Wybór jest zawsze lepszy niż jego brak O tym, czy skład Orła Łódź na nowy sezon powalczy o Ekstraligę, która z pierwszoligowych drużyn jest faworytem do awansu i dlaczego żużlowcy muszą dbać o odpowiednią dietę, opowiada ADAM SKÓRNICKI, trener KŻ Orzeł Łódź. Orzeł Łódź skompletował już skład na najbliższy sezon. W drużynie seniorów jest czterech zagranicznych zawodników, trzech Polaków. Do tego siedmiu juniorów. To dobry skład? Uważam, że tak. Na pewno jest porównywalny z tym, który mieliśmy w minionym sezonie. Nie ma zatem podstaw, żeby któregoś z zawodników skazywać na porażkę na długo przed startem sezonu. Wszyscy mają spore doświadczenie i umiejętności. To po prostu równy zespół i dziś tak należy na nich patrzyć. Czy w takim razie w sezonie 2022 uda się powalczyć o play-offy i awansować do Ekstraligi? Odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista. Ale właśnie taki cel stawia przed Panem i zawodnikami Witold Skrzydlewski, honorowy prezes i główny sponsor Orła Łódź? Rolą sponsora jest stawiać ambitne cele. Moją rolą jest tak przygotować zespół, żeby te cele można było zrealizować, ale będzie startowało osiem drużyn, z których każda ma określony potencjał. Wszystkie kluby skompletowały dobre, a niektóre bardzo dobre składy i trudno jest dziś przewidzieć, jak zawodnicy będą jechać i czy będziemy od nich lepsi. Może być różnie. W zeszłym sezonie drużyny Unii Tarnów i ROW Rybnik miały być zdecydowanym faworytem i między sobą rozstrzygnąć o awansie do Ekstraligi. Nie udało się to żadnej. A zatem nie ma co gdybać. O tym, jak będzie przekonamy się w okolicach września przyszłego roku. Obawia się Pan konkretnych deklaracji, czy po prostu w żużlu jest tak, jak w innych dyscyplinach – ktoś, kto na papierze jest faworytem, wcale nie musi wygrać, a ktoś skazany na porażkę, może sprawić niespodziankę? Żużel może się wydawać prostym sportem, ale to tylko pozory. O wygranej albo przegranej decyduje wiele różnych czynników, jak choćby przygotowanie zawodnika, sprzętu, tor, miejsce na nim, pogoda. Proszę spojrzeć na zakończony niedawno sezon. Nasi zawodnicy nie należeli do grona faworytów. Wręcz przeciwnie, mieliśmy walczyć o to, żeby nie spaść z pierwszej ligi. Ale pojechali tak, że do tego, żeby znaleźć się w play-offach zabrakło nam jednego zwycięstwa. Dlatego tamtego sezonu nie
traktujemy jako porażki, lecz jako dobrą lekcję na przyszłość. W żużlu o sukcesie naprawdę mogą zdecydować drobiazgi. Często niezależne od nas. Podsumowując, mogę powiedzieć, że mamy zespół nie gorszy i niewiele droższy od tego z ubiegłego sezonu. To ważne, że nie musieliśmy przepłacać, a później mieć finansowe problemy. Zawodnicy mają pewność, że zarobią tyle, ile mają zapisane w umowach, a teraz najważniejsze jest to, jak przepracujemy czas przygotowań do sezonu i jakie wnioski wyciągniemy z ostatniego. Jeżeli zrobimy wszystko dobrze, to jestem pewien, że podczas zawodów nie nam będą trzęsły się nogi. Niektórzy twierdzą, że w zespole jest za dużo zawodników i zamiast współpracować na sukces drużyny będą ze sobą rywalizować, a to popsuje atmosferę... Gdyby miało tak być, to zasadne jest pytanie, po co w takim razie jest w zespole trener? Przecież moglibyśmy już przed sezonem rozdzielić numery, powiedzieć kto będzie jeździł i zamknąć temat. Zawodnicy doskonale zdają sobie sprawę z tego, jaki mają potencjał, w jakiej są formie i komu czego brakuje. Potrafią liczyć nie tylko do czterech, ale nawet do czternastu i wiedzą, że nawet nieograniczone możliwości rotowania składem nie sprawią, że wszyscy będą jeździć tyle samo. Powiem zatem jeszcze raz: po właściwie przepracowanym sezonie przygotowań szybko ustali się w drużynie hierarchia. A dla trenera możliwość wyboru jest zawsze lepsza niż jego brak. A o jednym mogę zapewnić już teraz – w tym roku drużyna Orła Łódź będzie miała swojego lidera. Zdradzi Pan, kto nim będzie? Nie, ale to wyjdzie po pierwszych trzech, czterech kolejkach. Czy już teraz można powiedzieć, że jakaś drużyna w pierwszej lidze jest zdecydowanym faworytem do awansu? Zwykle jest tak, że sukcesy w pierwszej lidze odnoszą te zespoły, które spadły z Ekstraligi, ale udało się im zachować w swoich składach dotychczasowych zawodników. I gdyby tak na to patrzeć, to oczywiście największe szanse na awans mają przede wszystkim drużyny z Zielonej Góry i Bydgoszczy. Można o nich powiedzieć, że są pewniakami do awansu. A jak będzie? Nie wiem, nie jestem wróżką.