0.00 PLN ISSN 2084-7823
ISSUE 48 * 02_03 2018
Be Better
Be Better
REDAKTOR NACZELNY / REKLAMA
REDAKTOR PROWADZĄCA
Michał Komsta m.komsta@bemagazyn.pl +48 662 095 779
Joanna Marszałek j.marszałek@bemagazyn.pl
WYDAWCA
WSPÓŁPRACUJĄ
MAGAZYN BE S.C. Pyskowice, ul. Nasienna 2 bemagazyn.pl
Tomasz Marszałek, Sylwia Kubryńska, Anna Wawrzyniak, Aleksandra Pająk, Dorota Magdziarz, Angelika Gromotka, Filip Stępień, Adam Przeździęk, Katarzyna Zielińska, Wojciech S. Wocław, Aurora Czekoladowa, Sabina Borszcz, Malgorzata Kaźmierska, Grzegorz Więcław
DYREKTOR ARTYSTYCZNY
Dawid Korzekwa dawid@korzekwa.com
Na okładce: zdjęcia: Marta Macha, makijaż: Agata Nowakowska
modelka: Karolina / Spot Management, kurtka – proj. AMMA
Zespół BE Magazyn nie odpowiada za poglądy zawarte w zamieszczanych tekstach. Wszystkie artykuły i felietony odzwierciedlają poglądy wyłącznie autorów odpowiedzialnych za treść merytoryczną w naszym magazynie. Ich treść nie zawsze pokrywa się z przekonaniami redakcji BE. Nie odpowiadamy za treści nadsyłane przez naszych reklamodawców. Wszystkie materiały zawarte w naszym magazynie są własnością BE i są chronione prawami autorskimi. Wszelkie zastrzeżenia i pytania związane z ich treścią należy kierować bezpośrednio do autorów. Redakcja BE Magazyn.
6
Available on the
App Store
It’s simple. Be better.
8
Kalendarium
12
Katarzyna Szota-Eksner / …
16
Sylwia Kubryńska / Żeby było lepiej…
20
Grzegorz Więcław / 9 pomysłów…
28
Małgorzata Kaźmierska / Per aspera ad astra
32
Joanna Zaguła / Lepsza ja
38
Aurora Czekoladowa / Lepszy model
42
Marta Macha / BB
50
Marta Macha / City Yard
56
Dorota Magdziarz / Zmiany są modne
60
Anna Wawrzyniak / Zielone jest lepsze
68
Angelika Gromotka / Tkaninowy design
8
KONCERT NATALII PRZYBYSZ 24 lutego o godz. 18:00 na scenie Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej usłyszymy Światło Nocne, czyli najnowszą płytę Natalii Przybysz! Artystka ostatni raz wystąpiła tutaj w 2015 roku, kiedy to zaprezentowała dąbrowskiej publiczności płytę Prąd. Teraz przedstawi swój rockowo–bluesowy album, zapowiadany singlem Światło nocne – piosenką o tym, co widoczne i o tym, co ukryte; o balansowaniu na krawędzi bycia sobą i udawania. Skład zespołu: Natalia Przybysz – wokal, Jurek Zagórski – gitara, Mateusz Waśkiewicz – gitara, Filip Jurczyszyn – bas, Jakub Staruszkiewicz – perkusja. Więcej: www.palac.art.pl
WIELKA SZTUKA W…3D 25 marca o godz. 18:00 katowickie kino Rialto zaprasza do odbycia podróży do Galerii Uffizi we Florencji, a dokładnie będzie to wyprawa w głąb renesansu w wersji 3D. To pokaz w ramach cyklu Wystawy na ekranie. Na dużym ekranie, w znakomitej jakości obrazu HD, widzowie mogą podziwiać wystawy tematyczne, prezentowane w specjalny, dostosowany do warunków kinowych sposób. Uchwycone z różnych perspektyw arcydzieła malarstwa, rzeźby i grafiki, opatrzone są opowieściami o historii dzieł oraz biografiami artystów, a także wypowiedziami ekspertów, analizujących styl i technikę obrazów. Więcej: www.rialto.katowice.pl
10
Kalendarium
MARKETING I ZWIERZĘTA 28 lutego w Strefie Centralnej odbędzie się pierwsze spotkanie z cyklu Karmimy wiedzą w Katowicach. To inicjatywa edukacyjna, która łączy pasjonatów marketingu i miłośników czworonogów. Organizatorzy zapowiadają serię spotkań, podczas których eksperci z dziedziny mediów społecznościowych, komunikacji, promocji, weterynarii, behawiorystyki i zoologii połączą swoje siły. Wszystko po to, by edukować, inspirować i w realny sposób pomagać. To jedyne tego typu wydarzenie w Polsce, skierowane nie tylko do osób kochających zwierzęta, ale i do samych zwierząt. Przyjdź i zabierz ze sobą swojego pupila! – zachęcają organizatorzy. Więcej: www.facebook.com/klubokawiarniaoswiecona
ŚWIĘTO WINA NA ŚLĄSKU Przed nami 5. NOE festiwal. Impreza odbędzie się 8 kwietnia w godz. 11:00-19:00 w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach. W programie degustacje win z całego świata, rozmowy z wystawcami, prelekcje i konkursy. W tym roku szczególne miejsce zajmie Hiszpania, która ma piękną i długą tradycję winiarską. Bilet wstępu – 15 zł (do nabycia w dniu festiwalu, w kasie przed wejściem). Więcej: www.noefestiwal.pl
11
SALVADOR DALI W WIŚLE Malarz, rzeźbiarz, pisarz, filmowiec, urodzony ekscentryk. Dla wielu geniusz, dla niektórych szalony indywidualista. Salvador Dali to bez wątpienia jedna z największych i najbardziej rozpoznawalnych postaci w sztuce XX wieku. Teraz dzieła tego wybitnego, katalońskiego artysty można oglądać w Wiśle, i to na stałe, w Muzeum Magicznego Realizmu Ochorowiczówka. Wystawa obejmuje zbiór ponad sześćdziesięciu unikalnych prac na papierze: oryginalnych akwafort, linorytów, cynkografii czy stalorytów w większości sygnowanych przez Salvadora Dalego jako egzemplarze autorskie. Zobaczymy m.in. takie znane prace jak Kuszenie św. Antoniego (1946 r.), Dworzec w Perpignan (1965 r.), Wenecja (1974 r.), Lenin Tiger (1963 r.), Odkrycie Ameryki – Sen Krzysztofa Kolumba (1958-59), Sobór ekumeniczny (1960 r.), Zamek Gali (1973 r.) oraz wiele innych. Więcej: www.ochorowiczowka.pl
FLAMASTRY, FARBY I BROKAT Dziwne światy to prezentacja tworzonych na papierze prac Anny Demianiuk, 25-letniej artystki, urodzonej w Bielsku-Białej. Za pomocą flamastrów, farb i brokatu powstają fantazyjne światy, pełne postaci ludzi, aniołów, zwierząt, roślin, których przedstawienia pozwalają tworzyć powtarzające się rytmicznie detale, kontury i różnorodne ornamenty. Wrażenie wielości form wzmagają czyste, nasycone kolory. Anna Demianiuk ukończyła zawodową szkołę ogrodniczą, od ponad dwóch lat tworzy w pracowni plastycznej Atelier w Miejskim Domu Kultury w Bielsku-Białej, pod opieką artystyczną Katarzyny Żaczek. Wystawa Dziwne światy, którą można oglądać w bielskiej Galerii BWA, potrwa do 4 marca. Więcej: www.galeriabielska.pl
12
TEKST
Katarzyna Szota-Eksner
W szatni u mojego trenera Dominika wisi napis, który już od kilku lat przykuwa moją uwagę. „Ból jest chwilowy. Chwała jest wieczna.” Przyznam, że słowa te budzą we mnie, w zależności od stanu, w jakim się znajduję, bardzo różne emocje. Od buntu do akceptacji. Od delikatnego, a nawet pobłażliwego uśmiechu, do pełnego szacunku i zrozumienia skinienia głową. …. Michalina Trefon to absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, ma już za sobą kilka wystaw indywidualnych i zbiorowych. Niezwykle utalentowana młoda artystka. Mówi o sobie, że jest biegającą malarką. Spotykamy się w bytomskim Suplemencie. Naprzeciwko mnie siedzi drobna i bardzo delikatna kobieta. Naszą rozmowę przerywają chwile wzruszenia, a nawet łzy, ale we mnie z każdym słowem rośnie przekonanie, że mam do czynienia z silną i mądrą osobą. – Biegać zaczęła najpierw moja mama – opowiada Michalina – zaraz po czterdziestce, w bardzo trudnym dla siebie czasie, żeby rozładować złe emocje.
