LifeIN Łódzkie - wydanie specjalne - France - 2019

Page 1

wydanie specjalne

Listopad 2019

Francja w Ĺ odzi


5

21

WINO Historia zapisana w winie

UFE POLOGNE Francuski styl życia

6

22

TOMASZ KRYSIŃSKI Doskonałe miejsce do pracy nad innowacyjnymi śmigłowcami

TOMASZ DOMAŃSKI Menedżer z francuskim dyplomem

8

23

ANITA STAROŃ, MAGDALENA KOŹLUK Francuski na co dzień

DOROTA PIOTROWSKA Znajomość języka francuskiego kluczem do kariery

10

24

Z MIŁOŚCI DO FRANCJI Beata Dankowska, Dominika Przytulska, Beata Twarkowska-Ostafińska, Beata Czerwińska i Paulina Oczkowska-Korpecka

JOLANTA JANUS-HIBNER Co łączy francuskie kosmetyki z Akademią Sztuk Pięknych?

13

26

ALLIANCE FRANCAISE Komiks pomoże w nauce francuskiego

ELŻBIETA WIŚNIEWSKA Balet nas uczy i rozwija

14

28

ALEKSANDRA PRĘDKA, MILENA KOZIK Hotele połączone muzyką

MICHAŁ BALD Czy słone frytki pasują do szampana?

16

30

HUTCHINSON Obywatelstwo lokalne i społeczna odpowiedzialność biznesu

GOUT DE FRANCE Czekając na smaczną wiosnę

18

31

MONIKA ZIELIŃSKA-MYSIOR Dzisiaj pracodawcy bardziej doceniają swoich ludzi

WARTO Do poczytania, posłuchania, obejrzenia

Wydawca

Redaktor naczelna

Kamil Maćkowiak

Grafika i skład

RSMEDIA

Beata Sakowska

Katarzyna Malinowska

KosMedia Jarosław Kosmatka

Robert Sakowski

Współpracują z nami

Małgorzata Wojdal

Redakcja

Joanna Blewąska-Kołodziejczyk

Foto

509 499 400

Agnieszka Jędrzejczak

Paweł Keler

90-365 Łódź, ul. Tymienieckiego 3

Krzysztof Karbowiak

Filip Szkopiński

redakcja@lifein.pl

Monika Kern

Izabela Urbaniak

www.lifein.pl

Magda Maciejczyk

Biznes w kadrze

Patronaty 509 499 400 patronaty@lifein.pl Reklama reklama@lifein.pl Damian Karwowski, 727 925 865


Drodzy Przyjaciele Francji uczniów i studentów. To wszystko dzięki żmudnym wysiłkom naszych Pań Profesor – posłuchajmy więc jakie nowe projekty mają zachęcić do nauki języka Moliére’a. Stowarzyszenie Łódzkie Bardziej Francuskie i Instytut Romanistyki uchylą nam rąbka tajemnicy. Dziś dzięki Prezes Beacie Dankowskiej i Członkiniom Stowarzyszenia, Profesor Anicie Staroń oraz Doktor Magdalenie Koźluk dowiemy się, jak zachęcać młodych do wyboru tego pięknego języka. Poprzez język francuski i zdobyte w nim wykształcenie można zdobyć lepszą pracę – mamy przecież w Łodzi studia podyplomowe typu MBA działające nieprzerwanie od 27 lat. Ich studenci kształcą się wyłącznie w języku francuskim. Pomysłodawca projektu – Pan Profesor Tomasz Domański – opowie nam o historii i teraźniejszości programu. Francja to także kultura, smak i wino. Niezwykłe, wysublimowane. Tu oddamy głos sztuce baletowej i Dyrektor Elżbiecie Wiśniewskiej. Nasz spektakl charytatywny „Mały Książę” odbędzie się w Teatrze Muzycznym w Łodzi, w dniu 8 grudnia 2019 roku o godz. 19. Bardzo serdecznie zachęcam do zakupu biletów. Część dochodów z ich sprzedaży zostanie przeznaczona na pomoc jednemu z Domów Dziecka w okolicach Łodzi. Udało nam się do tego projektu zaprosić kilku Partnerów, którym w tym miejscu ogromnie dziękuję za pomoc. Wielkim sukcesem tego roku jest projekt Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego i firmy SISLEY z Paryża. Opowie o nich Państwu Pani Magdalena Janus-Hibner – pełnomocnik Pani Rektor Profesor Jolanty Rudzkiej-Habisiak. Czymże byłaby opowieść o Francji… bez kuchni i wina? Posłuchamy więc naszego ulubionego Sommeliera – Pana Michała Balda i porozmawiamy z kimś, kto nam od lat wybrane przez Michała wino… dostarcza – Panem Maćkiem Darmasem. Wreszcie – zaanonsujemy otwarcie łódzkiej biblioteki komiksów, która mieścić się będzie w siedzibie Alliance Française w Manufakturze. Na koniec Jean Yves Ebel z UFE Pologne (Stowarzyszenie Francuzów Zagranicą) przypomni naszym francuskim Przyjaciołom o tej niezwykle aktywnej organizacji i jej działaniach na terenie Łodzi i Polski. Pozostaje mi tylko po raz kolejny podziękować wszystkim Partnerom, wszystkim Osobom zaangażowanym w pracę na rzecz działań polsko-francusko-łódzkich, zaś Państwu – życzyć przyjemnej lektury! Do zobaczenia za rok! Foto: Sophia Kalinowska-Wereter

Z wielką radością i dumą oddajemy dziś w Państwa ręce drugie wydanie specjalne LIFE IN Łódzkie – „Francja w Łodzi”. Jesteśmy szczęśliwi, że ponownie uda się nam opowiedzieć Państwu o tym, co zadziało się wokół relacji polsko-francusko-łódzkich na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. Oczywiście – pretekstem jest 24. łódzkie Beaujolais Nouveau! Łódź od wielu lat jest bardzo ważnym miastem na mapie kontaktów bilateralnych. W ubiegłym miesiącu Ambasador Francji Pan Frederic Billet, złożył wizytę roboczą w Łodzi, wybierając nasze miasto jako miejsce swoich pierwszych odwiedzin, krótko po objęciu placówki w Warszawie. Dzięki pieczołowitym staraniom nasza grupa oddanych Frankofonów powiększa się z roku na rok. Wspólnie pracujemy nad nowymi projektami, mając oparcie w coraz szerszym gronie, wciąż bliskich, Przyjaciół. W Łodzi są przecież wspaniałe wzorce wymagające niezwykłego zaangażowania. Jeśli chcemy kontynuować to, co stworzył w tych relacjach chociażby Pan Profesor Rektor Jan Krysiński, musimy mieć wspaniałych następców – takich, jak Pani Profesor Dorota Piotrowska. Miłość do Francji – jak każda miłość – wymaga dbałości, czasu, szacunku… jeszcze długo można byłoby wymieniać. Staramy się więc wszyscy tworzyć łódzką „équipe” i dzisiaj, z wielką dumą, chciałabym jej część Państwu zaprezentować. Ten dodatek to opowieść o Pasjonatach. O Prezesie Tomaszu Krysińskim – który już prawie pięć lat temu stworzył u nas swój, bez mała autorski, projekt – Biuro Projektów Airbus Helicopters. Biuro jest prowadzone, rozwijane i kształtowane w niesamowity sposób. W znakomitych, wręcz niesamowitych warunkach tworzona jest elita polskich inżynierów. Młodzi ludzie mają szansę pracować w świetnym otoczeniu, przy absolutnie innowatorskich projektach i z wielkiej, światowej klasy specjalistami. Dodatek to także przypomnienie o tym, że mamy w Łodzi firmy, które zdecydowały się zainwestować u nas wiele lat temu. Są jednymi z największych pracodawców w regionie, rozwijają się i dbają o jakość oraz innowacyjność tego rozwoju – myślę tutaj o Hutchinsonie. Jeśli zależy nam na firmach znad Sekwany – musimy umieć zapewnić im dobry personel. Wiedzą o tym, jak rekrutować do francuskich firm, dzieli się z nami Dyrektor Monika Zielińska-Mysior z Gravet Consulting. W tym roku nasze znakomite łódzkie hotele ibis i Novotel Centrum przeszły znaczącą zmianę, którą przybliży Państwu ich Dyrektor Generalna – Pani Aleksandra Prędka. Jeśli mówimy o biznesie, to nie możemy zapominać o edukacji. Bez niej nie byłoby francuskojęzycznych

Alicja Bień Konsul honorowy Francji w Łodzi

3


'2019 Konsulat honorowy Francji w Łodzi dziękuje Partnerom Beaujolais Nouveau Partner główny:

Beaujolais Nouveau w liczbach

40

Partnerzy:

L AT T E MU

T YG O D N I

Beaujolais Nouveau stawia swoje pierwsze poważne kroki – właśnie wtedy rozpoczęto celebrowanie święta młodego wina.

musi upłynąć od winobrania do czasu aż wino będzie gotowe do spożycia. Zgodnie z ustalonym w 1985 roku prawem, sprzedaż win rozpoczyna się w trzeci czwartek listopada.

5 EURO

Organizatorzy:

tyle mniej więcej trzeba wydać na butelkę tego młodego i orzeźwiającego wina.

30

T YS . H E K TAR ÓW na takim terenie we Francji uprawia się dziś winogrona Gamay, z czego 22 tysiące w regionie Beaujolais.

Przy współpracy:

POLOGNE

Partner medialny:

70 MI L I O N ÓW

Partner artystyczny:

6

butelek zostaje rozesłanych po całym świecie, a spora część tej liczby trafia do Japonii. Japonia jest największym światowym odbiorcą Beaujolais Nouveau.

1,5 T YS . MK W.

zajmują winnice Beaujolais w południowo-wschodniej części Burgundii. Wina produkuje się z jednego szczepu Gamay.

1,3 MI L I O N A

hektolitrów Beaujolais Nouveau produkuje się każdego roku.

10 WINNIC

zostało wybranych do produkcji BN. Wszystkie winogrona muszą być zbierane ręcznie i jest to wymagane prawnym przepisem.


Historia zapisana w winie

Foto: Adobe Stock

Wino towarzyszy dziejom świata od tysięcy lat. Powiedzieć, że oprócz ludzkich emocji – nienawiści, miłości i chęci posiadania władzy – miało największy wpływ na rzeczywistość, nie będzie dalekie od prawdy. Pojawiło się jakieś 8,5–9 tysięcy lat przed naszą erą. Jego ślady odkryto w jaskiniach znajdujących się na terenie dzisiejszej Armenii, a wyprodukowano je z winorośli rosnącej na wzgórzach opodal Morza Kaspijskiego. Wino smakowali faraonowie i władcy starożytnej Grecji i Rzymu. W starożytnym świecie wino było kojarzone z zamożnością i tylko w wyjątkowych momentach trafiało na stół. Dopiero Grecy upowszechnili wino jako napój codzienny, a przy okazji uczynili z niego jeden ze swoich najważniejszych towarów eksportowych. Rzymianie poświęcili winu i winiarstwu wiele tekstów i spowodowali, że winorośl zaczęto uprawiać na masową skalę. I to właśnie ich uznać można za tych, którzy wino wprowadzili do powszechnego użytku. W miarę podbijania świata Rzymianie upowszechniali produkcję winna na zdobytych ziemiach. Mieli w tym swój cel – w ten sposób zapewniali swoim legionistom napój, który wtedy był zdrowszy od wody, bo nie powodował zatruć i chorób. Po upadku Imperium Rzymskiego (IV-V wiek n.e.) podupadło i ówczesne winiarstwo. Produkcją wina zajęły się klasztory, które wytwarzały je na potrzeby religijne. I to właśnie klasztorom przypisuje się rozwój nowożytnego winiarstwa w X i XI wieku. Dokładnie benedyktynom i cystersom z Burgundii, którzy rozwinęli techniki uprawi winorośli i wytwarzania wina. W nowoczesnym winiarstwie najwięcej zawdzięczamy Francji. To tutaj zaczęto podchodzić zupełnie

inaczej do uprawy i produkcji wina. Setki lat doświadczeń, prób, eksperymentów, cierpliwości doboru odmiany do konkretnego siedliska – to wszystko oczywiście z chęci wyprodukowania, jak najlepszego trunku. Efektem jest np. przypisanie konkretnych odmian do konkretnego miejsca, np. Burgundia to królestwo pinot noir, Bordeaux to cabernet sauvignon, merlot, cabernet. Z Europy wino trafiło w cały świat. Dziś pijąc wino z Francji, Włoch, Hiszpanii czy Chile, kalifornijskie, gruzińskie czy południowoafrykańskie tylko nieliczni wiedzą, że zostało ono wyprodukowane z gron jednego i tego samego gatunku winorośli – Vitis vinifera, który przez tysiąclecia podzielił się na wiele odmian (szczepów).

najdroższe rarytasy z  W piwnicach jednego ze szpitali w Strasburgu, stolicy Alzacji, przechowywane jest najstarsze wino świata. Pochodzi ono z 1472 roku! Szczęśliwcy, którzy mieli okazję je spróbować twierdzą, że nadal smakuje wyśmienicie, a wyczuć w nim można wanilię, orzechy i kamforę. Wino przechowywane jest w beczce i dziś znajduje się w niej około 300 litrów trunku. Wino nie jest sprzedawane, więc trudno określić, ile koneserzy gotowi byliby za nie zapłacić. z  Winnica Domaine de la Romanée-Conti obejmuje niecałe 2 hektary i kilkaset lat tradycji. Wino stamtąd, z którym żadne inne nie może się równać i które jest tak drogie, że bardzo rzadko spotykane, obrosło już legendą. Biskup Paryża mówił o nim, iż jest to aksamit i satyna zamknięte w butelce, a w czasie rewolucji francuskiej żołnierze przechodzący obok tej burgundzkiej winnicy salutowali, co nie przeszkadzało im wcześniej zabić właścicieli winnicy.

5


Łódź – doskonałe miejsce do pracy nad innowacyjnymi śmigłowcami O taksówkach powietrznych, nowych wyzwaniach, rozwoju łódzkiego biura i centrum badawczego oraz kadrze doskonałych inżynierów młodego pokolenia, rozmawiamy z Tomaszem Krysińskim, wiceprezesem ds. badań i rozwoju w Airbus Helicopters. LIFE IN. Łódzkie: Biuro konstrukcyjne Airbus Helicopters działa w Łodzi od 2015 roku. Kiedy rok później polski rząd zrezygnował z umowy z koncernem Airbus Helicopters, a więc i produkcji 50 śmigłowców Caracal w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi, obawiano się, że biuro przestanie istnieć. Tymczasem biuro ciągle się rozwija. Tomasz Krysiński: I będzie się rozwijać. Zaczynaliśmy od 10 pracowników, wiosną ubiegłego roku w biurze pracowało już ponad 50. Teraz ich liczba wzrosła do ponad 80 i na tym nie koniec. W przyszłym roku zatrudnienie w biurze sięgnie 100 osób, a powiększona we wrześniu powierzchnia biura mieszczącego się w Forum 76, umożliwia nam zatrudnienie nawet 120 inżynierów i projektantów. Jak pozyskujecie inżynierów do pracy w łódzkim biurze? Łowimy talenty nie tylko w Łodzi, poszukujemy zdolnych absolwentów politechnik w całym kraju. Ludzie i ich kompetencje to dziś największa wartość w awiacyjnym, technologicznym biznesie. Nie ukrywam, że w naszym łódzkim biurze pracują głównie ludzie młodzi, których od samego początku rzucamy na głęboką wodę. Bywa, że stawiamy im ekstremalnie ambitne wyzwania. W łódzkim ośrodku konstruktorskim 24-letni genialny inżynier odpowiada za ważne testy wałów, wirników i śmigłowcowych przekładni. Biuro to nie wszystko, Airbus Helicopters ma też w Łodzi centrum testowe? Tak, powstało dwa lata temu na 800 metrach kwadratowych. Po rozbudowie powierzchnia centrum wzrosła do prawie 2400 metrów kwadratowych i powstało nowe centrum prób dynamicznych, gdzie testowane będą wały, przekładnie i inne krytyczne elementy układów napędowych. W powstanie nowego ośrodka testowego zainwestowaliśmy 2,5 miliona euro. A to jeszcze nie koniec inwestycji.

„ 6

Od ponad 30 lat wprowadzam na światowe rynki najno­wocześniejsze śmigłowce, jakie latają po niebie. Jestem ich konstruktorem i cieszę się, że działam na rzecz rozwoju myśli technologicznej

Z czego wynikają te wszystkie inwestycje Airbus Helicopters w Łodzi? Biuro ma bardzo duży udział zarówno w modernizacji już istniejących śmigłowców, jak i zupełnie nowych konstrukcji. Wykonuje gotowe projekty: od projektu wstępnego przez obliczenia i testy do certyfikacji wyrobu. To wymaga większej bazy i większej liczby pracowników. Czym zajmują się inżynierowie w łódzkim biurze? Łódzcy inżynierowie od początku pracowali nad konstrukcją najnowszego średniego śmigłowca wielozadaniowego H160. Wiele struktur, np. kadłub tego wiropłata, zostało w łódzkim zespole zaprojektowanych, potem sprawdzonych w badaniach wytrzymałościowych i testach. Inżynierowie z łódzkiego biura od zera wymyślili i zaplanowali najważniejsze elementy układu napędowego superszybkiego helikoptera najnowszej generacji – Racer, który ma być najszybszym seryjnym śmigłowcem świata. Racer swoją bardzo wysoką prędkość przelotową (około 400 km/h), zawdzięcza niekonwencjonalnej konstrukcji. Oprócz głównego wirnika po bokach na specjalnych wysięgnikach ma zamontowane dwa śmigła pchające. Teraz młodzi łódzcy inżynierowie odpowiadają za istotną część konstrukcji bezzałogowych powietrznych taksówek nazwanych Citi Airbus. Te autonomiczne wirnikowce będą przewoziły pasażerów w miastach już w niedalekiej przyszłości. Pojazd startuje i ląduje pionowo, ma napęd elektryczny złożony z czterech podwójnych silników, które nadają mu prędkość 120 kilometrów na godzinę. Polscy specjaliści zajmują się m.in. stworzeniem elektrycznego napędu, a także zintegrowaniem go z systemami kontroli lotu i innymi urządzeniami pokładowymi. Jak wygląda współpraca Airbus Helicopters z Politechniką Łódzką i innymi polskimi uczelniami? Z Politechniką Łódzką współpracujemy od wielu lat. A ta współpraca rozpoczęła się znaczącym udziałem jej pracowników w projekcie budowy hybrydowego śmigłowca X3 – do dziś najszybszego wiropłata na świecie. Teraz chcemy, by na Politechnice w ramach Międzynarodowego Wydziału Inżynierii, popularnie zwanym IFE, powstały studia w języku angielskim, kształcące specjalistów konstruktorów w zakresie śmigłowców.


Foto: Filip Szkopiński

Łódzkie biuro przy projektowaniu, badaniach i certyfikacji współpracuje także z uczelniami w Radomiu, Gdańsku, Bydgoszczy i Warszawie. Innowacyjne działania realizujemy w Polsce na wielu poziomach. Współpracujemy z jednostkami badawczo-rozwojowymi – wyższe uczelnie i instytuty – które otrzymują zadania badawcze od Airbus Helicopters wraz z koniecznymi funduszami i wyposażeniem technicznym (systemy pomiarowe, programy komputerowe). Prowadzimy w Polsce pełen proces badań i rozwoju: od pomysłu, przez projekt, rozwój koncepcji, po realizację i zakończenie badań. To integracja pozioma. Towarzyszy jej integracja pionowa: tworzenie łańcucha wartości. Wykorzystujemy rezultaty badań naukowców do produkcji w zakładach Airbus Group i jej dostawców. Na skrzyżowaniu tych dróg, w centrum uwagi, jest klient, który otrzymuje innowacyjne produkty, bo wypracowane przez nas rozwiązania mają już zapewnione rynki. Współpraca z Politechniką Łódzką to nie przypadek, przez lata rektorem tej uczelni był Pana ojciec, profesor Jan Krysiński. Ojciec, specjalista od turbomaszyn, wciąż imponuje wiedzą i świeżością analiz. Otwierał Politechnikę Łódzką na świat – to on w 1992 roku utworzył International Faculty of Engineering (IFE) gdzie prowadzone są wszystkie zajęcia

w językach angielskim i francuskim. Dzięki temu nie mamy teraz problemów z naborem specjalistów do firmowego biura Airbus Helicopters w Łodzi. Nie tylko z uczelniami współpracujecie? Do prac badawczych angażujemy też małe i średnie firmy. W Łodzi znaczący udział w pracach mają firmy z branży zaawansowanych technologii, np. Sensor. Od jak dawna związany jest Pan z branżą lotniczą? Od ponad 30 lat wprowadzam na światowe rynki najnowocześniejsze śmigłowce, jakie latają po niebie. Jestem ich konstruktorem i cieszę się niezmiernie, że działam na rzecz rozwoju myśli technologicznej, wprowadzając konkurencyjne produkty na rynek. Na czym polega Pana praca? Moja praca łączy zadania z pogranicza tworzenia przełomowych technologii z bardziej przyziemnym, twardym biznesem, który prowadzimy tak, by był opłacalny ekonomicznie i technologicznie. Nasze zespoły inżynierów są w stanie zaprojektować unikatowe maszyny. Sztuką jest wprowadzenie ich do seryjnej produkcji – tak by znalazły klientów i służyły ludziom, a nie tylko stanowiły tło do zdjęć na przyjemnych, ale niewnoszących za wiele do życia wystawach i targach.

7


O tym, co ważne w nauce języków, co daje znajomość języka francuskiego i co łączy Instytut Romanistyki z Francją, rozmawiamy z dyrektor Instytutu dr hab. prof. UŁ Anitą Staroń oraz z zastępczynią dr Magdaleną Koźluk. 8

LIFE IN. Łódzkie: Ile osób każdego roku zaczyna naukę na Filologii Romańskiej w Instytucie Romanistyki Uniwersytetu Łódzkiego? Anita Staroń: Podczas tegorocznego naboru na pierwszy rok studiów przyjęliśmy sześćdziesiąt osób, choć kandydatów było zdecydowanie więcej. Nie wszyscy jednak dochodzą do trzeciego roku: niektórzy studenci rezygnują, bo przekonują się, że wolą inną ścieżkę kształcenia, dla innych studia na tym kierunku okazują się zbyt wymagające.

Foto: Paweł Keler

Francuski na co dzień


Dlaczego? Anita Staroń: Ponieważ tu nie wystarcza tylko sama obecność na zajęciach i wiedza z nich wyniesiona, trzeba być zdyscyplinowanym i uczyć się samemu w domu. Praca z każdym językiem wymaga dużego własnego zaangażowania. I jeśli już na poziomie licencjatu nasi studenci mogą pochwalić się świetnym opanowaniem języka, to na pewno zawdzięczają to w dużym stopniu własnej ciężkiej pracy. Jesteśmy z nich bardzo dumni. Skąd to zamiłowanie do języka francuskiego wśród młodych ludzi? Czy można zacząć naukę od zera? Magdalena Koźluk: Myślę, że każdy z tych młodych ludzi ma swoją własną historię związaną z nauką języka francuskiego, jednych po prostu zauroczył, innym podpowiedzieli rodzice, którzy od najmłodszych lat zapewniali im zajęcia dodatkowe z tego języka, kolejni uczą się go, bo może kiedyś chcieliby zamieszkać we Francji lub innym kraju, w którym ludzie na co dzień posługują się tym językiem. Anita Staroń: A jeśli chodzi o drugą część pytania, to oczywiście, że można u nas zacząć naukę języka francuskiego od podstaw. Na kierunku filologia romańska kształcenie obejmuje obowiązkowo język francuski oraz, w zależności od wyboru specjalności, angielski, włoski lub hiszpański. Na każdej specjalności istnieje możliwość nauki języka francuskiego zarówno od podstaw, jak i na poziomie średniozaawansowanym. W przypadku grupy średniozaawansowanej wymagana jest znajomość języka francuskiego na poziomie B1. Ci, którzy zaczynają od podstaw, uczą się języka bardzo intensywnie, 240 godzin w pierwszym semestrze, 210 w drugim. To ogromny wysiłek i nie wszyscy sobie z nim radzą, o czym już wspominałam. Grupa średniozaawansowana pracuje w tym czasie inaczej: przygotowuje projekty z literatury, kultury, językoznawstwa i przekładoznawstwa, cały czas doskonaląc swoje kompetencje językowe. Na drugim roku obie grupy mają już wspólny program. Co studenci robią po tym kierunku? Jak wyglądają ich ścieżki zawodowe? Magdalena Koźluk: Oczywiście śledzimy ich kariery i wyglądają one bardzo różnie. Zawsze jednak znajdują pracę, najczęściej taką, w której wykorzystują umiejętności zdobyte na studiach. Dlatego nikt nie powinien deprecjonować tego kierunku, mówiąc młodym ludziom, że po Filologii Romańskiej grozi bezrobocie. To kompletnie mija się z prawdą. Nasi absolwenci nie mają kłopotów ze znalezieniem pracy, wręcz przeciwnie, znajomość języka francuskiego od razu gwarantuje im wyższe zarobki. Język francuski otwiera drzwi do wielu firm działających w Łodzi, dla których liczy się znajomość języka i które gotowe są zapewnić dodatkowe szkolenia w celu zdobycia innych kompetencji. A czy to prawda, że język francuski jest bardzo trudny? Anita Staroń: Istnieje taki stereotyp. A ze stereotypami dość trudno się walczy. Magdalena Koźluk: W języku francuskim mamy znaczną rozbieżność między pisownią a wymową słów. Jednak jeśli opanujemy podstawowe zasady rządzące w tym języku, to jego nauka nie powinna nastręczać nam kłopotu.

Samemu można się go nauczyć? Anita Staroń: Jak w każdej dziedzinie warto mieć na początku swojego mistrza, który nas poprowadzi, a później wszystko zależy od kompetencji i motywacji. Magdalena Koźluk: Dzisiaj studenci w dobie Internetu mają dostęp do tylu platform ułatwiających poszerzenie znajomości języka, że my – uczone wyłącznie książkowymi metodami – tylko możemy im pozazdrościć. Co Instytut Romanistyki łączy z Francją? Anita Staroń: Przede wszystkim współpraca naukowa. Gościmy wykładowców z różnych krajów frankofońskich, my również jeździmy z wykładami w ramach umów międzynarodowych, studenci chętnie wyjeżdżają na wymiany, studiują przez semestr lub dwa we Francji. Wspólnie z zagranicznymi partnerami organizujemy konferencje naukowe, dzielimy się wynikami badań. Czy Instytut Romanistyki wychodzi na zewnątrz do łodzian, organizując imprezy promujące Francję? Magdalena Koźluk: Oczywiście, środowisko frankofońskie w Łodzi i regionie działa bardzo prężnie i to nie tylko we własnym gronie, chętnie wychodzimy z różnymi inicjatywami do mieszkańców miasta. Od kilku lat w ramach Festiwalu Frankofonii organizujemy dwudniowe imprezy, podczas których przybliżamy łodzianom kulturę francuską. Najpierw były to dwie edycje Sukcesji po francusku, ostatnio zaś Tkalnia Francuskiego w Manufakturze. Zapraszamy także na spotkania z ludźmi francuskiej kultury, literatury, tłumaczami. Może w nich wziąć udział każdy zainteresowany, nie tylko studenci i wykładowcy. W tym roku na przykład gościliśmy między innymi Jacka Giszczaka, znanego tłumacza literatury francuskiej i Marka Bieńczyka, pisarza, historyka literatury, tłumacza z języka francuskiego. Były to pasjonujące spotkania. Co Panie najbardziej urzeka w kulturze francuskiej? Magdalena Koźluk: Chyba wszystko, choć wiem, że jest to dość banalna odpowiedź. Urzeka mnie brzmienie języka, możliwość precyzyjnego wyrażenia emocji, cała literatura, filozofia, sposób myślenia i bycia, kuchnia. Anita Staroń: Kontakt z pięknym słowem pisanym niezwykle mnie ujmuje. Na co dzień zajmuję się literaturą francuską XIX wieku, cieszę się, że mogę ją czytać w oryginale, to taka moja odskocznia od problemów codzienności. Z drugiej strony im dłużej obcuję z tym językiem, tym lepiej umiem wniknąć w niuanse kulturowe czy społeczne, co sprawia, że na wiele kwestii dotyczących Francji patrzę krytycznym okiem. Co jest najważniejsze w nauce języka obcego? Anita Staroń: Przede wszystkim praca. Talent to pięć procent, cała reszta to ciężka praca. I to tak naprawdę jest bardzo pocieszające dla wszystkich tych, którzy sądzą, że nie są uzdolnieni językowo. Własnym wysiłkiem można tu bardzo wiele nadrobić. Trzeba wykuć słówka, opanować zasady gramatyki, ważne jest też to, żeby mieć w sobie ciekawość języka. Podkreślmy jednak, że taka inwestycja zawsze się opłaca.

9


Z miłości

do Francji

Foto: Paweł Keler

Z Beatą Dankowską, Dominiką Przytulską, Beatą Twarkowską-Ostafińską, Beatą Czerwińską i Pauliną Oczkowską-Korpecką ze Stowarzyszenia Łódzkie Bardziej Francuskie rozmawiamy o Francji, języku francuskim i kulturze frankofońskiej. 10


LIFE IN. Łódzkie: Czym się zajmuje Stowarzyszenie Łódzkie Bardziej Francuskie? Beata Dankowska: Szeroko rozumiana promocja języka francuskiego i kultury frankofońskiej oraz wzmacnianie pozycji tego języka w szkołach – to dwa główne cele naszej działalności, ale nie tylko. Kiedy tworzyliśmy Stowarzyszenie, to przede wszystkim chcieliśmy stworzyć nauczycielom języka francuskiego możliwość bycia razem, wspierania się i realizowania swoich pasji. A skąd pomysł na powołanie takiego Stowarzyszenia? Beata Dankowska: Bezpośrednio przed powstaniem Stowarzyszenia uczestniczyliśmy w projekcie organizowanym i finansowanym przez Ambasadę Francji dla wszystkich nauczycieli języka francuskiego z Łodzi i województwa. W ciągu trzech lat trwania projektu braliśmy udział w wielu szkoleniach, poznawaliśmy się, integrowaliśmy, a kiedy projekt się kończył uznaliśmy, że warto to kontynuować w innej formie, a najlepszym rozwiązaniem było powołanie Stowarzyszenia. W takim razie zacznijmy od najprostszego pytania – dlaczego warto uczyć się francuskiego? Dominika Przytulska: Długo by mówić o wszystkich „za”, więc może wymienię tylko najbardziej praktyczne argumenty. Po francusku mówi dziś na całym świecie ponad 220 milionów osób, a w 52 krajach francuski jest językiem urzędowym, bądź powszechnie używanym. Poza tym Francja jest jednym z największych inwestorów zagranicznych w Polsce – działa u nas około ośmiuset francuskich firm, z tego ponad sto w Łodzi i regionie. Oznacza to, że znajomość francuskiego zwiększa szanse znalezienia satysfakcjonującej pracy. Paulina Oczkowska-Korpecka: Warto też dodać, że język francuski jest jednym z oficjalnych języków Unii Europejskiej, a także roboczym językiem Paktu Północnoatlantyckiego (NATO), Organizacji Narodów Zjednoczonych i wielu innych organizacji międzynarodowych. Posługiwanie się nim jest nieodzowne, jeżeli planujemy pracę w instytucjach międzynarodowych. Spotkałem się z poglądem, że francuski jest trudny do nauczenia. Prawda czy mit? Beata Czerwińska: Moim zdaniem to mit, z którym nasze stowarzyszenie walczy od jakiegoś czasu, choćby za pomocą lekcji pokazowych, jakie zamierzamy zaproponować uczniom szkół podstawowych i przedszkoli już od marca przyszłego roku. Chcemy pokazać najmłodszym, że ten język nie jest trudniejszy od innych, w dodatku jest piękny i melodyjny. Jeśli pokażemy im, że francuski „c’est chouette”, jak mówił Mikołajek, jeśli go polubią na samym początku swojej edukacyjnej przygody i dostrzegą korzyści ze znajomości języka, to nie będą mieli problemów, żeby się go nauczyć. Beata Twarkowska-Ostafińska: Jeśli chodzi o korzyści, warto też podkreślić, że znajomość języka francuskiego zwiększa naszą wartość na rynku pracy. Dziś wielu pracodawców poszukuje osób, które oprócz angielskiego znają drugi język obcy. Tacy pracownicy mogą liczyć na lepsze stanowiska, a tym samym na sporo większe zarobki.

Francja to styl życia, do którego tęsknimy. Chrupiące bagietki, szerokie aleje Paryża, urokliwe miasteczka w Normandii i Bretanii, Chanel, Dior… A kto chętniej uczy się francuskiego – panie czy panowie? Beata Czerwińska: Nie ma reguły. W tych zajęciach, które prowadzę są panie i panowie. W niektórych grupach bywa więcej mężczyzn, w innych więcej kobiet. Beata Twarkowska-Ostafińska: Potwierdzam – ten język nie ma płci. W szkole, w której uczę, na francuski chodzą chętnie zarówno dziewczynki, jak i chłopcy.

Pytam o to dlatego, ponieważ we władzach Stowarzyszenia same kobiety, na dzisiejszym spotkaniu też kobiety. Przypadek? Beata Dankowska: Nie, w Polsce jest znacznie więcej nauczycielek francuskiego. Zresztą nie tylko francuskiego – generalnie zawód nauczyciela jest sfeminizowany. Łódzkie Bardziej Francuskie też częściej chodzi w sukience, bo do Stowarzyszenia należy 38 osób, w tym tylko dwóch panów. Jako Stowarzyszenie stawiacie sobie za cel promocję języka francuskiego oraz kultury francuskiej i frankofońskiej. Skutecznie udaje się Wam to realizować, bo jakiś czas temu zostaliście uhonorowani przez środowisko frankofońskie specjalną nagrodą. Proszę powiedzieć więcej o tej nagrodzie? Beata Dankowska: To dla nas ważna nagroda, ponieważ działalność naszego Stowarzyszenia została zauważona i doceniona przez przedstawicieli Grupy Ambasad, Delegatur i Instytucji Frankofońskich (GADIF). Dostaliśmy ją za zaangażowanie i wkład w promocję języka francuskiego i wartości frankofońskich. Ogromnie się cieszymy, że nasza praca i wysiłek zostały docenione. Czy Polacy, a łodzianie szczególnie, lubią Francję i kulturę francuską? Beata Czerwińska: Wydaje mi się, że nawet bardzo. To wynik różnych momentów z naszej wspólnej historii i podobnego podejścia do wartości takich jak wolność, równość, otwartość na innych, tolerancja, poszanowanie tradycji. To są sprawy tak samo ważne dla Polaków, jak i Francuzów. Lubimy Francję za jej fantastyczne zabytki, wyjątkowe wina i kuchnię. Mam wrażenie, że gdyby zapytać dziś Polaków o to, jaką europejską stolicę chcieliby odwiedzić, to pewnie połowa powiedziałaby, że Paryż. Beata Twarkowska-Ostafińska: Francja zawsze kojarzyła nam się z czymś wyjątkowym, wyrafinowanym, eleganckim, aromatycznym i bezpretensjonalnym – to nas pociąga. Francja to styl życia, do którego tęsknimy. Chrupiące bagietki, szerokie aleje Paryża, urokliwe miasteczka w Normandii i Bretanii, Chanel, Dior… Czy można tego nie lubić? Na pewno lubimy święto Beaujolais Nouveau, choć niektórzy mówią, że to tylko kolejny chwyt marketingowy, którym promuje się francuskie wina.

11


38

Skąd taka popularność tego święta w Polsce? Paulina Oczkowska-Korpecka: Święto Beaujolais Nouveau jest popularne nie tylko w Polsce. ReNA UCZYCIE LI kordy popularności bije przecież języka francuskiego w Japonii. Dlaczego je lubimy? Ze z Łodzi względu na atmosferę, możliwość i województwa należy spotkania z przyjaciółmi, celebrodo Stowarzyszenia wania tradycji. Łódzkie Bardziej Dominika Przytulska: Francuzi Francuskie mają doskonałe sposoby na promowanie Francji i kultury francuskiej. Po to właśnie wymyślili kiedyś święto Beaujolais Nouveau i nie da się zaprzeczyć, że udało im się zrobić z tego takie wydarzenie, które nie ma sobie równych na całym świecie. Zgadzam się, że atmosfera święta Beaujolais Nouveau jest wyjątkowa. Wystarczy kupić butelkę Beaujolais Nouveau, trochę francuskiego sera, do tego bagietkę, zaprosić przyjaciół i można wspólnie fantastycznie spędzić czas. Stowarzyszenie realizuje również wydarzenia przeznaczone dla mieszkańców Łodzi np. Tkalnia francuskiego – 100% francuski. Proszę przybliżyć ideę tego wydarzenia. Beata Dankowska: Była to impreza, którą nauczyciele ze Stowarzyszenia zorganizowali wspólnie z Instytutem Romanistyki Uniwersytetu Łódzkiego oraz Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej. W imprezie wzięli udział studenci, uczniowie szkół średnich i podstawowych oraz zaproszeni przez nas goście specjalni. W ten sposób chcieliśmy przybliżyć łodzia-

gdzie uczą? Beata Dankowska – Prezes Stowarzyszenia, XXI LO im. B. Prusa Dominika Przytulska – XXXI LO im. L. Zamenhofa Beata Twarkowska-Ostafińska – SP nr 40 im. Bohaterów Rewolucji 1905, SP nr 1 im. Jana Pawła II Aleksandrów Łódzki Beata Czerwińska – XI LO Paulina Oczkowska-Korpecka – wicedyrektor Szkoły Podstawowej Łódka Dalton School

nom kulturę francuską i pokazać, że nauka francuskiego może być świetną zabawą. Beata Twarkowska-Ostafińska: Przez dwa dni można było pograć w bule, posłuchać muzyki klasycznej i znanych francuskich szlagierów, zobaczyć pokazy mody, spróbować francuskich słodkości, zatańczyć wspólnie „belgijkę”, wziąć udział w warsztatach, grach i konkursach. Istne francuskie szaleństwo! Bywacie Panie we Francji? Paulina Oczkowska-Korpecka: Oczywiście i zawsze z przyjemnością. Turystycznie, po to, żeby mieć bezpośredni kontakt z językiem, jeździmy też na zorganizowane szkolenia i konferencje. Dominika Przytulska: Znajomość języka francuskiego otwiera wiele furtek, pozwala realizować swoje pasje. Bywamy na festiwalach teatralnych, organizujemy wymiany uczniowskie polsko-francuskie, współpracujemy ze stowarzyszeniami francuskimi. W ten sposób przecieramy ścieżki naszym uczniom. No, a poza tym, tak zwyczajnie – kochamy Francję!

Z językiem francuskim dookoła świata Po francusku mówi dziś na całym świecie ponad 220 mi­ lio­nów osób. W 52 krajach jest on językiem urzędowym bądź powszechnie używanym. Język francuski to oczywiście domena mieszkańców Francji, ale jest też powszechnie używany w 52 krajach na całym świecie. Między innymi w Belgii, Szwajcarii oraz w Kanadzie (w prowincjach Quebec, Nowy Brunszwik i Ontario). Warto wiedzieć, że w takich krajach jak Algieria, Tunezja czy Maroko, francuski

podstawowe zwroty w języku francuskim z  Dzień dobry – Bonjour [bążur], z  Cześć – Salut [salu], z  Dobrze, dziękuję – Ca va, merci [sa wa, mersi], z  Do widzenia – Au revoir [orewłar] z  Dobranoc – Bonne nuit [bon ńli], z  Powodzenia! – Bonne chance [bon szans], z  Na zdrowie! – A la votre! [alawotr], z  Smacznego – Bon appétit [bon apetit] z  Dziękuję – Merci [mersi].

12

jest powszechny, choć nie ma statusu języka urzędowego. Oprócz tego język francuski można usłyszeć w dawnych koloniach francuskich w Azji czy na Bliskim Wschodzie. Posługują się nim także mieszkańcy niektórych wysp na morzu karaibskim, na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim. Język francuski wywodzi się z łaciny. Od XVIII wieku stał się językiem międzynarodowym dominującym w dyplomacji i kulturze. W Polsce francuski był szczególnie popularny wśród arystokratów i osób wysoko wykształconych. Ciekawostką może być fakt, że język francuski jako język całego kraju został spopularyzowany dopiero przez rewolucję francuską. Do tego czasu wielu mieszkańców obecnej Francji posługiwało się lokalnymi dialektami. W języku francuskim jak w każdym innym, ważny jest alfabet. Podstawowy składa się z 26 liter, które używane są również w języku polskim. Dodatkowo w alfabecie francuskim istnieją ligatury (znaki łączące co najmniej dwie litery) œ, æ, oraz niektóre litery dodatkowo opatrzone są znakami diakrytycznymi jak na przykład: à, â, ç, é, è, ê, ë, î, ï, ô, û, ù, ü, ÿ.


Komiks w nauce francuskiego Łódź od niedawna wzbogaciła się o kolejną bibliotekę. Tym razem nietypową – są w niej do przeczytania wyłącznie komiksy. Wszystkie w języku francuskim. Biblioteka mieści się w siedzibie Alliance Française i liczy ponad dwa tysiące komiksów! Komiksy często kojarzone są z łatwymi książeczkami dla małych dzieci. Nic bardziej mylnego, szczególnie we Francji! Tam tworzy się komiksy poruszające tematy dotyczące wszystkich sfer życia: polityki, nauki, edukacji i dużo więcej. Prezentują tematy w sposób graficzny, humorystyczny lub poważny dla dorosłych i dla dzieci! Każdy może znaleźć coś dla siebie. Francuzi już od najmłodszych lat mają kontakt z komiksami i ich bohaterami. Asterix, Tintin czy Lucky Luke to najbardziej znane w Polsce komiksy przygotowane przez francuskojęzycznych autorów. Warto wiedzieć, że co roku w Angoulême odbywa się jeden z największych na świecie festiwal komiksów, na którym prezentowane są nowości z całego świata. – Kiedy rok temu przyjechałem do Łodzi szukając możliwości rozwijania naszej biblioteki, skontaktowałem się z Festiwalem Komiksów – opowiada Lucas Dymny, dyrektor Alliance Française Łódź. – Miałem nadzieję, że uda się nam zebrać 50, może 100 egzemplarzy, jednak odpowiedz dyrektora festiwalu Adama Radonia, przewyższyła moje oczekiwania. Kiedy go zapytałem czy ma jakieś francuskojęzyczne komiksy powiedział, że w piwnicy jest ich ponad dwa tysiące i chętnie je nam przekaże.

Ponad dwa tysiące komiksów w Łodzi

Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, do biblioteki komiksu udało się pozyskać sporo pozycji dla dorosłych i dla dzieci. Ponad 95 procent egzemplarzy jest w doskonałym stanie. Większość została wydana w ostatnim dziesięcioleciu. Dużym wyzwaniem było przewiezienie wszystkich książek do Manufaktury, gdzie mieści się Alliance Française, ale wspólnymi siłami zespołu przeprowadzka komiksów powiodła się i dziś trwa ich porządkowanie – wszystkie egzemplarze są katalogowane i opisywane, zgodnie ze sztuką bibliotekarską. Po skatalogowaniu w specjalnym systemie Instytutu Francuskiego w Polsce, komiksy z Łodzi będzie można wypożyczyć za pośrednictwem internetu do innych polskich miast. Ekipa łódzkiego Alliance Française ma cel, aby już w marcu przyszłego roku, każdy zainteresowany mógł wypożyczyć komiksy. Obecnie książki dostępne są na miejscu. Wraz z powstaniem biblioteki, w Alliance Française pojawił się pomysł, aby wykorzystać komiksy do nauki języka francuskiego. W tym celu jest przygotowywany specjalny program, który pozwoli uczyć języka z wykorzystaniem komiksu. – W nauce języka komiksy od-

komiksy w bibliotece Alliance Française Commissaire Koua­mé – Marguerite Abouet z Wybrzeża Kości Sło­ nio­ wej za pomocą komiksu opowiada o współ­czesnym społeczeństwie afrykańskim. Lucky Luke – seria komików stworzona przez belgijskiego autora Morrisa. Przez wiele lat twórcą scenariuszy do serii był francuski pisarz René Goscinny. Pierwszy komiks o Lucky Luke ukazał się w 1946 r. w tygodniku Spirou. Smerfy (fr. Les Schtroumpfs) – bajkowa rasa małych, niebieskich stworzeń, wykreowanych przez Pierre’a Culliforda, tworzącego pod pseudonimem Peyo. Thorgal – Grzegorz Rosiński, najsłynniejszy polski autor we Francji, rysuje od ponad 40 lat przygody Thorgala. Zombillenium – Zom­ bi i inne potwory w parku rozrywkowym: wielki sukces w księgarniach francuskich autora Arthur de Pins. Na podstawie tego komiksu powstał film animowany.

grywają ważną rolę, ponieważ stanowią pierwszy etap czytania w obcym języku. Nawet jak nie znamy jeszcze dobrze języka to rysunki pomagają zrozumieć to, co jest napisane – wyjaśnia Lucas Dymny. – Sam też korzystałem z komiksów, kiedy uczyłem się angielskiego, niemieckiego czy polskiego. W książkach i gazetach można zobaczyć jak się pisze w obcym języku, w komiksach jak się mówi, a dzięki krótkim i prostym zdaniom możemy szybciej przyswoić słowa. We Francji nauczyciele bardzo często korzystają z komiksów podczas nauki języka. Chcemy to samo zrobić w Alliance Française.

Biblioteka będzie się rozwijała

Warto dodać, że biblioteka komiksów Alliance Française Łódź będzie się rozwijała. Szansę na to stworzy subwencja przyznana przez Francuską Ambasadę. Pozwoli ona także na podjęcie nowych działań – m.in. spotkań z twórcami komiksów, stworzenia przyjaznej przestrzeni do czytania komiksów, prezentacji gier, powstałych na ich bazie. – Komiks to istotna część kultury francuskiej i frankofońskiej. Dlatego cieszymy się, że to właśnie w Alliance Française Łódź będziemy to mogli pokazać i o tym opowiedzieć – mówi Lucas Dymny.

13


Hotele muzyką połączone Dwa łódzkie hotele Novotel i ibis Łódź Centrum połączyły siły i od niedawna mają wspólną kadrę zarządzającą. Aleksandra Prędka została dyrektorem generalnym obu hoteli, a Milena Kozik, dyrektorem ds. operacyjnych. LIFE IN. Łódzkie: Hotele Novotel i ibis połączyły siły kilka tygodni temu. Jest takie powiedzenie, że wspólnie można zrobić więcej niż każdy z nas osobno... Aleksandra Prędka: To prawda! ibis i Novotel Łódź Centrum sąsiadują ze sobą, więc połączenie ich od października wspólną kadrą zarządzającą nie stanowiło problemu, wręcz przeciwnie będzie korzystne dla obu hoteli. Poza tym w ten sposób uda nam się zapewnić naszym gościom większy wachlarz spersonalizowanych usług. Co w dzisiejszym hotelarstwie jest najważniejsze? Aleksandra Prędka: Przede wszystkim liczą się pozytywne doświadczenia gości, do tego personalizacja i zapewnianie innowacyjnych rozwiązań. Takie właśnie są hotele ibis i Novotel Łódź Centrum, a zatem decyzja o połączeniu umożliwi podejmowanie spójnych działań, które pozwolą nam jeszcze bardziej wyjść naprzeciw oczekiwaniom naszych gości. Do tej pory hotele współpracowały ze sobą jak dwa obiekty tej samej sieci w mieście, teraz stanowimy poniekąd jeden organizm. Święto Beaujolais Nouveau, które od kilku edycji było organizowane w Novotelu, w tym roku będzie w obu hotelach? Milena Kozik: Obydwa hotele od lat są związane z Beaujolais Nouveau. Będąc współorganizatorami 24 edycji postanowiliśmy wykorzystać okazję i podkreślić to połączenie hoteli. Organizowane Beaujolais Nouveau stanowi przypieczętowanie tej kooperacji, a leitmotiv imprezy idealnie wpisuje się w DNA naszych marek hotelowych. Zarówno Novotel jak i ibis są silnie związane z muzyką, stąd również tematem tegorocznego Beaujolais Nouveau jest Muzyczna podróż. Muzyka już od lat gości w obu hotelach – zarówno ibis jak i Novotel mają swoje wydarzenia muzyczne. Czy to właśnie muzyka ma wyróżniać hotele spośród innych? Milena Kozik: W hotelach ibis od dłuższego czasu organizujemy koncerty pod hasłem „ibis. Tu mieszka muzyka”, mamy też wiele atrakcji około muzycznych. W naszym hotelu

14

znajduje się na przykład kącik z gitarą, na której każdy z naszych gości może spróbować swoich umiejętności. To bardzo interesująca forma animacji i interakcji z gośćmi, zwłaszcza z młodymi ludźmi z pokolenia millenialsów. Aleksandra Prędka: Również w Novotelu staramy się uprzyjemniać gościom spędzony u nas czas, choćby poprzez uczestnictwo w animacjach muzycznych z DJ’em. We wtorki wieczorem w restauracji Novo2 proponujemy animacje Jukebox time mashine, w których gramy największe hity minionych lat, natomiast w środę podczas Groove night usłyszeć można znane wszystkim utwory. Co ciekawe w Novotelu znajduje się również zaprojektowany przez jednego z pracowników muzyczny pokój myRoom Disco, w którym oprócz kuli dyskotekowej można znaleźć konsoletę do miksowania muzyki. Mówicie Panie, że dziś w hotelu najważniejsze są animacja, innowacja i personalizacja. Proszę przybliżyć, jak te trzy hasła zaznaczają swoją obecność w ibisie i Novotelu? Milena Kozik: Na innowacyjne rozwiązania stawiają oba hotele. Od pewnego czasu zarówno w ibisie, jak i Novotelu pracownicy recepcji, czyli welcomerzy meldują gości za pomocą tabletów i smartfonów. Dzięki temu łamiemy schemat tradycyjnej recepcji z ladą i możemy być dosłownie bliżej gości, oferując ciekawą formę przywitania. Najbardziej zależy nam właśnie na budowaniu doświadczeń. Dlatego oprócz kadry zarządzającej mamy jeszcze jedno wspólne

Grupa AccorHotels Do 2015 jako Accor – francuskie przedsiębiorstwo założone w 1967 roku, działające na rynku turystycznym (hotele, restauracje, biura podróży). Konsorcjum prowadzi następujące sieci hoteli: Sofitel, Pullman, Mgallery, Grand Mercure, Novotel, Suite Novotel, Mercure, Ibis, Ibis styles, Ibis Budget, Hotele F1, Thalassa sea & spa Hotels, Adagio, Adagio Access, Sebel. W Polsce jest znaczącym udziałowcem Orbis SA, który prowadzi hotele w sieciach Sofitel, Novotel, Mercure, Ibis i Ibis Budget.


Od lewej: Milena Kozik i Aleksandra Prędka dla obydwu hoteli stanowisko Guest Experience Managera, który jest odpowiedzialny za zapewnienie gościom samych pozytywnych i niezapomnianych wrażeń. Bardzo nam miło, kiedy możemy wejść z gośćmi w bezpośrednią interakcję i integrować się na przykład wspólnie świętując wyjątkowe okazje, choćby takie jak urodziny czy rocznice. W takich sytuacjach często przygotowujemy spersonalizowane przywitanie w pokoju. Ciekawostką może być fakt, że podczas rezerwacji pokoju w naszych hotelach, goście mogą dzielić się również z nami swoimi zainteresowaniami i preferencjami. To ułatwia nam odpowiednie przygotowanie ich pobytu, na przykład dla pasjonata muzyki możemy zarezerwować wspomniany pokój tematyczny Disco. Goście doceniają takie podejście? Aleksandra Prędka: Każdy z nas chce być czasem potraktowany wyjątkowo i poczuć, że wszyscy wokół są tylko do naszej dyspozycji. Tak samo nasi goście – jeżeli widzą, że cała uwaga jest skoncentrowana na nich i na tym, żeby zapewnić im jak najlepszy pobyt w hotelu, to z pewnością doceniają to podczas następnej wizyty w Łodzi, rezerwując pokój w jednym z naszych hoteli. Zresztą wszystkie podejmowane przez nas działania są kierowane do gości, a ich zadowolenie sprawia nam ogromną satysfakcję i jest dla nas zawsze największą nagrodą. Jak długo jesteście związane z hotelarstwem i z Łodzią? Milena Kozik: Ciekawostką może być fakt, że 8 lat temu, kiedy rozpoczęła się moja przygoda z hotelarstwem, to

Foto: Paweł Keler

właśnie Aleksandra przyjęła mnie do pracy w hotelu ibis budget Toruń Centrum. Później nasze drogi się nieco rozeszły – zarządzałam hotelem we Wrocławiu, a od 2,5 roku jestem w Łodzi. Pierwotnie jako dyrektor hotelu ibis Łódź Centrum, aktualnie, po zmianach organizacyjnych dyrektor ds. operacyjnych obydwu hoteli Novotel i ibis Łódź Centrum. Czyli hotelarstwo to ciągłe zmiany? Milena Kozik: Częste zmiany miejsca zamieszkania, poszerzają percepcję, pozwalając na poznanie nowych miejsc i nawiązanie ciekawych relacji. Dla mnie najważniejsze są właśnie związki międzyludzkie. Mam ogromny sentyment do każdego hotelu, w którym dotychczas pracowałam, przede wszystkim za sprawą wspaniałych ludzi. Bycie otwartym na zmiany, jak i współpraca w zespole są w hotelarstwie niezbędne. Aleksandra Prędka: Ja z hotelarstwem jestem związana od piętnastu lat. Pochodzę z Łodzi, a pracę w łódzkim ibisie zaczęłam w trakcie studiów. Później były hotele w Katowicach, Wrocławiu, Toruniu, Częstochowie, Łodzi i Warszawie A mówią, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki... Aleksandra Prędka: To nie jest ta sama rzeka. Przejęcie obowiązków dyrektora generalnego Novotelu i ibis Łódź Centrum jest dla mnie nowym wyzwaniem. Cieszę się, że te dwa hotele połączyły siły i mogą teraz działać razem, tym bardziej że podstawą sukcesu w naszej branży stanowi pomyślna współpraca między ludźmi.

15


Hutchinson w Łodzi strategiczny dla branży motoryzacyjnej na świecie Projektowanie i produkcja inteligentnych rozwiązań dla branży motoryzacyjnej i przemysłu, tworzenie przyszłych rozwiązań w zakresie mobilności na ziemi, morzu i w powietrzu – tak można krótko scharakteryzować firmę Hutchinson z Łodzi. Hutchinson w Łodzi jest strategicznym producentem dla branży motoryzacyjnej i przemysłu. Dostarcza na światowe rynki dynamiczne oraz statyczne uszczelnienia karoseryjne. Z produktów firmy korzystają największe koncerny motoryzacyjne, lotnicze i producenci sprzętu AGD. W systemy uszczelnień wyprodukowane przez łódzki zakład wyposażonych jest aż 3,7 mln samochodów jeżdżących po drogach Europy (to 17 proc. wszystkich europejskich aut). Z produkcji firmy korzysta ponad 20 samochodowych marek i 70 modeli, m.in. BMW, JLR Jaguar&Land Rover, grupa VW (Volkswagen, Porsche, Audi i Skoda), Daimler, grupa Renault-Nissan, PSA, Volvo. W pasy transmisyjne z Łodzi wyposażone jest 50 proc. europejskiego sprzętu AGD. Prawie cała produkcja zakładu jest eksportowana, głównie na rynki UE.

Jeden z największych pracodawców

Zakład przy ul. Kurczaki w Łodzi powstał w 2003 roku jako trzecia fabryka w Polsce. Był zlokalizowany w strefie przemysłowej, na terenach dawnej fabryki Polmo. W 2007 roku powstał drugi zakład Hutchin-

krótka historia Hutchinsona z  20 lat w Polsce Polska jest ważnym miejscem w działalności i planach rozwojowych Grupy. Hutchinson jest tu obecny od 1997 r. i należy do grona największych inwestorów w naszym kraju. W Polsce działa siedem zakładów produkcyjnych: dwa w Łodzi, trzy w Żywcu, jeden w Bielsku Białej oraz otwarty w lipcu 2017 roku w Dębicy. W Polsce Hutchinson zatrudnia ok. 9 tys. pracowników co stanowi 20 proc. wszystkich zatrudnionych w Grupie. z  150 lat tradycji Firma Hutchinson to marka z ponad 150-letnią tradycją (www. hutchinson.com/pl). Jest światowym liderem w branży samochodowej, przemysłowej, lotniczej i produktów powszechnego użytku, jednym ze światowych liderów w przetwarzaniu elastomerów. Hutchinson jest chemiczną gałęzią globalnej grupy Total (www.total.com), stanowi istotny element ekosystemu branży motoryzacyjnej na całym świecie. Działa w 25 krajach, posiada 100 fabryk i zatrudnia ponad 44 tys. pracowników.

16

son w Łodzi – Łódź 2 przy ul. Lodowej, produkujący uszczelnienia precyzyjne, lotnicze i przemysłowe oraz systemy antywibracyjne montowane w autach Volvo, Fiat, VW, Renault, Peugeot, Citroen, Land Rover czy Porsche. Odbiorcami są też bezpośrednio producenci części, m.in. Bosch, Valeo czy TRW. W 2006 roku zakład stał się stał się częścią Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Strefy powołano po to, by zwalczały bezrobocie, ale również wdrażały innowacje, przyczyniając się do rozwoju regionu. Hutchinson był wśród pierwszych firm, które to wyzwanie podjęły. Zatrudnił wówczas 600 osób, a większość z nich to kobiety, które po likwidacji przemysłu włókienniczego miały kłopot ze znalezieniem pracy. Od 2003 roku Hutchinson inwestuje w kolejne zakłady, rozwijając produkcję i zatrudnienie. Obecnie jest jest jednym z największych pracodawców w Łodzi: zatrudnia w 4 lokalizacjach (łącznie z logistyką) 3500 osób.

Strefa przemysłowa a osiedla

Zakład Hutchinson na łódzkich Chojnach położony jest w strefie przemysłowej, blisko torów kolejowych i projektowanej wzdłuż nich trasy Jędrzejowskiej. Ze względu na lokalizację tereny te były atrakcyjne dla inwestorów przemysłowych i od początku takie było ich przeznaczenie. Z Hutchinsonem sąsiadują przedsiębiorstwa – Asco Emerson Automation, palarnia kawy Berotex. Niedaleko powstaje największe centrum logistyczne Panattoni. Dynamiczny rozwój osiedli mieszkaniowych wokół zakładu przy ul. Kurczaki stworzył konieczność znalezienia rozwiązań ograniczających oddziaływanie zapachowe. Prace badawcze rozpoczęły się już w 2013 r. Ze względu na brak gotowych rozwiązań technologicznych dla przemysłu elastomerów, pracownicy działu badawczego we współpracy z Politechniką Łódzką oraz podwykonawcami wypracowali innowacyjne, pionierskie rozwiązanie wieloetapowego projektu dezodoryzacji substancji zapachowo czynnych. W 2016 r. zrealizowano pierwszy etap – instalację tzw. skrubera, zaś w 2018 roku zakończył się drugi etap – instalacja adsorbera. W kolejnym etapie usprawniono i wprowadzono zautomatyzowany monitoring pracy instalacji w trybie ciągłym 24/7. Ponadto zakład wykonał wyciszenia urządzeń i wybudował ekrany akustyczne, nawet od strony osiedli,


które dopiero są budowane. Poprzez reorganizację ruchu udało się także zminimalizować uciążliwości wynikającą z transportu. Przy udziale pracowników wykonano nasadzenia szpaleru tui, poprawiając estetykę otoczenia. W instalacje mające na celu poprawę stosunków dobrosąsiedzkich z osiedlami mieszkaniowymi Hutchinson zainwestował kilka milionów złotych, wyprzedzając nawet zapisy projektowanej w Polsce ustawy odorowej. Równocześnie zakład wdrożył system komunikacji społecznej informując o postępach prac na bieżąco, zarówno bezpośrednio instytucje kontrolne oraz samorządowe, jak i mieszkańców za pośrednictwem strony www.przyjaznesasiedztowo.pl. i w trakcie spotkań na terenie zakładu. Doskonalenie rozwiązań w tym obszarze stało się stałym elementem działań zakładu. Kolejnym etapem prac jest prowadzenie monitoringu odorowego w ramach tzw. Planu Zarządzania Odorami we współpracy z Politechniką Łódzką.

