Spotkania
Lubię żużel, ale wolę pisanie O wyścigach żużlowych, pisaniu i wydawaniu książek, nieuleczalnej chorobie i jej wpływie na życie rozmawiamy z WITOLDEM SKRZYDLEWSKIM, autorem książki „Inkwizycja – Grzechy Przeszłości”.
Jeden Witold Skrzydlewski już w Łodzi jest... No to od teraz będzie nas już dwóch. Nosi Pan takie samo imię jak ojciec – twórca i prezes firmy H. Skrzydlewska. Ludzie was czasami porównują? Może Pana zaskoczę, ale nie. Grono tych, którzy wiedzą, że ja w ogóle istnieję, jest niewielkie. Ci, którzy znają nas obu, wiedzą również o tym, że jestem od mojego ojca we wszystkim różny. Ja mam mój własny sposób myślenia, opinie, zainteresowania i predyspozycje. Oczywiście jestem synem swego ojca, ale jestem też 34
osobnym człowiekiem. A przy okazji dodam, że ojciec jest Witold Ryszard, a ja Witold Adam. Lubi Pan żużel? Lubię wiele sportów, a żużel akurat się do nich zalicza. Gdy byłem zdrowy, a o pandemii nikt jeszcze nie słyszał, wraz z przyjaciółmi często bywałem na trybunach Orła Łódź. Sam sport jest przyjemny do oglądania, ale znacznie lepsze wrażenie robi na żywo, niż w telewizji. Kilka razy byłem również tłumaczem dla zawodników. Zdarzało mi się wozić ich w różne miejsca w Łodzi i w Polsce.