Torebka jakby damska nr 2

Page 1

Nr 2 MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO WYDANIE SPECJALNE, wiosna 2022 ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny
jakby damska Ja - silniejsza w walce o zdrowie
Torebka

P ro j e k t „ S ił a bezs iln y ch – sys t e m wza j e m nego wspa rci a w ra m a c h k r ęgów k ob i e t ” , fi nansowany z Funduszy E O G w ra m a c h P rogra m u A k tywn i Obywate l e – Fundusz R eg i ona l n y. Jego budżet to 10 1 641 , 91 eu ro Projekt

aktywniobywatele-regionalny.org.pl

realizowany przez:
Partner medialny Partner Lider projektu

Jak dbasz o sIebIe?

To pytanie zadała mi kiedyś zaprzyjaźniona terapeutka. Znamy się już z 30 lat i wie o mnie chyba wszystko. Obserwuje moje zmagania ze światem, problemami i wszystkimi przeżyciami. Podczas jednego ze spotkań, przy zapachu kawy opowiadałam jej o swoim rozwodzie, pracy, problemach z dziećmi, a ona jedyne o co zapytała to: jak dbasz o siebie?

Trochę mnie to zirytowało, bo przecież moja doba wciąż była za krótka, a o dbaniu mogłam mówić godzinami tylko kwestii dzieci. No i mówiłam do niej jak nakręcona, a ona ze swoim jeszcze bardziej irytującym spokojem po raz kolejny zadała to samo pytanie. Chyba wyrzuciłam z siebie zdenerwowana, że wstaję rano, biorę prysznic i jestem gotowa na to, co przyniesie dzień.

Lidka przestała już pytać i rozmowa krążyła wokół zupełnie innych tematów, ale to pytanie ze mną zostało. Musiałam do niego trochę dojrzeć. Udało się na nie odpowiedzieć, gdy wykonałam sporo pracy, by polubić i zaakceptować siebie.

Energia do działania to nasza najważniejsza waluta. Pracujemy, uczymy się, opiekujemy się dzieckiem lub kimś chorym, sprzątamy dom, robimy pranie, pielęgnujemy ogródek itd. Za każde z tych zajęć płacimy monetami energii. Czasem rozsądniej, innym razem bardziej rozrzutnie, a po jakimś czasie portfel staje się pusty. Wtedy trzeba go uzupełnić.

Od pierwszych miesięcy życia świat uczy nas, jak chodzić, biegać, ćwiczyć, pracować, dbać o innych, dawać z siebie tyle, ile trzeba,

a nawet i więcej. Ale nikt nas nie uczy, jak regenerować siły. Bo czy ktoś przypomina sobie, by w szkole był taki przedmiot, czy wykłady na studiach, na temat tego, jak kumulować i odbudowywać energię witalną. Widać, wszyscy uznali, że to zbyt oczywiste, a siły same magicznie się odbudują… Niestety, tak to nie działa. Zdrowego i prawdziwie regenerującego odpoczynku należy się po prostu nauczyć.

Jeśli chcesz gdzieś dojechać, wiesz, że musisz zatankować samochód. Jeśli chcesz do kogoś zadzwonić, musisz opłacić abonament i ładujesz regularnie baterię telefonu. Dlatego kiedy chcesz stanąć na wysokości kolejnego zadania, które przed Tobą stoi, na podobnych zasadach potraktuj siebie i swoje psychiczne baterie. Jak się tego nauczyć?

O tym właśnie jest ten nr. „Torebki jakby damskiej”. O tym jak traktować siebie i swoje ciało, by służyło nam jak najdłużej. Jest przede wszystkim o tym, jak nauczyć się dbania o siebie. Znajdziecie w tym numerze wiele porad, ale również informacje, jak i gdzie szukać wsparcia, gdy sami nie wiemy, jak to zrobić.

Zatem dbajmy o siebie.

3 No 2 II 2022
RedaktoR NaczelNa Tramwaj Cieszyński Tramwaj Słupski

treść

Emocje a ciało 6-8 Ciało pamięta 9-12 Okiem szeroko otwartym na zdrowie 14-19 O co tak naprawdę chodzi... 20-23 Księżniczka Xena 24-26 Piękna, młoda, nieśmiertelna 27-30 Jeśli się starzeć to zdrowo i pozytywnie! 31-35

Naznaczeni 36-45 Antracyt 46-48 Bajki dorosłych 49-51 Film i książka z polecenia 54-57 Realizatorzy projektu 58-65 Harmonogram projektu 66-67

R edakc J a Cieszyn, ul. Mennicza 44 redakcja@tramwajcieszynski.pl

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.depositphotos.com opr. graficzne i skład Małgorzata Perz

DRUKARNIA: Drukarnia Offsetdruk i Media Sp. z o.o. ul. Frysztacka 48 43-400 Cieszyn

AUTORZY:

Katarzyna Wojciechowska

Urszula Markowska Marcin Pagieła Bożena Nowaczyńska Jolanta Reisch Klose Magdalena Sekuła Ilona Czyż

Wydawca magazynu „Torebka jakby damska” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.

„Ja – silniejsza

Ramowy

w walce o zdrowie”

harmonogram pracy w ramach cyklu

Kwiecień 2022 Czym jest odporność psychiczna? (2h)

Maj 2022 Psychosomatyka – psychika a ciało, jak to działa? (2h)

Czerwiec 2022 Radzenie sobie z chorobą –etapy, reakcje (2h)

Moja odporność psychiczna –diagnoza i wzmacnianie (6h)

Jak choroba zmieniła/zmienia moje życie? Jak na nie wpływa? (6h)

Konstruktywne radzenie sobie z chorobą – moje indywidualne strategie, dostosowane do potrzeb (6h)

Lipiec 2022 - Warsztat pracy z ciałem w nurcie analizy bioenergetycznej wg Alexandra Lowena

Sierpień 2022 -

Warsztat niespodzianka –dostosowany do potrzeb grupy.

Wrzesień 2022 - Warsztat podsumowujący cykl (2h)

Nauka relaksacji i oddychania (4h)

9 x 2h Specjaliści według zapotrzebowania uczestniczek

Zgłoszenia do tego cyklu projektu przyjmujemy do 31 marca.

Udział w projekcie jest nieodpłatny. O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń i podpisanie stosownych oświadczeń (deklaracja udziału, zgoda na przetwarzanie danych osobowych, regulamin).

Chęć uczestnictwa można zadeklarować wysyłając maila na jeden z adresów (prosimy o podanie swojego numeru telefonu): kasia@zielone-pojecie.com renia@zielone-pojecie.com

Więcej o cyklu można przeczytać na naszej stronie internetowej, w zakładce Nasze Projekty: https://zielone-pojecie.com/projekt/cykl-ja-silniejsza-w-walce-o-zdrowie-projekt-sila-bezsilnych/

5 No 2 II 2022
MIESIĄC WYKŁADY WARSZTATY KRĄG KOBIET (grupa wsparcia) KONSULTACJE INDYWIDUALNE

Problemy człowieka można zawsze odczytać z jego ciała, ponieważ ciało człowieka jest tym, kim jest człowiek.”

EmocjE a ciało

6 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska

Ludzie, których mam zaszczyt poznawać podczas procesu psychoterapii ciekawią mnie, często zachwycają, ale równie często też zaskakują. Jednym z tych najbardziej zaskakujących momentów bywają rozmowy o emocjach. Niezwykle często zauważam, że bardzo wiele osób myśli o emocjach jako o czymś duchowym, nierealnym, niecielesnym, nienamacalnym.

Taki bezkształtny, eteryczny twór, zawieszony w przestrzeni dalece wirtualnej. W czasie dalszej rozmowy, kiedy proszę klienta aby przypomniał sobie jakąś wybraną, trudną sytuację emocjonalną i spróbował odtworzyć, co wtedy działo się z jego ciałem, pojawia się zwykle sporo spostrzeżeń: nie mogłem wykrztusić słowa, trudno mi było oddychać, serce mi waliło, spociły mi się ręce, miałem łzy w oczach itd. Wtedy zaczyna się pojawiać zrozumienie tego, wydawałoby się oczywistego faktu, że emocje mają swój bardzo namacalny wymiar fizyczny i dzieją się, nie gdzie indziej tylko w ciele. Co więcej, każda z emocji ma swoją charakterystykę fizyczną, energię i specyficzny, unikalny sposób w jaki „lubi” być wyrażana.

Emocje mają też to do siebie, że bardzo nie lubią być lekceważone, pomijane, tłumione. Wówczas mogą o sobie przypominać w formie różnych objawów, które nazywamy psychosomatycznymi. Dolegliwości takie jak na przykład: bezsenność, bóle głowy, bóle kręgosłupa czy chociażby zaburzenia układu trawiennego, po wnikliwym przebadaniu okazują się często nie mieć żadnego uzasadnienia fizycznego i wtedy człowiek często jest kierowany do psychiatry, psychologa lub psychoterapeuty żeby zajął się swoim stanem psychicznym, czyli właśnie swoimi emocjami.

Takie podejście w psychologii jest obecne już od czasów Wiliama Jamesa, czyli od bardzo dawna, a najnowsze badania dostarczają nam kolejnych dowodów na jego potwierdzenie. Za różnego rodzaju reakcje fizjologiczne związane z doświadczaniem emocji odpowiedzialny jest autonomiczny układ nerwowy, który odpowiada między innymi za zwężanie źrenic, przyspieszony lub zwolniony oddech, tętno, wydzielanie łez, stymulację wydzielania różnych hormonów i wiele innych reakcji. Z przeżywaniem emocji mocno powiązany jest również układ odpornościowy, który w sytuacji nasilonego stresu zwiększa ilość wydzielanych cytokin. Są to komórki układu odpornościowego, odpowiedzialne za tworzenie stanów zapalnych w organizmie. Aktywizują także w mózgu procesy chorobowe, czyli ograniczenie aktywności, senność i wycofanie - wszystko po to, aby organizm mógł się zregenerować.

Zaskakujące bywa dla mnie również to, jak bardzo moi pacjenci potrafią obwiniać się z powodu odczuwanych emocji, a szczególnie z powodu jednej z nich - złości, zapominając lub nie rozumiejąc, że emocje to nasz instynktowny, nieświadomy system reagowania na świat i otoczenie. Nie mamy wpływu na to, że emocje się pojawiają, jedyne na co mamy wpływ, to na sposób w jaki je wyrazimy (lub nie wyrazimy, czyli zatrzymamy), a mianowicie na nasze zachowanie. Emocje w odległych czasach miały za zadanie pomóc nam reagować szybko w trudnych i niebezpiecznych sytuacjach, chronić przed zagrożeniami, a także pomóc budować relacje społeczne, skłaniać do prokreacji, czyli ułatwiać przetrwanie gatunku ludzkiego. W emocje jesteśmy wyposażeni przez naturę, nie

7 No 2 II 2022 torebka jakby damska
Bożena Nowaczyńska

jesteśmy w stanie zapobiec ich pojawieniu się, ani też kontrolować ich przebiegu.

Jednak im bardziej rozwijaliśmy naszą cywilizację tym bardziej emocje popadały w niełaskę, a ludzie uczyli się swoje uczucia ukrywać, wstydzić się ich, zaprzeczać im na wszelkie możliwe sposoby. To naprawdę niezwykłe, szczególnie w kontekście bardzo popularnego stwierdzenia, że umiejętność odczuwania emocji, przeżywania złożonych uczuć, jest czymś, co stanowi istotę naszego człowieczeństwa i wyróżnia ze świata zwierzęcego.

Konsekwencje zaprzeczania swoim emocjom, niewyrażania ich, są dotkliwe i potrafią być bardzo złożone. Osoba, która nie ma dostępu do swoich emocji, nie czuje ich i nie wyraża, najczęściej odczuwa silne napięcia w ciele, które zwykle przeradzają się w chroniczne bóle lub trudne do zdiagnozowania choroby. Problem z płynnym wyrażaniem swoich uczuć leży też najczęściej u podłoża takich chorób jak depresje lub zaburzenia lękowe.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak często zdarza się, że mamy problemy z płynnym wyrażaniem swoich emocji? Psychoterapia upatruje przyczyny takiego stanu rzeczy w historii jednostki, zwykle sięgającej jej dzieciństwa. Wraz z procesem wychowania wykształcamy w sobie różne mechanizmy radzenia sobie z emocjami, jeśli nasze środowisko nie akceptuje wyrażania uczuć, karze za nie, wyśmiewa lub po prostu lekceważy i nie dostrzega ich. Dziecko uczy się, że okazywanie uczuć (najczęściej tych określanych jako negatywne, czyli złości, smutku, lęku) jest niewłaściwe albo przykre dla otoczenia i zaczyna je ukrywać, powstrzymywać najczęściej ogromnym swoim wysiłkiem, a z czasem przestaje je

po prostu odczuwać, żeby było łatwiej (zachodzi mechanizm dysocjacji).

Moi klienci bardzo często na początku swojej drogi w psychoterapii deklarują, że chcieliby przestawać odczuwać smutek, złość czy strach a czuć tylko radość, szczęście i inne przyjemne uczucia. Niestety nie można zablokować tylko „negatywnych” emocji! Ofiarami mechanizmu blokowania padają też niestety wszystkie „pozytywne” emocje. Zablokowana zostaje również energia życiowa. Ponieważ wszystkie emocje dzieją się w ciele i często odczuwamy różne emocje w podobnych obszarach ciała, nie sposób zablokować czucia określonych wrażeń. Po prostu przestajemy czuć cokolwiek, a ten stan zamiast ukojenia niestety niesie zawsze utratę sensu i radości życia.

W procesie psychoterapii zawsze staramy się przywrócić pacjentowi możliwość autentycznego bycia i wyrażania siebie prawdziwego. Ta praca bardzo często zaczyna się od zwracania uwagi pacjenta na wrażenia z ciała - czucie i nazywanie tych wrażeń. Z czasem następuje łączenie ich z określonymi stanami emocjonalnymi, a na końcu poszukiwanie możliwych sposobów wyrażania swoich uczuć. W tych kilku zdaniach brzmi to prosto, ale w rzeczywistości jest to dłuższy proces, wymagający wiele pracy i uwagi. Ale nagrodą jest możliwość płynnego pozbywania się napięć z ciała, które towarzyszą przeżywanym emocjom, a także często opisywane przez pacjentów poczucie, że czują, że żyją. Kiedy w naszym ciele niewiele jest uwięzionych, zatrzymanych emocji, jesteśmy zdrowsi, łatwiej nam radzić sobie z codziennością a do tego nasze relacje z ludźmi zyskują na bliskości i kolorycie. Nasze emocje najbardziej potrzebują naszej wyrozumiałości, akceptacji i troski.

8 No 2 II 2022 torebka jakby damska

ciało PamiĘTa...

„Moje ciało zesztywniało i bardzo trudno było mi oddychać. Dziś wiem, jakie wspomnienia wywołały te słowa. Ja nie pamiętałam, moje ciało jak najbardziej…”

9 No 2 II 2022

Pewnego dnia, podczas naszego cotygodniowego spotkania, moja psychoterapeutka (osoba, której będę wdzięczna do końca życia…) powiedziała: - Pani powinna zacząć pracę z ciałem. W pierwszym momencie wpadłam w konsternację. Wydawało mi się, że sporo już wiem, ale to stwierdzenie mnie zaskoczyło. Nigdy nie słyszałam o „pracy z ciałem” w kontekście psychologii. Pani Ania to zauważyła i szybko dopowiedziała: - niedługo, już w maju, w Krakowie, odbędzie się konferencja Sapere - kilka dni wykładów i warsztatów poświęconych pracy z ciałem. To konferencja dla psychologów i psychoterapeutów, ale Pani sobie poradzi. Oczywiście wyjaśniła mi pojęcie pracy z ciałem, czym tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam tam pojechać. Pojechałam. Muszę przyznać, że to było dla mnie przełomowe doświadczenie. Szczególnie głęboko zapadły mi w pamięć dwa ćwiczenia z warsztatu prowadzonego w nurcie analizy bioenergetycznej.

Pierwsze z ćwiczeń wyglądało na pierwszy rzut oka niewinnie. Mieliśmy poruszać się po sali i wyobrażać sobie, że wędrujemy po budynku, w którym odbywają się imprezy. Wchodząc na każdą „kolejną imprezę” otrzymywaliśmy od prowadzącego polecenie: „wyobraź sobie, że…” - tu następowały słowa pozwalające nam wyobrazić sobie atmosferę imprezy i odczuć w ciele, co to nam robi. Polecenia były różne, ale to, które zarezonowało najmocniej ze mną, brzmiało: „wyobraź sobie, że nikt Cię tu nie chce”. W ułamku sekundy poczułam lodowaty chłód, jakby temperatura spadła nagle o 10 stopni. Moje ciało zesztywniało i bardzo trudno było mi oddychać. Dziś wiem, jakie wspomnienia wywołały te słowa. Ja nie pamiętałam, moje ciało jak najbardziej…

Drugie ćwiczenie, które utkwiło mi w pamięci, polegało na tym, że mieliśmy wziąć się za obie ręce ze stojącą obok osobą i patrzeć sobie w oczy, starając się otworzyć emocjonalnie. Jakieś 95% osób na sali to były kobiety, ale oczywiście obok mnie stał mężczyzna… „To tak, żebym od razu mogła przepracować najtrudniejsze kawałki” - pomyślałam, ale udało mi się nie uciec. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, chwyciliśmy swoje dłonie i zaczęliśmy patrzeć sobie wzajemnie w oczy. Pamiętam, że w tym momencie obiecałam sobie, że wykorzystam ten moment, jak tylko się da, że chcę poznać wszystko, co mogę. Zaczęłam powtarzać w myślach zdanie: „niczego nie ukrywam, możesz wszystko zobaczyć”. W tym momencie stało się coś, w co trudno mi było uwierzyć. Oczy zupełnie obcego mężczyzny wypełniły się łzami. Po zakończeniu ćwiczenia, kiedy mieliśmy powiedzieć, co czuliśmy, usłyszałam od niego: „chciałem się Tobą zaopiekować”.

Wtedy jeszcze nie rozumiałam do końca, co się wydarzyło, ale wiedziałam, że praca z ciałem jest mi potrzebna. Najpierw zaprosiłam do Cieszyna Magdę i Ryszarda Tafel, czyli osoby, które prowadziły te krakowskie warsztaty. Ja i kilkanaście innych kobiet, przez dwa dni poznawałyśmy swoje najgłębiej zakopane emocje. Później poznałam Ilonę, z którą dotarłam jeszcze kilka kroków dalej. A teraz, kiedy w Zielonym Pojęciu prowadzimy warsztaty dla kobiet, jedną z moich pierwszych myśli było to, że w każdym cyklu MUSI znaleźć się warsztat pracy z ciałem. Że bez tego praca nie będzie pełna. Wiem, na początku jest strach i opór. Ale potem jest ulga, uwierzcie. Wiem, że Ilona jest w stanie przeprowadzić Was przez proces odkrywania tych dawno uwięzionych emocji i pomóc odzyskać radość z życia, z obecności w swoim ciele.

