3 minute read

Kierunek Jazdy Pewnego razu na Śląsku Cieszyńskim

Pewnego razu na Śląsku Cieszyńskim

Bohaterowie jednego z najpopularniejszych w ostatnich tygodniach netfliksowego serialu, zatytułowanego „Pewnego razu na krajowej jedynce”, kierują się rozmaitymi motywacjami, aby dotrzeć do Cieszyna. I tak, jak w prawdziwym życiu, również intencje fikcyjnych postaci bywają bardzo różne, jednak ich egzystencjalne decyzje w dużej mierze są determinowane przez uczucia i sposoby, w jaki próbują nad nimi zapanować. Na pewno nie będę w tym miejscu spoilerować i odbierać Państwu przyjemności śledzenia perypetii filmowych bohaterów. Cieszyn jednak jawi się w serialu jako przestrzeń, w której choć częściowo będziemy mogli rozwiązać swoje problemy, zmierzyć się z nimi, a być może w pewnym sensie przed nimi uciec. Przez długi czas miasto wydaje się miejscem odległym i nieosiągalnym, do którego być może nigdy nie uda się dotrzeć. A fabularny Cieszyn trudno jednak łączyć z jakąś miłą, arkadyjską wizją, niewykluczone nawet, że stanie się źródłem kolejnych cierpień.

Advertisement

Po co ten długi, w dodatku serialowy, wstęp – pewnie chcielibyście zapytać. Przede wszystkim dlatego, że zawsze chętnie śledzę wszelkie cieszyńskie wątki, obecne także w tzw. kulturze popularnej. Bo to w niej – czasami jak w krzywym zwierciadle – możemy zobaczyć jak myślą o nas i otaczającej nas przestrzeni scenarzyści czy reżyserzy. Filmowcy kiedyś chętnie zaglądali nad Olzę, w ostatnim czasie jakby rzadziej, tym bardziej warto więc spojrzeć na wykreowany przez nich „symboliczny” Cieszyn, który staje się bardziej obietnicą rozwiązania życiowych problemów niż miejscem dobrowolnej banicji.

O tym, że do Cieszyna zawsze warto zaglądać, nie mam zamiaru specjalnie nikogo przekonywać, a zwłaszcza Czytelników „Tramwaju…”, których los jest przecież związany ze Śląskiem Cieszyńskim. Czasami udaje mi się również rozmawiać z osobami, które miesięcznik czytają nieregularnie, najczęściej wpada im w ręce podczas podróży po naszej części Śląska. Wielokrotnie w czasie rozmów nie kryli rozczarowania, że do Cieszyna i całego regionu trudno dotrzeć, jeśli nie decydują się na przyjazd samochodem. Dobra wiadomość na koniec roku brzmi tak, że wciąż przybywa połączeń kolejowych. Dlatego wielu turystów, żądnych poznania uroków Księstwa Cieszyńskiego, nie jest skazanych wyłącznie na „krajową jedynkę”. Co więcej, powrót linii do Wisły sprawił, że sami mieszkańcy regionu coraz chętniej spoglądają na ten sposób przemieszczania się. O tym, dlaczego zawsze warto podróżować koleją żelazną, opowiada nam – dobrze znany wszystkim miłośnikom pociągów – Konduktor Przemek, który nieustająco walczy z wykluczeniem komunikacyjnym, ale również pisze, nie tylko o swoich doświadczeniach zawodowych i aktywistycznych. W przygotowaniu ma… horror kolejowy! Być może w przyszłości na jego kanwie powstanie kolejny popularny serial?

W ręce Czytelników trafił numer „Tramwaju…”, który łączy symbolicznie stary rok z nowym. Pewnie każdy z nas pragnie już definitywnie pożegnać ten 2022, naznaczony wojną w Ukrainie, niepewnością w wielu przestrzeniach życia, galopującą inflacją, drożyzną w sklepach, widmem zimnych kaloryferów, napięciami w relacjach międzyludzkich. W ogólnym wyobrażeniu mijających 12 miesięcy i wizji kolejnych próbowałem sobie przypomnieć, jaki charakter miały życzenia, składane w gronie najbliższych przed rokiem czy przed dwoma laty. Nie wiem, czy Państwo jeszcze pamiętacie, ale bodaj tymi najważniejszymi okazywały się życzenia związane z szybkim odejściem pandemii i jej ponurych konsekwencji. Dla wielu moich przyjaciół i znajomych najważniejsza okazywała się na powrót możliwość swobodnego przemieszczania się i podróżowania, by dotrzeć choćby do swoich najbliższych, przebywających w dalszych zakątkach Europy. Dziś perspektywa obostrzeń pandemicznych wydaje się mocno odległa i odrealniona.

Dlatego chciałbym, aby za 12 miesięcy dzisiejsze problemy dnia codziennego były również jedynie wspomnieniem tego trudnego czasu. Być może to dla nas wszystkich rodzaj próby, czy też „obrzędu przejścia”, w którym sprawdza nas los. Chyba możemy przyznać, że wielu z nas w ostatnich miesiącach, od momentu agresji reżimu Putina na Ukrainę, spisało się jak należy, pomagając zaatakowanemu krajowi i jego mieszkańcom na różnych płaszczyznach.

To doświadczenia mijającego roku tchnęły w nas nadzieję, że w głębi duszy wciąż pozostajemy po jasnej stronie mocy, mimo wielu przeciwności. I nie tracimy przekonania, że wiara we wspólnotę, zarówno ogólnoludzką, jak i lokalną, ma głęboki sens. A wypowiadając słowa: „Pewnego razu na Śląsku Cieszyńskim” najczęściej przypominam sobie te proste, codzienne, serdeczne gesty mówiące nam, że bez względu na narodowość, wyznanie czy status społeczny zawsze warto zachować głębokie przywiązanie do najważniejszych wartości – poszanowania wolności, szacunku dla drugiego człowieka, poczucia sprawiedliwości, wspólnotowości. I tego sobie życzmy.

Marcin Mońka

This article is from: