5 minute read

MARCIN PABIJANEK

Warto strzec się wszystkiego, co jest nazbyt obiecujące!

Kilka lat temu podjął niewłaściwe decyzje finansowe i stracił wszystkie oszczędności. Nie poddał się i wrócił do biznesu. Dziś pomaga budować kapitał inwestorom indywidualnym. Marcin Pabijanek, założyciel platformy Social.Estate do inwestowania w nieruchomości komercyjne, podpowiada jak uzyskać finansową niezależność.

Advertisement

LIFE IN. Łódzkie: Jak się zaczyna swój biznes, to co jest najważniejsze – dobry pomysł, pieniądze czy może jeszcze coś innego? Marcin Pabijanek: To wszystko się łączy – pomysł, pieniądze, właściwy czas, trochę szczęścia… Jest taka opinia, która głosi, że jak ma się pomysł, to można być pewnym, że na świecie kilka zespołów już nad nim pracuje. Od czegoś jednak trzeba zacząć, więc jak już mamy pomysł na biznes, to powinniśmy się skupić na tym, aby dzięki niemu można było rozwiązać problemy właściwej grupy docelowej. A jeśli jeszcze nasz produkt czy usługa mają Minimum Viable Product, czyli coś, co nie czyni ich jeszcze doskonałymi, ale dzięki czemu można je wprowadzić na rynek, a przy tym udowodnimy, że w sposób skalowany i powtarzalny możemy pozyskiwać klientów, to jestem pewien, że wcześniej czy później pojawią się pieniądze i sukces.

Stare powiedzenie, przekazywane przez doświadczonych przedsiębiorców tym, którzy są na początku swojej biznesowej drogi głosi, że zanim zarobisz, musisz stracić. Czy zawsze wchodząc w biznes, płaci się frycowe? Frycowe nazwałbym po prostu błędami, które każdy przedsiębiorca i menadżer popełniają. Dlatego nie doprowadzajmy do sytuacji, w której strach przed popełnieniem błędu zdeterminuje nasze postępowanie. Nie warto. Warto jednak zminimalizować ilość błędów i ich cenę w postaci zmarnowanego czasu lub pieniędzy. Inaczej mówiąc: nie wchodźmy od razu dwiema nogami do rzeki.

Zły zbieg okoliczności, błędy w biznesplanie, niesolidność partnerów biznesowych, niefrasobliwość w inwestycjach – co zwykle prowadzi przedsiębiorcę do bankructwa? Przyczyn może być wiele, więc przywołam tutaj trafny opis amerykańskiego ekonomisty i pisarza Jima Collinsa. W książce „Jak upadają giganci”, relacjonował on efekty pewnego projektu badawczego i wyróżnił pięć etapów zbliżającego się upadku przedsiębiorstwa. Pierwszy to pycha będąca wynikiem sukcesu, drugi – chaotyczne sięganie po więcej, trzeci – negowanie ryzyka i zagrożenia, czwarty – rozpaczliwe szukanie ratunku i wreszcie piąty – odejście w niebyt lub nieistotność. Jakiś czas temu Pan też zbankrutował… Dlaczego? Właśnie przez błędne decyzje finansowe, chaotyczne sięganie po więcej i negowanie ryzyka. Złamałem po prostu zasady zarządzania finansami osobistymi. Dziś już wiem, że warto strzec się wszystkiego, co jest nazbyt obiecujące!

Do bankructwa można się jakoś przygotować? Z pewnością tak, chociażby poprzez właściwą strukturę prawną firmy, ale rzadko kiedy i mało kto, zaczynając biznes, myśli o bankructwie. Chyba szkoda. Nie należy zatem oczekiwać, że kiedy pojawią się symptomy zapowiadające upadek przedsiębiorstwa, to od razu będziemy wiedzieli, jak reagować i co robić.

Wrócił Pan jednak do biznesu, zajął się inwestycjami w nieruchomości komercyjne, stworzył platformę crowdinvestingową, która pozwala innym na takie inwestycje. Czego nauczyło Pana bankructwo? Nie wiem, czy bankructwo czegoś uczy, ono pokazuje, jakie błędy się popełniło, prowadząc biznes, ale to wcale nie oznacza, że w przyszłości ich znowu nie popełnimy. Po upadku firmy podjąłem pracę w bankowości, jednak nigdy nie przestałem myśleć o swoim biznesie. Dlatego pracując obserwowałem to, jakie możliwości inwestowania mają osoby indywidualne. Zauważyłem, że większość dostępnych produktów – fundusze, akcje, produkty strukturyzowane, obligacje – nie daje inwestorom poczucia bezpieczeństwa i ochrony swoich oszczędności, a także nie pozwalają osiągnąć stabilnego zysku ponad inflację. Wtedy pojawił się pomysł na inwestowanie w nieruchomości komercyjne. Cała reszta działań była już tylko jego efektem.