Społeczna odpowiedzialność biznesu

Działania z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu są wpisane w misję całej Grupy Hutchinson. Firma wspiera wolontariat pracowniczy załogi i rodzin, którego efektem są liczne inicjatywy społeczne i aktywny udział w łódzkich akcjach związanych z bezpieczeństwem i ratowaniem życia, ochroną środowiska czy sportem. Silna reprezentacja załogi Hutchinsona uczestniczyła w biciu rekordu świata w jednoczesnym wykonywaniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej czy w udzielaniu pierwszej pomocy medycznej z okazji Europejskiego Dnia Przywracania Czynności Serca. Ponadto, już tradycyjnie przed Dniem Ziemi, grupa pracowników Hutchinsona wraz z uczniami usunęła pół tony śmieci z ulic i terenów zielonych na Chojnach. Sponsorowanie sportu jest częścią społecznego zaangażowania Hutchinsona. Zakład Hutchinson sponsoruje drużynę piłkarzy ręcznych UKS Anilana. Drużyna Hutchinson Anilana Łódź zamknęła sezon II ligi piłki mężczyzn z doskonałym wynikiem – 1. miejscem i awansem do I ligi. Na zaproszenie organizatora – Rady Osiedla Łódź Chojny, Hutchinson przygotował stoisko na tegorocznym Festynie z okazji zakończenia lata, organizując szkolenie jak ratować życie. Z kolei w ramach współpracy ze szkołami pracownicy Hutchinson realizują program nauczania z zakresu ochrony środowiska, prowadzą warsztaty z doskonalenia zawodowego. To tylko niektóre spośród licznych form angażowania się zakładu i jego pracowników w życie społeczności lokalnej.

jakość i nowoczesność Nowoczesne linie produkcyjne i wysokie standardy jakościowe. Zakład Hutchinson posiada certyfikat systemu zarządzania jakością w branży motoryzacyjnej – IATF 16949:2016, certyfikat środowiskowy ISO 14001, a także wewnętrzne certyfikaty klientów, m.in. Ford Q1, JLRQ, Volvo VQE, PSA Supplier Best Plant.

17


Foto: Paweł Keler

Dzisiaj pracodawcy bardziej doceniają swoich ludzi

O tym, dlaczego dziś trudniej jest namówić pracownika do zmiany pracy, co jest najważniejsze podczas rekrutacji i jacy pracownicy są dziś najwartościowszy, opowiada Monika Zielińska-Mysior, dyrektor generalny i członek zarządu Gravet Consulting, łódzkiej firmy doradztwa personalnego. 18


LIFE IN. Łódzkie: Skończyła Pani filologię angielską i mieszkała dwa lata w Wielkiej Brytanii. Studiowała także francuski odpowiednik MBA na uniwersytecie w Lyonie. Miała Pani okazję, żeby poznać Belgię i Francję i zostać tam. Co Panią przygnało z powrotem do Łodzi? Monika Zielińska-Mysior: Po stażu w Brukseli i studiach podyplomowych we Francji mogłam odbyć staż w jednej z belgijskich i francuskich firm, ale jak to często bywa, życie pisze zupełnie inne scenariusze niżbyśmy oczekiwali. I w moim przypadku tak się właśnie stało. Była rodzina i pojawiła się propozycja uczestnictwa w projekcie, który miał być realizowany w Polsce. Potrzebny był ktoś z moim wykształceniem i ze znajomością angielskiego i francuskiego. Skorzystałam z niej i wróciłam do Łodzi. Praca tu na miejscu pozwoliła mi poznać wiele osób i firm oraz zdobyć doświadczenie. To wszystko przydało się, kiedy przed piętnastoma laty zaczęłam pracę w Gravet Consulting. Jest coś, co nas łączy albo różni z Francuzami? Mamy wiele wspólnych cech, ale skupię się na różnicach, które widać między innymi właśnie podczas procesów rekrutacyjnych. W przypadku francuskich firm trwają one znacznie dłużej niż w polskich. Oni lubią podejmować decyzje zespołowo, a co za tym idzie, proces wyboru odpowiedniej osoby trwa znacznie dłużej. Kandydat do pracy spotyka się z kilkoma menedżerami, z którymi później będzie pracował. Dzięki temu pracodawca może go lepiej poznać, a on poznaje przyszłą firmę i współpracowników. Polscy pracodawcy nie potrzebują wielu spotkań – decyzję o zatrudnieniu najczęściej podejmują po jednej, dwóch rozmowach z kandydatem. Łatwiej też niż Francuzi rozstają się z pracownikami. Czym się zajmuje firma Gravet Consulting? Jesteśmy firmą świadczącą usługi doradztwa personalnego. Specjalizujemy się w kompleksowych działaniach wspierających pracodawców w ocenie i rozwoju potencjału pracowników, a także w aktywnym wyszukiwaniu skutecznych i kompetentnych kandydatów do pracy. W naszej działalności za główny cel stawiamy sobie pozyskanie takich kandydatów, których kwalifikacje, predyspozycje zawodowe i osobowościowe są najlepiej dopasowane do potrzeb firmy i jej kultury organizacyjnej. Przede wszystkim chodzi o to, żeby znalezione przez nas osoby przyjęły się w firmie i efektywnie pracowały przez wiele lat. Firmy chętnie proszą o pomoc w takich poszukiwaniach? Firmom zależy na tym, żeby mieć u siebie najlepszą kadrę, a zatem nie jest to kwestia chęci, lecz zwyczajny pragmatyzm.

Gravet Consulting Łódzka firma doradztwa personalnego. Od ponad 15 lat współpracuje z polskimi i zagranicznymi przedsiębiorstwami z różnych branż. Zasięgiem działania obejmuje całą Polskę. Specjalizuje się w kompleksowych usługach wspierających organizacje w rekrutacji pracowników na stanowiska managerskie i specjalistyczne oraz w ocenie i rozwoju potencjału. W swojej pracy umiejętnie łączy wiedzę z zakresu psychologii i zarządzania zasobami ludzkimi z myśleniem biznesowym.

Te, które rozumieją, jak możemy pomóc i korzystają z naszego pośrednictwa, doskonale wiedzą, że mogą same przeprowadzić proces rekrutacji, ale wiąże się to z określonymi problemami oraz kosztami i nie zawsze kończy się oczekiwanym efektem. A zatem coraz częściej wolą powierzyć nam proces rekrutacji. Wtedy mają gwarancję, że zrobimy wszystko tak, jak należy. Co jest najważniejsze w procesie rekrutacji? Oczywiście efekt końcowy, czyli pracownik, którego rekomendujemy do zatrudnienia na określone stanowisko, ale zanim do tego dojdzie, musi zostać spełnionych wiele wymagań. Począwszy od dotarcia do potencjalnych kandydatów, poprzez ich weryfikację, a kończąc na wskazaniu tej jednej, właściwej osoby i wdrożeniu jej do nowych obowiązków. W procesie rekrutacji posługujemy się wieloma narzędziami, które pozwalają ocenić osobowość zawodową kandydatów i ich dopasowanie do firmy. Dlatego ważną częścią procesu rekrutacji jest stały kontakt zarówno z pracodawcą, jak i kandydatem do pracy, wzajemne zrozumienie i zaufanie. Zanim zaczniemy szukać odpowiedniej osoby, musimy dobrze poznać firmę zleceniodawcy, jej kulturę organizacyjną, otoczenie, dowiedzieć się jak działa, jakie są jej mocne i słabe strony. Namówić firmy do takiej otwartości to chyba nie jest prosta sprawa? Nie jest. Ale tym mniej otwartym tłumaczymy, dlaczego warto nam zaufać, jeśli chcą, by ich oczekiwania zostały zrealizowane i nie dostali pracownika, którego po jakimś czasie trzeba będzie zmienić. Jak już znajdziecie odpowiednich pracowników, to przekazujecie ich do firmy i zapominacie? W naszym przypadku proces rekrutacji nie kończy się w momencie zatrudnienia pracownika przez naszego zleceniodawcę. Jeszcze przez kilka miesięcy nadzorujemy proces jego wdrożenia. To jest też czas, który pozwala uzyskać pewność – zarówno nam, jak i naszym klientom – że wszystko przebiegło tak, jak powinno. A jeżeli coś jest nie tak i pracodawca jest niezadowolony z pracownika, którego mu znaleźliście, albo odwrotnie – pracownik miał inne oczekiwania niż to, co przyniosła rzeczywistość – to co wtedy? Dajemy klientom gwarancję, że znajdziemy właściwą osobę i jeżeli z jedną jest jakiś problem to szukamy następnej. Jednak mocno zastanawiamy się wtedy nad tym, gdzie został popełniony błąd i dlaczego w procesie rekrutacji zaproponowaliśmy akurat tego kandydata. Czy dlatego, że profil został źle zdefiniowany, czy może wspólnie ze Zleceniodawcą nie pomyśleliśmy o jakimś istotnym szczególe, który miał wpływ na dane stanowisko. Niektórzy dzielą dziś rynek pracownika na pokolenia: z jednej strony pokolenie X – ludzie urodzeni w drugiej połowie XX wieku, zagubieni w chaosie współczesności, z drugiej milenialsi – osoby po 30., roszczeniowi ideowcy, którzy nie potrafią przekuć idei w czyny, a z trzeciej generacja Z – osoby wchodzące właśnie na rynek pracy,

19


rozpieszczeni i niepokorni. Którzy najszybciej znajdują pracodawców? Na rynku można wskazywać różne grupy pracowników, ale w moim przekonaniu nie ma takich grup, których przedstawiciele są z definicji lepsi albo gorsi, bardziej wartościowi, albo mniej, posiadający większe kompetencje, albo mniejsze. W każdej grupie można znaleźć wartościowych kandydatów. Pracodawcy wiedzą, że dobry zespół to zróżnicowany zespół, zarówno pod względem wieku, doświadczenia i określonych kompetencji. Zresztą my zawsze proponujemy rozwiązania, które pozwalają stworzyć zrównoważony zespół. Jak się w Polsce pozyskuje pracowników, kiedy o dobrych kandydatów coraz trudniej, bo ci najbardziej nakierowani na sukces, dynamiczni i pracowici są za granicą? To prawda, że coraz trudniej o dobrych kandydatów. Trudniej jest przede wszystkim o pracowników niewykwalifikowanych, bo ze względu na wzrost gospodarczy był na nich duży popyt, a wielu faktycznie wyjechało z Polski. Ale Gravet Consulting nie rekrutuje pracowników bez kwalifikacji. My dla naszych zleceniodawców rekrutujemy specjalistów konkretnych zawodów oraz menedżerów. Problem wynika z tego, że liczba miejsc dla specjalistów wzrosła, wiec pracodawcy obecnie znacznie bardziej doceniają wartość dobrego specjalisty i jeżeli mają takiego u siebie,

Nie ma takich grup, których przedstawiciele są z definicji lepsi, albo gorsi, bardziej wartościowi, albo mniej, posiadający większe kompetencje albo mniejsze

to bardzo o niego dbają. Takiego człowieka trudno jest namówić do zmiany pracy. I nie chodzi wyłącznie o sprawy finansowe, bo menedżerowie i specjaliści są dziś w różnych firmach podobnie wynagradzani. W grę wchodzą inne wartości – możliwość rozwoju, miejsce pracy, zespół. Są jakieś sposoby, które pozwalają sprawdzić predyspozycje kandydatów do pracy – testy kompetencyjne, osobowościowe? Jest wiele narzędzi pozwalających zweryfikować potencjalnego kandydata do pracy. Takim jest choćby ocena osobowości zawodowej. Każdy z nas jest inny, jesteśmy mniej lub bardziej otwarci, inaczej reagujemy na sytuacje kryzysowe, które w każdej pracy są nieuniknione. Dlatego sprawdzamy kandydatów pod kątem przydatności do środowiska, do którego zostanie wprowadzony. Nie w każdym sprawdzą się tak samo dobrze. Od lat obserwuje i analizuje Pani rynek pracy w Polsce. Proszę powiedzieć jacy specjaliści będą poszukiwani w bliższej i dalszej przyszłości? Wszyscy związani z nowoczesnymi technologiami – to już dzisiaj jest coraz bardziej widoczne, a w przyszłości ten trend będzie się tylko pogłębiał. Oczywiście nie oznacza to, że wszyscy mamy kształcić się na informatyków i być inżynierami. W dalszym ciągu potrzebni będą specjaliści, którzy mają tak zwane miękkie kompetencje – potrafią dobrze planować pracę swoją i zespołu, radzą sobie z rozwiązywaniem konfliktów, prowadzą dobrą komunikację z zespołem i jego otoczeniem, potrafią współpracować z innymi osobami w firmie i poza nią. Równie potrzebne będą osoby potrafiące analizować duże ilości danych, procesy i wyciągać z nich właściwe wnioski, by na końcu podejmować odpowiednie trafne decyzje. Sztuczna inteligencja nie zrobi za nas wszystkiego.

Francuski biznes polubił Polskę Po zmianach ustrojowych w 1989 roku polska gospodarka zapoczątkowała swój dynamiczny rozwój. Świetne położenie w środku Europy, niskie koszty wytwarzania, rynek wolny od konkurencji to główne czynniki, które przyciągnęły do Polski francuski biznes. Od tamtego czasu francuskie firmy zainwestowały w Polsce ponad 25 miliardów euro i zatrudniają około 250 tysięcy osób. Francja była jednym z pierwszych krajów, który zdecydował się na inwestycję w Polsce na tak dużą skalę. Głównie w przemysł motoryzacyjny, spożywczy i chemiczny. Inwestorzy z Francji byli i są bardzo ważni dla nas i naszej gospodarki. Polsko-francuska współpraca nie byłaby tak owocna, gdyby nie CCFIP, czyli Francuska Izba Przemysłowo-Handlowa, która aktywnie zachęcała francuski biznes i tamtejszych przedsiębiorców do inwestowania w Polsce i to jeszcze przed wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej. Obecnie w CCFIP zrzeszonych jest prawie 500 firm.

20

Organizacja jest rodzajem forum wymiany doświadczeń między biznesmenami, ale także zapewnia efektywny rozwój firm w Polsce i odpowiednie doradztwo. Dzięki CCFIP wielu mniejszych inwestorów z Francji zaczęło interesować się Polską, a ta liczba wciąż się zwiększa.