14
Mama Michaliny zdobywała puchary i medale. Potem dołączyła córka. Ale na samym początku Michalina zajęła się fotografowaniem biegaczek (a w szczególności swojej mamy). Aż w końcu zaczęły powstawać ich obrazy. I chociaż na zawodach mama mówiła do Michaliny: „Teraz nie jestem twoją mamą, teraz rywalizujemy”, to jednak bieganie stało się czymś w rodzaju kobiecego sojuszu. Ale też wyrazem buntu wobec przemocy domowej, której doświadczyła żeńska część ich rodziny. Bo sport pomaga wyrzucić z siebie gniew, hartuje i staje się zalążkiem siły. To ogromny potencjał, jaki mamy w sobie. Michalina przyznaje zresztą, że wielki postęp w rozwoju osobistym przyszedł, kiedy uciekła z domu i odcięła się od wszystkich toksycznych osób, które manipulowały nią przez lata. Ta ucieczka nabiera tu dodatkowego znaczenia. (Widzę ją, jak wybiega z domu. Biegnie szybko, coraz szybciej. Skoncentrowana i poważna…) „Myśli, które przychodzą mi do głowy, kiedy biegnę, są jak chmury na niebie (…) Przychodzą i odchodzą, a niebo pozostaje takie samo.” (Haruki Murakami „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”) Michalina opowiada: – Gniew napędzał nas do działania i walki z dyskryminacją, doświadczaną w domu, a swoje ujście znajdował w bieganiu. Im bardziej bolało trenowanie, tym było lepiej. Uzewnętrzniało nasz ból, w głównej mierze psychiczny. I dodaje: – Bo bieganie to rodzaj cierpienia. A potem życie smakuje lepiej. (uśmiechamy się do siebie) Wkrótce dołączyła do nich kolejna kobieta z rodziny – starsza siostra Michaliny. Dziewczyny czerpały radość ze ścigania się i to był dodatkowy element, spajający ich relację. Powstały też następne obrazy. Problem przemocy został w końcu po wielu ciężkich latach rozwiązany (rodzice rozstali się), ale bieganie przetrwało. „Bo sport to walka. Sport to nie tylko talent i praca, ale także umiejętność cierpienia”. (Dominika Stelmach, polska lekkoatletka i biegaczka długodystansowa.) Jestem poruszona historią Michaliny. Sama coraz częściej przekonuję się, że wychodzenie ze strefy komfortu w sporcie (czy jakiejkolwiek innej aktywności ruchowej) wzmacnia nas w codziennym życiu.
„Kiedy jestem niesprawiedliwie (przynajmniej ze swojego punktu widzenia) krytykowany albo kiedy ktoś, kto na sto procent powinien mnie zrozumieć, nie robi tego, idę pobiegać trochę dłużej niż zwykle. Mam wrażenie, że biegnąc dłużej, zdołam fizycznie pozbyć się części swojego niezadowolenia. Biegnąc dłużej, znów zdaję sobie sprawę, jak jestem wątły i jak ograniczone są moje możliwości. Uświadamiam sobie fizycznie te dwa słabe punkty. A jednym z rezultatów biegania trochę dalej niż zwykle jest to, że staję się o ten nadliczbowy kawałek silniejszy. Jeśli czuję gniew, kieruję gniew ku sobie. Jeśli przeżyłem rozczarowanie, wykorzystuję je do udoskonalenia siebie.” (Haruki Murakami „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”) Wraz z upływem lat, trudnymi chwilami, które jak to w życiu, pojawiają się niezmiennie niczym chmury na niebie, dochodzę do wniosku, że jednym ze sposobów „trzymania pionu” jest hartowanie ciała. Bo to mogę zrobić zaraz. Lubię wyobrażać sobie, że jestem silna. Lubię czuć się silna. Stoję mocno na jogowej macie. Czuję energię. Czuję swoje ciało, jego moc i sprawczość.
Szukam kobiet, które podejmują taki wysiłek często w trudniejszych warunkach niż moje. Kiedy w 1964 roku Roberta Bobby Gibb obejrzała relację z Maratonu Bostońskiego, od razu zrozumiała, że musi w nim wystartować. W tamtych czasach kobiety nie miały szans na otrzymanie numeru startowego. Trenowała więc samotnie, pokonując dystanse dłuższe niż 42 km. Jednak gdy po dwóch latach przygotowań wysłała swoje zgłoszenie do organizatorów maratonu, poinformowano ją, że z przyczyn fizjologicznych kobiety nie są zdolne do wzięcia w nim udziału. Co zrobiła Bobby? Zaczaiła się w krzakach w okolicach startu i ruszyła z zawodnikami. Zainab to jedyna Afganka, która zameldowała się na mecie maratonu w Afganistanie. Wcześniej – nie zważając na obelgi, jakimi była obrzucana – dzielnie trenowała, praktycznie cały czas w ukryciu. Często biegała po prostu na podwórku, bo przecież bieganie w terenie było dla kobiety bardzo niebezpieczne. (Te dwa przykłady silnych biegaczek pochodzą z artykułu pt. „Słaba płeć nie istnieje – kobiety, które zmieniły historię biegania” autorstwa Marty Arbatowskiej) Takie historie wzmacniają. – Bo bycie silną trzeba pielęgnować. – mówi Michalina – Moje ciało jest teraz silne, ale jeśli przestałabym ćwiczyć, to moja forma zaczęłaby spadać z każdym dniem. To jest przecież zadanie na całe życie! – dodaje. Jestem pod wielkim wrażeniem kobiet, które walczą, przekuwają złą energię w działanie. Potykają się, ale wstają. To niesie nadzieję dla nas wszystkich! PS W Jednym z maili Michalina napisała do mnie: „Kasia, na ostatnich zawodach, na jakich byłam, tylko w szatni męskiej był prysznic. My miałyśmy na przebranie się salkę z pianinem.” Tak, na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia, żeby wspierać kobiety w stawaniu się silniejszymi (ale to może temat na kolejny felieton). Mam nadzieję, że historia biegającej malarki Michaliny będzie częścią książki o silnych kobietach, nad którą intensywnie teraz pracuję.
15
Sylwia Kubryńska
Żeby było lepiej, bo nie wystarczy że jest
DOBRZE Kiedy wysyłam tekst koleżance, a ona odpisuje, że tekst jest dobry, to mnie szlag trafia! Jeśli dobry, to znaczy, że fatalny! Dopiero „znakomity” oznacza „dobry”. Dlatego poproszę o receptę, jak zrobić, żeby w moim życiu było ZNAKOMICIE
16
Pierwszy raz usłyszałam to od księdza w konfesjonale. To było tak zdumiewające, że porzuciłam realizację cyklu pierwszych piątków miesiąca. Po raz kolejny przystępowałam do tego projektu, po raz kolejny bez powodzenia. Nigdy nie udało mi się tym sposobem wpłynąć na własną postawę, na ulepszenie siebie i świata dookoła. Człowiek jest istotą ułomną, sam Bóg powiedział. Owszem, doskonalenie się jest świetnym pomysłem, ale i tak któregoś piątkowego wieczoru lądujesz głową w misce i nici z twoich postanowień. Ja postanowień miałam zawsze od cholery, dużo więcej niż powodzeń tych postanowień. Jednym z nich był właśnie cykl pierwszych piątków miesiąca. Dlaczego właśnie to?
