MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 8/9 sierpień - wrzesień 2017 ISSN: 2543-8751
Cena: Bezpłatny www.tramwajcieszynski.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Dobrodziejstwa druku • Cieszyn młodych duszą • Patrząc na teatr • Koronki cieszyńskie
1
ul. Stawowa 101A, Cieszyn tel. +48 33 852-09-35, 608-525-246 www.art-bud.pl
■ Skład budowlany lepszy niż inne. Sprawny i przyjazny remont oraz budowanie jest możliwe, jeżeli decydujesz się na współpracę z rzetelnym dystrybutorem, który stawia na rozwój. Jesteśmy liderem branży budowlanej na Śląsku Cieszyńskim. Oferujemy szeroki asortyment materiałów budowlanych niezbędnych do budowy, remontu i wykończenia – od fundamentów, aż po dach. Znajdziesz u nas wszystko, czego potrzebujesz w naprawdę korzystnych cenach. Pomagamy na każdym etapie – od dostarczenia pomysłu po udogodnienia związane z dokonywaniem płatności oraz transportem materiałów we wskazane miejsce.
2
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Nasi handlowcy dysponują specjalistyczną wiedzą i zapewniają indywidulane przewodnictwo w świecie materiałów budowlanych – warto im zaufać, ponieważ potrafią dopasować rozwiązania do potrzeb i oczekiwań każdego klienta, nie bojąc się wyzwań. Istniejemy już od 1990 r. Przez cały ten czas zdobywając doświadczenie zmieniamy się dostosowując do aktualnych trendów i potrzeb rynku budowlanego. Jeśli przeraża Cię wizja remontu czy budowy domu, boisz się straconego czasu na bieganie po marketach odwiedź nas. W jednym miejscu znajdziesz wszystko czego potrzebujesz.
„ Po naszymu” - wymierająca gwara Śląska Cieszyńskiego
Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Po naszymu, czyli jak? Cieszyn młodych z duszą
A
był to przecież język, którym mieszkańcy Księstwa Cieszyńskiego przez stulecia posługiwali się na co dzień. I choć język ten nie tyle odchodzi w zapomnienie, ile ulega od lat ewolucji i uproszczeniom. Gwara „po naszymu”, którą posługuje się młode pokolenie niewiele ma wspólnego z tą, którą mówili ich dziadkowie. Kultywowanie gwary i jej zachowanie stało się coraz trudniejsze. A przecież jest ona wyznacznikiem odrębności i przynależności do miejsca i kultury. W Europie coraz bardziej ceni się i pielęgnuje własne tradycje, zwyczaje i język. Jest to podświadoma reakcja na globalizację. Dlatego widząc potrzebę i wartość, jaką niesie pielęgnowanie gwary, oddajemy w Państwa ręce kolejny numer ‚‚Tramwaju Cieszyńskiego’’. Od samego początku na łamach magazynu i na portalu Gazeta Codzienna publikujemy felietony pisane właśnie gwarą „Po naszymu”. Mamy nadzieję, że pomimo trudności w zrozumieniu znajdą się i tacy, dla których czytanie tych felietonów będzie wielką przyjemnością. Ula Markowska
Z A ŁOG A T R A M WAJU: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk, MOTORNICZY: Urszula Markowska, KONDUKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Adam Miklasz, Bogdan Słupczyński, Amelia Witos, Szymon Krupka, Florianus, Macin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek, Alexandra Żagan, Daria Kałwa, Marek Rembierz ŹRÓDŁO ZDJĘCIA www.fotopolska.eu Cieszyn, ul. Zamkowa 3A/9
ZAJEZDNIA:
OKŁADKI:
BAZA: DRUKARNIA: Fundacja LOKALSI Offsetdruk i Media Sp. z o.o. Cieszyn, ul. Bielska 184 w Cieszynie Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.
4-5 6-7
Wyższa Brama Morze, nasze morze... 8-9 Wakacje i filozofia 10-11 Dobrodziejstwa druku 14-15 Przystanek Architektura Jerzy Brandysiewicz i CDW 16-18 Stary Targ Wandrowani po gorach 19 Mijanka na Rynku Cała prawda o ‚‚podatku od powietrza’’ Naturalne bogactwo Dębowca
20-21 22-23
Most Przyjaźni Miejsce, gdzie zaczyna się historia
24-25
Przystanek Kultura Improwizacja kontrolowana 28-29 Patrząc na teatr 30-32 Kolejny rekord 33 Kalendarz imprez 34 Największa obsesja ludzkości 35 Torebka jakby Damska Męsko-damski punkt widzenia 36 3 kroki do bezpiecznego mieszkania 37 Koronki cieszyńskie 38-39 5 minut... 44-45 Czytajmy dzieciom codziennie 46-47 Uważajmy na kleszcze 48-49 Sezon na cukinie 50-51 Miejsca przyjazne dzieciom i rodzicom 52-53 Wyprawy z Tramwajem Górskie wyprawy z Ozzim...
54-56
Gimnastyka z Tramwajem Słodko-gorzki bój o elitę pod Klimczokiem WF nie taki straszny? Początek ‚‚Drogi Stalowników’’ Polka kontra reszta świata
57 58-59 62-63 64-66
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
3
KIERUNEK JAZDY
Po naszymu, czyli jak? Florianus
Cieszyniocy godajom po naszymu. To na Śląsku Cieszyńskim jest oczywiste, ale, prawdę mówiąc, sens tego zdania nie jest dla mnie oczywisty. Co więcej obawiam się, że to proste zdanie jest dla mnie w znacznym stopniu niezrozumiałe. Niezbyt dobrze pojmuję, o co w nim chodzi. Budzi ono we mnie wiele wątpliwości i rodzi wiele pytań, na które nie znajduję prostej, jasnej, definitywnej odpowiedzi.
C
o to bowiem znaczy, że cieszyniocy godajom po naszymu? Cieszyniocy, czyli kto? Czy tylko cieszyńscy Ślązacy, czy wszyscy mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego? Jeżeli tylko cieszyńscy Ślązacy, to kim oni właściwie są? Jaka jest obecnie definicja cieszyńskiego Ślązaka? Czy to jest Polak, czy Czech? A może także Niemiec? A może Ślązacy tworzą odrębną grupę etniczną? A może cieszyniocy mieszkają tylko w Cieszynie i tych z Istebnej, Skoczowa, Pruchnej, Ustronia, Wisły czy Zebrzydowic już nie można nazwać cieszyniokami? A co z tymi z Jabłonkowa, Trzyńca, Hawierzowa i Karwiny − też godajom po naszymu? Czy oni też są cieszyńskimi Ślązakami? No ale przecież ci z Wisły, Koniakowa czy Jabłonkowa nie są Ślązakami tylko beskidzkimi góralami. Gorolami są przecież. No a na przykład Wietnamczycy, co od wielu już lat mieszkają i handlują w Czeskim Cieszynie i których dzieci urodziły się nad Olzą, to kim są? Czy też są cieszyniokami? A ci Ukraińcy, których coraz więcej pracuje w powiecie cieszyńskim, jak tu zostaną i zaczną godać po naszymu, to też się staną cieszyniokami? Wietnamczycy z Czeskiego Cieszyna, Ukraińcy, co pracują w Bażanowicach, i Polacy, którzy coraz częściej pracują po czeskiej stronie, na przykład w Hyundaiu w Noszowicach, na razie nie godajom po naszymu, tylko po swojemu, ale ich swoiste języki, czyli idiolekty, z biegiem czasu mogą wpływać na śląski dialekt i zmieniać gwary Śląska Cieszyńskiego. Językoznawcy mówią o gwarach cieszyńskich, a także wyodrębniają gwarę jabłonkowską. Polscy językoznawcy mają na ten temat swoje teorie, które łączą gwary cieszyńskie z dialektem śląskim i językiem polskim. Czesi zaś mają na ten temat swoje teorie językoznawcze, które gwary z okolic Cieszyna kwalifikują do gwar laskich i morawskich. Przypomina to przeciąganie liny na swoją stronę. Ale teorie naukowe są uzależnione od bieżącej polityki językowej. A tych polityk językowych związanych z panującą władzą i dominującą kulturą, zwłaszcza kulturą piśmienną, od czasów pierwszych cieszyńskich Piastów wprowadzano w Xięstwie
4
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Cieszyńskim wiele. Ustalała je lokalna władza i administracja, która się zmieniała, ale stale związana była z Pragą albo z Wiedniem. Do 1920 roku nie panowała tu władza i administracja polska i nie dominowała polska kultura. Trzeba jednak pamiętać, że mniej więcej do połowy XIX wieku kryterium narodowościowe nie było postrzegane jako istotne. Po domach i chałupach, na polu i rynku, na targu czy nawet w sklepie mówiło się po naszymu, ale już w kościele, na książęcym dworze, w urzędzie i w szkole używało się języków wyższej, piśmiennej kultury oraz kodów i form wyższej, ponadregionalnej, ponadnarodowej, bardziej uniwersalnej cywilizacji. Śląsk Cieszyński od wieków znajduje się w cywilizacyjnych przeciągach − z południa od Rzymu na północ do Bałtyku, ze wschodu, z dalekiego, sięgającego niemal Grecji łuku karpackiego, na zachód, który zaczyna się na zachodnich zboczach Beskidów. Śląsk Cieszyński od wieków jest skrzyżowaniem kultur i to odzwierciedla się w jego gwarach, które mają charakter hybrydowy. Sam Cieszyn − miasto w 1920 roku boleśnie podzielone pomiędzy dwa państwa − odkąd istnieje zawsze był szczególnym, stale na nowo zawiązującym się węzłem tutejszości i obcości, gdzie autochtoni chcąc nie chcąc wiązali się z migrantami, przybyszami czy werbusami. Owi migranci byli często uchodźcami religijnymi i politycznymi, a od XIX wieku w większości migrantami ekonomicznymi, którzy przemieszczali się za pracą i za chlebem. Ruchy migracyjne w historii Śląska Cieszyńskiego nie zostały dotąd zbadane, ale ich wpływ na cieszyńskość był ogromny i to właśnie one w decydujący sposób wytworzyły tutejszy genius loci, który teraz, niestety, jest w zaniku. I ten międzynarodowy, wielowiekowy, międzykulturowy genius loci odzwierciedla się właśnie w cieszyńskich gwarach, które należałoby rozszyfrowywać, czytać i rozumieć w europejskiej perspektywie, a nie w zaściankowym, anachronicznym konflikcie dwóch, graniczących ze sobą nacjonalizmów. Cieszyniocy więc godajom po naszymu, ale ich naszość jest nasza i nie-nasza zarazem, ich naszość nie jest jednolita i jednorodna. Jest hybrydowa. Nie tylko rodziny cieszyńskich książąt miały rozległe i skomplikowane, europejskie koligacje i parantele. Cieszyńska swojskość z racji pogranicznego położenia jest od wieków otwarta, ponadnarodowa, a także głęboko europejska i w tym miejscu, na skrzyżowaniu szlaków i kultur, inna być nie może. Ktoś, kto tu wprowadzał i pielęgnował narodowe podziały, nie był po
KIERUNEK JAZDY
prostu cieszyniokiem. Cieszyńskość nie może być narodowo monopolizowana, zawłaszczana przez jedną nację. Naszość cieszyńska jest swojskością ciekawie zmutowaną przez pograniczność i obcość, a cieszyńska swojskość jest naszością hybrydową i międzynarodową, prawdziwie środkowoeuropejską, co jest świetnie słyszalne w cieszyńskich gwarach, które są gwarami nie tyle śląskimi czy morawskimi, ile gwarami prawdopodobnie najbardziej europejskimi w Europie, bo powstałymi na pograniczu języków słowiańskich i germańskich z silnym wpływem języków romańskich. Bo właśnie gwary cieszyńskie stanowią szczególnie osobliwy mischung europejskich języków i rozpatrywanie ich w kontekście wyłącznie etnicznym czy ideologicznie narodowym, tylko polskim czy tylko czeskim jest po prostu niezgodne z językową, historyczną i kulturową rzeczywistością. A sama cieszyńska gwara mówi więcej o cieszyńskiej historii niż historyczne dokumenty, które można ukryć, wyrwać z kontekstu lub zmanipulować przy pomocy polityki historycznej czy nacjonalistycznej propagandy. W dzieciństwie też godołech po naszymu. Czyli mówiłem tak, jak się mówiło w naszym domu, w naszej chałupie we wsi Kończyce Wielkie. Dziadkowie urodzili się przed I wojną światową za Franza Josepha, ojciec za Hitlera chodził do niemieckiej podstawówki, mama była od niego o kilka lat młodsza i już po wojnie chodziła do polskiej szkoły. Starzik, u którego mieszkałem w dzieciństwie, robił na kopalni w Darkowie, do roboty jeździł przez granicę na rowerze. Z Czech przywoził różne rzeczy, a także różne słowa, których używaliśmy w naszym domu. I nie zastanawialiśmy się nad tym, czy są to słowa polskie czy czeskie. Mówiliśmy więc na przykład gymba, zdrzadło, galaty, galan, cebrzik, frelka, borok, wiecy, amper, szłapa, sztokerla, kłobuk, dycki, dziepro, ciepać, szachta, hawiyrz, bicykiel, blajsztyft, cesta, stróm, fana, putyka, kwit, chlastać, howado, siedlok, babuć, wajca, faszyrka, trusiok, błecha, kapołka, futrować, fusekle, odmaryja, szpyndlik, warzkuchnia, zolyty, zabijaczka, parzok, haziel, rzić, gańba, dziwoki, globin, fifrać, sznupać, zowitka, kuwik, harynki, pieczki, bombony, sranda, psinco. Każde z tych słów ma jakieś pochodzenie. Każde z nich jakoś przywędrowało na Śląsk Cieszyński, tu zostało przyjęte i zadomowiło się w tutejszym języku. Na przykład miłe ówczesnemu cieszyńskiemu dziecku słówko bombony. Jako małe, wiejskie, umorusane chłopię nie wiedziałem, że słowo bombony pochodzi z języka francuskiego i tam, mniej więcej od XVII wieku, oznaczało różne typy małych cukierków powlekanych czekoladą. Francuzi mówili na nie bon-bons, a słówko powstało w wyniku zabawy językowej polegającej na podwojeniu słowa bon, co po francusku znaczy dobry, podobnie jak w innych językach romańskich i łacinie. Takie dobre cukierki, może jadane najpierw na francuskim dworze królewskim, upowszechniły się później w zachodniej i środkowej Europie. Popularne stały się również, rzecz jasna, w Cesarstwie Austriackim, gdzie zainspirowały Johanna Straussa do skomponowania walca Wiener bonbons. No
a z Wiednia już niedaleko do habsburskiego Cieszyna. Ale istnieje jeszcze jedna możliwość, jak to słodkie słówko dotarło nad Olzę. Może przynieśli je już w ostatnim ćwierćwieczu XVI wieku kalwińscy uchodźcy z Francji, którzy uciekali stamtąd do protestanckich księstw w środkowej Europie po rzezi, którą francuscy katolicy zgotowali francuskim kalwinom w noc św. Bartłomieja 1572 roku. Trzeba by sprawdzić, kiedy słówka bombony zaczęto używać w Cieszynie. Tylko jak teraz przeprowadzić taką językową archeologię i jak zbadać dawną migrację słów? Tak czy inaczej jest to słówko pochodzenia romańskiego, a skądinąd wiadomo, że ze wszystkich gwar śląskich gwara cieszyńska zawiera najwięcej zapożyczeń romańskich i łacińskich. W dzieciństwie używałem więc takich słów, jakich używali moi dziadkowie. Moi rodzice mówili już trochę inaczej, jakby bardziej po polsku. Oboje pracowali w Cieszynie i czytali gazety, na przykład Plotkorkę, czyli „Głos Ziemi Cieszyńskiej”. A poza tym pół wieku temu już na co dzień słuchało się polskiego radia i oglądało polską telewizję, chociaż czeską telewizję też się łapało i oglądało w niej czeskie srandy. W miarę dorastania narastał we mnie konflikt pomiędzy gwarą wyniesioną z rodzinnego domu a językiem oficjalnym − językiem szkoły, gazet, radia i telewizji. Coraz częściej wstydziłem się swojej gwary. W końcu w liceum uznałem, że muszę mówić wyłącznie po polsku, tak jak się mówiło w radiu, którego słuchałem, i w telewizji, którą oglądałem, a przede wszystkim tak jak było napisane w książkach, które pasjami czytałem, odkąd tylko nauczyłem się czytać. A najpierw nauczyłem się czytać po polsku. Gdybym wtedy mieszkał gdzieś na wsi pod Czeskim Cieszynem nauczyłbym się czytać po czesku, słuchałbym czeskiego radia i oglądałbym czeską telewizję, choć czasem, jak to przy granicy, łapałbym polską telewizję i oglądałbym w niej zachodnie filmy. W czasach licealnych po czeskiej stronie prawdopodobnie myślałbym o swojej wiejskiej gwarze tak samo jak po polskiej stronie i starałbym się już nie mówić po naszymu, lecz w czeskim języku literackim. Teraz nie mówię gwarą, językiem mojego wiejskiego dzieciństwa. Niewiele z niego pamiętam, tylko czasem odpomni mi się jakieś słówko, jakaś fraza, ale dzięki tej gwarze, będąc za bliską granicą, w bardziej naturalny, jakby domowy sposób rozumiałem więcej z języka czeskiego, słowackiego, niemieckiego, a nawet chorwackiego. Dzięki tym nieoczekiwanie odkrywanym podobieństwom tych języków do języka mojego dzieciństwa bardziej czułem się Europejczykiem niż cieszyniokiem. Podcieszyńskie wsie, gdzie mieszkałem w dzieciństwie, już właściwie nie istnieją, bo ludzie, którzy tam wtedy mieszkali i mówili po naszymu nie żyją albo wyjechali stamtąd tak jak ja. Teraz w Cieszynie, na ulicy Limanowskiego, słyszę jak dziewczynka w wieku gimnazjalnym bełkotliwie wrzeszczy do komórki ‚‚O kurwa, ale się najebałam!’’. Czy właśnie tak młode cieszynioczki godajom teraz po naszymu, czyli po swojemu? Czy właśnie taką mowę wyniosły ze swojego cieszyńskiego domu? TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
5
KIERUNEK JAZDY
CIESZYn
młodych duszą Daria Kałwa
Francuski poeta, malarz i choreograf sceniczny Jean Cocteau napisał: Różnica pomiędzy małym a dużym miastem polega na tym, że w dużym mieście można więcej zobaczyć, a w małym więcej usłyszeć.
C
zy na pewno? Czy najpierw nie musimy usłyszeć, żeby móc zobaczyć, doświadczyć? Stolica województwa śląskiego, niemal sześć razy większa od niegdyś habsburskiego miasta podzielonego na pół, czy można tam więcej zobaczyć, aniżeli usłyszeć? W dużych porcjach można doświadczyć obydwu, ale to już druga strona medalu, czy adekwatna będzie jakość i zainteresowanie. Miasta przecież nie tworzą mury i wydarzenia, lecz ludzie, dzięki którym jesteśmy w stanie usłyszeć. Miastem niewątpliwie odmiennym jest Cieszyn, lekko niepozorny, położony na skraju mapy Polski, łączący dwa państwa. Od Warszawy dzieli je 332 km, 64k m od Katowic, od Ostrawy – 28k m oczywiście w linii prostej. Co ciekawe, bliżej stąd do stolicy Austrii niż do naszego miasta stołecznego. Co więc czyni to miasteczko tak urokliwym? Bliskość granicy oraz czysta świadomość, że w każdym momencie można znaleźć się w innym kraju, bez żadnych barier, bez sprawdzania paszportu? Ot, zwykły spacer na drugi brzeg Olzy. A może to uliczki, tak pełne wspomnień i niespisanych historii, że aż chce się udać w podróż w czasie, by zobaczyć ulicę Głęboką za czasów przeniesienia dworu monarchii austriackiej w skromne progi cieszyńskiego miasteczka. W sam środek piękna, nie tylko historycznego, ale również architektonicznego, została rzucona grupa świeżo upieczonych pierwszorocznych studentów, próbujących swoich sił w mniej lub bardziej wdzięcznym zawodzie dziennikarza. Praktyko-wakacje: ograniczony budżet, zakwaterowanie w akademiku oraz grupa przyjaciół, z którymi każda godzina śmiechu wydłużyła życie niejednego
6
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
mieszkańca nad Olzą. Cieszyńskie all inclusive w środku upalnego lipca. Celem przyjazdu był obóz praktyk, efektem ubocznym natychmiastowa miłość. Nie są to puste słowa rzucane na wiatr, jest to niezaprzeczalna prawda. Studenckie stopy na pierwszy cel obrały dość oczywiste miejsce, i nie, nie był to żaden z lokali, potocznie zwanych pubami, mieszczących się przy Rynku. Cieszyńska Wenecja, i gdyby w kampanii promocyjnej miasta stołecznego nie zostało użyte hasło Zakochaj się w Warszawie, z pewnością Wenecja, oczywiście ta cieszyńska, mogłaby być przykładem zakochania w Cieszynie. Choć oko studenta tak młode, wyczulone jest na urok otaczającego świata oraz potrafi docenić ulicę Przykopa, która jest perłą i duszą miasta. Nie wspominając o mieszczącej się tam galerii W bramie, przyciągającej uwagę nie tylko charakterystycznymi figurami kotów, ale i wystawami artystów, których dzieła zapierają dech w piersiach. Pomimo, że szukanie wydarzeń, słuchanie rzuconych przelotnie wieści były, jakby nie patrzeć, pracą przez dwa tygodnie, żaden ze studentów nie narzekał, co więcej, z zaciekawieniem szukał, słuchał, oglądał, wypatrywał, chodził, biegał. W małym miasteczku trudno jest się zgubić, każda z ulic prowadzi w znane miejsca. Pogubić się za to można w ilości eventów odbywających się na terenie Cieszyna, częściej ciężko zdecydować, który z nich wybrać. A gdyby mieć każdą minutę we wszechświecie, można by odwiedzić każdy kulturowy zakamarek. Każdy zakamarek zwiedził jednak czujny wzrok młodego człowieka, począwszy od Browaru Zamkowego, Studnię Trzech Braci czy boczne uliczki, odchodzące od kolejnych bocznych uliczek. Nieunikniona była jednak podróż na czeską stronę, tam, gdzie wyrzucane było wszystko to, co źle ulepione. Co tam spotkało zwykłego młodego człowieka? Dziesiątki ciekawych i oceniających spojrzeń, rzucanych spod rzęs, ale przecież widok nie tak obcego obcokrajowca nie powinien już dziwić. Każdy krok czujnie obserwowany. Jeśli przechodniem zza Olzy jest
KIERUNEK JAZDY
dziewczyna, Czesi ze smutkiem mówią Ona jsou z Polský, co wprawia w lekką konsternację. Za południową granicą panuje cisza, spokój, a w myśli wkrada się pytanie: gdzie podziali się ludzie? Jeśli wciąż ktoś marzy o podróży w czasie, przejście przez most Przyjaźni spełni niejedno takie marzenie. Co ciekawsze, wracając z powrotem do Polski, wchodzimy w inny świat, lepszy, i nie jest to subiektywna ocena rodowitego Polaka. Swoje znamy, cudzego nie chwalimy – zobaczysz, ocenisz. Nadwiślański kraj dostał tę piękniejszą część Cieszyna, tę, gdzie tętni życie. Ludzie są nad wyraz życzliwi, przystaną, pomogą. Zawsze mają czas, a o swoim miejscu zamieszkania mogą mówić godzinami z błyskiem w oku. Jak pisał Abraham Lincoln: To piękne, gdy człowiek jest dumny ze swego miasta, lecz jeszcze piękniej, gdy miasto może być z niego dumne. Po polskiej stronie Olzy czas biegnie spokojnie, szczęśliwie. Każdy postawiony krok na pojedynczym kocim łbie, który ściele połowę ulic, dla każdego znaczy coś innego. Jeden biegnie, by zdążyć na umówione spotkanie, drugi kroczy z rozwagą, chłonąc każdy szczegół, zostawiając kawałek siebie.
Idąc tropem Cocteau, w Cieszynie usłyszeć jest łatwo, nie tylko śpiew ptaków, brzęk sztućców czy rozmowy przechodniów, ale i muzykę płynącą z końca miasta, ciche rozmowy o grillowanej strawie na Wzgórzu Zamkowym, a nawet dobrą radę od nieznajomego staruszka siedzącego na białej huśtawce pośrodku Rynku. Usłyszeć można mnóstwo, jeśli ma się otwarte ucho, a zobaczyć można jeszcze więcej, jeśli jesteśmy skłonni patrzeć. Nie tylko, jeśli jest się studenckim imigrantem na okres dwóch tygodni. Każdy człowiek, bez względu, czy jest tu stela czy przyjezdny, czuje magię podzielonego na pół miasteczka. Diabeł tkwi w szczegółach, które dla każdego człowieka mogą być różne, mogą znaczyć coś innego, ale najważniejsze jest to, że bez względu na wiek, Cieszyn cieszy. Cieszy ducha, napełnia radością. Napawa nieskończonością, bez względu na to, czy siedzisz w oknie na piątym piętrze Domu Studenta oświetlony promieniami słońca, czy znajdujesz się w samym środku skąpanego w świetle witryn i letnich ogródków Rynku przy studni ze świętym Florianem. Daj się ponieść miastu, które nie tak dawno pełne radości gościło grupę studentów. Ciesz się razem z nim. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
7
WYŻSZA BRAMA
Morze, nasze morze...
czyli latarnia morska w Czechowicach Jacek Cwetler
D
ziś proponuję Państwu temat wakacyjny, związany z historią Czechowic-Dziedzic i Śląska Cieszyńskiego, ale też z historią polskiego morza, Polskiej Marynarki i kolonialnych zapędów niektórych działaczy z okresu II Rzeczpospolitej (np. „Polski Madagaskar”, polscy osadnicy w Paranie – Brazylia, „kolonizacja” w Peru i Liberii). Czy to możliwe, aby paręset kilometrów od Bałtyku stała latarnia morska? Na Śląsku Cieszyńskim?! Jak najbardziej możliwe. Latarnia morska, a raczej jej model, powstała z inicjatywy miłośników morza, skupionych w czechowickim kole Ligi Morskiej i Kolonialnej (działającej przy Kopalni Węgla Kamiennego „Silesia”), i przez kilka przedwojennych lat była atrakcją Czechowic i Dziedzic.
We wszystkich kołach prenumerowano miesięcznik „Morze”, który każdy pasjonat morskich dziejów mógł przeczytać na miejscu lub wypożyczyć do domu. Prowadzono także sprzedaż pisma w prenumeracie dla członków czechowickich kół Ligi Morskiej i Kolonialnej – jeden numer gazety kosztował 15 groszy. Prowadzono zbiórki pieniężne, dzięki którym dzieci z rodzin robotniczych wyjeżdżały na kolonie nad polskie morze. Członkowska składka (uiszczana raz do roku) wynosiła 10 groszy. W 1934 roku członkowie czechowickiego koła Ligi Morskiej i Kolonialnej zorganizowali wielką paradę na rzece Iłownicy (dopływ Wisły), która zgromadziła na brzegach rzeki tysięczne tłumy pasjonatów morza. Na paradę przyjechali mieszkańcy z Bielska, Białej, ze Skoczowa, z Cieszyna, Górnego Śląska oraz Małopolski.
Czy to możliwe,
aby paręset kilometrów od Bałtyku stała latarnia morska?
W czechowickich i dziedzickich zakładach, jak np. Walcownia Metali „Dziedzice”, Vacuum Oil Company (firma należąca do Johna D. Rockefellera) oraz w KWK „Silesia”, już na początku lat trzydziestych XX wieku powstały koła Ligi Morskiej i Kolonialnej. Zajmowały się przede wszystkim krzewieniem wiedzy o historii polskiej floty, o Bałtyku (który ledwie co odzyskaliśmy po I wojnie światowej), przygotowywały do pracy we flocie morskiej i rzecznej. Mocno akcentowały w swych działaniach „więź naszego regionu z morzem i budziły świadomość morską wśród młodzieży i miłośników morza”. Organizowały wspaniałe obchody Święta Morza, parady statków, tratw, łódek i wszelkich wehikułów, które utrzymywały się na wodzie.
8
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
W roku następnym miłośnicy morza z Czechowic (szczególnie z koła LMK i z KWK „Silesia”) dla fanów floty i morza przygotowali zupełnie inną atrakcję − zbudowali model latarni morskiej, który usytuowany był na akwenie przy kopalni „Silesia”, oraz model okrętu ORP „Grom”. Był to niszczyciel, który w roku 1935, na zlecenie Marynarki Wojennej RP, zaczęto budować w angielskiej stoczni Johna Samuela White’a z Cowes. Statek zwodowano na początku 1937 roku, a polską banderę podniesiono na nim 11 maja tegoż roku. Może więc dlatego czechowicki model niszczyciela z 1935 roku nie przypomina jego sylwetki z 1937, gdyż wykonawcy modelu nie do końca wiedzieli, budując go, jak on będzie wyglądał po ukończeniu.
WYŻSZA BRAMA
Otwarcie latarni morskiej na stawie przy kopalni, zwanym „Kopalniok” (nazwa utrzymała się do dnia dzisiejszego), w dzień Święta Morza przyciągnęła jeszcze większe tłumy, a model latarni i niszczyciela tak się spodobały, że postanowiono ich nie rozbierać po obchodach. Stały się ogromną atrakcją. Wydawano pocztówki z modelem niszczyciela oraz latarnią morską (na jej tle, w jej wnętrzu i na górnym tarasie chętnie się fotografowano). Z górnego poziomu latarni przemawiał do zebranych m. in. starosta bielski Władysław Bocheński i przewodniczący kół Ligi Morskiej i Kolonialnej z Czechowic i Dziedzic. W latach następnych do Czechowic na obchody Święta Morza zjeżdżali przedstawiciele władz województwa śląskiego, działacze polityczni z regionu, przedstawiciele związków zawodowych i działacze Ligi Morskiej i Kolonialnej z całego kraju. Akwen „Kopalniok” stał się popularnym miejscem wypoczynku dla mieszkańców Czechowic i Dziedzic oraz mieszkańców okolicznych miejscowości. Dominowały kąpiele, plażowanie, spacery, a przede wszystkim kajakarstwo. To tu, na „Kopalnioku”, 3 sierpnia 1937 roku powstał jeden z najsławniejszych klubów kajakowych w dziejach polskiego sportu − KS „Górnik” Czechowice. Pierwsze pokazy kajakowe zorganizowano na kopalnianym stawie w Czechowicach z okazji Święta Morza w 1935 roku, a pierwszy kajak (łódka z desek z wyasfaltowanym dnem) zbudowali Leopold Grzywacz, Roman Gorczyca i Władysław Hereda. Najbardziej zasłużeni kajakarze i kanadyjkarze dla czechowickiego „Górnika” to: Emil Folwarczny (pierwszy w dziejach Klubu Mistrz Polski z 1947 roku), Barbara Cholewa (pierwsza w dziejach Klubu zdobyła medal Mistrzostw Europy w 1965 roku), Ewald Janusz (pierwszy olimpijczyk w dziejach Klubu − wystartował na igrzyskach w 1968 roku w Meksyku; zmarł w tym roku). Wielokrotni medaliści Olimpijscy, Mistrzowie Świata, Europy i Polski: Marek Dopierała, Grzegorz Kotowicz, Marek Witkowski etc. W latach 1979 − 1981 zawodnicy Klubu „Górnik” z Czechowic-Dziedzic byli drużynowymi mistrzami Polski. Modele latarni morskiej i niszczyciela „Grom” przetrwały do września 1939 roku − zniszczone przez Niemców nigdy nie zostały odbudowane. Przetrwały tylko pocztówki, fotografie i pamięć o jedynej na Śląsku Cieszyńskim latarni morskiej. Mam nadzieję, że, wypoczywając nad naszym Bałtykiem, wspomnicie Państwo tę naszą „śląsko-cieszyńską” latarnię.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
9
WYŻSZA BRAMA
Uniwersytet Śląski, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji w Cieszynie
Wakacje i filozofia dr.hab. Marek Rembierz
W
akacje to szczególny okres ludzkiej aktywności. Człowiek staje się wówczas w jakiejś mierze wolnym od wielu codziennych obowiązków i prac, które w dni powszednie zaprzątają głowę i wysysają energię. Wakacje charakteryzują się tym, że mają swoistą autonomię − wiele spośród podejmowanych w ich trakcie czynności służy jedynie dobremu spędzeniu czasu. Wakacje dają także swoistą satysfakcję, gdy ich przebieg jest pomyślny.
drzwiami miejskiego autobusu napis: „Nie dajcie sobie zatruć życia przez tych, którzy trują o jego sensie”. Słowa te można interpretować jako zadanie dla filozofa: ma on chronić przed intelektualnym zatruciem! Powinien on krytycznie rozważać racje przemawiające za daną koncepcją sensu życia i przeciw niej. Krytyczny namysł i metodycznie prowadzona dyskusja nad przedkładanymi argumentami to jedno z podstawowych zadań filozofa.
Warto przypomnieć, że od starożytności całkiem serio powiadano, iż „filozof jest zawsze na wakacjach”. Taka radykalna opinia może bulwersować i wywołać sprzeciw, jeśli zostanie niewłaściwie zrozumiana. Jakże to można „być zawsze na wakacjach”?! Otóż chodzi wyłącznie o to, że uprawianie filozofii i odkrywanie (pomnażanie) wartościowej poznawczo wiedzy wymaga wolności. Aby móc poznawać prawdę dla niej samej, a nie dla innych potrzeb i korzyści, trzeba uwolnić się z pęt różnorakich konieczności.
„Czy filozof, spacerując po plaży, medytuje nad barwą wody, nad barwami morza?” – Odpowiadając na tak postawione, dość prowokujące, pytanie trzeba stwierdzić, że problem statusu barw to jedna z kwestii intensywnie rozpatrywanych we współczesnej filozofii. Barwy, które dzięki budowie naszych organów poznawczych widzimy jawiące się takimi a nie innymi kolorami i odcieniami, skłaniają do postawienia zasadniczej kwestii obiektywności ludzkiego poznania. Czy poznajemy rzeczywistość taką, jaką ona jest sama w sobie, czy też jedynie zdobywamy wiedzę wyłącznie o wytworach naszego poznania? Status barw – jako wytwór naszego sposobu widzenia, który nie istnieje niezależnie od naszego widzenia – zmusza filozofów do ponawiania pytań o ludzkie możliwości poznawcze i o wartość ludzkiego poznania.
od starożytności całkiem serio powiadano, iż
„filozof jest zawsze na wakacjach”
Kilka lat temu spędzałem wakacje na Korfu, czyli pięknej greckiej wyspie. To tutaj przez pewien okres przebywał jeden ze starożytnych „ojców założycieli” europejskiej filozofii – Arystoteles. Grecja jako rodzima ziemia europejskiej filozofii i filozofów wydaje się dobrym miejscem do wakacyjnej refleksji. Współwczasowicze, co jakiś czas, pytali: „Czym się zajmuje filozof?”. Jest to jedno z zasadniczych pytań i ono samo ma już filozoficzny charakter. Wszakże udzielenie odpowiedzi wymaga rzetelnego namysłu. „Czy filozof zajmuje się sensem życia?” – Odpowiedzieć można: „I tak, i nie”. Onegdaj przeczytałem wyryty nad 10
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Na pytanie, czym zajmuje się filozof, można odpowiedzieć, tak jak starożytni myśliciele: „filozof jest zawsze na wakacjach, jeśli tylko uprawia filozofię”. Wakacje filozofa nie mają nic wspólnego z wakacyjnym lenistwem, są one bowiem intensywną aktywnością intelektu.
WYŻSZA BRAMA
Wybitny logik i filozof, Alfred Tarski, w cenionej pracy poświęconej prawdzie, rozpatruje m.in. zagadnienie właściwego sposobu określenia wartości pracy naukowej. Do refleksji skłoniły go przede wszystkim dyskusje z matematykami (w latach 30. i 40. XX wieku), dotyczące walorów uprawianej przez Tarskiego logiki. W tych dyskusjach spotykał się on częstokroć z pytaniem o zastosowanie wypracowanych przez niego rezultatów (brak zastosowań miał dyskredytować uzyskany wynik). Tarski zdecydowanie wyraża sąd o nieredukowalnej wartości bezinteresownego poznania, o doniosłości badań naukowych nie znajdujących bezpośredniego (technicznego) zastosowania w usprawnieniu ludzkich działań. Wyjaśnia swe stanowisko następująco: „nie chcę zaprzeczać, że wartość czyjejś pracy może wzrosnąć dzięki jej implikacjom dla badań innych i dla praktyki. Ale mimo wszystko twierdzę, że mierzenie ważności badań wyłącznie lub głównie ich użytecznością i możliwością zastosowań jest szkodliwe dla postępu nauki”. Dodać trzeba, że obecnie jest nader silna pokusa, zwłaszcza u biurokratów i polityków ślepo zapatrzonych we własne sprawy, by przypisywać sobie prawo do kreowania tzw. polityki naukowej i oceniania wedle własnych schematów walorów pracy naukowej.
wakacje” pozwalają na przybliżanie się do poznania prawdy i odczuwanie intelektualnej satysfakcji. Jednak nie każda forma spędzania wakacji służy uprawianiu filozofii. W hotelu na Korfu wypoczynek ma charakter All Inclusive, czyli pełny wypas. To grozi rozpasaniem brzucha i nadmiarem łapczywie przyswajanych kalorii. Tym bardziej konieczne są umiar w całodziennej konsumpcji i pływanie w morzu. Podobnie rzecz się ma z prowadzeniem namysłu filozoficznego. Duch filozofa nie może być ociężały, a intelekt nie powinien być rozpasany nicnierobieniem. Konieczna jest aktywność intelektu!
Tarski wskazuje również na występowanie intelektualnej satysfakcji zespolonej z zaspokojeniem swoistych potrzeb, które odgrywają istotną rolę w ludzkim dążeniu do wiedzy: „Sądzę, że istnieje specjalna sfera bardzo głębokich i silnych potrzeb człowieka związanych z pracą naukową, które pod wieloma względami są podobne do potrzeb estetycznych, a może i religijnych. Sądzę również, że zaspokojenie tych potrzeb należy uznać za ważny cel badań. […] Może to niepopularne i niemodne, ale nie uważam, że wynik naukowy, dający nam lepsze zrozumienie świata i czyniący go w naszych oczach bardziej harmonijnym, ma być mniej poważny niż, powiedzmy, wynalazek zmniejszający koszt brukowania dróg czy ulepszający domową kanalizację”. Tak brzmią słowa Tarskiego, które dobitnie wypowiada w obronie dążeń czysto poznawczych; czyni to w sytuacji, gdy dążenia te bywają niesłusznie deprecjonowane, nie widać bowiem bieżącej i wymiernej korzyści, jaką one przynoszą. Jedną z przyczyn intelektualnego rozwoju kultury europejskiej było respektowanie prawa do podejmowania badań czysto poznawczych, służących wyłącznie lepszemu zrozumieniu świata. Uznawano prawo do „filozoficznych wakacji”, do wolności nauki od bezpośrednich zastosowań. To efektywnie zagospodarowane „filozoficzne TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
11
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Piękne meble, na które Cię stać.
tysiące rozwiązań w jednym miejscu
Meble skrojone na miarę - i tylko dla Ciebie. - Niejednokrotnie klientowi indywidualnemu wydaje się, iż „krojąc mebel na swoją miarę” musi mieć dużo pieniędzy, a to nie jest do końca prawdą! - przekonuje Eryka Pykało-Zdunek, dyrektor handlowy firmy Sonea. Jak się okazuje, już za niewielkie pieniądze można we własnym zakresie dokonać „liftingu” swojej kuchni - wymieniając w niej same fronty. Dla całkiem sporej kuchni to koszt od 500 zł do 1000 zł. Do tego wszystkiego „dla smaczku” warto dobrać jeden z modeli uchwytów, który posiadamy w swojej bogatej ofercie - około 700 modeli. Gwarantuje, że efekt przerośnie nawet najwybredniejsze gusta – przekonuje p. Eryka. Firma Sonea oferuje płyty meblowe i akcesoria. Można w jednym miejscu znaleźć wszystko, by stworzyć wymarzony mebel. Sonea nie jest firmą, która sprzedaje gotowy produkt. Oferuje za to produkty, które do ich wykonania są niezbędne. W swojej ofercie posiada około 60 kolorów blatów, tyle samo płyt meblowych oraz dużą ilość frontów meblowych: od drewnianych, lakierowanych, akrylowych do tych wykonanych z MDF. Znajdziemy tu ponad 10 000 różnego rodzaju akcesoriów: koszy, szuflad, wyposażeń garderoby, a nawet systemów drzwi przesuwanych do prostego montażu. Firma dysponuje wysokiej klasy maszynami do obróbki płyt meblowych, co pozwala zaspokoić najbardziej wymagających klientów, szukających dobrej jakości.
Funkcjonalność i przystępna cena.
T YL RYGINALNOŚĆ IEBANALNOŚĆ K SPRESJA WANGARDA 12
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Czy zatem meble stworzone tutaj różnią się ceną od tych kupionych w salonie? - Oczywiście. To kwestia nie podlegająca dyskusji. To pytanie należałoby sformułować inaczej, a mianowicie: czy ludzi stać na to, aby przepłacać wielokrotnie za gotowy przedmiot, który docelowo może nie zaspokoić ich oczekiwań? – tłumaczy dyr. handlowy.
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Sonea, dzięki częstym wizytom na międzynarodowych targach, jest na bieżąco z obowiązującymi trendami w meblarstwie. Dlatego ich produkty wychodzą na przeciw duchowi czasów i pozwalają w sposób ergonomiczny i funkcjonalny zagospodarować każdy milimetr przestrzeni w naszych domach. - Pracownicy firmy to w większości osoby z długim stażem w branży profesjonalnie przygotowane do obsługi klienta. W naszej firmie klient może liczyć na krótki okres wykonania usługi. Nie dokonujemy montażu mebli u klienta. Jesteśmy profesjonalistami w zakresie obróbki materiału oraz doradztwa, resztę dokonuje fachowiec - stolarz lub klient samodzielnie, jeśli czuje się na siłach – tłumaczy p. Eryka Obecnie firma ma nową siedzibę przy ul. Kościuszki 33 w Cieszynie. Finalnie powstaną dwa obiekty o łącznej powierzchni ok. 1500 – 1600 m2. Z myślą o klientach przygotowano dwa duże parkingi, dizajnerskie przestrzenie i czytelne ekspozytory. Ta zmiana pozwoliła na unowocześnienie parku maszyn, dając klientom możliwość wyboru z szerszej palety ofert. Oficjalne otwarcie nowej siedziby odbędzie się na przełomie sierpnia i września. Ale już dzisiaj mogą Państwo robić zakupy w nowej siedzibie. - Zapraszamy do odwiedzenia naszej firmy, pozwólcie się zaskoczyć. To my najlepiej wiemy o tym, że tworzenie mebli to sztuka przez duże „S”. Wiemy także, że każdy człowiek w tej akurat kwestii - dzięki naszej firmie może zostać artystą przez duże „A”. – podsumowuje Eryka Pykało-Zdunek.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
13
WYŻSZA BRAMA
Dobrodziejstwa
druku
Urszula Markowska, zdjęcia F. J. Dral
W oczach ludzkich złe i dobre życiowe fakta wówczas dopiero zdają się nabierać znaczenia, gdy odbiją się w druku. Bolesław Prus (z książki „Powracająca fala”)
M
uzeum Drukarstwa w Cieszynie zna każdy, a raczej jego położenie. Gdyby zapytać mieszkańców, co wiedzą o tym miejscu i czy w ogóle choć raz je odwiedzili, u większości zapadłaby pewnie niezręczna cisza. I w sumie często gdy o to pytam słyszę: „tak byłem(łam) na wycieczce szkolnej”. Należy jednak podkreślić, że takie odpowiedzi padają z ust ludzi młodych. Biorąc pod uwagę, że muzeum powstało w 1996 r. starsza część mieszkańców niekoniecznie miała okazję przyjrzeć się temu miejscu. Zwiedzając Polskę, przyglądamy się i podziwiamy zabytki, zapominając, że tutaj również jest co podziwiać. Cieszyn jest miastem niezwykle bogatym w zabytki, muzea i placówki kultury. I należy z tego bogactwa korzystać. Muzeum Drukarstwa na mapie naszych zabytków zajmuje bardzo znaczące miejsce. Powstało i działa dzięki ludziom, którzy chcieli zachować pamięć, ale i bogatą wiedzę o historii prężnego kiedyś drukarstwa cieszyńskiego.
pomysłodawca muzeum Karol Franek
Pierwszy druk w Cieszynie Na początku wieku XIX, w roku 1806, przybył do Cieszyna drukarz Fabian Beinhauer i przy ul. Stromej założył pierwszą w tym mieście oficynę drukarską. Cały swój warsztat przewiózł z Opawy. Tym sposobem Cieszyn stał się drugim na ówczesnym Śląsku austriackim miastem, w którym zaczęły powstawać druki. Jeszcze w tym samym roku drukarnia została sprzedana Tomaszowi Prochasce – świeżo wyzwolonemu drukarzowi, który przybył do Cieszyna z Pragi. Od roku 1817, w którym umiera Tomasz Prochaska, do czasu uzyskania pełnoletności spadkobiercy Karola drukarnię prowadziła żona-wdowa. Tak zaczyna się przeszło 130-letni okres tworzenia bogatej historii rodu cieszyńskich drukarzy. Z małej, zatrudniającej 2-5 osób oficyny Prochaskowie stworzyli znaną daleko poza Europą drukarnię, zatrudniającą tuż przed wybuchem I wojny światowej ok. 500 14
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
pracowników. W tym okresie Cieszyn był największym ośrodkiem drukarskim Austro-Węgier. Skupiał bowiem w małym mieście ok. 1000 drukarzy. Powstawały tu druki w wielu językach i różnych alfabetach świata. Bardzo wysokie kwalifikacje cieszyńskich drukarzy oraz bogaty zestaw czcionek pozwalały wykonywać druki również alfabetem hebrajskim, a nawet arabskim. Nie bez znaczenia był też wpływ cieszyńskiego drukarstwa na poziom czytelnictwa, a tym samym poziom świadomości ludności Śląska Cieszyńskiego. Drukarnia Prochaski, której prasy tłoczyły od 1848 r. pierwszą polską gazetę ,,Tygodnik Cieszyński”, utrzymywała i wymuszała na wszystkich licznie powstających drukarniach w mieście wysoki poziom edytorski. Różnorodność narodowa i wyznaniowa
WYŻSZA BRAMA
mieszkańców Cieszyna sprzyjała kształtowaniu się zasad tolerancji. Wychodząca tu prasa oraz wydawnictwa musiały tych zasad przestrzegać, by nie tracić popularności. Wysyłane zaś w inne, czasem bardzo odległe regiony, rozsławiały ziemię cieszyńską. Wieloletnie tradycje podtrzymywane były przez kolejne pokolenia cieszyńskich drukarzy. Jeszcze w latach 70. XX wieku, kiedy takie oceny były prowadzone, cieszyńska drukarnia zajmowała przodujące miejsca w ocenie jakości wykonywanych druków w Polsce. W Cieszynie też z powodzeniem realizowano najtrudniejsze pod względem technicznym druki typograficzne.
W latach 90., kiedy rozwój technik drukarskich wprowadzany w naszym kraju wypierał archaiczną technikę typograficzną, zrodził się pomysł zachowania w Cieszynie starej oficyny, by z czasem nadać jej status muzeum, ale muzeum żywego tzn. gromadzącego historyczne dokumenty dawnego cieszyńskiego drukarstwa, jednak przede wszystkim potrafiącego zachować i prezentować cały cykl powstawania druku metodą typograficzną. Pomysł ten spotkał się z przychylnością władz miasta, co w połączeniu z zapałem pomysłodawcy, Karola Franka, stopniowo sprzyjało realizacji postawionego celu. Przez ponad 10 lat gromadzono nieliczne już egzemplarze starych maszyn, urządzeń, pras, przyborów drukarskich
i innych rzadkich eksponatów. Niejednokrotnie ratowano je w ostatniej chwili, wyszukując wśród przedmiotów przekazanych na złom. Skompletowano w całości wiele rodzajów czcionek i elementów drukarskich. Udało się zachować kompletną drukarnię zabytkową. Muzeum Drukarstwa w Cieszynie stanowi ciekawy przykład bogatej historii tego regionu. Historii niezwykle istotnej dla rozwoju całej ziemi cieszyńskiej. Jest miejscem, w którym zachowało się całe bogactwo czcionek, matryc, klisz chemigraficznych i drzeworytniczych. Dziś Muzeum Drukarstwa w Cieszynie poszczycić się może jednym z najlepiej zachowanych i najpełniejszych
zbiorów w kraju. Dzięki uporowi i determinacji nielicznej wpierw grupy zawiązało się kilkudziesięcioosobowe stowarzyszenie. Jego głównym celem jest prowadzenie i rozwój Muzeum Drukarstwa w Cieszynie. Członkowie stowarzyszenia z niezwykłą pasją dzielą się swoją wiedzą, oprowadzając wycieczki czy organizując warsztaty i inne kulturalne wydarzenia. Dzięki nim możemy poszczycić się jedynym takim miejscem w Polsce, w którym eksponat można nie tylko podziwiać, ale również dowiedzieć się, jak działa. Tutaj wszyscy dbają o to, by młode pokolenie mogło nie tylko to miejsce zobaczyć, ale by ta lekcja historii w Muzeum Drukarstwa była lekcją żywą.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
15
PRZYSTANEK ARCHITEKTURA
Przystanek Architektura
Jerzy Brandysiewicz i Cieszyńska Drukarnia Wydawnicza Karol Cieślar
fot. archiwum prywatne
M
iasto Cieszyn to kopalnia architektury, nie tylko tej historycznej. Przecież w tym mieście i dla tego miasta projektowało wielu dobrych i cenionych architektów (m.in. Karol Szkutek, Karol Kozieł, Jan Gustaw Błachut czy Edward Kisiel). To, co zostało zbudowane jest znane ogółowi mieszkańców o tyle, o ile czegoś nie wyburzono bezmyślnie lub nie przebudowano nie do poznania. Choć nie zawsze wiadomo, kto jest twórcą tego czy innego dzieła. Z drugiej strony ciekawa byłaby wystawa „Cieszyn (nie) wybudowany”, czyli zbiór projektów, których nie zrealizowano, koncepcji architektonicznych i urbanistycznych, których z różnych przyczyn nie kontynuowano... Byłoby
16
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
intrygujące takie zestawienie pomysłów na daną przestrzeń i tego, co istnieje tam dzisiaj. Kilkakrotnie rozmawiałem już o tym z Ewą Gołębiowską, dyrektor Zamku. Wierzę, że doczekamy się wkrótce takiej wystawy. W każdym razie jesteśmy dłużni tym wszystkim autorom dzieł zrealizowanych, jak również tych uwiecznionych tylko na papierze, by nie zostali anonimowi, zapomniani. Bo jak mówi Julian Przyboś („wielki poeta-nowator związany z Cieszynem” o czym przypomina tablica umieszczona na budynku, w którym mieszkał w latach 1927 - 1939 i tworzył swoje niezapomniane dzieła), wszystko to jest naładowane trudem człowieczym.
PRZYSTANEK ARCHITEKTURA
Julian Przyboś – Gmachy Poeta, wykrzyknik ulicy! Masy wpółzatrzymane, z których budowniczy uprowadził ruch: znieruchomiałe piętra. Dachy przerwane w skłonie. Mury wynikłe ściśle. Góry naładowane trudem człowieczym: gmachy.
Odnowionym obiektem byłej drukarni i propozycją nowego budynku mieszkalno-usługowego (obok budynku Schodowa 3) oraz parkingu wielopoziomowego udało się uzupełnić i zharmonizować sylwetę miasta. Zespół obiektów Cieszyńskiej Drukarni Wydawniczej leży w samym centrum miasta. Idąc z rynku ulicą Srebrną, zobaczymy na jej wylocie charakterystyczną corbusierowską bryłę (zdj. poniżej).
Pomyśleć: Każda cegła spoczywa na wyjętej dłoni.
Zatrzymajmy się więc na przystanku Architektura! Przeczytałem w „Wiadomościach Ratuszowych” w artykule Ryszarda Macury, burmistrza, o planowanych inwestycjach miasta Cieszyna: „Budowa w miejsce byłej »Drukarni Cieszyńskiej« obiektu wielofunkcyjnego z halą sportową, centrum sztuk walki i parkingami miejskimi”. „Drukarnia Cieszyńska” do wyburzenia? Poszedłem z tym zapytaniem do burmistrza i myślę, że przekonałem go, by wycofał się z tej pochopnej decyzji. 15 marca w „Domu Narodowym” odbyła się dyskusja publiczna na temat nowych inwestycji, tam również wystąpiłem w obronie „Drukarni Cieszyńskiej”.
Cieszyńska Drukarnia Wydawnicza, zasłużona firma kontynuująca bogatą tradycję cieszyńskiego drukarstwa, została uruchomiona na bazie przedwojennej drukarni „Dziedzictwa bł. Jana Sarkandra”. Tak opisano budowę gmachu w „Głosie Ziemi Cieszyńskiej” z roku 1968: W dniu 14 grudnia 1968 roku, w przeddzień 20-lecia PZPR i 50-lecia KPP oddany zostanie do użytku nowy obiekt Cieszyńskiej Drukarni Wydawniczej. Pięciokondygnacyjny gmach z żelbetu i szkła [...]. [Drukarnia] jest kontynuatorką pięknych, ponad 100 lat liczących tradycji drukarstwa polskiego w nadolziańskim regionie. [...] Nowy obiekt Cieszyńskiej Drukarni Wydawniczej rozpoczęto budować w roku 1962. Autorem projektu jest mgr inż. arch. Jerzy Brandysiewicz, konstruktorem mgr inż. L. Szwedowski, wykonawstwa podjęło się Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego.
Modernizacja i adaptacja tego budynku była jednym z tematów, które Rada Miasta podała nam do opracowania na Polsko-Czeskich Warsztatach Studentów Architektury, które odbyły się pod patronatem Konsula Generalnego RP w ostatnim kwartale 2012 r. w Czeskim Cieszynie. Budynek byłej drukarni jest w dobrym stanie technicznym. Masywna żelbetowa konstrukcja! Zaproponowaliśmy wtedy parę pomysłów, jak wykorzystać ten obiekt dobrej architektury przemysłowej. Na sąsiedniej posesji, w niszy byłego amfiteatru, powstała koncepcja tzw. „ekoparkingu” wraz z nową formułą przestrzeni dla imprez plenerowych.
Wykonawstwo inwestycji nasuwało wiele trudności. Z uwagi na niski poziom wody podskórnej trzeba było np. zrezygnować z zastosowania prefabrykatów przy wznoszeniu murów piwnic i parteru, w czasie robót ziemnych groziło obsunięcie się wykopu obiektu starej drukarni [...]. Obiekt został wyposażony w ujednolicony park maszynowy, cały szereg urządzeń sanitarnych i socjalnych jak szatnie, łaźnie, świetlice itp. Powstaną nowe wydziały produkcyjne w rodzaju chemigrafii i fotolito. [...] Rozbudowa CDW będzie kontynuowana. W następnych dwóch latach zostanie przebudowany i nadbudowany stary obiekt Drukarni, powstanie też tzw. łącznik (kryte przejście) między starym i nowym zakładem. (za: Sztuka ołowiem TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
17
PRZYSTANEK ARCHITEKTURA
i farbą drukowana, „Głos Ziemi Cieszyńskiej” 14, 1968, nr 50, s. 1, 3) – wg fotopolska.eu /Obr. 2 Rysunek mgr. inż. arch. Edwarda Kisiela z 1968 r. - http://fotopolska.eu/Cieszyn/b27974,Cieszynska_Drukarnia_Wydawnicza_Spolka_z_o_o.html?f=765131-foto Na uwagę zasługuje fakt, iż nie zapomniano w tych czasach, kiedy wszystko było raczej anonimowe, o twórcach i budowniczych! Jak powinniśmy obchodzić się z architekturą z tego okresu? Czy mamy chronić ją za pomocą narzędzi konserwatorskich, czy też pozwolić działać wolnemu rynkowi? Jeśli architektura takiego obiektu jest wartościowa, to należy ją chronić. Jednakże każdy budynek ma swój kontekst, funkcjonuje w pewnym otoczeniu. Kluczową kwestią jest zawsze to, co należy zrobić, aby danego miejsca nie zniszczyć. Historia ludzkości to ciągłe niszczenie i budowanie na nowo. Zawsze trzeba znaleźć równowagę. To nie jest łatwe zadanie, nie jest również tanie – koszty budowy nowego budynku są na ogół mniejsze niż renowacja istniejącego, dlatego odpowiednia ocena wartości tej architektury jest bardzo ważna.
Co wiemy o autorze tej cennej modernistycznej architektury? JERZY BRANDYSIEWICZ Urodził się 14 sierpnia 1910 r. w Warszawie jako syn Franciszka i Anieli z domu Golc. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie wstąpił w 1930 r. na Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej, który ukończył w roku 1935. W czasie studiów uczęszczał okresowo do Szkoły Malarstwa im. Wojciecha Gersona oraz pracował w szeregu pracowni architektonicznych i konstrukcyjnych, m.in. arch. Tillingera, prof. arch. Cz. Przybylskiego, prof. S. W. Bryły. 18
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Dyplom inżyniera architekta uzyskał w 1936 roku, po czym pojechał na dalsze studia do Paryża, gdzie pracował w pracowni arch. Jurgielewicza oraz arch. Boileau. Po powrocie do kraju podjął pracę w Wydziale Technicznym Zarządu Miejskiego m. st. Warszawy przy opracowaniach projektowych, a po roku w pracowni projektowej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, której kierownikiem był arch. J. Żakowski a konsultantami arch. R. Piotrowski i prof. arch. Świerczyński. W ZUS-ie zatrudniony był do wybuchu powstania warszawskiego. Po wojnie, aż do czasu przejścia na emeryturę w 1975 r., pracował w wielu warszawskich biurach jako projektant i kierownik pracowni. W okresie pracy zawodowej wykonał wiele projektów architektonicznych o różnej tematyce, przede wszystkim jednak z zakresu budownictwa przemysłowego i mieszkaniowego, o charakterze miastotwórczym. Ogólna suma zrealizowanych kubatur jego projektów przekracza znacznie 1,5 miliona m3. Oprócz drukarni w Cieszynie zaprojektował wiele innych zakładów drukarskich (w Warszawie, Sieradzu, Poznaniu, Łodzi, Krakowie, Katowicach, Rzeszowie, Olsztynie, Inowrocławiu). Architekt Brandysiewicz publikował, brał udział w konkursach, pracował dydaktycznie na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Był także dobrym plastykiem. Został laureatem wielu nagród i odznaczeń państwowych. Stowarzyszenie Architektów Polskich (SARP), którego był członkiem od 1935 roku, nagrodziło go wyróżnieniem III stopnia (1980) oraz nadało mu Status Twórcy. Długi spis jego dokonań architektonicznych znajduje się w archiwum SARP w Warszawie. Był tytanem pracy, społecznikiem, sportowcem i członkiem zarządu jachtklubu. (Dane o Jerzym Brandysiewiczu są podane na stronach SARP in memoriam: http://www.inmemoriam.architektsarp.pl/pokaz/jerzy_brandysiewicz,1353. Kopalnią wiedzy na temat architektury modernizmu jest Przemysław Andrzej Czernek, historyk architektury nowoczesnej, któremu dziękuję za wskazanie materiałów źródłowych).
STARY TARG
Gdo sie za swój jynzyk wstydzi takim niech sie każdy brzidzi
SZPACYRKYM PO CIESZYNIE
Wandrowani po gorach Fryderyk Dral
W chałupie pod nomerym pińdziesiónt szejść na Głymboki, znaszły se swój plac aże trzi instytucyje. Tak genau nie wiadomo czy łóne tam na zicher wszecki urzyndujóm, ale po wyrchu widać, że isto ja. Nejważniejsze ś nich to je PTTK, bo óno założóne zustało przeszło sto roków tymu, a tak naprowde funguje w Cieszynie łod 1910 roku. Było to eszcze za Franca Jozefa i tustelocy zrobili to kape łod zowiści Austriakóm, kierzi rychlij prziszli na to, że ludzióm to wandrowani po gorach robi wielki szpas. Były to czasy jeszcze bez komputrów, telefónów, autów i skyrs tego jak prziszła niedzieliczka tustelocy dostali taki napad, coby nie dziwać sie fórt na ty nasze Beskidy yno sprugować po nich powandrować. Jo eszcze pamiyntóm wiela to było uciechy jak sie tak człowiek wydropoł na Kubalonkę, Stecówkę, abo
Baranią i tam na loske przibił se taki plechowy znaczek, kiery był takim trofeum jak prawie wrażyni fanki do śniega na Mont Evereście. Dzisio uż isto żodyn nie stoji ło to, coby sie dropać do wyrchu na gory po tyn znaczek, ale wiyncyj sie ludzióm rozchodzi ło rozruszani kości i ściepani s sie kapke sadła. A dlo nimocnych co ni mogóm sie dropać po szkarpach do wyrchu, abo dlo inkszych lyni zrobióne uż sóm na nikiere gory cesty, coby ani nie trzeja by wysiadać s auta yno łokno spuścić na dół i powydychnóć se świyżym luftym. Dzisio też moc ludzi aji zwyrto pedajlami na swojich kołach, coby tyn hańdowny wander po gorach zwekslować na inkszóm turystycznóm ucieche. Nie wiym czy to pedajlowni je zdrowsze łod szpacyrowanio na kłepetach, ale przeca isto każdy wiy lepszyj jako turystyka zdrowio mu przidowo.
Tóż miyjcie sie wszedcy dobrze SŁOWNICZEK: genau - prawie na zicher - na pewno funguje - funkcjonuje kapke - trochę rychlij - szybciej szpas - uciecha skyrs - z powodu dziwać - patrzeć plechowy - blaszany ściepać - zrzucić cesta - droga luft - powietrze nimocny - chory zwyrto - kręci koło - rower klepety - nogi fot. F.J. Dral
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
19
MIJANKA NA RYNKU
Cała prawda o „podatku od powietrza” Dominika Rychły
Sezon wakacyjny w pełni. To czas urlopów, podczas których wyjeżdżamy w różne miejsca, te bliskie i dalekie. W niektórych z nich możemy się spotkać z tak zwanymi opłatami klimatycznymi. Czym właściwie one są i dlaczego w niektórych miejscowościach są wyższe? I na co należy zwrócić uwagę, by nie zostać wyprowadzonym w pole? OPŁATA MIEJSCOWA I UZDROWISKOWA płatę miejscową w drodze uchwały może wprowadzić rada gminy. Pobiera się ją od turystów przebywających dłużej niż dobę w celach turystycznych, wypoczynkowych lub szkoleniowych w miejscowościach o korzystnych właściwościach klimatycznych, walorach krajobrazowych oraz warunkach umożliwiających pobyt osób w tych celach. Co ważne tę opłatę pobiera się za każdą rozpoczętą dobę pobytu. Jednak od reguły zawsze są wyjątki. Za powietrze nie płacą członkowie personelów przedstawicielstw dyplomatycznych i urzędów konsularnych oraz inne tego typu osoby na podstawie ustaw lub zwyczajów międzynarodowych, a także pacjenci przebywający w szpitalach, osoby niewidome i ich przewodnicy, osoby posiadające domy letniskowe położone w danej miejscowości oraz dzieci i młodzież w zorganizowanej grupie. Obowiązuje jeszcze jedna ważna zasada. Nie pobiera się opłaty miejscowej od osób, od których pobierana jest opłata uzdrowiskowa. Czym te dwie opłaty różnią się od siebie? Przede wszystkim tym, że opłata uzdrowiskowa obowiązuje w miejscowościach, którym nadano status uzdrowiska, a turyści przebywają tam nie tylko w celach turystycznych, wypoczynkowych czy szkoleniowych, ale również w celach zdrowotnych. Taka opłata jest wyższa od miejscowej. Jednak osoby, które są z niej zwolnione nie ulegają zmianie. Warto pamiętać, że nie wszystkie miejscowości w Polsce czy za granicą wprowadziły tak zwany podatek od powietrza. Dlatego należy sprawdzić, czy aby na pewno jest ona pobierana od nas legalnie.
O
20
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
USTROŃ I WISŁA To dwa miasta na Śląsku Cieszyńskim, do których najchętniej zaglądają turyści. W obu pobierane są legalne opłaty klimatyczne (choć i z tym były problemy). W Wiśle dorosła osoba za dzień zapłaci 2 złote, a o połowę mniej osoby do lat 17 oraz uczniowie lub studenci w przedziale wiekowym od 18 do 25 lat. Natomiast w Ustroniu, mieście uzdrowiskowym, te stawki są nieco wyższe. Osoby do 18 lat włącznie obowiązuje opłata w wysokości 1,40 zł na dzień, pozostałych obowiązuje stawka 2,80 za dzień. Wybierając się w te miejsca, warto pytać również o zniżki dla uczniów, studentów lub emerytów i rencistów.
MIJANKA NA RYNKU
fot. Małgorzata Perz
AFERA W ZAKOPANEM Wokół opłaty klimatycznej wciąż jest jednak sporo kontrowersji. Przykładem może być sprawa z początku lipca bieżącego roku. Jeden z turystów oskarżył Zakopane o to, że bezpodstawnie pobrana została od niego opłata klimatyczna. Pan Bogdan Achimescu sprawę wygrał. Tłumaczył się, że nie chodzi tutaj o dwa złote, ale o to, ile trzeba przejść, żeby wydostać się na szczyt i dopiero tam móc oddychać czystym powietrzem. I ma całkowitą rację. Przyjeżdżając w takie miejsca, chcemy raczej zyskać na zdrowiu, niż je jeszcze bardziej pogarszać. To, co ma być cudem natury, jest przykryte „żółtą, obrzydliwą
kołdrą” i wszystko to filtrujemy własnymi płucami. Z jakiej racji w takim razie mamy wnosić opłaty, skoro podupadamy na zdrowiu przy okazji wizyty w Zakopanem czy innym tego typu mieście? Teoretycznie według rozporządzenia rady ministrów z 2007 roku, samorządy mogą pobierać opłaty miejscowe lub uzdrowiskowe, jeżeli dana miejscowość spełni określone warunki, w co wpisuje się również zanieczyszczenie powietrza. W obecnym czasie w naszych Beskidach nie ma zastrzeżeń co do powietrza. Pytanie co będzie, kiedy nadejdzie sezon grzewczy? Czy dalej będzie pobierana opłata klimatyczna? I co zamierzają zrobić z tym władze? TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
21
MIJANKA NA RYNKU
Naturalne bogactwo
DĘBOWCA
Dominika Rychły, zdjęcia: Piotr Kałuża
W
szystko dzięki zalegającym na głębokości po- zabiegi w SPA opierają się na źródłach, czyli produktach nad 500 m pod ziemią wyjątkowo bogatym mineralnych, roślinnych, naturalnych. Dębowiec jest i unikatowym złóżom solankowym. Posiada- też miejscem, gdzie znajdziemy takie kosmetyki, które ją one jedną z najwyższych na świecie koncentrację ta- możemy później zastosować w zaciszu własnego domu kich minerałów jak jod, brom, wapń, krzem oraz selen. podczas kąpieli. Wystarczy tylko kilka produktów wzboA zgodnie z Rozporządzeniem Rady Ministrów z lutego gacających wodę. Jest to na przykład zabłocka solanka 2006 r. zaliczona została do wód leczniczych i termalnych. termalna, czyli zatężona woda mineralna, zabłocka sól Przebywanie więc w pobliżu termalna oraz zabłocka mgiełka. fontanny umożliwia naturalną Nie trzeba szukać daleko, by odkryć Te produkty działają nawilżająco, inhalację dróg oddechowych, regenerująco i relaksująco. Niosą prawdziwie naturalne bogactwo. podobną do tej przeprowaze sobą również wiele innych kodzonej w strefie nadmorskiej. rzyści np. w przypadkach niewyWystarczy udać się do Różnica jest jedna. Solanka oddechowych, probleDębowca, gdzie znajduje się dobrze dolności w Dębowcu jest biologicznie mów skórnych, a nawet pomagają znana przez mieszkańców Śląska czysta i zawiera wielokrotnie w odchudzaniu. większą mineralizację. Ponadto Ale to nie wszystko. Tężnię soCieszyńskiego tężnia solankowa. solanka i produkowana z niej lankową w Dębowcu można odTo idealne miejsce na przystanek sól mogą być wykorzystywane wiedzić również z innych powodo inhalacji, okładów, płudów. Na sierpień zaplanowane są lub cel wycieczki rowerowej kania gardła oraz kąpieli. Sól w tym miejscu muzyczne atrakcje i nie tylko. Wizyta w tym lecznicza wspomaga leczenie zarówno dla mieszkańców, jak wielu schorzeń, m.in. angi- miejscu niesie ze sobą wiele korzyści, i dla turystów. 6 sierpnia o gony, astmy, alergii, niedoczyndzinie 17:00 odbędzie się koncert z których nie do końca ności tarczycy. Pomocna jest zespołu Lunatyp, który w swoim zdajemy sobie sprawę... również w zaburzeniach snu, repertuarze ma utwory z różnych stresie, regeneracji po wysiłku, gatunków m.in. jazz, pop, soul, do uzupełnienia niedoborów jodu oraz poezja śpiewana czy piosenka aktorska. w kosmetyce do nawilżenia, odży13 sierpnia o tej samej godzinie przed wienia i ujędrnienia skóry w celu publicznością zaprezentuje się Daopóźnienia procesu jej starzenia. bliu Age z rockowo-bluesowymi W tym miejscu solanką pobrzmieniami. Całość występów winny zainteresować się panie. artystycznych zwieńczy koncert Każda kobieta chce być piękna, Zespołu Regionalnego „Wielmieć ładną skórę, zdrowy i ciąkokończanie” 27 sierpnia o gogle młody wygląd. Te właśnie dzinie 17:00. cuda może zapewnić nam bogactwo solanki. Firmy kosmeTo wystarczająca ilość powodów, tyczne coraz częściej korzystają by odwiedzić dębowiecką tężnię z naturalnych produktów, a liczne solankową.
22
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
MIJANKA NA RYNKU
Wg przeprowadzonej przez GIG w Katowicach analizy z dnia 10.01.2007 r. solanka z odwiertu D-2 zawiera między innymi:
Kationy: Aniony: mangan - 0,79 mg/l jodki żelazo - 5,00 mg/l bromki amon - 45,50 mg/l krzemiany potas - 71,16 mg/l wodorowęglany magnez - 409,50 mg/l chlorki wapń - 807,60 mg/l sód - 10480 mg/l
- 125 mg/l - 131 mg/l - 11,9 mg/l - 131 mg/l - 18840 mg/l
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
23
MOST PRZYJAŹNI
Miejsce, gdzie
zaczyna się Urszula Markowska
Każdy prawie że teren, region ma w sobie coś specyficznego, coś takiego, co odróżnia go od innych, przyciąga uwagę, wzrusza, każe się zastanawiać i powracać, gdziekolwiek by się stąd odeszło. Karol Daniel Kadłubiec Gawędziarz Cieszyński
C
zęsto powtarza się, że dom to miejsce, gdzie zaczyna się historia. I nawet jeśli losy poniosą nas w najdalsze strony świata, pozostanie w nas pamięć, tęsknota, ale też język. I właśnie język na Śląsku Cieszyńskim jest niepowtarzalnym i najważniejszym elementem przynależności do miejsca. Jest czymś, co łączy Polaków po prawej i lewej stronie Olzy. W 1920 roku po podziale Śląska Cieszyńskiego jego zaolziańska część zaczęła rozwijać się w innych warunkach niż reszta terytorium. Tereny te pozostały pod znacznym oddziaływaniem języka czeskiego. Przemieszanie ludności, nowe procesy osadnicze, zmiany w strukturze narodościowej, wpływ środków masowej komunikacji spowodowały częściową ewolucję języka. Nasuwa się w końcu pytanie o wartość samej gwary cieszyńskiej, funkcjonującej po dziś dzień w życiu społeczeństwa cieszyńskiego. Miarodajną odpowiedź daje dialektolog Alfred Zaręba Jest to jedna z gwar śląskich, czyli z tego regionu, który przez wieki całe odcięty od głównego nurtu rozwojowego polszczyzny z tego właśnie powodu przechował wiele staropolskich zjawisk, które w języku literackim polskim i w wielu innych dialektach poza Śląskiem uległy przemianom. Gwara cieszyńska zachowała szereg dawnych właściwości języka polskiego. I mimo wpływów zewnętrznych, przyjęcie wyrazów z języka czeskiego, słowackiego czy niemieckiego, pozostała gwarą polską. I co więcej – potrafiła zachować w podstawowym trzonie słownictwa wiele wyrazów staropolskich, a także wiele starych polskich cech. Jest więc gwara cieszyńska cennym świadectwem historii polszczyzny i jej związków z innymi sąsiadującymi z nią narodami i językami. Przede wszystkim jest językiem żywym, co daje szansę na jego przetrwanie.
24
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Jakie znaczenie dla mieszkających tam Polaków ma posługiwanie się tym językiem ? – Dla każdego znaczy chyba cos innego. Dla mnie to jest dar naszych przodków, który nam tutaj zostawili. Jest to coś, co pozwalało nam zachować swoją przynależność, coś, co powodowało, że pozostaliśmy Polakami. Teraz można na tej spuściźnie budować gwarowy i góralski fenomen. Dzisiaj mieszkańcy tych terenów poprzez wymieszanie ludności raczej posługują się językiem czeskim, ale nadal w wielu domach pielęgnuje się gwarę. U mnie w domu gwarą mówili wszyscy – mówi Jan Czudek, dyr. Huty Trzyniec. Mieszkając tutaj dość długo, dopiero teraz odkrywam ten zaolziański fenomen. Przyznam szczerze, że tak naprawdę nic nie wiem o Polakach mieszkających po drugiej stronie granicy, a przecież wywodzi się stąd tak wielu ciekawych i zasłużonych rodaków. Czy są tutaj zauważalne podziały między Czechami i Polakami? Czy to wspólne życie nie rodzi potrzeby całkowitej asymilacji? – Na szczęście nie ma tutaj podziałów między Polakami i Czechami, choć jak wiadomo znajdzie się zawsze ktoś, kto szuka tych podziałów, a nawet sam je tworzy. Jednak tutaj ludzie raczej oceniają się po zachowaniu, wartościach moralnych, jakimi się kierujemy. Fenomenem na skalę światową jest z pewnością to, jak bardzo Polacy tu żyjący dbają o narodową przynależność. Mamy tutaj polskie szkoły, profesjonalną Scenę Polską w czeskim teatrze. Mamy też teatry amatorskie, sporo zespołów góralskich, gazety w języku polskim, ale też miejsca, w których Polacy mogą się spotykać. Mowa tu o PZKO (Polski Związek Kulturalno-Oświatowy). Ma on wprawdzie bardzo pokaźny majątek w formie domów właśnie, ale to nasi ojcowie je budowali. Sam pamiętam dobrze jak mój dziadek, tata, wujek, a nawet ja pomagaliśmy przy budowie takiego domu. Wszyscy robiliśmy to bezinteresownie. Budowaliśmy je po to, by móc się spotykać i mieć gdzie organizować zajęcia czy wydarzenia
MOST PRZYJAŹNI
historia kulturalne. I w każdym z tych domów działają ludzie nie pobierając za to wynagrodzenia – podkreśla pan Jan. Osobiście mam trochę żal, tylko nie wiem do kogo powinnam go skierować, o to, że o dziejach Zaolzia mówi się tak niewiele. Nie uczy się dzieci o tej trudnej historii podziału i jego konsekwencjach. Nie uczy się też i nie mówi o zasłużonych Polakach mieszkających tuż za granicą. I chyba czasem przestaje się ich w ogóle traktować jak rodaków. Szlaban graniczny zlikwidowano, ale ciągle jakby mentalnie istnieje. Ciągle pokutuje stwierdzenie my i oni. Dlaczego tak jest? – Myślę, że to nie wina Polski. Jeśli o mnie ktoś nie wie, to jest to tylko moja wina. To chyba jest też konsekwecją trudnej historii. Jednak ciągle na naszych oczach rozgrywa się tu jakaś wewnętrzna walka między Kongresem Polaków a PZKO. Dopóki tutaj społeczeństwo polskie będzie walczyć
o wpływy, absorbując wszelkie siły, które można by było wykorzystać na publikacje o tym, co się tutaj ciekawego dzieje, ta sytuacja się nie zmieni. To my mieszkańcy Zaolzia powinniśmy sami dbać o pielęgnowanie naszej historii. Musimy też i powinniśmy zadbać o to, by młode pokolenie stąd nie uciekało do dużych miast. Musimy zadbać o to, by zaszczepić w nich tę dumę z bycia Polakiem.Myślę też, że w końcu zaczną powstawać publikacje o nas i o tym, jak tutaj się żyje. Bardzo się cieszę, że nasza kultura pojawia się w Polsce. Scena Polska często występuje w różnych polskich miastach, ale i teatry amatorskie takie jak ten z Milikowa gosciły u naszych rodaków w Cieszynie w Domu Narodowym. Teatr amatorski z Milikowa wystawia sztuki w naszej gwarze. Sam mam przyjemność pisać scenariusze do przedstawień. Całe życie zresztą kręciłem się wokół kultury. Jako student, w trudnych czasch pisałem i występowałem w kabaretach, jak to było w zwyczaju dość politycznych. Dano mi niestety do zrozumienia, że jeśli chcę studia skończyć, powinienem scenę kabaretową i moje pisanie porzucić. Wybrałem więc studia. I myślałem, że ta przygoda już nigdy się nie powtórzy, ale po wielu latach mam okazję wraz z żoną pisać scenariusze właśnie dla Milikowskiej grupy teatralnej – opowiada Jan Czudek. O tych wszystkich dokonaniach historycznych i teraźniejszych powinniśmy mówić głośno. Nie wolno nam ciągle stać po dwóch stronach granicy, która niewidzialna, ale wciąż bardzo realna dzieli most na Olzie. Ale dla nas wszystkich Polaków mieszkających po obu stronach rzeki to nasza wspólna historia, nasze wspólne tradycje i powinniśmy o nie dbać. Wywiad z Janem Czudkiem jest ciekawą rozmową, którą trudno w całości przelać na papier, w dodatku, nasz rozmówca mówi piękną gwarą. Zachęcamy do przeczytania całego wywiadu na stronie Gazety Codziennej.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
25
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Dyrektor Dombke – zdolny, energiczny, wybitny fachowiec fot. arch. Energetyka Cieszyńska
U
rodzony w dawnym województwie łódzkim, pochowany został na cmentarzu komunalnym w Cieszynie. To właśnie nadolziański gród był mu niezwykle bliski. Zwłaszcza jego najjaśniejsza część – Elektrownia. Paweł Przemysław Dombke na świat przyszedł jako syn Emanuela i Jadwigi, 20 czerwca 1888 roku w Świątnikach. Do gimnazjum uczęszczał w Łodzi, lecz za udział w strajku szkolnym w roku 1905 został z niego wydalony i maturę zdawał w Kaliszu. Ukończył Akademię Techniczną w Berlinie, gdzie otrzymał dyplom inżyniera elektryka. Po ukończeniu studiów w 1913 roku przez sześć miesięcy pracował w Biurze Technicznym inż. H. Rutki w Łodzi, a następnie przez cztery lata na stanowisku Inżyniera Ruchu w Elektrowni Łódzkiej. Kolejne sześć lat spędził jako kierownik Elektrowni Miejskiej w Zduńskiej Woli. Pracował również w Zakładach Elektrotechnicznych Feichmann i Mauch w Łodzi. Do Cieszyna przyjechał w roku 1923, by 5 listopada objąć
Dyrektor Paweł Dombke stoi trzeci od lewej
stanowisko kierownika Elektrowni Miejskiej. To w tym czasie odnotowano dynamiczny rozwój i wzrost produkcji energii elektrycznej do wysokości 1 381 000 kWh. Jednak w lutym 1926 roku został on niespodziewanie zakłócony poprzez odłączenie się Czeskiego Cieszyna od zasilania z Elektrowni i rozpoczęcie poboru energii elektrycznej z Morawsko-Śląskich Elektrowni S.A, które stanowiły połączenie całego 26
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
szeregu elektrowni po czeskiej stronie w jeden wspólny system współpracy energetycznej. Produkcja spadła do 986 000 kWh. „Stratę tę elektrownia odczuła boleśnie, gdyż wraz z Czeskim Cieszynem odpadło 30% ogólnej konsumpcji prądu. Położenie elektrowni stało się bardzo ciężkie, wydatki bowiem pozostały prawie te same, a dochody spadły o 32%”. W tej sytuacji podjęto energiczne działania na rzecz podłączenia nowych odbiorców na terenie Cieszyna, a nawet poza obszarem miasta. Reskryptem Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach 5 sierpnia 1927 roku Elektrownia Miejska przemianowana na Elektrownię Okręgową Miasta Cieszyna, jej dyrektorem pozostał Paweł Dombke, uzyskała koncesję na wybudowanie sieci elektrycznych wysokiego i niskiego napięcia oraz prowadzenie zbytu prądu elektrycznego „we wszystkich gminach powiatu cieszyńskiego, w celu dostarczenia energii elektrycznej na potrzeby przemysłu oraz zaopatrzenia prywatnych odbiorców w siłę i światło elektryczne”. Od 1927 roku Elektrownia rozpoczęła dostarczanie energii nie tylko dla oświetlenia, ale także dla potrzeb produkcji. W tymże właśnie roku wyprodukowano 1 310 000 kWh, zbliżając się do wielkości produkcji przed odłączeniem Czeskiego Cieszyna w 1925 roku. To jego działania, walka „o każdy kilometr sieci i każdego nowego abonenta” sprawiła, że mały zakład przekształcił się w zakład okręgowy obejmujący swym zasięgiem nie tylko powiat cieszyński, ale także część powiatów pszczyńskiego i rybnickiego. Przemyślane inwestycje, modernizacja zakładu oraz prowadzony marketing zwany wówczas „propagandą grzejnictwa” przynosił nadzwyczajne rezultaty. Koniecznością stawała się dalsza rozbudowa Elektrowni. Starania te przerwał jednak wybuch wojny. Dyrektor Dombke opuścił Cieszyn i przeniósł się do Krakowa, gdzie został aresztowany za sabotaż i kolportowanie konspiracyjnej gazety. W okresie od aresztowania do końca wojny był więziony na Montelupich w Krakowie, a następnie skazany na pobyt w obozach koncentracyjnych m.in. w Oświęcimiu i Sachsenhausen. Po wojnie wrócił do Cieszyna, gdzie ponownie objął stanowisko Dyrektora Elektrowni Okręgowej. Na tym stanowisku pracował do roku 1949. Inż. Paweł Dombke został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Niepodległości oraz Srebrną Odznaką Honorową Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Zmarł 23 października 1965 roku w Cieszynie. Art. na podstwie informacji zawartych w książce Andrzeja Surzyckiego „Energetyka Cieszyńska 1910-2010. Rys historyczny”
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Ciepła strona życia w Twoim mieście Energetyka Cieszyńska jest dostawcą ciepła systemowego, zapewniającego dostawę ciepła i ciepłej wody bezpośrednio do budynków i mieszkań na terenie miasta Cieszyna. Dzięki wytwarzaniu ciepła w wysokosprawnej kogeneracji z produkcją energii elektrycznej, system ciepłowniczy Spółki jest systemem efektywnym energetycznie. Ciepło Systemowe to produkt całkowicie bezpieczny, konkurencyjny cenowo, ekologiczny, gwarantujący komfort korzystania i pewność dostawy przez cały rok.
DLA CIESZYNA
www.ec.cieszyn.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
27
PRZYSTANEK KULTURA
Improwizacja
KONTROLOWANA Marcin Mońka
W Cieszynie w ogóle pierwszy raz zagram solowo do filmu. Dotąd grywałem do niemego kina w różnych formacjach, czy to z Makemake, czy z zespołem Jenzory. Często rozmyślałem jednak o graniu solo i cieszę się, że wreszcie pojawia się okazja. Czuję jednak większą niż zazwyczaj odpowiedzialność – mówi Łukasz Marciniak, muzyk, którego usłyszymy na cieszyńskim Rynku 12 sierpnia. Wówczas zmierzy się z klasycznym dziełem niemego kina – „Gabinetem Doktora Caligari”, prezentowanym w czasie przeglądu Wakacyjne Kadry i Dźwięki. Seans wraz z muzyką na żywo rozpocznie się o godz. 21.30 Marcin Mońka: W Cieszynie zagrasz do „Gabinetu Doktora Caligari”, najsłynniejszego chyba ekspresjonistycznego filmu w historii. Czy prywatnie zaliczasz się do fanów, a może i wyznawców, tego dzieła Roberta Wienego? Łukasz Marciniak: Bardzo lubię tworzyć muzykę do filmów niemych i odgrywać na żywo w czasie projekcji. Nie jestem jednak fanem tego typu kinematografii. Doceniam i szanuję twórczość Roberta Wienego, a także innych twórców filmów niemych, lecz do bycia wyznawcą jest mi po prostu daleko. Fabuła „Gabinetu...” to jednak pierwszorzędny, trzymający w napięciu film grozy. I cieszę się, że będę mógł go udźwiękawiać. Muzycy grający do niemych filmów bardzo różnorodnie przygotowują się do tego zadania. Znam takich, którzy potrafią kilkanaście razy zobaczyć czasami ponad godzinny obraz i cyzelują każdy dźwięk, niektórzy z kolei poddają się konkretnemu nastrojowi już w sali kinowej i po prostu improwizują. A jak wyglądały Twoje przygotowania? Ja jestem tak mniej więcej pośrodku. Film widziałem już 10 razy, prawie znam go na pamięć... Wydaje mi się że jest kilka dróg grania muzyki do filmów niemych. Improwizacja jest dość ryzykowna i może nie zadziałać na odpowiednim poziomie dla odbiorców i samych grających. Inne rozwiązanie to granie tematów - oglądałem kiedyś film „Pancernik Potiomkin”, gdzie zespół grał na żywo, ale odgrywał swoje numery, nie do końca reagując na to, co dzieje się na ekranie. Moim sprawdzonym już wcześniej sposobem jest otwarta kompozycja. Staram się tak 28
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
dobrać dźwięki, by oddawały nastrój filmu oraz jego aktualnej akcji na ekranie. Nie zapominam też o różnych smaczkach. To np. sytuacje, gdy gram dźwięk dzwonka w chwili, gdy filmowy bohater go używa. Nie zamykam się w tym jednak przesadnie, nie próbuję by brzmienie odpowiadało wizji w skali jeden do jednego. I w całej kompozycji zostawiam sobie miejsce na improwizację, którą także lubię się posługiwać. Każdy, kto choć raz miał szansę usłyszeć świadomie i na żywo Makemake dobrze wie, że mnóstwo w tej muzyce odwołań zarówno do tuzów współczesnej awangardy spod znaku np. amerykańskiego minimalizmu, jak i free-jazzowej w swoim charakterze swobody twórczej. Co jest Ci bliższe - ostry rygor twórczy z troską o każdy dźwięk i zapętlenie czy jednak lubisz zostawiać sobie wolne miejsca do wypełniania? W Makemake różnie rozkładaliśmy akcenty, nigdy jednak nie towarzyszył nam ostry rygor twórczy z troską o każdy dźwięk. I tak na pierwszej płycie - „From the Earth to the Moon” - był to zapis sesji swobodnie improwizowanej bez żadnych założeń. Zagraliśmy po prostu sesję i rejestrowaliśmy materiał, który potem został pocięty na fragmenty. W efekcie wydaliśmy go na kasecie jako pewien koncept: strona A - Earth strona B - Moon. W przypadku drugiej płyty, zatytułowanej „Something between” i wydanej w tym roku w kwietniu przez Zoharum, pracowaliśmy już nieco inaczej. Przeważają tam otwarte kompozycje. Wygląda to mniej więcej tak - mamy szkielet, wokół którego się poruszamy, możemy improwizować, ale wiemy, dokąd podążamy i gdzie powinniśmy się spotkać. Jedynie „Suspiria”, czyli pierwszy utwór na płycie, powstał
PRZYSTANEK KULTURA
na czas nieokreślony z przyczyn personalno-technicznych. Mam jednak nadzieję, że jeszcze z Rafałem zagramy. Bo przecież płyty, które nagraliśmy, spotkały się z bardzo przychylnymi recenzjami, na koncertach odbiór był również pozytywny. Myślę, że trzecia płyta Makemake również powinna powstać, bo nasze wizje i pomysły na pewno się jeszcze nie wyczerpały... Oczywiście mogę mówić tylko w swoim imieniu, nie zapominając zarazem, że Makemake to duet.
Łukasz Marciniak (rocznik 1984) – mieszkający w Katowicach gitarzysta, kompozytor oraz pasjonat muzyki. Wraz z Rafałem Blachą współtworzy duo improwizowane Makemake, grające otwarte kompozycje w duchu ambient, free jazz oraz muzyki kompozytorów współczesnych. Wspólnie wydali dwie płyty: „From the earth to the moon” (Złe Litery 2016 ) oraz „Something between” (Zoharum 2017). Łukasz Marciniak tworzył muzykę do niemych filmów: „Pies Andaluzyjski” i „Golem” oraz do performance zatytułowanego „Pszczelarze”. W działaniach solowych pracuje nad własnym językiem artykulacji (pizzicato, preparacje), w swojej grze wykorzystuje także przestrzeń i oddech, łącząc go z noisem i elektroniką. W duetach występował m.in. z Leną Czerniawską, Kubą Sokołowskim oraz Jackiem Mazurkiewiczem. Od niedawna współpracuje również z poetą Wojciechem Brzoską. w duchu free impro. I podobnie działo się w sytuacji koncertowej, zazwyczaj graliśmy otwarte formy muzyczne. W Cieszynie wystąpisz jednak solo. Czy zatem Makemake, po dwóch bardzo dobrych płytach i kilku wartych zapamiętania koncertów przeszło już do historii? W Cieszynie w ogóle pierwszy raz zagram do filmu solowo. Dotąd grywałem do niemego kina w różnych formacjach, czy to z Makemake, czy z zespołem Jenzory. Często rozmyślałem jednak o graniu solo i cieszę się, że wreszcie pojawia się okazja. Czuję jednak większą niż zazwyczaj odpowiedzialność. A zespół Makemake aktualnie zawiesił swoją działalność
Od niedawna współpracujesz także z poetą Wojciechem Brzoską, z którym wspólnie poszukujecie nowych przestrzeni dla, nazwijmy to umownie - elektropoezji. Ambientalny oddech, jaki dajesz na wspólnych koncertach, doskonale współgra z tą poezją, czasami lakoniczną, na pewno ironiczną i nie pozbawioną szybkiej, iniekcyjnej niemal refleksji. Dobrze pracuje Ci się z literaturą? Bardzo się cieszę, że udało się stworzyć ten projekt. Nazwałbym go w tej chwili zespołem, ponieważ spotykamy się regularnie na próbach. Po nagraniu drugiej płyty Makemake znalazłem więcej wolnego czasu i zaproponowałem Wojtkowi Brzosce współpracę. Znaliśmy się już od kilku lat, a ja bardzo ceniłem sobie jego poezję. Pamiętam, że zgodził się od razu. I już na pierwszej próbie pojawiłem się ze szkicami lub całymi kompozycjami, a Wojtek z kolei przygotował wybór swoich wierszy, a opublikował ich sporo... Szybko się okazało, że to się nam idealnie lepi, że muzyka i tekst działają na siebie. Obecnie zespół wchodzi do studia, by zarejestrować materiał wypracowany na próbach. Dołączył do nas grający na trąbce Marcin Cozer Markiewicz – współtwórca formacji Konopians. I w tym trzyosobowym składzie nabraliśmy jeszcze ciekawszego wymiaru. Mimo że działamy dopiero od lutego mamy w perspektywie płytę, a po wakacjach będzie nas można posłuchać m.in. w czasie festiwalu Bruno Schulza we Wrocławiu. W ogóle bardzo dobrze pracuje mi się z literaturą i filmem. Lubię pracować nad muzyką i koncertować. Na potwierdzenie tych słów mogę się przyznać, że po wakacyjnym wypoczynku planujemy wraz z muzykami z Bydgoskiej Akademii Muzycznej stworzenie nowego projektu. Na razie mogę zdradzić, że będzie to także trio z następującym instrumentarium: flet poprzeczny, skrzypce i gitara elektryczna. Zdjęcie: materiały prasowe/himmeli studio
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
29
PRZYSTANEK KULTURA
Urszula Markowska
„Teatr jest najważniejszą rzeczą na świecie, gdyż tam pokazuje się ludziom,
jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi, i jakimi są“
Tove Jansson
‚‚Kolacja na cztery ręce’’ fot. K. Dziadkowa
W
raz z nastaniem wakacji w Teatrze Cieszyńskim wszystko zwolniło. Opuszczono kurtynę, a fotele na widowni przykryto materiałem, chroniąc je przed kurzem. Choć jeszcze czuć oddech ostatniego spektaklu, to znak, że sezon teatralny zakończony. Lubię taki uśpiony teatr, w którym po korytarzach snują się tylko duchy scenicznych bohaterów, a w garderobach nadal unosi się zapach przedpremierowej tremy. Jest dobry czas, by odpocząć, jak również dobry czas na podsumowanie minionego sezonu. − Bez wątpienia sezon można uznać za ciekawy. Myślę, że oczekiwania udało się zrealizować z nawiązką.
30
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Rozpoczęliśmy „Opowieściami gargantuicznymi”. Było to przedsięwzięcie dość ryzykowne, bo archaiczna literatura stwarza zawsze różnego rodzaju trudności. Uważam jednak, że zespół pod opieką reżysera Andrzeja Sadowskiego bardzo dobrze sobie poradził. Chcemy wrócić do tego tematu, tym razem w wersji plenerowej. Nawiązując do cieszących się dużą popularnością „Makbeta”, „Cyrana” i „Ondraszka” granych od kilku lat na Wzgórzu Zamkowym. „Opowieści” zaprezentujemy na rynku w Cieszynie w formie teatru ulicznego, a czy widzowie zaakceptują nasz pomysł okaże się już 15 września o 20.00. Zapraszamy – mówi kierownik artystyczny Sceny Polskiej Bogdan Kokotek.
PRZYSTANEK KULTURA
okazało się również bardzo dobrze przyjęte przez bardziej doświadczonego widza. Mamy w repertuarze sporą ofertę tytułów dla młodzieży jak np.: „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Przygody Tomka Sawyera”, „Tajemniczy ogród” lub „Lalka”, „Romeo i Julia”, „Makbet” czy „Zbrodnia i kara” dla nieco starszej młodzieży. Jesteśmy oklaskiwani w całej południowej Polsce aż po Wrocław, Warszawę czy Lublin. Szkoda, że niekiedy kilka kilometrów za granicą sporo ludzi nie wie, że tak blisko, w Czeskim Cieszynie, działa profesjonalny teatr grający po polsku. I co niebagatelne, oferujący bilety wstępu w bardzo przystępnych cenach. Pozwolę sobie tutaj zachęcić dyrektorów szkół i panie polonistki do zapoznania się z naszą ofertą – podkreśla p. Bogdan. Kolejnym spektaklem i niezwykłym widowiskiem była „Kolacja na cztery ręce”. To jest według mnie najlepsza wersja tego spektaklu, jaką przyszło mi oglądać. Sztuka zrealizowana z ogromnym rozmachem i pokazująca od początku do końca wysoki poziom warsztatu aktorskiego. Budzi w widzu cały wachlarz emocji od śmiechu, złości po łzy wzruszenia. Obnażył wielkość i siłę, jaką ma prawda sceny. − Przyznaję, że wprowadzając ten tytuł do repertuaru, nie spodziewaliśmy się aż tak dobrego przyjęcia. To jest bardzo trudny tekst, ale dzięki reżyserowi Michałowi Tarantowi udało się stworzyć piękne widowisko teatralne.
‚‚Kolacja na cztery ręce’’ fot. K. Dziadkowa
‚‚Rajska jabłonka’’ fot. K. Dziadkowa
− Kolejnym tytułem była prezentowana w ramach jubileuszu 65-lecia Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego „Rajska jabłonka“. To spektakl przyjęty wręcz entuzjastycznie przez widzów. Przede wszystkim dzięki rolom Karola Suszki i Tomasza Kłaptocza, jako starego i młodego Francka, i tematowi bliskiemu sercu widzom po obu stronach rzeki Olzy. Następnym spektaklem był dramat „Pani z morza“ Henryka Ibsena w reżyserii Pawła Ondrucha. Również bardzo udany. I tu szczególne brawa należą się Małgorzacie Pikus za świetną rolę Ellidy Wangel. Później przyszedł czas na komedię Moliera „Skąpiec“. Przedstawienie skierowane głównie do młodzieży szkolnej
Przedtem zaprezentowaliśmy jeszcze sztukę Francisa Vebera „Plotka“ w reżyserii Małgorzaty Siudy z bardzo dobrą rolą Dariusza Waraksy. Spektakl z wykorzystaniem projekcji multimedialnych również przypadł do gustu większości publiczności. Sezon zakończyliśmy tradycyjnie premierą przedstawienia, którego eksploatacja rozpocznie się we wrześniu. Tym razem był to „Klub kawalerów“ Michała Bałuckiego w reżyserii Adama Sroki – podsumowuje p. Kokotek. Ten sezon teatralny na pewno nie rozczarował. Był bogaty i różnorodny. Z pewnością pełen niespodzianek. Niewątpliwie odkryciem jest aktor Dariusz Waraksa. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
31
PRZYSTANEK KULTURA
Świetnie zagrana główna rola w „Plotce” czy kreowana postać Nieśmiałowskiego w „Klubie kawalerów” zwróciły uwagę widzów i cieszyńskiej krytyki. Niespodzianką tego sezonu był również Tomasz Kłaptocz w „Rajskiej jabłonce” i Małgorzata Pikus we wspomnianej już „Pani z morza”. − Na kolejne spektakle zapraszamy już od 26 sierpnia, kiedy to zagramy „Ondraszka, pana Łysej Góry” w okolicach górnej stacji wyciągu na Poniwcu, nieopodal Małej Czantorii. Szczegółowy repertuar Sceny Polskiej TC znajdziecie państwo na stronach www.tdivadlo.cz, oczywiście w języku polskim. Jesień natomiast zapowiada się festiwalowo. W październiku zapraszamy do nas na premierę „Lampki oliwnej” Emila Zegadłowicza w ramach Festiwalu bez Granic, a w listopadzie odbędzie się XVII edycja Festiwalu Teatrów Moraw i Śląska – mówi Bogdan Kokotek. ‚‚Klub Kawalerów’’ fot. K. Dziadkowa ‚‚Pani z morza’’ fot. K. Dziadkowa
Publiczność jak zwykle dopisała. Przybywa widzów z Polski, co niezmiernie cieszy. Pomimo, że dzieje się to powoli, to jednak jest to zauważalna zmiana. Niestety przy okazji każdego podsumowania zauważa się to, co kuleje, oraz trudności, z jakimi boryka się teatr. Samorządy dbają o sport i rekreację (co oczywiście jest ważne), nieustannie rozpoczyna się nowe projekty inwestycyjne, jednak ciągle kuleje informacja kulturalna. Nie ma wyznaczonych miejsc, w których plakaty byłyby czytelne dla mieszkańców. Teatr posiłkował się kiedyś możliwością wywieszania bilbordów na ścianie zamku. Z czasem zmuszony był zrezygnować z takiej formy promocji, ponieważ konserwator wydał zakaz stosowania takich praktyk. Niestety nie znalazło się w Cieszynie inne miejsce dające taką możliwość. Jest to zarówno w interesie polskiego, jak i czeskiego Cieszyna, by promocja i informacja o spektaklach docierała do mieszkańców. Teatr jest miejscem, które może, a nawet powinno, łączyć ludzi bez względu na granice, pochodzenie, politykę czy religię. Z pewnością jest miejscem ważnym i cennym dla nas wszystkich. Z kierownikiem artystycznym Sceny Polskiej Bogdanem Kokotkiem rozmawiała Urszula Markowska
‚‚Plotka’’ fot. K. Dziadkowa
32
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
‚‚Klub kawalerów’’ fot. K. Dziadkowa
PRZYSTANEK KULTURA
Kolejny rekord!
25
czerwca zakończyliśmy sezon 2016/2017, w czasie którego na widowni zasiadło 83.100 widzów, czyli o 10,4% więcej niż w sezonie poprzednim.
W minionym sezonie zagraliśmy 279 przedstawień własnych i 40 gościnnych. Teatr Polski zrealizował sześć premier, pięć na Dużej i jedną na Małej Scenie. Na afiszu pojawiły się nowe tytuły: „Człowiek z La Manczy” w reżyserii Witolda Mazurkiewicza, „Wujaszek Wania”w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza, „Wszystko w rodzinie” oraz „Ostatnia randka z Sinatrą” w reżyserii Witolda Mazurkiewicza, „DyBByk” w reżyserii Pawła Passiniego, „Pustostan” w reżyserii Agaty Puszcz. Niezwykle bogaty w wydarzenia sezon artystyczny 2016/2017 zakończyliśmy mocnym akcentem – pierwszą edycją Festiwalu Komedii Południa FUNfest. W festiwalu uczestniczyło sześć zespołów teatralnych z południa Polski (z Rzeszowa, Częstochowy, Zabrza, Katowic i Bielska-Białej) oraz Europy (Teatr Knjaževsko-Srpski z Kragujevaca w Serbii), a widownia naszego teatru zgromadziła aż 2.442 festiwalowych gości. Dziękujemy Wam, Drodzy Widzowie, za ten miniony sezon i czekamy na Was w kolejnym, który rozpocznie się 15 września. Bilety w sprzedaży od 16 sierpnia, kasa będzie czynna od 5 września. Mamy nadzieję, że w kolejnym sezonie będziecie przybywać do Teatru Polskiego jeszcze liczniej!
Zaproś znajomych do teatru...
...I SPĘDŹCIE RAZEM WEEKEND W BIELSKU-BIAŁEJ! Chcielibyście zrobić miłą i oryginalną niespodziankę swoim znajomym spoza Bielska-Białej i spędzić razem z nimi niezwykły teatralny wieczór? Dzięki konkursowi będziecie mogli zaprosić znajomych na uroczystą premierę spektaklu „Idiota” 30 września 2017 oraz wspólny obiad w restauracji Starówka. Dodatkowo osoby zapraszane będą miały zapewniony nocleg Hotelu Qubus. Jak to zrobić? 1. Wyślijcie znajomym pocztówkę z jednym ze zdjęć ze spektakli Teatru Polskiego 2. Znajomi niech przyślą zdjęcie otrzymanej pocztówki na adres konkurs@teatr.bielsko.pl do dnia 31 sierpnia wraz z danymi kontaktowymi (imię, nazwisko, numer telefonu). Losowanie nagród 10 września. Zapraszamy do zabawy! Ilość wysyłanych pocztówek jest nieograniczona! Pocztówki dostępne w: klubopiwiarni Środek herbaciarni Assam klubokawiarni Aquarium Galerii Bielskej BWA Informacji turystycznej w Bielsku-Białej Centrum Informacji turystycznej w Cieszynie Cafe Bar „Celna 10” Delicato
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
33
Kalendarz imprez sierpień-wrzesień 2017 SIERPIEŃ:
19.08. Wzgórze Zamkowe 15:00. Przyjdź i pokoloruj z nami Festiwal Kolorów w Cieszynie
29.07. - 06.08.
54. Tydzień Kultury Beskidzkiej Wisła. Największa w kraju impreza folklorystyczna. Przez 9 dni przed publicznością zaprezentują się 4 tysiące artystów z kilkunastu państw z różnych kontynentów.
01.08. - 28.08.
XXVII Letnia Szkoła Języka i Kultury Polskiej Uniwersytet Śląski w Cieszynie. Po raz kolejny cieszyński kampus Uniwersytetu Śląskiego zapełni się studentami z najdalszych zakątków świata. Punktem kulminacyjnym będzie odbywający się 15 sierpnia „Sprawdzian z języka polskiego” oraz prezentacja podczas „Wieczoru Narodów” w centrum Cieszyna.
02.08. - 21.08.
Artystyczne Lato u Kossaków Górki Wielkie. Centrum Kultury i Sztuki „Dwór Kossaków”. Zapraszamy do Dworu Kossaków w Górkach Wielkich, gdzie już po raz dziesiąty organizowane jest Artystyczne Lato u Kossaków! Jak co roku dołożono wszelkich starań, żeby program był bogaty i zróżnicowany, dzięki czemu każdy znajdzie coś interesującego dla siebie.
04.08. - 06.08.Folklorystyczne „Gorolskie
70. Międzynarodowe Spotkania
Święto”. Lasek Miejski w Jabłonkowie. Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne „Gorolski Święto” są drugim najstarszym festiwalem folklorystycznym w Republice Czeskiej i niewątpliwie największym, urządzanym przez organizację pozarządową. Przez trzy dni trwania w wydarzeniu uczestniczy około 15 tysięcy osób.
05.08. - 06.08.Polski w zjeździe MTB
Hard Downhill League. Puchar
Wisła. Bike Park Stożek 8:00. Puchar Polski jest piątą, przedostatnią edycją tegorocznego Pucharu Polski w zjeździe MTB. Równocześnie jest trzecią edycją nowego cyklu zawodów downhillowych - Hard Downhill League. Jeśli interesujesz się rowerami, sportami ekstremalnymi czy po prostu lubisz dobrze się bawić i chcesz zobaczyć niecodzienne widowisko - musisz tam być!
12. 08.Wisła. Kolej Linowa Skolnity. Podczas imprezy będzie III Festiwal Sera na Skolnitym
można skosztować serów owczych, bundzu i bryndzy.
12.08.
Gwiazda Wakacji - DODA Brenna Centrum. Park Turystyki 20:00. W tym roku jako gwiazda wakacji wystąpi wszystkim znana DODA - Dorota Rabczewska.
34
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
siebie i swoich najbliższych! Nieważne, ile masz lat czy jakiej muzyki słuchasz, ważne że potrafisz się dobrze bawić. Na Festiwalu poza kolorową energią i koncertową muzyką, znajdziecie także wiele innych ciekawych atrakcji.
23.07. - 27.08.Istebna. Istebna będzie gościć III Zjazd Karpacki
w sierpniu delegacje wszystkich krajów karpackich, organizacje NGO działające aktywnie na terenie polskich Karpat i nie tylko. III Zjazd Karpacki będzie dostępny przede wszystkim dla turystów i mieszkańców naszego regionu. Jest to kolejne spotkanie ludzi gór zorganizowane w nawiązaniu do historycznego Święta Gór.
26.08. - 03.09.Festiwal Folklorystyczny
XXX Międzynarodowy Studencki
Cieszyn. W każdej edycji festiwalu bierze udział ponad 400 artystów z całego świata, którzy przez dziesięć sierpniowych dni prezentują folklor swoich regionów. Każdy z występów cechuje autentyczność strojów, śpiewu i tańca. Podczas festiwalu mieliśmy okazję podziwiać wykonawców między innymi z: Indonezji, Meksyku, Indii, Niemiec, Węgier, Kenii, Litwy, Rosji, Turcji, Malezji, Portugalii, Hiszpanii, Macedonii, Włoch, Grecji, Cypru i Czech. W całej historii festiwalu odwiedziło nasz region 300 zespołów. W ciągu 30 edycji festiwalu zobaczyło nas ok. 100 000 widzów.
WRZESIEŃ:
02.09. Amfiteatr w Ustroniu 16:00. Razem wykonają przeboje: Rudi Schuberth&Big Silesian Band
„Córka Rybaka” , „Monika dziewczyna ratownika” czy „Wars wita was”. Usłyszymy też znane i lubiane utwory sprzed lat -„Karuzela’’ , ‚‚Płonie stodoła” , muzykę filmową -„Skyfall” , „GoldenEye” , a nawet bluesowe standardy - „Sweethome Chicago”.
02.09. – 03.09.Rynek w Ustroniu. Jedyna w swoim Rajdowy Ustroń
rodzaju impreza dla fanów czterech kółek i nie tylko. Rynek będzie pełen warsztatów, pokazów i konkurencji rajdowych. Można będzie zobaczyć prawdziwe rajdówki, a także spróbować swoich sił w symulatorach rajdowych.
09.09. Ustroń - Zawodzie 10:00. Czołówka polskiego Downhill City Tour
downhillu będzie ścigać się po raz trzeci na zawodach w Ustroniu. Szybka i wymagająca trasa w samym centrum ustrońskiego Zawodzia, słynnej części sanatoryjno-uzdrowiskowej tego pięknego miasta dostarczy niezapomnianych emocji.
PRZYSTANEK KULTURA
Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6
prezentuje
Alexandra Żagan
Największa obsesja ludzkości? Pod koniec maja bieżącego roku na rynku wydawniczym ukazała się #Sława, czyli najnowsza książka Karoliny Korwin Piotrowskiej. Dziennikarka, znana z ciętego języka i bezlitosnego komentowania show-biznesu, tym razem pragnie opowiedzieć o świecie mediów, ludziach dążących do bycia rozpoznawalnymi oraz środkach, które im to ułatwiają. Pokazuje początki zainteresowania sławnymi i bogatymi.
A
utorka rozpoczyna narrację od dagerotypu, XIX-wiecznej nowinki. Sięga do historii fotografii po to, by uświadomić czytelnikowi, że właśnie ten moment – wynalezienie fotografii – jest przełomowy. Odtąd prawie każdy może pozwolić sobie na utrwalenie własnego wizerunku, a żeby pięknie wyglądać, no cóż, człowiek próbuje wszystkiego. Od teraz zaczyna się wielkie, powszechne kreowanie. Kilka kolejnych rozdziałów, notabene będących najlepszą częścią książki, to zbiór różnego rodzaju historii, anegdot z życia członków rodzin królewskich, aktorów, pisarzy, ludzi z półświatka i wielu innych. Opowieści krążą wokół tematów, takich jak skandal, tabu, ciało, muzyka czy moda. Wszystkie stają się tłem do przedstawienia sławy, jednej z „największych fantazji ludzkości” (jak głosi tekst reklamowy na okładce). Niektóre wydarzenia są bardzo dobrze znane, inne trochę mniej lub wcale. Aż chciałoby się przeczytać więcej. Szkoda tylko, że w #Sławie za dużo uogólnień i uproszczeń. Po mieszance różnych historyjek następuje ocena kont społecznościowych wybranych polskich celebrytów, a także, wyczekiwany przez plotkarskie media, ranking.
Korwin Piotrowska stworzyła alfabetyczne listy ikon rodzimego show-biznesu, gwiazd, osób z poczekalni i planktonu oraz nowych nadziei. Oczywiście przydział do danej grupy jest czysto subiektywny − uzasadnienie znajduje się w skondensowanych opisach do każdego wymienionego nazwiska. Autorka niezmiennie próbuje odkryć, czy dana osoba ma coś do przekazania światu. Jednych widocznie lubi i jest w stanie wiele im wybaczyć, innych piętnuje i nie szczędzi im złośliwości. Tę część niewątpliwie należałoby potraktować z przymrużeniem oka. Dziennikarka zdecydowanie, nachalnie wręcz, narzuca swoje zdanie, i to nie jest przyjemne. Owszem czasem w duchu przyznajemy jej rację, ale niesmak pozostaje. Ponadto autorskie zakreślenia w książce sugerują, co jest ważne, i tym samym ograniczają samodzielne decydowanie, własne odczytanie (to, co wyróżnione, zawsze będzie rzucało się w oczy, choćbyśmy nie chcieli). Język, jakim posługuje się Korwin Piotrowska, niektórych może drażnić. Jest on czasem aż do przesady kolokwialny, jednak jego użycie ma swoje uzasadnienie – wyraża swobodną, niewymuszoną postawę autorki (a może tylko kreuje się ona na naturalną i pełną luzu? O_o). Z założenia #Sława miała być „ciekawą historią, świetną zabawą, trochę leksykonem i nauką”. W sumie poniekąd to właśnie otrzymaliśmy. Książka, co prawda, raczej nie zaskoczy ludzi od dawna zainteresowanych mediami, filmem i show-biznesem, ale przed pozostałymi odkryje barwny świat, który warto poznać. Zachęci do zgłębiania tematu oraz skłoni do przemyśleń, bo opowieść o sławie, to po prostu opowieść o człowieku. Książka czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965!
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
35
TOREBKA JAKBY DAMSKA
MĘSKO-DAMSKI PUNKT WIDZENIA
dyskutowanie
Czy trzeba być odważnym, żeby dyskutować z kobietą?
O
czywiste jest, że nie należy bać się żadnych dyskusji bez względu czy odbywają się z kobietą, czy mężczyzną. Często jednak w przypadku dyskusji z kobietą możemy być narażeni na to, że nasze merytoryczne argumenty będą deprecjonowane w niemerytoryczny sposób. Jeżeli taka dyskusja wynika w sposób spontaniczny, wielce prawdopodobne jest, że przebiegać będzie w donośnej intonacji i w najlepszym wypadku zakończy się fochem. Jest to scenariusz, na który nie można się przygotować, ale też nie może wiązać się z wcześniejszymi obawami, gdyż nie ma na nie czasu. Inaczej jest w sytuacji, w której wiemy, że czeka nas dyskusja i możemy przedsięwziąć pewne kroki, by nie zakończyła się armagedonem i potępieniem. Tutaj w zależności od indywidualnych cech rozmówczyni należy przy-
Wojciech Błachowicz
O
tak, odważnym. I to jeszcze jak! Każde źle sformułowane zdanie, każde potknięcie, każdy nietrafiony pomysł, właściwie cokolwiek – kobieta zapamięta wszystko, by potem w najmniej oczekiwanym momencie zrobić z tego użytek i wytknąć błąd. Wszelkie argumenty zawsze mogą zostać odparte krótkim, zdecydowanym i celnym „Bo nie!”, obok równie precyzyjnego „Bo tak!”. Rozmowy (czytaj: kłótnie) szczególnie te damsko-męskie lub, jak kto woli, męsko-damskie stały się wdzięcznym tematem do żartów. To w nich znajdujemy prawdziwe mądrości typu: „Są dwie techniki dyskutowania z kobietami. Pierwsza jest taka, że zgadzasz się na wszystko. Druga nie działa” albo „Rada dla mężczyzn: Masz rację? Tak. Nie. Nieważne, i tak przegrałeś”.
36
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Alexandra Żagan
gotować strategię, tak aby zanim drażliwe tematy zostaną poruszone atmosfera rozmowy była rozluźniona. Ważne są zarówno wybór miejsca, jak i pora dnia. Zdecydowanie łatwiej będzie nam przekonać kobietę do naszego punktu widzenia przy wieczornej kolacji w restauracji niż rano przed śniadaniem. Jeżeli tematy są naprawdę trudne, możemy spróbować przekupstwa w postaci prezentów bądź alkoholu, lecz to drugie tylko kiedy wiemy, że działa w pożądany sposób, gdyż źle użyty może być jak dolanie oliwy do ognia. Często jednak mimo największych chęci i słuszności naszych postulatów, i tak skazani będziemy na fiasko. Bez względu na to nie powinniśmy unikać podejmowania żadnych tematów, nawet ostra wymiana zdań będzie lepsza niż niedomówienia i niezrozumienie.
Naprawdę dyskusja z kobietą jest aż takim wyzwaniem, a sama wizja wymiany zdań przeraża? Może i w kobiecym umyśle, pełnym zawiłości, panuje totalny chaos, który trudno czasem zrozumieć, a tym bardziej okiełznać. Ale, czy aby na pewno brak kobietom zdolności do racjonalnego argumentowania, czy rzeczywiście zawsze muszą postawić na swoim? Niezdecydowanych pragnę zapewnić, że dyskutowanie z kobietą może okazać się przyjemne i inspirujące. Będzie tak, co prawda, tylko wtedy, kiedy obie strony przyznają sobie nawzajem prawo do różnych opinii, różnych wartości, różnych priorytetów. Odwagi! W walce z utrwalonym przez lata stereotypem.
TOREBKA JAKBY DAMSKA
3
kroki do bezpiecznego mieszkania podczas wakacji ZBIGNIEW TESSAR – LICENCJONOWANY AGENT AVIVA
Blisko 60 procent Polaków deklaruje, że w lecie wyjeżdża na urlop lub wakacje, jak podaje CBOS, w większości wypoczynek trwa 7 dni. Podczas gdy my doładowujemy baterie, nasze lokum narażone jest na szkody, mogące być efektem sił przyrody, działania złodziei, a nawet czystego przypadku. Przed spakowaniem walizek warto sprawdzić, czy mieszkanie jest właściwie zabezpieczone i… ubezpieczone. Radzimy, by nie zostawiać tego na ostatnią chwilę, bo część spraw wymaga więcej uwagi, o którą trudno w przedwyjazdowej gorączce. Wskazujemy trzy proste kroki, jak przygotować mieszkanie lub dom na czas nieobecności, by uniknąć ewentualnych strat lub je ograniczyć. Lato to czas intensywnej „pracy” złodziei. Według policyjnych statystyk tylko w lipcu i sierpniu ubiegłego roku wszczęto ponad 8 tysięcy dochodzeń dotyczących kradzieży z włamaniem. Nie tylko włamywacze stanowią jednak zagrożenie dla naszego domu. Podczas wyjazdu może dojść w nim do pożaru, zalania przez sąsiada czy też poważnej awarii (np. instalacji elektrycznej). Nie zawsze możemy uniknąć tych niemiłych niespodzianek, ale możemy zmniejszyć ich prawdopodobieństwo, zabezpieczając lokum przed wyjazdem. Taki przedwakacyjny przegląd warto zacząć już przy planowaniu wypadu. Mamy wtedy odpowiednio dużo czasu nie tylko na sprawdzenie, czy wszystko działa, ale i na ewentualne naprawy czy dokupienie niezbędnych elementów.