TOP 10 firm francuskich w Polsce 1. AXA – firma ubezpieczeniowa 2. B NP Paribas – bank 3. Carrefour – sieć hipermarketów 4. Crédit Agricole – bank 5. PSA Groupe – motoryzacja 6. Orange – telekomunikacja 7. Auchan – sieć hipermarketów 8. Renault – motoryzacja 9. M ichelin – produkcja opon 10. Sephora – sieć drogerii


UFE Pologne, czyli francuski styl życia

Z ziemi francuskiej do Łodzi

W 1989 roku upadł w Polsce system komunistyczny, a kraj wszedł na drogę przemian demokratycznych i wolnorynkowych. Wtedy ważne stało się to, aby zmiany zostały wsparte konkretnymi działaniami i pomocą ze strony wolnego świata. Jako pierwsi zawitali do Polski przedsiębiorcy francuscy. Wtedy w Polsce pojawiły się wielkie szanse i możliwości. Waszemu krajowi potrzeba było wszystkiego, przede wszystkim inwestycji, które zmieniłyby gospodarkę – wspomina Jean-Yves Ebel, wiceprezes organizacji UFE Pologne. – Zaczęli przyjeżdżać tu przedsiębiorcy z całej Europy, a jako jedni z pierwszych pojawili się Francuzi. To właśnie na ich potrzeby powołany został polski oddział Union des Français de l’Etranger (UFE), czyli Stowarzyszenie Francuzów Zagranicą. Jest to organizacja działająca od 1927 roku, której celem jest opieka nad obywatelami francuskimi, którzy zdecydowali się na wyjazd z Francji. Organizacja ma swoje oddziały na całym świecie i nie powiela zadań, które realizują konsulaty czy ambasady, lecz uzupełnia je. – Ważni są dla nas wszyscy obywatele francuscy, którzy zdecydowali się zamieszkać w Polsce na stałe lub czasowo. Zawsze mogą liczyć na pomoc naszej organizacji w sprawach związanych z pobytem w Polsce – doradzamy im w zakresie podatków, ubezpieczeń i informujemy, co powinni zrobić, żeby nie stracić swoich praw we Francji – wyjaśnia Jean-Yves Ebel. W Polsce na stałe przebywa około 8 tysięcy obywateli francuskich. Większość to osoby, które przyjechały do Polski na początku lat 90. i z naszym krajem związały swoje życie – tu założyli rodziny, prowadzą swój biznes. Właśnie z myślą o nich UFE Pologne organizuje wiele imprez kulturalnych i sportowych, które integrują, pozwalają wymienić się doświadczeniami, spotkać się i porozmawiać. Jednym z ważnych corocznych wydarzeń jest Gala UFE Pologne, która w tym roku odbyła się 16 listopada w Warszawie, w hotelu Raffles Europejski, a jej hasłem przewodnim było: art de vivre à la Française (francuski styl życia).

Stowarzyszenie Francuzów Zagranicą to or­ganizacja działająca od 1927 roku, której celem jest opieka nad Francuzami, którzy zdecy­dowali się na wyjazd z ojczyzny

Maciej Durmas mówi o sobie, że jest polskim frankofonem. Udziałowiec i dyrektor w polskim oddziale firmy LDI Group, która od lat wspiera święto Beaujolais Nouveau organizowane przez Honorowego Konsula Francji w Łodzi. LDI Group to francuska firma z branży spedycyjno-logistycznej. Oprócz Francji i Polski działa także w Rumunii, Bułgarii, Północnej Macedonii i Kazachstanie. Przy okazji prowadzonej działalności transportowej od lat zaopatruje Polaków w Beaujolais Nouveau. W tym roku po raz kolejny jego firma dostarczy do Polski butelki wypełnione tym popularnym trunkiem. Związki Macieja Darmasa z Francją trwają już od lat 80. Właśnie wtedy trafił razem z rodzicami i młodszą siostrą w okolice Paryża. Byli rodziną polskich emigrantów politycznych. – Mój tata był działaczem Solidarności w Kielcach, więc ówczesne władze chętnie pozbyły się go z Polski. Rodzice wyjeżdżali z przekonaniem, że to już na zawsze – wspomina. Miał sześć lat, gdy pierwszy raz zetknął się z językiem francuskim. – Wydawało mi się, że jak będę mówił po polsku z tym dźwięcznym „r” to wszyscy mnie zrozumieją, ale szybko do mnie dotarło, że to nie takie proste. We Francji skończyłem szkołę podstawową i średnią. W międzyczasie w Polsce zmienił się ustrój i można było wracać – opowiada. Po powrocie do Polski zamieszkał w Łodzi. Tutaj zaczął studia i znalazł pracę w polsko-francuskiej firmie transportowej. Znając doskonale język francuski nie miał problemu w nawiązaniu relacji biznesowych z firmami francuskimi. Dziś firma, w której jest udziałowcem cieszy się zasłużoną renomą i współpracuje z największymi firmami francuskimi.

21


Menedżer z francuskim dyplomem O tym, dlaczego warto wybrać studia podyplomowe Polsko-Francuskiego Programu Studiów w zakresie Zarządzania typu MBA, rozmawiamy z ich dyrektorem prof. zw. dr. hab. Tomaszem Domańskim.

Do kogo są skierowane? Studia przygotowują nowoczesne kadry zarządzające dla międzynarodowych firm działających w sektorze produkcji, handlu i usług, polsko-francuskich spółek, polskich przedsiębiorstw o silnej orientacji proeksportowej. Absolwenci – tak Francuzi, jak i Polacy, stają się cenionymi współpracownikami dla przedsiębiorstw nawiązujących kontakty gospodarcze w obu krajach. Większość naszych absolwentów znajduje zatrudnienie w renomowanych firmach polskich i zagranicznych, ukończenie tych studiów staje się więc dla nich ważnym etapem w procesie budowania kariery zawodowej. Ile osób każdego roku rozpoczyna naukę? Od 15 do 20 osób. To studia skierowane do osób, które władają językiem francuskim, a tych, nad czym bardzo ubolewam, nie ma zbyt wielu. Tym bardziej cieszy mnie fakt, o czym już wspomniałem, że funkcjonują nieprzerwanie do 27 lat. Każdego roku studiują u nas zarówno Francuzi, jak i Polscy, bywają też obywatele innych krajów, w których włada się językiem francuskim. Studiuje sporo młodych Francuzów, mających polskie korzenie. Przyjeżdżają poznać kraj swoich przodków, jednocześnie uczą się i pracują, odbywając staże w różnych przedsiębiorstwach. W jakich językach prowadzone są zajęcia? Do niedawna w polskim i francuskim, obecnie wyłącznie angielskim i francuskim. Wykładowcami są znani profesorowie Uniwersytetu Lyon III (Instytut Zarządzania Przedsiębiorstwem) oraz Uniwersytetu Łódzkiego: reprezentujący wydziały: Zarządzania, Studiów Międzynarodowych i Politologicznych, Prawa i Administracji, jak również środowiska niezależnych doradców i konsultantów przedsiębiorstw.

22

Foto: Paweł Keler

LIFE IN. Łódzkie Od jak dawna studia te funkcjonują na Uniwersytecie Łódzkim? Tomasz Domański: Nieprzerwanie od roku 1993, czyli od 27 lat. To bez wątpienia najstarsze studia z zakresu zarządzania w Polsce realizowane w języku francuskim. Program prowadzimy wspólnie z Instytutem Zarządzania Przedsiębiorstwem Uniwersytetu Lyon III we Francji. Razem stworzyliśmy studia, które odpowiadają standardom francuskim i europejskim, co potwierdzone jest prawem do przyznawania naszym absolwentom francuskiego dyplomu zarządzania Master en Management et Administration des Entreprises Uniwersytetu Lyon III oraz świadectwa ukończenia studiów podyplomowych typu MBA Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego.

Co obejmuje program studiów? Program studiów obejmuje 360 godzin wykładów, seminariów, ćwiczeń. Znajdują się w nim wszystkie podstawowe dyscypliny zarządzania przedsiębiorstwem oraz przedmioty pomocnicze, które mają nauczyć rozumienia różnorodnych uwarunkowań procesu podejmowania decyzji menedżerskich. Nasz program pozwala doskonale łączyć pracę ze studiami. Zajęcia odbywają się przez trzy semestry, co dwa tygodnie, w weekendy: soboty i niedziele, co nie koliduje z obowiązkami zawodowymi. Niewątpliwym atutem naszej oferty, obok wysokiego poziomu kształcenia, jest konkurencyjna cena – 7 500 złotych za cały cykl studiów dla studentów z krajów UE. Program kończy się przygotowaniem projektu biznesowego nastawionego na rozwiązanie konkretnego problemu menedżerskiego w wybranej firmie. Praca dyplomowa przygotowywana jest w języku francuskim i broniona przed polsko-francuską komisją. Jak pozyskujecie kandydatów? Przede wszystkim staramy się dotrzeć do osób mówiących po francusku. Studia rekomendują nasi absolwenci, współpracujemy z Izbą Polsko-Francuską, filologiami romańskimi na uniwersytetach w całym kraju, zagranicznymi korporacjami. Bardzo dużą rolę ogrywa też marketing szeptany.


Znajomość francuskiego kluczem do kariery

Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej od lat nieustannie rozwija współpracę z Francją – nie tylko z francuskimi uczelniami, ale również z Ambasadą Francji w Polsce oraz licznymi organizacjami pozarządowymi, wspierającymi rozwój francuskiej kultury w naszym kraju.

cały czas się rozwijamy, bo chcemy stwarzać studentom, jak najlepsze warunki do nauki, świadczyć usługi dydaktyczne na światowym poziomie. Dlatego wprowadziliśmy nieco inną politykę kształcenia tzw. flipped education – mówi prof. Dorota Piotrowska.

Co Politechnikę Łódzką łączy z Francją? Przede wszystkim długoletnia współpraca, która zaczęła się pod koniec lat 80. z inicjatywy profesora Jana Krysińskiego. – Będąc rektorem przyjął wówczas strategię internacjonalizacji zorientowaną na Francję. Współpraca powoli się rozwijała, aż w 1997 roku w ramach istniejącego już pięć lat Centrum Kształcenia Międzynarodowego decyzją rektora utworzono kierunek w języku francuskim – opowiada prof. Dorota Piotrowska, dyrektor Centrum Współpracy Międzynarodowej Politechniki Łódzkiej.

Odwrócona edukacja

Chętnych do studiowania coraz więcej

Centrum Kształcenia Międzynarodowego to był wówczas taki unikat nie tylko w skali kraju, żadna uczelnia w Polsce i na świecie nie miała osobnej jednostki, która zajmowałaby się prowadzeniem kierunków studiów w językach obcych. A ponieważ studia w języku angielskim okazały się dużym sukcesem, trzeba było wykorzystać potencjał kadry naukowej oraz doskonałe dotychczasowe relacje z Francją. – W organizację nowego kierunku zarządzanie i technologia (zarządzanie technologią inżynierii produkcji) bardzo zaangażował się region Auvergne-Rhône-Alpes, którego stolicą jest Lyon. Częste wizyty francuskich profesorów, sprawiły, że zaczęli oni przyglądać się także możliwościom studiowania w języku angielskim, w którym to oferujemy już bardziej wyspecjalizowane kierunku, i teraz na Politechnice Łódzkiej studiuje już 100 Francuzów – mówi doktor Dorota Piotrowska. Dzięki zorientowaniu na Francję, Politechnika Łódzka jest obecnie najchętniej wybieraną w Polsce uczelnią przez francuskich studentów. Francuzi wybierają studia w języku angielskim, te we francuskim głównie Polacy. W Centrum Kształcenia Międzynarodowego rocznie uczy się ponad ośmiuset studentów z 28 krajów. Z roku na rok chętnych do studiowania w Łodzi przybywa. – Łódź stała się dla nich atrakcyjna. My też

W stosunku do tradycyjnego procesu kształcenia model flipped education zakłada odwrócenie roli wykładu i pracy własnej studenta. Student otrzymuje dostęp do przygotowanych przez prowadzącego materiałów edukacyjnych, z którymi, wykorzystując najnowsze technologie, zapoznaje się samodzielnie w dogodnym dla siebie momencie i miejscu. Czas na zajęciach z wykładowcą wypełniony jest aktywnościami, które wspomagają lepsze zrozumienie poznanych wcześniej zagadnień. Wdrożenie tego nowego modelu nauczania odbywa się we współpracy z wykładowcami zagranicznymi, specjalistami z najlepszych uczelni europejskich, amerykańskich i australijskich – m.in. Harvard University czy Massachusetts Institute of Technology. Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej od lat nieustannie rozwija swą współpracę z Francją – nie tylko z francuskimi uczelniami, ale również z Ambasadą Francji w Polsce oraz licznymi organizacjami pozarządowymi, wspierającymi rozwój francuskiej kultury w naszym kraju. Dzięki temu od dwóch lat w Centrum działa Francuska Akademia Młodego Inżyniera, której celem jest wypromowanie języka francuskiego i kultury francuskiej wśród młodzieży z Łodzi i regionu łódzkiego, a także uświadomienie im jak wielkie szanse i perspektywy daje znajomość języka francuskiego w późniejszym życiu zawodowym i osobistym. Każdego roku w zajęciach bierze udział 30 30 uczniów ze szkół ponadpodstawowych. – Chcemy zachęcić ich do nauki na politechnice i mobilizować do nauki języka francuskiego, który otwiera drogę do zawodowej kariery. W organizację zajęć angażują się też francuskie firmy działające w Łodzi. Mamy jeszcze jeden ciekawy projekt: Klucz francuski, który skierowany jest do nieco młodszych odbiorców, do uczniów szkół podstawowych. Wyłaniamy 60 dzieci, które uczą się u nas języka francuskiego i technik pracy w grupie.

23


Co łączy francuskie kosmetyki z Akademią Sztuk Pięknych? O współpracy Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi z francuską marką ekskluzywnych kosmetyków Sisley i ostatnim Łódź Young Fashion rozmawiamy z Magdaleną Janus-Hibner, pełnomocnikiem rektora ds. promocji i projektów. LIFE IN. Łódzkie: Akademia Sztuk Pięknych rozpoczęła współpracę z francuską firmą kosmetyczną Sisley. Jak ona się zrodziła? Magdalena Janus-Hibner: Dzięki dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w Paryżu pani Urszuli Majorkiewicz, która od lat współpracuje z hrabiną Isabelle d’Ornano z Potockich, właścicielką ekskluzywnej firmy kosmetycznej Sisley. To z jej inicjatywy doszło do spotkania pani konsul Alicji Bień i pani rektor Jolanty Rudzkiej-Habisiak z hrabiną d’Ornano i możliwe było rozpoczęcie współpracy.

limitowana seria opakowań Dwa­naście grup projektowych złożonych ze studentów róż­ nych wydziałów ASP przez kilka miesięcy pracowało nad propozycjami limitowanej serii opakowań do kultowych produktów z kategorii makijażu Sisley Paris: podkładu Sisleÿa Le Teint, pomadki do ust Le Phyto Lip Shine oraz różu do policzków Palette l’orchidée.

Jakich obszarów dotyczy ta współpraca? Po pierwsze zorganizowania konkursu, polegającego na stworzeniu nowej oprawy opakowań marki Sisley. Dwanaście grup projektowych złożonych ze studentów różnych wydziałów ASP przez kilka miesięcy pracowało nad propozycjami limitowanej serii opakowań do kultowych produktów z kategorii makijażu Sisley Paris: podkładu Sisleÿa Le Teint, pomadki do ust Le Phyto Lip Shine oraz różu do policzków Palette l’orchidée. Ze wszystkich nadesłanych prac pani Isabelle d’Ornano wyróżniła prace wykonane przez zespół numer sześć, czyli Edytę Klaper, Aleksandrę Szulc, Szymona Kowalskiego, Magdalenę Zalewską i Annę Baumel. Wśród propozycji przedstawionych przez zwycięską grupę znalazło się m.in. opakowanie na podkład inkrustowane bursztynem. Ten szlachetny surowiec, będący symbolem sukcesu, jest również subtelnym nawiązaniem do polskich korzeni hrabiny D’Ornano. Czy projekt studentów zostanie wdrożony do produkcji? Obecnie projekty są w fazie testów, opakowania muszą być nie tylko piękne, ale przede wszystkim chronić ekskluzywne produkty przed czynnikami zewnętrznymi. Gdy kwestie technologiczne zostaną dopracowane, do sprzedaży trafi róż do policzków, podkład i pędzle w opakowaniach naszych studentów. Na pewno będziemy o to mocno zabiegać. Z tego, co wiem, projekt był również prezentowany na wystawie w Paryżu jako jeden z elementów większego wydarzenia? W Galerii Fundacji Sisley Paris w maju tego roku zorganizowana została wystawa prac 31 pedagogów Akademii Sztuk Pięknych, które osobiście wybrała hrabina Isabelle d’Ornano. Wśród wyselekcjonowanych prac dominowały

24


Marka Sisley wyróżni­ła swoją nagrodą – serią kosmetyków – Adriana Krupę, stu­denta ASP, który w ubiegłym roku był zwycięzcą konkursu Złota Nitka obrazy i grafiki, ale zwiedzający mogli zobaczyć także biżuterię oraz rzeźby. Dodatkowym akcentem paryskiej wystawy były oczywiście wspomniane projekty studentów łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Marka Sisley współpracuje też przy organizowanym przez uczelnię – Łódź Young Fashion, największym wydarzeniu modowym dla młodych projektantów? Tak. Współpracujemy od dwóch lat. Marka zapewnia nam makijaże podczas dwóch wydarzeń w ramach Łódź Young Fashion. Podczas Bra Day, czyli wydarzenia szczególnego, bo w rolę modelek wcielą się kobiety z doświadczeniem choroby nowotworowej piersi. Tymi pokazami, każdego roku udowadniamy, że moda może też edukować, zwracając uwagę na tak ważny problem, jakim jest profilaktyka i edukacja zdrowotna. Pragniemy pokazać, że moda to nie tylko idealny, wykreowany świat bez skaz. Chcemy pokazać, że moda jest prawdziwą kobietą. Kobietą silną i piękną, mimo trudnych chwil i doświadczeń. A kolejne wydarzenie? To finał międzynarodowego konkursu Łódź Young Fashion Award. Tu marka Sisley dba o makijaże modelek biorących udział w pokazach. Może Pani krótko podsumować trzecią edycje Łódź Young Fashion? Na pewno była bardzo udana, cieszy mnie niezmiernie, że z roku na rok mamy coraz wyższy poziom merytoryczny, czyli to na czym nam najbardziej zależy. Te projekty są coraz lepsze i przede wszystkim coraz pełniejsze, wszystko jest dopracowane, już nie ma mowy o przypadkowości. Projektanci bardzo poważne traktują konkurs, który w tym rok był na naprawdę wysokim poziomie. Każda z 12 kolekcji

zaprezentowanych podczas finału miała swoich zwolenników. Ostatecznie wygrała Marlou Breuls z Holandii kolekcją zatytułowaną „The Icon Collection” – pracochłonną, bajkową, inspirowaną życiem morskich głębin, któremu zagrażamy naszą zachłannością i zanieczyszczaniem środowiska. I to ona otrzymała nagrodę główną – 30 tysięcy euro. A marka Sisley wyróżniła swoją nagrodą – serią kosmetyków – Adriana Krupę, studenta naszej uczelni, który w ubiegłym roku był zwycięzcą konkursu Złota Nitka. Był jakiś nowy element podczas tegorocznej edycji Łódź Young Fashion? Tak, oprócz naprawdę szerokiej oferty warsztatów, w których mógł wziąć udział każdy, w tym roku po raz pierwszy zaproponowaliśmy panel dyskusyjny, który organizowaliśmy z Instytutem Adama Mickiewicza. Dotyczył on odpowiedzialnego projektowania, czyli m.in. drugiego życia ubrań, ich produkcji w poszanowaniu dla środowiska. Co nowego w przyszłym roku? Mamy palny, ale za wcześnie jest, by już o nich mówić. Na pewno nadal będziemy rozwijać część warsztatową, bo cieszy się naprawdę sporym zainteresowaniem. A czy ta moda prezentowana w Centrum Promocji Mody musi być taka szalona i odważna? Nikt raczej w tych projektach na ulicach nie będzie się chadzał. Oczywiście i nam na tym, nie zależy. To są konkursy bardzo kreatywne, w których udział biorą artyści, i to jest ta chwila, kiedy mogą tworzyć niesamowite rzeczy, łączyć ze sobą różne struktury i kształty. Później, gdy trafiają do biznesu, to rzadko kiedy mogą dawać upust swojej fantazji, bo nikt szalonych i nazbyt odważnych projektów nie wdroży do masowej produkcji.

25


Balet nas uczy i rozwija Nauka baletu to ciągły proces kształtowania ciała, układania sylwetki tak, żeby osiągnąć perfekcję ruchów. A to się robi poprzez mozolne, powtarzające się ćwiczenia. O sztuce baletu i tańcu opowiada Elżbieta Wiśniewska, dyrektor Niepublicznej Szkoły Baletowej w Łodzi. LIFE IN. Łódzkie: Na ścianie, przy wejściu do szkoły wisi obraz z tancerką, na którym jest też napis: balet to sztuka. Sztuka czy po prostu trochę inny taniec? Elżbieta Wiśniewska: Zdecydowanie sztuka i to wyjątkowa, bo związana z przełamywaniem naszych ograniczeń. Rzeźbiarz swoją sztukę realizuje dłutem w drewnie lub kamieniu, malarz ma do tego płótno i farby, a tancerze tylko swoje ciało, zresztą pełne ograniczeń. Jak pokonać te ograniczenia i czy to w ogóle możliwe? Godziny ćwiczeń, powtarzalnych gestów, układów, rozciąganie ciała tak, że czasem aż boli – wszystko po to, żeby dojść do perfekcji w wyrażaniu emocji ruchem, gestem, ułożeniem ciała, mimiką. Dlatego najlepiej przygodę z baletem zacząć jak najwcześniej, kiedy ciało jest plastyczne i pozwala na więcej. Ile trzeba mieć lat? Do naszej szkoły zapraszamy już 4-, 5-letnie dzieci, które w tym wieku interesuje wszystko i chłoną wszystko. Wtedy jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, jak dużo wysiłku wymaga nauka baletu, zresztą my też nie zmuszamy ich do nadmiernej pracy. Można powiedzieć, że przemycamy balet w formie zabawy – na przykład podczas recytowania wiersza, dzieci muszą przyjmować określone pozycje, zmieniać ułożenie rąk, pokazywać kierunki, podskakiwać.

„ 26

Chłopcy czy dziewczynki – kogo łatwiej namówić do nauki baletu? Zdecydowanie dziewczynki i to mnie trochę smuci. Przecież kiedy idziemy do teatru obejrzeć balet, to nie wyobrażamy sobie wyłącznie zwiewnej tancerki, która tańczy bez partnera. Tancerz od zawsze był bardzo ważną postacią sztuki baletowej. Podobnie w tańcu klasycznym. Balet jest niemęski… To nieprawda, ale ten stereotyp wciąż jest bardzo silny. Myślę, że wpływa na to także presja środowiska. Chłopiec,

Gale taneczne to sprawdzian nie tylko umiejęt­ności tanecznych naszych uczniów, ale także wyjątkowa nauka na żywo, na prawdziwej scenie

który tańczy w balecie nie ma łatwego życia wśród rówieśników. Na szczęście zdarzają się tacy, którzy realizują swoje pasje bez oglądania się na kolegów. Każdy może tańczyć w balecie? Każdy może spróbować tańczyć w balecie, ale nie każdy zostanie tancerzem lub tancerką. Są pewne predyspozycje bez których nic nie wyjdzie z naszych starań i jest wiele warunków, które trzeba spełnić. Weźmy choćby stopy, które muszą mieć odpowiednie ułożenie i być właściwie naciągnięte. Bez tego nie można wykonać ćwiczeń na pointach, ustać na czubkach palców. Takich elementów związanych z techniką jest w balecie więcej i jeżeli nie opanujemy ich do perfekcji, nie wyćwiczymy automatyzmów, to balet nas odrzuci. Potrzebna jest też ogromna determinacja. Szkoła baletowa trwa przez dziewięć lat i trzeba mieć w sobie naprawdę wielką motywację, żeby się nie zniechęcić. Nauka baletu to ciągły proces kształtowania ciała, układania sylwetki tak, żeby osiągnąć perfekcję ruchów. A to się robi poprzez mozolne, powtarzające się ćwiczenia. A jeżeli ktoś nie ma takich predyspozycji do baletu, to co wtedy? Skłaniacie dziecko do rezygnacji? Absolutnie nie. Tak, jak powiedziałam – do baletu nie trafią wszyscy, którzy tego chcą, do baletu trafią tylko niektórzy. Ale przecież na balecie życie się nie kończy, można być rewelacyjnym tancerzem tańca klasycznego, jazzowego czy hip-hopu. Znam przypadki, że absolwentki naszej szkoły, które mają dużą wiedzę techniczną o balecie i tańcu, zostają pedagogami tańca i doskonale się w tym sprawdzają. Co jest jeszcze ważne w nauce baletu? Obycie sceniczne. Szczególnie dla dzieci, którym jest bardzo trudno połączyć niedoskonałą przecież jeszcze technikę z grą aktorską. Dlatego co roku organizujemy dla nich występy na profesjonalnych scenach – w Teatrze Wielkim czy Teatrze Muzycznym. To taki sprawdzian ich umiejętności? Takie gale taneczne realizujemy dwa razy w roku. Najbliższa będzie 8 grudnia. Jest to sprawdzian nie tylko umiejętności tanecznych naszych uczniów, ale także wyjątkowa nauka na żywo, na prawdziwej scenie i nie tylko przed lustrami, ale przed prawdziwą publicznością. Dzieci i młodzież uczą się poruszania za kulisami, szybkiego przebierania się i przede wszystkim koncentracji i panowania


nad emocjami. To bardzo rozwija charakter i osobowość przyszłego tancerza. Jak idą przygotowania do spektaklu? Pełną parą. To dla nas wszystkich ogromne wyzwanie, ale przede wszystkim wielkie przeżycie dla uczniów szkoły, ich rodziców i najbliższych. W tym roku będą jeszcze większe emocje, ponieważ występ będzie również skierowany do osób niesłyszących. Dzieci musiały nauczyć się podstaw języka migowego. Dlaczego akurat osoby niesłyszące? Ponieważ jest ich wokół nas bardzo dużo i chcemy na to zwrócić uwagę. Poza tym jeszcze tego nigdy nie robiliśmy, dlatego postanowiliśmy spróbować przybliżyć tym dzieciom istotę sztuki baletowej. Jestem pewna, że będzie to bardzo ciekawe doświadczenie dla wszystkich – dla dzieci występujących w spektaklu, ale również dla dzieci niesłyszących, które będą na widowni. Dzieci w Pani szkole uczą się nie tylko baletu, poznają także inne tańce. Jakie? Jest taniec modern, jazzowy, flamenco, ludowy, hip-hop. Dzięki temu mogą wybrać ten, który podoba im się najbardziej i w którym się najlepiej odnajdą. Warto jednak wiedzieć, że to balet, którego bazą jest taniec klasyczny, stanowi możliwość poznania wszystkich innych rodzajów tańca. Jeżeli ktoś uczył się kiedykolwiek tańca klasycznego, to poznanie innych technik tanecznych nie będzie już takie trudne. Które tańce Pani lubi najbardziej? Uwielbiam taniec klasyczny, ale w dobrej oprawie i profesjonalnym wykonaniu. Przyznam, że moją pasją był zawsze taniec jazzowy, połączenie tańca klasycznego z nowoczesnym. A zawodowo Pani tańczyła? Byłam tancerką w Teatrze Wielkim.

Foto: Paweł Keler

Menuet, kadryl, kankan – który z wymienionych tańców można uznać za najbardziej francuski? Nie wiem, czy najbardziej francuski, ale na pewno najbardziej kojarzony z Francją jest kankan, który pojawił

się na paryskich scenach w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. Na początku wzbudzał ogromne emocje i skandale, ponieważ tancerki występowały bez bielizny. Później trochę go ucywilizowano, ale do dziś budzi emocje. Francja jest też ojczyzną tańca klasycznego. To prawda. Taniec klasyczny pojawił się we Francji za czasów Ludwika XIV. Tego władcę nazywano Królem Słońcem ponieważ uwielbiał taniec bardziej niż cokolwiek innego. Ciekawostkę może stanowić fakt, że ten, kto potrafił tańczyć, mógł u króla zdobyć wiele zaszczytów i dużo znaczył na królewskim dworze. Taniec się zmienia czy wciąż jest taki, jaki był 100 czy 300 lat temu? Taniec jest nieodłączną częścią naszego życia i tak, jak my zmieniamy się, tak samo zmienia się on. Kiedyś był to sposób wyrażania wdzięczności bogom za dobre zbiory, dwieście lat temu była to jedna z podstawowych rozrywek, dziś to sztuka, którą ogląda się na scenie, ale także sposób na poprawienie sobie samopoczucia. Dlaczego warto tańczyć? Jest wiele powodów, które mogłabym wymieniać i wymieniać. Powiem tylko o kilku – taniec pozwala nawiązywać relacje międzyludzkie i integruje, sprawia, że zupełnie inaczej odbieramy muzykę i sztukę, no i przede wszystkim uczy właściwej postawy ciała, poprawia kondycję i odmładza. A na koniec jeszcze ciekawostka – udowodniono, że dzieci, które tańczą w balecie mają lepiej rozwiniętą lewą półkulę mózgu. To sprawia, że później szybciej i lepiej przyswajają wiedzę. Czy każdy i w każdym wieku może się nauczyć tańczyć? Powiem oczywistą oczywistość – jeżeli człowiek czegoś bardzo chce i będzie robił wszystko, żeby to zdobyć, to kiedyś to mu się uda. Podobnie jest z tańcem. Oczywiście nauka tańca zależy od naszych indywidualnych predyspozycji i motywacji. Dlatego niektórzy z nas szybko nauczą się tańczyć, a niektórym zajmie to trochę czasu, ale nauczyć się go może każdy.


Czy frytki pasują do szampana? O tym, dlaczego wina z Burgundii nazywana są królami, jaki trunek pasuje do ryb, a jaki do wołowiny, dlaczego truskawki i szampan to niedobrana para, opowiada Michał Bald, łódzki sommelier, area manager M&P Pavlina. IFE IN. Łódzkie: Sommelier to…? L Michał Bald: To człowiek, który kocha wino, traktuje je z pasją i zna się na nim – to po pierwsze, a po drugie jest to doradca, który bezbłędnie potrafi podpowiedzieć swoim klientom, jakie wino wybrać. I wreszcie po trzecie – sommelier to ktoś, kto nauczy kelnerów tego, jakie wino podać do potrawy, wyposaży w wino restauracyjną piwniczkę i stworzy kartę win.