Każde wakacje rozpoczynałam od rzucania się w projekt ZBAWIENIE. Projekt realizowałam mniej więcej w dwudziestu procentach. Wakacje trwały bowiem tylko dwa miesiące. Potem wracałam do domu i projekt upadał. Po kilku latach prób zrozumiałam, że wrodzony brak systematyczności może wykluczyć mnie z niebiańskiego towarzystwa i wtarabanić do piekielnego kotła. Spytałam mojego eksperta – babcię – czy te święte piątki można zsumować i zaliczyć na poczet mojego zbawienia? Zaprzeczyła. A na poczet negocjacji? Jak spadnę z parapetu i zginę, przyjdzie anioł śmierci i będzie mnie chciał potępić, a ja wyjmę pięć kartek, na każdej kartce po dwa piątki, nawet ponad normę. I co?! – Nic. To ja, pomyślałam, że to pierniczę. Co ja jestem w jakimś lojalnościowym programie? Co to, system zdrapek? Czemu akurat musi to być trzeci pierwszy piątek miesiąca po drugim pierwszym piątku miesiąca? Czemu ma być ich aż dziewięć? Czemu ma to trwać nieprzerwanie? A jeśli, załóżmy, nie mówię tu o sobie, ale jeśli ktoś nie nagrzeszył przez jeden z tych następujących po sobie miesięcy? A jeśli wyjechał? Zachorował? Nie miał czasu? To jak ze skarbówką. Diabeł, niczym poborca podatkowy, niewzruszony tupie nogą o ziemię, ramionami wzrusza, nic go nie obchodzą moje tłumaczenia. Nie ma zapłaconego podatku, nie ma rozmowy. Pięć rozpoczętych formularzy go nie interesuje. A mnie uparcie nie interesuje konsekwencja.
Usłyszałam kiedyś (najpewniej od babci), że jest taki system ubezpieczeń. W każdy pierwszy piątek idziesz do spowiedzi, potem do komunii. Tych piątków trzeba zaliczyć chyba dziewięć. Nie wiem, czemu dziewięć. To pewnie jakiś symbol ciąży zbawiennej, efekt niepokalanego poczęcia, bo po realizacji planu masz zapewnione wieczne zbawienie. Pomyślałam: biorę. Wchodzę w to. Z moją skłonnością do popełniania błędów nie mam innego wyjścia. Nie zamierzam z tym swoim pokrętnym charakterem obudzić się kiedyś z ręką w szambie, w czarnej dupie diabła. Nie znasz dnia ani godziny. Ja, mimo przyjaźni ze śmiercią, też nie znam. Załóżmy więc, że w danej chwili spadam z parapetu. A wcześniej nie zdążyłam się wyspowiadać. No i dupa. Czarna dupa diabła.
17
Co mam zrobić?! Co robić wobec siebie i ludzi, co myśleć, co czuć? Żeby było dobrze! Żeby było dobrze! Bo ja tak bardzo chcę, żeby było dobrze, co tam: dobrze, żeby było lepiej! Bo przecież DOBRZE to za mało! Zawsze jest za mało. Mnie „dobrze” nie satysfakcjonuje, mnie „dobrze” nie uspokaja. Dla mnie „dobrze” równa się „źle”, bo przecież nawet jak wysyłam tekst koleżance, a ona odpisuje, że tekst jest dobry, to mnie szlag trafia, że tylko dobry! Jeśli dobry, to znaczy, że fatalny! Dopiero „znakomity”, może oznaczać „dobry”, prawNa pierwszej (i ostatniej) spowiedzi długo da? Dlatego poproszę o receptę, jak zrobić, żeby w moim żyrozmawiałam z tym księdzem. Z pierwszym człowiekiem ciu było ZNAKOMICIE. Jak to zrobić? Co robić?! w moim życiu, który powiedział mi coś nowego, zupełnie nowego o tym, jak być lepszym. A prostota jego pomysłu A ona, tak jak tamten ksiądz, wysłuchała zdała mi się w pierwszej chwili tak trywialna, że z hukiem mnie spokojnie, po czym uśmiechnęła się łagodnie i odpoporzuciłam wiarę. Co za banał! Nie po to człowiek oddaje się wiedziała to samo, co on, odpowiedziała równie lapidarnie, sakramentom, co tydzień do kościoła biega, o ciężkich mone- tak po prostu, krótko: tach na tacę nie wspomnę, żeby go traktować jak zasmarkane dziecko. I takie proste rady dawać. Poza tym: co to w ogóle – Nic. Kochać. znaczy? Czy to nie sięganie po słabość? A słabość mnie prze– I już nie pytałam, kogo mam kochać, bo wiecież nie ochroni, tak sobie myślałam. Słabością się doskonalić nie będę, tak sobie postanowiłam. działam dokładnie, pamiętałam dobrze słowa tamtego księdza, dobrze wiedziałam, jak prosta jest ta recepta i jak trudna I poszłam w swoją stronę nigdy już do kościo- do zrealizowania. ła nie wracając. A jednak znów mnie dosięgło. Znów usłyszałam te słowa, gdy któregoś dnia postanowiłam być lepszym człowiekiem. Kiedy zatrzaśnięta w swoich racjach odbiłam się od ściany. Kiedy mnie koleżanka zbierała z podłogi w biurze. Kiedy uznałam, że nie dam rady. I poszłam na terapię. I tam, pełna żalu i pretensji wykrzyczałam terapeutce, że już nie wiem, nie wiem, nie wiem, jak żyć, jak rozmawiać z ludźmi, jak wychować dziecko. Bo ja się ciągle boję, że je źle wychowam, że zrobię mu krzywdę. Bo ja się bez przerwy boję wszystkiego, boję się że wszystko robię źle. Tymczasem tu, w dorosłości znów mnie dopadło. Z jakiegoś powodu postanowiłam zadbać o swoje zbawienie. Postanowiłam znów sięgnąć po sposób, jak stać się lepszym człowiekiem. Jak rozwikłać odwieczny problem niepojmowania świata. Jak dojść do ładu z dzieckiem. Z całą rodziną. Z przyjaciółką i redaktorem naczelnym. Jak się wreszcie oddalić od własnego ze sobą sporu. Jak porzucić żal do świata i rodziców. Jak? Jak? Jak?
Boję się panicznie, że zostałam wtłoczona przez los w tę rolę, której za cholerę nie umiem odegrać. Że tak bardzo mi zależy, że cała się trzęsę i chcę zmienić cały świat. Tak bardzo mi zależy, żeby mnie wszyscy zrozumieli, że zapomniałam rozumieć innych. I zamknęłam się w tym nierozumieniu, lęku, samotności. I przestałam się uśmiechać, zamroziłam serce. I jest mi z tym tak źle, że nie mogę rano z łóżka wstać. I chociaż zapisałam w notesie, co mam dziś zrobić, zupełnie tego nie mogę rozczytać, nie umiem pojąć, o co chodzi. Może to ten brak mojej konsekwencji? Może brak wiary? Może diabeł z dzieciństwa mnie prześladuje? Może los się na mnie uparł? Może ludzie mnie nie lubią? Może mam pecha? Co?!
18
9
Grzegorz Więcław – psycholog sportu, coach, trener | www.glowarzadzi.pl
pomysłów na to, by codziennie stawać się lepszym sobą 20
Wielu z nas pragnie coś w życiu osiągnąć i zmienić świat na lepsze. Wiem, że to banał, ale ta droga zaczyna się od ulepszania siebie. Chociaż coraz więcej ludzi jest świadomych i gotowych do pracy nad sobą, to nie zawsze wiedzą od czego zacząć. W tym numerze nie podaję gotowej recepty na to, jak to zrobić, ale kilka potencjalnych „punktów zaczepienia”, od których można wyruszyć na wędrówkę własnym szlakiem ku lepszości. 1.
„Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś, kogo nie znał. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy kładł się spać, a tu tymczasem nastawał już nowy dzień, który będzie trwał do wieczora, a potem przyjdzie następny i jeszcze następny i ten znów będzie taki sam jak wszystkie dni w życiu Paszczaka. Schował się więc pod kołdrę i zagrzebał nos w poduszkę, potem przesunął się brzuchem na brzeg łóżka, gdzie było chłodne prześcieradło, a potem rozłożył się na całym łóżku, wyciągając ręce i nogi, i wciąż czekał na przyjemny sen, który nie przychodził. Wreszcie zwinął się w kłębek i zrobił się malutki, lecz i to nie pomogło. Starał się być Paszczakiem, którego wszyscy lubią, i starał się być Paszczakiem, którego nikt nie lubi. Lecz co z tego, kiedy i tak ciągle był tylko Paszczakiem, który wszystko robi, jak może najlepiej, ale nic mu naprawdę dobrze nie wychodzi. W końcu wstał i wciągnął spodnie.” - Tove Jansson, Dolina Muminków w listopadzie
2.
3.
Przyjrzyj się sobie. Przede wszystkim trzeba ustalić czym jest dla Ciebie lepsza wersja siebie. Warto też wiedzieć w jakim celu i w jaki sposób będziesz starał się ją osiągnąć. Poświęć kilka lub kilkanaście minut dziennie na refleksję na ten temat. Taka kontemplacja otworzy przestrzeń na identyfikację tych nawyków i zachowań, które rzeczywiście chcesz w swoim życiu zmienić lub poprawić. Otwórz się na zmianę. Żeby móc się poprawić w jakimś aspekcie swojego życia, konieczne jest stać się otwartym i gotowym na zmianę. Wiem, że różni ludzi różnie znoszą zmiany, ale akceptacja to ważny krok na drodze rozwoju. Podobnie jak nasze urządzenia elektroniczne, tak i my czasem potrzebujemy nowego lub bardziej adekwatnego oprogramowania. Odwlekanie momentu aktualizacji systemu zamula go, spowalnia i sprawia, że jest bardziej podatny na różnego rodzaju wirusy. Nie opieraj się zatem zmianie, ale wyjdź jej naprzeciw. Sprawdź czy nie szukasz wymówek. „Zacznę od jutra!” „W nowym roku wezmę się za siebie!” „Gdyby tylko istniała lepsza sytuacja na rynku pracy!” „Dlaczego nikt mnie nie rozumie?!” W każdym obszarze naszego życia lubimy sobie szukać wymówek. Dobrze jest na bieżąco sprawdzać, które z nich odwodzą Cię od podejmowania działań. Zbyt często powodów tego, co się nam przydarza, dopatrujemy się w otoczeniu, innych ludziach, w złym losie. Robimy to po to, żeby poczuć się lepiej, wytłumaczyć się przed samym sobą. Dlatego czasem warto zajrzeć „do środka” i sprawdzić, czy nie ulegamy autosabotażowi. Kiedy będziesz już wiedzieć o tych rzeczach, które zależą od Ciebie, skup na nich swoją uwagę. To zdecydowanie lepszy sposób wykorzystania energii.
21
4.
5.
Świeć przykładem i bierz przykład z innych. Anglicy mają takie powiedzenie: „Rób to, czego sam nauczasz” (ang. practice what you preach). To szczególnie ważne w przypadku dorosłych, którzy mają styczność z młodszym pokoleniem – nauczycieli, trenerów, wychowawców, rodziców i opiekunów. Dzieci bowiem, nie pójdą za radami, ale za przykładem. Ważne jest zatem, żeby za słowami szły również czyny. Jeżeli chcesz być wzorem do naśladowania dla swojego dziecka, ucznia czy podopiecznego, Twoje zachowanie musi być spójne z wyznawanymi przez Ciebie wartościami. Fajnie też jest, jeśli sam masz jakieś osoby, które Ciebie inspirują i dodają siły do działania. Znajdź ujście dla swoich emocji. Silne emocje to najczęściej źli doradcy. Ludzie, którzy podejmują decyzje pod ich wpływem, często potem żałują tego, co wybrali. Oczywiście nie da się wyeliminować uczuć z naszego życia. A nawet gdybyśmy to zrobili, to świat stałby się strasznie nudny!
22
6.
7.
8.
9.
Dlatego zamiast martwić się tym, że coś silnie odczuwamy, dobrze jest znaleźć sposób na to, żeby sobie z tym mądrze i efektywnie radzić. Może to być medytacja, uprawianie sportu ( moje ulubione sposoby), ale też rozmowa ze znajomymi, dobry film lub książka. Ważne, żeby mieć swoją metodę i korzystać z niej na bieżąco. Bądź wdzięczny. Obserwując otaczającą mnie rzeczywistość stwierdzam, że nie umiemy być wystarczająco wdzięczni za to, co już mamy. Zdecydowanie łatwiej dostrzec to, czego brakuje, albo jest niedoskonałe. Wyrażanie wdzięczności to ważny krok w kierunku bycia lepszym człowiekiem wobec siebie i świata. W zeszłym roku w moim domu praktykowaliśmy wdzięczność dla siebie i innych poprzez tzw. „słoje wdzięczności” (w naszym przypadku były to akurat butelki). Codziennie staraliśmy się wkładać do nich karteczkę z zapisaną jedną rzeczą, nieważne jak małą, za którą czujemy się wdzięczni. Bardzo pożyteczne ćwiczenie na drodze do lepszego siebie i świata! Żyj dobrze z ludźmi. Współcześnie jesteśmy bardzo zajęci. Każdy pędzi w swoją stronę. W tej ciągłej pogoni warto znaleźć czas dla innych i kultywować ważne relacje w różnych obszarach życia – w pracy, w szkole, w domu czy też w sferze publicznej. Liczy się tutaj szczerość, empatia i otwarcie na to, co drugi człowiek czuje, myśli i ma do powiedzenia. Z takich interakcji można się wiele nauczyć nie tylko o innych, ale też o świecie, a nawet o samym sobie. Warto również postarać się i zrobić jakąś niespodziankę komuś, na kim Ci zależy. Zobaczysz, że dawanie sprawia więcej przyjemności, niż branie! Podejmij jakieś wyzwanie. Życie stawia przed nami różne okazje i wyzwania. Nie każde musimy podejmować. W tym roku zrób coś, na co nie masz ochoty. Coś, czego się boisz, przed czym się wzbraniasz, choć wiesz, że jest to potrzebne lub pożyteczne. Podejmij decyzję, że to zrobisz. Nie próbuj, nie postanawiaj, po prostu wykonaj coś, co od dawna uważałeś za słuszne. Dzięki temu hartujemy się, uelastyczniamy, a przez to stajemy się lepszymi ludźmi. Stwórz własne standardy i nie porównuj się z innymi. Im jestem starszy, tym częściej twierdzę, że nie ma sensu porównywać się z innymi. Pierwszy raz dotarło to do mnie w 2010 roku po maratonie w Vancouver. Byłem z siebie piekielny dumny, bo nie tylko go ukończyłem, ale też dokonałem tego w zamierzonym czasie. Przez tydzień chodziłem obolały, mimo to w magicznej euforii. Czar prysł, kiedy ktoś ze znajomych mimochodem uświado-
23
mił mi, że zająłem 1043 miejsce. Moje subiektywne poczucie osiągnięcia czegoś na miarę olimpijskiego podium poważnie się zachwiało. Co z tego, że byłem lepszy od 2/3 zawodników, startujących w tym biegu, skoro nawet nie załapałem się do pierwszego tysiąca finiszujących!? Co za lipa! Na szczęście przepracowałem ten temat w swojej głowie i dzisiaj uważam to za jedno z moich największych osiągnięć. Stałem się dla siebie jedynym punktem referencyjnym i na tej podstawie staram się wyznaczać swoje cele w życiu osobistym, zawodowym oraz sportowym. W Twoim przypadku może być podobnie. Bo nie ma nikogo na świecie, kto jest bardziej Tobą niż… Ty!
24
Tomasz Makula
Mieszkania z udogodnieniami dla seniorów Integracja, aktywność fizyczna i społeczna • salon klubowy • teren parkowy z małą architekturą • zajęcia i ćwiczenia ruchowe • pokazy, wykłady, szkolenia
Wszędzie blisko • wielospecjalistyczna przychodnia • ośrodek sportu i rehabilitacji • centrum handlowo-usługowe • restauracje
Niezależność, komfort i wygoda • własnościowe mieszkania • funkcjonalny układ pomieszczeń • pomoc w codziennych czynnościach • recepcja
Bezpieczeństwo, pomoc i opieka • brak barier architektonicznych • cichobieżne windy • system przywoławczy • usługi opiekuńczo-pielęgnacyjne
Biuro sprzedaży: Millenium Inwestycje Sp. z o.o. • 40-750 Katowice • ul. Hierowskiego 2• 32 205 95 00 • e-mail: sprzedaz@bazantowo.pl • www.bazantowo.pl
Per aspera ad astra TEKST
Małgorzata Kaźmierska
Dąż Wciąż A i ty Osiągniesz szczyty (Jan Sztaudynger „Apel”)
26
27
Dążenie do doskonałości to stara idea, teraz jednak może nawet bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej. Dzisiaj wszyscy nie tylko rzeczy chcą mieć coraz lepsze, ale i sami pragną czuć się lepsi, ba, wręcz najlepsi, bo przecież wiadomo, że głównie tacy się liczą. Dlatego niektórzy prą do swoich celów po trupach, nie przebierając w środkach. Gombrowicz radził ironicznie: „Żeby poznać swoją lepszość, trzeba znaleźć sobie kogoś gorszego.” Proste? Bardzo. Ale i niebezpieczne, bo to oznacza dzielenie ludzi na różne kategorie, a na jakiej podstawie można by to robić? Kto miałby do tego prawo i jakie kryteria należałoby przyjąć, by uznać jednych za lepszych, a drugich za gorszych? Przecież często ci rzekomo gorsi (do tej grupy na pewno nikt nie chciałby być zaliczony) są po prostu inni. Jak zatem nie pomylić się w ocenach? Ilu szkolnych kolegów Thomasa Edisona szczyciło się, że są lepszymi uczniami niż on - zakała całej klasy? A potem pewnie nie mogli się nadziwić, kiedy ten „głąb” zaczął odnosić sukcesy jako genialny wynalazca, uhonorowany członkostwem w Narodowej Akademii Nauk w Waszyngtonie... Jak widać, nigdy nikogo nie wolno całkowicie skreślać, bo samemu można wyjść na głupka. To, że lepsze jest wrogiem dobrego, dawno już dostrzegł Wolter, ale dzięki temu uważa się je także za sojusznika rozwoju i postępu. Przecież gdyby w głowach różnych naukowców, wynalazców i ludzi uznawanych nieraz za szaleńców nie tłukły się ciągle myśli „szybciej, dalej, lepiej!”, to pewnie nadal żylibyśmy niczym za czasów króla Ćwieczka. Dotyczy to nie tylko wszelakich unowocześnień i udogodnień, ale chyba wszystkich dziedzin życia – strach pomyśleć, jakie miernoty i niedoróbki musielibyśmy znosić, jeśliby na przykład taki Michał Anioł porzucił swoje marzenia o doskonałości i zadowolił się byle czym. Właściwie już od dziecka uczy się nas, że mamy być lepsi. Nie zawsze robi się to wprost, do tego wystarczą choćby z pozoru niewinne uwagi wygłaszane w przedszkolu: „Zobacz, jaki Tomaszek jest grzeczny, nie to co ty”, albo: „Zosia tak ładnie rysuje, a twoje kreseczki nie są takie równiutkie”. W szkole nadal zaprawia się nas w boju, przyzwyczaja do porównań, ocen, ale też nagród. Przecież takie jest życie. I właściwie dlaczego nie? Jeśli potrafisz – pchaj się na afisz! Tyle, że ostatnio wielu osobom ledwie zaświta w głowie niekoniecznie uzasadnione przekonanie o własnych talentach i już pchają się do telewizji albo innych mediów. A potem mamy... Lepiej nie mówić co, bo jednak zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby twórcy niektórych piosenek, książek, filmów itp. zdobyli się na więcej wysiłku albo... samokrytycyzmu.
28
Wyznaczanie ambitnych celów i uparte dążenie do ich osiągnięcia ma sens, bo wiąże się z edukacją, rozwojem, pokonywaniem ograniczeń własnych i stawianych przez innych. Jeżeli sami sobie chcemy udowodnić, że potrafimy być lepsi, to OK. Także rywalizacja i konkurencja nie są niczym złym, dopóki przestrzega się reguł fair play. Gorzej, jeśli przemienia się to w wyścig szczurów, w którym bezpardonowo eliminuje się najsłabszych. Wtedy tego, kto wygrywa – choć przypuszczalnie uważa się on za lepszego od pozostałych – pod względem etycznym często należy zaliczyć do najgorszych. I na pewno nie będzie on przykładem godnym naśladowania. Jeśli ktoś wybiera łatwiejszą, pozbawioną zasad drogę, nie może być uznany za kogoś lepszego, a jedynie za sprytnego cwaniaczka. Aby wybić się ponad przeciętność, pozytywnie wyróżnić i zasłużyć na uznanie, trzeba włożyć sporo wysiłku, wspinać się pod górkę i dać z siebie wszystko. A potem umieć przyjąć z dystansem nagrody oraz zaszczyty, żeby uchronić się przed nader niebezpiecznym uderzeniem wody sodowej do głowy. Chyba nie jest to przejaw nadmiernego optymizmu, ale wierzę, że prawie każdy człowiek ma jakąś lepszą część własnego ja, choć czasem głęboko ukrytą albo zagłuszoną. Ciekawe jaki mielibyśmy świat, gdyby nagle wszyscy uaktywnili tylko tę stronę swojej osobowości? Może właśnie taki, jaki powinien być – fajny?
Usłysz swój kolor FISCHER Poligrafia 41-907 Bytom, ul. Zabrzańska 7e e-mail: biuro@fischer.pl www.fischer.pl Telefony: 32 782 13 05 697 132 100 500 618 296 608 016 100
Lepsza ja TEKST
Joanna Zaguła
Kiedy jem odpowiedzialnie, czuję się lepiej. Może dlatego, że jem mniej i to mi służy , ale najpewniej dlatego, że czuję się dobrym człowiekiem.
30
Byłam na imprezie u przyjaciółki z podstawówki. To w ogóle bardzo piękna historia, bo chociaż mieszkamy w innych miastach i mamy zupełnie różne kręgi znajomych, udaje się nam regularnie spotykać i kiedy się widzimy, nie możemy przestać nawijać. Ciągle gadamy, a głównie o jedzeniu. Na imprezie w jej ślicznym wrocławskim mieszkaniu z widokiem na lekko rozpadające się kamienice Nadodrza, wylądowałam wśród właściwie nieznanych mi ludzi. I okazało się, że jestem tam jedyną wegetarianką, więc przygotowano dla mnie osobny talerzyk z tortillą bez ryby, kanapki bez boczku, sałatkę bez majonezu, a nawet całą miskę chipsów z jarmużu i pieczoną soczewicę. Bardzo mnie to wzruszyło, bo dawno nikt się tak o mnie nie troszczył. Uświadomiłam sobie jednak przy okazji, że wśród moich znajomych nie ma takich problemów, w ogóle nie myślimy o tym, co kto może jeść, bo jemy mniej więcej to samo. Nie wszyscy są wege, ale mimo to prawie nigdy nie podajemy na imprezach mięsa. Królują tarty, pasty, salsy, pizze i warzywne gulasze. Chociaż nie, właściwie to króluje wino. Tak czy siak – chodzi o to, że mój sposób jedzenia wydawał mi się całkowicie normalny, dopóki nie okazało się, że wielu ludzi dziwi.
31
I kiedy tak sobie pomyślę, że to co robię, wcale nie jest oczywiste, więc robię COŚ, a nie NIC, to z łatwością ogarnia mnie lekki samozachwyt nad tym, jak odpowiedzialnie jem. No i oczywiście od razu robi mi się wstyd. I to z dwóch powodów. Po pierwsze – jestem strasznie próżna, a po drugie – wcale nie jem tak świetnie. A jako, że wciąż bieżący rok nazywamy nowym, mam ochotę na zmiany i zastanawiam się jak być lepszym, lepiej jeść i nie robić z siebie głupka? Społecznie odpowiedzialna kuchnia to temat modny, więc odpowiedzi na pytanie „jak lepiej jeść?” znajduję tysiące. Wszystkie jednak w jakiś przykry sposób negatywne. Bo ciągle okazuje się, że nie mogę czegoś jeść. Pomidorom w środku zimy powiedziałam „Addio!” jak Michnikowski, ponieważ sprowadzane z dalekiej Hiszpanii czy Izraela zostawiają po sobie tzw. „ślad węglowy” (czyli ich transport powoduje zatrucie powietrza). I smaku też za bardzo nie mają, więc niewielka szkoda. Zaraz jednak dowiaduję się, że nie mogę jeść też bananów i awokado. Ślad węglowy mają niemały, a w dodatku podobno na ich plantacjach prawa pracowników traktuje się jako luźną sugestię. Nie inaczej rzecz ma się z kawą. A ryby? Co z nimi? Otóż są na skraju przetrwania. Przynajmniej niektóre gatunki. Niestety te, które najbardziej lubimy, czyli np. tuńczyki.
32
Do wszystkich tych problemów dochodzi jeszcze kwestia tego, ile jedzenia marnujemy (mnóstwo!), bo kupujemy za dużo, podczas gdy w wielu miejscach świata wciąż panuje głód. Co najgorsze spowodowany nie suszą, czy ulewami, a złą polityką. I jak powinien żyć ktoś, kto właśnie wyszedł z pracy i w drodze do domu ma do dyspozycji kilka dyskontów i supermarket, ale żadnego ekotargu, a rodzinę trzeba nakarmić. Niby jest łatwo, bo jedzenie kupimy wszędzie i o każdej porze. Ale jak chcemy żyć lepiej, to robi się strasznie trudno. Jednak bez obaw, da się! Pierwsza rzecz to warzywa. Kiedyś należałam do kooperatywy spożywczej i tylko tam chodziłam na zakupy, ale było mi to bardzo nie po drodze, więc często nie miałam co jeść. Jednak nauczyłam się, co kupować zimą, bo w ich sklepiku oferowano tylko rzeczy od lokalnych, sprawdzonych rolników. Zajadałam się więc ziemniakami Vineta, gotowałam zupę z kiszonej kapusty, na potęgę kupowałam marchew i pietruszkę. Piekłam tofu z cebulą i robiłam pastę z fasoli. Takie jedzenie wcale nie musi być nudne. A już najfajniejsze okazało się moje najnowsze odkrycie – pasternak. Niby pietruszka, a ma więcej słodyczy i w ogóle smaku. Wystarczy go zapiec z miodem i solą!
33
Druga sprawa to ryby. Rozwiązanie jest proste, choć wymaga trochę wysiłku. Na stronie WWF znajdziecie wyczerpujący przewodnik po bardzo wielu gatunkach oraz informacje o tym, jakie można jeść spokojnie, które tylko od czasu do czasu albo nigdy. Ściągnijcie na telefon ich aplikację i używajcie na zakupach. Wszystkie dane, jakich potrzebujecie, żeby dowiedzieć się, czy ryba jest OK, znajdziecie na opakowaniu. Albo powinien je znać sprzedawca. Jeśli nie, lepiej poszukać innego. A najlepiej znaleźć najbliższe hodowle (zwyczajnie na Google Maps) i tam kupować ryby. Nie ma się czego wstydzić, hodowcy chętnie pogawędzą i sprzedadzą kilka rybek w detalu. Jeśli kupicie więcej, bez oporów je zamrażajcie. Nie zaszkodzi to ich smakowi, ani Waszemu zdrowiu. Teraz trudny temat, czyli ślad węglowy. No cóż, pewnie najlepiej byłoby zupełnie wyeliminować z diety importowane produkty i jeść tylko to, co wyrosło w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od nas. Ale to praktycznie niemożliwe. Nawet kooperatywa sprowadza pomarańcze z Sycylii, tofu z Azji i sprzedaje kawę fairtrade. Nie jestem w stanie nikomu doradzić, co robić w takiej sytuacji. Bo argumenty typu: „mój wybór nie ma znaczenia wobec globalnego rynku” są tak samo prawdziwe, jak i zabójcze dla jakichkolwiek zdrowych inicjatyw. Ale myślę sobie, że jak zjem awokado, to będę mieć lepszy humor i stanę się milsza dla ludzi w tramwaju i w ogóle będę lepszym człowiekiem.
34
A jeśli już mowa o ludziach, to pora na ostatnią sprawę, czyli co robić, żeby nie marnować jedzenia. Nie będę radzić, by nie kupować za dużo, bo jednym z moich postanowień noworocznych było: nie robić z siebie głupka. Ale jak już mamy za dużo, jest kilka sposobów na to, żeby tego jedzenia nie zmarnować. Można zorganizować składkową kolację, inspirując się paryską restauracją Freegan Pony, gdzie podaje się dania ze składników, które inne restauracje bądź sklepy wyrzuciły. Można ściągnąć aplikację Taste&Share, umożliwiającą foodsharing czyli dzielenie się jedzeniem. Albo po prostu zapukać do sąsiada i zapytać, czy nie ma ochoty na zupę pomidorową, bo zostało Wam pół słoika passaty. Może to starsza, samotna osoba matka gromadki dzieci, żyjąca z alimentów, a może przystojny artysta albo kucharz! Bądźmy dobrzy tej wiosny, bo to jest fajne!
Lepszy
model TEKST
Natalia Aurora Ignacek
Droższy samochód. Nowszy iPhone. Modniejsze ciuchy. Zdrowsze jedzenie. Wyższa pozycja. Lepsze życie. Prawie. Na nowszy model trzeba wymienić jeszcze jeden niepasujący element. Życiowego partnera. Czy to rzeczywiście przepis na lepszą miłość?
36
37
Był sobie facet. Albo nie – kobieta. W końcu współcześnie nie tylko mężczyźni zdradzają… A więc była sobie kobieta – świetnie wykształcona, całkiem zgrabna i do tego dobrze wychowana, bo nigdy nie siorbała herbaty. Wciąż miała apetyt na “więcej”, i “lepiej”. Ale to przecież nic złego. Ba, to cecha ludzi sukcesu. Przynajmniej tak wyczytała w czwartym rozdziale pewnego podręcznika rozwoju osobistego. Tak też swoje pragnienia realizowała, zmieniając siebie oraz poszczególne elementy otoczenia na lepsze. Wyprostowała lekko odstające zęby. Nieco stuningowała policzki i usta. Spokojnie, tylko w Photoshopie, żeby poprawić sobie profil w mediach społecznościowych. Jako osoba ambitna podszkoliła też swój angielski. I zrobiła kurs języka chińskiego, żeby stać się bardziej łakomym kąskiem na rynku pracy. Którą też szybko zmieniła na lepszą, zaraz po tym jak okazała się lepsza od koleżanki zza biurka w wyłapywaniu błędów w fakturach. Aż pewnego dnia stwierdziła, że jej partner pasuje do jej życia jak stary kapeć do pantofelka Louboutina. Znalazła więc nowy. Nie kapeć, tylko model mężczyzny. Umięśniony, soczysty i wysoki. Tak wysoki jak poziom jej życia. Od tej pory była bardzo szczęśliwa. W końcu wszystko do siebie pasowało! Ona i jej partner. I ich apartament. A także hybrydowy samochód. Dieta pudełkowa. I zagraniczne wakacje na odludziu. A jednak nie żyli ze sobą długo i szczęśliwie. Wszystkiemu winien głód. Ona wciąż go odczuwała. I on też. Nie zaspokoiłby go nawet powiększony zestaw z McDonald'sa. Bo to był inny rodzaj głodu. Właściwie nie wiadomo już kto pierwszy zauważył niedoskonałości drugiej strony. I kto kogo zdradził. I w końcu kto od kogo odszedł. Wiadomo było tylko jedno – oboje szukali jeszcze lepszego modelu. Cóż, mieli do tego święte prawo! Przecież nowe lepsze ja zasługuje na coś więcej niż przeciętnego osobnika, którego interesuje jedynie stały etat, meczyk z piwkiem w sobotę i nudny seks raz w tygodniu. Księżyc zmienia fazy, przyroda pory roku, a on i ona zmieniali partnerów na lepszych. Na końcu tunelu jest światło, bajki – morał, a życia – śmierć. Gdy ta z wolna zaczęła przypominać im o swoim nieuchronnym nadejściu, on i ona uświadomili sobie, że u kresu pościgu za lepszym modelem wcale nie czekała ich nagroda, bo nie było nikogo lepszego… Wrócili więc do siebie. I wtedy ku swemu zdziwieniu odkryli, że sami też nie stali się lepszymi wersjami siebie… Przeciwnie. On zgorzkniał i zwiotczał, ona zmarkotniała i zaczęła siorbać herbatę. Pełni żalu i rozczarowania przyglądali się sobie, licząc kolejne zmarszczki. I narzekając na wszystko, nawet bez powodu.
