Torebka jakby damska nr 5

Page 1

Torebka jakby damska

- radząca sobie ze stratą

Nr 5
MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO WYDANIE SPECJALNE, zima 2022/2023 ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny
Ja

Projekt realizowany przez:

Partner Lider projektu

Partner medialny

aktywniobywatele-regionalny.org.pl

Strata

potrzebuje odczuwa NI a

Najbardziej znane wyrazy bliskoznaczne słowa STRATA to: porażka, utracenie, ujma, unicestwienie, przegrana, uszczerbek, nieszczęście, obraza, spustoszenie, szwank, zatrata, zgubienie, szkoda, upokorzenie, niechęć, zniszczenia, pretensja, niesprawiedliwość, żal, krzywda...

Bez względu na to, którego określenia użyjemy strata jest często przyczyną traumy z którą trudno poradzić sobie samemu.

Strata potrzebuje opłakania tego, co chce być opłakane, „ozłoszczenia” tego, co potrzebuje być „ozłoszczone”. Może nas ona zniszczyć lub zbudować na nowo.

Każdy z nas, niezależnie od swojej woli czy podejmowanych strategii zapobiegawczych, może stać się ofiarą traumy. Opierając się na danych z badań prof. Marii Lis-Turlejskiej, można by wręcz stwierdzić, że w ciągu całego swojego życia zdecydowana większość ludzi przynajmniej raz doświadczy wydarzenia tak strasznego jak zranienie w wypadku,

ciężka choroba czy też nagła śmierć bliskiej osoby. Zdarzenia traumatyczne są zawsze niechciane i zaskakujące, zdarzają nam się wbrew naszej woli i staraniom, nie możemy się przed nimi uchronić. Mamy jednak wpływ na to, jak sobie radzić z ich skutkami.

W psychologii wyróżnia się trzy kategorie powszechnych, fundamentalnych przekonań leżących u podstaw konkretnych schematów myślenia, odnoszących się do różnych sytuacji czy aspektów funkcjonowania człowieka. Pierwsza z nich to przekonanie o dobroci otaczającego nas świata oraz generalnej życzliwości innych ludzi. Druga to przekonanie o tym, że wszystko, co nam się w życiu zdarza, podlega pewnym regułom i jest nieprzypadkowe, ale też kontrolowane. Ważnym aspektem tego założenia jest oczekiwanie pewnego rodzaju sprawiedliwości, trochę jak w przysłowiu: „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Trzecia kategoria obejmuje schematy myślenia o samym sobie jako kimś z natury dobrym, kompetentnym i wartym szczęśliwego życia.

3 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
4 No 5 XI 2022

Wymienione przekonania kształtują się pod wpływem życiowych doświadczeń, a ludzi różni poziom ich pozytywności. Te trzy fundamentalne przekonania są względnie stabilne i nie poddają się łatwo zmianie. Chyba że stanie się coś takiego, co radykalnie temu zaprzeczy. Strata lub inne traumatyczne przeżycie sprawia, że świat okazuje się nagle zły i nieprzewidywalny, a człowiek doświadczający traumy - słaby, samotny i całkowicie zależny od losu. „Dlaczego ja?”; „Jak to się w ogóle mogło stać?”; „Za co?” – takie i podobne pytania cisną się na usta ludziom, którzy stali się ofiarami wypadku, gwałtu czy też przemocy fizycznej lub psychicznej, a także ludziom, którzy doświadczają straty najbliższych osób.

Nie ma żadnego zamkniętego katalogu zdarzeń, które można nazwać traumą. Każdy z nas może inaczej przeżywać różne kryzysowe i trudne doświadczenia. Traumą stają się te z nich, które niszczą lub podważają fundamentalne przekonania na temat siebie i świata. Nikt nikomu nie może przyznawać ani odbierać prawa do przeżywania jako traumy czegoś, co dla innej osoby traumą nie jest.

W sytuacji traumy rzadko mamy gotowe i sprawdzone strategie działania. Przeciwnie: na ogół jesteśmy całkowicie zaskoczeni znalezieniem się w zupełnie nowej, trudnej sytuacji. Dobrze jest

wtedy obudzić w sobie przekonanie, że na pewno jest coś, co mogę zrobić, żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Nawet jeśli jeszcze żadnego rozwiązania nie widzę. Rozmyślanie o trudnych sprawach nie jest przyjemne, jednak może z czasem prowadzić do pozytywnych efektów, w tym akceptacji tego, co się stało i znalezienia nowego sensu i znaczenia życia. W konfrontacji z traumą i jej konsekwencjami nie chodzi o bierne, pozytywne oczekiwanie, że będzie dobrze, lecz nadzieję opierającą się na dwóch powiązanych ze sobą przekonaniach: o własnej sprawczości oraz umiejętności znajdowania rozwiązań.

W tym numerze „Torebki Jakby Damskiej” mierzymy się z bardzo trudnymi tematami. Mamy nadzieję, że pomożemy naszym Czytelniczkom i Czytelnikom oswoić te uczucia, które skrzętnie próbujemy przed światem ukryć, zakładając maskę: „radzę sobie”, „mnie to nie dotyczy”.

Zapraszam do lektury.

5 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
RedaktoR NaczelNa Tramwaj Słupski

TREŚĆ

Strata potrzebuje odczuwania 3-5

Emocje w stracie 8-10

Zysk ze straty 12-17

Czy naszym przeznaczeniem jest cierpienie 18-23

Kiedy strata staje sie szansą 24-34

Odyseja Hakima 35-39

Carpe diem 40-42

Umarłych pamięć 44-46

Książki z polecenia 48-49

Wróż Adela 50-51

Skąd Okudżawa o tym wiedział 52-54

Bajki dorosłych 55-59 Realizatorzy projektu 60-65 Harmonogram projektu 66-67

RedakcJa Cieszyn, ul. Mennicza 44 redakcja@tramwajcieszynski.pl

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.depositphotos.com opr. graficzne i skład Małgorzata Perz

DRUKARNIA: Drukarnia Offsetdruk i Media Sp. z o.o. ul. Frysztacka 48 43-400 Cieszyn

AUTORZY:

Katarzyna Wojciechowska

Urszula Markowska

Bożena Nowaczyńska

Jolanta Reisch Klose Szymon Szałapski Katarzyna Romowicz

Wydawca magazynu „Torebka jakby damska” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.

Styczeń 2023 Luty 2023 Marzec 2023

„Ja – radząca sobie ze stratą”

Czym jest odporność psychiczna? (2h)

Czym jest strata? (2h) Etapy i fazy przeżywania straty/żałoby (2h)

Moja odporność psychiczna – diagnoza i wzmacnianie (6h)

Jak strata/żałoba wpłynęła na moje życie –zmiany i ich skutki (6h)

Ukojenie żalu i akceptacja – jak zakończyć proces przeżywania straty, powrót do codzienności (6h)

Według zapotrzebowania – 9 spotkań, każde po 2 h

Według zapotrzebowania –przewidujemy 4 h konsultacji na osobę (konsultacje między innymi z psychologiem, psychiatrą itp.)

Kwiecień 2023

Maj 2023

Czerwiec 2023

--

Warsztat pracy z ciałem (uwalnianie blokad emocjonalnych i spięć) w nurcie analizy bioenergetycznej wg Alexandra Lowena. (6h)

Gra poznawczo-rozwojowa Lustro (6h)

Warsztat podsumowujący cykl (2h) i nauka relaksacji (4h)

Zgłoszenia do tego cyklu projektu przyjmujemy do 30 grudnia. Udział w projekcie jest nieodpłatny. O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń i podpisanie stosownych oświadczeń (deklaracja udziału, zgoda na przetwarzanie danych osobowych, regulamin).

Chęć uczestnictwa można zadeklarować wysyłając mail na jeden z adresów (prosimy o podanie swojego numeru telefonu): kasia@zielone-pojecie.com renia@zielone-pojecie.com

Więcej o cyklu można przeczytać na naszej stronie internetowej w zakładce Nasze Projekty : https://zielone-pojecie.com/projekt/cykl-ja-radzaca-sobie-ze-strata-projekt-sila-bezsilnych/

eMocje w StracIe

8 XI

Bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze.”

Strata jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia. Kiedy słyszymy to słowo, najczęściej myślimy o stracie nieodwracalnej, jaką jest śmierć. Ale kiedy się zastanowimy głębiej, to bardzo wiele sytuacji w naszym życiu możemy nazwać stratą: zawód miłosny, utratę pracy, pożar, kradzież samochodu, rozwód, zdradę, poronienie, w niektórych sytuacjach życiowych tracimy dobre zdanie o sobie, poczucie własnej wartości lub bezpieczeństwa, nadzieję i wiele, wiele innych. Starzejąc się, mierzymy się z perspektywą straty ostatecznej, straty własnego życia, a po drodze stykamy się z utratą urody, sprawności, czasu, możliwości. Jak widać, życie człowieka możemy opisać poprzez to, co musi on utracić. Ponieważ strat doświadczamy w życiu tak często i są one wpisane tak mocno w naszą egzystencję, warto zrozumieć mechanizmy psychologiczne, które im towarzyszą, aby umieć radzić sobie z nimi jak najlepiej. Stracie towarzyszy wiele bardzo trudnych emocji. Często nie mamy świadomości, że doświadczamy straty i nie rozumiemy siebie i towarzyszących nam uczuć, często też nie umiemy sobie z nimi poradzić. Naszą najbardziej naturalną emocjonalną reakcją na stratę jest smutek. Smutek jest uczuciem, którego nie lubimy doświadczać; często próbujemy zagłuszyć go pracą, aktywnością, używkami.

A smutek jest nam bardzo potrzebny, szczególnie po trudnych doświadczeniach, które nas spotkały. Zachęca nas do zwolnienia, wycofania się. Jeśli dojrzale potrafimy go przeżyć, to również do zaopiekowania się sobą. Smutek ma też swój aspekt społeczny: widząc smutek lub łzy innej osoby, reagujemy w naturalny sposób chęcią opieki i wsparcia, łagodniejemy, otaczamy troską. Wszystko to daje nam szansę na regenerację przeciążonego układu nerwowego i poranionej duszy. Warto też wiedzieć, że bardzo wiele osób opisuje smutek jako uczucie przychodzące falami: pojawia się, rośnie, osiąga kulminację, a potem zaczyna opadać i czujemy się lepiej. Jednak najczęściej przychodzi kolejna fala smutku, a po niej jeszcze następne. Tę falującą naturę smutku wiele osób interpretuje jako dowód, że sobie nie radzi, że cierpienie nigdy się nie skończy. Tymczasem jest to jak najbardziej naturalny proces.

Inne emocje, które mogą pojawić się w odpowiedzi na stratę, to szok, odrętwienie, wyparcie, zaprzeczanie. Występują one bardzo często w pierwszej kolejności. Na dalszych etapach mogą pojawić się odrętwienie, smutek, rozpacz, lęk, niepokój, złość, gniew, poczucie winy lub ulgi, tęsknota.

Ze stratą bardzo mocno związane jest pojęcie żałoby – jest ona zewnętrznym sposobem radzenia sobie ze stratą, jest to uzewnętrzniony ból. Żałoba najczęściej kojarzy nam się ze śmiercią bliskiej osoby, ale może dotyczyć procesu przeżywania różnych strat. Często słyszymy określenie, że ktoś „nie przerobił” żałoby albo jej nie przeżył. Oznacza to, że dana osoba nie pozwoliła sobie na uzewnętrznienie

9 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
Bożena Nowaczyńska

Śmierć nie jest największą stratą w życiu; największą stratą w życiu jest to, co umiera w nas, gdy żyjemy.”

bólu po stracie, ani na okazanie różnych, często bardzo złożonych, uczuć. Te zablokowane uczucia mogą być przyczyną dodatkowego cierpienia, prowadzić osobę do depresji, izolowania się, wycofywania z życia czy relacji. Zablokowane uczucia powodują, że osoba, która utraciła coś ważnego, grzęźnie w stracie, nie mogąc wyrazić swojego cierpienia, pokazać go światu i innym ludziom, w pewien sposób zamraża się i rezygnuje z życia. Aby człowiek mógł po stracie powrócić do normalnego życia, musi przejść trudny i bolesny proces żałoby.

Bardzo często strata wymaga od nas zmiany: trybu życia, pracy, planów, celów, warunków egzystencji, relacji z ludźmi. Po stracie najczęściej musimy nauczyć się żyć inaczej, ponieważ strata zmienia nas i nasze życie. Często powrót do równowagi blokuje nadzieja albo przekonanie, że „wszystko będzie dobrze, kiedy poczuję się tak, jak kiedyś się czułam, zanim to wszystko się wydarzyło”. Bardzo ważne, abyśmy zrozumieli, że przeszłość nie wróci, nie wróci nasza młodość, sprawność, siła, poczucie

szczęścia. Musimy zaakceptować rzeczywistość i zacząć pracować nad tym, aby to, czego chcemy, potrzebujemy, za czym tęsknimy, o czym marzymy, spełniało się w naszej teraźniejszości. Może nie tak, jak zaplanowaliśmy, nie tak, jak przyzwyczailiśmy się czuć, może zupełnie inaczej, ale może wcale nie gorzej.

Bardzo często ludzie po stracie zasklepiają ból w swoim wnętrzu, nie okazując go na zewnątrz, ale nierzadko też zaprzeczają swojemu cierpieniu przed samym sobą, udają, że nic się nie stało. To bardzo ryzykowna strategia, ponieważ nieprzeżyta strata wróci kiedyś ze zdwojoną siłą. Może przejawić się w formie depresji, nerwicy, chorób psychosomatycznych, uzależnień czy ataków paniki. Od bólu związanego ze stratą może nas uwolnić tylko przeżyty proces żałoby. Warto pomimo tego, że proces żałoby wiąże się z cierpieniem, nie poddawać mu się biernie, ale starać się aktywnie w nim uczestniczyć, aby jak najszybciej wrócić do życia, żeby nie mijało ono na uwięzieniu w poczuciu straty.

10 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa

PODMIOTY I PLACÓWKI

UDZIELAJĄCE POMOCY OFIAROM PRZESTĘPSTW:

ośrodek pomocy osobom pokrzywdzonym przestępstwem e-mail: pokrzywdzeni@cme.org.pl, Telefon ogólny ośrodka: 518 135 318, telefon w godzinach pracy specjalistów: 690 458 724

centrum edukacji profilaktyki i terapii „kontakt” tel. 33 47 95 455 lub 33 85 22 412

powiatowy ośrodek wsparcia dla osób dotkniętych przemocą w rodzinie tel. 33 85 12 929

zespół interdyscyplinarny ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie i punkt kunsultacyjno - informacyjny ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie tel. 33 47 94 918

punkt konsultacyjny ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie centrum profilaktyki Społecznej tel. 33 85 33 974

11 No 5 XI 2022
Gdy jesteś świadkiem przemocy, REAGUJ! Gdy jesteś ofiarą przemocy, SZUKAJ POMOCY!

Zobowiąż się do przezwyciężenia lęku i wyrośnięcia z tego, kim jesteś teraz.[…] Bez względu na to, jakie musisz pokonać po drodze przeszkody, by tam dotrzeć, NIE BÓJ SIĘ BAĆ i ZRÓB TO”. (Susan Jeff ers, „Nie bój się bać”)

zYSK ze StratY

12 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa

„Poważne zmiany, skoki w niezależność i decydowanie o sobie w każdym wieku są ogromnie bolesne i wymagają największej odwagi, a przecież nierzadko prowadzi do nich psychoterapia. Co więcej, ze względu na ogrom ryzyka psychoterapia często jest niezbędna nie dlatego, że zmniejsza ryzyko, lecz dlatego, że uczy odwagi i umacnia ją”. („Droga rzadziej przemierzana”, M. Scott Peck)

W moim ogrodzie były kiedyś takie miejsca, których nie lubiłam odwiedzać. Rosły tam maliny, a wśród nich wysoka trawa – rzadko ją usuwałam. Malin nie jadłam. Wyrosły w tym miejscu także leszczyny. Żadnej z tych roślin nie zasadziłam. Skąd się wzięły? Najprościej powiedzieć - z nasion. Skąd te nasiona? Nie byłam świadoma, nie pomyślałam o tym, że ta bujna roślinność i brak mojej obecności – plewienia, koszenia, sprzątania liści - zapewnia doskonałe warunki dla rozwoju gryzoni, które przyniosły w to miejsce orzechy i pomogły rozmnożyć się malinom. Teraz postanowiłam zaopiekować się tym skwerkiem. Stwierdziłam, że muszę ściągnąć darń, żeby gruntownie wyplenić roślinność zagłuszającą maliny. To pozwoliło mi zobaczyć ślady podziemnych korytarzy. Uporczywe kopce, które widziałam wcześniej, nie zrobiły na mnie takiego wrażenia - przerażenia - jak wyobrażanie sobie podziemnego świata, który niszczy korzenie moich roślin i drzew. Podczas porządkowania ogrodu nasunęła mi się pewna analogia do mojego istnienia. Też bałam się dotykać i poznawać to, co mnie gryzie od środka. Nie byłam świadoma istnienia tych podziemnych korytarzy, gdzie uczucia były niszczone, często zagrzebane przez spychanie w kąt, tak by ich nie dostrzec. Tam rozwijały

się szkodniki. Szkodziły mojemu ciału poprzez umysł. Błędne przekonania i brak uważności, może strach, niechęć, unikanie – tłumaczenie, że są ważniejsze sprawy; to wszystko spowodowało „zakłócenia”, które teraz wymagają czasu, by przywróć harmonię. Co blokuje nas przed spojrzeniem w przeszłość, w głąb siebie, i zmierzeniem się z własnym lękiem przed czymś, czego nie potrafimy nawet nazwać? Charles L. Whitfield w książce „Zadbaj o swoje wewnętrzne dziecko. Wsparcie dla DDA i DDD” tak tłumaczy te nasze obronne zachowania: „Straty z przeszłości, pamięć, a nawet przypomnienie o nich, podobnie jak te bieżące, wywołują lęk przed kolejnymi stratami w przyszłości”. To już wystarczający powód, który skutecznie może odsuwać nas od chęci zbliżania się do miejsc wywołujących w nas opór wynikający z lęku. Nie zawsze przyczyną tego musi być strata bliskiej osoby, choroba czy utrata sprawności. Często dzieje się to także w obliczu wydarzeń, których nie postrzegamy jako straty, a na pewno nią są, jak chociażby przejścia między fazami życia, np. wejście w wiek średni czy starość, a nawet wyczekiwana przeprowadzka. Powróćmy jednak znowu do mojego ogrodu. Ściągnęłam darń, odsłoniłam miejsca, gdzie mają swoje mieszkania zwierzęta, które nazwałam szkodnikami. Wcześniejsze sposoby walki z nimi, które miały je zmusić do opuszczenia ogrodu, nie pomogły. Żadna roślina, którą radzono mi zasadzić, a która rzekomo miała odstraszać gryzonie, nie powstrzymała rozwoju tego zwierzyńca, który niszczył stopniowo rośliny. Podobnie jest z moim umysłem i ciałem. Pozwoliłam, by to, co mnie gryzie, swobodnie się zagnieździło. Tak

13 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
Iwona Franek

jakby przyzwolenie pomnażało wielkość spustoszenia. Nie zdołałam powstrzymać tego siłą woli, bo i ona została zaatakowana. Przekonałam się, jak prawdziwe są słowa M. Scotta Pecka, które zapisał w swojej książce „Droga rzadziej przemierzana”, że „rozpoznanie zranienia, straty lub urazu psychicznego może być trudne, zwłaszcza gdy ››upchnęliśmy‹‹ je głęboko lub zdusiliśmy”. Okłamywałam się, że wszystko jest w porządku. Doskwierało jednak wciąż uporczywe złe samopoczucie, słabość, która wywołuje zniechęcenie, przygnębienie. I pytania, co się ze mną dzieje. Wiem, że kiedy czegoś nie widzimy, nie znaczy to, że tego nie ma. Oskarżałam zawsze ciało o chorobę – ciało jest widoczne. Mój umysł

oskarżał. Umysł szuka zagrożeń. Mój umysł sam się oskarżał. Kiedy umysł wybiera zniszczenie siebie w zamian za zachowanie w spokoju innych organów, zapada w stan depresji. Jak możemy rozpoznać stan umysłu, kiedy nie chcemy widzieć jego wszystkich projekcji, a nawet nie możemy (do tego potrzebne jest przyzwolenie umysłu), bo on (umysł) broni nas przed prawdą. W takim wypadku może pomóc psychoterapia. „Często nazywamy psychoterapię ››grą w prawdę‹‹ albo ››grą w szczerość‹‹, ponieważ jej zadaniem jest między innymi pomóc pacjentom w spojrzeniu kłamstwom w oczy” („Droga rzadziej przemierzana”, M. Scott Peck). No dobrze, odkryłam prawdę ukrytą pod ziemią, wiem, z czym walczę. Nie da się ukryć – gleba. Depresja. Odkrywam tajemne korytarze ukryte pod powierzchnią mojej „ziemi”. Skrywane tajemnice, przez lata zasypywane

14 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
„Często decyzja o zgłoszeniu się do psychiatry oznacza rezygnację z dotychczasowego obrazu samego siebie[...]”

ściętą trawą (tak, jednak były miejsca, które starałam się regularnie kosić, ale nie grabiłam, w przekonaniu, że użyźniam glebę). Kiedy codzienna ciężka praca usuwania siedlisk szkodników, pozbywania się ich oraz darni, która pomagała się im ukryć, sprowadziła mnie na kolana, zrozumiałam, że tak naprawdę to nie praca mnie wyczerpuje, ale moja głowa. Te uporczywe oskarżenia: że czegoś nie zrobiłam, że coś zrobiłam nie tak, że robię coś zamiast czegoś innego. Dodatkowo obciążały mnie i wyczerpywały myśli, że czemuś nie podołam, nie dam rady, bo to jest za trudne, za dużo, za ciężko. Moje przekonanie, że z uwagą i troską zajmuję się wszystkim, co jest ważne, tylko w połowie było prawdziwe. Zajmuję się wszystkim, co przykuwa moją uwagę, ale przecież nie wszystko jest ważne. Myślałam, że jeśli jestem dorosła, umiem planować i umiem zarządzać optymalnie swoimi zasobami, znam swoje możliwości. Nawet jeśli znałam, to je ignorowałam. Nie chciałam przyjąć do wiadomości świadomości tej wiedzy, że zasoby się wyczerpują, a my powinniśmy poświęcać należytą uwagę każdej sferze naszego życia. Praca, relaks, odpoczynek, zabawa. Każdy z rejonów naszego istnienia jest ważny – inaczej... gleba. Gleba pełna szkodników. Potrzebowałam dotrzeć do głębin depresji, żeby zobaczyć, co mnie podgryza i zrozumieć, że można to zwalczyć. Na swoje wytłumaczenie dodam, że wygląd zewnętrzny nie zawsze obrazuje stan wewnętrzny, dlatego przez lata nie widziałam, jak duża jest liczba uporczywych podgryzaczy. Czasem jest konieczne, by coś mocno zostało nadgryzione, byśmy mogli zobaczyć ślady zniszczenia. Inaczej ujmując: czasem trzeba coś stracić.

Co się dzieje, kiedy gryzonie budują podziemne korytarze? Ogród jest piękny i przez długi czas może taki być, ale różne okoliczności mogą spowodować,

że zacznie usychać. Skończą się miejsca w ogrodzie, gdzie gryzonie znajdą pożywienie, wyczerpią się zasoby. Przyjdzie czas suszy i w ziemi zaczną robić się szczeliny, system korzeniowy roślin zacznie usychać - wyschnie szybciej. Ale jest i druga strona bytowania gryzoni w ogrodzie. Można zauważyć, że sporadyczne przegryzanie przez nie ziemi powoduje jej spulchnienie i rośliny zaczynają mocniej wzrastać. Kelly McGonigal napisała w książce „Siła stresu. Jak stresować się mądrze i z pożytkiem dla siebie”, że „wielokrotnie myślała o tym, jak bardzo się rozwinęła poprzez doświadczenie straty. […] Tego rodzaju doświadczenie przysparza niewyobrażalnego cierpienia, zarazem jednak może się stać zalążkiem zmian na lepsze. Psycholodzy nazywają to zjawisko rozwojem pourazowym. […] Badania pokazują, że kiedy ludzie przyjmują bardziej akceptujące podejście względem dawnych trudności, stają się szczęśliwsi, rzadziej czują się przygnębieni i zyskują odporność”. Wróćmy jeszcze do ogrodowej historii. Co jednak w sytuacji, kiedy gryzoni jest tak dużo, że ogród ginie? Żeby ratować się przed inwazją, nie wystarczą już przecież łagodne, ekologiczne środki, które mają odstraszać. Konieczne jest szybkie zlokalizowanie gryzoni. W moim ogrodzie pomocni byli „fachowcy” - kot i pies. Mają zmysły wyczulone i wyszkolone do wyszukiwania i niwelowania tychnazwijmy je znowu - szkodników. Coś jak lekarze i terapeuci, którzy doskonale potrafią zdiagnozować ognisko choroby i wyłapać szkodliwe przekonania i nawyki. Dlaczego zatem, patrząc na doświadczenia ogrodowe, tak trudno się nam w życiu zdecydować, by sięgać po „fachową” pomoc, nawet kiedy dostrzegamy, że nasz stan psychofizyczny sygnalizuje: coś nas „gryzie”? Ponieważ, jak twierdzi M. Scotta Peck, „często decyzja o zgłoszeniu się do psychiatry oznacza rezygnację

15 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

z dotychczasowego obrazu samego siebie: ››Wszystko jest ze mną w porządku‹‹”. Potwierdzam. Też tak powtarzałam. Strach przed przyznaniem się do słabości? Przed powiedzeniem – posługując się dalej słowami Pecka – „nie wszystko jest ze mną w porządku i potrzebuję pomocy, żeby zrozumieć, dlaczego nie wszystko jest ze mną w porządku i jak to naprawić”? Peck uznał, że „tego rodzaju rezygnacja może być szczególnie trudna dla żyjących w naszej kulturze mężczyzn”, którzy cytowane wcześniej hasło „niestety często utożsamiają z »jestem słabym, zniewieściałym nieudacznikiem‹‹”. Pomimo że jestem kobietą, miałam podobny kłopot. Łączyłam sięganie po pomoc z przyznaniem się do własnej słabości, której nie chciałam pokazać. Mogę sobie wyobrazić, że mężczyznom, którym od dziecka się wmawia, że muszą być silni, że nie powinni płakać, jest jeszcze trudniej.

Wiem, dzięki mojej ogrodowej historii, że uporczywe zwierzaki dobrze jest niwelować, a nie przepędzać z jednego miejsca na drugie. Przez lata słuchałam zaleceń i mądrych rad, które w moim przypadku okazały się nieskuteczne - tak jak wszystkie rady, jak w prosty sposób pozbędziesz się szkodników z ogrodu. Nie jest to dla mnie przyjemne, że aby zachować piękny ogród, muszę niszczyć żywe istoty, ale chyba sama stworzyłam im optymalne warunki do rozwoju – nie przeszkadzałam im przez długi czas. Nie można powiedzieć, że nie pielęgnowałam ogrodu. Te zwierzęta wprowadziły się i mimo że czułam ich charakterystyczny zapach w różnych miejscach ogrodu, nie wiedziałam, czym to pachnie. Nie chciałam wiedzieć/widzieć? Poznać prawdy? Okłamywałam się, że tak musi być. Podobnie w moim zmaganiu z depresją, która jest unikaniem doświadczania straty, choć paradoksalnie to niemożliwe. „Strata jest

16 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

uniwersalnym doświadczeniem, ale ponieważ jest tak powszechna, łatwo i często zdarza się nam ją przeoczyć. Zawsze jednak niesie ze sobą zagrożenie dla naszego poczucia własnej wartości i pojawia się za każdym razem, gdy cierpi nasza samoocena.” („Zadbaj o swoje wewnętrzne dziecko. Wsparcie dla DDA i DDD”, Charles L. Whitfield) Zatem nie mogłam uniknąć straty, mogłam tylko wierzyć, że jeśli ją zignoruję, ona nie będzie bolesna. Przez długi czas nie wierzyłam słowom Charlesa L. Whitfielda, że pomocne może być „podejmowanie ryzyka, dzielenie się i opowiadanie naszej historii godnym zaufania i wspierającym ludziom”. Byłam przekonana, że przecież sama sobie poradzę, bo do czego może mi się przydać opowiadanie własnej historii. Jak twierdzi Whitfield, „w ogromnym stopniu przyczynia się do odkrywania i uzdrawiania Dziecka w Sobie. Jest podstawą zdrowienia w grupach wsparcia, w ramach terapii grupowej oraz indywidualnej psychoterapii i w poradnictwie.” Sam tytuł jego książki już nakazuje „Zadbaj o swoje wewnętrzne dziecko”, a w rozwinięciu czytamy „Wsparcie dla DDA i DDD”. Teraz wiem, jak ważne jest to wsparcie ze strony godnych zaufania i wspierających ludzi. Powracając do analogii ogrodowej, trudno czasem samemu uświadomić sobie, z czym walczymy i co niszczy nasz ogród. Bywa i tak, że trzeba zajrzeć w głąb ziemi, zdjąć warstwy, by odkryć i poznać, co tam się zadomowiło. Zmierzyć się z prawdą. Inaczej - nauczyć się, jak radzić sobie ze szkodnikami. Cytując Susan Jeffers - to prawda, że „kiedy się uczysz, może zajść potrzeba rezygnacji z pewnych przekonań i zachowań, które ci towarzyszyły od urodzenia”. Dzięki temu jednak możesz zniwelować schemat wielopokoleniowego przenoszenia szkodliwych nawyków, które nie pozwalają ci w pełni się rozwijać. Przyszła mi do głowy kolejna analogia - jeśli ktoś podcina

ci skrzydła, nie polecisz, a jeśli podgryza korzenie, nie urośniesz, a na pewno nie przybierzesz swojego właściwego kształtu. Tak jak podgryzana roślina rośnie wówczas powoli, jest wątła i słaba, a przy większej suszy grozi jej zniszczenie. Warto podjąć ryzyko zmiany. Nie bać się doświadczać. Jak piesze Jeffers w książce „Nie bój się bać” – „najlepszym nauczycielem jest doświadczenie. Dlatego tak lubię się starzeć. Młodość rzadko rozumie to, czego uczymy się z wiekiem. Zanim nasza wewnętrzna siła zabłyśnie pełnym blaskiem, musimy w życiu wielu rzeczy doświadczyć”.

Dbanie o swój ogród wewnętrzny daje możliwość swobodnego rozwoju naszego istnienia. Pozwala urzeczywistniać nasze marzenia i sprawiać, że rozwijamy własne talenty. Rollo May w „Man’s Search for Himself” [Człowiek w poszukiwaniu samego siebie]: „Każdy organizm ma w życiu jeden i tylko jeden cel: rozwinąć swój potencjał”. Może warto poszukać szkodników? Tych fałszywych przekonań, czasem tak zwanych złotych rad powtarzanych bez końca i epitetów pod własnym adresem, które stale odtwarzamy na zdartej już płycie. Naturą tych zwierząt nie jest szkodzenie. Żyją obok nas i zagrażają nam dopiero, kiedy pozwalamy na to. Kiedy dajemy im możliwość, przez nieuwagę, do nadmiernego rozmnożenia się i karmimy je nieświadomie, a one niszczą rośliny w naszym ogrodzie (w miejsce roślin każdy może wpisać swoje własne wartości, dzięki którym może żyć szczęśliwie i się spełniać). Ważne, by z uwagą zachować równowagę. Teraz każda część ogrodu należy do mnie, a ja chcę go chronić i uprawiać. Zatem „Zobowiąż się do przezwyciężenia lęku i wyrośnięcia z tego, kim jesteś teraz.[…] Bez względu na to, jakie musisz pokonać po drodze przeszkody, by tam dotrzeć, NIE BÓJ SIĘ BAĆ i ZRÓB TO”. (Susan Jeffers, „Nie bój się bać”)

17 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

Od ciebie zależy, czy wyciągniesz wnioski i wzrośniesz, czy postanowisz zatopić się w cierpieniu...

czy naszym przeznaczeniem jest cierpienie?

18 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

Ból jest nieodłączną

częścią życia. Cierpienie jest naszym wyborem”.

Haruki Murakami, O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu

Stwierdzenie, że człowiek może wybrać brak cierpienia w życiu, wydaje się absurdalne, a nawet bezczelne. Po zastanowieniu dochodzę jednak do wniosku, że to prawda. Jestem dociekliwa, nie przyjmuję bezkrytycznie uproszczeń i prawd objawionych, postaram się więc pokazać, dlaczego niektórzy ludzie gorzej niż inni radzą sobie ze stratą i co możemy zrobić, by radzić sobie z nią lepiej. Zacznijmy od naukowo potwierdzonego efektu posiadania - większość z nas ma silną awersję do straty, przerastającą chęć zysku. Oznacza to, że ból ze straty np. określonej kwoty jest przez nas odczuwany jako większy niż radość z zysku o takiej samej wysokości. W praktyce osoby takie boją się ryzyka, np. zmiany pracy, inwestycji, a często wręcz postrzegane są jako skąpe. Interesowało mnie, jak przekłada się to na całe życie, czy tak samo podchodzimy do strat innych niż materialne: do śmierci, rozwodu, utraty młodości, zdrowia, opuszczania przez nasze dzieci domu rodzinnego itd.

Skąd Się bierze lęk przed S tratą

Lęk przed stratą jest jednym z najtrudniejszych lęków człowieka, bo korzeniami sięga separacji z rodzicami, a u jego podstawy leży strach przed śmiercią i zagrożenie najważniejszej potrzeby

– poczucia bezpieczeństwa. Mechanizm nadmiernego nasilenia się lęku w naszym życiu jest dość prosty. Jeśli we wczesnym dzieciństwie nie mamy poczucia silnej więzi, wsparcia i akceptacji od naszych opiekunów, np. rodzice są chłodni emocjonalnie, w depresji, ich uwaga jest skierowana na inne sprawy lub po prostu są nieobecni, to – nawet jeśli jesteśmy pod opieką fizyczną, nakarmieni i mamy dach nad głową – mamy poczucie zagrożenia życia, a odczuwać to potrafi już noworodek. Gdy rośniemy w poczuciu niepewności opieki emocjonalnej, proces psychicznej separacji od rodziców, czyli uświadamiania sobie, że jesteśmy odrębnym człowiekiem, coraz bardziej samodzielne poznawanie otoczenia, przyłączanie się do grup innych dzieci (np. w przedszkolu), nawiązywanie relacji z innymi ludźmi, będzie dla nas bardzo trudny. Możemy zareagować na dwa sposoby: albo wykształcając w sobie mechanizm lękowego wchodzenia w relację na zasadzie „zlewania się”, panicznego szukania bezpieczeństwa u innej osoby, albo przeciwnie, na zasadzie „unikowości”, czyli z pozycji „Zosi Samosi”, która niczego i nikogo nie potrzebuje i ze wszystkim w życiu poradzi sobie sama. Albo dramat i histeria, albo zamrożenie i obojętność, chłód emocjonalny. Możliwa jest także mieszanka obu tych sposobów, nazywana stylem zdezorganizowanym. Żaden z tych sposobów budowania relacji nam nie służy, każdy powoduje nasilenie lęku przed stratą – stratą, dodajmy, jakiegokolwiek rodzaju, nie tylko dotyczącą więzi.

Możemy oczywiście załamać ręce i zacząć tu obwiniać naszych rodziców i opiekunów, że to przez nich teraz tak

19 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
Katarzyna Wojciechowska

cierpimy, ale pamiętajmy, że… skoro nas czegoś nie nauczyli, sami tego nie potrafi li. Możemy więc zostać w tym miejscu albo wziąć sprawy w swoje ręce i rozpocząć zmiany, mając świadomość, że to nie nasza wina, że jest jak jest, ale wyłącznie nasza odpowiedzialność, czy postanowimy żyć łatwiej i przyjemniej. Droga do tego oczywiście jest długa i trudna, ale warta wysiłku.

co oznacza nieprzywiązywanie Się

Ponieważ taki „pozabezpieczny” styl przywiązania dotyczył mnie samej, dużo czasu zajęło mi dowiedzenie się i zrozumienie, co oznacza buddyjskie zalecenie nieprzywiązywania się, które ma nas ochronić przed przeżywaniem cierpienia w stracie. Dziś spotykam wiele osób, które rozumieją to opacznie, warto więc o tym opowiedzieć. We wcześniej opisanych sposobach budowania relacji ze światem i z ludźmi silnie jest obecny lęk.

Tyle że w jednym przypadku jest bardzo widoczny, a w innym często wcale. To daje złudzenie, że go nie ma, ale nie jest to prawdą. W efekcie jedne osoby przeżywają każdą stratę nadmiernie, rozpaczają lub wpadają w stany depresyjne, a drugie wydają się wobec straty obojętne, w rzeczywistości zaś także cierpią. Żeby tego cierpienia nie doświadczyć, starają się unikać zaangażowania, które mogłoby się zakończyć stratą. Niechętnie zmieniają środowisko, pracę, nie lubią wchodzić w nowe relacje, nie ryzykują - po prostu. Natomiast żadna z tych osób nie rozumie i nie czuje, że strata może nie być związana z cierpieniem, bo jako cierpienie i ogromne zagrożenie nauczyła się ją odczuwać. Dla tych osób, wygłodniałych relacji, ale i obawiających się jej, istnieją dwa stany – „mam to, czego potrzebuję i cierpię, bojąc się straty”, albo „nie mam i cierpię z tego powodu”. Tłumaczenie więc, że wystarczy się nie przywiązywać, jest jak rzucanie grochem o ścianę, bo zostanie zrozumiane najprawdopodobniej

20 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa

jako polecenie odcięcia się od emocji, a zupełnie nie o to chodzi! Emocje są dla nas bardzo ważną informacją o tym, co się z nami dzieje, a to, czego musimy się nauczyć, to konstruktywna reakcja na nie i powolna, świadoma zmiana swojego nastawienia, które jest bazą dla odczuwanych emocji. I tak po nitce do kłębka dochodzimy do rozwiązania zagadki – żeby w zdrowy sposób radzić sobie ze stratą, czyli nie bać się życia, czerpać z niego garściami, cieszyć się nim, doświadczać, wreszcie, by móc się naprawdę rozwijać i zmieniać bez strachu, że coś ryzykujesz, musisz nauczyć się bezpiecznego stylu przywiązania do osób, rzeczy, stanów, do rzeczywistości.

Dzieci, które zostały w ten styl wyposażone na początku życia, ufają matce (lub innemu opiekunowi), czują się przy niej bezpiecznie, wierzą, że jest wrażliwa i gotowa do wsparcia oraz opieki, czyli dostępna. Bezpieczny styl przywiązania buduje w nas stabilne poczucie własnej wartości i przekonanie, że mamy prawo do opieki, miłości i akceptacji. Dzięki temu mamy odwagę poznawać świat z dużą pewnością siebie, jesteśmy ciekawi nowych możliwości i bez problemu angażujemy się w relacje społeczne, umiejąc kontrolować swoje emocje. Wspieramy innych, ale sami też zwracamy się o pomoc w potrzebie. Bycie zależnym od innych nie sprawia nam problemu, a jednocześnie potrafimy stawiać wyraźne granice, czyli nie boimy się bliskości, zachowując przy tym własną odrębność. Rzadko martwimy się, że zostaniemy porzuceni, a jeśli tak się stanie, to nie obwiniamy za to wyłącznie siebie, własnych braków czy niedoskonałości, nie włączamy narracji „nikt mnie nigdy nie pokocha, nikt mnie nie lubi”. Nie obwiniamy też wyłącznie drugiej strony, by obronić własny wizerunek. Potrafimy znaleźć obiektywne przyczyny. Bliskie związki z innymi osobami (nie tylko związki

romantyczne) kojarzą się nam ze szczęściem i zaufaniem.

Nieuzależnianie się od „posiadania” to więc nie to samo co bycie obojętnym emocjonalnie. To zdrowe poczucie odrębności i umiejętność szczerego bycia z innym człowiekiem. Bycia Z UDZIAŁEM EMOCJI. Recepta jest więc bardzo prosta, choć niełatwa do realizacji: zbudować w sobie poczucie własnej wartości i z tej pozycji otworzyć się na prawdziwe, głębokie relacje, na życie i wpisane w nie straty. z drowe

przeżywanie S traty

Doszliśmy do miejsca, w którym widzimy, że poradzenie sobie w konstruktywny sposób ze stratą związane jest z poczuciem, że jesteśmy akceptowani i wartościowi, ze wsparciem społecznym. Spójrzmy na to z perspektywy kilku prostych przykładów związanych ze stratą i zobaczmy, co być może tracimy w tych sytuacjach i jak możemy w inny sposób zaspokoić swoje potrzeby.

Utrata młodości

Dla większości ludzi przemijanie związane jest z lękiem przed śmiercią. Tą fizyczną. Ale zanim ona nastąpi - ze „śmiercią społeczną”. Bo starzenie się kojarzymy często z utratą znaczenia, byciem niepotrzebnym, a nawet byciem obciążeniem. Zastanów się, czy bycie dostrzeganym, potrzebnym, jest dla ciebie priorytetem. Może warto zaangażować się w jakieś wartościowe inicjatywy, działalność społeczną, wejść w ciekawą aktywność sportową? Możliwości znalezienia środowiska, w którym będziesz akceptowana/ny, potrzebna/ny jest wiele, a jest to przecież jedna z naszych podstawowych potrzeb, nadająca znaczenie życiu w każdym wieku.

21 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

US amodzielnienie Się dzieci

Syndrom „pustego gniazda” jest często także związany z utratą młodości. Trudno o bardziej czytelny moment zmiany pokoleniowej. Może to też być moment utraty kontroli. Dorosłe dziecko będące w zdrowej relacji z rodzicem nie pyta już o zdanie na każdy temat czy zgodę na konkretne działania. Dojrzały emocjonalnie rodzic to rozumie, rodzic nadmiernie kontrolujący (co czasem przyjmuje formę nadmiernej troski i zbyt dużej, duszącej bliskości) będzie czuł się urażony, gdy dla jego dziecka istotniejsze będzie zdanie partnera/partnerki, a nie mamy/taty. Jeśli widzisz takie momenty we własnym życiu, pomyśl, czy nie definiujesz własnej wartości poprzez rodzinę, dzieci, partnera. Gdzie ty jesteś w tej układance? Czy bez nich jesteś kimś ważnym? Znajdź własną przestrzeń, zainteresowania, pasje, hobby. Pozwól dziecku mieć własne życie - na tym polega zdrowe dojrzewanie.

Strata materialna

Często bywa, że majątek jest symbolem poczucia bezpieczeństwa i statusu. Złudnym. Tak jak lokowanie własnego bezpieczeństwa w innej osobie, tak umiejscowianie go w rzeczach materialnych lub pieniądzach nie wspiera nas w rozwoju. Oczywiście potrzebujemy innych osób, potrzebujemy też pieniędzy, by przeżyć, ale czy ich strata oznacza śmierć? Pomyśl. Raz już je zarobiłaś/eś. Potrafisz to robić. Zdobyłaś/eś potrzebne przedmioty, meble… Czy ich ewentualna utrata to koniec świata? Co jest wartością – one czy twoje umiejętności radzenia sobie? Większość najbogatszych ludzi świata kilkukrotnie w życiu zbankrutowała i nie powstrzymało ich to od

realizacji kolejnych wizji biznesowych. Podobnie jest ze statusem społecznym – jeśli jest prawdziwy, oparty na kompetencjach, zbudowanych relacjach, autentyczności i czytelnych wartościach, to nie potrzebuje potwierdzenia w postaci drogich akcesoriów. Popracuj nad tym, by swoje poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości lokować w sobie, a nie w stanie posiadania.

rozwód, zakończenie relacji

Dla wielu to temat postrzegany w kategoriach „nie udało mi się”, „jestem do niczego”, „nikt mnie nie chce”. A ja mam poczucie, że czasem rozwód/rozstanie paradoksalnie jest sukcesem, nie porażką. Ta sytuacja dotyczy nie tylko związków partnerskich, ale długotrwałych relacji (także tych rodzinnych), przyjaźni. Wiążemy się ze sobą w pary - nie ukrywajmy - by zaspokoić wzajemnie swoje potrzeby. Tyle że na przestrzeni naszego życia mogą się one zmieniać, bo i my podlegamy zmianie. Bywa, że jedna osoba dba o swój rozwój, druga natomiast chce pozostać w punkcie wyjścia. Co wtedy? Uczciwie byłoby przyznać, że nasze drogi się rozeszły. Brzmi jak truizm, ale chyba nim nie jest. Pozostanie w takim związku w bliskości nie jest możliwie na zasadach kompromisu, bo tu zawsze ktoś będzie czuł się pokrzywdzony i nigdy potrzeby obu stron nie będą zaspokojone. Może lepiej czasem uznać, jak długą drogę wspólnie przeszliśmy, ile oboje na tym zyskaliśmy i zakończyć taką relację z wdzięcznością. Przynajmniej w dotychczasowej formie, bo być może możliwe są inne, np. znajomość, wzajemne wsparcie. Ważne, by znaleźć obiektywne czynniki rozpadu relacji, a nie obarczać winą drugą stronę lub siebie.

22 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

śmierć bli Skiej o S oby

Zdarzenie, z którym każdy z nas będzie miał do czynienia, będąc także w roli głównej. Logika podpowiada, że powinniśmy się z nim godzić, będąc wdzięcznymi za czas spędzony wspólnie z osobą, która odeszła. Często jednak pojawiają się takie uczucia jak poczucie winy, że można było zapobiec, zrobić więcej albo – paradoksalnie - że ta śmierć przyniosła nam ulgę, co zdarza się w przypadku toksycznych relacji lub długotrwałej choroby osoby zmarłej, związanej z cierpieniem. Zauważ, że obwinianie się, wynikające często z naszego lęku przed niespełnianiem oczekiwań (co związane jest z potrzebą akceptacji), niczego nie zmienia, a tylko przysparza nam cierpienia. Ból związany w tym wypadku ze stratą jest zupełnie naturalny, ale pozwolenie sobie na przeżycie żałoby w normalnej sytuacji zmniejsza go. Jeśli zamiast tego w twoim życiu pojawia się wszechogarniające cierpienie, to zastanów się, jakie potrzeby realizowałaś/eś tak naprawdę w tej relacji. Być może była ona właśnie wcześniej opisywanym symbiotycznym zlaniem się dla zyskania poczucia bezpieczeństwa. Jeśli tak jest, skoncentruj się na nauczeniu się przyjmowania koniecznego dla nas wszystkich wsparcia społecznego (nie mylić ze współczuciem), które w sytuacji śmierci zwykle naturalnie jest nam udzielane. Zauważ, że można budować bezpieczne, wspierające relacje z wieloma osobami, nie tylko ze zmarłym, a prawdziwe poczucie bezpieczeństwa trzeba znaleźć w sobie.

To tylko kilka z ogromu możliwych przykładów naszego podejścia do straty, które mogą znacznie różnić się od siebie. Ważne, by mieć świadomość, że jeśli stracie towarzyszy poczucie cierpienia, a nie tylko bólu, to zapewne tracimy coś więcej, niż nam się wydaje. Ból jest

naturalny dla straty, a przeżyta w zdrowy sposób żałoba – nie tylko po śmierci, ale po jakiejkolwiek stracie - bo proces ten jest podobny - powoduje, że ból mija. Inaczej jest z cierpieniem. Ono wskazuje na ukryte dno. Oczywiście w takich sytuacjach dodatkowym utrudnieniem jest wszechobecna w naszej kulturze gloryfikacja cierpienia („trzeba nieść swój krzyż”), ale nie daj się nabrać, to szkodliwa manipulacja. Zastanów się więc, dlaczego tak trudno ci pogodzić się ze stratą. Pomogą ci te pytania:

• Co dawało/ła mi to/ta osoba, której dotyczy strata? Jakie POTRZEBY realizowałam/em?

