajem Grynbergiem. Mikołaj Grynberg, z wykształcenia psycholog, zawodowo zajmuje się fotografią portretową i – od kilku lat – pisaniem. Wydał kilka ważnych książek. Zaczęło się od albumów „Dużo kobiet” i „Auschwitz – co ja tu robię”? Później był zbiór portretów „Ocaleni z XX wieku”, rozmowy z przedstawicielami drugiego pokolenia Ocalałych pt. „Oskarżam Auschwitz”. Opowieści rodzinne, i rozmowy z emigrantami Marca 1968 pt. „Księga Wyjścia”. Nominowany do Nagrody Nike za książkę pt. „Rejwach, zbiór opowieści o życiu Żydów we współczesnej Polsce”. Szczegółowe informacje i zapisy: Małgorzata Bocian, tel. 608 658 055

82

Harlan Coben

Donald Tusk

Sekrety Łodzi. Część 3 Anna Kulik, Jacek Perzyński Wydawnictwo Księży Młyn Data wydania: 28 października 2019

Przenieść się w czasie trzeci raz… Trzeci raz spojrzeć na Łódź z ciekawością godną detektywistycznego oka. Ponownie na chwilę zamienić się w kronikarza, szukającego sensacji dziennikarza lub poszukiwacza tajemniczych miejsc, niezwykłych ludzi i zapomnianych zdarzeń. Czy to możliwe? Wcześniej już dwukrotnie udowodniliśmy, że w Łodzi wszystko może się zdarzyć! W trzeciej części bestsellerowych Sekretów Łodzi miasto zamieni się w stolicę mody i hazardu, w której samoloty lądują na trzech lotniskach. „Fala” będzie znana jako mekka naturystów, a z ulic zaczną znikać przechodnie. Nawiedzony sierociniec wystraszy nawet najodważniejszego wielbiciela horrorów. Po tylu wrażeniach pewnie już nikogo nie zdziwi spotkanie, na kartach tej książki, Artura Rubinsteina ze „Steviem Wonderem w spódnicy” oraz historia o niesfornych baranach „spiskujących” przeciwko Janowi Pawłowi II.


Felieton o ścianie Jesień mnie trochę w tym roku pokonała. Znów zrobiło się smutno, mokro i melancholijnie... Nie, żebym tego jako listopadowy chłopak, nie lubił... Ale co innego zaszyć się w domu, zakopać w kocach z michą ulubionego żarcia i poczytać książkę, a co innego mierzyć się w tym anturażu z najintensywniejszym zawodowo okresem w życiu. Dopiero co wypuściliśmy w Fundacji premierę „Wigilii” (wbrew tytułowi nie jest to zbyt świąteczny spektakl), a już wchodzimy w ostatnią prostą przed kolejną, inaugurującą działalność Sceny Monopolis. Jako dyrektor artystyczny teatru w nowym miejscu na kulturalnej mapie Łodzi czuję i podekscytowanie, i presję. Co jakiś czas stres sięga zenitu i uczę się nowych sposobów na jego odreagowywanie. Bo – konsekwentnie – od półtora roku już, zero-jedynkowo zresztą, odstawiłem wszystko, co mi w tym dotąd pomagało, z naciskiem na fajki i czerwone wino. Zatem jako totalny abstynent, któremu z używek pozostała tylko czarna kawa, a który na zaszycie się w pierzach i puchach, i celebrowanie jesiennego smutku nie ma czasu, bo albo coś gra, albo próbuje, albo załatwia – postanowiłem podnieść sobie poprzeczkę jeszcze wyżej i zacząłem remont mieszkania. To chyba jakaś autodestrukcyjna siła podpowiedziała mi, by w całym tym chaosie wokół, zaserwować sobie kolejny. Przeniosłem się do wynajmowanego mieszkania, z jedną walizką i fantazją, że jak któregoś dnia temu wszystkiemu nie podołam, to wezmę rozbieg, uderzę głową w najbliższą ścianę (byleby nie była betonowa, bo taką pokonam swoją masą), i trafię na kilka dni do szpitala, gdzie się w końcu wyśpię. W ogóle mam poczucie, że remont jest wszędzie. Nad siedzibą Fundacji (przy Sienkiewicza), powstaje jakaś galeria, wiercenie, burzenie, gruz i robotnicy powodują, że próby przenosimy do naszych mieszkań. Żeby do nich jednak dojechać, trzeba przebić się przez dziesiątki remontowanych ulic, a to uczy cierpliwości, ale częściej doprowadza do szału i powrotu do fantazji o ścianie. Zaś u mnie w mieszkaniu panowie z ekipy remontowej serwują mi prawdziwy survival. W ogóle mam wrażenie, że gdy tylko do nich wchodzę, zaczynam grać jakąś postać. Ja: „Panowie, ku***, co to za fajrancik? Co wy tu za manianę odp*********?” Oni: „Panie aktor, bez nerw, ku***, będzie galante, kończymy z Wieśkiem fajurkę i gipsujemy”. Jeśli dożyję do następnego felietonu, będę szczęśliwym człowiekiem… A Wam najpiękniejszych Świąt i wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę. l