10 No 2 II 2022 torebka jakby damska
Katarzyna Wojciechowska

„Kocham ciało. Kocham pracować z ciałem. Kocham patrzeć, jak ciało rozkwita. To moje życie. Ciało jest moim ocaleniem. Spełnieniem dla mnie jest życie życiem ciała i doświadczaniem energii w ciele. Uwieńczeniem życia i terapii jest bycie w prawdzie ze sobą. Ja dla mnie jest cielesnym Ja, jedynym Ja które kiedykolwiek poznamy. Zaufaj temu , kochaj to i bądź w prawdzie ze sobą…”

Analiza bioenergetyczna jest metodą stworzoną i opracowaną przez amerykańskiego psychiatrę i psychoteraputę, Aleksandra Lowena. Bioenergetyka łączy w sobie tradycyjną psychoterapię z elementami pracy z ciałem. Zakłada ona, że ciało i umysł stanowią integralną całość i by w pełni zrozumieć i doświadczyć siebie nie możemy traktować ich jako dwóch odrębnych bytów. Ta forma terapii zakłada również, że każde przewlekłe

napięcie mięśniowe jest skutkiem niewyrażonych uczuć - złości, smutku, strachu. Chroniczne napięcia ograniczają żywotność, ekspresję i odczuwanie emocji. Jednoczesna praca nad zmianą wzorców i emocjonalnych konfl iktów wpisanych w ciało daje możliwość trwałej i skutecznej zmiany w jakości życia.

Płacz, szloch czy złość w pełni angażujące ciało dają możliwość uwolnienia trzymanego w mięśniach od lat ładunku emocjonalnego. W trakcie rozwoju, dorastania, najczęściej w obronie przez bolesnymi emocjami czy poczuciem zagrożenia, zaczynamy przyjmować charakterystyczną postawę ciała, nazywaną zbroją mięśniową, pancerzem. Według teorii Lowena w naszym ciele, niczym w słojach drzewa, odzwierciedlona jest nasza historia, emocjonalne doświadczenia. Bioenergetyka jest specyficzną formą psychoterapii zakorzenioną w twórczości Wilhelma Reicha, łączącą analityczny, cielesny jak i relacyjny aspekt pracy terapeutycznej. Prace Reicha, które ukazywały

11 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska

zależność między pancerzem mięśniowym, a osobowością neurotyczną, stanowiły inspirację dla koncepcji Aleksandra Lowena. Lowen bazując na wieloletniej pracy z pacjentami, obserwując sposób poruszania się, oddychania, patrzenia, połączył cechy osobowości z budową ciała. Wyodrębnił pięć struktur charakterologicznych i nazwał zawieszenia emocji w ciele. Typ zawieszenia stanowi nieuświadomiony sposób reagowania emocjonalnego niezależnego od woli człowieka.

Praca z ciałem poprzez ruch, oddech, daje możliwość wejścia w siebie, nastawienie na odbiór, czucie. Terapeuta czyta ciało, rezonuje z jego energią, słucha i odczuwa jego emocje. W bioenergetyce język ciała stanowi centrum uwagi.

Praca w grupie warsztatowo-ćwiczeniowej będzie poświęcona żywotności. Poprzez wykonywanie odpowiednich ćwiczeń będziemy uruchamiać lepszy przepływ energii w ciele, docierać do zamrożonych i zastygłych miejsc, które w szczególności

potrzebują naszej uwagi i troski. Umiejętność bycia w pełni sobą to zdolność do przeżywania, jak i odczuwania pełnej gamy uczuć - od smutku, rozpaczy po złość, ale i miłość. Jeśli pozwolimy sobie zaprzyjaźnić się z zasobami naszego ciała, np. mimowolnymi ruchami drżenia i wibrowania, będziemy w stanie osłabić lub całkowicie uwolnić się od wzorca strachu i szoku, zamkniętego w naszym ciele. Oprócz części warsztatowej przedstawię systemy napięć, zawieszeń w ciele, które kształtują się w odpowiedzi na zagrożenia fi zyczne czy psychiczne.

Praca tą metodą jest szczególnie wskazana dla osób które... - „nie czują” swojego ciała, - odczuwają potrzebę nawiązania głębszego, autentycznego kontaktu ze swoim ciałem, - blokują swoją ekspresję, - chcą przywrócić w sobie żywotność i poczucie przyjemności.

„Poddanie się ciału oznacza zgodę na to, aby stało się pełne życia i wolności. Oznacza przyzwolenie na niekontrolowane procesy ciała, takie jak oddychanie oraz na pełną wolność w działaniu, bez poddawania go kontroli. Ciało nie jest maszyną, którą można włączyć lub wyłączyć. Ciało ma własną mądrość i wie, co robić. Powinniśmy wyrzec się złudzenia, że umysł jest potęgą. Najlepszym punktem terapii jest oddech. Oddychanie jest prawdopodobnie najważniejszą funkcją ciała, gdyż od niego zależy życie. Wszelkie stany emocjonalne mają bezpośredni wpływ na rytm oddechu. Wnikliwa obserwacja oddechu pozwala nam zrozumieć stan naszych emocji.”

Cytat z książki „Radość. Naucz się wyzwalać energię stłumionych uczuć”

12 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska
Ilona Czyż
13 No 2 II 2022 okIeM szeRoko oTWaRTYM Na zdRoWIe

Dr n. med. Agata Plech, specjalista chorób oczu, Ordynator Oddziału Okulistycznego Szpitala Śląskiego w Cieszynie, właściciel Centrum Medycznego BESKIDMED. Prezes Stowarzyszenia Przejrzyj na Oczy. Nagrodzona 2 miejscem w konkursie Idol Środowiska 2020 w województwie śląskim, a także tytułem Kobieta Która Inspiruje 2020. Pasjonatka i propagatorka zdrowego stylu życia.

Z dr n. med. Agatą Plech rozmawia Katarzyna Wojciechowska

K: Agato, spotkałyśmy się jakiś czas temu, miałam okazję poznać Cię od strony zawodowej, dowiedzieć się jak pracujesz, co jest dla Ciebie ważne. Przyznam, że było to dla mnie fascynujące, ponieważ jako lekarz bardzo odbiegasz od stereotypów przypisywanych często temu zawodowi. Nie skupiasz się tylko na jednostce chorobowej, z jaką trafił do Ciebie pacjent, patrzysz holistycznie. Promujesz zdrowy styl życia, wskazujesz na przyczyny chorób i uczysz, jak im zapobiegać, jak poprawić swoje zdrowie. Jak reagują pacjenci na takie podejście specjalisty?

A: Różnie, bo niestety ludzie wciąż jeszcze przychodzą leczyć choroby, nie myślą o zdrowiu. I to jest główny problem. Pacjenci najczęściej nie widzą związku przyczynowo skutkowego między tym, jak żyją, a stanem swojego zdrowia. Zachorowali, czyli jest problem i trzeba go szybko rozwiązać.

K: Recepta, zabieg albo tabletki i po sprawie, tak?

A: Tak, najlepiej szybkie rozwiązanie i koniec. Niestety uświadomienie sobie, że się miało wpływ na to, co właśnie wystąpiło, jest bolesne. Najpierw jest opór, że jak to, przecież to nie jest możliwe, bo ćwiczę, albo nawet nie ćwiczę, ale przynajmniej pielę ogródek, czyli się ruszam i wcale nie

jem tak dużo ciastek, bo przecież cukrzyca powstaje tylko w wyniku jedzenia słodyczy…. Więc świadomość tego, że zdrowie jest w naszych rękach jest niewielka i dopiero choroba bywa punktem zwrotnym, a i to nie zawsze. Przekrój wieku moich pacjentów jest bardzo duży - od wcześniaka po osoby w podeszłym wieku. Widzę po reakcjach różnych ludzi, że nie do każdego dotrę z tym przekazem, że należy przekierować się z myślenia o chorobie, na myślenie o zdrowiu.

K: Bardzo jestem ciekawa tych reakcji, czy potrafisz wskazać najczęstsze schematy?

A: Najłatwiej mi dotrzeć do kobiet świadomych, ponad 30-letnich, które są już zainteresowane swoim zdrowiem, bo albo miały jakiś problem, który rozwiązały, albo właśnie szukają rozwiązania. Często trafiają do mnie poprzez Ajurwedę, z którą mnie kojarzą. Przyjeżdżają z całej Polski chcąc uzyskać informację na temat zdrowia swoich oczu, ale w kontekście tego, jak mogą zadbać o wzrok. Łatwo mi też dotrzeć do osób z chorobami tarczycy, szczególnie z Hashimoto. To zwykle kobiety, tak umęczone swoją chorobą i zniechęcone nieskutecznym dotąd leczeniem, że pozostaje im szukanie sposobów alternatywnych. Są też osoby, głównie kobiety, które przychodzą

14 No 2 II 2022 torebka jakby damska
Agata Plech

regularnie na badania profilaktyczne ze sobą, czy ze swoimi dziećmi, bo po prostu wiedzą, że tak trzeba. Te dzieci nie wychodzą z mojego gabinetu bez rad, jak się mają zachowywać przed komputerem. To dzięki takim jak opisałam pacjentkom, w tym roku odważyłam się częściej i więcej mówić na temat profilaktyki zdrowotnej już w gabinecie. Jest też niewielka grupa zwykle starszych Pań, które reagują oporem. Nie widzą swojego udziału w doprowadzeniu do choroby – cukrzycy czy zwyrodnienia siatkówki. Nie widzą potrzeby zmiany stylu życia. Czasem szukają winy poza sobą – w lekach, w genach.

K: A jak reagują najczęściej mężczyźni?

A: Młodzi mężczyźni bardzo rzadko zjawiają się w gabinecie. Ci w okolicach 40stki, u których zaczynają się problemy ze wzrokiem, bardzo długo je wypierają. Potrafią, mimo wystawionej recepty, jeszcze przez kilka lat od wizyty u okulisty nie kupić okularów. Nagminne są też urazy oczu, ponieważ Panowie nie lubią nosić okularów ochronnych podczas pracy w trudnych warunkach, choć się do tego nie przyznają. Co ciekawe starsi mężczyźni poddają się częściej zaleceniom, są w stanie zmienić swoje nawyki, co mnie fascynuje. Są zwykle przestraszeni następstwami cukrzycy, możliwością utraty wzroku z różnych powodów. Te schematy to oczywiście zaobserwowane najczęściej przypadki, zawsze jednak zdarzają się wyjątki od reguły. Niemniej najczęściej zaczynamy poważnie traktować wskazania prozdrowotne wtedy, gdy już pojawia się dyskomfort, choroba, dolegliwości, bo to, co tak naprawdę na nas wpływa, to realne widmo jakiejś straty. Perspektywa starzenia się w zdrowiu i długotrwałej sprawności, nie działa na nas aż tak motywująco.

K: Czy winę można w jakimś stopniu przypisać temu, co nas na co dzień otacza? Zewsząd atakują nas postawy, produkty, które nie sprzyjają zdrowiu. Mniej

więcej 1/3 półek sklepowych to słodycze, 1/5 to alkohole, może w każdym sklepie są dwie półki ze zdrowymi produktami. Na imprezach słyszymy „no jak to, nie będziesz pić?”, „zjedz ciasteczko, jedno nie zaszkodzi”. Zmiana nawyków w takim otoczeniu wcale łatwa nie jest.

A: Zmiana nawyków w ogóle nie jest łatwa, ale nie można też podchodzić do tego jak do systemu wszystko albo nic. Jeśli rezygnujemy na przykład z cukru, albo zaczynamy codziennie pić wodę z cytryną przed śniadaniem, to potknięcie i niedopełnienie tego, co sobie postanowiliśmy, nie powoduje unieważnienia całego procesu. Jeden papieros, cukierek, czy jedna niewypita szklanka wody nie dyskwalifikuje nas i nie sprawia, że jesteśmy nieskuteczni. W książce „Okiem szeroko otwartym na zdrowie” cały rozdział poświęciłam budowaniu nawyków w sposób zainspirowany Ajurwedą i modelem coachingowym. Opisałam sposób budowania 12-stu nawyków w ciągu roku, powolutku, co miesiąc jeden nawyk, ale tak, żeby faktycznie wszedł w życie. Z własnego doświadczenia wiem, że to działa. Oczywiście zdarzają się okresy, kiedy muszę troszkę odpuścić ze względu na przykład na dużą ilość sytuacji stresowych, ale potem nie myślę o sobie źle i nie odpuszczam, tylko po prostu wracam do tych nawyków.

K: Powrót pewnie jest już dużo łatwiejszy.

A: Oczywiście, powrót jest łatwiejszy.

K: Opowiedzmy więcej o zdrowych nawykach, bo mam wrażenie, że w przestrzeni medialnej jest bardzo dużo chaosu w tym temacie. Co jakiś czas specjaliści wskazują innego winowajcę - cukier, tłuszcz, gluten, mleko, mięso… Sprzecznych informacji jest tak dużo, że przeciętny człowiek po prostu się w tym gubi.

A: Przede wszystkim dieta to jest sposób żywienia, a nie chwilowa zmiana wynikająca z jakiegoś problemu czy potrzeby

15 No 2 II 2022 torebka jakby damska

schudnięcia. Z uniwersalnych wskazówek to chyba zaczęłabym od tego, by się sobie przyjrzeć w kontekście tego, jak często jem, jak się po danym posiłku czuję, czy miewam na przykład bóle głowy po jakimś produkcie?

K: To trudna rzecz, bo chyba mało osób łączy samopoczucie z posiłkiem, nie jesteśmy aż tak uważni.

A: Ale to można wypracować. Załóżmy, że przez kilka dni się obserwuję i notuję jak często jem, co jem, jak się wypróżniam. Osoba, która się tego podejmie zauważy związki przyczynowo-skutkowe. Wtedy dużo łatwiej będzie dopasować dietę do własnych, indywidualnych potrzeb. Lubię to tłumaczyć na podstawie zasad wspomnianej już Ajurwedy. Ajurweda jest systemem starohinduskim, który jest pierwowzorem medycyny klasycznej, jaką zna każdy z nas. W przeciwieństwie do medycyny klasycznej jest oparta na obserwacji ludzi, ich zachowań i reakcji na różne czynniki, nie na doświadczeniach. Jeśli się w nią wgłębić, to okazuje się, że od klasycznej medycyny, której jako lekarz uczyłam się na studiach, różni się nazewnictwem, ale to mój osobisty wniosek. Są oczywiście pewne różnice, ale wynikają one głównie ze zmiany naszego stylu życia – na przykład krótkowzroczność obecnie w dużej mierze wynika z powszechności pracy z bliska, czego Ajurweda nie przewidywała. W każdym razie w tym systemie mówi się o różnych konstytucjach, jakie manifestują się w człowieku, nazywanych kapha, pitta i vata. Każdej z nich służy nieco inny styl życia, nieco inna dieta. Niektórzy z nas muszą zjeść śniadanie o 7 rano, inaczej nie funkcjonują, inni nie czują głodu aż do południa. Dobre jest to, co nam służy i jest zgodne z naszą wrodzoną konstytucją. Często ta konstytucja jest zaburzona ze względu na stres, niezdrową dietę i inne szkodliwe czynniki, powinniśmy więc starać się do niej wrócić, bo wtedy osiągniemy równowagę.

K: Rozumiem, że trudno jest samemu zdiagnozować, jakim się jest typem i jeśli chcemy żyć w zgodzie z zasadami Ajurwedy, to warto znaleźć kogoś, kto nam w tym pomoże?

A: Oczywiście, bez wiedzy nigdy nie należy się leczyć samodzielnie. Można skorzystać z konsultacji lekarza ajurwedyjskiego. Lekarze ajurwedyjscy to Hindusi, bo Ajurwedę studiuje się tylko w Indiach. W Polsce osoby pracujące w tym nurcie to także konsultanci ajurwedyjscy, odpowiednio przez wiele godzin praktyki przeszkoleni. Te osoby potrafią wskazać konstytucję człowieka, która zawsze jest mieszanką wspomnianych jakości - vaty, pitty i kaphy. Możesz być inna na poziomie umysłu i inna na poziomie ciała. Nie wszyscy będą zainteresowani studiowaniem zasad Ajurwedy, ale nie oznacza to przecież, że nie mogą żyć zdrowo. Jest cała masa w miarę uniwersalnych wskazówek, do których warto się stosować.

K: Opowiedz o nich. Myślę, że to chyba najprostszy sposób, by zacząć zmieniać nawyki krok po kroku.

A: Zasadnicza sprawa to nie zapominać o nawadnianiu organizmu. Idealny początek dnia to szklanka ciepłej wody – jeśli nie lubimy jej smaku to można go wzbogacić cytryną, listkiem mięty czy bazylii, w zależności znowu od tego, co nam służy. Regularne picie wody w ciągu dnia jest podstawą – wody, nie kawy czy herbaty, a już na pewno nie słodkich napojów. Dla dobrego nawodnienia potrzebujemy około 2 litrów wody. Kawa czy czarna lub zielona herbata mogą być dodatkiem, ale trzeba pamiętać, że one nas tak naprawdę odwadniają.

K: To nawodnienie, a posiłki?

A: Bez względu na to, czy jemy mięso, ryby, czy jesteśmy wegetarianami, czy weganami, powinniśmy sobie dostarczyć odpowiednią ilość białka. Tylko i tu można przesadzić - wiele osób jest przebiałkowanych, jemy najczęściej zbyt dużo mięsa. Natomiast

16 No 2 II 2022 torebka jakby damska

bezwzględnie za dużo mamy teraz wszyscy diety bogatej w cukry. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że nie chodzi tylko o ten dosypywany do kawy, herbaty, coca-coli, wszystkich kolorowych napojów, ale do absolutnie wszystkich przetworów, przetworzonej żywności, ketchupu, majonezu, absolutnie do wszystkiego. Często cukier jest w składzie produktu na drugim albo trzecim miejscu, ponieważ cudownie uzależnia. Lubimy być na haju cukrowym, bo to nas pobudza. Poza tym pamiętajmy, że cukier to także węglowodany zawarte w mąkach, kaszach, makaronach i w żywności przetworzonej. Cukier przekształca się w organizmie w tłuszcz.

K: Proponujesz odstawić wszystkie węglowodany? Czy raczej przejść na cukry złożone, pełnoziarniste mąki, pełnoziarnisty chleb?

A: Ależ makarony, kaszę możemy jeść, tylko nie na każdy posiłek w ciągu dnia i niekoniecznie jasny makaron z serem i cukrem, tylko na przykład pełnoziarnisty z warzywami.

K: Zostały nam tłuszcze, latami obwiniane o naszą otyłość.

L: Tłuszcze nie są jednoznacznie złe. Tłuszcze, zwłaszcza zawierające kwasy omega 3 i omega 6, budują nasze błony komórkowe, więc są absolutnie niezbędne. Zdrowe tłuszcze, w odpowiednich ilościach, chronią przed zwyrodnieniem siatkówki związanej z wiekiem i wieloma innymi chorobami. Ograniczają występowanie i nasilenie zespołu suchego oka. Nie chodzi więc o to, żeby wykluczać tłuszcze z diety, tylko żeby przyjmować te zdrowe. Najzdrowsze tłuszcze to olej lniany, tłuszcze zawarte w rybach i owocach morza, inne oleje, szczególnie tłoczone na zimno, w dalszej kolejności masło, zwłaszcza klarowane, a najmniej zdrowe jest zwykłe masło, nie mówiąc już o margarynie. Oczywiście nie należy przesadzić z ilością tłuszczu, nie o to chodzi by wszystko smażyć w głębokim oleju. Ale nie należy się

go bać. Podobnie nie są złe jajka, czy żółtka. Oczywiście niektórym z nas nie służą, ale temu właśnie służy obserwacja, by to wykluczyć.

K: I już? Stosowanie tych zasad wystarczy?

A: To najważniejsze, uniwersalne zasady, ale jeszcze trzeba pamiętać, że ważne jest nie tylko, co jemy, ale jakiej to pożywienie jest jakości. Wiele osób ma problemy z funkcjonowaniem układu pokarmowego - wzdęcia, zaparcia, nieregularne wypróżnienia, ponieważ większość naszych pokarmów zawiera konserwanty, pestycydy, glifosat. Nie ma produktów idealnie zdrowych, ale niektóre są zdrowsze niż inne i warto wybierać te właśnie, ze sprawdzonego źródła, najlepiej z certyfikatem z zielonym listkiem lub/i „Demeter”. Dodatkowo dobrym nawykiem jest oczyszczanie. Ajurweda poleca przeprowadzać je dwa razy w roku, nasza kultura też od wieków tak funkcjonowała –po to tak naprawdę był post przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Jeśli przez jakiś czas jemy monotematycznie, czyli np. ryż z warzywami, zapewnimy sobie do  tego dobre oleje, a następnie powoli wprowadzimy pokarmy, które wcześniej wyeliminowaliśmy i zadbamy o odpowiednią ilość bakterii jelitowych, to przywrócimy równowagę w jelitach.

K: Zrobił się z tego całkiem obszerny wykład. Czy dokładnie takie zalecenia słyszą Twoi pacjenci w gabinecie w Beskidmedzie?

A: W pierwszym etapie oczywiście myślę o chorobie pacjenta, o tym, żeby komuś ulżyć w jego dolegliwościach. Ale jeśli wyczuwam otwartość na wiedzę dotyczącą profilaktyki, pacjent nie cierpi, nie usłyszał nagle diagnozy, która go przestraszyła, to rzeczywiście na rozmowie o chorobie nie kończę. Czasem dopiero na kolejnych wizytach mówimy o tym, co mógłby zmienić, na co ma wpływ, co sprawiłoby, że ta jego

17 No 2 II 2022 torebka jakby damska

choroba by ustąpiła lub byłaby łatwiejsza do opanowania. Główne zalecenia pacjent dostaje ode mnie wydrukowane, by łatwiej mu było do nich wrócić i sukcesywnie wdrażać.

K: O czym jeszcze oprócz diety opowiadasz?

A: O higienie pracy wzrokowej, także w kontekście dzieci i młodzieży, którym bardzo narasta wada jaką jest krótkowzroczność, co ma związek z tym jak pracują, ile czasu poświęcają na pracę z bliska, przy komputerze, książce. Dzieciom piszę najczęściej tylko taką złotą zasadę: 20-20-20, by co dwadzieścia minut spoglądały przez 20 sekund na coś co jest oddalone 20 stóp o nich. Mam dodatkowo sporo nagranych materiałów, z których korzystają także uczniowie w cieszyńskich szkołach w ramach naszej akcji informacyjnej. Natomiast w przypadku osób starszych oraz takich, które są gotowe, by myśleć o profilaktyce zdrowotnej, choć nie mają jeszcze dolegliwości, ale chcą im zapobiegać, opowiadam głównie o tym, że nie suplementy, tylko dieta i inne zdrowe nawyki, długoletnio praktykowane, mają sens.

K: Wiem, że nie tylko opowiadasz o tym w gabinecie, ale robisz o wiele więcej. Po pierwsze rozwijasz ofertę Beskidmedu, by Twoi pacjenci mogli skorzystać z usług specjalistów, których działania uzupełniają lub wzmacniają efekty Twojego leczenia, prawda?

A: Tak, obecnie w naszym zespole jest dietetyk, tyflopedagog, chirurg naczyniowy, psychiatra. Niedługo pojawią się pewnie kolejne osoby.

K: A to dalej tylko wierzchołek góry, jeśli chodzi o prowadzone przez Ciebie działania edukacyjne. Jesteś też założycielką stowarzyszenia Przejrzyj na Oczy. Czym ono się zajmuje?

A: Tych działań jest wiele – od bloga, artykułów, filmów edukacyjnych, po akcje informacyjno-edukacyjne jakie prowadzimy

dla lokalnej społeczności. Wszystkie aktualne działania zawsze opisujemy na stronie www.przejrzyjnaoczy.pl i w social mediach. Niektóre z nich są zakrojone szerzej, jak na przykład wydanie dwóch książek.

K: Jedna z nich jest dostępna od ponad 2 lat, druga jest bardzo świeżym wydaniem, prawda? Co w nich znajdziemy, dla kogo są?

A: Tak, pierwsza to „Przejrzyj na oczy, czyli jak żyć, aby długo cieszyć się świetnym wzrokiem”. To książka poświęcona profilaktyce w chorobach oczu, ale w szerszym kontekście. Omawiam w przystępny sposób kilka najpopularniejszych chorób - zaćmę, jaskrę, zwyrodnienie siatkówki związane z wiekiem oraz czynniki genetyczne, które mają udział w rozwoju każdej z nich, i oczywiście nasz wpływ na uaktywnienie się tych genów. Warto wiedzieć do czego ma się predyspozycje, by móc zapobiegać chorobie. W książce są też wywiady z czterema osobami. Z dietetykiem, z trenerem personalnym, z osobą która zajmuje się bezpieczeństwem i higieną pracy oraz dziewczyną która zajmuje się jogą i Ajurwedą. Wszystkie cztery są napisane w aspekcie tego, jak zadbać o swój wzrok. Książka została bardzo dobrze przyjęta przez pacjentów, co mnie bardzo cieszy, bo pisałam ją z myślą o tym, by każdy mógł korzystać z tych informacji na co dzień, dla swojego zdrowia.

Druga książka zaczęła powstawać w momencie rozwijającej się pandemii. W „Okiem szeroko otwartym na zdrowie” poza wpływem samej pandemii i zmian z nią związanych na funkcjonowanie i choroby oczu, omawiam aspekty związane z funkcjonowaniem układu ruchu. Zdalna praca i nauka, mniejsza ilość ruchu, większa ilość jedzenia, niekoniecznie zdrowego, zmiana nawyków wynikająca z unieruchomienia w domach, mają ogromny wpływ na nasze zdrowie. Poruszam również  aspekty psychologiczne, czyli następstwa długotrwałego stresu, który utrzymuje się od ponad dwóch lat i jest

18 No 2 II 2022 torebka jakby damska

związany z samą epidemią, ale także zmianami dotyczącymi rynku pracy, ze strachem o przyszłość. Omawiam techniki radzenia sobie z tym stresem, między innymi techniki oddechowe. Jest ogromny rozdział poświęcony zdrowej żywności, czyli co znaczy zdrowa żywność, gdzie takiej żywności szukać. W tej książce także pojawiają się bardzo ciekawi rozmówcy, dzięki którym mogłam poszerzyć treść o wiele cennych dla czytelników-pacjentów wskazówek.

K: Kiedy opowiadasz o tym wszystkim przychodzi mi na myśl stwierdzenie, że choroba oczu, czy jakakolwiek inna choroba, to tak naprawdę sygnał, że coś się niedobrego dzieje w ciele. Sygnał, który mówi nam „zadbaj o całość, nie skupiaj się wyłącznie na tym jednym schorzeniu”. Nie zmieniając swoich nawyków,

narażasz się na to, że procesy chorobowe będą postępowały. Warto na siebie popatrzeć holistycznie i krok po kroku wprowadzać drobne nawyki. To nie daje oczywiście 100% pewności zdrowia, ale znacznie zwiększa nasze szanse. A: Oczywiście, że tak. Taki jest mój cel, byśmy to wszyscy rozumieli. W wyniku dużej specjalizacji w medycynie zajęliśmy się kawałkami człowieka, a przecież definicja zdrowia WHO z 1946 roku mówi o całościowym dobrostanie, pod każdym względem - fi zycznym, psychicznym i społecznym. O tym po drodze zapomnieliśmy i czas do tego wrócić.

K: Agata, dziękuję Ci za rozmowę, myślę, że dla wielu osób będzie ona inspiracją do zmian.

PRZEDSPRZEDAŻ książki

Dlaczego warto kupić ją już teraz? Bo nie ma czasu do stracenia, jeżeli chodzi o nasze zdrowie! Każdy z nas może być zdrowszy i czuć się dobrze zarówno fizycznie, jak i psychicznie — ta książka zdradza, jak to osiągnąć. Książka „Okiem szeroko otwartym na zdrowie” jest dla Ciebie, jeśli:

�� Spędzasz długie godziny przed komputerem i czujesz, że twój wzrok się pogarsza, Twoje dziecko uczy się zdalnie i obserwujesz, że nie tylko ma zmęczone oczy, ale coraz bardziej brak mu chęci do zwyczajnych kontaktów z rówieśnikami, �� Twoi rodzice przewlekle chorują na oczy, a ty nie chcesz iść w ich ślady! �� Nie wiesz co jeść, by tak naprawdę Ci służyło, �� Ciekawi Cię co to jest ajurweda i czy może Ci być pomocna w twoich dolegliwościach, �� Gorąco pragniesz przeciwstawić się stresowi i innym następstwom pandemii i nowego stylu życia.

ZADBAJ NIE TYLKO O SWÓJ WZROK, ALE I O ZDROWIE CAŁEGO SWOJEGO ORGANIZMU!

Książkę można nabyć na stronie Stowarzyszenia Przejrzyj na Oczy: przejrzyjnaoczy.pl

19 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska
„Okiem szeroko otwartym na zdrowie” ruszyła!

O co tak naprawdę chodzi…

„ ... zamiast wakacji all in inclusive na końcu świata wolą spędzić czas z tatą i mężem na Mazurach, że zależy im, aby był wtedy wolny od telefonów, maili, pracy, aby był tam z nimi i dla nich.”

20 No 2 II 2022
www.pexels.com

Dzisiejszy poranek był dla Marka bardzo łaskawy. Pomimo, iż tak bardzo rano nie chciało mu się wstawać, jednak i tym razem jego życiowa cecha – zawziętość, no dobra może i nawet upartość wzięła górę. Szybko wygrzebał się z łóżka, nie chciał budzić żony, więc przygotowane przez nią wieczorem kanapki zapakował do modnej obecnie woskowijki z bawełny i pszczelego wosku, do termosu zrobił ulubioną zieloną herbatę. Wszystko zapakował do plecaka, w którym czekał już aparat fotograficzny i dwa obiektywy – jeden z szerokim kątem, gdyby wschód słońca okazał się łaskawy, a drugi z mocnym zoomem, gdyby coś w naturze trzeba było bardziej przybliżyć. Zatrzasnął za sobą drzwi swojego ukochanego kampera, wsiadł na rower i popędził wcześniej opracowaną trasą. Zaraz kiedy ruszył, poczuł pewien dyskomfort, że jedzie bez śniadania, od wielu lat tak bardzo przestrzega tej zasady, aby do godziny od wstania z łóżka zjeść choć lekkie śniadanie i to bezwzględnie przed pierwszym łykiem kawy. Dziś zrobił wyjątek, bo słońce wkrótce

21 No 2 II 2022
Marcin Pagieła DamSKo-mĘSKi PUNKT WiDZENia

wyjdzie ponad horyzont, więc sam przed sobą się usprawiedliwił.

Rzucił okiem na wszystkowiedzący zegarek - kiedy zobaczył tempo i tętno, sam do siebie się uśmiechnął i pod nosem nieskromnie wyszeptał „ No Mareczku, brawo dla Ciebie”. Przez myśl mu nawet przeszło, że choć za niespełna pół roku będzie miał na pistacjowo-czekoladowym torcie (jak on lubi ten smak) już 60 świeczek, to zdmuchnie je bez problemu za jednym wydechem. Pomyślał sobie nawet, że wolałby, aby na tym torcie, który zapewne dostanie od najbliższych, znalazło się właśnie sześćdziesiąt małych świeczuszek niż dwie woskowe cyfry 6 i 0, a to dlatego, że dla Marka każda świeczka na torcie oznaczałaby choć jedną rzecz do zrobienia, która jest wciąż przed nim. Od dłuższego czasu wyznaje zasadę, że jeżeli człowiek wciąż ma więcej planów niż wspomnień, to lepiej o nim świadczy.

Jak w myślach wrócił do niego widok z zegarka pomyślał sobie nieskromnie, że takimi wynikami mógłby zawstydzić niejednego czterdziestolatka.

Oj, ile on ma wciąż tych planów, odkąd przecież przeprowadził się z żoną do swojego ukochanego domu w górach, odkąd zwolnił, odkąd zaczął mniej pracować, odkąd znalazł więcej czasu na to, co tak bardzo zawsze lubił, a nigdy nie miał na te pasje dość czasu, wreszcie w jego życiu pojawił się wewnętrzny spokój, jego środek otuliła radość, a serce dosłownie i w przenośni zaczęło bić wolno i miarowo.

Szybko policzył w głowie - tak, to zdarzyło się prawie czternaście lat temu, kiedy wracał ze służbowego spotkania. Miał zostać na noc w hotelu, ale rano w biurze spotkanie, które wtedy było dla niego nie do odwołania, nie do ruszenia, więc postanowił czterysta kilometrów przejechać w nocy w towarzystwie dwóch red buli, trzech podwójnych espresso i dwóch hot dogów. Plan się miał udać, przecież zawsze się udawało.

Jasne, że od kilku lat żona zwracała mu uwagę, że jedynym lekarzem, do którego

chodzi regularnie to dentysta, że od dziesięciu lat nie robił badań, nawet grypy zwalcza na przemian aspiryną i innymi proszkami do rozpuszczenia o smaku malinowym. No, ale co tam, przecież czuł się właściwie dobrze, lekka nadwaga – ale który jego kolega w tym wieku jej nie ma, pojawiająca się znienacka senność – no, ale wiadomo, ciągle coś, a wysypiać się będzie na emeryturze. Teraz świat go potrzebuje, korporacja, nowe projekty, nowe plany – ach, królem życia wszak teraz jest.

I tylko jak tak kończył do trzecie espresso, to poczuł jakiś ucisk w piersiach i oddech tak płytki, no dobra, właściwie to brak oddechu, dobrze, że pas zieleni był pomiędzy jezdniami, telefon blisko i światła awaryjne włączyć zdążył. Tego, co było później a właściwe co ciągnęło się za nim prawie rok, woli nie pamiętać.

Dziś pamięta jedynie, jak powoli zaczął wracać do życia, jak w ogrodzie spotkali się wszyscy jego najbliżsi, aby się z nim rozmówić. Choć zapewne wcześnie słyszał już od nich te słowa, to dopiero teraz tak naprawdę usłyszał, dotarło, utkwiło, zapamiętał.

Do teraz pamięta, że miał łzy w oczach, kiedy słyszał od żony i dzieci, że zamiast wakacji all in inclusive na końcu świata wolą spędzić czas z tatą i mężem na Mazurach, że zależy im, aby był wtedy wolny od telefonów, maili, pracy, aby był tam z nimi i dla nich. Pamięta, jak prosili, aby mniej pracował, a żeby więcej był, bardziej żył… Pamięta też, że kiedy dzieci poszły, a on został z żoną na huśtawce, to tak czule przytuliła się do niego i powiedziała mu –„Widzisz Marku, czy nie warto dbać o siebie, aby poprowadzić córkę do ołtarza, być na weselu syna, patrzeć, jak rosną nasze wnuki, tak zawsze powtarzasz, że chcesz zabrać je do Legolandu i do Mikołaja do Laponii – zwolnij, żyj zdrowo. Miałeś tyle pasji i zainteresowań – lubiłeś jogę, lubiłeś biegać, jeździłeś na rowerze, chodziłeś po górach – a teraz sam popatrz… Mamy dom w górach, do którego zaglądamy jedynie raz na dwa miesiące, bo

22 No 2 II 2022
punkt
Damsko-męski
wi D zenia

niby daleko i internetu nie ma, a tam tak pięknie jest…”

Marek tego wieczoru długo siedział jeszcze na tej huśtawce, przed oczami pojawiały mu się wszystkie zatracone chwile, zagubione pasje, zarzucony, a kiedyś tak uwielbiany przez niego zdrowy styl życia. Przecież w młodości był zapalonym piłkarzem amatorem, dużo biegał, chodził na siłownię, miał nawet dwa rowery – kolarkę i górski, a teraz z garażu nie chciało mu się nawet wyciągnąć nowego roweru – elektrycznego.

Gdyby wcześniej zwolnił, mniej biegał za czymś – sam nie wiedząc za czym, gdyby jak dawniej robił kontrolne badania, może nie dopuściłby do początków cukrzycy, do problemów z sercem, gdyby jadł zdrowo i regularnie, nie miałby teraz tak wysokiego cholesterolu i tego pieprzonego brzuszka.

Ten przymusowy postój na pasie zieleni był dla niego jak wstrząs, jak otrzeźwienie, takie zatrzymanie. Od tego czasu już on i jego życie było inne. Wrócił do pracy, ale jak się okazało tylko na chwilę, bo wkrótce zmienił na taką od dawna wymarzoną, która dawała wreszcie radość i jemu, i jak się okazało była pomocą dla innych.

Po wspólnej naradzie z żoną dom w mieście zamienili na dom w górach, gdzie widok z tarasu sam mu serce leczył.

Od dzieci dostał matę do jogi, a od żony zegarek taki co kroki liczy i kilometry na rowerze przejechane. Sam kupił wygodne buty górskie, żeby móc bezpiecznie chodzić z aparatem, bo powrócił do zarzuconej pasji fotografowania.

I jak tak chodził samotnie na te wschody i zachody słońca z tym aparatem, to zdał sobie sprawę, że dojrzały i odpowiedzialny to on jest dopiero teraz.

Przedtem był i miał, a obecnie jest – bardziej dla rodziny, bardziej dla najbliższych, bardziej dla siebie. Przedtem zabiegany, zalatany, nie dbający o siebie. To teraz dopiero docenia jak dobrze czuje się sam z sobą, jakim jest oparciem dla rodziny, w końcu stał się wzorem dla dzieci, i wie, że choć już są

już dorosłe, a on ciągle im powtarza – „więcej warzyw i owoców, mniej browarka” - to ma świadomość, że i tak się cieszą z „nowego” tatusia.

Teraz dopiero zdał sobie sprawę z tego, że męskość to nie tylko wzorowe radzenie sobie z codziennymi obowiązkami, z tym co przynosi nam życie, ale męskość nade wszystko to odpowiedzialność, odpowiedzialność przede wszystkim za siebie, a dopiero później za innych. Uświadomił sobie, dlaczego zawsze lecąc samolotem stewardessa instruując każe w przypadku awarii założyć kamizelkę ratunkową najpierw sobie, a dopiero później dziecku, bo jak nie będziesz miał siły pomóc sobie, innym też nie pomożesz.

To takie proste, ale dlaczego zrozumiał to dopiero po tylu latach…

On zrozumiał późno, ale radość jego jest wielka, że dzieci zrozumiały to na czas, bo wie, że dzięki niemu, a właściwie przez to czego on doświadczył, one regularnie się badają, są aktywne, sprawne, radosne. Swoje dzieci, a jego wnuki odżywiają zdrowo i nawet się nie denerwuje, kiedy podsłuchał jak ukradkiem mówią do nich – „ Zjedz marcheweczkę, bo powiem dziadkowi…”

Tak, dobry był dla niego ten poranek, bo i słońce wyszło na tyle, że mógł zdjęcia zrobić aparatem z szerokim kątem, a i ptakowi co to tak pięknie śpiewa, w końcu zrobił zdjęcia z bliska tym obiektywem z zoomem, zjadł kanapki, co żona przygotowała, i zieloną herbatę wypił, i w sumie zrobił 28 kilometrów na rowerze, ale co najważniejsze poczuł, że jest w zgodzie z sobą, że jest tym, kim chciał zawsze być, odpowiedzialnym, dojrzałym i dobrym człowiekiem – tutaj się zatrzymał i zawahał, ale po chwili uśmiechnął się do siebie i w duchu przytaknął sam sobie – „Tak jestem nareszcie dobrym i odpowiedzialnym facetem…”

23 No 2 II 2022
punkt
Damsko-męski
wi D

„Kobiety dość często w samotności starają się mierzyć z prawdą swojej choroby (...). Stają się nagle twarde, uparte i w ogóle przybierają postać księżniczki Xeny.”