• Czego NAPRAWDĘ teraz potrzebuję i jak mogę zaspokoić swoje potrzeby?

• Czy moje potrzeby znajdują akceptację? Czy ja czuję się AKCEPTOWANA/ NY?

• Kto jest mi teraz BLISKI? Kto może dać mi prawdziwe WSPARCIE?

• Jakiego konkretnie wsparcia potrzebuję? Co mogę ZROBIĆ, by je uzyskać?

Strata może mieć swoje dobre oblicze, jeśli postanowimy nadać jej głębszy sens. Konieczne jest zastanowienie się w takim momencie nad sobą i swoim życiem, nad tym, czego się boimy, jak możemy sobie z tym poradzić. Badania wskazują, że około 25% osób, które przeżyły traumatyczne doświadczenie, wykorzystuje je, nadając mu sens, doświadczając w taki sposób wzrostu posttraumatycznego. Takie osoby w jakiś sposób rozwijają się dzięki traumie. Nie każda strata oczywiście jest traumą, ale niewątpliwie jest trudnym doświadczeniem. A to właśnie trudne momenty, nie te przyjemne, zatrzymują nas i nakłaniają do refleksji. Od ciebie zależy, czy wyciągniesz wnioski i wzrośniesz, czy postanowisz zatopić się w cierpieniu i kurczowo trzymać się mentalnie tego, co już minęło i nie wróci. Jak widzisz - to ty wybierasz.

23 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
24 No 5 XI 2022 KIedY Strata STaJE SIĘ SZaNSĄ...

Antygona musiała wybierać między posłuszeństwem wobec tradycji i status quo a miłością do brata, która tej tradycji kazała się przeciwstawić. Każdy dokonany przez nią wybór pociągał za sobą bolesne konsekwencje. Dlatego trzeba ogromnej determinacji, odwagi i zaufania, by wsiąść do autokaru i zburzyć znany porządek rzeczy”.

Dziecko traci dzieciństwo, ale zyskuje wolność nastolatka, nastolatek przestaje być nastolatkiem i otrzymuje przywileje dorosłości. A młoda Masajka, podejmując trudną decyzję o edukacji, nie będzie już szanowaną członkinią swojego plemienia, ale… może zostać lekarką, nauczycielką czy nawet astronautką. Na pewno jednak stanie się kobietą odpowiedzialną za swoją przyszłość.

O stracie, która jest konieczna i potrzebna do rozwoju, porozmawiamy z Dagmarą Jagucką-Milke, wicedyrektorką Liceum Ogólnokształcącego Towarzystwa Ewangelickiego w Cieszynie, która miała okazję odwiedzić Luterańską Szkołę Średnią dla Dziewcząt w Monduli w Tanzanii.

katarzyna romowicz: jesteś wicedyrektorką liceum ogólnokształcącego towarzystwa ewangelickiego

w cieszynie. Skąd zatem masajowie w twoim cV?

dagmara jagucka-mielke: Nasza szkoła jest członkiem GPENreformation, czyli międzynarodowej sieci szkół protestanckich, kolegiów nauczycielskich, uniwersytetów, a także wspierających je stowarzyszeń, organizacji i kościołów protestanckich. W 2018 roku w ramach tej sieci została zorganizowana Międzynarodowa Konferencja „Edukacji dla pokoju” właśnie w Tanzanii, gdzie miałam okazję odwiedzić szkołę średnią dla dziewcząt pochodzących z plemion masajskich (MaaSAE Girls Lutheran Secondary School w Monduli).

co na wstępie przykuło twoją uwagę?

Wysoki mur okalający zabudowania kampusu. To mimo wszystko bardzo nietypowa architektura jak na szkołę. U nas w ten sposób grodzi się więzienia. czy ten mur chroni dziewczęta i nauczycieli przed atakami dzikich zwierząt?

Nie, ten mur nie stanowi ochrony przed niebezpiecznymi zwierzętami żerującymi w okolicy. To jest granica ochronna zabezpieczająca dziewczyny przed przemocowymi krewnymi, którzy by postanowili siłą wyciągnąć dziewczęta z kampusu. Musisz wiedzieć, że społeczeństwo Masajów jest bezwzględnie patriarchalne. Kobiety mają wyznaczone przez kulturę role - zależne od ich wieku. Nie są to oczywiście zajęcia związane z zarządzaniem wspólnotą, ale mają decydujący wpływ na egzystencję całej wioski. Małe dziewczynki uczą się prowadzenia

25 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa
Katarzyna Romowicz
26 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

domów, nastolatki (10-14 lat) żyją z młodymi wojownikami w ich manyattach [przyp. red.: chatach], zamężne stanowią siłę roboczą wioski: budują domy, hodują zwierzęta, rodzą i wychowują dzieci, szyją ubrania, ale także noszą drewno i wodę. Mimo to kobiety cenione są niżej niż bydło. W takiej hierarchii odseparowanie dziewczyny od wioski jest stratą dla plemienia, bezpośrednio zagraża pielęgnowanej z dumą kulturze, w której wszystko ma swoje miejsce i cel. Z ich perspektywy „wizyty” krewnych są wyrazem troski, dowodem miłości i zainteresowania. Z perspektywy nauczycieli jest to realne zagrożenie, więc żeby tej sytuacji zapobiec, zbudowano mur.

to po co masajkom w ogóle edukacja, skoro ich życie ma z góry określony przebieg i cel, a szkoła może prowadzić do wykluczenia?

Rzeczywiście, w pierwszej chwili można by pomyśleć, że zachęcanie młodych Masajek do edukacji i oddalenia od plemienia jest wyrzucaniem ich poza margines ich własnej społeczności, formatowaniem ich losu i osobowości zgodnie z obcymi wartościami. Np. w naszej kulturze dostęp do edukacji jest standardem, bywa kluczem do sukcesu, a na pewno edukacja sama w sobie jest wartością. Jednak dla kobiet urodzonych w tanzańskich wioskach nasze perspektywy się zacierają. Ich życie to często walka o przetrwanie, kształcenie kończy się na domowej edukacji wprowadzającej dziewczynki w ich role społeczne. Nauka pisania, czytania i liczenia nie przynosi tam wymiernych korzyści, bywa raczej postrzegana jako strata.

Z drugiej strony w Afryce rodzą się dzieci takie same jak u nas: otwarte poznawczo i ufne, emocjonalnie wyrażające własną osobowość i twórczo podchodzące do życia. Jednak często

ich rozwój intelektualny i emocjonalny nie jest przedmiotem społecznej debaty, a zaspokajanie potrzeb kończy się na wykarmieniu malucha wedle skromnych zasobów, jakimi dysponuje rodzina. Afryka Subsaharyjska, do której należy Tanzania, boryka się z jeszcze jednym problemem: należy do tych obszarów świata, gdzie nierówności między płciami są największe. Wyobrażenia, nastawienia i historycznie przypisane role płci ograniczają kobietom dostęp do ochrony zdrowia i edukacji, nieproporcjonalnie obciążają je obowiązkami domowymi, a także nasilają segregację zawodową i przemoc seksualną. Edukacja jest potrzebna, by przywrócić tym dziewczętom ich naturalną ciekawość, dać prawo głosu i możliwość do samostanowienia o sobie i zamiast je wykluczać, włączyć je do społeczeństwa kraju, którego są częścią.

z gadzam się z twoją opinią, bo z twojej i mojej perspektywy to wszystko prawda. tyle że one żyją w pewnym kontekście kulturowym, w którym edukacja może być dla nich biletem w jedną stronę…

Oczywiście często podjęcie edukacji jest dla nich biletem w jednym kierunku. Nie mogą wrócić w swoje rodzinne strony, bezpowrotnie tracą swoje korzenie. Jednak opowiem ci pewną historię, która wskazuje, że na edukacji zależy samym dziewczętom.

Otóż w trakcie spotkania z gronem pedagogicznym w MaaSAE School do dyrektora zadzwonił telefon. Mężczyzna odebrał, przeprosił nas i szybko się oddalił. Zaintrygowani tym nagłym zniknięciem przystanęliśmy przy oknach, by obserwować scenę, która rozegrała się na dziedzińcu szkolnym. Podjechał samochód, wysiadła z niego młoda kobieta, entuzjastycznie przywitała się z dyrektorem. Kiedy dyrektor do nas wrócił,

27 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
28 No 5 XI 2022

głęboko poruszony wyjaśnił nam kontekst sceny. Młodą kobietą była uczennica, która zakończyła edukację kilka lat wcześniej. Zdała państwowy egzamin, odpowiednik naszej matury, nigdy jednak nie odebrała świadectwa. Przez kilka pierwszych miesięcy dyrektor bezskutecznie próbował nawiązać kontakt z dziewczyną. Minęły lata i pewnego dnia niespodziewanie na dziedzińcu pojawiła się ona, żywa, zdrowa, w dobrej kondycji; wpadła tylko na moment, by odebrać papiery. Okazało się, że była właśnie w drodze do stolicy [Mondula jest oddalona od Arushy ok. 45 km], w której miała załatwić jakąś sprawę. Droga wiodąca z jej wioski do miasta przebiega nieopodal jej dawnej szkoły. Dziewczyna postanowiła wykorzystać tę okazję. Poprosiła więc kierowcę, by zboczył z drogi, skontaktowała się naprędce z dyrektorem i w ten sposób znalazła się na dziedzińcu mondulskiej szkoły. czy dyrektor poznał jej losy po ukończeniu szkoły?

Jej historia po powrocie do domu potoczyła się przewidywalnie. Ojciec, niegdyś przychylny jej edukacji, teraz postawił warunki: wyjdziesz za mąż za mężczyznę, którego dla ciebie wybrałem, urodzisz mu dzieci i staniesz się na powrót godną szacunku Masajką. Zadbano także o to, aby kobieta straciła kontakt ze światem i uzależniła się finansowo od męża. Mimo że została żoną i mamą, mimo że kazano jej zapomnieć o życiu, którego zakosztowała, mimo że minęło sporo czasu, ona pamiętała, że jest już nie tylko Masajką, ale także wykształconą kobietą. Dlatego zdeterminowana wróciła po dokumenty, których być może nigdy nie wykorzysta, ale które są dowodem jej nowej, poszerzonej tożsamości. W jej przypadku wykształcenie ma wartość i jest zyskiem, nie stratą. Pomyśl teraz, jak ona wychowa

swoje dzieci, swoich synów i swoje córki. Na co położy akcenty, jakie priorytety im wpoi. To jest mała, oddolna rewolucja, bo takich wyedukowanych Masajek jest coraz więcej, a to budzi ogólną świadomość kobiet.

dalej nurtuje mnie pytanie, czy bilans zysków i strat nie jest przypadkiem ujemny. z apytam zatem inaczej: z czyjej inicjatywy powstała ta szkoła?

Szkoła została założona w 1995 roku przez misjonarzy z USA, którzy nadal ją finansowo wspierają. Nie jest sponsorowana przez państwo, więc musi utrzymać się sama. Oczywiście masajskie rodziny nie uiszczają czesnego. Funkcjonowanie szkoły wspierają prywatni donatorzy i wspólnoty wyznaniowe. Dziewczęta mają w niej zapewnione warunki do kształcenia i życia – mieszkanie, ubrania, książki i inne pomoce naukowe, opiekę zdrowotną, z tych funduszy są także wynagradzani nauczyciele. Kształceniem dziewcząt zajmują się rdzenni Tanzańczycy. A zatem nie jest to, jak sugerujesz, opowieść o heroicznym białym zbawicielu, który wkracza na Czarny Ląd i siłą pokazuje tubylcom, jak godnie żyć. Jest to raczej historia o pracy u podstaw, jaką wykonują miejscowi, by zmienić światopogląd i podnieść komfort życia swoich obywateli. Moim zdaniem ważne jest to, że o zmianę nastawienia do życia dbają sami Tanzańczycy, co skraca dystans i pozwala łatwiej przeżyć tę stratę, jakiej doświadczają nastolatki po opuszczeniu rodziny.

wspomniałaś wcześniej, że ojciec dziewczyny zgodził się na podjęcie przez córkę edukacji. dla masajów dobro i zło ma charakter wyłącznie pragmatyczny. z ły uczynek jest zły, gdy ród musi zapłacić odszkodowanie lub ponosi jakąś stratę materialną. jak

29 No 5 XI 2022

w takim kontekście kulturowym dochodzi w ogóle do zgody ojca na edukację córki?

Proces rekrutacji, inaczej niż u nas, nie opiera się na konkursie świadectw czy systemie egzaminów wstępnych. Oczywiście egzamin po szkole podstawowej trzeba zdać, jednak później dziewczyny są wybierane w trakcie wielu wywiadów przeprowadzanych przez komisarzy oświatowych i za rekomendacją nauczycieli ze szkoły podstawowej. W drugim etapie odbywa się rozmowa z ojcami. Ponieważ faktycznie ojcowie traktują córkę jak inwestycję, to trzeba im zaproponować w zamian jakąś korzyść. Należy im przedstawiać edukację jako zysk, opłacalny biznes. Sam dyrektor jeździ z takimi prelekcjami do mieszkańców odległych wiosek, aby opowiadać o korzyściach i szansach, jakie płyną dla całej społeczności z wykształcenia córek. Najczęściej

wskazuje na to, że kobiety są zdrowsze (rzadziej zapadają na HIV i inne choroby zakaźne), więc ich sukces reprodukcyjny jest wyższy (dzieci kobiet wykształconych mają 40% szans dożycia 5. roku życia), a te, które zdecydują się pracować w mieście, inwestują w rodzinę 90% swojego dochodu. Wspomina również o nabytej wiedzy, która determinuje efektywniejszą hodowlę zwierząt lub uprawę roślin, na których to filarach opiera się lokalna gospodarka.

jak często to działa?

Mniej więcej 1/3 dziewcząt jest tutaj, bo ojcowie wyrazili zgodę. W trakcie naszego pobytu każde z nas miało przydzieloną jedną „przewodniczkę” spośród dziewczyn uczących się w szkole. Cathrine, bo tak nazywała się moja towarzyszka, należała do grupy uczennic wspieranych przez swoich bliskich. Była

30 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

na podobnym etapie co moja córka, obie przygotowywały się wówczas do matury. Z dużą swobodą opowiadała o swojej przyszłości, o chęci dalszego kształcenia, chociaż najwięcej czasu zajęło jej snucie planów związanych z zakupem telefonu. Nie wyobrażała sobie, że po powrocie do wioski mogłaby odciąć się od ludzi, których poznała, świata, którego zakosztowała. Jej plany, jak na tamte realia, były dość śmiałe i niepodszyte lękiem. Mogła sobie na nie pozwolić, ponieważ, jak sama wspominała, ma akceptację mamy i taty, którzy są z niej bardzo dumni i już planują przyjazd na uroczystą ceremonię rozdania dyplomów.

a jak w tej szkole znajduje się pozostała grupa dziewcząt?

To są historie bardzo traumatyczne. Dziewczyny często korzystają z okazji i w ostatnim dniu szkoły podstawowej wyjeżdżają do szkoły MaaSAE w Monduli. Docierają tam tylko w tym i z tym, co mają na sobie. One bardzo rzadko wracają do domu nawet na wakacje.

W Tanzanii rząd chroni dziewczęta przed przymusowym małżeństwem podczas nauki w szkole. Ta ochrona mniej więcej działa w trakcie roku szkolnego. Kłopot, jak powiedział dyrektor Msinjili, polega na przepaści między szkołą podstawową a szkołą średnią i w trakcie wakacji. To jest czas, kiedy wiele rodzin Masajów wydaje za mąż swoje dziewczynki, ucinając ich szanse na dalszą edukację. W rezultacie 40 procent tanzańskich dziewcząt wychodzi za mąż przed ukończeniem 18. roku życia, a wiele z nich zgłasza, że są zmuszane do aktywności seksualnej. Jedynym sposobem ochrony dziewcząt przed małżeństwami w przerwie jest wysłanie pojazdu, który odbierze je w ostatnim dniu szkoły podstawowej. Rząd popiera tę strategię, a komisarze okręgowi podpisują listy

upoważniające szkołę do przyjmowania dziewcząt, które chcą się dalej kształcić. Dziewczyny wsiadają do samochodu z niczym i nawet nie żegnają się z rodzinami. Jeśli da im się taką możliwość, pojawi się przemoc, do której często dochodzi, kiedy dziewczyna zdecyduje się wrócić do domu na wakacje.

nie jestem chyba emocjonalnie gotowa sobie wyobrazić, jakiej straty doświadczają te 14-letnie dziewczynki, które z dnia na dzień porzucają wszystko, co znają, wszystkich, których kochają, i wyruszają w nieznany dla nich świat bez przygotowania...