Foto: Joanna Jaros

Kamil Maćkowiak aktor , reżyser , scenarzysta Twórca autorskich spektakli (m.in. „Niżyński”, „DIVA Show”, czy „AMOK”). Od 2013 roku tworzy własny teatr pod szyldem Fundacji Kamila Maćkowiaka. Laureat ponad trzydziestu nagród teatralnych na festiwalach polskich i międzynarodowych (m.in. Grand Prix za najwybitniejszą kreację aktorską na Międzynarodowym Festiwalu Monodramów Monokl w Sankt Petersburgu i THESPIS Media Award za spektakl „Niżyński”, czy Nagroda im. Schillera dla twórcy sezonu za spektakl „DIVA Show”). Zagrał główną rolę w filmie Jerzego Stuhra „Korowód” oraz m.in. w serialach „Pensjonat pod różą”, „Kryminalni”, „Naznaczony”, „Barwy szczęścia”, „Na Wspólnej” i „Przyjaciółki”. Od 2019 roku Dyrektor Artystyczny teatru na Scenie Monopolis, której działalność zainauguruje spektakl „Śmierć i dziewczyna” wyprodukowany przez Fundację.


Enfant Terrible? Chyba że Ty...

Foto: Paweł Keler

Mateusz Lipski ekspert marketingu Założyciel łódzkiej agencji kreatywnej Progressivo, związany z branżą marketingu nieprzerwanie od 2002 roku. Doświadczenie zdobywał, realizując projekty dla czołowych marek spożywczych, farmaceutycznych, modowych oraz sektora bankowego. Kreatywnie wspiera i angażuje się w kampanie społeczne, promocję wydarzeń oraz instytucji kultury. Twórca marek, strategii komunikacji, sloganów i haseł reklamowych, które trwale zapisały się w świadomości masowej. Miłośnik kultury i języków Słowian bałkańskich. Pasjonat wzornictwa użytkowego, architektury oraz motoryzacji.

Szaleństwo, podenerwowanie, furia. Biała gorączka, a w rezultacie szewska pasja. Co się dzieje? – spytasz. W zasadzie nic. To tylko jedna z cyklicznych histerii narodowych. W nowy rok startujesz właściwie z marszu po sylwestrowej karuzeli. Wszak noworoczne wyprzedaże różnią się od tych poświątecznych w stopniu znaczącym. To, co nie zostało sprzedane w ramach gwiazdkowego amoku, a następnie oparło się późno grudniowej akcji zniżkowej, z pewnością doczeka się wczesnostyczniowej dewaluacji. Tego nie wolno przegapić. Pomyślisz na ten przykład o nadchodzących dniach babci i dziadka – będzie jak znalazł. Pomijam trwający wówczas karnawał, przepięknie zwieńczany ostatkową zabawą. Jeśli wyjątkowa kreacja, to właśnie teraz. Za półdarmo. W tym miejscu nie możesz zapomnieć o jakże ważnym i wymagającym strategicznego podejścia „tłustym czwartku”. Tak jest! – strategia połączona ze sprytem jest w stanie tego dnia uczynić Cię bohaterem swojego domu, biura, czy zagrody. Wczesna pobudka, a następnie bystry szus pomiędzy współkolejkowiczami jest w stanie oszczędzić Ci wielogodzinnego oczekiwania na następną dostawę. Gładko przebrnąwszy następny w kolejności „dzień kobiet”, wielkimi krokami zbliżysz się do operacji wielkanocnej. Także skomplikowanej logistycznie i organizacyjnie. Gdy już odejdziesz w lany poniedziałek od świątecznego stołu, nastąpi chwila prawdziwego odprężenia i wypoczynku. W pracy. Nieistotne – pomyślisz. Majówkowy długi weekend przecież tuż. Na kilka godzin przed unieczynnieniem działalności placówek handlu sprawdzisz się w rywalizacji o grillowe kaszanki, karkówki i szaszłyki. Zwinnie minąwszy dni matki, dziecka oraz powtórkę z rozrywki podczas „weekendu Bożego Ciała” dotrzesz do gorących letnich wyprzedaży. Letniego szaleństwa dopełni „akcja szkoła”, podczas której upolujesz wszystko to, czego na co dzień wolnorynkowa gospodarka w zadowalającej ilości nie jest Ci w stanie dostarczyć. Gdy tylko z wyprzedażowych regałów i koszy znikną kredki i zeszyty, w ich miejscu pojawią się palety zniczy oraz całe bogactwo produktów z motywem dyni w roli głównej. I ani się spostrzeżesz, jak przeniesiesz się do krainy sygnowanej wizerunkiem brodatego fina, wyczekując pierwszego „last christmas” w ulubionej stacji radiowej. Gotowy na kolejne święta, przebrnąwszy trudy i znoje, po raz kolejny pomyślisz – dwudziestego siódmego nie może mnie zabraknąć na… wyprzedażach. Opowiadając o jednej z narodowych histerii, znany prezenter telewizji śniadaniowej udawał niedawno na wizji osobę pochłoniętą szałem zakupów. Wariactwem, amokiem i paranoją wyprzedaży! Wskutek tego zetknął się z niespotykanym hejtem i zarzutami naśmiewania z osób chorych. Z porównaniem „enfant terrible”. Z obrazą wszelkich świętości. Enfant terrible? Czy rzeczywiście? Chyba że TY! l


Mniej znaczy więcej Wszyscy to wiemy, a mimo to ulegamy magii gromadzenia, kupowania, pomnażania. Zwłaszcza teraz. Wystawy sklepowe rozpalają w nas chęć posiadania do granic, w których rozsądek ustępuje miejsca niepohamowanej iluzji szczęścia. Na chwilę, na moment, na ułamki sekund, które roztopią się bezpowrotnie, jak płatki śniegu na ciepłej dłoni, pozwalamy sobie uwierzyć, że w końcu wszystko się w nas zagoi. Jak za dotknięciem magicznej różdżki odejdzie ból, żal, lęk i tęsknota. Wróci radość, wewnętrzny spokój i zadowolenie. Z dziecięcą naiwnością dajemy się ponieść nadmiarowi wierząc, że w tym roku zdarzy się cud. Będzie inaczej, bo wszystko w końcu się zagoi. Nie zagoi. Nie tak. Ten nadmiar nie zalecza naszych ran. Przeciwnie – on je tylko potęguje. Pokazuje, jak wielka jest w nas pustka, której nie potrafimy sami wypełnić. Świąteczny czas nie dla wszystkich jest jednakowo radosny. Są tacy, którym otwiera czarne dziury z dalekiej przeszłości. Uruchamia tęsknoty tak wielkie, że nie jesteśmy w stanie ich w sobie pomieścić. Z aptekarską precyzją trafia w najczulsze punkty, które tak zręcznie próbujemy przykryć wszechobecnym nadmiarem. Nieświadomie sięgamy po niego, jak po ostatnią deskę ratunku, która ma zabrać to, przed czym wciąż uciekamy. O tych dziurach Regina Brett pisze tak: „Nie da się ich zasypać pieniędzmi. Nie da się ich wypełnić cukrem, alkoholem, ani seksem. Nie da się ich zlikwidować awansami zawodowymi, ani zwycięstwami. Nie da się przed nimi uciec. Nie można zostawiać ich za sobą – bo mamy je w sobie”. Nadmiar, któremu ulegamy, nigdy nie był, nie jest i nie będzie lekarstwem. On nas męczy i gubi swoją obecnością. Zabiera nasz czas, emocje i uważność, których potrzebujemy my sami, aby dać sobie najpiękniejszy prezent – miłość, empatię i akceptację. Od tego wszystko się zaczyna. Od pokochania siebie. Jeszcze głębiej i mocniej, żeby te rany uzdrowić, a później móc pokochać innych. Właśnie w tej kolejności. Nigdy odwrotnie. Świąteczny czas to czas spokoju i łagodności, których warto poszukać w sobie. Nie na zewnątrz. Zasada „mniej znaczy więcej” idealnie temu sprzyja. Mniej działania, więcej bycia. Mniej mówienia, więcej słuchania. Mniej oceniania, więcej akceptowania. Mniej chaosu, więcej ciszy. Mniej pośpiechu, więcej uważności. Mniej lęku, więcej odwagi. W tym umiarze można usłyszeć siebie. Można dostrzec to, co domaga się naszej uwagi. Można zrobić miejsce na nowe marzenia i pożegnać wszystkie niepożegnane do tej pory straty. W tym umiarze jest więcej bycia, a mniej działania. Jest dużo więcej czucia, doświadczania i przeżywania. Jest bycie blisko siebie, bez którego trudno jest być blisko drugiego człowieka. Umiar nas wzbogaca na każdym poziomie. Daje nam przestrzeń, dystans, otwiera na nowe doznania. Jest naszym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem. Warto się z nim zaprzyjaźnić. Warto mieć go przy sobie. Warto być mu wiernym. Nie tylko od święta... l

Foto: Jowita Pawluczy

Kasia Malinowska certyfikowany coach, trener Trenerka rozwoju osobistego, certyfikowany coach, ambasadorka fundacji Sukces Pisany Szminką oraz programu Sukces To Ja. Ekspertka w zakresie budowania pewności siebie. Twórczyni cyklu warsztatów rozwojowych Kobiety! Czas na kawę. Prowadzi szkolenia oraz sesje coachingowe w języku polskim oraz angielskim.


TU PRZECZYTASZ

Łódź Restauracje, kawiarnie, bary, puby

Affogato, Piotrkowska 144, All Star, Piotrkowska 217, Anatewka, 6 Sierpnia 2, Ashanti, Sienkiewicza 82/84, Ato Ramen, Piotrkowska 140, Bawełna, Ogrodowa 19A, Beza Food and Bourbon, Ogrodowa 8, Browar Księży Młyn, Tymienieckiego 22/24, Bułgarska, Piotrkowska 69, Cafe Loft, Tymienieckiego 25c, Caffe Przy Ulicy, Łagiewnicka 120, Caffe Przy Ulicy, Kostki Napierskiego 1, Caffe Przy Ulicy, Wici 34, Caffe Przy Ulicy, Rzgowska 219, Cesky Film, Tymienieckiego 25, Chill, Piotrkowska 217, Ciągoty i Tęsknoty, Wojska Polskiego 144A, Coffee Runner, Kilińskiego 74, Cud Miód Fabryczna, Traugutta 2, Czekolada Retro Cafe, Moniuszki 11, Cztery Ściany, Piotrkowska 89, da Vella, Inflancka 4, Doki Gastrobar, Piotrkowska 138/140, Drukarnia Skład Wina & Chleba, Piotrkowska 138/140, Dzień dobry Caffe, Narutowicza 57, Etno Caffe, Piłsudskiego 1, Farina Bianco, Piłsudskiego 14, Filharmonia Smaku, Pabianicka 132, Football Pub, Piotrkowska 138/140, Furore CH Ptak, Rzgów, Żeromskiego 8, Galicja, Ogrodowa 19A, Gęsi Puch, Politechniki 2, Hana Shushi, Karskiego 5 i Piłsudskiego 15/23, Hello!, Sienkiewicza 100, Heksagon, Pomorska 144, Hort-Cafe, Piotrkowska 106/110, Hot Spoon, Drewnowska 58, Jaga Cafe, Pomorska 145, Kardamon, Piotrkowska 51 King Kong, Piotrkowska 217, Klub Wino, Piotrkowska 217, Klub 97, Piotrkowska 97, Klub Spadkobierców, Piotrkowska 77, Korzenie, Piotrkowska 217, Kuroneko, Piotrkowska 217, Lavash, Piotrkowska 69, Lavende, Drewnowska 58, Len i Bawełna, Piotrkowska 138/140, Lokal, Leona Schillera, Mafiosso, Kusocińskiego 67/9, Maison a.s., Księży Młyn 18, Manufaktura Czekolady, Piotrkowska 217, Mare e Monti, Wigury 13, Mauroski Cafe&Bistro, Narutowicza 51, Mebloteka Yellow, Piotrkowska 138/140, Meimei, Piotrkowska 82, Montag, Piotrkowska 107, Motywy, Traugutta 14, Mozaika Cafe, Władysława Króla 31, Na zdrowie!, Zdrowie 8, Nekko Sushi, Piotrkowska 107, Niebieskie Migdały, Sienkiewicza 40, plac Wolności 12, Piotrkowska 200, Niebostan, Piotrkowska 17, Nie Lda Restobar, Fabryczna 17, Owoce i Warzywa, Traugutta 9, Palmiarnia, Piłsudskiego 61, Pho Shop, Tuwima 1, Piękna, Kilińskiego 74, Piwnica Łódzka, Sienkiewicza 67, Poczekalnia, Więckowskiego 16, Polka, Ogrodowa 19A, Polska, Piotrkowska 12, Przędza, Piotrkowska 107, Przerwa, Wólczańska 128/134, Quale, Narutowicza 48, Qubek Cafe, Gdańska 141, Revelo, Wigury 4/6, Sendai Sushi, Piotrkowska 209, Soplicowo, Wigury 12A, Spaleni Słońcem, Piotrkowska 138/140, Stare Kino by Antoine Lopez, Piotrkowska 120, Stary Rynek 2, Stary Rynek 2, Susharnia, Pomorska 13, Sushi Zielony Chrzan, Żwirki 8, Szpulka, Ogrodowa 19A, Szyby Lustra, Piłsudskiego 14, Szwalnia smaków, Piotrkowska 217, Tango, Traugutta 14, Tubajka, pl. Zwycięstwa 3, U Kretschmera, Kopernika 64, U Milscha, Łąkowa 21, Varoska, Traugutta 4, Verte Cafe, Piotrkowska 113/115, Vis a Vis, Żeromskiego 94, Wall Street BBQ, Piłsudskiego 10, Z innej beczki, Moniuszki 6, Złoty Imbir, Sienkiewicza 39.

Fitness, sport Biosfera, Tatrzańska 124B, Energy Fitness, Legionów 16, Energy Fitness, Maratońska 111, Energy Fitness, Piłsudskiego 135, Evergym, Sienkiewicza 100, Fit&Jump, Romanowska 55F, Fit Forma, Tatrzańska 124B, Fit Forma, Gorkiego 16, Fit Forma, Plonowa 1/3, Human CH Ptak, Rzgów, Żeromskiego 6, Human, ul. Karolewska 38/40, Human, Milionowa 25/27, I’m Fit, Piłsudskiego 10, Mrs Sporty, Kilińskiego 298, Paczka Agnieszka Cygan, Zgierska 42A, Saltos Park Trampolin, Wydawnicza 5 i Srebrzyńska 2/4, Speed Life, Wyszyńskiego 29, Strefa Fit, Elsnera 8, Studio Tańca 4U, Skargi 12, Vera Sport, Siewna 15, Verte, Municypalna 12/18, 36 minut, Złotno 7.

Uroda Aesthetic, Piotrkowska 220/8, Amaryllis Clinic, Paderewskiego 11A, Anna Retkowska, Kilińskiego 170, Apasja, Inflancka 40, Basanti Spa, Piotrkowska 220,

Brush Barber Shop, Piotrkowska 138/140, Spa Bylinowa, Bylinowa 20, Coen Day Spa, Piotrkowska 89, DK Damian Kowalski, Piotrkowska 114, Esencja Piękności, Tymienieckiego 20, Este l’arte, Aleksandrowska 167, Estetic Star, Św. Teresy 92, Exellence Place, Konstantynowska 30/32A, Good Time Day Spa, Gdańska 96, Hair Royal, pl. Wolności 10/11, Hair Studio, Zachodnia 79, Hirek Coiffure, Potrkowska 56, Holly Łódź Clinic, Tymienieckiego 20, Intima Art&Este, Tuwima 15, Kamila Make Up, Skargi 4, Klinika Tazbir, Solankowa 6, La Beaute Clinique, 1 Maja 87A, Maj, Mickiewicza 93, Medical Margaret Spa, Prądzyńskiego 103A, Naturioska Beauty Institute, Sienkiewicza 5, Piwnica Fryzjerska, Narutowicza 110, Perfect Clinic, Tymienieckiego 25c/215 Prohair by Bednarska, Piotrkowska 223, Revital, Piotrkowska 69, Royal Hair, pl. Wolności 11/10, Sthetica, Wydawnicza 1/3 l.12, Studio Urody, Wigury 15, Walewska Studio Fryzur, Żeligowskiego 43B, The Barber Shop, Tuszyńska 33, Unique, 6 sierpnia 11/13, Velvet Clinic, Kopernika 38, Wojewoda Studio, Tymienieckiego 19, Yasumi, Sienkiewicza 82.

Zdrowie Aneta Clinic Dental Art, Kościuszki 106/116, Argo, Sterlinga 27/29, ArtDentis, Tymienieckiego 25, Avete, Piłsudskiego 138, Bimed, Zachodnia 12A, Klinika Brocka&Ska, Złotno 59, Brzuska&Sieroszewska, Gdańska 96, Code, Tuwima 15 lok. U4, Dermoklinika, Mickiewicza 93, DiMedical, Legionów 40, Maxima, Tatrzańska 63A/2,Medical Magnus, Kopernika 38, Med Plus, Lutomierska 146, Medyceusz, Bazarowa 9 i Studzińskiego 61, Multi Clinic, Kilińskiego 185, Nowa Europa, Kościuszki 106/116, Novamed, Nowa 16/18, Panaceum, Piotrkowska 114, Persart, Romanowska 55F, Przy Teatrze, Więckowskiego 20/5, Remedium, Dąbrowskiego 15B, Salve Medica, Szparagowa 10, Totumedica, Żeligowskiego 43 lok. 4/5, WizjaMed, Św. Teresy 92/2.

Hotele Ambasador, Kosynierów Gdyńskich 8, Ambasador Centrum, Piłsudskiego 29, Ambasador Premium, Kilińskiego 145, Andel’s, Ogrodowa 17, B&B, Kościuszki 16, Borowiecki, Kasprzaka 7/9, Boss, Tatrzańska 11, Boutique, Piłsudskiego 10, Campanile, Piłsudskiego 27, Double Tree by Hilton, Łąkowa 29, Focus Hotel, Łąkowa 23, Holiday Inn, Piotrkowska 229/231, Ibis, Piłsudskiego 11, Iness, Wróblewskiego 19/23, Loft Aparts, Tymienieckiego 25C, Mazowiecki, 28 Pułku Strzelców Kaniowskich 53/57, Nobo, Liściasta 86, Novotel, Piłsudskiego 11A, Qubus, Mickiewicza 7, Savoy, Traugutta 6, Stare Kino Cinema Residence, Piotrkowska 120, Tobaco, Kopernika 64, Vigo, Limanowskiego 126, Villa Masoneria, Tramwajowa 11, Yuca, Złotno 83.

Salony samochodowe AMX, Rzgów, Łódzka 69a, Audi Centrum, Bartoszewskiego 13, Audi Krotoski Cichy, Niciarniana 51/53, Auto Centrum Kosicki, Aleksandrowska 125A, AutoMobile Torino, 3 Maja 1/3, Bilex, Milionowa 2K, BMW Tłokiński, Aleksandrowska 131C, British Automotive Łódź, Aleja Włókniarzy 214, BSP, Pabianicka 94/96, Bursiak, Pabianicka 119/131, Citroen Syguła, Limanowskiego 156, Citroen Kubiak, Rzgowska 140, Ford Auto Centrum, Włókniarzy 144, Ford Store, Brzezińska 26, Harley Davidson, Dąbrowskiego 207/225, Honda, Obywatelska 191, Honda Park, Brzezińska 35, Jaszpol, Przybyszewskiego 176/178 i Brukowa 2, Lexus, Pomorska 106A, Marvel, Śmigłego Rydza 1, Mazda Matsuoka Motor, 3 Maja 1/3, MK Centrum, Zgierska 248, Nissan Auto, Brzezińska 28, Peugeot, Strykowska 133, Porsche Centrum, Bartoszewskiego 15, Premium Arena BMW, Rokicińska 190, Seat Bednarek, Szczecińska 38A, Skoda Bednarek, Szczecińska 38A, Sobiesław Zasada Automotive, Aleksandrowska 11, Sobiesław Zasada Automotive, Starowa Góra, Graniczna 2, Toyota, Brzezińska 24A, Trax, Żeligowskiego 140, Volskwagen Bednarek, Szczecińska 38A, Volvo, Kolumny 1, Zimny Auto, Rzgowska 142/146.