38
Na starość nic nie było lepsze. A już na pewno nie zdrowie. Wkrótce po tym jak znów wrócili do siebie, podczas spaceru on pośliznął się na zamarzniętej kałuży. I złamał nogę. Teraz ona musiała mu parzyć gorzką herbatę. Przynosić do łóżka grzanki z mozzarellą. Kupować krzyżówki w kiosku. I troszczyć się o wiele innych codziennych drobiazgów. Po miesiącu noga wreszcie została uwolniona z ciężkiego gipsu, ona z obowiązków opiekunki, a on z tkwienia w pozycji leżącej. I nikt nie był z tego powodu szczęśliwy. Z nieskrywanym zdumieniem przyznali, że przez ten czas czuli się lepiej, niż kiedykolwiek przedtem. Nie mogli tylko do końca pojąć, dlaczego tak było. Niczym naukowcy poszukujący genu szczęścia zanurzyli się w analizie ostatnich dni. Cóż, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Właściwie to znacznie obniżyli standard swego życia. Ba, patrząc w lustro, ona z niesmakiem zauważyła, że nie przypomina już lepszej wersji siebie. Tak bardzo zaangażowała się w pomoc jemu, że zaniedbała się… Z płaczu wyrwał ją dopiero jego ciepły głos, który zapewniał o tym, że jest najpiękniejsza z pięknych. Spojrzała mu w oczy. I dopiero przeglądając się w swoich spojrzeniach zrozumieli, że właśnie znaleźli lepszy model partnera. Bo dopiero teraz stali się naprawdę lepszą wersją siebie samych.
POZIOM 511 – Tu zaczyna się Jura. Tu realizują się marzenia. Szukasz miejsca na zasłużony odpoczynek? miejsca w którym okolica, atrakcje oraz oferowane usługi są na najwyższym_POZIOMIE? Zapoznaj się z ofertą niewielkiego, kameralnego, lecz niezwykłego hotelu, jakim jest POZIOM 511 DESIGN HOTEL & SPA. Hotel, składający się z dwóch budynków, ulokowany jest na wysokości 511 m n p m - na najwyższym wzniesieniu Jury, tuż obok Zamku Ogrodzieniec. Poziom 511 oferuje nie tylko miejsce do odpoczynku i relaksu, ale także zachęca do aktywności - tej umysłowej jak i fizycznej. Atrakcje sportowe czy wydarzenia kulturalne z pewnością urozmaicą pobyt, oraz zapewnią chwilę oddechu od codziennego stresu. Hotel oferuje 42 pokoje, w tym 6 apartamentów. Dzięki temu zapewnia kameralną atmosferę i możliwość prawdziwego odpoczynku, z daleka od zgiełku miast i miasteczek, za to w bliskim kontakcie z naturą.
Oferta 511 MEDI SPA bazująca na profesjonalnych zabiegach i najlepszych markach kosmetycznych. Najnowsze bestsellery w Bookstorze, koncerty, wernisaże uznanych młodych artystów. Narty, zajęcia z jogi, bieganie, możliwość skorzystania z 20 metrowego basenu - to tylko część przygotowanych możliwości, które pomagają miło spędzić czas. 511 BAR & RESTAURANT ugości Cię lokalnymi smakami, połączonymi w idealnie zbalansowanych kompozycjach z nowoczesnością. Szukasz miejsca na romantyczny wypad tylko we dwoje? A może na rodzinny pobyt? Wielkanoc, majówka, wakacje – każdy znajdzie coś dla siebie! Sprawdź ofertę POZIOM 511 DESIGN HOTEL&SPA: www. poziom511.com lub zadzwoń: +48 32 746 28 00, +48 600 462 800 i dowiedz się, jaką indywidualną ofertę możesz dostać.
www.poziom511.com
Bonerów 33 | 42-440 Ogrodzieniec | www.poziom511.com | recepcja@poziom511.com | 32 746 28 00
40
CITY YARD kurtka – proj. AMMA
fotograf: Marta Macha stylizacje & makijaż – Kasia Skoczylas modelka – Marianka / Rebel Models
kurtka – proj. AMMA
futro – proj. AMMA
Zdjęcia : Marta Macha Makijaş : Agata Nowakowska Modelka : Karolina / Spot Management
BB
Zmiany są modne TEKST
Dorota Magdziarz
Wszyscy potrzebujemy zmian, bez zmian nie ma rozwoju. Nowy Rok to czas, w którym szczególnie chętnie każdy z nas chętniej się im poddaje. Szczególnie branża modowa to miejsce, gdzie wszystko zmienia się często. Phoebe Philo, jedna z najlepszych projektantek naszych czasów odchodzi od Celine. Po latach tworzenia świetnych kolekcji nikt nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Projektantka przywróciła minimalizm na piedestały, stworzyła nową definicję kobiecego dyskretnego szyku. Czy jej następca Heidi Slimane podoła tak wysoko wyznaczonej poprzeczce?
54
Celine Wiosna 2017
55
Dokładnie po dekadzie na stanowisku dyrektor artystycznej Phoebe Philo żegna się z domem mody Celine. Dla fanów jej projektów i marki Celine to ogromna strata, rzadko bowiem projektant tak mocno i znacząco redefiniuje styl domu mody dla którego tworzy. Wszystko zaczęło się w 2008 roku, Philo trafiła do domu ody Celine, tuż po dwuletniej przerwie w pracy, gdy zdecydowała się poświęcić dwa lata rodzinie. Wcześniej pracowała dla innego francuskiego domu mody – Chloe. Jej kariera jako projektantki rozpoczęła się tuż po ukończeniu prestiżowej uczelni Central Saint Martins, którą ukończyła w 1996 roku. Szyciem fascynowała się już jako nastolatka i od zawsze wiedziała, że jej życie związane będzie z tworzeniem mody. Tuż po dyplomie, została asystentką Stelli McCartney w domu mody Chloe. W 2001 roku, gdy jej przełożona odeszła, zaoferowano jej aby została dyrektor kreatywną marki.
Celine Wiosna 2017
Celine Jesień 2017
56
Później w jej życiu zawodowym, mimo iż popularność Philo – a w zasadzie jej projektów, rosła, nastąpiła przerwa. Narodziny drugiej córki i jakże spektakularny powrót do pracy, z nową energią Phoebe zostaje dyrektor artystyczną Celine. I od tej pory dom mody nie jest już taki jak wcześniej, wszyscy mówią o rewolucji i świeżości jaki wniosła do niej francuska projektantka. Celine kojarzy się z kobietą świadomą, dojrzałą ale nie stroniącą od nowości. Przede wszystkim minimalizm i wysoka jakość, klasykę według Philo nosi się latami, nie sezonowo. Na dodatek – dodatki, tworzone jakby przypadkiem, tuż obok ubrań, które zawsze były dla niej najważniejsze, wysunęły się na pierwszy plan. Słynne już na całym świecie torebki Celine, są obiektem westchnień wielu kobiet. Wymienić należy choćby modele Trio i Phantom. Torebki zaprojektowane przez szefową Celine nie musiały walczyć z innymi markami o swoją rozpoznawalność, one stały się same w sobie marką, nawet bez umieszczania na nich logo, jak w przypadku modelu Phantom. Nie tylko torebki namieszały, w 2013 roku na wybiegu pojawiły się słynne futrzane sandały, po dziś dzień naśladowane i uwielbiane. Jaka jest definicja kobiety według Phoebe Philo? Pewna siebie i atrakcyjna, ale nie poprzez zwracanie uwagi na modne lub wyzywające ubrania, a dobrze skrojone, kobiece a jednocześnie epatujące klasycznymi formami. Skromna ale stawiająca na swoim, nie rzucająca się w oczy zawsze dobrze ubrana – taka była kobieca sylwetka promowana przez czas projektowania dla Celine.