Ten proces zatrzaskiwania za sobą drzwi jest bardzo bolesny. To są przecież zwykłe nastolatki, jeszcze dzieci, które potrzebują miłości i troski. Nieważne, że ich rodzima strefa komfortu bywa dla nich niebezpieczna. Odseparowane nagle od otoczenia, w którym się wychowały, pozbawione wyżej wspomnianej pozornej strefy komfortu, w której wzrastały, daleko od kochających oczu mamy, znalazłszy się w nowym miejscu niezwiązanym z ich tożsamością, w grupie, która nie jest kulturowo jednolita i w okresie, w którym zmiany hormonalne nieźle potrafią namieszać, doświadczają prawdziwej traumy. Nie będzie nadużyciem, jeżeli porównam je do antycznej Antygony stojącej przed tragicznym wyborem. Antygona musiała wybierać między posłuszeństwem wobec tradycji i status quo a miłością do brata, która tej tradycji kazała się przeciwstawić. Każdy dokonany przez nią wybór pociągał za sobą bolesne konsekwencje. Dlatego trzeba ogromnej determinacji, odwagi i zaufania, by wsiąść do autokaru i zburzyć znany porządek rzeczy.

jak szkoła pomaga dziewczętom oswoić tę stratę?

31 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

Po pierwsze, sam kampus został zorganizowany na kształt masajskiej wioski. Chociaż budynki są murowane, to ich układ przypomina rodzime strony. Na terenie kampusu są też poletka uprawne, gdzie dziewczyny uprawiają rośliny.

Po drugie, dziewczęta otrzymują nowe, angielsko brzmiące imiona. Nie chodzi tu wcale o siłowe narzucenie im nowej tożsamości, tylko o zrównanie statusu z przedstawicielkami innych plemion. Nadanie im nowych imion ma także wymiar rytualny, jest swoistym obrzędem przejścia, tak ważnym dla ludzi wyrosłych we wspólnotach pierwotnych. Właściwie to jedyny dostępny sposób, aby mogły pożegnać i zamknąć jeden etap, a otworzyć nowy.

Po trzecie - budowanie wspólnoty. Plemiona masajskie są społecznościami

kolektywnymi. Ten kolektywizm spełnia bardzo wiele emocjonalnych funkcji: odróżnia swoich od obcych, wyznacza strefę komfortu, jest miejscem, w którym rodzi się tożsamość.

Po czwarte, nad ich dobrostanem czuwa grono wyszkolonych psychologicznie pedagogów. Otrzymywane wsparcie reguluje przeżywane emocje, sprzyja podejmowaniu bardziej skutecznych strategii radzenia sobie i umożliwia korygowanie zniekształconych w wyniku doświadczonej przez dziewczęta rozłąki schematów poznawczych. Wsparcie wiąże się tutaj przede wszystkim z wtórnym wzrostem po traumie. masajowie wierzą, że życie jest złe, ponieważ przynosi suszę, choroby i głód. Szczęście można osiągnąć tylko przez

32 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

podstęp, przestępstwo lub po prostu szczęśliwy traf. czy w takim obrazie świata jest w ogóle miejsce na „mogę tego dokonać”, „to moja zasługa”, „własnymi wyborami dopnę swego”?

Jaki masz wpływ na to, gdzie się rodzisz? Żaden – to po prostu się dzieje. Ale miejsce, w którym się urodzisz, warunkuje, jak będziesz żyć. Żeby zmienić zamykające „tak po prostu musi być” na „mam na to wpływ”, potrzebna jest tytaniczna praca kadry nauczycielskiej, ale przede wszystkim ich wsparcie. Człowiek, który nie może się akceptująco przejrzeć w oczach drugiego człowieka, jest bardzo samotny i zagubiony. Nie jest w stanie wydostać się z labiryntu własnych, fałszywych przekonań. Kiedy jednak otrzyma wsparcie, ma szansę rozwinąć skrzydła i znaleźć samego siebie.

Jak mówi jedna z bohaterek spotu nagranego przez MaaSAE School, Martha Ntoipo: „Zetknąwszy się z edukacją, dostałam prawo do marzeń o przyszłości, którą zbuduję według własnego planu. Ta szkoła pozwoliła mi zrozumieć, kim jestem.”

Dlatego też dyrektor Msinjili stara się być wyrozumiałym dla ojców, nie dokonuje ich jednoznacznej oceny, on wie, że zmiana mentalności wymaga czasu. Jego misją jest obudzić kobiecą świadomość, dać kobietom poczucie, że są wolnymi obywatelkami własnego kraju. Że mają prawo wybierać, co chcą robić, a czego robić nie będą. Kim chcą być, a kim zostać nie zamierzają.

czy uważasz, że w związku z tą budzącą się świadomością kobiet masajscy mężczyźni przeżywają kryzys męskości?

Nie wiem, czy ktoś prowadzi takie badania. Jestem jednak przekonana, że negowanie czy choćby podważanie przyjętych

powszechnie oczywistości może budzić silne emocje, od oburzenia po agresję. I myślę, że tego współcześni Masajowie na pewno doświadczają, a ofiarami ich negatywnych przeżyć są kobiety. Jednak widzę też światełko w tunelu. Zmiany dotyczą nie tylko samych kobiet, ale całych społeczności. To nie jest tak, że Masajowie nie korzystają z naszych technologii. Używają komórek, skuterów, komputerów, lekarstw dla zwierząt, korzystają z Internetu i bankowości mobilnej. Zmienia się także ich kultura. Ostatnio czytałam, że stopniowo odchodzą od rytualnego zabijania lwów na rzecz rywalizacji sportowej, której najważniejszym elementem jest ich charakterystyczny taniec ze skokami. Jak się okazuje, zaprzestanie rytualnego zabijania lwów jest wspólną inicjatywą ekologów i członków starszyzny plemiennej Masajów. A zatem to pierwszy krok w dobrym kierunku, pojawia się przestrzeń do zmiany.

wracając do masajskich młodych kobiet - wspomniałaś wcześniej o wsparciu, jakie dziewczyny otrzymują ze strony nauczycieli. jednak żeby przyjąć od kogoś wsparcie, potrzebne jest zaufanie i wiara w to, że oferta składana przez nich jest prawdziwa i dla mnie korzystna.

To prawda, to wyjątkowo trudny proces. Dziewczęta uciekając ze swoich wiosek, doznają całej gamy negatywnych emocji i lęków, noszą w sobie też nieprawdziwy obraz siebie. Bez dwóch zdań - na początku czują się odmieńcami, dziwakami, rozdarte między światem, od którego się oddalają, a światem, do którego jeszcze nie należą, nie dostrzegają swojej wyjątkowości, tylko niezdrową odmienność. Nie mają też wpojonej przez matki ani inne kobiety z plemienia podmiotowej wizji siebie. Nauczono je służyć i nie żądać w zamian nawet szacunku.

33 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

Kiedy w szkole podstawowej otrzymują pierwszą ofertę nowej siebie, muszą czuć się zagubione i przytłoczone. A jednak wytrwała praca nauczycieli nad ich poczuciem własnej wartości przynosi powoli efekty. To, jak mocno ufają swoim przełożonym, odzwierciedla inna historia opowiedziana przez dyrektora Msinjili. Byliśmy nieco zaskoczeni, że dyrektor tak po prostu odebrał połączenie z nieznanego numeru w środku spotkania. Zapytany, czy zawsze i od każdego odbiera telefon, oświadczył, że oczywiście, nawet nocą musi być gotowy. Zdarzyło mu się kiedyś szukać dziewczyny, która uciekła ze swojej wioski przed gwałtem. Nie zadzwoniła na policję, wybrała numer Msinjili. Przerażona, samotna, zagubiona gdzieś pośrodku rozległego stepu, ciemną nocą czuła się jednak bezpiecznie, wiedząc, że dyrektor obiecał jej szukać. pomoc dotarła na czas?

Dotarła, ale nas ta historia złamała. Doświadczyliśmy nieprzyjemnego wyrzutu sumienia. Nam się wydaje, że mamy sporo obowiązków, robimy wszystko, na co nas stać, żeby wspierać naszych podopiecznych. To jest oczywiście w naszych warunkach prawda, jednak nic się nie równa heroicznej pracy, jaką wykonują nauczyciele tam, w dalekiej Afryce.

czy jest coś, co chciałabyś przenieść z tanzanii do polski?

Dyrektor jednej z niemieckich szkół zapytał dziewczynek, czy lubią tutaj być. A one wszystkie, uśmiechając się szczerze, gromkim głosem krzyknęły, że tak. Bardzo bym chciała zapytać moich uczniów w poniedziałkowy poranek, czy lubią tu być i usłyszeć od nich szczere „tak”. <śmiech>

A tak na poważnie, chciałabym zawsze pamiętać, że uczeń przynosi do

szkoły w plecaku także swoją historię. Jeden śmierć bliskiej osoby, drugi kłopoty finansowe rodziców, ktoś inny boryka się z własną niepełnosprawnością. Chociaż staram się patrzeć na ucznia całościowo, to jednak w naszym zbiurokratyzowanym i przeładowanym wytycznymi systemie edukacji często brakuje na to czasu. Nie ma już u nas tej więzi, którą dostrzegłam w Monduli, więzi zaufania, która łączy ucznia z mistrzem. czy masajskie kobiety gotowe są na pierwszą falę feminizmu?

Tego jeszcze nie wiem, ale wiem na pewno, że pierwsze ziarna emancypacji zostały zasiane…

Jak pokazują badania prowadzone przez niezależne instytucje międzynarodowe, średnie wykształcenie kobiet w Afryce wpływa pozytywnie na jakość ich życia:

1. Wykształcenie średnie potraja zarobki kobiet.

2. Kobiety wykształcone, pracujące w miastach i pozostające w kontakcie z rodziną inwestują 90% swoich zarobków w utrzymanie krewnych.

3. Dziewczyny ze średnim wykształceniem wychodzą później za mąż i rodzą średnio 2 dzieci mniej niż przeciętna Masajka.

4. Kobiety są zdrowsze i 7-krotnie rzadziej zapadają na choroby zakaźne, w tym AIDS.

5. Dzieci kobiet wykształconych mają aż o 40% wyższą szansę dożyć 5. roku życia.

Jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej na temat MaaSAE School lub wesprzeć szkołę finansowo, zapraszamy na stronę: https://www.facebook.com/OperationBootsrapAfrica/

34 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

Odyseja Hakima

– opowieść o wielkiej stracie

Od kilku lat przez Europę przetaczają się fale największej masowej migracji od czasów II Wojny Światowej. Do Unii Europejskiej napłynęły miliony uchodźców i imigrantów – większość z nich ucieka przed wojną i terrorem, ale również przed skrajnym ubóstwem i zmieniającym się klimatem. Problem uchodźców był traktowany przez kraje europejskie w bardzo różny sposób, jedni otwierali drzwi, a inni budowali płoty na granicy. Nie zatrzymamy tego ruchu, a budowanie murów na granicach przypomina budowanie małej zapory na środku oceanu. Uchodźcy będą szli, choćby mieli umierać na swojej drodze. Możemy

ich tylko przyjąć i wpisać ich istnienie w porządek naszego świata. Jeśli bowiem nie będziemy karmić głodnych, leczyć chorych i grzebać umarłych, a najważniejsza stanie się segregacja ze względu na kolor skóry czy religię, to sami naszą kulturę zniszczymy. Jeśli odrzucimy to, co stanowi jej sedno, nie zostanie nam już nic do obrony.

Uchodźca mimowolnie stał się powodem politycznych sporów, a czasem nawet potrzebą w windowaniu politycznych sondaży. Dla niektórych partii jest nawet przydatny, bo gdyby nie ten biedny uchodźca, to kim straszyliby ciemny lud? Strach jest przecież najlepszym

35 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
Urszula Markowska

Tracą dorobek swojego życia, opuszczają miejsce, które było ich domem. Borykają się ze śmiercią bliskich i strachem o tych, którzy tam zostali.”

36 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
fot. PAP fot.
fot. Emilio Morenatti/Ap Photo
fot. Radio Szczecin fot. PAP
PAP

narzędziem. Ważną rolę odgrywają tu media i to, jaką o uchodźcach będą budować opowieść. Obecnie uchodźcy są wpisani w politykę każdego europejskiego kraju. Polska budując mury przy białoruskiej granicy, które miały uchronić kraj przed napływem imigracyjnym, musiała nagle otworzyć swoje granice dla uciekających przed wojną Ukraińców. Świat docenił nagle zaangażowanie Polaków w pomoc uchodźcom, jednak nadal zerka na problem tych, których do naszego kraju wpuścić nie chcemy. Nie potrafię zrozumieć tej segregacji na lepszego i gorszego uchodźcę. My jako naród nie potrafi my o tym rozmawiać. Zamykamy oczy, udając, że tematu nie ma. A on jest i coraz głośniej puka do nowo postawionych na granicy bram. Nie potrafi my też o uchodźcach rozmawiać z naszymi dziećmi. A to przecież od nas zależy, czy podsycimy w dziecku strach, czy raczej otwartość i pozytywne nastawienie. To, jak „zaprojektujemy” nasze dzieci, pozostanie z nimi na zawsze.

Dzisiaj proponuję książkę, która pozwoli nam oswoić się z problemem uchodźczym. Dedykowana jest nie tylko dzieciom i młodzieży, choć proponowana forma komiksu może nam to sugerować.

„odyseja hakima” to prawdziwa historia człowieka, który musiał zostawić wszystko: swoją rodzinę, przyjaciół, własną firmę, ponieważ wybuchła wojna. To historia rzeczywistości między nadzieją a przemocą, opowieść o tym, jak wojna zmusza do porzucenia ziemi, tych, których kochasz, i czyni cię uchodźcą. To przede wszystkim opowieść o wielkiej stracie.

rySownik, który SzUkał prawdy o Uchodźcach

24 marca 2015 roku cierpiący na depresję Andreas Lubitz, pilot linii Germanwings,

doprowadził do katastrofy pasażerskiego Airbusa. Rozbił go o szczyt góry w Alpach. Zabił siebie i 150 innych osób. Informacja o tym wypadku obiegła cały świat. Ludzie byli autentycznie przerażeni losem pasażerów, którzy wtedy zginęli. Nic dziwnego. Ostatecznie każdy z nas mógł mieć podobnego pecha, wsiąść do tego samolotu... Niemal w tym samym czasie, o czym informowały tylko nieliczne media, na Morzu Śródziemnym doszło do kilku wypadków, które nie poruszyły niemal nikogo. Utonęło w nich 400 osób, w tym wiele dzieci. Nikt jednak specjalnie nie roztrząsał tych wydarzeń. Czytelników i telewidzów w Europie mało one obchodziły, dotyczyły bowiem imigrantów, których los trudno sobie wyobrazić. Ostatecznie nikt z nas nie stracił mieszkania i pracy jednocześnie. Nie został wygnany ze swojego miasta i kraju. Nie musiał przeprawiać się pontonem przez morze. Jak by na to nie spojrzeć, Polakowi czy Niemcowi trudno sobie wyobrazić śmierć na morzu. osobą, która zainteresowała się tymi dwoma katastrofami, był Fabien toulme; Francuski rysownik, który zadał sobie jedno pytanie: kim, do cholery, są ci wszyscy imigranci, którzy przyjeżdżają do mojego kraju?

Toulme nie bardzo wierzył mediom. To, co przeczytał na temat wypadku w górach i na morzu, było dla niego dowodem, że dzienniki są stronnicze i wybiórcze. Nie potrzebował kogoś, kto opisze mu problem imigrantów. Chciał ten problem poznać osobiście. Dlatego...

37 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa

postanowił poznać jakiegoś uchodźcę i z jego ust usłyszeć, dlaczego ten ktoś przyjechał do Francji.

W ten sposób Fabien poznał Hakima, syryjskiego ogrodnika, który opowiedział mu o swojej odysei. O tym, jak pewnego dnia stracił wszystko, jak został wygnany z rodzinnego miasta, jak musiał zostawić ukochaną rodzinę i jak był prześladowany przez syryjskich żołdaków wysługujących się dyktaturze.

Historia Hakima spisana przez Fabiena Toulme to poruszające studium beznadziei. Powinien przeczytać ją każdy, kto myśli, że jest bezpieczny i nigdy nie będzie imigrantem. Hakim też tak myślał i nie zamierzał nigdzie wyjeżdżać. Ale w ciągu zaledwie kilku miesięcy został postawiony przed wyborem - zostajesz i umierasz albo uciekasz, żeby żyć. n ie romantyz U jmy wojny

Każda wojna, bez względu na to gdzie się toczy, to przede wszystkim opowieść o stracie, a my powinniśmy zapomnieć o naszych filmowych wizjach uchodźcy, ponieważ te mogą prowadzić do obustronnego rozczarowania. Osoby uciekające przed wojną nie zawsze będą przejawiały bohaterskie postawy, niekiedy będzie z nimi sporo problemów. Na to wszystko powinniśmy się przygotować i wykazać wyrozumiałość. Czasem myślę o tym, jak trudno poradzić nam sobie ze stratą pracy, pieniędzy z powodu - złej inwestycji, czy kasacją samochodu po wypadku. Traumatyzuje nas utrata rzeczy materialnych. Spotkania z uchodźcami nauczyły mnie, że nie powinno mnie to martwić. Przez ostatnie osiem miesięcy słucham historii ludzi uciekających przed wojną. To niezwykle trudne opowieści, które mają konsekwencje również fizyczne. Dzieci przestają mówić, nastolatki moczą się w nocy, dorosłych dopada bezsenność, ciężka depresja i ataki paniki.

Każda ta historia zawsze dotyczy straty. Tracą dorobek swojego życia, opuszczają miejsce, które było ich domem. Borykają się ze śmiercią bliskich i strachem o tych, którzy tam zostali.

dla mnie S ymbolem Uchodźcy je S t mały plecak i reklamówka

Gdy do Polski docierały duże transporty wiozące uchodźców z Ukrainy, byliśmy gotowi do każdej pomocy. Patrzyłam na to z dumą i łapałam każdy pył tego pomocowego zrywu w pamięci, bo wiedziałam, że nie potrwa on zbyt długo. Moja historia z uchodźcami zaczęła się w pierwszych dniach wojny na dworcu w Katowicach. Wjechały właśnie dwa pociągi wiozące ludzi z Ukrainy. Hala dworca nagle pociemniała, kilkaset osób w zagubieniu i przerażeniu rozglądało się, czekając na służby i pomoc. Mijałam płaczące kobiety z małymi dziećmi na rękach, starszych ludzi z problemem przemieszczania się, nastolatków schowanych w słuchawkach, bo tak łatwiej poradzić sobie z lękiem, przestraszone psy na smyczy. Cały ten obraz przeszył mnie do kości, stałam i płakałam, bo tylko na taką reakcję byłam gotowa. W mojej pamięci mocno wyryły się małe szkolne plecaki i reklamówka w dłoni. Z tym przyjechali ludzie uciekający przed śmiercią. To obraz utraty wszystkiego, ale dla mnie obraz człowieka, który jest wartością najwyższą. Nie sposób opisać tych wszystkich emocji, ale wtedy pozwoliło mi to zebrać w sobie tyle siły, by w pomocy uchodźcom pozostać do dzisiaj. I mam nadzieję, że pozostanę w niej jeszcze bardzo długo.

A teraz wyobraź sobie, że Ty jesteś w takiej sytuacji

Nowy kraj i decyzja co dalej. Obok ludzie, którzy nie do końca cieszą się,

38 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

że jesteś, bo przecież zabierasz im miejsce, socjal i pracę. Nie rozumiesz jeszcze języka, a Twoje dzieci nie chcą chodzić do szkoły. Mieszkasz w hotelu i boisz się o to, co zrobisz, gdy każą Ci się wyprowadzić.

Dokąd pójdziesz? Co powiesz dzieciom?Trudno w Polsce o pomoc psychologa. A nawet jeśli się znajdzie, to i tak Cię nie zrozumie, albo Ty jego. Z tymi trudnymi przeżyciami zostaniesz już na zawsze, a trauma wojny będzie dziedziczna.

Ataki paniki stają się już codziennością, bo nieustannie śledzisz co dzieje się w kraju i kiedy możesz tam wrócić. Nie śpisz, bo mąż lub brat, którzy zostali by walczyć, nie odpisują już od trzech dni. Nie wolno Ci narzekać, a inni oczekują wdzięczności, choć Ty wiesz, że straciłeś wszystko i właśnie ta strata jest uczuciem, które wypala od środka.

A teraz powiedz sam sobie, czy naprawdę wiesz, co znaczy być uchodźcą?

Wojna przestała się klikać, jesteśmy zmęczeni tematem uchodźców i sami nie czujemy już potrzeby pomagania. Oni powoli stają się bezbarwni. Przyzwyczailiśmy się do ich języka, który słyszymy wszędzie. Wiele osób dziwi to, że korzystają z ofert kawiarni czy restauracji, że wychodzą na spacer, a kobiety zakładają sukienki i robią makijaż. Bo według powszechnej opinii powinny siedzieć w hotelach i zamartwiać się o to, co wojna robi z ich krajem.

A dla mnie to dobry odruch: bycie wśród ludzi, zajmowanie się innym tematem niż wojna. Choć przez chwilę mogą po prostu od tego odpocząć. Jeśli chcemy naprawdę pomóc uchodźcom przebywającym w naszym kraju, spróbujmy ich poznać, zaprzyjaźnić się, pójść wspólnie na kawę. Bo w świecie miejsce jest dla wszystkich, wystarczy się odrobinę przesunąć.

by Sk U tecznie pomagać, należy znać różnice między empatią a litością

Często mówi się o tym, że pomagamy ze względu na to, że jesteśmy empatyczni i mamy umiejętność współodczuwania. Jednak czasem pod płaszczykiem empatii okazujemy tak naprawdę tylko litość.

Jaka to różnica? Empatia pozwala nam na bycie przy drugiej osobie, otwarcie się na nią, prawdziwe rozumienie jej emocji i jej perspektywy. Nie identyfikujemy się tu z emocjami drugiej osoby, ale skupiamy się całkowicie na drugim człowieku, potrafimy rozmawiać z nim o jego trudnych emocjach, dzięki czemu odczuwa on nasze wsparcie i zrozumienie.

Nie odbieramy mu człowieczeństwa, sprawczości, decyzyjności. Litość lub nawet politowanie jest natomiast czymś innym – polega raczej na użalaniu się nad kimś, co związane jest z lekceważeniem, umniejszaniem znaczenia trudnej sytuacji, odwracaniem uwagi od trudnych emocji, odbieraniem człowiekowi w pewien sposób możliwości decydowania o sobie. Osoba, która kieruje się litością, co prawda często niesie pomoc potrzebującym, ale bez refleksji, czy dokładnie taka pomoc jest tym osobom potrzebna.

Wie lepiej i co więcej, najczęściej oczekuje wdzięczności. Przecież jest dobra, troszczy się. Tyle że tak naprawdę chodzi jej o poprawę własnego samopoczucia, a czasem także zagłuszenie wyrzutów sumienia, pozbycie się własnych trudnych emocji, z którymi sobie nie radzi.

Musimy pamiętać, że każdy człowiek jest inny, każdy nieco inaczej chciałby też być traktowany. Powinniśmy więc pamiętać o zdolności, jaką jest empatia, która pozwala spojrzeć na drugiego człowieka w sposób obiektywny. Tylko empatia jest drogą do pełnego zrozumienia potrzeb innych ludzi. Warto pamiętać, że można ją w sobie doskonalić.

39 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

carpe dIeM, czyli rzecz o stracie

Kiedy umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz” mówi mądrość buddyjska (chociaż dziś można spotkać ją w różnych ustach).

40 XI

Dopełnia ją powiedzenie mędrca, że przyczyną wszelkiego cierpienia jest przywiązanie. I tutaj można byłoby właściwie zamknąć temat straty. Jeśli przestanie zniewalać nas przywiązanie do rzeczy, osób, koncepcji, myśli, emocji, to będziemy wolni od poczucia straty. Wystarczy uwolnić pragnienia, nie pożądać niczego - być wolnym od wszelkich przywiązań. No właśnie. Ale jak?! po pierwsze - z rozsądku.

Weźmy takich faraonów i skarby ich grobowców. Rozumiem, że było to wpisane w koncept życia pozagrobowego i w ten sposób również umacniano wiarę w boskość władców. Sam władca musiał się nieźle rozczarować, jeśli wierzył, że po śmierci przydadzą mu się ”skarby pierwszej potrzeby”. Rabusie piramid w Gizie czy grobowców w Dolinie Królów wykazali się rozsądkiem, zakładając, że złote przedmioty bezcennego użytku jednak pozostały w miejscu, gdzie je zakopano. Dlatego wędrując jeszcze jako przewodnik z grupami turystycznymi po Egipcie, czasami żartowałem, że trumny (czy sarkofagi) jednak nie mają kieszeni. Doświadczenie pokoleń, których już nie ma, uczy, że nic ze sobą nie zabierzemy. Inaczej - oznacza, że nie posiadamy niczego na zawsze. Jeśli już coś mamy, to tylko na chwilę, którą postrzegamy tutaj jako nasze życie.

A zatem luz. Nic na tym świecie nie jest nam dane na zawsze. Warto dodać: posiadanie i nieposiadanie - tak samonie są na zawsze.

po drugie - z litości lub miłości do siebie.

W filmie ”Siła spokoju” (2006*) grany przez Nicka Nolte Socrates mówi do swojego ucznia: ”ludzie cierpią, bo bardzo czegoś pragną, a potem, kiedy już to mają, znów cierpią, bo boją się, że to stracą”. A więc przywiązanie to nie tylko pragnienie, ale też lęk.

A zatem, jeśli czegoś bardzo pragniesz i z tego powodu cierpisz, to może warto po prostu odpuścić. Odczuwane pożądanie oznacza tylko tyle, że ci czegoś brakuje. W poprzednim numerze ”Torebki” pisałem o tym, że to z tego powodu często łączymy się w pary. Ten błąd intencji, już na początku, powoduje nasze późniejsze cierpienia. Kiedy przestajemy czegoś pragnąć i akceptujemy brak rzeczy, osoby, sukcesu odczuwane cierpienie zaczyna nas opuszczać. Pojawia się zwykle ulga i miejsce na to, czego chcesz i z radością wybierasz. Podobnie jest, jeśli coś już masz i boisz się, że to stracisz. Akceptując lęk jako nierozłączną część naszej ludzkiej natury, odpuszczasz napięcie z nim związane (tzw. stres) - wtedy również pojawia się ulga. Naturalnym będzie wówczas cieszyć się tym, co przez chwile życia posiadasz. Jest też szansa, że z radości posiadania możesz się tym podzielić z innymi ludźmi - rzeczą, talentem, innym rodzajem obfitości - choćby swoim stanem radości. Warto dodać tutaj, że dzieląc się tym, co masz, mnożysz to dla siebie. Ot, proste prawo. i po trzecie - z natury prawdy, czyli z rozsądku i miłości równocześnie.

41 No 5 XI 2022 Damsko-męski punkt wi D
zenia
Szymon Szałapski

Czy zdarzyło się nam usłyszeć: ”umarł mi”? Ten krótki komunikat wskazuje na źródło cierpienia.

I nie jest nim śmierć bliskiej osoby… We wschodnich kulturach (ale nie tylko), tam, gdzie łatwiej o rozpoznanie prawdziwych źródeł żalu i smutku, uczestnicy ceremonii pogrzebowych dążą do radosnego przywoływania wspomnieńchwil, które dzielili ze zmarłym. Cieszą się, że mogli dzielić z nim swoje życie, uczyć się, doświadczać wspólnego czasu. Zmarły odszedł, a oni wspominają wspólne chwile. Żałoba to czas kontemplacji życia zmarłego i wspólnej drogi, a nie czas użalania się nad sobą. Nam niestety wówczas trudno znieść zderzenie z prawdą o tym, czym była okazja do tej relacji i płaczemy nad niewykorzystanym czasem i swoimi błędami.

”Wszystko MI zabrał”, ”odszedł ode MNIE”, ”umarł MI” itp.

Na czym skupiona jest wtedy nasza uwaga?

Każdy z nas ma jakieś doświadczenia straty. Kluczem do jej przekroczenia jest

akceptacja, poddanie emocji z nią związanych i pokora.

Zarówno autor, jak i Ty, Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, kiedyś odejdziemy. I dodam odważnie, że ci, którzy nigdy nie przeczytają tego artykułu również. To naturalne i nieodwołalne. I smutnym nie jest to, że odejdziemy, ale to, że często jesteśmy martwi już za życia. MARTWIąc się wciąż o coś, żyjąc w lęku, kurczymy się i nie wykorzystujemy w pełni swego potencjału.

I smutne nie jest to, że coś straciliśmy. Smutne jest to, że nie potrafi liśmy się z tego cieszyć, korzystać, w pełni doświadczyć.

A zatem nie marnujmy czasu. Zamiast żalu, lęku czy pragnienia można wybrać spokój, ochotę i radość.

Carpe diem!

*Film na podstawie książki Dana Millmana ”Droga miłującego pokój wojownika”

42 No 5 XI 2022 DamSKO-mĘSKI PUNKT WIDZENIa

FILM z polecenia

trzY bILLboardY za ebbING, MISSourI

Mildred Hayes ma dość wszystkiego. [...] Ma dość rozsadzającego ją od środka poczucia winy, że nie była dobrą matką, że mogła tej śmierci zapobiec. Wynajmuje miejsce reklamowe na trzech nieco zapomnianych billboardach stojących na drodze do jej miasteczka, a na nich każe namalować bardzo obrazowy przekaz, wypowiadając w ten sposób wojnę wszystkim, którzy nie chcą jej ulżyć w cierpieniu. Zgorzkniała, zdesperowana Mildred nie spodziewa się, że jej prowokacyjny gest zapoczątkuje reakcję łańcuchową, która dotknie dziesiątki mieszkańców miasteczka, również bliskie jej osoby. I, jak na dobrą brutalną przypowieść o meandrach ludzkiej natury przystało, pozwoli jej lepiej zrozumieć swych wrogów, gniewnych, impulsywnych, szczodrych i pięknych w swoich słabościach ludzi, którym przeważnie warto dać drugą szansę. opis festiwalowy

43 No 5 XI 2022

Umarłych pamięć

Śmierć jest i będzie naturalnym zakończeniem. To „zakończenie” jest najtrudniejsze do zaakceptowania oraz budzi w nas lęk, ogromny ból, zwłaszcza po stracie kogoś bliskiego. Nic dziwnego, ciągle przecież dążymy do tego by kochać, by być kochanym i szczęśliwym. Mimo, że wiesz, iż kiedyś nadejdzie koniec odsuwasz od siebie tę myśl, bo ona przeraża. Nikt nie chce przecież tracić tych, którzy sprawiają, że jest się szczęśliwym. Żałoba o której mówimy jest tym czasem, który ze stratą próbuje nas oswoić i nauczyć żyć na nowo, inaczej… Odbyłam ostatnio długą rozmowę z psychologiem, który przekonywał mnie, że akceptacja śmierci, a także pożegnanie najbliższych można na tyle oswoić, by nie czuć rozdzierającego nas bólu po stracie. To pogodzenie się z tym co przynosi życie i jest najlepszym krokiem by śmierć nie zachwiała naszą codziennością. Jednak myślę sobie, a nawet jestem pewna, że gdyby nie smutek, żal, cierpienie czy uczucie osamotnienia, nie umielibyśmy dostrzegać lub cieszyć się miłością. Cała ta gama emocji, również tych trudnych czyni nas ludźmi.

Faktem jest niemniej, że śmierć w naszej kulturze od wieków traktowana jest jak temat, którego lepiej unikać. Tabu. Jako społeczeństwo ukrywamy umieranie

za zamkniętymi drzwiami. Chowamy je w szpitalach wielkości metropolii, domach opieki, hospicjach i dusznych prowizorycznych sypialniach, naprędce przeniesionych na parter domu. Mówimy ściszonym głosem o rozpoznanej u kogoś śmiertelnej chorobie. Bawimy się w chowanego z naszymi uczuciami, spychając ból głęboko pod powierzchnię, żeby móc zachować choć zewnętrzne pozory tego, że sobie radzimy.

Do śmierci niestety nikt nas nie przygotowuje, szczególnie śmierci najbliższych. Pamiętam rozmowę z babcią, w której wybrzmiało, że powinnam się uczyć więcej, być bardziej samodzielna bo przecież ona w końcu umrze, a ja bez niej będę musiała sobie dać radę. Moje oburzenie na jej słowa było ogromne, miałam żal do niej, bo przecież nie powinna tak mówić do dziecka. Dyskusje o śmierci budziły we mnie spory lęk. Ten lęk nieustannie podsycano na lekcjach religii czy podczas kazań w kościele. Wszystko sprowadzało się do zasłużenia na niebo, wizję piekła, potępienia, a początkiem tej niewiadomej pozagrobowej przyszłości była właśnie śmierć.

Być może mój ogromny strach przed utratą kogoś bliskiego wynikał z dziecięcych doświadczeń, bo mój ojciec zmarł gdy miałam zaledwie 4 lata. Nikt ze mną

45 No 5 XI 2022 Damsko-męski punkt wi D zenia
„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci.”

o tym wydarzeniu wtedy nie rozmawiał, bo przecież takie małe dziecko jeszcze niewiele rozumie. Ale ja rozumiałam więcej, niż bym chciała. W pamięci mam smutne obrazy, które idą ze mną przez całe życie. Trumna w pokoju, płaczący ludzie, zapach wosku, pochowane lustra. Nie wiedziałam dlaczego tata ciągle śpi, a przerażona rodzina znalazła mnie w nocy, gdy spałam obok martwego ojca. Efektem moich nocnych wędrówek była decyzja rodziny, że na pogrzeb nie pójdę. Ze stratą ojca nie mogłam sobie poradzić długo, z odejściem moich ukochanych dziadków również. Każda śmierć przynosiła bowiem duże zmiany w moim życiu i to niestety nie były zmiany na lepsze.

Śmierć moich bliskich była faktem, a jak wiemy, z faktami trudno dyskutować. Sporo czasu poświęciłam jednak skupieniu swoich emocji wobec samej straty. Był to powód do podsycania w sobie żalu, poczucia samotności i małych depresyjek. Dziś ten brak bliskich przekuwam raczej na wspomnienia. Potrafię godzinami opowiadać moim córkom

o swoich dziadkach i taka pamięć sprawia, że nie ma mowy o tych trudnych emocjach. Żałoba, która w moim przypadku trwała bardzo długo, była mimo wszystko potrzebna, by zrozumieć, poukładać i docenić dobre strony tych relacji. Nie wiem, czy chciałabym to zmienić. Być może byłoby mi łatwiej, gdyby w porę ktoś ze mną porozmawiał oraz pomógł poradzić sobie z żalem czy stratą. Wiem też że, cała ta paleta emocji stwarzała moją wrażliwość, uczyła pojmowania świata, by teraz jako osoba dorosła była, tym kim jestem. Jestem wdzięczna moim bliskim, których już nie ma, za to, co przekazali mi dobrego, że uczyli mnie miłości, empatii do ludzi i zwierząt, że zostawili sporo przyjemnych wspomnień. I tu jest chyba różnica w pojmowaniu śmierci... Albo skupiasz się na stracie, albo na wdzięczności za czas, jaki został wam dany. Ja potrzebowałam wielu lat, a także straty kilku ważnych ludzi, by to dostrzec. Lęk przed utartą bliskich nie zniknął, wydaje mi się naturalnym, ale oswojenie go daje więcej spokoju.

46 No 5 XI 2022

FILM z polecenia

maNchESTEr By ThE SEa

Ten film, choć bazuje fabularnie na pewnych ogranych motywach, nie podąża jednak tą drogą. Zamiast tego stawia na realizm. Brak tu płaczu nad ciałem zmarłego członka rodziny, płomiennych przemów na jego pogrzebie, czy nagłego wyprostowania wszystkich problemów za pomocą czarodziejskiej różdżki scenarzysty. Dzieło Lonergana zabiera nas tam, gdzie nie ma nadziei. Gdzie ludzie nie radzą sobie z własnymi emocjami oraz stratą. Gdzie lepszym wyborem od rozmowy o problemach wydaje się wszczęcie pijackiej burdy w pobliskim barze.

Krzysztof Pielaszek/ pl.ign.com

47 No 5 XI 2022

KSIĄŻKI z polecenia

to co MuSIMY UTracIĆ

O tym, jak strata, która jest w naszym życiu nieunikniona, wzmacnia nas i zmienia.

Judith Viorst w swojej klasycznej książce dowodzi, że doświadczamy straty: już w momencie narodzin, gdy opuszczamy ciało matki, przestając być jej częścią i stopniowo stając się oddzielnym „ja”, gdy uświadamiamy sobie, że nasza władza i możliwości są ograniczone i że musimy ustąpić przed tym, co zakazane i co niemożliwe do spełnienia, gdy musimy zrezygnować z marzeń o idealnych związkach między ludźmi i zastąpić je naszą rzeczywistością więzi niedoskonałych, w drugiej połowie naszego życia, gdy ostatecznie rozumiemy, jak kruche ono jest, i przyjmujemy do wiadomości, że wszystko ma swój kres. Autorka przekonuje, że radzenie sobie z naszymi stratami pomoże nam wzmocnić się emocjonalnie i psychicznie. Uświadomienie sobie, w jaki sposób strata ukształtowała nasze życie, może stać się początkiem mądrej i rodzącej nadzieję zmiany.

„ Nie bierz tej książki do wanny; jest zbyt naładowana elektrycznością. Nie pożyczaj jej przyjacielowi, nigdy jej nie odzyskasz. Ale nie krępuj się płakać, śmiać się i dziwić się odwadze Judith Viorst, by stworzyć książkę o tak potężnej inteligencji i współczuciu. W książce To, co musimy utracić Viorst daje nam –między innymi – siebie. Jej strata, nasz zysk.” Phillis Theroux Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

48 No 5 XI 2022

PaTrZĄc W SłOŃcE.

JaK SOBIE raDZIĆ Z PrZEraŻENIEm ŚmIErcIĄ

Napisane w niepowtarzalnym stylu opowiadania Yaloma, Patrząc w słońce są głęboko poruszającym studium uniwersalnej kwestii śmiertelności.

W dziele podsumowującym jego pracę i osobiste doświadczenie Yalom pomaga rozpoznać, jak strach przed śmiercią leży u podstaw większości naszych niepokojów. W uświadomieniu sobie tego pomagać mogą rozmaite doświadczenia – marzenia senne, poczucie straty (np. śmierć ukochanej osoby, rozwód, utrata pracy lub dachu nad głową), choroba, trauma czy starzenie się. Autor przekonuje, że kiedy stajemy w obliczu własnej śmiertelności, czujemy się bardziej zainspirowani do zmiany priorytetów, głębszego komunikowania się z tymi, których kochamy, doceniania piękna życia i podejmowania ryzyka niezbędnego do osobistego spełnienia. irvin d. yalom – emerytowany profesor psychiatrii na uniwersytecie Stanforda, psychoterapeuta mający wieloletnie doświadczenie w pracy z ludźmi. Autor błyskotliwych powieści psychologicznych i podręczników. W swoich pracach prezentuje terapię w ujęciu egzystencjalnym. Jest autorem klasycznych już podręczników, takich jak: Psychoterapia grupowa. Teoria i praktyka, Psychoterapia egzystencjalna, Dar terapii. Wspaniałe gawędziarstwo autora można poznać w opowiadaniach terapeutycznych: Kat miłości, Mama i sens życia oraz w powieściach: Leżąc na kozetce, Kiedy Nietzsche szlochał. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

49 No 5 XI 2022

Adela wiedziała, i już. Zresztą nawet gdy odeszła, to się mówiło: „no, ciekawe, co by na to powiedziała Adela, co by poradziła.” Mówiły tak nawet bliźniaki, Kazik i Kajtek, którzy jej nie poznali”

Wróż Adela

50 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

Nie wiadomo, kiedy to się zaczęło, nikt tego nie pamięta. Ale tak się już utarło, że jak coś, to do Adeli. Każdy w rodzinie to wiedział. Wystarczyło zapytać. Czy iść do miasta przez Parchowiec, czy na skróty przez pola? Czy będzie padać jutro? Czy nanieść więcej drewna? Czy Hankowe przyjadą na majówkę, czy zrejterują jak zawsze? Czy Karol, ten brodacz z Milówka, to rokuje? Siadało się przy niej i wystarczyło zapytać. Tosia pytała bez słów. Janek miał cały rytuał. Nalewał sobie szklaneczkę jarzębiaku, siadał na ławce przed domem i mówił. Nie żeby ona mu odpowiadała wprost. Co to, to nie. Adela nie dawała jasnych wskazówek. Ale nigdy się nie myliła, jakby przyszłość to było po prostu miejsce jej częstych wycieczek. I jakby wiedziała, co będzie jutro albo za rok. I co dla kogo będzie najlepsze. Jakby czytała z kart. Wyremontowaliśmy werandę, bo Adela wywróżyła, że będzie ciepłe lato. Tośka poszła za Olka Cieślara, bo Adela dała zielone światło. Babka Stefa nie dała sobie biodra wymienić, bo Adela była przeciwna. Adela wiedziała, i już. Zresztą nawet gdy odeszła, to się mówiło: „no, ciekawe, co by na to powiedziała Adela, co by poradziła.” Mówiły tak nawet bliźniaki, Kazik i Kajtek, którzy jej nie poznali.

Pochowaliśmy ją na wiosnę pod płotem. Ziemia była jeszcze zmarznięta, twarda. Łapy Adeli sztywne, futro szorstkie i matowe. Puste, szklane, mętne oczy nie widziały już nikogo ani niczego. Jesienią tego samego roku przyplątał się rudy kot. To znaczy nie całkiem się przyplątał, tylko Janek go przygarnął. Siedział przed zakładem wulkanizatora

po czeskiej stronie. Bida taka, wychudzony, z jednym uchem oberwanym. Janek się zlitował i wziął go na pakę samochodu. Ale u nas w domu nigdy nie było kota. Przed Adelą były inne psy, ale kotów nie i nikt się za bardzo z rudzielca nie cieszył. Babka Stefa zganiała go z fotela przy piecu, strofując:

- Kaj się ciśniesz, pierunie! Wszyscy się o niego potykali. Jakoś tak lazł pod nogi. Bliźniaki karmiły go skrawkami ze stołu i tylko im dawał się głaskać. Ale był raczej dziki, chował się za szafę, rzadko się pokazywał. Był może u nas ze trzy tygodnie, gdy pewnego dnia zwinął się w kłębek na posłaniu Adeli na werandzie. Na posłaniu Adeli! Tym samym, którego nikt z nas nie miał serca usunąć, zupełnie jakby pobiegła nad Olzę i zaraz miała wrócić. A tu ten leży! Tosia wzięła go delikatnie na ręce i przełożyła na fotel, ale wrócił. Następnego dnia babka Stefa wygoniła go miotłą, ale znowu przyszedł. Za każdym razem wracał uparcie. W końcu Janek kazał dać mu spokój i zaczął siadać obok kota ze szklaneczką jarzębiaku. Opierał się o ścianę, podciągał nogi pod brodę i mówił do niego. Nie żeby od razu o coś pytać. Wiadomo, że mały nie był gotów udzielić żadnej odpowiedzi; musieliśmy go wychować. Ale skoro Adela go przysłała, to nie było rady...

51 No 5 XI 2022 torebka jakby damska
Agata Romaniuk

Skąd Okudżawa o tym wiedział?

52 No 5 XI 2022

Pierwsza miłość z wiatrem gna, z niepokoju drży…

O tak! To była jej pierwsza miłość. Od razu prawdziwa. Ta jedyna. Motyle w brzuchu i same dobre chwile. Takie życie jej obiecywał, a Wiola uwierzyła; bo chciała wierzyć, bo takiego życia nigdy nie miała. Chodzili na romantyczne spacery nad zalew, tak samo jak bohaterki romansów, które tak lubiła czytać. Wierzyła, że w jej życiu będzie jak w książce, pewnie będą trudne chwile, ale potem… Potem już tylko happy end. Długo, szczęśliwie, dostatnio, jak w bajce. To jej obiecywał, całując delikatnie w usta, znienacka wyjmując zza pleców bukiet kwiatów.

Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi…

Mąż ten sam, lecz miłość inna. Druga? A może widziana od drugiej strony, od podszewki, jak w tej jego eleganckiej marynarce, którą musiała wyczyścić z własnej krwi. Bo krew z jej rozbitego nosa zabrudziła jego ubranie. Uderzył jakby od niechcenia, na odlew i nie dość szybko się odsunął.

Bić zaczął rok po ślubie. Upijać się - jeszcze szybciej. Z tym że bił i po pijaku, i na trzeźwo. Na początku przepraszał, raz nawet, jak za romantycznych narzeczeńskich czasów, z kwiatami i na kolanach. Oczywiście że mu wybaczała. Był przecież jej pierwszą i prawdziwą miłością. Wierzyła, że jej dobra i szczera miłość zmieni w nim to co złe. Wciąż miała w pamięci szczęśliwe zakończenia z ulubionych książek. Dobro przecież musi zwyciężyć!

A ta trzecia jak tchórz, w drzwiach przekręca klucz, i walizka spakowana już… Z tym tchórzem to prawda. Z walizką już nie. To znaczy owszem, w myślach tę walizkę pakowała wiele razy. Wrzucała do niej rzeczy dzieci i piękną ślubną fotografię w złotej ramce. Czasami łapała córeczki za ręce i uciekała jak stała: w domowej sukience, tenisówkach noszonych zamiast papci. Tylko torebkę zdążyła złapać. Scenę, że odchodzi wyobrażała sobie tak wiele razy, że uwierzyła w jej prawdziwość. Jak to się działo, że wciąż była w tym mieszkaniu, nasłuchując kroków na schodach?

53 No 5 XI 2022 poczytaj mi, mamo
Jolanta Reisch-Klose

mi, mamo

- Jestem tchórzem, skończonym tchórzem - powtarzała sobie wiele razy. Spakuj walizki, zostaw mu klucz w zamku i zacznij nowe życie. Ratuj siebie, ratuj Kasię i Basię. Ale ten głos w głowie nie miał żadnej mocy sprawczej. Bolał spuchnięty od ciągłych razów nos, złamana ręka goiła się powoli, najszybciej znikały sińce z pleców. Nawet te, które zostawiła sprzączka jego eleganckiego paska. Sama mu go kupiła, bo pasował do garnituru.

Pierwsze kłamstwo, myślisz - ech, zażartował ktoś…

Pierwszy raz uderzył ją ręką w twarz. Kłócili się, nie żeby jakoś bardzo, nawet nie pamięta o co. Nagle plask. Poczuła jego rękę na policzku. Nie uroniła jednej łzy, była bardziej zdziwiona niż przestraszona. Tym bardziej że od razu gorąco przeprosił. To jemu z oczu płynęły łzy, gdy mówił, że nigdy więcej, że nie wie, co w niego wstąpiło. Że to wszystko dlatego, że kocha ją ponad życie. W jego słowach brzmiała czysta szczerość, dlatego uwierzyła, że to nie żart. Wierzyła do kolejnego ciosu.