Centra biznesu Art_Inkubator, Tymienieckiego 3, Bionanopark, Dubois 114/116, Centrum Europejskie, Faktoria, Dowborczyków 25, Forum 76, Piłsudskiego 76, Instytut Europejski, Piotrkowska 262, ŁARR, Narutowicza 34, Łąkowa, Łąkowa 11, ŁSSE, Tymienieckiego 22G, Mariański Group, Tylna 4c lok. 1, MediaHUB, Łąkowa 29, Ogrodowa Office, Ogrodowa 8, SkyHub, Piłsudskiego 148/150, Spillo Media, Roosevelta 8/12.

Szkoły językowe British Centre, Kościuszki 93, City College International, Dąbrowskiego 17/21, Dialog, Nawrockiego 12, English Academy, Zielona 32, Eurodialog, Traugutta 18, Live, Morgowa 4, Modern Languages Center, Kościuszki 59/61, Progres, Pomorska 40, Wow, Tymienieckiego 25c/238.

Region Aleksandrów Łódzki Aleksandria, Wojska Polskiego 103, Blu Fitness, pl. Kościuszki 5, Czarny Staw, Nowy Adamów 3, Kamienica nr 6, pl. Kościuszki 6, La Rocca, Targowa 22, Michelle, Senatorska 2, Otofitness, 11 Listopada 5A, Presto, Wojska Polskiego 12, She Monika Grzelak, 11 Listopada 5A.

Bełchatów Sport Hotel, 1 Maja 63, Wodnik Hotel, Słok.

Konstantynów Konstancja, Niesięcin 28, Fit For You, Łabentowicza 16, U Ciebie czy u mnie, Łaska 7.

Łask Columna Medica, Wakacyjna 8, Kolumna Park, Hotelowa 1, Przygoń.

Pabianice Bez Espresso Mam Depresso, Warszawska 3/5, Boniecki Cafe, Traugutta 13, Fabryka Wełny Hotel&Spa, Grobelna 4, Hollywood Smile, Warszawska 8, Kawowe Love, Warszawska 7/9, Tkalnia Spa&Wallness, Zamkowa 2.

Piorunów Pałac Piorunów Hotel&Spa, Piorunów 25.

Poddębice Pro-Health, Piękna 19, Złote Jabłko, Parzęczewska 2.

Sieradz Cukier, Rynek 17, Estetika, Jana Pawła II 52, Euforia Day SPA, Złotej Jesieni 26, Liliowe Zacisze, 1 Maja 118, Hotel Na Półboru, Stawiszcze 39a, Open Hair Cafe, Rynek 22, Studio Relaks, Grunwaldzka 1B, Wielowska Clinic&Spa, Jana Pawła II 84, Winiarnia, Oksińskiego 4, Zielone Pesto, Rynek 5.

Spała Mościcki Hotel, Nadpiliczna 2.

Stryków Kasor Resort&Spa, Cesarska 2, TOR Łódź, Kiełmina 78.

Sulejów Podklasztorze Hotel, Jagiełły 1.

Uniejów ApartHotel Termy Uniejów, Zamkowa 3/5, Herbowa, Zamkowa 2, Kasztel Hotel, Zamkowa 6, Lawendowe Termy Hotel, Jakuba Świnki, Termalna, Zamkowa 1, Uniejów Hotel, Bł. Bogumiła 32.

Zduńska Wola FollyMood ATELIER, Kościelna 41, Hades, Złotnickiego 21, Jurydyka, Złotnickiego 18, Kawiarnia Literacka, Pl. Wolności 26, Pracownia Fryzjerska Paulina Barczynska, Piwniczna 17, La Perle, ul. Kilińskiego 1C.

Zgierz Folwark, Aleksandrowska 63A, San Remo, Chemików 6, Szalone nożyczki, Aleksandrowska 29, Stacja Nowa Gdynia, Sosnowa 1.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.