KSiĘŻNicZKa XeNa- czyli

o tym, jak się nią nie stać

Przychodzi taki moment w życiu, kiedy zauważamy kurczenie się naszego grona znajomych czy rodziny. Choroba i śmierć z różnych powodów stały się nieodłączną częścią naszej codzienności. Powoli zaczynamy się przyzwyczajać i akceptować tą sytuację. Bo jeśli nie mamy na to wpływu i żadnej sprawczości, znaczy, że lepiej się z sytuacją pogodzić.

Każdy z nas bez względu na płeć, pochodzenie, religię czy kolor skóry doświadcza lęku przed chorobą czy śmiercią. Utrata bliskich jest traumatyczna, ale co dzieje się, gdy sami stajemy przed własną chorobą? Jak reagujemy na złą diagnozę medyczną, która w wątpliwość stawia powodzenie leczenia? Czy potrafi my mówić o tej trudnej sytuacji, która dotyczy nas bezpośrednio? Czy raczej chronimy bliskich próbując zatajać wszystkie informacje, by zaoszczędzić im złych przeżyć?

24 No 2 II 2022

W swojej codzienności w kontaktach z przyjaciółmi, ale i w pracy przy okazji spotkań z ludźmi zaobserwowałam pewną prawidłowość. Otóż, kobiety dość często w samotności starają się mierzyć z prawdą swojej choroby, ale również do końca pod pretekstem ochrony innych nie pozwalają sobie na przeżywanie tych złych emocji. Stają się nagle twarde, uparte i w ogóle przybierają postać księżniczki Xeny. W efekcie robią dobrą minę, nie pokazują, że coś je boli, no chyba, że łamie je chemia i wypadają już włosy. Uwaga, nie mówię tu o zwykłym zapaleniu ucha, które też może być dokuczliwe czy bólach menstruacyjnych, które czasem potrafią również być uciążliwe. Mówię, o poważnych chorobach, które w tej pesymistycznej opcji prowadzą do śmierci, czy trwałego kalectwa. Kobiety skupione są nieustannie na opiekowaniu się innymi. Biegają z dziećmi do lekarza, dentysty i na gimnastykę korekcyjną. Każda dolegliwość osoby bliskiej spędza sen z powiek i od świtu stoją gotując rosół czy szukając sposobu na ulgę w chorobie. Jednak nas też dopada zmęczenie i potrzeba opieki.

Która z nas przynajmniej raz w życiu z aktorską starannością nie pokazała wszystkim domownikom, jak bardzo jest zmęczona, jak to bardzo boli ją głowa i jak to jest nieszczęśliwa i cierpiąca? Czasem po prostu potrzebujemy uwagi najbliższych, więc uciekamy się do małych podstępów, by choć raz na kilka lat ktoś się nami wzruszył, współczuł nam i w ogóle zauważył, że nie jesteśmy z żelaza. Każdy z nas potrzebuje przecież czułości bliskich. Wyzbywanie się tej potrzeby nie prowadzi do niczego dobrego. Przyznaję się bez bicia, tortur i łamania kołem, że czasem sama tak robiłam. Kiedy dopada mnie duże zmęczenie i zniechęcenie, albo jesienna chandra osiąga już pułap

nie do wytrzymania, robię z siebie popłakującą w kącie ofiarę losu. Bo szef nie docenia, bo pracy za dużo, bo głowa boli, bo nikt mnie nie kocha i nieszczęście nagle wyłazi ze mnie dosłownie każdym możliwym otworem. Na szczęście nie zdarza mi się to zbyt często, bo tu należy zachować dyscyplinę i umiar. Każde nadużycie tego wyczynu grozi coraz większym zobojętnieniem osób, do których ową histerię kierujemy. Powinnam więc w tym miejscu, jak na internetowych filmach, ostrzec, że nadużywanie powoduje skutki uboczne i w ogóle nie róbcie tego w domu ;).

Nie oznacza to jednak, że nigdy nic nie boli na poważnie, i że nie dopada mnie lęk o własne zdrowie. Tylko że w tych poważnych sprawach nagle milknę i skrywam te informacje, chroniąc je jak najważniejszą tajemnicę państwową. Nie chcę się dzielić tym, bo właśnie... chcę chronić bliskich przed dodatkowymi zmartwieniami. Bo przecież córka akurat zdaje maturę, bo sesja, bo któraś zerwała z chłopakiem i rozpaczy ma już wystarczająco dużo. Koleżankom z chorób trudno się zwierzyć, bo przecież świat cały choruje i tyle nieszczęścia dookoła, że ja już nie muszę dokładać zmartwień. Bo przecież rozwiedziona matka musi dać radę, być silna i nie skarżyć się, by nie usłyszeć od „życzliwych” znajomych: po co się rozwodziłaś? Mogłaś pomyśleć zanim zostałaś sama? Bo kto Ci teraz pomoże i w ogóle, kto Cię teraz taką schorowaną kobietę zechce jeszcze. W sumie mogę ze spokojem sumienia powiedzieć, że do tej pory nawet jak dotykały mnie ciężkie schorzenia jakoś udawało mi się sprawę załatwiać z powodzeniem leczenia. Ale odkryłam w sobie wtedy, jak wiele mam samozaparcia, i jak wiele mogę schować emocji w swojej, no dobra, może nie całkiem drobnej, osobie. Kilka lat temu postawiono mi diagnozę, która zwaliła

25 No 2 II 2022 Damsko-męski punkt wi D zenia
Urszula Markowska

mnie z nóg. Wtedy faktycznie jedna z córek przygotowywała się do matury, druga rozbita ciągle rozwodem miała dość trudny etap. Nie mogłam nie pracować, czułam również, że nie mogę nikogo tym obciążać. Każdy swój lęk o przyszłość moich córek, o to, że nie zabezpieczyłam ich odpowiednio, że jeszcze nie zrobiłam tylu rzeczy, wypłakałam w nocy w poduszkę. Zasuwałam na naświetlania, oszczędzałam na czym się dało, by wykupić leki i może przez ten rok leczenia wzięłam tylko kilka dni urlopu. Wymiotowałam i nie miałam siły, ale córkom wmawiałam, że zjadłam coś nieświeżego albo za bardzo zabalowałam na imprezie. Czasem się dziwiły, bo przecież o żadnej imprezie nie wiedziały. Kiedy dzisiaj o tym myślę, to jest mi siebie samej bardzo żal. To wszystko, co działo się we mnie i ze mną, było trudne, a pozostanie w tym w samotności jeszcze trudniejsza, a na pewno smutne. A przecież miałam wtedy prawo domagać się od innych wsparcia czy zwykłej czułości. Dzisiaj po latach podczas rozmowy ze starszą córką okazało się, że ona doskonale wiedziała, że dzieje się coś złego. Niewiedza co jest przyczyną jej nie pomagała, a w szkole odbijało się to na ocenach. To doświadczenie nauczyło mnie, że robienie z siebie tej pieprzonej księżniczki Xeny było kiepskim pomysłem. Nikomu na pewno to nie pomogło. Skazując się na osamotnienie w tych przeżyciach tylko dokładałam sobie i innym problemów. Do dzisiaj moje dziecko patrzy na mnie z nieufnością, jeśli chodzi o sprawy zdrowotne. Jak tylko dostrzega, że dzieje się coś złego, od razu przykleja się i jak natręt męczy tak długo, dopóki nie udowodnię jej, że to nic niepokojącego. Przygląda się mojej figurze i jak dostrzega wskazaną nawet :) utratę wagi, od razu krzyczy na mnie i robi mi wykłady. Ten lęk o mnie u niej nie zniknął. I choć mówi, że jestem dla niej bohaterką, to ja wciąż mam wyrzuty, że zafundowałam i sobie, i jej tyle negatywnych przeżyć, które żyją przecież w niej nadal.

Dzisiaj wiem, że moje reakcje w sytuacji zagrożenia zdrowia muszą być inne. Przebyty nie tak dawno zawał był kolejnym sygnałem, by zadbać o siebie bardziej. Był też wielkim sprawdzianem, czy odrobiłam lekcje. Moje córki zachowały spokój, choć łez i lęku nie brakowało. Nie brakuje tego lęku nadal i każdy objaw, że może dziać się coś złego traktują bardzo poważnie i bardzo odpowiedzialnie. Nie mam szans więc na bagatelizowanie sytuacji. Nie mogę nie powiedzieć, że przecież dramatyzują, bo sama na taką nadopiekuńczość sobie zapracowałam. Nie powiem, że jest mi z tym łatwo, bo przecież jestem typem, który nie znosi wręcz nadopiekuńczości, „cackania” się ze sobą czy mówienia o zdrowiu w ogóle. Jestem wrażliwą pracoholiczką, co z pewnością nie pomaga. Przeżywam mocno dramaty i problemy ludzkie, nie mogąc się na chłodno od tego odcinać. Pędzę w tej swojej robocie jak sprinter, bo przecież czasu wciąż mało, bo wszystko jest ważne, ale z wojskową dyscypliną staram się dbać o sen, o to, by jednak jeść, brać leki i badać się regularnie. Spaceruję często plażą i szukam wytchnienia w widoku morza. Rozpieszczam tym siebie, bo wiem, jak bardzo pomaga mi to odpocząć, oderwać się od najważniejszych przecież problemów świata. Nie mogę tego świata naprawić, choć bardzo bym chciała, ale mogę naprawiać siebie, swój mały świat. Chcę więc trwać w nim jak najdłużej i wiem, aby tak było, należy odpowiednio zadbać zarówno o ciało, umysł jak i emocje. Patrzę z uwagą w przyszłość myśląc o tym co będzie jak zestarzeje się moje ciało i będę wymagała opieki. Mam jeszcze trochę czasu na to, by popracować nad sobą i pozwolić sobie na zaopiekowanie przez innych. Trudne sytuacje nie powinny nigdy pozostawać naszą i tylko naszą sprawą. Bliskość rodziny i przyjaciół nie ma nic wspólnego z niechcianą często litością, ale jest wskazana by móc pozwolić sobie na słabość, na czułość i opiekę. To nasze niezbywalne prawo bez względu na wiek.

26 No 2 II 2022 Damsko-męski punkt wi D
zenia

Bo przychodzi taki czas, że nawet w photoshopie nie da się ukryć uciekających lat. Nie jest tego w stanie uczynić nawet najsprawniejszy chirurg plastyczny, czy też coraz to młodsza partnerka lub partner”. fot. demotywatory.pl

PiĘKNa, młoDa, NiEŚmiERTELNa...

27 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska

Chcąc zatrzymać niezatrzymywalne warto spojrzeć trochę szerzej i wreszcie zastanowić się czy czasem wraz z odejściem młodości nie dostajemy czegoś w zamian. Czegoś równie, a może i bardziej atrakcyjnego niż sama młodość.”.

Lęk - czy tego chcemy, czy nie, jest nieodłączną częścią naszego życia. Nie lubimy go. Najczęściej chcemy się go szybko pozbyć, schować i zapomnieć, że nas dopadł. Unikamy go wmawiając sobie, że jest słabością lub porażką. Jednak co się dzieje, gdy odetniemy się od niego zupełnie? Umieramy...

Nie mówimy tu o śmierci dosłownej, ale bez lęku stopniowo umiera nasza żywotność, energia, a potem ciało. Trudne emocje są lustrzanym odbiciem tych przyjemnych. Niestety nie da się przeżywać tylko tych przyjemnych, a odcinać od tych trudnych. Chcąc bowiem żyć pełnią życia, trzeba odczuwać pełnię. A pełnia jest w różnorodności, kontraście i przeciwnościach, z którymi przychodzi nam się mierzyć.

Odcinając się od lęku nie sprawimy, że on zniknie. Spychamy go do podświadomości, gdzie nie przestaje istnieć, ale pozostaje nienazwany i niezrozumiany. Stłumiony lęk rośnie jak wielki balon. Wtedy dzieje się rzecz najgorsza: lęk zaczyna nami rządzić. Mnoży się, rozrasta i decyduje za nas.

Niestety niekorzystnie, bo nie uświadamiając sobie jego natury – ulegamy mu.

Tak pokrótce można zdefiniować lęk. Podobnie, jak o każdej emocji, można mówić o nim w różnoraki sposób, bo każdy z nas przeżywa go zupełnie inaczej. Różnorodność lęków i niepokojów człowieka jest nieskończona, a ich tematy są różnorodne i dziwaczne. Często przedmiot patologicznej fobii powoduje zamieszanie, zdziwienie i ironiczne ośmieszanie. Są jednak takie lęki, które wywołują współczucie i znajdują głęboką odpowiedź u wielu ludzi. Jednym z tych motywów ludzkich lęków jest lęk przed starością.

N IC NI e TRWA WI e CZN e. Je Dy N e, CO J e ST Pe WN e TO ZMIANA .

W pewnym stopniu perspektywa obumierania własnego ciała i prawdopodobieństwo pogorszenia stanu zdrowia zaburza i niepokoi wszystkich bez wyjątku. Istnieje jednak kategoria ludzi, w której strach przed nadejściem starości przekroczył linię normalnych niepokojów, całkowicie opanował umysł i zaczął kontrolować zachowanie.

Irracjonalny, niekontrolowany, niezrozumiany, intensywny lęk przed starzeniem się jest zaburzeniem psychicznym, które nazywane jest gerontofobią (rzadziej – geraskofobiya). Patologiczny strach przed starzeniem się nie pozwala człowiekowi w pełni funkcjonować w społeczeństwie. Częstym towarzyszem lęku przed własną starością jest wyjątkowo negatywny stosunek do wszystkich

28 No 2 II 2022 torebka jakby damska
Urszula Markowska

starszych ludzi, bez wyjątku. Osoba cierpiąca na gerontofobię, pod każdym względem stara się unikać kontaktu z osobami starszymi. Taka osoba jest nie tylko nieprzyjemna, ale także nie do zniesienia ze zwykłą komunikacją nawet z własnymi rodzicami, którzy osiągnęli zaawansowany wiek. W przypadku gerontofobii myśl, że starość nie jest daleko, a wynik życia – śmierć – jest nieunikniony, często prowadzi do poważnej depresji. Pozostając w czarnej melancholii, chory po prostu traci sens życia.

W cywilizacji która nas otacza, starość jest postrzegana i jednocześnie przedstawiana jako rodzaj społecznej ułomności: wstydliwej, przeszkadzającej i spotykającej nas w życiu jako cena, którą musimy zapłacić za własne życie. Związana jest z niedołężnością, chorobą i wszelkimi innymi aspektami egzystencji – brakiem zainteresowania otoczenia w lżejszym wydaniu, zaś w cięższym poczuciem bycia przeszkodą dla innych.

Wtedy pojawia się zrzędliwość, upierdliwość, rozczarowanie swoim własnym życiem i całym szeregiem pretensji do wszystkich o wszystko. Taka jest norma. Kiedy zaś spotykamy jakiegoś wesołego staruszka, cieszącego się życiem, to raczej pokazujemy go innym w charakterze wyjątku potwierdzającego regułę. I to społeczne naznaczenie ma swe źródło zarówno w otaczających nas reklamach, gdzie przecież ludzie starzy reklamują wyłącznie lekarstwa lub ubezpieczenia emerytalne lub te na życie, zaś cała przestrzeń radosnego cieszenia się światem, przeżywania życia pełną gębą została zarezerwowana wyłącznie dla młodych. Ludzie starsi często stają się więc wycofani i poddają się efektowi samospełniającej się przepowiedni: świat uznał ich za starych i niedołężnych, więc tak widzą sami siebie. Ograniczają wówczas swą aktywność, czy pasje do minimum lub w ogóle rezygnują z jakiegokolwiek zainteresowania innymi

29 No 2 II 2022 torebka jakby damska

i światem zamykając się w swoich smutnych samotniach, schodząc z drogi idącej ze śpiewem na ustach młodości. Przestają wtedy się starać utrzymać w formie, bo i po co i dla kogo? I zapominają, że oprócz innych przede wszystkim mają samych siebie i to dla samych siebie warto się właśnie starać. Intelekt, ciało i duch - kiedy odpowiednio dbamy o każdy z tych napędów i pilnujemy, by rozwijały się równomiernie, mamy szanse cieszyć się życiem i tym co oferuje przez długie lata. Kiedy jednak zaniedbamy któryś z nich, to szybko okaże się, jak wiele energii potrzeba, by ponownie osiągnąć zrównoważoną harmonię. Jednak większość ludzi zamiast spojrzeć na swe życie jako harmonijny układ tych trzech napędów, woli oddawać się próbom kurczowego zatrzymania młodości. Karmią się bowiem właśnie sposobem, w jaki świat postrzega starość i zdają się zgodnie z tym postrzeganiem uczynić wszystko, by jak najdalej odsunąć ją w czasie. To właśnie wówczas pojawia się cały szereg irracjonalnych zachowań. Bo przychodzi taki czas, że nawet w photoshopie nie da się ukryć uciekających lat. Nie jest tego w stanie uczynić nawet najsprawniejszy

chirurg plastyczny, czy też coraz to młodsza partnerka lub partner.

Kiedy boimy się coś utracić, wraz tym lękiem wkrada się do naszego systemu pewna właściwość. Otóż widzimy tylko stratę – nie dostrzegamy prostej konsekwencji dualistycznego systemu, czyli tego, że z każdą stratą związany jest również jakiś zysk. Wszechświat zawsze oferuje coś w zamian – problem w tym, że kiedy kieruje nami lęk o utratę tej oferty, nie umiemy dostrzegać tego, co dostajemy. Jednak system dualistyczny zawsze działa w ten sposób. Wystarczy sięgnąć pamięcią co najmniej kilka lat wstecz i przyjrzeć się tym rzeczom, które wówczas były stratą. Czyż teraz po latach nie okazuje się, że pustka powstała po stracie została wypełniona czymś innym? Coś ją skompensowało, coś zastąpiło, coś się pojawiło w miejsce tego, co utracone.

Chcąc zatrzymać niezatrzymywalne warto spojrzeć trochę szerzej i wreszcie zastanowić się czy czasem wraz z odejściem młodości nie dostajemy czegoś w zamian. Czegoś równie, a może i bardziej atrakcyjnego niż sama młodość. Czegoś, co pozwala nam czerpać ze swych zasobów: intelektu, poznawania, wzrostu umiejętności emocjonalnych. Tej całej masy dóbr, którymi życie obdarza nas jednocześnie odbierając nam młodość. Kiedy z nich nie korzystamy, nie potrafimy się tak naprawdę nimi cieszyć, to wówczas jesteśmy niejako zawieszeni w przestrzeni beznadziei. Już nie mamy dostępu do młodości, a więc musimy jedynie taki dostęp udawać, a jednocześnie nie chcemy lub nie dostrzegamy możliwości dostępu do innych zasobów, więc również z nich nie korzystamy. A szkoda, bo tak naprawdę czy to starość, czy może raczej dojrzałość? Tej dojrzałości życzę nam wszystkim.

30 No 2 II 2022 torebka jakby damska

„ Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.”

jEŚLi SiĘ STaRZEĆ, to zdrowo i pozytywnie!

Sekret tkwi w tym, jak potrafili oni radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Upraszczając jeszcze bardziej – jak radzili sobie ze stresem, który na co dzień towarzyszy każdemu z nas, ucząc się wiekiem robić to coraz lepiej.”

Oksymoron to metaforyczne zestawienie wyrazów o przeciwstawnym, wykluczającym się znaczeniu. Idę o zakład, że wiele osób czytając tytuł tego artykułu dokładnie tak go potraktowało. Bo czy da się pozytywnie zestarzeć? W naszej kulturze wciąż niemal nie do pomyślenia! Starość to przecież ból, choroby, coraz mniejsza sprawność ciała i umysłu. Ile razy słyszysz albo co gorsza wypowiadasz słowa: „za stara jestem na…”, „w moim wieku już nie można…”. Przyznam szczerze, że są to słowa, które często mnie irytują. Irytują, bo to, czego nie możesz, zwykle nie wynika z Twojego wieku (poza oczywiście wyjątkowymi sytuacjami). Wynika natomiast często z tego, jak traktujesz swoje ciało przez całe życie. Czy jest Twoim przyjacielem, czy niewolnikiem? Tak, wiem, odpowiedź na to pytanie to gorzka piguła. Ale pocieszające jest to, że nigdy nie jest za późno, by coś zmienić, choć oczywiście najlepiej zacząć jak najwcześniej.

Gdy bierze się pod lupę szczegółowe badania funkcjonowania osób starszych, analizując ich ogólny stan zdrowia i funkcjonowanie poszczególnych narządów, oczywiście w większości te wyniki się obniżają w stosunku do wyników z ich młodości. Jest jednak zawsze mała grupa ludzi, których stan

zdrowia i funkcjonowanie z wiekiem ulega poprawie. Jak to się dzieje? Gerontolodzy mówią tu, o tak zwanym pozytywnym starzeniu się. Okazuje się, że nie są to ludzie, których życie usłane było pasmami sukcesów, a nieszczęścia ich omijały. Sekret tkwi w tym, jak potrafili oni radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Upraszczając jeszcze bardziej – jak radzili sobie ze stresem, który na co dzień towarzyszy każdemu z nas, ucząc się z wiekiem robić to coraz lepiej. Uprzedzę reakcje obronne – tak, niektórych z nas życie doświadczyło o wiele bardziej, niż innych, a trudne warunki życia spowodowały, że ich organizmy radzą sobie ze stresem o wiele gorzej, niż organizmy innych ludzi. To prawda, nie ma z czym dyskutować. Jeśli jesteś taką osobą, pamiętaj jednak, że to nie zmienia faktu, że zwykle możesz choć trochę poprawić jakość swojego życia, wymaga to jednak pracy. To Twoja praca i Twoja odpowiedzialność, nie da się tego zrobić w żaden inny sposób. To kwestia stylu życia, na który masz wpływ. Wiem, niektórzy w mistrzowski sposób szybko udowodnią, że na nic nie mają wpływu – to często nieprawda - mają, ale boją się zmian. Jakie czynniki sprzyjają więc pozytywnemu starzeniu się i długoletniemu zdrowiu? Przyjrzyjmy się im.

Ć WICZ e NIA f IZ yCZN e

No truizm, powiesz. Wszyscy wiedzą, że ruch to zdrowie. Fakt, nie będę się nad tym rozwodzić. ALE (!) nie wszyscy wiedzą, że nie zawsze. I ważniejsze wydaje mi się, by o tym napisać. Kiedy więc ćwiczenia fizyczne nam szkodzą zamiast pomagać? Albo inaczej – co warto wiedzieć zanim rzucisz się uprawiać triathlon? Ćwiczenia fizyczne obniżają stres tylko wtedy, gdy wykonujesz je z przyjemnością,

32 No 2 II 2022 torebka jakby damska
Katarzyna Wojciechowska

nie z przymusu wewnętrznego lub zewnętrznego – jego rodzaj nie ma znaczenia. Badania wykazują, że zmuszanie się do zbyt dużego dla nas wysiłku, wywiera odwrotny do zamierzonego skutek. Do tego trzeba pamiętać, że korzystniejsze są ćwiczenia aerobowe, czyli takie, które trwają dłużej, ale podczas ich uprawiania nie brakuje Ci oddechu – czyli takie, podczas których dasz radę rozmawiać. Ważna jest też regularność ćwiczeń. Najlepiej dwadzieścia do trzydziestu minut kilka razy w tygodniu. Obniżenie reakcji stresowej utrzymuje się jedynie przez kilka godzin, do jednego dnia po ćwiczeniach. Wniosek jest chyba jasny… Bez przesady, bez ciśnienia na wykon, ale regularnie i w mniejszych dawkach.

Me Dy TACJA

Taka modna sprawa, wszyscy wkoło medytują. Tylko, że większość z nas po prostu siedzi z zamkniętymi oczami usilnie starając się nie poruszyć. Śmiem twierdzić, że to, co dzieje się wewnątrz nich, niewiele ma wspólnego ze spokojem… Do tego ta mnogość kursów, spotkań z medytacją, jak wybrać coś sensownego?

Badania pokazują jednoznacznie korzyści fizjologiczne obserwowalne podczas medytacji. Nie do końca zbadane jest, jak przekładają się one na czas poza medytacją. Tak czy inaczej, uważam, że warto. Tylko sensownie. Najpierw dowiedz się, czym medytacja jest, a czym nie jest i co ma Ci dać. Maciej Wielobób tak pisze o tym, czym jest medytacja:

„Wbrew temu, co sądzi wielu ludzi tradycyjne ścieżki medytacyjne nie interesują się „odlotem” czy sztuką odrywania się od rzeczywistości. Tak naprawdę jest wręcz odwrotnie. (…) Jako medytację definiuje się różnego typu praktyki wychodzące od koncentracji, skupienia lub od ćwiczenia stanu obecności/uważności. (…) Przyjmujemy jakiś przedmiot koncentracji (może to być miejsce w ciele, wizualizacja, mantra,

intencja itp.) i skupiamy się na nim. Nie wypieramy pojawiających się doświadczeń (myśli, emocji, wrażeń zmysłowych), ale też nie przenosimy na nie uwagi. Pozwalamy im przepływać niejako w tle, a skupiamy się tylko na przyjętym przedmiocie koncentracji.” Jeśli ten krótki opis Cię zainteresował zachęcam do zgłębienia tematu, bo jest tak naprawdę niezmiernie szeroki. Nadmienię tylko, że uczestniczki każdego cyklu w ramach projektu Siła bezsilnych, będą uczestniczyły w warsztacie nauki oddechu i relaksacji. To będzie okazja, by dotknąć medytacji i dowiedzieć się o niej więcej. A może w Twoim przypadku najlepsza będzie nie medytacja, ale jakaś inna forma głębokiego, wyciszającego relaksu? Eksploruj!

SPRAWCZO ś Ć… A l BO INACZ eJ KONTROl A I PRZ e WIDy WA lNO ś Ć

Delikatna sprawa. Bardzo delikatna. Tu naprawdę nie ma miejsca na uogólnianie, bo można wyrządzić komuś ogromną krzywdę. Z jednej strony badania bardzo dobitnie pokazują, że ludzie, którzy są wewnątrzsterowni, którzy mają poczucie sprawczości i wpływu na swoje życie, są zdecydowanie zdrowsi i w mniejszym stopniu ulegają stresowi. Przyczyniają się do tego nawet takie drobne, codzienne decyzje – czy mam wpływ na to, co dziś zjem, co będę robić, z kim się spotkam? Nie mówiąc już o dużych sprawach – jak wygląda moje życie, z kim je spędzam, jak i gdzie pracuję itd. Im większe masz przeświadczenie, że Twoje życie jest osadzone na Twoich wyborach i że w każdym momencie możesz coś zmienić, tym lepiej na tym wychodzisz.

Pod warunkiem, że nie myślisz tak w sytuacjach, w których obiektywnie rzecz biorąc nie masz możliwości mieć kontroli, ani zbyt wiele przewidzieć. Iluzoryczne poczucie kontroli nazywane jest „John Henryzmem”. Jak głosi historia, John Henry został zatrudniony jako maszynista na kolei. W tym

33 No 2 II 2022 torebka jakby damska

czasie, było to około 1870 roku, firma kolejowa zaczęła używać wiertnicy parowej, aby przyspieszyć prace nad tunelem. Mówiono, że może ona wiercić szybciej niż jakikolwiek człowiek. John był znany jako najsilniejszy, najszybszy i najpotężniejszy człowiek pracujący na kolei. Postanowił udowodnić, że czarny robotnik może wywiercić dziurę w skale dalej i szybciej niż maszyna. Używając dwóch 10-funtowych młotów, po jednym w każdej ręce, wbił wiertło tak szybko i tak mocno, że wywiercił 14-metrowy otwór w skale. Legenda mówi, że wiertło było w stanie wywiercić tylko dziewięć stóp. John Henry pobił wiertarkę parową, ale zmarł z wycieńczenia.

Weź więc sobie do serca słowa modlitwy o pogodę ducha: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.” Zapominając o tym, że nie na wszystko masz wpływ i starając się za wszelką cenę przezwyciężyć czynniki, które są poza Twoją kontrolą, prosisz się o kłopoty – ceną będzie najczęściej nadciśnienie i choroby sercowo-naczyniowe.

W SPARCI e SPO łe CZN e

Tak, jesteśmy zwierzętami stadnymi, potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem. Wsparcie społeczne jest tym, co obniża nasz poziom stresu, pozwala łatwiej przejść przez trudne momenty, a w rezultacie sprzyja naszemu ogólnemu zdrowiu. Ale znowu – nie upraszczajmy. Postawa „ktokolwiek, byle był, bo kto Ci poda szklankę wody na starość” jest bardzo złudna. Pomaga nam otrzymanie wsparcia społecznego od właściwej osoby, właściwej społeczności, właściwych przyjaciół. Takich, z którymi kontakt nas karmi, a nie przytłacza czy powoduje poczucie winy.

Ciekawe są wyniki badań, pokazujące jasno, że ludzie żyjący w małżeństwach żyją średnio dłużej i w lepszym zdrowiu niż single. Zasada ta niestety nie dotyczy jednej grupy – kobiet, które mają poczucie życia w nieszczęśliwym związku. Odporność tych kobiet na stres jest istotnie niższa niż innych badanych grup, co przekłada się negatywnie na ich stan zdrowia i długość życia. Przemyśl to…

34 No 2 II 2022 torebka jakby damska

Kolejne pole minowe. Zacznijmy od tego, że obszar ten jest ogromnie trudny badawczo. Niełatwo jest rozróżnić, co jest przyczyną, a co skutkiem i czy w ogóle pomiędzy poszczególnymi czynnikami rzeczywiście występuje jakiś związek, czy raczej wyniki są dziełem przypadku. Nie będę się w to jednak zagłębiać. Wskażę jeden ważny aspekt, co do którego badacze nie mają wątpliwości. Aby go dobrze zrozumieć rozróżnijmy duchowość od religijności, bo to dwa różne pojęcia. Religijność jest raczej formalna, autorytarna i sztywna w osądach moralnych, zorientowana na zewnątrz (często to działanie na pokaz, usilne udowadnianie przynależności do danej społeczności religijnej), doktrynalna i ograniczająca ekspresję. Duchowość jest jej przeciwieństwem – subiektywna, elastyczna, emocjonalna, skierowana do wewnątrz i swobodnie wyrażana. Duchowość kojarzy mi się z wolnością poznawania siebie, drugiego człowieka i świata, religijność z niewolą często wynikającą ze sztywnych przekonań, z przymusu czucia się akceptowanym za wszelką cenę i z akceptowaniem wyłącznie ludzi podobnych. Oczywiście wśród ludzi wyznających jakąkolwiek religię znajdziemy jednych i drugich – religijnych i uduchowionych. Stąd pewnie czasem używa się zamiennie pojęć religia i duchowość. Zdarza się jednak, i to nierzadko, że osoby uduchowione nie deklarują przynależności do żadnej religii. Może już czujesz, co chcę powiedzieć? Osoby religijne w opisany wyżej sposób żyją raczej w strachu przed złamaniem zasad ich religii, przed tak zwanym „gniewem bożym” i przed osądem grupy religijnej. To nie sprzyja redukcji stresu, tylko go wzmaga. Osoby uduchowione w tym kontekście wiele zyskują – ich podejście do wiary objawia się większym zaufaniem do życia (często nazywanym zaufaniem do Boga, Źródła, Esencji itd.). Co ważne, ich podejście jest

pozytywne, jego podstawą nie jest strach przed gniewem wywołanym złamaniem zasad, ale czerpanie siły z poczucia podlegania miłości, łasce i opiece dobrego Stwórcy. No, a takie podejście zdecydowanie stres zmniejsza, nie eskaluje. I zdrowie na tym zyskuje.

e l AST yCZNO ś Ć POZNAWCZA

Ostatnią rzeczą, do jakiej chciałabym doprowadzić, to Twój wniosek w stylu: „Aha, w takim razie w przypadku stresu zawsze będę…”. Tu wstawiasz wybraną strategię i stosujesz bezrefleksyjnie do końca swoich dni. Nie, nie o to chodzi. Różne sytuacje wymagają różnych reakcji pozwalających skutecznie zredukować stres, nie tylko w danej chwili, ale także w późniejszym czasie. Bo cóż z tego, że przed stresującym egzaminem zamiast się uczyć pójdziesz na piwo ze znajomymi, żeby obniżyć stres? Efektem będzie oblany test, a to raczej w długiej perspektywie Twojemu samopoczuciu się nie przysłuży, prawda? Kluczem jest wybieranie takich strategii radzenia sobie, które są adekwatne do danej sytuacji, szczególnie w kontekście tego, czy rzeczywiście mamy wpływ na ewentualny efekt, czy też go nie mamy. Jeśli wpływu nie mamy i sytuacja nie da się kontrolować, lepiej jest odpuścić. W przeciwnym wypadku, gdy nasz wpływ jest realny, zdecydowanie lepiej jest się zmobilizować.

Mały niuans – często wydaje nam się, że coś jest poza naszym wpływem, choć to nieprawda. I odwrotnie, przypisujemy sobie kontrolę w sytuacjach, gdy tak naprawdę wcale jej nie mamy. Tu zaczyna się Twoja praca. Przyjrzyj się swojemu życiu i tak szczerze odpowiedz sobie na pytanie: co mogę zmienić, by być zdrowszym człowiekiem i cieszyć się tym zdrowiem jak najdłużej? Dopiero potem zastanów się, jak tego dokonać. Szukaj w tym wsparcia – wbrew pozorom wokół jest wielu ludzi, którzy mogą Ci go udzielić.

35 No 2 II 2022 torebka jakby damska
DuC hOWO ś Ć

NazNaczeNI

Każda kobieta ma prawo chcieć czuć się piękną. Także w chorobie onkologicznej.{...} Ma prawo być piękna tak, jak ona to rozumie.”

Tu ż za rogiem czai się lęk. Dopada wtedy, gdy najmniej się spodziewamy. Dusi nas, zatrzymuje serce. Powoduje realny strach przed śmiercią . To trwa kilka chwil ‐ ale dla nas wieczność. To czas zawieszenia między paradoksalną wolą ż ycia i chęcią zakończenia tego cierpienia skutecznie.

To wszystko dzieje się tu i teraz. Mimo ż e siedzimy w domu na kanapie, nie dzieje się nic złego, wokół pozorny spokój. To powtarzalne momenty, a nie do przewidzenia. Spirala się nakręca, bo później ju ż tylko na nie czekamy. Jak powiedzieć o tym, ż e się boimy, tylko nie wiadomo czego i czemu? Ż e cierpimy, choć obiektywnie nic nam nie dolega? Przecie ż nie boli nas brzuch, nie mamy gorączki, a wyniki bada ń krwi są w normie. Pójść do lekarza? Przecie ż są „prawdziwe” choroby. Powiedzieć bliskim? Nie zrozumieją . Musimy więc sobie radzić. I tak to trwa nawet do momentu, gdy ka ż dy krok poza drzwi własnego

mieszkania to prawdziwa walka ze swoim lękiem. Dla wielu osób z zaburzeniami psychicznymi powy ż szy opis jest złowrogo znajomy. A jest ich wielu. Cierpią , mimo ż e są specjaliści, którzy mog ą im pomóc. W jaki sposób? Pytam o to Ilonę Stankiewicz, psycholog kliniczną i psychoonkolog z Kliniki Hematologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych oraz Kliniki Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Jak to jest: gdy boli nas serce, idziemy do kardiologa, z przeziębieniem biegniemy do internisty. A gdy zaczynają się problemy z emocjami, czyli choruje mózg, przestajemy o tym mówić , wstydzimy się . Nie szukamy pomocy.

To prawda. Jest jeszcze dość mocny opór społeczny przed korzystaniem ze wsparcia w tym zakresie. Dla wielu osób jest to nadal temat wstydliwy. Sam pomysł pójścia do psychologa, terapeuty czy psychiatry powoduje lęk, mimo ż e i tak ju ż obserwujemy postęp w tym temacie. Realizowanych jest wiele akcji informacyjnych, a nadal obserwujemy stereotypowe podejście do osób korzystających z opieki psychologicznej lub psychiatrycznej. Bardzo cz ę sto kiedy idę po raz pierwszy na oddział onkologiczny, ż eby przedstawić się pacjentom i mówię, ż e moje pojawienie się jest standardem oddziałowym, spotykam się z lękiem. Pacjenci my ślą i cz ęsto o tym mówi ą : „przychodzi psycholog, pewnie my ślą , że coś ze mną jest nie tak”. I choć pacjent moż e odmówić rozmowy, najwa żniejsze wtedy jest, ż e wie o takiej moż liwości i o tym, jaka jest rola psychologa. Bo choroba nowotworowa to sytuacja niecodzienna, pełna emocji i warto, a nawet trzeba o niej rozmawiać.

36 No 2 II 2022 torebka jakby damska
Magdalena Sekuła
rozmowa

To dotyczy wszystkich pacjentów?

My ś l ę , ż e nie nale ż y uogólnia ć . Obawy przed skorzystaniem ze wsparcia psychologa dotycz ą cz ęści osób. Wiele zale ż y od naszych przekona ń, ś wiadomości, wcze śniejszych doś wiadczeń z korzystaniem z tego rodzaju pomocy. Obserwuj ę jednak, ż e głównie dotyczy to pacjentek, które pochodz ą z mniejszych społeczności. Cz ę sto takie osoby boją się naznaczenia chorobą nowotworową w swojej grupie, miejscu zamieszkania. I wtedy boją się, jak zareagowałaby ta społeczność na fakt, ż e korzystają ze wsparcia psychologa. Boją się, że będ ą postrzegane gorzej.

Jako osoby słabe, tak?

Tak. I to niestety wynika w du ż ej mierze z kulturowych uwarunkowa ń . A po drugie, z niskiej ś wiadomości społecznej. I choć – jak wspomniałam – ta ś wiadomość rośnie,

Jeśli usłyszymy, że ktoś niczego nie potrzebuje, to trzeba to uszanować, ale zostawić takie zapewnienie, że gdyby zmienił zdanie – to jesteśmy do dyspozycji.”

to nadal za granic ą chodzenie do psychologa jest bardziej naturalne. Niestety w Polsce czynnik kulturowy ma jeszcze bardzo du ż e znaczenie, i to widać. Bardzo rzadko, ale zdarza się, ż e pacjent mówi o tym, ż e boi się przyznać w miejscu zamieszkania do swojej choroby. Bo panuje tam przekonanie, ż e rakiem można się zarazić. Dla takich osób równie ż korzystanie z pomocy psychologicznej będzie czym ś odstającym od ich normy postrzegania rzeczywistości.

Czynnik kulturowy to jedno, drugie pewnie to, ż e mamy kłopot z rozróż nieniem psychologa lub psychoterapeuty od psychiatry. Nie wiemy, kto czym się zajmuje.

To prawda. Bo sam psycholog zajmuje się wieloma sprawami: moż e np. udzielać poradnictwa, diagnozować. Psycholog kończy studia magisterskie a potem kształci si ę dalej, na studiach podyplomowych, szkoleniach. Ja na przykład jestem psychoonkologiem. Wspieram pacjentów chorych onkologicznie na różnych etapach choroby, oceniam ich stan psychiczny – bo to te ż jest rola psychologa. Psychiatra to lekarz, który robi specjalizację z psychiatrii. Psychoterapeuta to osoba, która ukończyła kilkuletnie szkolenie w zakresie psychoterapii w danym nurcie. Cz ę sto jest tak, ż e psychoterapeuta czy psycholog diagnozuje u pacjenta objawy depresji lub inne zaburzenia, które wymagają interwencji psychiatry. Kieruje wtedy do

37 No 2 II 2022 torebka jakby damska

niego tak ą osobę w celu włączenia leczenia farmakologicznego. Cz ę sto to leczenie łączy się z terapią , co daje bardzo dobre efekty. To wa żne, by nie bać się mówić o swoich dolegliwościach, nie bać się farmakoterapii. Czasem wymaga to tylko wsparcia psychoonkologicznego czy terapii, a czasem włączenia leczenia farmakologicznego. To naprawdę bardzo indywidualna kwestia wymagająca uwa żnej oceny.

Tylko jak się przekona ć , gdy boimy się odium wariata?

Najcz ęściej takie traktowanie osób chorych wynika z lęku przed nieznanym. Wiele pracy przed nami w kierunku u ś wiadamiania. Ale warto, by śmy popatrzyli na nasze wyuczone reakcje, które te ż w nas powstały na skutek tego, co było nam przez lata przekazywane. Wystarczy spojrzeć na filmy, poczytać gazety czy zerknąć do internetu –choroby psychiczne raczej są wy śmiewane. Łatwo jest nam opowiedzieć dowcip o wariacie – nikt w ten sposób nie wy śmiewa się z chorych nowotworowo czy na serce. W pewnym momencie więc, gdy nasią kamy takimi przekazami, przyjmujemy je i uwa ż amy za normalne, ż e można się śmiać z osób chorych psychicznie.

Dlatego jest taki stres zwią zany z szukaniem pomocy psychologicznej. I choć korzystaniu z pomocy innych specjalistów równie ż czasem towarzyszy wstyd, to jednak uznajemy to za bardziej normalne, codzienne. Niezmiernie wa żne jest więc realizowanie szerokich kampanii edukacyjnych, ale tak ż e kluczowe są nasze reakcje na sytuacje, w których ktoś z osób chorych psychicznie się na śmiewa. Powinniśmy wtedy reagować. Gdy ktoś z nich ż artuje, stawiać jasno granice. Tym bardziej, ż e jest to ogromna grupa ludzi, która niezwykle cierpi.

S ą naznaczeni.

Dla niektórych tak – przez chorobę. Podobnie jak chorzy nowotworowo. Du ż o się o tym naznaczeniu mówi w obu przypadkach. Chorzy psychicznie i onkologicznie bardzo cz ę sto, oprócz dolegliwości wynikających z sytuacji zdrowotnej, musz ą mierzyć się ze społecznym ostracyzmem. Bo ci „zdrowi” cz ę sto się ich boją . Ich zachowanie jest podyktowane lękiem. Wpajany jest nam bowiem taki obraz, ż e osób chorych psychicznie nale ż y się bać. Wystarczy jednak porozmawiać z lekarzem psychiatrą pracującym na oddziale psychiatrycznym – od razu powie, ż e jest mały procent osób, które rzeczywiście mog ą być agresywne, skrzywdzić nas. Natomiast ich cierpienie jest bardzo du ż e, a my przez te wyuczone wzorce uwa ż amy, ż e wy śmiewanie osób chorych psychicznie jest w porz ądku. A te osoby czują się wyobcowane, podobnie jak osoby chore onkologicznie. I niestety to, co jest bardzo silnie zwią zane z tym wyobcowaniem, to taki specyficzny wstyd, który czują osoby korzystające z pomocy psychologiczniej w kryzysie. Tak jakby było się czego wstydzić.

Szkoda, ż e nie chcemy pamię ta ć , ż e kryzys psychiczny moż e dotknąć ka ż dego z nas.

Tak, i to bez wzglę du na wiek, status społeczny, wykształcenie, miejsce zamieszkania i płe ć . I dlatego musi wzrasta ć ś wiadomo ść tego, ż e w takiej sytuacji nie trzeba ba ć się korzystania ze wsparcia specjalistycznego. Podobnie jest z chorobami ciała, w tym chorobami nowotworowymi, one te ż nie wybierają .

W efekcie wię c taka osoba, która cierpi z powodu zaburze ń psychicznych, musi się wykaza ć podwójn ą odwag ą id ą c do specjalisty. Nie do ść , ż e walczy ze swoim lę kiem, to musi mierzyć się z nierozumieją cym jej sytuacji otoczeniem.

38 No 2 II 2022 torebka jakby damska

Te osoby wykazują się ogromną odwag ą . Bo samo sięgnięcie po pomoc, gdy bardzo cierpimy, jest trudne. Tym bardziej, ż e id ąc do specjalisty musimy otworzyć swoje wnętrze, przełamać psychiczny ból, wstyd, mierzyć się z opinią otoczenia. Mówić o tym, co jest dla nas trudne, bolesne. Zmierzyć się z własnymi przekonaniami, które są przecie ż kształtowane przez różne osoby, czynniki, doś wiadczenia i wzorce. Tymczasem w sytuacji, gdy my ślimy, ż e ju ż nie ma wyjścia, pójście do specjalisty moż e pomóc to my ślenie zmienić. Skorzystać z pomocy drugiej osoby, gdy sytuacja nas przerasta. Ta osoba wysłucha, zdiagnozuje i pokieruje, co zrobić dalej, by z danej sytuacji wyjść.

Czy sam fakt diagnozy onkologicznej moż e powodowa ć problemy psychiczne?

Sam fakt diagnozy najcz ęściej powoduje szok i ka ż dy przechodzi swój indywidualny proces adaptacji. Oczywiście moż emy mieć do czynienia z bardzo ostrą reakcją na stres.

Je śli widzimy, ż e pacjent nie moż e się zaadaptować, pojawiają się kolejne niepokojące objawy, bąd ź przybierają one na sile, mówimy o zaburzeniach adaptacyjnych. Ale by je stwierdzić, potrzeba czasu. Wielu pacjentów na szcz ęście adaptuje się do sytuacji.

Czasem tak jest, ż e spotykam pacjentów jeszcze na etapie diagnostycznym, gdy ju ż jest podejrzenie, ale nic nie jest jeszcze pewne. To okres, który powoduje ogromne napięcie i lęk. Bardzo cz ę sto słysz ę, ż e ktoś ju ż po prostu chciałby wiedzieć. Gdy pacjent ju ż wie, cz ę sto przyznaje, ż e czuje ogromną ulgę, mimo ż e jest chory. Ale ma nakre ślony plan i wie, jakie będ ą kolejne kroki.

Ale czasem jest tak – i to niestety w bardzo wielu przypadkach – ż e ta choroba przychodzi nagle. Pacjenci porównują to do uderzenia pioruna. Są w szoku. Przestają słuchać lekarza, nie są w stanie przyswajać informacji. W głowie pozostaje: „ma pani raka”. Wszystko, co zostaje powiedziane później, do nas w tym momencie nie

dociera. Dlatego jestem zdania, ż e w takiej sytuacji trzeba takiemu człowiekowi dać czas na odreagowanie emocji, oswojenie się z informacją o chorobie. Ja dopiero następnego dnia pojawiam się na oddziale, proponując rozmowę na temat emocji. Tylko w niektórych sytuacjach przychodz ę tu ż po przekazaniu diagnozy, je śli pacjent tego potrzebuje. Wa żne, by pacjent mógł równie ż drugi raz porozmawiać z lekarzem, ju ż z mniejszym natęż eniem emocji. By mógł napisać sobie nawet na kartce pytania, które chciałby zadać odnośnie diagnozy i leczenia.

Wtedy ludzie chę tniej się otwierają ?

Tak, bo mieli czas, by pobyć samemu z t ą informacją . Ale dla niektórych przychodzi moment, gdy te emocje trzeba wyrzucić z siebie, rozładować napięcie. Cz ę sto jest wiele łez. I to nie jest nic złego, łzy są bardzo potrzebne. Pacjenci mówią wtedy, ż e nie pozwolili mi dojść do głosu, ale potrzebowali podzielić się tym cięż arem z kim ś innym. To zupełnie zrozumiałe. Gdy minie ten pierwszy szok, jest czas na prac ę z emocjami. Przyjrzenie się przekonaniom danej osoby na temat choroby nowotworowej, co my śli o swojej sytuacji, leczeniu. To wa żne, bo cz ę sto te my śli są bardzo zniekształcone i id ą w negatywną stronę

Ale na to jest czas trochę później, najpierw dajemy przestrzeń do oswojenia się z tym, co nas spotkało. Dlatego te ż nie ma konieczności dawania od razu leków antydepresyjnych, bo to tłumi nam naturalny proces adaptacji. Człowiek, który dowiaduje się o chorobie, ma prawo płakać, złościć się, pytać „ dlaczego ja? ”. Potem zaczyna się praca z tymi przekonaniami, urealnienie sytuacji i koncentrowanie się na krótkich etapach, w czym pomog ą – oprócz specjalisty – różne formy relaksacji.

Da się powiedzie ć , jak dba ć o zdrowie psychiczne w chorobie onkologicznej?

39 No 2 II 2022 torebka jakby damska

Trudno mówić o złotych radach. Choroba nowotworowa to sytuacja niecodzienna, dla niektórych ekstremalna. A psycholog nie powinien dawać rad, tylko wspierać. Aktywnie słuchać i towarzyszyć z empatią, nakierowywać na szukanie rozwią za ń. Warto jednak dodać, ż e trzeba uwa żnie obserwować swoje emocje. To, jak nasze myślenie na nie wpływa. Dzięki temu później praca nad ich zmianą moż e przynieść wymierne efekty. Praca nad zmianą sposobu myślenia, racjonalnym, zdrowym spojrzeniem moż e zmienić nasze emocje, zachowania i reakcje z ciała. Warto wspierać się równie ż czynnościami witalnymi: wspomnianą relaksacją, wizualizacją, mindfulness, obcowaniem z naturą, arteterapią, praktyk ą wdzięczności.

Za co pacjent onkologiczny moż e być wdzię czny? Przecie ż pewnie targają nim zgoła inne emocje.

To coraz cz ęściej stosowana praktyka. Polega na szukaniu tego, za co moż emy być wdzięczni w naszym ż yciu. By śmy ka ż dego dnia coś takiego znajdowali i zapisywali na przykład w kalendarzu – niektórzy przygotowują sobie specjalne słoiki i tam wrzucają kolorowe karteczki z tymi my ślami, rzeczami, za które danego dnia są wdzięczni. W tym wszystkim chodzi o to, ż e gdy pojawia się choroba, trudno nam jest znale źć to, za co mogliby śmy być wdzięczni. Ale to mog ą być małe rzeczy: u śmiech pielęgniarki, miły SMS od kogoś bliskiego...

Cz ę sto te ż pacjentom podpowiadam, by zrobili sobie listę rzeczy, które lubią robi ć . I je ś li to jest mo ż liwe – by postarali się je robić. Czasem oczywiście bywa tak, ż e choroba łączy się z szeregiem utrat i będzie to w danym momencie niemoż liwe. Oczywiście cięż ko mówić o wdzięczności na pocz ątku choroby, gdy negatywne emocje są bardzo silne. Z czasem jednak dla cz ęści

40 No 2 II 2022 torebka jakby damska

pacjentów ta praktyka moż e być pomocna. Niektórzy z czasem zauwa ż ają te ż pozytywne aspekty ich ż ycia, które zmieniły się w zwią zku z chorobą . Ka ż dego zachęcam do poszukiwania czegoś swojego, dla ka ż dego moż e to być coś innego. Moje pacjentki uczyły się robić na drutach, malowały swoje emocje, kolorowały kolorowanki dla dorosłych. Wielu pomagało pisanie dziennika o swoich emocjach.

Bardzo to na pewno relaksuje, ale s ą przecie ż osoby, które wolą worek bokserski ni ż medytację .

Tak. S ą osoby, które te metody mog ą frustrowa ć i powodowa ć dodatkowy stres. Wolałyby poć wiczyć ze wspomnianym workiem bokserskim rozładowywanie negatywnych emocji. Wtedy podpowiadam np. silne zgniatanie kartek i rzucanie nimi w ścianę. To obojętne, co nas odstresuje, byle zadziałało. Je śli dana metoda innych nie krzywdzi a nam pomaga, to nale ż y z niej korzystać. Chodzi o to, by w ka ż dej sytuacji poszukać tego, co moż e nas wspierać.

frustracj ę , wbrew pozorom, mog ą te ż wzbudza ć bliscy, prawda?

Bardzo wa żne, w dbałości o zdrowie psychiczne, jest otaczanie się lud ź mi, którzy są dla nas realnym wsparciem. Wsparcie i osoby bliskie w chorobie nowotworowej to bardzo szeroki temat, ale cz ę sto jest tak, ż e pytam pacjentkę, czy ma wsparcie. I słysz ę, ż e tak. Ale gdy dopytam, czy to wsparcie jest prawdziwe, zaczynają się schody. Bo okazuje się, ż e ktoś bliski się odsuną ł, albo pacjentka doś wiadcza codziennego bombardowania pytaniami o samopoczucie, co ją bardzo frustruje. Czasem te ż bliscy chc ą wyręczać osobę chorą we wszystkim, co moż e dać poczucie bycia chorą bardziej, ni ż jest w rzeczywistości. Pacjenci dość cz ę sto o tym wspominają . Dlatego warto otaczać się osobami, przy których nie musimy udawać,

przy których moż emy mówić to, o czym potrzebujemy mówić. I czasem warto stawiać granice. Je śli więc po chemioterapii dzwoni do nas piętna ście osób pytać o to samo, można wyznaczyć jedną osobę, której się to relacjonuje, a ona przeka ż e to innym. Wa żne jest to, by takim pacjentom powiedzieć, ż e mają prawo do stawiania granic. To jest bardzo istotne, je śli chodzi o zdrowie psychiczne. Je śli natomiast niektóre relacje są dla nas wa żne, ale przez chorobę doszło do negatywnych zmian, warto o nie zawalczyć, popracować nad nimi. W tym moż e pomóc tak ż e psycholog. Okazuje się, ż e na poziom lęku wpływają tak ż e... inni pacjenci. Dlatego tak wa żne jest, by mówić, ż e ka ż dy przypadek jest „ Bardzo waż ne, w dbałości o zdrowie psychiczne, jest otaczanie się lud ź mi, którzy są dla nas realnym wsparciem.”

indywidualny. Nie zawsze będzie u nas tak, jak u innej osoby. Moż emy mieć inną historię. A cz ę sto wyobra ż amy sobie, ż e będzie to wyglądać tak samo. I rzeczywiście kolejnym problemem są inni pacjenci, których spotykamy np. w poczekalniach. A to, co tam usłysz ą , dla takiego nowicjusza jest bardzo istotne. Tymczasem niektórzy pacjenci mają tendencję do tworzenia wra ż enia, ż e ka ż dy, kto choruje na ten sam nowotwór, będzie miał dokładnie te same objawy co on. I później ktoś trafia do psychologa przera ż ony, ż e te ż to tak będzie wyglądać. I jeszcze doktor Google... Dlatego prosz ę zawsze pacjentów, by korzystali ze sprawdzonych źródeł. Oczywiście internet moż e być dobrym źródłem informacji, ale zdarza się, ż e pacjenci naczytają się historii na forach internetowych i są gotowi na przykład zaprzestać leczenia.

41 No 2 II 2022 torebka jakby damska

Wróć my do tych najbliż szych osób. Jak one mają się zachowywać w stosunku do osoby chorej onkologicznie? Mą dre wsparcie jest trudne. Trzeba rozstrzygną ć , czy ktoś potrzebuje pogłaskania, czy raczej zadaniowego ułoż enia dnia.

To takż e bardzo indywidualna sprawa. Wsparcie jest pojęciem bardzo szerokim. Trzeba rozróżnić wsparcie profesjonalne, którego udziela specjalista, od wsparcia emocjonalnego, którego udzielić moż e każ dy z nas. I to jest ważne i piękne, ale nie każ dy moż e czuć się na siłach, by takiego wsparcia udzielać. Natomiast jakiego wsparcia potrzebuje dany pacjent, moż e powiedzieć tylko on sam. Ja nie mogę wejść do pacjenta i powiedzieć: „wiem o diagnozie, widzę, ż e pani płacze, potrzebuje pani pomocy psychologa”. Bo nie każ dy będzie na

to gotowy. Dlatego zawsze trzeba pytać , czy dana osoba potrzebuje tego wsparcia oraz czego oczekuje. Jeśli usłyszymy, ż e ktoś niczego nie potrzebuje, to trzeba to uszanować , ale zostawić takie zapewnienie, ż e gdyby zmienił zdanie – to jesteśmy do dyspozycji. Bo moż e dziś nie, ale za miesiąc potrzeba taka się pojawi. Trochę inaczej jest w przypadku bliskich.

Dlaczego?

Bo okazuje się, ż e bliscy rzadko pytają o to, czy wsparcie jest potrzebne, a już najmniej pytają – jakie. Mówią mi, ż e osoba chora jest sfrustrowana, nie jest wdzięczna za ich wsparcie. Nie wiedzą , jak mają wspierać chorych. Pytam – „a zapytaliście?”. Czę sto okazuje się, ż e nie. A mają poczucie, ż e robią dla tej osoby wszystko. Ważne, by zdać

42 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska

sobie sprawę, ż e to co nam się wydaje, ż e jest dobre dla bliskiej osoby i ż e ona tego potrzebuje, wcale nie musi być takie dla niej. A nie tędy droga. Moż emy wyjść z różnymi propozycjami. Natomiast jest jedna podstawowa zasada – musi być zgoda osoby chorej na to, ż eby śmy jakie ś działania podjęli. Je śli kobieta traci włosy, to nie cią gnijmy jej na siłę do sklepu z perukami. Ona moż e woli nosić kolorowe chustki. Dajmy jej wybór.

Ale są takie osoby, które zwyczajnie bę d ą się wstydziły powiedzie ć , czego potrzebują . Albo nie bę d ą chciały być cięż arem dla bliskich.