Drugie kłamstwo - gorzki śmiech, śmiechu nigdy dość… Więcej się nie tłumaczył, gdy bił. Nawet nie wiedziała, kiedy z romantycznej kochanki stała się więźniarką osadzoną we własnych czterech ścianach. Maltretowaną i okłamywaną żoną. Bił, ale przecież kochał. Takie zdanie gdzieś/kiedyś usłyszała: jak bije, znaczy kocha. Bije z miłości. Nie rozumiała dlaczego. Ona z miłości chce ściskać, całować, przytulać - nigdy bić! Mąż jednak wciąż ją zapewniał, że kocha. Więc uśmiechała się do niego, trochę gorzko, wciąż jednak z uczuciem oddania. Był przecież jej pierwszą miłością...

A to trzecie, gdy już przejdzie przez twój próg, głębiej zrani niż na wojnie wróg… Nie śmiała zapytać, kim jest Barbara. Słyszała, gdy z czułością wypowiadał to imię do telefonu. Myśląc, że go nie słyszy (?), szeptał: Basieńko… Kiedyś tak czule mówił do niej: Wiolu, Wioletko, Fiołeczku, czasem nawet Violet, po angielsku. Raz nazwał ją swoim Fioletkiem, przypomniała sobie, spoglądając na sinofioletowe plamy na rękach i nogach.

Odważyła się jednak i spytała, czy wciąż ją kocha. Jego „tak” nie brzmiało przekonująco, chociaż powtórzył je kilka razy. I potwierdził, że oczywiście! Jego usta mówiły jedno, jednak całe ciało krzyczało coś przeciwnego. Czy tak właśnie kłamstwo zlewa się z prawdą? Dwa tygodnie później nie przyszedł na noc do domu. Potem znikał na kilka dni. Wracał, coś tam tłumaczył i znowu znikał. Pewnego dnia, pamięta, to była środa, powiedział, że z nimi koniec.

Gdy spytała, co z nią, z dziewczynkami, wzruszył ramionami i wyszedł. Z oczu pociekły jej łzy. Wtedy jeszcze nie potrafiła określić, czy były to łzy rozpaczy, czy ulgi.

Cytaty pochodzą z ballady Bułata Okudżawy Trzy miłości

Jolanta Reisch-Klose www.jolantareisch.pl

54 No 5 XI 2022 poczytaj

To lektura nie tylko na wieczór; to lektura na początek dobrego dnia także. Inspirują! Bajki są poruszające i wzruszające; odległe w czasie i przestrzeni - na ile wyobraźnia autorów pozwala i intencjonalnie prowokuje, jednakowoż są bliskie w uniwersalności tematów i poczuciu humoru.

Omar Sangare, aktor, reżyser, pedagog, dyrektor nowojorskiego United Solo Festiwal

BaJKI DOrOSłych

Z milionów historii, które znamy, wybraliśmy 333, następnie skondensowaliśmy je do 30 tekstów (właściwie 32, bo wstęp i zakończenie też mają znaczenie). Elżbieta Rowińska-Garbień ozdobiła nasze opowieści niepowtarzalnymi rysunkami. Wszystko razem zebraliśmy w książce „Bajki dorosłych”, wydanej przez Wydawnictwo Fundacja Festina Lente.

Autorami są: Jacek Gientka, psychoterapeuta i Barbara Popławska, coach. Książka dostępna w księgarniach BookBook oraz na naszej stronie internetowej www.wstronezmiany.pl

55 No 5 XI 2022

bajka o zamrożonej królewnie

W dalekiej lodowej krainie żyła zamrożona królewna która lubiła wszystkie odcienie czerni i smutku Miała zamrożoną radość i śmiech bo przecież takiej królewnie nie wypada śmiać się i cieszyć zamrożony płacz bo taka królewna nie powinna okazywać słabości zamrożone dobre słowa bo dawno już ich nie używała jej serce też było zamrożone i już dawno zapomniała co to miłość

Czy w ogóle kiedyś kochała? Tak...ale to było bardzo dawno temu wtedy jeszcze jako radosna królewna zakochała się w radosnym młodzieńcu który poprosił ją o rękę ale jej matka – surowa królowa nie wyraziła zgody gdyż wybranek nie przyjechał na białym koniu a co gorsza w ogóle nie był księciem więc wypędziła młodzieńca z kraju

56 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa

Od tamtej pory minęło wiele czasu królowa matka już dawno umarła ale zamrożona królewna nadal lubiła kolor czarny i smutek Może globalne ocieplenie ją uratuje?

( BP)

57 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa

piotrUś pean

Był sobie pewien Piotr który tworzył peany reklamowe i miał bardzo otwartą głowę na hedlajny, dedlajny, elajnery smartfony, smartłocze, i najnowsze bajery

Najbardziej lubił kręcić reklamowe bajki o wszystkich ulubionych zabawkach a potem wymieniać je na coraz nowsze technologie kupować sobie najdroższe samochody dizajnerskie zegarki, buty, sprzęty coraz bardziej kuse marynarki i spodnie kochał wybierać się w egzotyczne podróże…

Aż kiedyś wyłączyli prąd i cały świat Piotrusia Peana się zawalił ( BP)

58 No 5 XI 2022 torebKa jaKbY daMSKa
59 No 5 XI 2022 torebka jakby damska

Mam wrażenie, że w swoim życiu przeszłam długą drogę (a ile jeszcze przede mną!). Nieraz bardzo trudną, choć niewiele osób o tym wiedziało. Wyznawałam zasadę „zaciśnij zęby i... wytrzymaj”. Na szczęście walczyłam o siebie, o poczucie własnej wartości, o pozytywne zmiany. Spotkałam osoby, które mi w tym pomogły. Wiem, jak cenne jest wsparcie przyjaciół, rodziny. Trafiłam na wiele książek, warsztatów, specjalistów, dzięki czemu mogłam skutecznie pracować nad swoim rozwojem. Ale nie wszyscy mają tyle szczęścia, by w odpowiednim momencie otrzymać pomoc i wsparcie. Dlatego teraz, kiedy czasem widzę w czyichś oczach to charakterystyczne zagubienie, niepewność, nieme wołanie o pomoc, mam ochotę powiedzieć: „Hej, chyba wiem, jak się czujesz. Jeśli chcesz, spróbuję Ci pomóc, podzielić się tym, co ja już dostałam. Może i Tobie to pomoże?”

Zielone Pojęcie wymyśliłam po to, byśmy mogli dzielić się wszystkim tym, co w jakikolwiek sposób może pomóc innym zrobić choć mały krok w dobrym kierunku - w kierunku budowania relacji, satysfakcji zawodowej, realizacji pasji... szczęścia po prostu :)

60 No 5 XI 2022 reaLIzatorzY projeKtu
WOJcIEchOWSKa
KatarzYNa

reNIa weber

Najbardziej w swojej pracy lubię kontakt i rozmowę z kobietami. Kiedy stoją przed lustrem w mojej pracowni, widzę często, jak zmagają się ze swoimi „zmorami”, krytycznie oceniając siebie. Najczęściej z ich ust słyszę: „jestem gruba, niezgrabna, mam za duże piersi, za małe...”. A ja widzę piękne, dojrzałe, doświadczone życiem kobiety, które zapomniały o sobie i o tym, że są cudownie kobiece. Przychodzą do mojej pracowni uszyć sukienkę, a stojąc przed lustrem zadają mi pytania: „Co mam ze sobą zrobić? Od czego zacząć, żeby żyć lepiej, być szczęśliwą?” Zawsze miałam wspierającą rodzinę, życzliwe grono dobrych koleżanek i przyjaciółek. To one nauczyły mnie, że w potrzebie nie jestem sama.

Teraz kolej na mnie – mam ogromną potrzebę dzielenia się moim doświadczeniem i z wielką chęcią pomogę tym kobietom, które potrzebują wsparcia od innej kobiety.

61 No 5 XI 2022 reaLIzatorzY projeKtu

BOŻENa NOWacZyŃSKa

Zwykształcnia jestem psychologiem i psychoterapeutą. Pracuję w nurcie psychoterapii gestalt od 2007 r. Praca jest połową mojej życiowej drogi i pasji, drugą są konie i jeździectwo. Staram się nieustannie łączyć je w spójną całość i czerpać maksymalnie z obu połówek. Obie moje pasje łączy konieczność nieustannego rozwoju i doskonalenia swoich umiejętności, bo każdy człowiek i każdy koń na mojej drodze to nowa zagadka.

W pracy psychoterapeuty szczególnie ważne jest dla mnie całościowe spojrzenie na człowieka, uwzględniające jego emocje, umysł i ciało.

62 No 5 XI 2022 reaLIzatorzY projeKtu

Pisałam właściwie od zawsze. I od zawsze chciałam zostać dziennikarką – byłam nią przez wiele lat. Mam z tego okresu wiele fascynujących wspomnień. Kilka lat temu porzuciłam dziennikarstwo na rzecz pisania książek dla dzieci. Głównym powodem jest moje cudowne dziecko –Zuzanna. To spacerując z małą Zuzią, wymyśliłam książeczkę o przygodach Amelki, kropelki deszczu. Potem, wspierając jej pasję, odwiedziłam chyba niemal każdą stajnię w okolicy, przy okazji pisząc Konie, suita na cztery kopyta Pisanie od zawsze łączę z kolejną pasją, pracą z ludźmi. Punktem wyjścia był projekt Iron Maiden versus Pretty Woman. Potem już poszło z rozpędu. Tak, jestem feministką, a na dodatek wielką zwolenniczką używania feminatywów. I wyobraźcie sobie, że ścieżką usłaną feministycznymi ideami prowadzę ludzi do szczęścia. Taka sytuacja. Chcecie dowiedzieć się więcej? Zapraszam do kontaktu!

joolka4@gazeta.pl www.facebook.com/JolaReischKlose

63 No 5 XI 2022 reaLIzatorzY projeKtu
JOLaNTa rEISch-KLOSE

urSzuLa MarKowSKa

Kiedy dostaję zadanie - napisz coś o sobie czuję się jak uczeń na egzaminie, do którego się nie przygotował. I choć przez myśl przelatują mi wszystkie mądre słowa o samoprezentacji, poczuciu własnej wartości, czy docenianiu tego, kim się jest i co się robi - ja mam wtedy minę, jakby ktoś wyłączył mnie z zasilania. Bo cóż mogę o sobie napisać, gdy dookoła jest tylu ciekawych ludzi?

Moja praca to słuchanie i obserwowanie ludzi i świata. Słuchaniem - uczę się nieustannie wrażliwości i cierpliwości. Obserwowaniem - uczę się zaś uważności i pokory. Mój zawód, ale przede wszystkim trudne doświadczenia w życiu, nauczyły mnie odwagi i wdzięczności. Odważnie więc dzielę swoje życie między Cieszynem a Słupskiem i jestem wdzięczna tym, dzięki którym w ogóle to jest możliwe. Towarzyszy mi ostatnio powiedzenie, że ludzie, którzy angażują się w życie, nie mają czasu, by się zestarzeć. Z zawodu jestem dziennikarką, felietonistką, recenzentką teatralną. Od 2016 r. związana jestem z fundacją Lokalsi i pracuję dla portalu informacyjnego gazetacodzienna.pl. Jestem redaktorką naczelną miesięcznika Tramwaj Cieszyński. Redaguję magazyn turystyczny Tramwaj Turystycznie. Obecnie również jestem redaktorką naczelną miesięcznika Tramwaj Słupski. Dodatkowo mam zaszczyt tworzyć kwartalnik kobiecy „Torebka Jakby Damska” w partnerstwie z fundacją „Zielone Pojęcie”.

64 No 5 XI 2022 reaLIzatorzY projeKtu

SZymON SZałaPSKI

Trener interwencji kryzysowej oraz autor gier poznawczo-rozwojowych. Specjalizuje się w rozpoznawaniu prawdziwych przyczyn kryzysów emocjonalnych i źródeł konfl iktów w zespołach. Metodę pracy przez gry i ich celowe scenariusze wykorzystuje w procesach rekrutacji, integracji i rozwoju zespołów, wspierając kreatywne kultury organizacyjne. Prowadzi warsztaty kompetencji miękkich w obszarach komunikacji i zarządzania jakością obsługi. Indywidualnie pracuje z osobami w kryzysie autorską metodą „Lustro”, opartą na elementach analizy transakcyjnej Erica Berna oraz mapie świadomości Davida R. Hawkinsa.

Współinicjator projektu „Mężczyzna Totalny” - cyklu warsztatów rozwojowych dla mężczyzn prowadzonego przez fundację Zielone Pojęcie. Współtwórca pierwszego w Polsce warsztatu dla osób odczuwających lęk przed lataniem samolotem – „Pokochaj Latanie”, powstałego przy współpracy z firmą Eurolot. Interwent kryzysowy z licencją Polskiego Towarzystwa Pierwszej Pomocy Emocjonalnej. Ukończył podyplomowe studia zarządzania kryzysem oraz szkołę trenerów pierwszej pomocy emocjonalnej. Wieloletni pilot wycieczek, podróżnik, organizator wyjazdów, szkoleń i eventów firmowych. Tata Alicji i Kaliny, z którymi stale eksploruje szlak prowadzący na drugą stronę lustra. Więcej informacji znajdziesz na www.szymonszalapski.pl

65 No 5 XI 2022 reaLIzatorzY projeKtu

Projekt realizowany przez:

Partner Lider projektu

Projekt „Siła bezsilnych – system wzajemnego wsparcia w ramach kręgów kobiet”, finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.

Jego budżet to 101 641,91 euro.

Partner medialny

harmONOGram projeKtu I zaSadY reKrutacjI

aktywniobywatele-regionalny.org.pl

66 No 5 XI 2022

DLA KOGO I W JAKIM CELU?

Projekt skierowany jest do kobiet, mieszkanek województwa śląskiego, które potrzebują wsparcia w poradzeniu sobie z sytuacją odczuwaną przez nie jako kryzysową i obniżającą satysfakcję z życia. W ramach projektu uczestniczki będą brały udział w wykładach i warsztatach zorganizowanych wokół sześciu dużych cykli tematycznych. Pomoc niesiona w ramach jednego, sześciomiesięcznego cyklu wsparcia, jest pomocą kompleksową i ma na celu umożliwienie wprowadzenia rzeczywistej, pozytywnej zmiany w danym obszarze. Pozwoli nie tylko nabyć wiedzę i umiejętności dotyczące tej sfery życia, w której pojawił się problem, ale także uzyskać wsparcie emocjonalne (uczestnictwo w spotkaniach w ramach kręgów kobiet) i merytoryczne (konsultacje indywidualne ze specjalistami (psychologiem, prawnikiem, doradcą zawodowym itd.).

JAK SIĘ ZGŁOSIĆ?

Zgłoszenia do projektu przyjmujemy przez cały czas jego trwania. Udział w projekcie jest nieodpłatny. O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń i podpisanie stosownych oświadczeń (deklaracja udziału, zgoda na przetwarzanie danych osobowych, regulamin). Rekrutację zamykamy na 10 dni przed rozpoczęciem cyklu.

Chęć uczestnictwa można zadeklarować wysyłając maila na jeden z poniższych adresów. Można również dzwonić lub pisać z pytaniami.

KONTAKT: Katarzyna Wojciechowska kasia@zielone-pojecie.com tel. +48 519 323 928

Renata Weber renia@zielone-pojecie.com tel. +48 502 310 990

CYKLE TEMATYCZNE

67 No 3 V 2022
Czerwiec 2022 Marzec 2023 Czerwiec 2023 TEMAT DLA KOGO Lipiec 2022 2022

Wsparcie w rozwoju osobistym, w sytuacjach kryzysowych, wsparcie w zmianie dla osób indywidualnych.

Wsparcie w skuteczniejszym działaniu, budowaniu zespołu, rozwoju kompetencji miękkich dla firm, organizacji, administracji publicznej.

Wsparcie w planowaniu strategicznym, zakładaniu i prowadzeniu, pozyskiwaniu finansowania i rozwoju firm i organizacji pozarządowych.

Wsparcie sprzedaży, marketingu i komunikacji dla młodych firm i dla organizacji pozarządowych.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.