Foto: Paweł Łacheta

Co jest najważniejsze przy tworzeniu karty win? Karta dań – od niej się wszystko zaczyna. O tym jaki charakter ma mieć restauracja decyduje właściciel, o to jaka będzie w niej serwowana kuchnia dba szef kuchni, a o to jakie wina będą podawane do przygotowanych dań powinien zdecydować sommelier. Niby prosta karta win, a jednak skomplikowany temat… Prosta dla kogoś, kto wie jak ją zrobić. A jak się ją przygotowuje? Każde zaproponowane w karcie wino musi pasować do serwowanych potraw. Dlatego nie można mieć w karcie samych win czerwonych albo białych, bo to nigdy nie będzie miało nic wspólnego z dobrą restauracją. A jak łódzkie restauracje radzą sobie z doborem win do oferowanej kuchni? Coraz lepiej. W większości naszych restauracji jest to dokładnie przemyślana oferta. Jest ona zróżnicowana w zakresie jakości proponowanych win, jak i cen. Są wina białe, czerwone i różowe, starzone i młode… Starzone…? Takie, które jeszcze jakiś czas po fermentacji dojrzewają w drewnianych beczkach, kadziach, albo butelkach. Starzenie podnosi walory degustacyjne wina. Podczas degustacji takie starzone wino może robić wrażenie? Tak, ale w tym przypadku nie ma reguły, bo również

28

wina młode mogą robić wrażenie. Zapewniam, że aromat i smak rocznego pinot grigio czy sauvignon blanc może pozytywnie zaskoczyć. A na Panu, jakie wina robią największe wrażenie? Od lat jestem miłośnikiem win z Burgundii, więc nie będę oryginalny, jeśli powiem, że pinot noir i chardonnay to są dwa burgundzkie szczepy, z których wino najbardziej mi smakuje. Oczywiście nie wszyscy muszą się zgadzać z moim wyborem. Dla jednych najlepsze wina mogą być z regionu Bodeaux, dla drugich z Doliny Rodanu, a jeszcze inni powiedzą, że najlepsze są z Szampanii. I kto ma rację? Jest takie powiedzenie, że burgundy to królowie wina i można je śmiało zaliczyć do najsławniejszych win świata. Trunki z jednego z najbardziej na północ wysuniętych regionów uprawy winorośli trafiały na stoły cesarzy, królów i wodzów już od czasów rzymskich. To właśnie tam są winnice Côte de Nuits i Côte de Beaune, które razem tworzą Côte d’Or, czyli Złote Zbocze z żyzną i tłustą glebą, stano-


wiące odpowiednie miejsce dla Pinot Noir, najsłynniejszego szczepu regionu.Nie przypadkiem właśnie w Burgundii jest winnica, z której wina należą do najdroższych na świecie. Romanée-Conti to kilka hektarów, na których produkuje się wino dostępne tylko dla nielicznych. Czyli dla kogo? Dla największych miłośników wina, którzy posiadają niewyobrażalnie grube portfele, bo trzeba wiedzieć, że tylko nieliczni dostępują zaszczytu spróbowania Romanée-Conti. Co tak naprawdę wpływa na cenę wina? To złożony temat, ale idąc na skróty, można powiedzieć, że wszystko. Miejsce, historia tego miejsca, gleba, z której wyrasta winorośl, szczep, liczba butelek z winem, która trafia na rynek, jego smak i aromat, praca poświęcona wytworzeniu wina. Warto wiedzieć, że o wina Romanée-Conti, które trafiają na licytacje, toczą się zażarte walki. Dlatego osiągają one często zawrotne ceny za butelkę. Może mi Pan wytłumaczyć, co takiego różni wino za kilkadziesiąt tysięcy euro od wina za 150 złotych? To samo co różni dobry samochód od Bentleya. Oba mają po cztery koła i jedną kierownicę, jeżdżą na tym samym paliwie i często nie różnią się wielkością, oba mogą rozpędzić się do podobnej prędkości, w obu można wygodnie jechać, ale jeden kosztuje sto tysięcy złotych, a drugi milion. O cenie wina decyduje cała masa drobiazgów, które na pierwszy rzut oka trudno zauważyć, ale jak wgłębimy się w temat to zaczniemy dostrzegać te różnice i je rozumieć. Wróćmy do łódzkich restauracji. Powiedział Pan, że nasi restauratorzy już coraz lepiej potrafią łączyć oferowane dania z winem. Proszę powiedzieć jak się powinno łączyć potrawy z winem, co do czego pasuje, albo nie pasuje? Może zacznę od początku – wina dzielimy na białe, czerwone i różowe, do tego na wytrawne, półwytrawne, słodkie i półsłodkie. W gastronomii korzystamy przede wszystkim z win skrajnych: wytrawnych i słodkich. Wina słodkie można łączyć z różnymi deserami czy z bardzo ostrymi potrawami. Z kolei w przypadku win wytrawnych obowiązuje niepisana zasada, że białe łączymy z białym mięsem – z rybami i drobiem, a czerwone z czerwonym mięsem – z wołowiną i wieprzowiną. Wino nie może przykryć smaku potraw, dlatego nie należy podawać do delikatnych dań z ryb czy drobiu mocnego czerwonego wina, bo jeżeli tak zrobimy to – zamiast smakować potrawę – będziemy czuć w ustach wyłącznie smak wina. Czyli białe wino do białych mięs, a czerwone do czerwonych…? Taka jest generalna zasada, ale sztuka łączenia wina z potrawami musi uwzględniać nie tylko mięso, lecz wszystkie dodane do niego przyprawy. Dlatego czasami do wieprzowiny może bardziej pasować białe wino, a do kaczki czerwone. To kwestia doświadczenia i wiedzy kucharza. A do ryb, na przykład do łososia? Akurat łosoś doskonale współgra z winami różowymi, których my w Polsce – jak to mówiła moja babcia – nie

Jest takie powiedzenie, że burgundy to królowie wina i można je śmiało zaliczyć do najsławniejszych win świa­ta

uważamy. Różowe wina pasują także doskonale do różnego rodzaju sałatek. A truskawki do szampana… Właśnie nie, to kompozycja stworzona na potrzeby filmu, ale ona nie jest dobra. Do szampana najlepiej pasują słone frytki. I to nie jest żart. Czyli jak szampan to tylko z frytkami? Ja nigdy tego nie powiem. (śmiech) To przykład na skrajne połączenie smaków. Z jednej strony mówimy o truskawkach, które nie pasują do szampana, a z drugiej niewiele osób wie, że bąbelki, duża kwasowość szampana i słone ziemniaki to doskonała kompozycja. Rozmawiamy kilka tygodni przed świętami, a święta w Polsce to bigos. Jakie wino podać do bigosu? Uważam się w rodzinie za specjalistę od bigosu i mogę powiedzieć, że mój bigos w ogóle nie widzi wody. Całość przygotowują na winie i kiedy później pytają mnie skąd taki świetny jego smak, to mówię, że od czerwonego wytrawnego wina. Czyli wino najpierw warto dodać do bigosu, a później podać z bigosem? Właśnie tak. Mówi się, że do wina trzeba dorosnąć i dojrzeć… Zgadzam się z tym. Im jesteśmy starsi, tym częściej spożywanie posiłków staje się celebrą. Częściej zaczynamy korzystać z restauracji, w których normą jest to, że do posiłku podawane jest wino. Tam uczymy się tego, jak może ono wydobyć smak potrawy. Później w domu próbujemy to powtarzać. Poza tym z wiekiem rośnie nasza świadomość jedzenia. Wyrastamy z fast foodów i coli. A skąd młodzi kelnerzy w łódzkich restauracjach mają wiedzieć jakie wino do jakiej potrawy zaproponować? Przecież to często studenci, którzy dorabiają w ten sposób na swoje utrzymanie. Nie zapominajmy, że łódzcy restauratorzy też mają coraz wyższą świadomość naszych potrzeb, dlatego, żeby nie stracić klientów muszą szkolić swoich pracowników. Również w zakresie znajomości win i innych alkoholi i ich doboru do serwowanych potraw. I szkolą? Muszą, zresztą nie tylko kelnerów. W ciągu ostatniej dekady łódzka gastronomia mocno zmieniła się na plus. Kuchnie w łódzkich restauracjach coraz częściej prowadzą renomowani szefowie, którzy do pomocy mają naprawdę zdolną młodzież. Wina i alkohole dostępne w karcie dobierane są przez fachowców. Również wystrój lokali sprawia, że coraz chętniej w nich spędzamy czas.

29


Goût de France czyli czekając na smaczną wiosnę Za niecałe cztery miesiące miłośnicy Francji już po raz szósty będą mogli celebrować francuską sztukę kulinarną. Jak co roku okazja jest taka sama – wydarzenie Goût de France. W pierwszy dzień wiosny, 21 marca, łódzkie restauracje, które wezmą udział w tym wydarzeniu, zaproponują swoim gościom prawdziwą francuską ucztę. – W Polsce już szósty raz będziemy współorganizować Goût de France, realizując tym samym projekt francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wydarzenie zawsze cieszy się sporym zainteresowaniem mieszkańców regionu i bywalców łódzkich restauracji. Celem wydarzenia jest promocja kraju poprzez wyśmienitą francuską kuchnię – opowiada Alicja Bień, Konsul Honorowy Francji w Łodzi i jeden ze współorganizatorów łódzkiej edycji Goût de France. Wydarzenie promuje przede wszystkim to, co w kuchni francuskiej najlepsze, czyli wspólne celebrowanie posiłku. Jednak sama idea jest też okazją do zaproponowania łódzkim smakoszom efektownego i wyjątkowego doświadczenia kulinarnego. Warto

restauracje Goût de France 2019 z  Anatewka, 6-go Sierpnia 2/4 z  Affogato, Piotrkowska 144 z  Cesky Film, Tymienieckiego 25A z  Farina Bianco, al. Piłsudskiego 14 z  Fatamorgana, Księży Młyn 16 z  Lokal, Sienkiewicza 61a z  Novo Square Lounge Bar, Pilsudskiego 11a z  Piotrkowska Klub 97, Piotrkowska 97 z  Quale Restaurant, Narutowicza 48 z  Restuaracja Stary Rynek 2, Stary Rynek 2 z  Stare Kino by Antoine Lopez, Piotrkowska 120

30

wiedzieć, że restauracje, które zdecydują się na udział w wydarzeniu, będą musiały zdobyć uznanie międzynarodowego jury. Na podstawie zaproponowanego przez szefów kuchni pięciodaniowego autorskiego menu jurorzy zdecydują o tym, która restauracja weźmie udział w łódzkiej edycji Goût de France. Oceniane będą przystawki, danie główne, deska serów, deser oraz wina i inne alkohole. Każdy szef kuchni będzie mógł swobodnie wybrać francuskie dania, które zaserwuje 21 marca. – Już od kilku lat uczestniczę w Łodzi w święcie Goût de France i widzę jak z roku na rok przybywa restauracji, które zgłaszają się do tego projektu. Trzy lata temu restauracje uczestniczące w wydarzeniu można było policzyć na palcach jednej ręki. W tym roku było ich już 11. Ile będzie w przyszłym? Myślę, że będzie kolejny rekord. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że jedna z restauracji, która otworzy się w styczniu przyszłego roku w Monopolis, już chce zgłosić swój udział w tym wydarzeniu – opowiada Michał Bald, łódzki sommelier i miłośnik kuchni francuskiej. Wydarzenie Goût de France organizowane jest na całym świecie zawsze pierwszego dnia wiosny i trwa przez kilka dni. Tegoroczną edycję Goût de France inspirowała kuchnia Prowansji, którą charakteryzują potrawy pełne słońca, zapachu lawendy i miodu. Tematem przewodnim była odpowiedzialna gastronomia i zaangażowanie się szefów kuchni w ochronę planety, w szczególności poprzez ograniczenie odpadów z tworzyw sztucznych. Na całym świecie w wydarzeniu co rok uczestniczy kilka tysięcy restauracji. W tym roku było ich 5 000 ze 150 krajów. W Polsce w Goût de France wzięło udział 130 lokali, w tym 11 z Łodzi. Polska była drugim po Francji najliczniej reprezentowanym na świecie krajem pod względem restauracji uczestniczących w tym projekcie.


Warto obejrzeć, posłuchać, przeczytać Na wyciągnięcie ręki Reż. i scen.: Ludovic Bernard Gatunek: komedia Premiera w Polsce: 29 listopada

Miłość do muzyki to sekret Mateusza Malińskiego (Jules Benchetrit – „Pożądanie”), chłopaka z ubogiej rodziny polskich emigrantów, który nigdy nie odważyłby się powiedzieć o tym swoim kolegom z podwórka. Pierre Geithner (Lambert Wilson – „Ludzie Boga”, „Matrix”) potrzebuje sukcesu, by utrzymać stanowisko dyrektora paryskiego konserwatorium oraz zdolnego muzyka, by jego uczelnia wygrała prestiżowy konkurs pianistyczny. Przypadkowo ich drogi się krzyżują. Geithner dostrzega ogromny talent Mateusza i szansę na rozwiązanie swoich problemów. Chłopak rozpoczyna naukę gry na fortepianie pod okiem wyniosłej i bezkompromisowej „Hrabiny” (Kristin Scott Thomas – „Czas mroku”, „Angielski pacjent”). Aby jednak wygrać konkurs, cała trójka będzie musiała najpierw przezwyciężyć własne uprzedzenia.

Cinema

Mireille Mathieu Producent Sony Music Polska Premiera: 8 listopada

Sony Music zaprasza do wysłuchania albumu „Cinéma” w wykonaniu gwiazdy piosenki francuskiej Mireille Mathieu. Jej debiut we francuskiej telewizji w listopadzie 1965 roku był początkiem wielkiej kariery. Niektórzy okrzyknęli ją drugą Édith Piaf ze względu na podobny tembr głosu. Przez ponad pół wieku pracy artystycznej nagrała blisko 1200 piosenek w jedenastu językach, wydała ponad sto albumów płytowych, sprzedanych w prawie 190 milionach egzemplarzy. Proponowany na płycie zestaw 40 piosenek to wybór najbardziej znanych tematów muzyki filmowej. Odnajdziemy tu kompozycje takich autorów jak: Ennio Morricone, Francis Lai, Michel Legrand, Charlie Chaplin, George Gerschwin, Cole Porter, Burt Bacharach, Maurice Jarre, Vangelis i wielu innych.

Feliks i niewidzialne źródło Eric-Emmanuel Schmitt Wydawnictwo Znak Data premiery: 13 listopada

Jego imię znaczy „szczęśliwy” – Felix wie to od mamy, Fatou, która mieszka w Paryżu i prowadzi kawiarnię, ale pochodzi z Afryki i ma moc nadawania znaczeń, bo widzi i rozumie więcej. Felix o swoim szczęściu nie myśli do czasu, gdy pewnego dnia wszystko w jego życiu się zmienia. Mama przestaje się uśmiechać, a w jej oczach gaśnie życie. Sprawia wrażenie martwej w środku. Chłopiec postanawia ratować ją za wszelką cenę. Czy mały Félix zdąży doprowadzić matkę do niewidzialnego źródła, zanim będzie za późno? Czy znów będzie szczęśliwy? Najnowsza powieść Erica-Emmanuela Schmitta to nowa odsłona bestsellerowego Cyklu o Niewidzialnym. Podobnie jak niegdyś bohater „Oskara i pani Róży” Félix musi odkryć sens życia, a ma na to niewiele czasu.

31



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.