1. Zakręć, zamknij, wyjmij wtyczkę
Podczas przedwyjazdowej gorączki możemy zapomnieć o wyłączeniu sprzętów z gniazdek elektrycznych. Dotyczy to m.in. telewizora czy ładowarek do telefonów i laptopów, które często zostawiamy podłączone w tzw. trybie czuwania. Pozostawione w ten sposób urządzenia nie tylko pobierają niepotrzebnie prąd, ale mogą być źródłem pożaru. Przed opuszczeniem domu sprawdźmy, czy wyłączyliśmy wszystkie urządzenia, które nie muszą działać podczas wyjazdu. W pośpiechu możemy także zapomnieć o starannym zakręceniu kranów, domknięciu wszystkich okien czy włączeniu alarmu. Dlatego przed samym wyjazdem warto przespacerować się po domu i posesji, zwracając uwagę na sposób zamknięcia okien, nawet tych najmniejszych, np. w garażu lub spiżarni. Warto też sprawdzić wszystkie zamki, również te w furtkach czy składziku na narzędzia. Okna
rozszczelnione, zamknięte „do połowy”, mogą nie uchronić lokalu przed intensywnymi opadami czy wichurą. Ułatwiają także „pracę” złodziejom, którzy mogą dzięki nim wejść na teren naszego domostwa.
2. Uważaj, kogo informujesz o swoim wyjeździe
Dobrym pomysłem jest przekazanie zapasowych kluczy do naszego domu zaufanej osobie. Uważajmy jednak, ile osób informujemy o naszym wypadzie, np. za pośrednictwem mediów społecznościowych. Może to być źródło informacji dla potencjalnych złodziei, którzy dzięki naszym wpisom otrzymują zapewnienie, że nikt im nie przeszkodzi. – Szczegółowe informacje o terminie wakacji zostawmy więc dla naszych bliskich – rodziny i przyjaciół. Przekażmy zaufanej osobie klucze, by mogła doglądać mieszkania, podlewać kwiaty, opróżniać skrzynkę na listy i, tym samym, „maskować” naszą nieobecność – wskazuje Zbigniew Tessar. – Taki „stróż” będzie też mógł podjąć szybko działania, gdyby np. nasz dom ucierpiał podczas gwałtownej burzy albo doszło do włamania. Może również zrobić zdjęcia, które przydadzą się do dokumentacji zdarzenia.
3. Bądź gotowy na „niespodziewane”
Niezależnie od zachowania ostrożności przed wyjazdem warto zadbać o ubezpieczenie domu lub mieszkania, które pokryje wydatki związane z naprawą ewentualnych szkód. Odpowiednio dobrane ubezpieczenie zapewni nam wsparcie finansowe nie tylko w razie szkód spowodowanych przez żywioły lub zalania przez sąsiada, ale także wtedy, gdy złodziej włamie się do naszego domu. O potrzebie ubezpieczenia mieszkania wielu z nas przypomina sobie przed wakacyjnym wyjazdem. To zupełnie naturalne, ale nie zostawiajmy zakupu polisy na ostatnią chwilę, skoro kupujemy ją zwykle na cały rok. Pomyślmy o ubezpieczeniu domu, gdy planujemy wyjazd, a nie podczas pakowania walizek. Wtedy znajdziemy czas na wybór polisy najlepiej dopasowanej do naszych potrzeb. Najlepiej, żeby ubezpieczenie chroniło nasz dom i znajdujące się w nim ruchomości przed pożarem i innymi zdarzeniami losowymi, a także przed kradzieżą z włamaniem. Bardzo ważne jest też ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, które ochroni nasz budżet w sytuacji, jeśli to my wyrządzimy komuś nieumyślnie szkodę, np. zalejemy mieszkanie w wyniku awarii u nas. Zwróćmy też uwagę na dodatkowe korzyści, jak na przykład zapewnienie przez ubezpieczyciela lokalu zastępczego na czas remontu naszego mieszkania czy zestaw usług assistance.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
37
TOREBKA JAKBY DAMSKA
38
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017 fot. arch. prywatne
TOREBKA JAKBY DAMSKA
KORONKI CIESZYŃSKIE − ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?
Magdalena Stokłosa Uniwersytet Śląski − Wydział Etnologii i Nauk o edukacji
Wszyscy zapewne słyszeli o koronkach koniakowskich czy istebniańskich, jednak kto z nas słyszał o koronce cieszyńskiej?
K
oronkami nazywamy wyrób włókienniczy, który spełnia funkcję artystyczną i ozdobną. Jest on ażurową plecionką z różnego rodzaju nici, przędz oraz włókien. Wszyscy zapewne słyszeli o koronkach koniakowskich czy istebniańskich, jednak kto z nas słyszał o koronce cieszyńskiej? Niestety informacji na ten temat jest bardzo niewiele, mimo że są to prawdziwe dzieła sztuki docenione poza granicami naszego państwa. Koronka cieszyńska jest tak naprawdę odmianą istebniańskiej. Charakteryzuje ją trudna technika oraz określona tematyka. Tym sposobem powstają m.in.
figury przestrzenne, które zapoczątkowała Teresa Wałga (zmarła w 2007 roku), wpisana w rejestr twórców ludowych w dziale haftu i koronki. Jak wspomina jej mąż − Jerzy Wałga, na początku zaczęła dodawać do koronek różne tkaniny. Powstawały lniane serwetki, bieżniki, a także bluzki czy sukienki, które zdobiły szydełkowe wzory. Jej talent doceniono w Brukseli, gdzie wykonana przez nią serwetka została zakwalifikowana, w wyniku konkursu, na wystawę w Muzeum de Art. Artystka wpadła na pomysł stworzenia przestrzennych miniatur cieszyńskich zabytków. Sama opracowała sposoby, dzięki którym potrafiła zachować proporcje i stworzyć wierną kopię. Powstała cieszyńska rotunda, Wieża Piastowska, Studnia Trzech Braci i herb miasta, które dziś można zobaczyć w pracowni pana Jerzego, na wystawie „Tradycja z pasją. Rzemieślnicy Śląska Cieszyńskiego”. Powstawały też ozdoby okolicznościowe i świąteczne, takie jak choinki, bombki, pisanki. Robiła czepce do sukien śląskich. Zapoczątkowane przez panią Teresę miniatury zabytków były pierwsze w Polsce, niestety nie zdążyła ich opatentować i dziś mało kto pamięta o utalentowanej prekursorce. Szydełkowe serwetki, herby miast i inne ozdoby są tworzone do dziś. Pojawiają się coraz nowsze pomysły. Danuta Simoni tworzy koronkowe herby miast, a także portrety i ekslibrisy, które projektuje Józef Golec. Jak dowiadujemy się z bloga „indiCieszyn” (http://indicieszyn. blogspot.com/2014/02/koronkowe-cuda.html), koronki te są doceniane na świecie, jednak nie wzbudzają zainteresowania w rodzinnych stronach koronczarki. Moje pytanie „co wiesz o koronce cieszyńskiej?” wzbudzało ogromne zaskoczenie (również w cieszyńskiej informacji), a przecież są dowody na jej istnienie, bo możemy podziwiać prace dwóch wspomnianych koronczarek. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie o kolejnych?
fot. arch. prywatne TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
39
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Uniwersytet Śląski w Katowicach
www.weinoe.us.edu.pl ul. Bielska 62, Cieszyn, tel. 33/8546103
studiuj
w CIESZYNIE
nowe specja lności dos tosowane do r ynku pr ac y
studia licencjackie
magisterskie podyplomowe
40
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
na kierunkach animacja społeczno-kulturalna z edukacją kulturalną pedagogika specjalności: • pedagogika opiekuńczo-wychowawcza z asystentem rodziny • zintegrowana edukacja wczesnoszkolna i terapia pedagogiczna • zintegrowana edukacja wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne • pedagogika opiekuńczo-wychowawcza z terapią pedagogiczną • resocjalizacja z edukacją międzykulturową w wersji językowej polskiej i angielskiej • wychowanie przedszkolne z wczesnym wspomaganiem rozwoju dziecka • pedagogika społeczna z geragogiką oligofrenopedagogika z arteterapiĄ pedagogika osÓb niepeŁnosprawnych z arteterapiĄ studia podyplomowe: • arteterapia • edukacja wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne • pedagogika specjalna w zakresie oligofrenopedagogiki • wczesne wspomaganie rozwoju dziecka niepełnosprawnego • resocjalizacja i socjoterapia
etnologia i antropologia kulturowa specjalności: • dziedzictwo kulturowe w sektorze kreatywnym • antropologia stosowana i studia kulturowe • ekologia kulturowa • antropologia w produkcji rozrywki elektronicznej
Kampus Cieszyn: akademiki stołówka kompleks rekreacyjno-sportowy z basenem hotel
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
41
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
42
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE
Piękne miejsce na ślub Ś
lub wraz z towarzyszącym mu przyjęciem weselnym jest wyjątkowym wydarzeniem i jednym z najważniejszych momentów w życiu każdego człowieka. Ten wyjątkowy dzień na zawsze zapada w pamięci nie tylko Młodej Parze, ale również długo pamiętają go zaproszeni goście weselni. Warto zatem zadbać o to, aby wszystko było w nim doskonałe. Wiele par marzy o ślubie jak ze snów. Pragnie, aby ten szczególny moment w swoim życiu spędzić w pełnym uroku, magicznym miejscu. Bez wątpienia górski krajobraz będzie doskonałym miejscem na realizację tych marzeń. Góry są piękne o każdej porze roku i każda z nich posiada swój niepowtarzalny urok i zachwyca wzruszającymi widokami. Ślub i wesele w górach to doskonała alternatywa dla popularnych imprez organizowanych nad morzem lub w wielkich miastach. Doskonała zabawa, niepowtarzalny klimat oraz bajeczne krajobrazy to esencja ceremonii weselnej na górskich wysokościach. Takim dobrym i na pewno odpowiednim miejscem na idealny ślub i wesele jest położony w Ustroniu, u stóp Czantorii i Równicy, Ośrodek Wypoczynkowy Gwarek. Wesele w tym miejscu nabiera bardzo rodzinnego charakteru. W ilości organizowanych wesel to letnie miesiące wciąż wiodą prym. Jednak powoli zaczyna się trend ten zmieniać i coraz więcej osób decyduje się, by wypowiedzieć sakramentalne „tak” w jesiennej i zimowej górskiej scenerii. Jesień rozpieszcza nas ostatnio słoneczną pogodą i kusi grą kolorów. Jeśli młodym marzy się bajkowa sceneria, pięknie udekorowany kościół i efektowny plener ślubny, to ślub i wesele zimą w górach jest jak najbardziej dla nich. W trakcie takiego wesela czy też poprawin można gościom weselnym zaproponować pełen wrażeń efektowny kulig oraz pokazy sztucznych ogni. Na pewno dzięki takim atrakcjom również gościom udzieli się bajeczny nastrój wesela w górach. Zimą jest także okazja, aby zafundować sobie wspaniałą i jedyną w swoim rodzaju sesję plenerową. Zdjęcia robione Parze Młodej na
pewno będą niepowtarzalne, albowiem górska sceneria i zimowe słońce doskonale ze sobą współgrają. Ośrodek Wypoczynkowy Gwarek organizuje przyjęcia weselne nawet na 300 osób. Do dyspozycji gości oddaje dwie sale: bankietową oraz kameralną, jak również taras. Dodatkowym atutem jest zaplecze noclegowe oferujące pobyt dla 170 osób. Mając na uwadze różnorodność oczekiwań gości, Gwarek oferuje organizację profesjonalnego cateringu. Bogate menu, doświadczenie naszych kucharzy poparte wieloletnią pracą w branży to sukces naszego cateringu. Zgodnie z życzeniem klienta personel pomaga dobrać odpowiednie menu, dekorację, oprawę muzyczną tak aby zaspokoić zmysły smaku, węchu oraz wzroku... W tym miejscu organizowany jest każdy rodzaj uroczystości od kameralnych spotkań po wystawne przyjęcie. Goście w sezonie letnim mogą skorzystać z odkrytego basenu. Do dyspozycji pozostaje również altana z grillem, a dla najmłodszych duży plac zabaw. Na terenie obiektu znajduje się również spa, jacuzzi i sauna. Największym atutem tego miejsca z pewnością jest niepowtarzalne i piękne położenie. Otoczone z każdej strony górami daje z pewnością niepowtarzalne wspomnienia na całe życie.
KO N TA K T Centrum Wypoczynkowo-Szkoleniowe „GWAREK” ul. Wczasowa 49, 43-450 Ustroń R e c e pc j a : tel. +48 /33/ 854 25 89 kom. 696 484 575 e-mail: wesele@gwarek.ustron.pl
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
43
TOREBKA JAKBY DAMSKA
5
minut...
i tych średnich, i zupełnie dużych w rozmiarach XXL, cierpiących i maltretowanych, zostanie Wam zapamiętane i w odpowiednim momencie zdecyduje o Waszym losie, więc rozejrzyj się, Człowieku, dookoła, a zobaczysz prawdziwe pola pełne dusz cierpiących w zaciszu i samotności, pozbawionych wiary, nadziei i miłości. Siemandero!!! Szacuneczek, panie magistrze. Noo… interesująca koncepcja, nieco tandetna jednakowoż, taka dezyderata dla ubogich. Poleciałeś Pan od razu Dariusz Bożek z grubej rury... no nie wiem..., bez intra? Niektórzy mogą się nie zorientować, że chodzi o bitki-kobitki. Nadmienię również, że Pani Kryszna, to Pan jest, a nie Pani. Poza tym nic mnie nie przekonało. Jakieś konięc wszyscy święci tego świata oraz Pan Bóg krety? Tylko bez intelektualnego lamerstwa. Łzy mi i Pani Kryszna, Budda kontemplujący, wiel- ciekną. Ha ha… żartowałem. ki Manitou, całe rzesze szamanów, Elvis Pre- Niedawno prawa i lewa strona sceny politycznej okłasley i Lenin wiecznie żywy, legiony mistyków i tych, dały się wzajemnie wynikami badań dotyczących skaco przeżyli śmierć kliniczną li przemocy wobec kobiet i Ci, co zaznali out of body w Polsce. Starły się ze sobą experience, podążając w strow morderczej walce, przyta„Jeżeli założysz, że nie ma nę światła, oraz Ci szaleńcy, czane przez polityczną konco twierdzą, że dana im jest serwę, wyniki Agencji Praw nadziei, gwarantujesz sobie, że ta wiedza o życiu po śmierci, Podstawowych Unii Euronigdy się nie pojawi. o wszystkich tych kręgach, pejskiej oraz, promowane przez które przechodzi biedprzez zwolenników nowego na dusza, zanim dostąpi powspaniałego świata, rezultajednania w Panu; dodatkowo ty badań przeprowadzonych Jeżeli założysz, że Najświętsze Panienki z Lourprzez Fundację Ster. des, Fatimy, Medjugorje, CzęZgodnie z tą drugą, niemal stochowy i Lichenia, i wiele 9 na 10 Polek doświadczyinnych nie wymienionych Pało w swoim życiu przemonienek z różnych miejscowości cy seksualnej, więc wyciąistnieje, wtedy pojawia się mniejszych i większych; bragnięto ochoczo wniosek, że prawdopodobieństwo, że zmienisz jest to zjawisko masowe, że cia-siostry Wachowscy/skie od Matrixa; nawet współczesna w Polsce panuje tzw. „kul” fizyka kwantowa i teoria chatura gwałtu”. Wyniki APP osu; więc wszystkie wymielokują z kolei Polskę na manione powyżej persony i teorie pie Europy jako jedno z najNoam Chomsky oraz Ci niektórzy pominięci bezpieczniejszych miejsc dla twierdzą jak jeden mąż lub jak kobiet, o najniższym w Eujedna żona, jak jedna familia ropie procentowym wskaź− dajmy na to − więc twierdzą, że namacalny świat, któ- niku przemocy, w tym o charakterze seksualnym. ry widzimy z jego doczesnymi wartościami typu sława, Abstrahując od wątpliwej metodologii opracowanej pieniądze, władza i popularność, to wszystko są pozory przez naukowczynie i badaczki z Fundacji Ster (feminiwobec prawdziwej rzeczywistości „ukrytej” w tajemnicy styczne podejście do badań, dobór kwotowy grupy badai tam, dopiero tam, zaprawdę powiadam Wam, pozna- nej, niereprezentatywność grupy, subiektywność wyboru cie prawdziwe znaczenia zdarzeń, myśli, uczynków i za- osób badanych przez ankieterki), w jednym białogłowy te niedbań, modlitwy i skupienia, koncentracji-medytacji, mogły mieć rację. Są kraje i społeczeństwa, gdzie kobielecz niestety to „TAM” bywa już nieco za późno, bo czas tom jest mówić o przemocy łatwiej i są takie, gdzie staprawdziwego działania jest „TU i TERAZ”, gdzie nawet nowi to temat tabu. Procesy te mogą wpływać na wyniki maluczki może mieć zasadniczy wpływ, zgodnie ze starą badań. Ale czy tłumaczy to aż tak wielką różnicę? systemową zasadą, że machnięcie skrzydłami przez moty- Niezależnie od tego, gdzie leży prawda (zapewne la w Brazylii może wywołać tornado w Teksasie, więc nie gdzieś pomiędzy), oba badania pokazują poważną skama czasu na zbędną konsumpcję, na pierdoły niepotrzeb- lę problemu. Prof. Beata Gruszczyńska z Instytutu Wyne, bo jest czas na mądre i świadome działanie, a cokol- miaru Sprawiedliwości przeprowadziła inne badania, wiek uczynicie jednemu z braci lub sióstr najmniejszych z których wynika, że każdego roku przemocy fizycznej
W
nadzieja
możliwość zmieniania rzeczy świat na lepsze.
44
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
TOREBKA JAKBY DAMSKA
lub seksualnej doświadcza od 700 tys. do miliona Polek, a 10 procent kobiet w Polsce zostaje ofiarami gwałtu lub usiłowania gwałtu. Co roku w Polsce zostaje zgwałconych około 30 tys. kobiet. Do tego każdego roku ginie w Polsce około 150 kobiet, które są ofiarami przemocy domowej. Że que? Gdzie leży prawda? Jaka prawda? Ein fuhrer, ein truth, ein fakt? W żadnym, że tak powiem, wypadku. W postrzeczywistości mamy perspektywy wykluczonych, a nie prawdę. Jak naukowczynie i badaczki dojdą do wniosku, że wszystkie kobiety są ofiarami, to morda w kubeł. Taki mamy klimat metodologiczny. Lepszy szowinizm niż feminizm. Żenua… Perspektywa lewatywa. Prowizorka z rozporka. Stek z angusa fallusa. Poza tym same cyfry niewiele mówią duszy i sercu. Dorzuć Pan coś jeszcze z deka. Wyobraź sobie, że na przeczytanie tego artykułu potrzebujesz 5 minut. W tym czasie na tej planecie współistnieją w każdej chwili cztery pory roku, wszystkie klimaty, wszystkie godziny dnia i nocy, w tej samej sekundzie słońce wschodzi i zachodzi, króluje na nieboskłonie, bezlitośnie prażąc, i skąpi swych promieni schowane za horyzontem, ustępując nocy. W ciągu pięciu minut urodzi się 1250 nowych obywateli i zejdzie z łez padołu 520; na świecie zgwałconych zostanie 100 kobiet; musiałbyś czytać bardzo wolno lub po przeczytaniu długo się zastanawiać, żeby doczekać się gwałtu w Polsce – zdarza się on co 12 minut. Już w pierwszej minucie czytania ofiarą innego rodzaju agresji padły 2 kobiety, co w skali naszych 5 minut daje ok. 10 osób. Zdaniem niektórych jest jeszcze gorzej − co 4 sekundy zachodzi akt agresji zaliczanej do przemocy domowej. Daje to nam 75 aktów agresji w pięć minut, a jeżeli po tygodniu wrócisz do czytania „Tramwaju”, z rąk sprawców zginą przez ten czas w Polsce trzy kobiety. Statystyka mnie nie styka. Co to za łzawa technika? Jakiś kołczing dla ubogich? Mam opuścić strefę komfortu i ratować świat. Ołver my dead bady… Tak a propo to mam pytkę: dlaczego one nie odchodzą… znaczy się te kobiety… od tych mężów? Może lubią? A dlaczego On nie odejdzie? Przecież często w afekcie zazdrości powtarza jej, że jest zwykłą szmatą, która tylko czyha na okazję, żeby go zdradzić, ma wobec niej wiele zarzutów, poniża ją i nieustannie krytykuje. Więc czemu nie odejdzie? Kocha ją? Jest mu wygodnie? Zostaje ze względu na dzieci? Boi się opinii społecznej? Dlaczego ludzie trwają w relacjach, w których są wykorzystywani (osobistych, zawodowych, społecznych), dlaczego wierni są poglądom, które inni uznali za archaiczne i szkodliwe? Dlaczego nie chcą pozbyć się akcji, które przynoszą stratę? A dlaczego ona nie odchodzi? Odpowiedź na to pytanie zawiera konglomerat świetnie opisanych w psychologii procesów i nie trzeba bynajmniej wyważać otwartych drzwi: wyuczona bezradność, syndrom sztokholmski, pranie mózgów, wiktymizacja i jej wtórna wersja. Co więcej, większość najznakomitszych eksperymentów psychologii społecznej pokazuje, że sprawcą lub ofiarą może się stać każdy, praktycznie każdy
obywatel poddany splotowi krócej lub dłużej trwających czynników, takich jak nacisk autorytetu, wpływ innych ludzi, izolacja od sieci wsparcia. Tako rzecze spychologia. Poważne terminy. Duże słowa. Brawo Ty. A świstak i tak zawija swoje sreberko, myśląc o gnijącej wątrobie. Tak a propo − jak to z nimi jest? Czy przypadkiem nie ma aspektów pozytywnych bicia kobiet? „Jak się kobiety nie bije, to jej wątroba gnije” − zgodnie z tym ludowym, nieco głupawym porzekadłem istnieje związek pomiędzy przemocą a aspektami zdrowotnymi jednego z popularniejszych organów ludzkich. Ponieważ wątroba sama się w tej kwestii nie wypowie, to ja wypowiem się za nią. I od razu powiem, że generalnie nie o wątrobę tu chodzi – jest ona tylko symbolem cielesności, być może nawet, psychofizycznej jedności. Porzekadło w tej wersji sugeruje pozytywny wpływ przemocy na psychikę i zachowanie człowieka, co nieco koresponduje z tym, że wiele osób podkreśla, że sami byli wychowywani z użyciem pasa i, że jak to ujmują, nic im się poważnego nie stało, co więcej, wyrośli na porządnych i radzących sobie w życiu obywateli. Bicie więc ma walor zdrowotny, ale i wychowawczy, a Kobiety przecież – istoty z gruntu emocjonalne i irracjonalne – wymagają narzucenia zewnętrznej dyscypliny. Nawet jeżeli tak jest, że jeden klaps lub nawet porządny łomot mógł kiedyś komuś pomóc w rozwiązaniu jakiegoś problemu wychowawczego, a bitemu ludkowi coś się tam w głowie ułożyło na lepsze, to moim zdaniem stanowi to drogę na skróty i bywa wyrazem bezradności rodzica wobec jego potomstwa. Powszechnie stosowany pokolenie wstecz obecnie stanowi wzorzec passe i jest zastępowany bardziej funkcjonalnymi zachowaniami. Mądrala. Na wszystko masz odpowiedź? Intelektualny lans. Idzie Grześ przez wieś. Przypał. Pora iść na backstage c’nie? Czytelnik normalny wychodzi; kultowy pozostaje. Dobre sobie. Mowa trawa. Nie czuję problemu. Bywam obok. - Poczekaj... mam pytanie... - Dajesz! - Masz córkę? - Mam. - Wyobraź sobie, że… - Dosyć... wystarczy. „Człowiek może ogarnąć tak niewiele rzeczy naraz; widzimy tylko to, co dzieje się przed nami, tu i teraz; unaocznienie sobie równoczesnej mnogości procesów, jakkolwiek związanych ze sobą, jakkolwiek się nawet uzupełniających, przekracza jego możliwości. Doświadczamy tego nawet wobec zjawisk względnie prostych. Los jednego człowieka może znaczyć wiele, los kilkuset trudno jest objąć, ale dzieje tysiąca, miliona nie znaczą w gruncie rzeczy nic.” Stanisław Lem Solaris
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
45
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Czytajmy dzieciom... codziennie! Dominika Rychły
9 czerwca zakończył się
X Międzynarodowy Festiwal Czytania nad Olzą. To impreza organizowana przez Bibliotekę Miejską w Cieszynie we współpracy z Biblioteką Miejską w Czeskim Cieszynie. Jubileuszową edycję wsparły oba Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, polskie oraz czeskie. Festiwal organizowany tradycyjnie z okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka ma uświadomić, jak ważne jest
głośne czytanie dzieciom... no właśnie,
ale jak ważne ono jest?
46
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
TOREBKA JAKBY DAMSKA
S
zalenie ważne! Potwierdzają to słowa propagatora głośnego czytania w USA Jima Trelease'a: „Naród, który mało czyta, mało wie. Naród, który mało wie, podejmuje złe decyzje − w domu, na rynku, w sądzie, przy urnach wyborczych. Niewykształcona większość może przegłosować wykształconą mniejszość − to bardzo niebezpieczny aspekt demokracji”. Z raportu Biblioteki Narodowej wynika, że w 2016 roku żadnego kontaktu z książką nie miało aż 63% badanych Polaków. Po jedną książkę sięgnęło 37%, a tylko 10% z nich zadeklarowało, że przeczytało ich 7 lub więcej. Te dane nie są optymistyczne. Jednak problem leży już u podstaw. Wszystko zaczyna się w naszym dzieciństwie. Jeżeli rodzice nie zadbają, by czytać dziecku, to w przyszłości nie będzie ono sięgać po książki. Co wiąże się z tym, że będzie miało problem z dobrą interpretacją otaczającej go rzeczywistości, wyrabianiem własnego zdania, patrzeniem na świat pod różnym kątem czy wyciąganiem właściwych wniosków, a nawet nie będzie zdolne do nabycia umiejętności odróżniania prawdy od fałszu, na przykład w przypadku szeroko pojętej manipulacji. Dziecko, które przyzwyczajamy do głośnego czytania, w trakcie dorastania samo będzie odczuwało potrzebę sięgnięcia po książkę i nie będzie omijało szerokim łukiem wszystkich szkolnych lektur.
Jednak na czytelnictwo czyha jeszcze kilku wrogów. Są to głównie Internet, media społecznościowe, a do tego nadmiar obowiązków i brak wolnej chwili. Świat wirtualny wciąga nas tak bardzo, że tracimy poczucie czasu. Krótkie formy i kolorowe grafiki bardziej przyciągają naszą uwagę niż obszerna powieść. Do tego zestawu należy dołączyć również lenistwo... wolimy sięgnąć po pilota czy smartfona, zapewniające nam dostateczną rozrywkę, przy której nie musimy zbytnio wytężać umysłu. Oglądamy mnóstwo zabawnych rzeczy, np. ostatnio popularne seriale paradokumentalne. Znajdziemy je na każdym ogólnodostępnym kanale. Niestety są one pozbawione jakiegokolwiek przekazu. Telewizja już nie pełni takiej roli edukacyjnej jak dawniej. Dzisiaj ciężko jest w niej znaleźć coś wartościowego. Jednak wolimy spędzać popołudnia przy niezobowiązującym do myślenia i rozwoju programie telewizyjnym. A przecież to wszystko widzą nasze dzieci, które na takim wzorze wyrastają. Oczywiście nie zapominajmy o Internecie, pochłaniającym większość naszego wolnego czasu. Czasu, który możemy poświęcić dla siebie lub dla naszych dzieci, by zadbać o ich przyszłość. Nie powinniśmy rezygnować z postępu technologicznego, ale w całym pędzie warto znaleźć chwilę na powrót do formy papierowej, a także na zastanowienie się, czy hasła wpajane nam przez różnego rodzaju media dają szansę na wyrobienie świadomego własnego zdania… Starajmy się znaleźć codziennie 20 minut na to, by przeczytać dziecku książkę. Nieważne, że to pewnie będzie znów ta sama bajka znana przez nas na pamięć. Ważne, żeby czytanie nie było czymś strasznym, ale kojarzyło się w dobrem. Tylko my możemy mieć na to wpływ. Jak twierdzi Jim Trelease: „Bez względu na to ile masz zajęć, najważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić dla swojego dziecka, oprócz okazywania mu miłości przez przytulanie, jest codzienne głośne czytanie oraz radykalne ograniczenie telewizji”. Czytanie książek jako forma okazywania miłości na pewno zostanie doceniona przez dzieci – jeżeli nie teraz, to na pewno w przyszłości.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
47
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Uważajmy na kleszcze
Szymon Krupka, FOT. www.centrumswmarcina.pl/
Wakacje w pełni. Już niebawem zacznie się sezon na leśne grzyby. Musimy jednak pamiętać, że natura ma swoje prawa i w kontakcie z nią musimy być ostrożni oraz odpowiedzialni. W naszym kraju jednym z większych zagrożeń są niepozornie wyglądające kleszcze. To niebywale podstępni krwiopijcy. Atakują nas z ukrycia i są bardzo skuteczni w swoim działaniu. Często niestety nie zdajemy sobie sprawy z tego, że właśnie staliśmy się ich ofiarami. Pajęczaki te mogą być niezwykle niebezpieczne, ponieważ przenoszą groźne dla człowieka wirusy i bakterie. Ich ukąszenie może skutkować chorobami, takimi jak borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu. Aby chronić się przed kleszczami, warto wiedzieć o nich jak najwięcej.
fot. Małgorzata Perz
48
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
N
a świecie żyje ponad 850 gatunków kleszczy, w Polsce około dwudziestu. Najbardziej rozpowszechnionymi i najczęściej spotykanymi są:
kleszcz pospolity – najlepiej czuje się w miejscach o dużej wilgotności, toteż upodobał sobie lasy liściaste i mieszane. Można go jednak spotkać także w lasach iglastych o gęstym poszyciu. Ponadto jest mieszkańcem działek, zieleńców i parków. Występuje na terenie całej Polski. kleszcz łąkowy – również lubi wilgoć, dlatego najczęściej zamieszkuje zakrzewione pastwiska, bagniste tereny leśne oraz obrzeża jezior. W odróżnieniu od kleszcza pospolitego występuje głównie we wschodniej części Polski. obrzeżek gołębi – jak sama nazwa wskazuje, kleszcz ten żywi się krwią gołębi. Bytuje więc w miejscach gnieżdżenia się tych ptaków, najczęściej na strychach i poddaszach. O wypowiedź na temat kleszczy i zagrożeń ze strony tych pajęczaków poprosiliśmy lek. med. Mirosławę Moczałę – specjalistkę medycyny rodzinnej oraz pediatrę. Szymon Krupka: Pani Doktor, czym jest borelioza? Mirosława Moczała: Borelioza, inaczej choroba z Lyme lub krętkowica kleszczowa, jest chorobą zakaźną wywoływaną przez bakterie: Borelia burgdorferi, Borelia garinii, Borelia afzelii, Borelia japonica. Bakterie przenoszone są przez ślinę kleszczy z rodzaju Ixodes, które wcześniej otrzymały je od swojego pierwszego żywiciela – zająca, myszy, wiewiórki, ptaka itp. Co zrobić, jeśli ugryzie nas kleszcz? Jeśli ugryzie nas kleszcz, pamiętajmy, żeby go niezwłocznie usunąć samemu lub poprosić kogoś, kto zrobi to dokładnie. Kleszcz musi być usunięty w całości za pomocą pęsety lub specjalnego przyrządu, który można zakupić w aptece. Po wyciągnięciu
TOREBKA JAKBY DAMSKA
intruza trzeba zdezynfekować miejsce po nim np. za pomocą środka antybakteryjnego lub wodą z mydłem. Czy każde ukąszenie przez kleszcza jest niebezpieczne? Otóż nie, ryzyko zachorowania na boreliozę po jednorazowym ukłuciu przez kleszcza wynosi <1%. Klinicznie jawna choroba występuje tylko w przypadku 0,3-1,4% ukłuć przez kleszcze. Badanie kleszczy jest nieuzasadnione, obserwujmy miejsce ukłucia, zwróćmy uwagę, czy nie wystąpił rumień wędrujący, czy nie powiększyły nam się węzły chłonne w okolicy zmiany lub nie wystąpiły objawy ogólne, jak bóle głowy, gorączka, bóle mięśniowo-stawowe. Czym jest rumień? Uwaga na rumień! Rumień wędrujący, czyli zaczerwienienie na skórze, pojawiające się po dwóch, trzech tygodniach od ukąszenia, nie boli, nie swędzi, nie przeszkadza. Jest w poziomie skóry, to znaczy, że nie wystaje w formie grudki, za to powiększa się. Jeżeli w ciągu kilku dni osiągnie średnicę 5 cm, niepotrzebne są żadne dodatkowe badania, to postać wczesna, zlokalizowana borelioza. Należy wtedy udać się do lekarza, który zaleci odpowiednie leczenie, zastosuje antybiotyk. Gdzie szukać rumienia? U dzieci najczęściej za uchem, na twarzy, na szyi, na górnej części tułowia. U dorosłych w dolnej części tułowia, na kończynach dolnych. Te różnice wiążą się z tym, że kleszcze bytują w przyrodzie na określonej wysokości. Rumień jest wyrazem wędrujących w skórze krętków wywołujących boreliozę. Mogą one dostać się do naczyń chłonnych albo krwionośnych i zacząć rozsiewać się w ustroju, aby temu zapobiec i nie dopuścić do późnych stadiów choroby dysponujemy skutecznymi antybiotykami. W Polsce krętki boreliozy najczęściej atakują układ nerwowy, wywołując neuroboreliozę. Drugą pod względem występowania jest borelioza stawowa. Może dojść także do boreliozy sercowej. Jak powinniśmy się chronić przed kleszczami? Musimy pamiętać, że jeśli pracujemy w lesie lub na roli, mamy dom w lesie, często przebywamy w lasach, zbieramy jagody czy grzyby – warto zaszczepić się przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu. Idąc do lasu, stosujmy repelenty
(środki odstraszające owady). Zakładajmy też odpowiednie ubranie: koszulę z długimi rękawami, długie spodnie, których nogawki warto wsunąć w skarpety, zakładajmy też nakrycie na głowę np. kapelusz. To utrudni dostanie się kleszczy do skóry. Po powrocie z lasu należy dokładnie obejrzeć skórę ciała. Zwrócić uwagę na doły pachowe, łokciowe, podkolanowe, pachwiny oraz kark. Jeśli jednak znajdzie się wkłutego w skórę klesza, należy go wyciągnąć zdecydowanym ruchem. Intruza nie smaruje się tłuszczem, nie przypala. Jeśli nie można go wyciągnąć, trzeba natychmiast zgłosić się do lekarza. Jeśli po ukłuciu przez kleszcza zauważy się rumień, który w następnych dniach będzie się poszerzał, zgłaszamy to niezwłocznie naszemu lekarzowi. To samo dotyczy sytuacji, jeśli po ukąszeniu przez kleszcza wystąpią: gorączka, bóle mięśniowo-stawowe, bóle głowy, nudności i wymioty. Dziękuję serdecznie za informacje, które z pewnością poszerzą wiedzę naszych czytelników o kleszczach i zagrożeniach związanych z ukąszeniami. Lek. med. Mirosława Moczała – to doświadczony lekarz rodzinny. Obecnie pracuje w Centrum Medycznym Św. Marcina w Ochabach (od 2008 r. dyplomowanym specjalistą medycyny rodzinnej). Ma wieloletnią praktykę sprawowaną nad osobami dorosłymi oraz w wieku podeszłym, od 2006 roku pracuje w Poradniach POZ w Skoczowie (ul. Mickiewicza 7, Eucor, Medikool) Ustroniu, Strumieniu, Chybiu i Zabrzegu. Jest także pediatrą (1998 r. uzyskała dyplom specjalisty pediatrii). Posiada ponad trzydziestoletnie doświadczenie szpitalne - pracowała w latach 1988 - 2009 w Szpitalu Pediatrycznym w Bielsku-Białej, a także odbyła 10-letni staż pracy w Poradni Hematologii dziecięcej. Zajmowała się diagnostyką i leczeniem powiększonych węzłów chłonnych, anemii, zaburzeń krzepnięcia, białaczek i innych nowotworów dziecięcych. Po godzinach oraz w soboty, niedziele i święta zapraszamy do prywatnego gabinetu lekarskiego w Skoczowie, ul. Wierzbowa 20. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
49
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Sezon na ...
CUKINIE Amelia Witos
Cukinia
(w niektórych regionach nazywana kabaczkiem) należy do warzyw dyniowatych. Przywędrowała do nas z Włoch, stąd też jej nazwa. Po włosku „zucchina” to po prostu mała dynia. W zależności od odmiany może być ciemnozielona, żółta lub pasiasta. Warzywo może dorastać do 40 cm długości, ale najlepiej zrywać cukinię wcześniej, kiedy ma ok. 15-20 cm i jest najdelikatniejsza. Młode cukinie możemy zjadać ze skórką, starsze obieramy.
Cukinia
jest ceniona za wysoką wartość dietetyczną. Zawiera potas, żelazo i magnez oraz witaminy A, C, K, PP i B1, beta karoten. Zaletą cukinii jest to, że nie odkładają się w niej metale ciężkie. Ponadto warzywo odkwasza organizm i pozytywnie wpływa na proces trawienia. Warto wiedzieć, że cukinia może być jednym z pierwszych warzyw, jakie podaje się małemu dziecku. Dzięki dużej zawartości związków odżywczych i łatwości trawienia dietetycy polecają ją już półrocznym maluchom. Cukinia to warzywo uniwersalne, które można przyrządzać na wiele sposobów. Nadaje się do smażenia, duszenia, marynowania, pieczenia oraz do jedzenia na surowo. Można przyrządzić z niej zapiekankę, placuszki, danie jednogarnkowe, ratatouille lub … ciasto. Polecamy również kwiaty cukinii smażone w cieście naleśnikowym.
50
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
TOREBKA JAKBY DAMSKA
Ciasto czekoladowe z cukinią Do przygotowania ciasta potrzebujesz: 115 g masła 250 g drobnego cukru do wypieków 125 ml oleju roślinnego 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii szczypta soli 2 duże jajka pół szklanki jogurtu naturalnego 300 g mąki pszennej 1 łyżeczka sody oczyszczonej pół łyżeczki proszku do pieczenia 60 g kakao 2 łyżeczki zmielonej kawy rozpuszczalnej 2 szklanki cukinii startej na tarce o dużych oczkach (około 340 g) 60 g posiekanej gorzkiej czekolady Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę pszenną, sól, kakao, proszek do pieczenia i sodę oczyszczoną – przesiać, odłożyć.
połączenia się składników. Stopniowo wlewać olej, nie zaprzestając ucierania. Dodać wanilię i zmiksować. Do tak utartej masy dodać przesiane suche składniki, w trzech turach, na przemian z jogurtem, mieszając szpatułką tylko do połączenia się składników, nie dłużej. Dodać zmieloną kawę rozpuszczalną i wymieszać. Na końcu dodać startą cukinię i połamaną czekoladę, delikatnie wymieszać. Formę o wymiarach 22 x 33 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Wyłożyć do niej ciasto, wyrównać.
Piec w temperaturze 160ºC przez około 35 - 45 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka). Ciasto Masło i cukier umieścić w misie miksera i utrzeć do powstania jasnej wyjąć, wystudzić. Przed podai puszystej masy maślanej. niem polać polewą czekoladową. Dodawać jajka, jedno po drugim, ucierając do całkowitego
Polewa czekoladowa: Zawiera potas, żelazo i magnez oraz witaminY A, C, K, PP i B1, beta karoten
100 g gorzkiej czekolady 40 g masła Masło i posiekaną czekoladę umieścić w małym garnuszku. Podgrzewać na bardzo małej mocy palnika, mieszając do roztopienia i połączenia się składników. Rozsmarować na cieście.
Smacznego!
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
51
W I L L A SŁONECZNA W ILL A SŁONECZNA ul. Słoneczna 16 Dębowiec
P
rzejeżdżałam przez Dębowiec kilkakrotnie, nawet widziałam drogowskazy, ale „willa” kojarzyła mi się z czymś raczej nie dla mnie. Tym razem jednak coś przyciągnęło moją uwagę, na znakach zauważyłam wieloryba. Pojechałam i… jestem zachwycona! Willa Słoneczna to odkrycie roku! Wymarzone miejsce na odpoczynek rodziców z dziećmi (na dłużej i na krótko). Położona na uboczu, w cichym i spokojnym miejscu. Gdy usiadłam na tarasie, myśli przywołały inne, drogie mi obrazy – te zabrane z Toskanii. Już lubię to miejsce! Przede mną rozciągały się lekkie wzniesienia usłane polami, w dole majaczył staw, a w oddali widniały drzewa przypominające cyprysy. Sam taras położony między dwoma skrzydłami budynku wystrojem przywodził na myśl włoską trattorię. Mogłabym tam siedzieć godzinami! A dziecko? Tak, przecież mam dziecko! – w pełnym uroku kąciku dla najmłodszych. Jasnym, przestronnym i pełnym zabawek. Widać, że córeczce spodobał się tak samo jak mnie. Na zewnątrz piaskownica, mini boisko, trampolina, hamaki – wszystko w zasięgu wzroku rodzica. No i ten niebieski wieloryb – Pan Wieloryb, do którego można wejść na kilka sposobów – wymarzone miejsce zabaw dla starszych pociech. W restauracji serwowana jest kawa, domowe ciasto a dla dzieci koktajle czy soki ze świeżych owoców. W menu można znaleźć wyjątkowe propozycje dla najmłodszych. Oczywiście dostępne są specjalne krzesełka, w których mama nakarmi maluszka. Jest też zaciszne miejsce na wykonanie toalety najmłodszych gości. Willa jest tak przestronna, że nawet w niepogodę jest gdzie pospacerować z maluszkiem, (moja mała właśnie zaczęła chodzić!). Piszę o tym miejscu i żałuję, że mnie tam nie ma. Chyba już mam swojego faworyta na mapie miejsc przyjaznych dzieciom i rodzicom. Zresztą sami sprawdźcie! Amelia Witos
OM MIEJS CE ZIC D O
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO
ZNE DZIECIOM YJA IR RZ www.tramwajcieszynski.pl
OM MIEJS CE ZIC P OD
NE DZIECIO JAZ M ZY IR R P
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
Górskie wyprawy z Ozzim
Magiczne drzewo na Pętli Cieńkowskiej Szymon Krupka
Lato w pełni. Sezon turystyczny sprawia, że Beskidy tętnią życiem. Na szlakach spotyka się całe rodziny, które przemierzają góry. Pięknie jest oglądać zachwyt ludzi, którzy podziwiają widoki naszych gór. Można wtedy docenić, w jak pięknym miejscu żyjemy i jak bardzo powinniśmy je chronić i szanować. Tegoroczna aura jakoś nie może się zdecydować na „wyciszenie i odpoczynek”. Po niespokojnej wiośnie mamy kapryśne lato. Musimy mieć nadzieję, że jego druga połowa, będzie łaskawsza. W poprzednim numerze naszego magazynu skupiliśmy się na rodzinnym szlaku na Trzy Kopce Wiślańskie. Jako że sezon wciąż trwa, kontynuujemy ten pomysł, mając na uwadze turystów, którzy całymi rodzinami spędzają u nas wakacje.
R
azem z moim psem Ozzim, z którym pokonuję górskie szlaki, zdawaliśmy sobie sprawę, że ta wyprawa może być trudna. Nie ze względu na wysiłek, stopień trudności szlaku czy inne okoliczności. Głównym problemem było to, czy Ozziemu spodoba się jazda wyciągiem! Czego się nie robi dla naszych czytelników. Mimo że był strach w oczach mojego czworonoga – zrobiliśmy to! Wybraliśmy zatem rodzinny szlak spacerowy – Pętla Cieńkowska. W opisie czytamy: „Pętla Cieńkowska to szlak spacerowy, który powstał z połączenia dwóch kolei linowych w Wiśle – Kolei Linowej Cieńków oraz Kolei Linowej na skoczni im. A. Małysza. Oba te obiekty łączy wygodna, niewymagająca ścieżka dydaktyczno-edukacyjna, którą bez problemu pokona już nawet 3-latek oraz osoba starsza. Punkty widokowe z miejscami do wypoczynku, tablice edukacyjne, miejsca do relaksu nad potokiem Malinka sprawią, że wycieczka nie będzie męcząca, a jakże przyjemna”. Postanowiliśmy to sprawdzić. Wyprawę rozpoczęliśmy przy skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Dojazd jest tam bardzo prosty. Z centrum Wisły kierujemy się na Szczyrk. Nie sposób przegapić gigantycznego obiektu, który nosi imię naszego Mistrza. Samochód zostawiamy na dużym parkingu, 54
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
jednym z kilku znajdujących się w okolicach skoczni. Mimo tego, że wejście na szlak jest płatne (16 zł bilet normalny, 12 zł – ulgowy, dzieci do lat 5 – bezpłatnie) z powodu wjazdu i następnie zjazdu wyciągiem, turystom odwiedzającym nasz region zdecydowanie polecamy to miejsce. Jest tu kwintesencja wszystkiego, co w Beskidzie Śląskim piękne. Szlak znajduje się niemal w sercu pasma, skąd doskonale widać jego najważniejsze szczyty i najciekawsze miejsca. Po zakupie biletu (kasa czynna jest od 10.00 do 18.00 ostatni bilet można zakupić na godzinę przed zamknięciem) udajemy się na wyciąg, który w czasie
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
zawodów używany jest do transportu zawodników na górę. Podziwiamy w pełnej krasie 120-metrową skocznię. Ludzie mijają nas i entuzjastycznie podchodzą do wjazdu Ozziego. Trzymam mojego psa, a ten raczej nie ma ochoty na figle i grzecznie siedzi mi na kolanach. Docieramy na górę. Zlokalizowana jest tu gastronomia oraz można wejść na wieżę startową i na własne oczy zobaczyć, ile odwagi potrzeba, aby wykonać skok. Na szlak wchodzimy bramką poprzez umieszczenie w czytniku biletu, który zakupiliśmy na dole. Po chwili spotykamy w miejscu wypoczynku rodzinę z Łodzi, która przyjechała do Wisły na wakacje. Są zachwyceni widokami oraz otaczającą przyrodą. Chętnie pozują nam do zdjęcia, rozmawiamy o regionie. Po chwili żegnamy się, życząc sobie miłych wakacji. Łukiem wchodzimy w beskidzki las. Pomiędzy drzewami powiewa polska flaga, która dumnie prezentuje się na szczycie wieży startowej skoczni. Pokonujemy lekkie podejście i spotykamy koleją rodzinę. Tym razem z Piły. Pytam o wrażenia. Entuzjazm i miłość do gór widać w oczach. Są zachwyceni absolutnie wszystkim – kulturą, historią i przyrodą. Ruszamy dalej podziwiamy imponujących rozmiarów jodły. Co jakiś czas mijamy tablice TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
55
WYPRAWY Z TRAMWAJEM
dydaktyczno-informacyjne. Wchodzimy na pierwsze miejsce widokowe. Można usiąść na ławeczkach i spokojnie zachwycać się rozległą panoramą. Miejsc takich jest kilka. Idziemy dalej, z góry schodzi starsze małżeństwo, które na pierwszy rzut oka bardzo profesjonalnie traktuje wędrówki po naszych górach. I tak jest! Widać, że mają lepszą kondycję niż niejeden 20-latek. Od 15 lat mają mieszkanie w Ustroniu. Kilka razy w roku przyjeżdżają w Beskid Śląski, który kochają. Pan jest profesorem jednej z łódzkich uczelni. Po chwili rozmowy idziemy dalej. Docieramy do Kolei Linowej Cieńków (1300 metrów od wejścia na szlak). Na bilecie, który posiadamy, można zjechać na dół do trasy dolnej (wzdłuż potoku Malinka), która liczy 1000 metrów. Na górze, całkiem przypadkowo, spotykamy Anetę Poraniewską, dyrektor ds. marketingu i wsparcia sprzedaży Nadwiślańskiej Agencji Turystycznej, która opowiada o całym projekcie szlaku i jego idei. Na kawę zatrzymujemy się w Karczmie Jedlowo, która znajduje się kilkadziesiąt metrów od wyciągu. Miejsce zdecydowanie polecamy na odpoczynek (www. karczmajedlowo.pl). Pani Aneta po chwili rozmowy proponuje nam, abyśmy poszli z Ozzim dalej do Magicznego Drzewa. Na wzgórzu, pośrodku Cieńkowa, znajduje się stare drzewo owocowe. Pięknie wygląda pośród łąk i szczytów. Najważniejsza jest jednak legenda związania z tym niezwykłym miejscem. Para zakochanych, która pocałuje się pod drzewem, będzie obdarzona wiecznym szczęściem i miłością. Ruszamy w dół pieszo. Opuszczamy Cieńków, ale na pewno tu wrócimy, bo warto! Po 20 minutach schodzimy do doliny i wzdłuż potoku Malinka malowniczą ścieżką docieramy na parking przy skoczni. Trasę polecamy zdecydowanie rodzinom z dziećmi. Możemy ją traktować jako odskocznię, alternatywę od tradycyjnego spędzania czasu wolnego w górach. My jesteśmy z Ozzim na tak!
56
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Słodko-gorzki bój o elitę pod Klimczokiem Rafał Urbaczka
R
ozgrywki Nice I ligi nareszcie dobiegły końca. Miniony sezon brutalnie zweryfikował marzenia sympatyków z wielu polskich miast. O ile brak awansu w przypadku Grudziądza czy Chojnic dziwić nie może, o tyle w Bielsku-Białej zawód musi być ogromny. Po spadku z Ekstraklasy drużynę należało posklejać na nowo, dlatego pojawiło się sporo nowych twarzy. Przyszedł także nowy trener − Dariusz Dźwigała, a postawionym przed nim celem był awans do najlepszej ligi świata (oczywiście polskiej Ekstraklasy) w ciągu 2 lat. „Górale” pod jego wodzą pierwsze spotkania wygrywali, ale jak się później okazało, tak wyglądały miłe złego początki. Z każdym kolejnym meczem było coraz gorzej. Czarę goryczy przelała porażka ze Stalą Mielec u siebie. Klęska ta bolała szczególnie, gdyż wówczas miało miejsce huczne otwarcie stadionu, a, co gorsza, darmowe kiełbaski stanowiły większą atrakcję niż sam mecz. Po tym spotkaniu pod Klimczokiem podziękowano Dźwigale. Na jego miejscu pojawił się Ján Kocian, który w przeciwieństwie do poprzednika nie pochlebiał swym podopiecznym na tyle nieudolnie, by dostrzegać zalety nawet wtedy, gdy z Neptuna dopatrzeć się można było nieprawidłowości. Cała runda jesienna przyprawiała fanów o dreszcze, w tym mecze z MKS Kluczbork czy Zniczem Pruszków. Mimo to Podbeskidzie zachowało szanse na awans, bo pozostałe zespoły również nie zachwycały, więc gra o tron (a właściwie dwa trony, bo dwa pierwsze miejsca zapewniały awans) trwała dalej. Runda wiosenna do pewnego momentu wyglądała przyzwoicie, ale... no właśnie − do pewnego momentu. Pamiętam mecze zarówno naprawdę dobre, jak i wybitnie słabe. Do tego przyczynili się zawodnicy, w większości niesamowicie zawodzący. Na szczęście oprócz nich w klubie pojawili się solidni gracze, np. Łukasz Sierpina, Robert Gumny czy Nermin Haskić. Ale co z tego skoro minusy przesłaniały plusy? Gdyby
poziom ligi był wyższy, nawet nie miałbym złudzeń, że Podbeskidzie może coś ugrać. Mimo to nadal się łudziłem, ponieważ zdarzały się mecze napawające optymizmem, przebłyski formy u przeciętnych piłkarzy, a nawet seria 10 spotkań z rzędu bez porażki. Wynik Podbeskidzia to jednak porażka, bo przy megasłabej konkurencji można było spokojnie zdziałać więcej, co pokazuje przykład Górnika Zabrze, który wszedł do elity, choć miejsce premiowane awansem okupował przez zaledwie 2 kolejki (na 34, które zostały rozegrane). Z pewnością 8. miejsce w Nice I ligi kibiców nie zadowala. Zadowalać natomiast powinno godne pożegnanie Marka Sokołowskiego i Darka Kołodzieja, klubowych legend zasługujących na najwyższe uznanie i szacunek. Owacja na stojąco wraz z pamiątkowymi koszulkami po prostu im się należały. Szkoda, że nie zrobiono podobnego pożegnania Robertowi Demjanowi. Słowak został odstawiony na boczny tor, jakby już zapomniano, iż kiedyś bardzo przyczynił się do obecności „Górali” w Ekstraklasie. Odejście jego, a także wcześniej wymienionych zawodników, którzy zrobili pierwszy w dziejach Bielska-Białej awans do Ekstraklasy, kończy pewną epokę. Wszystko ma swój początek i koniec. Koniec jednego może być jednak początkiem drugiego.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
57
A
rkadia – kraina wiecznego szczęścia, ziemski raj, w którym króluje spokój i harmonia. Podobno nie istnieje, a jednak... Przekraczając bramę restauracji Skalny Młyn, znajdujemy się w idyllicznej krainie sielankowej szczęśliwości, miejscu pełnym uroku i czaru. Położona na trasie prowadzącej do Ustronia przyciąga spojrzenia. Architektura wkomponowana w naturalną zieleń zaskakuje niepowtarzalnym stylem. Całość przemyślana i precyzyjnie zaplanowana daje poczucie ładu i przenosi w świat, za którym tęsknimy od niepamiętnych czasów. Czyż nie dlatego poeci wymyślili Arkadię? Ogród z bogatą roślinnością wprost wzywa, by po nim spacerować. Centralne miejsce wśród skał zajmuje napędzane wodą koło młyńskie. To ono sprawia, że jak żywe jawią się obrazy szczęśliwej, dawnej wsi. Szum wody napawa spokojem i beztroską. Tylko patrzeć, jak zza rogu wyłoni się urocza pasterka z koszykiem pełnym smakowitości na ręku i zaprosi, by usiąść w cieniu drzewa. Drewno, kamienne mury, stare gonty − wszystko to buduje niezwykły klimat. Wzmacniają go roślinne malowidła na budynku restauracji, delikatne, pastelowe, które są niejako tajemniczą zapowiedzią tego, co wewnątrz. Przekraczając próg sali restauracyjnej, widzimy stylowe, jasne wnętrze, w którym dominuje stare drewno i cegły. Malowidła na ścianach i sufitach, przywodzące na myśl malarstwo François Bouchera i Jean-Honoré Fragonarda, dają poczucie radości i błogostanu. I to jedyne w swoim rodzaju drzewo wkomponowane w budynek, stojące na parterze i pnące się przez piętro, by „wyrosnąć” ponad dach! Niebywałe! W centralnym miejscu sali uwagę przyciąga wóz załadowany beczkami, aż chce się usiąść przy stole w oczekiwaniu na dzban pełen wina. Biesiadowanie można rozpocząć od przystawki.
W
menu tatar z polędwicy wołowej czy ser górski z żurawiną. Wśród specjalności szefa kuchni znajdziemy pierś z kaczki na grzybowym pęczaku czy pieczonego lucjana. W karcie szeroki wybór dań od tradycyjnych, domowych zup przez dania mięsne, ryby do wykwintnych deserów. Wśród nich przykuwają uwagę lody waniliowe na śliwkach duszonych z krupnikiem. Obfity obiad można zakończyć aromatyczną kawą San Salvador. Idylla! Do dyspozycji gości oddane są dwie sale: dolna z tarasem i górna zaplanowana na organizację imprez okolicznościowych. Na uboczu w górnej sali jest też wyjątkowy zakątek z podłogą z czarnego dębu przeznaczony na mniejsze spotkania, konferencje czy szkolenia. Szkoda tylko, że nie można zaszyć się tam na dłużej, ale może już niedługo...
KO N TA K T Restauracja Skalny Młyn
ul. Katowicka 211, 43-450, Ustroń +48 730 105 599 +48 530 722 722 RESTAURACJA@SKALNYMLYN.PL Zapraszamy codziennie do godziny 22:00
uprawnienia operatora maszyn budowlanych i drogowych i nie tylko
uzyskaj kwalifikacje za darmo koparki, ładowarki, koparko-ładowarki, walce, równiarki w tym uprawnienia brukarza i mechanika maszyn tel. 797 995 367
ZAPISY
OSK KRZEMPEK 44-335 Jastrzębie Zdrój, ul. Przemysłowa 1 tel. 32/476 74 11, 512 246 300 e-mail: oskrzempek@wp.pl
Dołącz do nas!
BEZPŁATNE SZKOLENIA! CZWARTA edycja PROJEKTU
uprawnienia i wyształcenie zawodowe
bez kosztów
DODATKOWO:
kursy na prawo jazdy kurs kwalifikacji dla kierowców zawodowych szkolenia okresowe
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Początek „Drogi Stalowników” Marcin Mońka, zdjęcia: Robert Kania
L
ód już zamrożony, a kibice odliczają dni do rozpoczęcia sezonu. Bo choć za oknem lato w pełni, gracze trzynieckich Stalowników szlifują formę na nadchodzące kilka miesięcy. A pot przelany na treningach latem spłaca się jesienią i zimą, i to z dużą nawiązką. Po raz pierwszy od kilku lat gracze HC Oceláři wkraczają w nowy sezon bez mocarstwowych zapowiedzi. W okresie przygotowawczym nie padały deklaracje o tytule mistrzowskim, wszyscy w klubie skupili się na przygotowaniach i budowaniu nowego zespołu. Po zakończeniu poprzedniego sezonu w klubie nastąpiło kilka kluczowych zmian. Przede wszystkim dotychczasowego trenera – Vladimíra Kýhosa – zastąpił Václav Varaďa. Jeśli do tego dodamy roszadę na stanowisku głównego menedżera, którym jeszcze w trakcie sezonu został Jan Peterek, to otrzymujemy obraz sztabu, który przez lata był związany z trzyniecką drużyną. Jan Peterek to klubowa legenda – nie tylko gracz z rekordową liczbą występów w trzynieckim trykocie – ma ich na swoim koncie 675 i ustępuje jedynie Jiříemu Polanskiemu, ale także w nieodległej
62
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
przeszłości trenował trzyniecką młodzież. Z kolei Václav Varaďa, w ostatnim czasie trener czeskiej młodzieżówki do lat 18, reprezentował stalownicze barwy przez kilka sezonów i zdobył z drużyną tytuł mistrzowski w roku 2011. Nic zatem dziwnego, że asystentem Varaďy także został człowiek pozostający przez lata w bliskich relacjach z klubem, czyli Marek Zadina, który jako zawodnik pamięta jeszcze występy w stalowniczej bluzie w latach 90. Ten sztab zatem przystąpił do budowania drużyny na nadchodzące lata. Trener Varaďa podpisał kontrakt do roku 2020, więc nowa strategia zakłada długofalowe działanie. Przede wszystkim szkoleniowcy wraz z kierownictwem klubu przystąpili do realizacji wizji pod nazwą „Droga Stalowników” („Ocelářská cesta”). Zakłada budowanie pierwszego zespołu na schemacie 6+9, czyli doświadczonych sześciu obrońców i dziewięciu napastników, a pozostałą część składu mają uzupełniać gracze wywodzący się z trzynieckiej młodzieżówki. O tym, że nie są to tylko zapowiedzi z pewnością świadczy nieduży ruch transferowy przed sezonem. HC Oceláři nie przeprowadzał żadnych spektakularnych zakupów transferowych, do drużyny dołączyli z wypożyczeń napastnicy – Jiří Polanský oraz Vladimír Svačina, nowymi twarzami są zatem jedynie bramkarz Jan Strmeň (będzie pełnić funkcję trzeciego golkipera) oraz napastnik Tomáš Marcinko. Za to z klubem pożegnało się kilku zawodników, wśród nich Cory Cane, Lukáš Galvas, Lukáš Doudera, Lukáš Jašek, Kamil Kreps, Tomáš Klimenta, Tomáš Netík, David Nosek czy Tyler Redenbach. Ważną rolę dla ekstraligowych Stalowników ma do odegrania drużyna HC Frýdek-Místek, czyli farmerski klub Trzyńczan, na co dzień występujący na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Frydecko-misteckie Rysie będą przede wszystkim zespołem, w którym będą się ogrywać zawodnicy, aspirujący do występów w Ekstralidze. To
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Po rocznej przerwie HC Oceláři wracają do elitarnych rozgrywek Champions Hockey League. Wystąpią w niej po raz trzeci w czteroletniej historii rozgrywek, za każdym razem zapewniali sobie awans na drodze sportowej. Trzyńczanie rozpoczną zmagania w LM od pojedynków na własnym terenie. Najpierw w piątek 25 sierpnia ich przeciwnikiem będzie mistrzowska drużyna ligi duńskiej - Esbjerg Energy, a dwa dni później w Werk Arenie zmierzą się z niemieckim Adler Mannheim. Ostatnim meczem na własnym lodzie będzie pojedynek ze szwedzkim HV71 Jönköping, który zaplanowano na 10 października.
niezwykle ważne zwłaszcza dla graczy, którzy przekroczyli już wiek juniorski, a nie są jeszcze gotowi, by wziąć na swoje barki grę w pierwszym trzynieckim składzie. Już w sierpniu rozpoczęły się przedsezonowe mecze przygotowawcze. I choć w tym roku nie odbywa się turniej Steel Cup – pewnie dlatego, aby nie nadwerężać przed sezonem kalendarza, to jednak Stalownicy biorą, po 5 latach przerwy, udział w turnieju Rona Cup w słowackim Trenczynie.
Kibice odliczają również dni do inauguracji rozgrywek Ekstraligi. Nowy sezon rozpocznie się 8 września, Stalownicy pierwszy mecz zagrają na wyjeździe w Brnie, gdzie ich rywalem będzie mistrzowska drużyna Komety. Pierwszy mecz przed własną publicznością rozegrają w niedzielę 10 września, a ich rywalem będzie zespół z Pilzna. I choć przed sezonem kierownictwo HC Oceláři zdecydowało się nie wydawać wielu pieniędzy na transfery, co uczyniły m.in. ekipy z Hradca Králové, Sparty Praga, BK Mladá Boleslav, a mocne składy utrzymały ekipy z zeszłorocznego finału, czyli Kometa Brno i Białe Tygrysy z Liberca, to jednak w Trzyńcu wszyscy wierzą, że „Droga Stalowników” zaprowadzi drużynę w nowym sezonie bardzo daleko.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
63
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Polka k o n t r a reszta świata Dominika Rychły
Można śmiało powiedzieć, że coś tutaj przyciąga. Zdecydowanie. Piękne krajobrazy, powietrze, dobre warunki treningowe. Przede wszystkim zwracam uwagę na to, że nie ma tu tłumów ludzi i tłoku tak jak w Warszawie. To duże miasto, gdzie wszędzie wszyscy biegają, śpieszą się i jest mnóstwo korków. Tutaj żyje się zdecydowanie lepiej i spokojniej. Jest Pani jedną z najbardziej utytułowanych polskich wakeboardzistek. Jakie są to tytuły? fot. Michał Jędrzejewski
Można się ze mną zgodzić lub nie, ale uważam, że ice cross to jeden z najbardziej widowiskowych sportów na świecie. Naprawdę robi wrażenie. Zawodnicy, czy też zawodniczki, ubrani w hokejowe stroje ścigają się na łyżwach po ogromnych lodowych torach. Wśród nich znajduje się jedna Polka, Emilia Łopińska, która od niedawna mieszka w Beskidach. Poniżej opowiada nam o tym, dlaczego tutaj zamieszkała, jakich sportów już spróbowała, a także zdradzi nam tajniki ice crossu. Dominika Rychły: Jak Pani znalazła się na Śląsku Cieszyńskim? Emilia Łopińska: Urodziłam się w Warszawie i tam też mieszkałam przez większość życia. Natomiast mniej więcej od dwóch lat przyjeżdżam do Ustronia, a od niedawna mieszkam tu na stałe. Kiedy trenowałam łyżwiarstwo figurowe przyjeżdżałam do Trzyńca i Czeskiego Cieszyna na treningi, więc te rejony są mi bardzo dobrze znane. Już kiedyś chciałam tutaj zamieszkać, jednak dopiero teraz się na to zdecydowałam. 64
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Zdobyłam 8 tytułów Mistrzyni Polski, Puchary Polski oraz wygrywałam zawody z cyklu Grand Prix, a także zajęłam 8 miejsce na Mistrzostwach Europy w Szwecji. Startowałam w konkurencjach na wyciągu i za motorówką. Dlaczego akurat ten sport, który nie jest tak popularny jak inne? Skąd taki pomysł? Trenowałam łyżwiarstwo figurowe i po skończeniu kariery szukałam jakiegoś sportu, w którym mogłabym się jeszcze fot. Adrian Krawczyk
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
fot. Michał Jędrzejewski
A jednak pod koniec zeszłego roku przyszedł czas na inny sport… powiedzmy, że trochę odmienny… Dokładnie. Od grudnia rozpoczęłam treningi ice crossu. Jest to ekstremalna jazda na łyżwach w torze lodowym z przeszkodami. Zawodnik jest ubrany w kompletny strój do hokeja. Obowiązuje zasada: kto szybciej zjedzie, ten wygrywa. W grudniu wystartowałam w swoich pierwszych zawodach w Austrii. Była to impreza z cyklu Riders Cup. Z uwagi na dobry start, miesiąc później brałam już udział w pierwszej edycji Mistrzostw Świata Red Bull Crashed Ice w Marsylii oraz kilka tygodni później w drugiej edycji w Finlandii i ostatniej, czwartej, w Kanadzie. fot. Michał Jędrzejewski
sprawdzić. Trafiłam na kitesurfing, jednak szybko się przekonałam, że nie jest to do końca sport dla mnie, ponieważ pływanie wiąże się z ciągłym oczekiwaniem na wiatr lub jeżdżeniem w pogoni za nim. Alternatywą na bezwietrzne dni stał się wakeboard, który bardzo mi się spodobał i postanowiłam rozpocząć treningi. Z roku na rok udawało mi się robić coraz większe postępy, co przynosiło mi wiele satysfakcji.
Czy było ciężko zmienić deskę na tak ekstremalne łyżwy? Nie było to aż takie ciężkie. Wcześniej grałam w hokeja jako bramkarz i zawodnik w polu, do tego łyżwiarstwo figurowe i jakoś mi się udało. Na pewno trudność sprawiły mi trochę zjazdy z ramp, wyskoki. Podchodzi to bardziej pod ekstremalne rolkarstwo. Nigdy nie próbowałam czegoś takiego i muszę przyznać, że z tym był największy kłopot.
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
65
GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM
Był wakeboard, był ice cross i hokej. Czego by Pani jeszcze chciała spróbować? Myślałam o rajdach samochodowych, ale na razie to odległa przyszłość. Myślę, że z biegiem czasu będą wymyślane coraz to nowsze sporty i na pewno będę chciała spróbować jak największej ich ilości. W której dyscyplinie czuje się Pani najlepiej? fot. Adrian Krawczyk
Podobno grała Pani w hokeja w męskiej drużynie… Tak, to prawda. Grałam w męskiej drużynie Legion Warszawa. Jest to drużyna amatorska, składająca się z miłośników hokeja, ale również z byłych zawodników, którzy przeszli na amatorską grę. Byłam tam bramkarzem, jeździłam na różne turnieje oraz grałam w Lidze Mazowieckiej. Jak dużo kobiet uprawia ten sport? W Polsce jestem jedyną kobietą, która trenuje ice cross. Natomiast na świecie jest sporo dziewczyn. W ogólnej światowej klasyfikacji jest nas w granicach 60. Na zawodach różnie, ale najczęściej startuje około 40 dziewczyn. Są to głównie Amerykanki, Kanadyjki, Finki. W tych krajach ta dyscyplina jest najbardziej popularna. Czego wymaga ten sport od zawodnika? Przede wszystkim odwagi, poczucia równowagi, koordynacji, siły, szybkości. Te wszystkie elementy są niezmiernie ważne, żeby zapewnić sobie sukces. Do tego dochodzi pewność siebie i determinacja, umiejętność podjęcia błyskawicznych decyzji, ale i rozwaga oraz pokora. Wszystko musi ze sobą współgrać. Nie jest np. sztuką na hura polecieć w dół i potem sobie coś zrobić. Trzeba jechać z głową, rozważać różne możliwości i mieć taktykę.
O ice crossie trudno mi jeszcze coś powiedzieć, bo to dosyć świeża sprawa i nie miałam też możliwości w 100% na treningi. W Polsce nie mamy torów. Najbliższy jest w Austrii, ale to tylko na czas zawodów. Nie mogę, więc w pełni zobaczyć swoich możliwości. W wakeboardzie czułam się dobrze i pewnie, wiedząc, że mam kontrolę nad tym co robię na wodzie. Co wyjątkowego ma w sobie ice cross? Dlaczego podjęła Pani to wyzwanie? Już 7 czy 8 lat temu jak to zobaczyłam postanowiłam sobie, że muszę spróbować. Nawet nie myślałam o zawodach czy treningach, ale chociaż o zjechaniu po torze. Nadarzyła się jednak okazja i wystartowałam w zawodach. Podoba mi się w tym przede wszystkim prędkość, rywalizacja i jazda na łyżwach, na których jeżdżę od 3 roku życia. Jest to również bardzo widowiskowy sport, który potrafi na żywo oglądać nawet 150 tysięcy kibiców. Impreza organizowana jest tak, aby zrobić z niej prawdziwe show: jest oprawa świetlna, spikerzy, konkursy dla publiczności. Ludzi również przyciągają spektakularne upadki i zacięta rywalizacja zawodników. Jakie ma Pani plany na najbliższą sportową przyszłość… chociaż na razie trzydziestostopniowa aura nie sprzyja chyba takim treningom… Aura sprzyjająca jest dla tak zwanych treningów na sucho, czyli bieganie, rower, treningi szybkościowo-siłowe, rolki oraz skatepark i pumptrack. Chciałabym od grudnia startować w jak największej ilości zawodów, m.in. w Riders Cup oraz Mistrzostwach Świata organizowanych przez Red Bulla. Póki co przygotowuję się do sezonu pod względem szybkościowym, wytrzymałościowym i siłowym. Bliżej września wejdę na łyżwy i będę ćwiczyła na lodowiskach. Dziękuję za rozmowę.
66
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
Ę K Z I C N A L P E I J CEG A D REJ A N STA W
ł z 4 d1 o a k ł s l z 1 Po 4 od a i l Ang
ł z 2 3 d o ł cy z m 8 3 Nie od ia d n a Hol
REKLAMA ZEWNĘTRZNA OKLEJANIE SAMOCHODÓW boardxpress.pl carxpress.pl
ul. Bielska Bielska 184, 184, 43-400 43-400 Cieszyn Cieszyn •• tel. tel. +48 +48 33 33 47 47 99 99 440 440 ul. www.spot.net.pl •• /agencja.reklamowa.spot www.spot.net.pl /agencja.reklamowa.spot
TABLICE REKLAMOWE OKLEJANIE CZĘŚCIOWE LITERY PRZESTRZENNE IKASETONY, CAŁOŚCIOWE, ZMIANA KOLORU
68
TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2017
OKLEJANIE SAMOCHODÓW
STRONY WWW MULTIMEDIA
TABLICE REKLAMOWE
DRUK CYFROWY
ODZIEŻ REKLAMOWA
DEKORACJE WNĘTRZ
tel. +48 513 495 756 • www.akademiazdrowia.eu carxpress.pl
toroxpress.pl
boardxpress.pl
printxpress.pl
promoxpress.pl
decoxpress.pl