Celine Jesień 2017
Nic dziwnego, że wszyscy zastanawiają się czy zmiana na młodego, choć mającego na swoim koncie już dwie rewolucje, dyrektora artystycznego Heidi Slimane, to zmiana na lepsze. Choć powodów oficjalnych wciąż brak dlaczego projektantka opuściła Celine, spekuluje się że zostanie nowym kreatywnym brytyjskiego Burberry. Tymczasem stery oficjalnie od 1 lutego 2018 przejmuje wspomniany Heidi Slimane. Poprzednio zrewolucjonizował markę Yves Saint Laurent, wprowadzając nie małe zamieszanie do świata mody. To wtedy właśnie nastąpiła zmiana nazwy na Saint Laurent, a co za tym idzie powstało nowe logo. Ponadto a raczej przede wszystkim zmienił wizerunek marki na bardziej minimalistyczny. Fani Philo liczą na to, że projektantka wkrótce powróci zmieniając oblicze kolejnego domu mody. Ponieważ jednak ją samą cechuje skromność i ceni swoją prywatność, czego przykładem jest brak jej osoby na salonach świata mody, znana jest i była zawsze ze swojej twórczości, na razie milczy jak zaklęta. Pozostaje więc tylko mieć nadzieję, że jeszcze nie raz nas zaskoczy.
57
Zielone jest lepsze TEKST
Anna Wawrzyniak
ZDJĘCIA
Clapton Tram Depot
58
59
Wiele lat temu uważano, że najodpowiedniejsze miejsca do hodowli roślin to ogrody, odległe od naszych mieszkań, czy zakładów pracy. Pewnie dlatego niektórzy pamiętają kwiaty jedynie z domu babci, czy ciotki, gdzie skrupulatnie podlewany gąszcz paprotek przyprawiał o zawrót głowy. Na szczęście te tendencje się zmieniły. Obserwujemy niegasnący trend posiadania własnej hodowli roślin, które przecież są nie tylko pożyteczne, uczą obowiązkowości, ale także mogą sprawić, że nasze mieszkanie będzie wyglądało nietuzinkowo.
60
61
62
„Nie mam ręki do roślin, uschnąłby mi nawet kaktus...” – od ilu osób słyszeliśmy to wyznanie, a może sami tak uważamy? Powinniśmy pomyśleć o tym, jakie korzyści przyniesie nam obecność tych małych zielonych przyjaciół. Rośliny doskonale oczyszczają powietrze z toksyn, warto mieć je właściwie wszędzie. Produkują tlen, pochłaniają dwutlenek węgla i większość zanieczyszczeń. Co istotne zmieniają przy tym mikroklimat oraz mają pozytywny wpływ na całe pomieszczenie. Współczesna architektura działa w kierunku bardziej zrównoważonego i ekologicznego podejścia, próbuje też włączyć zieleń do projektów. Dlatego kreując wnętrze, warto się zastanowić nad kolorystyką, jaką chcemy uzyskać poprzez wprowadzanie roślin do naszego mieszkania. W chwili obecnej na rynku mamy szeroką paletę kolorystyczną roślin. Jeśli wyeksponujemy kwiaty w ciekawy i oryginalny sposób, dom nabierze interesującego, niebanalnego wyglądu. W zależności od naszej kreatywności możemy stworzyć z roślin niepowtarzalną dekorację, która wzbogaci przestrzeń.
63
Londyńskie studio Clapton Tram Depot mieści się w starej zajezdni konnego tramwaju. Wnętrze XIX wiecznego budynku zostało pomalowane na biało – neutralne tło pełne dziennego światła to doskonałe środowisko dla dużej ilości zieleni. Stara ceglana podłoga i elementy konstrukcji zdradzają pierwotne przeznaczenie miejsca. Teraz studio wygląda jak prawdziwa miejska dżungla, a w jego wnętrzu odbywają się sesje zdjęciowe do katalogów mody i wyposażenia wnętrz. Rośliny poprawiają jakość nawet nieatrakcyjnego pomieszczenia – dzięki nim od razu robi się interesujące. Przeprowadzone badania naukowe udowadniają, że zieleń pozytywnie wpływa na samopoczucie i psychikę. Biegnijmy zatem do najbliższej kwiaciarni czy marketu – sprawmy, aby nasze otoczenie było przyjemniejsze.
64
65
Tkaninowy design TEKST
Angelika Gromotka
Tkaniny towarzyszą nam od wieków. Potrafią otulić, ochronić, ozdobić i dodać magii. Jako odzież są niczym druga skóra, a użyte we wnętrzu – zmieniają je na lepsze. Poznajcie Lumio - polską markę, która uczyniła lepszym ... tradycyjny len.
66
67
68
Lumio stworzyła projektantka Anna Błaszczyk w 2011 roku w Łodzi, ale rodzinne tradycje tekstylne Ani sięgają trzech pokoleń wstecz. Właścicielka początkowo koncentrowała się na produkcji ażurowych dywanów, by w drodze osobistych poszukiwań powrócić do serca marki, które bije miłością do tekstyliów i lnu jako surowca głęboko zakorzenionego w polskiej tradycji włókiennictwa. To właśnie z tej niepozornej, małej i delikatnej rośliny o niebieskich kwiatkach produkuje duże, tkaninowe cuda.
69
Firma opiera swoją jakość na szacunku do pracy ludzkich rąk i etycznym podejściu do produkcji, dlatego jej wyroby wytwarzane są lokalnie, z użyciem tradycyjnych technik rzemieślniczych. To się chwali jako cenny fundament prowadzenia biznesu. A z czego zrobione są tkaniny Lumio? Piękne zasłony, serwety, bieżniki, narzuty powstają z muślinu - najdelikatniejszej postaci lnu. Już w czasach starożytnych zwiewny, lekko transparentny lniany muślin był synonimem absolutnego luksusu i wyrafinowanego gustu. Tkanina jest niezwykle miękka, lejąca; ma ciekawą teksturę i w niczym nie przypomina wyrobów lnianych, jakie znamy. Zaskakująca nowość w rodzimej tradycji! Nie przypuszczałam, że z lnu można zrobić muślin.
70
71
Jak widać tkaniny potrafią odmienić każde wnętrze – inspirują i zmieniają przestrzeń. Jak przyznaje właścicielka, motorem w tworzeniu produktów Lumio jest plastyczność materiałów oraz ich wielka moc budowania nastroju i przekazywania emocji. I ja to kupuję – struktury, kolory, materiały to istotny element naszego otoczenia. Nie wyobrażam sobie życia bez przyjemnych w dotyku tkanin, które już od małego pozwalają nam doświadczać świata poprzez dotyk i wzrok. Doznania zmysłowe też mogą być dobrze zaprojektowane – czego Wam serdecznie życzę.
72
73
74
W MIEŚCIE MODY PONAD 300 SKLEPÓW, KAWIARNI i RESTAURACJI
CENTRUM MODOWYCH TRENDÓW, INSPIRUJĄCYCH WYDARZEŃ ORAZ DOSKONAŁEJ ROZRYWKI Skorzystaj z naszej aplikacji mobilnej!
www.silesiacitycenter.com.pl Insta
Silesia City Center ul. Chorzowska 107, Katowice