0.00 PLN ISSN 2084-7823
ISSUE 37 * 04_05 2016
Be dream
Be dream
REDAKTOR NACZELNY / REKLAMA
REDAKTOR PROWADZĄCA
DYREKTOR ARTYSTYCZNY
Michał Komsta m.komsta@bemagazyn.pl +48 662 095 779
Joanna Marszałek j.marszałek@bemagazyn.pl
Dawid Korzekwa dawid@korzekwa.com
WYDAWCA
WSPÓŁPRACUJĄ
MAGAZYN BE S.C. Pyskowice, ul. Nasienna 2 bemagazyn.pl
Tomasz Marszałek, Sylwia Kubryńska, Anna Wawrzyniak, Aleksandra Pająk, Dorota Magdziarz, Angelika Gromotka, Filip Stępień, Adam Przeździęk, Katarzyna Zielińska, Wojciech S. Wocław, Aurora Czekoladowa, Sabina Borszcz, Malgorzata Kaźmierska, Grzegorz Więcław zdjęcie na okładce: Joanna Kępa
Zespół BE Magazyn nie odpowiada za poglądy zawarte w zamieszczanych tekstach. Wszystkie artykuły i felietony odzwierciedlają poglądy wyłącznie autorów odpowiedzialnych za treść merytoryczną w naszym magazynie. Ich treść nie zawsze pokrywa się z przekonaniami redakcji BE. Nie odpowiadamy za treści nadsyłane przez naszych reklamodawców. Wszystkie materiały zawarte w naszym magazynie są własnością BE i są chronione prawami autorskimi. Wszelkie zastrzeżenia i pytania związane z ich treścią należy kierować bezpośrednio do autorów. Redakcja BE Magazyn.
Available on the
App Store
Marzenia się spełniają. Po poprzednim wydaniu BE Motivation jesteśmy pewni, że wystarczy odpowiednia motywacja, a każdy szczyt stanie się osiągalny.
Tym razem poznacie (a może już znacie) Kasię Eksner − joginkę, która na nowo pokazuje nam świat i PIĘKNĄ szarą rzeczywistość. Mamy nadzieję, że teksty Kasi, choć krótkie, poruszą Wasze serca. W tym wydaniu polecamy kalendarium, dużo ciekawych rzeczy dzieje się na Śląsku, bądźcie na bieżąco i żyjcie kulturalnym życiem Naszej aglomeracji. Jak zawsze rekomendujemy rewelacyjną Sylwię Kubryńską. W dziale moda zachęcamy do odwagi, nie bójcie się kolorów, to pora żeby dołączyć się do rytmu przyrody i również zmienić barwy. Zainspirujcie się pięknymi wnętrzami apartamentu na Brooklynie oraz zobaczcie nietuzinkowe publikacje dla dzieci, warto poznawać dobry design od najmłodszych lat.
To wszystko. Poczytajcie, przemyślcie i cieszcie się wiosną. Marzenia wcale nie muszą być wielkie. Mogą być bardzo proste, czasem wręcz przyziemne. Zdziwicie się, jak łatwo jest je spełnić.
Zespół magazynu BE
08
Działo się
16
Kalendarium
20
Katarzyna Eksner / …
22
Sylwia Kubryńska / Skrzydła, zboczeniec i lew
26
Katarzyna Zielińska / Lista marzeń
30
Aorora Czekoladowa / Pogrzeb marzenia
34
Małgorzata Kaźmierska / Chyba śnisz!
36
Filip Stępień / Food Porn
38
Grzegorz Więcław / Podążać szlakiem swoich marzeń
44
Dorota Magdziarz / American Dream
48
Sesja / Colors
58
Trendy makijaż
62
Aleksandra Pająk / Piżama party
64
Aleksandra Pająk / Słodkie sny
68
Anna Wija / Raj dla freelancera
76
STGU / Kolorowe marzenia
P O N A D 3 0 0 SK L E P Ó W
CENTRUM MODOWYCH TRENDÓW, INSPIRUJĄCYCH WYDARZEŃ ORAZ DOSKONAŁEJ ROZRYWKI
Silesia City Center, ul. Chorzowska 107, Katowice
www.silesiacitycenter.com.pl
TEKST
Anna Wawrzyniak
CZTERY DNI DIZAJNU
8
Nareszcie Katowice doczekały się dizajnerskiego wydarzenia na dużą skalę. Przez cztery dni w budynku Międzynarodowego Centrum Kongresowego prezentowano osiągnięcia polskiego wzornictwa, nowoczesne rozwiązania w architekturze wnętrz, materiały i elementy wyposażenia. 4 Design Days odbywały się w dniach 11 –14 lutego i zostały okrzyknięte największym na południu Polski wydarzeniem runku nieruchomości, architektury, wnętrz i projektowania. Zainteresowani mogli skorzystać z atrakcji, jakie miały miejsce w ramach konferencji Design Talks oraz wystaw Design Shows. To, co sprawiło, że impreza wyróżniała od innych, to fakt, że nie była ona przeznaczona tylko dla branżowców i prasy. Pomyślano także o bezpośrednich adresa-
tach – użytkownikach i ich domowych wnętrzach, wielbicielach wzornictwa, zainteresowanych tym, jak mieszkają i chcących uczestniczyć w aranżowaniu swojego otoczenia. Pierwsze dwa dni to intensywny czas rozmów, wykładów i prezentacji, skierowanych do odbiorców branżowych. Poruszano kwestie związane z polskim dizajnem, kondycją naszych miast, trendami w architekturze, budowaniu wizerunku firmy. Przede wszystkim starano się zwrócić uwagę na to, jaki wpływ na otocznie i świadomość polskiego odbiorcy oraz użytkownika dizajnu mają stojący po drugiej stronie projektanci, inwestorzy i producenci. Organizatorzy zaproponowali wiele interesujących paneli dyskusyjnych, na które zaproszono osobistości ze świata architektury i dizajnu. Gościem
9
specjalnym była Fokke Moerel z rotterdamskiego biura MVRDV, znanego z realizacji na całym świecie. Polską drużynę reprezentowali m.in.: Oskar Zięta – projektant słynnych mebli wykonanych z nadmuchiwanej dwuwarstwowej blachy; Jan Kochański – projektant form przemysłowych, a także architekci ze Śląska: Robert Konieczny oraz Józek Madej z kolektywu projektowego Musk. W sesji inauguracyjnej udział wzięła prezes zarządu Instytutu Wzornictwa Przemysłowego pani Bożena Gargas. Impreza dodawała smaku obecność osobistości ze świata mediów wnętrzarskich – gośćmi specjalnymi byli m.in.: Omenaa Mensah, Natalia Nguyen, Tomasz Pągowski oraz Zbigniew Urbański. Opowiadali o tym, co zrobić, aby nasze mieszkanie było dobrze zaprojektowane, a przede wszystkim wygodne, cieszące zarówno oko jak i portfel.
W ramach wydarzenia odbyły się też targi niezależnego dizajnu SILESIA BAZAAR Dizajn vol. 1. Była to jedna z imprez towarzyszących, która dawała szansę na zapoznanie się z wyjątkowymi projektantami i ich produktami, stanowiła także okazję do dokonania zakupów. Na targach przygotowano również ministrefę relaksu i ministrefę gastro ze śląskimi lokalami gastronomicznymi. Miejmy nadzieję, że to wydarzenie na stałe zagości w kalendarzu katowickich imprez i będzie miało szczególne względy u odwiedzających.
10
NOWOCZESNY OBIEKT MIESZKALNO–USŁUGOWY
POWIERZCHNIA HANDLOWA DO WYNAJĘCIA w nowo realizowanej inwestycji przy ul. Bażantów w Katowicach 40-750 KATOWICE, UL.HIEROWSKIEGO 2 TEL. 32 / 205 95 00; KOM. 606 422 273
www.bazantowo.pl
Organizator: Restauracja Umami z Pyskowic Wystawcy:
Umami Wedding Day
Fotografia i film Projekt Miłość, Oohstudio, Czarna mika / Marcin Bałaban – Fotografia Ślubna, Studio Fotografii Artystycznej Klisza, Dziewczyny od ślubów, Joanna Nowak – Fotografia Ślubna, WitArt Marcin Witkowski, SK. REC Sebastian Krawczyk
Torty i ciasta 12 marca w restauracji Umami już po raz trzeci odbyły się Cukiernia Hania, Ciastkarnia Marysieńka, Cukiernia Restautargi ślubne Umami Wedding Day. Organizatorzy oraz 25 racja Grzybek, Torty Kingi wystawców dołożyli wszelkich starań, aby przyszłe młode pary mogły tego dnia zaplanować swoje piękne wesele. Suknie ślubne Prosty koncept i najlepsze firmy działające na Śląsku – oto Suknie Ślubne ANNA, Salon Sukni Ślubnych CLOO by MN Bridal przepis na udaną imprezę. Wspaniała atmosfera sprawiła, że bardzo Makijaż licznym uczestnikom czas zapewne zleciał błyskawicznie. makijażystka Ania Bułkowska-Jastal, Babski Warsztat Całość zakończyły pokazy sukien ślubnych oraz makijażu, – Jowita Barcz prezentacja instruktorów nauki tańca, a także losowanie nagród ufundowanych przez firmy biorące udział w targach. Inne Już teraz serdecznie zapraszamy za rok na kolejne targi! DJ Tomasz Patelski, AROMAT – kawy, herbaty, przyprawy, Ekotytka, Studio Florystyczne Lawendowa Weranda, kwiaciarnia Kwiat Melanii, Lili Vanili, Panna Lola, Studio Tańca Check This Out
12
13
14
5 KATOWICE JAZZART FESTIVAL 30 kwietnia to Międzynarodowy Dzień Jazzu. Katowice już od pięciu lat dają przykład, jak celebrować to święto. Tegoroczny festiwal dobędzie się w dniach 25 – 30 kwietnia. W trakcie jego trwania usłyszymy jazz w najróżniejszych odmianach, nawet brzmienia wywodzące się z muzyki klasycznej, współczesnej, awangardowej, elektronicznej, world music czy szeroko rozumianego popu. Nad wszystkim unosić się będzie wszechobecny duch improwizacji. W Katowicach wystąpią m.in.: Brussels Jazz Orchestra „Graphicology”, Jack DeJohnette Return, Marcin i Bartłomiej Oleś Duo, Aukso in Motion, Yasmin Levy, Raphael Rogiński Solo, RGG Trio, The Thing. Katowice JazzArt Festival należy do Europe Jazz Network i European Forum of Worldwide Music Festivals. 5 Katowice JazzArt Festival 25 – 30 kwietnia 2016 r. Katowice Miasto Ogrodów – Instytucja Kultury im. Krystyny Bochenek, plac Sejmu Śląskiego 2 www.jazzartfestival.eu
SCORING4POLANSKI Scoring4Polanski to kontynuacja zainicjowanego na Festiwalu Muzyki Filmowej cyklu koncertów, poświęconych najwybitniejszym osobowościom polskiego kina. Po jego ubiegłorocznej odsłonie, dedykowanej dziełom filmowym i muzyce tworzonej do obrazów Andrzeja Wajdy, tym razem zaprezentowane zostaną ścieżki dźwiękowe do filmów Romana Polańskiego. Program Scoring4Polanski zostanie zaprezentowany dwukrotnie: premierowo w Katowicach 24 maja w sali NOSPR-u, natomiast dzień później w Krakowie w Centrum Kongresowym ICE Kraków. Obydwa koncerty wykona Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia, prowadzona przez Dirka Brossé – dyrektora muzycznego International Flanders Film Festival w Gandawie. Towarzyszyć im będzie plejada artystów polskiego jazzu i muzyki klasycznej. Scoring4Polanski 24 maja 2016 r., godz. 18:00 NOSPR w Katowicach, pl. Wojciecha Kilara 1 ceny biletów: 90 zł, 70 zł, 50 zł www.nospr.org.pl
16
Kalendarium
BLUESTRACJE 2016 W dniach 15 – 24 kwietnia już po raz dziewiętnasty odbędzie się festiwal bluesowy Bluestracje. W tym roku w Chorzowie (i nie tylko) wystąpią: Big Daddy Wilson, Kulisz Trio, B.B. & The Blues Shacks, MonkeyJunk, Kraków Street Band, Marek Makaron Motyka i Cheap Tobacco. Jednym z obowiązkowych punktów programu będzie także gala Blues Top 2015, na której przyznane zostaną nagrody kwartalnika „Twój Blues”. Zaprezentują się wtedy: Natalia Kwiatkowska, Jan Gałach, Bartek Przytuła, Krzysztof Rybarczyk, Józef Skrzek, Bartek Szopiński, Sławek Wierzcholski, Blues Junkers, Kraków Street Band i Śląska Grupa Bluesowa. Bluestracje 2016 15 – 24 kwietnia 2016 r. Chorzów, Miejski Dom Kultury Batory, ul. Stefana Batorego 6 www.bluestracje.pl
DZIEŃ WOLNEJ SZTUKI Zwiedzając muzeum, przed każdym dziełem sztuki spędzasz średnio 8 sekund. To trochę mało. Pora to zmienić! W sobotę, 23 kwietnia w południe odbędzie się 6. ogólnopolska akcja Dzień Wolnej Sztuki, zachęcająca od odbioru dzieł w wydaniu slow – bez pośpiechu, świadomie, z przyjemnością. Osoby odwiedzające tego dnia Muzeum Górnośląskie, będą miały okazję przyjrzeć się wnikliwie pięciu obrazom z Galerii Malarstwa Polskiego (przewidziano na to około godziny), a potem podyskutować na ich temat na zaplanowanym spotkaniu. Akcja Dzień Wolnej Sztuki odbyła się po raz pierwszy w 2011 roku. Muzea, które się w nią włączają, przekonują, że zwiedzając, warto postawić na jakość, a nie na ilość – lepiej obejrzeć mniej obiektów, ale świadomie, niż przejść całą galerię, nie zapamiętując nic. Dzień Wolnej Sztuki 23 kwietnia 2016 r., godz. 12.00 Bytom, Muzeum Górnośląskie, pl. Jana III Sobieskiego 2 wstęp wolny www.muzeum.bytom.pl
17
DESIGN 32. Najlepsze Dyplomy Projektowe Publicznych Uczelni Artystycznych w Polsce 2015. Konkurs Najlepsze dyplomy projektowe Akademii Sztuk Pięknych jest dorocznym przeglądem najlepszych dyplomowych prac magisterskich, a co za tym idzie, najdoskonalszych osiągnięć wydziałów projektowych w dziedzinie dizajnu i projektowania graficznego. Biorą w nim udział po cztery wyróżnione dyplomy powstałe na ośmiu uczelniach plastycznych, podległych Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tradycyjnie organizatorem konkursu jest Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach, a wystawa pokonkursowa ma miejsce w galerii katowickiej ASP Rondo Sztuki. Design 32 – wystawa 8 – 30 kwietnia 2016 r. Katowice, Rondo Sztuki, Rondo im. gen. Jerzego Ziętka 1 wstęp wolny www.rondosztuki.pl
„PSUBRACIA” W TEATRZE ŚLĄSKIM „Psubracia” to słodko-kwaśna opowieść inspirowana kinem Quentina Tarantino. Historia mężczyzn, którzy pomiędzy kolejnymi piwami nie tylko rozmawiają o kobietach i opowiadają sobie dowcipy, ale też planują wielki skok. Czy jednak potrafią się do niego przygotować? Jak mają ze sobą współpracować, skoro nie mogą nawet używać własnych imion? A jeśli wpadną w policyjną zasadzkę? Czy będą w stanie wyjść z tego cało? I przede wszystkim: czy w takiej zbieraninie typów spod ciemnej gwiazdy można sobie wzajemnie zaufać? Reżyserem „Psubraci” jest Mateusz Znaniecki, który wspólnie z Arturem Pałygą tworzy tekst sztuki na podstawie aktorskich improwizacji z prób. „Psubracia” − premiera 29 kwietnia 2016 r., godz. 19:00 Katowice, Teatr Śląski, Rynek 10 ceny biletów: normalne: 25 zł, ulgowe: 15 zł www.teatrslaski.art.pl
18
Kalendarium
12. KILOFF – TRWA NABÓR Festiwal potrwa od 2 do 4 czerwca 2016 r. w Katowicach, a nabór do konkursu do 6 maja. Organizatorzy wydarzenia zachęcają wszystkich młodych, ambitnych i niebojących się wyzwań twórców do wysyłania swoich prac. Udział w konkursie oraz we wszystkich wydarzeniach festiwalu jest bezpłatny. Impreza połączy offową twórczość ze społecznym działaniem, zada widzom niewygodne pytania; niektóre bloki mogą wręcz zaskoczyć. Festiwal będzie twórczym prowokatorem. W czerwcu wyjdzie w końcu na miasto, na zderzenie z rzeczywistością. Regulamin konkursu oraz formularz do zgłaszania filmów jest dostępny na stronie www.kiloff.art.pl. 12. Festiwal Filmów Niezależnych Kiloff organizator: Polskie Forum Edukacji Europejskiej termin zgłoszeń: 06.05.2016 r. www.kiloff.art.pl
WORD PRESS PHOTO Wystawa Word Press Photo pierwszy raz w historii zawita do Chorzowa. Ekspozycja będzie prezentacją najlepszych zdjęć nagrodzonych w World Press Photo, od lat uznawanym za najważniejszy konkurs fotografii prasowej na świecie. Wystawa prezentowana będzie w hali byłej Elektrowni Huty Królewskiej, a oglądać ją będzie można od 26 maja do 15 czerwca br., codziennie, od poniedziałku do piątku w godz. 10 - 20, a w weekendy i święta w godz. 10 - 22. World Press Photo to najważniejszy konkurs branżowy fotografów z całego świata pracujących dla prasy. Organizatorem jest Fundacja World Press Photo, która działa od 1955 roku. Konkurs odbywa się corocznie, wyniki ogłaszane są w lutym. World Press Photo Chorzów Wystawa czynna od poniedziałku do piątku w godz. 10 20, w weekendy i święta w godz. 10 - 22. 26 maja – 15 czerwca 2016 r. www.strefa.chorzow.eu/wordpress
19
...
TEKST
Katarzyna Szota-Eksner
20
Oczywiście, że mogłabym pojechać na ten słynny słoneczny drugi koniec świata i zostać tam już na zawsze. Wymknąć się z mojego życia. Na chwilę albo na dłuższy czas. Po drodze do sklepu, na jogę, do warzywniaka. Zostawić kubek z niedopitą kawą i śladem różowej szminki. Jak Sandra Valentine – bohaterka książki Joanny Bator. Albo po prostu zniknąć bez śladu. A tutaj znowu wczesna wiosna. Na wierzch wychodzi to, co bure i zgniłe – nasila się nerwowe oczekiwanie. I jeszcze ta pogodowa schizofrenia – najpierw pospieszne wymienianie zimowych opon na letnie, a potem niespodziewany atak śniegu. Wyże i niże baryczne. Topnieją spóźnione śniegi. Dokądkolwiek idę, jestem tam, gdzie jestem. Lubię swoją małą ojczyznę i panią na stacji benzynowej, która zawsze tak zabawnie zdrabnia: „Fakturkę wystawić, będzie gotóweczką albo inaczej sobie pani życzy?” Śniąc o rajskiej plaży, czy też patrząc w bure niebo nad szkołą moich dzieci, pozostaję wciąż tą samą osobą. Tym samym umysłem, oddechem, ciałem. Czasem jednak smażąc naleśniki, intensywnie myślę o odległych wyspach. Kiedy byłam małą dziewczynką, marzyłam o poznaniu sobowtóra, mieszkającego
dokładnie po drugiej stronie Ziemi. Wiszącego głową w dół i zwróconego stopami ku moim stopom. Wyobrażałam sobie tę swoją odwrotność jako zawadiacką dziewczynkę, rezolutną, o innym kolorze skóry, ale z wielkimi piegami (czy to w ogóle możliwe, te piegi na ciemnej jak ziarno kakaowca skórze?) I nagle okazało się, że w moich marzeniach nie jestem odosobniona. Obrazuje to „Atlas wysp odległych” Judith Schalansky i historia kapitana Henry’ego Waterhouse’a, który odkrył w 1800 roku Wyspy Antypodów i obliczył, że leżą one dokładnie na południku zerowym po drugiej stronie Greenwich. Uznał je więc za odpowiednik Wysp Brytyjskich. Nic się jednak nie zgadzało. Wyspy Antypodów to kraj niezamieszkały, klimat surowy i chłodny, morze groźnie rozbija się o górzysty, nieprzyjazny ląd. Biedny kapitan Waterhouse. Wyglądam przez okno. Właśnie pada deszcz ze śniegiem, a u mojej sobowtórki zapewne bezbrzeżny błękit i rajska plaża… Przyjemnie jest pomyśleć o takiej wyspie, smażąc dwudziestego piątego naleśnika. Dlatego czasem uciekam. Marzę. Ale zawsze z wielką radością wracam. Gdziekolwiek jesteś – po prostu bądź.
Katarzyna Szota-Eksner nauczycielka jogi, polonistka, właścicielka szkoły jogi YOGASANA, mocno zaangażowana w nowy jogowy projekt Sunday is Monday, od wielu lat miłośniczka zdrowej wegetariańskiej kuchni i ruchu budzącego świadomość w ciele. Pisze, praktykuje, oddycha :)
21
Sylwia Kubryńska
Skrzydła, zboczeniec i lew Dziecko wyłazi z becika, otrząsa się, skacze na poręcz i przybiera postać kota! Dzikiego, wielkiego i w prążki. Jaki to gatunek? Myślę gorączkowo, że muszę sprawdzić w Google, ale teraz nie mam czasu, bo dzieciak mi ucieknie, więc łapię go na ręce i ciągnę z powrotem do łóżeczka…
22
Najpierw latałam. Właściwie robiłam to przez większość swojego dzieciństwa, dopóty, dopóki nie zaczął mnie gonić zboczeniec. Ale po kolei. Nie latałam zwyczajnie jak ptak. Moje latanie nie było też w żaden sposób skażone techniką, żadnymi wspomagaczami typu motolotnia, spadochron, czy nie daj Boże, samolot. Ja nauczyłam się latać w taki sposób, jak się pływa. Stylem żabki. To proste. Wystarczy się nieco wysilić, zwłaszcza na początku, gdy człowiek musi pokonać barierę grawitacji. Zazwyczaj ten moment jest dość trudny, pojawia się lęk i chwilowy brak wiary w siebie, ale to mija. Mocny, zdecydowany ruch ramion, miarowe odepchnięcie nogami mas powietrznych daje imponujący efekt. A potem zapomina się o strachu, o zasadach fizyki, o wszystkim. Ogląda się świat i podziwia widoki.
Najpierw latałam na małych przestrzeniach, na przykład w pokoju. W szkole. Na strychu. Kicałam po sprzętach, lądowałam na piecach kaflowych i szczytach szaf. Szybko mi się to jednak znudziło, zaczęłam więc skakać z okien ku suchemu przestworowi oceanu. Tam znajdowała się odpowiedź na pytania o sens życia. Cała radość i zachwyt, o które tak trudno na jawie. Tam była prawda, jaką każdy człowiek próbuje odkryć po siódmym kieliszku. Bezskutecznie. Po alkoholu źle się śpi, po alkoholu się nie lata. Ja spałam jak anioł i wciąż latałam. Ludzie dreptali po chodnikach miast, jeździły tramwaje, autobusy, ciężarówki. Tam i ówdzie ktoś przejechał rowerem i wszystko toczyło się swoim rytmem. A ja latałam. Patrzyłam na przestrzenie między dachami, widziałam iglice kościołów, drzewa i gołębie wśród liści, jeziora, lasy i rzeki. Tak sobie latałam beztrosko, gdy przyszedł ten cholerny zboczeniec. Facet w prochowcu, z zakrytą twarzą, idzie za mną, a ja nagle nie latam. Jak szczur biegnę do klatki schodowej – zdyszana, przerażona, niema. Nie umiem już latać, jestem za ciężka, za słaba, za głupia. Stałam się kobietą, której życiową misją nie są widoki, radość i zachwyt, ale ucieczka. Ukrywanie siebie, umykanie do klatki przed wielkim i groźnym facetem w prochowcu. On jest mocny i straszny. Ja słaba. Ja żadna. Ja marna. Zboczeniec wracał tak uparcie, że wyparł całkowicie latanie. Wbił mnie w ziemię klątwą nielota, zabrał mi moc moich ramion. Jak w tej baśni o Czarownicy Diabolinie, której zazdrosny kochanek odciął skrzydła, gdy spała. Bez skrzydeł straciła moc. Ja też. Każdej nocy bałam się zasnąć, wiedząc że znów będę uciekać, bać się i strasznie wstydzić. Bo trzeba wiedzieć, że gdy uciekałam, zawsze te drzwi do klatki były zamknięte, wtedy biegłam do następnej klatki i tam też było zamknięte, a gdy szukałam schronienia w trzeciej – dziwnym zrządzeniem robiłam się goła. I ludzie, których kiedyś oglądałam z góry – teraz patrzyli na moje nagie ciało, z naganą, odrazą i gniewem. A ja skurczona, wpół zgięta, pokracznie osłaniałam swoje wstydliwe miejsca i kluczyłam, szukając jakiegokolwiek schronienia.
23
I tak, w tej sromocie dorosłam. Ale nie stałam się silna. Skrzydła mi nie odrosły, ubrania mnie nie zakryły. Tylko ten lęk w prochowcu ciągle za mną podążał. A panorama świata, panorama uczuć – wciąż niedostępna. Aż przyszła kolejna noc. Dziwna i straszna, lecz trochę też miła. Jak film, jak teatr, gdzie niby gram rolę, a jednak to się dzieje naprawdę. Tej nocy urodziłam dziecko. Dziecko, którego się nie spodziewałam albo, być może o nim zapomniałam? Nie znałam go, nie wiedziałam o nim wiele, prócz tego, że oto – bach i jest. I rób coś z tym, matko Polko. Zajmuj się i martw. Dźwigaj, karm i kochaj. A ja nie kochałam. Ja patrzyłam z boku i oceniałam. Jak wygląda? Ile waży? Prawidłowo? Kto wie, skoro nie mam wagi? Trzeba iść do innych kobiet, do matek Polek, przeciętnych normalnych, które rodzą normalne dzieci i NORMALNIE się nimi zajmują. Patrzę za parawan, jest tam jakaś matka, ona też ma dziecko, ale jakieś mniejsze. Dużo mniejsze. Wszystkie są mniejsze. Tylko moje wielkie. Ogromne. Niezwykłe. Nienormalne. I nie wiem, co z tym dzieciakiem teraz. Chowam się zakłopotana; boję się, co powiem rodzinie. Co powie lekarz? Ale, ale. Patrzcie tylko! To dopiero początek! Wielkie dziecko wychodzi z becika, otrząsa się, skacze na poręcz i przybiera postać zwierzęcia. Kota! Dzikiego, wielkiego i w prążki. Kawał drapieżnika. Jaki to gatunek? Myślę gorączkowo, że muszę sprawdzić w Google, ale teraz nie mam czasu, bo dzieciak mi ucieknie, więc łapię go na ręce i ciągnę z całej siły z powrotem do łóżeczka. Ale nie mogę, bo kocisko (gepard to, tygrys, czy lew?) jest większe ode mnie, w dodatku drapie i gryzie! Fukam na dzieciaka, bądź grzeczny, ale on na mnie gwiżdże i wcale grzeczny nie będzie. Nie będzie! On ma pazury i zęby. Ma mięśnie ze stali i złotą sierść. On pieprzy kołyskę i becik! Kobieta za parawanem głową kręci, ale jakoś bez nagany, raczej z podziwem. To ci dopiero! – mówi – Ty miałaś taką moc?! Ja miałam taką moc. Zawsze, od dziecka. Ktoś mi po drodze wmówił, że zboczeniec z koszmaru miał większą. Postawcie faceta w prochowcu przed tygrysem. Dajcie go lwu. Kto kogo będzie gonił? Kto po klatkach będzie się chował? Kto, gdy tygrys zedrze zeń płaszcz, na golasa będzie biegał? Kto zgięty wpół, jedną ręką niezdarnie zasłoni swe wstydy i będzie kluczył po mieście? Błagam! Pośmiejmy się.
Rozbawiona i zupełnie goła siadam obok kota na poręczy. Już nie boję się faceta w prochowcu, nie boję się niczego. Nie wstydzę się ani trochę. Mam dzikość w sercu, mam pazury i zęby. Przytulam się do miękkiego futra swojego „dziecka”, mojego „zwierza”. On jest mój, to część mnie; on mi nie grozi, on mnie obroni. Wczoraj znów latałam. Wyskoczyłam przez okno połaciowe, co jest największym wyczynem. Coś jak bungee, tylko bez lin. Najpierw wdrapałam się na dach, odbiłam od framugi okna, a potem: hop! – pofrunęłam. Leciałam nad Stocznią Gdańską, nad łbami żurawi, wzdłuż gdańskiej Starówki, nad wieżą Mariacką, nad morze. Widziałam ludzi w wiosennych ciuchach i kwiaty wśród traw. Widziałam świat wzdłuż i wszerz, to co widzialne i to, co nie. Widziałam moje sny. Widziałam moje życie.
24
SZUKASZ? MY SZUKAMY...
. Osób, które piszą. . Osób, które robią zdjęcia. . Osób, które robią ciekawe rzeczy. .
Osób do sprzedaży powierzchni reklamowej.
ROZWIJAMY SIĘ I CHCEMY SIĘ ROZWIJAĆ NADAL. JEŚLI CHCESZ DOŁĄCZYĆ DO ZESPOŁU BE I PUBLIKOWAĆ SWOJE TEKSTY, SESJE ZDJĘCIOWE, GRAFIKI TO NAPISZ DO NAS. be@bemagazyn.pl
CZEKAMY.
Lista
marzeń Zapiski kanaryjskie
TEKST
Katarzyna Zielińska
Artykuł niniejszy powstaje na południu Gran Canarii – tak się akurat złożyło, iż tuż przed deadljnem tu właśnie się znajduję. Jest to, przyznajcie, jedno z lepszych miejsc na świecie do pisania o marzeniach…
26
Siedzę zatem na tarasie z widokiem na palmę i ocean, popijam sok z owoców kaktusa, kupiony na lokalnym targu i myślę, że każdego dnia spełnia się tu jakieś moje marzenie. Po pierwsze: o słońcu i cieple, którego pragnie chyba każdy w marcowej Polsce, kiedy zimno, pada i smog. Po drugie: marzenie o braku dostępu do bieżących informacji z ojczyzny, zwłaszcza tych politycznych – ostatnio wprost ociekają agresją i epatują podziałami na lepsze i gorsze sorty oraz ogólnym przekrzykiwaniem się, czyja racja jest “najmojsza”. Po trzecie wreszcie: marzenie o doświadczaniu autentycznej ludzkiej życzliwości, zamiast ponurych twarzy i wrogich spojrzeń. Ogólnie mam wrażenie, że ludzie żyjący w ciepłym klimacie są łatwiejsi w obsłudze i milsi niż ci, którzy na co dzień muszą zmagać się z chłodem i deszczem. Widzę również z mojego tarasu, że nie tylko ja spełniam tu marzenia. Także tłumy Skandynawów, osiedlających się na Wyspach Kanaryjskich na emeryturze. Nawet twardzi ludzie północy pod koniec życia marzą o przyjaźniejszym klimacie. A gdzie go szukać, jeśli nie tu –na wyspie, na której zawsze panuje wiosna, a czasami lato. Oni, w przeciwieństwie do mnie, nie muszą martwić się tym, iż za niedługi czas marzenie się skończy. Że wylądują za kilka dni na zimnych, wilgotnych i zadymionych Balicach i będą musieli z tą rzeczywistością się zmierzyć. Oni już odhaczają ostatnią ważną pozycję z listy marzeń: spędzić jesień życia w ciepłym kraju. W moim spisie też jest takie marzenie. Tyle, że ciepły kraj musiałby raczej być gdzieś w Azji, bo tylko tam dałoby się przeżyć za polską emeryturę.
Lista jest najbardziej zwięzłą formą wyrazu, jaka istnieje. Paradoksalnie, jej oszczędny styl ma najbardziej kompleksowy charakter i jest w stanie objąć wszystkie dziedziny życia. 1 Twierdzi także, że to, co zapisane, ma większą moc i nawet jeśli wydaje się mało realistyczne, podnosi szansę spełnienia się: Notowanie swoich marzeń, z pozoru niemożliwych do zrealizowania, może prowadzić do dziwnego zjawiska: ich realizacji. (...) Zapisane na kartce papieru marzenie nie jest już abstrakcyjnym pojęciem, lecz zamienia się w cel i zaczyna nabierać coraz bardziej realnych kształtów. 2 Dużo można dowiedzieć się z takiej listy, nie tylko o sobie, ale i o marzeniach jako takich. Bazując na własnym spisie, stworzyłam (właściwie nie wiadomo po co) swego rodzaju teorię marzeń. Jej zasadnicza kwestia to podział na marzenia czasownikowe i rzeczownikowe. Czasownikowe to takie, których głównym składnikiem jest czynność czy proces. Zaliczają się do nich wszelkie podróże, lektury, osiągnięcia sportowe
1
Lista marzeń to w ogóle świetna rzecz. Przeczytałam o niej kiedyś w „Sztuce planowania” Dominique Loreau i od razu stworzyłam własną. Dlaczego uważa ją za odpowiedni środek ekspresji? Loreau pisze tak:
2
27
Tamże, s. 125-126.
D. Loreau, „Sztuka planowania”, przeł. A. Waśko-Bongiraud, Warszawa 2011, s. 280.
czy umiejętności. Marzenia rzeczownikowe natomiast to te, gdzie najważniejszy pozostaje przedmiot. W tej kategorii mieszczą się np. willa pod miastem czy nowy rower. Dwa powyższe typy różnią się głównie warunkami potrzebnymi do ich spełnienia. W przypadku marzeń czasownikowych potrzebować będziemy głównie czasu i (często, ale nie zawsze) pieniędzy. Do spełnienia marzeń z gatunku rzeczownikowych wystarczają (w uproszczeniu) pieniądze. Jeśli takich marzeń mamy dużo, to przyda się jeszcze miejsce do przechowywania. Na mojej liście zdecydowaną większość stanowią marzenia pierwszego typu, zawierające takie czasowniki jak: pojechać, zobaczyć, przejść, zwiedzić, skosztować, nauczyć się, przeczytać, napisać. Potrzebuję zatem głównie czasu i w przypadku marzeń o charakterze podróżniczym – środków pieniężnych. Dobrze robi regularne przeglądanie spisu, aby poczuć dyskomfort psychiczny podczas marnowania cennych minut i godzin na nic niewnoszące czynności. Albo środków na kupowanie rzeczy, które nie przybliżają mnie ani o krok do zrealizowania zanotowanych pozycji.
Dobra wiadomość dla miłośników nowych technologii i mediów społecznościowych: listy marzeń nie trzeba sporządzać w zeszycie czy w banalnym dokumencie word. Istnieje specjalny portal, na którym zrobimy to znacznie bardziej nowocześnie i profesjonalnie. Nazywa się Bucketlist.org. Możemy tam także podejrzeć spisy innych użytkowników, celem zainspirowania się. Enjoy yourself! *** Siedzę zatem na tym moim kanaryjskim tarasie, kończę kaktusowy sok, spoglądam na listę marzeń i odhaczam kilka pozycji: wykąpać się w oceanie, jeść migdały prosto z drzewa, wspiąć się na wulkaniczny krater i zajrzeć do środka. Zostało ich jeszcze bardzo dużo i ciągle przybywa, ale zaraz kończę artykuł, zamykam notes i idę spełnić kolejne: obejrzeć zachód słońca nad oceanem w towarzystwie szklaneczki mojito.
Warto wiedzieć, że na liście marzeń panuje nieustający ruch w interesie. Marzenia żyją własnym życiem, ewoluują. Zdarza się czasami i tak, że coś przestaje być marzeniem, już nie wywołuje dawnej ekscytacji, nie budzi żadnych uczuć. Można więc, a nawet należy, po liście kreślić i robić wszelakie dopiski. Fajnie jest również wyraźnie zaznaczać cele zrealizowane − chociaż lista marzeń nigdy się nie skończy, jak już będziemy spędzać wspomnianą emeryturę na rajskiej wyspie, nadal możemy dopisywać kolejne pozycje. Jakie marzenia zasługują na umieszczenie w spisie? Wszystkie. Nawet jeśli coś jest stosunkowo łatwo osiągalne, a my, mimo iż tego chcemy, jeszcze tego nie zdobyliśmy, to zanotowanie takiej rzeczy pomoże nam zmobilizować się. A jeżeli przeciwnie – coś wymaga ogromnych sił, środków i wydaje nam się zupełnie oderwane od rzeczywistości, niemożliwe do spełnienia, to zgodnie z tym, co twierdzi autorka „Sztuki planowania”, zapisanie tego może podziałać magicznie i pomóc nam znaleźć sposób na urzeczywistnienie pragnienia.
28
59zł/mc
siłownia + strefa wellness
Ćwicz między godziną 12:00 a 15:00 każdego dnia. Stary Hangar Fitness & Wellness Club Gliwice, ul. Toruńska 1, tel. 32/ 232 2129 37
www.staryhangar.pl
Requiem dla sukni ślubnej
// Pogrzeb marzenia // Wesele, czyli pogrzeb marzenia
TEKST
Aurora Czekoladowa
To będzie tekst o tym, jak spełnia się i jak umiera marzenie. A konkretnie, o moim weselu. To właśnie przy tej okazji pożegnałam nie tylko nazwisko, dom rodzinny oraz stan panieński, ale również marzenie o własnym ślubie. Zacznijmy jednak od początku....
30
Najpierw każda panna młoda jest małą dziewczynką, marzącą o różnych rzeczach − o puchatym kotku, domku dla lalek, torebce gum do żucia, a współcześnie także o wypasionym smartfonie. Bez względu na to jak różne są te marzenia, jedno jest wspólne − ślub i wesele. Każda chce pewnego dnia w mniejszym lub większym gronie, ubrana w mniejszą lub większą ilość falbanek powiedzieć “tak” nie pierwszemu lepszemu, ale temu jedynemu.
Narodziny marzenia rzą o hucznej bibie, ale za to w zupełnie innym stylu niż to, co ja zaplanowałam. Jeśli już przy organizacji wesela nie mogliśmy się dogadać, co byłoby potem? Czy umielibyśmy zbudować zgodne małżeństwo? Wolałam tego nie sprawdzać. Przestałam gonić za moim marzeniem. I postanowiłam cierpliwie czekać. Im dłużej to trwało, tym stawało się ono coraz bardziej odległe. A ja, o dziwo, coraz mniej zdesperowana. Na miejscu wielkiego marzenia pojawiły się liczne pomniejsze, które jak słodkie cukierki spałaszowane przed obiadem zagłuszyły prawdziwy wielki głód. I właśnie wtedy, gdy wydawało się, że tamto marzenie zupełnie we mnie umarło, pojawił się ktoś, kto nie tylko je wskrzesił, W związku z tym, że pory letnie nie sprzy- ale pomógł w sfinalizowaniu. jają temu przysmakowi, musiałam pogodzić się z faktem, iż Pan B. nie mógł być moim mężem. Brat mojej przyjęcie ślubne będzie raczej w zimie. Wieczorami, zajadając się lodami czekoladowymi, wyobrażałam sobie siebie przyjaciółki. Pięć lat młodszy. I na tyle bezczelny, by pocajako pannę młodą, siedzącą w dorożce, wokół której wirują łować mnie na pierwszej randce. A już następnego dnia zapłatki śniegu. Wkrótce moje marzenie było prawie idealnie planował harmonogram spotkań na cały tydzień, po którym wykończoną ideą. Brakowało tylko najważniejszego – kan- zostaliśmy parą. Po roku zaręczyliśmy się. Przestałam gonić za marzeniem, a zamiast tego przystąpiłam do prawdziwego dydata na męża. sprintu − czyli ostatecznej realizacji. Zostało nam pół roku. To krótkie słowo staje się kanwą do długoletniego procesu tworzenia wielkiego marzenia. Mimo iż dotyczy ono jednego konkretnego faktu, czyli wyjścia za mąż, potrafi przybierać różne formy i barwy. W moim przypadku zaczęło się od koloru brązowego, niekoniecznie kojarzonego z weselem, ale na pewno z czekoladą. Tak, zanim poznałam imię potencjalnego męża i zaczęłam nałogowo przeglądać ślubne profile na Instagramie, wymarzyłam sobie wielki tort czekoladowy. I fontannę czekoladową. A do tego mnóstwo pralinek na każdym stole. Od zawsze wiedziałam, że moje wesele będzie bardzo czekoladowe.
W pogoni za marzeniem Choć na horyzoncie zaczęło pojawiać się wielu kawalerów, szybko okazywało się, że albo zupełnie nie są zainteresowani czymś tak mało nowoczesnym jak ślub, albo zbyt skąpi, by takowy wyprawić, albo też ma-
31
Śmierć marzenia Czy może być coś bardziej ekscytującego? Tuż po zaręczynach zaczęłam przemierzać wzdłuż i wszerz salony sukien ślubnych oraz studia fryzjerskie. I nagle złapał mnie skurcz żołądka. Okazało się, że spełnianie marzenia nie jest tak łatwe, jak się wydawało. W walce o wymarzone wesele miałam kilku wrogów − głównie portfel i czas, ale też wszystkich ludzi wokół mnie. Tych, którzy doradzali albo odradzali. I zawsze byli największymi ekspertami w sprawie mojego ślubu. Szybko też okazało się, że ja sama nie nadaję się do realizacji własnego marzenia! Bo jestem za niska i zbyt drobna do modelu wyśnionej przeze mnie sukni. Mam też za cienkie włosy na fryzurę, jaką chciałam. Nadto wianek z żywych kwiatów nijak nie pasował do stylu sukni, którą ostatecznie wybrałam. Nagle moje wielkie marzenie zaczęło się rozsypywać jak domek z kart. Poczułam, że znów muszę za nim gonić. Albo za tym, co z niego zostało. Im bliżej było wesela, tym bardziej ogarniał mnie grobowy nastrój. Nagle uświadamiałam sobie, że by wystąpić w białej sukni, muszę sporo oddać! Mój pokój w domu rodzinnym. Nazwisko. Całkiem nowe prawo jazdy. Siostrę. A nawet chomika. To zupełnie jak pogrzeb całego dawnego życia. W rzeczy samej, ślub, wesele i wspólne mieszkanie właśnie to oznaczają!!! Może dlatego ludzie obecnie tak rzadko decydują się na oficjalne zaślubiny? Nie chcą żegnać się z dawnym ja?
I żyli długo i szczęśliwie! Moje wesele wyglądało zupełnie inaczej, niż obrazy, które przez lata kreowałam w głowie. I pewnie nie spełniło też wielu oczekiwań zaproszonych gości. Bez względu na to, czy ktoś dostał letni rosół, dla kogoś muzyka grała zbyt głośno, a jeszcze komuś nie odpowiadało miejsce, to mnie miało się podobać. I tak się stało. To było wesele moich marzeń! Dzień, w którym czułam się szczęśliwa jak nigdy dotąd. Nie dlatego, że wszystko poszło zgodnie z planem. Wręcz przeciwnie − właściwie nic (prócz dużej ilości czekolady!!!) nie było tak, jak sobie wymyśliłam. Ale marzenie, jakie od zawsze tkwiło w mojej głowie i sercu, to nie coś, lecz… ktoś. Marzyłam nie tylko o hucznym weselu, ale przede wszystkim o wielkim, wspaniałym uczuciu. I takowe stało się moim udziałem.
Czy nie jest tak z każdym marzeniem? Jedni śnią o wygranej na loterii, inni o podróży na koniec świata, To dość niepokojące rozmyślania. Ale na jeszcze inni o tresowanym słoniu. I nawet jeśli ostatecznie szczęście nie miałam już czasu na zagłębianie się w nie. Nad- ci pierwsi wygrają tylko 100 zł, drudzy wylądują w jakimś szedł wreszcie ten moment. Ślub! A może jednak pogrzeb??? nieznanym zakątku Polski, a ci ostatni kupią sobie pluszowego zwierzaka, wszyscy mają szansę na szczęście. Każdy może poczuć się spełniony, bo w realizowaniu marzeń wcale nie chodzi o to, jak wyjdzie. Ale o to, że marzenie wychodzi na światło dzienne. Mnie się udało – wyszłam (szczęśliwie!!!) za mąż. I… co dalej? Dzięki temu, że z wesołym sercem w dniu wesela pogrzebałam jedno marzenie, mam miejsce na kolejne. W końcu trzeba się czymś zająć – całe wspólne życie przed nami!
32
Usłysz swój kolor FISCHER Poligrafia 41-907 Bytom, ul. Zabrzańska 7e e-mail: biuro@fischer.pl www.fischer.pl Telefony: 32 782 13 05 697 132 100 500 618 296 608 016 100
Chyba śnisz! (czyli półsenne rozważania nie tylko lingwistyczne)
TEKST
Małgorzata Kaźmierska
Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. William Shakespeare
34
Angielski wyraz dream znaczy zarówno sen jak i marzenie. Pewnie u początków tego słowa ktoś zauważył, że oba zjawiska dokonują się w tym samym stanie: umysł śpiącego wyłącza się, podobnie jest (przynajmniej w pewnym stopniu) w przypadku marzyciela, który śni na jawie, snuje marzenia, daje się im ponosić, goni je, zanurza się albo wręcz tonie w nich. Dlatego panowie marzą, aby napotkać rozmarzone spojrzenie dziewczyny jak ze snu, a panie zmagają się z dylematem, czy wyglądać niczym marzenie teściowej, czy raczej jak ziszczony sen wymarzonego faceta…? Bardzo przyjemnie jest żyć marzeniami, ale lepiej spełniać je, by wszystko było piękne jak marzenie. Ktoś powiedział, że to staje się możliwe, kiedy marzenia są częścią życia, a nie tylko odskocznią od rzeczywistości. Dążąc do realizacji naszych planów, nie pozwólmy nazywać ich mrzonkami, nie bierzmy też do siebie lekceważących komentarzy typu: „coś ci się marzy” albo „sweet dreams” (co w tym przypadku nie jest życzeniem „słodkich snów”, lecz dość pogardliwym „śnij dalej”). To może tylko zniszczyć nasze, niezbędne przecież do życia marzenia. Dlatego pielęgnujmy je i nie rezygnujmy z nich, również tych najbardziej nierealnych, ponieważ czasem okazują się początkiem pomysłów i sukcesów, o jakich nawet nie śniło się nam. Jeśli potrzebę nazywa się matką wynalazku i postępu, to za ich ojca można uznać właśnie marzenie. Wiele zawdzięczają mu również różne dziedziny kultury i sztuki – przede wszystkim literatura (a tu chyba szczególnie poezja) oraz film – projekcja wyobraźni niejednego reżysera. Ale zanim nadamy kształt marzeniom, lepiej przespać się z tym zamiarem – a nuż zdarzy się jakiś proroczy sen o spełnionych marzeniach? Chociaż na co dzień twardo stąpamy po ziemi, to sny chyba od zawsze mają dla nas szczególne znaczenie. Opowiadamy je znajomym, doszukujemy się w nich ukrytych sensów, wskazówek; tłumaczymy je przy pomocy senników czy wróżek, w nadziei, że pomogą nam podjąć właściwą decyzję (albo niczym biblijnego faraona, przestrzegą przed niebezpieczeństwem). Dla jednych sny to poetyckie „listy od nas samych”, „filmy na własny użytek”, a dla innych po prostu czas odpoczynku. Chętnie uciekamy do marzeń i snów, ponieważ przyjemniej w nich niż w tym reality show, w jakim żyjemy (oczywiście pomijam koszmary nocne, bo te należą do Świata Mroku, a to zupełnie inny felieton). Już dość dawno temu Kalina Jędrusik śpiewała: „Nie, nie budźcie mnie, śni mi się tak ciekawie. Jest piękniej w moim śnie niż tam, na waszej jawie”. Od tamtego czasu wprawdzie telewizja, w której niegdyś emitowano przedstawienie z tą piosenką, nabrała kolorów, ale rzeczywistość niestety nadal pozostała raczej szara. Za to marzenia mamy barwne, róż-
norodne i ograniczone jedynie naszą wyobraźnią. W nich zawsze wszystko nam się udaje, bo przecież tam jesteśmy najlepsi, najpiękniejsi, podziwiani przez innych… Fantazja rekompensuje różne braki rzeczywistości i nas samych. Ale osoby marzące o ziszczeniu swoich snów, pisarz Elias Canetti uświadamiał o tym, jak zazdrośni potrafią być bliźni, uważający że: „Najpodlejszy z ludzi to ten, któremu spełniły się wszystkie marzenia”. A zastanawialiście się kiedyś nad tym, co wybralibyście, gdyby każdemu z nas dano możliwość zrealizowania tylko jednego marzenia? Które uznalibyście za najważniejsze? A skoro właśnie to, zapytajcie siebie, dlaczego nadal pozostaje ono tylko w sferze planów. Jednak zanim rozpoczniecie selekcję, pamiętajcie, że po pierwsze: „każdy ma prawo marzyć inaczej” (Paulo Coelho „Alchemik”), a po drugie: zapewne wiecie, że z marzeniami trzeba ostrożnie, bo czasami się spełniają, albo – jak w jednym ze swoich felietonów przestrzegała Manuela Gretkowska – „nie tyle się spełniają, co odwzajemniają”. Oby nie był to złośliwy rewanż…
35
Food
Porn TEKST
Filip Stępień
Najpotężniejsza sieć społecznościowa. To nie internet, nie Facebook, to jedzenie. Ono łączy wszystkie ludzkie istoty. Alex Atala
36
Wspólny posiłek – coś z jednej strony oczywistego, a z drugiej zapomnianego chyba przez wielu z nas. Podobnie jak zdrowy tryb życia, gotowanie stało się modne, również wychodzenie do restauracji, czy stołowanie się w food truckach. Wszystkie sposoby zaspokojenia głodu mają też ostatnio wspólny mianownik, a jest nim food porn. Jeżeli nawet wcześniej nie spotkaliście się z tą nazwą, to na pewno byliście świadkami tego wszechobecnego ewenementu. Bo czy nie zdarzyło się Wam widzieć kogoś, kto przed rozpoczęciem posiłku, zamiast najpierw umyć ręce, wyciąga telefon, aby zrobić zdjęcie jedzenia i wysłać je w cyfrową przestrzeń? Instagram, Facebook, Twitter, food porn jest wszędzie, a gdy wpiszemy to hasło w Google, naszym oczom ukaże się informacja o niemal 81 milionach wyników. Należy jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki cel ma umieszczanie takich zdjęć w sieci? Czy dzięki temu ktoś poczuje smak potrawy? Czy za pomocą obrazka jesteśmy w stanie przekazać emocje, jakie towarzyszyły nam podczas gotowania, rozmowy z przyjaciółmi czy rodziną?
To pytania retoryczne, a skoro wystawianie zdjęć jedzenia w sieci jest bezcelowe, dlaczego stało się tak popularne? Po co to robimy? Czy chcemy stać się częścią obrazka, na którym para na randce bardziej interesuje się odpowiednim ujęciem potrawy niż sobą? Czy nasze twarze muszą oświetlać smartfony, zamiast kameralnego światła świec? Najważniejszy w tym wszystkim wydaje się być aspekt społeczny. Same zdjęcia przecież nikogo nie krzywdzą, choć większość z nich jest przesadzona, edytowana, a często danie, które pięknie wygląda, nie ma takiego smaku, jak byśmy oczekiwali. Sam jestem fanem street foodu, kocham wszelakie rodzaje curry i choć to jedzenie na fotografiach rzadko dobrze się prezentuje, smakuje tak, że nie zamieniłbym go na danie z gwiazdkowej restauracji. Przyszło nam żyć w czasach, w których doba stała się dla nzs zbyt krótka. Jesteśmy zasypywani setkami powiadomień, co rusz zakładamy konta na kolejnych portalach społecznościowych, nie mamy chwili na prawdziwą rozmowę. A gdy już okoliczności sprzyjają, sami stajemy się przeszkodą w naszych interakcjach, ponieważ Ania na Facebooku właśnie wrzuciła zdjęcia szczeniaczka, a Krystian oznaczył się w kinie, więc trzeba to zobaczyć. Tymczasem życie wymaga skupienia, warto odłożyć telefony i odnaleźć magię w tak wydawałoby się prozaicznej czynności jak wspólny posiłek. Food porn to kolejna moda, która mam nadzieję, jak najszybciej przeminie, bo czy rzeczywiste dzielenie z kimś posiłku nie ma w sobie pierwiastka czegoś wyjątkowego? Niedawno świętowaliśmy Wielkanoc, jak co roku przy stole uginającym się od nadmiaru jedzenia, w towarzystwie bliskich, których zapewne nie widzieliśmy już jakiś czas. Czy lepiej wtedy wyciągać telefon i utrwalać pisanki, zamiast skupić się na tym, co dzieje się wokół nas? Przywołanie słów Alexa Atali nie jest przypadkowe; według mnie jedzenie to najlepsza sieć społecznościowa. Nic tak nie łączy jak wspólny posiłek, stół i starania o to, aby to, co znajduje się na talerzu, smakowało wszystkim i nie było zapomniane bardzo, bardzo długo. Pamiętajcie, że to wspomnienia, a nie wpis w portalu społecznościowym wywoła uśmiech na Waszej twarzy.
37
Grzegorz Więcław | www.glowarzadzi.pl
PODĄŻAĆ SZLAKIEM SWOICH MARZEŃ...
38
W 2000 roku ekipa TVP Sport odwiedziła Zakopane, aby zrobić reportaż o treningu młodych skoczków narciarskich. Warto zaznaczyć, że Adam Małysz wtedy dopiero rozpoczynał swoje wielkie skakanie, więc popularność tej dyscypliny nie równała się z tym, co mamy teraz. W materiale TVP Sport jeden z 12-letnich zawodników opowiadał o swojej przygodzie ze skokami. Mówił o wielkiej pasji do sportu, radości z osiąganych sukcesów i przełamywania własnych słabości. Pod koniec tego wywiadu deklarował: "Chciałbym wystartować na olimpiadzie, zdobyć złoty medal... ale jak na razie to ja mam jeszcze czas. Więc może wystartuję za pięć, sześć lat, jak będę dobrze skakał." Tym chłopcem był Kamil Stoch, jeden z najlepszych i najbardziej rozpoznawanych polskich sportowców obecnej dekady. Stoch pracował na swój debiut olimpijski jeszcze prawie sześć lat. Po raz pierwszy pojechał na igrzyska olimpijskie do Turynu (2006), gdzie wystartował w konkursach indywidualnych i zajął kolejno 16. i 26. lokatę. Na kolejnych igrzyskach w Vancouver (2010) był 27. i 14. Przez cały ten czas Kamil Stoch pozostawał w cieniu wielkiego Adama Małysza, a także innego utalentowanego młodego skoczka Mateusza Rutkowskiego (mistrza świata juniorów w 2004 roku w Strynie; Kamil Stoch w tamtych zawodach zajął dopiero 16. miejsce), w którym sam Małysz upatrywał swojego następcę.
Co się stało potem? Wszyscy znamy dalszy ciąg tej historii. Wiemy, że Kamil Stoch nie poddał się w swoich dążeniach i na trzecich z kolei igrzyskach, w których wystartował (Soczi, 2014), zdobył dwa złote medale w konkursach indywidualnych, a drużynowo otarliśmy się o podium (Polska zajęła 4. miejsce). W pewnym sensie Kamil Stoch, odbierający w 2014 roku złote medale igrzysk olimpijskich nie był już tym samym człowiekiem, który czternaście lat wcześniej dzielił się przed kamerami TVP Sport swoim marzeniem zdobycia olimpijskiego szczytu. Taka jest kolej rzeczy. Ludzie uczą się, zmieniają, dojrzewają. Ale przez cały ten czas marzenia Stocha pozostawały niezmienne − zdobyć złoty medal olimpijski. Wszystko zaczęło się od wizji, jaka zrodziła się w głowie małego chłopca. Chłopca, który przez długich kilkanaście lat utrzymywał azymut na olimpijskie złoto. Realizacja takich marzeń zwykle wymaga wielkiego wysiłku, wielu wyrzeczeń i cierpliwości. W sporcie to tysiące godzin treningu fizycznego, technicznego i mentalnego. Ale sport to metaforyczny mikrokosmos życia. Dlatego mogę zaryzykować stwierdzenie, że za każdym osiągnięciem, zarówno w sporcie jak i w życiu, stoi wielkie marzenie. Jednak same marzenia rzadko kiedy wystarczają. Potrzebny jest tu plan działania oraz determinacja w jego realizacji. Bez tego bujamy w obłokach niczym Dyzio Marzyciel. Chcąc spełnić własne marzenia, trzeba zamienić je w konkretne cele i konsekwentne realizować poczynione założenia. A skąd mamy wiedzieć, jakie marzenia siedzą nam w głowach? Wystarczy wyruszyć w podróż w głąb siebie i zastanowić się, czego tak naprawdę pragniemy, co chcemy osiągnąć? Świadomość własnych marzeń to pierwszy i bardzo ważny etap, bo one budują w naszych głowach wizje przyszłości. Jeśli młody zawodnik skoków narciarskich marzy o tym, aby być najlepszym, należy zastanowić się, co to dla niego znaczy. W tej dziedzinie walczy się o medale igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata, a także o Kryszta-
39
łową Kulę. Jeżeli skoczek pragnie zdobyć medal olimpijski, to już ma jakiś konkretny cel, do którego można wyznaczać szlak dojścia. Tutaj ważne będą zarówno cele procesowe jak i krótkoterminowe pojedyncze oraz zadaniowe cele. Tak zaplanowane etapy, wyznaczające drogę do urzeczywistniania marzeń, dobrze jest utrwalać na wszelkie możliwe sposoby, np. poprzez rysunek albo zapis w dzienniku. Wtedy nabierają one większej mocy i łatwiej nam zmotywować się do ich realizacji.
Pracując w sporcie często posługuję się metaforą himalajskiego szczytu, który zawodnik albo drużyna pragnie zdobyć. Z marzeniem bywa jak z taką potężną górą – tęsknimy za nią i jednocześnie czujemy przed nią respekt. Kiedy stoimy u jej podnóża, może nam się wydawać nie do zdobycia, przytłaczać nas albo napawać lękiem. Jednak jeśli usiądziemy przy stole, rozłożymy mapę i zastanowimy się, którędy dałoby się wdrapać na ten szczyt, to powoli zaczniemy go oswajać we własnej głowie. Dobry plan to kolejny, ważny krok w takiej wspinaczce. Potem oczywiście należy już podjąć działanie i wyruszyć w podróż. Jednak z doświadczeń himalaistów wiemy, że trudno zdobywać wysokie szczyty w jednym podejściu, jakimś wielkim susem. Tak jak w przypadku Kamila Stocha potrzebny jest tu czas, determinacja, zaangażowanie w proces i ciągła praca nad dążeniem do wyznaczonego celu. Dlatego w tej metaforze mówię o zdobywaniu kolejnych baz w drodze na szczyt, dokładnie tak jak robią to himalaiści. Małymi, konsekwentnymi krokami można wejść na najwyższe góry i tym samym realizować swoje marzenia. Warto zatem marzyć, ale nie należy na tym poprzestawać. Nasze ambicje trzeba zamieniać w cele, a potem planować i realizować konkretne działania, które nas do ich osiągnięcia przybliżają. Potrzebna jest tutaj też odwaga i konsekwencja, przyda się także wsparcie merytoryczne i społeczne. Realizowanie własnych marzeń, zarówno w sporcie jak i w życiu, to fascynująca podróż, zaczynająca się w naszej głowie, ale kończąca w rzeczywistości. W dużej mierze od nas zależy, czy w tę podróż wyruszymy. Czekanie aż ktoś lub coś spełni nasze pragnienia, jest ryzykownym podejściem. Dlatego pamiętajmy, że marzenia się nie spełniają − marzenia się spełnia
40
41
42
43
Tommy Hilfiger American Dream
TEKST
Dorota Magdziarz
ZDJĘCIA
Tommy Hilfiger SS 2016
Nie każdy projektant może pochwalić się tak spektakularnym sukcesem i … równie efektowną porażką. Tommy Hilfiger ma na swoim koncie jedno i drugie, a jego droga na szczyt pełna była wzlotów i upadków. Dzisiaj charakterystyczne, przypominające amerykańską flagę logo marki jest rozpoznawalne na całym świecie.
44
45
Ubrania Tommy’ego Hilfigera kojarzone są przede wszystkim z nurtem mody codziennej, na którą jak chce projektant „każdy Amerykanin może sobie pozwolić”. Marka to nie tylko odzież damska, męska i dziecięca, ale także dodatki, okulary, akcesoria, bielizna, perfumy i artykuły do domu. Linia główna oferuje ubrania dla każdego, Hilfiger Denim skierowana jest do młodszych odbiorców – w przedziale wiekowym 18-30 lat, Hilfiger Collection to linia dla świadomych siebie kobiet w wieku około 20-40 lat, a dla mężczyzny eleganckiego przeznaczone są produkty z Tommy Hilfiger Tailored, łączące wysokie krawiectwo z najnowszymi trendami. Choć dziś to spółka przynosząca miliony dolarów rocznie, nie zawsze tak było. Thomas Jacob Hilfiger kilkukrotnie przekonał się o bezlitosnych prawach rynku i świata mody. Już w wieku 25 lat zaliczył swój największy upadek. Wraz z przyjaciółmi otworzył sklep z jeansami People’s Place, który szybko stał się niezwykle modnym miejscem. Młody biznesmen, zachęcony szybkim sukcesem, rzucił studia i całkowicie poświęcił się sprzedaży. Niestety idylla nie trwała długo, żaden ze wspólników nie był przygotowany na ewentualną porażkę i równie szybko jak sklep powstał, został zamknięty. Hilfiger skupił się wyłącznie na stronie projektowej, całkowicie pomijając aspekty biznesowe rozwoju firmy. Pomimo ogromnej porażki, bogatszy o doświadczenie, młody projektant postanowił dalej spełniać swoje marzenie o modzie i od 1985 roku konsekwentnie zajął się tworzeniem nowej, własnej marki. Jak sam przyznał, zmieniło się jego podejście – zamiast skupić się na aspekcie kreacji, skoncentrował się na stronie biznesowej. Sukces przyszedł szybko. Już w 1988
46
roku firma przyniosła ogromne zyski, rzędu 25 milionów dolarów. W latach 90. podwoiła dochód. To właśnie ten czas był najlepszy dla rozwoju marki. W idealnym momencie Hilfiger stworzył zupełnie nową jakość, modę na szerokie ubrania. Wystarczyło, że największe gwiazdy amerykańskiego rapu, takie jak Puff Daddy, Coolio i Snoop Dogg pokazały się w bluzach z jego logo i każdy amerykański nastolatek musiał mieć choć jedną rzecz Hilfigera. W 1995 roku CFDA nadało mu prestiżowy tytuł Menswear Designer of The Year. Rok później powstała damska linia odzieżowa. Biznes szedł w najlepszym kierunku, ale nowy wiek przyniósł kolejny kryzys. Nadpodaż na rynku odzieżowym spowodowała ogromne straty, a udział córki projektanta w reality show nadszarpnął dobre imię firmy. Na dodatek okazało się, że firma ma spore podatki do uregulowania. W 2010 roku marka Tommy Hilfiger została wchłonięta przez PHV Corp. Mimo to Thomas Hilfiger może pochwalić się ogromnym sukcesem; jego firma wciąż święci triumfy, nie tylko na rodzimym rynku, ale na całym świecie. Konsekwencja i upór sprawiły, że projektant nigdy się nie poddał, a raczej wyciągał wnioski i dalej rozwijał swój biznes. Dziś jego „dziecko” wciąż przynosi ogromne zyski, a amerykański sen skromnego chłopaka, który marzył o wielkiej karierze projektanta, stał się rzeczywistością. reklama
47
48
dress WARSZTAT PRACY
49
50
swimsuit REFORMY, shoes AGA PRUS
PHOTO & SET DESIGN: Asia Wittkowstein & Wojtek GardaĹ›
www.facebook.com/wittkowstein.gardas
@wittkowstein @wojtek_gardas
MODELS: Matylda & Carla / UnitedForModels
MAKE-UP & HAIR: Koleta Gabrysiak
www.facebook.com/ColetteMUA
@koletagabrysiak
STYLE: Asia Wittkowstein
51
52 swimsuit REFORMY
53
skirt KOPI, blouse ACEPHALA, shoes AGA PRUS
shirt BOLA, culottes ACEPHALA, shoes AGA PRUS
coat ACEPHALA
54
55 sweater PAT GUZIK, culottes ACEPHALA
blouse, trousers ACEPHALA, coat KAROLINA SCIPNIAK
56
58
Pastele mogą być odważne, rockowe i geometryczne. W rolach głównych róż i błękit zgodnie z najnowszymi trendami
wiosna/ lato 2016 Zdjęcia: Justyna Warwas Modelka: Wiktoria Babiarz Make-up: Anna Bułkowska-Jastal Fryzury: Joanna Lis Stylizacje: Milena Bieńkowska
59
60
“Jesteśmy tutaj jak nomadowie, ktorzy zbudowali swój namiot i niedługo się stąd przeniosą. A te skały z naszej, ludzkiej perspektywy będą tutaj niemal zawsze. Ten obiekt jest na chwilę.” Tomasz Wuczyński Grupa Plus Architekci
poziom511.com facebook.com/poziom511
NATURA
DESIGN
SPA
Dries Van Noten SS 2016
PIŻAMA PARTY TEKST
Aleksandra Pająk
Jakie powinno być wiosenne ubranie? Wygodne, luźne, lekkie… Pierwsze skojarzenie? Tak! W końcu możemy przestać się krępować, piżamy opuszczają sypialnię i z fasonem wkraczają na salony! A nawet dalej – wychodzą na ulicę. Czas zacząć wielką imprezę piżamową. Męska moda sypialniana jest, o dziwo, bardziej zróżnicowana niż damska. O ile w przypadku Pań tegoroczny trend to głównie seksowna koszulka, ilość propozycji dla Panów zdecydowanie zaskakuje. W wersji najdelikatniejszej mamy szlafrokowy płaszcz, połączony z tradycyjną koszulą i szortami. Do wzorzystego okrycia, baza może być stonowana. I tak zwrócicie na siebie uwagę. Jeśli uważacie, że garnitur jest zbyt sztywniacki, to prawdopodobnie przypadnie Wam do gustu jego wersja piża-
mowa. Czerwony, jedwabny wygląda jakby pochodził wprost z sypialni jego lordowskiej mości (pamiętacie o modzie na księcioseksualnych?). A odmiana w kolorze khaki działa bardziej maskująco i nawiązuje do mody safari. Do obu najlepiej pasują sandały. W końcu ma być wygodnie, prawda? Inspirowane piżamami ubrania z pewnością są komfortowe, jednak przy tym bardzo odważne. Podejmiecie wyzwanie?
62
Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl Włosy: Tomasz Marut / Make-up: Justyna Jaroszewska Stylizacja: Anna Oczkoś / Foto: Łukasz Znojek
Lookbook 2016
Calvin Klein SS 2016
SŁODKIE SNY TEKST
Aleksandra Pająk
Wiosną przyroda budzi się do życia, poprawia się pogoda, a my nabieramy energii. Dni są coraz dłuższe i pojawia się więcej powodów do spędzania czasu na zewnątrz. Ale to wcale nie oznacza, że mamy zrywać się z łóżka! Wręcz przeciwnie, w tym sezonie wyjątkowo niechętnie opuszczamy sypialnię. A nawet jeśli już wyjdziemy, to… w umiarkowanie zmienionych ubraniach. Panowie będą zachwyceni. Bieliźniany trend puka do drzwi już od kilku sezonów, ale teraz widzimy go w całej okazałości. Sukienki do złudzenia przypominające skąpe jedwabne koszule nocne, królują solo – w biało-czarnej koronkowej wersji u Céline, zaś długie do ziemi białe maxi u Calvina Kleina. Same w sobie są wystarczająco efektowne, dlatego buty mogą być skromniejsze – białe trampki wystarczą. W kolekcji Balenciagi także znajdziemy z pozoru niewinną biel – tym sukienkom nie brakuje zwiewności, mimo że mają usztywnione gorsety. J.W. Anderson poszedł jeszcze
o krok dalej – proponuje połączenie spódnicy z gorsetem. Zupełnie odrębną częścią jest w tym przypadku niczym nieosłonięty stanik, koniecznie w kontrastowym kolorze i kończący się odrobinę nad gorsetem. Natomiast Gucci prezentuje sukienkę bardzo stateczną w formie, by nie powiedzieć pensjonarską, jednak całkowicie przeźroczystą. Opcja dla odważnych. Kreacje rodem z buduaru to niewątpliwie trend nie dla każdego. Potrzeba sporo odwagi, żeby wyjść na ulicę w seksownej, stylizowanej na nocną koszulkę, sukience. Spróbujecie?
64
www.komsta.pl
Raj
dla freelancera
TEKST
Anna Wawrzyniak
ZDJĘCIA
LEESER Architecture / Keziban Barry
68
69
70
Brooklyn − dzielnica Nowego Jorku, której nie trzeba specjalnie przedstawiać. Od wielu lat kojarzy nam się z loftami, długobrodymi hipsterami, oryginalnymi knajpkami i bogatym programem artystycznym. Prawdziwa mekka dla przedstawicieli wolnych zawodów, to tutaj pojawiło się słowo „freelancer”. Od parunastu lat to miejsce skupia przedstawicieli świata artystycznego, projektantów, a także przedsiębiorców. Na Brooklynie narodziła się idea coworkingu − tworzenia miejsc przeznaczonych do wspólnej pracy. Łączy ona na polu biznesowym ludzi związanych z różnymi branżami. Dzięki takim kolaboracjom powstają ciekawe projekty, wydarzenia, a czasem i firmy o ogólnoświatowym zasięgu. Stąd pojawił się pomysł na COWORKRS − obiekt, będący zarazem kawiarnią i biurem utrzymanym w domowym klimacie, gdzie wstęp może mieć każdy − wystarczy wynająć jedno ze znajdujących się tutaj ponad 500 biurek. Rewitalizację od lat nieużywanego magazynu przygotowało nowojorskie biuro LEESER Architecture.
71
Projektowanie pomieszczeń biurowych zawsze stawia wyzwania. Kwestia motywująca układ przestrzeni to zgromadzenie jak największej liczby biurek, zaaranżowanych w różnorodny i atrakcyjny sposób. Biuro powinno sprzyjać nawiązywaniu nowych kontaktów i wspólnej pracy, zapewniając zarazem swobodę oraz szereg dodatkowych urozmaiceń, poprawiających efektywność pracy. Reasumując: znudziły się banalne biura, jakich wzór powielano przez dziesiątki lat na całym świecie. COWORKRS to postindustrialna przestrzeń, w której zachowano oryginalne podłogi, ceglane ściany i drewniane stropy. Mieści pracownie do spotkań, prowadzenia konferencji oraz indywidualnej pracy. Postawiono na uniwersalne zastosowanie szkła i betonu. Jednak głównym motywem wyróżniającym ten obiekt jest niebieska klatka schodowa. Industrialne wnętrza czasem wymuszają na inwestorach kontynuowanie ściśle określonego stylu. To poprawne i całkowicie zrozumiałe myślenie, ale konsekwencją tego są podobne realizacje, jak przez kalkę kopiowane w wielu miastach świata. Architekci z LEESER niewątpliwie wykazali się inwencją, projektując kontrastującą z wnętrzem biura, zgeometryzowaną klatkę schodową. Cała zewnętrzna obudowa schodów została pomalowana ultramaryną − kolorem, który opatentował znany francuski malarz Yves Klein. Zielono-niebieskie wnętrze i błękit-
72
73
ne fronty zabudowy kuchni dopełniają monochromatyczną całość. Resztę wyposażono dyskretnymi biało-czarnymi meblami i dodatkami w postaci perskich dywanów. Co wyróżnia brooklyńskie biuro coworkingowe spośród innych tego typu realizacji? Z pewnością zachowanie równowagi pomiędzy starym a nowym. Utrzymanie nietkniętej struktury budynku i pomysłowe wprowadzenie nowych elementów.
74
Kolorowe
marzenia TEKST
Angelika Gromotka | stgu.pl
Dzieciństwo to najpiękniejszy czas dla marzeń. Nieskrępowany, kolorowy, beztroski. To wtedy zaczynamy wymyślać, kim chcielibyśmy być w przyszłości i jak ma wyglądać nasz wymarzony świat. W dzieciństwie kształtują się nasze gusta i wyobraźnia, a w jej rozwijaniu bardzo pomaga czytanie książek i oglądanie ich ilustracji. Przykłady pięknych publikacji możemy znaleźć na co dzień w księgarniach, na targach książki i dizajnu oraz podczas dwóch aktualnych wydarzeń: na wystawie Tu czy Tam? w Warszawie oraz na katowickim konkursie Książka dobrze zaprojektowana – zacznijmy od dzieci.
76
Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, Plakat towarzyszący wystawie, proj. Anna Niemierko
77
Tajemnice malutkiej, wydawnictwo Ezop, tekst: Anna Onichimowska ilustracje: Agata Dudek
Od blisko dekady polska ilustracja znajduje się w okresie wielkiego rozkwitu. Obserwujemy to szczególnie na rynku książek dla dzieci. Różnorodność i pomysłowość wielu utalentowanych twórców, wsparta odwagą wydawców sprawia, że mamy do wyboru coraz więcej wyjątkowych książek. Wiemy, jak ważne jest czytanie dzieciom. Ale czy mamy świadomość, iż towarzyszący tekstowi obraz ma w sobie równie wielką siłę? A ilustrator lub projektant graficzny to twórca równorzędny autorowi tekstu? Wystawa Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci przedstawia prace 14 ilustratorów i projektantów graficznych. Są wśród nich ci już rozpoznawalni w Polsce i na świecie, zdobywcy krajowych i międzynarodowych nagród. Są też tacy, w których widać potencjał i możliwości dalszego rozwoju. Każdy z nich traktuje dziecko jak partnera, jak wrażliwego odbiorcę ich wizualnego języka. Każdy z nich opowiada obrazem swoją historię. Dzięki nim oraz wydawnictwom sumiennie dbającym o poziom wizualny i merytoryczny, powstają książki, stanowiące dla dzieci pierwszy kontakt ze sztuką. Doskonale zaaranżowana, składająca się z trzech części wystawa ma angażować najmłodszych widzów, pobudzać ich kreatywność, aby sami poczuli się jak artyści. W pierwszej części dzieci dowiedzą się, czym jest ilustracja oraz będą miały okazję sprawdzić się jako ilustratorzy. W drugiej wejdą w świat książki, w którym Ilustracje stają się scenografią interaktywnego labiryntu. Trzecia część to wielka czytelnia, gdzie spotykają się oko w oko z ilustratorami i ich dziełami. Dzieci zwiedzające wystawę będą mogły skorzystać z kreatywnego zeszytu z zadaniami, dzięki któremu utrwalą wiedzę o ilustracji i odkryją tajemnice wystawy. Wystawie towarzyszy bogaty program warsztatów, skierowany zarówno do dzieci, jak i dorosłych. Polecam! To na pewno jedna z najlepszych wystaw książek dla dzieci i fajna przygoda dla wszystkich, bez względu na wiek.
78
Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, fot. Marek Krzyżanek
artyści: Edgar Bąk, Maciek Blaźniak, Katarzyna Bogucka, Iwona Chmielewska, Agata Dudek, Emilia Dziubak, Małgorzata Gurowska, Monika Hanulak, Marta Ignerska, Agata Królak, Patryk Mogilnicki, Anna Niemierko, Ola Płocińska, Dawid Ryski kuratorki: Magda Kłos-Podsiadło, Ewa Solarz współorganizator: Instytut Książki współpraca ze strony Zachęty: Katarzyna Kołodziej, Jacek Świdziński projekt wystawy: Lech Rowiński, Marta Rowińska / Beton Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki w Warszawie, wystawa czynna do 8 maja 2016 r..
79
Zgłaszanie prac do konkursu: do 11 kwietnia 2016 r. Przyjmowane są ilustracje, rozkładówki z ilustracją i tekstem, makiety książek, a także aplikacje książkowe; pula nagród 10.500 zł Ogłoszenie wyników, otwarcie wystaw pokonkursowych, konferencja i wystawa Mistrza – 9 maja 2016 r., Galeria ASP w Katowicach, Rondo Sztuki Kurator: Anna Machwic-Adamkiewicz Sekretarz: Karolina Kornek
Książka Dobrze Zaprojektowana – zacznijmy od dzieci I miejsce jury dziecięcego edycji zeszłorocznej, tekst i ilustracje: Magdalena Grabowska-Wacławek, Zwierzęta z głowy
80
Książka Dobrze Zaprojektowana – zacznijmy od dzieci I miejsce edycji zeszłorocznej, tekst i ilustracje: Martyna Kurek
Tych, którzy nie zdążą do Warszawy – zachęcam do udziału w katowickim wydarzeniu Książka dobrze zaprojektowana – zacznijmy od dzieci. Impreza, organizowana już po raz piąty pod auspicjami Akademii Sztuk Pięknych, obejmuje konkurs na najlepszą publikację dla najmłodszych odbiorców, konferencję poświęconą zagadnieniu przygotowywania takich wydawnictw oraz szereg wystaw. Konkurs stanowi przegląd ilustracji i książek zaprojektowanych w myśl potrzeb dzieci. To także rodzaj promocji młodych twórców na rynku wydawniczym. Na wystawie pokonkursowej będziemy mogli zobaczyć projekty nagrodzone przez specjalistów związanych z rynkiem książki dziecięcej. Wybrane zostaną prace, w których indywidualność i oryginalność plastyczna idą w parze z dostosowaniem formy do wieku czytelnika. Co ciekawe – dodatkowo swoje typy przedstawi także jury dziecięce. Tradycyjnie zaplanowana jest również wystawa Mistrza Polskiej Ilustracji – w tym roku będzie to Mistrzyni – Iwona Chmielewska. Jak widać, mamy alternatywę dla popkulturowej, disnejowskiej, stylistyki i retoryki. Polski rynek wydawniczy i projektowy dla dzieci oferuje bogactwo wizualne i merytoryczne, jakie tylko sobie wymarzymy, od koloru do wyboru. Warto sięgnąć do tych zasobów, choćby w myśl starego przysłowia: „czym skorupka za młodu nasiąknie…” Nie zapominajmy także, że i nam – dorosłym wolno czasem przenieść się do krainy wyobraźni. Pamiętajmy tylko, aby uważać o czym marzymy, bo marzenia mają to do siebie, że mogą się spełnić – czego i Wam, drodzy Czytelnicy życzę.
81
ROZSĄDEK MÓWI TAK, SERCE MÓWI ZDECYDOWANE TAK
MASERATI GHIBLI Cena już od 300 000 zł brutto, rata leasingowa od 1 999 zł Wyjątkowe emocje nie są już luksusem zarezerwowanym tylko dla nielicznych. Nowy Maserati Ghibli łączy w sobie unikalny styl, sportowy charakter i komfort. To nadzwyczajny samochód do codziennego użytku. Wszystkie modele Ghibli: z benzynowymi silnikami V6 oraz po raz pierwszy w historii Maserati z silnikiem V6 Diesel zapewniają sportowe emocje i niepowtarzalny dźwięk. Dodatkowo wersja benzynowa S Q4 oferuje najnowocześniejszy system napędu 4x4. Kalkulacja jest oparta na stopie bazowej WIBOR 1M i w przypadku jej zmiany wysokość rat może ulec zmianie. Oferta ma charakter informacyjny i nie stanowi oferty w rozumieniu przepisów Kodeksu Cywilnego. Warunkiem przygotowania oferty wiążącej jest złożenie przez Klienta niezbędnych dokumentów. Szczegółowe warunki produktu określa umowa.
www.maseratipietrzak.pl Maserati Pietrzak
Autoryzowany salon oraz serwis Maserati
Maserati Pietrzak, ul. Bocheńskiego 109, 40-816 Katowice Tel. +48 32 797 34 43 email: info@maseratipietrzak.pl