To jest bardzo ciekawa i trudna kwestia. Czasem do wyczucia dla drugiej strony. Rzeczywiście, jest wiele osób, które same o pomoc nie poprosz ą . Bo wychodz ą z założ enia, ż e nie chc ą dodatkowo obciąż ać innych swoją chorobą . Zwłaszcza, gdy mają poczucie, ż e ich choroba jest balastem dla bliskich. Takie osoby, nawet pytane czy w czym ś im pomóc, będ ą odpowiadały, ż e nie. I to nie dlatego, ż e tego wsparcia nie potrzebują . Cz ę sto dotyczy to równie ż osób, które przed zachorowaniem ze wszystkim starały się radzić sobie same i bardzo rzadko prosiły innych o pomoc. Je śli dla kogoś korzystanie z pomocy jest trudne, moż emy ośmielić tak ą osobę zapewnieniem: „pamiętaj, ż e jestem, ż e moż esz do mnie zadzwonić, my ślę o tobie”. Ale tylko wtedy, gdy jest to szczere. Pokazujmy tej osobie, ż e jeste śmy. Natomiast z drugiej strony bardzo istotne jest te ż to, ż e osobie chorej trudno zrozumieć, ż e ma prawo do wsparcia. Cz ę sto robię takie ć wiczenie: pacjenci biorą kartki i pisz ą , do czego mają prawo w chorobie, a do czego prawo sobie odbierają . I cz ę sto okazuje się, ż e odbierają sobie prawo do wsparcia. Byłoby dobrze, by między dwiema stronami doszło w takiej sytuacji do dialogu, rozmowy o odczuciach. Je śli ktoś ma poczucie bycia cięż arem, powinien to powiedzieć – i warto, by osoba

wspierająca powiedziała o swoich emocjach. By doszło do takiej rozmowy czasem trzeba pracy, czasu i procesu, by te dwie strony się spotkały i by były ze sobą w tej sytuacji na sto procent.

To spotkanie powinno się odbyć . Tym bardziej, ż e na chorobę onkologiczną choruje całe otoczenie. I jest trochę jak z t ą zasad ą ratowników: by ratowa ć , trzeba najpierw zadba ć o swoje bezpieczeń stwo. Wa żne, by osoby wspierające te ż o tym pamiętały. Nale ż y dbać te ż o swoje zdrowie, zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Bo je śli będzie inaczej, zaszkodzimy nie tylko sobie, ale i osobie wspieranej. To jak z maseczk ą tlenową w samolocie: je śli nie założ ysz jej najpierw sobie, nie pomoż esz osobie obok.

Mamy tendencję do zatracania się w pomocy bliskiej osobie.

Tak, zapominamy o tym, ż e my te ż jeste śmy wa żni i obarczeni t ą sytuacją . Mówimy oczywiście o zjawisku współchorowania. Im bli ż sze są wię zi emocjonalne, tym większe cierpienie. Zdarza się tak, ż e osoby bliskie bardziej prze ż ywają chorobę, ni ż sam pacjent. A nie można oczekiwać od siebie, ż e zawsze będziemy spokojni, cierpliwi i dostępni. B ędziemy tylko dla tej osoby chorej. To jest niemoż liwe i nikt z nas nie jest w stanie emocjonalnie tego ud ź wignąć Nikt z nas nie zna odpowiedzi na wszelkie pytania. Mamy prawo czegoś nie wiedzieć, nie umieć odpowiedzieć naszemu bliskiemu. Kolejna wa żna kwestia. Dawanie sobie samemu prawa do odpoczynku – mam prawo odreagowywać, popłakać, wyra ż ać trudne emocje. Osoba wspierająca te ż powinna sobie znale źć sposoby na odreagowanie. Dla jednych pomocne są np. rozmowy z psychoonkologiem, dla innych grupy wsparcia.

Cz ę sto osoby wspierają ce stają się ofiar ą wybuchów agresji czy złości osoby chorej.

43 No 2 II 2022 torebka jakby damska

Czasem tak bywa. Pojawia się złość , gniew i agresja. I choć moż e nam się wydawać , ż e skierowana jest na nas, to tak naprawdę warto pamiętać , by nie odbierać tego osobiście. To najczę ściej wynika z bezradności spowodowanej tą chorobą , sytuacją , w której ów bliski się znalazł. Nie jest bezpośrednio zwią zana z nami. To jest ważne, bo ten problem dość czę sto się pojawia. I wtedy myślimy: „czy coś ze mną jest nie tak, co robię ź le, bo staram się robić wszystko”? Wtedy bądź my po prostu z tą osobą chorującą szczerzy – też moż emy powiedzieć o swoich emocjach. Nie udawajmy, ż e zawsze nam jest wspaniale, ż e zawsze sobie radzimy i jesteśmy uśmiechnięci. Szczerość i otwartość czę sto mogą wyjść nam na plus.

To na pewno trudne, bo mamy tendencje do wzajemnego chronienia się . Chory nie chce obcią ż ać swoimi problemami, a bliski uważ a, ż e jego problemy są mniej waż ne.

Tak, i trwają w takiej relacji. Tłumią w sobie to, co przeż ywają . Najgorsza też jest sytuacja takiego wzajemnego chronienia się. Jedna strona pozuje. Mówi, ż e jest dobrze i tłumi swoje odczucia. I druga robi to samo. W efekcie zaczynają się bardzo od siebie oddalać , bo tłumią w sobie to, co przeż ywają .

Do sytuacji stresują cych dochodzi takż e wtedy, gdy kobieta nie wie, czy nadal moż e czuć się w chorobie piękną . To często w otoczeniu budzi w najlepszym razie zdziwienie.

Każ da kobieta ma prawo chcieć czuć się piękną . Takż e w chorobie onkologicznej. I robić to, na co ma ochotę, jeśli ma na to siłę. Jeśli w danym momencie kobieta chce chodzić w wycią gniętym dresie – to tak ma być. Ale jeśli chce malować usta czerwoną szminką , uż ywać kosmetyków i dobrze się z tym czuć – to ma prawo tego chcieć. Ma prawo być piękna tak, jak ona to rozumie.

Duż o o tym prawie. Nie dziwi cię to, ż e w reklamach produktów dla mę ż czyzn o ich prawie do posiadania nowej maszynki do golenia się nie mówi. A w każ dej reklamie dla kobiet się to podkreśla.

Nie powinno tak być , ale niestety jest. Mamy takie poczucie, ż e cią gle musimy jako kobiety udowadniać , ż e mamy do czegoś prawo. Oczywiście jest już wiele kobiet, które wiedzą , ż e te prawa mają . I te właśnie kobiety powinny głośno krzyczeć , ż e tak jest. Dawać sygnał tym, które wcią ż sobie muszą o tym przypominać , ż e wcale tak nie musi być. I robić to do czasu, aż stanie się to powszechne.

Choroba nowotworowa czę sto wpływa na pełnienie ról. Niektóre kobiety w zwią zku z leczeniem nie mogą zostać mamami.

To bardzo ważna kwestia. Niestety u czę ści młodych kobiet leczenie należ y rozpocząć natychmiast, bo są w sytuacji zagroż enia ż ycia. I wtedy nie mogą skorzystać z metod zachowania płodności. To wyjątkowo trudny moment, ogromna strata dla wielu kobiet i należ y dać takiej kobiecie czas i przestrzeń na przeż ycie straty, opłakanie utraty moż liwości bycia mamą w sposób biologiczny. Natomiast istnieje grupa kobiet, u których jest szansa na skorzystanie z różnych metod, coraz więcej mówi się o tzw. oncofertility. Warto również wspomnieć o kobietach, które zachorowały już będąc w cią ż y. Czasem jest szansa, by taka kobieta urodziła zdrowe dziecko i coraz czę ściej takie przypadki się zdarzają . Natomiast są to bardzo indywidualne kwestie, wymagające szczegółowej oceny, a czę sto podjęcia bardzo trudnych decyzji.

Zdarza się tak, ż e leczenie nie przynosi rezultatu. Da się odprowadzić bliskiego mą drze, bez paraliżują cego lęku, strachu?

44 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska

Da się mądrze wspierać nawet w tak trudnej sytuacji, choć wątpię, by dało się to zrobić bez lęku. Na pewno moż emy robić wszystko, ż eby ten lęk oswajać. Ż eby go redukować. Kiedy ktoś mówi mi, ż e się boi śmierci, zawsze pytam, czego tak naprawdę się boi. Czy tego, ż e będzie bolało, czy tego co będzie później, czy pozostawienia bliskich? Tych lęków moż e być kilka. Ważne jest to, by dowiedzieć się, czego się boi najbardziej i o tym porozmawiać , oswajać , na ile to jest moż liwe.

Moż emy rozmawiać o opiece paliatywnej, o leczeniu bólu. Są też oczywiście pytania z pogranicza fi lozoficznych przeż yć , dotyczące wiary i tego, co moż e być po śmierci. I trzeba rozmawiać , ale zachowywać swoją autonomię. Wysłuchać z szacunkiem, nie oceniać. Ale i nie okłamywać. Jeśli sądzimy inaczej, czy wierzymy w coś innego niż chory, to nie powinniśmy go okłamywać. Czę sto też mierzymy się z pytaniami

chorych, czy mogą napisać testament, załatwiać sprawy urzędowe, czy to coś złego, ż e chcą . I oczywiście tak, mogą . Jeśli tylko to im przynosi ulgę, trzeba im na to pozwolić.

To psycholog. Ale osoba zwią zana emocjonalnie z osobą odchodzą cą już dystansu zachować nie bę dzie umiała.

I tu wtedy właśnie pojawiają się trudności. Charakterystyczne jest uciekanie od tematu. Chory mówi, ż e chciałby załatwić na przykład sprawy z bankiem i słyszy: „po co, przecież będziesz z nami jeszcze wiele lat, musisz walczyć”. I ten chory zostaje sam z tym lękiem, czuje się samotny. I też nie mamy prawa tego oceniać. Zdarza się, ż e bliscy do samego końca nie mogą pogodzić się z odchodzeniem kogoś, kogo kochają . Do ich ś wiadomości nie dociera, ż e bliska osoba umiera.

Chory odchodzi. Ma nawet tego ś wiadomoś ć , a bliski miota się obcią ż ają c tę osobę swoim: „musisz walczyć , musisz ż yć ”.

Ale czasem udaje się doprowadzić do sytuacji, kiedy osoba bliska mówi osobie odchodzącej o swoich emocjach. O swoim niepogodzeniu, bólu, lęku. Kiedy druga strona mówi to samo i obie przy sobie płaczą . To jest bardzo trudne, by doszło do takich sytuacji. Ale gdy dochodzi, to są naprawdę piękne momenty. Esencja bliskości, człowieczeństwa. Prawdziwego poż egnania i powiedzenia sobie: do widzenia.

Dziękuję za rozmowę !

Wywiad z Iloną Stankiewicz z książki Magdaleny Sekuły „Rakiety. Pięknem w raka” fundacji Onkologicznej Rakiety. Dochód ze sprzedaży w całości wspiera działania na rzecz Podopiecznych.

45 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska

antracyt

46 No 2 II 2022

Chciałabym być szczęśliwa!

To bądź!

To postanowienie starała się wprowadzić w życie. Ułożone perfekcyjnie. Bo całe życie Niny utkane było z perfekcjonizmu. I perfekcyjnie zaplanowane.

W obszarze partner/mąż: przystojny, raczej majętny lub dobrze zarabiający, inteligentny, dzielący z nią jej zamiłowanie do porządku i trochę pantoflarz...odhaczone!

W obszarze idealna przestrzeń do życia rodzinnego prawie 200-metrowe mieszkanie w starej kamienicy, urządzone przez zaprzyjaźnionego architekta w najmniejszym detalu – odhaczone. Mieszkanie było tak piękne, nowatorskie i wysmakowane, że zdjęcia wnętrz i mebli trafiły do jednego z popularnych magazynów lifestylowych o tematyce wnętrzarsko - dekoracyjnej.

W obszarze cudowna rodzina: syn, a dwa lata później córeczka, raczej nie bliźniaki chociaż istniało takie prawdopodobieństwo, bo ona sama ze swoim bratem bliźniakiem świetnie się rozumieli. Córeczka na razie pozostała w sferze marzeń, a w pokoju urządzonym z idealnym wyczuciem spał trzyletni Jasiek.

W obszarze zdrowie; żyć długo i szczęśliwie.

Nina wyciągnęła z zamrażalki niewielki woreczek. Obok leżało wiele podobnych. Zupka dla Jasia, chudego trzylatka, trochę niejadka. Uśmiechnęła się do synka, wzięła na ręce, mimowolny grymas bólu pojawił się na jej twarzy.

Czerń wychyliła się znienacka. Antracytowa jak oczy szalonej Cyganki. Wtedy jeszcze potrafiła ją rozgonić.

Bo Ninę bolało ramię. Głównie bark i obojczyk, ale ból często promieniował wzdłuż ramienia, niemal do samej dłoni. Na początku pojawiał się nieregularnie, i znikał równie prędko, jak się pojawiał. Pewnego razu spostrzegła, że zostawał z nią przez dzień, dwa. Walczyła z nim zaciskając zęby. Gdy atakował zbyt, kontratakowała tabletką przeciwbólową. Najpierw łagodną, potem coraz mocniejszymi. Pojedyncza dawka przestała wystarczać, dlatego pod ręką zawsze miała pełne opakowanie painkillersów. Świadomość, że dysponuje tak mocną bronią, rozgarniała czerń, która od czasu do czasu siadała jej na sercu.

47 No 2 II 2022 poczytaj mi mamo
Jolanta Reisch Klose

Lekarze rozkładali ręce. Bo Nina nie zignorowała swego bólu. Owszem, na początku tak, śmiała się ze swojej bolącej ręki, bo kto by z taką głupotą biegał po lekarzach. Wiadomo, paluszek i główka to szkolna wymówka, a ona miała tyle do zrobienia. Jej perfekcyjne mieszkanie wymagało perfekcyjnej uwagi. Na polakierowanych sprzętach nie miało prawa zalegać nawet ździebełko kurzu. Podłoga? Oczywiście na wysoki połysk. Do tego smaczne, zdrowie i zbilansowane posiłki dla Janka trzylatka, który nawet po domu chodził w perfekcyjnie dobranym stroju, wyprasowanym z takim pietyzmem, że żadna niepotrzebna fałdka, żadna nieforemna zakładka nie miała prawa psuć idealnego obrazu. Na ugotowanie czekał codzienny obiad, bo gdy jej mąż wracał po całym dniu ciężkiej pracy, czekał na niego idealnie zastawiony stół, i obiad z dwóch dań z deserem. Proszę sobie nie myśleć, że Nina się poświęcała. O nie. Taką decyzję podjęli wspólnie. On pracuje, bo ma dobrą, i dobrze a nawet bardzo dobrze płatną pracę, a ona perfekcyjnie dopieszcza całą resztę. Tego chciała i to miała. Tylko żeby ta cholerna ręka przestała boleć. I żeby ta dziwna czerń nie osiadała jej na sercu, pojawiając się nie wiadomo skąd i dlaczego. Rozganiała ją przytulając się do ciepłej główki śpiącego syna i w uścisku ramion męża, dla którego poza Niną świat mógł nie istnieć.

Miała dostęp do najlepszych specjalistów. Lekarzy w jej rodzinie nie brakowało. Jeździła na badania, najpierw do szpitala ledwie 20 kilometrów od domu, potem dalej i dalej, do Krakowa, Warszawy, Poznania. Pozwalała zaglądać w każdy kawałeczek swojego ciała. Coś w tym jej ciele było nie tak, nauka jednak nie potrafiła powiedzieć, co? Poddawała się kolejnym terapiom, jednocześnie zaczęła szukać pomocy poza systemem służby zdrowia. Na chwilę dawali nadzieję, i znikali, a czerń wracała.

Chciałabym być szczęśliwa!

Bądź!

Nie mogła jednak być szczęśliwa, bo czerń pojawiała się coraz częściej. Ta sama, antracytowa jak oczy szalonej Cyganki, a Nina już nie miała sił, by ją rozganiać. Nie miała już nawet siły, by wziąć na ręce swojego małego synka. Walczyła, wiedziała jednak, że czerń zwycięży.

Wtedy przychodziła do niej Moc, a im słabsze było ciało i serce Niny, tym jej dusza była mocniejsza. Ubierała się wtedy pięknie, w eleganckie czarne spodnie i zieloną bluzkę z delikatnego jedwabiu. W uszy wkładała kolczyki z perełką, jeden z wielu prezentów od kochającego męża, a na szyję piękny malachitowy naszyjnik. Siadała na swojej pięknej sofie, Jasiu siadał obok i przytulali się, czytali, słuchali muzyki, Jasiu czuł się szczęśliwy, bo taką mamę kochał. Czasami dosiadał się do nich mąż Niny, patrzył na swoją piękną żonę i zapisywał w sercu ten obraz, raz po raz. A potem zamykał się w łazience i płakał z bezsilności. Bo nie wiedział co zrobić, jakie góry poruszyć, by piękny obraz pozostał rzeczywistością na zawsze.

Chciałabym być szczęśliwa!

Jesteś!

Chciałabym być zdrowa!

…?

Chciałabym żyć!

48 No 2 II 2022 poczytaj mi mamo

To lektura nie tylko na wieczór; to lektura na początek dobrego dnia także. Inspirują! Bajki są poruszające i wzruszające; odległe w czasie i przestrzeni - na ile wyobraźnia autorów pozwala i intencjonalnie prowokuje, jednakowoż są bliskie w uniwersalności tematów i poczuciu humoru.

Omar Sangare, aktor, reżyser, pedagog, dyrektor nowojorskiego United Solo Festiwal

BajKi DoRoSłYcH

Z milionów historii, które znamy, wybraliśmy 333, następnie skondensowaliśmy je do 30 tekstów (właściwie 32, bo wstęp i zakończenie też mają znaczenie). Elżbieta Rowińska-Garbień ozdobiła nasze opowieści niepowtarzalnymi rysunkami. Wszystko razem zebraliśmy w książce „Bajki dorosłych”, wydanej przez Wydawnictwo Fundacja Festina Lente.

Autorami są: Jacek Gientka, psychoterapeuta i Barbara Popławska, coach. Książka dostępna w księgarniach BookBook oraz na naszej stronie internetowej www.wstronezmiany.pl

49 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska

BAJKA O śPIĄCyM KRÓleWICZu

Młody królewicz trafił do szpitala bo nikt nie wiedział co mu było żadne badanie nic nie wyjaśniło więc go uśpili brzuch rozkroili i z ciekawością zajrzeli do wnętrza Jakież było ich zdziwienie kiedy zobaczyli tam wspomnienie bardzo wczesnego dzieciństwa

Królewicz długo nie chciał się obudzić z tego snu Barbara Popławska

50 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska
51 No 2 II 2022

BAJKA O śMIeChu

wędrował śmiech przez świat i szukał miejsca do zamieszkania

Trafił do przedsiębiorcy który powiedział: prowadzę zbyt poważne interesy żeby przyjąć śmiech do siebie

Deweloper stanowczo stwierdził: Nie możesz u mnie zamieszkać ! wiesz ile kosztuje metr kwadratowy w apartamentowcu? To jest bardzo poważna sprawa! wykładowca akademicki odrzekł: nie mogę cię przyjąć w gościnę jestem bardzo zapracowany mam ciągle wykłady o sensie życia i nie miałbym zbyt wiele czasu dla ciebie

Generał rzucił w marszobiegu: nie możesz u mnie zamieszkać bo walka o pokój to zbyt poważna historia więc szedł śmiech przed siebie nie wiedząc gdzie się podziać...

Aż zobaczył dzieci w piaskownicy które bardzo ucieszyły się na jego widok i zbudowały mu piękny zamek z piasku Tak długo mieszkał śmiech u dzieci aż urosły i przedsiębiorcamizostały: deweloperami wykładowcami generałami... Czy naprawdę wszyscy dorośli ze śmiech wyrośli? Barbara Popławska

52 No 2 II 2022 ToRebka JakbY daMska
53 No 2 II 2022

z polecenia KSiĄŻKa

DLacZEGo ZEBRY NiE majĄ WRzodÓW?

Fascynujące kompendium współczesnej wiedzy na temat psychofizjologii stresu łączące perspektywy 4 dyscyplin: psychologii, neurologii, immunologii i endokrynologii. Autor wnikliwie opisał, co dzieje się z człowiekiem, gdy doświadcza stresu. Dzięki lekturze zrozumiemy, w jaki sposób oddziaływanie stresu na organizm ludzki wpływa na całe nasze życie, czyniąc nas podatnymi na choroby cywilizacyjne, wywołując m.in. zaburzenia pamięci i funkcjonowania mózgu, otyłość czy cukrzycę. Stresu nie można wyeliminować, ale zrozumienie mechanizmów tej reakcji, jej przyczyn i efektów, pomoże nam radzić sobie z otaczającym światem.

Od wydawcy Nieważne, jak wielki jest nasz konflikt z członkiem rodziny czy jak mocno zdenerwowała nas utrata miejsca parkingowego, rzadko uciekamy się do załatwienia tego rodzaju spraw przez walkę na pięści. Podobnie, raczej rzadko się nam przytrafia konieczność zaczajenia się i osobistego pokonania naszej przyszłej kolacji. Chodzi o to, że my, ludzie, żyjemy wystarczająco dostatnio i wystarczająco długo, i jesteśmy wystarczająco inteligentni, by generować wszystkie możliwe rodzaje stresujących zdarzeń jedynie w naszych głowach. Ile hipopotamów zamartwia się tym, czy ich ubezpieczenie społeczne będzie ważne do końca ich życia lub tym, co mają powiedzieć na pierwszej randce?

54 No 2 II 2022
(Z Przedmowy)

PaTRZĄc W SłoŃcE

Napisane w niepowtarzalnym stylu opowiadania Yaloma, Patrząc w słońce są głęboko poruszającym studium uniwersalnej kwestii śmiertelności. W dziele podsumowującym jego pracę i osobiste doświadczenie Yalom pomaga rozpoznać, jak strach przed śmiercią leży u podstaw większości naszych niepokojów. W uświadomieniu sobie tego pomagać mogą rozmaite doświadczenia – marzenia senne, poczucie straty (np. śmierć ukochanej osoby, rozwód, utrata pracy lub dachu nad głową), choroba, trauma czy starzenie się. Autor przekonuje, że kiedy stajemy w obliczu własnej śmiertelności, czujemy się bardziej zainspirowani do zmiany priorytetów, głębszego komunikowania się z tymi, których kochamy, doceniania piękna życia i podejmowania ryzyka niezbędnego do osobistego spełnienia. Irvin D. Yalom – emerytowany profesor psychiatrii na uniwersytecie Stanforda, psychoterapeuta mający wieloletnie doświadczenie w pracy z ludźmi. Autor błyskotliwych powieści psychologicznych i podręczników. W swoich pracach prezentuje terapię w ujęciu egzystencjalnym. Jest autorem klasycznych już podręczników, takich jak: Psychoterapia grupowa. Teoria i praktyka, Psychoterapia egzystencjalna, Dar terapii. Wspaniałe gawędziarstwo autora można poznać w opowiadaniach terapeutycznych Kat miłości, Mama i sens życia oraz w powieściach Leżąc na kozetce, Kiedy Nietzsche szlochał

55 No 2 II 2022

FiLm i SERiaL z polecenia

moTYL STiLL aLicE

„Wolałabym mieć raka” - powie w jednej ze scen „Still Alice” cierpiąca na chorobę Alzheimera główna bohaterka filmu. Nie umniejszając skali tragedii osób na co dzień zmagających się z nowotworem, trudno uznać jej słowa za niestosowne. Żadne bowiem inne schorzenie nie wyniszcza człowieka tak jak Alzheimer, który wprawdzie nie atakuje organizmu, ale dewastuje umysł. Sukcesywnie okrada ze wspomnień, a co za tym idzie również z tożsamości. Ten trudny temat podjęła w swoim znakomitym debiucie literackim Lisa Genova i to właśnie na podstawie jej powieści powstało dzieło duetu Richard Glatzer-Wash Westmoreland.

Doktor Alice Howland poznajemy w dniu jej pięćdziesiątych urodzin, które wraz z najbliższymi świętuje w modnej nowojorskiej restauracji. Kobieta jest szanowanym profesorem lingwistyki na Uniwersytecie Columbia, ma kochającego męża i trójkę spełniających się zawodowo dzieci. Wiedzie wprost idealne życie do momentu, gdy po kilku incydentach związanych z zanikami pamięci trafia do gabinetu neurologa. Diagnoza brzmi jak wyrok śmierci: choroba Alzheimera o wczesnym początku. Dla Alice, która od zawsze ceniła swój intelekt, pogodzenie się z okrutnym losem będzie wyjątkowo trudne.

56 No 2 II 2022
FilmWeb

mamUŚKa

Film z 1998 roku. Zamysł Chrisa Columbusa był dość prosty. Pragnął oddać hołd swojej niedawno zmarłej mamie, której dedykowany jest ten film. Opowiedział widzowi niezbyt wyszukaną historię w niebanalny sposób. Jackie (Susan Sarandon) to zabiegana matka dwójki dzieci, którą trzy lata temu zostawił mąż. Stara się nie chować do niego urazy, chociażby właśnie ze względu na dzieci. Kiedy jednak w życiu Luke’a (w tej roli Ed Harris) na stałe pojawia się młoda, przebojowa kobieta, sprawy nieco się komplikują. Isabel (Julia Roberts) nie dość, że owinęła sobie wokół palca byłego męża naszej bohaterki, to zabiega o względy dzieci. Kiedy już zdążymy się nieco przyjrzeć bohaterom i ich pozornej sielance, dowiadujemy się o poważnej chorobie Jackie. Jednak nie staje się ona głównym tematem filmu. Przez cały czas skupiamy się na dzieciach (Jena Malone i Liam Aiken), na ich małych i dużych troskach. Kolejne sekwencje z życia codziennego rodziny patchworkowej przedstawione są z humorem i wyczuciem, dzięki czemu widzowi trudno jest opanować mimowolny uśmiech, pojawiający się na twarzy. Innymi słowy kwintesencja prawdziwego kina familijnego. FilmWeb

57 No 2 II 2022

Mam wrażenie, że w swoim życiu przeszłam długą drogę (a ile jeszcze przede mną!). Nieraz bardzo trudną, choć niewiele osób o tym wiedziało. Wyznawałam zasadę „zaciśnij zęby i... wytrzymaj”. Na szczęście walczyłam o siebie, o poczucie własnej wartości, o pozytywne zmiany. Spotkałam osoby, które mi w tym pomogły. Wiem, jak cenne jest wsparcie przyjaciół, rodziny. Trafiłam na wiele książek, warsztatów, specjalistów, dzięki czemu mogłam skutecznie pracować nad swoim rozwojem. Ale nie wszyscy mają tyle szczęścia, by w odpowiednim momencie otrzymać pomoc i wsparcie. Dlatego teraz, kiedy czasem widzę w czyichś oczach to charakterystyczne zagubienie, niepewność, nieme wołanie o pomoc, mam ochotę powiedzieć: „Hej, chyba wiem, jak się czujesz. Jeśli chcesz, spróbuję Ci pomóc, podzielić się tym, co ja już dostałam. Może i Tobie to pomoże?”

Zielone Pojęcie wymyśliłam po to, byśmy mogli dzielić się wszystkim tym, co w jakikolwiek sposób może pomóc innym zrobić choć mały krok w dobrym kierunku - w kierunku budowania relacji, satysfakcji zawodowej, realizacji pasji... szczęścia po prostu :)

58 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU
kaTaRzYNa WojciEcHoWSKa

ReNIa WebeR

Najbardziej w swojej pracy lubię kontakt i rozmowę z kobietami. Kiedy stoją przed lustrem w mojej pracowni, widzę często, jak zmagają się ze swoimi „zmorami”, krytycznie oceniając siebie. Najczęściej z ich ust słyszę: „jestem gruba, niezgrabna, mam za duże piersi, za małe...”. A ja widzę piękne, dojrzałe, doświadczone życiem kobiety, które zapomniały o sobie i o tym, że są cudownie kobiece. Przychodzą do mojej pracowni uszyć sukienkę, a stojąc przed lustrem zadają mi pytania: „Co mam ze sobą zrobić? Od czego zacząć, żeby żyć lepiej, być szczęśliwą?” Zawsze miałam wspierającą rodzinę, życzliwe grono dobrych koleżanek i przyjaciółek. To one nauczyły mnie, że w potrzebie nie jestem sama.

Teraz kolej na mnie – mam ogromną potrzebę dzielenia się moim doświadczeniem i z wielką chęcią pomogę tym kobietom, które potrzebują wsparcia od innej kobiety.

59 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU

BoŻENa NoWacZYŃSKa

Zwykształcnia jestem psychologiem i psychoterapeutą. Pracuję w nurcie psychoterapii gestalt od 2007 r. Praca jest połową mojej życiowej drogi i pasji, drugą są konie i jeździctwo. Staram sie nieustannie łączyć je w spójną całość i czerpać maksymalnie z obu połówek. Obie moje pasje łączy konieczność nieustannego rozwoju i doskonalenia swoich umiejętności, bo każdy człowiek i każdy koń na mojej drodze to nowa zagadka.

W pracy psychoterapeuty szczególnie ważne jest dla mnie całościowe spojrzenie na człowieka, uwzględniające jego emocje, umysł i ciało.

60 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU

Lubię swój zawód – jestem nauczycielką języka hiszpańskiego z dwudziestoletnim stażem oraz zarządzam szkołą z pozycji wicedyrektora. W mojej pracy męczy mnie system oraz skostniałość polskiej edukacji, a cieszy spotkanie z drugim człowiekiem. Najważniejsza w tym wszystkim jest relacja - to coś, tak nieuchwytnego, co dzieje się pomiędzy nauczycielem a grupą młodych ludzi. Wykonuję zawód niezwykle wymagający, w którym stale „siebie oddaję innym”- nie zawsze oglądając wymierny efekt tego działania, jednak mam świadomość, że od młodzieży, z którą pracuję dostaję dużo energii. Chcę, żeby szkoła była miejscem, gdzie ludzie otrzymują nadzieję i wiarę w to, że mogą i potrafią odnaleźć siebie.

Od kiedy pamiętam jestem ciekawa świata. W dzieciństwie zbierałam zagraniczne kartki pocztowe, które godzinami wnikliwie oglądałam i wyobrażałam sobie, że kiedyś tam pojadę… To zbiegło się z moim zainteresowaniem nauką języków obcych a potem z wyborem studiów – Iberystyka. Bardzo dobrze czuję się w towarzystwie wielokulturowym, tak zostałam wychowana. Sporo podróżuję, dane mi było zobaczyć szkoły zarówno w bogatej Europie, jak i w biednej Rwandzie. Jestem ambasadorem GPN – Global Pedagogical Network. Podróże nauczyły mnie, że ludzie pod powierzchnią skóry są do siebie podobni: tak samo pragną akceptacji, miłości, życiowego celu, spełnienia oraz równowagi.

W Zielonym Pojęciu znalazłam się, gdyż lubię wyzwania oraz chcę działać wśród ludzi – nauczyciel, to w duszy „społecznik”.

DaGmaRa miELKE

61 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU

Nauczycielka akademicka, coach, psychoterapeutka, przedsiębiorca. Absolwentka psychologii biznesu na Uniwersytecie Śląskim, a także studiów podyplomowych z zakresu zarządzania projektami (Wyższa Szkoła Bankowa). Ukończyła Szkołę Trenerów METRUM w Katowicach, Kurs Mediacji w Polskim Centrum Mediacji oraz  Szkołę Coachingu Menedżerskiego prowadzoną przez dr. Sławomira Jarmuża (Moderator). W trakcie czteroletnich studiów psychoterapii-poznawczo behawioralnej. Od 15 lat prowadzi szkolenia dla biznesu, administracji i organizacji pozarządowych. Jest pomysłodawcą i kierownikiem merytorycznym studiów podyplomowych - Akademia Rozwoju Osobistego, organizowanych wspólnie z Wyższą Szkoła Bankową WZ Chorzów. Jej firma jest Partnerem studiów podyplomowych: Negocjacje i mediacje, Psychologia zdrowia, Psychologia sportu, Akademia Trenera Biznesu oraz Zaawansowana Akademia Trenera Biznesu. Wykładowca i promotor prac dyplomowych na studiach MBA. TEDx speaker.

Badaczka i popularyzatorka koncepcji Odporności Psychicznej (mental toughness). Prowadzi autorskie Treningi Odporności Psychicznej dla biznesu, administracji, organizacji pozarządowych, młodzieży i seniorów.

Interesuje ją to, co działa w psychologii. Jako ekspert mediowy Wyższej Szkoły Bankowej udziela wywiadów do Gazety Wyborczej, Dziennika Zachodniego, Newserii, Radia Eska, Polsatu, TVP i Polskiego Radia. Inicjatorka i opiekun merytoryczny ogólnopolskiej akcji „Zrób sobie Self-Week”.

Współautorka książki „Automotywacja. Odkryj w sobie siłę do działania”, Warszawa: Edgard, 2015 r.  oraz ebooka „50 sposobów na zwiększenie siły i odporności psychicznej”.

www.marzenajnkowska.pl – strona internetowa i blog

MaRzeNa JaNoWska

62 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU

Spełniona kobieta, mama wspaniałego pięciolatka, żona wspierającego męża.

Na co dzień dzielę się swoim doświadczeniem i wiedzą na sali do jogi. Uczę od ponad 15 lat, nieustannie rozwijając swoją praktykę w Indiach u boku doskonałego nauczyciela Balu Thevar. Indie są moim drugim domem, w którym kultura i bycie blisko zwykłych codziennych spraw rozwijają moją duszę. W Jastrzębiu-Zdroju uczę i współtworzę Szkołę Jogi Prana, w której poza jogą znajdziemy pracę z ciałem wg Aleksandra Lowena, czy koncerty mis i gongów. Praca z drugim człowiekiem daje mi energię, motywuje do poszukiwań i tworzy moje życie..

63 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU
aNNa KRacHało

Jestem psychologiem i psychoterapeutą. Ukończyłam psychologię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz 4-letnią Szkołę Psychoterapii w nurcie Analizy Bioenergetycznej wg Aleksandra Lowena organizowaną przez Polskie Stowarzyszenie Analizy Bioenergetycznej w Poznaniu. Obecnie kontynuuję naukę na 4 – letnim zaawansowanym podyplomowym studium dla psychoterapeutów bioenergetycznych „Samoregulacja i psychodynamika w Analizie Bioenergetycznej” realizowanym przez Jensa Tasche. Kim jestem prywatnie? Pasjonatką życia, tańca i wszystkiego, co ożywia i raduje ciało.

iLoNa

sTaNkIeWIcz

iLoNa cZYŻ

Magister psychologii klinicznej, psychoonkolog. Z pacjentami chorymi onkologicznie pracuje od początku swojej drogi zawodowej. Na studiach zdobywała doś wiadczenie jako koordynator wolontariatu w Fundacji „Dobrze, ż e jesteś” w Centrum Onkologii w Warszawie i Fundacji Spełnionych Marzeń w Instytucie Matki i Dziecka. Później jako psycholog, m.in. w Hospicjum Onkologicznym im. Świętego Krzysztofa w Warszawie oraz Hospicjum im. Anny Olszewskiej w Skierniewicach. Obecnie pracuje w Klinice Hematologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych oraz Klinice Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Kliniki Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Wspiera psychoonkologicznie podopiecznych Fundacji Onkologicznej Rakiety. Prywatnie miłośniczka natury, muzyki, dobrych relacji i kawy.

64 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU

Pisałam właściwie od zawsze. I od zawsze chciałam zostać dziennikarką – byłam nią przez wiele lat. Mam z tego okresu wiele fascynujących wspomnień. Kilka lat temu porzuciłam dziennikarstwo, na rzecz pisania książek dla dzieci. Głównym powodem jest moje cudowne dziecko – Zuzanna. To spacerując z małą Zuzią wymyśliłam książeczkę o przygodach Amelki, kropelki deszczu. Potem, wspierając jej pasję, odwiedziłam chyba niemal każdą stajnię w okolicy, przy okazji pisząc Konie, suita na cztery kopyta. Pisanie od zawsze łączę z kolejną pasją, pracą z ludźmi. Punktem wyjścia był projekt Iron Maiden versus Pretty Woman. Potem już poszło z rozpędu. Tak, jestem feministką, a na dodatek wielką zwolenniczką używania feminatywów. I wyobraźcie sobie, że ścieżką usłaną feministycznymi ideami, prowadzę ludzi do szczęścia. Taka sytuacja. Chcecie dowiedzieć się więcej? Zapraszam do kontaktu!

joolka4@gazeta.pl www.facebook.com/JolaReischKlose

65 No 2 II 2022 REaLiZaToRZY PRojEKTU
joLaNTa

Projekt „Siła bezsilnych – system wzajemnego wsparcia w ramach kręgów kobiet”, finansowany z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny. Jego budżet to 101 641,91 euro.

Projekt realizowany przez:

HaRmoNoGRam PRojEKTU

I zasadY REKRUTacji

aktywniobywatele-regionalny.org.pl

66 No 2 II 2022
Lider
Partner medialny Partner
projektu

DLA KOGO I W JAKIM CELU?

Projekt skierowany jest do kobiet, mieszkanek województwa śląskiego, które potrzebują wsparcia w poradzeniu sobie z sytuacją odczuwaną przez nie jako kryzysową i obniżającą satysfakcję z życia. W ramach projektu uczestniczki będą brały udział w wykładach i warsztatach zorganizowanych wokół sześciu dużych cykli tematycznych. Pomoc niesiona w ramach jednego, sześciomiesięcznego cyklu wsparcia, jest pomocą kompleksową i ma na celu umożliwienie wprowadzenia rzeczywistej, pozytywnej zmiany w danym obszarze. Pozwoli nie tylko nabyć wiedzę i umiejętności dotyczące tej sfery życia, w której pojawił się problem, ale także uzyskać wsparcie emocjonalne (uczestnictwo w spotkaniach w ramach kręgów kobiet) i merytoryczne (konsultacje indywidualne ze specjalistami (psychologiem, prawnikiem, doradcą zawodowym itd.).

JAK SIĘ ZGŁOSIĆ?

Zgłoszenia do projektu przyjmujemy przez cały czas jego trwania. Udział w projekcie jest nieodpłatny. O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń i podpisanie stosownych oświadczeń (deklaracja udziału, zgoda na przetwarzanie danych osobowych, regulamin). Rekrutację zamykamy na 10 dni przed rozpoczęciem cyklu.

Chęć uczestnictwa można zadeklarować wysyłając maila na jeden z poniższych adresów. Można również dzwonić lub pisać z pytaniami.

KONTAKT: Katarzyna Wojciechowska kasia@zielone-pojecie.com tel. +48 519 323 928

Renata Weber renia@zielone-pojecie.com tel. +48 502 310 990

CYKLE TEMATYCZNE

Czerwiec 2023 TEMAT DLA KOGO Lipiec 2022 2022
Czerwiec 2022 Marzec 2023
Wesprzyj finansowo Dołącz do nas Zgłoś pomysł Zagłosuj na pomysł

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.