Uważa się Pan dziś za człowieka sukcesu? Sukces to realizacja wartościowych ideałów, a przez to wpływanie na życie innych. Chyba po to żyjemy. Materialny wymiar sukcesu to tylko dodatek do tego, co dajemy innym.

Gdyby ktoś, kto zaczyna właśnie inwestować oszczędności, poprosił Pana o kilka rad, które pozwolą mu dobrze wystartować, to co by usłyszał? Zacznijmy od tego, że w biznes nie powinniśmy wchodzić z długami. Spłaćmy zatem złe długi, które zaciągnęliśmy

Marcin Pabijanek

Założyciel pierwszej w PL platformy do budowania majątku i ochrony oszczędności przez nieruchomości komercyjne –www.social.estate. Prywatnie mąż jednej żony i tata dwóch córeczek. Wierzy, że sukces niewiele ma wspólnego z wygodą, a im dłużej potrafisz przebywać w strefie dyskomfortu, tym bliżej to Twojego celu, a siłą napędową wszelkich osiągnięć jest wiara i realizowanie wartościowego ideału

Foto: archiwum prywatne na zakup dóbr konsumpcyjnych, zarówno trwałych, jak mieszkanie czy samochód, ale też nietrwałych, jakimi są ubrania czy jedzenie. Następnie zbudujmy poduszkę finansową, czyli przygotujmy oszczędności na „czarną godzinę”, które pozwolą nam przetrwać ewentualne kryzysy. Minimum to trzykrotność miesięcznych kosztów życia. A zatem jeżeli miesięcznie wydajemy 8000 zł, to 24000 zł powinniśmy mieć odłożone i ich nie dotykać. Kolejna rada, to konieczność systemowego zarządzania swoimi finansami, co oznacza, że powinniśmy podzielić budżet, którym dysponujemy na kategorie (na przykład przyjemności, bieżące opłaty, inwestycje, edukacja, pasje) i szczegółowo kontrolować wydatki z każdej kategorii. Prowadząc biznes, zawsze należy pamiętać o regularnym oszczędzaniu i odkładać minimum 10 procent tego, co zarabiamy. Warto to robić do końca aktywności zawodowej. A zatem jeśli wypłacamy sobie 10000 zł, to z tego 1000 zł powinniśmy odłożyć na konto oszczędnościowe. W tym kontekście warto też unikać życia ponad stan i wydawać więcej niż się zarabia. Pomoże nam w tym, chociażby rezygnacja z kart kredytowych i debetowych. Zanim podejmiemy decyzję dotyczącą prowadzonego biznesu, warto poprosić o radę mądrzejszych i bardziej doświadczonych. Wiem, że do tego trzeba mieć pokorę, o co trudno, ale zapewniam, że to zawsze daje pozytywny efekt. Jeżeli mamy zamiar inwestować i mamy na to środki, to inwestujmy, ale tylko w przedsięwzięcia, które rozumiemy. Wcześniej jednak sprawdźmy, skąd ma pochodzić obiecany zysk i czy jest możliwy do osiągnięcia. No i unikajmy przedsięwzięć obiecujących niebotyczne zyski, bo takich po prostu nie ma. Chyba że chodzi o te z pogranicza kryminału. W biznesie ważne jest też to, aby we właściwym czasie podjąć właściwą decyzję. Bywa, że brak decyzji, albo zwlekanie z nią ponad miarę, sprawiają, że okazja nam ucieknie. (https://social.estate/bledy-finansowe/). Na koniec jeszcze jedna rada – zawsze działaj zgodnie z planem. Ustal cele, przygotuj harmonogram działań, stwórz obraz aktualnej sytuacji firmy i wartość majątku netto, określ moment, w którym chcesz osiągnąć niezależność finansową i działaj! (https://social. estate/wolnosc-finansowa/). Sytuacja, którą spowodowała pandemia koronawirusa, mocno zamieszała w gospodarce.

Jedni mówią, że przed nami kryzys, który już niebawem spowoduje falę bankructw, inni uważają, że nie będzie tak źle. A Pana zdaniem czego możemy się spodziewać? Coraz częściej słyszy się o tym, że zaczynają się czasy VUCA. Termin ten, opracowali amerykańscy wojskowi, by opisywać rzeczywistość zimnej wojny. Pochodzi on od angielskiego akronimu: Volatility – zmienność, Uncertainty – niepewność, Complexity – złożoność, Ambiguity – niejednoznaczność. Pierwotnie mówił o tym, że w starciu dwóch zimnowojennych gigantów nie da się niczego przewidzieć. Dziś, w obliczu gwałtownie postępujących przemian technologicznych i społecznych, coraz częściej pojęcia „czasy VUCA” używa się w zarządzaniu i biznesie podkreślając, że nikt nie może być pewny przyszłości. Jedynym sposobem, aby zabezpieczyć swój byt w przyszłości, jest zatem dążenie do niezależności finansowej i podnoszenie finansowego IQ. l

Rozmawiał Robert Sakowski

This article is from: